Ponad 2 letni romans - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 857 ]

261

Odp: Ponad 2 letni romans
Peter889 napisał/a:

Jak to się mówi - klasyka gatunku .
Zerwij z nim , facet cię zwodzi . Gdyby cię kochał już dawno byłby z tobą , dzieci nie mają z tym nic wspólnego . Może dbać o dzieci będąc z tobą. A nie pomyślał jak ty się czujesz , że lecą ci lata , że spędzasz samotnie święta, sylwestra . Zwodzi cię już 2 lata ? Zakochany facet ? Przez dwa lata nie zdążył uporządkować swojego życia,żeby być z tobą ?
Żebyś nie wylądowała jak moja znajoma , którą facet żonaty zwodził przez 10 lat . Używał ciągle argumentu - syn . Najpierw jak syn skończy studia , potem jak się ożeni , potem jak zrobi aplikację , potem.......Finał jest taki , że znajoma została sama , straciła najlepsze lata. Nie pozwól sobą manipulować w ten sposób.
Postaw mu ultimatum - że ma , np. pół roku na uporządkowanie swoich spraw, jeśli tego nie zrobi to ty odejdziesz. Albo zadzwoń do żony i zapytaj się , czy to prawda,że nie są razem , bo nie chcesz wchodzić z butami w czyjeś życie. Szkoda twojego czasu , niech idzie sobie pobzykać tam , gdzie się zwykle chodzi.

Jego działanie jest tak schematyczne , że aż zęby bolą , nawet nie wysilił się na oryginalność. Zablokuj go wszędzie , odetnij mu kontakt , zobaczysz co będzie. Jak będzie chciał to cię znajdzie , ale wtedy rozmawiaj z nim na twoich warunkach .

Peter, od założenia wątku troszkę się zmieniło. Ja nie chce z nim być smile
Poczytaj

Zobacz podobne tematy :

262 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-02 16:27:00)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

O przyjaźni też wiele słyszałam, że skoro mi nie pasuje taki układ, to on chce, żebym chociaż tak została w jego życiu.
Tylko nigdy się to potem nie przełożyło na nasze spotkania. Tu muśnięcie, tu lekki dotyk, tu przytulenie i proszę... znów się wracalo do starych zwyczajów. Nie wierzę, że po takim związku, po takich uczuciach i emocjach można stworzyć zdrową przyjaźń, a przynajmniej ja sobie jej nie wyobrażam na ten moment.

Nie można, a na pewno nie ot tak przejść od razu od romansu do przyjaźni.
Mi coś takiego też przyszło do głowy. Oczywiście pod wpływem jego nalegania. Wydawało mi się, że przecież wystarczy nie sypiać ze sobą. Skoro lubię go jako człowieka, w pracy super uzupełniamy itp., itd. to jaki problem? Poza tym oszczędzę sobie tego bólu związanego z całkowitym odcięciem. Nic bardziej mylnego!
Tak jak piszesz, to już nie będzie "czysta" przyjaźń... aluzje dostawałam non stop. A to zdjęcie miejsca w którym byliśmy, a to piosenka a to... zawsze coś mu gdzieś mnie niby przypominało. Nie mówiąc o jakich niby przypadkowych muśnięciach itd.
Dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że robił to celowo by wywołać we mnie wspomnienia i tęsknoty.
Nie wchodź w to. To tylko niepotrzebne przeciąganie w czasie czegoś co musi i tak nastąpić. Im szybciej wyjdziesz z tego bagna tym lepiej.

263

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Wiki04 napisał/a:

Wybacz Droga Autorko ale obwinanie nieświadomej małożonki winą za romans jest kur***brzydko mówiąc.
W pierwszej kolejności winę ponosi mąż bo to on ślubował, a zamiast naprawiać małżeñstwo czy odejść pakuje się w romans.
Twoja wina bo świadoma tego że jest rodzina dzieci weszłaś w ten układ razem ze wszystkimi jego konsekwencjami.
Dziś żona jest zołza suka co tam jeszcze, jak wyjdzie romans Ty będziesz najgorsza.
Co do oceny kochanki i kwestii winy no cóż są kobiety ( jak ja) ktore w życiu mają zasady i dla nich zajęty facet jest nie do ruszenia choćby był przystojny oczytany boski. Ty masz własny kręgosłup zasad i teraz ponosisz konsekwencje.
Swoją drogą uważam, że nie wytrwasz skoro dałaś soba manipulować dwa lata i łykałaś kłamstwa to nadal będziesz to robić.

A Ty znowu swoje...
Całe szczęście, że jesteś taką złotą kobietą z zasadami i z całą pewnością to nie był powód, dla którego Twój mąż przymilał się do innej. Ah, to ona się uczepiła go, przecież to zwyłka s..ka

No ja mam zasady Ty ich nie masz co udowodniłaś samej sobie ciągnąc romans z żonatym przez dwa lata.
Twoje odpowiedzi w stosunku do moich świadczą tylko o tym, że podświadomie masz wku***na żonę swojego kochasia. Bo gdyby jej nie było ten ideał byłby tylko i wyłącznie Twój.

264

Odp: Ponad 2 letni romans
Wiki04 napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:
Wiki04 napisał/a:

Wybacz Droga Autorko ale obwinanie nieświadomej małożonki winą za romans jest kur***brzydko mówiąc.
W pierwszej kolejności winę ponosi mąż bo to on ślubował, a zamiast naprawiać małżeñstwo czy odejść pakuje się w romans.
Twoja wina bo świadoma tego że jest rodzina dzieci weszłaś w ten układ razem ze wszystkimi jego konsekwencjami.
Dziś żona jest zołza suka co tam jeszcze, jak wyjdzie romans Ty będziesz najgorsza.
Co do oceny kochanki i kwestii winy no cóż są kobiety ( jak ja) ktore w życiu mają zasady i dla nich zajęty facet jest nie do ruszenia choćby był przystojny oczytany boski. Ty masz własny kręgosłup zasad i teraz ponosisz konsekwencje.
Swoją drogą uważam, że nie wytrwasz skoro dałaś soba manipulować dwa lata i łykałaś kłamstwa to nadal będziesz to robić.

A Ty znowu swoje...
Całe szczęście, że jesteś taką złotą kobietą z zasadami i z całą pewnością to nie był powód, dla którego Twój mąż przymilał się do innej. Ah, to ona się uczepiła go, przecież to zwyłka s..ka

No ja mam zasady Ty ich nie masz co udowodniłaś samej sobie ciągnąc romans z żonatym przez dwa lata.
Twoje odpowiedzi w stosunku do moich świadczą tylko o tym, że podświadomie masz wku***na żonę swojego kochasia. Bo gdyby jej nie było ten ideał byłby tylko i wyłącznie Twój.

To już Twoja dorobiona ideologia. Do niej nie mam nic. Dlaczego mam być na nią zła? Za co? Za to, że jest? No proszę Cię... Ja mogę być zła na siebie, czy na niego, ale nie na nią.

Wiki, rozumiem, że dużo złego spotkało Cię przez kochankę, ale przestań mnie wrzucać do jednego wora z nią. To nie ja nią jestem smile

265

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

O przyjaźni też wiele słyszałam, że skoro mi nie pasuje taki układ, to on chce, żebym chociaż tak została w jego życiu.
Tylko nigdy się to potem nie przełożyło na nasze spotkania. Tu muśnięcie, tu lekki dotyk, tu przytulenie i proszę... znów się wracalo do starych zwyczajów. Nie wierzę, że po takim związku, po takich uczuciach i emocjach można stworzyć zdrową przyjaźń, a przynajmniej ja sobie jej nie wyobrażam na ten moment.

Nie można, a na pewno nie ot tak przejść od razu od romansu do przyjaźni.
Mi coś takiego też przyszło do głowy. Oczywiście pod wpływem jego nalegania. Wydawało mi się, że przecież wystarczy nie sypiać ze sobą. Skoro lubię go jako człowieka, w pracy super uzupełniamy itp., itd. to jaki problem? Poza tym oszczędzę sobie tego bólu związanego z całkowitym odcięciem. Nic bardziej mylnego!
Tak jak piszesz, to już nie będzie "czysta" przyjaźń... aluzje dostawałam non stop. A to zdjęcie miejsca w którym byliśmy, a to piosenka a to... zawsze coś mu gdzieś mnie niby przypominało. Nie mówiąc o jakich niby przypadkowych muśnięciach itd.
Dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że robił to celowo by wywołać we mnie wspomnienia i tęsknoty.
Nie wchodź w to. To tylko niepotrzebne przeciąganie w czasie czegoś co musi i tak nastąpić. Im szybciej wyjdziesz z tego bagna tym lepiej.

Ja już próbowałam wejść z nim w przyjaźń i do niczego to nie doprowadziło, więc ten sposób na pewno odpada.

266 Ostatnio edytowany przez Peter889 (2020-05-02 16:41:29)

Odp: Ponad 2 letni romans

Okey , poczytałem ....To teraz napiszę aktualizację
Teraz facet kombinuje w taki sposób , ze chce się przyjaznić . Chce za wszelką cenę utrzymać kontakt , bo może jednak ....za którymś razem przyjacielskiego spotkania ulegniesz.
Nie wierzę w taką przyjażń, kiedy jest chemia między kobietą a mężczyzną. Ty również nie chcesz się odciąć całkowicie , dlatego zostawiasz otwartą furtkę .
Zerwać całkowicie kontakt , nie ma innego wyjścia moim zdaniem
I kolejny przypadek z życia wzięty ...Pewien facet przyczepił się do mojej znajomej na kilka dobrych lat , byli kochankami , on był żonaty. Kiedy ona poprosiła go ,zeby się odczepił i dał jej święty spokój , on zaproponował przyjazń. Polegało to na tym , że poza tematami ogólnymi on ciągle wracał do wspomnień i do tego , jak im było dobrze. Znajoma musiała z nim zerwać całkowicie , nie było innego wyjścia. On nie chciał być z nią w związku , chodziło mu o seks , ona była w nim bardzo zakochana .
To nie ma sensu , uwierz mi , to jest manipulacja ze strony faceta, żeby utrzymać kontakt za wszelką cenę.

267

Odp: Ponad 2 letni romans
Peter889 napisał/a:

Okey , poczytałem ....To teraz napiszę aktualizację
Teraz facet kombinuje w taki sposób , ze chce się przyjaznić . Chce za wszelką cenę utrzymać kontakt , bo może jednak ....za którymś razem przyjacielskiego spotkania ulegniesz.
Nie wierzę w taką przyjażń, kiedy jest chemia między kobietą a mężczyzną. Ty również nie chcesz się odciąć całkowicie , dlatego zostawiasz otwartą furtkę .
Zerwać całkowicie kontakt , nie ma innego wyjścia moim zdaniem

Ja też w to nie wierzę, ale on mi już tego nawet nie proponuje. To już za nami.
Został stary układ, który wczoraj się ponoć skończył. Bo ja przesadziłam big_smile

268

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Wiki04 napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

A Ty znowu swoje...
Całe szczęście, że jesteś taką złotą kobietą z zasadami i z całą pewnością to nie był powód, dla którego Twój mąż przymilał się do innej. Ah, to ona się uczepiła go, przecież to zwyłka s..ka

No ja mam zasady Ty ich nie masz co udowodniłaś samej sobie ciągnąc romans z żonatym przez dwa lata.
Twoje odpowiedzi w stosunku do moich świadczą tylko o tym, że podświadomie masz wku***na żonę swojego kochasia. Bo gdyby jej nie było ten ideał byłby tylko i wyłącznie Twój.

To już Twoja dorobiona ideologia. Do niej nie mam nic. Dlaczego mam być na nią zła? Za co? Za to, że jest? No proszę Cię... Ja mogę być zła na siebie, czy na niego, ale nie na nią.

Wiki, rozumiem, że dużo złego spotkało Cię przez kochankę, ale przestań mnie wrzucać do jednego wora z nią. To nie ja nią jestem smile

Absolutnie nie wrzucam...Moja „kochanka” to dla mnie zupełna przeszłość podobnie jak niewierny jeszcze mąż.
Oczywiście mam prawo mieć żal i mam go. Wierz mi że jeszcze wczoraj byłaś dla niego całym światem miłością jego życia, a gdy romans się wyda będzie wmawiał żonie ( jeśli jest rozsadna to go spławi) że ten cały romans to tylko i wyłącznie Twoja wina bo Ty zła kobieta jesteś...
Poza tym , że skrzywdziłaś samą siebie i zmarnowałaś kupe czasu to w społeczeństwie czy wśród Twoich znajomych będziesz różnie odbierana podobnie zapewne przez jego żonę.
Wierz mi ta kobieta jest najmniej winna zapewne zasuwa z dziećmi kiedy Wy się zabawiacie dzielnie znosi jego humory pierze sprząta gotuje a wieczorem choć pada na ryjek to ponosi ją fantazja w sypialni. Myślisz ze ona nie czuje...oj czuje tylko nie dopuszcza do tego że jej ukochany ma kogoś na boku.
Nigdy nie byłam na Twoim miejscu i nie będę była po drugiej stronie i tego bólu nie życzę nawet kochance mojego męża...

269

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Peter889 napisał/a:

Okey , poczytałem ....To teraz napiszę aktualizację
Teraz facet kombinuje w taki sposób , ze chce się przyjaznić . Chce za wszelką cenę utrzymać kontakt , bo może jednak ....za którymś razem przyjacielskiego spotkania ulegniesz.
Nie wierzę w taką przyjażń, kiedy jest chemia między kobietą a mężczyzną. Ty również nie chcesz się odciąć całkowicie , dlatego zostawiasz otwartą furtkę .
Zerwać całkowicie kontakt , nie ma innego wyjścia moim zdaniem

Ja też w to nie wierzę, ale on mi już tego nawet nie proponuje. To już za nami.
Został stary układ, który wczoraj się ponoć skończył. Bo ja przesadziłam big_smile

To manipulant , nie wchodz z nim w żadne układy .

270

Odp: Ponad 2 letni romans

Dobrze, że jednak w końcu otrzeźwiałaś, chwyciłaś się tego gzymsu, który jest początkiem wspinaczki do pozbycia się go z głowy i życia. Na razie ciągnie jeszcze pewnie mocno w dół, ale pytanie czy masz w sobie dostatecznie dużo siły, żeby się podciągnąć? Mówiąc szczerze, to te jego gadki o Twojej potencjalnej zdradzie przy realizacji Twoich fantazji już zadziałyby na mnie jak płachta na byka. Rzadko się spotyka hipokryzję o takim poziomie, ale jak sama widzisz pewne jednostki skrupułów nie mają. Tym lepiej, że udało Ci się osiągnąć ten etap, kiedy zdecydowałaś się to wszystko przerwać.
Ponadto, to proponowanie przyjaźni jest moim zdaniem szczytem bezczelności i braku empatii z jego strony. Tego typu propozycja oferowana komuś, z kim jeszcze do niedawna łączył kogoś romans, to albo brak wyobraźni, albo zwyczajnie czysty cynizm, podyktowany chęcią powrotu do dawnego układu.

271

Odp: Ponad 2 letni romans

Autorko, on odezwie się na pewno. Co wtedy zrobisz?

272

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Autorko, on odezwie się na pewno. Co wtedy zrobisz?

Na chwilę obecną- nic. Nie odbiorę, nie odpiszę.

273

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Dobrze, że jednak w końcu otrzeźwiałaś, chwyciłaś się tego gzymsu, który jest początkiem wspinaczki do pozbycia się go z głowy i życia. Na razie ciągnie jeszcze pewnie mocno w dół, ale pytanie czy masz w sobie dostatecznie dużo siły, żeby się podciągnąć? Mówiąc szczerze, to te jego gadki o Twojej potencjalnej zdradzie przy realizacji Twoich fantazji już zadziałyby na mnie jak płachta na byka. Rzadko się spotyka hipokryzję o takim poziomie, ale jak sama widzisz pewne jednostki skrupułów nie mają. Tym lepiej, że udało Ci się osiągnąć ten etap, kiedy zdecydowałaś się to wszystko przerwać.
Ponadto, to proponowanie przyjaźni jest moim zdaniem szczytem bezczelności i braku empatii z jego strony. Tego typu propozycja oferowana komuś, z kim jeszcze do niedawna łączył kogoś romans, to albo brak wyobraźni, albo zwyczajnie czysty cynizm, podyktowany chęcią powrotu do dawnego układu.

Ciężko w sumie mi nawet zdefiniować poziom hipokryzji.. U mnie to tylko fantazje, u niego.. rzeczywistość. Ale to ja jestem ta zła, która rogi doprawia

274

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Dobrze, że jednak w końcu otrzeźwiałaś, chwyciłaś się tego gzymsu, który jest początkiem wspinaczki do pozbycia się go z głowy i życia. Na razie ciągnie jeszcze pewnie mocno w dół, ale pytanie czy masz w sobie dostatecznie dużo siły, żeby się podciągnąć? Mówiąc szczerze, to te jego gadki o Twojej potencjalnej zdradzie przy realizacji Twoich fantazji już zadziałyby na mnie jak płachta na byka. Rzadko się spotyka hipokryzję o takim poziomie, ale jak sama widzisz pewne jednostki skrupułów nie mają. Tym lepiej, że udało Ci się osiągnąć ten etap, kiedy zdecydowałaś się to wszystko przerwać.
Ponadto, to proponowanie przyjaźni jest moim zdaniem szczytem bezczelności i braku empatii z jego strony. Tego typu propozycja oferowana komuś, z kim jeszcze do niedawna łączył kogoś romans, to albo brak wyobraźni, albo zwyczajnie czysty cynizm, podyktowany chęcią powrotu do dawnego układu.

Ciężko w sumie mi nawet zdefiniować poziom hipokryzji.. U mnie to tylko fantazje, u niego.. rzeczywistość. Ale to ja jestem ta zła, która rogi doprawia

Tylko pamiętaj autorko że osoba trzecia zawsze jest ta zła, niezaleznie od tego kim jest i jak bardzo miesza między dwoma osobami. To może być nawet kolega który ciągle nakłania męża na wychodne i wmawia mu że jest pantoflarzem we własnym małżeństwie.

275

Odp: Ponad 2 letni romans

ObecnaKochanko, proszę, byś nie publikowała postu pod postem. Po to mamy na Forum opcję „edytuj”, by można było w dowolnej chwili uzupełnić swoją wypowiedź.

Proszę też pozostałych o zachowanie kultury wypowiedzi.

276 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-05-02 17:59:21)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
ulle napisał/a:

Autorko, on odezwie się na pewno. Co wtedy zrobisz?

Na chwilę obecną- nic. Nie odbiorę, nie odpiszę.



Prędzej czy później odbierzesz.
Pisze tak, bo wiem, jak to jest. Skończy się tym, że jeszcze bardziej pozwolisz temu facetowi na przesunięcie twoich granic, oczywiście na twoja niekorzyść.
Jeśli wrócisz, to temat jego sypiania z żoną przestanie być tabu. On zawsze może Ci powiedzieć, że nigdy nie obiecywał ci, że z żona nie będzie sypiał. Zamiast tego powie, że może faktycznie z tym seksem z żoną wyszło niefajnie, bo zawsze zapewniał cię, że nic go z nią nie łączy, ale ze akurat wtedy byliście pokłóceni, żona go sprowokowała i tak wyszło. Ty to lykniesz i od tej pory on jeszcze bardziej cię zawłaszczy.
To jedna sprawa.
A teraz napisze o drugiej sprawie, która bardzo mi się nie podoba, bo źle wróży na przyszłość.
Chodzi mi mianowicie o to, że wy pokłóciliście się jak para zazdrosnych o siebie kochanków, a nie jak ludzie, którzy doszli do wniosku, że nie można ciągnąć tego syfu. On był zazdrosny i ty też.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że on teraz, gdy jego emocje trochę opadły, też tak myśli o waszej kłótni? On jeszcze raz przekonał się, że bardzo Ci na nim zależy, skoro jesteś taka zazdrosna o żonę i że tak naprawdę chcesz go docisnąć, żeby zostawił żonę i żebyś Ty miała go na wyłączność. On teraz wie, że zabawa z tobą powoli dobiega końca, bo Ty zaczęłaś domagać się od niego deklaracji i konkretnych kroków w sprawie rozwodu.
On wcale więc nie martwi się teraz, że rzekomo cię stracił, lecz wie, że zaczynasz robić się kłopotliwa, ale ze walczysz o niego niczym lwica.
Prawdopodobnie wyskoczy więc z jakimiś obiecankami, jak to wszystko zrozumiał i że żyć bez ciebie nie może oraz, że złoży pozew o rozwód itd. Ty będziesz szczęśliwa i znowu pełna nadziei, czas będzie mijał, a on będzie zwlekał ze złożeniem pozwu, bo albo kwarantanna będzie przeszkodą, albo problemy wychowawcze z dziećmi, wiec teraz nie za bardzo, albo żona nagle się rozchoruje itd. Ty będziesz czekała, a Twoja frustracja będzie rosła. Czas oczywiście będzie płynął i nim naprawdę tak na dobre nie będziesz miała dość takiego życia uplyna że dwa lata, może przekroczysz 30-tke?

Czy taki czarny scenariusz nie jest możliwy?

Czy jesteś pewna, że na więcej temu człowiekowi już nie pozwolisz? Przecież tyle już zniosłaś i z tylu rzeczy dla niego zrezygnowałaś?

277

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:
ulle napisał/a:

Autorko, on odezwie się na pewno. Co wtedy zrobisz?

Na chwilę obecną- nic. Nie odbiorę, nie odpiszę.



Prędzej czy później odbierzesz.
Pisze tak, bo wiem, jak to jest. Skończy się tym, że jeszcze bardziej pozwolisz temu facetowi na przesunięciu twoich granic, oczywiście na twoja niekorzyść. Jeśli wrócisz, to temat jego sypiania z żoną przestanie być tabu. On zawsze może Ci powiedzieć, że nigdy nie obiecywał ci, że żona nie będzie sypiał. Zamiast tego powie ci, że może faktycznie z tym seksem z żoną wyszło niefajnie, bo zawsze zapewniał cię, że nic go z nią nie łączy, ale ze akurat wtedy byliście pokłóceni, żona go sprowokowała i tak wyszło. Ty to lykniesz i od tej pory on jeszcze bardziej cię zawłaszczy.
To jedna sprawa.
A teraz napisze o drugiej sprawie, która bardzo mi się nie podoba, bo źle wróży na przyszłość. Chodzi mi mianowicie o to, że wy pokłóciliście się jak para zazdrosnych o siebie kochanków, a nie jak ludzie, którzy doszli do wniosku, że nie można ciągnąć tego syfu. On był zazdrosny i ty też.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że on teraz, gdy jego emocje trochę opadły, też tak myśli o waszej kłótni? On jeszcze raz przekonał się, że bardzo Ci na nim zależy, skoro jesteś taka zazdrosna o żonę i że tak naprawdę chcesz go docisnąć, żeby zostawił żonę i żebyś Ty miała go na wyłączność. On teraz wie, że zabawa z tobą powoli dobiega końca, bo Ty zaczęłaś domagać się od niego deklaracji i konkretnych kroków w sprawie rozwodu.
On wcale więc nie martwi się teraz, że rzekomo cię stracił, lecz wie, że zaczynasz robić się kłopotliwa. Prawdopodobnie wyskoczy więc z jakimiś obiecankami, jak to wszystko zrozumiał i że żyć bez ciebie nie może oraz, że złoży pozew o rozwód itd. Ty będziesz szczęśliwa i znowu pełna nadziei, czas będzie mijał, a on będzie zwlekał ze złożeniem pozwu, bo albo kwarantanna będzie przeszkodą, albo problemy wychować że z dziećmi, wuec teraz nie za bardzo, albo żona nagle się rozchoruje itd. Ty będziesz czekała, a Twoja frystracja będzie rosła. Czas oczywiście będzie płynął i nim naprawdę tak na dobre nie będziesz miała dość takiego życia uolyna że dwa lata, może przekroczysz 30-tke.

Czy taki czarny scenariusz nie jest możliwy?

Czy jesteś pewna, że na więcej temu człowiekowi już nie pozwolisz? Przecież tyle już zniosłaś i z tyłu rzeczy dla niego zrezygnowałaś?

Ulle.. Masz rację, że tak może próbować mnie podejść, ale.. Ja wcale nie muszę się na to godzić. Każdy ma swoją granicę wytrzymałości. Wczoraj moja została przekroczona, bo tak, jak wmawiał mi, że między nimi nic nie ma, że ona taka zimna, oschła i nieuczuciowa, tak wczoraj wylał na mnie wiadro zimnej wody. Czasem, na początku coś wspominał, że seks jest raz na miesiąc, ale z rozwojem naszej relacji, coraz rzadziej niby tak było. A tu proszę. Jest całkiem inaczej.
Nie chce być już drugą, która cały dzień czeka na to, czy jaśnie pan będzie mógł wyjść z domu, czy nie. Nie chce żyć jego życiem, jego rodziną, jego żoną, jego dziećmi. Nie chce się spotykać ukradkiem, tak, żeby nikt nie widział. Nie chce się chować. Nie chce płakać, że to nie ze mną idzie na urodziny kolegi. Nie chce siedzieć cicho, jak ktoś do niego dzwoni. Nie chce być wyciszona w telefonie i zapisana męskim imieniem i nazwiskiem. Nie chce się dostosowywać do planów żony. Nie chce mieć wyznaczonych godzin, w których mogę zadzwonić. Nie chce udawać przed znajomymi, że jestem singielką. Nie chce oklamywac sama siebie, że jest fajnie, dla tych kilku godzin radości, bo późniejszy smutek, żal, złość mnie niszczy. Mogę tak wymieniać i wymieniać.

Nie chce już tak żyć i tego jestem pewna. Ja po prostu chce mieć swoje życie.

278

Odp: Ponad 2 letni romans

To teraz pomyśl czego chcesz, co wybierasz, na co się decydujesz, jakie masz plany, na czym Ci zależy. I... do dzieła. smile

279

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
ulle napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Na chwilę obecną- nic. Nie odbiorę, nie odpiszę.



Prędzej czy później odbierzesz.
Pisze tak, bo wiem, jak to jest. Skończy się tym, że jeszcze bardziej pozwolisz temu facetowi na przesunięciu twoich granic, oczywiście na twoja niekorzyść. Jeśli wrócisz, to temat jego sypiania z żoną przestanie być tabu. On zawsze może Ci powiedzieć, że nigdy nie obiecywał ci, że żona nie będzie sypiał. Zamiast tego powie ci, że może faktycznie z tym seksem z żoną wyszło niefajnie, bo zawsze zapewniał cię, że nic go z nią nie łączy, ale ze akurat wtedy byliście pokłóceni, żona go sprowokowała i tak wyszło. Ty to lykniesz i od tej pory on jeszcze bardziej cię zawłaszczy.
To jedna sprawa.
A teraz napisze o drugiej sprawie, która bardzo mi się nie podoba, bo źle wróży na przyszłość. Chodzi mi mianowicie o to, że wy pokłóciliście się jak para zazdrosnych o siebie kochanków, a nie jak ludzie, którzy doszli do wniosku, że nie można ciągnąć tego syfu. On był zazdrosny i ty też.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że on teraz, gdy jego emocje trochę opadły, też tak myśli o waszej kłótni? On jeszcze raz przekonał się, że bardzo Ci na nim zależy, skoro jesteś taka zazdrosna o żonę i że tak naprawdę chcesz go docisnąć, żeby zostawił żonę i żebyś Ty miała go na wyłączność. On teraz wie, że zabawa z tobą powoli dobiega końca, bo Ty zaczęłaś domagać się od niego deklaracji i konkretnych kroków w sprawie rozwodu.
On wcale więc nie martwi się teraz, że rzekomo cię stracił, lecz wie, że zaczynasz robić się kłopotliwa. Prawdopodobnie wyskoczy więc z jakimiś obiecankami, jak to wszystko zrozumiał i że żyć bez ciebie nie może oraz, że złoży pozew o rozwód itd. Ty będziesz szczęśliwa i znowu pełna nadziei, czas będzie mijał, a on będzie zwlekał ze złożeniem pozwu, bo albo kwarantanna będzie przeszkodą, albo problemy wychować że z dziećmi, wuec teraz nie za bardzo, albo żona nagle się rozchoruje itd. Ty będziesz czekała, a Twoja frystracja będzie rosła. Czas oczywiście będzie płynął i nim naprawdę tak na dobre nie będziesz miała dość takiego życia uolyna że dwa lata, może przekroczysz 30-tke.

Czy taki czarny scenariusz nie jest możliwy?

Czy jesteś pewna, że na więcej temu człowiekowi już nie pozwolisz? Przecież tyle już zniosłaś i z tyłu rzeczy dla niego zrezygnowałaś?

Ulle.. Masz rację, że tak może próbować mnie podejść, ale.. Ja wcale nie muszę się na to godzić. Każdy ma swoją granicę wytrzymałości. Wczoraj moja została przekroczona, bo tak, jak wmawiał mi, że między nimi nic nie ma, że ona taka zimna, oschła i nieuczuciowa, tak wczoraj wylał na mnie wiadro zimnej wody. Czasem, na początku coś wspominał, że seks jest raz na miesiąc, ale z rozwojem naszej relacji, coraz rzadziej niby tak było. A tu proszę. Jest całkiem inaczej.
Nie chce być już drugą, która cały dzień czeka na to, czy jaśnie pan będzie mógł wyjść z domu, czy nie. Nie chce żyć jego życiem, jego rodziną, jego żoną, jego dziećmi. Nie chce się spotykać ukradkiem, tak, żeby nikt nie widział. Nie chce się chować. Nie chce płakać, że to nie ze mną idzie na urodziny kolegi. Nie chce siedzieć cicho, jak ktoś do niego dzwoni. Nie chce być wyciszona w telefonie i zapisana męskim imieniem i nazwiskiem. Nie chce się dostosowywać do planów żony. Nie chce mieć wyznaczonych godzin, w których mogę zadzwonić. Nie chce udawać przed znajomymi, że jestem singielką. Nie chce oklamywac sama siebie, że jest fajnie, dla tych kilku godzin radości, bo późniejszy smutek, żal, złość mnie niszczy. Mogę tak wymieniać i wymieniać.

Nie chce już tak żyć i tego jestem pewna. Ja po prostu chce mieć swoje życie.

Jesteś dzisiaj podkurzona, więc wyczuwa się stanowczość w tym, co piszesz. Ja jednak wiem, jak to jest i dlatego uczulam cię na to, że on tak łatwo nie odpuści tej sprawy. Miał z tobą po prostu za dobrze i włos mu do tej pory z głowy nie spadł. Żona dalej należy do niego, żona która najwyraźniej ciągle go szanuje, skoro każe dzieciom dzwonić do niego z prośbą o zgodę na grę w jakieś gierki. Ona mimo wszystko stara się prowadzić normalne życie rodzinne, pokreśla rolę ojca i męża w ich domu. Myślę, że to kobieta na poziomie.
Ty natomiast rzecz iście byłaś ta druga, trzymana w tajemnicy, żeby Pan nie miał problemów.
No cóż, ja życzę Ci, żebyś naprawdę się ogarnęła i wreszcie o siebie zawalczyła.
Dobra rzeczą, która wyniesiesz z tej historii powinno być twoje wielkie wyczulenie na wszelkie dziadostwo. Nie jesteś bowiem po tym wszystkim pierwsza lepsza naiwna gęsią. Myślę, że znacznie podniesiesz poprzeczkę swoich wymagań. I dobrze.
Tylko pamiętaj o tym, by trzymać te sprawę w tajemnicy przed jakimś następnym facetem, którego poznasz. Jeśli trafisz na porządnego faceta, to takiego może odrzucić od kobiety, która ciągała się przez dwa lata z żonatym i dzieciatym. Przyjdzie moment i taka potrzeba, to opowiesz, ale też bez zbędnych szczegółów. Przykro mi, że tak pisze, ale niestety, jak wejdziesz w goofno, to nie ma siły, żeby nie zaśmierdziało.

280 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-02 19:13:31)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Prędzej czy później odbierzesz.
Pisze tak, bo wiem, jak to jest. Skończy się tym, że jeszcze bardziej pozwolisz temu facetowi na przesunięcie twoich granic, oczywiście na twoja niekorzyść.
Jeśli wrócisz, to temat jego sypiania z żoną przestanie być tabu. On zawsze może Ci powiedzieć, że nigdy nie obiecywał ci, że z żona nie będzie sypiał.

Ulle ma świętą rację.
To przesuwanie granic tak czy inaczej już miało miejsce. Inaczej ten romans tak długo by nie trwał.
O tym, że facet poczuł się w swojej pozycji pewnie świadczy choćby to, że bez mrugnięcia okiem mówił, że od żony nie odejdzie. Ty mimo to dalej z nim byłaś. Miała być przyjaźń, nie wyszła, Ty i tak wróciłaś do dawnego układu. Miało być rozstanie, nie widzieliście się miesiąc, Ty i tak wróciłaś. Być może stąd jego obruszenie, że masz pretensje o to, że sypia z żoną bo teoretycznie nie powinno Cię to obchodzić, bo reguły znałaś i się na nie godziłaś.
Ja swojemu postawiłam ultimatum. Tzn może nawet nie ultimatum co mu po prostu zakomunikowałam, że jego kochanką nie będę. To miało miejsce po kilku msc. Od tamtej pory przestałam z nim sypiać mimo, że się jeszcze spotykaliśmy ale głównie w pracy. Stąd początkowo przystałam na tą "przyjaźń".
To, że z nim nie sypiałam nie oznaczało jednak, że dał mi spokój. Dręczył mnie jeszcze przez kilka lat. Tu nawet nie chodzi o to, że wypisywał czy wydzwaniał do mnie bo potem już nie odzywaliśmy się do siebie (miałam go zablokowanego) ale np. pojawiał tam gdzie wiedział, że będę (jakieś doroczne konferencje itd.). Dosiadał do stolika niby porozmawiać z osobą, która siedziała obok mnie albo po prostu siadał centralnie za moimi plecami tak że jakbym chciała wstać i odsunąć krzesełko to musiałabym go przeprosić. Mnóstwo było takich sytuacji.
Nie twierdzę, że Twój tak będzie robił ale raczej na 99% nie da Ci spokoju i tak jak pisze Ulle, teraz jesteś nabuzowana więc twoje wypowiedzi brzmią bardzo stanowczo. Prawdziwy sprawdzian będzie dopiero wtedy, kiedy on w końcu odezwie. I nie raz bo wtedy może Ci sprawić to wręcz satysfakcję, że nie odbierzesz ale drugi, trzeci... jak będziesz miała chwilę słabości itd.
Nie odebranie czy nie odpisanie na tym etapie to jeszcze nie sukces. Sukces to odmowa i konsekwencja. Bez gierek.
Co do tego, że ta "łatka" będzie za Tobą ciągnęła... to bym z tym nie przesadzała. Tzn na pewno się to na Tobie odbije, nie ma opcji by było inaczej ale jako doświadczenie, które psychicznie Cię przeczołga. Tylko od Ciebie zależy jakie wnioski z tego wyciągniesz na przyszłość.
Ja np. zaczęłam mieć wręcz obsesję na punkcie stanu cywilnego osób (facetów), których poznawałam. Piszesz, że zbliżasz do 30-stki, niestety im będziesz starsza, tym więcej wokół Ciebie będzie tych "zajętych".
Dlatego ja chciałam to jak najszybciej weryfikować by znów nie wpaść. Nie musisz tego ukrywać, dopytując wystarczy wspomnieć, że miałaś (nie)przyjemność z żonatym i nie chcesz kolejny raz się w taką relację wplątać a na słowo już nie wierzysz.
Raczej nikt przez to Cię od razu skreślać nie będzie. No chyba, że jakiś żonaty facet, który chciał to ukryć ale to żadna strata. wink

281

Odp: Ponad 2 letni romans

Porządny facet, przed którym trzeba ukrywać swoją przeszłość? By nie pomyślał o niej źle? Sam mając swoją historię ? Dziękuję, postoję.
Jak Ci na kimś zależy, to tego nie ukrywasz. Każda historia to część Ciebie.
Kłamstwa rozwalają wszystko
Poza tym mężczyzni się swojej przeszłości nie wstydzą. Ja wiem Ulle że masz rację i mężczyzni reagują jak reagują, sobie pozwalają na więcej.
Ale nie widzę nic pociągającego w takim mężczyźnie, dla którego ten romans ja przekreśli.

282

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Porządny facet, przed którym trzeba ukrywać swoją przeszłość? By nie pomyślał o niej źle? Sam mając swoją historię ? Dziękuję, postoję.
Jak Ci na kimś zależy, to tego nie ukrywasz. Każda historia to część Ciebie.
Kłamstwa rozwalają wszystko
Poza tym mężczyzni się swojej przeszłości nie wstydzą. Ja wiem Ulle że masz rację i mężczyzni reagują jak reagują, sobie pozwalają na więcej.
Ale nie widzę nic pociągającego w takim mężczyźnie, dla którego ten romans ja przekreśli.

Dokładnie. W wieku około 30-stki czy pond każdy ma za sobą jakiś bagaż doświadczeń. Często nie tylko związki/rozstania ale i dzieci. Już pomińmy tych zajętych, ale nawet ci po rozwodach... co lepsze/gorsze, kiedy ta osoba odeszła czy kiedy ją porzucono? Jak odeszła, to pewnie zdradziła (czyli nie nadaje do związku), jak ją zostawiono, to pewnie też coś z nią nie tak (więc też nie nadaje). Nie można się tak zafiksować.
Ważne jednak by postępować w zgodzie ze samym sobą i postawić granice.
Był tu na forum wątek faceta 30+, który szukał dziewicy. Ok, kto mu broni? Niech szuka.
To, że jakaś kobieta nią nie jest, nie znaczy, że nie jest nic warta.
Dla kogoś problemem może być rozwód. Ok, to niech szuka wolnego. Dla jeszcze innego religia itd., itd.
Jest nas tyle, że każdy w końcu trafi na kogoś, kto mu odpowiada. Mu, nie reszcie.

283 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-05-02 20:06:44)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:
ulle napisał/a:

Autorko, on odezwie się na pewno. Co wtedy zrobisz?

Na chwilę obecną- nic. Nie odbiorę, nie odpiszę.



Prędzej czy później odbierzesz.
Pisze tak, bo wiem, jak to jest. Skończy się tym, że jeszcze bardziej pozwolisz temu facetowi na przesunięcie twoich granic, oczywiście na twoja niekorzyść.
Jeśli wrócisz, to temat jego sypiania z żoną przestanie być tabu. On zawsze może Ci powiedzieć, że nigdy nie obiecywał ci, że z żona nie będzie sypiał. Zamiast tego powie, że może faktycznie z tym seksem z żoną wyszło niefajnie, bo zawsze zapewniał cię, że nic go z nią nie łączy, ale ze akurat wtedy byliście pokłóceni, żona go sprowokowała i tak wyszło. Ty to lykniesz i od tej pory on jeszcze bardziej cię zawłaszczy.
To jedna sprawa.
A teraz napisze o drugiej sprawie, która bardzo mi się nie podoba, bo źle wróży na przyszłość.
Chodzi mi mianowicie o to, że wy pokłóciliście się jak para zazdrosnych o siebie kochanków, a nie jak ludzie, którzy doszli do wniosku, że nie można ciągnąć tego syfu. On był zazdrosny i ty też.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że on teraz, gdy jego emocje trochę opadły, też tak myśli o waszej kłótni? On jeszcze raz przekonał się, że bardzo Ci na nim zależy, skoro jesteś taka zazdrosna o żonę i że tak naprawdę chcesz go docisnąć, żeby zostawił żonę i żebyś Ty miała go na wyłączność. On teraz wie, że zabawa z tobą powoli dobiega końca, bo Ty zaczęłaś domagać się od niego deklaracji i konkretnych kroków w sprawie rozwodu.
On wcale więc nie martwi się teraz, że rzekomo cię stracił, lecz wie, że zaczynasz robić się kłopotliwa, ale ze walczysz o niego niczym lwica.
Prawdopodobnie wyskoczy więc z jakimiś obiecankami, jak to wszystko zrozumiał i że żyć bez ciebie nie może oraz, że złoży pozew o rozwód itd. Ty będziesz szczęśliwa i znowu pełna nadziei, czas będzie mijał, a on będzie zwlekał ze złożeniem pozwu, bo albo kwarantanna będzie przeszkodą, albo problemy wychowawcze z dziećmi, wiec teraz nie za bardzo, albo żona nagle się rozchoruje itd. Ty będziesz czekała, a Twoja frustracja będzie rosła. Czas oczywiście będzie płynął i nim naprawdę tak na dobre nie będziesz miała dość takiego życia uplyna że dwa lata, może przekroczysz 30-tke?

Czy taki czarny scenariusz nie jest możliwy?

Czy jesteś pewna, że na więcej temu człowiekowi już nie pozwolisz? Przecież tyle już zniosłaś i z tylu rzeczy dla niego zrezygnowałaś?

Prędzej czy później odbierzesz. Ten "mój" zadzwonił 18.02, dławiąc się gilem powiedziałam mu, żeby więcej nie dzwonił, bo to bez sensu. Miałam spokój do Dnia Kobiet. Zgadnij co zrobiłam jak zadzwonił?

Za kilka dni miną 2 lata od spotkania w wiadomym celu.
Od czasu sypnięcia się co jakiś czas rozmawiamy. W trakcie każdej gadki mam tekst - "mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy na kawie"... "Kawie"... nie komentuję, ale mam nie raz diabelski plan umówienia się na tę "kawę" w hotelu i zaproszenia na nią tej żony. Sama zostanę w domu. Niech mu sama łeb zetnie. Podejrzewam, że w momencie wydania się, spłynęły z jego ust na mnie same złe rzeczy. Obrona własnej doopy jest przecież priorytetem.
Z drugiej strony - po co to rozdmuchiwać? Niech ta żona sobie myśli, że wszystko jest ok. Po co mam rozwalać jej świat? Facet będzie ją zdradzał jeszcze przez jakiś czas (nie ze mną broń Boże), póki jego wiadomy narząd nie uda się na wieczny spoczynek.
Podejrzewam, że wiele jest takich małżeństw. Facet fika na boki, a żona siedzi sobie w domu i czeka cierpliwie na ten wieczny spoczynek.

284 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-02 20:35:08)

Odp: Ponad 2 letni romans
Netania napisał/a:

Prędzej czy później odbierzesz. Ten "mój" zadzwonił 18.02, dławiąc się gilem powiedziałam mu, żeby więcej nie dzwonił, bo to bez sensu. Miałam spokój do Dnia Kobiet. Zgadnij co zrobiłam jak zadzwonił?

Za kilka dni miną 2 lata od spotkania w wiadomym celu.
Od czasu sypnięcia się co jakiś czas rozmawiamy. W trakcie każdej gadki mam tekst - "mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy na kawie"... "Kawie"... nie komentuję, ale mam nie raz diabelski plan umówienia się na tę "kawę" w hotelu i zaproszenia na nią tej żony. Sama zostanę w domu. Niech mu sama łeb zetnie. Podejrzewam, że w momencie wydania się, spłynęły z jego ust na mnie same złe rzeczy. Obrona własnej doopy jest przecież priorytetem.
Z drugiej strony - po co to rozdmuchiwać? Niech ta żona sobie myśli, że wszystko jest ok. Po co mam rozwalać jej świat? Facet będzie ją zdradzał jeszcze przez jakiś czas, póki jego wiadomy narząd nie uda się na wieczny spoczynek.
Podejrzewam, że wiele jest takich małżeństw. Facet fika na boki, a żona siedzi sobie w domu i czeka cierpliwie na ten wieczny spoczynek.

Jejku, jakie to schematyczne. Aż wręcz nieprawdopodobne bo przecież każdy z nas jest inny, żyjemy w różnych środowiskach itd. A czytając takie wypowiedzi mam wrażenie, że miałyśmy z jedną i tą samą osobą do czynienia, jakby ulepioną z jednej gliny.
To "mam nadzieję, że jeszcze spotkamy", "kawa"?
Też chciałam temu mojemu utrzeć nosa ale nie chciałam żony w to wciągać. Skoro jej dobrze w małżeństwie, to co mi do tego? Dlatego podobnie jak Autorka nigdy nie myślałam nawet o tym by ją poinformować o tym, że mąż ją zdradza. Być może ona to wiedziała, może nie. Nie moja sprawa. Ja się z romansu wycofałam i byłam konsekwentna. To jak go odchorowałam to inna kwesta. Dostałam za swoje. Taka nauczka na przyszłość za swoją głupotę i naiwność.
Wszyscy popełniamy jakieś błędy. Uważam, że nie tyle one nas definiują, co wnioski jakie z nich wyciągamy.
Do Autorki powoli dociera w jakim bagnie znalazła, ale tylko od niej zależy czy z niego wyjdzie czy będzie tracić kolejne lata wdając się w nim w jego gierki i manipulacje. Co niestety jest bardzo prawdopodobne... póki wciąż emocjonalnie jest z nim związana. Sam brak seksu niewiele da jeśli będą mieli kontakt. Póki go nie utnie definitywnie, nie pójdzie naprzód i nie ułoży sobie życia z nikim innym. A nawet jak zacznie spotykać, to to i tak nie uda.
Szkoda czasu i energii.
Mi to forum bardzo pomogło i dlatego udzielam. Wiem, że nie jest łatwo skorzystać z rad ot tak... i czekać na efekt za kilka dni czy tygodni. To proces.

EDIT: Tak czytając co piszą zdradzone żony, szczególnie te ziejące jadem do kochanek i obwiniające je za rozpad czy problemy małżeńskie przypominam sobie (choć to było już kilka lat temu), co ja wtedy czułam... Otóż, wkurzałam się bardzo kiedy ex kochanek do mnie dzwonił czy pisał już kiedy z ten romans dawno skończyłam bo nie chciałam by żona o mnie dowiedziała. Raz, że chciałam odciąć i zapomnieć, a dwa co miałabym jej powiedzieć. I wiecie co bym jej powiedziała? O ile bym odebrała bo wiedząc, że to ona bym na 100% nie odebrała ale jeśli... to bym powiedziała: "Proszę swoje sprawy załatwiać ze swoim mężem, nie ze mną. Ja to co miałam to z nim wyjaśniłam. Pozdrawiam i żegnam. I proszę do mnie więcej nie dzwonić. Dziękuję." Bo co innego miałabym jej powiedzieć. To nie z nią weszłam w relację, ona mi nic złego nie zrobiła. Jest dla mnie obcą osobą, dlaczego miałabym jej się tłumaczyć czy przepraszać? To jakieś nieporozumienie.

285 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-02 20:28:33)

Odp: Ponad 2 letni romans

Zarówno czas trwania romansu, jak i stawiane granice czy też wyraźne sygnały, świadczące o tym, jak naprawdę facet traktuje Autorkę, mogą sugerować, że Autorka będzie gotowa do podtrzymania kontaktu z gościem. Teraz jednak ma się wrażenie, że miał miejsce przełomowy moment, przysłowiowy kubeł zimnej wody, po którym dziewczyna wreszcie oprzytomniała, zdając sobie sprawę, że ten związek ją mimo wszytko niszczy. Bywają całe szczęście takie punkty zwrotne, po których już żadne obiecanki czy słodkie słówka nie zmienią decyzji o definitywnym rozstaniu.
Te wyświechtane teksty i schematyczne wręcz metody działania, pokazują niestety, jak bardzo kobiety dają sobą manipulować takim dewiantom i jak trudno się z tego wygrzebać z sukcesem.

286

Odp: Ponad 2 letni romans

Wiecie co, tak sobie myślę, że to wszystko jest strasznie smutne. Człowiekowi się wydaje, że jest szczęśliwy, że to jest takie inne i wyjątkowe, że to nie działa, tak jak u innych, że tu naprawdę jest miłość, szczerość i będą żyli długo i szczęśliwie. A potem człowiek spotyka się z okrutną prawdą. Nie ma tu nic wyjątkowego, nie ma tu nic innego, wszystko jest utartym schematem, którego nikt się nie uczy, a po prostu on jest.
I tak, jak on po prostu wstanie i się otrzepie i pójdzie dalej, tak ja będę się zbierać i podnosić przez długi czas.
Nie będę kłamać, że mnie nie ciągnie, nie będę kłamać, że nie myślę o nim, nie będę kłamać, że liczyłam na inny scenariusz, ale kłamstwem nie jest to, że chce się z tego wyplątać, że mam tego serdecznie dość, że chce być tak samo dla kogoś ważna, jak ten ktoś dla mnie. Choć na chwilę obecną nie wyobrażam sobie, że kogoś takiego spotkam, to mimo to nie chce pozostać w tej relacji, bo jestem psychicznym wrakiem.
Ja sobie zdaję sprawę z tego, że przy moim uzależnieniu emocjonalnym, będzie mi cholernie trudno być stanowczą, ale wiem też, że jeśli ja o siebie nie zawalczę, to nikt tego nie zrobi.
Chciałbym do Was napisać za pół roku, rok, że dałam radę, że jestem z siebie dumna, że poznałam kogoś i czuje, że się zakochuje.. Ale żeby tak było, to muszę sobie dać na to szansę.

287

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Wiecie co, tak sobie myślę, że to wszystko jest strasznie smutne. Człowiekowi się wydaje, że jest szczęśliwy, że to jest takie inne i wyjątkowe, że to nie działa, tak jak u innych, że tu naprawdę jest miłość, szczerość i będą żyli długo i szczęśliwie. A potem człowiek spotyka się z okrutną prawdą. Nie ma tu nic wyjątkowego, nie ma tu nic innego, wszystko jest utartym schematem, którego nikt się nie uczy, a po prostu on jest.
I tak, jak on po prostu wstanie i się otrzepie i pójdzie dalej, tak ja będę się zbierać i podnosić przez długi czas.
Nie będę kłamać, że mnie nie ciągnie, nie będę kłamać, że nie myślę o nim, nie będę kłamać, że liczyłam na inny scenariusz, ale kłamstwem nie jest to, że chce się z tego wyplątać, że mam tego serdecznie dość, że chce być tak samo dla kogoś ważna, jak ten ktoś dla mnie. Choć na chwilę obecną nie wyobrażam sobie, że kogoś takiego spotkam, to mimo to nie chce pozostać w tej relacji, bo jestem psychicznym wrakiem.
Ja sobie zdaję sprawę z tego, że przy moim uzależnieniu emocjonalnym, będzie mi cholernie trudno być stanowczą, ale wiem też, że jeśli ja o siebie nie zawalczę, to nikt tego nie zrobi.
Chciałbym do Was napisać za pół roku, rok, że dałam radę, że jestem z siebie dumna, że poznałam kogoś i czuje, że się zakochuje.. Ale żeby tak było, to muszę sobie dać na to szansę.

Moim zdaniem powinnaś już zaprzestać wchodzenia tutaj na forum i czytania wszelakich opinii. Bo jak sama widzę doskonale wiesz co chcesz od życia i jesteś bardzo świadoma swojej obecnej sytuacji. Więc nie patrz wstecz tylko patrz przed siebie i skup się teraz i wyłącznie na sobie.
Pozdrawiam

288

Odp: Ponad 2 letni romans

Już miałam napisać, że jesteś świadomą osobą, ale... Izzie_Stevens była w mej głowie i napisała to wcześniej. Wobec tego zwrócę uwagę na coś innego. Nie zakładaj, że Twe "zbieranie się" będzie trwało długo. Jednym ze sposobów uwolnienia się z emocjonalnej zależności jest kontakt z własnymi uczuciami. Napisałaś, że to smutek. A co jest głębiej? Tak, to bardzo często nieakceptowane uczucie, ale niesie ze sobą mnóstwo energii i mnóstwo energii trzeba zużyć, by to uczucie stłamsić, ukryć. A z jego pomocą można tyle rzeczy, dla swego dobra, zrobić.

289

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:

Już miałam napisać, że jesteś świadomą osobą, ale... Izzie_Stevens była w mej głowie i napisała to wcześniej. Wobec tego zwrócę uwagę na coś innego. Nie zakładaj, że Twe "zbieranie się" będzie trwało długo. Jednym ze sposobów uwolnienia się z emocjonalnej zależności jest kontakt z własnymi uczuciami. Napisałaś, że to smutek. A co jest głębiej? Tak, to bardzo często nieakceptowane uczucie, ale niesie ze sobą mnóstwo energii i mnóstwo energii trzeba zużyć, by to uczucie stłamsić, ukryć. A z jego pomocą można tyle rzeczy, dla swego dobra, zrobić.

Wielokropku, a głębiej jest żal i rozczarowanie, że nie powiedziałam STOP wtedy, kiedy powinnam, tylko tłumiłam w sobie trzeźwe myślenie i tłumaczyłam, to jakąś fantastyczną nicią, zrozumieniem, bratnią duszą i innymi pierdołami, które teraz nie mają żadnego znaczenia.
Gość wyciągnął mnie z jednego bagna, wrzucając w jeszcze większe i to na swoje własne życzenie.

290

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Te wyświechtane teksty i schematyczne wręcz metody działania, pokazują niestety, jak bardzo kobiety dają sobą manipulować takim dewiantom i jak trudno się z tego wygrzebać z sukcesem.

Myślę, że to jest bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Ludzie kłamią, manipulują dla osiągniecia własnych korzyści. Każdy z nas jednak chce kochać i być kochanym. Dlatego się na to nabieramy. Uczucia jednak nie są udawane, nie zawsze. Przewagę ma ten, kto znajdzie czyjś czuły punkt. Tak jest na każdej płaszczyźnie. Nie tylko w miłości. W biznesie też.
Gdybyśmy się nie zakochiwali byłoby być może łatwiej a może nie. Może byśmy byli bardziej bezwzględni ale czy jakakolwiek rodzina by przetrwała?
Ludzką rzeczą jest potrzeba miłości, bliskości, zrozumienia. Może częstsza u kobiet ale faceci też tak mają.
Znalezienie tej "drugiej połówki" to nie lada wyzwanie. Może w tych wczesnych latach te relacje są bardziej czystsze, choć sądząc po dzisiejszej młodzieży też niekoniecznie. To, że będziemy dla siebie pierwsi nie daje gwarancji, że pozostaniemy. Nie mówiąc już o tym, że ślub też niczego nie gwarantuje. To, że ktoś zdradził też nie oznacza od razu że na pewno zdradzi.
Żeby pozbawić się całkowicie tego typu rozczarowań, to chyba w ogóle nie powinniśmy wchodzić w związki.
Ludzie nie są tylko dobrzy albo źli, nic nie jest tylko albo białe albo czarne. Większość jak nie wszystkie związki/małżeństwa przechodzą kryzysy, mniejsze lub większe. Zachowania pewnych osób wpływają na nasze reakcje, często te najgorsze. Z którymi nie chcemy utożsamiać. Pięknie to wyjaśniła Pikupik. Jej (ex)mąż swoim zachowaniem powodował, że była nerwowa. Ale czy to oznacza, że jest 'zołzą'? Nie.
Być może też ta żona kochanka Autorki wkurza na niego bo za mało czasu poświęca dzieciom. A czemu tak mało poświęca? A no bo woli spotkać z kochanką. Może wie, domyśla może nie. Paradoksalnie im więcej czasu z Autotką spędza, tym żona bardziej wkurzona (nawet jeśli myśli, że ciężko pracuje), a ona odbiera to jako sygnał, że źle im w związku. I koło zamyka.
Itd., itd.

291 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-02 21:06:29)

Odp: Ponad 2 letni romans

Za czas jakiś, gdy odpłaczesz żal, gdy rozczarowanie nie będzie tak przejmujące, zajrzyj głębiej. Teraz, gdy podjęłaś decyzję, już nie musisz niczego, a zwłaszcza uczuć, tłumić.

292 Ostatnio edytowany przez Lacrymossa55 (2020-05-02 21:10:51)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Teraz  mi przyszło do głowy, że jednak najgorsze  są  romanse gdzie jedną stroną jakoś  mocno góruje  psychicznie nad drugą. Bo trudno potem znizyc  loty, kolejni  kandydaci  czy kandydatki będą  podświadomie porównywani. .

Tak, to jest mój problem. Ogromny problem. Cały czas każdego faceta porównuje, czasem świadomie, a czasem podświadomie. Szukam podobieństw, a gdy ich nie mam to czuje rezygnację, że to znów nie to.

Staram się zrozumieć skąd strach przed porzuceniem tego romansu i dochodzę do wniosku, że ja się boję, że ja sobie już nikogo takiego nie znajdę, kto mnie tak rozumiał, kto ze mną tak rozmawiał, kto tak na mnie patrzył. Boję się, że z mojej strony taka miłość się już nie powtórzy i cała reszta będzie tylko rozsądkiem.

A co najgorsze... Boję się też go w tym wszystkim skrzywdzić. Wiem, że to dla Was kpina, ale po takim czasie my się naprawdę zaangażowaliśmy w to wszystko. Ja wiem, jak absurdalnie to brzmi.. Gość mnie krzywdzi każdego dnia, a ja boję się odejść, żeby go nie zranić... Miłość bywa dziwna i nielogiczna, sama tego nie rozumiem.


Miłość to jest uczucie, które jest piękne i daje nam szczęście,bezpieczenstwo, energię do działania i do podnoszenia swojego życia na wyższe levele. Wszystko inne natomiast jest neurotyzmem. Ta cała walka, nie przespane noce, łzy wylane w poduszkę i smarki nawijane na rękaw nie mają nic wspólnego z miłością. To są powtórzone emocje z dzieciństwa które nam się "wydają" być miłością ale nią nie są. Kiedy się rodzimy kochamy naszych rodziców bezwarunkowo. Nie ważne co oni robią z nami. I jeśli Pani miała tatę który był nieobecny, na którego uwagę trzeba było czekać albo tańczyć na stole w pióropuszu inidianskim żeby Panią zauważył, to dla Pani miłość będzie właśnie tym. Kiedy Pani będzie tęsknić, wyczekiwać, będzie musiała podskakiwać coraz wyżej, to Pani będzie myślała że Pani kocha. Bo to jest emocja którą Pani dawała osoba w dzieciństwie którą Pani kochała najbardziej na świecie.

Po drugie jaki jest sens porównywać kogoś do faceta, od którego Pani jest w tej chwili bardzo mocno uzależniona? To tak jakby siedząc w 5 gwiazdkowym hotelu na Hawajach myśleć o tym że trzeba za tydzień wracać do szarej, deszczowej rzeczywistości. Na razie niech Pani w ogóle nie rozmyśla o tym co będzie, czy ja kiedyś spotkam kogoś tak wspaniałego jak on. Nie. Teraz siedząc po uszy w szambie i robiąc przysiady nie spotka Pani nikogo tak "wspaniałego" jak on. W ogóle Pani nikogo nie spotka bo widzi Pani świat w skrzywionym zwierciadle. Także w takich silnych emocjach, planowanie czegokolwiek i zamartwianie się nie ma sensu. Spokojnie zacząć odcinać tą pępowinę, i zastanowić się nad swoim życiem. Gdzie mam braki, jakie, jak chce przeżyć życie, gdzie chcę pracować, gdzie mieszkać.

Jest jeden duży plus tej sytuacji którego Pani jeszcze nie widzi ale ja już tak. Nic nas tak nie podnosi na wyższy poziom jak poważny kryzys. Człowiek pijąc zimną kawę która mu nie smakuje, nic nie zrobi, chociaż wolałby pić coś innego. Będąc w sytuacji w miarę stabilnej nie ma się potrzeby zmian. Ale kiedy w lodówce nie ma nic do zjedzenia, to zaraz się znajduje motywacja i chęć do ruszenia pupy z kanapy.

293 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-05-02 21:14:01)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Już miałam napisać, że jesteś świadomą osobą, ale... Izzie_Stevens była w mej głowie i napisała to wcześniej. Wobec tego zwrócę uwagę na coś innego. Nie zakładaj, że Twe "zbieranie się" będzie trwało długo. Jednym ze sposobów uwolnienia się z emocjonalnej zależności jest kontakt z własnymi uczuciami. Napisałaś, że to smutek. A co jest głębiej? Tak, to bardzo często nieakceptowane uczucie, ale niesie ze sobą mnóstwo energii i mnóstwo energii trzeba zużyć, by to uczucie stłamsić, ukryć. A z jego pomocą można tyle rzeczy, dla swego dobra, zrobić.

Wielokropku, a głębiej jest żal i rozczarowanie, że nie powiedziałam STOP wtedy, kiedy powinnam, tylko tłumiłam w sobie trzeźwe myślenie i tłumaczyłam, to jakąś fantastyczną nicią, zrozumieniem, bratnią duszą i innymi pierdołami, które teraz nie mają żadnego znaczenia.
Gość wyciągnął mnie z jednego bagna, wrzucając w jeszcze większe i to na swoje własne życzenie.

"Bratnia dusza", "Światełko w tunelu", "moje szczęście"... wink to kity dla mnie. I jeszcze przeznaczenie... mieliśmy się spotkać, jestesmy tacy podobni... (paw) 
Ech... bzdura na bzdurze. Zdeptany człowiek zadowoli się każdym gównem...


Lacrymosa masz styl pisania Tatiany Kostyry. Tej psycholog z youtuba. Jeśli to Ty, to dzięki za Twoje filmiki - pozwalają odbić się od dna i ogarnąć rzeczywistość...

294 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-02 21:14:59)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:

Był tu na forum wątek faceta 30+, który szukał dziewicy. Ok, kto mu broni? Niech szuka.

Opowiadałem o "swojej dziewicy" ?
Pewnie nie omieszkałem ,gdzieś tam się już pochwaliłem niechybnie:)
Autorka pewnie nie czytała. 
Właściwie to specjalnie nie szukałem ,ale znalazłem i to właśnie dziewica mnie zdradziła to znaczy wtedy kiedy zdradziła nie była dziewicą.Żeby  nie było nie mam i nie miałem żalu, uprzedzeń i urazów do dziewic. 
Pech ,karma (srarma smile ) los,przeznaczenie,sprawiedliwość,kara za grzechy młodości -  niech i tak będzie smile
Autorko jak nie mogłem znaleźć "normalnej" to znajdywałem "nienormalne" to też doświadczenie jak ktoś napisał wcześniej (pewnie Ela?) wiele się w tych doświadczeniach o sobie przede wszystkim dowiedziałem i nie tylko to.
Ożeniłem się z dziewczyną z taką jak Twoja historia jak historia Roxann jak część mojej historii.
Jesteśmy dwadzieścia parą lat ze sobą ,ale ja jestem świrem i ponurym ehhh też sobie daruje smile.
Prawdą jest ze faceci różnie reagują podobnie jak kobiety na takie historie to też znaki i sprawdzian jak komu się chce/zależy i jak kto jest wiarygodny w tym co mówi,  w tym co robi, czy potrafi zaakceptować ma prawo sądzić i ma prawo zaufać dać szansę i jej nie dać.Jak się zaakceptuje siebie swoją przeszłość łatwiej zaakceptować kogoś .
Nie wiadomo co przed Tobą kompletnie a najśmieszniejsze to spotka Ciebie prawdopodobnie to na co być może zasługujesz we własnym mniemaniu .
Dlatego życz sobie jak najlepiej,wybacz,odpuść  nawet takie rzeczy które wydają się durne i bez sensu, rozlicz  przeszłość najlepiej jak się da dla siebie też masz na to czas nie wszystko na raz.Planuj dokładnie swoje dni ,ucz się czegoś nowego,pozmieniaj coś symbolicznie i dosłownie w swoim życiu.
Nie ma co się bać przyszłości i planować desperacko natychmiast nowy związek, masz czas na to, nie popędzaj się, nie zabraniaj sobie i nie zmuszaj się.

295

Odp: Ponad 2 letni romans
Netania napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Już miałam napisać, że jesteś świadomą osobą, ale... Izzie_Stevens była w mej głowie i napisała to wcześniej. Wobec tego zwrócę uwagę na coś innego. Nie zakładaj, że Twe "zbieranie się" będzie trwało długo. Jednym ze sposobów uwolnienia się z emocjonalnej zależności jest kontakt z własnymi uczuciami. Napisałaś, że to smutek. A co jest głębiej? Tak, to bardzo często nieakceptowane uczucie, ale niesie ze sobą mnóstwo energii i mnóstwo energii trzeba zużyć, by to uczucie stłamsić, ukryć. A z jego pomocą można tyle rzeczy, dla swego dobra, zrobić.

Wielokropku, a głębiej jest żal i rozczarowanie, że nie powiedziałam STOP wtedy, kiedy powinnam, tylko tłumiłam w sobie trzeźwe myślenie i tłumaczyłam, to jakąś fantastyczną nicią, zrozumieniem, bratnią duszą i innymi pierdołami, które teraz nie mają żadnego znaczenia.
Gość wyciągnął mnie z jednego bagna, wrzucając w jeszcze większe i to na swoje własne życzenie.

"Bratnia dusza", "Światełko w tunelu", "moje szczęście"... wink to kity dla mnie. I jeszcze przeznaczenie... mieliśmy się spotkać, jestesmy tacy podobni... (paw) 
Ech... bzdura na bzdurze. Zdeptany człowiek zadowoli się każdym gównem...


Lacrymosa masz styl Tatiany Kostyry. Tej psycholog z youtuba. Jeśli to Ty, to dzięki za Twoje filmiki - pozwalają odbić się od dna i ogarnąć rzeczywistość...

Oj tak ! Przeznaczenie !!! Zapomniałam jeszcze o tym. No i oczywiście " To nie nasz czas, ale jesteśmy sobie pisani, więc jeszcze ze sobą będziemy". Taaa... Na bank... Jak ja już się od tego odbiję i uwolnię, to to będzie ostatnia rzecz, jaką bym w swoim życiu chciała. Mam wracać do kogoś, kto mnie w jakis spososb sponiewierał psychicznie?  No az taką wariatką, to ja nie jestem big_smile

296

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Netania napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Wielokropku, a głębiej jest żal i rozczarowanie, że nie powiedziałam STOP wtedy, kiedy powinnam, tylko tłumiłam w sobie trzeźwe myślenie i tłumaczyłam, to jakąś fantastyczną nicią, zrozumieniem, bratnią duszą i innymi pierdołami, które teraz nie mają żadnego znaczenia.
Gość wyciągnął mnie z jednego bagna, wrzucając w jeszcze większe i to na swoje własne życzenie.

"Bratnia dusza", "Światełko w tunelu", "moje szczęście"... wink to kity dla mnie. I jeszcze przeznaczenie... mieliśmy się spotkać, jestesmy tacy podobni... (paw) 
Ech... bzdura na bzdurze. Zdeptany człowiek zadowoli się każdym gównem...


Lacrymosa masz styl Tatiany Kostyry. Tej psycholog z youtuba. Jeśli to Ty, to dzięki za Twoje filmiki - pozwalają odbić się od dna i ogarnąć rzeczywistość...

Oj tak ! Przeznaczenie !!! Zapomniałam jeszcze o tym. No i oczywiście " To nie nasz czas, ale jesteśmy sobie pisani, więc jeszcze ze sobą będziemy". Taaa... Na bank... Jak ja już się od tego odbiję i uwolnię, to to będzie ostatnia rzecz, jaką bym w swoim życiu chciała. Mam wracać do kogoś, kto mnie w jakis spososb sponiewierał psychicznie?  No az taką wariatką, to ja nie jestem big_smile


Oj ja jeszcze miałam tekścior roku - "Co ja bym dał za wehikuł czasu... zaraz bym się cofnął i związał się z Tobą... "( znaliśmy się już dawniej) wink wink wink

Boże... jakie to śmieszne i żałosne teksty. big_smile

297

Odp: Ponad 2 letni romans
Netania napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:
Netania napisał/a:

"Bratnia dusza", "Światełko w tunelu", "moje szczęście"... wink to kity dla mnie. I jeszcze przeznaczenie... mieliśmy się spotkać, jestesmy tacy podobni... (paw) 
Ech... bzdura na bzdurze. Zdeptany człowiek zadowoli się każdym gównem...


Lacrymosa masz styl Tatiany Kostyry. Tej psycholog z youtuba. Jeśli to Ty, to dzięki za Twoje filmiki - pozwalają odbić się od dna i ogarnąć rzeczywistość...

Oj tak ! Przeznaczenie !!! Zapomniałam jeszcze o tym. No i oczywiście " To nie nasz czas, ale jesteśmy sobie pisani, więc jeszcze ze sobą będziemy". Taaa... Na bank... Jak ja już się od tego odbiję i uwolnię, to to będzie ostatnia rzecz, jaką bym w swoim życiu chciała. Mam wracać do kogoś, kto mnie w jakis spososb sponiewierał psychicznie?  No az taką wariatką, to ja nie jestem big_smile


Oj ja jeszcze miałam tekścior roku - "Co ja bym dał za wehikuł czasu... zaraz bym się cofnął i związał się z Tobą... "( znaliśmy się już dawniej) wink wink wink

Boże... jakie to śmieszne i żałosne teksty. big_smile


Ja po tym miesiecznym "rozstaniu" usłyszałam wiele takich hitów..

Np "Jakby dzieci by większe, łatwiej by to przeszły" - że co? Mam poczekać?
"Przez ten miesiąc cały czas analizowałem nasze rozmowy i zaczynam się zastanawiać czy dobrą decyzję podjąłem"
"Ja Cię naprawdę kocham i świata poza Tobą nie widzę"
"Jesteś najważniejsza"
"Jakbym wygrał w totka, to bym zabezpieczył tylko dzieci i ucieklibyśmy stąd. Byłabyś już zawsze tylko moja"

Pierd...nie o szopenie. Taka właśnie jestem najważniejsza big_smile

298 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-02 21:41:53)

Odp: Ponad 2 letni romans

No niestety,  takie  teksty to raczej  służą  podpieraniu  jakiegoś  stworzonego  na swoje  potrzeby  obrazka, a nie  poznawaniu  się  jako osoby. Ale jednak  było coś  w tym  mężczyźnie,  co Cię  mocno przyciagalo  i jak rozumiem,  byłaś  w tym romansie  szczesliwa  czy nie? Bo trudno  mi sobie  wyobrazić  układ,  gdzie Ty przez  2 lata  płaczesz  w poduszkę,  bo i taki romans  i małżeństwo są bez sensu.

Myślałam  że mocniejszą  walutą  obracal, bo te testy  dosyć  tanie..

299

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

No niestety,  takie  teksty to raczej  służą  podpieraniu  jakiegoś  stworzonego  na swoje  potrzeby  obrazka, a nie  poznawaniu  się  jako osoby. Ale jednak  było coś  w tym  mężczyźnie,  co Cię  mocno przyciagalo  i jak rozumiem,  byłaś  w tym romansie  szczesliwa  czy nie? Bo trudno  mi sobie  wyobrazić  układ,  gdzie Ty przez  2 lata  płaczesz  w poduszkę,  bo i taki romans  i małżeństwo są bez sensu.

Oczywiście Elu, że byłam szczęśliwa. Dawał mi wbrew pozorom to, czego nigdy nie miałam. Tylko z miesiąca na miesiąc przestało mi to wystarczać. Nie chciałam, żeby on w moim życiu bywał, tylko był. I tu się zrobiły schody.

To człowiek, którego kocham i nie mam zamiaru mówić, jakim złym człowiekiem jest, bo tak naprawdę ja warunki znałam, a, że teraz płaczę, to na swoje życzenie.

300

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Prędzej czy później odbierzesz.
Pisze tak, bo wiem, jak to jest. Skończy się tym, że jeszcze bardziej pozwolisz temu facetowi na przesunięcie twoich granic, oczywiście na twoja niekorzyść.
Jeśli wrócisz, to temat jego sypiania z żoną przestanie być tabu. On zawsze może Ci powiedzieć, że nigdy nie obiecywał ci, że z żona nie będzie sypiał.

Ulle ma świętą rację.
To przesuwanie granic tak czy inaczej już miało miejsce. Inaczej ten romans tak długo by nie trwał.
O tym, że facet poczuł się w swojej pozycji pewnie świadczy choćby to, że bez mrugnięcia okiem mówił, że od żony nie odejdzie. Ty mimo to dalej z nim byłaś. Miała być przyjaźń, nie wyszła, Ty i tak wróciłaś do dawnego układu. Miało być rozstanie, nie widzieliście się miesiąc, Ty i tak wróciłaś. Być może stąd jego obruszenie, że masz pretensje o to, że sypia z żoną bo teoretycznie nie powinno Cię to obchodzić, bo reguły znałaś i się na nie godziłaś.
Ja swojemu postawiłam ultimatum. Tzn może nawet nie ultimatum co mu po prostu zakomunikowałam, że jego kochanką nie będę. To miało miejsce po kilku msc. Od tamtej pory przestałam z nim sypiać mimo, że się jeszcze spotykaliśmy ale głównie w pracy. Stąd początkowo przystałam na tą "przyjaźń".
To, że z nim nie sypiałam nie oznaczało jednak, że dał mi spokój. Dręczył mnie jeszcze przez kilka lat. Tu nawet nie chodzi o to, że wypisywał czy wydzwaniał do mnie bo potem już nie odzywaliśmy się do siebie (miałam go zablokowanego) ale np. pojawiał tam gdzie wiedział, że będę (jakieś doroczne konferencje itd.). Dosiadał do stolika niby porozmawiać z osobą, która siedziała obok mnie albo po prostu siadał centralnie za moimi plecami tak że jakbym chciała wstać i odsunąć krzesełko to musiałabym go przeprosić. Mnóstwo było takich sytuacji.
Nie twierdzę, że Twój tak będzie robił ale raczej na 99% nie da Ci spokoju i tak jak pisze Ulle, teraz jesteś nabuzowana więc twoje wypowiedzi brzmią bardzo stanowczo. Prawdziwy sprawdzian będzie dopiero wtedy, kiedy on w końcu odezwie. I nie raz bo wtedy może Ci sprawić to wręcz satysfakcję, że nie odbierzesz ale drugi, trzeci... jak będziesz miała chwilę słabości itd.
Nie odebranie czy nie odpisanie na tym etapie to jeszcze nie sukces. Sukces to odmowa i konsekwencja. Bez gierek.
Co do tego, że ta "łatka" będzie za Tobą ciągnęła... to bym z tym nie przesadzała. Tzn na pewno się to na Tobie odbije, nie ma opcji by było inaczej ale jako doświadczenie, które psychicznie Cię przeczołga. Tylko od Ciebie zależy jakie wnioski z tego wyciągniesz na przyszłość.
Ja np. zaczęłam mieć wręcz obsesję na punkcie stanu cywilnego osób (facetów), których poznawałam. Piszesz, że zbliżasz do 30-stki, niestety im będziesz starsza, tym więcej wokół Ciebie będzie tych "zajętych".
Dlatego ja chciałam to jak najszybciej weryfikować by znów nie wpaść. Nie musisz tego ukrywać, dopytując wystarczy wspomnieć, że miałaś (nie)przyjemność z żonatym i nie chcesz kolejny raz się w taką relację wplątać a na słowo już nie wierzysz.
Raczej nikt przez to Cię od razu skreślać nie będzie. No chyba, że jakiś żonaty facet, który chciał to ukryć ale to żadna strata. wink

No dokładnie, opowiadanie innemu facetowi w jakim szambie się było skończyć się może źle. Jednak kiedyś tam trzeba tej osobie coś powiedzieć, powiedzieć ale z głową, bez snucia opowieści. Trzeba robić to tak, ja robi to Roksan, mówi, że miała mała przygodę z żonatym, ale nie chce nawet tego wspominać, bo po co. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że właśnie poznałaś faceta i zaczynasz przed nim godzinna

spowiedź, a on słucha, słucha, oczy robią mu się coraz większe i zapał zaczyna mu spadać. Niech ta osoba najpierw dobrze cię pozna i wtedy możesz mimochodem wtrącić, że ty dziwisz się kobieto, które spotykają się z żonatymi, że też przez chwilę przeszłaś przez coś takiego, jednak w porę pogoniłas gościa. I więcej na ten temat z nim nie rozmawiaj.

301

Odp: Ponad 2 letni romans

Warto jednak zapytać się faceta/kobiety jaki stosunek ma do takich osób, ot by nie tracić czasu na niewłaściwy związek. Chyba że lubicie siedzieć z ludźmi którzy się wami brzydzą.

302 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-02 22:08:35)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

No niestety,  takie  teksty to raczej  służą  podpieraniu  jakiegoś  stworzonego  na swoje  potrzeby  obrazka, a nie  poznawaniu  się  jako osoby. Ale jednak  było coś  w tym  mężczyźnie,  co Cię  mocno przyciagalo  i jak rozumiem,  byłaś  w tym romansie  szczesliwa  czy nie? Bo trudno  mi sobie  wyobrazić  układ,  gdzie Ty przez  2 lata  płaczesz  w poduszkę,  bo i taki romans  i małżeństwo są bez sensu.

Oczywiście Elu, że byłam szczęśliwa. Dawał mi wbrew pozorom to, czego nigdy nie miałam. Tylko z miesiąca na miesiąc przestało mi to wystarczać. Nie chciałam, żeby on w moim życiu bywał, tylko był. I tu się zrobiły schody.

To człowiek, którego kocham i nie mam zamiaru mówić, jakim złym człowiekiem jest, bo tak naprawdę ja warunki znałam, a, że teraz płaczę, to na swoje życzenie.

Pewnie się tu zaraz niektóre  koleżanki oburza, że piszę  o romansie  jak o zwykłym związku, ale przecież  Ty brałaś  pod uwagę  wspólne  życie, a jak się okazuje, mało go znalaś, skoro wczoraj  przykro Cię  zaskoczył. I vice versa również, skoro on się zdziwił  że to dla Ciebie ważne szczerość ws żony.  Więc  trochę  w swoich światach  byliście..

303

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

No niestety,  takie  teksty to raczej  służą  podpieraniu  jakiegoś  stworzonego  na swoje  potrzeby  obrazka, a nie  poznawaniu  się  jako osoby. Ale jednak  było coś  w tym  mężczyźnie,  co Cię  mocno przyciagalo  i jak rozumiem,  byłaś  w tym romansie  szczesliwa  czy nie? Bo trudno  mi sobie  wyobrazić  układ,  gdzie Ty przez  2 lata  płaczesz  w poduszkę,  bo i taki romans  i małżeństwo są bez sensu.

Oczywiście Elu, że byłam szczęśliwa. Dawał mi wbrew pozorom to, czego nigdy nie miałam. Tylko z miesiąca na miesiąc przestało mi to wystarczać. Nie chciałam, żeby on w moim życiu bywał, tylko był. I tu się zrobiły schody.

To człowiek, którego kocham i nie mam zamiaru mówić, jakim złym człowiekiem jest, bo tak naprawdę ja warunki znałam, a, że teraz płaczę, to na swoje życzenie.

Pewnie się tu zaraz niektóre  koleżanki obudzą, że piszę  o romansie  jak o zwykłym związku, ale przecież  Ty brałaś  pod uwagę  wspólne  życie, a jak się okazuje, mało co znalazł, skoro wczoraj  przykro Cię  zaskoczył.

W jakiś sposób to był związek. Legalny czy nie, formalny czy nie, ale był.
Brałam pod uwagę, naprawdę byłam na to gotowa, akceptowałam go takim, jakim jest. Chciałam z nim przejść przez ten cały syf, który by na nas spłynął, ale u niego wygrał strach.

Wczorajsza awantura dała mi do myślenia, że jednak nie wszystko wygląda tak, jak mi to przedstawiał, a ja resztę sobie dopowiedziałam.
Jest zupełnie inaczej i ja w takim cyrku brać udziału nie chce.

304 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-02 22:26:55)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

No dokładnie, opowiadanie innemu facetowi w jakim szambie się było skończyć się może źle. Jednak kiedyś tam trzeba tej osobie coś powiedzieć, powiedzieć ale z głową, bez snucia opowieści. Trzeba robić to tak, ja robi to Roksan, mówi, że miała mała przygodę z żonatym, ale nie chce nawet tego wspominać, bo po co. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że właśnie poznałaś faceta i zaczynasz przed nim godzinna

spowiedź, a on słucha, słucha, oczy robią mu się coraz większe i zapał zaczyna mu spadać. Niech ta osoba najpierw dobrze cię pozna i wtedy możesz mimochodem wtrącić, że ty dziwisz się kobieto, które spotykają się z żonatymi, że też przez chwilę przeszłaś przez coś takiego, jednak w porę pogoniłas gościa. I więcej na ten temat z nim nie rozmawiaj.

Otóż to. Popełniamy różne błędy, mamy różne doświadczenia, które nas kształtują. Ja nie jestem tą samą czy taką samą osobą jaka byłam te kilka lat temu. Nawet tu na forum usłyszałam opinie od osoby z tamtego czasu, która udzielała się w moim wątku, że ja wtedy a ja teraz to dwie różne osoby, wręcz sugerowała (wiadomo w żartach), że ktoś podszył pod moje konto. No nie. To ja ta sama tylko mądrzejsza o tamte doświadczenia, bardziej świadoma itd. Nie miałam potrzeby by zmieniać nick bo po co? Trafiłam tu z problemem podobnym do Autorki może nawet bardziej zawikłanym bo byłam już o krok dalej bo skończyłam romans tylko potem nie mogłam ułożyć życia z kimś innym bo gdzieś tam wciąż orbitował on-ex kochanek.
Po latach mam zupełnie inną perspektywę. Po tych latach i kilku nieudanych związkach w końcu trafiłam te "tego". Czy na zawsze nie wiem. Mam taką nadzieję smile
Tamten romans bardzo mnie zmienił. Wcale nie na gorsze (tak mi się wydaje). Po prostu pozbawił chyba wrodzonej naiwności i tej wiary w "dwie połówki jabłka".
Tak z perspektywy czasu szczerze powiem, że naprawdę drugorzędne znaczenie ma dla mnie to, że był żonaty. Serio. Dlaczego? Bo uważam, że ludzie tkwiący w złych, toksycznych związkach powinni się rozstawać, bo po co się męczyć. Dla mnie większym wyzwaniem i nauczką było nie dać się "manipulantowi". Nie chcę absolutnie zwalać winy na niego ale myślę, że przejrzałam jego styl/schemat działania na wylot. Nawet nie myślę, wiem, że jest starym wyjadaczem i pomimo, że nie uważam się za gupią, dałam się wciągnąć w jego gierki. Wtedy.
Myślę, mam nadzieję, że teraz nie popełniłabym już tego błędu, nie poszłabym bezmyślnie za uczuciem czy słowami jak ćma do ognia.
Czy w tej chwili zasadne jest ocenianie mnie w kontekście hmm nie wiem jak to określić "predyspozycji do bycia tą drugą, kochanką? Nie sądzę. Ten etap mam dawno za sobą.
Śmiem nawet twierdzić, że osoby, które siebie obecnie stawiają jako wzór cnot itd. są teoretycznie bardziej narażone na manipulacje takich gachów, niż ja teraz. Może się mylę, ale tak uważam. Podobnie jak z dziewicami, które nagle odkrywają w sobie ochotę doświadczenia czegoś nowego.
Tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono. I tego się trzymam.

305

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

No dokładnie, opowiadanie innemu facetowi w jakim szambie się było skończyć się może źle. Jednak kiedyś tam trzeba tej osobie coś powiedzieć, powiedzieć ale z głową, bez snucia opowieści. Trzeba robić to tak, ja robi to Roksan, mówi, że miała mała przygodę z żonatym, ale nie chce nawet tego wspominać, bo po co. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że właśnie poznałaś faceta i zaczynasz przed nim godzinna

spowiedź, a on słucha, słucha, oczy robią mu się coraz większe i zapał zaczyna mu spadać. Niech ta osoba najpierw dobrze cię pozna i wtedy możesz mimochodem wtrącić, że ty dziwisz się kobieto, które spotykają się z żonatymi, że też przez chwilę przeszłaś przez coś takiego, jednak w porę pogoniłas gościa. I więcej na ten temat z nim nie rozmawiaj.

Otóż to. Popełniamy różne błędy, mamy różne doświadczenia, które nas kształtują. Ja nie jestem tą samą czy taką samą osobą jaka byłam te kilka lat temu. Nawet tu na forum usłyszałam opinie od osoby, która z tamtego czasu udzielała się w moim wątku, że ja wtedy a ja teraz to dwie różne osoby, wręcz sugerowała (wiadomo w żartach), że ktoś podszył pod moje konto. No nie. To ja ta sama tylko mądrzejsza o tamte doświadczenia, bardziej świadoma itd. Nie miałam potrzeby by zmieniać nick bo po co? Trafiłam tu z problemem podobnym do Autorki może bardziej nawet zawikłanym bo byłam już o krok dalej bo skończyłam romans tylko potem nie mogłam ułożyć życia z kimś innym bo gdzieś tam wciąż orbitował on-ex kochanek.
Po latach mam zupełnie inną perspektywę. Po tych latach i kilku nieudanych związkach w końcu trafiłam te "tego". Czy na zawsze nie wiem. Tamten romans bardzo mnie zmienił. Wcale nie na gorsze (tak mi się wydaje). Po prostu pozbawił chyba wrodzonej naiwności i tej wiary w "dwie połówki jabłka".
Tak naprawdę w perspektywy czasu szczerze powiem, że naprawdę drugorzędne znaczenie ma dla mnie to, że był żonaty. Serio. Dlaczego? Bo uważam, że ludzie tkwiący w złych, toksycznych związkach powinni się rozstawać, bo po co się męczyć. Dla mnie większym wyzwaniem i nauczką było nie dać się "manipulantowi". Nie chcę absolutnie zwalać winy na niego ale myślę, że przejrzałam jego styl/schemat działania na wylot. A myślę.. nawet nie myślę wiem, że jest starym wyjadaczem i pomimo, że nie uważam się za gupią, dałam się wciągnąć w jego gierki. Wtedy.
Myślę, mam nadzieję, że teraz nie popełniłabym już tego błędu, nie poszła bezmyślnie za uczuciem czy słowami jak ćma do ognia.
Czy w tej chwili zasadne jest ocenianie mnie w kontekście hmm nie wiem jak to określić "predyspozycji do bycia tą drugą, kochanką? Nie sądzę. Ten etap mam dawno za sobą.
Śmiem nawet twierdzić, że osoby, które siebie obecnie stawiają jako wzór cnot itd. są teoretycznie bardziej narażone na manipulacje takich gachów, niż ja teraz. Może się mylę, ale tak uważam. Podobnie jak z dziewicami, które nagle odkrywają w sobie ochotę doświadczenia czegoś nowego.
Tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono. I tego się trzymam.

Oczywiście, że każda sytuacja w życiu uczy nas, zmienia. Sama pisze teraz być może ostro i wprost że w danej sytuacji należy zakończyć związek, tylko to nie jest tak że ja sobie pisze nie wiadomo co, że nie mam pojęcia o sytuacji. Wręcz przeciwnie z doświadczenia wiem co może przynieść los i sytuacja z danym gagatkiem. Sama w życiu wiele przeszłam, czy to w najbliższej rodzinie, czy w byłych związkach, czy widziałam po moim otoczeniu. Śmiało mogę powiedzieć że ok 8 lat temu nie byłabym taka twarda w pewnych przekonaniach, że walczyłam bym o każdy związek, o każdego chłopaka, nie wazne że mnie nie szanuje, nie ważne że ma mnie za kompletne 0. Ale człowiek zakańcza toksyczne relacje, dojrzewa , i uświadamia sobie że to co było to samo bagno i że  na szczęście wszystko co dobre jeszxcze jest przed nim. I każdy , ja także , dojrzałam do myśli że zasługuje na najlepsze co może mnie spotkać. I wiele razy piszę , nie żeby się pochwalić, ale żeby pokazać z doświadczenia że jest na to szansa.

306 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-02 22:39:28)

Odp: Ponad 2 letni romans
Izzie_Stevens napisał/a:

Oczywiście, że każda sytuacja w życiu uczy nas, zmienia. Sama pisze teraz być może ostro i wprost że w danej sytuacji należy zakończyć związek, tylko to nie jest tak że ja sobie pisze nie wiadomo co, że nie mam pojęcia o sytuacji. Wręcz przeciwnie z doświadczenia wiem co może przynieść los i sytuacja z danym gagatkiem. Sama w życiu wiele przeszłam, czy to w najbliższej rodzinie, czy w byłych związkach, czy widziałam po moim otoczeniu. Śmiało mogę powiedzieć że ok 8 lat temu nie byłabym taka twarda w pewnych przekonaniach, że walczyłam bym o każdy związek, o każdego chłopaka, nie wazne że mnie nie szanuje, nie ważne że ma mnie za kompletne 0. Ale człowiek zakańcza toksyczne relacje, dojrzewa , i uświadamia sobie że to co było to samo bagno i że  na szczęście wszystko co dobre jeszxcze jest przed nim. I każdy , ja także , dojrzałam do myśli że zasługuje na najlepsze co może mnie spotkać. I wiele razy piszę , nie żeby się pochwalić, ale żeby pokazać z doświadczenia że jest na to szansa.

Ależ ja się z tym co napisałaś absolutnie zgadzam.
Mój tamten post był odpowiedzią na raz zarzut, że Autorka z założenia jest zła, niemoralna itd. i że będzie miała problem ze znalezieniem faceta, który zaakceptuje to, że była w relacji z żonatym.
To jest bzdura! Tzn pod warunkiem, że Autorka wyciągnie wnioski z doświadczenia.
Bo jeśli nie.. to inna bajka.

307

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:

Myślę, że to jest bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Ludzie kłamią, manipulują dla osiągniecia własnych korzyści. Każdy z nas jednak chce kochać i być kochanym. Dlatego się na to nabieramy. Uczucia jednak nie są udawane, nie zawsze. Przewagę ma ten, kto znajdzie czyjś czuły punkt. Tak jest na każdej płaszczyźnie. Nie tylko w miłości. W biznesie też.
Gdybyśmy się nie zakochiwali byłoby być może łatwiej a może nie. Może byśmy byli bardziej bezwzględni ale czy jakakolwiek rodzina by przetrwała?
Ludzką rzeczą jest potrzeba miłości, bliskości, zrozumienia. Może częstsza u kobiet ale faceci też tak mają.
Znalezienie tej "drugiej połówki" to nie lada wyzwanie. Może w tych wczesnych latach te relacje są bardziej czystsze, choć sądząc po dzisiejszej młodzieży też niekoniecznie. To, że będziemy dla siebie pierwsi nie daje gwarancji, że pozostaniemy. Nie mówiąc już o tym, że ślub też niczego nie gwarantuje. To, że ktoś zdradził też nie oznacza od razu że na pewno zdradzi.
Żeby pozbawić się całkowicie tego typu rozczarowań, to chyba w ogóle nie powinniśmy wchodzić w związki.
Ludzie nie są tylko dobrzy albo źli, nic nie jest tylko albo białe albo czarne. Większość jak nie wszystkie związki/małżeństwa przechodzą kryzysy, mniejsze lub większe. Zachowania pewnych osób wpływają na nasze reakcje, często te najgorsze. Z którymi nie chcemy utożsamiać. Pięknie to wyjaśniła Pikupik. Jej (ex)mąż swoim zachowaniem powodował, że była nerwowa. Ale czy to oznacza, że jest 'zołzą'? Nie.
Być może też ta żona kochanka Autorki wkurza na niego bo za mało czasu poświęca dzieciom. A czemu tak mało poświęca? A no bo woli spotkać z kochanką. Może wie, domyśla może nie. Paradoksalnie im więcej czasu z Autotką spędza, tym żona bardziej wkurzona (nawet jeśli myśli, że ciężko pracuje), a ona odbiera to jako sygnał, że źle im w związku. I koło zamyka.
Itd., itd.

Mówiąc szczerze, to im mniej się widuje takich przypadków, tym bardziej człowiek się dziwi, że można odwalać takie akcje. Każdy ma pewne określone granice tolerancji dla poziomu obłudy, chamstwa czy bezczelności. Smutne jest to, że dopiero po jej przekroczeniu, która nieraz bywa bardzo wysoka, człowiek zaczyna się na poważnie zastanawiać czy jest dalej sens pozostawać w takim niszczącej relacji. Póki nie znajdziemy się w kryzysowej sytuacji, możemy sobie wmawiać, że na pewno w ten sposób nie postąpimy. Patrząc na to wszystko z boku, są jednak z pewnością pewne kwestie, przy których ja wysiadam. Tego typu zagrywki i teksty o zdradzaniu, podczas gdy samemu się zdradza zakrawają na jaką paranoję. Nie przeczę, że widząc z boku cały ten teatrzyk związany z szukaniem czy zdobywaniem tej miłości czy zrozumienia wydaje się czasami dość groteskowy, ale wykorzystywanie czyichś słabych punktów w sposób notoryczny i bez skrupułów wzbudza jedynie irytację czy gniew w stosunku do takich typów. Wiadomo, że w przeciętnym związku zdarzają się problemy czy kryzysy, ale ktoś kto świadomie podtrzymuje tego typu układ, w jaki weszła Autorka a przede wszystkim nim kieruje, bo ma przewagę emocjonalną, daje do myślenia...

308

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
Izzie_Stevens napisał/a:

Oczywiście, że każda sytuacja w życiu uczy nas, zmienia. Sama pisze teraz być może ostro i wprost że w danej sytuacji należy zakończyć związek, tylko to nie jest tak że ja sobie pisze nie wiadomo co, że nie mam pojęcia o sytuacji. Wręcz przeciwnie z doświadczenia wiem co może przynieść los i sytuacja z danym gagatkiem. Sama w życiu wiele przeszłam, czy to w najbliższej rodzinie, czy w byłych związkach, czy widziałam po moim otoczeniu. Śmiało mogę powiedzieć że ok 8 lat temu nie byłabym taka twarda w pewnych przekonaniach, że walczyłam bym o każdy związek, o każdego chłopaka, nie wazne że mnie nie szanuje, nie ważne że ma mnie za kompletne 0. Ale człowiek zakańcza toksyczne relacje, dojrzewa , i uświadamia sobie że to co było to samo bagno i że  na szczęście wszystko co dobre jeszxcze jest przed nim. I każdy , ja także , dojrzałam do myśli że zasługuje na najlepsze co może mnie spotkać. I wiele razy piszę , nie żeby się pochwalić, ale żeby pokazać z doświadczenia że jest na to szansa.

Ależ ja się z tym co napisałaś absolutnie zgadzam.
Mój tamten post był odpowiedzią na raz zarzut, że Autorka z założenia jest zła, niemoralna itd. i że będzie miała problem ze znalezieniem faceta, który zaakceptuje to, że była w relacji z żonatym.
To jest bzdura! Tzn pod warunkiem, że Autorka wyciągnie wnioski z doświadczenia.
Bo jeśli nie.. to inna bajka.

Więc ty się zgadzasz ze mną a ja z tobą smile Też uważam, że ze znalezieniem partnera wcale nie będzie fakt że była z żonatym. Każdy popełnia błędy jak już wiemy albo godzi się na rzeczy na które nie powinien. Tylko no fakt.. kwestia tego czy wyciągnie się z tego jakieś wnioski i nauczkę i popracuje w jakimś stopniu nad sobą.

309

Odp: Ponad 2 letni romans
TypowyCharlie napisał/a:

Warto jednak zapytać się faceta/kobiety jaki stosunek ma do takich osób, ot by nie tracić czasu na niewłaściwy związek. Chyba że lubicie siedzieć z ludźmi którzy się wami brzydzą.

Rozumiem  Charlie  że z wzajemności  i poczucia sprawiedliwości  On też opowie o swoich kobietach. Żeby nie traciła  czasu.

310

Odp: Ponad 2 letni romans
Izzie_Stevens napisał/a:
Roxann napisał/a:
Izzie_Stevens napisał/a:

Oczywiście, że każda sytuacja w życiu uczy nas, zmienia. Sama pisze teraz być może ostro i wprost że w danej sytuacji należy zakończyć związek, tylko to nie jest tak że ja sobie pisze nie wiadomo co, że nie mam pojęcia o sytuacji. Wręcz przeciwnie z doświadczenia wiem co może przynieść los i sytuacja z danym gagatkiem. Sama w życiu wiele przeszłam, czy to w najbliższej rodzinie, czy w byłych związkach, czy widziałam po moim otoczeniu. Śmiało mogę powiedzieć że ok 8 lat temu nie byłabym taka twarda w pewnych przekonaniach, że walczyłam bym o każdy związek, o każdego chłopaka, nie wazne że mnie nie szanuje, nie ważne że ma mnie za kompletne 0. Ale człowiek zakańcza toksyczne relacje, dojrzewa , i uświadamia sobie że to co było to samo bagno i że  na szczęście wszystko co dobre jeszxcze jest przed nim. I każdy , ja także , dojrzałam do myśli że zasługuje na najlepsze co może mnie spotkać. I wiele razy piszę , nie żeby się pochwalić, ale żeby pokazać z doświadczenia że jest na to szansa.

Ależ ja się z tym co napisałaś absolutnie zgadzam.
Mój tamten post był odpowiedzią na raz zarzut, że Autorka z założenia jest zła, niemoralna itd. i że będzie miała problem ze znalezieniem faceta, który zaakceptuje to, że była w relacji z żonatym.
To jest bzdura! Tzn pod warunkiem, że Autorka wyciągnie wnioski z doświadczenia.
Bo jeśli nie.. to inna bajka.

Więc ty się zgadzasz ze mną a ja z tobą smile Też uważam, że ze znalezieniem partnera wcale nie będzie fakt że była z żonatym. Każdy popełnia błędy jak już wiemy albo godzi się na rzeczy na które nie powinien. Tylko no fakt.. kwestia tego czy wyciągnie się z tego jakieś wnioski i nauczkę i popracuje w jakimś stopniu nad sobą.

Wnioski przychodzą same, nauczkę chyba już dostałam, ale i pewnie to nie jedyna, która mnie za to spotka.

Mówicie też o pracowaniu nad sobą. Macie jakieś konkretne rady co powinnam zrobić? Na co zwrócić uwagę, co mi pomoże ruszyć z miejsca? Bo "praca nad sobą" może znaczyć wiele, tylko co tak naprawdę zrobić?

311

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Wnioski przychodzą same, nauczkę chyba już dostałam, ale i pewnie to nie jedyna, która mnie za to spotka.

Mówicie też o pracowaniu nad sobą. Macie jakieś konkretne rady co powinnam zrobić? Na co zwrócić uwagę, co mi pomoże ruszyć z miejsca? Bo "praca nad sobą" może znaczyć wiele, tylko co tak naprawdę zrobić?

Nie będę się wymądrzała jak psycholog, powiem wprost co mnie pomogło. Praca nad sobą czyli trochę jak mantra powtarzanie sobie że zasługuje na więcej , na coś lepszego. Do tego aby nie myśleć o tym skupiłam sie na hobby, więc kiedy byłam w pracy myślałam o pracy a kiedy byłam w domu to skupiałam myśli na hobby. Dodatkowo , mam to w naturze, staram sie w czymś doskonalić. Jednym słowem skupiłam sie wyłącznie na sobie.
Po jakimś czasie przyszedł czas że chciiałam kogos poznać, ale przez dłuższy czas unikałam facetów. Najpierw z myślą że każdy mnie oszuka, zrani, jak poprzednia  potem dojrzałam do myśli że nie chce z nikim być bo nie jestem gotowa bo niezależnie czy owy nowy chłopak będzie dobry czy nie będe go obwiniała, szukała diury w całym, sabotowała tą relację.

312

Odp: Ponad 2 letni romans
Izzie_Stevens napisał/a:

Więc ty się zgadzasz ze mną a ja z tobą smile Też uważam, że ze znalezieniem partnera wcale nie będzie fakt że była z żonatym. Każdy popełnia błędy jak już wiemy albo godzi się na rzeczy na które nie powinien. Tylko no fakt.. kwestia tego czy wyciągnie się z tego jakieś wnioski i nauczkę i popracuje w jakimś stopniu nad sobą.

Otóż to. Ja jestem 'trochę' starsza od Autorki ale ona też jest w tym wieku, że już większość zajętych (szczególnie kiedy gustuje w starszych). Potem jest znacznie trudniej już nawet nie od razu o miłość tylko nawet o poznanie wolnego fajnego faceta. I ta "miłość" czy tam zauroczenie do zajętego pojawi wcześniej czy później. Ważne by wiedzieć jak się w tym poruszać, mieć woje zasady.
Żonaty? Żegnam.
Żonaty ale w trakcie rozwodu? Ok, odezwij się jak będziesz po.
Autorka w takim wieku, że może jeszcze nie tylko "żonaci/rozwodnicy" wchodzą w grę ale to samo można przełożyć na tzw. "zajętych".
Żle Ci to się rozstań.
Wciąż ex gdzieś krąży to wracaj do niej a nie zwracasz mi 4 litery.
Itd., itd.
Myślę, mam nadzieję, że te doświadczenie na zawsze uczuli Autorkę na jakiekolwiek trójkąty.. że już zaraz... NIE!
Albo (tylko) ja albo spadaj. smile

313

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:
TypowyCharlie napisał/a:

Warto jednak zapytać się faceta/kobiety jaki stosunek ma do takich osób, ot by nie tracić czasu na niewłaściwy związek. Chyba że lubicie siedzieć z ludźmi którzy się wami brzydzą.

Rozumiem  Charlie  że z wzajemności  i poczucia sprawiedliwości  On też opowie o swoich kobietach. Żeby nie traciła  czasu.

Oczywiście, jeżeli dla niej będzie to ważne. Według mnie nie ma sensu kłamać by stać się kimś lepszym dla danej osoby.

314 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-02 23:14:31)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
Izzie_Stevens napisał/a:

Więc ty się zgadzasz ze mną a ja z tobą smile Też uważam, że ze znalezieniem partnera wcale nie będzie fakt że była z żonatym. Każdy popełnia błędy jak już wiemy albo godzi się na rzeczy na które nie powinien. Tylko no fakt.. kwestia tego czy wyciągnie się z tego jakieś wnioski i nauczkę i popracuje w jakimś stopniu nad sobą.

Otóż to. Ja jestem 'trochę' starsza od Autorki ale ona też jest w tym wieku, że już większość zajętych (szczególnie kiedy gustuje w starszych). Potem jest znacznie trudniej już nawet nie od razu o miłość tylko nawet o poznanie wolnego fajnego faceta. I ta "miłość" czy tam zauroczenie do zajętego pojawi wcześniej czy później. Ważne by wiedzieć jak się w tym poruszać, mieć woje zasady.
Żonaty? Żegnam.
Żonaty ale w trakcie rozwodu? Ok, odezwij się jak będziesz po.
Autorka w takim wieku, że może jeszcze nie tylko "żonaci/rozwodnicy" wchodzą w grę ale to samo można przełożyć na tzw. "zajętych".
Żle Ci to się rozstań.
Wciąż ex gdzieś krąży to wracaj do niej a nie zwracasz mi 4 litery.
Itd., itd.
Myślę, mam nadzieję, że te doświadczenie na zawsze uczuli Autorkę na jakiekolwiek trójkąty.. że już zaraz... NIE!
Albo (tylko) ja albo spadaj. smile

Roxann, wejście w romans nauczyło mnie : "nigdy, nie mów nigdy" (Bo zawsze byłam pewna, że nigdy bym w coś takiego nie weszła), ale od każdej reguły są wyjątki. Nie ma mowy, żebym wpakowała się znów na własne życzenie w coś takiego. Nie pozwolę sobie, żeby kolejny raz tak cierpieć. Po to ludzie są w danych sytuacjach, żeby zdobywać jakieś doświadczenie i wyciągać z nich wnioski. Taki właśnie jest mój : nigdy nie być już w trójkącie.

315

Odp: Ponad 2 letni romans

To czy będzie dla niej ważne,  to ona zdecyduje  jak usłyszy i co usłyszy. Po prostu zwracam  uwagę na  wielowiekową  tradycję  że mężczyźni  wymagają  od kobiet w tym względzie  więcej niż od siebie

316

Odp: Ponad 2 letni romans

Każdy z nas popełnia błędy. O ile nie zawsze prosto jest uniknąć potknięcia się po raz pierwszy, to wyjście z tej gmatwaniny już znacznie cięższe. Ważne, żeby wyciągnąć wnioski i nie dać się złapać drugi raz podobnemu lovelasowi, angażując się w tym stopniu, co Autorka.
Dlatego życzę Ci Autorko, żebyś na drugi raz roztrzaskała telefon, jak gość się odezwie smile

317 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-02 23:33:48)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Roxann, wejście w romans nauczyło mnie : "nigdy, nie mów nigdy" (Bo zawsze byłam pewna, że nigdy bym w coś takiego nie weszła), ale od każdej reguły są wyjątki. Nie ma mowy, żebym wpakowała się znów na własne życzenie w coś takiego. Nie pozwolę sobie, żeby kolejny raz tak cierpieć. Po to ludzie są w danych sytuacjach, żeby zdobywać jakieś doświadczenie i wyciągać z nich wnioski. Taki właśnie jest mój : nigdy nie być już w trójkącie.

I obyś się tego trzymała.
Ja zawsze miałam zasady a mimo to wtedy popłynęłam. Jakie pomyje na mnie wylały... na szczęście (tylko) tu na forum. Teraz moderacja bardziej czuwa. Te kilka złośliwości to nic z tym co ja w swoim wątku przeczytałam. Ale nie reagowałam (zwykle). Bo i po co? Zawsze znajdzie się ktoś, kto chce anonimowo wyładować swoje frustracje.
Wybierałam te posty, które coś wnoszą, rzeczywiście pomagają. I też radze robić to samo. Ktoś radził byś opuściła forum. Ja uważam, że wręcz przeciwnie. Jesteś z tym sama. Wiadomo. W chwili zwątpienia pisz...
Obyś tylko nie uległa... a będzie ciężko.
Siły życzę smile

318 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-02 23:39:28)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Roxann, wejście w romans nauczyło mnie : "nigdy, nie mów nigdy" (Bo zawsze byłam pewna, że nigdy bym w coś takiego nie weszła), ale od każdej reguły są wyjątki. Nie ma mowy, żebym wpakowała się znów na własne życzenie w coś takiego. Nie pozwolę sobie, żeby kolejny raz tak cierpieć. Po to ludzie są w danych sytuacjach, żeby zdobywać jakieś doświadczenie i wyciągać z nich wnioski. Taki właśnie jest mój : nigdy nie być już w trójkącie.

I obyś się tego trzymała.
Ja zawsze miałam zasady a mimo to wtedy popłynęłam. Jakie pomyje na mnie wylały... na szczęście (tylko) tu na forum. Teraz moderacja bardziej czuwa. Te kilka złośliwości to nic z tym co ja w swoim wątku przeczytałam. Ale nie reagowałam (zwykle). Bo i po co? Zawsze znajdzie się ktoś, kto chce anonimowo wyładować swoje frustracje.
Wybierałam te posty, które coś wnoszą, rzeczywiście pomagają. I też radze robić to samo. Ktoś radził byś opuściła forum. Ja uważam, że wręcz przeciwnie. Jesteś z tym sama. Wiadomo. W chwili zwątpienia pisz...
Obyś tylko nie uległa... a będzie ciężko.
Siły życzę smile

Nie chce stąd uciekać.. Już raz próbowałam sama sobie z tym dać radę i po miesiącu odpadłam. Nie chcę, żeby znów tak było. Dlatego wolę, żebyście na mnie "krzyczeli" i oblewali zimną wodą, niż żebym zrobiła znów coś głupiego.
Ja naprawdę czuję się jak po odstawieniu narkotyku, wiem, że to złe, że mnie od środka zabija, że tylko jest gorzej, a nie lepiej, ale pamiętam ten zjazd, ten cudowny stan, który gdzieś tam kusi. Choć na ten moment ten narkotyk wywołuje tylko negatywne emocje. Ale pamiętam co było przy pierwszej próbie rozstania..

319

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Nie chce stąd uciekać.. Już raz próbowałam sama sobie z tym dać radę i po miesiącu odpadłam. Nie chcę, żeby znów tak było. Dlatego wolę, żebyście na mnie "krzyczeli" i oblewali zimną wodą, niż żebym zrobiła znów coś głupiego.
Ja naprawdę czuję się jak po odstawieniu narkotyku, wiem, że to złe, że mnie od środka zabija, że tylko jest gorzej, a nie lepiej, ale pamiętam ten zjazd, ten cudowny stan, który gdzieś tam kusi. Choć na ten moment ten narkotyk wywołuje tylko negatywne emocje. Ale pamiętam co było przy pierwszej próbie rozstania..

To normalne, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
Dlatego mówię, pisz. Pisz kiedy nachodzi Cię słabość, kiedy on napisze. Lepiej tu niż jemu. Ewentualnie do szuflady.
Wiesz, na początku ja tu celowo pisałam by mieć jakąś "zewnętrzną" siłę przed spotkaniem z moim ex. Tzn nawet nie takim, że z nim umówiłam ale wiedziałam, że będzie. No jak, polegnę? Nie ma mowy! Ja też wtedy nie miałam z kim szczerze o tym pogadać. Ale każdą taką sytuację traktowałam jako mały sukces. Widzicie? Nie jest ze mną tak źle wink
Tak, to jest jak wychodzenie z nałogu. Małymi kroczkami... chwila nieuwagi, a wrócisz do punktu wyjścia. Wystarczy, że napisze, że chce pogadać a Ty zgodzisz. Tłumacząc sobie, że to tyko rozmowa.. i tak minie kolejny rok i kolejny... Nie rób tego sobie.
Niby to anonimowe forum ale wciąga i pomaga. Daje kopa. Niesamowite...

320

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

To czy będzie dla niej ważne,  to ona zdecyduje  jak usłyszy i co usłyszy. Po prostu zwracam  uwagę na  wielowiekową  tradycję  że mężczyźni  wymagają  od kobiet w tym względzie  więcej niż od siebie

No bo jak wiesz Elu to męska sperma zmienia DNA u kobiety i to jest tragedia największa jak już to DNA się zmieni smile
Wtedy podobno pomagają  jakieś czary,uroki i odczynianie, żeby taka zmienioną kobietą zresetować .
Za 300PLN ale można się targować podobno.
(żartowałem)

Odp: Ponad 2 letni romans
Pikupik2019 napisał/a:

Złość żon na kochankę wynika z prostej przyczyny. Jeśli są dzieci to matka musi zdusić jakoś w sobie złość na tego kto ją skrzywdził, aby móc znosić męża dalej w swoim życiu (niezależnie od tego czy zostaje z żoną czy odchodzi). Musi gdzieś tą frustrację wylać. Zwalenie winy na kochankę pozwala utrzymać jakiś sensowny kontakt dla dobra dzieci. Nienawiść skoncentrowana na mężu mogłaby uniemożliwić poprawne stosunki. Wiesz, że ja całe życie miałam taki pogląd, że gdyby mnie mąż zdradził to bym go wykopała na zbity pysk, albo jak odejdzie do innej to kij mu w oko - nie kocha - niech spada. Ale życie pokazało mi, że zmienia się perspektywa gdy rzeczywiście nas to spotyka, zwłaszcza gdy są dzieci, zwłaszcza małe, lub porzucenie dla innej następuje w planowanej ciąży lub tak ja mnie to spotkało - tuż po urodzeniu.

Obecnakochanko, mimo, że sama wylewam w myślach pomyje na własną dziunię to nie zamierzam cię oceniać. Ale jeśli chcesz pójść do przodu powinnaś przestać mylić pojęcia. Bo na prawdę nie jest istotne to, że jego związek był nieudany lub że jego żona to zołza. Bo jak już mówiłam możliwe, że zołzowatość żony wynika z zachowania męża - relacje budują dwie osoby. Dla ciebie to nie powinno mieć znaczenia. Najistotniejsze jest to jaki ten człowiek jest sam w sobie i jak traktuje ciebie. Popatrz sama. Gościa w ogóle nie interesuje co ty czujesz i co byłoby dla ciebie dobre, jakie są twoje pragnienia. Wszystko odnosi wyłącznie do siebie i tego co on chce. Jest skrajnym egoistą skoncentrowanym wyłącznie na sobie. Jego zachowanie wynika z jego ułomności, a nie z tego jaka jest jego żona. Gdyby był w porządku to uporządkował by wszystkie sprawy, wziął na siebie odpowiedzialność za swoje decyzje a nie trzymał 5 srok za ogon. Na prawdę chcesz takiego faceta? Zdajesz sobie sprawę z tego, że on nigdy niczego dla ciebie nie poświęci? Będzie tylko brał? To nie jest facet do życia w stałym związku. Jak tylko zacznie się u was gorzej dziać gość poszuka sobie nowej gałęzi, z resztą już pokazuje pazurki bo zaczynasz mieć jakieś oczekiwania....

EDIT - jeszcze raz przeczytałam historię kłótni o seks z kobietą i dodam - ten człowiek to jełop. Nie ma odwagi powiedzieć wprost, że z tobą kończy bo wybrał żonę tylko wymyśla pseudo focha, żeby wyszło, że zrywa znajomość przez ciebie bo nie rozumiesz jego definicji zdrady. To jest po prostu egoista, manipulant i tchórz w jednym... żenada.

Gdyby go nie interesowało to obojętne by było dla niego to czy ona uprawia seks z kobietą.

322

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Nie chce stąd uciekać.. Już raz próbowałam sama sobie z tym dać radę i po miesiącu odpadłam. Nie chcę, żeby znów tak było. Dlatego wolę, żebyście na mnie "krzyczeli" i oblewali zimną wodą, niż żebym zrobiła znów coś głupiego.
Ja naprawdę czuję się jak po odstawieniu narkotyku, wiem, że to złe, że mnie od środka zabija, że tylko jest gorzej, a nie lepiej, ale pamiętam ten zjazd, ten cudowny stan, który gdzieś tam kusi. Choć na ten moment ten narkotyk wywołuje tylko negatywne emocje. Ale pamiętam co było przy pierwszej próbie rozstania..

To normalne, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
Dlatego mówię, pisz. Pisz kiedy nachodzi Cię słabość, kiedy on napisze. Lepiej tu niż jemu. Ewentualnie do szuflady.
Wiesz, na początku ja tu celowo pisałam by mieć jakąś "zewnętrzną" siłę przed spotkaniem z moim ex. Tzn nawet nie takim, że z nim umówiłam ale wiedziałam, że będzie. No jak, polegnę? Nie ma mowy! Ja też wtedy nie miałam z kim szczerze o tym pogadać. Ale każdą taką sytuację traktowałam jako mały sukces. Widzicie? Nie jest ze mną tak źle wink
Tak, to jest jak wychodzenie z nałogu. Małymi kroczkami... chwila nieuwagi, a wrócisz do punktu wyjścia. Wystarczy, że napisze, że chce pogadać a Ty zgodzisz. Tłumacząc sobie, że to tyko rozmowa.. i tak minie kolejny rok i kolejny... Nie rób tego sobie.
Niby to anonimowe forum ale wciąga i pomaga. Daje kopa. Niesamowite...

Oj wciąga, ale to dlatego, że można wreszcie z kimś porozmawiać i się otworzyć, skonfrontować ze światem zewnętrznym i z tym, czy to co myślę jest słuszne, czy nie. Usłyszeć co robię źle, a co dobrze.
Bo ludzi, którzy wylewają tu na mnie wiadro pomyj ignoruję. Krytykę akceptuję, ale tylko konstruktywną.

323 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-03 00:14:07)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Oj wciąga, ale to dlatego, że można wreszcie z kimś porozmawiać i się otworzyć, skonfrontować ze światem zewnętrznym i z tym, czy to co myślę jest słuszne, czy nie. Usłyszeć co robię źle, a co dobrze.
Bo ludzi, którzy wylewają tu na mnie wiadro pomyj ignoruję. Krytykę akceptuję, ale tylko konstruktywną.

Wiesz, ja mnóstwo czasu poświęciłam (nie mówię, że straciłam) by zrozumieć dlaczego taki romans przeorał mnie psychicznie/emocjonalnie milion razy bardziej niż każde inne rozstanie.
Nie, nie dlatego że to był "on" moja połówka jabłka tylko zajęta. Tylko dlatego, że w romansie emocje/uczucia są wypaczone, ja to wręcz nazywam "mutacją". Oczywiście mówię o tych, które trwają odpowiednio długo, gdzie życie zdrajcy równolegle toczy.
Tu podawałam przykłady, sama zauważyłaś hipoktyzję.
No nie! Nie może być tak, że ktoś kocha ale wraca do innej/innego. Nie ma tak, że nie interesuje go jak się czujesz. Nie ma tak, że w końcu pozwala Ci na spotykanie z innym. Itd., itd.
Jak ktoś kocha, to odchodzi i nie sprawia bólu osobie na której mu zależy. Nie robi z niej kochanki/kochanka która ma czekać, tracić lata i zadawalać ochłapami.
Miłość inaczej wygląda.
Tu kilka osób pisało, że przeceniamy "miłość" w zdradach. Tak!
Ale jak komuś źle to odchodzi. Jak kocha nie chce ranić.  Ale wtedy też rozstaje z kochanką bo... no właśnie nie chce ranić! Jak ciągnie jedno i drugie to nie kocha ani jednej ani drugiej - kieruje tylko swoim dobrem.
Ktoś, kto miał wcześniej "czyste" podejście do miłości może w tym zagubić totalnie.. te wszystkie  "gdybym wcześniej Cię poznał", "gdyby nie dzieci", "kocham, tylko dzięki Tobie funkcjonuję" itd.
Zresztą, szkoda "pióra" na takich facetów wink

324 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-03 00:26:21)

Odp: Ponad 2 letni romans

No tak, trzeba uważać  z kim się kto zadaje..
Te złe kobiety to pewnie  z DNA zmienionym przez kolegów..:)

Roxann , każda  toksyczna  osoba ora psychikę,  mąż  może  tak samo,  chociaż legalny. Po prostu jak dajesz dużo z siebie a ktoś pokazuje Ci jak mało znaczysz, to wbija Cię  w Ziemię  i trwa zanim się  pozbierasz.

325 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-03 00:50:47)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Mówicie też o pracowaniu nad sobą. Macie jakieś konkretne rady co powinnam zrobić? Na co zwrócić uwagę, co mi pomoże ruszyć z miejsca? Bo "praca nad sobą" może znaczyć wiele, tylko co tak naprawdę zrobić?

Tak termin praca nad sobą brzmi poważnie i strasznie.
Moje niektóre sposoby są wyniesione z terapii,ale myślę że sa na tyle uniwersalne że krzywda Ci się nie stanie.
Po pierwsze to praca z uczuciami wszystkimi jak leci nie tylko z afektami związanymi z facetem i romansem to ważne nie tłumic uczuć,nie uciekać,nie lgnąć do smutków i nie działać pod przymusem niektórych emocji  i "obowiązkowo" odruchowo reagować  - poznasz i możesz poznawać siebie jak myślisz i jak czujesz.Głęboko oddychaj zanim coś zrobisz pod wpływem emocji.
Forum jest niezłe bo możesz nawiązać kontakt z kimś do pogadania w bardziej osobisty sposób jak Netania zrobiła.
Jest sporo podobnych wątków jak Twój.
Post ten wcześniejszy o grupach wsparcia Lovelynn to też konkret.Na takich grupach wsparcia można też trafić na dobre książki do poczytania i poznawania siebie.
Zacznij się ruszać więcej ,aktywność fizyczna pomaga naprawdę.
Dobrze coś zmienić w mieszkaniu jeżeli masz swoje przemeblować poprzestawiać.
Możesz się uczyć czegoś nowego ja porobiłem sporo uprawnień przydatnych w moim zawodzie a ich brak mnie uwierał jakoś.Z resztą ja kończąc romans z  mężatką i odszedłem z tej  pracy (pracowaliśmy razem w tej samej firmie ) a siedziałem tam bo to taka bezpieczna ciepła ale nudna posadka była, romans wykorzystałem żeby tam siedzieć, romans bywa ucieczką nie tylko przed samotnością, bywa ucieczką przed sobą i swoimi planami, obawami, lękami.
Pisz do szuflady jak wcześniej Rox Ci radziła może to być coś jak dziennik uczuć.
Niektóre sposoby radzenia sobie i pracy nad sobą mogą wydać się śmieszne też tak miałem bo jestem inżynierski łeb. smile
Dostałem na przykład zadanie troszczenia się o roślinkę smile
Na pierwszy ogień poszedł mój aloes którego o mało co nie ususzyłem a to sama woda jest prawie.
Witaminy magnez to obowiązkowo witamina B.
Planuj dokładniej swoje dni i załatwiaj bieżące sprawy,ale z tymi zajęciami nie przeginaj odpoczywaj i sprawiaj sobie przyjemności.
W nagrodę że żyjesz i za nic w tym też nie przeginaj - spokojnie.
Możesz coś zmienić w swoim wyglądzie, ale jedna znajoma przestrzega przed ścinaniem włosów bo to zrobiła i przez rok żałowała tego była zła na siebie.
Już samo poszukiwanie sposobów które Ci przypasują i będą skuteczne jest niezłym sposobem na zmiany w myśleniu o sobie.
Nikt lepiej nie zadba o ciebie jak ty sama .Możesz wybierać jak się czujesz bo jesteś wolnym człowiekiem.
Tak będziesz się czuć jak myślisz to wymaga wyćwiczenia a nie racjonalizowania,wypierania uczuć i wmawiania sobie bajek, wciskania sobie kitu.To oczywiście proste nie jest poznawanie podświadomości rozwój i poszerzanie świadomego myślenia ,ale to też nie jest czarna magia.Poczucie humoru i dystans do siebie pomaga też - nie żyjesz za karę i masz głównie jeden dzień do przeżycia na pierwszym miejscu.

Posty [ 261 do 325 z 857 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024