Beyondblackie napisał/a:Rossanka, ale nie każdy jest taki wprost na chama przewidywalny. Lata temu na studiach kolegowałam się z takim gościem. Żadnych macanek, żadnych podjazdów, opowiadań o snach, komplementów, a nagle po roku dowiedzialam się, że jestem milością jego życia. Normalnie zdębiałam, bo gościu ani nieśmialy nie był, ani jakiś dziwny.
Z drugiej strony, jak byś poznala mojego nauczyciela pianina, to byś pomyslała, że Cię podrywa, bo facet jest bardzo kontaktowy, strzela komplementami, usmiecha się dużo, a prawda jest taka, że on tak się zachowuje przy każdym, bo taki ma sposób bycia i by z krzesla spadł, jakbyś mu zasugerowała, że smali do Ciebie cholewki.
Także nie zawsze można stwierdzić w 100%.
To ja miałam sytuacje ze:
-facet podchodów nie robił był dobrym kolegą , dla mnie jak starszy brat, po roku dowiedziałam się, że liczył na więcej i jego zachowanie układać mi się zaczęło w całośc, no ale 20 lat miałam, to totalnie zielona
-drugi miło się uśmiechał, zawsze pogadaliśmy, słuchał mnie, spokojny, poukładany, w sumie najbardziej podobało mi się to, że słuchał co do niego mówię, bo w domu nikt mnie nie słuchał, bardzo szarmancki i inteligentny- nawet nie wiem, kiedy się zakochałam, ale koniec końców wyszło, że kogoś ma. Rok odchorowywałam tamtą znajomość.
- jeden z kolei poznany przez znajomych już na wstępie mi się nie spodobał w znaczeniu, że pomyślałam, że nie bardzo bym go chciała bliżej poznać, wiecie jak to jest, czasem kogoś widzisz i albo masz ochotę go bliżej poznać, albo nie. To samo się tyczy koleżanek. W każdym razie jakoś ta znajomość mi się nie widziała, ale ,że to był kolega dobrej koleżanki, wstydziłam się odmowić spotkania. Na spotkaniu utwierdziłam się, że nie chce kontynuować znajomości. Ale bałam się powiedzieć nie, miałam wtedy problem z mówieniem swojego zdania. Poskutkiwalo to kolejnymi wypadami na pizze, na kawę, do kina, strasznie sie meczylam, raz nawet dostałam ataku lęku na spotkaniu, ale chyba nawet nie zauważył.
- inny z kolei bardzo fajnie nam się rozmawiało, nie mogliśmy się nigdy nagadać, bardzo go polubiłam, podobała mi się jego osobowość, pociągał mnie bardzo fizycznie. Robił na dodatek seksualne aluzje, dążył do dotyku, ale nic się dalej nie działo. A dawałam zielone światło. W końcu okazało się, że w międzyczasie zaczął się umawiać z inną.
- inny, ten to mnie zaczepił na portalu randkowym. Cały czas pisał, to odpisywałam, bo bałam się, że wyjdę na niegrzeczną. Ale w pisaniu było tak sobie, zazwyczaj o pogodzie i jak było w pracy. Potem nalegał na spotkanie to bałam się, że jak odmowie to będzie niegrzeczne, w końcu na portalu szuka się faceta, a jak jakiś chętny, to nie można odmawiać. Poszłam więc na randkę, ale to nie było to. Poszłam z nim więc na następną i już czułam, że kolejnego spotkania nie chce. Ale zgodziłam się na następne, bo nie umiałam odmówić. Najgorsze, że ciągle jeszcze z łapami leciał, a to przy stoliku niby przypadkiem dotkną dłoni, a to w rozmowie poklepał po ramieniu. Cos okropnego. Byłam cała obrzydzona.
- jednego poznałam innym razem na siłowni. O w tym to się zauroczyłam na dobre, pamiętam ze 3 lata to trwało. Choć według standardów forum facet niemiałby szans, bo 165 cm wzrostu, cichy, spokojny i małomówny. I jeszcze pieniędzy nie miał. A ja straciłam głowę. Niestety okazało się, że zakręcił się wokół innej. Historia miała ciąg dalszy, bo spotkałam go potem po moze 5 latach. O dziwo wszystko odzylo straciłam głowę po raz drugi, i po raz drugi okazało się, że ma inną(z tamtą poprzednią rozszedł sie), z którą potem się ożenił, maja dzieci. Zabawne, mieszka osiedle dalej, nawet ostatnio spotkałam go przed sklepem to pogadaliśmy.