Na wstępie chciałbym wszystkich przywitać.
Mam na imię Marek i od 15 lat jestem w związku małżeńskim. Bardzo kocham swoją żonę i piszę dla tego, że wyczerpałem już wszelakie sposoby na rozwiązanie problemu, z którym od kilku lat się zmagam. Jako małżeństwo dość dobrze radzimy sobie finansowo. Mamy 3 dzieci, które nie sprawiają mniej ani więcej problemów w porównaniu z naszymi znajomymi. Więc na pierwszy rzut oka możemy wydawać się szczęśliwą parą. Od zawsze chodzi takie powiedzenie, że w małżeństwie można kłócić się o trzy rzeczy: pieniądze, dzieci oraz sex. Jako że dwie pierwsze rzeczy działają u nas w miarę dobrze to jak można się domyślić ta trzecia pozostawia wiele do życzenia. Niestety, ale od samego początku moja małżonka przejawiała umiarkowane zainteresowanie sprawami związanymi ze sferą intymna. Jak,wiadomo na samym początku jak to bywa zazwyczaj wszytko wydawało się normalne i nie miałem z tym problemu. Jednak z biegiem czasu częstotliwość naszym zbliżeń intymnych znacznie się zmniejszył. Wiem że nie ma czegoś takiego jak norma uprawiania sex. Że wszystko zależy od charakteru oraz relacji pomiędzy partnerami. Jednak doszliśmy do takiego miejsca, gdzie w roku kochamy się 17 razy. Bywają miesiące, że kochamy się jedna raz. Chciałbym wspomnieć, że wszystkie te "ekscesy" zawsze prowokowane są przez moją osobę. Muszę anonsować się wcześniej aluzjami, SMS-em, listami zostawianymi w torebce typu: "Chciałbym dzisiaj zobaczyć twe nagie ciało w blasku świec." itp. Przez całe 15 lat może były dwie sytuacje, w których moja małżonka sprowokowała sama taką sytuację. Raz jak wróciła z imprezy i troszkę podchmielona wskoczyła nago do łóżka oraz raz jak wyjeżdżałem na miesięczną delegację odprawiła dzieci do teściowej, aby tak teraz myślę zaspokoić mojej potrzeby, abym nie narobił jakichś głupot. Jeśli chodzi o sam akt to raczej odbywa się w klasyczny sposób. Bez szaleństw typu sex oralny itp. Oczywiście jak się kochamy to wszytko jest ok. Oboje czerpiemy z tego przyjemność i raczej nie mamy problemów z osiągnięciem satysfakcji. Jednak aby do tego doszło najpierw muszę dokonać sporego wstępu oraz zapowiedzi bo nie mam co liczyć na cokolwiek z strony mojej małżonki. Oczywiście wielokrotnie na różne sposoby starałem się ten problem poruszyć rozmowach. Jednak za każdym razem moja żona traktowała to jak atak z mojej strony. Uważa ze żadnego problemu nie ma. Że to ja mam problem. Że jej wystarcza że jestem, że mamy dzieci i dom. Kiedyś podczas jednej z takich rozmów usłyszałem, że ona nie musiałaby uprawiać sexu w ogóle. Że dla niej nie ma to znaczenia. Troszkę ciężko mi uwierzyć ze 37 letnia kobieta nie ma potrzeb, fantazji erotycznych. Nie mogę liczyć na jakiekolwiek zbliżenie w ciągu dnia. Raczej wygląda to tak, że ona kładzie się do łózka odwraca się plecami a ja podejmuje próbę podbicia „fortu”. Zazwyczaj kończy się to porażką. Co rodzi we mnie złość. Z biegiem lat nauczyłem się z tym żyć. Jednak wymaga to tłumienia w sobie mojego pożądania. Bardzo kocham swoją żonę i nigdy nie pomyślałem, żeby ją zdradzić. Jednak parokrotnie przeszło mi przez myśl, że być może ten brak zainteresowania sexem nie bierze się z niczego. Oczywiście jestem zazdrosny.
Drogie Panie być może wy pomożecie mi w zrozumieniu mojej małżonki. Być może to jest normalne i rzeczywiście to ze mną jest coś nie tak.