W moim przypadku jest to o tyle skomplikowane, że w sferze uczuciowej, codziennej rutyny i rodziny jako całości, to dbamy o to, ten kwiat jest ciągle podlewany. Byłem przekonany, że z brakiem seksu w parze idzie zanik uczuć ogólnie. Kończą się przytulenia, uściski, całusy, czułe słówka. Wnoszę to z obserwacji zachowania moich najbliższych, którzy nie byli zbytnio wylewni uczuciowo, a wiem, że z seksem było bardzo kiepsko (jak wyżej, raz na rok, dwa lata). Zamiast tego wzajemne pretensje, narzekania, brak czułości i wytykanie sobie wad, alkohol.
U mnie sfera uczuciowa nadal jest silna, nadal jest poczucie więzi emocjonalnej; poczucie, że przysięga małżeńska coś znaczy; dbanie o własną rodzinę i dom. Jednak to nie przekłada się na seks. A mówi się, że seks jest ważny, bo dodatkowo cementuje związek.
I jak pisałem w swoim wątku, temat można wałkować na 50 różnych sposobów, ale wspólny mianownik sprowadza się do jednego, że obojgu musi się chcieć dalej myśleć, że seks jest ważny. Jeśli jedna strona nagle zaczyna zmieniać stan rzeczy pojawia się konflikt potrzeb. Skoro żyjemy w wzajemnym poszanowaniu, to nie można naciskać drugiej strony, by wróciła na dawne tory, ale uważam, że można wymagać, by opowiedziała dlaczego odpuszcza, przestaje się starać. Jeśli naprawdę, ale to naprawdę bardzo kocha się tę osobę, że sama myśl o tym, że można by ja zdradzić i zniweczyć lata budowania domu i rodziny, boli w sercu, to nie warto tracić tego przez skok w bok (do Snake'a).
Doszło do tego, że i ja zaczynam czuć zobojętnienie. Mam dość walki o tę sferę. Po ostatniej gierce żony solidnie się wkurzyłem. Pod kołdrą zacząłem się oddalać od niej, no dosłownie strzeliłem focha. Życie przy tym nie pomaga, co raz większy stres i w pracy, i z dziećmi. Wszedłem w strefę doła. Przy tej okazji ponownie zweryfikowałem swoje życie i znów stwierdziłem, że za mało robię dla siebie, a za dużo poświęcam czasu innym.
Efekt jest taki, że żona zachowuje się, jakby na nowo zauważyła, że ma męża w domu, że ten facet też ma uczucia. Pyta mnie, czy jestem zły na nią. Gdy odpowiedziałem, że nie mam już sił się na nią złościć, to odniosłem wrażenie, że w końcu do niej dotarło. Mało co to zmienia.
Nie wiem dokąd to zaprowadzi, ale na ten moment mam to gdzieś. Skupiam się na sobie, a pałeczkę przekazuję żonie, żeby ona zaczęła się starać o nas. Czas pokaże czy zatęskni za mną w łóżku.