Za każdym razem, kiedy pojawiają się takie wątki, kobiety w nie wchodzące( bo mówimy tu póki co o nich) podkreślają to, co jest dla nich wtedy najważniejsze: wywindowanie poczucia własnej wartości w górę, dreszczyk emocji, tajemniczość i ta adrenalinka, która wszystko nakręca. W takim razie się zastanawiam, czy każda kochanka decydująca się na taki układ, odczuwa aż takie braki, że musi się dowartościować?
Mam wrażenie, że to nie brak, ale chęć sięgnięcia po jeszcze więcej ekscytacji pcha je w tego typu relacje. W każdym razie kochanka zawsze będzie nazywać szambo perfumerią, połączone z zaklinaniem rzeczywistości, jaką jest wyraźny przekaz, że facet wybiera żonę a nie Autorkę. Może to zbyt dosadne określenie, ale lepszego nie potrafię znaleźć, szczególnie jeśli tkwi się w tym bagnie 2 lata.
Może jestem dziwny, ale umiłowanie adrenaliny, tajemniczości i konspiracji jest mi obce. Tak, nie ma to, jak swojska, przeciętna "nuda"..
132 2020-05-01 19:27:21 Ostatnio edytowany przez Izzie_Stevens (2020-05-01 19:28:15)
Za każdym razem, kiedy pojawiają się takie wątki, kobiety w nie wchodzące( bo mówimy tu póki co o nich) podkreślają to, co jest dla nich wtedy najważniejsze: wywindowanie poczucia własnej wartości w górę, dreszczyk emocji, tajemniczość i ta adrenalinka, która wszystko nakręca. W takim razie się zastanawiam, czy każda kochanka decydująca się na taki układ, odczuwa aż takie braki, że musi się dowartościować?
Mam wrażenie, że to nie brak, ale chęć sięgnięcia po jeszcze więcej ekscytacji pcha je w tego typu relacje. W każdym razie kochanka zawsze będzie nazywać szambo perfumerią, połączone z zaklinaniem rzeczywistości, jaką jest wyraźny przekaz, że facet wybiera żonę a nie Autorkę. Może to zbyt dosadne określenie, ale lepszego nie potrafię znaleźć, szczególnie jeśli tkwi się w tym bagnie 2 lata.
Może jestem dziwny, ale umiłowanie adrenaliny, tajemniczości i konspiracji jest mi obce. Tak, nie ma to, jak swojska, przeciętna "nuda"..
To mamy podobnie. Zawsze lubiłam pod tym względem ciszę i spokój. I cudowne jest uczucie adrenaliny na początku znajomości, jednak mimo wszystko zawsze doceniałam tą tzw nudę, czyli bezpieczeństwo i spokój w związku.
I może to dziwne, ale nawet tutaj, rozmawiając prywatnie z uzytkownikami, nigdy nie wybierać płci przeciwnej. Nie kuszę losu, doceniam to co mam
133 2020-05-01 19:33:41 Ostatnio edytowany przez Badas (2020-05-01 19:34:14)
W każdym razie kochanka zawsze będzie nazywać szambo perfumerią, "..
Idealnie oddane to co myślę. Brak szacunku dla osób, które wchodzą w związki z osobami w związku. Dla mnie ktoś zajęty nie istnieje. Jest jak szkło, przeźroczysty. Pewnie, tak jak już wcześniej pisałam, możemy się usprawiedliwić, że to ta druga osoba zdradza. Możemy, ale tu mówimy o roli kochanki żonatego faceta. Taki związek to zwykłe szambo,możemy to nazywać jak chcemy, ale smród ten sam. Dla mnie takie osoby są nikim.
134 2020-05-01 19:35:07 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-01 19:38:20)
Dobrze tłumaczyła to Roxann. Tylko ludzie z "brakami", o niskim poczuciu własnej wartości wchodzą w takie relacje. Takie osoby nie widzą sytuacji tak, jak widzisz Ty.
Druga kochanka mojego jm chelpila się tym, że on już raz był w takiej sytuacji, że miał romans, po którym wrócił do mnie. Nie wiem, co on jej naopowiadal, bo nie rozumiem jak fakt podobnej historii zakończonej powrotem do żony można rozważać na swoją korzyść... To tylko ekstremalny przykład, ale z mojego i moich znajomych życia takich przykładów odrealnienia mogę przytoczyć mnóstwo.
Nie wiem czym w takiej sytuacji można się chełpić ale może chodziło o to, że już raz chciał odejść. Wtedy wrócił ale to jak się okazało nie na długo bo odszedł drugi raz. Więc tłumaczyć na swoją korzyść może to, że błędem był powrót do żony... nie ważne, że być może ten typ tak ma i po niej będzie kolejna.
Co do "braków" to one mogą mieć różne podłoże. Przecież i Autorka i choćby Netania przed romansem tkwiły w dziwnych, 'chorych' relacjach. Czy były one takie od początku czy potem takie stały, dlaczego w nich tkwiły? Problem często leży znacznie głębiej niż zdeptane poczucie wartości w ostatniej relacji bo z jakiegoś powodu w nią weszliśmy, trwaliśmy itd.
Nikt 'normalny' w taką relację nie wejdzie, a nawet jeśli to bardzo szybko się z niej ewakuuje.
135 2020-05-01 19:40:54 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-01 19:42:04)
Możesz Bagiennik przytoczyć cytat autorki o tym szukaniu adrenalinki? Bo chyba to Twoje fantazję jednak.Inaczej opisuje początek znajomosci
Utrzymywanie mitu że jakaś zła kochanką czy kochanek rozbija dobry związek, to chyba szukanie jakiejś uniwersalnej gwarancji na trwałość związku, bo sobie są przypisani, obiecali i już zaklepani na zawsze. To tak nie działa.
Myślę, że to kwestia podejścia do pewnych spraw. Uważam jak Badas, czyli osoba zajęta nie istnieje dla mnie. Nieważne czy jest w udanym związku czy też nie, sama szanuję siebie i staram się innych i nie weszłabym w takie relacje. Każdy ma inne podejście do życia, inni np patrzą tylko na swoje szczęście kosztem czyjegoś, dążą do osiągnięcia celu nawet po trupach.
Ja widzę, jak reaguje na każde piknięcie telefonu. Jak jakaś małolata.... Motyle w brzuchu, przyśpieszone bicie serca... No i co, że głowa wie swoje, jak "serce" ciągnie w swoje.
To chyba ta adrenalinka.
ObecnaKochanka napisał/a:
Ja widzę, jak reaguje na każde piknięcie telefonu. Jak jakaś małolata.... Motyle w brzuchu, przyśpieszone bicie serca... No i co, że głowa wie swoje, jak "serce" ciągnie w swoje.To chyba ta adrenalinka.
To jest skutek (zakochania), a nie motyw i cel.
Ten Autorka opisała zupełnie inaczej i myślę, że w wielu przypadkach jest podobnie.
Mówicie o motywach, dlaczego coś takiego się stało.
Mi brakowało kogoś, kto mnie zrozumie, z kim będę mogła usiąść i pogadać.
Nie mam zbyt dobrych doświadczeń po poprzednim związku. Trafiłam na kogoś, kto bliskość, namiętność, pożądanie stawiał na samym końcu. Nie było namiętnych pocałunków, czułego tulenia, a seks pojawiał się raz na miesiąc, żeby już to odbębnić.
Swoją drogą.. Nie życzę nikomu takich doświadczeń, bo wtedy człowiek szuka winy w sobie, w swojej atrakcyjności i samoocena spada na dno.
I pojawił się on.. Rozmawialiśmy bardzo dużo, zaprzyjaźniliśmy się, ja się przed nim otworzyłam, a on przede mną. Abstrahując od tego czy mówił prawdę czy nie - jego doświadczenia pod kątem bliskości były bardzo podobne.
I tak się w sumie jakoś potoczyło.
Poczułam, że naprawdę mogę się podobać, mogę być dla kogoś atrakcyjna i on bardzo dbał o to, żeby mi co innego nawet przez myśl nie przeszło. Dziewczyna, która ma tak niskie poczucie własnej wartości nie myśli racjonalnie, tylko karmi się tym wszystkim i bierze garściami. Poza tym mój były zawsze wszystko mi umniejszał. Moją wiedzę, moje pasje, moje zainteresowania, podcinał mi przy wszystkim skrzydła.
A tu właśnie było na odwrót. Nie negował moich słów, słuchał mnie z zainteresowaniem, nie podważał mojej wiedzy na dany temat, radził się mnie.. Zmotywował mnie, żebym poszła na studia, które od zawsze chciałam zrobić, a mój były mnie od tego odwodził, dopingował przy zmianie pracy, gdzie tamten sugerował, że nie dam rady. Był kimś, kogo zawsze chciałam mieć u boku, a nie zauważałam, że zaczynam się zakochiwać.
.
Tylko czemu żadna kochanka, nie tylko autorka, nie bierze pod uwagę że kiedyś ten idealny mężczyzna dokładnie tak samo zachowywał się w stosunku do swojej żony, że ją kochał nad życie, a mimo to ją zdradził? Czemu żadna z tych kochanek nie bierze pod uwagę scenariusza, że ją potraktuje dokładnie tak samo? Że ona nie jest pod tym względem wyjątkowa, że ją nie może spotkać ten sam los?
140 2020-05-01 20:16:23 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-01 20:17:19)
Badas, to nie jest opis początku romansu, tylko raczej tego co później mylisz skutki z przyczyną, poczytaj uważniej. I nie możesz patrzeć na wszystkich z perspektywy tajemniczej kobiety co pisze do Twojego męża, i przenosić to na autorkę.
Więcej w tym Twoich strachów i złości niż analizy
141 2020-05-01 20:18:34 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-01 20:19:26)
ObecnaKochanka napisał/a:
Ja widzę, jak reaguje na każde piknięcie telefonu. Jak jakaś małolata.... Motyle w brzuchu, przyśpieszone bicie serca... No i co, że głowa wie swoje, jak "serce" ciągnie w swoje.To chyba ta adrenalinka.
Chyba właśnie dokładnie ta
Jeśli adrenalinka jest skutkiem, to przyczyną jest łaknięcie zrozumienia, akceptacji, czułości i bliskości. Tutaj rzeczywiście nie każdy to może zrozumieć, gdyż akurat mi nigdy specjalnie nie było to do szczęścia potrzebne a dla kobiet jest to wręcz niezbędne, jak powietrze do oddychania. Dziwię się tylko, jak długo może coś takiego trwać w niezmienionej formie przez tak długi okres czasu, bo zapewne marzeniem Autorki było to, żeby wybrał ją i stworzył szczęśliwy związek. Ciekawe jest te z to, że wszystko to, czego Autorka tak pragnęła, można równie dobrze osiągnąć na drodze relacji przyjacielskiej. Z tą przyjaźnią damsko - męską jednak różnie bywa i pewnie znaleźć taką relację, która na tym poprzestanie, to jak igła w stogu siana. Szkopuł w w tym wszystkim jest chyba taki, że jak tylko taki romans straci swoje typowe walory i przechodzi na dalszy etap, który pewnie i tak się rozwija na normalnej drodze tworzenia się związku, to już przestaje być taki ekscytujący. Idealizowanie kochanka skończyłoby się w momencie rozpoczęcia z nim właśnie tego "normalnego" i przeciętnego życia, kiedy zaczynamy dostrzegać czyjeś wady. Wyobrażanie sobie sielskiego życia u boku wybranka na początkowym etapie tworzenia się romansu rzadko zakłada, że przejdzie się potem do szarej codzienności i na tym chyba polega błąd.
Poza tym ,zgodzę się z Izzie, że to kwestia podejścia do danej sprawy. Są ludzie( i mam nadzieję, że jest ich jednak sporo), dla których wpie***nie się w czyjeś życie jest ostatnim świństwem. Choćby nie wiem jak bardzo byli zagubieni i rozczarowani, z poczuciem wartości na samym dnie, to osoby zajęte pozostaną dla nich przezroczyste.
142 2020-05-01 20:20:18 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-01 20:34:17)
Bo nie to jest w takich przypadkach celem romansu. Nie mówię, że każdego ale takich jak w tym wątku. Ludzie mają z jakiegoś powodu "braki" emocjonalne, które dana osoba zapełnia - wsparcie, zrozumienie, bliskość itd.
To nie tylko dotyczy kochanek ale i też osób zdradzających. Kiedyś ze swoim ex (Preziem) o tym rozmawiałam i on mi wprost powiedział, że ogólnie życie jest pełne stresu, ciągle żyjemy pod presją, zmagamy z różnego rodzaju problemami itd. i na dłuższą metę nikt tego nie wytrzyma. Np. bycie prezesem to nie tylko fajna fura i kupa kasy. To też odpowiedzialność, liczne podróże, biznesy, które nie idą, wspólnicy, którzy chcą cię wyrolować itd. itd., a na drugim biegunie rodzina na utrzymaniu i kolejna presja - bycie przykładnym ojcem i mężem. Nikt na dłuższą metę tego nie wytrzyma, bo zwyczajnie nie jest robotem. Żona na głowie ma dom i dzieci, on ma jeszcze obarczać ją swoimi problemami? Zresztą nawet nie ma czasu na szczerą rozmowę bo jak wpada do domu od święta to dzieci nie odstępują go na krok. Zresztą wpatrzone w niego jak w obraz, autorytet.
Dlatego taki facet szuka kochanki - osoby przy której będzie mógł odpocząć, zresetować, porozmawiać na spokojnie o wszystkim, nigdzie nie spieszyć - jednym słowem odskoczni. I kiedy trafi na osobę z podobnymi "brakami", to znajomość rozwija ale z założenia ma spełniać cel taki a nie inny czyli dajemy sobie to czego nie dostajemy na co dzień a czego potrzebujemy. Tylko potem któraś osoba się zakochuje i powstaje problem a nawet dramat.
Stąd czasem jakkolwiek absurdalnie brzmiące tłumaczenia zdrajców, że romans nie był wycelowany w żonę czy męża, czy wręcz, że dzięki romansowi małżeństwo się utrzymało w nawet polepszyło.
Oczywiście są też osoby, które szukają romansu z nudów czy ciekawosci ale to inna bajka.
Tylko czemu żadna kochanka, nie tylko autorka, nie bierze pod uwagę że kiedyś ten idealny mężczyzna dokładnie tak samo zachowywał się w stosunku do swojej żony, że ją kochał nad życie, a mimo to ją zdradził? Czemu żadna z tych kochanek nie bierze pod uwagę scenariusza, że ją potraktuje dokładnie tak samo? Że ona nie jest pod tym względem wyjątkowa, że ją nie może spotkać ten sam los?
Kochanka /kochanek dlatego nie bierze pod uwagę takich rzeczy, bo to nie jest problem kochanka/kochanki.Kochanki czy kochankowie nie są odpowiedzialni za wybory wolnych osób bo ktoś w związku jest wolny decyduje odpowiada lub nie odpowiada za siebie za to co czuje myśli mówi i robi nawet jak kłamie i nie kłamie,ani dobry ani zły,świadomy i nieświadomy,mądry i głupi,odważny i tchórzliwy.
Gwarancji nie było nie ma i nie będzie a wszystkie uczucia, emocje, postawy, zdolności bywają mniej lub bardziej nietrwałe nawet więzi dbanie o nie podlegają zmianom różnym dobrym i niedobrym, no trzeba się napracować najpierw nad sobą jak się chce oczywiście, a i tak idealny człowiek nie występuje w przyrodzie.
Uśrednianie,spłycanie,wyolbrzymianie,zwracanie uwagi na pojedyncze elementy,wydzielanie itp w osądzaniu człowieka i jego relacji jest zmyłką i nie jest nawet początkiem początku rozwiązania problemu, sama wiedza z poziomu intelektu to zbyt mało żeby nie popełnić w życiu błędu.
144 2020-05-01 20:33:51 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-01 20:53:10)
(...) To nie tylko dotyczy kochanek ale i też osób zdradzających. Kiedyś ze swoim ex (Preziem) o tym rozmawiałam i on mi wprost powiedział, że ogólnie życie jest pełne stresu, ciągle żyjemy pod presją, zmagamy z różnego rodzaju problemami itd. i na dłuższą metę nikt tego nie wytrzyma. Np. bycie prezesem to nie tylko fajna fura i kupa kasy. To też odpowiedzialność, liczne podróże, biznesy, które nie idą, wspólnicy, którzy chcą cię wyrolować itd. itd., a na drugim biegunie rodzina na utrzymaniu i kolejna presja - bycie przykładnym ojcem i mężem. Nikt na dłuższą metę tego nie wytrzyma, bo zwyczajnie nie jest robotem. Żona na głowie ma dom i dzieci, on ma jeszcze obarczać ją swoimi problemami? Zresztą nawet nie ma czasu na szczerą rozmowę bo jak wpada do domu od święta to dzieci nie odstępują go na krok. Zresztą wpatrzone w niego jak w obraz, autorytet. (...)
W takim razie problemem jest chyba inny scenariusz na życie
EDIT: Kochanka/nek nie jest w żaden sposób odpowiedzialny za wybór osoby zajętej. Jest jednak odpowiedzialna za swój wybór a w takich wypadkach WYBIERA kontynuację znajomości z osobą, będącą w związku, mimo oczywistych wątpliwości, jakie powinny się pojawić.
Roxann napisał/a:(...) To nie tylko dotyczy kochanek ale i też osób zdradzających. Kiedyś ze swoim ex (Preziem) o tym rozmawiałam i on mi wprost powiedział, że ogólnie życie jest pełne stresu, ciągle żyjemy pod presją, zmagamy z różnego rodzaju problemami itd. i na dłuższą metę nikt tego nie wytrzyma. Np. bycie prezesem to nie tylko fajna fura i kupa kasy. To też odpowiedzialność, liczne podróże, biznesy, które nie idą, wspólnicy, którzy chcą cię wyrolować itd. itd., a na drugim biegunie rodzina na utrzymaniu i kolejna presja - bycie przykładnym ojcem i mężem. Nikt na dłuższą metę tego nie wytrzyma, bo zwyczajnie nie jest robotem. Żona na głowie ma dom i dzieci, on ma jeszcze obarczać ją swoimi problemami? Zresztą nawet nie ma czasu na szczerą rozmowę bo jak wpada do domu od święta to dzieci nie odstępują go na krok. Zresztą wpatrzone w niego jak w obraz, autorytet. (...)
W takim razie problemem jest chyba inny scenariusz na życie
Być może, ale każdy z nas ma inne ambicje i w różny sposób sobie radzi ze stresem czy presją.
Wyobrażasz sobie co dla takiego prezia oznaczałaby nagła zmiana trybu życia i np. powrót do domu, zajęcie dziećmi i ogródkiem? Depresja a nawet alkoholizm murowane.
Właśnie ludzie tacy jak on z rozbitej czy patologicznej rodziny, mają często wewnętrzną potrzebę ciągłego wykazywania się, bycia "kimś". Z czym potem emocjonalnie sobie nie radzą bo nie mają fundamentu w postaci wsparcia czy poczucia bezpieczeństwa. Rodzina, którą sami tworzą wbrew pozorom nim nie jest do końca bo w tej rodzinie to oni są "głową". Ty jak popełnisz błąd czy Ci noga spowinie to masz ten komfort, że Ci rodzice czy rodzina zawsze pomoże. Osoba, która nie ma takiego komfortu nie będzie polegać w tym momencie na małżonce bo ego jej nie pozwoli. To jest błędne koło ale niestety... coraz częstsze zjawisko.
bagienni_k napisał/a:Roxann napisał/a:(...) To nie tylko dotyczy kochanek ale i też osób zdradzających. Kiedyś ze swoim ex (Preziem) o tym rozmawiałam i on mi wprost powiedział, że ogólnie życie jest pełne stresu, ciągle żyjemy pod presją, zmagamy z różnego rodzaju problemami itd. i na dłuższą metę nikt tego nie wytrzyma. Np. bycie prezesem to nie tylko fajna fura i kupa kasy. To też odpowiedzialność, liczne podróże, biznesy, które nie idą, wspólnicy, którzy chcą cię wyrolować itd. itd., a na drugim biegunie rodzina na utrzymaniu i kolejna presja - bycie przykładnym ojcem i mężem. Nikt na dłuższą metę tego nie wytrzyma, bo zwyczajnie nie jest robotem. Żona na głowie ma dom i dzieci, on ma jeszcze obarczać ją swoimi problemami? Zresztą nawet nie ma czasu na szczerą rozmowę bo jak wpada do domu od święta to dzieci nie odstępują go na krok. Zresztą wpatrzone w niego jak w obraz, autorytet. (...)
W takim razie problemem jest chyba inny scenariusz na życie
Być może, ale każdy z nas ma inne ambicje i w różny sposób sobie radzi ze stresem czy presją.
Wyobrażasz sobie co dla takiego prezia oznaczałaby nagła zmiana trybu życia i np. powrót do domu, zajęcie dziećmi i ogródkiem? Depresja a nawet alkoholizm murowane.
Właśnie ludzie tacy jak on z rozbitej czy patologicznej rodziny, mają często wewnętrzną potrzebę ciągłego wykazywania się, bycia "kimś". Z czym potem emocjonalnie sobie nie radzą bo nie mają fundamentu w postaci wsparcia czy poczucia bezpieczeństwa. Rodzina, którą sami tworzą wbrew pozorom nim nie jest do końca bo w tej rodzinie to oni są "głową". Ty jak popełnisz błąd czy Ci noga spowinie to masz ten komfort, że Ci rodzice czy rodzina zawsze pomoże. Osoba, która nie ma takiego komfortu nie będzie polegać w tym momencie na małżonce bo ego jej nie pozwoli. To jest błędne koło ale niestety... coraz częstsze zjawisko.
Nie zgodzę się z tym że głównie osoby z problemem wchodzą w romans albo nie posiadające wsparcia. Wg mnie to dowartościowanie samego siebie, nic więcej. Takie osoby w ogóle nie myślą o innych, tylko są samolubne i myślą tylko o sobie. Osoby mające problem proszą o pomoc a nie wchodzą w romans krzywdząc przy tym innych, niezależnie po której stronie są.
Wspomniane jest że to kwestia stresu czy presji i przez to np można wpaść w alkoholizm albo depresję, i wg tych słów lepszym rozwiązaniem jest romans. Po pierwsze to nie jest wyjaśnienie, że jedno jest lepsze od drugiego, a druga sprawa to taka, że osoba mająca problem nie mająca rodziny ma tylko szanse na zrozumienie ze strony kochanka
Nie zgodzę się z tym że głównie osoby z problemem wchodzą w romans albo nie posiadające wsparcia. Wg mnie to dowartościowanie samego siebie, nic więcej. Takie osoby w ogóle nie myślą o innych, tylko są samolubne i myślą tylko o sobie.
Jedno nie wyklucza drugiego.
Każdy może mieć inny pogląd na te kwestie, ja natomiast uważam, że osoba nie mająca "braków" w romans czy inną toksyczną relację nie wejdzie.
A te "braki" najczęściej mają podłoże emocjonalne. Obojętne czy to brak miłości, zrozumienia, wsparcia, stres, presja czy coś innego,
A to, że te osoby szukają dowartościowania czy lepszego samopoczucia, to oczywiste. Tylko pytanie dlaczego? Oczywiście można powiedzieć, ze są samolubne i myślą o sobie, ale kto nie myśli w pierwszej kolejności o sobie? Nie przeceniajmy swojej empatii.
Osoba dajmy na to głodna, nie będzie w pierwszej kolejności myśleć o tym co zrobić by ludzie w Afryce nie głodowali.
Zgoda, ale osoba głodna może mieć 2 wyjścia: załóżmy wariant że mamy 2 osoby głodne bez środków do życia. Może ukraść jedzenie i tym samym okraść pierwszą osobę albo nie, jeśli ukradnie to brak jej morali etycznych. A nie jest powiedziane że taka osoba nie pomyśli mimo wszystko o innych.
To jest kwestia szacunku i etyki mimo wszystko.
ObecnaKochanka napisał/a:ja na tym etapie już byłam, teraz jestem na : jak stąd spieprzyć i wytrwać w tym postanowieniu.
Jeśli dokładnie wiesz już, czego chcesz (a na to wygląda) to radziłabym Tobie poszukać dla siebie grupę wsparcia. Będzie Ci potrzebna w chwilach słabości, ale również przyda się do celebrowania sukcesów.
Możesz taką grupę znaleźć tutaj, możesz również dołączyć do dowolnego wątku na dowolnym forum. Grup wsparcia tego typ jest w internecie naprawdę sporo.
Możesz też założyć własny wątek, gdzie dokumentować będziesz własne postępy, wzloty i upadki. Da Ci to pole do obserwacji własnych myśli, ukrytych motywów, dowiesz się wiele o tym, w jakich momentach słabniesz i nauczysz się takich sytuacji unikać.
Dodatkowo wskazana byłaby równoległa praca z terapeutą, w obecnym czasie - może być to wsparcie również w wersji online.
Najważniejsze, żebyś ze swoimi problemami nie pozostała sama, żeby miał Cię kto motywować, wspierać czy wysłuchać.
Jak do tej pory to post Lovelynn jest konkretem nie jedynym na szczęście.Większość postów to dyskusja ogólna o romansach czasem interesująca i niewiele więcej taki urok forum sam w to wchodzę żeby nie było
Analizowanie przyczyn romansu i wchodzenia w niego ,ocenianie i określanie
charakteru,braków,wyborów Autorki, kochanka i żony kochanka,ciągłe wracanie do tego co nie powinno się stać,a się stało i za cholerę nie odstanie, jest znacznie mniej istotne, może jedynie pomóc wywalić z siebie pewne myśli,uczucia i emocje, na tym nie jest jednak zbyt dobrze poprzestać .
Z tego co zrozumiałem Obecna ma w jakiś sposób dość i czuje się źle w swoim życiu i w romansie, szuka wyjścia ale wyjaśnianie, tłumaczenia o co chodzi w romansach dlaczego po co i na co to nie jest z mojego doświadczenia najlepsza metoda na rozwiązanie problemu jest to tylko pewien etap i to wcale nie najistotniejszy a w pewnym sensie jest nawykowy związany z odruchem wytłumiania bardziej i może stać się natrętnym rozpamiętywaniem i rozmyślaniem użalaniem nad sobą na różne sposoby.
Porady w stylu trzeba było nie wchodzić w romans w sytuacji kiedy Autorka już jakiś czas temu straciła kontrolę i uległa swoistej "uczuciowej narkomanii" no sorry ale są trochę bez sensu, to tak jak powiedzieć komuś kto się przewrócił i leży uważaj bo się potkniesz.
.
Badas, to nie jest opis początku romansu, tylko raczej tego co później
mylisz skutki z przyczyną, poczytaj uważniej. I nie możesz patrzeć na wszystkich z perspektywy tajemniczej kobiety co pisze do Twojego męża, i przenosić to na autorkę.
Więcej w tym Twoich strachów i złości niż analizy
Przeczytałam, fakt może nie uważnie:)
To z czym ja się zetknęłam i o czym Elu napomknęłaś to historia sprzed prawie 6 lat. Więc nie "pisze, a pisała". Fakt tamta sprawa choć faktycznie w konsekwencji okazała się błaha, nadszarpnęła moje zaufanie. I być może gdzieś tam siedzi. Ale to co teraz piszę nie wynika że strachu. Być może faktycznie że złości, ale nie na konkretną osobę, jak pewnie myślisz, tylko na osoby pozbawione zasad. W swoim otoczeniu mam styczność ze zdradzany mi żonami i kochankami zdradzanych żon. Te drugie są dla mnie nie do przyjęcia. Po prostu każdego oceniam jak siebie. I choć unikam słów nigdy i zawsze, to w tym przypadku, jak już wcześniej pisałam facet żonaty.nie istnieje. Choćby w jego małżeństwie działo się źle. I to akurat pisze z własnego doświadczenia. Żonaty "przyjaciel" z żoną zołzą próbował kilka lat temu wmanewrować mnie w pewien układ. Żalów, skarg i pocieszania. Który od pierwszej próby zakończył tzw przyjaźń. Taki ktoś jest jakby go nie było. Jest czyjś. Po prostu. I dlatego autorka, która teraz szuka rad, nie wzbudza we mnie żadnych delikatnie mówiąc pozytywnych uczuć.
Poza tym mam wrażenie, że oczekuje nie rad, a zapewnień, że jednak ten facet będzie jej.
Zgoda, ale osoba głodna może mieć 2 wyjścia: załóżmy wariant że mamy 2 osoby głodne bez środków do życia. Może ukraść jedzenie i tym samym okraść pierwszą osobę albo nie, jeśli ukradnie to brak jej morali etycznych. A nie jest powiedziane że taka osoba nie pomyśli mimo wszystko o innych.
To jest kwestia szacunku i etyki mimo wszystko.
No nie wiem czy jesteśmy aż tak szlachetni i honorowi by "umierać" z głodu Oczywiście to przenośnia ale...
Jeśli ktoś początkowo potrzebuje po prostu zrozumienia, wsparcia, a nie ma bliskiej osoby … i poznaje kogoś z kim się mu super rozmawia itd., tyle że ta osoba jest zajęta. Ma się odwrócić na pięcie i nie skorzystać? Np. Autorka dzięki temu facetowi uwierzyła w siebie, zmotywował ją do zmiany pracy, pójścia na studia, poczuła w końcu atrakcyjna itd.
Oczywiście tu jest kwestia tego o czym pisał bagienni_k. Teoretycznie może nam to dać zwykły przyjaciel, tyle że wiadomo jak to z przyjaźniami damsko-męskimi bywa. Linia jest bardzo cienka i atwo ja przekroczyć a potem niestety już nie ma odwrotu.
Myślę, że już wystarczająco się obarczałam za to wszystko na co się zgodziłam i w jakiś sposób poniosłam tego karę.
Właśnie taką, że to ja płaczę dniami i nocami, jak nie jest przy mnie i katuję się przeróżnymi obrazami jego czasu z żoną.
Ja sobie drodzy forumowicze zdaję sprawę z tego, że nie traktowałam siebie dobrze, pozwalając sobie na to wszystko.
Jest mi wstyd, że się w coś takiego wplątałam, a jeszcze bardziej jest mi wstyd, że ja go tak pokochałam nie dostając tak naprawdę nic w zamian.
Bo co z tego, że czułam się przy nim najlepiej na świecie, jak później w nocy czułam się, jak śmieć, bo to nie przy mnie zasypiał. Co z tego, że obsypywał mnie najpiękniejszymi słowami, jak potem mówił "nie odejdę".
Co z tego, że poświęcał mi każdą wolną chwilę, jak to ja musiałam się dopasowywać do planów jego żony..
To wszystko jest upokarzające i ja zdaje sobie sprawę, ale u mnie uczucia, emocje wzięły górę.Mówicie o motywach, dlaczego coś takiego się stało.
Mi brakowało kogoś, kto mnie zrozumie, z kim będę mogła usiąść i pogadać.
Nie mam zbyt dobrych doświadczeń po poprzednim związku. Trafiłam na kogoś, kto bliskość, namiętność, pożądanie stawiał na samym końcu. Nie było namiętnych pocałunków, czułego tulenia, a seks pojawiał się raz na miesiąc, żeby już to odbębnić.
Swoją drogą.. Nie życzę nikomu takich doświadczeń, bo wtedy człowiek szuka winy w sobie, w swojej atrakcyjności i samoocena spada na dno.
I pojawił się on.. Rozmawialiśmy bardzo dużo, zaprzyjaźniliśmy się, ja się przed nim otworzyłam, a on przede mną. Abstrahując od tego czy mówił prawdę czy nie - jego doświadczenia pod kątem bliskości były bardzo podobne.
I tak się w sumie jakoś potoczyło.
Poczułam, że naprawdę mogę się podobać, mogę być dla kogoś atrakcyjna i on bardzo dbał o to, żeby mi co innego nawet przez myśl nie przeszło. Dziewczyna, która ma tak niskie poczucie własnej wartości nie myśli racjonalnie, tylko karmi się tym wszystkim i bierze garściami. Poza tym mój były zawsze wszystko mi umniejszał. Moją wiedzę, moje pasje, moje zainteresowania, podcinał mi przy wszystkim skrzydła.
A tu właśnie było na odwrót. Nie negował moich słów, słuchał mnie z zainteresowaniem, nie podważał mojej wiedzy na dany temat, radził się mnie.. Zmotywował mnie, żebym poszła na studia, które od zawsze chciałam zrobić, a mój były mnie od tego odwodził, dopingował przy zmianie pracy, gdzie tamten sugerował, że nie dam rady. Był kimś, kogo zawsze chciałam mieć u boku, a nie zauważałam, że zaczynam się zakochiwać.Złe swoje strony również poznaliśmy. Kłóciliśmy się nie raz, tak, że mieliśmy ochotę się pozabijać, ma wady, które doprowadzają mnie do nerwicy, ale mimo wszystko, to nie to spowodowało, że chcę odejść.
Mu jest wygodnie, ma wszystko nie zmieniając niczego, a mnie to już od środka zżera. Nie radzę sobie z tą sytuacją od jakiegoś czasu, ale z wyjściem z tego też nie.
Ja widzę, jak reaguje na każde piknięcie telefonu. Jak jakaś małolata.... Motyle w brzuchu, przyśpieszone bicie serca... No i co, że głowa wie swoje, jak "serce" ciągnie w swoje.
Właśnie, on potrzebował odskoczni, a ty dokładnie tego co ci dawał; poczucia, że sie podobasz, że jesteś ładna i potrzebna.
Możliwe, że nie jesteś w jego życiu ani pierwsza ani ostatnia. Facet wie, do kogo uderzyć i co mówić. Wcale niewykluczone, ze jego żona wie jaki on jest, ale wie też, ze nie zostawi jej i dzieci. Czasami takie małżeństwa potrafią przetrwać tak do złotych godów, a mężczyzna przyznaje potem wzruszony, ze malżeństwo przetrwało tylko dlatego, że ma bardzo mądrą żonę Naprawdę znam osobiście taki przypadek.
Mało która kobieta świadomie wybiera sobie żonatego, by coś z nim kręcić. Większość kobiet wchodzi w takie szambo z głupoty, z braku doświadczenia oraz z powodu myślenia dzisiaj jest fajnie a jutro,,? No jutro jakoś to będzie.
Nasza dziewczyna zaczynając z żonatym w ogóle nie wiedziała, w co tak naprawdę się wpakowala. Miała zupełnie inna wizję tego układu, więc w zderzeniu się rzeczywistością doznała szoku. Ona popełniła wielki błąd i daj Boże, żeby udało jej się z tego wypłatać.
Istnieja jednak i takie kobiety, które nie chcą wiązać się na stałe z facetem, ale potrzebują seksu, męskiego towarzystwa i właśnie takie cenią sobie żonatych, bo wiedzą, że żonaty nie będzie chciał ładować się im do domu. I takie kobiety od samego początku razem z tym żonatym ustalają warunki tego układu. Chłop obiecuje, że zabezpieczy swja kochankę pod każdym względem, coś w rodzaju sponsoringu. Żonaty jest zadowolony, a i kobiecie przez jakiś czas będzie się to podobało.
Naprawdę ludzie są różni i różne mają cele oraz oczekiwania od życia i od związku.
Przed autorka ciężkie czasy, bo jak na ironię losu ona sama będzie musiała zakończyć ten smutny i brudny układ, on jej w tym nie pomoże, tylko dalej będzie wkładał jej do głowy różne dyrdymał. Ona musi być silna za dwoje, bo jeśli nie skończy jako wieloletnia jego boczna doopa i w życiu nie ułoży sobie fajnej oraz własnej rodziny.
Teraz mi przyszło do głowy, że jednak najgorsze są romanse gdzie jedną stroną jakoś mocno góruje psychicznie nad drugą. Bo trudno potem znizyc loty, kolejni kandydaci czy kandydatki będą podświadomie porównywani. .
Teraz mi przyszło do głowy, że jednak najgorsze są romanse gdzie jedną stroną jakoś mocno góruje psychicznie nad drugą. Bo trudno potem znizyc loty, kolejni kandydaci czy kandydatki będą podświadomie porównywani. .
Takie romanse są najgorsze nie dlatego, że kolejni będą porównywani, tylko dlatego, że z takiej relacji najciężej wyjść. Osoba, która góruje psychicznie, zazwyczaj jest też dobrym manipulantem. I to ona rozdaje karty.
Porównywań siłą rzeczy nie unikniemy.
156 2020-05-01 22:27:49 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-01 22:28:10)
Bardzo łatwo i szybko rzuca się osądy, że ktoś jest dla Was nikim, bo na własne życzenie wchodzi w taką relację. W tym przypadku nikim jestem ja.
Myślicie, że ja tak kiedyś o takich osobach nie myślałam? Zawsze wyzywałam takie kobiety od najgorszych, zawsze ktoś taki wydawał mi się podły i bez żadnych wartości. Dopóki nie spotkało to mnie samej. Wierzcie lub nie, ale gdybym dwa lata temu wiedziała, że teraz tak będę cierpieć, że będę się zachowywała, jak nienormalna i będę walczyć sama ze sobą, to odwróciłabym się na pięcie od razu.
Tu nie chodzi o żadną adrenalinkę, tu nie chodzi o żadne wywyższanie się i poczucie bycia lepszej od żony, bo niby w czym ja lepsza, skoro i tak do niej wraca każdej nocy? Nie czuje się ani lepsza, ani atrakcyjniejsza...
Naprawdę fajnie się ocenia ludzi, nie patrząc na siebie samego. Każdy z nas popełnia błędy, moim błędem był właśnie romans, ale czy jako człowiek od razu jestem nikim? Łatwo kopać leżącego, trudniej podać mu dłoń. Jeśli tak bardzo irytuje Was moja postawa, budzę same negatywne uczucia, to po prostu odpuśćcie sobie wchodzenie w ten wątek. Nie potrzebuje kolejnych gwoździ do swojej trumny.
Bardzo łatwo i szybko rzuca się osądy, że ktoś jest dla Was nikim, bo na własne życzenie wchodzi w taką relację. W tym przypadku nikim jestem ja.
Myślicie, że ja tak kiedyś o takich osobach nie myślałam? Zawsze wyzywałam takie kobiety od najgorszych, zawsze ktoś taki wydawał mi się podły i bez żadnych wartości. Dopóki nie spotkało to mnie samej. Wierzcie lub nie, ale gdybym dwa lata temu wiedziała, że teraz tak będę cierpieć, że będę się zachowywała, jak nienormalna i będę walczyć sama ze sobą, to odwróciłabym się na pięcie od razu.Tu nie chodzi o żadną adrenalinkę, tu nie chodzi o żadne wywyższanie się i poczucie bycia lepszej od żony, bo niby w czym ja lepsza, skoro i tak do niej wraca każdej nocy? Nie czuje się ani lepsza, ani atrakcyjniejsza...
Naprawdę fajnie się ocenia ludzi, nie patrząc na siebie samego. Każdy z nas popełnia błędy, moim błędem był właśnie romans, ale czy jako człowiek od razu jestem nikim? Łatwo kopać leżącego, trudniej podać mu dłoń. Jeśli tak bardzo irytuje Was moja postawa, budzę same negatywne uczucia, to po prostu odpuśćcie sobie wchodzenie w ten wątek. Nie potrzebuje kolejnych gwoździ do swojej trumny.
Powiem to co myślę, ponieważ mam odwagę. Nie oceniam cię że jesteś nikim. I tak masz rację ludzie popełniają błędy, sama je popełniłam i teraz z biegiem czasu wiem że nie powinnam pewnych rzeczy robić. Jesteś w takiej sytuacji a nie innej. Nie cofniesz czasu, ale za pewne był moment że dowiedziałaś się że on jest żonaty, znacznie wcześniej i mimo to nie postawiłas granicy. Mnie o to najbardziej sie rochodzi. Każdy szuka osoby która będzie go wspierała ale są jednak te granice których wg mnie nie powinno się przekraczać.
Oczywiście że każdy pisze co myśli, ocenia, ale bierz pod uwagę że sama założyłaś tutaj temat i raczej musiałaś liczyć się z tym że niestety nie spotkasz tylko opinii które tobie sie spodobają.
Kochanka mojego byłego męża była w podobnym wieku, bez bagażu w postaci rodziny czy dzieci. Ujawniła się dość szybko, kiedy byłam na początku swojej zagrożonej ciąży, w którą cudem udało mi się zajść po x poronieniach. Jako że podobnie jak autorka była powiernikiem sekretów mojego eks, wiedziała jak zaatakować żeby pozbyć się mnie w drodze do swojego szczęścia. Przychodziła na przykład pod dom i wydzwaniała domofonem, żeby udawać że to pomyłka (mam podgląd). Wiele takich małych prztyczków, które jak teraz o tym myślę - miały sprowokować kolejne poronienie. Wypisywała do mnie, że źle traktuję męża, że ona jest jego ratunkiem, że jak ja mogę patrzeć w lustro, kiedy on - oaza dobroci i miłości, tak cierpi. I standard standardów czyli wmawianie mi choroby psychicznej. Pod koniec ciąży dostałam pozew, który był oczywiście na tak żenujacym poziomie, że eks go zawiesił a później wycofał. Były ich starania o anulację naszego ślubu kościelnego, oczywiście z żadnej strony nie popchnięty bo nie było się do czego przyczepić a porzucenie ciężarnej zony przez wnioskodawcę raczej kiepsko wyglądało. No i później jakieś ich wewnętrzne spory, bo ona chciała być jego żoną a jemu ten pomysł się coraz mniej podobał więc pojawił się szantaż - że albo odcięcie ode mnie albo ona już ma kolejkę zalotników, wiec wziął manatki i się zabrał. To był przełom. Dorosły chłop, mądry, wykształcony, zaczął emocjonalnie wymiękać. Romans miał smak, kiedy był romansem. Kiedy przerodził się w mieszkanie pod jednym dachem, zaczął być odciskiem. Pisał po nocach, prosił o wybaczenie, nachodził w domu, pracy, płakał, lamentował, itd. Co ciekawe, ona się w to angażowała mocniej a jednocześnie on się wycofywał. Przestała być powiernikiem, ja się nim stałam. Jako ze jego stan psychiczny był coraz gorszy, podjęliśmy decyzję że się od niej wyprowadzi i zamieszka w swoim kawalerskim mieszkaniu. Niedługi czas po tym zasłabł za kierownicą, nie przeżył. Nie zdążyłam się nawet rozwieść. Piszę to, bo jestem zdania że romans jest jak nowotwór - niszczy każdą stronę w to uwikłaną. Nie wiem co z kochanką, ale podejrzewam że mocno dostała po dupie na poziomie emocjonalnym - i to w momencie kiedy dopięła swego i świat miał się układać już zupełnie po jej myśli. Eks - zawał krótko przed 40 urodzinami. No i ja - nie ma chyba dnia, żebym tego nie analizowała. Jakoś w 7 miesiącu ciąży przygotowałam sobie garść tabletek w jednym celu, byłam już zdecydowana że nie chcę i nie mam po co żyć. Wtedy odwiedziła mnie niespodziewanie mama. Mimo że rozwodzę ludzi od lat, dla mnie zdrada w moim małżeństwie była i jest nadal traumą. Jak usłyszę gdzieś imię kochanki, ciemnieje mi w oczach. W romansie nie ma wygranych. Kiedy czasami słyszę o tym że warto zaryzykować kosztem drugiej osoby to zazdroszczę stalowych nerwów. Zarówno zdradzający jak i kochanek/kochanka to egoiści, każde ma w tym interes, każde chce coś ugrać. Ja tez płacę cenę, mimo że byłam tylko elementem czyjejś układanki, elementem który przecież nie pasował. Ale zawsze jest jakieś światełko w tunelu. To moja wielka miłość, moja córa. Z medycznego punktu widzenia - miało jej nie być. Miała wszelkie warunki do tego, aby nie dać rady - moje problemy zdrowotne, obciążony do granic układ nerwowy. A jednak jest, żyje, zdrowa, mądra i namacalna.
Wybaczcie za te nocne wynurzenia, napisze od siebie tylko jedno - nie pakujcie się w to gówno. Dobranoc.
Teraz mi przyszło do głowy, że jednak najgorsze są romanse gdzie jedną stroną jakoś mocno góruje psychicznie nad drugą. Bo trudno potem znizyc loty, kolejni kandydaci czy kandydatki będą podświadomie porównywani. .
Tak, to jest mój problem. Ogromny problem. Cały czas każdego faceta porównuje, czasem świadomie, a czasem podświadomie. Szukam podobieństw, a gdy ich nie mam to czuje rezygnację, że to znów nie to.
Staram się zrozumieć skąd strach przed porzuceniem tego romansu i dochodzę do wniosku, że ja się boję, że ja sobie już nikogo takiego nie znajdę, kto mnie tak rozumiał, kto ze mną tak rozmawiał, kto tak na mnie patrzył. Boję się, że z mojej strony taka miłość się już nie powtórzy i cała reszta będzie tylko rozsądkiem.
A co najgorsze... Boję się też go w tym wszystkim skrzywdzić. Wiem, że to dla Was kpina, ale po takim czasie my się naprawdę zaangażowaliśmy w to wszystko. Ja wiem, jak absurdalnie to brzmi.. Gość mnie krzywdzi każdego dnia, a ja boję się odejść, żeby go nie zranić... Miłość bywa dziwna i nielogiczna, sama tego nie rozumiem.
dziękuję za szczere wyznanie gramicydyna
Chętnie bym z tobą porozmawiała na priv
Kochanka mojego byłego męża była w podobnym wieku, bez bagażu w postaci rodziny czy dzieci. Ujawniła się dość szybko, kiedy byłam na początku swojej zagrożonej ciąży, w którą cudem udało mi się zajść po x poronieniach. Jako że podobnie jak autorka była powiernikiem sekretów mojego eks, wiedziała jak zaatakować żeby pozbyć się mnie w drodze do swojego szczęścia. Przychodziła na przykład pod dom i wydzwaniała domofonem, żeby udawać że to pomyłka (mam podgląd). Wiele takich małych prztyczków, które jak teraz o tym myślę - miały sprowokować kolejne poronienie. Wypisywała do mnie, że źle traktuję męża, że ona jest jego ratunkiem, że jak ja mogę patrzeć w lustro, kiedy on - oaza dobroci i miłości, tak cierpi. I standard standardów czyli wmawianie mi choroby psychicznej. Pod koniec ciąży dostałam pozew, który był oczywiście na tak żenujacym poziomie, że eks go zawiesił a później wycofał. Były ich starania o anulację naszego ślubu kościelnego, oczywiście z żadnej strony nie popchnięty bo nie było się do czego przyczepić a porzucenie ciężarnej zony przez wnioskodawcę raczej kiepsko wyglądało. No i później jakieś ich wewnętrzne spory, bo ona chciała być jego żoną a jemu ten pomysł się coraz mniej podobał więc pojawił się szantaż - że albo odcięcie ode mnie albo ona już ma kolejkę zalotników, wiec wziął manatki i się zabrał. To był przełom. Dorosły chłop, mądry, wykształcony, zaczął emocjonalnie wymiękać. Romans miał smak, kiedy był romansem. Kiedy przerodził się w mieszkanie pod jednym dachem, zaczął być odciskiem. Pisał po nocach, prosił o wybaczenie, nachodził w domu, pracy, płakał, lamentował, itd. Co ciekawe, ona się w to angażowała mocniej a jednocześnie on się wycofywał. Przestała być powiernikiem, ja się nim stałam. Jako ze jego stan psychiczny był coraz gorszy, podjęliśmy decyzję że się od niej wyprowadzi i zamieszka w swoim kawalerskim mieszkaniu. Niedługi czas po tym zasłabł za kierownicą, nie przeżył. Nie zdążyłam się nawet rozwieść. Piszę to, bo jestem zdania że romans jest jak nowotwór - niszczy każdą stronę w to uwikłaną. Nie wiem co z kochanką, ale podejrzewam że mocno dostała po dupie na poziomie emocjonalnym - i to w momencie kiedy dopięła swego i świat miał się układać już zupełnie po jej myśli. Eks - zawał krótko przed 40 urodzinami. No i ja - nie ma chyba dnia, żebym tego nie analizowała. Jakoś w 7 miesiącu ciąży przygotowałam sobie garść tabletek w jednym celu, byłam już zdecydowana że nie chcę i nie mam po co żyć. Wtedy odwiedziła mnie niespodziewanie mama. Mimo że rozwodzę ludzi od lat, dla mnie zdrada w moim małżeństwie była i jest nadal traumą. Jak usłyszę gdzieś imię kochanki, ciemnieje mi w oczach. W romansie nie ma wygranych. Kiedy czasami słyszę o tym że warto zaryzykować kosztem drugiej osoby to zazdroszczę stalowych nerwów. Zarówno zdradzający jak i kochanek/kochanka to egoiści, każde ma w tym interes, każde chce coś ugrać. Ja tez płacę cenę, mimo że byłam tylko elementem czyjejś układanki, elementem który przecież nie pasował. Ale zawsze jest jakieś światełko w tunelu. To moja wielka miłość, moja córa. Z medycznego punktu widzenia - miało jej nie być. Miała wszelkie warunki do tego, aby nie dać rady - moje problemy zdrowotne, obciążony do granic układ nerwowy. A jednak jest, żyje, zdrowa, mądra i namacalna.
Wybaczcie za te nocne wynurzenia, napisze od siebie tylko jedno - nie pakujcie się w to gówno. Dobranoc.
Jedynie co przychodzi mi do głowy to to, żeby Ci napisać, że cieszę się, że masz swoją wymarzoną córkę i dziękuję Ci za Twoją historię. Daje mi do myślenia, nawet pomimo tego, że moje podejście jest zupełnie inne niż tamtej kobiety.
162 2020-05-01 22:56:50 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-01 22:58:49)
Autorko, nie mam zamiaru Ciebie oceniać, bo Cię nie znam. Ocenić mogę jedynie tego typu relacje i wypowiadać się na temat mojego podejścia do takowych spraw. Udzielają się tutaj tez osoby, które zostały zdradzone, wiec siłą rzeczy, te osoby nie będą patrzeć zbyt przychylnie na takich kochanków.
Nie jestem przekonany, czy miłością można określić to, co Was łączy a przynajmniej to, co Ty czujesz do niego. To raczej tylko typowe zauroczenie połączone z fascynacją. W miłości spotyka się też gorsze momenty i problemy, które próbujemy razem przezwyciężyć. Pojawia się właśnie ów rozsądek, którego tak bardzo się obawiasz. Czy ten rozsądek jest naprawdę aż tak nudny i nieciekawy? Nie wiesz w każdym razie, jakie on ma do Ciebie uczucia, bo może przecież tylko odgrywać pewien spektakl, karmiąc Cie specjalnie tym, czego oczekujesz. On może czerpać zupełnie inne korzyści z tej relacji. Tęsknisz za tym, co on Ci daje a dać to samo może przecież inna osoba. On nie pokazuje Tobie do końca swojej prawdziwej natury, prezentuje tylko swoje najlepsze strony.
Z przyjaźnią między płciami jest ten problem, że ciężko zauważyć tą bardzo cienką linię, za którą zaczyna się już coś więcej..
163 2020-05-01 22:57:03 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-01 22:58:07)
Porównywanie. Ani jesteś pierwszą, ani ostatnią osobą porównującą każdego do swego "ideału". Jeśli jednak wiesz, że ponosisz z tego tytułu negatywne konsekwencje, czemu z tego nie rezygnujesz?
Strach przed odrzuceniem, też powszechny. Na pewno nie znajdziesz nikogo, kto by tak... jak on. Być może, choć będąc przytomną, gwarancji nie dam, znajdziesz patrzącego podobnie. Być może nie znajdziesz nikogo. Czy jednak to powód, by trzymać się tego właśnie człowieka? Lepszy wróbel w garści? Tylko on... ani wróbel, ani w garści. Lepsza ułuda niż rzeczywistość? Naprawdę?
Obawa przed skrzywdzeniem jego. Tu już odjechałaś na całego.
Jego prawa postawiłaś nad własnymi. Można i tak. Jakie masz z tego korzyści? I czy są one faktem, czy marzeniami na jawie?
ObecnaKochanka napisał/a:Bardzo łatwo i szybko rzuca się osądy, że ktoś jest dla Was nikim, bo na własne życzenie wchodzi w taką relację. W tym przypadku nikim jestem ja.
Myślicie, że ja tak kiedyś o takich osobach nie myślałam? Zawsze wyzywałam takie kobiety od najgorszych, zawsze ktoś taki wydawał mi się podły i bez żadnych wartości. Dopóki nie spotkało to mnie samej. Wierzcie lub nie, ale gdybym dwa lata temu wiedziała, że teraz tak będę cierpieć, że będę się zachowywała, jak nienormalna i będę walczyć sama ze sobą, to odwróciłabym się na pięcie od razu.Tu nie chodzi o żadną adrenalinkę, tu nie chodzi o żadne wywyższanie się i poczucie bycia lepszej od żony, bo niby w czym ja lepsza, skoro i tak do niej wraca każdej nocy? Nie czuje się ani lepsza, ani atrakcyjniejsza...
Naprawdę fajnie się ocenia ludzi, nie patrząc na siebie samego. Każdy z nas popełnia błędy, moim błędem był właśnie romans, ale czy jako człowiek od razu jestem nikim? Łatwo kopać leżącego, trudniej podać mu dłoń. Jeśli tak bardzo irytuje Was moja postawa, budzę same negatywne uczucia, to po prostu odpuśćcie sobie wchodzenie w ten wątek. Nie potrzebuje kolejnych gwoździ do swojej trumny.Powiem to co myślę, ponieważ mam odwagę. Nie oceniam cię że jesteś nikim. I tak masz rację ludzie popełniają błędy, sama je popełniłam i teraz z biegiem czasu wiem że nie powinnam pewnych rzeczy robić. Jesteś w takiej sytuacji a nie innej. Nie cofniesz czasu, ale za pewne był moment że dowiedziałaś się że on jest żonaty, znacznie wcześniej i mimo to nie postawiłas granicy. Mnie o to najbardziej sie rochodzi. Każdy szuka osoby która będzie go wspierała ale są jednak te granice których wg mnie nie powinno się przekraczać.
Oczywiście że każdy pisze co myśli, ocenia, ale bierz pod uwagę że sama założyłaś tutaj temat i raczej musiałaś liczyć się z tym że niestety nie spotkasz tylko opinii które tobie sie spodobają.
Granicę swoich zasad przekroczyłam nawet nie wiem kiedy i mam do siebie cholerny żal o to, bo niestety płacę za to teraz najwyższą cenę. Zatraciłam w tym wszystkim siebie, swoją godność i szacunek. Nie umiem się z tego podnieść, bo mam taki bałagan w głowie, a on mi w niczym nie pomoże.
Nie powiem o tym nikomu, bo nie chciałabym doprowadzić do sytuacji, że przez kogoś to wszystko się wyda. Nic nie zyskam na tym, że żona się dowie i wywali go z domu, a będę wtedy miała jeszcze większy problem.
Ela210 napisał/a:Teraz mi przyszło do głowy, że jednak najgorsze są romanse gdzie jedną stroną jakoś mocno góruje psychicznie nad drugą. Bo trudno potem znizyc loty, kolejni kandydaci czy kandydatki będą podświadomie porównywani. .
Tak, to jest mój problem. Ogromny problem. Cały czas każdego faceta porównuje, czasem świadomie, a czasem podświadomie. Szukam podobieństw, a gdy ich nie mam to czuje rezygnację, że to znów nie to.
Staram się zrozumieć skąd strach przed porzuceniem tego romansu i dochodzę do wniosku, że ja się boję, że ja sobie już nikogo takiego nie znajdę, kto mnie tak rozumiał, kto ze mną tak rozmawiał, kto tak na mnie patrzył. Boję się, że z mojej strony taka miłość się już nie powtórzy i cała reszta będzie tylko rozsądkiem.
A co najgorsze... Boję się też go w tym wszystkim skrzywdzić. Wiem, że to dla Was kpina, ale po takim czasie my się naprawdę zaangażowaliśmy w to wszystko. Ja wiem, jak absurdalnie to brzmi.. Gość mnie krzywdzi każdego dnia, a ja boję się odejść, żeby go nie zranić... Miłość bywa dziwna i nielogiczna, sama tego nie rozumiem.
Ja widzę w tobie autorko wielki, tykający wulkan egoizmu. Myślisz tylko o sobie, jesteś maksymalnie skoncentrowana na swoim chceniu. Nawet to martwienie się o kochanka to jakiś egoistyczny ulepek, bo prawda jest taka że boisz się że on sobie by bez ciebie świetnie dał radę. Czy twoja świadomość zarejestrowała fakt, że on ma rodzinę? Czy przestaniesz wierzyć w bajki, które sama sobie wymyślasz? Cierpisz na własne życzenie, ofiarą to tam są dzieci i może żona, ale nie ty. Ty masz to na co sobie zapracowałaś. Przestań się nad sobą użalać.
166 2020-05-01 23:06:27 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-01 23:25:34)
Ela210 napisał/a:Teraz mi przyszło do głowy, że jednak najgorsze są romanse gdzie jedną stroną jakoś mocno góruje psychicznie nad drugą. Bo trudno potem znizyc loty, kolejni kandydaci czy kandydatki będą podświadomie porównywani. .
Tak, to jest mój problem. Ogromny problem. Cały czas każdego faceta porównuje, czasem świadomie, a czasem podświadomie. Szukam podobieństw, a gdy ich nie mam to czuje rezygnację, że to znów nie to.
Staram się zrozumieć skąd strach przed porzuceniem tego romansu i dochodzę do wniosku, że ja się boję, że ja sobie już nikogo takiego nie znajdę, kto mnie tak rozumiał, kto ze mną tak rozmawiał, kto tak na mnie patrzył. Boję się, że z mojej strony taka miłość się już nie powtórzy i cała reszta będzie tylko rozsądkiem.
A co najgorsze... Boję się też go w tym wszystkim skrzywdzić. Wiem, że to dla Was kpina, ale po takim czasie my się naprawdę zaangażowaliśmy w to wszystko. Ja wiem, jak absurdalnie to brzmi.. Gość mnie krzywdzi każdego dnia, a ja boję się odejść, żeby go nie zranić... Miłość bywa dziwna i nielogiczna, sama tego nie rozumiem.
To co napisałaś wcale nie jest absurdem ani kpiną, ten strach chociaż jestem facetem to też bałem się że drugiej takiej kobiety jak tamta mężatka nie znajdę i nie ma takiej na całym świecie.Z drugiej strony maiłem do siebie ogromny żal że jestem we własnych oczach żałosnym desperatem ,co bierze się za niedopieszczone mężatki.Ze mną jeszcze był ten problem że wychodziłem wtedy dość świeżo z uniezależnień i jestem ponu .... (daruje sobie tym razem i byłem przekonany że ze wglądu na moją przeszłość żadna "normalna", wolna kobieta nie będzie chciała się ze mną związać. Wszystko to okazało się złudzeniem i nieprawdą, wytworem umysłu niczym więcej
Ten strach.lęk przed samotnością i niska samoocena trzymają w miejscu dopóki nie wykona się zdecydowanego ruchu.
Porównywanie przechodzi z czasem jak zajmiesz się swoim życiem z resztą wiele natrętnych myśli i uczuć mija potrzebny jest na to czas przede wszystkim uwaga i łagodność dla siebie a nie czołganie i przepraszanie ludzkości za błąd którego tak naprawdę nie da się naprawić . Krzywdzenie faceta to sztuczka wynika z powyższego i napędza strach takie koło gdzie na pierwszy rzut oka nie widać co pierwsze.Takich sprzeczności jest więcej pisz o tym i nie cenzuruj się w ten sposób że nie powinnaś czegoś czuć .
Kobieto miałaś swój czas na decyzję, po co zwracasz głowę mężowi z dwójką dzieci - pojmujesz to ? Tu nie ma żadnej miłości, on musi wrócić do żony i dzieci. A Ty zajmij się swoim życiem od zera. Przez Ciebie może rozpaść się małżeństwo, najważniejsze są dzieci.
168 2020-05-01 23:24:12 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-05-02 00:46:47)
Kobieto miałaś swój czas na decyzję, po co zwracasz głowę mężowi z dwójką dzieci - pojmujesz to ? Tu nie ma żadnej miłości, on musi wrócić do żony i dzieci. A Ty zajmij się swoim życiem od zera. Przez Ciebie może rozpaść się małżeństwo, najważniejsze są dzieci.
Cieszę się Pimpuś, że Twoje życie jest takie łatwe i zero jedynkowe. Nie do końca tylko mogę się zgodzić z tym kto tu komu głowę zawraca, ale rozumiem, że wszystkie moje posty zostały przeczytane, a to jest Twój wniosek, więc przeczytaj jeszcze raz, a potem powiedz coś bardziej konstruktywnego niż to, że przeze mnie coś się może rozpaść
----------------
ObecnaKochanka napisał/a:Ela210 napisał/a:Teraz mi przyszło do głowy, że jednak najgorsze są romanse gdzie jedną stroną jakoś mocno góruje psychicznie nad drugą. Bo trudno potem znizyc loty, kolejni kandydaci czy kandydatki będą podświadomie porównywani. .
Tak, to jest mój problem. Ogromny problem. Cały czas każdego faceta porównuje, czasem świadomie, a czasem podświadomie. Szukam podobieństw, a gdy ich nie mam to czuje rezygnację, że to znów nie to.
Staram się zrozumieć skąd strach przed porzuceniem tego romansu i dochodzę do wniosku, że ja się boję, że ja sobie już nikogo takiego nie znajdę, kto mnie tak rozumiał, kto ze mną tak rozmawiał, kto tak na mnie patrzył. Boję się, że z mojej strony taka miłość się już nie powtórzy i cała reszta będzie tylko rozsądkiem.
A co najgorsze... Boję się też go w tym wszystkim skrzywdzić. Wiem, że to dla Was kpina, ale po takim czasie my się naprawdę zaangażowaliśmy w to wszystko. Ja wiem, jak absurdalnie to brzmi.. Gość mnie krzywdzi każdego dnia, a ja boję się odejść, żeby go nie zranić... Miłość bywa dziwna i nielogiczna, sama tego nie rozumiem.
To co napisałaś wcale nie jest absurdem ani kpiną, ten strach chociaż jestem facetem to też bałem się że drugiej takiej kobiety jak tamta mężatka nie znajdę i nie ma takiej na całym świecie.Z drugiej strony maiłam do siebie ogromny żal że jestem we własnych oczach żałosnym desperatem co bierze się za niedopieszczone mężatki.Ze mną jeszcze był ten problem że wychodziłem wtedy dość świeżo z uniezależnień i jestem ponu .... (daruje sobie tym razem
i byłem przekonany że ze wglądu na moją przeszłość żadna "normalna", wolna kobieta nie będzie chciała się ze mną związać. Wszystko to okazało się złudzeniem i nieprawdą, wytworem umysłu niczym więcej
Ten strach.lęk przed samotnością i niska samoocena trzymają w miejscu dopóki nie wykona się zdecydowanego ruchu.
Porównywanie przechodzi z czasem jak zajmiesz się swoim życiem z resztą wiele natrętnych myśli i uczuć mija potrzebny jest na to czas przede wszystkim uwaga i łagodność dla siebie a nie czołganie i przepraszanie ludzkości za błąd którego tak naprawdę nie da się naprawić . Krzywdzenie faceta to sztuczka wynika z powyższego i napędza strach takie koło gdzie na pierwszy rzut oka nie widać co pierwsze.Takich sprzeczności jest więcej pisz o tym i nie cenzuruj się w ten sposób że nie powinnaś czegoś czuć .
Cieszę się, że są tu ludzie, którzy mnie w jakiś sposób rozumieją, podzielają podobne uczucia i zachowania.
Daje mi to nadzieję, że w jakiś sposób mogę się z tego wygrzebać, jeśli tylko będę stanowcza i zdeterminowana. Choć z tym u mnie chwilowo ciężko, ale czuję, że powoli do tego dorastam.
-------------
Nie pisz, proszę, postów jeden pod drugim – łamiesz w ten sposób regulamin. Jeśli chcesz coś do swojej wypowiedzi dopisać, użyj funkcji "edytuj", która znajduje się po prawej stronie każdego z Twoich postów.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka
Porównuje się zawsze, obojętnie czy to był mąż, narzeczony czy kochanek. Jeśli się kogoś kochało a związek się rozpadł, to sie tego nie uniknie. Jesli facet do tego w jakiś sposob dodawał skrzydeł, motywował, a tym samym wyciągał z kompleksów i zapaści, to rozstanie z nim jest jak nagłe odstawienie narkotyku. I wtedy naprawdę najgorsze co można zrobić, to szukać kogoś podobnego, aby zapełnić pustkę po tamtym.
170 2020-05-02 00:41:51 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-02 00:42:45)
Podobnego, bo ten do niej pasował w ważnym psychologicznym wymiarze, a nie żeby zapełniać coś po nim.
Można też udawać że to nie ma znaczenia, wybór był przypadkowy i dalej szukać na chybił trafił.:) Ludzie spotkani w życiu czegoś nas zawsze uczą o nas.
Co to znaczy; podobnego? Ma mieć taki sam głos, czytać te same książki i używać podobnych zdrobnień?
Jeśli bedzie szukała podobnego, to zejdzie jej mnóstwo czasu a i tak nie znajdzie. bo to niemożliwe. Człowiek nie ma swojej kopii, każdy jest inny. Będzie się łudziła że znajdzie i pozwoli, aby naprawdę wartościowi faceci po prostu ją mijali, albo na jej oczach układali sobie życie z innymi kobietami. Może zwrócić też uwagę na jedne cechy które będą jej przypominać tamtego i całkiem zignoruje inne, deycdujące o tym, że facet np. na męża i partnera w ogóle sie nie nadaje. To naprawdę niebezpieczne i może stworzyć dla autorki następną pułapkę.
Czy facet pasował do autorki w psychologicznym wymarze? On po prostu wiedział, jak zagrać aby dotrzeć do niej, naprawdę może być zupełnie inny. Już sam fakt, że też się kłócili jak to autorka gdzies wspomniała; "czasem chcieli się pozabijać". Tylko to było "potem". Na początku bardzo sprytnie postępował, aby stworzyć w jej oczach obraz kogoś, kto spełnia wszystkie jej oczekiwania, czyli siebie.
Na dziś autorka nie spotkała jeszcze w pełni uczciwego i wartego uczucia faceta i nie wie, jaki jest jej ideał i kto do niej pasuje. Ten o którym tu rozprawiamy, oprócz tego że świetnie się sam "wpasował" w potrzeby autorki, oraz jest sprawcą terażniejszych jej zmartwień, niczym innym się dla niej nie zasłużył, choć ona pewnie jeszcze jakiś czas będzie uważała inaczej.
Czy twoja świadomość zarejestrowała fakt, że on ma rodzinę? ...ofiarą to tam są dzieci i może żona, ale nie ty.
A czy twoja zarejestrowala, ze to nie Autorka ta rodzine zakladala i nie ona jest za nia odpowiedzialna? Wiekszosc wylewanego tu jadu na Autorke to frustracje ofiar nieprzepracowanych zdrad. Problem w tym, ze z tej zawisci optyka wam sie spierd..liła i widzicie ofiare i kata nie w tych osobach co trzeba.
Dobrego zwiazku nikt trzeci nie popsuje. Nikt trzeci tez za niego nie odpowiada.
A co po niektorym swietym z watku pragnę przypomnieć, ze wiernosc to nie to samo co brak zdrad...
Autorko, nie daj sobie wmowic niestworzonych historii przez skrzywdzonych ludzi. Przedstawiana jest ci wizja zyczeniowa ofiar pt. cudowna zona i wstrętna kochanka a to nigdy tak nie jest.
Nie bede sie odnosil do Ciebie bo gromada doktorow hab. z uniwersytetu "wydaje mi sie" za chwile zdiagnozuje u Ciebie braki w dziecinstwie, bijaca cie matke i pijacego ojca. W sytuacji, ktorej sie znalazlas jedynym rozsadnym wyjsciem jest... wyjscie, stopniowe i powolne, tak jak ktos wspomnial tutaj. Nie odpisz dzis na smsa, ale nie zrywaj calkiem kontaktu, nie kontaktuj sie pierwsza, nie pytaj ale odpowiadaj, nie wspominaj o uczuciach w rozmowie, nie obrzydzaj go sobie ale tez przestan idealizowac. Malymi krokami oddalaj sie od niego az poczujesz, ze nadszedl juz moment by powiedziec mu Zegnaj!
A na przyszlosc pamietaj, ze moze w milosci nie chodzi o slowa tylko o słowność.
173 2020-05-02 07:36:22 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-05-02 08:12:09)
Autorko, a może ten żonaty to taki urodzony, domorosły pickuper? Polecam filmiki na yt Tatiany Kostyry, jest ich około 40-tu, znajdziesz tam rady w sprawie układów z żonatymi, pickuperami i inne. Ona prowadzi też blog oraz konsultuje przez internet. Polecam.
A od siebie dodam jeszcze, że na razie nie masz nawet co marzyć o tym, żeby odciąć się od szamba w jeden dzień, bo jesteś jeszcze na to stanowczo za słaba i cienko u ciebie z wiedzą na temat tego, w czym jestes (tu chodzi mi o uzależnienie od tej relacji), póki co daj sobie czas na wykonanie ostatniego ruchu np jakiś miesiąc. Przez ten miesiąc powoli wyciszaj ten kontakt, czyli nie zawsze odbieraj telefon, skracaj rozmowy, gdy on dzwoni mów do siebie "o znowu dzwoni ten żonaty", zapisz go w telefonie np jako "po co mi to? albo inaczej, jak chcesz, nie leć na każde jego gwizdniecie, dystansuj się, czytaj blog Tatiany, słuchaj jej, innych psychologów także - no dystansuj się od tej znajomości, tak byś dojrzała do wykonania kopen w doopen na zakończenie.
Powodzenia.
Aha, i jeszcze jedna rzecz.
Chodzi mi o to, żebyś pomyślała także o tym, czego właściwie od ciebie chce ten żonaty. Czy on ma w ogóle jakąś wizję waszego układu w przyszłości? Czego właściwie on oczekuje? Czy on wyobraża sobie, że ty będziesz jego kochanka całymi latami? Czy zastanawia się nad twoja przyszłością?
Jeśli odpowiesz sobie szczerze na te pytania, to myślę, że zauważysz w tym człowieku o wiele więcej, niż widziałaś do tej pory.
Jakie on ma zamiary i jakie są jego intencje w stosunku do ciebie?
Trzymaj się i naprawdę przestań już przejmować się ta sytuacja. To minie. Ważne żeby wcześniej niż później.
174 2020-05-02 10:02:41 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-02 10:03:27)
Co to znaczy; podobnego? Ma mieć taki sam głos, czytać te same książki i używać podobnych zdrobnień?
Jeśli bedzie szukała podobnego, to zejdzie jej mnóstwo czasu a i tak nie znajdzie. bo to niemożliwe. Człowiek nie ma swojej kopii, każdy jest inny. Będzie się łudziła że znajdzie i pozwoli, aby naprawdę wartościowi faceci po prostu ją mijali, albo na jej oczach układali sobie życie z innymi kobietami. Może zwrócić też uwagę na jedne cechy które będą jej przypominać tamtego i całkiem zignoruje inne, deycdujące o tym, że facet np. na męża i partnera w ogóle sie nie nadaje. To naprawdę niebezpieczne i może stworzyć dla autorki następną pułapkę.
Czy facet pasował do autorki w psychologicznym wymarze? On po prostu wiedział, jak zagrać aby dotrzeć do niej, naprawdę może być zupełnie inny. Już sam fakt, że też się kłócili jak to autorka gdzies wspomniała; "czasem chcieli się pozabijać". Tylko to było "potem". Na początku bardzo sprytnie postępował, aby stworzyć w jej oczach obraz kogoś, kto spełnia wszystkie jej oczekiwania, czyli siebie.
Na dziś autorka nie spotkała jeszcze w pełni uczciwego i wartego uczucia faceta i nie wie, jaki jest jej ideał i kto do niej pasuje. Ten o którym tu rozprawiamy, oprócz tego że świetnie się sam "wpasował" w potrzeby autorki, oraz jest sprawcą terażniejszych jej zmartwień, niczym innym się dla niej nie zasłużył, choć ona pewnie jeszcze jakiś czas będzie uważała inaczej.
No niestety Salomonka, przy takim zrozumieniu pojęcia psychologicznego dopasowania że ma czytać te same książki i dobry z niego ma być chłop,
uczciwy to Ci nie odpowiem i szkoda robić off top..kto zrozumie, to zrozumie.
Salomonka napisał/a:Co to znaczy; podobnego? Ma mieć taki sam głos, czytać te same książki i używać podobnych zdrobnień?
Jeśli bedzie szukała podobnego, to zejdzie jej mnóstwo czasu a i tak nie znajdzie. bo to niemożliwe. Człowiek nie ma swojej kopii, każdy jest inny. Będzie się łudziła że znajdzie i pozwoli, aby naprawdę wartościowi faceci po prostu ją mijali, albo na jej oczach układali sobie życie z innymi kobietami. Może zwrócić też uwagę na jedne cechy które będą jej przypominać tamtego i całkiem zignoruje inne, deycdujące o tym, że facet np. na męża i partnera w ogóle sie nie nadaje. To naprawdę niebezpieczne i może stworzyć dla autorki następną pułapkę.
Czy facet pasował do autorki w psychologicznym wymarze? On po prostu wiedział, jak zagrać aby dotrzeć do niej, naprawdę może być zupełnie inny. Już sam fakt, że też się kłócili jak to autorka gdzies wspomniała; "czasem chcieli się pozabijać". Tylko to było "potem". Na początku bardzo sprytnie postępował, aby stworzyć w jej oczach obraz kogoś, kto spełnia wszystkie jej oczekiwania, czyli siebie.
Na dziś autorka nie spotkała jeszcze w pełni uczciwego i wartego uczucia faceta i nie wie, jaki jest jej ideał i kto do niej pasuje. Ten o którym tu rozprawiamy, oprócz tego że świetnie się sam "wpasował" w potrzeby autorki, oraz jest sprawcą terażniejszych jej zmartwień, niczym innym się dla niej nie zasłużył, choć ona pewnie jeszcze jakiś czas będzie uważała inaczej.No niestety Salomonka, przy takim zrozumieniu pojęcia psychologicznego dopasowania że ma czytać te same książki i dobry z niego ma być chłop,
uczciwyto Ci nie odpowiem i szkoda robić off top..kto zrozumie, to zrozumie.
Oczywiście że to był sarkazm. Kto zrozumiał, to zrozumial.
176 2020-05-02 10:20:59 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-05-02 12:38:02)
imieslow napisał/a:Czy twoja świadomość zarejestrowała fakt, że on ma rodzinę? ...ofiarą to tam są dzieci i może żona, ale nie ty.
A czy twoja zarejestrowala, ze to nie Autorka ta rodzine zakladala i nie ona jest za nia odpowiedzialna? Wiekszosc wylewanego tu jadu na Autorke to frustracje ofiar nieprzepracowanych zdrad. Problem w tym, ze z tej zawisci optyka wam sie spierd..liła i widzicie ofiare i kata nie w tych osobach co trzeba.
Dobrego zwiazku nikt trzeci nie popsuje. Nikt trzeci tez za niego nie odpowiada.
A co po niektorym swietym z watku pragnę przypomnieć, ze wiernosc to nie to samo co brak zdrad...Autorko, nie daj sobie wmowic niestworzonych historii przez skrzywdzonych ludzi. Przedstawiana jest ci wizja zyczeniowa ofiar pt. cudowna zona i wstrętna kochanka a to nigdy tak nie jest.
Nie bede sie odnosil do Ciebie bo gromada doktorow hab. z uniwersytetu "wydaje mi sie" za chwile zdiagnozuje u Ciebie braki w dziecinstwie, bijaca cie matke i pijacego ojca. W sytuacji, ktorej sie znalazlas jedynym rozsadnym wyjsciem jest... wyjscie, stopniowe i powolne, tak jak ktos wspomnial tutaj. Nie odpisz dzis na smsa, ale nie zrywaj calkiem kontaktu, nie kontaktuj sie pierwsza, nie pytaj ale odpowiadaj, nie wspominaj o uczuciach w rozmowie, nie obrzydzaj go sobie ale tez przestan idealizowac. Malymi krokami oddalaj sie od niego az poczujesz, ze nadszedl juz moment by powiedziec mu Zegnaj!
A na przyszlosc pamietaj, ze moze w milosci nie chodzi o slowa tylko o słowność.
Naucz się [edycja moderatorska] czytać ze zrozumieniem, ja jej nie zarzucam odpowiedzialności za rozbijanie rodziny, tylko kto jest faktyczną ofiarą.
Gdybym wiedziała, że gość jest damskim bokserem, to nie wiązałabym się z nim z nadzieją, że dla mnie będzie inny.
Gdyby miał rodzinę i na moich oczach ją oszukiwał, nie miałby dla mnie żadnej wartości. Kłamca i oszust nie jest nim tylko jednorazowo, ciągnie smród i dopóki sam nie będzie w stanie wyprostować swoich ścieżek, popełnia kolejne kłamstwa. Jak się wplątuje w coś co nawet nie ma stabilnych fundamentów a później dziwi, że to runęło, to czas się zastanowić nad sobą a nie lamentować. Chcesz być z żonatym? Zaczekaj aż się dla ciebie rozwiedzie. Jeśli tego nie robi to chyba oczywiste ile dla niego znaczysz.
Cześć Wam
Wczoraj chyba właśnie wszystko się skończyło.
Spotkaliśmy się, coś gadamy i weszliśmy na temat fantazji erotycznych. Powiedziałam mu, że moją fantazją jest seks z kobietą. Na początku zrobił wielkie oczy, a potem stwierdził, że w sumie go to nie dziwi, bo ja lubię eksperymentować. Tylko dziwnie się z tym czuje, bo jak to tak? Z jednego łóżka do drugiego? To on mnie nie zaspokaja, że chce kogoś innego?
Więc się śmieje i mówię, że to nie ma nic wspólnego z nim. To taka fantazja, ciekawość i przecież ja nawet nie powiedziałam, że coś takiego zrobię. Zapytał czy jakbym miała okazję, to czy bym poszła. Stwierdziłam, że nie wiem, że ciężko mi odpowiedzieć, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji.
I on do mnie wypalił : wiesz, że to by była zdrada?
Zdziwiniona pytam : zdrada kogo?
Na co on : no mnie! Poszłabyś do łóżka z kim innym.
Odpowiadam : w takiej relacji w jakiej jesteśmy, gdzie ty wracasz do zony, a ja jestem twoja kochanką, to byłaby zdrada? Rozumiem, gdybyśmy byli w normalnym oficjalnym związku, ale tak?
Zbulwersowany mówi: no ale jak ty sobie to wyobrażasz? Idziesz do łóżka i co? Dzwonisz do mnie i mówisz: ale miałam zajebisty seks z laska? Przecież to seks z kimś innym, przecież to zdrada!
Wściekła pytam: Kiedy ostatni raz spałeś z żoną? Rozuniem, że wtedy to jako zdrada się nie liczy?
Mówi: Nie będę odpowiadać ci na takie pytania!!! Mówiłem ci, że między nami bliskości nie ma w ogóle, że ją to nie interesuje, zadajesz mi nie fair pytania.
Więc ze stoickim spokojem pytam ponownie : Kiedy?
A on : nie wiem, kilka tygodni temu, miesięcy? Nie umiem odpowiedzieć na pytanie. Nie drąż tego.
Więc mówię: czyli ja cie nie zaspokajam? Mówisz mi, że idziesz spać, a bierzesz się za nią? Jak to jest? Skoro ona nic nie inicjuje, a mi wmawiasz, że tak kochasz, to po co ją ruszasz, skoro ona nie chce? Mało ci?
Zaczęła się jatka... kłótnia poszła taka, że zaczęliśmy do siebie krzyczeć i na końcu usłyszałam : k...wa po dwóch latach skapnęła się, że jest inna kobieta!!!! Przesadziłaś teraz, to koniec! Jak mogłaś tak odwrócić kota ogonem? Ja ci mówię o twoim seksie z jakąś laską, że dla mnie byłaby to zdrada, a ty wyciągasz takie karty? To koniec... Naprawdę to koniec. Przesadziłaś!!
Więc spokojnie mówię: obrona poprzez atak? Chcesz wywołać we mnie poczucie winy? Chcesz mną manipulować? Wybacz... Ale nie tym razem. Więc pokrzyczał jeszcze, że to koniec i odwozi mnie do domu.
Bardzo długo się upieralam, że wrócę sama, ale powiedział, że nie, bo jest ten wirus i nie będę jechała komunikacja miejską.
Odwiózl mnie, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, tylko rzucił mi przy wysiadaniu z auta, że on chce się przytulić. Powiedziałam, żeby przestał sobie ze mnie kpić. I wyszłam.
Dostałam tylko później wiadomość "przepraszam za swoje zachowanie, żegnaj". Nic mu nie odpisałam.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Ale.. zabolała mnie ta kłótnia strasznie. Nie uroniłam ani jednej łzy do tej pory, ale to może być spowodowane ogromnym zdenerwowaniem. Całą noc się męczyłam i analizowalalam to wszystko. I... Ja naprawdę nie uważam, że zrobiłam czy powiedziałam coś złego.
Gratuluję i trzymam kciuki.
179 2020-05-02 11:05:35 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-02 11:09:32)
bo nie powiedziałaś. I przy okazji dowiedziałaś się, że jednak z żoną go łaczy więcej niż myślałaś, o czym tu miałaś pisane.
No i ta część męskiej natury, która nie przyznaje kobietom tych samych praw w sferze seksualnej. Mało który wychodzi ponad to, zapamiętaj.
a.. i to nie koniec, założę się.
A On w ogóle ma tą żonę i dzieci?, bo coś dużo luzu jak na majówkę
Gdybym wiedziała...
To nie pisalabys bzdur... Moze zaczerpnij wiedzy od noblistki i wbij sobie jej slowa o tym, ze "tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono... "
Witajcie,
Do tej pory Was tylko czytałam, ale ten wątek skłonił mnie do napisania swojej historii.
Mój jeszcze mąż miał romans przez 1,5 roku okłamywał mnie dziecko rodzinę i oczywiście kochankę. Sam nigdy by się nie przyznał do podwójnego życia banalnie sama to odkryłam sprawdzając jego telefon...
Wyprowadział się nie na moje życzenie bo ja nie byłam w stanie myślec podejmować decyzji krzyczeć. Siedziałam przy stole z butelką wódki i patrzyłam jak się pakuje. Wyniósł się, ale ponoć nie do niej. Zresztą słabo mnie to obchodzi. Gdy się zebrałam po 2/3 dniach skontaktowałam się z prawnikiem ( prowadzil mi wówczas postępowanie spadkowe) zapronował mi wówczas próbę dogadania się z męzem w kwestii finansowej tak by obejść rozwód z orzeczeniem o winie.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się z nim przedstawiłam propozycje podziału majątku 70% dla mnie +alimenty dla dziecka. Reszta jego!
Długo nie musiałam czekać na reakcje od nasteonego ranka trwał proces ratowania małżeństwa pojawił się z walizkà i zamieszkał w pokoju gościnnym. I tak mieszka do dziś.
Nie mam zamiaru nic ratować budować bo to typ który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Przez miesiące sprawdzałam jego telefon kochanica nie odpuszczała pisała on jej odpisywał jedoczesnie grał kochającego męża. Skoro nie chciał po dobroci to będzie z orzeczeniem o winie. Zamontowałam mu w aucie GPS i co znalazłam Gamonia pod jej domem...złożyłam pozew z jego winy ją powołamy na świadka ( niestety wirus moje plany skomplikował bo rozprawa w grudniu).
On walczy skomla błaga prosi ona już nic nie znaczy jest nikim pomyłką w jego życiu.
Nie wyrzyuce go z domu choć proszę żeby się wyniósł nie ma awantur ze względu na dziecko. Przeczekam to wytrzymałam tyle to wytrzymam jeszcze chwile. Mimo wirusa zajmuje się sobą terapia on-line joga praca. Jego irytuje najbardziej moje olewanie.
Co do kochanki to ona rozwódka od początku wiedziała o rodzinie. Sama to przyznała, dla niej nie miało to znaczania taki typ po trupach do celu. Śmiała mi się w twarz wypisywałam bzdury. Najlepsze co mogłam zrobić to ją ignorować.
I teraz do Autorki postu. Jeśli świadoma weszłaś w ten układ wiedząc że owy Pan ma rodzinę to jesteś moralnym zerem. Szanująca siebie kobieta nigdy nie będzie chciała być tą drugą dodatkiem do rodziny. Szanująca się kobieta nigdy nie będzie wierzyc w te bajki stare jak świat że dzieci że finanse że co powie rodzina. Kochanka to odskocznia od prozy życia hotele wyjazdy kolacyjki zero śmieci dzieci obowiązkow. Facet ideał zabiera do knajpy kupuje kwiaty prezenty...wierz mi motyle mu zdechną budyń się skonczy w Twoim życiu teź będą rachunki i sprzątanie. To po co mu to? To samo ma w domu.
I powiem Ci że przepracowuje zdradę wiem gdzie zaniedbałam nasz związek jakie błędy popełniłam. Mam żal również do „mojej” kochanki za jej głupote i za to, że zabierała ojca mojemu dziecku za to że nie ma zasad!
Teraz za to płaci została sama czeka ją upoorzenie w Sadzie straciła idealnego chłopa dla którego dziś jest cyt. szmatą i zerem!!
Autorko - i super. Teraz tylko nie podejmuj kontaktu.
Zastanawia mnie to, jak my - kobiety patrzymy na zdradę faceta. Mocne słowa - oszustwo, krzywdzenie, upokorzenie żony/kochanki... a dla nich (wielu z nich jak sądzę) to jest naprawdę takie nic (jeśli oczywiście to oni zdradzają, a nie kobieta). Oni po prostu zaspokajają potrzebę. Coś jakby wysikali się poza domem.
Dla nas (myślę, że dla większości kobiet) seks to komunia dusz, ukoronowanie związku, wisienka na torcie, skarb.
Dla nich takie nic. Ot - wyszli z domu ale przecież wrócą, o co chodzi?
Moj kochanek bez przerwy opowiadał jakim to on zajebistym mężem jest. Jak dba. Jak remonty robi, auta pucuje, wszystko ogarnia. Mówił i czekał na reakcję. No to chwaliłam -"ojej jaki ty super jesteś" (facepalm)
Dla nich seks faceta z nieżoną to żadna wielka sprawa. Nawet dla rodziny lepiej, że nie wydaje kasy na agencję towarzyską. Żonie coś za zaoszczędzoną kasę kupi, albo dzieciaczkom. A kochance 4 kg słów na tydzień. Opyla się.
183 2020-05-02 11:20:03 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-02 11:23:23)
Witajcie,
Do tej pory Was tylko czytałam, ale ten wątek skłonił mnie do napisania swojej historii.Mój jeszcze mąż miał romans przez 1,5 roku okłamywał mnie dziecko rodzinę i oczywiście kochankę. Sam nigdy by się nie przyznał do podwójnego życia banalnie sama to odkryłam sprawdzając jego telefon...
Wyprowadział się nie na moje życzenie bo ja nie byłam w stanie myślec podejmować decyzji krzyczeć. Siedziałam przy stole z butelką wódki i patrzyłam jak się pakuje. Wyniósł się, ale ponoć nie do niej. Zresztą słabo mnie to obchodzi. Gdy się zebrałam po 2/3 dniach skontaktowałam się z prawnikiem ( prowadzil mi wówczas postępowanie spadkowe) zapronował mi wówczas próbę dogadania się z męzem w kwestii finansowej tak by obejść rozwód z orzeczeniem o winie.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się z nim przedstawiłam propozycje podziału majątku 70% dla mnie +alimenty dla dziecka. Reszta jego!
Długo nie musiałam czekać na reakcje od nasteonego ranka trwał proces ratowania małżeństwa pojawił się z walizkà i zamieszkał w pokoju gościnnym. I tak mieszka do dziś.
Nie mam zamiaru nic ratować budować bo to typ który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Przez miesiące sprawdzałam jego telefon kochanica nie odpuszczała pisała on jej odpisywał jedoczesnie grał kochającego męża. Skoro nie chciał po dobroci to będzie z orzeczeniem o winie. Zamontowałam mu w aucie GPS i co znalazłam Gamonia pod jej domem...złożyłam pozew z jego winy ją powołamy na świadka ( niestety wirus moje plany skomplikował bo rozprawa w grudniu).
On walczy skomla błaga prosi ona już nic nie znaczy jest nikim pomyłką w jego życiu.
Nie wyrzyuce go z domu choć proszę żeby się wyniósł nie ma awantur ze względu na dziecko. Przeczekam to wytrzymałam tyle to wytrzymam jeszcze chwile. Mimo wirusa zajmuje się sobą terapia on-line joga praca. Jego irytuje najbardziej moje olewanie.
Co do kochanki to ona rozwódka od początku wiedziała o rodzinie. Sama to przyznała, dla niej nie miało to znaczania taki typ po trupach do celu. Śmiała mi się w twarz wypisywałam bzdury. Najlepsze co mogłam zrobić to ją ignorować.
I teraz do Autorki postu. Jeśli świadoma weszłaś w ten układ wiedząc że owy Pan ma rodzinę to jesteś moralnym zerem. Szanująca siebie kobieta nigdy nie będzie chciała być tą drugą dodatkiem do rodziny. Szanująca się kobieta nigdy nie będzie wierzyc w te bajki stare jak świat że dzieci że finanse że co powie rodzina. Kochanka to odskocznia od prozy życia hotele wyjazdy kolacyjki zero śmieci dzieci obowiązkow. Facet ideał zabiera do knajpy kupuje kwiaty prezenty...wierz mi motyle mu zdechną budyń się skonczy w Twoim życiu teź będą rachunki i sprzątanie. To po co mu to? To samo ma w domu.
I powiem Ci że przepracowuje zdradę wiem gdzie zaniedbałam nasz związek jakie błędy popełniłam. Mam żal również do „mojej” kochanki za jej głupote i za to, że zabierała ojca mojemu dziecku za to że nie ma zasad!
Teraz za to płaci została sama czeka ją upoorzenie w Sadzie straciła idealnego chłopa dla którego dziś jest cyt. szmatą i zerem!!
kompletne bzdury. To kochanka odpowiada za Twoje błędy czy za to, jaki jest Twój mąż? Ojca dziecku zabiera? a Co, masz zamiar utrudniać im kontakt?
postanowiłaś ignorować lubego i zamiast na niego wylewać frustracje to na dziewczynę z wątku?? Sąd nie jest od upokarzania kochanki, wyobraż sobie.
wg mnie nie uzyskasz rozwodu z jego winy, jeśli przedstawi jakiekolwiek dowody na Twoje jędzowate zachowanie, a patrząc po tym co tu piszesz, aniołem nie jesteś. Za wypisywanie bzdur dio kochanki ona może Cię pozwać, co zapewne twój adwokat już Ci mówił, jak nie mówił, to będzie miał niespodziankę w sądzie
Witajcie,
Do tej pory Was tylko czytałam, ale ten wątek skłonił mnie do napisania swojej historii.Mój jeszcze mąż miał romans przez 1,5 roku okłamywał mnie dziecko rodzinę i oczywiście kochankę. Sam nigdy by się nie przyznał do podwójnego życia banalnie sama to odkryłam sprawdzając jego telefon...
Wyprowadział się nie na moje życzenie bo ja nie byłam w stanie myślec podejmować decyzji krzyczeć. Siedziałam przy stole z butelką wódki i patrzyłam jak się pakuje. Wyniósł się, ale ponoć nie do niej. Zresztą słabo mnie to obchodzi. Gdy się zebrałam po 2/3 dniach skontaktowałam się z prawnikiem ( prowadzil mi wówczas postępowanie spadkowe) zapronował mi wówczas próbę dogadania się z męzem w kwestii finansowej tak by obejść rozwód z orzeczeniem o winie.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się z nim przedstawiłam propozycje podziału majątku 70% dla mnie +alimenty dla dziecka. Reszta jego!
Długo nie musiałam czekać na reakcje od nasteonego ranka trwał proces ratowania małżeństwa pojawił się z walizkà i zamieszkał w pokoju gościnnym. I tak mieszka do dziś.
Nie mam zamiaru nic ratować budować bo to typ który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Przez miesiące sprawdzałam jego telefon kochanica nie odpuszczała pisała on jej odpisywał jedoczesnie grał kochającego męża. Skoro nie chciał po dobroci to będzie z orzeczeniem o winie. Zamontowałam mu w aucie GPS i co znalazłam Gamonia pod jej domem...złożyłam pozew z jego winy ją powołamy na świadka ( niestety wirus moje plany skomplikował bo rozprawa w grudniu).
On walczy skomla błaga prosi ona już nic nie znaczy jest nikim pomyłką w jego życiu.
Nie wyrzyuce go z domu choć proszę żeby się wyniósł nie ma awantur ze względu na dziecko. Przeczekam to wytrzymałam tyle to wytrzymam jeszcze chwile. Mimo wirusa zajmuje się sobą terapia on-line joga praca. Jego irytuje najbardziej moje olewanie.
Co do kochanki to ona rozwódka od początku wiedziała o rodzinie. Sama to przyznała, dla niej nie miało to znaczania taki typ po trupach do celu. Śmiała mi się w twarz wypisywałam bzdury. Najlepsze co mogłam zrobić to ją ignorować.
I teraz do Autorki postu. Jeśli świadoma weszłaś w ten układ wiedząc że owy Pan ma rodzinę to jesteś moralnym zerem. Szanująca siebie kobieta nigdy nie będzie chciała być tą drugą dodatkiem do rodziny. Szanująca się kobieta nigdy nie będzie wierzyc w te bajki stare jak świat że dzieci że finanse że co powie rodzina. Kochanka to odskocznia od prozy życia hotele wyjazdy kolacyjki zero śmieci dzieci obowiązkow. Facet ideał zabiera do knajpy kupuje kwiaty prezenty...wierz mi motyle mu zdechną budyń się skonczy w Twoim życiu teź będą rachunki i sprzątanie. To po co mu to? To samo ma w domu.
I powiem Ci że przepracowuje zdradę wiem gdzie zaniedbałam nasz związek jakie błędy popełniłam. Mam żal również do „mojej” kochanki za jej głupote i za to, że zabierała ojca mojemu dziecku za to że nie ma zasad!
Teraz za to płaci została sama czeka ją upoorzenie w Sadzie straciła idealnego chłopa dla którego dziś jest cyt. szmatą i zerem!!
Mam nadzieję, że Ci przynajmniej ulżyło po obelgach w moją stronę. Wybacz, ale nawet w 1% nie biorę ich do siebie.
Pracuj nad sobą dalej, bo nadal obwiniasz wszystkich dookoła, tylko nie siebie.
Tak jak zostało już tu powiedziane, dobrego związku osoba trzecia nie zniszczy.
Pozdrawiam serdecznie
bo nie powiedziałaś. I przy okazji dowiedziałaś się, że jednak z żoną go łaczy więcej niż myślałaś, o czym tu miałaś pisane.
No i ta część męskiej natury, która nie przyznaje kobietom tych samych praw w sferze seksualnej. Mało który wychodzi ponad to, zapamiętaj.
a.. i to nie koniec, założę się.
A On w ogóle ma tą żonę i dzieci?, bo coś dużo luzu jak na majówkę
Tak właśnie wygląda jego życie. Stąd moja ocena, że za dobrze to się tam nie dzieje. Ma i żonę i dzieci, to na pewno. Dzieci czasem do niego dzwonią z pytaniem czy mogą pograć, bo mama każe go pytać.
Wiki04 napisał/a:Witajcie,
Do tej pory Was tylko czytałam, ale ten wątek skłonił mnie do napisania swojej historii.Mój jeszcze mąż miał romans przez 1,5 roku okłamywał mnie dziecko rodzinę i oczywiście kochankę. Sam nigdy by się nie przyznał do podwójnego życia banalnie sama to odkryłam sprawdzając jego telefon...
Wyprowadział się nie na moje życzenie bo ja nie byłam w stanie myślec podejmować decyzji krzyczeć. Siedziałam przy stole z butelką wódki i patrzyłam jak się pakuje. Wyniósł się, ale ponoć nie do niej. Zresztą słabo mnie to obchodzi. Gdy się zebrałam po 2/3 dniach skontaktowałam się z prawnikiem ( prowadzil mi wówczas postępowanie spadkowe) zapronował mi wówczas próbę dogadania się z męzem w kwestii finansowej tak by obejść rozwód z orzeczeniem o winie.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się z nim przedstawiłam propozycje podziału majątku 70% dla mnie +alimenty dla dziecka. Reszta jego!
Długo nie musiałam czekać na reakcje od nasteonego ranka trwał proces ratowania małżeństwa pojawił się z walizkà i zamieszkał w pokoju gościnnym. I tak mieszka do dziś.
Nie mam zamiaru nic ratować budować bo to typ który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Przez miesiące sprawdzałam jego telefon kochanica nie odpuszczała pisała on jej odpisywał jedoczesnie grał kochającego męża. Skoro nie chciał po dobroci to będzie z orzeczeniem o winie. Zamontowałam mu w aucie GPS i co znalazłam Gamonia pod jej domem...złożyłam pozew z jego winy ją powołamy na świadka ( niestety wirus moje plany skomplikował bo rozprawa w grudniu).
On walczy skomla błaga prosi ona już nic nie znaczy jest nikim pomyłką w jego życiu.
Nie wyrzyuce go z domu choć proszę żeby się wyniósł nie ma awantur ze względu na dziecko. Przeczekam to wytrzymałam tyle to wytrzymam jeszcze chwile. Mimo wirusa zajmuje się sobą terapia on-line joga praca. Jego irytuje najbardziej moje olewanie.
Co do kochanki to ona rozwódka od początku wiedziała o rodzinie. Sama to przyznała, dla niej nie miało to znaczania taki typ po trupach do celu. Śmiała mi się w twarz wypisywałam bzdury. Najlepsze co mogłam zrobić to ją ignorować.
I teraz do Autorki postu. Jeśli świadoma weszłaś w ten układ wiedząc że owy Pan ma rodzinę to jesteś moralnym zerem. Szanująca siebie kobieta nigdy nie będzie chciała być tą drugą dodatkiem do rodziny. Szanująca się kobieta nigdy nie będzie wierzyc w te bajki stare jak świat że dzieci że finanse że co powie rodzina. Kochanka to odskocznia od prozy życia hotele wyjazdy kolacyjki zero śmieci dzieci obowiązkow. Facet ideał zabiera do knajpy kupuje kwiaty prezenty...wierz mi motyle mu zdechną budyń się skonczy w Twoim życiu teź będą rachunki i sprzątanie. To po co mu to? To samo ma w domu.
I powiem Ci że przepracowuje zdradę wiem gdzie zaniedbałam nasz związek jakie błędy popełniłam. Mam żal również do „mojej” kochanki za jej głupote i za to, że zabierała ojca mojemu dziecku za to że nie ma zasad!
Teraz za to płaci została sama czeka ją upoorzenie w Sadzie straciła idealnego chłopa dla którego dziś jest cyt. szmatą i zerem!!kompletne bzdury. To kochanka odpowiada za Twoje błędy czy za to, jaki jest Twój mąż? Ojca dziecku zabiera? a Co, masz zamiar utrudniać im kontakt?
postanowiłaś ignorować lubego i zamiast na niego wylewać frustracje to na dziewczynę z wątku?? Sąd nie jest od upokarzania kochanki, wyobraż sobie.
wg mnie nie uzyskasz rozwodu z jego winy, jeśli przedstawi jakiekolwiek dowody na Twoje jędzowate zachowanie, a patrząc po tym co tu piszesz, aniołem nie jesteś. Za wypisywanie bzdur dio kochanki ona może Cię pozwać, co zapewne twój adwokat już Ci mówił, jak nie mówił, to będzie miał niespodziankę w sądzie
Po pierwsze to nie ja wypisywałam bzdury tylko kochanka. Ja raz do niej zadzwoniłam i z mojej strony była to mocno nazwijmy to merytoryczna dyskusja. To ja się nasłuchałam...
Absolutnie nie zamierzam i nawet do głowy mi nie przyszło utrudniać kontaktów z dzieckiem wręcz przeciwnie aktualnie robię wszystko żeby rozpad rodziny odczuło jak najmniej stąd proszę grzecznie o wyrowadzkę M nie awanturuje się. Ignoruje go owszem rozmawiam tylko o rzeczach ważnych jak dziecko rachunki itd.
Rozwód z mojej winy brzmi jak kiepski żart. To nie ja prowadziłam podwojne życie to nie ja kłamałam oszukiwałam i puszczałam się.
Tak mam żal do niej bo wiedziała o nas od początku, a mimo to szła w ten układ tak mam żal bo to ona wypisywała że jestem kiepska beznadziejna nic nie warta. Tak mam żal bo obrażała moją rodzinę. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego że mój Luby opowiadał jej rzeczy abstrakcyjne na temat moje rodziny i mnie samej. Tylko ona to idealnie wykorzystała w wiadomościach.
Czy ja upokorzam Autorkę wątku? Czy ja jej ubliżam? Ona sama to zrobiła pakując się w taki układ. Przepraszam ale nie widzę dlaczego ma ją ktokolwiek „rozgrzeszać” ona chce w to brnąć z jakiś względów dla niej to miłość do grobowej deski dla niego to zabawa. Czy Autorka wchodząc w romans nie zdawała sobie sprawy z tego że usłyszy iż żona to jędza która go nie rozumie nie wspiera etc...
Rozwodziłas się z orzeczeniem o winie? Wiesz jakie padają tam pytania do kochanki/kochanka wiessz jakie to upokarzające że musisz spowiadać się z życia intymnego a obok siedzi człowiek ktôry jeszcze kilka miesięcy temu wyznawał Ci miłość do grobowej deski?
Ja codziennie słysze od niego jaka to ona podła suka itd.
Generalnie mam to gdzieś bo ten człowiek to dziś dla mnie tylko ojciec mojego dziecka nie chce i nie mogę z nim być skrzywdził Nas. Nie ufam mu.
Ela210 napisał/a:Wiki04 napisał/a:Witajcie,
Do tej pory Was tylko czytałam, ale ten wątek skłonił mnie do napisania swojej historii.Mój jeszcze mąż miał romans przez 1,5 roku okłamywał mnie dziecko rodzinę i oczywiście kochankę. Sam nigdy by się nie przyznał do podwójnego życia banalnie sama to odkryłam sprawdzając jego telefon...
Wyprowadział się nie na moje życzenie bo ja nie byłam w stanie myślec podejmować decyzji krzyczeć. Siedziałam przy stole z butelką wódki i patrzyłam jak się pakuje. Wyniósł się, ale ponoć nie do niej. Zresztą słabo mnie to obchodzi. Gdy się zebrałam po 2/3 dniach skontaktowałam się z prawnikiem ( prowadzil mi wówczas postępowanie spadkowe) zapronował mi wówczas próbę dogadania się z męzem w kwestii finansowej tak by obejść rozwód z orzeczeniem o winie.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się z nim przedstawiłam propozycje podziału majątku 70% dla mnie +alimenty dla dziecka. Reszta jego!
Długo nie musiałam czekać na reakcje od nasteonego ranka trwał proces ratowania małżeństwa pojawił się z walizkà i zamieszkał w pokoju gościnnym. I tak mieszka do dziś.
Nie mam zamiaru nic ratować budować bo to typ który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Przez miesiące sprawdzałam jego telefon kochanica nie odpuszczała pisała on jej odpisywał jedoczesnie grał kochającego męża. Skoro nie chciał po dobroci to będzie z orzeczeniem o winie. Zamontowałam mu w aucie GPS i co znalazłam Gamonia pod jej domem...złożyłam pozew z jego winy ją powołamy na świadka ( niestety wirus moje plany skomplikował bo rozprawa w grudniu).
On walczy skomla błaga prosi ona już nic nie znaczy jest nikim pomyłką w jego życiu.
Nie wyrzyuce go z domu choć proszę żeby się wyniósł nie ma awantur ze względu na dziecko. Przeczekam to wytrzymałam tyle to wytrzymam jeszcze chwile. Mimo wirusa zajmuje się sobą terapia on-line joga praca. Jego irytuje najbardziej moje olewanie.
Co do kochanki to ona rozwódka od początku wiedziała o rodzinie. Sama to przyznała, dla niej nie miało to znaczania taki typ po trupach do celu. Śmiała mi się w twarz wypisywałam bzdury. Najlepsze co mogłam zrobić to ją ignorować.
I teraz do Autorki postu. Jeśli świadoma weszłaś w ten układ wiedząc że owy Pan ma rodzinę to jesteś moralnym zerem. Szanująca siebie kobieta nigdy nie będzie chciała być tą drugą dodatkiem do rodziny. Szanująca się kobieta nigdy nie będzie wierzyc w te bajki stare jak świat że dzieci że finanse że co powie rodzina. Kochanka to odskocznia od prozy życia hotele wyjazdy kolacyjki zero śmieci dzieci obowiązkow. Facet ideał zabiera do knajpy kupuje kwiaty prezenty...wierz mi motyle mu zdechną budyń się skonczy w Twoim życiu teź będą rachunki i sprzątanie. To po co mu to? To samo ma w domu.
I powiem Ci że przepracowuje zdradę wiem gdzie zaniedbałam nasz związek jakie błędy popełniłam. Mam żal również do „mojej” kochanki za jej głupote i za to, że zabierała ojca mojemu dziecku za to że nie ma zasad!
Teraz za to płaci została sama czeka ją upoorzenie w Sadzie straciła idealnego chłopa dla którego dziś jest cyt. szmatą i zerem!!kompletne bzdury. To kochanka odpowiada za Twoje błędy czy za to, jaki jest Twój mąż? Ojca dziecku zabiera? a Co, masz zamiar utrudniać im kontakt?
postanowiłaś ignorować lubego i zamiast na niego wylewać frustracje to na dziewczynę z wątku?? Sąd nie jest od upokarzania kochanki, wyobraż sobie.
wg mnie nie uzyskasz rozwodu z jego winy, jeśli przedstawi jakiekolwiek dowody na Twoje jędzowate zachowanie, a patrząc po tym co tu piszesz, aniołem nie jesteś. Za wypisywanie bzdur dio kochanki ona może Cię pozwać, co zapewne twój adwokat już Ci mówił, jak nie mówił, to będzie miał niespodziankę w sądziePo pierwsze to nie ja wypisywałam bzdury tylko kochanka. Ja raz do niej zadzwoniłam i z mojej strony była to mocno nazwijmy to merytoryczna dyskusja. To ja się nasłuchałam...
Absolutnie nie zamierzam i nawet do głowy mi nie przyszło utrudniać kontaktów z dzieckiem wręcz przeciwnie aktualnie robię wszystko żeby rozpad rodziny odczuło jak najmniej stąd proszę grzecznie o wyrowadzkę M nie awanturuje się. Ignoruje go owszem rozmawiam tylko o rzeczach ważnych jak dziecko rachunki itd.
Rozwód z mojej winy brzmi jak kiepski żart. To nie ja prowadziłam podwojne życie to nie ja kłamałam oszukiwałam i puszczałam się.
Tak mam żal do niej bo wiedziała o nas od początku, a mimo to szła w ten układ tak mam żal bo to ona wypisywała że jestem kiepska beznadziejna nic nie warta. Tak mam żal bo obrażała moją rodzinę. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego że mój Luby opowiadał jej rzeczy abstrakcyjne na temat moje rodziny i mnie samej. Tylko ona to idealnie wykorzystała w wiadomościach.
Czy ja upokorzam Autorkę wątku? Czy ja jej ubliżam? Ona sama to zrobiła pakując się w taki układ. Przepraszam ale nie widzę dlaczego ma ją ktokolwiek „rozgrzeszać” ona chce w to brnąć z jakiś względów dla niej to miłość do grobowej deski dla niego to zabawa. Czy Autorka wchodząc w romans nie zdawała sobie sprawy z tego że usłyszy iż żona to jędza która go nie rozumie nie wspiera etc...
Rozwodziłas się z orzeczeniem o winie? Wiesz jakie padają tam pytania do kochanki/kochanka wiessz jakie to upokarzające że musisz spowiadać się z życia intymnego a obok siedzi człowiek ktôry jeszcze kilka miesięcy temu wyznawał Ci miłość do grobowej deski?
Ja codziennie słysze od niego jaka to ona podła suka itd.
Generalnie mam to gdzieś bo ten człowiek to dziś dla mnie tylko ojciec mojego dziecka nie chce i nie mogę z nim być skrzywdził Nas. Nie ufam mu.
Autorka wątku weszła tu, by poszukać pomocy, by wyjść z tego krzywdzącego układu.
Co ma na celu Twój post? Pomoc? Nie sądzę. Weszłaś tu z bólem dupy zdradzonej żony, nie wnosząc nic do tego by autorce posta pomóc. Po to jest to forum. Tworzysz off top. Załóż własny temat i na nim szukaj dla siebie pomocy.
188 2020-05-02 11:55:24 Ostatnio edytowany przez Badas (2020-05-02 12:05:02)
No przeszłaś Kochanko samą siebie. Zarzuciłaś mu seks z żoną jako zdradę. Pomyliły.vi się rolę. To pokazuje, że świadomie i bez żadnych zachamowań weszłaś w ten związek. To nie było uderzenie pioruna, nagle i niespodziewanie. To było uczucie, któremu pozwoliłaś się urodzić. Miałaś czas na to. Ale po co. Ty byś chciała żeby on tą żonę i dzieci zostawił i był z tobą. Po to weszłaś w ten układ. I to by było najlepsze co by tą żonę spotkało. Oddała by ci to zdradzające zero. Ja rozumiem związki się rozpadają, ludzie rozchodzą, ale dla mnie zdrada to największe świństwo. Bzykaj ile chcesz, ale najpierw się rozejdź.
Nie wzbudzasz we mnie żalu. Jesteś egoistką. Oczywiście, kolejny raz podkreślam, to on miał żonę. Powinien od początku pokazać ci twoje miejsce. Jesteście więc siebie warci.
I wbrew temu co ktoś tu wcześniej wspomniał. Nie wylewamy na autorkę własnych osobistych frustracji. Tylko denerwuje nas brak zasad. I "żałość" nad sobą- zdradzaną z żoną kochanką.
A już słowa, że " autorce wątku trzeba pomóc" są hmm ...dziwne? Tak, trzeba pomóc biednej, przyjaciółce, która z czasem świadomie stała się kochanką, uważa się za zdradzaną osobę. Pomóc w czym? Odkochać się? Zrozumieć błąd? Tylko że ta osoba nie widzi błędu i nie uważa się za winną. Przepraszam, ale ciężko nie zareagować na coś takiego.
No przeszłaś Kochanko samą siebie. Zarzuciłaś mu seks z żoną jako zdradę. Pomyliły.vi się rolę. To pokazuje, że świadomie i bez żadnych zachamowań weszłaś w ten związek. To nie było uderzenie pioruna, nagle i niespodziewanie. To było uczucie, któremu pozwoliłaś się urodzić. Miałaś czas na to. Ale po co. Ty byś chciała żeby on tą żonę i dzieci zostawił i był z tobą. Po to weszłaś w ten układ. I to by było najlepsze co by tą żonę spotkało. Oddała by ci to zdradzające zero. Ja rozumiem związki się rozpadają, ludzie rozchodzą, ale dla mnie zdrada to największe świństwo. Bzykaj ile chcesz, ale najpierw się rozejdź.
Nie wzbudzasz we mnie żalu. Jesteś egoistką. Oczywiście, kolejny raz podkreślam, to on miał żonę. Powinien od początku pokazać ci twoje miejsce. Jesteście więc siebie warci.
I wbrew temu co ktoś tu wcześniej wspomniał. Nie wylewamy na autorkę własnych osobistych frustracji. Tylko denerwuje nas brak zasad. I "żałość" nad sobą- zdradzaną z żoną kochanką.
Hahahha.. Oj Badas, ja zarzucialam mu zdradę? Polecam Ci zacząć czytać ze zrozumieniem, bo kompletnie Ci to nie idzie. On pokazał mi moje miejsce - obok siebie To ja chce to skończyć, nie on. Ja żonie nie ślubowałam wierności, ani nikomu innemu. Nie będę brać na siebie odpowiedzialności za jego małżeństwo. Gdyby była taka super, gdyby było wszystko dobrze, to nie znalazłby dla mnie miejsca. Tyle w temacie.
Wiki04 napisał/a:Witajcie,
Do tej pory Was tylko czytałam, ale ten wątek skłonił mnie do napisania swojej historii.Mój jeszcze mąż miał romans przez 1,5 roku okłamywał mnie dziecko rodzinę i oczywiście kochankę. Sam nigdy by się nie przyznał do podwójnego życia banalnie sama to odkryłam sprawdzając jego telefon...
Wyprowadział się nie na moje życzenie bo ja nie byłam w stanie myślec podejmować decyzji krzyczeć. Siedziałam przy stole z butelką wódki i patrzyłam jak się pakuje. Wyniósł się, ale ponoć nie do niej. Zresztą słabo mnie to obchodzi. Gdy się zebrałam po 2/3 dniach skontaktowałam się z prawnikiem ( prowadzil mi wówczas postępowanie spadkowe) zapronował mi wówczas próbę dogadania się z męzem w kwestii finansowej tak by obejść rozwód z orzeczeniem o winie.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się z nim przedstawiłam propozycje podziału majątku 70% dla mnie +alimenty dla dziecka. Reszta jego!
Długo nie musiałam czekać na reakcje od nasteonego ranka trwał proces ratowania małżeństwa pojawił się z walizkà i zamieszkał w pokoju gościnnym. I tak mieszka do dziś.
Nie mam zamiaru nic ratować budować bo to typ który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Przez miesiące sprawdzałam jego telefon kochanica nie odpuszczała pisała on jej odpisywał jedoczesnie grał kochającego męża. Skoro nie chciał po dobroci to będzie z orzeczeniem o winie. Zamontowałam mu w aucie GPS i co znalazłam Gamonia pod jej domem...złożyłam pozew z jego winy ją powołamy na świadka ( niestety wirus moje plany skomplikował bo rozprawa w grudniu).
On walczy skomla błaga prosi ona już nic nie znaczy jest nikim pomyłką w jego życiu.
Nie wyrzyuce go z domu choć proszę żeby się wyniósł nie ma awantur ze względu na dziecko. Przeczekam to wytrzymałam tyle to wytrzymam jeszcze chwile. Mimo wirusa zajmuje się sobą terapia on-line joga praca. Jego irytuje najbardziej moje olewanie.
Co do kochanki to ona rozwódka od początku wiedziała o rodzinie. Sama to przyznała, dla niej nie miało to znaczania taki typ po trupach do celu. Śmiała mi się w twarz wypisywałam bzdury. Najlepsze co mogłam zrobić to ją ignorować.
I teraz do Autorki postu. Jeśli świadoma weszłaś w ten układ wiedząc że owy Pan ma rodzinę to jesteś moralnym zerem. Szanująca siebie kobieta nigdy nie będzie chciała być tą drugą dodatkiem do rodziny. Szanująca się kobieta nigdy nie będzie wierzyc w te bajki stare jak świat że dzieci że finanse że co powie rodzina. Kochanka to odskocznia od prozy życia hotele wyjazdy kolacyjki zero śmieci dzieci obowiązkow. Facet ideał zabiera do knajpy kupuje kwiaty prezenty...wierz mi motyle mu zdechną budyń się skonczy w Twoim życiu teź będą rachunki i sprzątanie. To po co mu to? To samo ma w domu.
I powiem Ci że przepracowuje zdradę wiem gdzie zaniedbałam nasz związek jakie błędy popełniłam. Mam żal również do „mojej” kochanki za jej głupote i za to, że zabierała ojca mojemu dziecku za to że nie ma zasad!
Teraz za to płaci została sama czeka ją upoorzenie w Sadzie straciła idealnego chłopa dla którego dziś jest cyt. szmatą i zerem!!Mam nadzieję, że Ci przynajmniej ulżyło po obelgach w moją stronę. Wybacz, ale nawet w 1% nie biorę ich do siebie.
Pracuj nad sobą dalej, bo nadal obwiniasz wszystkich dookoła, tylko nie siebie.
Tak jak zostało już tu powiedziane, dobrego związku osoba trzecia nie zniszczy.
Pozdrawiam serdecznie
A Ty wiesz że jego małżeństwo jest złe? Pytałaś żonę? Widziałaś jej zachowanie? Czy wystawiasz opinie na podstawie informacji jej męża.
Skoro tak źle u niego to czemu nie ma go z Tobą? Bo ma dzieci. I Ty to łykasz jak mała dziewczynka.
Podsumowując nie zakończysz tego układu bo nie masz na to siły a i być może chęci. Mogłabyś go choćby zablokować w telefonie o zmianie numeru nawet nie wspominam. Nie otwierać nie wpuszczać do mieszkania, ale Ty tego nie zrobisz i nie dlatego że jesteś słaba tylko że nie chcesz.
Wierz mi byłam w gorszej sytuacji od Ciebie a mimo to potrafie odciąć się od człowieka ktôrego kochałam ( na swój sposób się odciełam) nie dlatego że musiałam a chciałam bo w jednej chwili stracił w moim sercu wszystko. I to uwierz mi ciężko przekreślić prawie 20 lat związku wspomnień itd. Tylko ja zdaje sobie sprawe z krzywdy Ty niestety nie.
Więc ze stoickim spokojem pytam ponownie : Kiedy?
A on : nie wiem, kilka tygodni temu, miesięcy? Nie umiem odpowiedzieć na pytanie. Nie drąż tego.
Więc mówię: czyli ja cie nie zaspokajam? Mówisz mi, że idziesz spać, a bierzesz się za nią? Jak to jest? Skoro ona nic nie inicjuje, a mi wmawiasz, że tak kochasz, to po co ją ruszasz, skoro ona nie chce? Mało ci?
Zaczęła się jatka... kłótnia poszła taka, że zaczęliśmy do siebie krzyczeć i na końcu usłyszałam : k...wa po dwóch latach skapnęła się, że jest inna kobieta!!!! Przesadziłaś teraz, to koniec! Jak mogłaś tak odwrócić kota ogonem? Ja ci mówię o twoim seksie z jakąś laską, że dla mnie byłaby to zdrada, a ty wyciągasz takie karty? To koniec... Naprawdę to koniec. Przesadziłaś!!
Więc spokojnie mówię: obrona poprzez atak? Chcesz wywołać we mnie poczucie winy? Chcesz mną manipulować? Wybacz... Ale nie tym razem. Więc pokrzyczał jeszcze, że to koniec i odwozi mnie do domu.
W końcu to zrobiłaś - skonfrontowałaś go z prawdą. Nie tylko bezlitośnie obnażyłaś jego prawdziwe motywy, ale też sama się odsłoniłaś, pokazując mu to, co naprawdę w Tobie jest, co Cię boli. Pokazałas się jako istota z pragnieniami, z wymaganiami, bo do tej pory raczej byłaś od umilania czasu, od uciekania przed problemami, a nie od ich generowania.
Do tej pory było raczej spijanie sobie z dzióbków, oboje zobowiązaliście się trzymać niemej umowy o niedotykaniu pewnych tematów.
Tymczasem szambo wybiło i okazało się, że pod cukierkową powierzchnią kryje się spora warstwa gówna.
Witamy w realnym śwecie!
Ale uważaj, powrót do matrixa będzie Cię jeszcze nieraz kusił.
Ela210 napisał/a:Wiki04 napisał/a:Witajcie,
Do tej pory Was tylko czytałam, ale ten wątek skłonił mnie do napisania swojej historii.Mój jeszcze mąż miał romans przez 1,5 roku okłamywał mnie dziecko rodzinę i oczywiście kochankę. Sam nigdy by się nie przyznał do podwójnego życia banalnie sama to odkryłam sprawdzając jego telefon...
Wyprowadział się nie na moje życzenie bo ja nie byłam w stanie myślec podejmować decyzji krzyczeć. Siedziałam przy stole z butelką wódki i patrzyłam jak się pakuje. Wyniósł się, ale ponoć nie do niej. Zresztą słabo mnie to obchodzi. Gdy się zebrałam po 2/3 dniach skontaktowałam się z prawnikiem ( prowadzil mi wówczas postępowanie spadkowe) zapronował mi wówczas próbę dogadania się z męzem w kwestii finansowej tak by obejść rozwód z orzeczeniem o winie.
Tego samego wieczoru skontaktowałam się z nim przedstawiłam propozycje podziału majątku 70% dla mnie +alimenty dla dziecka. Reszta jego!
Długo nie musiałam czekać na reakcje od nasteonego ranka trwał proces ratowania małżeństwa pojawił się z walizkà i zamieszkał w pokoju gościnnym. I tak mieszka do dziś.
Nie mam zamiaru nic ratować budować bo to typ który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Przez miesiące sprawdzałam jego telefon kochanica nie odpuszczała pisała on jej odpisywał jedoczesnie grał kochającego męża. Skoro nie chciał po dobroci to będzie z orzeczeniem o winie. Zamontowałam mu w aucie GPS i co znalazłam Gamonia pod jej domem...złożyłam pozew z jego winy ją powołamy na świadka ( niestety wirus moje plany skomplikował bo rozprawa w grudniu).
On walczy skomla błaga prosi ona już nic nie znaczy jest nikim pomyłką w jego życiu.
Nie wyrzyuce go z domu choć proszę żeby się wyniósł nie ma awantur ze względu na dziecko. Przeczekam to wytrzymałam tyle to wytrzymam jeszcze chwile. Mimo wirusa zajmuje się sobą terapia on-line joga praca. Jego irytuje najbardziej moje olewanie.
Co do kochanki to ona rozwódka od początku wiedziała o rodzinie. Sama to przyznała, dla niej nie miało to znaczania taki typ po trupach do celu. Śmiała mi się w twarz wypisywałam bzdury. Najlepsze co mogłam zrobić to ją ignorować.
I teraz do Autorki postu. Jeśli świadoma weszłaś w ten układ wiedząc że owy Pan ma rodzinę to jesteś moralnym zerem. Szanująca siebie kobieta nigdy nie będzie chciała być tą drugą dodatkiem do rodziny. Szanująca się kobieta nigdy nie będzie wierzyc w te bajki stare jak świat że dzieci że finanse że co powie rodzina. Kochanka to odskocznia od prozy życia hotele wyjazdy kolacyjki zero śmieci dzieci obowiązkow. Facet ideał zabiera do knajpy kupuje kwiaty prezenty...wierz mi motyle mu zdechną budyń się skonczy w Twoim życiu teź będą rachunki i sprzątanie. To po co mu to? To samo ma w domu.
I powiem Ci że przepracowuje zdradę wiem gdzie zaniedbałam nasz związek jakie błędy popełniłam. Mam żal również do „mojej” kochanki za jej głupote i za to, że zabierała ojca mojemu dziecku za to że nie ma zasad!
Teraz za to płaci została sama czeka ją upoorzenie w Sadzie straciła idealnego chłopa dla którego dziś jest cyt. szmatą i zerem!!kompletne bzdury. To kochanka odpowiada za Twoje błędy czy za to, jaki jest Twój mąż? Ojca dziecku zabiera? a Co, masz zamiar utrudniać im kontakt?
postanowiłaś ignorować lubego i zamiast na niego wylewać frustracje to na dziewczynę z wątku?? Sąd nie jest od upokarzania kochanki, wyobraż sobie.
wg mnie nie uzyskasz rozwodu z jego winy, jeśli przedstawi jakiekolwiek dowody na Twoje jędzowate zachowanie, a patrząc po tym co tu piszesz, aniołem nie jesteś. Za wypisywanie bzdur dio kochanki ona może Cię pozwać, co zapewne twój adwokat już Ci mówił, jak nie mówił, to będzie miał niespodziankę w sądziePo pierwsze to nie ja wypisywałam bzdury tylko kochanka. Ja raz do niej zadzwoniłam i z mojej strony była to mocno nazwijmy to merytoryczna dyskusja. To ja się nasłuchałam...
Absolutnie nie zamierzam i nawet do głowy mi nie przyszło utrudniać kontaktów z dzieckiem wręcz przeciwnie aktualnie robię wszystko żeby rozpad rodziny odczuło jak najmniej stąd proszę grzecznie o wyrowadzkę M nie awanturuje się. Ignoruje go owszem rozmawiam tylko o rzeczach ważnych jak dziecko rachunki itd.
Rozwód z mojej winy brzmi jak kiepski żart. To nie ja prowadziłam podwojne życie to nie ja kłamałam oszukiwałam i puszczałam się.
Tak mam żal do niej bo wiedziała o nas od początku, a mimo to szła w ten układ tak mam żal bo to ona wypisywała że jestem kiepska beznadziejna nic nie warta. Tak mam żal bo obrażała moją rodzinę. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego że mój Luby opowiadał jej rzeczy abstrakcyjne na temat moje rodziny i mnie samej. Tylko ona to idealnie wykorzystała w wiadomościach.
Czy ja upokorzam Autorkę wątku? Czy ja jej ubliżam? Ona sama to zrobiła pakując się w taki układ. Przepraszam ale nie widzę dlaczego ma ją ktokolwiek „rozgrzeszać” ona chce w to brnąć z jakiś względów dla niej to miłość do grobowej deski dla niego to zabawa. Czy Autorka wchodząc w romans nie zdawała sobie sprawy z tego że usłyszy iż żona to jędza która go nie rozumie nie wspiera etc...
Rozwodziłas się z orzeczeniem o winie? Wiesz jakie padają tam pytania do kochanki/kochanka wiessz jakie to upokarzające że musisz spowiadać się z życia intymnego a obok siedzi człowiek ktôry jeszcze kilka miesięcy temu wyznawał Ci miłość do grobowej deski?
Ja codziennie słysze od niego jaka to ona podła suka itd.
Generalnie mam to gdzieś bo ten człowiek to dziś dla mnie tylko ojciec mojego dziecka nie chce i nie mogę z nim być skrzywdził Nas. Nie ufam mu.
Załóż swój wątek, jeśli masz potrzebę wyrzucenia z siebie tego całego zła. Mnie ono nie interesuje.
No przeszłaś Kochanko samą siebie. Zarzuciłaś mu seks z żoną jako zdradę. Pomyliły.vi się rolę. To pokazuje, że świadomie i bez żadnych zachamowań weszłaś w ten związek. To nie było uderzenie pioruna, nagle i niespodziewanie. To było uczucie, któremu pozwoliłaś się urodzić. Miałaś czas na to. Ale po co. Ty byś chciała żeby on tą żonę i dzieci zostawił i był z tobą. Po to weszłaś w ten układ. I to by było najlepsze co by tą żonę spotkało. Oddała by ci to zdradzające zero. Ja rozumiem związki się rozpadają, ludzie rozchodzą, ale dla mnie zdrada to największe świństwo. Bzykaj ile chcesz, ale najpierw się rozejdź.
Nie wzbudzasz we mnie żalu. Jesteś egoistką. Oczywiście, kolejny raz podkreślam, to on miał żonę. Powinien od początku pokazać ci twoje miejsce. Jesteście więc siebie warci.
I wbrew temu co ktoś tu wcześniej wspomniał. Nie wylewamy na autorkę własnych osobistych frustracji. Tylko denerwuje nas brak zasad. I "żałość" nad sobą- zdradzaną z żoną kochanką.
To samo przerobiłam z kochanką męża...wg jej opini to wszystko to moja wina bo była beznadziejna kiepska fatalna już nie wspomne jak śmiała mi się w twarz ile razy mnie okłamywał, a ja naiwna wierzyłam w kolejną konferencje doktorat spotkanie.
No litości te kobiety wszystkich obwiniają tylko sobie nie mają nic do zarzucenia.
Nawet głupoty że wierzą w te brednie o złej żonie stare jak świat.
Autorko poinformuj żonę odda Ci ten ideał i jeszcze wyśle kwiaty!
194 2020-05-02 12:12:39 Ostatnio edytowany przez Badas (2020-05-02 12:14:31)
Wściekła pytam: Kiedy ostatni raz spałeś z żoną? Rozuniem, że wtedy to jako zdrada się nie liczy?
Mówi: Nie będę odpowiadać ci na takie pytania!!! Mówiłem ci, że między nami bliskości nie ma w ogóle, że ją to nie interesuje, zadajesz mi nie fair pytania.
Więc ze stoickim spokojem pytam ponownie : Kiedy?
A on : nie wiem, kilka tygodni temu, miesięcy? Nie umiem odpowiedzieć na pytanie. Nie drąż tego.
Więc mówię: czyli ja cie nie zaspokajam? Mówisz mi, że idziesz spać, a bierzesz się za nią? Jak to jest? Skoro ona nic nie inicjuje, a mi wmawiasz, że tak kochasz, to po co ją ruszasz, skoro ona nie chce? Mało ci?
Kochanko, czytam dokładnie i że zrozumieniem, to ty zapominasz chyba co piszesz..i czytasz mało dokładnie i wybiórczo. Podkreślam za każdym razem ze to on zdradził żonę,. Tu jesteś czysta jak łza. Czyż nie.?
Właśnie nastąpił wstrząs, który wszyscy Ci tutaj chyba przewidywali. Dopiero teraz przekonałaś się co jest naprawdę wart facet, tak łatwo zdradzający i oszukujący kogoś bliskiego. Do tego bezczelnie Ci próbuje wmówić, że spełnienie Twoich fantazji ma być Twoją zdradą wobec niego(!) A jego zachowanie jak inaczej nazwać? Pokazał swoją prawdziwą twarz, jednocześnie ukazując, że jego relacje z żoną układają się nieco inaczej, niż Tobie przedstawiał. Błędem jest po prostu to, że kochanki w takich sytuacjach wyobrażają sobie, że akurat z nimi ktoś będzie na zawsze i akurat ich nie zdradzi w żadnym wypadku.