Witam. Już kiedyś udzielałam się na forum, ale zapomniałam hasła do emaila. Mój przypadek jest bardzo ciężki i skomplikowany. Mam ukończone 25 lat (rocznik 1994) więc swoje lata, niestety, już mam. Od 15. roku życia czas przesypuje mi się niczym piasek przez klepsydrę.
Jestem na II roku studiów dziennych (późno, wiem). Mój problem jest bardzo skomplikowany. W późnej podstawówce, GM i LO był ze mnie pierwszy aromantyk i aseksualista. Patrzyłam z pogardą na pary zakochanych. Przez bardzo długi czas myślałam, że jestem osobą aseksualną, przeszukiwałam Internet, strony www na temat aseksualizmu, fora dla takich ludzi.
Aż tu nagle, w wieku ok. 20 lat, dosłownie z dnia na dzień...Naszła mnie taka żałość, tak tęsknota... Tęsknota za bratnią duszą, drugą połówką, chciałam podzielić się z drugą osobą swoimi zainteresowaniami. Nie chodziło o sam akt seksualny, chociaż ta tematyka bardzo nie zainteresowała. Prześladują mnie sny erotyczne. CAŁY CZAS myślę o seksie (a podobno to dotyczy bardziej mężczyzn!!). Próbowałam przestać myśleć o seksie, ale nie potrafię. Cierpię. Lubię młodych mężczyzn. Chyba jestem hetero-romantyczna...Ale boję się penisów. Nie podobają mi się, Są brzydkie. Chyba umarłabym na widok członka w stanie erekcji. Nigdy nie byłam w związku. Teraz myślę sobie, że wybór między związkiem a samotnictwem to wybór między dżumą a cholerą. I tu, i tam się cierpi. Samotnikom brakuje bliskości, drugiej połówki. Lecz ludziom w związkach/małżeństwach brakuje swobody, wolności, niezależności.
Seks jest dla mnie ohydny. Mam taki strach, takie opory, że nigdy go nie uprawiałam. Boję się penetracji. Seks z książek, filmów wygląda dla mnie dziwacznie. Wstydzę się nagości. Czasem chcę, aby seks nigdy nie istniał, bo sprawia same problemy.
Codziennie zastanawiam się, dlaczego 95%dorosłych na całym świecie tworzy związki, bierze śluby, uprawia seks, 1% to nie interesuje, a ja.....Nie jestem ani po jednej, ani po drugiej stronie. Mam jakąś patologiczną nienawiść do tego, a z drugiej pragnę tego najbardziej na świecie. Brakuje mi dotyku. Czasem wyobrażam sobie, że uprawiam seks z jakąś filmową postacią, przystojniakiem i....Odczuwam wtedy podniecenie, wilgoć w narządach płciowych. Chyba oszaleję.
Nie wiem, skąd to się wzięło. Moi rodzice nigdy się nie rozwiedli, w domu niczego (materialnie) nie brakowało, chodzili do pracy. Jedyne, co było nie tak, to seks stanowił temat zakazany. Chociaż nie tylko seks, ale i miłość. Nie miałam prawa się zakochać, bo "randki ogłupiają, dziewczynom chodzenie z chłopcami obniża oceny". To, co teraz przeżywam, to jakiś koszmar. Miał ktoś podobnie? Jakieś rady?