Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 9 10 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 391 do 455 z 651 ]

391

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

BEKAśmiechu      Wspólnym znajomym chcesz powiedzieć, że jesteś rogaczem? W imię sprawiedliwości? Szczerze - dostarczyć im rozrywki na wiele dni, a ostatnie co będą myśleli to: "Ten biedny Kubuś. Jak to dobrze, że walczy o sprawiedliwość na tym łez padole. Prawdziwy mężczyzna.". Będziesz tematem plotek, docinków, żartów i będą cię uważać za ciepłą kluchę, która była tak beznadziejna, że żona puściła się bokiem. Twój syn ma teraz żal do matki, ale koniec końców będzie chciał mieć z nią kontakt, a ty wręcz powinieneś nalegać, żeby tak było - jeżeli go kochasz. Zakaz kontaktów nowego faceta to tez abstrakcja, nikt nie powiedział, że nie będą razem a nawet zestarzeją się. Matka wtedy będzie szczęśliwie układać sobie życie, a ty z ręką w nocniku będziesz wylewał łzy, że nie masz zony, znajomych, rodziny, a na końcu dziecka, które myślę, że nie będzie chciało za często odwiedzać człowieka ogarniętego obsesją.

Myślisz starymi stereotypami , może kiedys się śmiali z gościa którego żona zdradza , teraz każdy szczególnie mąż się zastanowi dlaczego tak zrobiła i raczej będzie mu współczuł. Jeżeli chodzi o kobiety to można się zdziwić jak ostro oceniają inne. Jeżeli autorowi nie można zarzucić przemocy, znęcania, alkoholizmu, zdrad to jednoznacznie otoczenie ocenia zdradzaczy, teraz mamy równouprawnienie i wolną wole a nie średniowiecze gdzie mąż mógł pobić a nawet zamknąć w celi żonę w celu przywołania do posłuszeństwa. Dzisiaj mamy inne czasy , jeżeli ktoś ma honor, godność to się rozwiedzie , jeżeli brak tych i innych cech zdradzi  i każdy o tym wie że zdrada to nie wyjście z trudnego , niespełnionego małżeństwa ale zeszmacenie się . Mam wrażenie że należysz do grupy zdradzających osób które chcą za wszelką cenę usprawiedliwić zdradę żony Kuby aby i inne zdrady miały mniejszą wagę przy ocenie. Usprawiedliwienia z dupy przyczyn : nie uśmiechał się, nie powiedział że kocha dzisiaj itp. to standard wśród zdradzaczy, potrafią wyciągnąć sprzed 20 lat aby wykazać że mieli powód.
KUBA wokół mnie było parę zdrad=rozwodów i zawsze negatywnie ja oceniałem negatywnie tego co zdradził tak jak moje otoczenie a jak kiedyś na imprezie jedna z mężatek sobie zażartowała z zdradzonego to od razu spytałem ją czy by tak chciała być zdradzana a potem wyśmiewana z tego ? do konca imprezy unikała mnie snując się po kątach w samotności.

Zobacz podobne tematy :

392

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Tak prywatnymi sprawami  jednak warto się dzielić jedynie z bliskimi przyjaciółmi. I nie, nie zdradzalam..

393

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Nie sądzę, żeby Kubuś chciał urządzić walne zebranie wszystkich znajomych, ciotkow i pociotków i tam ogłosić wszem i wobec, że oto się rozwodzi i dlaczego.
Przecież to na pewno będzie przebiegało w normalny sposób np ktoś zapyta go, co tam u was się dzieje, bo idą słuchy, że się rozstajecie. Wtedy Kubuś odpowie takiej osobie, że tak rozwodzę się i jeśli rozmowa potoczy się dalej, to dopiero wtedy poda jakieś bliższe informacje. Moim zdaniem to bardzo dobre podejście do dprawy, bo przecież autor nie ma się czego wstydzić. Zrobił wszystko, co mógł, żeby jego rodzinie wiodło się dobrze, nie ma sobie niczego do zarzucenia, a że komuś zachciało się łajdactwa z braku problemów, to trudno, żeby on winił się za to albo chodził z tego powodu pod ścianami.
Ma być wprost przeciwnie, Kubuś powinien chodzić z wysoko podniesiona głową, z otwartą przyłbicą, a pod ścianami, chyłkiem powinna pomykać ta kobita.
Tak to już jest, że głupiemu i tak nie przetlumaczysz, a mądremu wystarczy słowo i od razu pojmie w czym rzecz.
Przyjaciele pozostaną z Tobą autorze, a fałszywi przyjaciele pójdą w cholerę. I niech idą, droga wolna i krzyżyk na pożegnanie.

Osobiście bardzo Ci kibicuje.

394

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

To oczywiste że nie zrobi zebrania .
Ale jest teraz  w emocjach, a niektórzy ludzie są ciekawscy i uwielbiają plotkować.
Po co mu to?

395

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ela210 napisał/a:

To oczywiste że nie zrobi zebrania .
Ale jest teraz  w emocjach, a niektórzy ludzie są ciekawscy i uwielbiają plotkować.
Po co mu to?

A jak nie powie to ... nie będą plotkować?

396 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-12 22:38:28)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Przestaną,  bo nie będzie pożywki.
Ale zrobi jak zechce.

397

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Tak czy inaczej będą plotkować, nie ukrywając powodu rozwodu zmniejszy poziom plotek. Bo jak wiadomo o co chodzi to chwilę się pogada i do przodu.
I dodatkowo ukróci jej interpretacje rzeczywistości.
Inna sprawa jak będzie o tym informował.

398

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

tak czy siak będą a im mniej prawdziwych informacji tym więcej plotek kłamstewek. Dojść może nawet do tego że na fali wypowiedzi małżonki będą go winić (przemocowiec, alkoholik, bił, nie dbał, nie sypiał itp) . Najlepszym sposobem ucięcia plotek jest podawanie prawdy , będą wiedziec co i dlaczego więc nie będą snuć domysłów i nawzajem podpytywać się. Prawda zawsze się obroni, odsieje falszywych ludzi. Autor nie ma czego się wstydzić to nie on zdradzał, odszedł od małżeństwa do boczniaka (fizycznie i mentalnie) a po czasie sam doświadczy swojej wartości jak kobiety zaczną przejawiać zainteresowanie się nim bo cenią wierność, uczciwość małżeńską a tylko nieliczne będą starały się jakoś usprawiedliwiać zdradę na wszelkie sposoby mając pewnie zdradę za sobą. Plotki generują masę wersji które potem zują własnym życiem stając się obiegową ,,prawdą" , informując co i jak sprowadzamy do jednej o której wszyscy będą wiedzieć więc nie ma sensu (stajemy się pośmiewiskiem = bajarzem ) zatajać. Tym bardziej że zdradzaczka nic nie ma do stracenia ani nic na swoją obronę więc będzie starała na wszelkie sposoby usprawiedliwić swój czyn społecznie by nie wyjść na ku.... .

399 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-13 20:20:19)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Szczerze to mam to gdzieś, czy oprócz moich przyjaciół ludzie w otoczeniu bedą myśleć czy ja byłam suką , czy mąż zdradził, czy ja się puszczalam.
Sąsiadkę którą nigdy nie utrzymywała z nami kontaktów a interesowała się nagle co tam u mojego męża bo go rzadko widuje, dostała opcję zapisania telefonu do niego, jak ma sprawę. Sąsiedzi się rozwiedli i wiem jakie są komentarze i jak ludzie plotkują. Chciałam takich rzeczy oszczędzić dzieciom, bo oni mają kolegów przez których takie komentarze dotrą.

400 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-15 11:32:42)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Wczoraj podpisałem z żoną ugodę u mediatora. Dogadaliśmy się. Przystała na moje warunki. Myślę, że to uczciwe rozwiązanie.
A dziś rano pozew trafił do sądu.

Kończy się moja opowieść o „szczęśliwym małżeństwie” i o „szczęśliwych zakończeniach”. Bóg mi świadkiem, że nie chciałem tego wszystkiego.

Pozdrawiam Was,

401

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

No to się zaczęło, jeszcze żona dalej z tobą mieszka, czy już poszła na swoje?

402

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Dalej mieszkamy pod jednym dachem. Swoją cześć dostanie max w ciągu 3 miesięcy od orzeczenia rozwodu.

403

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

No to jeszcze może długo potrwać. W tym czasie nie masz komfortu, swobody stworzenia swojej przestrzeni bez niej. Czemu się nie wyprowadza do swojego "partnera", albo na wynajem jakiegoś mieszkania pokoju, przecież nie chciała z tobą być?

404 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-15 16:44:59)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

To bardzo dobre pytanie. Ale odpowiedź jest jeszcze prostsza.

405 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-15 16:47:13)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Przepraszam za podwójny post. Chciałem edytować - ale coś mi nie wyszło. Przepraszam Moderację z góry.

Swoją cześć pieniędzy za mieszkanie dostanie max w ciągu 3 miesięcy od orzeczenia rozwodu. Oczywiście nie będę z niczym czekał ani opóźniał.
A na dzień dzisiejszy mówiąc szczerze to nawet nie miałaby gdzie iść. Lovelas do pokoju na pewno jej nie przygarnie. Chyba, że sama by wynajęła. Ale ona czeka na to czym gardziła dotychczas - pieniądze, kasa
Przynajmniej tak z lovelasem pisała. Że ją to nie obchodzi. Że ma wszystko, ale to nie jest ważne. Wiec grzecznie czekałem, że za słowami pójdą czyny, ale jak widać - chyba się nie doczekam. Nagle pokochała pieniążki. Zaczęło ją interesować co, gdzie i ile. Co innego "pisane mailowo deklaracje za plecami męża" a co innego rzeczywistość".
Teraz już nie chce się tak szybko wyprowadzać....
Natomiast mnie zależy mocno na czasie. Chciałbym to uporządkować w ekspresowym tempie. Liczę, że termin rozprawy nie będzie odległy. Od mediatora usłyszałem, że jasne, polubownie załatwione sprawy sędziowie wrzucają szybciej na wokandy.
Teraz pozostaje tylko czekać.

406

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Może warto jej zaproponować, płacenie za jakiś wynajem, z zastrzeżeniem, że będzie odjęte z jej części, którą dostanie w ciągu 3 miesięcy od orzeczenia rozwodu? A ty jak czujesz, chcesz by jeszcze była w domu, czy już byś chciał by poszła na swoje?

407

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Chciałbym, aby to wszystko się skończyło. Nie chce w tym już uczestniczyć.

408

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubuś ja mam rozprawę za miesiąc a papiery złożono fizycznie końcem maja, więc parę miesięcy Cię czeka czekania plus 3 na spłatę. To może i trwać rok...
Sugeruję dla zdrowia psychicznego wyprowadzenie niezadowolonej z życia.

409 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-15 20:16:40)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Przecież jej nie może wywalić od tak.
To też zależy jak na Kubę działa widok jż  ,bo jak go irytuje,drażni,to lepiej zrobić tak jak Ajko proponowała ostatni raz pomóc w wynajmie, nawet dopłacić za święty spokój zamiast sie zadręczać prowokować i dawać sobą potencjalnie powodować .
Jż jest wygodnie mieszkać jak najdłużej z Kubusiem i też w jakiś sposób się przywiązała, przyzwyczaiła do "starego życia",możliwe że nie jest pewna i boi się nowego życia tak podskórnie pod falami emocji .
No i kwestia syna ,nie wszystkie matki które odchodzą,rozstają się po zdradzie to jakieś straszliwe potwory wobec dziecka mimo odlotu i  amoku w którym być może są.Nie wiadomo jaką jż ma więź z synem a Kuba teraz obiektywny może nie być,chociaż może mieć realistyczny ogląd tego jak matka od lat traktuje syna,na jej nawet okrutne  słowa to bym tak nie przykładał wagi .
Czas oczywiście pokaże jak zwykle czy oprzytomnieje wobec syna czy nie.

410 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-15 20:46:23)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Problem w tym, że szanowna małżonka ma jakiś wewnętrzny problem: chce być z kochasiem, ale i chce tu mieszkać. Zaproponowałem jej chwilę temu pomysł z wyprowadzką i dzielenie kosztami najmu, który potem sobie odbiorę, ale kategorycznie nie chce. Twierdzi, że chce być jak najdłużej przy ... dziecku.
Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale podejrzewam, że to efekt rozmów kochaś - jż.
Systematycznie się z nim spotyka. Dziś dla przykładu - szanowna małżonka "zgubiła się" przy powrocie z pracy i kończąc pracę o 14 wróciła do domu na 18. Na bieżąco trwają chyba negocjacje kto z kim i gdzie będzie i na jakich zasadach. A może próbuje poprawić relacje z dzieckiem by nie traktował jej tak jak teraz. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte.

Natomiast jeśli chodzi o mnie - będę dążył do maksymalnego skrócenia jej pobytu tutaj. Nie chcę na nią dłużej patrzeć. Nie wyobrażam sobie bym mieszkał z nią pod jednym dachem przez rok.

411 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-15 20:55:53)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Problem w tym, że szanowna małżonka ma jakiś wewnętrzny problem: chce być z kochasiem, ale i chce tu mieszkać. Zaproponowałem jej chwilę temu pomysł z wyprowadzką i dzielenie kosztami najmu, który potem sobie odbiorę, ale kategorycznie nie chce. Twierdzi, że chce być jak najdłużej przy ... dziecku.
Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale podejrzewam, że to efekt rozmów kochaś - jż.
Systematycznie się z nim spotyka. Dziś dla przykładu - szanowna małżonka "zgubiła się" przy powrocie z pracy i kończąc pracę o 14 wróciła do domu na 18. Na bieżąco trwają chyba negocjacje kto z kim i gdzie będzie i na jakich zasadach. A może próbuje poprawić relacje z dzieckiem by nie traktował jej tak jak teraz. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte.

Natomiast jeśli chodzi o mnie - będę dążył do maksymalnego skrócenia jej pobytu tutaj. Nie chcę na nią dłużej patrzeć. Nie wyobrażam sobie bym mieszkał z nią pod jednym dachem przez rok.

To do momentu wyprowadzki pozostaje Ci Kuba stosować konsekwentnie metodę 34 kroków a już nie wszystkie kroki  Ciebie dotyczą niektóre możesz pominąć .
Po za tym sytuacja może się "dynamicznie zmieniać " jak to w życiu.
Ukryty romans to jedno a życie na co dzień to drugie, jest jeszcze to czym karmią też swoje uczucia "kochankowie", jeżeli choć po części wrogością do Ciebie to kiepsko.Mają wspólnego wroga i przeszkody do pokonania niektóre urojone oczywiście co trudno zrozumieć.Teraz absurdalnie i paradoksalnie Twoje sugestie o wyprowadzce są być może traktowane jak atak a nie jak uwolnienie.
Pasował im widocznie taki układ jaki był.

412 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-15 20:57:22)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Może że względu na to, że da po mediacjach i podpisali umowę mediacyjną, termin rozprawy rozwodowej będzie bardziej ludzki? Ćmaazjatycka ma rację, że w dzisiejszych czasach czeka się wiele miesięcy i wszystko może przeciągną się aż do roku.

Kubusiu, nie chce krakac, ale chyba nie pozbędziesz się tej kobiety tak łatwo.

Boczniak nie weźmie jej przecież, bo sam, z tego co zrozumiałam, mieszka gdzieś kątem. Na marginesie, a cóż to musiala być za miłość, skoro kobieta nie patrzyła nawet na to, że jej kochanek praktycznie jest bezdomny. Z jej strony miłość zupełnie bezinteresowna. Ciekawe, jak piękny adonis zarządzi grubsza kasa swojej kobiety i jak szybko puści ja z torbami. Będziesz Ty jeszcze Kubusiu miał z tą kobietą niejedna przeprawę. Możliwe że za rok dwa stanie Ci w drzwiach gola i wesoła i zaśpiewa pięknym łabędzim śpiewem licząc na Twoją litość, no chyba że kobita ma rodziców, co może oni ja przygarną, gdy boczniak skonsumuje cała jej kasę na mieszkanie.
Najmądrzej więc byłoby pozbyć się jak najszybciej, bo załóżmy dasz jej kupę pieniędzy za połowę mieszkania, w którym mieszkaliście jako rodzina, a tymczasem rozwód bardzo się przeciągnie. Jej kochanek w międzyczasie położy łapę na jej pieniądzach i ona wyląduje albo pod mostem, albo w życiu nie wyjdzie Ci z domu. Będzie histeryzowala, manipulowała dynem, bo kasy już nie będzie, boczniak z jej pieniędzmi też się ulotni, do rozwodu daleko, to gdzie ona Ci się przeprowadzi.
Może nie powinieneś dać jej pieniędzy zanim nie otrzymasz rozwodu. Gdy będziesz miał rozwód, wtedy niech się wynosi i gdy wreszcie dobie pójdzie daj jej pieniądze. Tak więc rób wszystko po kolei, a nie od doopy strony. Najpierw rozwód, potem wypad z domu wraz z pieniędzmi, ale od razu zmień zamki w drzwiach, wymelduj ja, żebyś miał pewność, że nie zwali Ci się na łeb.

413 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-16 01:38:33)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Planuje zrobić dokładnie tak jak napisałaś Ulle.

Najpierw rozwód. Pieniądze przekazuje oficjalną drogą - tylko przelewem. Małżonka wie - że najpierw rozwód, zaczekamy na uprawomocnienie, potem przepisanie mieszkania na mnie, wymeldowanie się i całkiem spora sumka do niej trafi. O zmianie zamków też jej wspomniałem i to już jakiś czas temu. Była tym wsiąść zaskoczona, ale dałem jej jasny sygnał, że po rozwodzie każde z nas będzie prowadziło odrębne życie i nie chciałbym, żeby traktowała to mieszkanie jak hotel.
Natomiast co do jej części środków - poprosiłem tylko małżonkę by w swojej obsesji choć przez chwile pomyślała głową i postarała się o zakup jakiegoś mieszkania. Może wziąść na brakującą część kredyt i kupić kawalerkę. Chciałbym żeby się zabezpieczyła, bo to może się dla niej źle skończyć.  Pcha się na minę z facetem 37 letnim, który wynajmuje przez całe swoje życie pokój (to nie pomyłka), który jasno deklaruje, że związki go nie interesują i który nie lubi zobowiązań. Miał liczne przelotne romanse. Kiedyś moja żona nawet by na takiego palcem nie kiwnęła ale widocznie czasy się zmieniają albo ja byłem za nudny. Facet będzie miał darmowe mieszkanie i full service w innych dziedzinach.
Osobiście pogodziłem się (chyba) z tym co się dzieje. Wiem, że nie mam odwrotu i nie mogę już inaczej postąpić. Nie umiałbym nigdy tego wybaczyć. Ale postępowanie mojej żony - przeraża mnie. Ona potrzebuje chyba pomocy. Pcha się ewidentnie na kolosalne kłopoty. To się źle skończy.

414 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-16 07:14:47)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Planuje zrobić dokładnie tak jak napisałaś Ulle.

Najpierw rozwód. Pieniądze przekazuje oficjalną drogą - tylko przelewem. Małżonka wie - że najpierw rozwód, zaczekamy na uprawomocnienie, potem przepisanie mieszkania na mnie, wymeldowanie się i całkiem spora sumka do niej trafi. O zmianie zamków też jej wspomniałem i to już jakiś czas temu. Była tym wsiąść zaskoczona, ale dałem jej jasny sygnał, że po rozwodzie każde z nas będzie prowadziło odrębne życie i nie chciałbym, żeby traktowała to mieszkanie jak hotel.
Natomiast co do jej części środków - poprosiłem tylko małżonkę by w swojej obsesji choć przez chwile pomyślała głową i postarała się o zakup jakiegoś mieszkania. Może wziąść na brakującą część kredyt i kupić kawalerkę. Chciałbym żeby się zabezpieczyła, bo to może się dla niej źle skończyć.  Pcha się na minę z facetem 37 letnim, który wynajmuje przez całe swoje życie pokój (to nie pomyłka), który jasno deklaruje, że związki go nie interesują i który nie lubi zobowiązań. Miał liczne przelotne romanse. Kiedyś moja żona nawet by na takiego palcem nie kiwnęła ale widocznie czasy się zmieniają albo ja byłem za nudny. Facet będzie miał darmowe mieszkanie i full service w innych dziedzinach.
Osobiście pogodziłem się (chyba) z tym co się dzieje. Wiem, że nie mam odwrotu i nie mogę już inaczej postąpić. Nie umiałbym nigdy tego wybaczyć. Ale postępowanie mojej żony - przeraża mnie. Ona potrzebuje chyba pomocy. Pcha się ewidentnie na kolosalne kłopoty. To się źle skończy.

Szanse na szczęśliwy dla niej finał praktycznie żadne, bo gdyby jeszcze postawiła na jakiegoś sensownego gościa, to przynajmniej skończyłaby w jego ramionach i razem zbudowaliby jakieś gniazdko.
Tu natomiast mamy do czynienia z bezdomnym lowelasem, dla którego treścią i sensem życia jest romansowanie z mężatkami. Nic dziwnego, że celuje w mężatki, ma za darmo seks i zero problemów, no chyba że trafi na głupia babę, która mimo jego cennych rad, jak tu wykiwać męża, by niczego się nie domyślił i tak zrobi jakiś beznadziejny błąd i mąż o wszystkim się dowie. Wtedy lowelas może mieć problem. Może nie ulotni się natychmiast, bo będzie mu trochę głupio tak od razu zasadzić kobiecie kopniaka, ale za jakiś czas zacznie wycofywać się rakiem przy okazji goląc głupia babę z kasy, jeśli ona otrzymała coś przy rozwodzie na dobry początek.
Dosłownie klasyk gatunku. Ja nie wiem, gdzie te kobiety mają rozum. To znaczy wiem gdzie, ale spuszcze na to zasłonę milczenia, bo jako kobieta czuje się zażenowana głupota tych mężatek.

Kubusiu a nie napisałeś Ty przy spisywaniu umowy mediacyjnej, że dasz jej kasę za trzy miesiące? Nie chce mi się teraz szukać tego Twojego posta, ale wyraźnie zapamiętałam coś o trzech miesiącach. Chyba że miałeś na myśli to, że pieniądze przelejesz najdalej trzy miesiące po uprawomocnieniu się wyroku o rozwodzie. W każdym razie przyjrzyj się jeszcze raz dokładnie temu zapisowi, bo wiesz, jak to jest.
Co do syna, to podejrzewam, że dopóki boczniak nie zostawi swojej wybranki ona tak, jak robiła to wcześniej, syna będzie widziała jak przez mgłę. Gdyby jednak zdarzyło się tak, że boczniak odpuści ja sobie, nawet nie czekając na jej kasę, to istnieje ryzyko, że ta kobieta prxypusci szturm na syna, by ta drogą trafić do Twojego serca, no żebyś jej wybaczył i przyjął z powrotem.
Tak czy siak będzie Ci mocno mieszala, dopóki nie opuści mieszkania na dobre.
Człowiek któremu pali się pod doopa potrafi zaskakiwać otoczenie, bo obudzony instynkt samozachowawczy czyni cuda.

Życzę Ci, żebyś jak najszybciej dostał ten rozwód.

Aha, za każdym razem gdy budzi się w Tobie ratownik- wybawiciel od razu idź i zrób baranka na ścianie, bo przede wszystkim Ty skończysz źle. Pisze tak, bo widzę, że w ostatnim akapicie już już serce Ci się kraje nad jej smutna przyszłością.
Nie bądź więc głupi, bo w razie czego ona jako pierwsza przypomni Ci, że sam podjąłeś decyzję, by jej wybaczyć, ona pistoletu do skroni Ci nie przykładała, więc o co masz teraz pretensje?
Trzymaj się.

415 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-16 07:10:17)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Nie możesz się już o nią troszczyć..wiem że mężczyźni tak robią wobec kobiet z którymi są blisko czy byli, ale daj jej ponosić  samej konsekwencje . To było niejako ograniczeniem Twojego związku. Jeśli ona rozwali na kochanka jej pieniądze,  trudno.

416

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ela210 napisał/a:

Nie możesz się już o nią troszczyć..wiem że mężczyźni tak robią wobec kobiet z którymi są blisko czy byli, ale daj jej ponosić  samej konsekwencje . To było niejako ograniczeniem Twojego związku. Jeśli ona rozwali na kochanka jej pieniądze,  trudno.

Dokładnie.
Jest duże ryzyko, że da się ogolić z kasy i jeszcze będzie szczęśliwa, bo dla niej będzie to dowodem na to, że boczniak naprawdę myśli o niej poważnie, bo gdyby tak nie było, to przecież nie wtracalby się do jej pieniędzy. Tak, Kubusiu ludzie potrafią być naprawdę tak głupi, że nawet ustawa tego nie przewiduje.
A Ty już wymiekkasz. Ela też zwróciła na to uwagę.

417

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubuś, czas oczekiwania na sprawę bardzo zależy od lokalizacji. Ja jestem już prawie rok po złożeniu pozwu, sprawa też "czysta", a terminu nadal nie ma i się nie zanosi. Powiedziano mi, że w pierwszej kolejności wracają trudne, a nie proste sprawy.

Pewnie to rozważałeś, ale podpowiem tylko, ze nie musisz czekać do rozwodu z podziałem majątku i spłacaniem jż. Ja zrobiłam to notarialnie w miesiąc po rozstaniu właśnie dlatego, żeby nie oglądać jm i móc zacząć dochodzić do równowagi. To, pomimo większych kosztów i nowego długu, dało mi spokój i pewność, że nagle nie wróci do domu. Także od dawna nie łączy nas już wspólne gospodarstwo, choć małżeństwem formalnie pewnie będziemy jeszcze kilka miesięcy. A ja, będąc sama, na spokojnie zaplanowałam kolejne kroki, żeby osiągnąć jeszcze większy spokój. Zawsze jest jakieś wyjście, to moja dewiza smile

Jeżeli naprawdę wiesz, czego chcesz, nie będziesz stosował półśrodków, bo uwierz mi, że dla nikogo nie jest to dobre.

418

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Ulle ,opisz proszę jak robi się baranka przy ścianie? Rozbawiłas mnie tym na cały dzień.Faktycznie niekiedy to jedyna metoda by zmienić perspektywę.

419

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubusiu

Biegusiem leć do notariusza po rozdzielność majątkową i podział majątku, weź kredyt i spłać ją nie oglądając się na rozwód. Po rozdzielności, podziale majątku i jej wyprowadzce odetchniesz głęboko. Dopóki ona jeszcze kocha tak szalenie. Bo jak ją kochaś kopnie (bo będzie nudno i baba będzie mu wisieć nad głową cały czas - nuda) to nagle... ona wycofa się z rozdzielności, podziału majątku i rozwodu. Nagle bardzo Cię pokocha, a dziecko będzie najważniejsze. I co Ty wtedy zrobisz chłopie? Będziesz się z nią ciągał po sądach latami, czy dla dziecka będziesz ciągnął to g...o za sobą?

420 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-16 08:55:23)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

Ulle ,opisz proszę jak robi się baranka przy ścianie? Rozbawiłas mnie tym na cały dzień.Faktycznie niekiedy to jedyna metoda by zmienić perspektywę.

Kacper, bierzesz porządny rozbieg czy tam rozpęd i walisz porządnie głowa o ścianę, tak długo, aż klepki równo się poukładają.
Mnie też to śmieszy, ale czasem nie ma innego sposobu na to, by w szybkim tempie zmadrzec.
Na marginesie bawią mnie niesamowicie samce kopytnych walczace ze sobą o samice. Potrafią tak walić się nawzajem łbami, że aż iskry lecą. To raczej smutny widok, ale mnie zawsze to śmieszy.

Kubuś, Ty też uśmiechnij się chociaż trochę, bo życie oprócz tego, że jest brutalne, to jednak potrafi też mocno człowieka rozśmieszyć.
Wszystko będzie dobrze.

421

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubusiu,
Bardzo trudno było u mediatora, jak wygląda takie spotkanie.
Miałeś coś przygotowane wcześniej, spisane swoje warunki ?
Czy Twoja j.ż.  wiedziała o Twoich warunkach wcześniej ?

422

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
faja napisał/a:

Kubusiu

Biegusiem leć do notariusza po rozdzielność majątkową i podział majątku, weź kredyt i spłać ją nie oglądając się na rozwód. Po rozdzielności, podziale majątku i jej wyprowadzce odetchniesz głęboko. Dopóki ona jeszcze kocha tak szalenie. Bo jak ją kochaś kopnie (bo będzie nudno i baba będzie mu wisieć nad głową cały czas - nuda) to nagle... ona wycofa się z rozdzielności, podziału majątku i rozwodu. Nagle bardzo Cię pokocha, a dziecko będzie najważniejsze. I co Ty wtedy zrobisz chłopie? Będziesz się z nią ciągał po sądach latami, czy dla dziecka będziesz ciągnął to g...o za sobą?

Rozdzielność majątkową notarialnie załatwiłem w ubiegłym roku. Krok ten miał być w moim mniemaniu „kubłem zimnej wody” na głowę jż. Niestety - nie podziałało.
Podział mieszkania tez już jest zrobiony. Tez notarialnie. Więc tu śpię spokojnie.
Dziś, z perspektywy czasu wiem, że to były moje najlepsze decyzje.

423 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-09-16 13:21:59)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Poniosło mnie roll

424

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Ajko nie namawiaj autora do idiotycznych ruchów. Chcesz z niego zrobić przestępce?

425 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-09-16 12:58:20)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
maku2 napisał/a:

Ajko nie namawiaj autora do idiotycznych ruchów. Chcesz z niego zrobić przestępce?

Mówisz, że poniosło mnie? To strasznie emocjonalny post, to co dopiero musi się dziać u Kuby i jego syna.

Edycja: Chyba już wiem o co ci chodzi, doczytałam to o czym nie wiedziałam " Jeżeli oboje jesteście właścicielami mieszkania, małżonek nie ma prawa wyrzucić Cię za drzwi, zabarykadować się w środku i zmienić zamków. Oboje macie równe prawa jako współwłaściciele, niezależnie od tego, kto zawinił w rozkładzie pożycia małżeńskiego. Możesz domagać się wpuszczenia do lokalu, zadzwonić po ślusarza albo szukać pomocy na Policji. Jeżeli zamieszkiwanie razem daje się Wam we znaki, możesz złożyć wniosek do Sądu o zabezpieczenie sposobu korzystania ze wspólnego mieszkania na czas trwania sprawy rozwodowej"

426

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ajko napisał/a:

A może warto zmienić zamki już teraz?

Jeśli zmieni zamki teraz gdy są jeszcze małżeństwem może podać go o znęcanie lub przemoc psychiczną. Ona ma teraz PRAWO przebywać pod tym adresem.
Chcesz żeby wyłapał niebieską kartę i tłumaczył się w prokuraturze lub sądzie?
Piszesz

Ajko napisał/a:

To strasznie emocjonalny post...

Mój post nie był emocjonalny lecz nazwałem po imieniu to co mu proponujesz. Emocjami to Ty chcesz wpłynąć na autora

Ajko napisał/a:

Jak ty to wytrzymujesz? Ona jawnie na twoich oczach, prawie, wraca sobie po kopulacjach do nie swojego już domu na utrzymanie swojego jeszcze męża "frajera" i obnosi się z tym.

To są emocje i nimi rzucasz w autora. Te emocje były dobre na początku nie teraz gdy autor już je opanował.

427

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Pisałam o emocjonalnym poście, temacie Kuby, a nie twoim. Twój był dla mnie Przedstawieniem twojego punktu widzenia do mojego wpisu to wszystko.

428

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Dzięki Ulle ,chociaż epilog zadałas-poukładane klepki ,a prolog? Instrukcja przednia.

429 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-16 19:19:31)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
euao napisał/a:

Kubusiu,
Bardzo trudno było u mediatora, jak wygląda takie spotkanie.
Miałeś coś przygotowane wcześniej, spisane swoje warunki ?
Czy Twoja j.ż.  wiedziała o Twoich warunkach wcześniej ?

Spotkanie u mediatora jest dobrowolne. Do niczego nie zobowiązuje. Może odbywać się we wspólnym gronie z mediatorem lub każdy indywidualnie.
My wybraliśmy wspólne spotkania. Wystarczyły 2 wizyty. Na spotkanie poszedłem „przygotowany”. Wypisałem sobie na kartce wszelkie aktywa. Dla pewnosci poszukałem w internecie, żeby czegoś nie pominąć. Podpytałem też mojej pani adwokat. Wiedząc, że mam wszystko - przedstawiłem żonie swoją opinie w tym temacie. Uzasadniłem dlaczego będę chciał to i to. Ona przedstawiła swoją wersje. Rozmawialiśmy na ten temat jeszcze przed wizytą u mediatora.
Natomiast sama wizyta przebiegła spokojnie. Mediator nie ocenia, nikogo nie karze. Przed nim rozmawialiśmy o wszystkich ważnych dla mnie punktach i je uzasadniałam. Żona przedstawiała swoje argumenty.
Jeśli coś jest niezgodne z prawem - obowiązkiem mediatora jest to skorygować. Chodzi o wypracowanie wspólnego kompromisu w ramach prawa.
W moim przypadku miałem łatwiej ze względu na jasne i niepodważalne dowody, więc żona wiedziała, że nic nie wskóra wypierając się czegokolwiek. Na wypadek gdyby zmieniła zdanie - mam zabezpieczone dowody i ich kopie. Nie chce rozgłosu - nawet z racji zawodu, który wykonuje.... Nie wyobrażam sobie, gdyby to w jej miejscu pracy się rozniosło. Nawet moje nazwisko chce zachować by nikt w pracy nie zorientował się.
Jeśli strony się dogadają - spisywana jest przez mediatora ugoda zawierająca każdy omawiany aspekt. Taki dokument załącza się potem do pozwu i .... dzięki temu rozwód podobno przebiega ekspresowo. Niedługo to osobiście sprawdzę.
I tak jak napisałem kilka postów wcześniej - dałem żonie wybór - normalna rozprawa w sądzie albo opcja skrócona przed mediatorem. Sama wybierała.

Co do mieszkania - mamy nierówne części. Dużo większa cześć jest moja. I chciałem ją spłacić wcześniej. Wziąść kredyt a ona niech idzie gdzie chce. Ale nagle zwolniła swoje zapędy. Wiem, że musze uważać, bo nigdy nie wiadomo co jej przyjdzie do głowy. W skrajnym przypadku złoże wniosek o eksmisje z racji uprawiania k....... na oczach męża i syna. Wiem, że mogę spróbować. Chce z nami jeszcze mieszkać - to niech się zachowuje na poziomie.
Wczoraj zdrowo się wkurzyła, jak jej powiedziałem, że chciałbym, aby co jakiś czas okazywała mi aktualne badania lekarskie potwierdzające, że nie jest nosicielem.

430

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:
euao napisał/a:

Kubusiu,
Bardzo trudno było u mediatora, jak wygląda takie spotkanie.
Miałeś coś przygotowane wcześniej, spisane swoje warunki ?
Czy Twoja j.ż.  wiedziała o Twoich warunkach wcześniej ?

Spotkanie u mediatora jest dobrowolne. Do niczego nie zobowiązuje. Może odbywać się we wspólnym gronie z mediatorem lub każdy indywidualnie.
My wybraliśmy wspólne spotkania. Wystarczyły 2 wizyty. Na spotkanie poszedłem „przygotowany”. Wypisałem sobie na kartce wszelkie aktywa. Dla pewnosci poszukałem w internecie, żeby czegoś nie pominąć. Podpytałem też mojej pani adwokat. Wiedząc, że mam wszystko - przedstawiłem żonie swoją opinie w tym temacie. Uzasadniłem dlaczego będę chciał to i to. Ona przedstawiła swoją wersje. Rozmawialiśmy na ten temat jeszcze przed wizytą u mediatora.
Natomiast sama wizyta przebiegła spokojnie. Mediator nie ocenia, nikogo nie karze. Przed nim rozmawialiśmy o wszystkich ważnych dla mnie punktach i je uzasadniałam. Żona przedstawiała swoje argumenty.
Jeśli coś jest niezgodne z prawem - obowiązkiem mediatora jest to skorygować. Chodzi o wypracowanie wspólnego kompromisu w ramach prawa.
W moim przypadku miałem łatwiej ze względu na jasne i niepodważalne dowody, więc żona wiedziała, że nic nie wskóra wypierając się czegokolwiek. Na wypadek gdyby zmieniła zdanie - mam zabezpieczone dowody i ich kopie. Nie chce rozgłosu - nawet z racji zawodu, który wykonuje.... Nie wyobrażam sobie, gdyby to w jej miejscu pracy się rozniosło. Nawet moje nazwisko chce zachować by nikt w pracy nie zorientował się.
Jeśli strony się dogadają - spisywana jest przez mediatora ugoda zawierająca każdy omawiany aspekt. Taki dokument załącza się potem do pozwu i .... dzięki temu rozwód podobno przebiega ekspresowo. Niedługo to osobiście sprawdzę.
I tak jak napisałem kilka postów wcześniej - dałem żonie wybór - normalna rozprawa w sądzie albo opcja skrócona przed mediatorem. Sama wybierała.

Co do mieszkania - mamy nierówne części. Dużo większa cześć jest moja. I chciałem ją spłacić wcześniej. Wziąść kredyt a ona niech idzie gdzie chce. Ale nagle zwolniła swoje zapędy. Wiem, że musze uważać, bo nigdy nie wiadomo co jej przyjdzie do głowy. W skrajnym przypadku złoże wniosek o eksmisje z racji uprawiania k....... na oczach męża i syna. Wiem, że mogę spróbować. Chce z nami jeszcze mieszkać - to niech się zachowuje na poziomie.
Wczoraj zdrowo się wkurzyła, jak jej powiedziałem, że chciałbym, aby co jakiś czas okazywała mi aktualne badania lekarskie potwierdzające, że nie jest nosicielem.


Dziękuję Kubusiu za wszystkie informacje, podczytuje Twój wątek od dawna, u mnie jest podobnie tylko w druga stronę to j.m. "puścił się"  i teraz udaje głupiego i jak on to powiedział "walczy o majątek". Ciesze sie ze u Ciebie wszystko idzie do przodu, ja jestem przed spotkaniem u mediatora i zastanawiam sie jak sie do niego dobrze przygotować.

431 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-17 11:47:32)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Czy wszystko idzie w dobrym kierunku? Tego niestety nie wiem. Nie wiem czy to dobry kierunek. Ale inaczej się nie da.

A o ile mój stracony czas na walkę o małżeństwo był do „przełknięcia” to obecnie wszystko wyglada inaczej. Człowiek ma pełną świadomość, że druga strona ma nas za nic. Nie ma niedomówień. Wszystko jest jasne. I dopiero teraz - przynajmniej według mnie - najtrudniejszy okres przede mną. Wcześniej widziałem albo raczej chciałem widzieć nadzieję. W żonie widziałem jeszcze „żonę”. Dziś tego nie ma. Jestem zmuszony przebywać w jednym mieszkaniu z osobą o której mam zdanie jakie mam. Drażni mnie jej obecność. Czuje się poddenerwowany. Nie wiem ile w jej zachowaniu jest gry a ile wyrafinowania. Nie wiem czy coś knuje. Zrobiłem się jeszcze bardziej podejrzliwy. Czuje się jak w więzieniu. Chciałbym „przejąć” wszystkie zajęcia związane z domem. We wszystkim dopatruje się podstępu i mam świadomość, że po pracy spotyka się z kochasiem myśląc, że ja o tym nie wiem. Nie wiem ile będę musiał czekać na rozprawę. Nie wiem czy dam radę ja tolerować. Staram się ograniczać kontakty do absolutnego minimum, ale to nie jest łatwe. Ciężki czas przede mną. Myślałem, że podjęcie decyzji będzie krokiem milowym, ale dopiero teraz prawdziwe wyzwanie. Nie chce się dać sprowokować. Zajmuje się obowiązkami i to pozwala mi przetrwać.

432

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Czy wszystko idzie w dobrym kierunku? Tego niestety nie wiem. Nie wiem czy to dobry kierunek. Ale inaczej się nie da.

A o ile mój stracony czas na walkę o małżeństwo był do „przełknięcia” to obecnie wszystko wyglada inaczej. Człowiek ma pełną świadomość, że druga strona ma nas za nic. Nie ma niedomówień. Wszystko jest jasne. I dopiero teraz - przynajmniej według mnie - najtrudniejszy okres przede mną. Wcześniej widziałem albo raczej chciałem widzieć nadzieję. W żonie widziałem jeszcze „żonę”. Dziś tego nie ma. Jestem zmuszony przebywać w jednym mieszkaniu z osobą o której mam zdanie jakie mam. Drażni mnie jej obecność. Czuje się poddenerwowany. Nie wiem ile w jej zachowaniu jest gry a ile wyrafinowania. Nie wiem czy coś knuje. Zrobiłem się jeszcze bardziej podejrzliwy. Czuje się jak w więzieniu. Chciałbym „przejąć” wszystkie zajęcia związane z domem. We wszystkim dopatruje się podstępu i mam świadomość, że po pracy spotyka się z kochasiem myśląc, że ja o tym nie wiem. Nie wiem ile będę musiał czekać na rozprawę. Nie wiem czy dam radę ja tolerować. Staram się ograniczać kontakty do absolutnego minimum, ale to nie jest łatwe. Ciężki czas przede mną. Myślałem, że podjęcie decyzji będzie krokiem milowym, ale dopiero teraz prawdziwe wyzwanie. Nie chce się dać sprowokować. Zajmuje się obowiązkami i to pozwala mi przetrwać.

Chyba miales na mysli wyrachowanie bo wyrafinowanie to pojecie obce Twej jeszcze zonie.

433

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kochaś zaczyna się robić nerwowy. Dziś zadzwonił do mnie jeden ze wspólnych znajomych z informacją, że kochaś mu ... sądem grozi, bo udostępnił mi grafik pracy całego działu, gdzie ujęty był tez lovelas smile

434

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Kochaś zaczyna się robić nerwowy. Dziś zadzwonił do mnie jeden ze wspólnych znajomych z informacją, że kochaś mu ... sądem grozi, bo udostępnił mi grafik pracy całego działu, gdzie ujęty był tez lovelas smile

Może się obawia konfrontacji z tobą? A co zamierzasz się z nim rozmawiać, że cały grafik chciałeś?

435 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-17 21:27:55)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Konfrontację już z nim miałem, gdy nakryłem małżonkę obściskującą się z lowelasem w parku. Myślę, że zapamięta mnie z tego dnia na trochę dłużej.

A grafik jego pracy dostałem od znajomego spontanicznie. Nawet o niego nie prosiłem. I do niczego nie jest ani nie był mi potrzebny. I tak wiem, gdzie pracuje. Mam tam mnóstwo znajomych i dlatego też zaczyna robić się nerwowy jak mniemam.

436

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

O rany..Kubuś, widzę że tu sceny teatralne odchodzą.
Poproś może żonę, by sobie coś wynajęła na te parę miesięcy, w pandemii mieszkania tańsze są. .
okropne takie mieszkanie razem teraz.

Nie chcę Kubuś tego gościa bronić, ale pokaż mi faceta co by się oparł takim wyznaniom miłośnym jakie ona mu zaaplikowała. głupio to zabrzmi, ale na Twoim miejscu raczej kibicowałabym temu układowi, bo Tobie nic po niej, a ona odrzucona wróci Ci na barki...

437 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-17 22:15:49)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Jeżeli jż chce spędzać czas z synem to im to zapewnij Kuba syn przecież Ci powie czy był sam czy z matką .
Wygląda na to że jż uczepiła się Ciebie Kuba i mam wrażenie, że wzięła na przeczekanie aż coś się samo wyjaśni liczy na coś i w razie czego cana jest na swój sposób nie bój się zobaczysz jak zaradna może być,  kochanka może jest nie zbyt pewna on coś nie kwapi się i dla niej nie bardzo chce się zmienić,stać lepszym ,nie zrezygnuje tak łatwo z innych kobiet i dawania w palnik od czasu do czasu.Efekt harlekina wysoce prawdopodobny zależy w jakim jż  jest odlocie .
Jak wygląda ten podział domowych obowiązków u was teraz?
Ty nie siedź w domu zbyt wiele ,nich jż będzie jak najwięcej z synem to ważne pomimo tego że siebie wzajemnie teraz nie bardzo lubią 
jak syn ma więź z Tobą to jż go nie przekabaci,nie przekupi obietnicami łatwo .To nie maluszek.
Pamiętam rozmowy takich 12 latków kolegów siostrzeńca o rodzicach ,rozwodach,nowych partnerach itp zadziwiające co oni myślą i jak  oceniają sytuacje,czasem nie rozumieją jednak o co chodzi wtedy plotą trzy po trzy , podsłuchiwałem niechcący i mimo woli,jak zajmowałem się siostrzeńcem kiedyś tam parę razy u niego w domu, nie specjalnie się z resztą kryli przede mną.

438 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-18 09:52:22)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Widzę teraz większą aktywność żony w domu. Bardziej zauważa syna. Szykuje mi jedzenie do pracy.
I coś dziwna ta „love” że niby takie pożądanie, wszystko jasne a jednak jakby przestało im się śpieszyć. Jakby na coś czekali.
A może jż chce zachować pozory takiej „uczciwej” co to czekała do rozwodu zanim inna gałąź złapie...
Stale dostaje wiązanki, że dostałem się do jej poczty.... Nie może się z tym pogodzić.

439

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Widzę teraz większą aktywność żony w domu. Bardziej zauważa syna. Szykuje mi jedzenie do pracy.
I coś dziwna ta „love” że niby takie pożądanie, wszystko jasne a jednak jakby przestało im się śpieszyć. Jakby na coś czekali.

Ale ci ładnie miesza w głowie twój anioł. Stawiam, ze jeszcze cię wciągnie, zmieli i wypluje.

440 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-09-18 10:44:29)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Stale dostaje wiązanki, że dostałem się do jej poczty.... Nie może się z tym pogodzić.

Czekaj bo nie kumam. Ona wypomina tobie, że w jej poczcie były dowody jej zdrady, oszustw, kłamstw, manipulacji, obgadywania ciebie przed kochankiem,  i że gdybyś tego nie sprawdził to bylibyście takim udanym małżeństwem?

441

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Jak to mawiała pewna bliska mi osoba, to nazywa się mieć życie prywatne i osobiste smile. Kubuś bezczelnie zepsuł obraz fajnej rodzinki, jego żona chciała mieć bezpieczną przystań w domu, a emocje i sex po cichu na boku. Mnie rozwala zawsze w takich przypadkach egoizm zdradzajacego, nie widzi jakby swojego wkładu w rozwalenie rodziny, tylko to, po co czytałeś.

442

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kuba ona robi Ci śniadania? Chłopie oszalejesz.
A u mediatora ustaliście u kogo bedzie mieszkać syn? Jeśli ma zostać w Twoim mieszkaniu i ona się na to zgodziła wynajmij jej kawalerkę - sprawiasz wrażenie że Cię na to stać.
Żebyś nie miał kłopotów przez te kanapki w sądzie, że niby ona walczyła:)

443 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-18 13:28:03)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ćmaazjatycka napisał/a:

Kuba ona robi Ci śniadania? Chłopie oszalejesz.
A u mediatora ustaliście u kogo bedzie mieszkać syn? Jeśli ma zostać w Twoim mieszkaniu i ona się na to zgodziła wynajmij jej kawalerkę - sprawiasz wrażenie że Cię na to stać.
Żebyś nie miał kłopotów przez te kanapki w sądzie, że niby ona walczyła:)

Ćma czytaj to co napisał Kuba wcześniej smile
Trudno jest skutecznie w zgodzie z prawem  pozbyć się jż , jeżeli ona nie chce sama z siebie teraz odejść z powodów sobie tylko znanych.
Kombinujemy jak Kuba ma przetrwać do rozwodu mieszkając  z jż i jej nie udusić .

444

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

To nie jedz tych kanapek. Jak masz to brać za dobrą monetę.

445

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Zgadza się, ale może taka propozycja nie padła? Może by się skusiła niesiona na fali big love na możliwość zamieszkania z adonisem na koszt jm. (chyba że to nie wchodzi w grę bo kasa zamała).

Bardzo ciężkie zadanie, mogę tylko gdybać bo sama siedziałam w maraźmie bardzo długo. Za każdym razem grzecznie odmawiać śniadanka...
To się w głowie nie mieści jak mało empatyczni i głupi są zdrajcy.

446

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ćmaazjatycka napisał/a:

Zgadza się, ale może taka propozycja nie padła? Może by się skusiła niesiona na fali big love na możliwość zamieszkania z adonisem na koszt jm. (chyba że to nie wchodzi w grę bo kasa zamała).

Bardzo ciężkie zadanie, mogę tylko gdybać bo sama siedziałam w maraźmie bardzo długo. Za każdym razem grzecznie odmawiać śniadanka...
To się w głowie nie mieści jak mało empatyczni i głupi są zdrajcy.

Kuba wcześnie napisał, że zaproponował takie rozwiązanie

Kubuś_Puchatek napisał/a:

Problem w tym, że szanowna małżonka ma jakiś wewnętrzny problem: chce być z kochasiem, ale i chce tu mieszkać. Zaproponowałem jej chwilę temu pomysł z wyprowadzką i dzielenie kosztami najmu, który potem sobie odbiorę, ale kategorycznie nie chce. Twierdzi, że chce być jak najdłużej przy ... dziecku.
Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale podejrzewam, że to efekt rozmów kochaś - jż.
Systematycznie się z nim spotyka. Dziś dla przykładu - szanowna małżonka "zgubiła się" przy powrocie z pracy i kończąc pracę o 14 wróciła do domu na 18. Na bieżąco trwają chyba negocjacje kto z kim i gdzie będzie i na jakich zasadach. A może próbuje poprawić relacje z dzieckiem by nie traktował jej tak jak teraz. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte.

Natomiast jeśli chodzi o mnie - będę dążył do maksymalnego skrócenia jej pobytu tutaj. Nie chcę na nią dłużej patrzeć. Nie wyobrażam sobie bym mieszkał z nią pod jednym dachem przez rok.

447

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Nie trzeba przeżyć ponad pięciu dekad życia, by wiedzieć, że ta kobieta coś knuje.
Może to być chęć pokazania Kubusiowi i światu, że ona zrozumiała swój błąd i postanowiła ratować małżeństwo, takie gesty na pokaz, z czasem będą jeszcze bardziej intensywne, może któregoś dnia wladuje się do małżeńskiego łóża.
A druga możliwość, to taka, że jż czuje przez skórę, że z kochankiem to już końcówka, więc że strachu o własne cztery litery autentycznie chciałaby wrócić na stare śmieci. Bo to był tylko kryzys, ale tak naprawdę, to ona przecież itd itd, wiadomo.

Jak Kubuś ma wytrzymać jej obecność pod własnym dachem, żeby nie doszło do jakiegoś nieszczęścia. No przede wszystkim powinien jasno i wyraźnie postawić granice, czyli zero jakichkolwiek przysług z jej strony, żadnych śniadań, obiadków, prania albo prasowania. Odmówić zdecydowanie i stanowczo, bo kobieta może mocno się rozzuchwalić, a potem będzie mówiła, że walczyła o małżeństwo.
Kubuś powinien robić w domu to, co chce i spędzać w domu tyle czasu, ile ma ochotę, bo to on jest panem domu i głowa dwuosobowej rodziny, jednak w żaden sposób nie dawać się sprowokować, wciągać w dyskusję, bo ona może wszystko nagrywać. Powinien po prostu żyć własnym zyciem, a te kobietę traktować jak zwykły mebel.
Jestem absolutnie pewna, że boczniak już kombinuje, jakby tu wymiksowac się z tej sytuacji.
No cóż, czas pokaże, jak wszystko potoczy się dalej.
Miło, że rodzice tej kobiety nie trzymają strony córki, chociaż z drugiej strony brak wsparcia z ich strony na jz może działać otrzezwiajaco i dlatego stawiam na to, że nasz Kubuś w niedługim czasie posłucha pięknego łabędziego śpiewu. Czy on na to poleci? Na ten moment wydaje się, że nie, ale czy na pewno? Tu nawet paznokcia nie dałabym sobie uciąć. Samo życie.

448

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
ulle napisał/a:

Nie trzeba przeżyć ponad pięciu dekad życia, by wiedzieć, że ta kobieta coś knuje.
Może to być chęć pokazania Kubusiowi i światu, że ona zrozumiała swój błąd i postanowiła ratować małżeństwo, takie gesty na pokaz, z czasem będą jeszcze bardziej intensywne, może któregoś dnia wladuje się do małżeńskiego łóża.
A druga możliwość, to taka, że jż czuje przez skórę, że z kochankiem to już końcówka, więc że strachu o własne cztery litery autentycznie chciałaby wrócić na stare śmieci. Bo to był tylko kryzys, ale tak naprawdę, to ona przecież itd itd, wiadomo.

Jak Kubuś ma wytrzymać jej obecność pod własnym dachem, żeby nie doszło do jakiegoś nieszczęścia. No przede wszystkim powinien jasno i wyraźnie postawić granice, czyli zero jakichkolwiek przysług z jej strony, żadnych śniadań, obiadków, prania albo prasowania. Odmówić zdecydowanie i stanowczo, bo kobieta może mocno się rozzuchwalić, a potem będzie mówiła, że walczyła o małżeństwo.
Kubuś powinien robić w domu to, co chce i spędzać w domu tyle czasu, ile ma ochotę, bo to on jest panem domu i głowa dwuosobowej rodziny, jednak w żaden sposób nie dawać się sprowokować, wciągać w dyskusję, bo ona może wszystko nagrywać. Powinien po prostu żyć własnym zyciem, a te kobietę traktować jak zwykły mebel.
Jestem absolutnie pewna, że boczniak już kombinuje, jakby tu wymiksowac się z tej sytuacji.
No cóż, czas pokaże, jak wszystko potoczy się dalej.
Miło, że rodzice tej kobiety nie trzymają strony córki, chociaż z drugiej strony brak wsparcia z ich strony na jz może działać otrzezwiajaco i dlatego stawiam na to, że nasz Kubuś w niedługim czasie posłucha pięknego łabędziego śpiewu. Czy on na to poleci? Na ten moment wydaje się, że nie, ale czy na pewno? Tu nawet paznokcia nie dałabym sobie uciąć. Samo życie.


Faktycznie, czytało się takie przypadki, że 1 ze stron  rozwodu na rozprawie zaskakuje szlochaniem i wyznawaniem miłości, co może pokomplikować od strony prawnej rozejście. Może warto dodatkowo skorzystać,  z działań opisanych w wątku Pompy?

449 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-18 14:21:47)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Żona Pompy nie była zameldowana w mieszkaniu.
Mieszkali w mieszkaniu rodziców Pompy.

450 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-09-18 14:24:32)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
paslawek napisał/a:

Żona Pompy nie była zameldowana w tamtym mieszkaniu.
Mieszkali w mieszkaniu rodziców Pompy.

Mi Paslawku chodzi o dowody tego, że pożycie między kochankami nie ustało. Chociaz nie wiem, czy to ma znaczenie, jesli są dowody że do zdrady doszło? Ale wiesz gdyby była szopka w sadzie, powoływanie się na daty z dowodów Kuby, że stare i że pozwana zrozumiała swój bład, to wrazie czego jest zabezpieczenie .

451 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-18 15:15:22)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

No tak o to chodzi, tylko że to nie przyśpieszy sprawy rozwodowej i z eksmisją na teraz, natychmiast to dyskusyjna sprawa nawet posiadając twarde dowody na to że jest pożycie między kochankami, te dowody może jedynie zbierać na sprawę i tam dopiero ruszyć kwestię wyprowadzki ze względu na niemoralne prowadzenie się jż ale też skomplikowane .
Sprawa rozwodowa jest jakby w toku, na przeczekanie i manipulacje ze strony jż trza się przygotować.

Na przetrwanie do rozwodu to Ulle w ostatnim poście nieźle kombinuje.
Żadnych wspólnych obiadków,śniadanek,kolacyjek.
Rozdzielność "logistyczna" typu zakupy, pranie, prasowanie,sprzątanie, każde sobie.Ostry twardy podział lokatorskich obowiązków bez litości.
Zajmowanie się synem po równo .
Jak najmniej dyskusji albo wcale .
Kuba idzie trochę więcej do ludzi ,zajmuje się swoją psyche i rozładowywaniem emocji ,boks, basen, siłownia ,rower albo jeszcze coś innego .

452

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ajko napisał/a:
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Stale dostaje wiązanki, że dostałem się do jej poczty.... Nie może się z tym pogodzić.

Czekaj bo nie kumam. Ona wypomina tobie, że w jej poczcie były dowody jej zdrady, oszustw, kłamstw, manipulacji, obgadywania ciebie przed kochankiem,  i że gdybyś tego nie sprawdził to bylibyście takim udanym małżeństwem?

Dokładnie jest tak jak napisałaś.
Jż miała świadomość tego, bo jak Wam pisałem prosiła bym tego nie czytał. Naciska mnie ostro bym się tego pozbył - ale dla mnie to są dowody w sprawie. Po orzeczeniu rozwodu z jej winy nie będzie mi to już do niczego potrzebne.
Chyba, że zachowam to sobie na wypadek, gdybym kiedyś chciał pozytywnie o niej pomyśleć.

453

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:
Ajko napisał/a:
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Stale dostaje wiązanki, że dostałem się do jej poczty.... Nie może się z tym pogodzić.

Czekaj bo nie kumam. Ona wypomina tobie, że w jej poczcie były dowody jej zdrady, oszustw, kłamstw, manipulacji, obgadywania ciebie przed kochankiem,  i że gdybyś tego nie sprawdził to bylibyście takim udanym małżeństwem?

Dokładnie jest tak jak napisałaś.
Jż miała świadomość tego, bo jak Wam pisałem prosiła bym tego nie czytał. Naciska mnie ostro bym się tego pozbył - ale dla mnie to są dowody w sprawie. Po orzeczeniu rozwodu z jej winy nie będzie mi to już do niczego potrzebne.
Chyba, że zachowam to sobie na wypadek, gdybym kiedyś chciał pozytywnie o niej pomyśleć.

I to jej powiedz - usunę po rozwodzie.

454 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-09-22 23:08:30)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Zaczęła się szkoła i znów powtórka z rozrywki: jak się zalogować tu i tu, jak mam edytować tabelkę, dlaczego tu mi się nic nie zmienia jak klikam. Czy jak zapisze plik na dysku i go zamknę to już nic mi się nie zmieni?
Jż wpadła na pomysł, że musi się pozbyć swojego telefonu przez który ma tyle kłopotów. To teraz „wina telefonu”, że wszystko się wydało. I teraz najlepsze: przyszła do mnie bym to ja go sprzedał, bym ja znalazł kupca i bym ja znalazł jej telefon innej marki za który ona zapłaci. I oczekuje dodatkowo, że ja jej go skonfiguruje. A jeśli nie - to ona będzie musiała zapłacić w sklepie za usługę uruchomienia nowego telefonu.
Słucham też teraz, że to „moja wina”, że jej tak długo z tymi zawodowymi sprawami schodzi bo ... ona ma w pracy inny komputer. W związku z tym co kilka minut: jak zrobić to, a jak zrobić to.

Powiedziałem grzecznie, że czuje się zwolniony z udziału w jej pracy zawodowej i wykonywaniu nie swoich obowiązków. To już nie moja sprawa. A w zasadzie dziś wiem, że to nigdy nie była moja sprawa. Ciekawi mnie natomiast - dlaczego jż mnie obwinia za swój brak wiedzy, brak sprawności w posługiwaniu się komputerem czy jakimikolwiek innymi urządzeniami. Nawet tymi domowymi. Zresztą - nie wiem czy dałaby radę zmienić worek w odkurzaczu (nigdy tego nie robiła). Obrywa mi się, bo ... ja się na tym znam i mam jej pomóc a ona jest nauczycielem i się na tym nie zna. Bilet miesięczny doładowuje tylko w automacie zewnętrznym (po tym jak jej pokazałem jak się to robi). Nigdy nie odważyła się spróbować takiego „wyzwania” w autobusie, bo nie wie jak obsłużyć biletomat.
Przelewy zdefiniowane na jej własnym koncie też sam ustawiałem żeby jej to ułatwić do maksimum bo nie wiedziała, jak płacić za rachunki. To nie żart.
Żona dalej uważa i oczekuje, że we wszystkim ja dalej będę ją wyręczał.

Dziś wszystko to widzę i chyba pójdę kupić flaszkę jej kochasiowi. Nawet nie zdaje sobie sprawy, jaki skarb przyjdzie mu przygarnąć.

Z perspektywy czasu zaczynam dostrzegać swoją ułomność i ślepotę, że przez tyle lat traktowałem to jak coś normalnego. I uważałem to za normalny związek.

455 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-22 23:38:29)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Nauczy się.. jak się ma całe życie przy sobie męzczyznę, to po prostu wielu rzeczy nie robisz.
ja też tak niestety miałam, ale nie do tego stopnia, ale znam takie kobiety.
wprawdzie u mnie sytuacja odwrotna i z powodu wyrzutów sumienia ex jak przychodzi do dzieci sam się deklaruje że coś naprawi, to jednak przez półtora roku dużo się podszkoliłam z konieczności, bo wiele rzeczy szlag trafił. czasem jakaś męska dobra dusza pomoze, smile ale nikogo nie proszę,

nauczyłam się obsługi chyba z 15 urządzeń smile
częściowo online, częściowo przez infolinię, sama rozebrałam kilka rzeczy, by zobaczyć jak to jest zbudowane.
najgorzej ze sorzętem RTV.. ale też do przejscia smile

a odkurzacze tak w ogóle to jedne z nabardziej dziadowskich konstrukcji RtV i niedopracowanych. smile

Posty [ 391 do 455 z 651 ]

Strony Poprzednia 1 5 6 7 8 9 10 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024