Jest dokładnie tak jak napisałaś, w pewnym momencie : zaskoczy i włączą się tryby ożycia emocjonalnego. No po prostu to trwa bo trwać musi. Ale chyba już sama dostrzegasz kolejne etapy wychodzenia ze stanu beznadziejności.
Mi się wydawało, że potrzebujesz zewnętrznego porządkowania – ustaleń odnośnie zakończenia małżeństwa, opieki nad dziećmi… itd. – bo to mogłoby powodować przyspieszenie porządkowania wewnętrznego.
Hm…, a co boli najbardziej ? To, że czujesz się oszukana ? Złości Cię, że tak długo pozwoliłaś się oszukiwać ? Może wkurza Cię własny (nie chcę Cię dotknąć) naiwność i idealizm, może własne zaślepienie co do Niego ? Czy chodzi o to, że Jego postępowania nie możesz przetrawić ? Bo ciągle hm…, siedzi Ci obraz kogoś kto NIE POWINIEN potraktować Cię tak jak Cię potraktował, bo : dlaczego ON nie zakończył tego inaczej ? dlaczego ON nie powiedział ? dlaczego ON tak okrutnie ? Czy chodzi o to, że On był zdolny do takiego traktowania ? Czy może chodzi o to, że ugodził tym traktowaniem Ciebie ?
Lady – również dlatego tak Cię potraktował, bo na to pozwoliłaś wierząc, że ON może się opamiętać.
ON to ON a TY to TY – patrz w SIEBIE i TYLKO na to co dla Ciebie pozostało, patrz na tą kartkę od psychologa i może w miarę dostrzegania zmiany swojego stanu dopisuj kolejne rzeczy, te wewnętrzne, które będą nowe po wyzbyciu się naiwności i idealizmu – stany ‘nowo-wartościowe dojrzałością’, pewnie dopiero na tym będziesz mogła się oprzeć. I oby jak najszybciej.
Tak jak wcześniej nie miałam fazy złości, to teraz chyba się pojawiła.
I bardzo dobrze, że się w końcu ta złość pojawiła. W złości przestajemy idealizować drugą osobę, poprzez nią wyrzucasz z siebie negatywne, a przy tym wyniszczające Cię emocje, a ponadto jej pojawienie się jest sygnałem, że weszłaś w kolejną fazę żałoby po związku, a to z kolei przybliża Cię do pogodzenia się z sytuacją, nawet jeśli za chwilę lub za czas jakiś powrócisz do rozczarowania i przygnębienia.
Cóż, niestety chocbys się przygotowała i przewidywala swoje stany, to i tak z rok-dwa będzie Cię to męczyło. Dziwne, gdyby było inaczej. Niemniej na pewno później pojawi się coś, co pozwoli Ci znowu czerpać radość z życia. I chyba z tym przeswiadczeniem o poprawie warto budzić się każdego dnia. Każdy dzien sprawia, ze jesteś coraz blizej oświecenia .
Mi się wydawało, że potrzebujesz zewnętrznego porządkowania – ustaleń odnośnie zakończenia małżeństwa, opieki nad dziećmi… itd. – bo to mogłoby powodować przyspieszenie porządkowania wewnętrznego.
Nie potrzebuję tego, bo już wiem i czuję, że to jest koniec. To, że papiery zostaną podpisane niczego już dla mnie nie zmienia - ani w jedną, ani w drugą stronę. Nie rozmawialiśmy już chyba 2 tygodnie i obecnie wolę ten stan, niż gdybym musiała go teraz spotkać.
Hm…, a co boli najbardziej ? To, że czujesz się oszukana ? Złości Cię, że tak długo pozwoliłaś się oszukiwać ? Może wkurza Cię własny (nie chcę Cię dotknąć) naiwność i idealizm, może własne zaślepienie co do Niego ? Czy chodzi o to, że Jego postępowania nie możesz przetrawić ? Bo ciągle hm…, siedzi Ci obraz kogoś kto NIE POWINIEN potraktować Cię tak jak Cię potraktował, bo : dlaczego ON nie zakończył tego inaczej ? dlaczego ON nie powiedział ? dlaczego ON tak okrutnie ? Czy chodzi o to, że On był zdolny do takiego traktowania ? Czy może chodzi o to, że ugodził tym traktowaniem Ciebie ?
Lady – również dlatego tak Cię potraktował, bo na to pozwoliłaś wierząc, że ON może się opamiętać.
ON to ON a TY to TY – patrz w SIEBIE i TYLKO na to co dla Ciebie pozostało, patrz na tą kartkę od psychologa i może w miarę dostrzegania zmiany swojego stanu dopisuj kolejne rzeczy, te wewnętrzne, które będą nowe po wyzbyciu się naiwności i idealizmu – stany ‘nowo-wartościowe dojrzałością’, pewnie dopiero na tym będziesz mogła się oprzeć. I oby jak najszybciej.
Bardziej jestem zła na niego. Na siebie może też, ale gdybym mogła cofnąć czas, to mając wiedzę, którą miałam, zrobiłabym dokładnie to samo. Czy idealizmu się wyzbędę to nie wiem. Nie chciałabym, bo on jest częścią mnie i ma wiele zalet. A związek rozpadłby się niezależnie od tego czy byłabym idealistką czy nie.
460 2019-05-04 20:51:32 Ostatnio edytowany przez Edmund Dantes (2019-05-04 20:52:35)
Napisałaś bardzo ważną rzecz.
O sposobie jaki to zrobił. Nazwę to po imieniu : kompletny brak elementarnego szacunku. Niezależnie od uczuć jakimi go darzyłaś, spójrz na to z tej strony właśnie.
W życiu,tak jak i na forum przetoczyło się niejedno rozstanie.Jak się dobrze przyjrzeć to inaczej ono przebiega kiedy jednak za dużo jest nieporozumień, wzajemnych pretensji - a inaczej kiedy coś się psuję i nagle z dwójki ludzi robi się trójka.
Wrzucę trochę kamyków do jego ogródka. Nawet jeśli zaczął mieć ciągoty aby poznać kogoś innego , to sposób w jaki postąpił był zwykłym świństwem.Nie daje się nadziei i nie trzyma kogoś w odwodzie w tym czasie.Kończy się i już.Można być przecudownym mężem, świetnym człowiekiem - lecz to właśnie sposób w jaki się postępuje z drugą osobą mówi najwięcej.
Opisałaś co Cię spotkało.Dostrzeż jak odmienne zasady moralne i stosunek do siebie nawzajem mieliście.
Możesz pamiętać te dobre rzeczy , finał jednak mocno z tym nie gra.
Wyrzucasz z siebie teraz emocje, złość itp. - i bardzo dobrze robisz, bo to TY masz do tego prawo,nawet publicznie nazwać rzeczy po imieniu.
Nie jesteś i nie byłaś naiwna.Sceptycyzm kiedy jesteś z kimś blisko zwiazana w naturalny sposób zanika , chciałabyś spać mając z tyłu głowy ciemne scenariusze?
Nie sądzę.
Postąpił jak postąpił.Paskudnie. I to właśnie jest jego 'miarką'.
Wiesz, jeszcze jakiś czas temu nie widziałem przed sobą nic dobrego.Postąpiono ze mną podobnie.
Wróciłem jednak do podstaw, do 'rdzenia' mojej osobowości. Znam swoje wady,'braki', te tymczasowe również.Ty również.Właśnie dlatego po tym wszystkim wyjdziesz na prostą CSlady.Wiesz dlaczego? Bo masz kręgosłup - którego temu człowiekowi brakowało.
Zapewne się zmienisz.Bedziesz bardziej wymagająca i bardziej sceptyczna.Ważne jednak że przetrwasz. :-)
Dzięki, Edmund Dantes.
Jutro chyba będę musiała przyznać w pracy, że sobie nie radzę. We wtorek i czwartek nie zrobiłam kompletnie niczego, a te rzeczy, które miałam zrobić powinny być gotowe na jutro. O ile jakimś cudem tego nie nadrobię, to będzie klapa. A od rana nie mogę się skupić - tak jak zresztą przez cały ostatni tydzień.
W ostatnim tygodniu rozbiło mnie to, że jm wyjechał na majówkę ze swoją nową dziewczyną - wyjechał w miejsce, które było moim marzeniem i na które to ja go nakręciłam. Od kilku lat chcieliśmy tam jechać, tylko to daleka podróż, więc zawsze coś wypadało. Tak na marginesie - wypadało głównie jemu, nie mnie. W każdym razie po prostu sobie mnie zastąpił i zabrał kogoś innego. Kupił sobie też kota, którego ja zawsze chciałam mieć - on później zachciał, bo ja chciałam (jednak mieliśmy dużo psów, więc na razie nie planowaliśmy powiększania rodziny). Chodzą do mojej ulubionej kawiarni, gdzie kiedyś ich spotkałam. Jemu to miejsce było podobno obojętne. Dla niego to takie proste - spotkał kogoś nowego i robi z nią wszystko to, co chciał robić i mieć ze mną. A mnie całkowicie wyrzucił ze swojego życia. Broń boże żeby ktoś mu przypomniał, że istnieję. Moja złość się utrzymuje - może to i dobrze, bo jak nastąpi kumulacja, to z pewnością ją z siebie wyrzucę.
On ciebie wyrzucił ze swojego życia ale ty tam ciągle jesteś. Siedzisz z nimi w kawiarni, jedziesz samochodem, głaszczesz tego kota.
Sama siebie ranisz uczestnicząc w jego życiu. Zostaw to wszystko i w końcu odetnij się bo się zameczysz.
To jest dość naiwne założenie, że można się odciąć. Nie śledzę go, wywaliłam go ze znajomych, nie rozmawiam o nim, nie dopytuję, przerywam ludziom, którzy zaczynają mi o nim mówić. A informacje i tak docierają, nawet przypadkowo. Musiałabym wymienić wszystkich znajomych, powyrzucać ich z FB, odciąć się całkowicie od świata, nie wychodzić z domu itp. W końcu mimo tego, że mieszkamy w dużym mieście i nie chodzę tam, gdzie chodziłam z nim, to i tak na przestrzeni ostatnich 2 miesięcy kilka razy widziałam ich razem.
Raz po raz dokonujesz racjonalizacji. Raz po raz odcinasz się od uczuć, spychając je w odległe zakamarki. Mimo tych zabiegów dają o sobie znać, negatywnie wpływając na Twe funkcjonowanie, teraz także zawodowe. Dziś oznajmiłaś, że
(...) Moja złość się utrzymuje - może to i dobrze, bo jak nastąpi kumulacja, to z pewnością ją z siebie wyrzucę. (...)
Znajdź odpowiedź na pytanie: "Dlaczego zamiast pozbywać się złości, chomikujesz ją?"
Heh, niesamowite prawda? (Trochę ironicznie to pisżę - pod jego adresem)
Wszystko to co było problemem (z Tobą) nagle jest możliwe i cudowne z kimś innym ;-)
To dość proste.To były Twoje pomysły,Twój entuzjazm i mam na myśli że Ty byłaś autorką.
Teraz wyciąga je jak króliki z kapelusza i błyszczy nimi.
Napisałem to nie po to abyś wybuchnęła ,tylko spojrzała z innej strony.Zobacz ile wnosiłaś :-) To TY jesteś autorką, to TY potrafisz to tworzyć.Nie on.
Odtwarzać każdy umie.Tworzyć? ;-) Nie wszyscy :-)
Co do pracy - spróbuj zrobić jedną rzecz.Nie wychodzi od razu,ale z czasem tak i staje się bardzo skuteczne.
Kiedy zaczyna się ten potok emocji i myśli, pojawiający się w pracy - puść w myślach taki algorytm:
1."Co mam teraz do zrobienia?" (np.Grafik,tabelkę - czy to tam robisz)
2 "Jak mam to zrobić?"
3. "Czego do tego potrzebuję?"
4. "Koncentracja!"
5. "Robię"
I nie myśl o terminie wykonania.Termin jest tu i teraz.
Za każdym razem skup się na jednej linijce i dawaj sobie na głos w myślach odpowiedź.
I tak czynność po czynności. W pewnym momencie zaskoczy.
A co do informacji - świat jest bardzo mały.Z czasem zobojętniejesz, potem zaczniesz się nawet pod nosem z tego śmiać :-)
Wierze ze to jest horror to co przezywasz. Moja rada jest taka, ze musisz zrobic wszystko , wszelkimi sposobami by ten czlowek juz obcy stal sie obcy w twojej swiadomosci. Wtedy bedzie ci wszystko jedno z kim ten obcy czlowiek chodzi, gdzie chodzi i o kim mysli. Juz teraz zaloz sobie ze jest to mozliwe i taki dzien nadejdzie.zajmie to czas ale tak sie stanie . Musisz koniecznie znalezc wsparcie psychologiczne, sa metody ktore taki proces przyspiesza. Nie jest to nestety czarodziejska rozdzka..Dbaj o siebie to tez wazne, bo wszysto niestety odbija sie na zdrowiu, a ono jest najwazniejsze..
Lady, niedobrze się dzieje. Pisałaś wcześniej, że po majówce zaczniesz porządkowanie a zbierają się zaległości zawodowe. Usiądź, przemyśl, trzeba ustalić czemu jesteś w stanie podołać a co należy 'rozłożyć na raty'. Jeśli mimo wysiłku nie dasz rady wykonać tego co za ostatnie dwa dni Ci się zebrało - MUSISZ zrewidować sposób postępowania. Może lekarz ? Może powinnaś wyjechać ? A może ustalić plan i trzymać się go z bezwzględną precyzją ? Trzeba ustalić zadania na jutro, na pojutrze, na nadchodzący tydzień.
Może psycholog coś doda od siebie ? Jeśli czujesz, że jest gorzej - nie zwlekaj, koniecznie na wizytę.
468 2019-05-05 16:56:27 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-05-05 16:57:02)
@cslady,
Porównanie będzie drastyczne, lecz prawdziwe. Przechodzisz, i będziesz przechodzić przez wszystkie etapy... żałoby po człowieku. Jest dużo racji w twierdzeniu, że tracąc związek z drugą osobą, nagle i niespodziewanie, czujemy się tak jakby ta osoba nagle zmarła, mimo że ona przecież żyje. Staje się dla nas jednak niedostępna. Doznajemy tych samych uczuć. Szok, niedowierzanie, złość, poczucie niesprawiedliwości z powodu osamotnienia, beznadzieja, szukanie winy w sobie, rozpamiętywanie, w końcu stopniowe wyciszenie, pogodzenie się z faktem, akceptacja rzeczywistości.
Przechodzisz emocjonalną i psychiczną żałobę, którą musisz przejść, żeby dojść do siebie. Mówiąc inaczej to właśnie Twoja obojętność dla tego faktu byłaby czymś niezdrowym. Twoje reakcje są w pełni naturalne.
Dlatego uważam, biorąc pod uwagę, że zaczynają się problemy w pracy, co również jest zrozumiałe z uwagi na Twoje emocjonalne wyczerpanie, dobrze byłoby żebyś wzięła sobie, o ile to możliwe, kilka dni urlopu. Odciążenie umysłu od bieżących spraw zawodowych byłby jak najbardziej wskazane. Im więcej różnych bodźców dla Ciebie teraz, tym gorzej. Potrzebujesz chwili zwyczajnego odpoczynku, spokoju, a nie siłowania się z przeciwnościami.
Znajdź odpowiedź na pytanie: "Dlaczego zamiast pozbywać się złości, chomikujesz ją?"
Przedstaw mi cudowny sposób na pozbycie się złości, a zrobię to. Płacz nie pomaga, rozmowa nie pomaga, sport nie pomaga. Jak na razie innych pomysłów brak. Poza tym etap jakiejś większej złości mam dopiero od 2-3 dni.
Co do pracy - przez ostatnie 2-3 miesiące robiłam 1,5 etatu (czasami ponad). Od maja ucinam nadgodziny - pewnie jeszcze zrobię kilkanaście w tym miesiącu, ale to już będzie wygaszanie istniejących projektów. W każdym razie pomimo tego, że było ciężko poradziłam sobie i moja praca na tym nie ucierpiała. Natomiast teraz mam wyjątkowo trudne zadanie, na którym muszę być maksymalnie skupiona, najlepiej nieprzerwanie przez kilka godzin. Jak robię sobie przerwy, to muszę potem od nowa się wdrażać w to, na czym skończyłam i to sporo trwa, bo łatwo zgubić wątek. No ale jak już to zrobię, to będzie z głowy i później czeka mnie spokojniejszy miesiąc.
Może psycholog coś doda od siebie ? Jeśli czujesz, że jest gorzej - nie zwlekaj, koniecznie na wizytę.
Wizyty mam w poniedziałki, więc akurat wypadnie jutro.
Dlatego uważam, biorąc pod uwagę, że zaczynają się problemy w pracy, co również jest zrozumiałe z uwagi na Twoje emocjonalne wyczerpanie, dobrze byłoby żebyś wzięła sobie, o ile to możliwe, kilka dni urlopu. Odciążenie umysłu od bieżących spraw zawodowych byłby jak najbardziej wskazane. Im więcej różnych bodźców dla Ciebie teraz, tym gorzej. Potrzebujesz chwili zwyczajnego odpoczynku, spokoju, a nie siłowania się z przeciwnościami.
Zastanawiam się nad tym czy nie wziąć kilku dni wolnego w maju. Muszę poczuć się na nie gotowa. W każdym razie w tym tygodniu miałam w zasadzie 6 dni wolnego, tj. nieprzerwanego wolnego. Coś konstruktywnego robiłam jedynie w poniedziałek.
Zastanawiam się nad tym czy nie wziąć kilku dni wolnego w maju. Muszę poczuć się na nie gotowa. W każdym razie w tym tygodniu miałam w zasadzie 6 dni wolnego, tj. nieprzerwanego wolnego. Coś konstruktywnego robiłam jedynie w poniedziałek.
Nie zmuszaj się do niczego. Nie próbuj sobie niczego udowadniać. Nie rób z siebie siłaczki, bo nie o to chodzi żeby zmagać się z własną psychiką. Bądź dla siebie dobra, a nie wymagająca ponad okoliczności. Daj sobie czas ochłonąć w spokoju.
471 2019-05-05 17:11:20 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-05-05 17:14:30)
Wielokropek napisał/a:Znajdź odpowiedź na pytanie: "Dlaczego zamiast pozbywać się złości, chomikujesz ją?"
Przedstaw mi cudowny sposób na pozbycie się złości, a zrobię to. Płacz nie pomaga, rozmowa nie pomaga, sport nie pomaga. Jak na razie innych pomysłów brak. Poza tym etap jakiejś większej złości mam dopiero od 2-3 dni. (...)
Cudownego (po co złośliwość? - pytanie retoryczne) sposobu nie znam, wiem jednak, że racjonalizacja i zajmowanie się zachowaniem innych osób skutecznie odcinają od swych uczuć i zachowań. Wiem też, że do kontaktu z własnymi uczuciami (także złością) należy 'wyłączyć' głowę.
Różne są sposoby odreagowania złości; płacz wydaje mi się być przypisanym innym niż złość uczuciom.
***
Jutro poniedziałek, czas z psychologiem. Powiedz, że chcesz (jeśli chcesz) popracować ze swą złością.
472 2019-05-05 18:00:39 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-05-05 18:44:03)
Wielokropek napisał/a:Znajdź odpowiedź na pytanie: "Dlaczego zamiast pozbywać się złości, chomikujesz ją?"
Przedstaw mi cudowny sposób na pozbycie się złości, a zrobię to. Płacz nie pomaga, rozmowa nie pomaga, sport nie pomaga. Jak na razie innych pomysłów brak. Poza tym etap jakiejś większej złości mam dopiero od 2-3 dni.
.
Moje sposoby mogą na Ciebie nie zadziałać jednak trochę się różnimy jako ludzie nic w tym złego i dziwnego chyba nie ma cudownych uniwersalnych a te które odkrywałem powszednieją po czasie jeden skutek że poszukiwanie sposobów na przeżycie złości zdecydowanie powoduje że nietłumiona złość "zdrowieje" nie włada i nie kłuje tak pierwszy krok zrobiłaś przyznałaś się przed sobą to duży skok drugi nie umiesz wybaczyć może to słaba pociecha mało kto umie od razu wybaczyć zdradę z marszu ale chcesz się nauczyć to się nauczysz.
Szukając odkryjesz swój własny sposób jesteś mądra babka .Perfekcja w poszukiwaniach według mnie przeszkadza i jest nieskuteczna powoduje zniecierpliwienie i frustracje możesz nie umieć nic Ci nie będzie jak pobłąkasz się trochę .
Trzymaj się
473 2019-05-05 19:36:43 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-05-05 19:40:26)
Znajdz kochanka.Nie kogoś do bzykania bez emocji ale kogoś kto bedzie rozumiał i wspierał.
Nie zmuszaj się do niczego. Nie próbuj sobie niczego udowadniać. Nie rób z siebie siłaczki, bo nie o to chodzi żeby zmagać się z własną psychiką. Bądź dla siebie dobra, a nie wymagająca ponad okoliczności. Daj sobie czas ochłonąć w spokoju.
Nie no, ja się nie zmuszam. Dlatego nie wyjeżdżam nigdzie na urlop, bo to nie jest dobry moment. Kiedy już wyjadę, to chcę umieć nie myśleć o jm i skupić się tylko na cieszeniu chwilą. Inaczej szkoda marnować wolne dni. A tak poważnie, to nie wzięłam ani jednego wolnego dnia chyba od roku. Może w tym tygodniu wezmę sobie jakiś wolny dzień.
Cudownego (po co złośliwość? - pytanie retoryczne) sposobu nie znam, wiem jednak, że racjonalizacja i zajmowanie się zachowaniem innych osób skutecznie odcinają od swych uczuć i zachowań. Wiem też, że do kontaktu z własnymi uczuciami (także złością) należy 'wyłączyć' głowę.
Wielokropku, złośliwości tam nie było - ani celowej, ani przypadkowej. Jeśli tak to odebrałaś, to przykro mi.
Perfekcja w poszukiwaniach według mnie przeszkadza i jest nieskuteczna powoduje zniecierpliwienie i frustracje możesz nie umieć nic Ci nie będzie jak pobłąkasz się trochę.
Pobłąkać będę musiała, bo niestety choćbym chciała, to niczego nie przyspieszę. Jednak to, co Wam napisałam chyba nie jest prawdą - tj. że jest gorzej. Kiedyś było źle cały czas i mało było spokojnych chwil, nie mówiąc już o tych dobrych. Ostatnio natomiast miałam trochę więcej nadziei, pojawiały się jakieś dobre i spokojne godziny itp. Może dlatego miałam wrażenie, że jak znowu wpadłam w dół, to jest on gorszy niż w rzeczywistości. Mam teraz duże huśtawki nastrojów, większe niż na początku.
Znajdz kochanka.Nie kogoś do bzykania bez emocji ale kogoś kto bedzie rozumiał i wspierał.
Hehe wspieranie po rozstaniu to musi być niezły afrodyzjak.
Hehe wspieranie po rozstaniu to musi być niezły afrodyzjak.
Bo jest. Zęby na tym zjadłem.Przez przypadek i nieświadomie.Bez pobierania korzyści
Ot altruistycznie.Serio.
Wielu robi to niemal "zawodowo".Z korzyściami fizycznymi.
Tylko w mordę misia, raz nie wiedziałem że jestem kochankiem na pocieszenie ;-)
Afrodyzjak,to mało powiedziane.
Tylko Cslady - czkawką Ci się po tym odbije.Tu będzie miło ,namiętnie itp a potem dół nastroju.Bo to nie "on".
A jeszcze jak Ci się kochanek zaangażuje to...dopiero przyjdzie depresja.
Tylko Cslady - czkawką Ci się po tym odbije.Tu będzie miło ,namiętnie itp a potem dół nastroju.Bo to nie "on".
A jeszcze jak Ci się kochanek zaangażuje to...dopiero przyjdzie depresja.
Nie, ja o tym wcale nie myślę. Kochankowie mnie nie interesują.
SonyXperia napisał/a:Nie zmuszaj się do niczego. Nie próbuj sobie niczego udowadniać. Nie rób z siebie siłaczki, bo nie o to chodzi żeby zmagać się z własną psychiką. Bądź dla siebie dobra, a nie wymagająca ponad okoliczności. Daj sobie czas ochłonąć w spokoju.
Nie no, ja się nie zmuszam. Dlatego nie wyjeżdżam nigdzie na urlop, bo to nie jest dobry moment. Kiedy już wyjadę, to chcę umieć nie myśleć o jm i skupić się tylko na cieszeniu chwilą. Inaczej szkoda marnować wolne dni. A tak poważnie, to nie wzięłam ani jednego wolnego dnia chyba od roku. Może w tym tygodniu wezmę sobie jakiś wolny dzień.
Czyli nie jest tak źle jakby mogło się wydawać. Wcale, ale to wcale urlop nie miałby być poświęcony o rozmyślaniu o jm, a bardziej żeby sobie wziąć taki głęboki oddech w oderwaniu od wszystkich innych spraw. A rozmyślać będziesz jeszcze nie raz, nie dwa. Na to akurat musisz być przygotowana.
Kochanków w roli zabawiaczy i wypełniaczy czasu zdecydowanie nie polecam. Raz, że drugi człowiek to też emocje, dwa na takie zabawy trzeba miec stalowe nerwy, a Ty póki co masz je zszarpane. Niepotrzebne Ci kolejne zakręcone emocje, i wszystko co z nimi jest związane, czyli wiadomo - komplikacje.
Głowa do góry.
Kochanków w roli zabawiaczy i wypełniaczy czasu zdecydowanie nie polecam. Raz, że drugi człowiek to też emocje, dwa na takie zabawy trzeba miec stalowe nerwy, a Ty póki co masz je zszarpane. Niepotrzebne Ci kolejne zakręcone emocje, i wszystko co z nimi jest związane, czyli wiadomo - komplikacje.
Poza powyższymi warto wziąć też pod uwagę, że na tym etapie to byłoby nie w porządku w stosunku do tych osób, co jednak mieści się poza standardami Cslady.
479 2019-05-05 23:49:49 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-05-05 23:56:07)
Wiesz dlaczego Ci to napisałam Cslady?
Nie po to, by ktoś Cię zbawiał czy szarpal Ci nerwy.
Chodzi o to, że tak mocno zafiksowałaś się na mężu, jak w hipnotycznym śnie.
Trzeba czegoś mocnego, byś dostrzegła, że nie jest jedynym mężczyzną na świecie- i wcale nie najlepszym dla Ciebie.
Co jest poza jej standartami Olinko? Winna jest mężowi coś.? Ktoś każe szukać zajętego?
Każdy mężczyzna będzie chciał od niej duszy?
A Ona gotowa jest na związek?
5 X Nie.
Proszę nie wyciągać pochopnych wniosków
Skąd pomysł, że proponuję jej przedmiotowe potraktowanie kogoś czy poddanie się temu?
Uwieszenia się na kimś też nie.
Znajdz kochanka.Nie kogoś do bzykania bez emocji ale kogoś kto bedzie rozumiał i wspierał.
What? Tak zaraz po rozstaniu? Po co? Przecież taki ktoś będzie tylko udawał, ze go to cokolwiek obchodzi
Co jest poza jej standartami Olinko? Winna jest mężowi coś.? Ktoś każe szukać zajętego?
Każdy mężczyzna będzie chciał od niej duszy?
A Ona gotowa jest na związek?
5 X Nie.
Proszę nie wyciągać pochopnych wniosków
Skąd pomysł, że proponuję jej przedmiotowe potraktowanie kogoś czy poddanie się temu?
Uwieszenia się na kimś też nie.
Przecież chyba wszyscy doskonale wiemy, że gdyby o sam seks chodziło, to sprawa jeszcze mogłaby wydawać się całkiem czysta - seks i tylko seks, czyli zaspokajanie potrzeb obojga. Jeśli jednak w grę wchodzi angażowanie kochanka w emocjonalność (cytuję: nie kogoś do bzykania bez emocji ale kogoś kto będzie rozumiał i wspierał), to moim zdaniem jest to zwyczajnie nieuczciwe. Dlaczego? Bo żeby było uczciwe, to najpierw należałoby zamknąć za sobą poprzedni rozdział, w przeciwnym razie ten rozumiejący i wspierający będzie pełnił rolę plastra i/lub klina, czyli - dokładnie tak, jak napisałaś - zostanie potraktowany przedmiotowo. No chyba, że ma poczucie jakiejś misji zbawczej, wtedy a nuż w tej swojej roli doskonale się odnajdzie.
Kochanek to duże słowo , raczej ktoś kto to przechodził , bardziej ktoś kto wysłucha , da otuchę nic nie oczekując a jednocześnie bardzo wspierając , wychodząc poza forumowe kontakty .
Co do pracy pisałem Ci już kiedyś Cslady , sam byłem w takiej sytuacji , pogadałem z Szefostwem , to też ludzie , zrozumieli , przez jakiś czas miałem więcej wyrozumiałości .
Olinko, podałaś 2 skrajności- 1 uważam właśnie za szkodliwą i całe szczęście nieczęstą a Morfeusz idzie w dobrym kierunku
Trzeba czegoś mocnego, byś dostrzegła, że nie jest jedynym mężczyzną na świecie- i wcale nie najlepszym dla Ciebie.
No może nie jest ani jedyny, ani najlepszy, ale seks bez miłości nie wydaje mi się pociągający w jakimkolwiek stopniu.
Nie no spokojnie, chyba dobrze rozumiem, że Eli przede wszystkim chodzi o wyciągnięcie Lady, Twojej głowy spod oparów jm.
Chyba w podobny sposób usiłowałam znaleźć jakiś zapalnik dla Ciebie i w końcu doszłam, że chyba tylko czas. Bo wydaje się, że Ty wszystko masz pod kontrolą i utrzymane w ryzach ale... ale... hm..., coś mi nie gra. Jest jakiś element, który ZBYT MOCNO Cię trzyma przy jm, wiem, wiem, że każdy we własnym tempie wychodzi, ale... hm..., coś tu do zmiany na przyszłość jest, jak mi sie wydaje, hm..., albo jm był aż tak szczególną osobą, która tak idealnie wpisała sie w Twoją osobowość, że teraz odkleić jest ponadprzeciętnie trudno. Ale nie raczej, raczej to jakis rys Twojego charakteru jak mi sie wydaje, i oczywiście mogę sie mylić.
Rozumiem to, bo wiele osób mi doradzało umówienie się z kimś przynajmniej na randkę lub założenie konta na jakimś portalu. Jednak w moim przypadku nie tędy droga. Tak, jm był szczególną osobą i był idealny nie tak ogólnie, tylko idealny dla mnie - doskonale do mnie pasował. Kiedyś tak było, bo jego nowa wersja jest mi obca.
Poczyniłam już kroki prawne zmierzające do uporządkowania opieki nad dziećmi i alimentów. Nie będę tu o nich dużo pisać tak samo jak praktycznie nie piszę o dzieciach, ale chciałam tylko dać znać, że zmobilizowałam się w końcu, by poukładać pewne sprawy. Próbowałam jakoś uprzedzić jm, ale wszędzie mnie zablokował - już nawet na mailu i komunikatorach, choć kiedy ostatnio rozmawialiśmy to zapewniał, że przynajmniej te maila zawsze będzie odbierał, a "problem" jest jedynie z telefonem, bo kochanka go przegląda. Może do maili też się dobrała. W domu natomiast go nie zastałam. Nie mam zamiaru bawić się w jakieś dziecinne podchody i tropić go lub kontaktować się z nim przez jego rodziców - zrobiłam tyle, ile mogłam, by być w porządku. Jestem zawiedziona i rozczarowana jak sobie o tym wszystkim pomyślę.
Ale jak ona ma się oderwać od myślenia o byłym, skoro to świeża sprawa? To ludzkie cierpieć po czymś takim i każdy to przechodził, a gadanie, ze ej miałem tak samo i nie opłaca się smucic nic nie da. Przecież musi przejść swoje. Sama ze sobą. Niech to przechodzi jak jej wygodnie, a nie psuje się pod popularne obecnie ramy.
Ale jak ona ma się oderwać od myślenia o byłym, skoro to świeża sprawa? To ludzkie cierpieć po czymś takim i każdy to przechodził, a gadanie, ze ej miałem tak samo i nie opłaca się smucic nic nie da. Przecież musi przejść swoje. Sama ze sobą. Niech to przechodzi jak jej wygodnie, a nie psuje się pod popularne obecnie ramy.
Rozmawiałam o tym ostatnio z psychologiem. Ona twierdzi, że to, co robię, jest dla mnie dobre. Sporo ludzi odcięłoby się i jakoś bardziej zdecydowanie zamknęło etap, być może spotkałoby się z kimś innym, bo dla nich to byłoby pomocne i łatwiejsze. W moim przypadku to byłoby trudne, dlatego tego nie robię i wybieram rozwiązanie, które jest dla mnie łatwiejsze. Może czasami mam nadzieję, może nie uważam, że koniec naszej znajomości (nie związku, a znajomości) jest definitywny, może późno podejmuję jakieś kroki i długo byłam bierna, ale nie robiłam tego, by się zadręczać, tylko by sobie poradzić z całą sytuacją. I psycholog doradzała, żebym właśnie kierowała się tym, co sama uważam za słuszne i nie słuchała rad, które być może są dobre i pomogą komuś innemu, ale właśnie - nie pomogą mnie. A fakt jest taki, że to rozstanie jest najtrudniejszą i najbardziej stresującą sytuacją w całym moim dotychczasowym życiu. Pomimo tego nie brałam antydepresantów, nawet żadnych środków nasennych i jakoś funkcjonuję. Także moje podejście działa. No lepiej na razie nie będzie, bo żebym nie cierpiała, to musiałoby mi nie zależeć. Jednak nawet po mojej aktywności na forum widać, że ostatnio mam mniejszą ochotę, by się wygadać. A piszę tutaj głównie w momentach, gdy jest mi naprawdę źle.
Co do wyrzucania z siebie złości czy radzenia sobie z nią, to podczas wizyty nie dowiedziałam się niczego nowego. Usłyszałam jedynie o sposobach, o których już wiedziałam i których próbowałam.
Ostatnio psycholog zapytała mnie czy gdyby zaistniały idealne okoliczności, to czy wróciłabym do jm. Tzn. gdyby on zaczął mnie przepraszać, zerwałby z tamtą, kajałby się i chciał drugiej szansy. I jak się nad tym zastanawiam tak na co dzień, to moja odpowiedź brzmiałaby "to zależy", bo musiałabym rozważyć każdy scenariusz zanim podjęłabym jakąś decyzję. Natomiast jak to pytanie padło wprost i w 4 oczy, to zdziwiło mnie to, że miałam zupełnie klarowne myśli i zdecydowanie wiedziałam, że nie chciałabym już z nim być. Być może w głębi duszy już to wiem, ale jeszcze nie jestem gotowa na to, by tak ostatecznie sobie to powiedzieć i zamknąć drzwi. To postanowienie musi się "uleżeć" i dojrzeć.
cslady do zdradzanych często to wszystko dochodzi później, niechęć do zdradzającego i z czasem poczucie ulgi. Robisz wszystko w swoim tempie i to bardzo dobrze, rady które tu czytasz też rejestrujesz i pomimo czasem buntu wobec niektórych one Ci pomogą. Czekają Cię wzloty i upadki, wiele myśli ale z każdego takiego doświadczenia wyjdziesz silniejsza chociaż teraz tego nie czujesz.
CSlady mam taką małą refleksję :-)
Czytając Twój wątek zauważyłem sporą zmianę w kwestii takiej sytuacji która Ciebie spotkała.
Są rady ale przede wszystkim nie ma antagonizowania,jedynych słusznych rozwiązań itd.
To dobrze że rozwiązujesz wszystko w swoim tempie,na swój sposób i przede wszystkim skutecznie.
No tak, ja każdą radę chętnie przemyślę i rozważę, ale jeśli mimo wszystko uznam, że nie czuję się na siłach/ nie chcę czegoś zrobić, to po prostu nie zrobię, bo nie ma się co zmuszać. Jednak wiele rad mi pomogło. A czasami nawet jak się na początku przeciw czemuś buntowałam, to później za jakiś czas to zrobiłam. Tylko właśnie - później. Może nie na wszystko jeszcze jestem gotowa.
Wszystko w swoim czasie :-)
Krok po kroku.Bez uporządkowania podstawowych spraw, emocji , posegregowania zdarzeń - to byłoby jak zamiecenie pod dywan i udawania że jest ok.
Będzie dobrze Cs :-)
Cslady dokładnie tak. Dużo radzących to przeszło i może przypuszczać jakie będzie zakończenie. Nikt niczego nie przyspieszy. Miałaś fajne małżeństwo, dostałaś cios. Jedni zbierają się rok inni 10 lat, każdy ma swoją historię i swoje etapy. Z tego wątku wnioskuję, że jesteś wspaniałą i silną kobietą, i ciągle rośniesz w siłę. Łzy nie są oznaką słabości, za każdym razem się podnosisz, przychodzi refleksja. To wszystko jest jeszcze świeże, dbaj o siebie, żyj dla siebie, dla swojego otoczenia, dla najbliższych, uśmiechaj się do otoczenia, wrzeszcz, tup rób na co masz ochotę. Najgorzej przetrwać ten okres...pisz jak będzie do d..py.
Tak btw co dzisiaj robicie na obiad? I nie, nie, żadnych eksów w panierce...fuj
Cs Lady- wskazujemy tylko kierunek myślenia- nic na siłę.
Poczyniłam już kroki prawne zmierzające do uporządkowania opieki nad dziećmi i alimentów. Nie będę tu o nich dużo pisać tak samo jak praktycznie nie piszę o dzieciach, ale chciałam tylko dać znać, że zmobilizowałam się w końcu, by poukładać pewne sprawy. Próbowałam jakoś uprzedzić jm, ale wszędzie mnie zablokował - już nawet na mailu i komunikatorach, choć kiedy ostatnio rozmawialiśmy to zapewniał, że przynajmniej te maila zawsze będzie odbierał, a "problem" jest jedynie z telefonem, bo kochanka go przegląda. Może do maili też się dobrała. W domu natomiast go nie zastałam. Nie mam zamiaru bawić się w jakieś dziecinne podchody i tropić go lub kontaktować się z nim przez jego rodziców - zrobiłam tyle, ile mogłam, by być w porządku. Jestem zawiedziona i rozczarowana jak sobie o tym wszystkim pomyślę.
CL nie możesz tak robić, bo mimo Twojej dobrej woli, on poblokował Cię, gdyż czuje się osaczony.
Twoje dalsze próby kontaktu z nim mogą zostać wykorzystane w sądzie na Twoją niekorzyść. Powie że go prześladujesz, nachodzisz i ze jesteś niezrównoważona, bo o ile dobrze wyczytałam, szykujesz się na rozwód z orzekaniem..
Rozwód z orzekaniem to wojna. Jego nowa wybranka będzie broniła jego finansów jak lwica. O ile liczy się z alimentami na dzieci o tyle potencjalne alimenty na Ciebie teraz czy w przyszłości to już co innego. Nie kontaktuj się z nim dla Twojego własnego dobra. Zatrudnij pełnomocnika i rób wszystko za jego pośrednictwem.
Wiem, ze są dzieci i ze chcesz informować go o nich na bieżąco, ale Twoje chęci nie wystarczą.
Jak wyżej, kochanka pilnuje i finansów i jego samego. Poblokował Cię po jesteś dla żabci zagrożeniem. Ich dwoje przeciwko Tobie to nierówna walka ale możesz ją wygrać, Twoim trofeum będzie nie jeszcze mąż a Ty sama, Wasze dzieci. Bez względu na to jak ułoży się Tobie i Twojemu małżonkowi. Ktoś mądry mi kiedyś powiedział "o kogo walczysz?, przecież nie o męża sprzed zdrady bo on przestał istnieć wraz z krzywda jaką Ci uczynił, czy walczysz o nowego męża, którego nie znasz dobrze, mżę po zdradzie? czy o własne ego?"
".....on poblokował Cię, gdyż czuje się osaczony.
Twoje dalsze próby kontaktu z nim mogą zostać wykorzystane w sądzie na Twoją niekorzyść. Powie że go prześladujesz, nachodzisz i ze jesteś niezrównoważona, bo o ile dobrze wyczytałam, szykujesz się na rozwód z orzekaniem.."
Jak?!!! jaki sąd ?! miałby uznać że Cslady nęka jeszcze jakby nie patrzył jej oryginalnego męża?! bo odwiedza swój dom albo do niego dzwoni??? co w obliczu posiadania wspólnych dzieci jest naturalne, natomiast zablokowanie kontaktu ze strony męża na okoliczność złapania plusa u kochanki to delikatnie mówiąc nieodpowiedzialność, którą można by wykorzystać ale przeciwko niemu chcąc ograniczyć prawa rodzicielskie, póki co to Cslady może prawnie pokazać kochance miejsce w szeregu a nie odwrotnie, nie musi tego wykorzystać ale MOŻE
499 2019-05-08 17:49:34 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2019-05-08 17:57:01)
".....on poblokował Cię, gdyż czuje się osaczony.
Twoje dalsze próby kontaktu z nim mogą zostać wykorzystane w sądzie na Twoją niekorzyść. Powie że go prześladujesz, nachodzisz i ze jesteś niezrównoważona, bo o ile dobrze wyczytałam, szykujesz się na rozwód z orzekaniem.."Jak?!!! jaki sąd ?! miałby uznać że Cslady nęka jeszcze jakby nie patrzył jej oryginalnego męża?! bo odwiedza swój dom albo do niego dzwoni??? co w obliczu posiadania wspólnych dzieci jest naturalne, natomiast zablokowanie kontaktu ze strony męża na okoliczność złapania plusa u kochanki to delikatnie mówiąc nieodpowiedzialność, którą można by wykorzystać ale przeciwko niemu chcąc ograniczyć prawa rodzicielskie, póki co to Cslady może prawnie pokazać kochance miejsce w szeregu a nie odwrotnie, nie musi tego wykorzystać ale MOŻE
Dokladnie. Nie zapominajmy, ze cslady jest poki co zona tego pana i jedynym "intruzem" jest ta zabcia z ktora obecnie zyje jm. Poza tym maja wspolne dzieci. Fakt, ze cslady mimo calego tego bagna probuje sie kontaktowac z jm, informowac go o poczynaniach dotyczacych dzieci i zachowac jakies na miare mozliwosci cywilizowane relacje nie tylko nie ma prawa jej obciazac ale wrecz dziala na jej korzysc a jednoczesnie na niekorzysc pana meza. Wkoncu co to za ojciec ktory nie dosc ze nie kontaktuje sie z wlasnymi dziecmi to uniemozliwia ten kontakt ich matce. Jesli ktores z dzieci zachoruje, ulegnie wypadkowi itp to nawet nie bedzie mial szansy sie o tym dowiedziec szybko na wlasne zyczenie. Dla mnie to bylaby nawet podstawa do ograniczenia mu praw rodzicielskich. Domyslam sie jednak ze cslady do tego nie zmierza.
Nie straszmy jej bezsensownie ze teraz jest na celowniku sadu i bedzie oskarzana o jakies nekanie. No bez jaj. Ona nie wysyla wiadomosci z pogrozkami czy obelgami tylko kontaktuje sie z jeszcze prawnie swoim mezem w kwestiach dotyczacych ich dzieci. Co wiecej ja cslady rozumiem i popieram takie dzialanie. Ona wcale nie walczy o meza. Mysle, ze finalnie wcale nie chcialaby z nim juz byc po tym wszystkim. Ona zwyczajnie stara sie zachowywac OK przez wzglad na to ze nie jest to jednak obcy facet tylko ktos kogo kochala/darzy nadal szczatkowym uczuciem, a przede wszystkim to ojciec jej dzieci i pewnie chce miec czyste sumienie ze w calej tej sytuacji nie grala dziecmi zeby mu dowalic krzywdzac tym samym je same. Niejedna kobieta nie tylko nie dazylaby do tego zeby ojciec mial kontakt z dziecmi ale wrecz go utrudniala na zasadzie "wybrales kochanke to wara od dzieci". Niestety te kobiety nie rozumieja ze takim postepowaniem krzywde robia nie tyle facetowi co wspolnym dzieciom.
Również uważam, że zupełne odcięcie możliwości jakiegokolwiek kontaktu ze strony Cslady, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wciąż są małżeństwem, mają wspólne dzieci i łączy ich wiele spraw, które trzeba będzie uregulować, świadczy wyłącznie przeciwko niemu i jest dowodem na jego kompletną nieodpowiedzialność i beztroskę. To że pan mąż robi wszystko, czego kochanka sobie zażyczy, nie zmienia faktu, że są takie sprawy, za które wciąż jest odpowiedzialny, a które w swoim chwilowym odmóżdżeniu zepchnął na margines, udając jakby zupełnie nie istniały.
Nie chcę być złym prorokiem, ale biorąc pod uwagę postawę męża autorki, jego całkowity brak skrupułów i brak jakiegokolwiek zainteresowania własnymi dziećmi, nie zdziwiłabym się, gdyby ten pan sam zrezygnował ze swoich praw do dzieci, dając tym samym kolejnego kopniaka jeszcze żonie.
Nie chcę być złym prorokiem, ale biorąc pod uwagę postawę męża autorki, jego całkowity brak skrupułów i brak jakiegokolwiek zainteresowania własnymi dziećmi, nie zdziwiłabym się, gdyby ten pan sam zrezygnował ze swoich praw do dzieci, dając tym samym kolejnego kopniaka jeszcze żonie.
Hm..., nie wiem dlaczego ale ta postawa odcięcia się jm od dzieci też mnie mocno zastanowiła. Również dlatego uważam, że trzeba uregulować formalności, niechże jm się jasno określi ile znaczą dla Niego dzieci. Odrębną sprawą jest ostateczne uregulowanie opieki ale wydaje mi sie, że, dla Ciebie @Lady, jasny przekaz od jm (formalny, bo Jego zachowanie to na razie przejaw egoizmu) co do odpowiedzialności PRZYSZŁEJ względem dzieci może Ci pomóc.
Mając na uwadze dotychczasowe postępowanie jmęża Cslady można przypuszczać że prawa do swoich dzieci na dziś mało go obchodzą a co do obowiązków względem nich to akurat sąd się tym zajmie, wygląda na to że on wyznaje prapolskie obyczaje jak za Piasta że synów przejmował ojciec po skończonych siedmiu latach a dziewczynki to może wcale, a tak poważnie podejrzewam iż on w całym swoim bezsensie pamięta jednak że pod opieką żony dzieci są bezpieczne a że są za małe żeby próbować robić z nich sojuszników spokojnie zostawia to sobie na później
504 2019-05-08 19:35:10 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-05-08 20:00:11)
W obecnym stanie w którym wydaje się być Autorka im mniej ma do czynienia z jm tym raczej dla niej spokojniej apele prośby ustalenia z ewidentnie nawalonym motylami osobnikiem mogą cofać Cslady w zdrowieniu angażować znowu będzie tylko czekać a najprawdopodobniej jakiekolwiek działania nawet słuszne odniosą marny skutek od tego Autorka ma prawnika chyba zostaje jedynie nie czekać robić swoje dla siebie .
Z uzyskaniem ustaleń o dzieciach może po prostu być podobnie jak w okresie przed wyprowadzką.
Naprawdę to jest tak jak gadać z naćpanym groch o ścianę nic nie trafia i niewiele dociera nawet najbardziej logicznych racjonalnych argumentów.Z nawalonym można tylko gadać pod wpływem czasem ma się wrażenie że niby coć dociera a na końcu doopa nic wywinie takie salto że ......
Rozumiem to, bo wiele osób mi doradzało umówienie się z kimś przynajmniej na randkę lub założenie konta na jakimś portalu. Jednak w moim przypadku nie tędy droga..
Pytanie, czy znalazłabyś na to czas, zwaźywszy, źe pracujesz i masz na wychowaniu dwójkę małych dzieci.
Poza tym, nie w głowie ci teraz trele morele. Idž nadal swoją obraną drogą., którą osobiście popieram.
Co do nachodzenia to się nie zgodzę - prawnie to nadal jest mój dom, więc nikogo nie nachodzę. Poza tym skoro mnie zablokował i nie było go w domu, to nawet nie wie, że próbowałam się z nim skontaktować. Sądu też się nie boję i nie nastawiam się na długą walkę. Gdybym zakładała wojnę w sądzie, to pewnie bym sobie odpuściła.
507 2019-05-09 09:01:04 Ostatnio edytowany przez QuQu (2019-05-09 09:01:46)
Co do nachodzenia to się nie zgodzę - prawnie to nadal jest mój dom, więc nikogo nie nachodzę. Poza tym skoro mnie zablokował i nie było go w domu, to nawet nie wie, że próbowałam się z nim skontaktować. Sądu też się nie boję i nie nastawiam się na długą walkę. Gdybym zakładała wojnę w sądzie, to pewnie bym sobie odpuściła.
No i wzięłaś sprawy we własne ręce i tymi działaniami bardzo sobie pomożesz a jednocześnie określisz granice.
To, że Twój jm mąż Cię poblokował to jego problem, wszystkiego się dowie w swoim czasie.
Nie masz najmniejszych powodów do lęków, nie robisz nic wbrew prawu.
Wojny też tu żadnej nie widać , mogą być ewentualnie nieudolne próby "obrony" ze strony jm i jego jemiołki, ale tym nie ma co się przejmować, bo w sądzie nie siedzą głupi ludzie i raczej wiele takich przypadków widzieli.
Bardzo chciałabym abyście wszyscy mieli racje i aby CL dostała szybki i bezbolesny rozwód w winy męża, bo to jest sprawiedliwe.
Nie zmienia to jednak faktu że jm będzie się bronił w sądzie i wywlekał wszystko co tylko może być użyte przeciwko CL.
Jednym z jego argumentów może być to, że musiał ją zablokować bo pisała do niego non sto ( mimo, ze to nie prawda ) i na dowód pokazać jakieś 2 maile, smsy czy nagranie na poczcie głosowej na temat nie dotyczący dzieci..
Doradzam jej rozwagę w kontaktach z jm, bo niestety wiem do czego faceci są zdolni podczas rozwodu . Doradzam Ci CL zatrudnienie pełnomocnika i wysłuchanie tego co on ma Ci do powiedzenia i co najlepiej robić w takich przypadkach. Emocje emocjami a prawo prawem.
powodzenia..
Dla sprawy istotne jest co doprowadziło do rozpadu małżeństwa a nie co się wydarzało później .
Liczy się czas do zerwania więzi
Oczywiście jest jak pisze QuQu, można dodać że w świetle prawa dopiero wyrokiem sądu nastąpi rozwiązanie tego małżeństwa, Cslady występuje o rozwód mimo że go nie planowała i właściwie nie chce ale z drugiej strony mając taką radykalnie szczeniacką postawę męża, który bez żenady manifestuje publicznie wymianę życiowej partnerki i zmianę opcji życiowych, Cs musi ogarnąć prawnie tę sytuację, uważam że w sądzie nie musi być wojna ponieważ Lady ma po swojej stronie "korzystne" fakty, które notabene dostarcza jej strona przeciwna czyli jeszcze mąż
Sądami się nie martwię.
Chyba rzeczywiście wezmę sobie choć 2-3 dni urlopu, bo ten tydzień mnie wykończył. Tak na co dzień jest czasami nawet znośnie, ale chyba już nigdy nie będę tak szczęśliwa jak byłam kiedyś.
Sądami się nie martwię.
Chyba rzeczywiście wezmę sobie choć 2-3 dni urlopu, bo ten tydzień mnie wykończył. Tak na co dzień jest czasami nawet znośnie, ale chyba już nigdy nie będę tak szczęśliwa jak byłam kiedyś.
Szczęśliwa jak kiedyś ? już nie , ale będziesz szczęśliwa INACZEJ .
Może nawet lepiej, bo pełniej, bez naiwności , bez różowych okularów , doroślej
Tego Tobie i sobie życzę ) i wszystkim innym tez
)
Wszystko już będzie inne, Twoje spojrzenie na miłość, na siebie. Nauczysz się być szczęśliwą jak w powyższym poście, szczęście to szczęście, nawet jeśli zmieni się sposób jego postrzegania. Nie jestem jeszcze gotowa na własny wątek po ponad roku od odkrycia zauroczenia mojego małżonka. Po tym roku nauczyłam się płakać bezgłośnie, rzadko mi się zdarza ale wystarczy jeden tekst, który sobie przypomnę i znowu czuję ten sztylet w sercu. Nauczyłam się, wciąż się uczę być szczęśliwa, sama dla siebie, przez siebie, przeglądam się w lustrze uśmiecham do siebie. Sprawiam sobie przyjemności. Ten cios, ten ból, to piekło, mąż, ona, wbrew pozorom zamiast mnie zniszczyć (a tak się czułam przez kilka miesięcy) dali mi bardzo dużo. Dali mi mnie, mnie dla siebie, dla otoczenia i to poczucie, że o swoje szczęście musze zadbać sama, najpierw o tym czytałam na tym forum, żeby to w końcu zrozumieć. Jestem z mężem, wybaczyłam, nie zapomnę, nie da się, walczę ciągle, nie z nim, nie z nią, z sobą. Odebrano Ci miłość, odebrano Ci zaufanie, odebrano Ci ukochanego, nikt nie odbierze Ci Ciebie.
Chyba rzeczywiście wezmę sobie choć 2-3 dni urlopu, bo ten tydzień mnie wykończył. Tak na co dzień jest czasami nawet znośnie, ale chyba już nigdy nie będę tak szczęśliwa jak byłam kiedyś.
Raczej będziesz , prawdopodobnie kiedyś poczujesz, że to czy będziesz szczęśliwa zależy od Ciebie... i : będziesz, na razie daleko do tego coś mi sie wydaje.
Chyba powoli staję się gotowa na to, by zamknąć etap. Kiedy wczoraj zobaczyłam zdjęcie kochanki z ich romantycznych wakacji podpisane "cigarette after sex", to jasne - obeszło mnie to - ale już nie tak jak kiedyś. Zrobiło mi się przez chwilę niedobrze, ale nie płakałam, zasnęłam normalnie i o dziwo nawet nie budziłam się w nocy. Nie byli też moją pierwszą myślą po przebudzeniu. Kiedy się obudziłam to pomyślałam o dzieciach i o tym, że pójdziemy dziś na spacer do Łazienek i kupię hortensje. Od wielu miesięcy miałam ochotę pospacerować po Łazienkach, ale kojarzyły mi się one z jm i sama myśl, że mogłabym tam iść była dla mnie bolesna. Dziś to zrobię.
Muszę przyznać, ciągle porównywałam się do kochanki i myślałam, że gdybym była taka jak ona, to jm nadal by mnie kochał. To będzie dla mnie trudne, gdy on weźmie z nią ślub i będą mieć dziecko, ale przeżyję. Myślę o tym, żeby zmienić miasto. Tutaj przyjechałam dla niego i stolica kojarzy mi się z nim. Jeśli do końca roku sytuacja się nie zmieni i on nie będzie kontaktował się z dziećmi, to nie ma sensu, żebym tu dłużej mieszkała. Nie wyprowadziłabym się, gdybym wiedziała, że zabieram dzieciom ojca, ale jeśli ten ojciec ich nie chce, to w sumie dlaczego miałabym wstrzymywać swoje życie i ciągle na coś czekać.
W sądzie wykorzystam to, co mam. A mam czym go uderzyć. Chciałam być w porządku i chciałam się dogadać. Teraz zmieniłam zdanie. Nie będę się jednak mścić - mogłabym wywlec to, co do mnie pisał, gdy już ją... uprawiał z nią seks. W tym wiadomości sprzed 2 miesięcy, które pisał do mnie, chociaż jednocześnie był już taaaak zakochany. Nie chcę być jednak przyczyną dla której rozpadnie się ich cudowny związek, wolę zająć się sobą.
(...)Może nawet lepiej, bo pełniej, bez naiwności , bez różowych okularów , doroślej
Jeśli naiwnością i różowymi okularami jest to, że mu ufałam, dałabym sobie za niego rękę uciąć oraz to, że wierzyłam w naszą relację - nie chcę, by obecne doświadczenie to zmieniło. To, czego na pewno się nauczę po zakończeniu związku to lepsze radzenie sobie z poważnymi problemami. W sumie to była pierwsza taka sytuacja w moim życiu. Z perspektywy czasu niczego bym nie zmieniła - długo się męczyłam i szarpałam, bo żyłam nadzieją, ale było mi to potrzebne. Gdybym szybko odpuściła, to byłoby sztuczne, nie w moim stylu i sama siebie bym oszukiwała. Wątpię w to, że jeszcze kiedyś z kimś będę, bo nigdy nie zależało mi na związkach tylko po to, by dzielić z kimś życie i nie być samemu. Nie mam chyba dostatecznej motywacji. Jm był dla mnie wyjątkiem, bo uwielbiałam jego towarzystwo. Jestem introwertykiem i chociaż lubię ludzi, to długie towarzystwo mnie męczy. Przy nim natomiast odpoczywałam. Rozumieliśmy się bez słów - do pewnego momentu, ale jednak to była aż dekada. Później on przestał mi mówić cokolwiek, więc to zrozumienie nie było możliwe, bo nawet nie dał mi szansy.
Dziś mam wrażenie, że mogłabym mu powiedzieć, że chcę, by był szczęśliwy i że mogłoby to być szczere. Na razie pewnie to tylko chwilowy przebłysk i za godzinę lub dwie wrócę do złości lub smutku, ale póki co doceniam, że taka chwila i taka myśl w ogóle się pojawiła, bo to pierwszy raz. Wcześniej nie sądziłam, że wybaczenie mu będzie dla mnie kiedykolwiek możliwe. Teraz myślę, że kiedyś będzie. Może jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas. Jeśli mu nie wybaczę, to nigdy tak naprawdę nie zamknę tych drzwi. A kiedy już to się stanie i wybaczę - wtedy będę silniejsza i gotowa na coś nowego.
516 2019-05-11 10:52:58 Ostatnio edytowany przez RangeRove'a (2019-05-11 10:55:45)
Chyba powoli staję się gotowa na to, by zamknąć etap. Kiedy wczoraj zobaczyłam zdjęcie kochanki z ich romantycznych wakacji podpisane "cigarette after sex", to jasne - obeszło mnie to - ale już nie tak jak kiedyś. Zrobiło mi się przez chwilę niedobrze, ale nie płakałam, zasnęłam normalnie i o dziwo nawet nie budziłam się w nocy. Nie byli też moją pierwszą myślą po przebudzeniu. Kiedy się obudziłam to pomyślałam o dzieciach i o tym, że pójdziemy dziś na spacer do Łazienek i kupię hortensje. Od wielu miesięcy miałam ochotę pospacerować po Łazienkach, ale kojarzyły mi się one z jm i sama myśl, że mogłabym tam iść była dla mnie bolesna. Dziś to zrobię.
Muszę przyznać, ciągle porównywałam się do kochanki i myślałam, że gdybym była taka jak ona, to jm nadal by mnie kochał. To będzie dla mnie trudne, gdy on weźmie z nią ślub i będą mieć dziecko, ale przeżyję. Myślę o tym, żeby zmienić miasto. Tutaj przyjechałam dla niego i stolica kojarzy mi się z nim. Jeśli do końca roku sytuacja się nie zmieni i on nie będzie kontaktował się z dziećmi, to nie ma sensu, żebym tu dłużej mieszkała. Nie wyprowadziłabym się, gdybym wiedziała, że zabieram dzieciom ojca, ale jeśli ten ojciec ich nie chce, to w sumie dlaczego miałabym wstrzymywać swoje życie i ciągle na coś czekać.
W sądzie wykorzystam to, co mam. A mam czym go uderzyć. Chciałam być w porządku i chciałam się dogadać. Teraz zmieniłam zdanie. Nie będę się jednak mścić - mogłabym wywlec to, co do mnie pisał, gdy już ją... uprawiał z nią seks. W tym wiadomości sprzed 2 miesięcy, które pisał do mnie, chociaż jednocześnie był już taaaak zakochany. Nie chcę być jednak przyczyną dla której rozpadnie się ich cudowny związek, wolę zająć się sobą.
QuQu napisał/a:(...)Może nawet lepiej, bo pełniej, bez naiwności , bez różowych okularów , doroślej
Jeśli naiwnością i różowymi okularami jest to, że mu ufałam, dałabym sobie za niego rękę uciąć oraz to, że wierzyłam w naszą relację - nie chcę, by obecne doświadczenie to zmieniło. To, czego na pewno się nauczę po zakończeniu związku to lepsze radzenie sobie z poważnymi problemami. W sumie to była pierwsza taka sytuacja w moim życiu. Z perspektywy czasu niczego bym nie zmieniła - długo się męczyłam i szarpałam, bo żyłam nadzieją, ale było mi to potrzebne. Gdybym szybko odpuściła, to byłoby sztuczne, nie w moim stylu i sama siebie bym oszukiwała. Wątpię w to, że jeszcze kiedyś z kimś będę, bo nigdy nie zależało mi na związkach tylko po to, by dzielić z kimś życie i nie być samemu. Nie mam chyba dostatecznej motywacji. Jm był dla mnie wyjątkiem, bo uwielbiałam jego towarzystwo. Jestem introwertykiem i chociaż lubię ludzi, to długie towarzystwo mnie męczy. Przy nim natomiast odpoczywałam. Rozumieliśmy się bez słów - do pewnego momentu, ale jednak to była aż dekada. Później on przestał mi mówić cokolwiek, więc to zrozumienie nie było możliwe, bo nawet nie dał mi szansy.
Dziś mam wrażenie, że mogłabym mu powiedzieć, że chcę, by był szczęśliwy i że mogłoby to być szczere. Na razie pewnie to tylko chwilowy przebłysk i za godzinę lub dwie wrócę do złości lub smutku, ale póki co doceniam, że taka chwila i taka myśl w ogóle się pojawiła, bo to pierwszy raz. Wcześniej nie sądziłam, że wybaczenie mu będzie dla mnie kiedykolwiek możliwe. Teraz myślę, że kiedyś będzie. Może jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas. Jeśli mu nie wybaczę, to nigdy tak naprawdę nie zamknę tych drzwi. A kiedy już to się stanie i wybaczę - wtedy będę silniejsza i gotowa na coś nowego.
Widzisz cslady,myślę że to co powyżej napisałaś jest dowodem na to, że zawsze powinnaś słychać tyko siebie, ufać tyko sobie. Wiele osób, nawet ją na początku Twojego wątku nie potrafiło zrozumieć, jak można Tak tkwić emocjonalnie w relacji która umarła, a tak naprawdę przechodziłas wszystkie etapy po swojemu. Nigdy nie zapomnisz o tym co Cię spotkało, co on Ci zrobił, różnica tylko taka że nie będzie Ci to rozdzierać serca, a będzie wydarzeniem z przeszłości. Nie ma co wybiegac do przodu, ale z mojego doświadczenia powiem Ci że takie bardzo trudne sytuacje w naszym życiu bardzo nas umacniaja, i na dzień dzisiejszy ja nie żałuje niczego co się wydarzyło, chociaż był czas, że nie chciało mi się żyć. Widać że powoli, ale krok po kroku idziesz do przodu i naprawdę w dobrym kierunku.Tak więc, udanego spaceru. Pozdrawiam
Etapy przechodzi takie jak każdy i nikt jej nie wmawiał, tego co sugerujesz. Rzecz w tym, że na niektórych można utknąć, a niektóre niepotrzebnie pominąć. I jedno i drugie szkodzi.
Weekendy nie są łatwe. Z jednej strony jestem już nieco spokojniejsza niż kiedyś, ale z drugiej strony zwyczajnie tęsknię. Tęsknię do "starej" wersji jm - tej, która umarła. Czasami zastanawiam się nad tym, co teraz robi. A przecież nie powinno mnie to obchodzić. Zresztą z tą nową wersją jm nawet nie umiałabym normalnie rozmawiać.
Weekendy nie są łatwe. Z jednej strony jestem już nieco spokojniejsza niż kiedyś, ale z drugiej strony zwyczajnie tęsknię. Tęsknię do "starej" wersji jm - tej, która umarła. Czasami zastanawiam się nad tym, co teraz robi. A przecież nie powinno mnie to obchodzić. Zresztą z tą nową wersją jm nawet nie umiałabym normalnie rozmawiać.
To ta sama wersja jm , tylko już nie w twojej drużynie jest . Tak u sam byk jak był z Tobą, ale wtedy taki był dla innych nie dla Ciebie.
On jest taki sam , tylko nie dla tej samej, niestety.
Ja mam podobne odczucia co do swojego jm.
Nie, dla innych ludzi nigdy nie był okrutny, gdy był ze mną. Nikogo nie potraktował tak jak mnie, niezależnie od tego z kim był.