marta2101 napisał/a:Przesadzacie co do zdania na temat autorki... Moim zdaniem jest powyżej przeciętnej w porówanianiu z innymi dziewczynami... Nie jest zakompleksiona, wie czego i kogo chce. Zna swoje atuty i chce je wykorzystywać. Ma pasję, dba o siebie. Mam mnóstwo kolegów i wszyscy są zgodni, że dziewczyn z pasją dużo nie ma, bądź ich pasja ogranicza się do netflixa... Można nazwać dziewczynę która ma 173 cm wysoką. Bo średnia wzrostu wynosi 164cm przecież. Ile wokół Was jest dziewczyn o tym wzroscie w porównaniu do niższych?
Tak na prawdę autorka mówi głośno o tym co większość dziewczyn boi się przyznać nawet same przed sobą, że wybierają partenera patrząc na jego status, posiadanie, zaradność. Sama też na to zwracałam uwagę. Nie raz spotykałam się z facetem, dobrym, przystojnym. Jednak odpcyhało mnie to, że zarabiał mało i nie chciał nic z tym robić, tym bardziej jeśli nic go nie ograniczało. Zakochana, byłam też przez moment z bardzo biednym facetem. Nie czułam się bezpiecznie przy nim. Ciągle mu musiałam pożyczać pieniądze. A gdy mi się skończyły prosiłam swojej mamy. Czułam wstyd, niepokój, brak gruntu pod nogami. Nie potrafiłam żyć z dnia na dzień, nie wiedząc czy za tydzień będę miała co jeść. Gdy dotarało do mnie, że on nie ma takiego pecha o jakim mówił, tylko był leniem, iz każdej pracy rezygnował po miesiącu, odeszłam. To po prostu nie dla mnie. Nic w tym złego, że autorka ma swój upodobany typ faceta. Każda z nas ma.
Hej Marta, nie sądzę aby ktoś tutaj negował podejście w stylu oczekuję zaradnego faceta. Tylko że szufladkowanie ludzi po tym jak się ubierają, jakimi jeżdżą autami i ile zarabiają to blacharstwo.
Podam też kilka przykładów z mojego środowiska.
Kolega ze studiów, mózg matematyczny, przy tym bardzo dobry charakter, skromny, zero wyniosłości, zawsze każdemu pomagał jak ktoś chciał przyjść na "korepetycje". Koleżanka Ola by go jednak odrzuciła w przedbiegach, bo nie miał grosza przy duszy, ubierał się bardzo skromnie, miał ubogich rodziców a poza tym nie garnął się do zarabiania pieniędzy. Tak na 3-4 roku spotkał miłość życia, dziewczyna podobna do niego, wpatrzeni w siebie jak w obrazki. Szybko zrobił doktorat i wyjechał do USA przed trzydziestką i dostał pracę w jakimś laboratorium w Kaliforni. Nie mówił mi wprost, ale sprawdziłem na stronie firmy w której pracuje... zarobki ponad 10 tys miesięcznie. Dolarów.
Inna historia, dziewczyna którą ciągnęło do pieniędzy zawsze, ale takich które sama zarobiła. Jak miała 24 lat zaczęła kręcić z 30 letnim facetem mieszkającym u mamy który poza 10 letnim autem nie miał nic. Minęło paręnaście lat, własna firma, spłacony dom 300m2, 3 nowe wypasione auta, trójka dzieci i milion gotówki na koncie. Aha, euro, nie złotych. Znowu, facet odpadłby w przedbiegach.
Albo w mojej branży, IT, czasami chodzimy na spotkania z jednego forum w Warszawie, każdy zarabia dużo ponad to co pisze Ola. Nikt natomiast nie ma markowych ciuchów, niektórzy nie mają nawet auta, albo jeżdżą 10 letnimi japończykami i cieszą się że pojeździ jeszcze rok bo udało się przejść kolejny przegląd. Natomiast mają wielkie, wypasione chaty... po prostu inne priorytety.
A teraz w drugą stronę, siostra pracowała w firmie bogatego małżeństwa, wysłali synów na kosztowne studia do Londynu, wrócili już i nie mogą się ogarnąć z życiem. Coś tam pomagają w firmie ale tak "na niby", bo bardziej przeszkadzają jak coś wnoszą. Ubierają się modnie i kasy im nie brakuje...
Reasumując, moim zdaniem start nie jest aż tak ważny, a najlepiej i tak smakuje to co sobie razem wypracujemy.