Ponad 2 letni romans - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 651 do 715 z 857 ]

651

Odp: Ponad 2 letni romans
memo331 napisał/a:

A najlepsze, że najgorsze, dopiero przed.  Najgorszy będzie moment ciszy  po. Kiedy kochanek się zorientuje, że jego wysiłek trafia w próżnię i chwilowo odpuści. Dopóki ją szturmuje, ona walczy.

Mi też się tak wydaje, że cisza będzie trudniejsza. Teraz, gdy jest kontakt z jego strony, podświadomie się czuje, że jest się dla niego w jakiś sposób ważną. Zresztą łatwiej jest mówić "nie", gdy ktoś walczy, stara się. W ten sposób można pokazać swoją wyższość nad tą osobą, swoją siłę, godność.
A gdy on nagle zamilknie, zniknie, to może pojawić się taki dysonans, że nagle go brakuje, już nie adoruje, nagle przestałam być ważna. Pojawi się pustka, która może być trudna po dwóch latach bliskości. Tęsknota. Nie wiem, jak to określić. W każdym razie może być jakoś tak dziwnie, skoro przez dwa lata on ciągle był, mówił, że mu zależy, a tu nagle go nie ma.

Zobacz podobne tematy :

652

Odp: Ponad 2 letni romans

A ja mam inny problem...przykleil się do mnie młodszy o 10 lat chłopak..chory psychicznie ..neka mnie ...namawia do zdrady żebym uległa...musisz pisze...rozmawiałam z nim żeby się odczepil Ale nic to nie zmieniło od 3 miesięcy mnie męczy...pisze że ulegne...I tak będę jego...biorę leki na depresję...On opowiada matce że że mną spał.. Że niewiadomo co że mną robił...zgłosiłam sprawę na policję...
Mówiłam mężowi Ale nie wszystko co wygaduje bo martwi mnie to że mąż uwierzył by w końcu jemu...najgorsze jest to że on mnie pocałowal...brzydze się tym...Nie mogę sobie z tym poradzić.. czuj3 się jakbym została zwgwalvona ...Nie wiem co robic

653

Odp: Ponad 2 letni romans
Miki540 napisał/a:

A ja mam inny problem...przykleil się do mnie młodszy o 10 lat chłopak..chory psychicznie ..neka mnie ...namawia do zdrady żebym uległa...musisz pisze...rozmawiałam z nim żeby się odczepil Ale nic to nie zmieniło od 3 miesięcy mnie męczy...pisze że ulegne...I tak będę jego...biorę leki na depresję...On opowiada matce że że mną spał.. Że niewiadomo co że mną robił...zgłosiłam sprawę na policję...
Mówiłam mężowi Ale nie wszystko co wygaduje bo martwi mnie to że mąż uwierzył by w końcu jemu...najgorsze jest to że on mnie pocałowal...brzydze się tym...Nie mogę sobie z tym poradzić.. czuj3 się jakbym została zwgwalvona ...Nie wiem co robic

Na początek załóż swój własny wątek.

654 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-23 15:51:39)

Odp: Ponad 2 letni romans

Chyba mnie tu niektóre  przeceniacie.  Jakież ja mam możliwości narzucenia komuś  czegokolwiek  przez forum internetowe?
Co ciekawe, piszą  o narzucania osoby, które piszą  brawo, absolutnie  świetnie  czynisz, bo zgadza się to z ich poglądami. Czy tak bardzo ktoś  nie może przeżyć,  że mam inną  ocenę? Mi nie przeszkadza 10 innych opinii  niz moja.
Ale widzę,  że niektórzy  żeby się poczuć  komfortowo muszą  mieć  jednomyślnosc.
Sięgam pamięcią  do młodzieńczych czasów i nie znalazłam ani jednego przykładu abym dzieliła  ludzi z którymi jestem w relacji na mniej lub bardziej godnych szacunku. Więc  nie wiem czy to doświadczenie życiowe. Chyba nie.Moze jestem kosmitką, ale dla mnie obrona swojego ego sposobem zmniejszania  innych nie jest do wyobrażenia, niezależnie od relacji.
Ale nie wiem wszystkiego, może to dla większości to zachowanie normalne.
Może  każdy kolejny facet z którym wejdę  w konflikt interesów  będzie starał się mnie umniejszyc  i ja powinnam zrobić  to samo.
Tylko to nie mój świat a w historii wszelkich kochanków  wyznających  sobie miłość nie ma miejsca na taką wpłatę, gdy relacja padnie.
Bo coś wtedy jest kłamstwem,  albo słowa o miłości , albo potraktowanie  kogoś  jak obcego.

655

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:

a chyba bardziej bym się obawiała nie tyle "ciszy po" co ewentualnej zemsty z jego strony.

Ma raczej ograniczone narzędzia zemsty bezpośredniej. To raczej Autoka stanowi większe zagrożenie dla niego. Oprócz nękania i narzucania swojej obecności, ja nie spodziewałabym się jakichś spektakularnych kroków. Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby kolejny list zawierał deklarację rozwiązania małżeństwa kochanka smile

656

Odp: Ponad 2 letni romans
memo331 napisał/a:

Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby kolejny list zawierał deklarację rozwiązania małżeństwa kochanka smile

Ja obstawiam pierścionek z diamentem - wtedy wymusi reakcję Obecnej bo skoro ten list wzięła to kolejny też pewnie otworzy i co wtedy zrobi z tak drogim prezentem? Zatrzyma? Zechce oddać? W jaki sposób?
Tak mnie ta obrączka z wątku Zagubionej zainspirowała... wink

657

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
memo331 napisał/a:

Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby kolejny list zawierał deklarację rozwiązania małżeństwa kochanka smile

Ja obstawiam pierścionek z diamentem - wtedy wymusi reakcję Obecnej bo skoro ten list wzięła to kolejny też pewnie otworzy i co wtedy zrobi z tak drogim prezentem? Zatrzyma? Zechce oddać? W jaki sposób?
Tak mnie ta obrączka z wątku Zagubionej zainspirowała... wink

lol lol a powiem Ci, że całkiem prawdopodobne. Kochanka mojego męża dostała wink

658

Odp: Ponad 2 letni romans

Czytając o tym facecie, to spodziewałbym się wszystkiego, łącznie z pozwem rozwodowym albo aktem rozwiązania małżeństwa smile

659

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Chyba mnie tu niektóre  przeceniacie.  Jakież ja mam możliwości narzucenia komuś 
czegokolwiek  przez forum internetowe?
Co ciekawe, piszą  o narzucania osoby, które piszą  brawo, absolutnie  świetnie  czynisz, bo zgadza się to z ich poglądami. Czy tak bardzo ktoś  nie może przeżyć,  że mam inną  ocenę? Mi nie przeszkadza 10 innych opinii  niz moja.
Ale widzę,  że niektórzy  żeby się poczuć  komfortowo muszą  mieć  jednomyślnosc.
Sięgam pamięcią  do młodzieńczych czasów i nie znalazłam ani jednego przykładu abym dzieliła  ludzi z którymi jestem w relacji na mniej lub bardziej godnych szacunku.
Więc  nie wiem czy to doświadczenie życiowe. Chyba nie.Moze jestem kosmitką, ale dla mnie obrona swojego ego sposobem zmniejszania  innych nie jest do wyobrażenia, niezależnie od relacji.
Ale nie wiem wszystkiego, może to dla większości to zachowanie normalne.
Może  każdy kolejny facet z którym wejdę  w konflikt interesów  będzie starał się mnie umniejszyc  i ja powinnam zrobić  to samo.
Tylko to nie mój świat a w historii wszelkich kochanków  wyznających  sobie miłość nie ma miejsca na taką wpłatę, gdy relacja padnie.
Bo coś wtedy jest kłamstwem,  albo słowa o miłości , albo potraktowanie  kogoś  jak obcego.

Elu

Trochę się zaperzyłaś. A ja akurat bardzo cenię Twoje wpisy i z reguły są wyważone. Może właśnie dlatego mnie to zatrzymało i na te właśnie zareagowałam. Oczywiście, że inni często wprost piszą, co autor powinien zrobić w tej sytuacji. To oczywiście nie jest w porządku, moim zdaniem. Ale każdemu zdarza się popłynąć.

A teraz do tego, co wyżej napisałaś.

1. Próbować narzucać (za pomocą manipulacji), a osiągać efekt to dwie różne sprawy.

2. Jakiś tam podstawowy szacunek do każdego człowieka to normalna rzecz. Ale do człowieka, z którym jestem, szacunek którym darzyłam tego człowieka, może się zmienić pod wpływem jego działań. Dlaczego mam szanować np. partnera, kochanka, który  mnie zdradza, okłamuje, manipuluje mną, niszczy mnie itd? Kiedyś go szanowałam, w trakcie tych działań oczywiście nie, w przyszłości to może ulec (ale nie musi) zmianie także pod wpływem jego działań. Nie ma obowiązku takim samym szacunkiem darzyć każdego (oprócz tego minimum). Stopień szacunku może być zmienny, w skrajnych sytuacjach może go nie być wcale. Miałabym szanować np. mordercę mojego dziecka? I nie jest tak ważne, swój czy nie swój, obcy. Od swojego chyba wymagam więcej, mam większe oczekiwania.

3. Jeśli ktoś mnie umniejsza (a ja tak miałam) to należy albo to zmienić, albo odejść. Nie muszę umniejszać jemu.

To oczywiście sytuacje dla mnie idealne, a w życiu to wiadomo...
4. Nic nie jest niezmienne. Miłość (co to jest?) może się zmniejszyć, a nawet skończyć, albo nigdy jej nie było- było kłamstwo. W sytuacji ferworu walki trudno to ocenić, możliwe to pewnie będzie po latach. ale to także będzie inna prawda.

660

Odp: Ponad 2 letni romans

Może zdarzyć się tak, że teraz, kiedy już brakuje mu paliwa do funkcjonowania w małżeństwie(ewidentnie cos w nim się psuje), on pod naciskiem sytuacji zdobędzie się na rozwód i faktycznie go zrobi. Oczywiście błagając Obecną o powrót.
Tylko że... jeśli ona ulegnie, wejdzie z nim w legalny związek, zacznie się normalne szare życie, on będzie musiał znowu skądś czerpać paliwo do niego. Taki człowiek, którego przerasta życie małżeńskie.

Jeśli Obecna nie da mu żadnych szans, niezależnie od statusu swego małżeństwa, znajdzie sobie inne zasilanie do życia.

661 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-23 18:12:57)

Odp: Ponad 2 letni romans

Czytam to, co my, użytkownicy, napisaliśmy na dwunastu stronach wątku.

Czytam i zastanawiam się nad tym, czy nasze coraz obszerniejsze dywagacje o tym, co byłoby, gdyby... na pewno są wsparciem autorki wątku, czy też przypadkiem (albo i bez przypadku) zapomnieliśmy o niej i jej problemie.



***
Nie. Nie rozpoczynam dyskusji. Zachęcam do refleksji.

662

Odp: Ponad 2 letni romans

Masz racje Wielokropku.

Jednak kiedy oczywiste dla nas rzeczy nie docierają prostą drogą, chodzimy okrężnymi.
Wszystko po to, by uświadomić.

Też mnie zdumiewa, że kochanki z naszego forum nie zauważają w sobie problemu.
To faktycznie tak jest, że kiedy są emocje(a one żyją emocjami), rozum śpi.

Kiedy kiedyś do mnie pisaliście rzeczy dziś oczywiste, też wtedy nie docierało i broniłam się jak tylko szło. Byłam gotowa przegryść tętnicę każdemu, kto ośmielił się mnie potępić, nazwać brzydko, pokazał mi źródło problemu. Skupiałam się na emocjach przeżywanych w relacji z jakimś tam facetem. To było jak przykrywka dla prawdziwego problemu z którym trzeba się zmierzyć.
Obecnie brzydzę się tamtą sobą i nie wyobrażam sobie upaść tak nisko, by być kochanką, drugą, zabawką, czasoumilaczem.
Ten przewrót był procesem. W tym co czytałam tu na forum(mimo, że przed tym się broniłam) było nakierowanie na prawdę i istotę problemu. Ludzie pisali różnie, jedni łagodnie, inni ostro i z grubej rury. To co zabolało najbardziej, co mnie dotknęło do żywej kości, zadziałało najskuteczniej. Stąd też teraz, kiedy innym doradzam, czasem bywam ostra i gruboskórna. Wiem bowiem, że na takie sytuacje głaskanie po głowie nie pomaga. To są potężne problemy w samej sobie, nie ruszane nigdy.

663

Odp: Ponad 2 letni romans

Miałam nadzieję, że refleksje nie będą upublicznione. hmm
I nie o rację mi chodziło.


Z tego co napisała autorka wynika, że wszystko do niej dotarło i niczego nie trzeba jej okrężną drogą tłumaczyć.

664

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:

Czytam to, co my, użytkownicy, napisaliśmy na dwunastu stronach wątku.

Czytam i zastanawiam się nad tym, czy nasze coraz obszerniejsze dywagacje o tym, co byłoby, gdyby... na pewno są wsparciem autorki wątku, czy też przypadkiem (albo i bez przypadku) zapomnieliśmy o niej i jej problemie.



***
Nie. Nie rozpoczynam dyskusji. Zachęcam do refleksji.

Nie sądzę. Autorka już rady dostała i wie co ma robić. Obecna dyskusja to bardziej przypuszczenia co może się wydarzyć i jakie mogą być kolejne kroki ex kochanka. Mogą co nie znaczy, że muszą.
Czasem w kryzysowych sytuacjach warto sobie przewidzieć różne scenariusze i pomyśleć jak moglibyśmy zareagować tak by potem nie były one dla nas takie zaskakujące i nie do przebrnięcia.
Mówiliśmy, że będzie bolało ale to minie. Stąd wydaje mi się, że te emocje są łatwiejsze do przetrawienia.
Mówiliśmy, że facet będzie szukał kontaktu nachodził... więc Obecna mogła jakoś do tego mentalnie przygotować.
Co może ją z jego strony jeszcze spotkać? Oprócz nachodzenia? Chęć zemsty, cisza lub jego rozwód.
Do wszystkich ew scenariuszy można mentalnie się przygotować, przetrawić zanim się wydarzą.
To coś jak zakup ubezpieczenia przed ewentualnym wypadkiem.

665

Odp: Ponad 2 letni romans

W moim odczuciu Autorka już zdecydowała a dyskusja się rozwinęła w związku z proponowaną opcją zorganizowania spotkania Autorki z tym gościem.

666

Odp: Ponad 2 letni romans

Tutaj Autorka dobrze wygląda ze swoim podejściem do tematu. Jednak wiem, że przyjdą takie chwile zwątpienia, gdzie ostatkiem sił będzie się bronić by raz jeszcze, choć na chwilę poczuć się przy nim dobrze. By usłyszeć choć jego głos, choć raz się przytulić, o coś zapytać... Jak minie pewien czas i zatrą się w pamięci złe rzeczy a zostaną dobre. Samotność popycha ludzi do strasznych zachowań. Warto, jak sądzę, wiedzieć o tym i przygotować się choć minimalnie.

667 Ostatnio edytowany przez memo331 (2020-05-24 14:45:37)

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:

Czytam to, co my, użytkownicy, napisaliśmy na dwunastu stronach wątku.

Czytam i zastanawiam się nad tym, czy nasze coraz obszerniejsze dywagacje o tym, co byłoby, gdyby... na pewno są wsparciem autorki wątku, czy też przypadkiem (albo i bez przypadku) zapomnieliśmy o niej i jej problemie.



***
Nie. Nie rozpoczynam dyskusji. Zachęcam do refleksji.

Idąc tym tropem, każdy temat tutaj mógły zamknąć się właściwe w 10 postach smile Przecież dzielenie się swoimi refleksjami  jest chyba clou każdego forum smile Co Obecna wyniesie z naszych dywagacji zależy tylko i wyłącznie od niej. Kiedyś sama przyszłam tu z problemem. Też mi pokazywano, ostrzegano, kreślono możliwe scenariusze. Wtedy wydawały mi się absurdalne smile Życie jak zwykle zweryfikowało smile Wydaje mi się pozytywnym fakt, że autorzy wątków mają tutaj możliwość spotkania się z różnymi opiniami dotyczącymi ich problemu, zwłaszcza- niewygodnymi smile Kto wie, co w danym momencie faktycznie człowiekiem "wstrząśnie'? smile

668

Odp: Ponad 2 letni romans

To by było zbyt piękne, gdyby każdy temat mógł się zakończyć po kilku radach smile Nie tak łatwo podjąć konkretną decyzję, do tego bardzo często nachodzą nas wątpliwości. Dodatkowe opinie czy dalsze wskazówki bywają nad wyraz cenne. Im więcej konstruktywnych opinii tym lepiej smile

669

Odp: Ponad 2 letni romans

Wydaje mi się, że te wyprzedzanie faktów jest mi pomocne, właśnie dlatego, że mogę się psychicznie przygotować. Ja nie wiem co mu może przyjść do głowy, nie wiem czy mnie zaraz czymś nie zaskoczy, a skoro są to schematyczne działania, to macie znacznie większą wiedzę w tym temacie niż ja.
Na zewnątrz staram się być silna, co kosztuje mnie strasznie dużo energii, a w środku wyję z bólu.
Jak się kogoś kocha, tęskni, cały czas myśli, śni, wszytsko go przypomina, to naprawdę ledwo daję  radę mu odmówić. Walczyłam sama ze sobą, żeby na tych spacerach się do niego nie przytulić "ten ostatni raz", żeby go nie wpuścić do domu i porozmawiać "ten ostatni raz", ale my już mamy za sobą rozstania i ja wiem, że ten ostatni raz przerodzi się znowu w kolejne tygodnie/miesiące spotkań.
Jestem słaba, zdaję sobie z tego sprawę, ale staram się nad tym pracować, choć mam chwile zwątpienia, wydaje mi się, że tak jak każdy.
Dlatego cieszę się, że Was tu mam, cieszę się, że oblewacie mnie kubłem zimnej wody, że kierujecie mnie na ścieżkę rozsądku, bo "serce" czasem dodaje swoje trzy grosze i wtedy jest mi cholernie ciężko.

670

Odp: Ponad 2 letni romans

Patrząc na to z boku, widać, że już zrobiłaś pierwszy czy nawet kilka kroków do przodu, więc łatwiej teraz powiedzieć B, jak się powiedziało A.  smile Teraz chyba najważniejsze, żeby nie dać mu przejąć nad sobą kontroli, bo to może z powrotem Ciebie zanieść do punktu wyjścia.

671

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Wydaje mi się, że te wyprzedzanie faktów jest mi pomocne, właśnie dlatego, że mogę się psychicznie przygotować. Ja nie wiem co mu może przyjść do głowy, nie wiem czy mnie zaraz czymś nie zaskoczy, a skoro są to schematyczne działania, to macie znacznie większą wiedzę w tym temacie niż ja.
Na zewnątrz staram się być silna, co kosztuje mnie strasznie dużo energii, a w środku wyję z bólu.
Jak się kogoś kocha, tęskni, cały czas myśli, śni, wszytsko go przypomina, to naprawdę ledwo daję  radę mu odmówić. Walczyłam sama ze sobą, żeby na tych spacerach się do niego nie przytulić "ten ostatni raz", żeby go nie wpuścić do domu i porozmawiać "ten ostatni raz", ale my już mamy za sobą rozstania i ja wiem, że ten ostatni raz przerodzi się znowu w kolejne tygodnie/miesiące spotkań.
Jestem słaba, zdaję sobie z tego sprawę, ale staram się nad tym pracować, choć mam chwile zwątpienia, wydaje mi się, że tak jak każdy.
Dlatego cieszę się, że Was tu mam, cieszę się, że oblewacie mnie kubłem zimnej wody, że kierujecie mnie na ścieżkę rozsądku, bo "serce" czasem dodaje swoje trzy grosze i wtedy jest mi cholernie ciężko.

Zrywania i powroty są pozbawione sensu, bo raz ze niszczą człowiekowi zdrowie, a dwa są niczym innym niż przedłużaniem agonii danej relacji.
Ten układ, jaki tu z nim miałaś był absolutnie do odrzucenia. Teraz nadszedł ten czas, że niemożliwy by był powrót do tego, co było. On też o tym wie. Pomęczysz się, ale to minie, a ty dasz sobie szansę na normalny związek z innym facetem.
W twoim przypadku obecna istnieje opcja, że on faktycznie złoży pozew o rozwód, najpierw stoczy ze sobą walkę wewnętrzna, ale kto wie czy nie zaszaleje do takiego stopnia. Człowiekowi ciężko jest przejść z lepszego na gorsze i on tak łatwo nie podda się.
Co byś zrobiła w takiej sytuacji?

672

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Wydaje mi się, że te wyprzedzanie faktów jest mi pomocne, właśnie dlatego, że mogę się psychicznie przygotować. Ja nie wiem co mu może przyjść do głowy, nie wiem czy mnie zaraz czymś nie zaskoczy, a skoro są to schematyczne działania, to macie znacznie większą wiedzę w tym temacie niż ja.
Na zewnątrz staram się być silna, co kosztuje mnie strasznie dużo energii, a w środku wyję z bólu.
Jak się kogoś kocha, tęskni, cały czas myśli, śni, wszytsko go przypomina, to naprawdę ledwo daję  radę mu odmówić. Walczyłam sama ze sobą, żeby na tych spacerach się do niego nie przytulić "ten ostatni raz", żeby go nie wpuścić do domu i porozmawiać "ten ostatni raz", ale my już mamy za sobą rozstania i ja wiem, że ten ostatni raz przerodzi się znowu w kolejne tygodnie/miesiące spotkań.
Jestem słaba, zdaję sobie z tego sprawę, ale staram się nad tym pracować, choć mam chwile zwątpienia, wydaje mi się, że tak jak każdy.
Dlatego cieszę się, że Was tu mam, cieszę się, że oblewacie mnie kubłem zimnej wody, że kierujecie mnie na ścieżkę rozsądku, bo "serce" czasem dodaje swoje trzy grosze i wtedy jest mi cholernie ciężko.

Zrywania i powroty są pozbawione sensu, bo raz ze niszczą człowiekowi zdrowie, a dwa są niczym innym niż przedłużaniem agonii danej relacji.
Ten układ, jaki tu z nim miałaś był absolutnie do odrzucenia. Teraz nadszedł ten czas, że niemożliwy by był powrót do tego, co było. On też o tym wie. Pomęczysz się, ale to minie, a ty dasz sobie szansę na normalny związek z innym facetem.
W twoim przypadku obecna istnieje opcja, że on faktycznie złoży pozew o rozwód, najpierw stoczy ze sobą walkę wewnętrzna, ale kto wie czy nie zaszaleje do takiego stopnia. Człowiekowi ciężko jest przejść z lepszego na gorsze i on tak łatwo nie podda się.
Co byś zrobiła w takiej sytuacji?

Teraz już nic. Może i coś do mnie czuje, może i jestem dla niego ważna, ale dla mnie już za późno na takie kroki. Gdyby mi pół roku temu, przy naszych rozmowach powiedział, że zostawia żonę i odchodzi do mnie, to podjęłabym rękawice. Teraz już czara goryczy się przelała, moja granica została przekroczona.

673

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
ulle napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Wydaje mi się, że te wyprzedzanie faktów jest mi pomocne, właśnie dlatego, że mogę się psychicznie przygotować. Ja nie wiem co mu może przyjść do głowy, nie wiem czy mnie zaraz czymś nie zaskoczy, a skoro są to schematyczne działania, to macie znacznie większą wiedzę w tym temacie niż ja.
Na zewnątrz staram się być silna, co kosztuje mnie strasznie dużo energii, a w środku wyję z bólu.
Jak się kogoś kocha, tęskni, cały czas myśli, śni, wszytsko go przypomina, to naprawdę ledwo daję  radę mu odmówić. Walczyłam sama ze sobą, żeby na tych spacerach się do niego nie przytulić "ten ostatni raz", żeby go nie wpuścić do domu i porozmawiać "ten ostatni raz", ale my już mamy za sobą rozstania i ja wiem, że ten ostatni raz przerodzi się znowu w kolejne tygodnie/miesiące spotkań.
Jestem słaba, zdaję sobie z tego sprawę, ale staram się nad tym pracować, choć mam chwile zwątpienia, wydaje mi się, że tak jak każdy.
Dlatego cieszę się, że Was tu mam, cieszę się, że oblewacie mnie kubłem zimnej wody, że kierujecie mnie na ścieżkę rozsądku, bo "serce" czasem dodaje swoje trzy grosze i wtedy jest mi cholernie ciężko.

Zrywania i powroty są pozbawione sensu, bo raz ze niszczą człowiekowi zdrowie, a dwa są niczym innym niż przedłużaniem agonii danej relacji.
Ten układ, jaki tu z nim miałaś był absolutnie do odrzucenia. Teraz nadszedł ten czas, że niemożliwy by był powrót do tego, co było. On też o tym wie. Pomęczysz się, ale to minie, a ty dasz sobie szansę na normalny związek z innym facetem.
W twoim przypadku obecna istnieje opcja, że on faktycznie złoży pozew o rozwód, najpierw stoczy ze sobą walkę wewnętrzna, ale kto wie czy nie zaszaleje do takiego stopnia. Człowiekowi ciężko jest przejść z lepszego na gorsze i on tak łatwo nie podda się.
Co byś zrobiła w takiej sytuacji?

Teraz już nic. Może i coś do mnie czuje, może i jestem dla niego ważna, ale dla mnie już za późno na takie kroki. Gdyby mi pół roku temu, przy naszych rozmowach powiedział, że zostawia żonę i odchodzi do mnie, to podjęłabym rękawice. Teraz już czara goryczy się przelała, moja granica została przekroczona.

To dobrze. Pewnie jutro też coś napisze, teraz idę już spać. Dobranoc. Bardzo mi się podobasz, jesteś super dziewczyną.

674

Odp: Ponad 2 letni romans

Jak tam Obecna? Idę biegać właśnie, pomyślałam, co u Ciebie? smile

675

Odp: Ponad 2 letni romans

Hej smile
Dziś mój były luby wpadł na pomysł, żeby wpaść do pracy z kwiatami. Średnio mogłam odstawiać szopkę i go wywalać, bo to ani nie miejsce, ani nie pora.
W sumie nie zabawił długo, bo zaraz miałam spotkanie z zarządem, ale swoje zdążył powiedzieć.
"Nie przestaje o Tobie myśleć, wyniki żony nie są takie złe, jak myśleliśmy i nadal chce od niej odejść".
Powiedziałam mu grzecznie i kulturalnie, że dla mnie rozwód już niczego nie zmieni, że temat jest zamknięty i niech nie psuje wszystkiego co zbudował, bo tak, jak wcześniej miał do kogo odejść, tak teraz już nie.
Więc powiedział, że jak się rozwiedzie i udowodni, że każde słowo było prawdą, że mnie kocha i zrobi wszystko, żeby ze mną być, to dopiero wtedy będę mogła mu powiedzieć, że go nie chce. On jest pewien, że w małżeństwie szczęśliwy nie jest od lat, że żony nie kocha, że jego życie stało się straszne odkąd mnie nie ma i wie, że dłużej nie ma sensu tego ciągnąć i wmawiać sobie, że dzieci, że kasa, że znajomi, bo to tylko strach, a on nie jest wart straty mnie. Powiedziałam, że zdania nie zmienię i nie będę brała na siebie odpowiedzialności za jego decyzje i, żeby mnie w to nie mieszał.
Usłyszałam: wmieszam, jak już zrobię co trzeba i będę mógł oficjalnie o ciebie zawalczyć. Miłego dnia.

Z jednej strony poczułam strach, że co on wyprawia i ja nie chce być w to już wciągana, a z drugiej strony pomyślałam, że i tak mu nie wierzę w to co mówi.
Nawet przez myśl mi nie przyszło się ucieszyć.. Ani przez sekundę nie poczułam przypływu nadziei, że może jednak będzie tak, jak marzyłam o tym pół roku temu.

676 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-27 12:21:48)

Odp: Ponad 2 letni romans

Ale z niego menda...

Takiej pijawki, to dawno tu chyba nie było widać..
Powiem Ci Autorko, że szczerze współczuję Ci, że musisz znosić ten nędzny i żałosny teatrzyk, bo na Twoim miejscu stanąłbym przed nim, uśmiechnął się szyderczo, po czym przybierając kamienny
wyraz twarzy wywalił te kwiaty do kosza albo przez okno smile A jakby nie chciał wyjść, to zawołać ochronę czy kogokolwiek, kto by go stamtąd wyprowadził..Facet sięgnął już chyba dawno dan a teraz
cały czas wierci w tym dnie głębiej i głębiej.. W razie czego zawsze zostanie Ci sprawa o nękanie. Naprawdę żałośni są ludzie, którzy nie potrafią zwyczajnie odpuścić..Przejawia przez niego zwyczajny egoizm, bo kompletnie do niego nie dociera to, że Cię krzywdził i okłamał, to raz, a dwa, że po prostu coś się skończyło i nie ma już teraz szansy na kontynuację..

Wierzę ,że jesteś na tyle silna, że te wszystkie jego gierki odbijać się będą od Ciebie z hukiem smile

677

Odp: Ponad 2 letni romans

Żona lata po lekarzach z nowotworem a mąż z kwiatami do kochanki - gach z klasą, jest za kim wylewać krokodyle łzy.

678

Odp: Ponad 2 letni romans

Wywal te kwiaty albo komuś oddaj i olej Gada. Jak zrobi jak zapowiada to tylko jego problem. Ciebie to już nie dotyczy! Jesteś silna babeczka i wiesz co słuszne! Normalnie co za bałwan!

679

Odp: Ponad 2 letni romans

Nigdy chyba tak bardzo się nie zgadzałem z Paniami co do charakteru jednego "osobnika" tej samej płci co ja smile Ale bałwan i gad, to chyba najłagodniejsze określenia..

680 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-27 12:36:44)

Odp: Ponad 2 letni romans

Kwiaty są ładne, więc oddałam sąsiadce z pokoju obok, bo stwierdziła, że nigdy takich pięknych kwiatów nie dostała. Chociaż ona się z nich cieszy smile
Ale powiem Wam, że gość wystawia mnie na takie próby, że momentami sama się gubię i mam burdel w głowie. Nie ogarniam co on robi, ciężko mi go rozszyfrować. Każde "nie" odbija i tego nie przyjmuje..

681 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-05-27 12:42:24)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Kwiaty są ładne, więc oddałam sąsiadce z pokoju obok, bo stwierdziła, że nigdy takich pięknych kwiatów nie dostała. Chociaż ona się z nich cieszy smile..

Trzeba było albo nie przyjąć i przy nim wywalić do kosza albo je zachować big_smile, rozdzielić, jeśli wiązanka i ładnie by wyglądały w pokoju i olać, ze to od niego.
Szkoda tych kwiatów. Mogłaś choć trochę zachować dla siebie.

Inna sprawa, ze menda z niego straszna.

682

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Powiedziałam, że zdania nie zmienię i nie będę brała na siebie odpowiedzialności za jego decyzje i, żeby mnie w to nie mieszał.
Usłyszałam: wmieszam, jak już zrobię co trzeba i będę mógł oficjalnie o ciebie zawalczyć. Miłego dnia.

Z jednej strony poczułam strach, że co on wyprawia i ja nie chce być w to już wciągana, a z drugiej strony pomyślałam, że i tak mu nie wierzę w to co mówi.
Nawet przez myśl mi nie przyszło się ucieszyć.. Ani przez sekundę nie poczułam przypływu nadziei, że może jednak będzie tak, jak marzyłam o tym pół roku temu.

Sorry Obecna ale sama się w to wmieszałaś wchodząc w romans z żonatym facetem i warunkując bycie z nim rozwodem..
Masz prawo zrobić jak uważasz, bo nikt nie może zmusić Cię to bycia z nim, ale uświadom sobie, że takie są czasem konsekwencje romansu.
Osobiście wierze że facet się w tobie zakochał, widzi, ze nie może ciągnąc tego dalej, bo zżyć bez ciebie nie chce.. Teraz on zafunduje swojej żonie to czego żadna kobieta nie chciałaby przeżyć..

Piszesz, że się nie ucieszyłaś, bo i nie ma z czego, poczułaś strach - że się do ciebie wprowadzi i będziesz miała zakłamańca na głowie, że powie żonie, dzieciom.. Prawda jest taka, że sama przyłożyłaś palce do sytuacji która teraz ma miejsce. To nie jest tak, ze jesteś singielka i mogłaś związać się z żonatym facetem, a po tym jak już znudziło Ci się czekanie to kombinujesz jakby tu bez konsekwentnie odejść. Konsekwencje są a jeśli niczemu nie czujesz się winna to popatrz w twarz jego zonie i dzieci jak im tatuś oznajmi ze się wyprowadza. Spytaj ich się czy też uważają że jesteś bez winy.. Jak dla mnie chciałaś takie ciasto to teraz je zjedz..

To się nazywa odpowiedzialność i ponoszenie konsekwencji swoich zachowań..

683

Odp: Ponad 2 letni romans

Współczuję Ci, naprawdę sad

Co za bezczelny, żałosny typ! Jest namolny i beznadziejny, aż mnie mdli... Poważnie, czytając co wyprawia spojrzałam w odbicie w lustrze w szafie i okazuje się, że obrzydzenie i wstręt potrafi moja twarz wyrazić podczas lektury bezbłędnie big_smile

Postawiłaś sprawę jasno. Gratuluję zimnej krwi i zdrowego rozsądku! Wciąż obstawiam, że choroba żony to potworne kłamstwo, potworne, bo zmyślenie czegoś takiego pokazuje jakie dno ten "człowiek" sobą reprezentuje.

Odstawia cyrk z pokazowym numerem pt "huśtawka". Nie odejdzie-odejdzie-nie odejdzie-odejdzie-nie bo rak-tak bo tak-nie bo jest wygodny-tak, on udowodni. Nawet jak usłyszał kilka razy ostatecznie, że ma robić co chce, bo Autorki to już nie obchodzi, dalej wali starym schematem. Obleśny jest po prostu i psychicznie już nie do wyleczenia. Sorki za ostrość, ale nie zmuszę się do łagodniejszej opinii na temat tego idioty.

Najlepsza wiadomość moim zdaniem, to Twoje odczucia Obecna - strach, a nie nadzieja,że dalej kombinuje, jednocześnie obojętność i brak porywów serca. Wspaniale, zdrowiejesz, brawo smile !!!

Ciekawe, czy zagrożenie zgłoszenia nękania na policję by go bardziej ochłodziło, czy małe kłamstewko, że jak się nie odwali pogadasz z rzekomo chorą żoną...

684

Odp: Ponad 2 letni romans

Te wszystkie jego żałosne zachowania najlepiej zatrzymać, jak spotka się z totalnie lodowatym przyjęciem. Być może, jakby te kwiaty wylądowały w koszu, to gościowi mina by zrzedła..Chociaż, wszystko wskazuje na to, że na takiego gagatka tylko ostrzeżenie o zgłoszeniu nękania w końcu poskutkuje..
Zimno, obojętność czy wręcz wrogość mogą cokolwiek zdziałać.

685 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-27 13:20:44)

Odp: Ponad 2 letni romans
takata napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Powiedziałam, że zdania nie zmienię i nie będę brała na siebie odpowiedzialności za jego decyzje i, żeby mnie w to nie mieszał.
Usłyszałam: wmieszam, jak już zrobię co trzeba i będę mógł oficjalnie o ciebie zawalczyć. Miłego dnia.

Z jednej strony poczułam strach, że co on wyprawia i ja nie chce być w to już wciągana, a z drugiej strony pomyślałam, że i tak mu nie wierzę w to co mówi.
Nawet przez myśl mi nie przyszło się ucieszyć.. Ani przez sekundę nie poczułam przypływu nadziei, że może jednak będzie tak, jak marzyłam o tym pół roku temu.

Sorry Obecna ale sama się w to wmieszałaś wchodząc w romans z żonatym facetem i warunkując bycie z nim rozwodem..
Masz prawo zrobić jak uważasz, bo nikt nie może zmusić Cię to bycia z nim, ale uświadom sobie, że takie są czasem konsekwencje romansu.
Osobiście wierze że facet się w tobie zakochał, widzi, ze nie może ciągnąc tego dalej, bo zżyć bez ciebie nie chce.. Teraz on zafunduje swojej żonie to czego żadna kobieta nie chciałaby przeżyć..

Piszesz, że się nie ucieszyłaś, bo i nie ma z czego, poczułaś strach - że się do ciebie wprowadzi i będziesz miała zakłamańca na głowie, że powie żonie, dzieciom.. Prawda jest taka, że sama przyłożyłaś palce do sytuacji która teraz ma miejsce. To nie jest tak, ze jesteś singielka i mogłaś związać się z żonatym facetem, a po tym jak już znudziło Ci się czekanie to kombinujesz jakby tu bez konsekwentnie odejść. Konsekwencje są a jeśli niczemu nie czujesz się winna to popatrz w twarz jego zonie i dzieci jak im tatuś oznajmi ze się wyprowadza. Spytaj ich się czy też uważają że jesteś bez winy.. Jak dla mnie chciałaś takie ciasto to teraz je zjedz..

To się nazywa odpowiedzialność i ponoszenie konsekwencji swoich zachowań..

Z jednej strony zgadzam się z Tobą, ale z drugiej nie i ona dominuje.
Chciałam tego wszystkiego, ale pół roku temu, a on stwierdził, że woli wygodę niż mnie. Ja chciałam się podjąć całego procesu, całego bagna, wszystkich stresów z tym związanych, on nie. Od tej ostatecznej decyzji, że "nie", bylo jeszcze kilka rozmów na ten temat, ale stanowiska nie zmieniał, a teraz, kiedy ja go już nie chcę-mu się odwidziało? Mnie to wszystko za dużo kosztowało, za dużo poświęciłam, gdzie on patrzył tylko na siebie. Nie chcę z kimś takim iść przez życie. Nie chcę człowieka, który mnie oszukiwał tylko dla swoich zysków. Wbrew pozorom ta sytuacja pokazała mi, jaki naprawdę jest i utwierdziła, że to nie dla mnie.

I właśnie dlatego, że jestem odpowiedzialna, to nie zmarnuję sobie życia przez to, że on tak chce.

686

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Te wszystkie jego żałosne zachowania najlepiej zatrzymać, jak spotka się z totalnie lodowatym przyjęciem. Być może, jakby te kwiaty wylądowały w koszu, to gościowi mina by zrzedła..Chociaż, wszystko wskazuje na to, że na takiego gagatka tylko ostrzeżenie o zgłoszeniu nękania w końcu poskutkuje..
Zimno, obojętność czy wręcz wrogość mogą cokolwiek zdziałać.

Chyba masz rację... Traktowany zimno co najwyżej rzucał jej listy, chwila rozmowy poskutkowała już puszeniem się co to on nie udowodni. I to obleśne dla mnie zbywanie odmowy i natrętne wciskanie kitów, że to on tu decyduje i on zrobi to czy tamto to wtedy dopiero Autorka dostanie prawo głosu... Naprawdę odstręcza mnie to jego nieprzyjmowanie odmowy, desperacja i namolność. I przy tym wszystkim i tych jego szopkach i teatrach nadal czuję wewnętrzną pewność, że kłamie i nic nie zrobi. Tyle razy już dawał dowody tchórzostwa i zakłamania, że to się w głowie nie mieści.

I pomyśleć, że po czymś takim Autorka musiała w pełni profesjonalnie zająć się pracą na spotkaniu z zarządem... Widać nie zamierza jej oszczędzić nawet szczypty nerwów...

687 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-27 13:29:32)

Odp: Ponad 2 letni romans

Poza całkowitym brakiem klasy i żałosnym charakterem jego zagrywek, to już przebija się tutaj jego obłuda i egoizm. Wcześniejszą sytuację, kiedy Autorce tak bardzo zależało i chciał się w to angażować, jemu to totalnie zwisało. Teraz, kiedy ona zmienia zdanie, musi być po jego myśli. Albo jest aż taki naiwny, jeśli wierzy, że wszystko zależy od niego i to on ma ostateczne zdanie, albo jest na tyle głupi sądząc, że tym swoim skamlaniem cokolwiek zdziała. Zdaje się nie widzieć w ogóle zdania i opinii drugiej osoby, co i tak na przyszłość zupełnie nie rokuje. Poziom zakłamania, buty i pewności siebie osiągnął już takie wyżyny, że zwyczajnie robi i się żal takiego człowieka, że on w sobie tego nie dostrzega..
Ten przypadek, jak i przypadek z sąsiedniego wątku, który został zamknięty, kwalifikuje się na użycie argumentów ogólnie uznanych za niestosowne.. smile

688

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
takata napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Powiedziałam, że zdania nie zmienię i nie będę brała na siebie odpowiedzialności za jego decyzje i, żeby mnie w to nie mieszał.
Usłyszałam: wmieszam, jak już zrobię co trzeba i będę mógł oficjalnie o ciebie zawalczyć. Miłego dnia.

Z jednej strony poczułam strach, że co on wyprawia i ja nie chce być w to już wciągana, a z drugiej strony pomyślałam, że i tak mu nie wierzę w to co mówi.
Nawet przez myśl mi nie przyszło się ucieszyć.. Ani przez sekundę nie poczułam przypływu nadziei, że może jednak będzie tak, jak marzyłam o tym pół roku temu.

Sorry Obecna ale sama się w to wmieszałaś wchodząc w romans z żonatym facetem i warunkując bycie z nim rozwodem..
Masz prawo zrobić jak uważasz, bo nikt nie może zmusić Cię to bycia z nim, ale uświadom sobie, że takie są czasem konsekwencje romansu.
Osobiście wierze że facet się w tobie zakochał, widzi, ze nie może ciągnąc tego dalej, bo zżyć bez ciebie nie chce.. Teraz on zafunduje swojej żonie to czego żadna kobieta nie chciałaby przeżyć..

Piszesz, że się nie ucieszyłaś, bo i nie ma z czego, poczułaś strach - że się do ciebie wprowadzi i będziesz miała zakłamańca na głowie, że powie żonie, dzieciom.. Prawda jest taka, że sama przyłożyłaś palce do sytuacji która teraz ma miejsce. To nie jest tak, ze jesteś singielka i mogłaś związać się z żonatym facetem, a po tym jak już znudziło Ci się czekanie to kombinujesz jakby tu bez konsekwentnie odejść. Konsekwencje są a jeśli niczemu nie czujesz się winna to popatrz w twarz jego zonie i dzieci jak im tatuś oznajmi ze się wyprowadza. Spytaj ich się czy też uważają że jesteś bez winy.. Jak dla mnie chciałaś takie ciasto to teraz je zjedz..

To się nazywa odpowiedzialność i ponoszenie konsekwencji swoich zachowań..

Z jednej strony zgadzam się z Tobą, ale z drugiej nie i ona dominuje.
Chciałam tego wszystkiego, ale pół roku temu, a on stwierdził, że woli wygodę niż mnie. Ja chciałam się podjąć całego procesu, całego bagna, wszystkich stresów z tym związanych, on nie. Od tej ostatecznej decyzji, że "nie", bylo jeszcze kilka rozmów na ten temat, ale stanowiska nie zmieniał, a teraz, kiedy ja go już nie chcę-mu się odwidziało? Mnie to wszystko za dużo kosztowało, za dużo poświęciłam, gdzie on patrzył tylko na siebie. Nie chcę z kimś takim iść przez życie. Nie chcę człowieka, który mnie oszukiwał tylko dla swoich zysków. Wbrew pozorom ta sytuacja pokazała mi, jaki naprawdę jest i utwierdziła, że to nie dla mnie.

I właśnie dlatego, że jestem odpowiedzialna, to nie zmarnuję sobie życia przez to, że on tak chce.

Mijasz się z prawda Obecna, bo 13 maja powiedziałaś mu tak" W odpowiedzi usłyszał, że jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód, a nie jakiś psycholog.". To cytat z twojego postu.
Nie ma to jednak znaczenia, rozumiem czemu go nie chcesz..

W całej tej historii przebija egoizm Was oboje. On okłamuje żonę i dzieci a Ty okłamujesz siebie i udajesz, ze fakt iż żyłaś z cudzym mężem przez 3 lata nie odbił się na jego rodzinie..

Otóż odbił się droga forumowiczko. Zrozumiesz to kiedyś jak będziesz w sytuacji żony swojego kochanka czego Ci nie życzę, jak i żadnej innej kobiecie.

Jak dla mnie nie jesteś w żaden sposób usprawiedliwiona, bo mimo iż są tu wpisy, które po części wręcz współczują Ci sytuacji w której się znalazłaś, o tyle jak kurz opadnie, te wyrzuty sumienia do Ciebie wrócą..

Mega hipokryzja..

689

Odp: Ponad 2 letni romans
takata napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:
takata napisał/a:

Sorry Obecna ale sama się w to wmieszałaś wchodząc w romans z żonatym facetem i warunkując bycie z nim rozwodem..
Masz prawo zrobić jak uważasz, bo nikt nie może zmusić Cię to bycia z nim, ale uświadom sobie, że takie są czasem konsekwencje romansu.
Osobiście wierze że facet się w tobie zakochał, widzi, ze nie może ciągnąc tego dalej, bo zżyć bez ciebie nie chce.. Teraz on zafunduje swojej żonie to czego żadna kobieta nie chciałaby przeżyć..

Piszesz, że się nie ucieszyłaś, bo i nie ma z czego, poczułaś strach - że się do ciebie wprowadzi i będziesz miała zakłamańca na głowie, że powie żonie, dzieciom.. Prawda jest taka, że sama przyłożyłaś palce do sytuacji która teraz ma miejsce. To nie jest tak, ze jesteś singielka i mogłaś związać się z żonatym facetem, a po tym jak już znudziło Ci się czekanie to kombinujesz jakby tu bez konsekwentnie odejść. Konsekwencje są a jeśli niczemu nie czujesz się winna to popatrz w twarz jego zonie i dzieci jak im tatuś oznajmi ze się wyprowadza. Spytaj ich się czy też uważają że jesteś bez winy.. Jak dla mnie chciałaś takie ciasto to teraz je zjedz..

To się nazywa odpowiedzialność i ponoszenie konsekwencji swoich zachowań..

Z jednej strony zgadzam się z Tobą, ale z drugiej nie i ona dominuje.
Chciałam tego wszystkiego, ale pół roku temu, a on stwierdził, że woli wygodę niż mnie. Ja chciałam się podjąć całego procesu, całego bagna, wszystkich stresów z tym związanych, on nie. Od tej ostatecznej decyzji, że "nie", bylo jeszcze kilka rozmów na ten temat, ale stanowiska nie zmieniał, a teraz, kiedy ja go już nie chcę-mu się odwidziało? Mnie to wszystko za dużo kosztowało, za dużo poświęciłam, gdzie on patrzył tylko na siebie. Nie chcę z kimś takim iść przez życie. Nie chcę człowieka, który mnie oszukiwał tylko dla swoich zysków. Wbrew pozorom ta sytuacja pokazała mi, jaki naprawdę jest i utwierdziła, że to nie dla mnie.

I właśnie dlatego, że jestem odpowiedzialna, to nie zmarnuję sobie życia przez to, że on tak chce.

Mijasz się z prawda Obecna, bo 13 maja powiedziałaś mu tak" W odpowiedzi usłyszał, że jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód, a nie jakiś psycholog.". To cytat z twojego postu.
Nie ma to jednak znaczenia, rozumiem czemu go nie chcesz..

W całej tej historii przebija egoizm Was oboje. On okłamuje żonę i dzieci a Ty okłamujesz siebie i udajesz, ze fakt iż żyłaś z cudzym mężem przez 3 lata nie odbił się na jego rodzinie..

Otóż odbił się droga forumowiczko. Zrozumiesz to kiedyś jak będziesz w sytuacji żony swojego kochanka czego Ci nie życzę, jak i żadnej innej kobiecie.

Jak dla mnie nie jesteś w żaden sposób usprawiedliwiona, bo mimo iż są tu wpisy, które po części wręcz współczują Ci sytuacji w której się znalazłaś, o tyle jak kurz opadnie, te wyrzuty sumienia do Ciebie wrócą..

Mega hipokryzja..

Takata, tak - powiedziałam mu tak, bo sądziłam, że się ode mnie oczepi, to zawsze był argument nie do przebicia. Niestety się pomyliłam, bo próbuje mnie teraz nim manipulować.
Ale ja sobie doskonale zdaję z tego sprawę, że odbił się na jego rodzinie, odbił się na mnie i na nim, nawet ostatnio napisałam, że jak emocje opadają i zaczynam trzeźwo myśleć, to mi szkoda tej kobiety.
Nie jestem z siebie dumna, że się wplątałam w coś takiego, ale nie będę też sobie wrzucać, jaka jestem beznadziejna i okropna, bo wyrządziłam komuś krzywdę. To nie ja ją wyrządziłam i to nie ja ślubowałam wierność, aż po grób. Przyczyniłam się do tego, fakt, ale ja też na tym ucierpiałam i to jest dla mnie ważniejsze, może to egoizm, ale myślę, że mam do niego prawo.
Mi to dało lekcję życiową i to nawet ogromną. Nigdy nawet nie spojrzę w kierunku zajętego faceta. Poza tym myślę, że on z nią zostanie, my się w końcu pożegnamy, a on znajdzie kogoś innego. Więc tak naprawdę, to on świadomie rani swoją rodzinę, ja byłam tylko narzędziem do tego.

690

Odp: Ponad 2 letni romans

Takata ta ale co ma zrobić. Żyły sobie pociąć to byłabyś zadowolona. Chodzi żeby odeszła od niego i nigdy nie wchodziła w taki układ. Myślę że autorka dobrze wie co robiła. I nikt jej nie chwali. I pamiętaj to on zdradzał żonę!

691 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-27 14:15:56)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

(...) Mi to dało lekcję życiową i to nawet ogromną. (...)

I tego się trzymaj. smile
Do stosowania wobec niego tekst "Nie życzę sobie kontaktów z Tobą." powtarzane na zasadzie zdartej płyty, bez rozwijania tematu, powrotów do przeszłości, it.p. oraz - ale tylko wtedy, gdy jesteś faktycznie gotowa to zrobić - przy najbliższej "wizycie" poinformowanie go o zgłoszeniu na policję jego nękania, jeśli dalej w jakikolwiek sposób będzie się z Tobą kontaktował.

692

Odp: Ponad 2 letni romans

Jak mówi znane polskie przysłowie „ciągnie swoj do swego”. Mężczyzna przez kilka lat okłamuje żonę i dzieci, kobieta przez kilka lat sypia z żonatym i nie szanuje rodziny kochanka. Co dla większości kobiet stanowi kryterium odrzutu to tutaj zainteresowało i przyciagnelo. Dla obojga brak szacunku i gierki są paliwem. Ale są kobiety które zakochują się w mordercach czy pedofilach (choćby historia Trynkiewicza) więc dlaczego nie miałaby się zakochać tez w oszuście i zdrajcy. Zwłaszcza że nastroje w kraju mamy takie że każdemu „poszkodowanemu” przez los się wszystko należy i to z kieszeni tych co sobie radzą. Autorka ewidentnie się czuje dowartościowana prze te kwiatuszki i nachodziny a te jej żale to taka tania kokieteria. Biedna nie może się pozbyć „natręta”, choć wystarczyłoby powiedzieć że właśnie się z kimś zaczęła spotykać i sajonara, ale wtedy rzeczywiscie by sobie odpuścił i ci by ona zrobiła bez tego paliwa.

693

Odp: Ponad 2 letni romans

Obecna tu chodzi o konsekwencje swoich zachowań. Dobrze, że masz takie a nie inne wnioski i nie musisz podcinać sobie żył :-), tylko z twoich postów bije chęć przerzucenia odpowiedzialności na innych a głównie teraz na niego
Cały czas piszesz: mnie to dużo kosztowało, byłam narzędziem w jego rękach, on patrzył na siebie, on mnie oszukiwał itp. tak jakbyś w tym nie uczestniczyła.
Jeśli w moim odczuciu chciałabyś postąpić odpowiedzialnie i uczciwie, to powiedziałbyś Panu prawdę. Nie kocham Cię, nie chce z tobą być i czuje się fatalnie że doprowadziłam do takiego stanu rzeczy. Jeśli będziesz mnie nachodził to powiem Twojej żonie i zgłoszę na policję. Ale nie ..Ciebie ta sytuacja jakby trochę bawi, niby go nie chcesz, ale kwiaty przyjęłam bo przyszedł do biura, no powiedział mi to i tamto i co ja biedna mam zrobić.
Czy poszuka nowej panienki- pewnie tak. Skoro teraz trafiła mu się taka kochanka jak Ty, co przez 3 lata tolerowała jego małżeństwo, to nauczył się, że każda następna też będzie tolerować..
Ale nic więcej Ci już nie napisze, bo jesteś mądra dziewczyna tylko zagubiona.. Ogarnij się i skończ ten dramat..

694 Ostatnio edytowany przez Jakaś (2020-05-27 14:24:15)

Odp: Ponad 2 letni romans

Ech... żeby to wszystko było takie proste... Takie czarne albo białe... a to niestety pojawiają się w życiu szarości i wchodzimy w takie "układy", dajemy się zmanipulować, wierzymy... bo kochamy. My kobiety... A potem stopniowo zaczynają nam się otwierać oczy, że raczej niekoniecznie, jest tak jak słyszymy z jego ust. Wychodzenie z romansu to bardzo długi proces, baaardzo. To przechodzenie przez ogrom huśtawek, odmienne stany emocjonalne... bo przecież JAKTO?! mówił, że kocha... Dla mnie również słowo "kocham" jest święte (co udowodniłam rozwodząc się z mężem), a dla niego - to było tylko środek do celu. Dziś to wiem. Cóż ObecnaKochanko... mam tak jak Ty... jestem w podobnym punkcie... tyle że ja mam dzieci i dla swojego D. zostawiłam męża... byłam z nim ponad 3,5 roku. Mnóstwo wszystkiego... Ale dziś... także kwarantanna była dla mnie punktem zwrotnym. Takze... nie jesteś sama... ale damy radę co nie?

695

Odp: Ponad 2 letni romans

I nie, nie byłaś narzędziem. Wiedziałaś że jest żonaty i przystałaś na to i tkwiłas w tym układzie bardzo długo. To była Twoja wola. Nie patrzyłas na to że wchodzisz w rodzinę, że przyczynisz się być może do rozpadu rodziny a wręcz sama tego oczekiwałaś. To że on miał żonę i ja oszukiwał nie zwalnia Cię od odpowiedzialności za to co się stało. Mam nadzieję że życie Twoje się zmieni. Bardzo Ci kibicuje!

696

Odp: Ponad 2 letni romans

Tak jak pisałam, jest prosty sposób na zakończenie teatrzyków i nachadzanek, ale parę dni temu wiele Pań to oburzyło.
smile Więc teraz doradzają Policję..
No to jazda na komisariat,niech chłopaki mają trochę rozrywki. Było kwiaty zachować i zabrać.
Robi się aferę o brak rozwodu to są skutki. Chłop przekonany że to foszki.

697 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-27 15:21:10)

Odp: Ponad 2 letni romans

Myślę, że Autorka na tym etapie doskonale zdaje sobie sprawę w co wdepnęła. Minęło sporo czasu i raczej się już nie oszukuje, że czeka ją jakakolwiek świetlana przyszłość z tym facetem. Poza tym same jego obecne działania, w porównaniu z poprzednimi zagrywkami nie rokują zbytnio na to, aby okazał się on człowiekiem godnym zaufania. Choćby przez to, że Autorce może odwalić taki numer, jaki odwalił żonie. Konsekwencje wejścia w ten romans Autorka cały czas przechodzi, mimo, ze doszła do tego momentu, że dalej na takich czy innych zasadach nie jest i nie będzie w stanie związać się z tym facetem. Powiedziała mu wyraźnie, że to już koniec, i to nie jeden raz - przeciętny, szanujący się facet, mający choć odrobinę godności i taktu, odpuściłby po 2 czy 3 razie, tymczasem który to już raz, jak Autorka musi być świadkiem jego żałosnych zagrywek?
Sam się już pogubiłem..
Osobiście nie widzę innego wyjścia, jak następnym razem, szczególnie, jeśli to będzie w miejscu publicznym, olać go zimnym spojrzeniem, informując przy okazji o konieczności zawiadomieniu policji przy kolejnym razie. Tu nawet już nie jest chyba ważne, czy Autorka cokolwiek do niego czuje pozytywnego, ale obraz jego charakteru, jaki się wyłania z tego teatrzyku, jaki odstawia. Przez swoje działania w żadnym wypadku nie stanowi teraz godnego zaufania kandydata na partnera. Cała ta szopka, podchody i zakłamanie, połączone prawdopodobnie ze ściemą dotyczącą chorobą żony - on jest przekonany, że te "starania" Autorkę przekonają? Już samo to jest skrajnie żałosne.

698

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Tak jak pisałam, jest prosty sposób na zakończenie teatrzyków i nachadzanek, ale parę dni temu wiele Pań to oburzyło.
smile Więc teraz doradzają Policję..
No to jazda na komisariat,niech chłopaki mają trochę rozrywki. Było kwiaty zachować i zabrać.
Robi się aferę o brak rozwodu to są skutki. Chłop przekonany że to foszki.

Ela, gdyby nie to, znalazłby inny punkt zaczepienia. Faceci tak łatwo nie odpuszczają romansów, które spełniały swoją funkcję.
Teraz już wie, że z rozwodem czy nie, Obecna już nie jest zainteresowana. To znaczy on to usłyszał z jej ust ale wątpię by w te słowa uwierzył.
Ja już pisałam w wątku zagubionej, facet będzie ją nachodził i odstawiał jakieś coraz to bardziej żałosne teatrzyki dopóty, dopóki nie spotka się z obojętnością. A Obecna wciąż targają emocje, o czym on doskonale wie bo widzi.
Łatwiej urobić "starą", wciąż zakochaną kochankę niż znaleźć, zdobyć i rozkochać "nową".
Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby kolejnym razem był to pierścionek czy coś innego będącego gwarancją czy też obietnica jego "miłości i oddania".
Chłop głupi nie jest, lawiruje szukając słabych punktów Obecnej, do tego kłamie jak z nut. Nagle wyniki zony nie są takie złe, za jakiś czas pewnie znów coś wymyśli.

699

Odp: Ponad 2 letni romans

Autorka musi chyba zdecydowanie przyjąć postawę obojętnej, zimnej s*ki, żeby pokazać mu, jak bardzo żałośnie wyglądają te wszystkie jego podchody. Być może da mu to jakiś przebłysk w tym jego pustym saganie, chociaż kto wie, czy go to jeszcze bardziej nie zmotywuje. Facet robi naprawdę sporo, żeby zostać pijawką roku.

700

Odp: Ponad 2 letni romans

Moim zdaniem wciąż jesteś, ObecnaKochanko, zbyt mało przekonująca, a on, po tym co wcześniej usłyszał, ma prawo wierzyć, że rozwód jest decydującym warunkiem, abyście jeszcze mogli być razem. To ultimatum nim potrząsneło. Po drodze co prawda stchórzył, zasłaniając się chorobą żony, ale nie będę zaskoczona, jeśli rzeczywiście od niej ostatecznie odejdzie. 
Mało tego, odnoszę wrażenie, że jeśli otrzyma rozwód, Ty się złamiesz - choćby z odpowiedzialności za to, do czego doprowadziłaś. Zresztą Twoja obecna postawa, choćby przyjęcie kwiatów, też może być odbierane jak pewnego rodzaju wahanie, zaś same słowa jak przymuszenie do działania. 

Swoją drogą zauważyłam w tym wątku zaskakujące zjawisko - chyba po raz pierwszy kochanka wzbudziła u tak wielu osób pozytywne odczucia i to tylko dlatego, że cierpi, bo nie osiągnęła tego, co chciała, tak jakby wcześniejsze motywy i czyny nie miały już żadnego znaczenia. Przecież gdyby pół roku temu Autorka dopięła swego, przypuszczalnie w ogóle nie byłoby tego wątku, bo nie patrząc na innych, w tym żonę i dzieci kochanka, sięgnęłaby po to bez wahania. Notabene, sama o tym kilkukrotnie wspomniała. Tym samym z hukiem strąca jej to z głowy aureolę 'nawróconej', przynajmniej w moim odczuciu.
Facet jak się zachowuje, każdy widzi - szkoda komentować, ale nie zapominajmy, że bez jej udziału nie byłoby ani wielomiesięcznego romansu, ani obecnej szopki, która jest jego konsekwencją i efektem.

701

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Autorka musi chyba zdecydowanie przyjąć postawę obojętnej, zimnej s*ki, żeby pokazać mu, jak bardzo żałośnie wyglądają te wszystkie jego podchody. Być może da mu to jakiś przebłysk w tym jego pustym saganie, chociaż kto wie, czy go to jeszcze bardziej nie zmotywuje. Facet robi naprawdę sporo, żeby zostać pijawką roku.

Nie daje spokoju bo to nie on skończył, zresztą ten ich romans jeszcze się nie wypalił, ani nie wydał - nie ma więc przynajmniej w nim negatywnych emocji no może poza irytacją, że ten foch Obecnej tyle trwa. Poza tym oni przecież już mieli miesięczną przerwę i kilka innych rozstań po których do siebie wracali.
Po ta długim romansie, nie ma opcji by jego małżeństwo nie ucierpiało. Jemu ten romans dawał paliwo, dlatego być może nawet kręci go to ponowne zabieganie o Obecną. Nawet Hrefi w swoim wątku przyznał, że po romansie jakość małżeństwa obniża się o co najmniej dwa poziomy stąd pewnie ta jego desperacja. Trudno mu będzie zapełnić tą pustkę, stąd jakieś prawdopodobieństwo, że jednak się rozwiedzie istnieje. Chyba, że znajdzie inną kochankę albo zrobi żonie dziecko "na zgodę", albo jedno i drugie jak mój ex.

702 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-27 16:44:54)

Odp: Ponad 2 letni romans

Gdyby dopięła swego, to może by to przez jakiś czas trwało, ale kto wie, czy nie rozsypałoby się i to w całkiem niedługim czasie? Z tego, co pamiętam, to na początku całego wątku, wszystkie wcześniejsze zamiary, czyny i uczucia Autorki, które wyraziła poprzez swoją bezradność, zostały należycie skomentowane smile Obecna dostała może dzięki temu kubeł zimnej wody, który jej pozwolił dostrzec cały bezsens tej relacji. Wydaje się, że jednak naszła po tym wszystkim Autorkę jakaś REFLEKSJA i coś w rodzaju poczucia winy, w przeciwieństwie do Zagubionej z sąsiedniego wątku. Jeśli zatem Obecna zdecydowała się  obrać tą drogę, jaką właśnie podjęła, gdyż dalsze relacje z tym panem groziły rozstrojem nerwowym i rozbiciem emocjonalnym, to sama chęć i trud powolnego odcinania się od lowelasa już zasługuje na podziw. Pomijając na razie początkowy etap tej historii, gdzie ze zrozumiałych względów ciężko o współczucie dla kogoś, kto wciska się w cudze życie, to teraz osobiście kibicuję Autorce tym silniej, im bardziej i więcej widać, jak żałosny cyrk odstawia ten facet.

703 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-27 17:13:21)

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Tak jak pisałam, jest prosty sposób na zakończenie teatrzyków i nachadzanek, ale parę dni temu wiele Pań to oburzyło.
smile Więc teraz doradzają Policję..
No to jazda na komisariat,niech chłopaki mają trochę rozrywki. Było kwiaty zachować i zabrać.
Robi się aferę o brak rozwodu to są skutki. Chłop przekonany że to foszki.

Ela Twoje sugestie z przed paru dni przecież nie były bez sensu.To co pisujesz o zakończeniach związków też jak dla mnie i jak najbardziej ma sens to z psychologicznego/ludzkiego punktu widzenie jest słuszne. Tylko oparłaś je na tym że mamy do czynienia z dojrzałym facetem a nie czubkiem w amoku co nie wiadomo jakie cyrki będzie odstawiał zaczął od twardziela, był męczennikiem teraz być może zgrywa bohatera najgłupsze co zrobi to jak faktycznie zacznie się rozwodzić.Chłop na moje oko to też ma burdel w głowie i różne rzeczy sto razy na minutę sobie wkręca i odkręca podobnie jak Obecna tylko że Autorka sprawia wrażenie nieco  większego zdecydowania.Pomimo nawału myśli i uczuć coś wybrała i jako tako się tego dzielnie trzyma.Niestety to wszystko cały proces pogodzenia się jest przed facetem jest kilka kroków do tyłu.Ani chybi uraza, obraza, fochy dąsy, gniew, różne poczucia rozczarowania mogą się pojawiać u Autorki  i nie zdziwiłbym się że czuje je w sobie pod wpływem natłoku różnego myślenia - co wybierze dla siebie jak zwykle czas pokaże .Wtedy będzie można dopiero powiedzieć czy jest "nawróconą" czy hipokrytką - co dzień Obecna dokonuje i stoi przed takim wyborem.
Parę razy jak pamiętasz rozmawialiśmy w innych watkach o podobnych sytuacja po rozstawionych.
To dwa żywioły trudne do przewidzenia ( i nie trudne) się spotkały, a teraz odrywają się od siebie.Jedno chce bardziej się oderwać drugie nie chce jak widać wcale.To co gada o walce nie świadczy moim zdaniem o dojrzałości ,poznać go po jego kłamstwach na temat żony.
Nagle cudowne ozdrowienie po paru dniach gdzie normalnie na wyniki cytologi czeka się dłużej a np w instytucie na Ursynowie teraz nie umawia się do końca bodajże lipca nowych wizyt.
Wiemy że ludzie to nie bohaterzy, kłamią, ściemnieją z desperacji i pod wpływem innych emocji, ale to naprawdę już nie jest problem dziewczyny bo jak nie jeden punkt zaczepienia on sobie znalazł to za chwilę znajdzie inny, ale o tym akurat już Roxann napisała więc nie będę się powtarzać.Rozwód to tylko jeden z pretekstów żeby zawracać głowę i zajmować uwagę Obecnej, znalazłby z łatwością inny.Kejt38 w innym wątku nieźle i prosto pisała o czymś takim facet teraz tęskni za Autorką a jak z nię będzie będzie tęsknił za dawnym życiem tak to już jakoś dziwnie jest i bardzo bardzo  często się dzieje.
Ani na negatywnych uczuciach ani na pozytywnych wspomnieniach nie da się tylko zbudować przyszłości jedno i drugie są tymczasowymi etapami są też jednocześnie wyborami.Nie da się też niczego dobrego zbudować tu i teraz na poczuciu winy i różnych wyrzutach skrupułach mniej lub bardziej szczerych to też pewna faza dochodzenia do równowagi.

ObecnaKochanka napisał/a:

Takata, tak - powiedziałam mu tak, bo sądziłam, że się ode mnie oczepi, to zawsze był argument nie do przebicia. Niestety się pomyliłam, bo próbuje mnie teraz nim manipulować.
Ale ja sobie doskonale zdaję z tego sprawę, że odbił się na jego rodzinie, odbił się na mnie i na nim, nawet ostatnio napisałam, że jak emocje opadają i zaczynam trzeźwo myśleć, to mi szkoda tej kobiety.
Nie jestem z siebie dumna, że się wplątałam w coś takiego, ale nie będę też sobie wrzucać, jaka jestem beznadziejna i okropna, bo wyrządziłam komuś krzywdę. To nie ja ją wyrządziłam i to nie ja ślubowałam wierność, aż po grób. Przyczyniłam się do tego, fakt, ale ja też na tym ucierpiałam i to jest dla mnie ważniejsze, może to egoizm, ale myślę, że mam do niego prawo.
Mi to dało lekcję życiową i to nawet ogromną. Nigdy nawet nie spojrzę w kierunku zajętego faceta. Poza tym myślę, że on z nią zostanie, my się w końcu pożegnamy, a on znajdzie kogoś innego. Więc tak naprawdę, to on świadomie rani swoją rodzinę, ja byłam tylko narzędziem do tego.

Moim zdaniem tak rób i tego się trzymaj utwierdzając się w tym że to co robisz robisz dla siebie swojej przyszłości bo jesteś młodą kobietą i całe życie przed Tobą egoizm jeżeli zdrowy jest najlepszy bo ze sobą spędzisz resztę życia a Twój takim  nie był
z drugiej strony masz prawo popełniać błędy,poczucie winy Ci zatrzyma w miejscu odpuszczanie sobie nie musi być dawaniem sobie przyzwolenia na powtórki z rozrywki jesteś w niesamowitym momencie życia a odrobina pozytywnej motywującej egzaltacji nad tym Ci ne zaszkodzi nie zaszkodzi.Nie ma takiej winy której nie można wybaczyć, a największe krzywdy robi się sobie nie ma wtedy siły żeby nie robić krzywdy innym.Niektóre zbrodnie bardzo bardzo ciężko trudno wybaczyć wręcz wydaję się to niemożliwym, tyle że wątek nie o takich.
Czasem to pisuję bo lubię - wolność jest przepiękna jest najpiękniejsza tego się trzymaj. Obojętnie czy to się komukolwiek podoba czy nie.
Chyba ktoś zaczął coś tam czytać smile- wspaniałe odkrycia przed Tobą Obecna obecnie i jak nie przestaniesz myśleć działać to nie pójdą w las.
Ciekawe od czego zaczęłaś jeżeli się nie mylę.

704

Odp: Ponad 2 letni romans

Gdyby wątek powstał te 2 lata temu i Autorka prosiłaby o rady w związku z wejściem w romans i wyrwaniem faceta z rąk zuej żony, z całą pewnością nikt nie trzymałby za nią kciuków ani nie chwalił. Natomiast dla mnie, pomimo błędów, niewłaściwych wyborów i całego bagna tkwienia w romansie, osoba, która przejrzy na oczy i chce z tego wyjść, przestać brać udział w zdradzie i prosi o wsparcie i radę - ode mnie je dostanie. To krok w jasną stronę i normalność, chęć życia a nie taplania się w trójkącie.

Wsparcie i trzymanie kciuków nie oznacza gloryfikowania faktu, że była związana z żonatym facetem. Oznacza pochwałę dostrzeżenia, że to był błąd i że romans zakończyła. Osobiście pozytywne emocje budzi we mnie silna potrzeba zakończenia złego układu i szanowania siebie. Nie znamy każdej myśli Autorki, ja z lektury jej postów nie wnoszę, że nie ma przemyśleń, że nie czuje się źle w związku z tym, co było, ani że czuje się niewinna i nieskalana. Takie teksty padały raczej w zamkniętym wątku i dlatego dla mnie było ciężko o życzliwość dla autorki.

Za to faktem, a nie domysłem jest to, że romans Autorka zakończyła, powtórzyła  to wielokrotnie w twarz byłemu i zerwała z nim kontakt. Nie wydaje mi się, żeby to z jakiejkolwiek strony patrząc było zachętą dla kogokolwiek kto ma choć pojedynczą szarą komórkę. Nie uważam, że jego szopki wynikają z tego, że nie zrozumiał zerwania, wynikają moim zdaniem z jego chęci posiadania trójkącika.

705

Odp: Ponad 2 letni romans

Cóż..Tyle w nim demona,  ile Ona mu nadaje demonicznosci.
Prawidłowa reakcja bylaby: śliczne kwiaty, dziękuję.
Tu za rogiem jest kawiarnia...Eee...pandemia:)
Tu za rogiem jest uliczka na spacer..
Poczekaj na mnie za godzinę  będę  wolna.
I cis w stylu miło było ale się skończyło, goodbye nad good luck.:)
Doprawdy Paslawek ludzie kończą  różne  układy po ludzku, nawet wtedy, gdy kochają jeszcze.
Ludzkie potraktowane  niezrownowazonego człowieka zmniejsza emocje, a nie zwiększa.
Nawet stalkera łatwiej się tak pozbyć  niż  unikając go.

706 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-27 17:35:21)

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Cóż..Tyle w nim demona,  ile Ona mu nadaje demonicznosci.
Prawidłowa reakcja bylaby: śliczne kwiaty, dziękuję.
Tu za rogiem jest kawiarnia...Eee...pandemia:)
Tu za rogiem jest uliczka na spacer..
Poczekaj na mnie za godzinę  będę  wolna.
I cis w stylu miło było ale się skończyło, goodbye nad good luck.:)
Doprawdy Paslawek ludzie kończą  różne  układy po ludzku, nawet wtedy, gdy kochają jeszcze.
Ludzkie potraktowane  niezrownowazonego człowieka zmniejsza emocje, a nie zwiększa.
Nawet stalkera łatwiej się tak pozbyć  niż  unikając go.

No i niestety tu mnie masz smile
Prawda to z tymi demonami i ich znaczeniu - z demonami się nie walczy tylko je oswaja bo jak się z nimi walczy to nadje się im siły.
Sam pisuje takie rzeczy bo jestem do tego przekonany.Nawet w wiadomym wątku popełniłem też taki post.
Mam po prostu wrażenie że Autorka nie oswoiła jeszcze swoich własnych wewnątrz,i jeszcze walczy ze sobą.
Facet na to też zupełnie nie gotowy bo chyba niczego nie przyjmuje do wiadomości nie chce usłyszeć i też walczy dopiero co ją rozpoczął tę walkę z niezgodą na własną bezsilność wobec "nie" Obecnej.

707

Odp: Ponad 2 letni romans

Widzę, że niestety moje przepowiednie sprawdzają się.
Jeśli będziesz go odrzucać nadal, zacznie wpędzać Cię w poczucie winy i zapewne powie wielokrotnie, że zniszczyłaś mu życie.

Bądź silna.

708

Odp: Ponad 2 letni romans

Cześć. Tyle odpowiedzi, nie wiem czy autorka to czyta, ale zarejestrowałam się specjalnie aby odpisać. Nie przeczytałam wszystkich odpowiedzi ale myślę że większość pisze tych którzy nie doświadczyli zdrady, lub jej doświadczyli ale miała ona inny charakter.
Dużo facetów zdradza dla zabawy, emocji, dla zapachu i dotyku obcego ciała, innej kobiety od żony. Dużo zdradza, mimo że małżeństwa są dobre, mimo że się układa, zdradzają bo szukają wrażeń i nie ma tu nic wspólnego z miłością. Miłość jest do żony. Ale życie nie jest czarne i białe, nie tylko zdrada ma taką formę, nie tylko dla wrażeń i zabawy. Dużo kobiet które padły ofiarą takich facetów będzie pisało że to chwilowe, że dobrze mu w trójkącie, aby zakończyła to itd. Prawda jest taka że dla dobra psychicznego taki związek nie jest fajny, sprawia dużo przykrości, bólu i łez. Nie będę opisywała swojego przypadku, bo nie ma to najmniejszego znaczenia. Jeżeli facetowi nie układa się w małżeństwie nie zawsze odejdzie, tak samo jak kobieta. Są dzieci, mogą być kredyty itd i to jest trudne. Bardzo łatwo poznać kiedy facetowi zależy na seksie, a kiedy jest coś więcej. Kiedy poświęca jej czas, nie wykluczone że ją kocha, ale jest człowiekiem, boi się skrzywdzić dzieci i być może ma większy bałagan od autorki tekstu. Jeśli autorko to czytasz możemy popisac więcej. Pozdrawiam.

709

Odp: Ponad 2 letni romans
takata napisał/a:

Obecna tu chodzi o konsekwencje swoich zachowań. Dobrze, że masz takie a nie inne wnioski i nie musisz podcinać sobie żył :-), tylko z twoich postów bije chęć przerzucenia odpowiedzialności na innych a głównie teraz na niego
Cały czas piszesz: mnie to dużo kosztowało, byłam narzędziem w jego rękach, on patrzył na siebie, on mnie oszukiwał itp. tak jakbyś w tym nie uczestniczyła.
Jeśli w moim odczuciu chciałabyś postąpić odpowiedzialnie i uczciwie, to powiedziałbyś Panu prawdę. Nie kocham Cię, nie chce z tobą być i czuje się fatalnie że doprowadziłam do takiego stanu rzeczy. Jeśli będziesz mnie nachodził to powiem Twojej żonie i zgłoszę na policję. Ale nie ..Ciebie ta sytuacja jakby trochę bawi, niby go nie chcesz, ale kwiaty przyjęłam bo przyszedł do biura, no powiedział mi to i tamto i co ja biedna mam zrobić.
Czy poszuka nowej panienki- pewnie tak. Skoro teraz trafiła mu się taka kochanka jak Ty, co przez 3 lata tolerowała jego małżeństwo, to nauczył się, że każda następna też będzie tolerować..
Ale nic więcej Ci już nie napisze, bo jesteś mądra dziewczyna tylko zagubiona.. Ogarnij się i skończ ten dramat..

Z czego wynika ta Twoja kategoryczność?... tak się zastanawiam... Dajesz takie rady w stylu: a teraz ciach siekierą tu, a teraz ciach tam. Nie ma lewej ręki, nie ma prawej - jest sam kadłubek - ach cudownie - a teraz żyj Obecna....
To nie takie proste, kiedy masz przed sobą twarz człowieka, którego darzysz/darzyłaś uczuciem. I to uczuciem na tyle silnym, że trwało pomimo całego zła, które powodowało.
Obecna jest dobra... po prostu dobra... i dostrzegła w końcu, że jest manipulowaną. Daj jej chwilę, może dwie... może musi jeszcze raz upaść właśnie po to, żeby nie został sam kadłubek. może... nie wiem... czas pokaże.

710

Odp: Ponad 2 letni romans
Jakaś napisał/a:

Z czego wynika ta Twoja kategoryczność?... tak się zastanawiam... Dajesz takie rady w stylu: a teraz ciach siekierą tu, a teraz ciach tam. Nie ma lewej ręki, nie ma prawej - jest sam kadłubek - ach cudownie - a teraz żyj Obecna....
To nie takie proste, kiedy masz przed sobą twarz człowieka, którego darzysz/darzyłaś uczuciem. I to uczuciem na tyle silnym, że trwało pomimo całego zła, które powodowało.
Obecna jest dobra... po prostu dobra... i dostrzegła w końcu, że jest manipulowaną. Daj jej chwilę, może dwie... może musi jeszcze raz upaść właśnie po to, żeby nie został sam kadłubek. może... nie wiem... czas pokaże.

No tak, tylko to jej upadanie jest kosztem czyjegoś życia mam na myśli żonę kochanka i dzieci.. Obecna jak wchodziła w romans z żonatym facetem to miała głęboko w d..pie, fakt, że facet jest żonaty. Ludzie nie zakochują się w sobie w tydzień, wiec świadomie , nie będąc zakochaną, weszła z butami w czyjaś rodzinę.. tylko po to, aby poczuć się lepiej..

Dziś użala się nad sobą, że taka biedna zmanipulowana i dajcie mi tu rozgrzeszenie bo ja chce się zmienić..
Ja w to nie wierzę, Obecna nie osiągnęła swojego celu i to jest główny powód rejestracji na forum i założenia wątku. Znalazła się w miejscu gdzie kochanek powiedział nie i dostała rady - to rzuć go. Przez 2 lata. próbowała rozbić rodzinę kochanka i nie miała skrupułów, dziś oczekuje tylko usprawiedliwienia swojego zachowania.

Moje posty i rady byłyby inne, gdyby Obecna była konsekwentna. Zakochałam się, on po czasie zdecydował o porzuceniu rodziny, ale zrobimy wszystko, by to rozstanie było jak najmniej bolesne dla jego rodziny i przejdziemy to razem. A tu panience odwidziało się po blisko 3 latach i kombinuje jakby tu zwrócić zużytego fagasa żonie i udawać że nic się nie wydarzyło..

Uwierz, nie ma nic gorszego niż widok kalającego się męża po tym ja został odrzucony przez kochankę...

711

Odp: Ponad 2 letni romans

Czekał wczoraj na mnie po pracy, chciał mnie zabrać na obiad..
Czytając wpisy Ela210, stwierdziłam, że może i masz rację, zawsze ze sobą rozmawialiśmy i nikt nigdy nikomu tego nie odmówił.
Na obiad nie dałam się zaprosić, ale poszłam z nim na spacer.
Powiedziałam mu spokojnie, bez żadnego lamentu, płaczu, że dla mnie to jest koniec. Już streszczając całą rozmowę, to wyjaśniłam mu skąd taka decyzja, podziękowałam za te wspólne lata, które dużo mnie nauczyły i zaznaczyłam, że ten rozdział już jest zakończony. Poprosiłam, żeby odpuścił, żeby zajął się sobą i swoją rodziną i jeśli kocha mnie tak, jak o tym mówi, to niech pozwoli mi odejść.
Jego wywód był krótki i zupełnie odmienny z tym czego ja bym chciała.
Powiedział, że właśnie mnie kocha, dlatego chce o mnie zawalczyć, bo już raz pozwolił mi odejść.
Próbowałam mu tłumaczyć, ale jak grochem o ścianę, więc powiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie i jeśli tego nie uszanuje, to zgłoszę na policję, że mnie nęka, bo ja kontaktu mieć z nim nie chcę.
Usłyszałam tylko : OK. Odwrócił się i poszedł.

Nie wiem co z tego wyjdzie, czy to była kropka nad i, czy w końcu zrozumiał, że ja tego wszystkiego już nie chcę, ale wszystko wyjdzie w praniu.

Po pierwsze jestem z siebie dumna, że na spokojnie, bez drżącego głosu, bez płaczu przedstawiłam swoje stanowisko.
Po drugie... Serce mi pękło. czuję się strasznie, czuję się, jakby zmarł mi ktoś bliski z kim nie zdążyłam się pożegnać.
Nie mogę się od wczoraj pozbierać, cały czas płaczę, nie byłam w stanie pójść do pracy.

712

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

...Nie wiem co z tego wyjdzie, czy to była kropka nad i, czy w końcu zrozumiał, że ja tego wszystkiego już nie chcę,.... .

Powiedziałaś dosadnie, szczerze mówiąc bardzo, bardzo dobrze to ujęłaś
jeśli ma trochę oleju w głowie to sadzę, ze zrozumiał,
jeśli nie zrozumiał znaczy, że jest głupi. Trzeba przejść żałobę. Zrozumieć, ze skoro odkochał się w żonie i ją zdradzał, gdybyście się związali wcześniej czy później odkochałby się i zdradzałby Ciebie

713 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-28 10:12:16)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Czekał wczoraj na mnie po pracy, chciał mnie zabrać na obiad..
Czytając wpisy Ela210, stwierdziłam, że może i masz rację, zawsze ze sobą rozmawialiśmy i nikt nigdy nikomu tego nie odmówił.
Na obiad nie dałam się zaprosić, ale poszłam z nim na spacer.
Powiedziałam mu spokojnie, bez żadnego lamentu, płaczu, że dla mnie to jest koniec. Już streszczając całą rozmowę, to wyjaśniłam mu skąd taka decyzja, podziękowałam za te wspólne lata, które dużo mnie nauczyły i zaznaczyłam, że ten rozdział już jest zakończony. Poprosiłam, żeby odpuścił, żeby zajął się sobą i swoją rodziną i jeśli kocha mnie tak, jak o tym mówi, to niech pozwoli mi odejść.
Jego wywód był krótki i zupełnie odmienny z tym czego ja bym chciała.
Powiedział, że właśnie mnie kocha, dlatego chce o mnie zawalczyć, bo już raz pozwolił mi odejść.
Próbowałam mu tłumaczyć, ale jak grochem o ścianę, więc powiedziałam, że to nasze ostatnie spotkanie i jeśli tego nie uszanuje, to zgłoszę na policję, że mnie nęka, bo ja kontaktu mieć z nim nie chcę.
Usłyszałam tylko : OK. Odwrócił się i poszedł.

Nie wiem co z tego wyjdzie, czy to była kropka nad i, czy w końcu zrozumiał, że ja tego wszystkiego już nie chcę, ale wszystko wyjdzie w praniu.

Po pierwsze jestem z siebie dumna, że na spokojnie, bez drżącego głosu, bez płaczu przedstawiłam swoje stanowisko.
Po drugie... Serce mi pękło. czuję się strasznie, czuję się, jakby zmarł mi ktoś bliski z kim nie zdążyłam się pożegnać.
Nie mogę się od wczoraj pozbierać, cały czas płaczę, nie byłam w stanie pójść do pracy.

Masz doła stało się trudno mimo wszystko serce ocalało.
Żyjesz masz to zdarzenie za sobą, przeszłaś,  emocje przetrwasz, choć są silne to jutro, pojutrze miną - może za wcześnie a może akurat i "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". Zrobiłaś co mogłaś i więcej już się nie żegnaj. bo można tak się żegnać,kończyć ruski rok i cięgle powtarzać emocje zupełnie niepotrzebnie od żalu,rozpaczy płaczu do ulgi, w jakby nieskończoność, w jakiejś nadziei że się uodpornisz i będziesz obojętna to mrzonki i płonne nadzieje i ciągle jakieś oczekiwanie.Wzbudzanie i wywoływanie.
Nie zapomnisz nigdy, po czasie wspomnisz to zupełnie inaczej bez bólu i nie musi to być sto lat samotności, kliniczna doskonała obojętność to przynajmniej dla mnie dziwna idea ,abstrakcyjny konstrukt jest jak jednorożec. Spokój przyjdzie po prostu z czasem tak jak ukojenie,pogodzenie, bo to naturalne stany po etapach żalu ze straty, jakakolwiek ona by nie była ta miłość zła, dobra, pół dobra, czy pół zła,jasna, ciemna półmroczna, dojrzała, nałogowa etc to nieistotne była Twoja i jakaś .
Nikt nie umarł i Ty właśnie zdążyłaś się pożegnać tak jak potrafiłaś na tę chwilę najlepiej. Więcej się już nie żegnaj w żaden sposób i nie tłumacz się.
Najlepiej słuchać jednak siebie tylko że to bywa najtrudniejsze a zwłaszcza w takich chwilach.
Nie da się pożegnać idealnie tak żeby nic a nic nie zabolało.Nie ma gwarancji .
Teraz sobie popłacz bo Ci wolno i jesteś baba.Chłopaki też płaczą nawiasem mówiąc .
Jesteś dumna z siebie i dobrze to masz robić :)Zaczęłaś naprawiać a to dobra sprawa.Reszta to już te siły wyższe zadziałają po swojemu - niech mają zajęcie.Ja tego nie rozumiem taż jak to jest.
Trzymaj się.

714

Odp: Ponad 2 letni romans
Elsa35 napisał/a:

Gdyby wątek powstał te 2 lata temu i Autorka prosiłaby o rady w związku z wejściem w romans i wyrwaniem faceta z rąk zuej żony, z całą pewnością nikt nie trzymałby za nią kciuków ani nie chwalił. Natomiast dla mnie, pomimo błędów, niewłaściwych wyborów i całego bagna tkwienia w romansie, osoba, która przejrzy na oczy i chce z tego wyjść, przestać brać udział w zdradzie i prosi o wsparcie i radę - ode mnie je dostanie. To krok w jasną stronę i normalność, chęć życia a nie taplania się w trójkącie.

Wsparcie i trzymanie kciuków nie oznacza gloryfikowania faktu, że była związana z żonatym facetem. Oznacza pochwałę dostrzeżenia, że to był błąd i że romans zakończyła. Osobiście pozytywne emocje budzi we mnie silna potrzeba zakończenia złego układu i szanowania siebie. Nie znamy każdej myśli Autorki, ja z lektury jej postów nie wnoszę, że nie ma przemyśleń, że nie czuje się źle w związku z tym, co było, ani że czuje się niewinna i nieskalana. Takie teksty padały raczej w zamkniętym wątku i dlatego dla mnie było ciężko o życzliwość dla autorki.

Za to faktem, a nie domysłem jest to, że romans Autorka zakończyła, powtórzyła  to wielokrotnie w twarz byłemu i zerwała z nim kontakt. Nie wydaje mi się, żeby to z jakiejkolwiek strony patrząc było zachętą dla kogokolwiek kto ma choć pojedynczą szarą komórkę. Nie uważam, że jego szopki wynikają z tego, że nie zrozumiał zerwania, wynikają moim zdaniem z jego chęci posiadania trójkącika.

Zgadzam się całkowicie smile

Na samym początku tego wątku Autorka otrzymała sporo krytycznych uwag, całkowicie zresztą słusznych. Myślę, że dało jej to sporo do myślenia, zresztą w ogóle chyba nie było tutaj wątku, gdzie ktoś prosi wprost o radę, jak odbić komuś partnera. Zwykle prośba o pomoc wychodzi, gdy ktoś się zagubił i ma poważne wątpliwości, jak ma dalej postąpić, gdy targają nim sprzeczne uczucia. Autorka dostrzegła swój błąd, cały bezsens tkwienia w tej relacji wraz ze wszystkimi negatywnymi emocjami. Zdecydowała się z tego wyjść, i zakończyła romans, więc już nie ma teraz sensu roztrząsać poprzednich jej motywów. Potrzeba zerwania kontaktu z toksycznym facetem, który nie uznaje odmowy a do tej pory karmił ją złudnymi nadziejami, wciskając jednocześnie stertę kitu i obłudy wygrała z tlącymi się uczuciami, kiedy czuje się, że dotychczasowy przebieg relacji z drugim człowiekiem wykańcza nas psychicznie. Tym bardziej, jeśli do tej pory tak perfidnie potrafił oszukiwać i mydlić oczy, to czy można komuś znowu zaufać?
Ważna jest tutaj głęboka refleksja nad sobą i to już zmienia postać rzeczy smile

Obecna Brawo za zdecydowane i konsekwentne działanie! Niełatwo musiało Ci przyjść wyznać to wszystko w twarz zupełnie na chłodno i spokojnie, ale gogusiowi chyba mina całkiem zrzedła, kiedy usłyszał o policji smile Mówisz, że bardzo to przeżyła, zatem wciąż jest w Tobie tyle emocji, ale właśnie w tym momencie brak jakiegokolwiek kontaktu jest najlepszym środkiem na całkowite wyleczenie się z niego.

715

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

(...) Po pierwsze jestem z siebie dumna, że na spokojnie, bez drżącego głosu, bez płaczu przedstawiłam swoje stanowisko.
Po drugie... Serce mi pękło. czuję się strasznie, czuję się, jakby zmarł mi ktoś bliski z kim nie zdążyłam się pożegnać.
Nie mogę się od wczoraj pozbierać, cały czas płaczę, nie byłam w stanie pójść do pracy.

Uff! smile
Jasne, że zmarła najbliższa Ci osoba, osoba, którą kochałaś, dla bycia z którą zrezygnowałaś z wielu istotnych spraw. Czas żałoby nastał, a z jej przeżyciem nie należy się spieszyć. Elizabeth Kübler-Ross opisała pięć jej etapów; poszperaj na ten temat w internecie, przeczytaj. Wbrew pozorom to "niepozbieranie się" jest najlepsza droga do "pozbierania się". Daj sobie czas, czasowi też.






paslawek napisał/a:

(...) Teraz sobie popłacz bo Ci wolno i jesteś baba (...)

Zaskoczyłeś mnie. Nieprzyjemnie.

Posty [ 651 do 715 z 857 ]

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024