Rozstanie po ponad 10 latach związku - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po ponad 10 latach związku

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 521 do 585 z 1,211 ]

521

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Jeśli naiwnością i różowymi okularami jest to, że mu ufałam, dałabym sobie za niego rękę uciąć oraz to, że wierzyłam w naszą relację - nie chcę, by obecne doświadczenie to zmieniło.

Hm…, Lady, mam prośbę, pozostaw ten mój wpis bez odpowiedzi, ok ? Może gdy wrócisz (o ile wrócisz) do tego swojego tematu po długim czasie, może jak dzieci to będą szkolne dzieci… Prawdopodobnie to co napiszę nie będzie Ci się wydawało ‘przystające’ do Ciebie.
Życzę Ci abyś potrafiła zaufać, prawdziwie zaufać, bez obaw, bez wahań, bez domysłów i konstruowania scenariuszy. I życzę Ci pozbycia się naiwności i zmniejszonej dawki idealizmu. Z absolutnie dobrą wolą Ci tego życzę.

Zobacz podobne tematy :

522

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Nie, dla innych ludzi nigdy nie był okrutny, gdy był ze mną. Nikogo nie potraktował tak jak mnie, niezależnie od tego z kim był.

Ale On taki jest, potrafi być okrutny, ma to w widełkach swoich możliwości, niektórzy tak mają. ważne jest aby umieć takie rzeczy wychwytywać wcześniej, co bynajmniej łatwe nie jest.

523

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Teraz to wiem, że tak ma - wcześniej nikogo tak nie traktował, więc to po prostu nie wyszło.

524

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Teraz to wiem, że tak ma - wcześniej nikogo tak nie traktował, więc to po prostu nie wyszło.

A czy dla jego rodziny jego zachowanie jest inne niż dotychczas ?
Do tej pory nie ujawnił się że swoimi możliwościami, ale podejrzewam , że jak dokładnie się przyjrzysz to odnajdziesz symptomy świadczące o tym , że mógłby taki być jaki się okazał.

525

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

"Nie, dla innych ludzi nigdy nie był okrutny, gdy był ze mną. Nikogo nie potraktował tak jak mnie, niezależnie od tego z kim był."

       Wygląda na to że Ciebie traktuje wyjątkowo, możesz się poczuć wyróżniona smile Przepraszam jeśli to Cię nie śmieszy ale z drugiej strony paradoksalnie o czymś to niewątpliwie świadczy, może w pokrętny sposób wini Cię za swoje błędy a że są dużego kalibru to i kara dla Ciebie niemała

526

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
QuQu napisał/a:

A czy dla jego rodziny jego zachowanie jest inne niż dotychczas ?
Do tej pory nie ujawnił się że swoimi możliwościami, ale podejrzewam , że jak dokładnie się przyjrzysz to odnajdziesz symptomy świadczące o tym , że mógłby taki być jaki się okazał.

Nie mam pojęcia jaki jest teraz dla rodziny, bo nie utrzymujemy kontaktów.

Nie, nie było symptomów i to jest nie tylko moje zdanie. Psycholog uważa, że wcześniej po prostu nie miał w życiu takiej sytuacji, która pozwoliłaby, by te cechy z niego wylazły. My się w zasadzie we wszystkim zgadzaliśmy i świetnie się rozumieliśmy, więc nie było między nami "trudnych" problemów, przy których rzeczywiście takie zachowania mogły wyjść.

Ranna_Panna, że on mnie wini to ja wiem, bo mi o tym powiedział. Tylko nie potrafił wskazać czym dokładnie zawiniłam. Jako argumenty podawał, że "świrowałam", "byłam nieobliczalna", "urządzałam melodramaty" itp. No głupszych rzeczy nie mógł wymyślić. Żebym choć raz popadła w jakieś tantrum, ale nie. Moim przewinieniem było to, że próbowałam z nim rozmawiać, gdy on już gruchał z inną. Nagle to, że go kocham zaczął postrzegać jako słabość i coś nieatrakcyjnego. Sam mi powiedział, że to, że mi zależy jest nieatrakcyjne. A przecież moje zależenie było całkiem normalne, bo nie zrobiłam niczego, czego teraz musiałabym się wstydzić. Nie płaszczyłam się przed nim, nie zachowywałam się jak desperatka. Zwyczajnie próbowałam porozmawiać z człowiekiem, który był mi bliski przez kilkanaście lat. Być może kochanka lepiej go zrozumie i dopieści, skoro jest jego "jedyną prawdziwą bratnią duszą". Kiedyś mi powiedział, że nawet gdyby z nią nie był, to i tak by do mnie nie wrócił, bo jesteśmy na innych etapach emocjonalnych. Powiedział to z wyższością, że niby on taki dojrzały, a ja świruję. No ja się z nim zgadzam, że jesteśmy na zupełnie innych etapach emocjonalnych, tylko nie w tę stronę, w którą on myśli.

527

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Czy to możliwe, by przez 10 lat nie mieć żadnych konfliktów? Jak bardzo trzeba być zamkniętym człowiekiem, by tak wszystko ukrywać? CSlady, wybacz, ja tego nie pojmuję. Chyba nie byliście naprawdę blisko i dlatego wszystko runęło jak domek z kart- lepiej teraz niż za 10 lat..

528

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Żadnych poważnych konfliktów. Nie było eskalacji zwykłego konfliktu do poważnego konfliktu, bo zawsze potrafiliśmy wspólnie znaleźć rozwiązanie.

529

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Witam Cię. Mój mąż mnie zostawił po 22 latach małżeństwa. Też kochał codzienne SMS z zapewnieniem miłości. Niedługo mija trzy miesiące od odejścia jego. Boli jeszcze cholernie ale jak by ociupinke mniej. Jestem teraz po operacji A on nawet nie że dzwonił nie napisał SMS jak się czuje. Wiem co czujesz ale musisz być silna , tutaj pomogły mi wiele net koleżanki. Ja tez wegetowalam z dnia na dzien chodzę do psychologa. Jedyne co to mam satysfakcje z tego ze wiem kogo wybrał sobie jeszcze mój mąż, totalna porażka wygląd tej dziewczyny figura i jak jest zaniedbana. Życzę Ci dużo wytrwałości. Głowa do góry. Nigdy bym nie sądziła że wyjdę z tej rozpaczy bo ból jeszcze jest ale mniejszy.

530

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Powiem Ci Cslady że nie wiem o co chodzi ale te "jedynie bratnie dusze" są bardzo na topie, wśród kochanek to już innej duszy jak bratnia nie ma, to samo w temacie połówek pomarańczy czy też jabłka, "moja kochanka" też z tej szczególnej półki. Co do Twojej winy to myślę że wynika z faktu że zaistniałaś w życiu męża, nie zrobiłaś mu krzywdy i on teraz niekomfortowo się czuje ze swoimi pomysłami, zaprawdę jak czytam co on mówił to ciężko mi uwierzyć że można takie coś wymyślić ale sama doświadczyłam takich tekstów że również ciężko uwierzyć- czyli można i da się

531

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Żadnych poważnych konfliktów. Nie było eskalacji zwykłego konfliktu do poważnego konfliktu, bo zawsze potrafiliśmy wspólnie znaleźć rozwiązanie.

Dlatego, być może nie miałaś okazji poznać jm  w takiej sytuacji .
Zawsze rozwiazywaliście k9nflity wspólnie, ale wtedy mieliście również wspólny interes żeby je wspólnie rozwiązywać. 
Teraz każde z was ma inny interes w rozwiązaniu tego konfliktu .
Ty nadal Wasz ( juz pomaku zaczynasz miec swoj ) A jm już tylko swój.
Podejrzewam , że W waszym związku jego potrzeby były bardzo ważne i realizowane wspólnie, natomiast na twoje byli przyzwolenie i akceptacja ale realizowała je sama .
Oczywiście mogę się mylić, ale jeśli tak było to jego zachowanie jest jak najbardziej naturalne, atakuje Cię bo nie jesteś w stanie " realizować " jego wizji szczęścia, oczywiście jego szczęścia.
To tylko przypuszczenia, sama mus8sz przeanalizować wasze wspólne życie i wyciągnąć wnioski .

532

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:

Czy to możliwe, by przez 10 lat nie mieć żadnych konfliktów? Jak bardzo trzeba być zamkniętym człowiekiem, by tak wszystko ukrywać? CSlady, wybacz, ja tego nie pojmuję. Chyba nie byliście naprawdę blisko i dlatego wszystko runęło jak domek z kart- lepiej teraz niż za 10 lat..

Zgadzam się z Elą. To wręcz nieprawdopodobne, aby przez tak długi okres czasu nie było chociażby najmniejszej różnicy zdań, jakiegoś rozdźwięku lub zgrzytu.
Brak konfliktów, nieporozumień -  czyli jak w bajce -  to iluzorycznie jak w bajce. Jeśli nie dochodzi do żadnych "tarć" to oznacza, że jedna ze stron non stop ustępuje, idzie na kompromis, zazwyczaj ukryty, bo tłumi swoje potrzeby i oczekiwania - nie ma ludzi w potrzebach dobranych jak dwie krople wody. Taka niczym nie skażona idylla to coś w rodzaju tykającej bomby, potem wystarcza malutki punkt zapalny, jakaś iskra i wszystko wybucha.

533

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Dopowiadacie sobie - nie napisałam nigdzie, że konfliktów nie było. Powyżej napisałam wprost, że chodzi o poważne konflikty. To jest bardzo duża różnica. Wymiana zdań czy nieporozumienia to nie są poważne konflikty, które ujawniają ciemne cechy charakteru.

534

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
SonyXperia napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Czy to możliwe, by przez 10 lat nie mieć żadnych konfliktów? Jak bardzo trzeba być zamkniętym człowiekiem, by tak wszystko ukrywać? CSlady, wybacz, ja tego nie pojmuję. Chyba nie byliście naprawdę blisko i dlatego wszystko runęło jak domek z kart- lepiej teraz niż za 10 lat..

Zgadzam się z Elą. To wręcz nieprawdopodobne, aby przez tak długi okres czasu nie było chociażby najmniejszej różnicy zdań, jakiegoś rozdźwięku lub zgrzytu.
Brak konfliktów, nieporozumień -  czyli jak w bajce -  to iluzorycznie jak w bajce. Jeśli nie dochodzi do żadnych "tarć" to oznacza, że jedna ze stron non stop ustępuje, idzie na kompromis, zazwyczaj ukryty, bo tłumi swoje potrzeby i oczekiwania - nie ma ludzi w potrzebach dobranych jak dwie krople wody. Taka niczym nie skażona idylla to coś w rodzaju tykającej bomby, potem wystarcza malutki punkt zapalny, jakaś iskra i wszystko wybucha.

Przepraszam za off top, to jest możliwe. Moi rodzice tacy byli. Z dzieciństwa pamiętam sporadyczne kłótnie o w sumie, mało istotne sprawy. Kłótnie bez wyzwisk i wulgaryzmów, których w ogóle nie używali i bynajmniej na co dzień nie żyli obok siebie. Bardzo się kochali i zawsze wspierali. To jest możliwe.

535

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
josz napisał/a:

Przepraszam za off top, to jest możliwe. Moi rodzice tacy byli. Z dzieciństwa pamiętam sporadyczne kłótnie o w sumie, mało istotne sprawy. Kłótnie bez wyzwisk i wulgaryzmów, których w ogóle nie używali i bynajmniej na co dzień nie żyli obok siebie. Bardzo się kochali i zawsze wspierali. To jest możliwe.

Oczywiście, że tak. Ja sama mam w rodzinie taki przykład - to moja chrzestna z mężem. Żyją ze sobą ponad 50 lat, a to w jaki sposób na siebie patrzą, jaką miłością i szacunkiem się darzą, jak do siebie i do innych o sobie wzajemnie mówią - tego można tylko pozazdrościć. To zjawisko jest rzadkie, ale jest możliwe, jeśli spotyka się dwoje darzących się szczerym, czystym uczuciem ludzi. I to nie chodzi o to, aby zawsze mieć na każdy temat takie samo zdanie, ale by potrafić szanować to odmienne i na ile jest to możliwe wychodzić oczekiwaniom drugiej osoby naprzeciw.

536 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-05-12 15:34:40)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Tu nie chodzi o to, by były kłótnie i awantury- tylko jak ludzie głębiej wchodzą w relację, to chodzą też tam, gdzie się nie zgadzają.
A związki są różne, takie gdzie każdy sobie rzepkę skrobie i uprzejmie z panem mężem czy żoną omijając rafy też się da.Tylko że może lepiej się jednak czasem o takie rafy rozbić mniejsze, bo więcej się o sobie dowiemy wtedy i wbrew pozorom takie rzeczy właśnie zbliżają, jak w boju? wink
takie ćwiczenia, przed większą próbą? A taka może nadejść po 10 latach, po 20 albo i nigdy.

537 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-05-12 15:28:32)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Olinka napisał/a:
josz napisał/a:

Przepraszam za off top, to jest możliwe. Moi rodzice tacy byli. Z dzieciństwa pamiętam sporadyczne kłótnie o w sumie, mało istotne sprawy. Kłótnie bez wyzwisk i wulgaryzmów, których w ogóle nie używali i bynajmniej na co dzień nie żyli obok siebie. Bardzo się kochali i zawsze wspierali. To jest możliwe.

Oczywiście, że tak. Ja sama mam w rodzinie taki przykład - to moja chrzestna z mężem. Żyją ze sobą ponad 50 lat, a to w jaki sposób na siebie patrzą, jaką miłością i szacunkiem się darzą, jak do siebie i do innych o sobie wzajemnie mówią - tego można tylko pozazdrościć. To zjawisko jest rzadkie, ale jest możliwe, jeśli spotyka się dwoje darzących się szczerym, czystym uczuciem ludzi. I to nie chodzi o to, aby zawsze mieć na każdy temat takie samo zdanie, ale by potrafić szanować to odmienne i na ile jest to możliwe wychodzić oczekiwaniom drugiej osoby naprzeciw.

To nie chodzi o awantury z rzucaniem w siebie talerzami, ale o równowagę potrzeb, balans pomiędzy tym, co dajemy a tym, co otrzymujemy, który nie jest okupiony ustępstwami  nie do zniesienia.
Natomiast w jaki sposób para wypracowuje sobie tą równowagę jest jej indywidualną kwestią, jakim oraz czyim kosztem w związku, jest to osiągnięte, tego nie widzimy z zewnątrz, bo to nie jest na pokaz.

Pijąca sobie z dzióbków para może być taką tylko pozornie, może być taką naprawdę - nigdy jednak nie dowiemy się, co się kryje za wypracowaniem sobie przez parę takiej relacji, bo to jest kwestią jej osobistej relacji.

538

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady weszła w związek bardzo szybko, młodo, nie miała za sobą burzliwych rozstań, złamanych serc itd. To zmienia perspektywę. Byli razem bo fajnie im było, nie mieli większych problemów, kasy nie brakowało. Ale żyli ze sobą jak brat z siostrą, co ex mąż jej wyrzucił. Jej się wydaje to abstrakcyjne bo taki związek jej odpowiadał. Jednak takie młode długie związki są według mnie obarczone dużym ryzykiem zdrady, bo ktoś się nie "wyszumiał" i nie zaznał czegoś innego. Stąd to stwierdzenie ex… że dopiero teraz czuje, że kocha. Inna sprawa, że faceci by ratować związek decydują na dzieci. Często po długim związku tak bywa. Ostatecznie okazuje się, że i to za mało.
Szkoda dzieci.

539

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Po prostu kiedyś różne pary dawały ze sobą radę, a dziś już mało które ze sobą wytrzymują i co kilka lat się wymienia model na nowszy. To chyba wcale nie kwestia tego JAK jest w związku smile.

540

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Hm..., jest fakt rozpadu związku i na pewno jest tego przyczyna, na pewno jest odmienne zdanie o tym związku ze strony jm i Lady. Może i też tak być, że tak długo Lady szukała przyczyny, i może jeszcze nie do końca wszystko jest dla Niej klarowne. Tylko,hm..., czy teraz to wałkować ? Zdaje się, że rozwód zaraz będzie i przez rozwód trzeba przebrnąć.
Oczywiście, trzeba przepracować rozpad małżeństwa bo, @Lady, nie pójdziesz dalej z otwartą głową jak nie zrozumiesz jako-tako, nie przepracujesz, nie zaakceptujesz, nie wybaczysz. Tylko, hm..., co teraz jest ważne ? Bo jeśli chcesz omawiać rozleciały związek i byłego to można próbować, ale czy to ten moment ? Ja patrzę na Twoją sytuację z punktu działań, które będziesz musiała podejmować, i na które powinnaś mieć siłę i wolę, a że nie bardzo przecież znam Twoją osobowość to trochę trudno celować co jest dla Ciebie korzystne na teraz. Bo może faktycznie 'przewałkowanie' zakończonego małżeństwa...

541

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Właśnie nigdy nie wiem jak inni-- ja w sumie potrzebowałam rozkmninienia, bo wtedy czuję, że nie gram z życiem w ciuciubabkę i nawet rzeczy niespodziewanane mają swój sens smile

542

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
SonyXperia napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Czy to możliwe, by przez 10 lat nie mieć żadnych konfliktów? Jak bardzo trzeba być zamkniętym człowiekiem, by tak wszystko ukrywać? CSlady, wybacz, ja tego nie pojmuję. Chyba nie byliście naprawdę blisko i dlatego wszystko runęło jak domek z kart- lepiej teraz niż za 10 lat..

Zgadzam się z Elą. To wręcz nieprawdopodobne, aby przez tak długi okres czasu nie było chociażby najmniejszej różnicy zdań, jakiegoś rozdźwięku lub zgrzytu.
Brak konfliktów, nieporozumień -  czyli jak w bajce -  to iluzorycznie jak w bajce. Jeśli nie dochodzi do żadnych "tarć" to oznacza, że jedna ze stron non stop ustępuje, idzie na kompromis, zazwyczaj ukryty, bo tłumi swoje potrzeby i oczekiwania - nie ma ludzi w potrzebach dobranych jak dwie krople wody. Taka niczym nie skażona idylla to coś w rodzaju tykającej bomby, potem wystarcza malutki punkt zapalny, jakaś iskra i wszystko wybucha.

Wydaje mi się że odpisałaś mój związek z żoną. I to ona jest tą cichą stroną. A czy tłumi swoje oczekiwania i potrzeby? Ciągle nie wiem. Pytam ją czasem. Zaprzecza. Mi to trochę przeszkadza, ta cisza, idylla. Może dlatego że wg mnie ona jest biorcą w związku. Nie wiem. Póki co to nic nie wybuchło i pewnie szybciej wygaśnie kiedyś (albo i nie) aniżeli wybuchnie.

543

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Roxann napisał/a:

(...)Ale żyli ze sobą jak brat z siostrą, co ex mąż jej wyrzucił. Jej się wydaje to abstrakcyjne bo taki związek jej odpowiadał.

Jm wyrzucał mi wiele rzeczy, które prawdą nie były, a w zderzeniu z faktami brzmią wręcz absurdalnie. W lutym i marcu pisał do mnie sprośne wiadomości, a w kwietniu/maju w złości powiedział, że jestem dla niego jak siostra. Powiedział tak raz i to w momencie, gdy było wiadomo, że chce mi sprawić jak największą przykrość. No chyba, że jesteśmy jak brat z siostrą z Gry o tron - to by pasowało. Nawet nie wiem czy przez ostatni rok powiedział mi choć jedną prawdziwą rzecz. O swoim życiu romantyczno-seksualnym pisać nie będę, bo nie ma sensu. Nie zależy mi na tym, żeby komuś coś udowadniać. Jednak mam wrażenie, że coraz więcej tu analiz przeprowadzonych być może w dobrych intencjach, ale bardzo na siłę, bo bazują one jedynie na jakichś zdaniach wyrwanych z kontekstu i rozdmuchanych do dziwnych proporcji. Tym bardziej, że o naszym związku pisałam prawie tyle, co nic. Głównie pisałam o tym, co było po rozstaniu. Związek się rozpadł i tyle. Jm przestał mnie kochać, poszukał sobie nowych wrażeń. Jak też wielokrotnie pisałam, sam ten fakt jest dla mnie zrozumiały i nie potrzebuję na siłę wymyślać powodów. Można chcieć być z kimś innym, nie ma w tym nic złego. Dla mnie najbardziej bolesne było jego zachowanie "po", bo myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i że szanuje mnie przynajmniej na tej płaszczyźnie. Jeśli już cokolwiek chciałabym zrozumieć, to właśnie tę część. No ale podejrzewam, że w tym przypadku również niewiele jest do rozumienia, ponieważ tak mu było łatwiej, wygodniej, myślał jedynie o sobie, no i tyle.

Gdybanie, że żyliśmy jak brat z siostrą, ratowaliśmy związek zrobieniem sobie dzieci lub że nie byliśmy sobie bliscy, bo nie było ogromnych problemów jest tak dalekie od prawdy, że aż irytujące. Gdybym była zaślepiona w kwestii mojego związku, to oczy mogliby mi otworzyć znajomi, rodzina czy nawet psycholog, która ma więcej informacji niż podaję tu na forum i która zna mnie osobiście. Ewentualnie kilka osób tutaj z forum, które wiedzą jak wyglądało moje małżeństwo i wypowiadają się w tym wątku. Od żadnej z tych osób nie usłyszałam ani razu, że miałam w głowie nieprawdziwy/wyidealizowany obraz mojego małżeństwa. Natomiast jeśli takiej wiedzy nie ma, to po co błądzić po omacku i wymyślać jakieś niestworzone teorie? Mnie naprawdę nie chce się teraz "bronić" mojego poprzedniego życia, bo nie mam na to siły, ale jednocześnie jak widzę krzywdzące i nieprawdziwe komentarze, to mi to nie pomaga - wprost przeciwnie. Chętnie posłucham mądrzejszych od siebie osób jak sobie radzić z emocjami, jak zacząć żyć normalnie itp. Jednak analizę mojego małżeństwa wolałabym usłyszeć od ludzi, którzy o tym małżeństwie posiadali jakieś informacje i zwyczajnie wiedzą, co mówią - bez urazy dla nikogo.

544 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-05-12 19:04:08)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:
Roxann napisał/a:

(...)Ale żyli ze sobą jak brat z siostrą, co ex mąż jej wyrzucił. Jej się wydaje to abstrakcyjne bo taki związek jej odpowiadał.

Jm wyrzucał mi wiele rzeczy, które prawdą nie były, a w zderzeniu z faktami brzmią wręcz absurdalnie. W lutym i marcu pisał do mnie sprośne wiadomości, a w kwietniu/maju w złości powiedział, że jestem dla niego jak siostra. Powiedział tak raz i to w momencie, gdy było wiadomo, że chce mi sprawić jak największą przykrość. No chyba, że jesteśmy jak brat z siostrą z Gry o tron - to by pasowało. Nawet nie wiem czy przez ostatni rok powiedział mi choć jedną prawdziwą rzecz. O swoim życiu romantyczno-seksualnym pisać nie będę, bo nie ma sensu. Nie zależy mi na tym, żeby komuś coś udowadniać. Jednak mam wrażenie, że coraz więcej tu analiz przeprowadzonych być może w dobrych intencjach, ale bardzo na siłę, bo bazują one jedynie na jakichś zdaniach wyrwanych z kontekstu i rozdmuchanych do dziwnych proporcji. Tym bardziej, że o naszym związku pisałam prawie tyle, co nic. Głównie pisałam o tym, co było po rozstaniu. Związek się rozpadł i tyle. Jm przestał mnie kochać, poszukał sobie nowych wrażeń. Jak też wielokrotnie pisałam, sam ten fakt jest dla mnie zrozumiały i nie potrzebuję na siłę wymyślać powodów. Można chcieć być z kimś innym, nie ma w tym nic złego. Dla mnie najbardziej bolesne było jego zachowanie "po", bo myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i że szanuje mnie przynajmniej na tej płaszczyźnie. Jeśli już cokolwiek chciałabym zrozumieć, to właśnie tę część. No ale podejrzewam, że w tym przypadku również niewiele jest do rozumienia, ponieważ tak mu było łatwiej, wygodniej, myślał jedynie o sobie, no i tyle.

[...]

Jedyne, co Ci mogę powiedzieć z własnego doświadczenie, to to, że kilka lat temu również analizowałam powiedziane w złości do mnie, o mnie, na odchodnym, słowa partnera. Nie męża, a partnera. Przy okazji pisałam tutaj na forum o tym. Niejednokrotnie zastanawiałam się, czy te słowa były tylko celowym przytykiem aby sprawić mi jak największy ból, czy były celowym ciosem poniżej pasa, czy może były jednak tym co zostało powiedziane szczerze, tym co leżało gdzieś w sercu na dnie, lub w myślach, bo mówiący nie miał już "nic do stracenia". Z perspektywy czasu stwierdzam, że prawdą jest jedno i drugie.
Wnioski z naszych intencji i z tego co piszemy wyciągnij sama, bo cokolwiek tu jest napisane, jest napisane dla Ciebie z autopsji.

545

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady, powtorze sie wprawdzie ale chcialam to jeszcze raz podkreslic. Jesli interesuje Cie jedynie to czemu jm zachowal sie tak a nie inaczej przy rozstaniu to jedyna opcja jest to ze jestes jego wyrzutem sumienia. Wlasnie przez to, ze Wasze malzenstwo bylo ok i nie mial Ci nic wiekszego do zarzucenia to teraz Cie unika, jaka sie w rozmowie z Toba, ewentualnie wymysla jakies absurdalne powody rozstania. Po czesci moze i boi sie ze bedziesz jeszcze prosila o szanse dla Was, a w sytaucji gdy on jest "oczadzialy" na maxa nowa miloscia, ostatnia rzecza na jaka ma ochote to probowac cos sklejac z zona. To kolejny powod jego frustracji  i wstydu bo wie ze w sumie powinien probowac skleic, nawet przez wzglad na dzieci. Zreszta fakt, ze odcial sie rowniez od nich najlepiej dowodzi ze to wstyd i wyrzuty sumienia nim obecnie kieruja. Przeciez one mu zadnej krzywdy nie wyrzadzily, nie zawiodly a mimo to ich rowniez sie pozbyl ze swego zycia. Bo podobnie jak Ty, a moze i nawet bardziej przypominaja mu o tym co zrobil.

546

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

CSlady ja bym nie napisała akurat nigdy ze e intymnej sferze było u was źle a przeciwnie myślę że na czymś związek długoletni gdzie ..tu upieram się nie byliscie na tyle blisko by mąz przed Tobą się odkrył - musiał się trzymać. I przypuszczam że to była ta nić:) On uderzyl Cię tym.żeby zadać cios w wasze ważne miejsce..
specjalnie.bo ma swoje psychologiczne powody by się od Ciebie teraz uwolnić.
Może będzie Cię za to przepraszał ale uwierz nie będziesz chciała tego słyszeć patrząc na zgliszcza..

547

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Wychodzę z założenia, że jak już mleko się rozleje to do wszystkiego można sobie dorobić jakąś teorię, jeśli chce się na siłę coś wytłumaczyć. Nie szukam problemów tam, gdzie ich nie ma, tylko opieram się na faktach.

Najgorsza jest ta bezsilność, bo nie mogę zrobić niczego, by cofnąć czas. Nie mogę nawet spróbować odbudować relacji, bo po pierwsze on tego nie chce, a po drugie już jest za późno. Dobrze, że jeszcze ten autopilot jakoś u mnie działa, bo nie widzę żadnego sensu w tym, co obecnie robię.

548

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie mam potrzeby udowadniać Ci czegokolwiek.
nawet nie wiesz w ilu paskudnych miejscach gdzie teraz jesteś również byłam, zanim złapałam oddech.
dlatego tu piszę. Ale jak znajdziesz jakiś skrót- ucieszę się.

549

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

CSlady! Przeczytałam większość Twoich postów i chcę Ci napisać, że jestem dla Ciebie pełna podziwu. Jesteś niezwykłą, silną i dobrą osobą, absolutnie wyjątkową. Widać, że pomimo tak strasznego zachowania jakiego doznałaś od męża - w głębi duszy zachowałaś dla niego serce i szacunek. W tym - najbardziej traumatycznym czasie jest to coś niezwykłego. I ta chęć przebaczenia i braku zemsty - jesteś naprawdę wielka. Cóż mogę więcej napisać?... Jeśli chodzi o zachowanie męża - uważam, że dał się całkowicie zdominować kochance, która za wszelką cenę chce abyś wiedziała, że ona z Tobą wygrała, że ona jest górą - po to te bolesne słowa od męża - zapewne wyjąkał to co kazała mu powiedzieć. Żałosne na maksa. Przeszedł swoiste pranie mózgu i to jego wina, że dał się zmanipulować. Kiedyś bardzo będzie żałował, to pewne. Nie zazna pokoju, będziesz ciągłym, nieustannym wyrzutem sumienia - im więcej czasu minie tym bardziej będzie to do niego docierało. Teraz jest odurzony jak narkotykiem, ale to się kiedyś skończy. Moją radą dla Ciebie jest tylko to, abyś wszystkie smutki i problemy oddawała na modlitwie kochającemu Bogu - tylko w nim znajdziemy szczęście, pokój i życie. On może wszystko. POZDRAWIAM !

550 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-05-13 00:46:55)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

CS, pomimo niesprzyjającego dla Ciebie czasu, coraz bardziej podoba mi się Twój tok rozumowania i odczuwania, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Kultura i dyskrecja jaką cechują opisywane przez Ciebie wydarzenia, klasa, z jaką reagujesz na pojawiające się w Twoim wątku absurdalne propozycje oraz granice, jakie stawiasz interlokutorom galopującym nieraz na osiołku swojego znawstwa w temacie zdrad małżeńskich, mówią wiele dobrego o tym, jak chcesz przejść przez tę sytuację. Jeżeli teraz, w najgorszej fazie pożegnania z dawnym życiem jesteś w takiej dyspozycji psychicznej i emocjonalnej, że potrafisz pomimo wszystko wziąć się za bary z cierpieniem, rozczarowaniem, tęsknotą, tkliwością,  to wszystko pozwala mieć nadzieję, że nie tylko uporasz się z obecnymi problemami, ale na dodatek zrobisz to niezwykle elegancko. Znowu pozwolę sobie zacytować Feniks - być może właśnie taka Twoja postawa rozjusza niewiernego i zbija go z pantałyku. Może chciał być kogutkiem pomiędzy dwiema walczącymi na kły, pazury, parasolki  i damskie torebki zakochanymi w nim niewiastami, a tu kicha! bo jedna z nich przyjęła taktykę, której się nie spodziewał, więc zachowuje się tak durnowato, że bardziej nie można?

551 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-05-13 01:26:19)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Ja chyba głupia jestem i ślepa, ale gdzie tu można znaleźć pocieszenie w toczeniu batalii z mężem i poczuciu, że jest się lepszym, że go się ograło..?
A to Aurora proponujesz. Tobie pomogło? To ok- Twoje doświadczenia, Twoja rada- i tylko TWOJE doświadczenie możesz ocenić, nie innych.
Bo dla mnie był najsmutniejszy moment, gdy widziałam, że mąż żałuje, a zbierać już nie było czego..
Taktyki, wojenki-..?

Albo w tym, że to jakaś magiczna siła spowodowała zamieszanie w naszym życiu, tak po prostu..
No ale może można..

552

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

"...Najgorsza jest ta bezsilność, bo nie mogę zrobić niczego, by cofnąć czas. Nie mogę nawet spróbować odbudować relacji, bo po pierwsze on tego nie chce, a po drugie już jest za późno. Dobrze, że jeszcze ten autopilot jakoś u mnie działa, bo nie widzę żadnego sensu w tym, co obecnie robię."

      Jest taki scenariusz, który byłby alternatywą dla cofnięcia czasu ; mąż budzi się obok kochanki z okropnym, przerażającym krzykiem- gdzie moja żona?!!! kim pani jest?!!! i toczy wokół nieprzytomnymi oczyma.. wiadomo jednak że tak też się nie zadzieje a szkoda. Jeśli coś się nie wydarza to właściwie nie idzie ustalić czy to dobry czas czy nie w porę, bo okaże się jak się zadzieje czy jest za późno. Dobrze że Ci działa autopilot, myślę że najbardziej to cieszy dzieci bo wiesz że Ty już o nich nie możesz zapomnieć i wiesz że dla nich zawsze będziesz ważna i jedyna.

553

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Wczoraj już o tym nie pisałam, bo musiałam to przetrawić, ale po południu była u mnie jeszcze-teściowa. Niby przyszła zobaczyć się z dziećmi, ale tak naprawdę prosiła mnie o to, bym nie mściła się na jm i nie zabierała mu dzieci. Już sam ten pomysł mnie zszokował, bo przecież to właśnie ja zabiegałam o to, by ten kontakt był. Poza tym okazało się, że jm trochę im wszystkim nakłamał - co chyba nie jest dziwne. Wkurzyłam się i wygarnęłam teściowej wszystko. Piszę "wygarnęłam", ale powiedziałam to spokojnie, bo szanuję ją i lubię, więc nie wylewałam na nią po złości własnych frustracji. Jednak nie pomijałam już milczeniem zachowań jej synka. Powiedziałam o tym jak zablokował mnie wszędzie i uniemożliwił kontakt w razie nagłego przypadku oraz o tym, że pozwalał kochance wydzwaniać do mnie i czytać moje wiadomości. Powiedziałam też, że oszukiwał mnie nie przez miesiąc czy dwa, tylko przez rok, bo być może chciał mnie trzymać jako koło zapasowe. Powiedziałam, że olał kompletnie urodziny dzieci, że się nimi nie interesuje i zwyczajnie nie przychodził bez słowa na umówione wizyty. Wygarnęłam wszystkie jego przewinienia, a na koniec dodałam, że również jej zachowanie było bardzo nie w porządku, bo niemalże od razu kiedy dowiedziała się o kochance, pozwoliła jej na uczestniczenie w rodzinnych obiadkach. Wiem, że mieli jakieś rodzinne awantury o nasze małżeństwo, ale ile one trwały? 2 tygodnie? Potem uległa i zaczęła zapraszać lafiryndę jak gdyby nigdy nic się nie stało. Pomiędzy awanturami a totalną akceptacją i biernością był jeszcze cały wachlarz zachowań, które można było wykonać. Ja rozumiem, że dla niej ważniejszy jest syn niż ja i to logiczne, że będzie po jego stronie. Jednak mimo wszystko od niej również oczekiwałam nieco więcej - przynajmniej tego, że nie uwierzy we wszystko, co mówi ten kłamca. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że byłyśmy dość blisko i zawsze mogła na mnie liczyć - co zresztą wiele razy wykorzystywała. Rozczarowuje mnie, że ludzie już nie mają żadnych wartości, a pojawienie się lafiryndy przyjmują jako coś zupełnie normalnego. Bo nie minął nawet miesiąc od momentu, gdy się dowiedziała, do momentu, gdy zaczęła traktować to jako coś normalnego.

I teraz najważniejsze - przekazała mi, że jm da mi rozwód z orzekaniem o jego winie, bo jak podobno powiedział "nie chce utrudniać mi życia i chce, żebym była szczęśliwa". Jaki on jest łaskawy! Jednak jest haczyk - jm chce, żebyśmy podzielili opiekę nad dziećmi w ten sposób, że tydzień lub dwa będą na zmianę u mnie i u niego. Tym sposobem według niego nie będziemy musieli zbyt często się widywać, a on nie będzie musiał prosić mnie o widzenie z dziećmi - jakby kiedykolwiek musiał. Nawet sobie biedny żuczek nie zdaje sprawy z tego, że tym durnym pomysłem wyczerpał wszystkie moje pokłady cierpliwości. Jeśli tak postawi sprawę, to zniszczę go w sądzie. Miałabym opory, żeby zostawić mu dzieci choćby na weekend, a co dopiero na tydzień. Nawet naszymi psami nie potrafił się zająć i musiałam je zabrać do siebie. A jeśli w ogóle miałabym rozważyć taki podział opieki, to nie załatwia się tego idąc od razu do sądu - najpierw musiałby udowodnić, że jest odpowiedzialną osobą i że można mu powierzyć opiekę nad dziećmi, musiałby odbudować zaufanie. Dla mnie w tym momencie on jest całkowicie niezdolny do tego, by być rodzicem. W przyszłości jestem gotowa rozważyć różne rozwiązania, jeśli by się ogarnął, cały czas myślę o tym, co jest dobre dla dzieci. Nie uważam, by zostawianie ich pod "opieką" oczadziałego jm i jego niezrównoważonej lafiryndy było czymś dobrym. Nie będę posuwać się dalej, niż mnie do tego zmusi, ale jeśli rzeczywiście będzie chciał wojny, to mu ją dam. I nawet nie boję się o jej rezultat. W głowie mi się to nie mieści, że rzekomo dorosły człowiek nie jest w stanie odpisać na wiadomość czy dać znać, że jednak nie zobaczy się z dziećmi w umówionym terminie, a jednocześnie uważa, że jest w stanie zajmować się dwójką małych dzieci.

Może jeszcze nie potrafię przestać go kochać i nie potrafię go nienawidzić, ale dzieci będę bronić pazurami.

554

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

cslady, chapeau bas!

555

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

No, wreszcie jakiś przełom.

556

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Wczoraj już o tym nie pisałam, bo musiałam to przetrawić, ale po południu była u mnie jeszcze-teściowa. Niby przyszła zobaczyć się z dziećmi, ale tak naprawdę prosiła mnie o to, bym nie mściła się na jm i nie zabierała mu dzieci. Już sam ten pomysł mnie zszokował, bo przecież to właśnie ja zabiegałam o to, by ten kontakt był. Poza tym okazało się, że jm trochę im wszystkim nakłamał - co chyba nie jest dziwne. Wkurzyłam się i wygarnęłam teściowej wszystko. Piszę "wygarnęłam", ale powiedziałam to spokojnie, bo szanuję ją i lubię, więc nie wylewałam na nią po złości własnych frustracji. Jednak nie pomijałam już milczeniem zachowań jej synka. Powiedziałam o tym jak zablokował mnie wszędzie i uniemożliwił kontakt w razie nagłego przypadku oraz o tym, że pozwalał kochance wydzwaniać do mnie i czytać moje wiadomości. Powiedziałam też, że oszukiwał mnie nie przez miesiąc czy dwa, tylko przez rok, bo być może chciał mnie trzymać jako koło zapasowe. Powiedziałam, że olał kompletnie urodziny dzieci, że się nimi nie interesuje i zwyczajnie nie przychodził bez słowa na umówione wizyty. Wygarnęłam wszystkie jego przewinienia, a na koniec dodałam, że również jej zachowanie było bardzo nie w porządku, bo niemalże od razu kiedy dowiedziała się o kochance, pozwoliła jej na uczestniczenie w rodzinnych obiadkach. Wiem, że mieli jakieś rodzinne awantury o nasze małżeństwo, ale ile one trwały? 2 tygodnie? Potem uległa i zaczęła zapraszać lafiryndę jak gdyby nigdy nic się nie stało. Pomiędzy awanturami a totalną akceptacją i biernością był jeszcze cały wachlarz zachowań, które można było wykonać. Ja rozumiem, że dla niej ważniejszy jest syn niż ja i to logiczne, że będzie po jego stronie. Jednak mimo wszystko od niej również oczekiwałam nieco więcej - przynajmniej tego, że nie uwierzy we wszystko, co mówi ten kłamca. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że byłyśmy dość blisko i zawsze mogła na mnie liczyć - co zresztą wiele razy wykorzystywała. Rozczarowuje mnie, że ludzie już nie mają żadnych wartości, a pojawienie się lafiryndy przyjmują jako coś zupełnie normalnego. Bo nie minął nawet miesiąc od momentu, gdy się dowiedziała, do momentu, gdy zaczęła traktować to jako coś normalnego.

I teraz najważniejsze - przekazała mi, że jm da mi rozwód z orzekaniem o jego winie, bo jak podobno powiedział "nie chce utrudniać mi życia i chce, żebym była szczęśliwa". Jaki on jest łaskawy! Jednak jest haczyk - jm chce, żebyśmy podzielili opiekę nad dziećmi w ten sposób, że tydzień lub dwa będą na zmianę u mnie i u niego. Tym sposobem według niego nie będziemy musieli zbyt często się widywać, a on nie będzie musiał prosić mnie o widzenie z dziećmi - jakby kiedykolwiek musiał. Nawet sobie biedny żuczek nie zdaje sprawy z tego, że tym durnym pomysłem wyczerpał wszystkie moje pokłady cierpliwości. Jeśli tak postawi sprawę, to zniszczę go w sądzie. Miałabym opory, żeby zostawić mu dzieci choćby na weekend, a co dopiero na tydzień. Nawet naszymi psami nie potrafił się zająć i musiałam je zabrać do siebie. A jeśli w ogóle miałabym rozważyć taki podział opieki, to nie załatwia się tego idąc od razu do sądu - najpierw musiałby udowodnić, że jest odpowiedzialną osobą i że można mu powierzyć opiekę nad dziećmi, musiałby odbudować zaufanie. Dla mnie w tym momencie on jest całkowicie niezdolny do tego, by być rodzicem. W przyszłości jestem gotowa rozważyć różne rozwiązania, jeśli by się ogarnął, cały czas myślę o tym, co jest dobre dla dzieci. Nie uważam, by zostawianie ich pod "opieką" oczadziałego jm i jego niezrównoważonej lafiryndy było czymś dobrym. Nie będę posuwać się dalej, niż mnie do tego zmusi, ale jeśli rzeczywiście będzie chciał wojny, to mu ją dam. I nawet nie boję się o jej rezultat. W głowie mi się to nie mieści, że rzekomo dorosły człowiek nie jest w stanie odpisać na wiadomość czy dać znać, że jednak nie zobaczy się z dziećmi w umówionym terminie, a jednocześnie uważa, że jest w stanie zajmować się dwójką małych dzieci.

Może jeszcze nie potrafię przestać go kochać i nie potrafię go nienawidzić, ale dzieci będę bronić pazurami.

ten nagły przypływ miłości ojcowskiej … to nic innego jak chytry plan obejścia alimentów .
jeśli uzgodnicie opiekę naprzemienną tak jak zaproponował, nie ma jak ustalić adekwatnych alimentów no bo przecież tatuś na równi z mamusią sprawuje opiekę....
A później siłą go zmusisz do wywiązywania się z tego ????

nie daj się w to wrobić.

557

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

clady jest dokładnie tak jak pisze chceuciekacstad.

Opieka naprzemienna = brak alimentów. To nie jest dobre dla dzieci szczególnie jak jest nowa Pani, która ma w dupie Twoje dzieci ale nie ma w dupie pieniędzy Twojego jm.
Clady mówiłam Ci że idziesz na wojnę, ale nie chciałaś dopuścić tego faktu do siebie. Posłuchaj rad osób, które przeszły rozwód, które wiedza jak to działa a nie tylko im się wydaje że wiedzą.
Przeżyłam to 3 lata temu i uwierz tu nie chodzi o Ciebie i nawet nie o dzieci. Teraz to walka o pieniądze i władzę. Kochanka twojego męża dla o dobytek i o to, aby była jedynie panującą kobietą w jego życiu. Jm zaślepiony zrobi wszystko aby ją zadowolić . Wymyślili sobie że są tacy cwani. Opieka naprzemienna ( w głowie brak alimentów ) rozwód z orzekaniem, aby lafirynda w sądzie zeznawać nie musiała a Ty alimentów od niego nie uzyskasz, bo jesteś niezależna finansowo.
Kochana najwyższy czas iść do prawnika i złożyć pozew o rozwód. Zacznij działać i myśl co jest tu i teraz. Twój jm to już przeszłość teraz czas zawalczyć o siebie i o dzieci, bo po drugiej stroni stoi nie Twój jm ale jego kochanka..

558

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Moim zdaniem , to co cslady usłyszała od jeszcze teściowej to są "dobre wieści "
Po pierwsze jm ma świadomość, że jest winny rozpadu małżeństwa i nie będzie "walczył " , jeśli jest taki łaskawy, niech złoży pozew z orzeczeniem swojej winy
Po drugie , chce opieki naprzemiennej ? czy jego mamusia a poza tym , niech jm mąż w pozwie zawrze swoje propozycje opieki, prawie pewne jest ,że tej opieki chce jego mamusia a nie on, więc nie obawiałabym się o to, że będzie "walczył "
po trzecie , koszty utrzymania dzieci, łaskawca jm niech zaproponuje w pozwie kwoty .

cslady  , czasami trzeba komuś dać to o co chce walczyć , żeby się przekonał że chodziło tylko o walkę a nie wygraną .
Na spokojnie rozważ "propozycję " jm i teściowej , przedstaw swoje warunki, sama się przekonasz, że jm sam "odpuści" ważne dla Ciebie kwestie, bo skoro do tej pory nie interesował się dziećmi to nie przekonuje mnie to że nagle zapragnął tej opieki . On sam się tej opieki pozbawił i pozbawi w przyszłości. Poza tym do rozprawy jest jeszcze trochę czasu a zawsze możesz zmienić zdanie, dopóki wyrok się nie uprawomocni.

559 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-05-13 11:39:01)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

dla swojego dobra, mimo że niby przyjażniłyście się kiedyś- nie ufałabym teściowej - a sprawy załatwiała tak, jakby tej rozmowy nie było.
To, że Ona- chociaż niby była przekonana, że się kontaktujecie w sprawie dzieci przyszła załatwiać jego sprawy- też o czymś świadczy.

560

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

"...... tu nie chodzi o Ciebie i nawet nie o dzieci. Teraz to walka o pieniądze i władzę. Kochanka twojego męża dla o dobytek i o to, aby była jedynie panującą kobietą w jego życiu. Jm zaślepiony zrobi wszystko aby ją zadowolić . Wymyślili sobie że są tacy cwani. Opieka naprzemienna ( w głowie brak alimentów ) rozwód z orzekaniem, aby lafirynda w sądzie zeznawać nie musiała a Ty alimentów od niego nie uzyskasz, bo jesteś niezależna finansowo."

      Dokładnie, zgadzam się że takie mogą być intencje/dążenia Twojej przeciwnej strony Cslady.
Bardzo dobrze że nadarzyła się okazja abyś pozbyła się tych tematów, które zapewne gniotły Cię wewnętrznie i tak odpowiednio nakierowane, wypuszczone z siebie przyniosą Ci może ulgę. Swoją prawdę głoś spokojnie, jasno, wyraźnie, bez nienawiści ale dosadnie i kiedy tylko poczujesz taką potrzebę

561

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Byłam rano w domu, żeby się spotkać z jm. Od teściowej wiedziałam, że jeszcze dziś ma wolne, bo dopiero wczoraj wrócili z urlopu. Wyszli rano chyba do sklepu lub na śniadanie, bo nie było ich, gdy przyszłam. Poszłam tam z planem, by po prostu z nim porozmawiać i ustalić rzeczy, które musimy ustalić bez prawników (a są dwie takie sprawy). Natomiast jak zobaczyłam jak się to babsko zagnieździło w moim domu to zebrałam jej szmaty i wyrzuciłam do śmieci. Kiedy wrócili to byli mocno zdziwieni. Powiedziałam jm, że nie życzę sobie, by lafirynda (nie użyłam tego słowa - byłam do bólu zimna i kulturalna) tutaj nocowała, bo prawnie to nadal mój dom, a właściwie w większości mój, a nie jego. Dopóki mnie nie spłaci, a chce z nią nocować, to niech sobie mieszka u latawicy. Ja mogę już jutro wystawić dom na sprzedaż, jeśli tak się dogadamy. Potem ją wyprosiłam i powiedziałam, że muszę porozmawiać z moim mężem. Jm chyba kompletnie zatkało, bo nie wiedział co powiedzieć i zaczął się jąkać. Lafirynda nie była zachwycona jego postawą, pewnie będzie miał dziś piekło w domu. Zakomunikowałam mu to, co chciałam i poszłam do pracy. Dobrze, że miałam bojowy nastrój, bo inaczej mogłabym się rozsypać.

562

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
QuQu napisał/a:
cslady napisał/a:

Właśnie dlatego nie chcę tego robić. Pójdę, zobaczę ich, rozpłaczę się na środku salonu przed jakimś obcym babskiem i co? Nie sądzę, by to mnie popchnęło do czegokolwiek konstruktywnego. Pomysł może dobry, ale chyba jeszcze za wcześnie na to. Ciężko mi przychodziły konfrontacje z nim samym, bo nie wiedziałam, co mam powiedzieć, gdy mnie atakował. A co dopiero, gdy będzie ich dwójka. Raczej to nie spowoduje tego, co Wy myślicie, że spowoduje.

Wierz mi , że się nie rozpłaczesz i naprawdę spowoduje to o czym mówimy, przynajmniej ja , mam to w pewnym sensie za sobą a wierz mi byłam dużo słabsza. Wydziela się wtedy coś w organizmie, co daje takiego "kopa" że mogłabyś wszystko.
Jeśli nie chcesz tam jechać sama to weż kogoś do "obstawy"
Wmawiasz sobie brak siły i to cie osłabia jeszcze bardziej
Unikasz konfrontacji, bo nadal "czekasz" aż książe przebudzi się i zobaczy co zrobił.
To, że pozwalasz im żeby nabierali siły powoduje ,ze tracisz swoje .
A nawet jak tam się rozpłaczesz to co się stanie ?
Czego się boisz? prawdy o swoim mężu ? TY niby wiesz , ale ciągle niedowierzsz, że to dzieje się naprawdę

Dałaś radę , brawo

563

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Byłam rano w domu, żeby się spotkać z jm. (...) Zakomunikowałam mu to, co chciałam i poszłam do pracy. Dobrze, że miałam bojowy nastrój, bo inaczej mogłabym się rozsypać.

Do tego potrzebna Ci była kumulacja złości.
Gratuluję!

564

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Brawo, Cslady, brawo! To jest ten moment, kiedy w końcu Twoja złość zaczyna z Ciebie uchodzić, a oni oboje będą czuć, że nie mogą już z Tobą pogrywać jak do tej pory, bo w końcu dobili do granicy, do której nigdy nie powinni byli nawet się zbliżać. 
Jak sobie wyobrażę całą tę scenę, to nie tylko uśmiecham się do siebie, ale naprawdę dumna jestem z Ciebie! smile

565

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

To się dzieje cslady, urealniłaś jm. Szacun!
Pozdrawiam :-)

566

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Byłam rano w domu, żeby się spotkać z jm. Od teściowej wiedziałam, że jeszcze dziś ma wolne, bo dopiero wczoraj wrócili z urlopu. Wyszli rano chyba do sklepu lub na śniadanie, bo nie było ich, gdy przyszłam. Poszłam tam z planem, by po prostu z nim porozmawiać i ustalić rzeczy, które musimy ustalić bez prawników (a są dwie takie sprawy). Natomiast jak zobaczyłam jak się to babsko zagnieździło w moim domu to zebrałam jej szmaty i wyrzuciłam do śmieci. Kiedy wrócili to byli mocno zdziwieni. Powiedziałam jm, że nie życzę sobie, by lafirynda (nie użyłam tego słowa - byłam do bólu zimna i kulturalna) tutaj nocowała, bo prawnie to nadal mój dom, a właściwie w większości mój, a nie jego. Dopóki mnie nie spłaci, a chce z nią nocować, to niech sobie mieszka u latawicy. Ja mogę już jutro wystawić dom na sprzedaż, jeśli tak się dogadamy. Potem ją wyprosiłam i powiedziałam, że muszę porozmawiać z moim mężem. Jm chyba kompletnie zatkało, bo nie wiedział co powiedzieć i zaczął się jąkać. Lafirynda nie była zachwycona jego postawą, pewnie będzie miał dziś piekło w domu. Zakomunikowałam mu to, co chciałam i poszłam do pracy. Dobrze, że miałam bojowy nastrój, bo inaczej mogłabym się rozsypać.

Prośba do moderacji wink żeby może zainwestować w nowy silnik forum co by można było dawać lajki.

567

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie wiem czy jest czego gratulować, bo w ogóle nie powinnam być zmuszona do takiego zachowania. Babsku w ogóle nie powinno przejść przez myśl, by nocować i panoszyć się po moim domu jakby była u siebie. Jak niską samoocenę trzeba mieć, by umawiać się z zajętym facetem i dowartościowywać się tym, że prześpi się na moim łóżku z moim mężem, który w dodatku ma dzieci, które całkowicie olał dla niej. Jak facet oleje dzieci dla innej kobiety to jest niby takie wyjątkowe i atrakcyjne?

568 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-05-13 15:02:16)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Hm... .

Jeszcze raz gratuluję Tobie, nie Twemu jm i jego kochance i matce, bo im faktycznie gratulować nie ma czego. Gratuluję Tobie decyzji o spotkaniu/konfrontacji. Do tego trzeba odwagi i determinacji.


***
Przyjmiesz gratulacje? Dobrze.
Nie przyjmiesz? Też dobrze.

569

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Dobrze idzie, @Lady, szczególnie w kontekście bliskiego rozwodu.
Moim zdaniem dzieci są za małe na opiekę naprzemienną (tutaj mówię z własnego doświadczenia). Ale trzeba przewidzieć wiele rzeczy, bo jeśli chcesz zmienić miejsce zamieszkania to jm trzeba jakoś w takie decyzje dopasować.
Hm..., może jak wojowniczy nastrój opadnie smile spróbuj wyłapać ile kosztują Cię emocjonalnie konfrontacje z jm, lafiryndą i byłą teściową, albo siostrą jm. Co jest najbardziej obciążające ? warto w sobie rozpoznać - może dzięki temu złapiesz dystans, taki przywoływany w krytycznych sytuacjach - gdyby się okazało to potrzebne.
Masz prawnika i plan na siebie i dzieci ? Chyba nie zrobisz błędu, jeśli sformalizujesz spotkania z jm w towarzystwie prawnika.

570

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

mam nadzieję, że śmieci wywożą w poniedziałki..

571

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:

mam nadzieję, że śmieci wywożą w poniedziałki..

big_smile i bez segregacji...

572

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Ela210 napisał/a:
mam nadzieję, że śmieci wywożą w poniedziałki
                     xxxxxx
Random. further:     big_smile i bez segregacji...
                                  xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Lubię jak kobieta zrównoważona dostanie' słusznego nerwa' od razu się robi porządek a siła rażenia duża bo słowa nie lecą na wiatr

573

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Mimo, że mój ostatni post pozostał niezauważony dopiszę jeszcze coś. Wybranie sobie życiowego partnera rzeczywiście jest bardzo ciężkie, bo świat roi się od cwaniaków, bajerantów, kameleonów i niezrównoważonych emocjonalnie. Szczególnie ciężcy do 'zidentyfikowania' są ci, którzy wydają się kochać aż za bardzo... Ich miłość i czułe słowa urastają do rangi znanej tylko w książkach romantycznych. Ten typ jest niestety bardzo niestały. Spójrzcie na autorów epoki romantycznej. Mimo, że potrafili zakochiwać się na zabój i być bliskimi prób samobójczych z miłości... mieli mnóstwo kobiet i każdą następną kochali niby bardziej. Trafić na takiego to prawdziwa tragedia. Kobieta w jednym momencie trafia z nieba miłości do piekła samotności. Niestety... Myślę, że cechami które u mężczyzny są na wagę złota to: ugruntowany system wartości (wiara w Boga), odpowiedzialność, dobroć/opiekuńczość/delikatność, stonowanie w okazywaniu uczuć, pasja/praca którą lubi, brak tęsknoty za doznawaniem silnych emocji/imprezami/itp.

Jeśli chodzi o męża Cslady to mogę tylko domniemywać, że ma dużą słabość do silnych kobiet - między innymi tym zaimponowała mu Cslady i niestety być może jeszcze silniejszy charakter znalazł u kochanki - to mu imponuje. Dlatego mówił, że walki i wszelkie prośby Cslady są dla niego nieatrakcyjne, a jak zdecydowanie zareagowała na ostatniej wizycie - to oniemiał i znów się jąkał.

Natomiast sygnałem ostrzegawczym w relacji zawsze jest sytuacja, w której nasza druga połówka nie chce lub wymiguje się od spędzania z nami wolnego czasu - czy na koncercie, czy na biwaku, czy na rajskich wakacjach - wtedy powinna zapalić się czerwona lampka, to czas na działania.

574 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-05-13 19:51:55)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Byłam rano w domu, żeby się spotkać z jm. Od teściowej wiedziałam, że jeszcze dziś ma wolne, bo dopiero wczoraj wrócili z urlopu. Wyszli rano chyba do sklepu lub na śniadanie, bo nie było ich, gdy przyszłam. Poszłam tam z planem, by po prostu z nim porozmawiać i ustalić rzeczy, które musimy ustalić bez prawników (a są dwie takie sprawy). Natomiast jak zobaczyłam jak się to babsko zagnieździło w moim domu to zebrałam jej szmaty i wyrzuciłam do śmieci. Kiedy wrócili to byli mocno zdziwieni. Powiedziałam jm, że nie życzę sobie, by lafirynda (nie użyłam tego słowa - byłam do bólu zimna i kulturalna) tutaj nocowała, bo prawnie to nadal mój dom, a właściwie w większości mój, a nie jego. Dopóki mnie nie spłaci, a chce z nią nocować, to niech sobie mieszka u latawicy. Ja mogę już jutro wystawić dom na sprzedaż, jeśli tak się dogadamy. Potem ją wyprosiłam i powiedziałam, że muszę porozmawiać z moim mężem. Jm chyba kompletnie zatkało, bo nie wiedział co powiedzieć i zaczął się jąkać. Lafirynda nie była zachwycona jego postawą, pewnie będzie miał dziś piekło w domu. Zakomunikowałam mu to, co chciałam i poszłam do pracy. Dobrze, że miałam bojowy nastrój, bo inaczej mogłabym się rozsypać.

Wracasz do żywych.
Najwyższa pora... wink

575

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Pewnie macie rację, że ta konfrontacja w dłuższej perspektywie wyjdzie mi na dobre. Jednak dziś to wszystko jeszcze brzmi jak porażka.

Ostatnio zastanawiałam się nad tym czy wizyty u psychologa jeszcze coś mi dają, bo miałam wrażenie, że stanęłam w martwym punkcie. A dziś podczas wizyty mnie oświeciło. Być może ten dzień będzie krokiem w dobrym kierunku.

pomocna_88 napisał/a:

Mimo, że mój ostatni post pozostał niezauważony dopiszę jeszcze coś (...)

Czytam każdy post i nad każdym się zastanawiam.

576

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady! Czytam ten temat pobieżnie, ale ilekroć tu wchodzę to budzisz mój podziw i mam coraz więcej szacunku. Twój jm będzie jeszcze płakał za tobą, ale osobiście doradziłbym po jego dotychczasowych zachowaniach, abyś była dla niego prawdziwa suką. I nie myśl o tym jako o zemście. To powinna być polisa ubezpieczeniowa. Im większa jego wina tym bardziej w sprawie alimentów sędzia będzie chciał się nad pokrzywdzoną pochylić. Tak po ludzku. Potem możesz, mając wszystkie karty w ręku, mu odpuścić, ale teraz jest czas na bycie naprawdę twardą.
Ale cokolwiek zrobisz, trzymam kciuki żebyś się pozbierała i była znów szczęśliwa.

577

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

"Pewnie macie rację, że ta konfrontacja w dłuższej perspektywie wyjdzie mi na dobre. Jednak dziś to wszystko jeszcze brzmi jak porażka."

   To było potrzebne, bo Twój przypadek  zaczynał  zmierzać w kierunku groteski i była już potrzeba zaznaczenia właściwych proporcji w relacjach z Twojej strony, to przykre kiedy musisz zawalczyć o to co jest oczywiste i powinno być wiadome niejako samo przez się i uszanowane z automatu ale no cóż Ty zostajesz doświadczona inaczej i na pewno to nie jest Twoja porażka chociaż tak to jeszcze postrzegasz, nie zapominaj że gdy byłaś jedną, płonącą emocją potrafiłaś zachować zimną krew i precyzyjnie się wypowiedzieć

578

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Pewnie macie rację, że ta konfrontacja w dłuższej perspektywie wyjdzie mi na dobre. Jednak dziś to wszystko jeszcze brzmi jak porażka.

Wyjdzie. Zaufaj mi, że wyjdzie. Dziś to jest wyraźnie nowe dla Ciebie doświadczenie, dlatego nie czujesz się z tym komfortowo, ale było konieczne, by w końcu zacząć wyznaczać granice, które już dawno zostały przekroczone. Naprawdę była to również najwyższa pora, abyś zawalczyła o elementarny szacunek dla siebie.
Poza tym co tak właściwie zrobiłaś? Weszłaś do własnego domu, by porozmawiać z własnym mężem i wyprosiłaś z niego osobę, której być tam w ogóle nie powinno, by swobodnie móc porozmawiać o Waszych wspólnych sprawach. Nikomu nie ubliżyłaś, nie straciłaś nad sobą panowania, nie upokorzyłaś się. Jedyne co zrobiłaś, to dałaś wyraz swojemu niezadowoleniu, do czego w tych okolicznościach miałaś pełne prawo i co wręcz należało zrobić. I pamiętaj, proszę, że jeśli ktoś tu powinien mieć poczucie porażki, a tym bardziej czegoś się wstydzić, to na pewno nie Ty.

579

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Lagrange napisał/a:

Cslady! Czytam ten temat pobieżnie, ale ilekroć tu wchodzę to budzisz mój podziw i mam coraz więcej szacunku. Twój jm będzie jeszcze płakał za tobą, ale osobiście doradziłbym po jego dotychczasowych zachowaniach, abyś była dla niego prawdziwa suką. I nie myśl o tym jako o zemście. To powinna być polisa ubezpieczeniowa. Im większa jego wina tym bardziej w sprawie alimentów sędzia będzie chciał się nad pokrzywdzoną pochylić. Tak po ludzku. Potem możesz, mając wszystkie karty w ręku, mu odpuścić, ale teraz jest czas na bycie naprawdę twardą.
Ale cokolwiek zrobisz, trzymam kciuki żebyś się pozbierała i była znów szczęśliwa.

Dzięki. Odpuścić nie zamierzam - po prostu nie będę się mścić i stosować ciosów poniżej pasa. Chyba, że mnie do tego zmusi, jeśli będzie walczył o opiekę naprzemienną. Bo same alimenty nie są dla mnie jakoś bardzo istotne, ale nieodpowiedzialnemu człowiekowi nie powierzę dzieci na dłuższy czas. Przynajmniej dopóki nie zmądrzeje, bo ogólnie nie mam zamiaru izolować dzieci od ojca lub utrudniać im kontaktu (gdyby on tego kontaktu chciał). Jednak na razie nawet zwierzaka nie zostawiłabym pod jego opieką, a co dopiero dziecko.

Błąd w moich relacjach z jm polegał na tym, że wszystkie emocje władowałam w jedną osobę. Porównywałam swój związek z innymi związkami i myślałam właśnie, że jest on dla mnie zdrowy. Nie spędzałam każdej chwili z jm, miałam swoje życie i swoich znajomych, prawie codziennie z kimś się spotykałam, nie ciągnęłam jm wszędzie za sobą, nie osaczałam go, mieliśmy swoją przestrzeń itp. Nie byłam toksyczna, ani nie byłam zazdrosna o to, że on spędza czas z innymi ludźmi. Nie nadskakiwałam mu też, byłam niezależna, nie usługiwałam. Sądziłam, że wszystko jest ok, skoro tak to wygląda. Natomiast okazało się - i rzeczywiście z tym się zgadzam - że emocjonalnie i tak ulokowałam wszystkie uczucia w jednej osobie i dlatego teraz mam wyrwę w swoim życiu. Niby spotykałam się z ludźmi, miałam znajomych, ale... no właśnie w pewnym momencie nie przechodziłam z nikim na bardzo bliski etap w relacji, bo do tej części wystarczał mi jm. Nie było to dla mnie dobre.

580

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Błąd w moich relacjach z jm polegał na tym, że wszystkie emocje władowałam w jedną osobę. Porównywałam swój związek z innymi związkami i myślałam właśnie, że jest on dla mnie zdrowy. Nie spędzałam każdej chwili z jm, miałam swoje życie i swoich znajomych, prawie codziennie z kimś się spotykałam, nie ciągnęłam jm wszędzie za sobą, nie osaczałam go, mieliśmy swoją przestrzeń itp. Nie byłam toksyczna, ani nie byłam zazdrosna o to, że on spędza czas z innymi ludźmi. Nie nadskakiwałam mu też, byłam niezależna, nie usługiwałam. Sądziłam, że wszystko jest ok, skoro tak to wygląda. Natomiast okazało się - i rzeczywiście z tym się zgadzam - że emocjonalnie i tak ulokowałam wszystkie uczucia w jednej osobie i dlatego teraz mam wyrwę w swoim życiu. Niby spotykałam się z ludźmi, miałam znajomych, ale... no właśnie w pewnym momencie nie przechodziłam z nikim na bardzo bliski etap w relacji, bo do tej części wystarczał mi jm. Nie było to dla mnie dobre.

Moim zdaniem nie popełniłaś tu absolutnie błędu. Przecież po to jednej osobie ślubujemy swoją miłość, aby ją wynieść na piedestał, jako drugą po Stwórcy. Wiadomo, że jest to wielkie ryzyko, bo człowiek w pewnym sensie i tak jest wolny jako osoba. Każdy chciałby żyć tak aby nigdy nie cierpieć i nie zawieźć się, ale tak się niestety nie da. To trochę tak jakby powiedzieć: mogłam nigdy nie jechać na rajskie wakacje na Karaiby, bo teraz już zawsze będzie mi ich brakowało, mogłam zamiast tego co tydzień jeździć na swoją altankę pod miastem i wszystko byłoby super. Nie da się kochać tak, aby nie przeżywać rozłąki... Bo to wtedy żadna miłość. Teraz jest taki trend w psychologii, żeby promować w związku maksymalną wolność - każdy "mądry" doradca sercowy radzi, by mieć swoje życie, swój świat, swoich kolegów i co ? I człowiek niby w związku, a dalej trochę na bocznym torze. Najlepsze związki to te, które robią odwrotnie - uwielbiają spędzać czas razem, mają wspólnych znajomych, wspólne pasje, często wspólną pracę - i nie męczą się sobą. To wcale nie jest "chory związek", wręcz przeciwnie. Koleżanka opowiadała mi kiedyś z wielkim podziwem o takim starszym małżeństwie z jej rodziny, gdzie mąż i żona nigdy się nie rozstawali, razem pracowali, razem spędzali wolny czas i całe życie byli w siebie wpatrzeni, nie mieli potrzeby oglądać się na innych.

581

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Przepłakałam kolejny wieczór. A po wczorajszym w miarę dobrym dniu myślałam, że może to jakiś przełom.

582

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Przepłakałam kolejny wieczór. A po wczorajszym w miarę dobrym dniu myślałam, że może to jakiś przełom.

Ale płacz to przełom- schodzi napięcie- kolejność właściwa..

tak Pomocna sa takie Pary papużki nierozłączki- Jak Bonnie i Clyde  czy Twoi staruszkowie.. ale to nie norma.I dobrze.

583

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:
cslady napisał/a:

Przepłakałam kolejny wieczór. A po wczorajszym w miarę dobrym dniu myślałam, że może to jakiś przełom.

Ale płacz to przełom- schodzi napięcie- kolejność właściwa..

tak Pomocna sa takie Pary papużki nierozłączki- Jak Bonnie i Clyde  czy Twoi staruszkowie.. ale to nie norma.I dobrze.

Pewnie, że dobrze wink Szkoda tylko, że Clyde był kochankiem Bonnie, nie mężem wink

584

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Coś jest ze mną mocno nie tak, bo regularnie mam ochotę, żeby do niego napisać i choć przez chwilę lepiej się poczuć. A przecież to nic nie da - byłoby tylko gorzej. Zresztą on już nie jest tą osobą, z którą naprawdę chciałabym porozmawiać.

585

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Coś jest ze mną mocno nie tak, bo regularnie mam ochotę, żeby do niego napisać i choć przez chwilę lepiej się poczuć. A przecież to nic nie da - byłoby tylko gorzej. Zresztą on już nie jest tą osobą, z którą naprawdę chciałabym porozmawiać.

To co czujesz jest zupełnie normalne .
Napisz jeśli czujesz taką potrzebę, ale nie SMS, napisz @ i odczekaj trochę z wysłaniem, kilka godzin , lub dni , przeczytaj to co napisałaś kilka razy A później zdecyduj czy wysłać

Posty [ 521 do 585 z 1,211 ]

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po ponad 10 latach związku

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024