Ela210 napisał/a:Zauważać a zauważać to róznica.
Przecież nikt nie jest ślepy i widzi że ktoś jest atrakcyjny, czy miło się przebywa w jego towarzystwie.
Ale nie wywołuje to myśli o ciągu dalszym czy nie blednie przy tym obraz partnera jako kogoś do wymiany.
Nie wpadasz w straszne dylematy że moglabys być z kimś innym.
Ależ oczywiście i z tym się w 100% zgadzam, ale zauważ, że Szeptuch i Be. piszą o czymś zupełnie innym - o tym, że będąc w związku NIE WIDZĄ innych kobiet, czyli dokładnie tak, jakby nagle przestały istnieć albo to oni stawali się ślepi i głusi, jak tylko w ich otoczeniu pojawi się jakaś przedstawicielka naszej płci.
Ja z kolei uważam, że to, że od wielu lat jestem mężatką, nie uczyniło mnie z automatu ani ślepą, ani wrażliwą na innych mężczyzn, co jednak nadal nie znaczy, że w efekcie mój mąż w moich oczach cokolwiek traci, a tym bardziej, że daję sobie przyzwolenie na przekraczanie granicy lojalności. Jeśli kiedyś poczuję, że dalsze wspólne życie nie ma już absolutnie żadnego sensu, bo się kompletnie wypaliliśmy, to się rozstaniemy, ale zakładam wyłącznie taką kolejność, choćby dlatego, że zbyt wiele nas łączy i moje małżeństwo jest dla mnie zbyt wartościowe, by dawać się ponosić czemuś ulotnemu. Niemniej powtarzam - obrączka na palcu czy nawet sam fakt bycia w związku, w który przecież weszłam bardzo świadomie, magicznie nie sprawiły, że nie potrafię zauważyć i docenić innych mężczyzn - ich uroku osobistego, zalet intelektu, jak również, że mnie zamroczyło i już nie potrafię odróżnić, kiedy ktoś jest tak zwyczajnie dla mnie miły, a kiedy zaczyna być zainteresowany w taki szczególny sposób. Wiem jednak, kiedy należy powiedzieć "stop", aby również druga strona miała świadomość, że to nie ten adres. Podziw w czyichś oczach, łechce nasze ego (bardzo ludzkie przecież), ale na tym należy poprzestać i poprzestaniemy, gdy po pierwsze dojrzale kochamy, po drugie właściwie ustawimy sobie priorytety, po trzecie, i nie wiem czy nie najważniejsze, kiedy nasz kręgosłup moralny nam na to nie pozwala.