Wiem, że pisałaś, nie rozumiem jednak próby przekładania swojego punktu widzenia, o którym wiesz, że Ci nie służy, a nawet otrzymujesz sygnały z zewnątrz, że jest niewłaściwy, na związki innych ludzi. Na przykład to pytanie pod adresem Beyondblackie:
rossanka napisał/a:Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?
Już samo stwierdzenie "albo przestanie cię kochać" dużo mówi o skrzywieniu myślenia, bo przecież tak NIE wygląda miłość, a jedynie jakaś zależna relacja, kiedy jedno za wszelką cenę i właściwie rezygnując z siebie, usiłuje zasłużyć na przychylność drugiego.
bagienni_k napisał/a:W ogóle z jakiej racji najważniejszym cleem jest to nienarażanie się na czyjś gniew? Wtedy już od samego początku człowiek czuje presję, żeby przypadkiem kogoś nie urazić czy się nie sprzeciwić.Dlaczego? Nie ma swoich specyficznych potrzeb, oczekkiwań czy pragnień? Nie oczekuje od partnera akceptacji, szacunku czy poczucia bezpieczeńśtwa, nie mówiąc już o upodobaniach czy pragnieniach..
To jest czyste niewolnictwo, jeśli ktoś oddaje się drugiemu człowiekowi, aby ten nim sterował poprzez wymuszanie pewnych zachowań.
No właśnie. Jak tylko człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że w jego związku pojawił się taki mechanizm, powinien dążyć do zmiany, a jeśli ta okazuje się niemożliwa, a często tak jest, to się z niego dla własnego dobra ewakuować.
O to między innymi chodzi w stwierdzeniu, że to co robi Rossanka jest niezrozumiałe, bo niby wie, że tak to nie powinno wyglądać, a równocześnie wskazuje, że inna droga postępowania może stanowić zagrożenie dla trwałości związku. No cóż, jeśli tak ma wyglądać związek, to zdecydowanie lepiej być samemu niż na własne życzenie tkwić w czymś, co jest zwyczajnie niszczące.