Głupia sytuacja. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 17 18 19 20 21 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,171 do 1,235 z 1,405 ]

1,171

Odp: Głupia sytuacja.
Roxann napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Rossanka, ale nie każdy tak ma.

Jakaś ślepota na innych mężczyzn tylko u mnie dziala na początku związku kiedy jestem na haju i nawet modeli nie zauważam. Z czasem oczy się otwierają i chociaż partner jest dla mnie numero uno i go kocham, to fajnie jest wiedzieć, że istnieją inni atrakcyjni faceci i że dla nich też jestem atrakcyjna. Ludzka sprawa. Z tego naprawdę nic nie musi wynikać.

To też prawda, na pewno jest inaczej po 5-10-15l razem.

Do tego etapu nie doszłam, aby być z kimś 10 lat.
Ogólnie wszystkie moje relacje kończą się zanim się zaczynają.

Zobacz podobne tematy :

1,172

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:

Jak motyle opadają i człowiek wychodzi z transu zakochania to przebywanie non stop z jedną tylko osobą zaczyna się robić nudne i męczące. Inni ludzie to inspiracja, inne punkty widzenia, świeże spojrzenie, nowe pomysły. Potrzeba tego jak oddychania.

Wg mnie związek tak nie wygląda, że przebywa się ciągle z partnerem. Czasem on wychodzi sam czasem ja. Ja spędzam czas że swoimi znajomymi, on że swoimi albo każde samo, a potem znowu razem.
Ale nie nadawałabym się na trójkąty typu ja jestem z Artkiem a Artek spotyka się regularnie  Izą  sam na sam bo to jego koleżanka.

1,173

Odp: Głupia sytuacja.

Ja mam jak M!ri. Lubię kiedy oprócz partnera są wkolo mnie interesujące osoby, z którymi mogę rozmawiać na różne tematy. A, że przyjaźnie z kobietami nigdy mi nie wychodziły, są to wylącznie faceci. Taka uroda. Również nie za bardzo jestem osobą "grupową", więc wolę spotkania jeden na jeden. Mój Miś nie widzi w tym nic dziwnego. On sam ma koleżanki z którymi rozmawia.

1,174

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:

Ja mam jak M!ri. Lubię kiedy oprócz partnera są wkolo mnie interesujące osoby, z którymi mogę rozmawiać na różne tematy. A, że przyjaźnie z kobietami nigdy mi nie wychodziły, są to wylącznie faceci. Taka uroda. Również nie za bardzo jestem osobą "grupową", więc wolę spotkania jeden na jeden. Mój Miś nie widzi w tym nic dziwnego. On sam ma koleżanki z którymi rozmawia.

To ja miałam tak samo. Oszalalabym przebywając 24 godziny na dobę z partnerem. Miałam swoje zajęcia, koleżanki. Ale też nie odpowiada mo związek, gdzie widzimy się raz na 3 dni na parę godzin i gdy w międzyczasie nie ma kontaktu. I ba przyszłość chciałabym takiego bardziej życia razem typu robiny razem zakupy, gotujemy, sprzątamy, pomieszkujemy razem ze sobą(plus milion innych rzeczy) a nie tylko seks, wyjazd w weekend, wspólne oglądanie telewizji i wspólne wypady do pubów:(

1,175

Odp: Głupia sytuacja.

Ale to nie o to chodzi.

Ja widzę Miśka rano i wieczorem (w środku praca), oraz w weekendy. Jeździmy na rowerach, robimy zakupy, dyskutujemy, oglądamy telewizę. Ale w ciągu tygodnia idę na kawe z kolegą jednym czy drugim by o czymś pogadać i nie widze w tym nic zdrożnego. W końcu doprowadziłabym go do wylysienia gdybym ciągle tylko jemu nadawala o zagrożeniach neomarksizmu.

1,176

Odp: Głupia sytuacja.

Sama nie wiem.
Sądzę, że w związku takim poważnym, nie, że tylko weekendowe spotkania, to nigdy nie będę. Jakoś to podskórnie czuje.

1,177

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

Sama nie wiem.
Sądzę, że w związku takim poważnym, nie, że tylko weekendowe spotkania, to nigdy nie będę. Jakoś to podskórnie czuje.

Ale my mieszkamy razem. Czego Ty nie rozumiesz?

I dlaczego sądzisz, że nigdy nie będziesz w poważnym związku?

1,178

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:
rossanka napisał/a:

Sama nie wiem.
Sądzę, że w związku takim poważnym, nie, że tylko weekendowe spotkania, to nigdy nie będę. Jakoś to podskórnie czuje.

Ale my mieszkamy razem. Czego Ty nie rozumiesz?

I dlaczego sądzisz, że nigdy nie będziesz w poważnym związku?

Wiem, że mieszkacie razem, pisałaś.

Nie będę bo to jest niemożliwe. To się inny zdarza, związki, nie mnie. Mogę być jedynie w takim związku jak ta forumowiczka, która opisywała jak 4 lata była z facetem, bo byla, ale miłości jakiejś nie czuła do niego, była z nim z rozsądku a i pewnie się bała, ze już lepszego nie spotka, a jak w końcu doszło do zaręczyn, to wpadła w panikę.
Tylko dziwie się, że seks z nim uprawiała, ja bym nie mogła tak na siłę, chynba bym umarła.
Spotkałam paru mężczyzn w ciągu zycia (bo jakoś nie wierze, ze tylko jeden człowiek jest przeznaczony- a co jeśli on mieszka na innym konntynencie), z którymi chciałabym spróbować ale oni mnie nie chcieli. Ja też z kolei paru nie chciałam ale uczciwie dodam, że chociaż próbowałam, umawiałam się na spotkania sam na sam(bez grupy znajomych), aby dac szanse znajomiści i dosłownie za każdym razem coraz bardziej utwierdzałam się, że to nie to. Natomiast Ci, z którymi chciałabym spróbować - zaden z nich szansy mi nie dał na dalszą znajomość. Tu wioęc sumienie mam czyste, bo żadnej okazji nie zaprzepaściłam.
Poważny związek to coś jak nagroda, to się każdemu nie zdarza. Nie mi sad Nie miałam chłopaka w liceum i na studiach. Do 30 byłam sama. Troche po 30stce kogoś poznałam(i to też specjale okoliczności były,bo chyba nadal byłabym sama). Potem do 40ki nic, pamiętam dałam sobie po cichu czas do 40ki w pewnym momencie. Dałam na luz. I nic się nie zmieniło przez kolejnych 5 lat.
Czasem myśle, że to za karę nie mogę wejść w żaden związek.

1,179

Odp: Głupia sytuacja.

Miałam dopisać. To znaczy zasługowanie na związek polega na tym, że w normalnych okolicznościach, jak masz znajomych, kolegów, przyjaciół, to nie musisz sobie zasługiwac na relacje z nimi, bo one będą, albo nie będą jak się nie dogadujecie. Na przykład w pracy - z jedną koleżanką się zaprzyjaznicie a z drugą nie. Inaczej jest z bliskimi osobami. W związkach na miłość musisz sobie czymś zasłużyc. Czym nie wiem jak. Dyskutowaliśmy tu o posłuszeństwie drugiej osobie i godzeniu sie na jej zdanie we wszystkim. Wiele osób uznało, ze to nie to, że to nie ma nic do rzeczy. Czym zasłużyć, nie wie, przez tyle lat się tego nie dowiedziałam. Tylko nie piszcie, ze niczym, że samą obecnością, bo to tak nie działa. Coś jak w domu, jesteś grzeczny - grzeczne i posłuszne dzieci sa kochane, a nieposłuszne nie. Moim zdaniem tu jest ten sam mechanizm, ale nie za bardzo zadziałał on w moim ex związku, więc dopuszczam myśl, że mogę sie mylić.

1,180

Odp: Głupia sytuacja.

Nigdy nie myślalam, że na cos muszę zasłużyć w związku. Co za kuriozalne stwierdzenie! Tworzymy team, kochamy się, ale wcale nie musimy sie we wszystkim zgadzać. Możemy sie o cos pożreć i wcale sobie nie ustępować. W końcu  jeden przekona drugiego i dojdziemy do porozumienia.

1,181

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:

Nigdy nie myślalam, że na cos muszę zasłużyć w związku. Co za kuriozalne stwierdzenie! Tworzymy team, kochamy się, ale wcale nie musimy sie we wszystkim zgadzać. Możemy sie o cos pożreć i wcale sobie nie ustępować. W końcu  jeden przekona drugiego i dojdziemy do porozumienia.

Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?

1,182

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?

Ty tak serio? Jeśli tak, współczuję doświadczeń.

1,183

Odp: Głupia sytuacja.
Wielokropek napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?

Ty tak serio? Jeśli tak, współczuję doświadczeń.

Nie. Tak sobie tu tylko troluje.
No serio, tu przynajmniej anonimowo mogę popisać.

1,184

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Nigdy nie myślalam, że na cos muszę zasłużyć w związku. Co za kuriozalne stwierdzenie! Tworzymy team, kochamy się, ale wcale nie musimy sie we wszystkim zgadzać. Możemy sie o cos pożreć i wcale sobie nie ustępować. W końcu  jeden przekona drugiego i dojdziemy do porozumienia.

Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?

Może ją wtedy zostawić. I wiesz co? To się świetnie składa! Śmieci wyniosłyby się same!

Rozumiesz? BB na bank nie chciałaby być z człowiekiem o takim rysie osobowościowym jaki opisujesz. Żadna kobieta nie chciałaby być.

1,185 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-07-30 18:25:05)

Odp: Głupia sytuacja.

///

1,186

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Nigdy nie myślalam, że na cos muszę zasłużyć w związku. Co za kuriozalne stwierdzenie! Tworzymy team, kochamy się, ale wcale nie musimy sie we wszystkim zgadzać. Możemy sie o cos pożreć i wcale sobie nie ustępować. W końcu  jeden przekona drugiego i dojdziemy do porozumienia.

Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?

Może ją wtedy zostawić. I wiesz co? To się świetnie składa! Śmieci wyniosłyby się same!

Rozumiesz? BB na bank nie chciałaby być z człowiekiem o takim rysie osobowościowym jaki opisujesz. Żadna kobieta nie chciałaby być.

A jakby jejnjuz nikt nie zechciał? Żyć samej przez kolejne 40 lat? 10 lat samej to już bardzo długo, widzę po sobie.

1,187

Odp: Głupia sytuacja.

Czyli najważniejszym, by portki były w domu. Smutne.

1,188

Odp: Głupia sytuacja.
Wielokropek napisał/a:

Czyli najważniejszym, by portki były w domu. Smutne.

A tam portki. O uczuciach pisze, nie o portkach. Nie zasłużysz, to ich nie masz.

1,189

Odp: Głupia sytuacja.

Smutne tym bardziej.

1,190

Odp: Głupia sytuacja.
Wielokropek napisał/a:

Smutne tym bardziej.

No smutne smutne

1,191

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

(...) Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań? (...)
No smutne smutne

Na szczęście nie jest to - kobieta ma być posłuszną, potakującą i spełniającą oczekiwania męża (raczej pana) - obowiązujący model.
Po raz kolejny współczuję doświadczeń, na skutek których masz taką wizję związku.

1,192 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2022-07-30 21:10:17)

Odp: Głupia sytuacja.

Myślę że Rossanka po raz kolejny probuje sobie racjonalizować w entym wątku ( tym razem cudzym) dlaczego jest sama. Teraz wymyśliła, ze to dlatego ze nie była posluszna. Wniosek? Te które mają zwiazki to jakieś podnóżki swoich mężów. Zatem nie ma im czego zazdrościć i można sobie zyc w swojej samotnosci bez cienia żalu. Taka oto formą radzenia sobie z frustracją.
A prawda jest taka że samotnosc moze być fajna gdy ktoś ma do tego predyspozycje i związek moze być fajny gdy ma się do niego predyspozycje. I żaden z tych układów nie musi a wręcz nie powinien oznaczać zniewolenia.
Tylko ze w przypadku Rossanki to nie o zniewolenie chodzi ani nawet o atrakcyjność fizyczną panów. Problem jest w niej samej. Widzę to tak jak kiedys zobaczyla to Krejzolka i zaprzestała tłumaczenia rossance co i jak robić.  Nie umiem albo wolę nie ubierać w słowa tego co jest tym problemem. Bo to i tak nic nie da.

1,193

Odp: Głupia sytuacja.

Feniks35, dziękuję. smile
Nie śledziłam ani nie śledzę historii życia Rossanki, Twe wyjaśnienia przyjmuję do wiadomości.

1,194

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:

Może ją wtedy zostawić. I wiesz co? To się świetnie składa! Śmieci wyniosłyby się same!

Rozumiesz? BB na bank nie chciałaby być z człowiekiem o takim rysie osobowościowym jaki opisujesz. Żadna kobieta nie chciałaby być.

A jakby jejnjuz nikt nie zechciał? Żyć samej przez kolejne 40 lat? 10 lat samej to już bardzo długo, widzę po sobie.

Jest straszniejsza rzecz niż brak osoby, która będzie Cię kochać - brak miłości własnej.


Dlaczego życie w pojedynkę ma być gorsze?
A) Uważasz że nie będąc w związku jesteś wybrakowana, nikt Cię nie chciał. Potrzebujesz związku aby wszystkim i sobie udowodnić że jesteś wartościowa.
B) Trudniej organizować sobie życie, wakacje, wyjścia, koszty. Ale większość potrzeb da się zaspokoić dzięki dobrze utrzymanej sieci znajomych.

Może nie rozumiem tego pragnienia bycia w związku za wszelką cenę, bo poza powyższymi nigdy nie czułam tęsknoty za związkiem. Jeżeli już czułam tęsknotę to za konkretną osobą, a nie do jakiegoś bliżej nieokreślonego osobnika.

1,195 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2022-07-30 21:46:10)

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:

Dlaczego życie w pojedynkę ma być gorsze?
A) Uważasz że nie będąc w związku jesteś wybrakowana, nikt Cię nie chciał. Potrzebujesz związku aby wszystkim i sobie udowodnić że jesteś wartościowa.
B) Trudniej organizować sobie życie, wakacje, wyjścia, koszty. Ale większość potrzeb da się zaspokoić dzięki dobrze utrzymanej sieci znajomych.

Na swoim przykładzie mogę napisać tyle (będzie trochę egoistyczne/egocentryczne):

A) Chyba każdy chciałby czuć się potrzebny, lubiany, kochany przez kogoś. Ja chciałbym chociaż raz w życiu mieć świadomość, że ktoś taki jak ja może się komuś spodobać. Ale nawet na to nie mam szans. I to mocno odbija się na pewności, samoocenie, wierze w siebie. Wieczna samotność w życiu jest mega dołująca i bardzo źle wpływa na samopoczucie.


B) Jak nie ma się znajomych i słabe życie towarzyskie, to jest mega problem.


I nie chodzi tu o to, by być z byle kim. Chciałbym poznać TĄ dziewczynę, której będzie na mnie zależeć. Tylko że nie jest to możliwe. Jest tylko pustka.

1,196 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-07-30 21:52:09)

Odp: Głupia sytuacja.

Nie wiem, czy zauważyliście (ja właśnie się zorientowałam:D ), ale problem autorki, dla którego założyła wątek, został przez nią już dawno rozwiązany, a trwające od jakiegoś czasu dywagacje, m.in. o samotności, jej przyczynach oraz o trudnościach z założeniem związku nie mają nic z nim wspólnego.
Dziękuję za uwagę. smile

1,197

Odp: Głupia sytuacja.
feniks35 napisał/a:

Myślę że Rossanka po raz kolejny probuje sobie racjonalizować w entym wątku ( tym razem cudzym) dlaczego jest sama. Teraz wymyśliła, ze to dlatego ze nie była posluszna. Wniosek? Te które mają zwiazki to jakieś podnóżki swoich mężów. Zatem nie ma im czego zazdrościć i można sobie zyc w swojej samotnosci bez cienia żalu. Taka oto formą radzenia sobie z frustracją.
A prawda jest taka że samotnosc moze być fajna gdy ktoś ma do tego predyspozycje i związek moze być fajny gdy ma się do niego predyspozycje. I żaden z tych układów nie musi a wręcz nie powinien oznaczać zniewolenia.
Tylko ze w przypadku Rossanki to nie o zniewolenie chodzi ani nawet o atrakcyjność fizyczną panów. Problem jest w niej samej. Widzę to tak jak kiedys zobaczyla to Krejzolka i zaprzestała tłumaczenia rossance co i jak robić.  Nie umiem albo wolę nie ubierać w słowa tego co jest tym problemem. Bo to i tak nic nie da.

Mam diagnozę i od psychiatry i od dwóch terapeutów, znali mnie od lat i moją historie. Słyszałam od nich zupełnie inne diagnozy niż tu czytam.

1,198

Odp: Głupia sytuacja.
Wielokropek napisał/a:

Nie wiem, czy zauważyliście (ja właśnie się zorientowałam:D ), ale problem autorki, dla którego założyła wątek, został przez nią już dawno rozwiązany, a trwające od jakiegoś czasu dywagacje, m.in. o samotności, jej przyczynach oraz o trudnościach z założeniem związku nie mają nic z nim wspólnego.
Dziękuję za uwagę. smile

Nie ma już moderacji więc można pisać.
Dzięki temu forum nadal działa, bo napędza je wlasnie pisanie ludzi. Nawet jeśli już nie na temat, to generuje to ruch na stronie.

1,199

Odp: Głupia sytuacja.

Och, przecież nie ma jednego modelu związku.
Jedni lubią  żonę grzeczną, chcą by się podporządkowała bardziej, inni partnerkę we wszystkim, a ktoś babkę Ci nad nim będzie stała z batem smile

1,200

Odp: Głupia sytuacja.
Ela210 napisał/a:

Och, przecież nie ma jednego modelu związku.
Jedni lubią  żonę grzeczną, chcą by się podporządkowała bardziej, inni partnerkę we wszystkim, a ktoś babkę Ci nad nim będzie stała z batem smile

Nie o to chodzi. Mam wrażenie, że jak będę z kimś, to muszę być posłuszna, czy chodzi o takie same hobby, czy poglądy, czy sposób spędzania wolnego czasu, że potrzeby drugiej osoby są ważne, a moje potrzeby nieistotne, coś jak dziecko rodzic. Tylko, że partner to nie rodzic, wiem to rozumiem, ale nie mogę przeskoczyć emocjonalnie. W relacjach z ludźmi, moje uczucia, potrzeby- umiem je wyrażać i mieć swoje zdanie, ale na osobach, na których mi związkowo nie zależy. Np koledzy z pracy. Nie obchodzi mnie to, że mogę mieć inne poglądy na to czy tamto, czy, że im się we mnie będzie podobało to czy tamto, lubię ich, ale gdzieś mam ich zdanie na mój temat. Podobnie jak mężczyźni, na których mi nie zależy, nigdy  nie zakezalo- przed nimi mogę być sobą, mieć swoje poglądy  przyzwyczajenia, zdanie, bo ich zdanie na mój temat nie ma dla mnie znaczenia.

1,201

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Och, przecież nie ma jednego modelu związku.
Jedni lubią  żonę grzeczną, chcą by się podporządkowała bardziej, inni partnerkę we wszystkim, a ktoś babkę Ci nad nim będzie stała z batem smile

Nie o to chodzi. Mam wrażenie, że jak będę z kimś, to muszę być posłuszna, czy chodzi o takie same hobby, czy poglądy, czy sposób spędzania wolnego czasu, że potrzeby drugiej osoby są ważne, a moje potrzeby nieistotne, coś jak dziecko rodzic. Tylko, że partner to nie rodzic, wiem to rozumiem, ale nie mogę przeskoczyć emocjonalnie. W relacjach z ludźmi, moje uczucia, potrzeby- umiem je wyrażać i mieć swoje zdanie, ale na osobach, na których mi związkowo nie zależy. Np koledzy z pracy. Nie obchodzi mnie to, że mogę mieć inne poglądy na to czy tamto, czy, że im się we mnie będzie podobało to czy tamto, lubię ich, ale gdzieś mam ich zdanie na mój temat. Podobnie jak mężczyźni, na których mi nie zależy, nigdy  nie zakezalo- przed nimi mogę być sobą, mieć swoje poglądy  przyzwyczajenia, zdanie, bo ich zdanie na mój temat nie ma dla mnie znaczenia.

Nikt nie chce żyć z własnym klonem. Wiele osób Ci już tłumaczyło, jak bardzo w tym momencie się mylisz  ike osób jeszcze ma Ci wytłumaczyć to, że będąc w związku możesz mieć swoje zdanie? Ludzie się kłócą, dyskutują, mają różne sposoby na spędzanie wolnego czasu, lubią inne potrawy, a potrafią stworzyć związki wieloletnie. Czyli nie, nie musisz być posłuszna.

Poza tym w Twojej logice jest jeden haczyk. Czemu to Ty masz się podporządkowywać, a nie facet?

1,202 Ostatnio edytowany przez Panna z Dworu (2022-07-31 16:10:38)

Odp: Głupia sytuacja.

Bo tu nie chodzi o podporządkowanie się a chęć przypodobania drugiej osobie. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy zainteresowaniem kogoś swoją osobą a chęcią przypodobania się drugiej osobie. I, rossanka, działa według schematu przypodobania się.

1,203

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Och, przecież nie ma jednego modelu związku.
Jedni lubią  żonę grzeczną, chcą by się podporządkowała bardziej, inni partnerkę we wszystkim, a ktoś babkę Ci nad nim będzie stała z batem smile

Nie o to chodzi. Mam wrażenie, że jak będę z kimś, to muszę być posłuszna, czy chodzi o takie same hobby, czy poglądy, czy sposób spędzania wolnego czasu, że potrzeby drugiej osoby są ważne, a moje potrzeby nieistotne, coś jak dziecko rodzic. Tylko, że partner to nie rodzic, wiem to rozumiem, ale nie mogę przeskoczyć emocjonalnie. W relacjach z ludźmi, moje uczucia, potrzeby- umiem je wyrażać i mieć swoje zdanie, ale na osobach, na których mi związkowo nie zależy. Np koledzy z pracy. Nie obchodzi mnie to, że mogę mieć inne poglądy na to czy tamto, czy, że im się we mnie będzie podobało to czy tamto, lubię ich, ale gdzieś mam ich zdanie na mój temat. Podobnie jak mężczyźni, na których mi nie zależy, nigdy  nie zakezalo- przed nimi mogę być sobą, mieć swoje poglądy  przyzwyczajenia, zdanie, bo ich zdanie na mój temat nie ma dla mnie znaczenia.

Nikt nie chce żyć z własnym klonem. Wiele osób Ci już tłumaczyło, jak bardzo w tym momencie się mylisz  ike osób jeszcze ma Ci wytłumaczyć to, że będąc w związku możesz mieć swoje zdanie? Ludzie się kłócą, dyskutują, mają różne sposoby na spędzanie wolnego czasu, lubią inne potrawy, a potrafią stworzyć związki wieloletnie. Czyli nie, nie musisz być posłuszna.

Poza tym w Twojej logice jest jeden haczyk. Czemu to Ty masz się podporządkowywać, a nie facet?

Bo jak wyrażam swoje zdanie(przy mężczyźnie na którym mi zalezy) jak już pisałam, zaraz się denerwuje, że nie powinnam, bo on mnie zostawi, bo nie mam prawa  wyrażać siebie. A jak się juz zdarzalo się, że jednak wyrazalam(bo rozumowo przekonywałam siebie że moge), to zaraz nasilały mi się moje ataki lękowe, czulam, ze za kare, nerwica się nasilała:(  więc mam do wyboru albo się całkiem podporządkować, stłumić swoje potrzeby( ale wtedy nie będę szczesliwa) albo wyrazić swoje potrzeby-a wtedy zaraz jak z automatu jakiegoś, mam te napady lękowe i somaty sad jakby za karę, że się z kimś kłóce czy mam swoje zdanie.
Tak, był ten temat na terapii. Tak, logicznie zrozumiałam mechanizm, że sama siebie karam wtedy. Nie  do dziś tego nie wypełniłam. Nie jestem w stanie, działam jak zaprogramowana. W efekcie najlepiej mi samej, nie kłóce sie i nie mam swojego zdania, które nie spodoba się partnerowi, więc jestem szczęśliwa, jednocześnie nie wyrażam bliskiej osobie swojego zdania, nie doceniam swoich pragnien-ale nie mam tak nasilonych ataków lękowych.
Widzę, że mam jakiś wadliwy program, ale nię zdołałam go przeskoczyć:(
Terapeuta mówił, że dalej muszę już sama to ogarnąć.
Jedyne wyjście to spróbować.
Co do faceta, to nie chciałabym aby mi przytakiwać.  Np nie cierpi, nie znosi pływać kajakiem, to niech mi powie, a nie udaje, że lubi i pływa ze  mną tym kajakiem. Mogę pływać sama, a z nim pograć w siatkówkę np. Mnie by było przykro, jakby osoba będąca ze mną w związku zmuszała  się do czegoś amym ja była zadowolona a to by było bardzo wielkie poświęcenie z jej strony.

1,204

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie o to chodzi. Mam wrażenie, że jak będę z kimś, to muszę być posłuszna, czy chodzi o takie same hobby, czy poglądy, czy sposób spędzania wolnego czasu, że potrzeby drugiej osoby są ważne, a moje potrzeby nieistotne, coś jak dziecko rodzic. Tylko, że partner to nie rodzic, wiem to rozumiem, ale nie mogę przeskoczyć emocjonalnie. W relacjach z ludźmi, moje uczucia, potrzeby- umiem je wyrażać i mieć swoje zdanie, ale na osobach, na których mi związkowo nie zależy. Np koledzy z pracy. Nie obchodzi mnie to, że mogę mieć inne poglądy na to czy tamto, czy, że im się we mnie będzie podobało to czy tamto, lubię ich, ale gdzieś mam ich zdanie na mój temat. Podobnie jak mężczyźni, na których mi nie zależy, nigdy  nie zakezalo- przed nimi mogę być sobą, mieć swoje poglądy  przyzwyczajenia, zdanie, bo ich zdanie na mój temat nie ma dla mnie znaczenia.

Nikt nie chce żyć z własnym klonem. Wiele osób Ci już tłumaczyło, jak bardzo w tym momencie się mylisz  ike osób jeszcze ma Ci wytłumaczyć to, że będąc w związku możesz mieć swoje zdanie? Ludzie się kłócą, dyskutują, mają różne sposoby na spędzanie wolnego czasu, lubią inne potrawy, a potrafią stworzyć związki wieloletnie. Czyli nie, nie musisz być posłuszna.

Poza tym w Twojej logice jest jeden haczyk. Czemu to Ty masz się podporządkowywać, a nie facet?

Bo jak wyrażam swoje zdanie(przy mężczyźnie na którym mi zalezy) jak już pisałam, zaraz się denerwuje, że nie powinnam, bo on mnie zostawi, bo nie mam prawa  wyrażać siebie. A jak się juz zdarzalo się, że jednak wyrazalam(bo rozumowo przekonywałam siebie że moge), to zaraz nasilały mi się moje ataki lękowe, czulam, ze za kare, nerwica się nasilała:(  więc mam do wyboru albo się całkiem podporządkować, stłumić swoje potrzeby( ale wtedy nie będę szczesliwa) albo wyrazić swoje potrzeby-a wtedy zaraz jak z automatu jakiegoś, mam te napady lękowe i somaty sad jakby za karę, że się z kimś kłóce czy mam swoje zdanie.
Tak, był ten temat na terapii. Tak, logicznie zrozumiałam mechanizm, że sama siebie karam wtedy. Nie  do dziś tego nie wypełniłam. Nie jestem w stanie, działam jak zaprogramowana. W efekcie najlepiej mi samej, nie kłóce sie i nie mam swojego zdania, które nie spodoba się partnerowi, więc jestem szczęśliwa, jednocześnie nie wyrażam bliskiej osobie swojego zdania, nie doceniam swoich pragnien-ale nie mam tak nasilonych ataków lękowych.
Widzę, że mam jakiś wadliwy program, ale nię zdołałam go przeskoczyć:(
Terapeuta mówił, że dalej muszę już sama to ogarnąć.
Jedyne wyjście to spróbować.
Co do faceta, to nie chciałabym aby mi przytakiwać.  Np nie cierpi, nie znosi pływać kajakiem, to niech mi powie, a nie udaje, że lubi i pływa ze  mną tym kajakiem. Mogę pływać sama, a z nim pograć w siatkówkę np. Mnie by było przykro, jakby osoba będąca ze mną w związku zmuszała  się do czegoś amym ja była zadowolona a to by było bardzo wielkie poświęcenie z jej strony.

Jeżeli wyrażasz swoje zdanie, a facet na to mówi, że Cię zostawi, to znaczy tylko i wyłącznie to, że facet jest kretynem i sama powinnaś go zostawić dokładnie w tym momencie.

Ostatni akapit podmień podstawiając siebie pod faceta i sama pomyśl czy jest sens się poświęcać.

1,205

Odp: Głupia sytuacja.

Według niektórych użytkowników, za każym razem osoba zajęta ma rozmawiać z płcią przeciwną w sposób chamski, gburowaty i opryskliwy, bo inaczej oznacza to przecież, że zaraz posunie się do zdrady..
Zero życzliwości, uśmiechu, czy nawet lekkiej "zalotności", bo zaraz jedno rzuci się na drugiego i będzie bum- zdrada..

Natomiast odnośnie przekonania, że posiadanie swojego zdania ma przyczyniać się do rozpadu związku/odejścia partnera, nawet nie skomentuję, bo to leży poza moim światem percepcji..

1,206

Odp: Głupia sytuacja.

Bo to taka próba usprawiedliwienia własnej samotności...to że się dzisiaj nie opłaca szanować 2 osoby to wiemy choćby z tego wątku, ale nie ma co zakładać katastrofy przed. Nieźle się ten temat rozkręcił, hehehe.

1,207

Odp: Głupia sytuacja.
bagienni_k napisał/a:

Natomiast odnośnie przekonania, że posiadanie swojego zdania ma przyczyniać się do rozpadu związku/odejścia partnera, nawet nie skomentuję, bo to leży poza moim światem percepcji..

Mogę się sprzeciwić, wyrazić swoje zdanie czy wtedy się nie zgodzić, ale wtedy automatycznie, dostaje tych ataków lękowych, mam różne fizyczne objawy i potworny lęk, niezidentyfikowany, coś okropnego te uczucie.  Pamiętam to z dzieciństwa, moje ciało tak reagowało. Więc paradoksalnie lepiej mi się podporzadkowac, wtedy jest mi źle, ale nie mam nasilenia nerwicy, a to lepsze niż te lęki.
Tak pracowałam nad tym latami na terapi i znam mechanizm. Nie, mechanizm mimo poznania nie przestał działać. Trudno to wytłumaczyć osobom, które tego nie mają, to coś jak ktoś się boi pająków, automatycznie dopada go lęk jak zobaczy pająka, chociażby sobie wczesniej tłumaczył, że pająk jest mały i nic mu nie zrobi.
Dochodzi do tego gniew. Jak czuję gniew, nie mam jak go uwolnić, bo przecież nie będę bic ludzi naokoło, czy wyżywać się na bliskich, a że gniew nie ma gdzie ujśc, mam znowu atako lękowe, albo somaty.  Np ostatnio ni z tego ni z owego dostałam migreny z aurą, straciłam wzrok na dobre pół godziny (tak byłam u lekarza, tak mam to od lat, pamiętam już od podstawowki). Niby nic, ale wcześniej miałam stresującą sytuację to na wieczór dopadła mnie migrena. sad

1,208

Odp: Głupia sytuacja.
Be. napisał/a:

Bo to taka próba usprawiedliwienia własnej samotności...to że się dzisiaj nie opłaca szanować 2 osoby to wiemy choćby z tego wątku, ale nie ma co zakładać katastrofy przed. Nieźle się ten temat rozkręcił, hehehe.

Sam odgrzebałes temat z 2019r big_smile

1,209 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-08-01 10:51:42)

Odp: Głupia sytuacja.

Pomijając już przypadki, kiedy to osoba na Twoim miejscu trafia na kogoś, kto z rozmysłem wykorzystuje drugą stronę właśnie przez próby podporządkowania jej sobie, to już zwykły człowiek, chcący stworzyć udana relację, miałby z tym kłopot. Ciężko z kimś żyć, kto się na wszystko zgadza i potakuje, nie potrafi się określić ani nie ma własnej opinii. Zresztą nie wyobrażam sobie tak funcjonować nawet w gronie koleżeńskim czy idać dalej, działać zawodowo w niektóych branżach. No bo jak taka osoba, która tylko potakuje, może osiągnąć sukces w pracy?
Psychopaci lubują się w takim podporządkowywaniu sobie ludzi, ale ja zwyczajnie nie wytrzymałbym przy kimś, kto się zachowuje jak (niemal) niewolnik.

1,210

Odp: Głupia sytuacja.
bagienni_k napisał/a:

Pomijając już przypadki, kiedy to osoba na Twoim miejscu trafia na kogoś, kto z rozmysłem wykorzystuje drugą stronę właśnie przez podporządkowanie się, to już zwykły człowiek, chcący stworzyć udana relację, miałby z tym kłopot. Ciężko z kimś żyć, kto się na wszystko zgadza i potakuje, nie potrafi się określić ani nie ma własnej opinii. Zresztą nie wyobrażam sobie tak funcjonować nawet w gronie koleżeńskim czy idać dalej, działać zawodowo w niektóych branżach. No bo jak taka osoba, która tylko potakuje, może osiągnąć sukces w pracy?
Psychopaci lubują się w takim podporządkowywaniu sobie ludzi, ale ja zwyczajnie nie wytrzymałbym przy kimś, kto się zachowuje jak (niemal) niewolnik.

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

1,211

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Pomijając już przypadki, kiedy to osoba na Twoim miejscu trafia na kogoś, kto z rozmysłem wykorzystuje drugą stronę właśnie przez podporządkowanie się, to już zwykły człowiek, chcący stworzyć udana relację, miałby z tym kłopot. Ciężko z kimś żyć, kto się na wszystko zgadza i potakuje, nie potrafi się określić ani nie ma własnej opinii. Zresztą nie wyobrażam sobie tak funcjonować nawet w gronie koleżeńskim czy idać dalej, działać zawodowo w niektóych branżach. No bo jak taka osoba, która tylko potakuje, może osiągnąć sukces w pracy?
Psychopaci lubują się w takim podporządkowywaniu sobie ludzi, ale ja zwyczajnie nie wytrzymałbym przy kimś, kto się zachowuje jak (niemal) niewolnik.

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

Ross, ale kwestia dzieci to inna waga niż wyjazd na wakacje...
Wakacje? Najpoerw jedziecie w jedno miejsce, a potem w drugie.
Film? Dzisiaj ten, jutro inny.

Spanie? Ja chodzę spać tak przynajmniej godzinę wcześniej niż mąż i wstaję wcześniej. Nie widzę problemu. Nie jesteśmy sklejeni.

Są takie ważne rzeczy, w których się trzeba zgadzać. Ślub, dzieci, miejsce zamieszkania. Reszta to kwestia dyskusji.

1,212

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Pomijając już przypadki, kiedy to osoba na Twoim miejscu trafia na kogoś, kto z rozmysłem wykorzystuje drugą stronę właśnie przez podporządkowanie się, to już zwykły człowiek, chcący stworzyć udana relację, miałby z tym kłopot. Ciężko z kimś żyć, kto się na wszystko zgadza i potakuje, nie potrafi się określić ani nie ma własnej opinii. Zresztą nie wyobrażam sobie tak funcjonować nawet w gronie koleżeńskim czy idać dalej, działać zawodowo w niektóych branżach. No bo jak taka osoba, która tylko potakuje, może osiągnąć sukces w pracy?
Psychopaci lubują się w takim podporządkowywaniu sobie ludzi, ale ja zwyczajnie nie wytrzymałbym przy kimś, kto się zachowuje jak (niemal) niewolnik.

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

Wiesz co w obliczu braku możliwości dogadania się robią normalni ludzie? Rozstają się. Bo nie ma sensu się męczyć. W imię czego właściwie?

Kurczowo trzymasz się chęci bycia w związku, bo wydaje Ci się, że druga osoba utuli Twoje niedokochane wewnętrzne dziecko. Ale to niemożliwe.

1,213

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Pomijając już przypadki, kiedy to osoba na Twoim miejscu trafia na kogoś, kto z rozmysłem wykorzystuje drugą stronę właśnie przez podporządkowanie się, to już zwykły człowiek, chcący stworzyć udana relację, miałby z tym kłopot. Ciężko z kimś żyć, kto się na wszystko zgadza i potakuje, nie potrafi się określić ani nie ma własnej opinii. Zresztą nie wyobrażam sobie tak funcjonować nawet w gronie koleżeńskim czy idać dalej, działać zawodowo w niektóych branżach. No bo jak taka osoba, która tylko potakuje, może osiągnąć sukces w pracy?
Psychopaci lubują się w takim podporządkowywaniu sobie ludzi, ale ja zwyczajnie nie wytrzymałbym przy kimś, kto się zachowuje jak (niemal) niewolnik.

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

Ross, ale kwestia dzieci to inna waga niż wyjazd na wakacje...
Wakacje? Najpoerw jedziecie w jedno miejsce, a potem w drugie.
Film? Dzisiaj ten, jutro inny.

Spanie? Ja chodzę spać tak przynajmniej godzinę wcześniej niż mąż i wstaję wcześniej. Nie widzę problemu. Nie jesteśmy sklejeni.

Są takie ważne rzeczy, w których się trzeba zgadzać. Ślub, dzieci, miejsce zamieszkania. Reszta to kwestia dyskusji.

Mój ex mówił, że nie wierzy w kompromisy i ich nie stosuje. Co byś na to powiedziała?

1,214

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Pomijając już przypadki, kiedy to osoba na Twoim miejscu trafia na kogoś, kto z rozmysłem wykorzystuje drugą stronę właśnie przez podporządkowanie się, to już zwykły człowiek, chcący stworzyć udana relację, miałby z tym kłopot. Ciężko z kimś żyć, kto się na wszystko zgadza i potakuje, nie potrafi się określić ani nie ma własnej opinii. Zresztą nie wyobrażam sobie tak funcjonować nawet w gronie koleżeńskim czy idać dalej, działać zawodowo w niektóych branżach. No bo jak taka osoba, która tylko potakuje, może osiągnąć sukces w pracy?
Psychopaci lubują się w takim podporządkowywaniu sobie ludzi, ale ja zwyczajnie nie wytrzymałbym przy kimś, kto się zachowuje jak (niemal) niewolnik.

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

Wiesz co w obliczu braku możliwości dogadania się robią normalni ludzie? Rozstają się. Bo nie ma sensu się męczyć. W imię czego właściwie?

Kurczowo trzymasz się chęci bycia w związku, bo wydaje Ci się, że druga osoba utuli Twoje niedokochane wewnętrzne dziecko. Ale to niemożliwe.

Diagnoza nie trafiona. Znam ten temat, poruszałam na terapii. Terapeutka, a potem terapeuta ( bo korzystałam z pracy dwóch osob) mówili, bo wyraziłam obawy o tym wewnętrznym dziecku, że może to jest problem, bo czytałam o takiej koncepcji, oboje podsumowali, że to nie mój przypadek. Że u mnie to normalna potrzeba bycia z kimś, nie oczekuje utulenia i zaopiekowania. Nawet odwrotnie, że dobrzeby było, abym czasem dała się sobą komuś zaopiekowac,  bo na ogół jestem bardzo niezależna i samowystarczalna.
Co do dzieciństwa  stwierdzili, że mam do przepracowania właśnie wyrażanie swojego zdania w związku I nie godzenia się na coś, czego nie chce. Tylko, że do tego trzeba być w związku.
Żaden z nich, a także psychiatra, nie zalecał pobycia samej ze sobą i bycia szczęśliwej samej ze sobą bez potrzeby związku. Uznali, że ja już i tak bardzo długo byłam sama. Co innego, jak ym była typem osoby, która przechodzi płynnie z jednej relacji w drugą i od 15 rollku życia do 40 jest w różnych związkach, które się rozpadają- takiej osobie sugerowaliby przerwę od relacji I złapanie oddechu.

1,215

Odp: Głupia sytuacja.

Ross to się robi trochę chorowite już.  Nadajesz w jednym tonie ciągle jak gman.

1,216

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

Ross, ale kwestia dzieci to inna waga niż wyjazd na wakacje...
Wakacje? Najpoerw jedziecie w jedno miejsce, a potem w drugie.
Film? Dzisiaj ten, jutro inny.

Spanie? Ja chodzę spać tak przynajmniej godzinę wcześniej niż mąż i wstaję wcześniej. Nie widzę problemu. Nie jesteśmy sklejeni.

Są takie ważne rzeczy, w których się trzeba zgadzać. Ślub, dzieci, miejsce zamieszkania. Reszta to kwestia dyskusji.

Mój ex mówił, że nie wierzy w kompromisy i ich nie stosuje. Co byś na to powiedziała?

Pytanie nie do mnie ale ja odpowiedziałabym, że swiat mężczyzn nie kończy się na Twoim ex. To naprawdę nie jest tak że każdy człowiek jest taki sam. Takiemu człowiekowi jak Twój ex podziękowałabym jako partnerowi i szukałabym takiego który realnie i uczciwie patrzy na relacje dwojga ludzi a nie szuka podwładnej. Byłaś tylko w jednym związku ale na litość  chyba wiesz ze nie każdy tak wygląda. Słyszałaś o innych związkach i układach chociażby od znajomych. Nie można całe życie patrzeć przez pryzmat jednego doświadczenia. Tzn można ale czy to zdrowe?

1,217

Odp: Głupia sytuacja.

Mri  miał dopisać, ja nie chce zaopiekowania ja się obawiam, że partner mnie zadusi, zdominuje i nie będę miała własnego życia i znowu będę żyła pod dyktando.

1,218

Odp: Głupia sytuacja.
feniks35 napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ross, ale kwestia dzieci to inna waga niż wyjazd na wakacje...
Wakacje? Najpoerw jedziecie w jedno miejsce, a potem w drugie.
Film? Dzisiaj ten, jutro inny.

Spanie? Ja chodzę spać tak przynajmniej godzinę wcześniej niż mąż i wstaję wcześniej. Nie widzę problemu. Nie jesteśmy sklejeni.

Są takie ważne rzeczy, w których się trzeba zgadzać. Ślub, dzieci, miejsce zamieszkania. Reszta to kwestia dyskusji.

Mój ex mówił, że nie wierzy w kompromisy i ich nie stosuje. Co byś na to powiedziała?

Pytanie nie do mnie ale ja odpowiedziałabym, że swiat mężczyzn nie kończy się na Twoim ex. To naprawdę nie jest tak że każdy człowiek jest taki sam. Takiemu człowiekowi jak Twój ex podziękowałabym jako partnerowi i szukałabym takiego który realnie i uczciwie patrzy na relacje dwojga ludzi a nie szuka podwładnej. Byłaś tylko w jednym związku ale na litość  chyba wiesz ze nie każdy tak wygląda. Słyszałaś o innych związkach i układach chociażby od znajomych. Nie można całe życie patrzeć przez pryzmat jednego doświadczenia. Tzn można ale czy to zdrowe?

Wiem, ale inny się później nie zdarzył. Zawsze trafiali się żonaci, zajeci, albo tacy, co byli tylko kolegami, przecież nie każdy wolny napotkany mężczyzna to przyszły mąż. Dla mnie to normalne mieć męskich znajomych bez podtekstow(ale już nie kolegow).

1,219 Ostatnio edytowany przez Be. (2022-08-01 11:33:31)

Odp: Głupia sytuacja.

Wiadomo lepiej nikogo nie poznawać w takim razie. Cieszę się, że wyjaśniłem sytuację. PS Ja Ciebie totalnie nie widzę w partnerskiej 50/50 relacji, Ross. Myślę, że wymagasz masę opieki i cierpliwości. A żeby było 50/50 musiałabyś kogoś równie znerwicowanego znalezc. Także jedyna szansa to właśnie dominujący hedonista.

PS Czy wraca stary porządek i każdy wątek będzie przerabiany na temat rossance? Znowu?

Edit: Więcej nie będę na ten temat tu pisał Ross, bo od 10 lat jest to samo.

1,220

Odp: Głupia sytuacja.
Be. napisał/a:

Wiadomo lepiej nikogo nie poznawać w takim razie. Cieszę się, że wyjaśniłem sytuację. PS Ja Ciebie totalnie nie widzę w partnerskiej 50/50 relacji, Ross. Myślę, że wymagasz masę opieki i cierpliwości. A żeby było 50/50 musiałabyś kogoś równie znerwicowanego znalezc. Także jedyna szansa to właśnie dominujący hedonista.

PS Czy wraca stary porządek i każdy wątek będzie przerabiany na temat rossance? Znowu?

Ale jak chętnie czytasz i nawet się udzielasz big_smile

Jaki to jest dominujący hedonista? Jak hedonista to chyba dobrze? Dominujący tu już bym się zastanowiła

1,221

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

Wiesz co w obliczu braku możliwości dogadania się robią normalni ludzie? Rozstają się. Bo nie ma sensu się męczyć. W imię czego właściwie?

Kurczowo trzymasz się chęci bycia w związku, bo wydaje Ci się, że druga osoba utuli Twoje niedokochane wewnętrzne dziecko. Ale to niemożliwe.

Diagnoza nie trafiona. Znam ten temat, poruszałam na terapii. Terapeutka, a potem terapeuta ( bo korzystałam z pracy dwóch osob) mówili, bo wyraziłam obawy o tym wewnętrznym dziecku, że może to jest problem, bo czytałam o takiej koncepcji, oboje podsumowali, że to nie mój przypadek. Że u mnie to normalna potrzeba bycia z kimś, nie oczekuje utulenia i zaopiekowania. Nawet odwrotnie, że dobrzeby było, abym czasem dała się sobą komuś zaopiekowac,  bo na ogół jestem bardzo niezależna i samowystarczalna.
Co do dzieciństwa  stwierdzili, że mam do przepracowania właśnie wyrażanie swojego zdania w związku I nie godzenia się na coś, czego nie chce. Tylko, że do tego trzeba być w związku.
Żaden z nich, a także psychiatra, nie zalecał pobycia samej ze sobą i bycia szczęśliwej samej ze sobą bez potrzeby związku. Uznali, że ja już i tak bardzo długo byłam sama. Co innego, jak ym była typem osoby, która przechodzi płynnie z jednej relacji w drugą i od 15 rollku życia do 40 jest w różnych związkach, które się rozpadają- takiej osobie sugerowaliby przerwę od relacji I złapanie oddechu.

A nadmierna niezależność to myślisz że skąd się bierze?

Z całym szacunkiem dla Twoich terapeutów, ale ich diagnoza i leczenie najwyraźniej nie przyniosło skutku, skoro masz dylematy, które osobie ze zdrowym poczuciem własnej wartości i zdrowym podejściem do relacji nawet nie przyszłyby do głowy.

1,222

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

A nie wydaje Ci się, za to związek idealny? Zobacz ile tu wątków, gdy on i ona narzekają, że związki się sypią, nie dogadują się, on chce przeprowadzki z granice, ona woli zostać w Polsce. Ona chce drugie dziecko, on uważa że jedno wystarczy. Ona lubi imprezy, on ma pretensje, że ona za czesto wychodzi. On lubi wydawać na swoje hobby, dla niej to strata pieniędzy, które można odłożyc na wakacje.
A teraz wyobraź sobie sytuację, masz kobietę, mówisz, chciałby. Abyśmy pojevhaki na wakacje w Bieszczady- a ona na to nie chce, wolę do Egiptu. Albo chcesz, obejrzeć kryminał, a ona mówi, nie zgadzam się, przełączaj na komedie, nie chce kryminału. Albo mówi, wiem, że nie lubisz siedzieć do późna, ale ja nie lubie się kłaść wczesnie, więc rano daj mi pospać.

Ross, ale kwestia dzieci to inna waga niż wyjazd na wakacje...
Wakacje? Najpoerw jedziecie w jedno miejsce, a potem w drugie.
Film? Dzisiaj ten, jutro inny.

Spanie? Ja chodzę spać tak przynajmniej godzinę wcześniej niż mąż i wstaję wcześniej. Nie widzę problemu. Nie jesteśmy sklejeni.

Są takie ważne rzeczy, w których się trzeba zgadzać. Ślub, dzieci, miejsce zamieszkania. Reszta to kwestia dyskusji.

Mój ex mówił, że nie wierzy w kompromisy i ich nie stosuje. Co byś na to powiedziała?

Powiedziałabym mu, żeby spadał na drzewo, bo ja nie mam obowiązku podporządkowywania się do jego życzeń. Skoro nie wierzy w kompromisy, to może się dostosować do mnie i do tego, co ja chcę.

Jak Ty sobie wyobrażasz 20 lat z takim gościem? On by dyktował Ci gdzie na wakacje, co na obiad, o której idziesz soać i kiedy uprawiasz seks? Dzieci też tylko kiedy on chce? A jakby miał dziecko, to dziecko miałoby jeść, płakać i robić kupę wtedy, kiedy on sobie wymyśli?

Ross, jesteś mądrą kobietą, ale jak kolejny raz wałkuhesz ten temat, to zaczynam w to wątpić.

1,223

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:

Wiesz co w obliczu braku możliwości dogadania się robią normalni ludzie? Rozstają się. Bo nie ma sensu się męczyć. W imię czego właściwie?

Kurczowo trzymasz się chęci bycia w związku, bo wydaje Ci się, że druga osoba utuli Twoje niedokochane wewnętrzne dziecko. Ale to niemożliwe.

Diagnoza nie trafiona. Znam ten temat, poruszałam na terapii. Terapeutka, a potem terapeuta ( bo korzystałam z pracy dwóch osob) mówili, bo wyraziłam obawy o tym wewnętrznym dziecku, że może to jest problem, bo czytałam o takiej koncepcji, oboje podsumowali, że to nie mój przypadek. Że u mnie to normalna potrzeba bycia z kimś, nie oczekuje utulenia i zaopiekowania. Nawet odwrotnie, że dobrzeby było, abym czasem dała się sobą komuś zaopiekowac,  bo na ogół jestem bardzo niezależna i samowystarczalna.
Co do dzieciństwa  stwierdzili, że mam do przepracowania właśnie wyrażanie swojego zdania w związku I nie godzenia się na coś, czego nie chce. Tylko, że do tego trzeba być w związku.
Żaden z nich, a także psychiatra, nie zalecał pobycia samej ze sobą i bycia szczęśliwej samej ze sobą bez potrzeby związku. Uznali, że ja już i tak bardzo długo byłam sama. Co innego, jak ym była typem osoby, która przechodzi płynnie z jednej relacji w drugą i od 15 rollku życia do 40 jest w różnych związkach, które się rozpadają- takiej osobie sugerowaliby przerwę od relacji I złapanie oddechu.

A nadmierna niezależność to myślisz że skąd się bierze?

Z całym szacunkiem dla Twoich terapeutów, ale ich diagnoza i leczenie najwyraźniej nie przyniosło skutku, skoro masz dylematy, które osobie ze zdrowym poczuciem własnej wartości i zdrowym podejściem do relacji nawet nie przyszłyby do głowy.

Chyba sobie faktycznie dam spokój z tymi związkami. Poza tym nie mogę narzekać, idzie mi na innych polach całkiem nieźle, jestem bardzo zadowolona.

Ich leczenie nie przyniosło skutku, bo bym musiała być w związku i dopiero wtedyby wyszło, czy moje stare mechanizmy działają czy nie.

1,224

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ross, ale kwestia dzieci to inna waga niż wyjazd na wakacje...
Wakacje? Najpoerw jedziecie w jedno miejsce, a potem w drugie.
Film? Dzisiaj ten, jutro inny.

Spanie? Ja chodzę spać tak przynajmniej godzinę wcześniej niż mąż i wstaję wcześniej. Nie widzę problemu. Nie jesteśmy sklejeni.

Są takie ważne rzeczy, w których się trzeba zgadzać. Ślub, dzieci, miejsce zamieszkania. Reszta to kwestia dyskusji.

Mój ex mówił, że nie wierzy w kompromisy i ich nie stosuje. Co byś na to powiedziała?

Powiedziałabym mu, żeby spadał na drzewo, bo ja nie mam obowiązku podporządkowywania się do jego życzeń. Skoro nie wierzy w kompromisy, to może się dostosować do mnie i do tego, co ja chcę.

Jak Ty sobie wyobrażasz 20 lat z takim gościem? On by dyktował Ci gdzie na wakacje, co na obiad, o której idziesz soać i kiedy uprawiasz seks? Dzieci też tylko kiedy on chce? A jakby miał dziecko, to dziecko miałoby jeść, płakać i robić kupę wtedy, kiedy on sobie wymyśli?

Jak byś zgadła, tak by było.
Wslkuje to, ale po latach jestem zadowolona, że z nim jednak nie jestem. Ten związek nie byłby udany.

1,225

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Mój ex mówił, że nie wierzy w kompromisy i ich nie stosuje. Co byś na to powiedziała?

Powiedziałabym mu, żeby spadał na drzewo, bo ja nie mam obowiązku podporządkowywania się do jego życzeń. Skoro nie wierzy w kompromisy, to może się dostosować do mnie i do tego, co ja chcę.

Jak Ty sobie wyobrażasz 20 lat z takim gościem? On by dyktował Ci gdzie na wakacje, co na obiad, o której idziesz soać i kiedy uprawiasz seks? Dzieci też tylko kiedy on chce? A jakby miał dziecko, to dziecko miałoby jeść, płakać i robić kupę wtedy, kiedy on sobie wymyśli?

Jak byś zgadła, tak by było.
Wslkuje to, ale po latach jestem zadowolona, że z nim jednak nie jestem. Ten związek nie byłby udany.

No nie byłby, bo gość był idiotą, a Ty powinnaś to przepracować, a nie zakładać, że nie wolno Ci mieć swojego zdania.

1,226 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-08-01 12:09:53)

Odp: Głupia sytuacja.

Loka dobrze to podsumowała: jak nie uznaje kompromisu, to niech sobie znajdzie niewolnika..

Nie da się być cały czas przyklejonym do kogoś, jak również iść za nim jak cielę. To, co tutaj się przedstawia, jako niemożliwe do osiągnięcia jest dla większości ludzi normą. Kompromis, dogadanie się, dyskusja, rozmowa itp. Raz robimy to, innym razem co innego. Raz oglądamy jedno, innym razem co innego. Raz jedziemy tam, drugi raz gdzieś indziej. Czasami bywa ciężko, aby to wszystko, ten kompromis utrzymać, lecz przekonanie, że w realcji trzeba się zawsze podporządkować, bo inaczej ona się rozpadnie, to czysty absurd!

1,227

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

Co do dzieciństwa  stwierdzili, że mam do przepracowania właśnie wyrażanie swojego zdania w związku I nie godzenia się na coś, czego nie chce.

Wiesz, że to stanowi Twój problem, dlaczego w takim razie innych usiłujesz przekonywać, że uległość jest bezpieczna, dobra dla związku, a nawet dla strony uległej? Gdzieś po drodze padło nawet określenie "związek idealny", choć dla mnie taki model jest jego zupełnym przeciwieństwem.
Nie wyobrażam sobie funkcjonować w relacji, w której w imię dziwnie pojętego wyższego dobra, jakim jest nienarażanie się na gniew partnera i lęk przed jego odejściem, nie mam prawa do własnego zdania, realizacji własnych potrzeb, mówienia o oczekiwaniach. Taka relacja jest nie tylko toksyczna, ale zwyczajnie przemocowa.
Zupełnie inną kwestię stanowi fakt, że nie ufam ludziom, którzy na wszystko się zgadzają, wszystko im odpowiada, podoba się, bo od razu zapala mi się czerwona lampka, że nie są ze mną szczerzy.

1,228 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-08-01 15:27:07)

Odp: Głupia sytuacja.

Olinko Idelanie podsumowane! big_smile

W ogóle z jakiej racji najważniejszym celem jest to nienarażanie się na czyjś gniew? Wtedy już od samego początku człowiek czuje presję, żeby przypadkiem kogoś nie urazić czy się nie sprzeciwić.
Dlaczego? Nie ma swoich specyficznych potrzeb, oczekiwań czy pragnień? Nie oczekuje od partnera akceptacji, szacunku czy poczucia bezpieczeńśtwa, nie mówiąc już o upodobaniach czy pragnieniach..?
To jest czyste niewolnictwo, jeśli ktoś oddaje się drugiemu człowiekowi, aby ten nim sterował poprzez wymuszanie pewnych zachowań.

Poza tym, z drugiej strony ciężko wzbudzić zaufanie kiedy jedna strona się na wszystko zgadza i nawet nie wyrazi swojego zdania. Jeśli to facet miałby tak postępować, zostałby uznany wręcz za "wykastrowanego"..

1,229

Odp: Głupia sytuacja.
Olinka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Co do dzieciństwa  stwierdzili, że mam do przepracowania właśnie wyrażanie swojego zdania w związku I nie godzenia się na coś, czego nie chce.

Wiesz, że to stanowi Twój problem, dlaczego w takim razie innych usiłujesz przekonywać, że uległość jest bezpieczna, dobra dla związku, a nawet dla strony uległej?

Pisałam już. Jak jestem uległa to nie mam tak nasilonych nagłych ataków paniki i lęku, kiedy wydaje Ci się, że umrzesz. Takie coś miewałam, jak się stawiałam bliskiej osobie , partnerowi czy w rodzinie Jak miałam inne zdanie, albo postawiłam na swoim, przez chwilę byłam zadowolona, ale zaraz jak za karę, że się sprzeciwiłam komuś, zaraz miałam wielkie napady lęku sad , głupio się to czyta  widzę jak to absurdalnie brzmiale nie jmiem tego wyłączyć. Pytanie od terapeuty byloby  teraz: dlaczego pojawią się lęk- moja idpowiedz- bo ośmieliłam się mieć inne zdanie i zrobić po swojemu.
Potem terapeuta pytalby: co zrobić by nie było lęku-moja odpowiedz- siedzieć cicho i potakiwac.
Wiem, bo to przechodziłam na sesjach.
Istnieje trzecia opcja, że mam związek i tam w związku nie jestem potulna i wyrażam swoje zdanie-ale to dla mnie niewyobrażalne, że bym mogła, bo on mnie zostawi-tu rozsądkiem widzę, że to niedorzeczne, a w ciele od razu czuję lęk i tak w kółko. sad

1,230

Odp: Głupia sytuacja.

Wiem, że pisałaś, nie rozumiem jednak próby przekładania swojego punktu widzenia, o którym wiesz, że Ci nie służy, a nawet otrzymujesz sygnały z zewnątrz, że jest niewłaściwy, na związki innych ludzi. Na przykład to pytanie pod adresem Beyondblackie:

rossanka napisał/a:

Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?

Już samo stwierdzenie "albo przestanie cię kochać" dużo mówi o skrzywieniu myślenia, bo przecież tak NIE wygląda miłość, a jedynie jakaś zależna relacja, kiedy jedno za wszelką cenę i właściwie rezygnując z siebie, usiłuje zasłużyć na przychylność drugiego.

bagienni_k napisał/a:

W ogóle z jakiej racji najważniejszym cleem jest to nienarażanie się na czyjś gniew? Wtedy już od samego początku człowiek czuje presję, żeby przypadkiem kogoś nie urazić czy się nie sprzeciwić.Dlaczego? Nie ma swoich specyficznych potrzeb, oczekkiwań czy pragnień? Nie oczekuje od partnera akceptacji, szacunku czy poczucia bezpieczeńśtwa, nie mówiąc już o upodobaniach czy pragnieniach..
To jest czyste niewolnictwo, jeśli ktoś oddaje się drugiemu człowiekowi, aby ten nim sterował poprzez wymuszanie pewnych zachowań.

No właśnie. Jak tylko człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że w jego związku pojawił się taki mechanizm, powinien dążyć do zmiany, a jeśli ta okazuje się niemożliwa, a często tak jest, to się z niego dla własnego dobra ewakuować.
O to między innymi chodzi w stwierdzeniu, że to co robi Rossanka jest niezrozumiałe, bo niby wie, że tak to nie powinno wyglądać, a równocześnie wskazuje, że inna droga postępowania może stanowić zagrożenie dla trwałości związku. No cóż, jeśli tak ma wyglądać związek, to zdecydowanie lepiej być samemu niż na własne życzenie tkwić w czymś, co jest zwyczajnie niszczące.

1,231

Odp: Głupia sytuacja.

Przedkładanie jakiegoś "wspólnego" dobra swoim kosztem, to kolejna droga donikąd. Zbyt wielu ludzi jest jednak przekonanych o tym, że z automatu związek daje wyłącznie szczęście czy raczej przynosi same korzyści i wygody, zatem warto się zawsze i wszędzie dla kogoś poświęcać, aby wspólnie tą relację utrzymać.
Bzdura! Jeśli nawet druga strona tego nie dostrzeżę i nie zacznie wykorzystywać czy ograniczać, to poczuje się jak w jakims krzywym zwierciadle, gdzie zostaje niemal ZAgłaskana i osaczona, kiedy partner zachowuje się jak uległy piesek.

1,232

Odp: Głupia sytuacja.

Rossanka, wszyscy się tu dziwią, bo to nie jest normalna reakcja, że jakaś tam wizja namniejszego konfliktu czy wyrażania odmiennego zdania od partnera sprawia, że myślisz, że ktoś Cię zostawi i wpedza w jakieś ataki paniki.

W każdym związku, nawet najlepszym, dochodzi do spięć i do różnicy zdań i jakoś ludzie potrafią osiagnąć kompromis, a nie, że "nie zgadzasz się ze mną, to zabieram zabawki". Oczekiwania Twojego eks, że jemu masz się zawsze podporzadkować, było conajmniej kuriozalne, żeby nie napisać wprost- patologiczne. Normalni mężczyźni tak się nie zachowują, bo większość kobiet by im parsknęła śmiechem na takie dyktaty.

Widać w Twoim domu panowała atmosfera, że na milość trzeba sobie zasłużyć, że jeżeli masz własne zdanie, to rodzic/ rodzice Cię odrzucali. Tylko totalna uległość dawała bezpieczeństwo rodzicielskiej milości. Pracowałas nad tym z terapeutą?

1,233

Odp: Głupia sytuacja.
Olinka napisał/a:

Wiem, że pisałaś, nie rozumiem jednak próby przekładania swojego punktu widzenia, o którym wiesz, że Ci nie służy, a nawet otrzymujesz sygnały z zewnątrz, że jest niewłaściwy, na związki innych ludzi. Na przykład to pytanie pod adresem Beyondblackie:

rossanka napisał/a:

Nie chce Cię straszyć, ale jak będziesz " podskakiwac" to ten Twój Cię może zostawić. Nie boisz się tego? Albo przestanie Cię kochac jak nie będziesz posłuszna, nie będziesz przytakiwać i spełniać jego oczekiwań?

Już samo stwierdzenie "albo przestanie cię kochać" dużo mówi o skrzywieniu myślenia, bo przecież tak NIE wygląda miłość, a jedynie jakaś zależna relacja, kiedy jedno za wszelką cenę i właściwie rezygnując z siebie, usiłuje zasłużyć na przychylność drugiego.

Wyglada. Np między rodzicami A dziećmi. Jak dzieci nie spełniają oczekiwań rodziców, miłość jest zabierana. A otrzymują ją kiedy są posłuszne i rezygnują z siebie.
Jeśli rodzice zmuszają dziecko do tego czy tamtego to czy znaczy, że go nie kochają?

1,234

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:

Rossanka, wszyscy się tu dziwią, bo to nie jest normalna reakcja, że jakaś tam wizja namniejszego konfliktu czy wyrażania odmiennego zdania od partnera sprawia, że myślisz, że ktoś Cię zostawi i wpedza w jakieś ataki paniki.

W każdym związku, nawet najlepszym, dochodzi do spięć i do różnicy zdań i jakoś ludzie potrafią osiagnąć kompromis, a nie, że "nie zgadzasz się ze mną, to zabieram zabawki". Oczekiwania Twojego eks, że jemu masz się zawsze podporzadkować, było conajmniej kuriozalne, żeby nie napisać wprost- patologiczne. Normalni mężczyźni tak się nie zachowują, bo większość kobiet by im parsknęła śmiechem na takie dyktaty.

Widać w Twoim domu panowała atmosfera, że na milość trzeba sobie zasłużyć, że jeżeli masz własne zdanie, to rodzic/ rodzice Cię odrzucali. Tylko totalna uległość dawała bezpieczeństwo rodzicielskiej milości. Pracowałas nad tym z terapeutą?

Tak. Teraz potrafię się postawić, ale w zamian za to dostaje te moje lęki. Terapeuta mówił, że sama siebie tym karam. Ale to się dzieje poza moim wpływem. Jak się sprzeciwie bliskiej osoobie, i jeszcze jak na dodatek uslysze: nie spodziewałem się tego po tobie, czyli nie chcesz mi pomóc, zrobisz jak zechcesz, wiesz,eze ja chce twojego dobra, przesadzasz i nie dasz sobie nic powiedzieć, wydaje Ci się, to co to wszystko teraz moja wina?- Jak po wyrażeniu swojego zdania słyszę te słowa, to też zaraz myślę, że może nie powinnam, że może powinnam się na coś zgodzic-wtedy też dostaje te moje lęki. A wtedy jak zwykle zostaje sama plus moja nerwica.

1,235

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

Wyglada. Np między rodzicami A dziećmi. Jak dzieci nie spełniają oczekiwań rodziców, miłość jest zabierana. A otrzymują ją kiedy są posłuszne i rezygnują z siebie.
Jeśli rodzice zmuszają dziecko do tego czy tamtego to czy znaczy, że go nie kochają?

To już brzmi jak prowokacja.

Posty [ 1,171 do 1,235 z 1,405 ]

Strony Poprzednia 1 17 18 19 20 21 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024