Niestety, zostaje uziemienie tego odlota.
Zwal na niego część obowiązków domowych. I nie ma, że zrobisz za niego. Ciebie w tym czasie ma nie być w domu.
Dzieckiem niech się zajmie, spędzi z nim dzień - Ty do roboty, albo pomagać mamusi w ogrodzie, czy co tam, ale musi to wymagać Twojego zaangażowania poza domem. I nie, że niańka, teściowa czy ktoś tam przyjdzie do dziecka.
Rynny w dachu po zimie trzeba wyczyścić, albo jakieś niezbędne inne rzeczy w domu, i nie, nie dasz sobie z tym sama rady. Nie wezwiesz fachowca, bo długo się na nich czeka.
On musi zobaczyć, że ma dom, który bez niego nie będzie działał.
Niestety, zostaje uziemienie tego odlota.
Zwal na niego część obowiązków domowych. I nie ma, że zrobisz za niego. Ciebie w tym czasie ma nie być w domu.
Dzieckiem niech się zajmie, spędzi z nim dzień - Ty do roboty, albo pomagać mamusi w ogrodzie, czy co tam, ale musi to wymagać Twojego zaangażowania poza domem. I nie, że niańka, teściowa czy ktoś tam przyjdzie do dziecka.
Rynny w dachu po zimie trzeba wyczyścić, albo jakieś niezbędne inne rzeczy w domu, i nie, nie dasz sobie z tym sama rady. Nie wezwiesz fachowca, bo długo się na nich czeka.
On musi zobaczyć, że ma dom, który bez niego nie będzie działał.
Właśnie mnie oświeciłaś, ja nie wymagała od niego....
Co on aktualnie robi w domu? Nic. Pomijając sprzątanie po sobie, bo to logiczne. Ale całe mieszkanie ogarniam sama. Wychodzę na siłownię, do kosmetyczki=dziecko do babci albo niani, bo mój mąż zawsze coś sobie wymyśli do roboty.
Ja rozumiem, że go kochasz, ale co masz zrobić? Sama widzisz, że rozmowy i inne sposoby trafienia do męża nie odnoszą żadnego skutku.
Wspomniałaś też, że i seks jest inny, a skoro tak, to tu czerwona lampka mocno świeci. Nawet największy pasjonat, jeśli jest zdrowym mężczyzna potrzebuje seksu na co dzień i to najlepiej bezproblemowego. Ty kojarzysz się mi, jako mamuśka, która siedzi w domu, zajmuje się córka i non stop czegoś od niego chce. Być może znalazł jakąś kobiete albo nawet kobiety, które póki co niczego od niego nie chcą. Przecież wiesz, jak zachowują się kobiety na początku romansu z żonatym. Są one żywa odwrotnością żony, więc kto wie, jak on radzi sobie bez kobiety, gdy non stop wyjeżdża.
Ja uważam, że jeśli człowiek ma poważne zastrzeżenia do drugiej osoby, to powinien tej osobie zwrócić uwagę TYLKO RAZ, a jeśli to nie pomoże, to należy podjąć drastyczne kroki. Wiem, że to ryzykowne, ale co ci da kolejna rozmowa z mężem?
Seks jest inny. Kiedyś Kiedy podjęłam ten temat zawalił winę na dużą ilość adrenaliny w życiu. Wczoraj było dobrze. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że bardzo dobrze. Tyle, że jak mnie zobaczył i zaczął opowidac o porsche, ja nie dałam mu dojść do głosu.
Co do tej mamuśki - ja pracuje, nie jestem mamą siedzącą w domu. Ludzie pracujący są zupełnie inni niż osoby niepracujące.
Dzisiaj rozmawiam z nim po raz ostatni i zamierzam to o tym poinformować.
69 2020-02-16 15:05:01 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-02-16 15:07:12)
Marata napisał/a:Niestety, zostaje uziemienie tego odlota.
Zwal na niego część obowiązków domowych. I nie ma, że zrobisz za niego. Ciebie w tym czasie ma nie być w domu.
Dzieckiem niech się zajmie, spędzi z nim dzień - Ty do roboty, albo pomagać mamusi w ogrodzie, czy co tam, ale musi to wymagać Twojego zaangażowania poza domem. I nie, że niańka, teściowa czy ktoś tam przyjdzie do dziecka.
Rynny w dachu po zimie trzeba wyczyścić, albo jakieś niezbędne inne rzeczy w domu, i nie, nie dasz sobie z tym sama rady. Nie wezwiesz fachowca, bo długo się na nich czeka.
On musi zobaczyć, że ma dom, który bez niego nie będzie działał.Właśnie mnie oświeciłaś, ja nie wymagała od niego....
Co on aktualnie robi w domu? Nic. Pomijając sprzątanie po sobie, bo to logiczne. Ale całe mieszkanie ogarniam sama. Wychodzę na siłownię, do kosmetyczki=dziecko do babci albo niani, bo mój mąż zawsze coś sobie wymyśli do roboty.
Blania jak będziesz słuchać takich porad, to już niedługo uwolnisz się od męża.
Nie wyszłaś za mąż za męża co wraca o 16 do domu bo szef mu pozwolił.
Był taki i wcześniej chyba?
A Ty udawalas że go akceptujesz, by teraz zmieniać.
Mopa mu dasz, a potem w koronki wskoczysz?
No błagam Cię..
Stać Cię na sprzątaczkę, nawet z doskoku. 2 razy w tygodniu.
Stać Cię na fachowców.
Możesz sobie wiele rzeczy wynegocjować, ale nie z pozycji w której się ustawiłaś.
Negowanie nie pasji, ale Pracy męża, która jest szczęśliwie jego pasją to głupota. Oddalasz się od niego i robisz tam miejsce dla innej.
Może faktycznie potrzebujesz innego męża.bo zwyczajnie ...ech..
Może i pracujesz, może i wyglądasz, ale masz mentalność Józefiny w papilotach.
70 2020-02-16 15:54:51 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-02-16 16:27:23)
Zgadzam się z Elą. Ani nie zapędzisz go do roboty w domu, ani żadnego efektu stosując taka metodę nie osiągniesz. Możesz co prawda wymóc na nim, żeby wdrukowal sobie w głowę, że ma ściśle określone i uzgodnione przez was obowiązki, ale niczego więcej nie uzyskasz. Są po prostu tacy faceci, którzy w ogóle nie radzą sobie z robotą w domu, podczas gdy jednocześnie świetnie realizują się zawodowo poza domem. Są też tacy faceci, którzy uwielbiają zajęcia domowe. Nikt do niczego nie musi namawiać, oni lubią zająć się domem tak sami z siebie.
Tobie trafił się facet z fantazja ulanska, pewnie ma łeb do interes esów, ale domowego misia z niego nie zrobisz.
A zresztą nie chodzi o to, żeby był domowym misiem. Wielu facetow, którzy świetnie radzą sobie w interesach lubi też zwykła krzątaninę domowa.
Myślę, że to dobry pomysł, byś ustaliła sobie, że porozmawiasz z nim, ale ostatni raz. Powiedz mu o tym, jednak zastanów się czym mu zagrozisz, jeśli on niczego nie zmieni. A potem, po rozmowie i postawieniu przez ciebie warunku twardo stój za swoim słowem. Jeśli powiesz mu np że wyprowadzisz się z domu, to niestety, ale będziesz musiała tak zrobić. Pokazując mu, że żarty się skończyły, będąc konsekwentna pokażesz mu, że naprawdę przegiął i że sprawa jest poważna. Jeśli zależy mu na tobie, na rodzinie, to bądź spokojna- on znajdzie drogę do ciebie i żadne zabiegi pod kątem odzyskania ciebie nie będą mu straszne.
Jeśli jednak dalej będzie sobie bimbal, to trudno. Widocznie i tak byliście skazani na porażkę.
Jeszcze coś Ci napisze. Otóż, ja jestem zwolenniczką mówienia partnerowi o swoich bolączkach tylko raz, ponieważ uważam, że inicjowanie takich rozmów wielokrotnie jest zwykłym przekraczaniem granic tej drugiej osoby. Swoich granic też, żeby była jasność. Zostawmy jednak siebie i pozostańmy przy granicach partnera.
Zgodzisz się ze mną, że raczej nikt nie lubi, gdy ktoś przekracza jego granice. Ja np bardzo tego nie lubię i zdecydowana większość ludzi też nie. W takim razie, jak sądzisz, co może czuć człowiek, któremu druga osoba non stop zwraca na coś uwagę, narzeka na jego zachowanie itd. On odbiera to jako atak na siebie i brutalne wtrącanie się do jego spraw, do jego życia i to w takiej sytuacji, gdy on jest z siebie zadowolony i wcale nie uważa, żeby robił coś złego. Gdyby on źle się czuł z tym, że ciągle wyjeżdża itd to przecież sam, bez twojego gadania wiedziałby, że drugiej stronie nie jest z tym fajnie, pytałby się wuec, zabiegał, starał wynagrodzić itd. On jednak nie robi takich rzeczy.
Wniosek więc z tego jest taki - jemu jest dobrze tak, jak jest, a ty czepiasz się, bo się nudzisz albo mu zazdrościsz, no tego typu racjonalizowanie .
Porozmawiaj z nim, jeśli chcesz, ale naprawdę ostatni raz. Ta rozmowa wprawdzie i tak nic ci nie da, ale spróbuj, żebyś potem niczego sobie nie wyrzucała.
Pamiętaj, że człowiek tak ma, że co lekko przyszło, to i lekko poszło.
Tak jak napisałam wcześniej, samochody były zawsze, ale wcześniej było to dodatkiem.
Nie udawałam, że go akceptuje. Od zawsze bałam się o niego i on dobrze o tym wiedział. On mnie wciągnął w swój świat i przez pewien czas wariowałam razem z nim. Po jednym z jego wypadków przyszło otrzeźwienie, później byłam w ciąży i mąż stwierdził, że on nie chce, żebym oglądała jego wyczyny, bo boi się o mnie. A teraz wystarczy, że jedno z nas ryzykuje życie. Jara się z niebezpiecznych sytuacji.
Ok, skoro robota domowa nie, to ma oznac, że nie mogę zostawić go z małą na cały dzień?
Co ja sobie postanowiłam- miesiąc próby, później odchodze. Zastanawiam się nad terapią.
Tak jak napisałam wcześniej, samochody były zawsze, ale wcześniej było to dodatkiem.
Nie udawałam, że go akceptuje. Od zawsze bałam się o niego i on dobrze o tym wiedział. On mnie wciągnął w swój świat i przez pewien czas wariowałam razem z nim. Po jednym z jego wypadków przyszło otrzeźwienie, później byłam w ciąży i mąż stwierdził, że on nie chce, żebym oglądała jego wyczyny, bo boi się o mnie. A teraz wystarczy, że jedno z nas ryzykuje życie. Jara się z niebezpiecznych sytuacji.Ok, skoro robota domowa nie, to ma oznac, że nie mogę zostawić go z małą na cały dzień?
Co ja sobie postanowiłam- miesiąc próby, później odchodze. Zastanawiam się nad terapią.
Bardzo dobrze. Zacznij od terapii i za jakiś miesiąc, no wtedy gdy poczujesz się na tyle silna, żeby w razie czego podjąć radykalne kroki, dopiero wtedy przeprowadź z nim ostatnia rozmowę.
Na razie chyba nie jesteś gotowa na to, by z nim rozmawiać, bo to byłoby tak, jakbyś porywała się z motyka na słońce.
Zacznij od psychologa, wzmocnij się, a dopiero potem bierz się za dźwiganie kamieni.
Temat robi się coraz ciekawszy, a raczej coraz durniejsze wypowiedzi nie mające nic wspólnego z tym co pisze autorka.
Ela210 i ulla w którym to miejscu autorka próbuje zrobić z męża domowego misia ?
Oczekuje od niego partnerstwa. Chyba ma prawo ? Chyba na tym polega związek ? Nie na tym, że ktoś bierze tylko. Mąż w tej sytuacji nie daje od siebie nic poza zarobionymi pieniędzmi. Ani czasu ani zainteresowania. Fakt bycia Piotrusiem panem, egoistą, tłumacza "ułańską fantazja". Autorko, nie słuchaj tych kwok że skrzywionym spojrzeniem na świat. Nie ma znaczenia czy ktoś lubi czy nie lubi brać udział w pracach domowych (jakoś żadnej z was nie przyszło do głowy, że autorka tez może tego nie lubić ... Ale ona ma już obowiązek tak ?). Bycie partnerem, sformalizowanie związku oznacza, że masz brać w tym udział, nie pomagać. Pomagać przy pracach domowych mogą rodzice, nigdy partner. Tak samo kwestie dziecka. Nie dość, że palcem nie kiwnie to jeszcze chce drugiego.
Najśmieszniejsze jest że to inne kobiety pchają druga w kajdany kury domowej. ..
74 2020-02-16 18:04:32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-02-16 18:22:24)
Nic nie zrozumiałeś, tak jak i autorka .
Jeśli myślisz że partnerstwo polega na tym że każdy robi to samo po równo, to autorka też ma coś do nadrobienia.
On swojego nastawienia nie zmienił, to ona żyje w swojej głowie. Jak inni w wątku, uważam że jest mocno niespójna, nie szuka rozwiązania tylko tworzy sobie scenariusze, tak by wyszło na jej. Nie wiem jak długo ja86 jesteś w związku, czy są tam dzieci, ale partnerstwo w takim sensie jak piszesz to dobry scenariusz dla dwójki mieszkających ze sobą bezdzietnych singli pracujących na etacie. Życie tak nie wygląda dla wszystkich. Bzdury i brak elastyczności w myśleniu. Aż żal czytać. A niezauważenie różnic w moim myśleniu i Ulle nie świadczy dobrze o spostrzegawczości.
Ja jej do stawiania żadnych ultimatow nie namawiam, bo podstaw 0.
Sztywno sobie ubzdurales że jak Ty byś coś robił w związku, to jest to uniwersalnie dobre dla wszystkich związków. Zapewniam Cię że moja ocena w przypadku Pana pracującego na etacie i idącego na piwo z kolegami każdego wieczora byłaby inna.
A Twoja to jak z kalki, taka samą dla każdego, w sumie mógłbyś nie czytać tematu. Z jakiegoś jednak powodu autorka wybrała na męża jego, a nie Ja86.
Co nie znaczy, że On nie ma nic do poprawy. Ale nie tak jak ona to robi.
75 2020-02-16 19:00:41 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-02-16 19:06:46)
Temat robi się coraz ciekawszy, a raczej coraz durniejsze wypowiedzi nie mające nic wspólnego z tym co pisze autorka.
Ela210 i ulla w którym to miejscu autorka próbuje zrobić z męża domowego misia ?Oczekuje od niego partnerstwa. Chyba ma prawo ? Chyba na tym polega związek ? Nie na tym, że ktoś bierze tylko. Mąż w tej sytuacji nie daje od siebie nic poza zarobionymi pieniędzmi. Ani czasu ani zainteresowania. Fakt bycia Piotrusiem panem, egoistą, tłumacza "ułańską fantazja". Autorko, nie słuchaj tych kwok że skrzywionym spojrzeniem na świat. Nie ma znaczenia czy ktoś lubi czy nie lubi brać udział w pracach domowych (jakoś żadnej z was nie przyszło do głowy, że autorka tez może tego nie lubić ... Ale ona ma już obowiązek tak ?). Bycie partnerem, sformalizowanie związku oznacza, że masz brać w tym udział, nie pomagać. Pomagać przy pracach domowych mogą rodzice, nigdy partner. Tak samo kwestie dziecka. Nie dość, że palcem nie kiwnie to jeszcze chce drugiego.
Najśmieszniejsze jest że to inne kobiety pchają druga w kajdany kury domowej. ..
Już drugi raz, pierwszy raz na innym wątku, przekręcasz moje słowa. Nie myśl sobie, że ja należę do osób, które wystarczy nazwać durnymi i już z pokorą nic więcej nie odpowiem.
Nigdzie nie napisałam, że autorka chce zrobić z męża domowego misia z mopem w ręku. Napisałam o pracy w domu, nie o pomaganiu żonie, tylko o pracy w domu, ponieważ ktoś wcześniej poradził jej, by zagoniła chłopa do roboty w domu, na zasadzie, że chłop niezajęty robotą w domu ma w głowie fiu bzdziu.
Ela odpisała że taka metoda nie ma sensu i swoje zdanie krótko uzasadniła.
Ja poparłam Ele i dodałam swoje trzy grosze, już tak zupełnie od siebie i niezwiązany z robotą w domu .
Napisałam że pomysł z gonieniem tego chłopa do roboty w domu nie jest dobrym sposobem na to, by rozwiązać tym problemy małżeńskie i udzieliłam jej rady, co konkretnie powinna zrobić.
Ostani mój post był o tym, by dziewczyna poszła na terapię po to, by nabrać wiary w siebie i dopiero, gdy będzie gotowa, dopiero wtedy rozmawiać z mężem, ale ostatni raz.
Uzasadniam dlaczego tak uważam i jednocześnie napisałam jej, że moim zdaniem ta rozmowa i tak niczego nowego ani budującego dla ich małżeństwa nie wniesie.
Autorka nie jest jeszcze gotowa na taką rozmowę ani na żadne radykalne kroki.
Jak można czytać czyjąś wypowiedź.gdzie wszystko wytłumacz e jest jasno, jak krowie na rowie i potem tak przekręcać czyjeś słowa.
Może przestań oceniać posty innych użytkowników, bo ewidentnie masz problem z czytaniem ze zrozumieniem.
Aha, specjalnie zastosowałam tu tak dużo powtórzeń wyrazowych, żebyś mógł nadążyć z kojarzeniem faktów.
Blania1 napisał/a:Marata napisał/a:Niestety, zostaje uziemienie tego odlota.
Zwal na niego część obowiązków domowych. I nie ma, że zrobisz za niego. Ciebie w tym czasie ma nie być w domu.
Dzieckiem niech się zajmie, spędzi z nim dzień - Ty do roboty, albo pomagać mamusi w ogrodzie, czy co tam, ale musi to wymagać Twojego zaangażowania poza domem. I nie, że niańka, teściowa czy ktoś tam przyjdzie do dziecka.
Rynny w dachu po zimie trzeba wyczyścić, albo jakieś niezbędne inne rzeczy w domu, i nie, nie dasz sobie z tym sama rady. Nie wezwiesz fachowca, bo długo się na nich czeka.
On musi zobaczyć, że ma dom, który bez niego nie będzie działał.Właśnie mnie oświeciłaś, ja nie wymagała od niego....
Co on aktualnie robi w domu? Nic. Pomijając sprzątanie po sobie, bo to logiczne. Ale całe mieszkanie ogarniam sama. Wychodzę na siłownię, do kosmetyczki=dziecko do babci albo niani, bo mój mąż zawsze coś sobie wymyśli do roboty.Blania jak będziesz słuchać takich porad, to już niedługo uwolnisz się od męża.
Nie wyszłaś za mąż za męża co wraca o 16 do domu bo szef mu pozwolił.
Był taki i wcześniej chyba?
A Ty udawalas że go akceptujesz, by teraz zmieniać.
Mopa mu dasz, a potem w koronki wskoczysz?
No błagam Cię..
Stać Cię na sprzątaczkę, nawet z doskoku. 2 razy w tygodniu.
Stać Cię na fachowców.
Możesz sobie wiele rzeczy wynegocjować, ale nie z pozycji w której się ustawiłaś.
Negowanie nie pasji, ale Pracy męża, która jest szczęśliwie jego pasją to głupota. Oddalasz się od niego i robisz tam miejsce dla innej.Może faktycznie potrzebujesz innego męża.bo zwyczajnie ...ech..
Może i pracujesz, może i wyglądasz, ale masz mentalność Józefiny w papilotach.
Tylko , ze nikt nie kaze facetowi zakladac fartuszek i piec ciasta a jedynie byc MEZEM I OJCEM. Sila nie zmusila Go do slubu i zakladania rodziny wiec ten wielce zapracowany i dobrze bawiacy sie Pan musi zajac sie dzieckiem i zona. No chyba , ze nie zalezy mu...
A jesli autorka oprocz pracy zachcialaby rowniez rozwijac swoje zainteresowania kto zajmie sie dzieckiem? Gdyby to Ona calymi dniami byla nieobecna, w glowie mialaby wyjazdy i zabawy to pewnie zostalaby nazwana wyrodna matka. Facet moze sobie szalec ..
77 2020-02-16 19:17:01 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-02-16 19:21:21)
Ela210 napisał/a:Blania1 napisał/a:Właśnie mnie oświeciłaś, ja nie wymagała od niego....
Co on aktualnie robi w domu? Nic. Pomijając sprzątanie po sobie, bo to logiczne. Ale całe mieszkanie ogarniam sama. Wychodzę na siłownię, do kosmetyczki=dziecko do babci albo niani, bo mój mąż zawsze coś sobie wymyśli do roboty.Blania jak będziesz słuchać takich porad, to już niedługo uwolnisz się od męża.
Nie wyszłaś za mąż za męża co wraca o 16 do domu bo szef mu pozwolił.
Był taki i wcześniej chyba?
A Ty udawalas że go akceptujesz, by teraz zmieniać.
Mopa mu dasz, a potem w koronki wskoczysz?
No błagam Cię..
Stać Cię na sprzątaczkę, nawet z doskoku. 2 razy w tygodniu.
Stać Cię na fachowców.
Możesz sobie wiele rzeczy wynegocjować, ale nie z pozycji w której się ustawiłaś.
Negowanie nie pasji, ale Pracy męża, która jest szczęśliwie jego pasją to głupota. Oddalasz się od niego i robisz tam miejsce dla innej.Może faktycznie potrzebujesz innego męża.bo zwyczajnie ...ech..
Może i pracujesz, może i wyglądasz, ale masz mentalność Józefiny w papilotach.Tylko , ze nikt nie kaze facetowi zakladac fartuszek i piec ciasta a jedynie byc MEZEM I OJCEM. Sila nie zmusila Go do slubu i zakladania rodziny wiec ten wielce zapracowany i dobrze bawiacy sie Pan musi zajac sie dzieckiem i zona. No chyba , ze nie zalezy mu...
A jesli autorka oprocz pracy zachcialaby rowniez rozwijac swoje zainteresowania kto zajmie sie dzieckiem? Gdyby to Ona calymi dniami byla nieobecna, w glowie mialaby wyjazdy i zabawy to pewnie zostalaby nazwana wyrodna matka. Facet moze sobie szalec ..
Dokładnie.
W tym małżeństwie wiele rzeczy jest odwróconych do góry nogami, jednak tylko autorka to dostrzega. Pan jest zajęty przede wszystkim sobą.
Autorka nie radzi sobie z mężem i widzi, że sama ciągnie wóz rodzinny mając na dodatek zaprzężonego konia do pary, który robi wszystko, by sprawę utrudnić.
Nie ma jednego uniwersalnego wzoru na bycie mężem i ojcem.
A ona widziała z kim się wiąże.
Jego tryb pracy ma swoje wady ale i zalety. Dlatego chciałam by tu się odezwał John , bo On może się zidentyfikować bardziej z jej mężem, niż Pan pracujący na etacie.
Ich sposób organizacji domu może wyglądać inaczej niż przeciętnej rodziny, ale są też na to środki
Po prostu nie da się zawrócić Wisły kijem i rezultat jej tupania nogami może być taki, że rozwiodła się, lub On narobi jej dzieci, a na wsparcie duchowe i cielesne wybierze inną.
Nie stawiając na ostrzu noża spraw, ale mądrze je analizując można sobie ułożyć model życia odpowiadający każdemu w miarę.
Co do ryzyka, cóż żony policjantów, strażaków, górników, sportowców mają to samo. O ile mąż nie obiecał jej że koniec z tym, trudno się przyczepić.
Czas wspólny można organizować.Sa pieniadze, są możliwości. Odciążyć w obowiązkach domowych też można.
79 2020-02-16 20:09:09 Ostatnio edytowany przez Blania1 (2020-02-16 20:15:24)
A więc byliśmy z mężem na obiadokolacji i cóż. Mąż pojechał po córkę. W drodze zapytalam męża czy nie zauważył, że oddalilismy się. Mąż stwierdził, że faktycznie ma wrażenie, że ostatnio stałam się zimna (?!)... I od 3 miesięcy ma wrażenie, że mam romans(!) Ja i romans... I teraz nie wiem czy to nie jego próba obrony.
Co do tego mojego oziębienia to wytlumaczylam mu, że to jest zmęczenie dzieckiem, które co chwilę jest chore, a tylko ja się nim zajmuje. Ma przemyśleć temat i wrócimy do tego wieczorem.
Tak całkiem szczerze mówiąc raz w tygodniu przychodzi do nas Pani z którą sprząta. Nie przyznaje się do tego. Dlaczego? Kiedy powiedziałam koleżance, że muszę wracać, bo przychodzi Pani, która sprząta. Nigdy nie zapomnę jej wzroku i komentarza ,,a rączki twoje?".
Trochę zabił mnie pytaniem czy ja chce odejść od niego do innego faceta.
Tobie się bardzo nudzi.
To napisz jak będziecie już po.
Nie wypowiadam się w tym temacie bo szczerze powiedziawszy, ciśnienie mi sie podnosi jak czytam niektóre wypowiedzi.
Mam wrażenie że czasem piszą osoby któe nie mają pojęcia o długoletnim związku, nie wiedzą co to znaczy partnerstwo i kompromisy. Nawet najlepszy związek ma swoje chociaż malutkie kryzysy, nigdy nie jest idealnie. I mówię tu jako osoba szczęśliwa, ale i jednocześnie doświadczona.
To napisz jak będziecie już po.
Nie wypowiadam się w tym temacie bo szczerze powiedziawszy, ciśnienie mi sie podnosi jak czytam niektóre wypowiedzi.
Mam wrażenie że czasem piszą osoby któe nie mają pojęcia o długoletnim związku, nie wiedzą co to znaczy partnerstwo i kompromisy. Nawet najlepszy związek ma swoje chociaż malutkie kryzysy, nigdy nie jest idealnie. I mówię tu jako osoba szczęśliwa, ale i jednocześnie doświadczona.
I wcale nie jest tak, że ludzie się nie zmieniają i wychodząc za mąż, wychodzi się za faceta, który będzie taki sam przez resztę życia. Wymagania też się zmieniają, a mam wrażenie, że w moim myśleniu wiele zmieniło dziecko. U mojego męża nie ma tej zmiany. Życie też się zmienia.
Co ma koleżanka do Twoich rączek tobie rozumiem.
Marksistowskie idee są mocne po tylu latach. Kwitną w głowach..
W tych samych głowach gdzie partnerstwo znaczy kobieta i mężczyzna robią to samo..to jest mocno porąbane..
Co ma koleżanka do Twoich rączek tobie rozumiem.
Marksistowskie idee są mocne po tylu latach. Kwitną w głowach..
W tych samych głowach gdzie partnerstwo znaczy kobieta i mężczyzna robią to samo..to jest mocno porąbane..
Nic, tylko poczułam się bardzo, bardzo dziwnie. I tak dla własnego dobrego samopoczucia nie przyznaje się, że mam pomoc.
A nie uważasz, że chociażby obowiązki przy dziecku powinni mieć rodzice, a nie jeden rodzic? Tym bardziej jeśli mąż podejmuje temat 2 dziecka. Chociaż nie wiem czy to nie była jakaś jego metoda na sprawdzenie mnie.
Powinni mieć obydwoje, ale niekoniecznie obydwoje takie same.
Znane powiedzonko pt: " Kobieta wychodzi za faceta.Ona myśli, że on się zmieni, on z kolei, że ona się nie zmieni - OBOJE SĄ W BŁĘDZIE przybiera w tym wątku praktyczny wymiar
Tak naprawdę, to z drugiej strony, gdyby zdecydowana większość kobiet, których mężowie całymi dniami pracują i mało czasu spędzają w domu wiecznie narzekałyby na swoich mężów, to większość związków by naprawdę długo nie przetrwała. Nieraz taki właśnie powód jest świetnym pretekstem do romansu, kiedy jedna strona czuje się zbyt samotna i zaczyna poszukiwać bratniej duszy na boku...
Znane powiedzonko pt: " Kobieta wychodzi za faceta.Ona myśli, że on się zmieni, on z kolei, że ona się nie zmieni - OBOJE SĄ W BŁĘDZIE
przybiera w tym wątku praktyczny wymiar
Tak naprawdę, to z drugiej strony, gdyby zdecydowana większość kobiet, których mężowie całymi dniami pracują i mało czasu spędzają w domu wiecznie narzekałyby na swoich mężów, to większość związków by naprawdę długo nie przetrwała. Nieraz taki właśnie powód jest świetnym pretekstem do romansu, kiedy jedna strona czuje się zbyt samotna i zaczyna poszukiwać bratniej duszy na boku...
Otóż to.. niemniej pewne rzeczy można ustalić . O ile nie weszlo się już na drogę pt uciekam z domu..
Zwiazek nie spelnia oczekiwan autorki. To tyle. To znaczy, ze albo maz sie zmieni albo meza zmieni na innego. Innych opcji nie ma.
Nie jest zwolenniczka zmieniania nikogo, raczej wole sie rozstac.
Ten zwiazek w pewnym sensie przymina moj byly zwiazek.
Z tym, ze to ja zachowywalam sie bardziej jak maz. Nie interesuje mnie zajmowanie sie domem, nudzilo mnie gadanie, seks tez. W swoim swiecie bylam i bylam zadowolona z tego.
Nie wyobrazam sobie byc na Twoim miejscu, zeby tak pracowac, sprzatac i jeszcze dzieckiem sie zajmowac. To wydaje mi sie tak nudne i meczace. Glowa mnie boli na sama mysl.
Znane powiedzonko pt: " Kobieta wychodzi za faceta.Ona myśli, że on się zmieni, on z kolei, że ona się nie zmieni - OBOJE SĄ W BŁĘDZIE
przybiera w tym wątku praktyczny wymiar
Tak naprawdę, to z drugiej strony, gdyby zdecydowana większość kobiet, których mężowie całymi dniami pracują i mało czasu spędzają w domu wiecznie narzekałyby na swoich mężów, to większość związków by naprawdę długo nie przetrwała. Nieraz taki właśnie powód jest świetnym pretekstem do romansu, kiedy jedna strona czuje się zbyt samotna i zaczyna poszukiwać bratniej duszy na boku...
Już tyle razy pisałam, że wyszłam za faceta, którego nie chciałam zmieniać. Od roku odpływa mi i mam patrzeć na to?
Ktoś sobie nie wyobraża być na moim miejscu, pytanie czy masz dzieci?
Co ja mam zrobić? Zostawić ją na pełne wychowanie dziadkom i też sobie odlecieć? Z dzieckiem jest inaczej, nie myśli się tylko o sobie.
Ok, pytanie zatem czy on w ogóle czuje, że jest ojcem? Tzn czy uważa, że swoją pracą czy jakimkolwiek innym wkładem przyczynia się do polepszenia bytu rodziny? Najwidoczniej sądzi, że opieka nad dzieckiem należy wyłącznie do matki. Jeśli tak jest, to istotnie, jest to trochę absurdalne. Skoro, nawet będąc w domu, nie zamierza się w nic angażować, sądzi być może, że Ty spełniasz swoje zadania wręcz idealnie..? Inna sprawa to poświęcanie czasu na pracę, wyjazdy służbowe i obowiązki a czym innym zapewne sam fakt, kiedy on już jest w domu, tak? Wygląda na to, że on raczej ma dość twarde poglądy na to, co każdy powinien robić w Waszym małżeństwie..Jeśli dalej Ci na nim zależy, to nie widzę innego sposobu, jak postawienie jakiegoś ultimatum. Nie miałbym do nikogo pretensji, jeśli poświęca swój czas na to, żeby rodzinie zapewnić utrzymanie. Nawet jeśli chce spędzać trochę czasu na przyjemnościach. Ale jeśli jest już z rodziną razem i olewa obowiązki rodzinne - to inna sprawa...
Autorko, dodam kilka słów od siebie bo jestem tym samym typem co twój mąż. Nic nie ściągnie mnie do domu wcześniej, żadne zdjęcie, żadna obietnica Partner jest na drugim miejscu po prostu, możesz się z tym pogodzić lub nie. Pozostaje kwestia dziecka za które pan mąż powinien wziąć taką samą odpowiedzialność jak ty. Tak więc twoje pytanie czy możesz zostawić z nim małą na jeden dzień wydaje mi się absurdalne... Zostaw ją z nim na cały tydzień i jedź sobie gdzie tam chcesz :DDD Za dobra jesteś po prostu i dajesz sobie wejść na głowę. Wsparcie a wyręczanie we wszystkim to są dwie różne rzeczy a ty chyba się w tym pogubiłaś.
bagienni_k napisał/a:Znane powiedzonko pt: " Kobieta wychodzi za faceta.Ona myśli, że on się zmieni, on z kolei, że ona się nie zmieni - OBOJE SĄ W BŁĘDZIE
przybiera w tym wątku praktyczny wymiar
Tak naprawdę, to z drugiej strony, gdyby zdecydowana większość kobiet, których mężowie całymi dniami pracują i mało czasu spędzają w domu wiecznie narzekałyby na swoich mężów, to większość związków by naprawdę długo nie przetrwała. Nieraz taki właśnie powód jest świetnym pretekstem do romansu, kiedy jedna strona czuje się zbyt samotna i zaczyna poszukiwać bratniej duszy na boku...
Już tyle razy pisałam, że wyszłam za faceta, którego nie chciałam zmieniać. Od roku odpływa mi i mam patrzeć na to?
Ktoś sobie nie wyobraża być na moim miejscu, pytanie czy masz dzieci?
Co ja mam zrobić? Zostawić ją na pełne wychowanie dziadkom i też sobie odlecieć? Z dzieckiem jest inaczej, nie myśli się tylko o sobie.
Na wstepie napisalas, ze maz rozmawia tylko o samochodach i corce, ze dziecku poswieca swoj czas wiec jak to jest z Nim? Moze nie jest taki zly ? Moze zrzedzisz jak stara baba i odsuwasz go od siebie(stad poswiecanie czasu tylko dziecku) Skoro nie jest mu coreczka obojetne to mysle, ze spokojnie mozecie ustalic kiedy mozesz sobie wyjsc a On zajmie sie mala.
93 2020-02-17 15:43:22 Ostatnio edytowany przez Blania1 (2020-02-17 22:10:20)
Blania1 napisał/a:bagienni_k napisał/a:Znane powiedzonko pt: " Kobieta wychodzi za faceta.Ona myśli, że on się zmieni, on z kolei, że ona się nie zmieni - OBOJE SĄ W BŁĘDZIE
przybiera w tym wątku praktyczny wymiar
Tak naprawdę, to z drugiej strony, gdyby zdecydowana większość kobiet, których mężowie całymi dniami pracują i mało czasu spędzają w domu wiecznie narzekałyby na swoich mężów, to większość związków by naprawdę długo nie przetrwała. Nieraz taki właśnie powód jest świetnym pretekstem do romansu, kiedy jedna strona czuje się zbyt samotna i zaczyna poszukiwać bratniej duszy na boku...
Już tyle razy pisałam, że wyszłam za faceta, którego nie chciałam zmieniać. Od roku odpływa mi i mam patrzeć na to?
Ktoś sobie nie wyobraża być na moim miejscu, pytanie czy masz dzieci?
Co ja mam zrobić? Zostawić ją na pełne wychowanie dziadkom i też sobie odlecieć? Z dzieckiem jest inaczej, nie myśli się tylko o sobie.Na wstepie napisalas, ze maz rozmawia tylko o samochodach i corce, ze dziecku poswieca swoj czas wiec jak to jest z Nim? Moze nie jest taki zly ? Moze zrzedzisz jak stara baba i odsuwasz go od siebie(stad poswiecanie czasu tylko dziecku) Skoro nie jest mu coreczka obojetne to mysle, ze spokojnie mozecie ustalic kiedy mozesz sobie wyjsc a On zajmie sie mala.
Poświęca czas córce, ale jest od rozrywki. On jej nie wychowuje. Z jego zajmowaniem się małej jest tak: jak go nie ma, no to nie ma, a jak jest to często wraca do domu po 20. Dzisiaj rano wyszedł z domu o 7.30, zapytałam go czy podrzuci małą do żłobka, podrzucił. Pierwszy raz.
Też mi powiedział w dniu wczorajszym, że odsunelam go od siebie. Ciągle myślę czy on się tłumaczy czy to jest prawda. Nie jęcze jak stara baba, bo on często nie daje mi dojść do głosu. Fakt faktem ostatni czasem jestem zmęczona, bo mam dość gonitwy między pracą a zlobkiem, między domem a dzieckiem.
Mąż stwierdził, że on tak naprawdę nie ma nic do roboty, bo w domu porządek, dziecko ogarnięte.
Co do jego obowiązków on tylko ogarnia mój samochód. Co do dziecka coś co robi zawsze i co wieczór czyta bajkę małej, nawet jak go nie ma w domu czyta jej przez telefon.
I mąż powiedział coś jeszcze. Pomijając fakt, że nie rozmawiamy ze sobą kiedy mąż wyjeżdża. Powiedział, że w pewnym momencie zauważył u siebie pewne zdrowo niezdrowe zachowanie. Zaczął oglądać się za innymi.
Twierdzi, że nie zdradził, bo się i opamiętał. A powiedział mi o tym tylko dla tego, że jak to nazwał ,,jesteś moją kobietą, ale przede wszystkim przyjaciółką".
Ja samochód muszę ogarniać sama, bardzo ulżyłoby mi gdyby ktoś mnie wyręczył, słowo :-)
Myślę, że powinnaś więcej opieki nad dzieckiem scedować na męża. Wychodzisz z domu - nie przekazujesz pociechy w ręcę babci, tylko męża. Mów mu tylko wcześniej i przyzwyczaj, że tak będzie normalnie.
95 2020-02-18 11:04:43 Ostatnio edytowany przez Blania1 (2020-02-18 11:09:38)
Ja samochód muszę ogarniać sama, bardzo ulżyłoby mi gdyby ktoś mnie wyręczył, słowo :-)
Myślę, że powinnaś więcej opieki nad dzieckiem scedować na męża. Wychodzisz z domu - nie przekazujesz pociechy w ręcę babci, tylko męża. Mów mu tylko wcześniej i przyzwyczaj, że tak będzie normalnie.
Mój mąż jeździ sportowym autem, a ja mam ,,nudne, rodzinne auto" jak twierdzi mój mąż. Dlatego gdy jedziemy gdzieś w 3 bierzemy moje auto. I mój mąż koniecznie musi mieć kontrolę nad jego stanem. Jeśli chodzi o auta to cytując mojego męża ,,ja to zrobię lepiej". Czasami nawet tankuje, tak jakbym nie dala sobie rady...
Wczoraj poszliśmy razem na masaż, ale dzisiaj rano powiedziałam mu, że musi dzisiaj odebrać małą z żłobka i zająć się nią, bo ja idę na basen, na który zawsze brakowało mi czasu, nie chciałam zostawiać małej na głowie mamy.
96 2020-02-18 12:18:56 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2020-02-18 12:24:47)
Mężczyźni są prości: nie wymagasz, nie dostajesz. Facet nie czyta Ci w głowie, nie ma kuli kryształowej, nie spędza bezsennych godzin starając się zrozumieć co miałaś na myśli. Jak wszystko się turla bez zgrzytu, to znaczy, że może robić co robi.
Mój Misiek to pracoholik pierwszej wody. Po prostu żyje pracą. Przez pierwsze kilka lat też mu dawałam pozwolenie na oddanie się temu. Aż rypło się w zeszłym roku, bo czułam coraz bardziej, że nie jestem w związku, a w firmie (prowadzę doradztwo dla jego kancelarii- tzn. robię zlecenia często). Nagle pojawił się Pan, który zobaczył we mnie kobietę, a nie pracownika. Spokojnie, nie doszło do romansu, ale musiałam przejść kilka poważnych rozmów z partnerem i wyjaśnić mu moje wonty. O 80% nie miał pojęcia, bo ja, jak durna, liczyłam na to, że on wróż Maciej jest. Dziś jest dobrze, ale wymagało to pracy z obu stron.
Mężczyźni są prości: nie wymagasz, nie dostajesz. Facet nie czyta Ci w głowie, nie ma kuli kryształowej, nie spędza bezsennych godzin starając się zrozumieć co miałaś na myśli. Jak wszystko się turla bez zgrzytu, to znaczy, że może robić co robi.
Otóż to!. Generalnie warto polegać na komunikacji. Ludzie po to mają dar mowy, żeby z niego korzystać Nie wiem, co jest takiego ekscytującego w domysłach lub czytaniu w myślach, żeby rezygnować z prostych komunikatów..Facetem trzeba porządnie wstrząsnąć, aby się obudził. Może wtedy zauważy, że oprócz człowieka pracującego i pasjonata motoryzacji jest tez mężem i ojcem
Dlatego mozna sprawdzic statystyki najmniej rozwodow i rozstan jest wsróod ludzi ktorzy sa na równym poziomie finansowym i nie tylko. Wiekszosc moich znajomych i nie tylko gdzie kobieta siedziala w domu rozstali sie. Zreszta dzisiaj malzenstwo to dla mezczyzny kiepski deal. Ja mieszkam z kobieta bez slubu oboje pracujemy razem gotujemy . Kobieta pomaga mi przy remontach i naprawach auta. ostatnio ze mna kladla plytki. Nie nudzi sie. Nie ma czasu na narzekanie . Razem zajmujemyb sievvdxiecmi vrazem pracujemy ni vrazem robimy remonty.Pozdrawiam .
Dlatego mozna sprawdzic statystyki najmniej rozwodow i rozstan jest wsróod ludzi ktorzy sa na równym poziomie finansowym i nie tylko. Wiekszosc moich znajomych i nie tylko gdzie kobieta siedziala w domu rozstali sie. Zreszta dzisiaj malzenstwo to dla mezczyzny kiepski deal. Ja mieszkam z kobieta bez slubu oboje pracujemy razem gotujemy . Kobieta pomaga mi przy remontach i naprawach auta. ostatnio ze mna kladla plytki. Nie nudzi sie. Nie ma czasu na narzekanie . Razem zajmujemyb sievvdxiecmi vrazem pracujemy ni vrazem robimy remonty.Pozdrawiam .
Gratulalacje, a ja leżę i pachne. Aż mam ochotę nie wiem co robić. Przeczytaj dokładnie, dobrze? Nie siedzę i nie pachne, po za tym co mam rzucić swoją pracę i zająć się motoryzacją???? To że Twoja kobieta lubi męskie pracę nie znaczy, że każda musi.... Aż mi się nie chce komentować.
Nic mnie tak nie denerwuje jak robienie ze mnie nudzacej się księżniczki.
Beyondblackie napisał/a:Mężczyźni są prości: nie wymagasz, nie dostajesz. Facet nie czyta Ci w głowie, nie ma kuli kryształowej, nie spędza bezsennych godzin starając się zrozumieć co miałaś na myśli. Jak wszystko się turla bez zgrzytu, to znaczy, że może robić co robi.
Otóż to!. Generalnie warto polegać na komunikacji. Ludzie po to mają dar mowy, żeby z niego korzystać
Nie wiem, co jest takiego ekscytującego w domysłach lub czytaniu w myślach, żeby rezygnować z prostych komunikatów..Facetem trzeba porządnie wstrząsnąć, aby się obudził. Może wtedy zauważy, że oprócz człowieka pracującego i pasjonata motoryzacji jest tez mężem i ojcem
Ewidentnie oddalilismy się od siebie. Nie mówiłam, słuchałam. Może to był błąd. Dalej trawie w sobie jego jaranie się innymi kobietami. Boli.
Blania1, nie pisz, proszę, postu pod postem. Jeśli chcesz coś dodać do swojej wypowiedzi, użyj opcji „edytuj”. Zapoznaj się także z naszym Regulaminem.
Nie uważam byś była księżniczką co tylko leży i pachnie. Przeciwnie, uważam Cię za silną kobietę, co jednak niestety zapomniała o sobie. Dałas facetowi za dużo czasu wolnego od obowiązków rodzinnych, a od nich trzeba wymagać bo szybko przyzwyczajaja się do wygody. Rozumiem, zakładanie firm to dużo poświęcenia i on myśli, że robi to dla Was ale zapomina, że dla Was ważniejsze od pieniędzy jest wspólnie spędzony czas. Musi znaleźć balans.
Co ja bym zrobiła? Hmmm wyprowadzka na miesiąc jako ostrzeżenie to nawet dobry pomysł, przez ten czas terapia. Proponowałas mężowi terapię?
Tak w ogóle, bardzo Ci współczuję. Przykro patrzeć gdy facet, którego się kocha, oddala się z czasem coraz bardziej. Ta Jego ignorancja, najbardziej pewnie Cię boli, tym bardziej że jest Was troje... I ten tekst o innych, mógł w obecnej sytuacji sobie darować bo rani jeszcze bardziej.
Mnie się wydaje że jednak on ucieka od bycia z rodziną. Męczy go to, znudziło mu sie już to, myślał, że będzie inaczej.
Nie uważam byś była księżniczką co tylko leży i pachnie. Przeciwnie, uważam Cię za silną kobietę, co jednak niestety zapomniała o sobie. Dałas facetowi za dużo czasu wolnego od obowiązków rodzinnych, a od nich trzeba wymagać bo szybko przyzwyczajaja się do wygody. Rozumiem, zakładanie firm to dużo poświęcenia i on myśli, że robi to dla Was ale zapomina, że dla Was ważniejsze od pieniędzy jest wspólnie spędzony czas. Musi znaleźć balans.
Co ja bym zrobiła? Hmmm wyprowadzka na miesiąc jako ostrzeżenie to nawet dobry pomysł, przez ten czas terapia. Proponowałas mężowi terapię?Tak w ogóle, bardzo Ci współczuję. Przykro patrzeć gdy facet, którego się kocha, oddala się z czasem coraz bardziej. Ta Jego ignorancja, najbardziej pewnie Cię boli, tym bardziej że jest Was troje... I ten tekst o innych, mógł w obecnej sytuacji sobie darować bo rani jeszcze bardziej.
Dałam. Niestety.
Nie raz nie spał w nocy zastanawiając się jak rozwiązać problem motoryzacyjny w firmie, bo np jakaś część nie jest produkowana. Rozumiem, że on na tym zarabia. Ale mimo wszystko jak nie testowanie samochodów to firmy. Mieliśmy jutro wyjechać razem na długi weekend, co prawda miał pracować. Jednak wyjechał dzisiaj wieczorem. Ok w czwartek będzie już cały nasz. Ale plany zmieniły się w ciągu godziny. A najgorszy jest mój strach. Bo wiem, że właśnie jedzie autostradą, na moje szczęście teraz nie testuje sportowego, ale wątpię żeby był słaby. Boję się, bo w trudnym terenie nie wiele trzeba, aby coś się stalo.
Głupota moja - jutro jadę w tą samą trasę z dwulatkiem, ale o siebie się nie boję mimo że mąż jest lepszym kierowcą umówmy się ja nie przyjechałam tyle rajdów co on.
On nie ma balansu. Na terapię się zgodził.
Tekst zranił, ale z drugiej strony chciał być fair. Ciężko mi to przetrawić i nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Fakt ja też grałam nim. Pokazywałam mu, że nie on jeden na świecie, ale szybko się opamiętałam, że nie tędy droga.
Od kiedy zaczynacie terapię?
Nie pozostawiaj rozmowy na etapie - idziemy na terapię, tylko od razu powiedz kiedy i żeby obowiązkowo wtedy był i układał sobie czas, że terapia jest priorytetem, bo jak nie to rozwód
106 2020-02-18 23:50:35 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-02-18 23:58:08)
Tak jak napisałam wcześniej, samochody były zawsze, ale wcześniej było to dodatkiem.
Nie udawałam, że go akceptuje. Od zawsze bałam się o niego i on dobrze o tym wiedział. On mnie wciągnął w swój świat i przez pewien czas wariowałam razem z nim. Po jednym z jego wypadków przyszło otrzeźwienie, później byłam w ciąży i mąż stwierdził, że on nie chce, żebym oglądała jego wyczyny, bo boi się o mnie. A teraz wystarczy, że jedno z nas ryzykuje życie. Jara się z niebezpiecznych sytuacji.Ok, skoro robota domowa nie, to ma oznac, że nie mogę zostawić go z małą na cały dzień?
Co ja sobie postanowiłam- miesiąc próby, później odchodze. Zastanawiam się nad terapią.
A co chcesz poddać terapii? Przecież normalnie podchodzisz do sprawy waszego małżeństwa.
Uważam tak jak Marata - dowal mu więcej codziennych obowiązków, i nie ma, że ucieknie w pracę poza domem, bo będzie miał trochę do porobienia w domu też.
Pisałaś na pierwszej stronie, że jego wyjazdy nie są dla ciebie problemem, ale własnie one nim są. -> Facet na wyjeździe to facet, którego nie ma w domu. Jeśli nie ma go w domu, to i w tym domu nie popracuje; nie spędzicie fizycznie ze sobą też czasu; nie zacznie uczestniczyć w wychowaniu dziecka, bo jak? Przez skajpa to bardziej gadu gadu, w dodatku często dyktowane aktualnymi emocjami itp. Czyli po prostu powinnaś z lubym pogadać, aby mniej wyjeżdżał i więcej udzielał się w domciu... Przynajmniej spróbować tak zrobić.
Co do samej pasji i niebezpieczeństw jakie niesie za sobą - jeśli mąż miał ją i identyfikował się z nią od dawien dawna, to nie naciskaj, by przestał. To są osobiste wybory każdego, do których każdy człowiek ma prawo. Kwestia ile zcasu na to poświęca w związku z maniem też rodziny.
Kolejna ciąża - to bardzo zły pomysł, przynajmniej do czasu, gdy zmienią się nieco okoliczności i przestanie być tyle poza domem, a przede wszystkikm do czasu zmiany jego mężowsko-ojcowskiej postawy na właściwszą.
PS A tak w ogóle, to ja czułam się najsmutniejszą walentynkową żoną z migrenowym bólem łba przez całe popołudnie i wieczór. Nic tylko powyć.
Szczerze mówiąc, jeszcze nie znalazłam odpowiedniej osoby do prowadzenia terapii.
Blania1 napisał/a:Tak jak napisałam wcześniej, samochody były zawsze, ale wcześniej było to dodatkiem.
Nie udawałam, że go akceptuje. Od zawsze bałam się o niego i on dobrze o tym wiedział. On mnie wciągnął w swój świat i przez pewien czas wariowałam razem z nim. Po jednym z jego wypadków przyszło otrzeźwienie, później byłam w ciąży i mąż stwierdził, że on nie chce, żebym oglądała jego wyczyny, bo boi się o mnie. A teraz wystarczy, że jedno z nas ryzykuje życie. Jara się z niebezpiecznych sytuacji.Ok, skoro robota domowa nie, to ma oznac, że nie mogę zostawić go z małą na cały dzień?
Co ja sobie postanowiłam- miesiąc próby, później odchodze. Zastanawiam się nad terapią.
A co chcesz poddać terapii? Przecież normalnie podchodzisz do sprawy waszego małżeństwa.
Uważam tak jak Marata - dowal mu więcej codziennych obowiązków, i nie ma, że ucieknie w pracę poza domem, bo będzie miał trochę do porobienia w domu też.
Pisałaś na pierwszej stronie, że jego wyjazdy nie są dla ciebie problemem, ale własnie one nim są. -> Facet na wyjeździe to facet, którego nie ma w domu. Jeśli nie ma go w domu, to i w tym domu nie popracuje; nie spędzicie fizycznie ze sobą też czasu; nie zacznie uczestniczyć w wychowaniu dziecka, bo jak? Przez skajpa to bardziej gadu gadu, w dodatku często dyktowane aktualnymi emocjami itp. Czyli po prostu powinnaś z lubym pogadać, aby mniej wyjeżdżał i więcej udzielał się w domciu... Przynajmniej spróbować tak zrobić.
Co do samej pasji i niebezpieczeństw jakie niesie za sobą - jeśli mąż miał ją i identyfikował się z nią od dawien dawna, to nie naciskaj, by przestał. To są osobiste wybory każdego, do których każdy człowiek ma prawo. Kwestia ile zcasu na to poświęca w związku z maniem też rodziny.
Kolejna ciąża - to bardzo zły pomysł, przynajmniej do czasu, gdy zmienią się nieco okoliczności i przestanie być tyle poza domem, a przede wszystkikm do czasu zmiany jego mężowsko-ojcowskiej postawy na właściwszą.
Terapia dla mnie i dla niego.
W piątek wyjechał do Włoch, wrócił w sobotę, dzisiaj wyjechał, normalnie wróciłby w czwartek, ale jutro dojeżdżamy do niego. Wyjazdy to część jego pracy, jak mam mu tego zabronić? Dodatkowo nie mieszkamy w Warszawie, gdzie mąż ma dużo pracy. Tygodnie są różne, np w przyszłym tygodniu jedzie tylko na 2 dni do Warszawy. Ale tak jest. Tata przyjedzie porozpieszcza, a ja mam bunty, płacze. Tak jak dzisiaj...
Pasja była pierwsza, ja byłam później. I ja się zakochałam w nim, bo był tak pozytywnie zakręcony. Pasja jest seksowna. Ale mimo wszystko zawsze się boję. Nie potrafię przestać. Może nad tym też da się pracować. Pierwszy strach wystąpił jak na moich oczach miał wypadek na torze. Oczywiście sama wiem ile to daje radości. Z jednej strony cholernie mu ufam, ale z drugiej nie. On potrafi pojechać na Niemiecką autostradę tylko po to, aby przejechać się na pełnym gazie. Nie mogę mu zabronić motoryzacji, bo byłby nieszczęśliwy. A z drugiej strony jak tu być spokojną jak dzwoni do mnie zajarany mąż mówiący,,kochanie zrobiłem najbardziej niebezpieczną rzecz w życiu Alpy, opony zimowe i (nie pamiętam auta), ślisko, wchodzę w zakręt 5km/h i lata". Alpy, skarpy ile brakowało, ile?
Kolejnej ciąży nie będzie. Chociaż z drugiej strony chciałabym mieć drugie, ale jak mam być sama z dwójką dzieci, gdzie rozpieszczaja ksiazniczka tatusia czasami daje mi tak w kość, że chce mi się wyć to mam ochotę na jedynaczke.
108 2020-02-19 02:28:31 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-02-19 02:31:37)
W piątek wyjechał do Włoch, wrócił w sobotę, dzisiaj wyjechał, normalnie wróciłby w czwartek, ale jutro dojeżdżamy do niego. Wyjazdy to część jego pracy, jak mam mu tego zabronić? Dodatkowo nie mieszkamy w Warszawie, gdzie mąż ma dużo pracy. Tygodnie są różne, np w przyszłym tygodniu jedzie tylko na 2 dni do Warszawy. Ale tak jest. Tata przyjedzie porozpieszcza, a ja mam bunty, płacze. Tak jak dzisiaj...
A z drugiej strony jak tu być spokojną jak dzwoni do mnie zajarany mąż mówiący,,kochanie zrobiłem najbardziej niebezpieczną rzecz w życiu Alpy, opony zimowe i (nie pamiętam auta), ślisko, wchodzę w zakręt 5km/h i lata". Alpy, skarpy ile brakowało, ile?
Kolejnej ciąży nie będzie. Chociaż z drugiej strony chciałabym mieć drugie, ale jak mam być sama z dwójką dzieci, gdzie rozpieszczaja ksiazniczka tatusia czasami daje mi tak w kość, że chce mi się wyć to mam ochotę na jedynaczke.
"Tyle że ojciec ma gdzieś życie rodzinne" - wtedy sugerowało, ze chodzi o wolny czas i mąż sam jednak decyduje ile i jak go spędzi.
Zabraniać to nie, ale... sam chyba najlepiej wie, co zrobić i czy się w ogóle w tej pracy da, by spędzać tam nieco mniej czasu lub więcej czasu na miejscu ze względu na rodzinę. - Choć to musiałabyś mu zasugerować albo raczej walnąć mu tym wprost.
Jesli chodzi o twoje zmęczenie i o resztę - tutaj też nie ma innego sposobu, niż pogadanie i wyraźny komunikat czego potrzebujesz; że w stosunku do córki musi przyjąć inną postawę, bardziej wychowawczą (nawet przez zabawę, ale aby zaczął jednak wychowywać), by ciebie zaczął obdarzać dużo większym zainteresowaniem, no i w tym domu też coś może zrobić gdy jest, by cię nieco odciążyć. Jeśli, jak piszesz, traktuje cię jako przyjaciółkę, to tym bardziej powinie chcieć przemyśleć temat i zacząć coś zmieniać.
Jego pasja, niebezpieczna, i wiadomo że się boisz. Jednak, takiego faceta sobie wybrałaś na męża, z takimi zainteresowaniami, a jedyne co on może zrobić, to ograniczyć to czasowo ze względu na rodzinę. Pasje, stety lub niestety, ale dają kopa, definiują też poniekąd człowieka, a chyba zwłaszcza te adrenaliniaste. Więc... Czy twój mąż byłby szczęśliwym zadowolonym człowiekiem bez niej teraz? A może tak bardzo nie, że wpadły w deprechę, czy z nudów zaczął szukać kochanki na boku? - Ale to i tak wiesz. No i taka specyfika niebezpiecznych sportów, ze są niebezpieczne. (Choć z tym szałem na niem. autostradzie to akurat wg mnie jakaś głupota akurat, by się wyszumieć).
Choć tak jeszcze na boku pisząc, skoro wcześniej pracował siedząc na tyłku, to nie dziwota, że teraz go tak nosi. Rok czasu to mało - rajcuje się tym. Może za jakiś czas zmiarkuje sam z siebie nawet. A może nie.
Życzę powodzenia na tej terapii. Choć może najpierw wystarczyłoby zakomunikowanie, moze najlepiej też na papierze, by nic nie zapomniał.
Słaby seks - pisałaś wcześniej, że on jest przemęczony, bywa.
Spozieranie na inne kobiety - a może po prostu chodzi o jego zegar biologiczny? W końcu sam napomykał o drugim dziecku.
109 2020-02-19 07:55:16 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2020-02-19 07:56:41)
Sprawa jest prosta jak drut. Autorka chce poprostu aby po przyjeździe mąż ją pożądał, porządnie ją przeleciał, zmęczył w łóżku do północy, poprawił rano, dał klapsa przy wyjsciu z domu i może sobie jechać te samochody testowac. Może by i tak było gdyby był kierowcą TIRa a nie przedsiębiorca z pasją.
Następnie jak wróci ma zrobić to samo.
Zdaje się jednak, że mąż średnio ma na to ochotę bo ma pracę i swoje hobby. Tak faktycznie jest, że my potrafimy czerpać ogromną satysfakcję z hobby, która zaspokaja nas w dużej mierze. Kobiety tak nie umieją - wy musicie czerpać energię z drugiego człowieka.
Blania1 napisał/a:W piątek wyjechał do Włoch, wrócił w sobotę, dzisiaj wyjechał, normalnie wróciłby w czwartek, ale jutro dojeżdżamy do niego. Wyjazdy to część jego pracy, jak mam mu tego zabronić? Dodatkowo nie mieszkamy w Warszawie, gdzie mąż ma dużo pracy. Tygodnie są różne, np w przyszłym tygodniu jedzie tylko na 2 dni do Warszawy. Ale tak jest. Tata przyjedzie porozpieszcza, a ja mam bunty, płacze. Tak jak dzisiaj...
A z drugiej strony jak tu być spokojną jak dzwoni do mnie zajarany mąż mówiący,,kochanie zrobiłem najbardziej niebezpieczną rzecz w życiu Alpy, opony zimowe i (nie pamiętam auta), ślisko, wchodzę w zakręt 5km/h i lata". Alpy, skarpy ile brakowało, ile?
Kolejnej ciąży nie będzie. Chociaż z drugiej strony chciałabym mieć drugie, ale jak mam być sama z dwójką dzieci, gdzie rozpieszczaja ksiazniczka tatusia czasami daje mi tak w kość, że chce mi się wyć to mam ochotę na jedynaczke."Tyle że ojciec ma gdzieś życie rodzinne" - wtedy sugerowało, ze chodzi o wolny czas i mąż sam jednak decyduje ile i jak go spędzi.
Zabraniać to nie, ale... sam chyba najlepiej wie, co zrobić i czy się w ogóle w tej pracy da, by spędzać tam nieco mniej czasu lub więcej czasu na miejscu ze względu na rodzinę. - Choć to musiałabyś mu zasugerować albo raczej walnąć mu tym wprost.Jesli chodzi o twoje zmęczenie i o resztę - tutaj też nie ma innego sposobu, niż pogadanie i wyraźny komunikat czego potrzebujesz; że w stosunku do córki musi przyjąć inną postawę, bardziej wychowawczą (nawet przez zabawę, ale aby zaczął jednak wychowywać), by ciebie zaczął obdarzać dużo większym zainteresowaniem, no i w tym domu też coś może zrobić gdy jest, by cię nieco odciążyć. Jeśli, jak piszesz, traktuje cię jako przyjaciółkę, to tym bardziej powinie chcieć przemyśleć temat i zacząć coś zmieniać.
Jego pasja, niebezpieczna, i wiadomo że się boisz. Jednak, takiego faceta sobie wybrałaś na męża, z takimi zainteresowaniami, a jedyne co on może zrobić, to ograniczyć to czasowo ze względu na rodzinę. Pasje, stety lub niestety, ale dają kopa, definiują też poniekąd człowieka, a chyba zwłaszcza te adrenaliniaste. Więc... Czy twój mąż byłby szczęśliwym zadowolonym człowiekiem bez niej teraz? A może tak bardzo nie, że wpadły w deprechę, czy z nudów zaczął szukać kochanki na boku? - Ale to i tak wiesz. No i taka specyfika niebezpiecznych sportów, ze są niebezpieczne. (Choć z tym szałem na niem. autostradzie to akurat wg mnie jakaś głupota akurat, by się wyszumieć).
Choć tak jeszcze na boku pisząc, skoro wcześniej pracował siedząc na tyłku, to nie dziwota, że teraz go tak nosi. Rok czasu to mało - rajcuje się tym. Może za jakiś czas zmiarkuje sam z siebie nawet. A może nie.
Życzę powodzenia na tej terapii. Choć może najpierw wystarczyłoby zakomunikowanie, moze najlepiej też na papierze, by nic nie zapomniał.
Słaby seks - pisałaś wcześniej, że on jest przemęczony, bywa.
Spozieranie na inne kobiety - a może po prostu chodzi o jego zegar biologiczny? W końcu sam napomykał o drugim dziecku.
I właśnie to jest głupota muszę mu jasno powiedzieć ,,odprowadź małą do żłobka" i odprowadzi, a jak mu nie powiem to jej nie weźmie. Wczoraj byłam na basenie po pracy, bo powiedziałam ,,odbierz małą, ja idę na basen". Jestem w szoku, że od 2 dni działa. Może nasza komunikacja siadła. Nie uważam, żebyśmy byli późnymi rodzicami, ale jednak żyjąc razem, we dwoje nie mieliśmy tyle obowiązków.
Ja nie wiem czy mój mąż nie potrafi inaczej, może nie potrafi wychowywać. Nie wiem. Albo mała miała wczoraj ciężko dzień i dlatego dała mi tak popalić. Mąż pojechał, a mi się chciało wyć. Ogólnie jest grzecznym dzieckiem, ale wystarczą dwa dni z mężem i zaczyna się płacz chociażby o słodycze.
Niesiety mój mąż bez pasji nie byłby szczęśliwy, samochody były w jego życiu od małego, siedząc na tylko, pracując w IT jeździł w rajdach, wieczorami motocyklem.
Co masz na myśli pisząc o zegarze biologicznym? Mąż ma 36 lat, ja 32. Jeśli ktoś powinien spieszyć się z rodzicielstwem to ja.
W tym co Hrefi napisał jest duzo racji.
Kobiety potrafią czerpać energię z pracy czy pasji, ale to jest inna energia niż ta ze związku, bliskości z kimś. Z seksu tez czerpiemy energię inną niż jakiejś pasji.
Sprawa jest prosta jak drut. Autorka chce poprostu aby po przyjeździe mąż ją pożądał, porządnie ją przeleciał, zmęczył w łóżku do północy, poprawił rano, dał klapsa przy wyjsciu z domu i może sobie jechać te samochody testowac. Może by i tak było gdyby był kierowcą TIRa a nie przedsiębiorca z pasją.
Następnie jak wróci ma zrobić to samo.
Zdaje się jednak, że mąż średnio ma na to ochotę bo ma pracę i swoje hobby. Tak faktycznie jest, że my potrafimy czerpać ogromną satysfakcję z hobby, która zaspokaja nas w dużej mierze. Kobiety tak nie umieją - wy musicie czerpać energię z drugiego człowieka.
Bzdury!! Normalny facet potrafi oddzielic pasje od rodziny. Satysfakcja pasja to jedno a zycie rodzinne to drugie. I dlatego na wszystko przychodzi swoj czas.. Facet 36 letni jesli nie dorosl do zakladania rodziny poprostu nie zeni sie a tym bardziej nie plodzi dziecka ! Facet , ktory dorosl do tej roli bedzie czerpal satysfakcje z bycia mezem i ojcem jaka by tam pasje nie posiadal.
Maz autorki to dzieciuch , ktorego jedyna frajda sa samochodziki i jara sie nimi jak malolat. Dla mnie mezczyzna , ktory nie interesuje sie dzieckiem nie bylby wart mojej uwagi. Nie zebralabym o uwage , gdyby raz proszenie nie przyniosloby skutku zabralabym dziecko i wyprowadzila sie. Po odejsciu bedzie widac czy moze zyc bez rodziny czy jednak chce ja z powrotem i bedzie o rodzine walczyl. Gdy jednak nadal bedzie jaral sie tylko pasja to znak, ze nie ma co sobie zycia marnowac z egoista. Wyprowadzka to najlepsza terapia dla Ciebie autorko. Specjalista zbedny w Waszym przypadku.
W pierwszym poście napisałaś, że córce poświęca swój czas, to jak to jest w końcu? Co do obowiązków, to trudno teraz je wprowadzać, jak od początku nie były egzekwowane, ale widać, że się da. Ja myślę, że chodzi o to, co napisał Hrefi plus jesteś zmęczona, no ale założyłaś rodzinę, masz dziecko , wiadomo z czym to się wiąże.
W pierwszym poście napisałaś, że córce poświęca swój czas, to jak to jest w końcu? Co do obowiązków, to trudno teraz je wprowadzać, jak od początku nie były egzekwowane, ale widać, że się da. Ja myślę, że chodzi o to, co napisał Hrefi plus jesteś zmęczona, no ale założyłaś rodzinę, masz dziecko , wiadomo z czym to się wiąże.
Poświęca jej czas, codziennie nie zależnie czy jest czy go nie ma czyta jej bajkę. Jak on jest w domu to mama może nie istnieć. Inna sprawa że jest rzadko. I przede wszystkim oczekuje od niego wychowania dziecka, a nie rozpieszczania.
Wszystko wskazuje na to, że Twój mąż jest po prostu takim człowiekiem. Jak mu nie wytłumaczysz jak krowie na rowie, to tego nie zrobi. Szczególnie w kwestii wychowywania dzieci. Dziwne to trochę, bo z reguły, przynajmniej w minimalnym stopniu ojciec dziecka wie, co ma zrobić a przynajmniej czerpie z tego radość. Twój jakby robi to trochę z przymusu..
Natomiast co do pasji, to ogólnie większość ludzi jakieś ma. Każdy powinien wręcz jakieś posiadać. Dlatego częściowo zgadzam się z Kolegą Hrefim. Wykonywanie satysfakcjonującej pracy czy posiadanie pasji daje nam kopa i napędu do życia. Realizowanie ich jest potrzebne dla zwyczajnego zdrowia psychicznego. Tutaj jednak facet nie potrafi oddzielić pasji od rodziny i obowiązków domowych, jako męża i ojca. WIdać się w tym gubi, bo nie realizuje tego, czego Autorka oczekuje: wychowania dziecka. Wygląda na to, jakby od początku nie był gotowy na zostanie ojcem, licząc, że zdecydowaną większość zadań spadnie na żonę, bo może jego zdaniem ona to lepiej robi. Szala w jego życiu przechyla się zbytnio w stronę spraw pozarodzinnych. Póki człowiek nie ma czy nie chce rodziny zakładać to może się tak bujać do śmierci, ale ja mu się zwyczajnie dziwię, że sam nie odczuwa potrzeby przebywania z dziećmi, przynajmniej częściej niż robi to teraz...
W tym wątku napisano już wiele, więc ja chciałabym zwrócić uwagę tylko na jedną rzecz. Podział obowiązków zawsze można zmienić, można też męża zaangażować do większej opieki nad dzieckiem (zwłaszcza że, jak zrozumiałam, autorka już coś zaczęła w tej sprawie robić i działa), natomiast problem jest jeszcze z zainteresowaniem. Padło sporo wypowiedzi poruszających tę kwestię i wiele z nich opierało się, mam wrażenie, na tym, żeby tego zainteresowania wymagać. No i jasne, można, ale...
Ale czy to nie tak, że nawet jeśli to przyniesie skutek, to mąż będzie okazywał to zainteresowanie autorce z przymusu/z grzeczności/bo się go nauczy, że tak trzeba? Przecież chęć poświęcania komuś uwagi jest niezależna od człowieka, niezależnie od tego, jak bardzo by się to komuś nie podobało. Podejście "jestem jego żoną, więc on musi mi okazywać zainteresowanie (takie samo jak wcześniej)" może się skończyć rozczarowaniem, bo bezwarunkowej miłości itp. ma prawo oczekiwać dziecko od rodzica, nie partnerzy od siebie. Uważam, że kiedy się wpada w takie myślenie ("on ma obowiązek okazywać mi zainteresowanie, bo jesteśmy razem"), warto sobie przypomnieć sam początek relacji - kiedy okazywane względy też były pożądane, ale jeszcze nie wymagane, a do tego często stanowiły efekt naszych starań o te właśnie względy. A często te miłe gesty, niespodzianki, randki itp. wraz z rosnącym stażem związku nabierają charakteru obowiązku. I z jednej strony można się na to oburzać, bo w końcu tyle lat razem, to on powinien... A z drugiej trzeba wziąć pod uwagę, że owszem, można wymusić pewne zachowania, ale nie chęci.
No i tak, ja tu absolutnie nie zrzucam winy na autorkę ani nie próbuję namawiać jej do biegania za mężem. Tak tylko chciałam zwrócić uwagę na to, że np. zajęcie się obowiązkami domowymi może budzić wdzięczność czy zadowolenie męża, ale raczej nie na zasadzie "o, super, mam wyprane portki, to zaciągnę teraz żonę do sypialni". Staranie się w sprawach niezbędnych do funkcjonowania w życiu nie ma wielkiego wpływu na staranie się o związek.
Zapewne nie padłoby tutaj nigdzie określenie "wymagania" czy "obowiązki", gdyby ojciec czuł sam od siebie, z głębi, że powinien lub chce się zajmować dziećmi czy przebywać z żoną. Takie rzeczy przecież powinno się wykonywać z ogromną chęcią i zaangażowaniem. Z drugiej strony to staranie się w życiu i w związku ma przecież wspólne podłoże. W codziennych sprawach przecież sobie pomagamy, wspieramy się, tym bardziej w małżeństwie, gdzie przecież raczej mieszka się razem. Czy te codzienne sprawunki czy dzielenie się obowiązkami domowymi też nie są częścią związku?
Z tą ogromną chęcią i zaangażowaniem to bym nie przesadzała w wieloletnich małżeństwach. Z kim nie rozmawiam, to prawie każdy narzeka, że żona głowę suszy że mąż za mało robi, że mąż suszy, że żona za często wychodzi z koleżankami i obiadu nie ma. Serio. Z reguły jest tak, ze człowiek ma wysokie mniemanie o sobie w związku i wydaje mu się że robi wystarczająco, na zasadzie "no przecież zarabiam" albo "no przecież z przedszkola odbieram". Nie ma czasu na rozmowę spokojną co byśmy chcieli żeby druga osoba poprawiła tylko jest wylew żali dopiero w kryzysie lub w czasie kłótni gdy nigdy racjonalne argumenty nie padają tylko najczęściej jakieś gorzkie żale. Książkowa komunikacja to jest chyba tylko w związkach po terapiach psychologicznych
Teraz jak jest wiadomo więcej szczegółów niż na początku to ja myślę, że tu trzeba metodą małych kroczków. Często o coś prosić i egzekwować wykonanie. Nie liczyć, że się sam domyśli. Poza tym może to fascynacja tymczasowa tą nową pracą, czyli jak zakochanie - przejdzie mu po dwóch-trzech latach.
Patrząc z boku pewne sprawy wydają się oczywiste, ale wiadomo, jak się wejdzie głębiej, to sprawy wyglądają inaczej..Nie wiem też, czy póki człowiek nie jest sam, to bardziej bierze do siebie to, że może popełniać błędy a gdy trwa w relacji, to wszystko zrzuca na drugą stronę. Tylko właśnie nie do końca potrafię zrozumieć jak ludziom trudno się wzajemnie porozumieć, jak trudno wzajemnie komunikować swoje potrzeby..
No właśnie i potem robi się tak, że ona się zarzynała i sprzątała na glanc i gotowała dwa dania a on wolałby zamiast mieć tak czysto to spędzić ten czas z nią z chipsami na kanapie. Albo on się zarzynał, żeby jak najwięcej kasy zarobić a ona wolałaby mniejsze mieszkanie ale więcej wspólnych spacerów. I to jest chyba największy problem, że często ktoś robi coś myśląc że w ten sposób pokaże zaangażowanie, a tej drugiej osobie zupełnie o coś innego chodzi. Robimy tak jakby "pod siebie" czyli według własnych oczekiwań co do do tego jak związek ma wyglądać a nie rzeczywistych potrzeb partnera. Niby drobiazgi ale po 10 czy 20 latach małżeństwa składa się to na wielki problem...
Jeśli potrzeby i oczekiwania się po czasie rozjeżdżają ,to może jeszcze jakoś można wytłumaczyć. Co innego, jak się partnerzy znają dobrze od początku. Tylko, że może z czasem pewne zmiany są nieuniknione. Chociaż, czasami wystarczy odrobina wdzięczności czy słowo dziękuję, zamiast wiecznego narzekania i pretensji.
Aż się chce napisać: kiedyś to było łatwiej. Role były obstawione wiadomo było co kto ma robić a nie tam jakieś potrzeby W głowach się przewraca
A tak na serio to podobno te wieczne narzekania są objawem narastającej frustracji z innego powodu. Czyli że przysłowiowe "rozrzucone skarpetki" oznaczają głębsze pretensje. Im bardziej ktoś narzeka tym większy żal ma o coś tylko nie potrafi/nie chce tego wyrazić.
Poza tym na początku to się każdy jakoś "dostosowuje" właśnie po latach staje się bardziej sobą i wtedy pojawiają się te pierwsze kryzysy...
W drugą stronę też bym nie przeginał, bo nie chciałbym się specjalnie dla kogoś zbyt zmieniać, szczególnie całkowicie wbrew sobie. Pomijając inne aspekty, jak chociażby wspólne spędzanie czasu, wartości, poglądy czy charaktery, to właśnie proste domowe obowiązki wydają się tak oczywiste, że nie ma co się zastanawiać. Ale takie konflikty to pewnie jedynie pretekst, dający upust emocjom.
124 2020-02-20 00:02:20 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-02-20 00:04:42)
I właśnie to jest głupota muszę mu jasno powiedzieć ,,odprowadź małą do żłobka" i odprowadzi, a jak mu nie powiem to jej nie weźmie. Wczoraj byłam na basenie po pracy, bo powiedziałam ,,odbierz małą, ja idę na basen". Jestem w szoku, że od 2 dni działa. Może nasza komunikacja siadła. Nie uważam, żebyśmy byli późnymi rodzicami, ale jednak żyjąc razem, we dwoje nie mieliśmy tyle obowiązków.
Ja nie wiem czy mój mąż nie potrafi inaczej, może nie potrafi wychowywać. Nie wiem. Albo mała miała wczoraj ciężko dzień i dlatego dała mi tak popalić. Mąż pojechał, a mi się chciało wyć. Ogólnie jest grzecznym dzieckiem, ale wystarczą dwa dni z mężem i zaczyna się płacz chociażby o słodycze.
Niesiety mój mąż bez pasji nie byłby szczęśliwy, samochody były w jego życiu od małego, siedząc na tylko, pracując w IT jeździł w rajdach, wieczorami motocyklem.
Co masz na myśli pisząc o zegarze biologicznym? Mąż ma 36 lat, ja 32. Jeśli ktoś powinien spieszyć się z rodzicielstwem to ja.
No to musisz pogadać z małżonkiem, żeby zaczął samodzielniej myśleć, by stał się bardziej umysłowo czynny, np. dać mu parę jakichś przykładów, z czym wiąże się ta czynność umysłowa itp. Wg mnie najpierw rozmowa, jeśli on nie jest idiotą, to raczej wszystko zrozumie i jeszcze zastosuje. Jakoś będzie miał okazję dojrzeć emocjonalnie. A jeśli jest idiotą, to już tylko terapia, która i tak może nie pomóc.
A ten zegar biologiczny faceci też mają - twój chętnie dostarczyłby jeszcze swoje geny. Chodzi o wiek, w którym rośnie ochota na dziecko, w którym ktoś już chce mieć dzieci.
Poza tym im starszy facet, tym większe szanse na spłodzenie chorego dziecka. Nie tylko kobiet się to tyczy.
Zapewne nie padłoby tutaj nigdzie określenie "wymagania" czy "obowiązki", gdyby ojciec czuł sam od siebie, z głębi, że powinien lub chce się zajmować dziećmi czy przebywać z żoną. Takie rzeczy przecież powinno się wykonywać z ogromną chęcią i zaangażowaniem. Z drugiej strony to staranie się w życiu i w związku ma przecież wspólne podłoże. W codziennych sprawach przecież sobie pomagamy, wspieramy się, tym bardziej w małżeństwie, gdzie przecież raczej mieszka się razem. Czy te codzienne sprawunki czy dzielenie się obowiązkami domowymi też nie są częścią związku?
I tak, i nie. Obowiązki zawsze można podzielić inaczej, autorka wspominała, że zaczęła coś robić w tej sprawie, a mąż nie staje okoniem, więc pewnie się ułoży. Mi chodziło o to, że to raczej nie załatwi problemu autorki dotyczącego poświęcania jej czasu przez męża. Oczywiście można sądzić, jak napisałeś, że mąż powinien chcieć, tylko moim zdaniem to nic nie da - bo to raczej "fajnie by było, gdyby chciał". Jak się wyjdzie od "powinien", to on się może dostosować, tylko czy autorce rzeczywiście chodzi o taki efekt, że mąż do listy obowiązków (no przykro mi, skoro "powinien" i tego się od niego "wymaga", to to jest obowiązek) doda codzienną pogawędkę z żoną o tym, jak jej minął dzień?
Pewnie nie. Czyli dochodzimy do tego, że chcemy, żeby to mąż chciał. A chęci u kogoś wymusić się nie da rozmowami, marudzeniem czy stawianiem wymagań. Dlatego odwołałam się do początków relacji - wtedy też się chce, żeby druga strona się nami interesowała i to zainteresowanie okazywała. Różnica jest taka, że nikt od pierwszej chwili tego nie żąda, tylko stara się na to "pracować" - jak panu się spodoba pani, to np. planuje jakieś ciekawe spotkanie, stara się przedstawić od jak najlepszej strony itd. Nie podchodzi nagle do koleżanki, żądając poświęcenia mu uwagi, tylko stara się tę uwagę zdobyć. A, mam wrażenie, często im dłużej trwa relacja, tym mniej rzeczy, o które ludzie chcą się starać, a więcej, które uważają za oczywistość, za coś, co im się po prostu należy. A jeżeli to dotyczy tego, czego druga strona chce/nie chce - to nie będzie działać.
No i tak, oczywiście, że codzienne sprawunki i obowiązki są częścią związku. Tylko że jak wrócę do chałupy sprzątniętej na błysk, to na pewno to docenię, będę partnerowi wdzięczna, ale to nie zwiększy mojego zainteresowania nim. Tzn. jasne, on "zaplusuje", ale przecież to nie tak, że tym roznieci jakiś wielki ogień miłości czy pożądania, bo, ojejku, poodkurzał. No fajnie, czysto, doceniam, ale on interesuje mnie tak samo, jak wcześniej. Jak ja mu zrobię obiad, to przecież też nie oczekuję, że on nagle poczuje większe zainteresowanie. To jest staranie się o to, żeby w życiu było dobrze, to sprzątanie, gotowanie, praca itp. I to trzeba oddzielić od starania się o związek - randki, wyjazdy we dwoje i to wszystko, co robiło się na początku związku, żeby tę drugą osobę sobą zainteresować. I to są osobne sprawy, więc nie będzie działał handel wymienny typu "ja ogarnęłam dom i zajęłam się dzieckiem, więc teraz on ma CHCIEĆ zabrać mnie na randkę".
Skoro właśnie SAM nie chce, to ciężko to na nim egzekwować, choć wydaje się oczywiste, że powinien. Zatem musi sam w sobie to wykrzesać, uświadomić sobie, czy jeszcze coś czuje i czy chętnie będzie to okazywał. Powinien sam to w sobie obudzić, zamiast oczekiwać że zrobi to za niego żona, paradując na siłę przed nim w bieliźnie, gdy on będzie w garażu wymieniał sprzęgło w samochodzie Inaczej mówiąc te obowiązki czy wymagania powinni ludzie czuć właśnie sami z siebie a jednocześnie sprawiać, żeby drugiej stronie się chciało okazywać to samo
A po jakimś czasie jak cokolwiek powszednieje, to właśnie przechodzi ochota na staranie się i okazywanie tego, że nam na kimś zależy..
Z tymi domowymi sprawunkami, to może inaczej wygląda, jeśli ludzi mieszkają osobno a mimo to są ze sobą bardzo blisko i dość długo a inaczej jak już jakiś czas wspólnie żyją pod jednym dachem. Mieszkając razem, trzeba pewnie się z początku dotrzeć, dostosować so siebie wzajemnie, wypracować kompromisy itp. Często, jak jedna strona narzeka na drugą, to właśnie obok braku przejawiania chęci do podtrzymania związku, pojawiają się właśnie pretensje o olewanie tych codziennych sprawunków. I tak: nie wyniosłeś śmieci, nie ugotowałaś obiadu, nie posprzątałeś tu i ówdzie. I tak się podsyca sytuacje konfliktowe
Ale jak ten mąż miałby wzbudzić w sobie zainteresowanie? Przecież stan cywilny nie zmienia tego, że jest zwyczajnym człowiekiem. I tak jak nie mogę wymagać/żądać zainteresowania nowo poznanego pana (tylko starać się je wzbudzić), tak nie mogę wymagać/żądać zainteresowania partnera (tylko starać się je podtrzymywać) i tak nie będę mogła wymagać/żądać zainteresowania od męża - bo sam fakt zawarcia ślubu nie zmieni tego, że interesuje nas to, co nas interesuje, a nie to, co - być może - powinno.
Ja tylko jeszcze raz podkreślę, że nie uważam, żeby autorka robiła coś złego. Ludzie się zmieniają, to jest normalne, natomiast normalne jest też to, że druga strona automatycznie na te zmiany będzie reagować - i to nie jest niczyja wina, bo to raczej sfera uczuć niż zachowań. Rozumiem też, że autorka może czuć się niesprawiedliwie traktowana, bo robi wszystko jak najlepiej dla rodzinnego życia; pracuje, zajmuje się dzieckiem, ogarnia dom itd. Problem w tym, że gratyfikacji oczekuje nie tylko w części "rodzinne życie", ale i "relacja damsko-męska". A to, co robi, może jest i najlepsze dla tej części nr 1, ale niekoniecznie dla nr 2. I tutaj nie wiadomo, ale może np. ta rezygnacja z wyścigów (? nie wiem, czy dobrze pamiętam) była na plus pod kątem ogarniania wszystkiego, ale niekoniecznie na plus dla relacji z mężem.
Wyobrażam sobie po prostu sytuację, w której mój partner rezygnuje z wielu typowo rozrywkowych rzeczy, które robiliśmy razem, żeby np. zarabiać jeszcze więcej - i ja, oczywiście, mogę doceniać, że pracuje od rana do wieczora, mogę być świadoma, że robi to, żeby nam było lepiej, ale jestem też świadoma, że dla naszego związku dużo lepsza będzie sytuacja, w której on jednak popracuje mniej, a zostawi czas dla nas. W przeciwnym wypadku, sądzę, byłabym wdzięczna, ale bardzo możliwe, że znalazłoby się coś, co wolałabym robić sama.Naturalna reakcja, dostosowanie się - interesował mnie mężczyzna, z którym mogłam robić dużo fajnych rzeczy. Te rzeczy znikają. Mężczyznę nadal kocham, ale zainteresowania już nic nie podsyca, więc znajduję sobie swoje własne zajęcia.
128 2020-02-21 10:17:30 Ostatnio edytowany przez Julija18 (2020-02-21 10:25:11)
Ludzie, ale tutaj nie chodzi o to co jest fajniejsze zmienianie pieluch czy piwo z kolegami i rozwijanie pasji a tylko do bycia rodzicem trzeba dorosnac , byc tego pewnym , ze sie chce stworzyc rodzine wtedy niektore przyjemnosci ida na bok na rzecz zajecia sie dzieckiem . Przeciez kobiety tez chcialyby biegac po galeriach , robic wlosy, paznokcje , pasje rozwijac, wychodzic wieczorami na drinka ALE gdy decyduja sie na ciaze to rezygnuja z tego na wieksza skale i zajmuja sie dzieckiem! Przyjemnosci schodza na drugi tor. Tutaj nie ma czegos takiego co jest przyjemniejsze karmienie, kupki , wymioty czy babskie wieczory. Tutaj mowimy o wychowaniu dziecka i kropka!Mezczyzna ktora dorosl do tej roli nie bedzie calymi dniami i nocami poza domem bawil sie samochodami(w przypadku meza autorki) a bedzie dbal o dobry kontakt z dzieckiem, bedzie CHCIAL z nim przebywac, opiekowac sie . I pewno nie bedzie tego robil z przymusu czy nakazu. Przeciez dziecko samo sie na swiat nie pchalo zeby bylo przeszkoda czy problemem. A juz na pewno niedojrzale jest zostawienie kobiety samej w roli rodzica.Przeciez kobiety tez maja zycie zawodowe , pasje a jednak zajmuja sie i dziecmi , nie ma w zwiazku trzeciej osoby ktorej mogliby zostawic dziecko na wychowanie by same moglyby sie bawic tak jak to robia mezczyzni .I naprawde gdy czytam wypowiedzi niektorych kobiet to nie wiem czy smiac sie czy plakac. Gdy taki dzieciuch nie chce rodziny to niech jej nie zaklada albo chociaz bedzie szczery i przyzna sie juz po fakcie , ze nie interesuje go zona , dzieci by taka zona moglaby odejsc bez ludzenia sie , ze tatus sie wkoncu opamieta. No ale takim panom to na reke miec rodzine bez zobowiazan. Czesto gesto z kochanka na boku...
Julija18 to nie jest takie proste jak ci się wydaje. Tu na forum mamy wiele przykładów facetów, którzy dbają o swoje dzieci, dbają o dom i co? Stają się często aseksualni dla swoich żon.
A o czym marzy Autorka tego wątku? Jej mąż jest dla niej bardzo atrakcyjny.
Ograniczając się do sytuacji Autorki i jej małżeństwa: jeśli facet traktuje w ten sposób rolę ojca i jeśli co więcej było tak od początku, to widać, że nie za bardzo wie, na czym polega jego rola. Niby się ludzie zmieniają, ale w momencie gdy jest dziecko, to chyba pewne inne sprawy muszą zejść na dalszy plan. Nikt nie wymaga tutaj, od żadnej ze stron zresztą, aby całkowicie zrezygnowała ze swoich pasji czy innych zajęć. Facetowi nie przejdzie zainteresowanie samochodami, tylko niech ograniczy trochę czas, jaki poświęca na te swoje hobby. Nie wiem, może pewne rzeczy są dla mnie zza proste, ale skoro zdecydowali się oboje na dziecko, to chyba wiedzieli, na co się piszą? Inna sytuacja występuje, jak przynajmniej jedno z rodziców MUSI zapierdzielać w pracy, żeby było z czego żyć, bo jak zejdzie poniżej pewnego poziomu to już pojawią się kłopoty. Wiadomo, że teraz standardy są wyższe i niektórym apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tutaj, jak usłyszałem, że facet ma 3 firmy, pomyślałem od razu: "zaradny, łebski gość" Tylko właśnie, życie rodzinne na tym cierpi. Jest pewnie sporo małżeństw, mających dzieci, które wychowują dziadkowie czy opiekunki, ale tutaj Autorka wyraźnie poświęca czas dziecku, podczas gdy mąż nieproporcjonalnie mało z nim spędza. Jak miałby w sobie to wzbudzić? No ciężko to akurat opisać, ale czasami tak jest, że ktoś się zachłyśnie czymś a potem nagle sobie uświadamia, że zaniedbał inną sferę swojego życia. Pomijam fakt, że tutaj facet może zwyczajnie nie czuje od początku takiej potrzeby, uważając, że rola ojca ogranicza się do tego, co aktualnie robi. Podobnie może zresztą myśleć w odniesieniu do swoich relacji z żoną, co tez jest możliwe do zmiany, tylko musi sobie uświadomić czy mu na niej zależy. Na razie jest raczej głuchy i ślepy na jej potrzeby.