Autorko, również odradzałabym spotkania z tym panem. Po pierwsze usłyszał już, że to koniec i to nie raz. Zmieniłaś numer i powiedziałaś jasno, że już nie chcesz z nim kontaktu i nie życzysz sobie, żeby Cię nachodził. Powiedziałaś, że chcesz zacząć od nowa, bez niego. Po co miałabyś mówić to samo raz jeszcze i przeczyć swoim wcześniejszym słowom, że ma Ci dać spokój? I w chwili obecnej gdzie ta kawa miałaby się odbyć? U niej w domu? Czy u niego, z żoną i dziećmi? A może w aucie, żeby mógł trzymać ją za rękę i zalewać się łzami grając na jej sumieniu? To raz.
Dwa, że skoro koleś jest tak perfidny w swoich manipulacjach, że posuwa się do przedstawień teatralnych pt "Moja żona ma raka i nie mogę jej powiedzieć, że to koniec, chociaż kocham cię kocham cie kocham cię i odejdę" po czym jak nie odnosi pożądanego efektu dalej Cię nachodzi i pisze wprost "W sumie to i tak bym nie odszedł, bo jestem za wygodny" to halo... Sorry, tylko ja to widzę? Moim zdaniem po tym zagraniu nie zasługuje na ckliwe, rozwlekłe żegnanie się pełne wspominków ile dobra dał Autorce i jak wspaniale im było... Może i tak powinny się kończyć związki, ale to nie był związek. Związek on ma z żoną, którą tak strasznie chce zdradzać w dalszym ciągu, że jest gotów rozpowiadać, że ma śmiertelną chorobę. Sprawiedliwym zakończeniem byłoby, gdyby ta żona się dowiedziała, że mężuś stalkuje byłą kochankę, ryczy jej pod drzwiami i zapewnia, że ona sama ma raka. I gdyby miała dość siły i jaja, żeby powiedzieć mu papa.
Owszem, Autorka weszła w układ świadomie, wierzyła w jego bajeczki, ale wiedziała, co się dzieje. Na szczęście postanowiła to skończyć, odezwała się na forum szukając rady i wsparcia, z rad skorzystała, zerwała kontakt i tak, czy inaczej powiedziała mu w końcu w twarz, że to koniec i ma jej dać spokój. Moim zdaniem to sukces i powód do dumy, zwłaszcza, że mimo wszystko dalej go kocha. Ludzie kończą nawet wieloletnie oficjalne związki przez sms-a, więc nie uważam, żeby kosztem elegancji miała rujnować wszystko, co już osiągnęła, żeby uwolnić się od romansu. A moim zdaniem wpuszczenie go do domu na długie rozmowy na tym etapie ma wielkie szanse wszystko zniszczyć. Przecież oczywiste jest, że on da z siebie wszystko, żeby z powrotem mieć ją za kochankę. Widać jak się zachowuje, jak desperat. Autorko, nie rób tego.