Marudząca żona - co dalej ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Marudząca żona - co dalej ?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 99 z 99 ]

66

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

zaczynam podejrzewać, że autor to troll bo nie odnosi się do merytorycznych argumentów i rad, tylko prowokuje dalej.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-08-21 21:50:59)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Autorze, a może ty po prostu masz problem z zaaklimatyzowaniem się do nowego miejsca, do tego że jesteś czyimś mężem i może jesteś w takim momencie życia, że zastanawiasz się nad tym kim jesteś i czego właściwie chcesz, do czego dazysz.
Żona ewidentnie działa Ci na nerwy i z tego, co napisałeś o swoich zachowaniach, tak naprawdę wszystkie swoje negatywne sądy na jej temat tlumisz w sobie.
Na co dzień starasz się być uprzejmy i kulturalny w stosunku do niej, do bólu przewidywalny, a w środku aż buzujesz. Może twoja żona nie ma pojęcia, co dzieje się z tobą? Może ona uważa, że wszystko jest ok?
Powiedziałeś jej wprawdzie, że chcesz, by poszła do pracy, ale to zależy w jaki sposób jej to powiedziałeś. Skąd ona może wiedzieć, że dla ciebie jest to aż tak ważne?
Tak samo może być z twoimi spostrzeżeniami odnośnie prowadzenia przez nią domu.
Spójrz na siebie jej oczami i zastanów się kogo ona widzi. Otóż widzi ona wiecznie pracującego faceta (może nawet ma cie za nudnego pracoholika), który non stop siedzi przy kompie i wiecznie coś tam klika. Od czasu do czadu ten zapracowany mąż wstaje i wychodzi ze swojej pustelni, zakreci się, coś zrobi i znowu idzie do swojego kompa. Ciężko wyciągnąć cię z domu, bo dla ciebie tylko praca się liczy. Na rower nie chcesz pójść, bo jesteś zmęczony, do jej rodziny też cię nie ciągnie, chociaż i na rower, i do rodziny z jakiejś tam okazji przecież chodzisz, jednak może z miną cierpietnika? Takie rzeczy można przecież wyczuć.
Może twoja żona nudzi się po prostu i nie wie, jak wyjść z tego marazmu, który bije od ciebie na kilometr i aż jej się udzielił?
Może takim tropem należało by pójść?
Już sama nie wiem, co o tobie myśleć i co myśleć o twojej żonie.

68

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
SaraS napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:

Oczywiscie, ze on nie musi byc zadowolony z takiego zycia we dwojke co jeszcze nie znaczy, ze ona jest tutaj zla. Po prostu sa nie dobrani.
Wszystko by sie okazalo na terapii. Moj maz leci po ciasteczka z rana w jedyny swoj wolny dzien bo lubi jak ja sie ciesze i lubi ze mna ciastka jesc i ogladac porannie filmy. Rozni sa ludzie.

Ja nie wyszlabym z kolei za kogos z kim nie jestem w stanie spedzac calego czasu bo po co mi taki zwiazek?
Jesli ktos mi sie nudzi lub mi przeszkadza to po prostu nie widze sensu takiej relacji.

Jasne, ja też w wolnych chwilach lubię zrobić coś dla swojego partnera, bo lubię sprawiać mu radość. Tylko że to musi działać w dwie strony. Obawiam się, że gdybym musiała pracować, a potem ogarniać inne obowiązki, podczas gdy on leżałby, nic nie robiąc, a potem jeszcze rzucał wesolutko, żeby mu przynieść ciasteczka, to robienie czegokolwiek dla niego byłoby ostatnią rzeczą, na którą miałabym ochotę. I to samo tyczy się wspólnego spędzania czasu - jakbym widziała, że właściwie tylko ja dbam "o życie", tzn. pracuję, a potem jeszcze muszę się zająć domem, podczas gdy niemal cała doba partnera to "czas wolny" i on ani myśli mi ulżyć w czymkolwiek z tego względu, to jego osoba swoimi jękami o robienie czegoś razem wzbudzałaby we mnie raczej frustrację niż radosne oczekiwanie.
I jasne, można dalej o tej depresji, ale babka z opisu autora wydawała się ogarnięta, więc raczej jest świadoma istnienia psychologów, a przy którejkolwiek rozmowie na ten temat łatwo mogła zahaczyć o swój problem w ramach wyjaśnienia sytuacji, jeśli już miałaby opory przed poruszeniem tematu ot tak. Zresztą, jak by na to nie spojrzeć, głupio byłoby obarczać autora winą za to, że żona nie była w tej sprawie u lekarza (jeśli faktycznie powinna). On ma już wystarczająco rzeczy na głowie.

Kazdy ma swoje wymagania. Ja nie oczekuje za wielkiego zajmowania sie domem kiedy ja pracuje, a maz nie.  Bo i po co? Teraz to ja mam wiekszosc wolnego czasu i pracuje z domu. I to ja tam w miare ogarniam dom i koty, ale zakupy zwykle robimy razem, do weta idziemy razem, nikt nie gotuje bo jemy w restauracjach codziennie.
Ale my zyjemy dla przyjemnosci, jak to jego zona byc moze robi. Wiec codziennie kupujemy sobie prezenty i nie martwimy sie sprzataniami czy obiadami czy tym kto robi zakupy bo lubimy spedzac czas wiec ta droga do sklepu jest bardziej czasem na rozmowe i smianie sie niz tortura.

To nie jest tak ze autor jest w bledzie czy zona jest zla. On ma prawo miec zwiazek jaki chce i ona tez. Tylko nie pasuja tutaj ich oczekiwania.

69

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
krolowachlodu87 napisał/a:

To nie pierwsza małżonka/małżonek, która/y po ślubie się przepoczwarza. Zjawisko znane jest od wieków, póki co nikt tego nie zakwalifikował jako jednostki chorobowej big_smile.

Też dlatego pisałem o psychiatrze - to on jest od stawiania diagnozy, a nie przypadkowi ludzie z forum, często sami z poważnymi problemami.
Pani ma "powody" do depresji - zmiana miejsca zamieszkania (33 miejsce na liście stresu Holmesa i Rahe), połączona z utratą pracy (8 miejsce), ślub (7 miejsce), ciąża (12 miejsce), poronienie (zależy jak pani do tego podchodzi, ale jak do śmierci członka rodziny, to miejsce 5). Bardzo dużo stresujących sytuacji w krótkim czasie. A być może to nie wszystkie.

70

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
JaJakoJa napisał/a:
krolowachlodu87 napisał/a:

To nie pierwsza małżonka/małżonek, która/y po ślubie się przepoczwarza. Zjawisko znane jest od wieków, póki co nikt tego nie zakwalifikował jako jednostki chorobowej big_smile.

Też dlatego pisałem o psychiatrze - to on jest od stawiania diagnozy, a nie przypadkowi ludzie z forum, często sami z poważnymi problemami.
Pani ma "powody" do depresji - zmiana miejsca zamieszkania (33 miejsce na liście stresu Holmesa i Rahe), połączona z utratą pracy (8 miejsce), ślub (7 miejsce), ciąża (12 miejsce), poronienie (zależy jak pani do tego podchodzi, ale jak do śmierci członka rodziny, to miejsce 5). Bardzo dużo stresujących sytuacji w krótkim czasie. A być może to nie wszystkie.

Tak samo autor ma z tym wszystkim problemy, nie radzi sobie psychicznie i całe zło, ten niepokój i obawy projektuje na żonę. Oboje nie są w fajnej sytuacji i chociaż powodzi im się finansowo, to jednak zaczynają się od siebie oddalać. A to dopiero dwa lata odkąd się pobrali.

71

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
JaJakoJa napisał/a:
krolowachlodu87 napisał/a:

To nie pierwsza małżonka/małżonek, która/y po ślubie się przepoczwarza. Zjawisko znane jest od wieków, póki co nikt tego nie zakwalifikował jako jednostki chorobowej big_smile.

Też dlatego pisałem o psychiatrze - to on jest od stawiania diagnozy, a nie przypadkowi ludzie z forum, często sami z poważnymi problemami.

I bez wiedzy innej niz to co ktos gdzies powiedzial.
Dokladnie.

72

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

A jaki jest schemat zmian faceta po ślubie? Bo kobiecy znam.

73 Ostatnio edytowany przez Realista (2019-08-22 02:44:56)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Ciekaw jestem jakby te krytykujące, a wręcz prawie hejtujące niektóre kobiety tutaj zachowały by się gdyby była odwrotna sytuacja, że mąż po ślubie leży, przegląda demoty i inne tego typu portale, nic nie załatwia, siedzi przed telefonem, ciągle się o coś pyta żony co ma zrobić, boi się czegokolwiek załatwić, nie kwapi się do pracy, nie chce iść do psychologa lub psychiatry, je i tyje nic nie robiąc ze sobą. Bardzo jestem ciekaw ile kobiety tutaj by wytrzymało z takim mężczyzną tak szczerze? smile


Autorze rozumiem doskonale jakie to może być irytujące szczególnie przy pracy IT programisty jak ktoś Ci ciągle przeszkadza, ta praca dla niewtajemniczonych wymaga naprawdę dużego skupienia często i bardzo dużej koncentracji. To trudna dziedzina naprawdę trudna. Ona nie szanuje tego i nie daje mu czasu na pracę pomimo, że to on ich utrzymuje.


Musisz się też przełamać autorze wątku, powiedzieć w końcu, że to Ci nie pasuje i porozmawiać z nią szczerze zebrać się na odwagę i nauczyć się asertywności. Co do wynajęcia biura to nie jest głupi pomysł, sam pracując zdalnie wiem, że człowiek w biurze jest inaczej wydajny i ma jakiś cel być kilka razy w tygodniu na te parę godzin chociaż inaczej człowiek funkcjonuje, ale wiadomo Twój wybór smile


Nie rozumiem kompletnie dlaczego tak niektóre kobiety tutaj wyzywają autora? Przecież tak na dobrą sprawę to on tutaj najwięcej z siebie daje i to jest FAKT niezaprzeczalny.



Wygoń ją do psychologa lub psychiatry lub postaw ultimatum, bo długo tego nie wytrzymasz masz prawo być szczęśliwy i być w związku w takim który Ci odpowiada. Jeśli się Ty wysypiesz psychicznie/emocjonalnie to pójdziecie obydwoje na dno, będzie Ci ciężko pracować.


Ona jest dorosłą osobą, a poza leżeniem przez rok nie zrobiła NIC. Nie poszła do lekarza ani do psychologa by starać się rozwiązać problem, który jest w niej. Nie poszła do pracy nawet na 1/2 etatu.



Może wiele kobiet tutaj hejtujących i ostro krytkujących same są na utrzymaniu męża i tyle, że tak powiem szczekają? Widać doskonale, że autor się stara już tkwiąc w tym to udowadnia, bo jest wolnym człowiek pomimo małżeństwa i mógłby ją zostawić ma pełne prawo do tego i mógłby podjąć taką decyzję. A małżeństwa/związki idealne rodem z filmów możemy włożyć między bajki, rzeczywistość jest jak wiemy inna.



Przełam się zbierz się na odwagę jako mężczyzna i porozmawiaj z nią szczerze i powiedz jej co Ci nie pasuje i zaproponuj stanowczo by poszła do jakiegoś specjalisty.

74

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
Realista napisał/a:

Ciekaw jestem jakby te krytykujące, a wręcz prawie hejtujące niektóre kobiety tutaj zachowały by się gdyby była odwrotna sytuacja, że mąż po ślubie leży, przegląda demoty i inne tego typu portale, nic nie załatwia, siedzi przed telefonem, ciągle się o coś pyta żony co ma zrobić, boi się czegokolwiek załatwić, nie kwapi się do pracy, nie chce iść do psychologa lub psychiatry, je i tyje nic nie robiąc ze sobą. Bardzo jestem ciekaw ile kobiety tutaj by wytrzymało z takim mężczyzną tak szczerze? smile [...]
Może wiele kobiet tutaj hejtujących i ostro krytkujących same są na utrzymaniu męża i tyle, że tak powiem szczekają? Widać doskonale, że autor się stara już tkwiąc w tym to udowadnia, bo jest wolnym człowiek pomimo małżeństwa i mógłby ją zostawić ma pełne prawo do tego i mógłby podjąć taką decyzję

myślę że sytuacja żony autora jest inna i bardziej skomplikowana niż hipotetyczny przykład z cytatu. "bycie na utrzymaniu męża" to też nieadekwatne sformułowanie jak dla mnie, bo opisany stan jest raczej tymczasowy i wynikający z różnych okoliczności

Winter.Kween napisał/a:

Niby Ty siebie nazywasz nudny.trudny ale zwykle posty piszesz do rzeczy i bardzo madrze

uśmiechnąłem się dzięki;) ale jak mnie coś rozśmieszy to jest gorzej bo nie umiem odzyskać powagi i piszę głupoty:D https://www.netkobiety.pl/t118023.html to tylko jeden z przykładów:P

Misiaczek88 napisał/a:

Jej wymarzona praca to jakaś ciepła posadka ZUS , US itp gdzie mogła by sobie spokojnie pracować ale wiadomo jak jest z posadkami urzędasów, w pierwszej linii po znajomości więc tam na pewno ciężko

może to jest dobre rozwiązanie, taka praca gdzie nie trzeba zbyt dużo robić, rzadko kiedy ktoś przychodzi, jest generalnie spokój i brak stresu można coś poczytać czy pooglądać, wypłata też w miarę dobra. Może da się załatwić taką pracę, gdybym ja miał dziewczynę albo żonę o takim charakterze jak opisany w temacie, zorientowałbym się w tym temacie

Byłoby znacznie gorzej gdybyśmy mieli do czynienia z brakiem szacunku, agresją słowną, alkoholizmem, niejasnymi relacjami z innymi mężczyznami - takich przykładów jest mnóstwo na forum. Tutaj mamy dziewczynę będącą w gorszym stanie psychicznym, ale z tego co widzę cały czas lojalną, pozytywnie nastawioną, sama przychodzi i potrafi się śmiać, leży w pościeli i czyta książki, jest chętna do aktywności erotycznej, "kup mi coś słodkiego" to zdecydowanie budzi sympatię chociaż miałbym obawy o konsekwencje zdrowotne. Wziąłbym też pod uwagę że może ona nie ma chęci na standardowe życie jak praca, załatwianie spraw w urzędach, cała ta codzienność, może zaprosiłbym na wspólne wakacje, może trochę więcej takiego spędzania czasu jakie było na początku związku skoro wtedy ona generalnie czuła się lepiej.

75

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
nudny.trudny napisał/a:
Realista napisał/a:

Ciekaw jestem jakby te krytykujące, a wręcz prawie hejtujące niektóre kobiety tutaj zachowały by się gdyby była odwrotna sytuacja, że mąż po ślubie leży, przegląda demoty i inne tego typu portale, nic nie załatwia, siedzi przed telefonem, ciągle się o coś pyta żony co ma zrobić, boi się czegokolwiek załatwić, nie kwapi się do pracy, nie chce iść do psychologa lub psychiatry, je i tyje nic nie robiąc ze sobą. Bardzo jestem ciekaw ile kobiety tutaj by wytrzymało z takim mężczyzną tak szczerze? smile [...]
Może wiele kobiet tutaj hejtujących i ostro krytkujących same są na utrzymaniu męża i tyle, że tak powiem szczekają? Widać doskonale, że autor się stara już tkwiąc w tym to udowadnia, bo jest wolnym człowiek pomimo małżeństwa i mógłby ją zostawić ma pełne prawo do tego i mógłby podjąć taką decyzję

myślę że sytuacja żony autora jest inna i bardziej skomplikowana niż hipotetyczny przykład z cytatu. "bycie na utrzymaniu męża" to też nieadekwatne sformułowanie jak dla mnie, bo opisany stan jest raczej tymczasowy i wynikający z różnych okoliczności


Jak tak dużo myślisz to powiedz mi dlaczego dorosła osoba leżąca i nic nie robiąca przez rok nawet się nie udała do terapeuty, lekarza ani nic? Gdyby naprawdę chciała się ogarnąć to by zrobiła cokolwiek zdajesz sobie z tego sprawę?


Gdyby miała sytuację pod bramkową to by z całą pewnością musiała sobie jakoś poradzić, a ona ma po prostu wygodnie. Wiesz ile to czasu jest rok żeby zrobić cokolwiek? Bardziej mam wrażenie, że tutaj szukasz poklasku ze strony kobiet niż masz własne zdanie smile

76 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-08-22 03:18:12)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

haha;) własne zdanie mam czasem za bardzo, np.jak jest jakiś temat o ślubie albo dzieciach;) (wtedy o szukaniu poklasku trudno mówić, bo moje poglądy są raczej kontrowersyjne) big_smile
hmm taki stan jak opisano w temacie (np.depresyjny)może trwać znacznie więcej niż rok.

77 Ostatnio edytowany przez Realista (2019-08-22 03:25:17)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
nudny.trudny napisał/a:

haha;) własne zdanie mam czasem za bardzo, np.jak jest jakiś temat o ślubie albo dzieciach;) (wtedy o szukaniu poklasku trudno mówić, bo moje poglądy są raczej kontrowersyjne) big_smile
hmm taki stan jak opisano w temacie (np.depresyjny)może trwać znacznie więcej niż rok.


Okey rozumiem co do ślubu i dzieci też mam poglądy kontrowersyjne społecznie.

Doskonale wiem co to depresja, ale to jak każda inna choroba wymaga konsultacji ze specjalistą, a ona przez rok tego nie zrobiła dlaczego? W sumie to autor też się do tego przyczynił, bo ją nie wygonił do lekarza lub psychologa, czasem trzeba konkretnie załatwić coś, bo może się to nigdy nie udać.
Gdyby jej zależało w drobnym stopniu na małżeństwie to by poszła sama lub poprosiła by męża lub z nim porozmawiała i powiedziała, że coś jest nie tak, jeśli z byle pierdołą potrafi do niego latać.


Tak nawiasem jakoś za cholerę mi nie pasuje depresja do osoby, która jest taka rozmowna do męża, siedzi na demotach i telefonie etc. Nie wszystko można zracjonalizować(pl.wikipedia.org/wiki/Racjonalizacja) depresją, czasem po prostu to jest lenistwo lub wygodnictwo.

78 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2019-08-22 07:42:33)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Myslisz, ze osoba chora na depresje nie siedzi na telefonie i nie rozmawia z nikim?
Jak masz takie wyobrazenie to nie dziwie sie , ze pozniej ludzie mowia bzdury typu : Oj, taki wesoly byl. Dusza towarzystwa i sie powiesil?

Ludzie mysla, ze zona jego byc moze ma depresje lub inny problem bo NIKT normalny nie zmienia sie z osoby samodzielnej w osobe, ktora sie boi isc do urzedu sama.
Nie ma czegos takiego po prostu. Jasne, ze mozna byc leniwym, ale osoba leniwa nie boi sie zalatwiac prostych spraw.

Ja takze nie zgadzam sie z tym jak niektorzy zaraz objechali autora watku.
Sytuacja tutaj jest bardzo prosta:
Autor watku udaje kogos kim nie jest w sytuacji w ktorej czuje sie zle. Jest wsciekly bo nie jest soba i jest wsciekly bo relacja nie tylko nie spelnia jego oczekiwan ale w dodatku dodaju mu ciezaru. Tak naprawde nie ma swietnej relacji z zona bo nikt z nas nie bylby tak wyobcowany i tak sztuczny w relacji z najlepszym przyjacielem i najblizsza osoba na swiecie.
Z kolei jego zona jaki ma dokladnie problem nie wiadomo, ale moim zdaniem, tak na oko to ma problem wlasnie przez ten dziwny i irracjonalny strach.
Tutaj jest konflikt interesow, maskarada i brak bliskiej relacji.
Autor musi wybrac czego chce i musi to wyrazic wprost i musi zobaczyc co sie stanie. I kiedy zobaczy co sie stanie  (czy zona pojdzie do lekarza, czy jest chora czy nie) to wtedy bedzie musial zaakceptowac prawde, bedzie musial przyjac do wiadomosci w jakiej stoi sytuacji i wtedy wybrac jak chce by wygladalo jego zycie.

I kazdy z nas musi to robic ciagle. Weryfikowac, konfrontowac sie z rzeczywistoscia. Chowanie glowy w piasek i szukanie pociechy na forach konczy sie niczym. Za 10 lat bedzie nadal w tej sytuacji i nadal bedzie marudzil. Ile jest takich tematow?
Och, pewnie, ze jesli zaproponuje wizyte u lekarza to zona moze sie wsciec. No i co? Wtedy zobaczy jak daleko ona sie posunie i jaka jest.
Podejscie, ze lepiej unikac, udawac i lepiej nie wiedziec z kim sie zyje pod jednym dachem prowadzi do nikad.
Albo prowadzi do tego jak wyglada wiele malzenstw. Ludzie traca czas bo boja sie zyc.

79

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

ahhh ta depresja.... zdecydowanie nadużywane słowo w dzisiejszych czasach. Każda choroba wpływa na nastrój, można zacząć od lekarza ogólnego a nie od razu wysyłać każdego do psychologa albo psychiatry. Ja bym zaczęła od czegoś prostszego np badań krwi.

O depresji bym milczała bo może się tego chwycić jak tonący brzytwy. Będzie jej to pasować do jej stylu życia i będzie tym tłumaczyć wszystko. Tak samo jak otyli, statystycznie niewielki procent ludzi z nadwagą ma ten problem ze względu na chorobę. Zdecydowana większość jest otyła bo je za dużo i je źle. Natomiast mało kiedy spotykam się z narzekaniem osoby otyłej że jest gruba bo za dużo je, większość głośno narzeka że nie może schudnąć bo geny bo choroba bo tak ma, bo zawsze byli grubi.

Teraz każdy leń będzie się zasłaniał depresją.


Już nie wspominam nawet że takie ukierunkowanie przed wizytą lekarską albo pacjent co przychodzi potwierdzić swoją diagnozę postawioną na forum albo przez wujka google to najgorsze zło.

80

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
krolowachlodu87 napisał/a:

ahhh ta depresja.... zdecydowanie nadużywane słowo w dzisiejszych czasach. Każda choroba wpływa na nastrój, można zacząć od lekarza ogólnego a nie od razu wysyłać każdego do psychologa albo psychiatry. Ja bym zaczęła od czegoś prostszego np badań krwi.

O depresji bym milczała bo może się tego chwycić jak tonący brzytwy. Będzie jej to pasować do jej stylu życia i będzie tym tłumaczyć wszystko. Tak samo jak otyli, statystycznie niewielki procent ludzi z nadwagą ma ten problem ze względu na chorobę. Zdecydowana większość jest otyła bo je za dużo i je źle. Natomiast mało kiedy spotykam się z narzekaniem osoby otyłej że jest gruba bo za dużo je, większość głośno narzeka że nie może schudnąć bo geny bo choroba bo tak ma, bo zawsze byli grubi.

Teraz każdy leń będzie się zasłaniał depresją.


Już nie wspominam nawet że takie ukierunkowanie przed wizytą lekarską albo pacjent co przychodzi potwierdzić swoją diagnozę postawioną na forum albo przez wujka google to najgorsze zło.

Lekarz psychiatra powinien zalecic badania fizyczne jak badanie krwi. Ale ona boi sie isc cos zalatwic, a rowerem jest w stanie jezdzic. Gdyby byla chora fizycznie to by nie bylo to tak wybiorcze.

Jesli on jej zaproponuje lekarza to nie musi jej mowic, ze ma depresje czy inne rzeczy. Moze powiedziec, ze jej zachowanie wydaje sie odbiegac od normy i moze warto zapytac lekarza?

Jak czlowiek 'zaslania' sie depresja i to mezowi utrudni zycie to na wlasne zyczenie meza. Osoba chora sie leczy,a  nie zaslania choroba. Jezeli osoba chora sie nie leczy to nie daje sie tej osobie ulgi z powodu choroby.


Sa tutaj przeslanki do posylania jej do psychiatry i to spore przeslanki. I psychiatra bedzie wiedzial lepiej od Ciebie czy ona go potrzebuje czy nie. Wiec co szkodzi wizyta nawet jezeli kazdy pojdzie?

81

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

to nie jest wcale tak rzadkie, wystarczy że zbierasz siłę tylko na to co lubisz robić a obowiązki Cię przerastają big_smile Ja też na trening byłam w stanie się zebrać ale wstać do pracy już gorzej, ciągłe spóźnienia, zakupy....straszna męka, sprzątanie jeszcze gorzej, na to już nie starczało sił. Gdybym miała kogoś pod ręką kto mnie zawiezie na zakupy, zaniesie je za mnie do auta i zaparkuje pod zatłoczonym urzędem to na bank bym to wykorzystała big_smile A co było przyczyną? tadaaaaam : anemia big_smile

82 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-08-22 09:54:15)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

To prawda, że dzisiaj bardzo chętnie wszystko tłumaczy się depresją i czasem rzeczywiście można się w tym wszystkim pogubić. Niemniej jednak życie bardzo nam dowala, a i ludzie też są coraz słabsi psychicznie. Gdybyśmy cofneli się o jakieś sto lat czy nawet i pięćdziesiąt, to przecież i mężczyźni byli wtedy zupełnie inni, i kobiety również.
Gdy wspominam swojego ojca, to przecież w grobie by się przewrócił, gdyby zobaczył dzisiejszych mężczyzn. Kobiety też bardzo się zmieniły, ich zachowania i poglądy na życie znacznie odbiegają od tego, co kiedyś reprezentowały sobą kobiety. Niektore zmiany poszły w dobrym kierunku, ale generalnie ludzie są słabsi i mniej odporni na trudy życia. Na dodatek ciągle wmawia się ludziom depresję. A przecież kliniczna postać depresji różni się od takiej, o której my myślimy dzisiaj. Czasem byle wiaterek potrafi złamać człowieka i już biegnie on na terapię i do psychiatry. Nie chcę jednak tego oceniać, bo jak we wszystkim są plusy i minusy.
Wracając jednak do naszego autora. Ma on problem z żoną i co za tym idzie sam ze sobą średnio sobie radzi. Ludzie ci są dopiero dwa lata po ślubie, mają własny dach nad głową, finansowo wiedzie im się bardzo dobrze, są młodzi, zdrowi i silni. Patrząc na nich z boku można by im pozazdrościć takiego życia. Jednak wchodząc pod ich łóżko szybko można dostrzec, że mimo dobrych warunków bytowych nie układa się między nimi. Jeśli dalej tak pójdzie, to rozstana się po prostu albo będą żyli obok siebie jak pies z kotem.
Pewnie każde z nich ma swoje racje i powody, jednak nie zmienia to faktu, że idą raczej po równi pochylej.

Któreś z nich nie wytrzyma tego napięcia szybciej.

Autorze, najważniejsza w związku jest komunikacja, gdyż druga strona często nie wie, że jest jakiś problem, a w związku z tym nie ma ona szans na to, by popracować nad sobą dla dobra związku.
Nie było chleba, więc chcąc nie chcąc musiałeś zwlec się i pójść do sklepu. Twoja żona na wieść o tym, że nie kupiła chleba i ty idziesz do sklepu, z uśmiechem na twarzy odrzuciła jeszcze życzenie, żebyś kupił dla niej coś słodkiego, jakby na dobicie ciebie tak powiedziała. A ty co wtedy zrobiłeś? Pewnie coś tam jej odpowiedziales mnie albo bardziej złośliwie i poszedłes do sklepu. Ona wzruszył ramionami i pewnie pomyślała sobie  "odezwał się Pan akuratny i idealny" i miała cię w powazaniu. Na drugi raz ona zachowa się dokładnie tak samo, bo niby dlaczego miałaby sobie utrudniać i liczyć się z tobą? Każdy człowiek raczej stara się sobie ułatwiać życie a nie utrudniać. Czy jest w tym coś dziwnego?
I takie właśnie sytuację wykanczaja wasze małżeństwo.
Ty jesteś obowiązkowy i do bólu potrafisz być perfekcjonista, raczej się zaorzesz niż sobie odpuscisz, a ona wprost przeciwnie. Może ma jakąś dystymie, a może nie potrafi odnaleźć się w małżeństwie, bo do niego jeszcze nie dojrzała, a może jest po prostu takim człowiekiem, który ma wywalone na wszystko, a do tego by się zmobilizować potrzebuje bata albo świadomości, że nie ma innego wyjścia?
Może ona ma zupełnie inaczej niż ty masz pod tym względem.
Musisz rozmawiać z nią i naucz się tego, by od niej wymagać i nie rób tego w sposób ogolnikowy, że np bo nie dbasz o dom, tylko podawaj jej konkretne wskazówki. Życzę sobie, by w domu zawsze był chleb, bo lubię zjeść rano śniadanie, po prostu mów do niej konkretnie. Nie pójdę z tobą na zakupy, bo nie mam czasu i uważam, że ty będziesz lepiej wiedziała, co kupić, proszę zaplanować menu na kolejne dni i zadbać o produkty. I tak ze wszystkim.
Jeśli takie twoje postępowanie sprawi, że ona zacznie być agresywna i będzie zwalac na ciebie winę, to ty nie jesteś przecież ciapa, żeby nie umieć odeprzeć takich zarzutów. I bądź konsekwentny, gdyż inaczej w życiu nie przyuczysz jej do tego, by prowadziła dom na odpowiednim poziomie, a ty masz prawo wymagać, bo ciężko na wszystko pracujesz.
Generalnie chodzi mi o to, że nie musisz naginac się pod nią ani ona pod ciebie. Musicie oboje iść w tym samym kierunku, jeśli to małżeństwo ma się utrzymać.
Jeśli jeden koń w zaprzegu idzie prosto i do celu, a drugi wierzga, rzuca zadem, to jak myślisz czy dojdą one razem do celu? W zyciu nie dojdą.

83

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
Winter.Kween napisał/a:

Kazdy ma swoje wymagania. Ja nie oczekuje za wielkiego zajmowania sie domem kiedy ja pracuje, a maz nie.  Bo i po co? Teraz to ja mam wiekszosc wolnego czasu i pracuje z domu. I to ja tam w miare ogarniam dom i koty, ale zakupy zwykle robimy razem, do weta idziemy razem, nikt nie gotuje bo jemy w restauracjach codziennie.
Ale my zyjemy dla przyjemnosci, jak to jego zona byc moze robi. Wiec codziennie kupujemy sobie prezenty i nie martwimy sie sprzataniami czy obiadami czy tym kto robi zakupy bo lubimy spedzac czas wiec ta droga do sklepu jest bardziej czasem na rozmowe i smianie sie niz tortura.

To nie jest tak ze autor jest w bledzie czy zona jest zla. On ma prawo miec zwiazek jaki chce i ona tez. Tylko nie pasuja tutaj ich oczekiwania.

I tak, i nie. big_smile Tzn. generalnie model Twojego związku wydaje się być bardzo podobny do mojego, ale żeby to działało, trzeba zdawać sobie sprawę, że są rzeczy, które zrobić trzeba. A żona autora ma to w nosie. Nie można tego zrzucać na inne podejście do związku, kiedy ona nie daje zupełnie nic od siebie. Jakby autor stwierdził, że ona ma super podejście, a on ma prawo mieć związek, jaki chce, po czym rzucił pracę i nie robił zupełnie nic, a do tego wymagał od żony wspólnego miłego spędzania czasu, bardzo szybko skończyłoby się jakiekolwiek wspólne życie.

Pracować trzeba, załatwić sprawy w urzędzie najwidoczniej też czy zrobić zakupy (no chyba że mieszkają w dużym mieście i mają opcję dostaw do domu). I wypadałoby, żeby żona autora wzięła z tego cokolwiek na siebie, a na razie jedyne, co robi, to wymaga od autora. Co jest o tyle idiotyczne, że czas nie jest z gumy, a każdy ma jakąś określoną ilość energii - autor pracuje, kiedy żona wyleguje się w łóżku, potem musi z nią załatwiać różne rzeczy, a na koniec słyszy jeszcze o wspólnych wycieczkach itp. Wystarczyłoby, żeby żona cokolwiek zrobiła sama w tym czasie, kiedy autor pracuje, i już miałby więcej czasu na rozrywkę z żoną. Tyle że ona nie widzi albo nie chce widzieć tej zależności.

A jeśli faktycznie to ma być związek "jaki ona chce", to cóż... Bardzo ładna nazwa na "skacz koło mnie i rób wszystko za mnie, a jak nie chcesz, to po prostu mamy inne oczekiwania". Takie oczekiwania to wieczne bycie księżniczką raczej, nazywajmy rzeczy po imieniu, bo o różnych oczekiwaniach to można mówić, kiedy podejście dwóch stron się nie zgadza, ale jest generalnie akceptowalne. Żony autora nie jest, to zwyczajne wykorzystywanie.

84

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Nie wiem czy jego zona tak calkiem nic nie robi skoro jakis obiad robi, naprzyklad.
Moj maz swoja droga uwaza zwiazek autora za dolujacy i tez nie ogarnia jego podejscia. Tak wiec jej zachowanie jest przez niektorych ludzi akceptowalne i to zalezy po co ktos zyje i jakie ma myslenie, jakie ma priorytety.

85

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

A wniosek z tego taki że zanim kogoś wezmiesz przed ołtarz to najpierw z nim zamieszkaj, zrób razem jakiś remont, wyjedź na wakacje sam na sam w miejsce bez zasięgu i naucz jeździć samochodem wink)

86

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Depresja xd może autor też zacznie mieć depresję i przestanie pracować? Dlaczego masz utrzymywac pasożyta ? Bo jest kobietą? Kobieta nie powinna być utrzymanką, wiedząc jak to męczy druga osobę. Zwyczajnie Cię wykorzystuje, to nie jest twoja córka, a ona również powinna się finansowo dokładać, tak działa zdrowy związek, tym bardziej ,że nie macie dzieci. Ja bym kopnęła w tyłek takiego lenia.

87 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2019-08-22 11:59:15)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Nie o żonie. Jej osoba jak i zachowanie zostały subiektywnie opisane przez autora. Nasze filtry poznawcze dokonują kolejnych analiz.. Przypomina to trochę zabawę w głuchy telefon. Należałoby raczej popatrzeć na osobę samego autora. Co o nim możemy powiedzieć? Wszak mamy pierwszy post i kolejne jakże zjadliwe odpowiedzi. Mój filtr poznawczy mówi mi, ze facet nie akceptuje tego, że żona może mieć problem z adaptacją w nowym miejscu zamieszkania, przeszkadza mu jej towarzystwo, wygląd, opisuje ją w negatywnym świetle, nazywa mianem pasożyta itd. O czym to świadczy? Moim zdaniem nie o miłości jaką deklaruje. Czy niekochana osoba, w nowym miejscu zamieszkania, rozumiem bez przyjaciół, po poronieniu, nie ma prawa popaść w depresję? A przynajmniej w apatię. Już nie mówię o komunikacji miedzy nimi, ta wydaje się nie istnieć. Tu nie ma miłości, nawet życzliwości. Jeśli coś jest robione, to z poczucia obowiązku. Po ludzku szkoda mi tej kobiety. Jeśli cała historia jest prawdziwa. To mam nadzieję, że autor nabierze odwagi i w końcu poweźmie decyzję o rozstaniu, o której jak domniemam myśli już od jakiegoś czasu. Może to będzie ratunkiem dla obojga. Będąc razem skazani są jedynie na trwanie.

88

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
puchaty34 napisał/a:

Mój filtr poznawczy mówi mi, ze facet nie akceptuje tego, że żona może mieć problem z adaptacją w nowym miejscu zamieszkania, przeszkadza mu jej towarzystwo, wygląd, opisuje ją w negatywnym świetle, nazywa mianem pasożyta itd. O czym to świadczy? Moim zdaniem nie o miłości jaką deklaruje. Czy niekochana osoba, w nowym miejscu zamieszkania, rozumiem bez przyjaciół, po poronieniu, nie ma prawa popaść w depresję? A przynajmniej w apatię.

Mieszkamy w domu rodzinnym żony, jak dom w którym spędziła dzieciństwo może być obcy ? Wkoło jej rodzina ...
Co do przyjaciół ? Ma jedną tutaj od 2 lat 2 razy była u niej w odwiedziny. W sąsiednim mieście (40 km) ma kolejną którą już planuje odwiedzić od ponad pół roku ale zawsze jest jakiś powód albo mówi wprost, że się jej nie chce.
Moja żona od początku znajomości zakomunikowała mi, że nie ma wielu znajomych .
Że jest typem samotnika i najbardziej lubi własne towarzystwo ja z resztą mam tak samo.

Więc to że nie wychodzi do znajomych i ze znajomymi to nie jest jakiś efekt czegoś tylko po prostu ma taki charakter.

Jestem na nią poirytowany i zły bo najzwyklej w świecie czuje się wykorzystywany.
Może ten nawał obowiązków nie był by jeszcze taki zły ale wystarczy, że potknie mi się w czymś noga żona od razu zwala winę na mnie.
Mam wrażenie, że to ja mam o wszystkim decydować bo coś jak nie wyjdzie od razu wina spoczywa na mnie.

puchaty34 napisał/a:

Jeśli cała historia jest prawdziwa. To mam nadzieję, że autor nabierze odwagi i w końcu poweźmie decyzję o rozstaniu, o której jak domniemam myśli już od jakiegoś czasu. Może to będzie ratunkiem dla obojga. Będąc razem skazani są jedynie na trwanie.

Taką decyzje podejmuje się w ostateczności.

Musze się odważyć sprzeciwiać żonie ,a jeśli to nie będzie pomagało, próbować to naprawiać w inny osób a jeśli to by nie przynosiło skutków i nie widział bym żadnej deski ratunku wtedy dopiero myślał bym o rozstaniu.
Nie jestem typem człowieka który od razu podkula ogon .
Jestem świadom sowich wad, sam widzę że za miękka guma się ze mnie zrobiła i ze prawdopodobnie sam jestem sobie po części winien.

89

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Napisałeś, że żona straciła pracę po przeprowadzce. Zasugerowałem się tym akapitem.

90

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Przeprowadzkę do teściów, nazywasz przeprowadzką "na swoje". Bardzo nierozsądnie postąpiłeś, że do teściów się wprowadziłeś. Powinieneś ewakuację zarządzić i to w trybie ekspresowym. I to nie ma znaczenia, czy są "fajni"

91

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
Realista napisał/a:

Doskonale wiem co to depresja, ale to jak każda inna choroba wymaga konsultacji ze specjalistą, a ona przez rok tego nie zrobiła dlaczego? W sumie to autor też się do tego przyczynił, bo ją nie wygonił do lekarza lub psychologa, czasem trzeba konkretnie załatwić coś, bo może się to nigdy nie udać.

Bo własnie tak działa depresja. Dlaczego niektórzy w depresji podejmują próby samobójcze, a nie pójdą do lekarza?

Misiaczek88 napisał/a:

Mieszkamy w domu rodzinnym żony, jak dom w którym spędziła dzieciństwo może być obcy ?

I w tym momencie zaczynam sądzić, że temat z tyłka wyjęty - bo jak, oboje mieliście gdzie mieszkać, a porzucacie swoje mieszkania, żona także pracę i wprowadzacie się do teściów? To jakiś absurd.

92

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
Misiaczek88 napisał/a:

Musze się odważyć sprzeciwiać żonie ,a jeśli to nie będzie pomagało, próbować to naprawiać w inny osób a jeśli to by nie przynosiło skutków i nie widział bym żadnej deski ratunku wtedy dopiero myślał bym o rozstaniu.
Nie jestem typem człowieka który od razu podkula ogon .

Powiało grozą....no to jakieś konkrety, plan dzialania...bo narazie widze tylko bicie piany...a jak sam piszesz, że musisz sie odważyć sprzeciwić żonie, to wiem , że bedzie ciekawie.......

93

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Diagnozowanie bądź zaprzeczanie wystąpienia depresji przez internet (przez osoby przynajmniej po części niebędące profesjonalistami w dodatku) to raczej kiepski pomysł, ale nie mogę powstrzymać się przed offtopem, że gdyby chorowanie na depresję polegało na zaczytywaniu się w pościeli w akompaniamencie ciastek i planowaniu wycieczek w weekendy, przy całkiem niezłym libido i niepodpadającym zachowaniu to aż miło było byłoby pochorować... To miłe, że społeczeństwo rozumie, że depresja niejedno ma imię, że niekoniecznie jest się  smutnym a jednak się cierpi itd itp, ale niechęć do samodzielnego załatwiania spraw, co jest jedynym alarmującym sygnałem - w momencie gdy się wie, że można zwalić to na kogoś - to może i warto przedyskutować pod kątem czy nie jakaś fobia społeczna, może pierwszy objaw nadchodzących zaburzeń, natomiast dorabianie do pani (która w chyba dobrym samopoczuciu zajmuje się niczym i nie zgłasza z tego powodu żadnych sygnałów wewnętrznego dyskomfortu) obrazu ciemiężonej przez los i męża schorowanej na depresję kobiety to po prostu obraża osoby, które rzeczywiscie zmagają się z tym problemem. I stawia w głupim świetle wszystkich, którzy w rozmaitych okolicznościach, np. szukając wsparcia lub zrozumienia wyznają, że są ofiarą zaburzeń depresyjnych, bo to słowo klucz stało się tak wyświechtane i nadużywane po pięćsetkroć, że żal w ogóle wprowadzać je do swojego słownika.

A autorze, ostatni post o tym, że Ty się BOISZ sprzeciwić żonie moim zdaniem wskazuje na wierzchołek góry lodowej, jakim jest chyba niemały problem, którego symptomem było już to, że napisałeś pełen irytacji, obszerny post do obcych ludzi o własnej żonie, z czego ona nic na temat Twoich odczuć nie usłyszała. A powinna, w ramach normalnej, zdrowej rozmowy. Mianowicie komunikacji między Wami z jednej strony a umiejętności werbalizowania przez Ciebie własnych potrzeb i uczuć z drugiej. Możesz rozwinąć czego w zasadzie się boisz?

94

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

''Mój filtr poznawczy mówi mi, ze facet nie akceptuje tego, że żona może mieć problem z adaptacją w nowym miejscu zamieszkania, przeszkadza mu jej towarzystwo, wygląd, opisuje ją w negatywnym świetle, nazywa mianem pasożyta itd. O czym to świadczy? Moim zdaniem nie o miłości jaką deklaruje. Czy niekochana osoba, w nowym miejscu zamieszkania, rozumiem bez przyjaciół, po poronieniu, nie ma prawa popaść w depresję? A przynajmniej w apatię. Już nie mówię o komunikacji miedzy nimi, ta wydaje się nie istnieć. Tu nie ma miłości, nawet życzliwości. Jeśli coś jest robione, to z poczucia obowiązku. Po ludzku szkoda mi tej kobiety. Jeśli cała historia jest prawdziwa.  ''

w punkt.

słychać tylko w poście pana ja, ja , ja i zero prób rozmowy z zoną.

95

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Drogi autorze, wyobrażam sobie jak się czujesz rozczarowany swoim małżeństwem, żoną, jesteś bezsilny, bezradny, niezrozumiany, postanowiłeś poszukać pomocy, ale tu nie lepiej. A przecież przywiodła Cię tutaj nadzieja, na zmianę i lepsze życie z nią, ze swoją żoną, bo wciąż pewnie jest dla Ciebie ważną osobą, tak byś chciał, żeby zmieniło się między Wami, żebyś nie czuł się niewidzialny. Powiedz jej spokojnie jak się czujesz, o poronieniu, jak ona się czuje. I od razu nie licz na wiele. Spokojnie. Warto spróbować.

96

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
puchaty34 napisał/a:

Przeprowadzkę do teściów, nazywasz przeprowadzką "na swoje". Bardzo nierozsądnie postąpiłeś, że do teściów się wprowadziłeś. Powinieneś ewakuację zarządzić i to w trybie ekspresowym. I to nie ma znaczenia, czy są "fajni"


Ale czy on wprowadzil sie do tesciow czy do domu rodzinnego zony? Bo narazie tak pisze jakgdyby sami mieszkali w tym domu.

97 Ostatnio edytowany przez kate.middleton (2019-08-23 10:24:21)

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
cataga napisał/a:

''Mój filtr poznawczy mówi mi, ze facet nie akceptuje tego, że żona może mieć problem z adaptacją w nowym miejscu zamieszkania, przeszkadza mu jej towarzystwo, wygląd, opisuje ją w negatywnym świetle, nazywa mianem pasożyta itd. O czym to świadczy? Moim zdaniem nie o miłości jaką deklaruje. Czy niekochana osoba, w nowym miejscu zamieszkania, rozumiem bez przyjaciół, po poronieniu, nie ma prawa popaść w depresję? A przynajmniej w apatię. Już nie mówię o komunikacji miedzy nimi, ta wydaje się nie istnieć. Tu nie ma miłości, nawet życzliwości. Jeśli coś jest robione, to z poczucia obowiązku. Po ludzku szkoda mi tej kobiety. Jeśli cała historia jest prawdziwa.  ''

w punkt.

słychać tylko w poście pana ja, ja , ja i zero prób rozmowy z zoną.

Czy ty w ogóle czytasz to co autor pisze ? Z jego opisu nie wynika ,żeby żona miała depresje, tylko była zwyczajnym leniem, wylegujacym się w łóżku i wykorzystującym drugą osobę. Już samo to,że przez rok nie podjęła się jakiegokolwiek zatrudnienia, liczy na portfel męża. To jest słabe. Jest po prostu cwana, a nie biedna. Utrzymuje ja mąż, a ona musi tylko pachnieć, myślę ,że każdy by tak chciał xd no bo co pokazuje autorowi? Że ma go głęboko w nosie i jest niesamodzielna. Od razu spada totalnie jej atrakcyjność i bycie partnerka rowna z autorem, który utrzymuje wszystko, łącznie z jej zachciankami xd.

98

Odp: Marudząca żona - co dalej ?
cataga napisał/a:

''Mój filtr poznawczy mówi mi, ze facet nie akceptuje tego, że żona może mieć problem z adaptacją w nowym miejscu zamieszkania

Powtarzam po raz "n"-ty mieszkamy w jej stronach rodzinnych. W byłym domu teściów . Mieszkamy sami.

cataga napisał/a:

', przeszkadza mu jej towarzystwo, wygląd, opisuje ją w negatywnym świetle, nazywa mianem pasożyta itd. O czym to świadczy? Moim zdaniem nie o miłości jaką deklaruje.

Chętnie wysłuchał bym twej historii jak pracowałabyś w domu i jednocześnie miała byś niepracującego męża na głowie przez 24h przez 2 lata.
Każde załatwienie najmniejszej pierdoły musiała byś robić sama albo jeszcze do tego przyłączał by się mąż bo miał by przy okazji free dowóz do miasta i mógł by przy okazji swoje sprawy załatwić (tj. odwiedzenie księgarni, biblioteki etc) .
Jak się teraz zastanowię to przez te 2 lata raz byłem na wyjeździe firmowym 2 dni z 6 weekendy sam u rodziców a tak to praktycznie zawsze razem.

Ja po prostu wiem że dostane jeb.... od tego i chce by żona znalazła sobie jakaś prace wychodziła gdzieś by najzwyczajniej w świecie chociaż za sobą zatęsknić w ciągu dnia.
Szczerze to już nawet zapomniałem jakie to uczucie tęsknić za żoną ....

cataga napisał/a:

Czy niekochana osoba, w nowym miejscu zamieszkania, rozumiem bez przyjaciół, po poronieniu, nie ma prawa popaść w depresję? A przynajmniej w apatię.

Tak jak wyżej, pisałem i wspominałem mieszkamy w jej stronach, ma tu swoją pasiapsiułe z dzieciństwa do której jej się nawet nie chce przejść bo wiecznie jakiś powód a że to za gorąco że pada itd itp.
W sumie była u niej w odwiedzinach ze 2 razy przez te 2 lata.
Obok za sąsiada mamy jej wujka z którym ma bardzo dobry kontakt i z którym zawsze tam sobie o czymś pogada. Nie kumam czemu wszyscy wszystko tłumaczą depresją ...

A czy tak jak wyżej , mający wiecznie na głowie wszystkie obowiązki , zonę jej humory , narzekania itd nie mam prawa być poirytowanym ?
Tak teraz sobie uświadomiłem że to ze mną też zaczyna być niedobrze, normalnie siadł bym z przyjacielem przy wódce i popsioczył bym na zonę a tak to niestety muszę wylewać swoje żale na forum big_smile

99

Odp: Marudząca żona - co dalej ?

Mam takie życiowe obserwacje i przemyślenia, że kobieta - żona jest najbardziej destrukcyjnym obiektem we wszechświecie. Niektórym zaczyna się to objawiać już wcześniej ale oczywiście w celu zostania panią żoną, panią życia i śmierci swojego małżonka. Szczerze mówiąc przeraża mnie jak kobieta potrafi perfidnie knuć żeby skłócić ze sobą różnych ludzi, odseparować ich od siebie, doprowadzić do stanu kiedy już nawet nie musi kontrolować czy aby na pewno ich odcięła od wszystkich. Jak można uśmiechać się do kogoś i 5 minut później oczerniać go. Żal mi ich facetów. Nie da się do nich dotrzeć, w sumie chyba nawet nie powinno. Dopóki sami nie przejrzą na oczy nie uwierzą, że to się wokół nich dzieje.

Posty [ 66 do 99 z 99 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Marudząca żona - co dalej ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024