Rozstanie po ponad 10 latach związku - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po ponad 10 latach związku

Strony Poprzednia 1 16 17 18 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,106 do 1,170 z 1,211 ]

1,106

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Chio napisał/a:

Jeśli byłaby taka możliwość a raczej nie ma to nie sypałabym ran solą dla wysłuchania bzdur.Po co sobie od nowa rozwalać psychikę jak się walczyło żeby stanąć na nogi. Rozmowa ma tylko sens jeśli jest szczera i są sensowne argumenty, ale to też po czasie dla mnie czy jest sens? Zresztą jakie sensowne argumenty można wysłuchać przy zdradzie? Zawsze znajdą się osoby które zracjonalizują, no cóż można ale czy warto?

Jestem dzieckiem rozwiedzionych rodziców. W ich małżeństwie doszło do wielokrotnej zdrady. W ogóle miałam fajne dzieciństwo, bo kochanki mego papy potrafiły leżeć u nas na wycieraczce albo wystawać pod oknami domu. Mama mówiła, że jedna to przyjeżdżała nawet do niej do pracy i wygrażała...  Generalnie mój zabójczo przystojny ojciec i jego flamy na bieżąco dostarczali nam rozrywki typu Cirque du Soleil ; - )))
Po wielu, wielu latach, już jako osoba dorosła zapytałam dlaczego do tego dochodziło, usłyszałam od mamy taką odpowiedź: "Bo tata lubił kino, teatr, wyjścia z domu, rozrywki, partyjki szachów, a Ty byłaś mała. Trzeba było obiad ugotować, uprać, posprzątać... Myślałam, że jak często będziemy wychodzić na brydża do sąsiadów, to wystarczy. Kurtyna! : - )))

Zobacz podobne tematy :

1,107 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-08-13 01:02:43)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Bonzo napisał/a:
Chio napisał/a:

No i wina się znalazła .......taa naiwne rozłożenie nóg.
Widzisz Bonzo przez rozłożenie nóg ja mam cudownie Skarby i tego na pewno nigdy nie żałowałam i nie będę żałować,największy pozytyw związku.Jak takie przyczyny i wnioski miałabym wysnuć po tylu nocach przemyśleń to ameba ma większe.
Feniks dla mnie los Ojca dzieci nie będzie nigdy obojętny bo to ich Ojciec jaki by nie był.Dużo mogę zarzucić, nie chcę kontaktu,pewne rzeczy nie wiem czy kiedyś wybaczę ale też nie życzę mu źle. To wszystko też zależy od indywidualnej wrażliwości osoby. Fakt nie ma jednego sposobu przeżywania,tak jak nikt nie ma monopolu na rację .

No spoko masz dwójke dzieci....w rozbitej rodzinie...bez ojca(czyt. potencjalne problemy w przyszlosci natury psychologicznej). Poza tym matka z dwojgiem małych dzieci ma promilowe szanse na normalny związek z innym facetem, plus gwarantowane problemy przy ewentualnym pojawieniu sie kolejnego dziecka z tego związku. Metafora rozlozonych nóg słuzyła raczej za porzyklad nie rozpoznania "red flags" czyli potencjalnych zachowan, gwarantujących klopoty w przyszlosci. Zaslepienie i wmawianie sobie ze jakos to bedzie to nie jest prawidlowe patrzenie na sprawe.

Spox, Bonzo. Bywa ciężko, czasem się trzeba trochę nagimnastykować, to fakt, ale ogarniamy lepiej czy gorzej te problemy natury psychologicznej ; - ) Da się!  Czasem nawet myślę, że mimo rozrywkowego tatusia, miałam sporo mniej atrakcji w dzieciństwie, niż moja kumpela z pełnej rodziny. Ona to dopiero miała Disneyland! Jej starzy regularnie się naparzali. Potrafili nawet bić rekordy w biegach krótkich po podwórku. Mamunia z tasakiem do mięsa, a papiszon z nożem. Wszystkiemu wtórowała jeszcze zażywna babunia, która w zależności od przyjętej dziennej dawki wysokoprocentowego lekarstewka, dopingowała jedną ze stron. Także ten...

A jeśli chodzi o te flagi... W roku 2017 (dane GUS) okazało się, że ponad 65 tysięcy par nie rozpoznało zawczasu czerwonych flag, a liczba tych "daltonistów" stale rośnie. Doliczając do tego liczbę par ze związków nieformalnych, które także się rozleciały, powstaje ogromna suma małżeństw...  Smutne, ale prawdziwe. Może zamiast generowania zastępczych problemów pierwszego świata i organizowania paneli naukowych w sprawie eutanazji chomików mandżurskich, powinniśmy się wziąć za rzetelne przygotowanie dzieci do życia w rodzinie?

Natomiast mnie zawsze ciekawił fakt związany z generacją naszych rodziców i dziadków, którzy w wyniku wojen utracili ojców. Jak to się działo, że z tych urodzonych w czasie wojny dzieci, wzrastających w wielodzietnych, choć niepełnych i pozbawionych wzoru ojca rodzinach, wyrastali "normalni" ludzie, prawdziwi mężczyźni i kobiety z krwi i kości, a gdy zawarli  małżeństwa były one bardziej trwałe niż są dziś?

1,108

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Bonzo ale ja nie mam poczucia krzywdy że mam Dzieci ani też nie widzę poczucia krzywdy u nich, są szczęśliwe,radosne.Dzieci to największe szczęście.Co do nowego partnera to nie zamierzam go miećale to mój wybór.Jest mi dobrze z tym. Ostatnio jeżdżąc do pracy słuchałam o dzieciach hitlerowców,z Ravensbruck, dzieciach III Rzeszy. Wojna zmienia ogląd na wszystko.Pewna kobieta w wywiadzie powiedziała,że nie potrafi wyrzucić jedzenia bo zawsze będzie miała przed oczami Dzieci pracujące dla Siemensa,które z chęcią zjadłyby zgniłe jabko,dlatego ona je obkraja.Myślę że to kwestia doceniania tego co się ma, z pokorą przyjmowania przeciwności losu przez tych ludzi.Myślę że zmieniają się wymagania pokoleniowe.To tak w skrócie:)

1,109

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Dla mnie sprawa jest jasna.
Skoro CSlady (autor wątku) nie chce rozkminiać na czynniki pierwsze to dlaczego część forumowiczów chce ją do tego mocno zachęcać? Bo oni... tam, siam,s... A ona nie chce i ma do tego prawo. Zresztą CSlady jasno komunikuje czego sobie życzy a czego nie?
Problemy ze zrozumieniem? Brak paliwa emocjonalnego na nudę? To proszę po raz milion dwudziesty piąty rozkminiać swoją sytuację, może się jeszcze da coś z tego wycisnąć.
A autorce gratuluję spokoju emocjonalnego w tak trudnej sytuacji, dojrzałości w działaniu.
A jak Lady zechce to sama sobie porozkminia, a może i nie.

1,110 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-08-13 13:02:24)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
faja napisał/a:

Dla mnie sprawa jest jasna.
Skoro CSlady (autor wątku) nie chce rozkminiać na czynniki pierwsze to dlaczego część forumowiczów chce ją do tego mocno zachęcać? Bo oni... tam, siam,s... A ona nie chce i ma do tego prawo. Zresztą CSlady jasno komunikuje czego sobie życzy a czego nie?
Problemy ze zrozumieniem? Brak paliwa emocjonalnego na nudę? To proszę po raz milion dwudziesty piąty rozkminiać swoją sytuację, może się jeszcze da coś z tego wycisnąć.
A autorce gratuluję spokoju emocjonalnego w tak trudnej sytuacji, dojrzałości w działaniu.
A jak Lady zechce to sama sobie porozkminia, a może i nie.

Nikt jej mocno nie zachęca. Ale skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak żle. ?
To jej życie- podzieliłyśmy się swoimi doświadczeniami z rozstań.
A niektórzy bez rozstań przekonaniami. Wybierze sama co do NIEJ pasuje.
Szczerze to ja napisałam o swoich, bo wątek czyta więcej osób niż autorka- a jej na siłę uśzczęśliwiać nie myślę.

1,111

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Mam jeszcze taką małą refleksję:) pamiętam że przy małych Dzieciach miałam problem żeby na 5min.zamknąć się sama w toalecie a co dopiero robić "obstrukcję"emocjonalną hehe

1,112

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:
faja napisał/a:

Dla mnie sprawa jest jasna.
Skoro CSlady (autor wątku) nie chce rozkminiać na czynniki pierwsze to dlaczego część forumowiczów chce ją do tego mocno zachęcać? Bo oni... tam, siam,s... A ona nie chce i ma do tego prawo. Zresztą CSlady jasno komunikuje czego sobie życzy a czego nie?
Problemy ze zrozumieniem? Brak paliwa emocjonalnego na nudę? To proszę po raz milion dwudziesty piąty rozkminiać swoją sytuację, może się jeszcze da coś z tego wycisnąć.
A autorce gratuluję spokoju emocjonalnego w tak trudnej sytuacji, dojrzałości w działaniu.
A jak Lady zechce to sama sobie porozkminia, a może i nie.

Nikt jej mocno nie zachęca. Ale skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak żle. ?
To jej życie- podzieliłyśmy się swoimi doświadczeniami z rozstań.
A niektórzy bez rozstań przekonaniami. Wybierze sama co do NIEJ pasuje.
Szczerze to ja napisałam o swoich, bo wątek czyta więcej osób niż autorka- a jej na siłę uśzczęśliwiać nie myślę.

To nie uszczęśliwiaj.

1,113 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-08-13 15:47:11)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Faja Twoja logika powala zgodnie z nią nie ma sensu zakładać żadnych tematów na forum. Jest to cos w stylu podmuchamy na złamana rękę to się szybciej zagoi. Nie goi się nie widzisz?
Napisała mam wrażenie ze jestem w tym samym miejscu. A Ty swoje.
Gdyby napisała ze idzie ku lepszemu słowa bym nie rzekła.

1,114

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:

Możesz się nie zgadzać z opinią, że idealizujesz, ale dla mnie z Twoich postów wyłania się taka właśnie idalna postać męża. (...)

Nie będę wylewać na jm wiadra pomyj w internetach i co post narzekać jaki z niego bydlak. Co nie znaczy, że nie patrzę na niego realnie.

MalaMe napisał/a:

Chciałaś się wygadać i zrobiłaś to, a że swoje i tak wiesz, to nie przyjmiesz do wiadomości tego, co temu, w ocenie innych osób, przeczy. To oczywiste. Tak to jest z tą rysą na szkle.

Wiele razy w tym wątku weryfikowałam swoje spojrzenie i korzystałam z rad użytkowników. A że nie korzystam ze wszystkich rad to jest zupełnie normalne. Robię to, co dobre dla mnie, nie dla Was.

random.further napisał/a:

Hm..., mi się wydaje, że Lady nie wie wszystkiego bo wiedzieć nie może, długo się myliła w ocenie jm.

To że nie wiem wszystkiego, to się zgadzam. Tak samo jak wszystkiego nie wiecie Wy. A czy się myliłam w ocenie jm - takie stwierdzenie potraktowałabym jako cenną wskazówkę, gdyby napisała to Olinka czy Vinnga, które w tym wątku się udzielały. One miały pojęcie o tym jak wyglądał mój związek i nie generalizują. Wtedy oceniałam jm takim, jaki był wtedy. Teraz oceniam go takim, jakim jest teraz.

feniks35 napisał/a:

Mam jeszcze jedna refleksje, dotyczaca wprawdzie mojego zwiazku ale byc moze cslady rowniez sie moze pod tym podpisac.
Ja meza poznalam jako mlode dziewcze. My tak naprawde wzajemnie sie "wychowalismy" sobie bo zaczelismy zwiazek w momencie gdy nasze charaktery i poglady dopiero sie klarowaly. Przez to chyba i bezsprzecznie rowniez z racji dlugiego stazu zwiazku ja mojego meza nie traktuje jak kogos kto w ktoryms momencie wszedl w moje zycie, tylko jak kogos kto w nim zawsze byl... Innymi slowy traktuje go jak rodzine ale nie w  kategoriach jednostki spolecznej tylko rodziny"z krwi". Nie jest to oczywiscie stosunek bratersko-siostrzany ale poczucie wiezi jest chyba rownie silne (chyba bo nie mam rodzenstwa i tak sobie to jedynie wyobrazam). Brata czy matke ciezko przestac kochac, nawet jesli sprawia nam ogromny zawod. Mozna rozluznic relacje, zaprzestac kontaktu ale zawsze bedzie sie mimo wszystko zyczyc tej osobie dobrze mimo zalu i pretensji. To jest chyba mimowolne.

Pod tym również mogę się podpisać. Jm był dla mnie jak rodzina. Myślę, że pomogłaby mi świadomość,  że on w jakiś sposób odczuł swoją decyzję. Nie chodzi o to, żeby żałował czy się wahał, ale żeby dla niego to wszystko nie było aż tak okrutnie łatwe i proste. Nie wiem co siedzi w jego  głowie i jak to wszystko przeżył, ale z mojej perspektywy manipulował zupełnie na chłodno, więc  nawet gdyby rozpłakał się w sądzie czy powiedział, że było mu ciężko z tą decyzją, to za nic  bym mu w to nie uwierzyła. Nie po tym wszystkim. Dlatego nie gdybam i nie czekam na takie słowa, muszę nauczyć się żyć bez nich.

Ela210 napisał/a:

Gdyby napisała ze idzie ku lepszemu słowa bym nie rzekła.

Nie napiszę tego, bo tego nie wiem. Takie rzeczy ocenię sobie z perspektywy czasu. Ku gorszemu nie idzie na pewno. A czy postępy są duże czy małe to też zależy z kim się porównywać. Widziałam jak wiele kobiet po krótszych związkach zbierało się dłużej i gorzej ode mnie. U mnie są teraz głównie huśtawki - było dobrze, potem było gorzej itd. Od wczoraj znowu jest dobrze - wcale nie mam więcej pracy i nawet nie jestem niczym szczególnym zaabsorbowana, ale... czuję spokój. Wiem, że nie będzie on trwał wiecznie i różne emocje będę się pojawiać, ale też nie zamierzam przed nimi uciekać, ani tym bardziej na siłę walić się młotkiem po głowie, żeby coś "przyspieszyć".

1,115

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Z mojego punktu widzenia zbierasz się naprawdę szybko - imponuje mi to.
Ja po zdradzie męża i rozpadzie 12-letniego związku zbierałam się 4 lata...
A że jeszcze będą chwile zwątpienia? Będą ,ale przynajmniej widzisz światełko w tunelu smile

1,116 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-08-13 17:46:23)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Z tym myleniem się to bym się wstrzymał jednak. Dzisiaj mamy takie czasy, że zdecydowanie więcej osób robi swinstwa niż ich nie robi. Siła rzeczy więc masa z nas się myli, a nawet pewnie duża część piszących, że cslady idealizuje sama ma na koncie różne wyskoki. Natomiast nie trzeba być potworem by się dopuścić takich rzeczy. Ten gość mógł być cały czas dobrym partnerem i na boku robić swoje. I to jak gdyby nie musiało być w całości nacechowane negatywnie. Dla niego to mogło być "nic". Mam podobna sytuację na koncie co autorka i nie uważam, że się pomyliłem, bo jak związek był to wszyscy wokół mówili jak super, a kumple zazdroscili że udało mi się znaleźć normalna kobietę i chcieli bym im doradzał. Nawet ludzie na ulicy nas zatrzymywali i mówili, że wyglądamy jak stworzeni dla siebie, że urocza para, że dobra aura... A ona mnie zdradzała od samego początku i prawdopodobnie nawet dziewictwo (domniemane) zdążyła stracić z kimś innym. A  dla mnie związek był niemal idealny i czułem się wspaniale. Dlaczego cslady nie mogła mieć podobnie? Mogła.

1,117 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-08-13 19:23:01)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie przyszloby mi do głowy nazywać twojego ex bydlakiem.. O swoim nigdy tez  tak nie pomyslalam. I nie znajdziesz tego w żadnym moim poście.
To co napisalam to na podstawie tego co Ty piszesz. Myśli nie znamy..uwierz ze życzę Ci jak najlepiej.

Burzowy nie chodzi mi o to jakim był partnerem tylko o cos innego. Mąz partner to rola do wykonania. Jedni lepiej ja wykonają albo gorzej.
Jest jeszcze pytanie jakim jesteś człowiekiem a to wychodzi przy rozstaniu. Można cudnie odegrać rolę a gdy przychodzi odkryć karty robi się ...
Bo nie da się w takich sytuacjach pewnych rzeczy ukryć np braku miłości.
To nie skresla wartości zaangażowania mojego twojego cslady...ale o związku jako takim cos mówi

Mnie  w całym tym wątku najbardziej uderzyło to co powiedział jak jeszcze mieszkalas w domu: myślisz że tym mnie odzyskasz czy cos w tym stylu.
Wtedy zobaczylam sorry CS  gebę okrutnego człowieka o którego Ty masz się starać kogoś okrutnego bez empatii. Takim nie stajeaz się nagle..

1,118

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Hmm no ja też coś podobnego usłyszałem w kryzysowym dla mnie momencie. Nawet jej w to nie angazowalem, potrzebowałem wsparcia jak nigdy, a dostałem telefon i taki sam tekst. Coz, tak to jest z ludźmi. Potem pójdą do innych i powiedzą, że postanowili wspólnie się rozstać, bo się nie dogadywali. Przy zdradach i rozstaniach nikt nie myśli dobrze o osobie, którą krzywdzi, bo inaczej byłoby ciężko posunąć się do tych czynów.

1,119 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-08-13 23:38:24)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Chio napisał/a:

Bonzo ale ja nie mam poczucia krzywdy że mam Dzieci ani też nie widzę poczucia krzywdy u nich, są szczęśliwe,radosne.Dzieci to największe szczęście.Co do nowego partnera to nie zamierzam go miećale to mój wybór.
Jest mi dobrze z tym. Ostatnio jeżdżąc do pracy słuchałam o dzieciach hitlerowców,z Ravensbruck, dzieciach III Rzeszy. Wojna zmienia ogląd na wszystko.Pewna kobieta w wywiadzie powiedziała,że nie potrafi wyrzucić jedzenia bo zawsze będzie miała przed oczami Dzieci pracujące dla Siemensa,które z chęcią zjadłyby zgniłe jabko,dlatego ona je obkraja.Myślę że to kwestia doceniania tego co się ma, z pokorą przyjmowania przeciwności losu przez tych ludzi.Myślę że zmieniają się wymagania pokoleniowe.To tak w skrócie:)

Gdy myślę sobie czasem o tym moim dzieciństwie, nachodzi mnie taka refleksja. Moja mama w sytuacji rozstania z tatą nie została całkiem sama tylko ze mną. Otoczone byłyśmy jej kochającym licznym rodzeństwem oraz innymi dalszymi i bliższymi krewnymi. W tamtych latach panowały inne, bliskie relacje między sąsiadami i dzięki ich przyjaźni z moimi rodzicami miałam też sporo "przyszywanych" wujków i cioć, którzy "wchodzili" do rodziny w taki naturalny sposób. To chyba mamie dało największą siłę w tym najgorszym czasie, a mnie - jedynaczce okazję do socjalizacji, do wychowywania się wśród sporej gromadki ciotecznych sióstr, braci i dzieci sąsiadów, traktowanych z wielką serdecznością. Dlatego tak bardzo mi przykro, gdy CS pisze o teściach, że się odsunęli. Oni, którzy dla wnuków są tacy ważni. Ale wierzę, że jak przemyślą sprawę, uzmysłowią sobie różne rzeczy, zatęsknią, odezwą się i odnajdą w nowej roli.

A myśl o tych wychowywanych bez ojców, wojennych i powojennych dzieciach, zawsze dawała mi jakąś nadzieję, że można dobrze i pięknie żyć, mimo różnych rodzinnych nieszczęść. Lubię też poznawać i czytać o ludziach, którzy mieli w życiu mocno pod górkę... Jakoś mnie to hartuje i odsuwa od determinizmu. 

To, co jeszcze pamiętam z tamtych lat, to to, że mama nigdy, przenigdy nie mówiła źle o moim tacie, mimo, że przecież miała z nim niezłą jazdę bez trzymanki...
Podkreślała jego walory, zdolności, osobliwe poczucie humoru, inteligencję. No generalnie kreowała na bohatera ; - ))) choć dziś wiem, że już wtedy wyciszyła w sobie tamtą miłość do niego.

Trochę mnie zdziwiło Twoje wyznanie, Chio, że zamknęłaś rozdział relacji w Twoim życiu. Czytając Twoje posty widzę w Tobie mnóstwo światła. To światło przyciąga, intryguje i ... chyba trochę szkoda, gdyby nie mógł się nim ucieszyć w przyszłości jakiś "Pan Ćma". : - )))

Burzowy napisał/a:

Przy zdradach i rozstaniach nikt nie myśli dobrze o osobie, którą krzywdzi, bo inaczej byłoby ciężko posunąć się do tych czynów.

Mocno i dobrze powiedziane!
Dlatego właśnie tuż po zdradzie nie warto skupiać się na tym kimś, kto często bezrefleksyjnie, pod wpływem wielkiego afektu ulega czemuś, co później zamienia się w dramat obejmujący nie tylko partnera, dzieci, ale też zatacza szersze kręgi, bo cierpią także rodzice, rodzeństwo i przyjaciele takiej pary. Mąż CS jest bardzo młodziutkim mężczyzną, więc tym bardziej narażonym na "awarię układu hamulcowego". Podtatusiali, zdradzający swe partnerki panowie w porównaniu z nim, to jednak już mistrzowie w kalkulacji win - win.

Ja nie chcę być wyrocznią z Delft, ale... gdzieś w środku (i na podstawie życiowego doświadczenia) spodziewam się, że ów młodzian może jako kometa okresowa powrocić do swojej CS. To dlatego także zalecana ochoczo przez niektóre Forumowiczki trepanacja czaszki w poszukiwaniu przyczyn rozstania, wydaje mi się czczym zajęciem, bo to dopiero ewentualny powrót marnotrawnego mógłby się stać dla CS gordyjskim węzłem przemyśleń ; - )))
Przepraszam, CS, że tak trochę o Tobie w trzeciej osobie, piszę... Wybacz, bo to tylko na użytek moich rozkmin. Pisałaś przecież, że gdyby on... to...

1,120

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Aurora dzięki za miłe słowa:)wyjaśnię zamknęłam się na inne relacje bo nie chciałam robić Dzieciom bałaganu w życiu.Już raz dokonałam złego wyboru nie mam gwarancji że znowu nie powtórzę, chociaż mimo to ja naprawdę nie żałuję bo dzięki Ex mam takie fajne Dzieciaki:)i jest mi z tym dobrze:)Nie pisałam tutaj ale miałam ogromne wsparcie mojej Rodziny i Przyjaciół więc łatwiej się pozbierałam.Czasem się zastanawiam czy bez nich w ogóle bym się pobierała bo pomimo zahartowania od dzieciństwa poprzez sport,zawody moja wola walki przez moment rozbiła się na tysiąc kawałków.Pewnie po czasie zwyciężyłaby chęć walki o siebie i Dzieci ale ciężej by było.
Robiąc mały off top jak masz chęć to posłuchaj wywiadów Dzieci nazistów ,Hitlerjugend,Ravensbruck, Dziewczynki III Rzeszy.Są to ciekawe wywiady bo spojrzenia Dzieci po różnych stronach na rodziców i wojnę.Jest to mi akurat ostatnio bliski temat bo poszukuję Osoby z Rodziny w którym obozie niemieckim została zamordowana.Nie daje mi to spokoju.Może uda się ustalić i z Dziećmi pojechać i zapalić symboliczną świeczkę:)

1,121

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Co do CS to myślę, że ma poukładane w głowie co robić a że się jeszcze miota to będzie ale z każdym tygodniem mniej:)
Co do kontaktów Ojca z Dziećmi mam takie przeczucie, że za jakiś czas będzie chciał tylko wbrew pozorom w tym bym wpatrywała zagrożenia.Takie kontakty,jeśli obie strony mają pełną władzę rodzicielską może być trudno pogodzić.Chodzi o różnicę w wychowaniu,zabieranie Dzieci do kochanki, no i przede wszystkim nastawienie CS do Ex które z czasem może się zmieniać.Jak kojarzę był taki wątek Zostałam z Dzieckiem na rękach,chyba tak.Jeśli nie pomyliłam to tam też była młoda Kobieta ,jakoś kojarzę,że nawet bardzo przypomina mi CS:)tam też Ojciec chyba na początku nie odwiedzał Dziecka a potem zaczął ale Autorka była już w innym miejscu i osoba ojca zaczęła ją drażnić.
No nic nie będę gdybać czy wróżyć z fusów:)co ma być to będzie i wtedy CS zacznie na bieżąco układać:)

1,122

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

CS, jak się miewasz?

1,123

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Cslady lady, dawno nie czytałam Twojego wątku, dziś pomyślałam że zobaczę co ciekawego u Ciebie, gdyż pełna jestem podziwu do Twojego podejścia do jm i jego pani. Mam nadzieję że nie odbierzesz tego negatywnie, ale czytając Twoje wpisy mam nieodparte wrażenie że emocjonalnie nie potrafisz się rozstać z tym człowiekiem. Pomimo tego co zrobił Tobie, swoim dzieciom, nadal zajmuje w Twojej głowie centralne miejsce. Nie piszesz że masz problemy dnia codziennego z brakiem opieki do dzieci czy finansowe. Więc mniemam, na tym polu mąż pomoc. Odszedł z Twojego życia ktoś, kto nie był wart Twojej miłości i zaufania, a Ty nie potrafisz tego odebrać jako pozytyw, dar od losu, tylko jako krzywdę. Z tego co pamiętam masz 30 lat, masz przed sobą najpiękniejsze lata życia, małe dzieci (wiem, że to straszne że są bez ojca, nie umniejszam tego) ale na tyle plastyczne emocjonalnie, że dużo łatwiej jest im i choć sama tego nie doceniasz i Tobie. Chyba nie ma nic gorszego, niż dziecko w wieku np.szkolnym, które płacze wniebogkosy za ojcem. Przeżyłam. Nie kłamię. To jest horror. Może źle odbieram. Może ja zbyt mało oczekuje od życia, i dla mnie zdrowe dzieci, dobra praca, pomoc rodziny i spokój finansowy to luksus. Może za bardzo patrzę przez swój pryzmat. Może generalnie czujesz się świetnie, a tutaj przekazujesz tylko te smutne i negatywne odczucia, ale rysuje mi się obraz ciekawej, mądrej, poukładanej kobiety, która nie chce pozwolić sobie na szczęście. Takie w środku. Że sama jest wartością. Mam nadzieję że nie odbierzesz tego źle, życzę Ci jak najlepiej, ale chciałam trochę inne światło pokazać. Pozdrawiam

1,124

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
aurora borealis napisał/a:

CS, jak się miewasz?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Ostatnio często mam poczucie odrealnienia, jakby moje życie nie było moim życiem. A z drugiej strony pojawiały się mniejsze i większe radości, więc bilans nie jest jakiś mocno negatywny.

1,125

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Ostatnio często mam poczucie odrealnienia, jakby moje życie nie było moim życiem. A z drugiej strony pojawiały się mniejsze i większe radości, więc bilans nie jest jakiś mocno negatywny.

Kiedyś dostałam książkę z dedykacją. Książka dotyczyła mariażu matematyki z informatyką. Mnóstwo algorytmów, odniesień do języków programowania i różnych skomplikowanych zastosowań metod informatycznych w rozwiązywaniu problemów matematycznych. To, czym zajmowałam się w tamtym czasie miało tylko jedną jedyną styczną z tematyką tego dzieła, którego w ogóle nie byłam zdolna pojąć, ale które ceniłam ze względu na serdeczną więź łączącą mnie z autorką tej publikacji.
Wspominam o tej książce z dwóch powodów: po pierwsze, ku mojemu zdumieniu, pośród wykresów, grafik, informatycznych komend potrzebnych do pisania procedur, odkryłam wiele ciekawych cytatów, inicjujących każdy z kolejnych rozdziałów, co w tego typu książce wydało mi się dość niezwykłe. Byłam wtedy w kompletnej rozsypce, bo właśnie dobiegła końca relacja, która miała zakończyć się ślubem, a nie rozstaniem. Pamiętam, że zwaliło mnie to z nóg na wiele dni, a balansując pomiędzy niedowierzaniem, wściekłością i bólem wydawało się, że mam na głowie jakiś niewidzialny hełmofon, który odgradza mnie od różnych spraw zewnętrznych i w ogóle mało do mnie dociera. Życie toczyło się gdzieś z boku, a ja rejestrowałam jedynie jakieś strzępy z tego, co działo się wokół i co mnie obchodziło. Odnosiłam wrażenie, że oderwałam się od glównego nurtu mojego istnienia i sunę bezwiednie jakąś równoległą ścieżką. Zaczęłam wówczas czytać nałogwo Kępińskiego, bo sądziłam, że to chyba początek schizofrenii...  W ogóle nie wiedziałm jak się po tej mojej nowej, samotniczej rzeczywistości poruszać. Wtedy właśnie dostałam w prezencie książkę, o której wspomniałam na początku. Co ja mam robić? Jak mam z tego wyjść? Co się ze mną teraz stanie? zadręczałam się pytaniami. I tak oto trafiłam na fragment z jakiejś baśni, po który, dziś jeszcze, też czasem sięgam, gdy wyjątkowo mi trudno.
"Ale jak ja się tam dostanę?" - zapytał Boots.
"To łatwe" - odpowiedział starzec. "Po prostu stawiaj jedną nogę przed drugą i idź tam, gdzie wskazuje Ci nos."
Po drugie piszę o tym dlatego, że ciągle głęboko wierzę, iż pojawienie się takich osób, takich słów, takich wydarzeń, potrafi zmienić optykę spojrzenia i nigdy nie jest to przypadkowe...

Powodzenia CS. Każdy dzień, to jeden albo kilka kroków oddalających Cię od "miejsca zbrodni na Twoim małżeństwie". Kroków, którymi kieruje nie umysł, ale nos, czyli intuicja...

1,126

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
RangeRove'a napisał/a:

Cslady lady, dawno nie czytałam Twojego wątku, dziś pomyślałam że zobaczę co ciekawego u Ciebie, gdyż pełna jestem podziwu do Twojego podejścia do jm i jego pani. Mam nadzieję że nie odbierzesz tego negatywnie, ale czytając Twoje wpisy mam nieodparte wrażenie że emocjonalnie nie potrafisz się rozstać z tym człowiekiem. Pomimo tego co zrobił Tobie, swoim dzieciom, nadal zajmuje w Twojej głowie centralne miejsce. Nie piszesz że masz problemy dnia codziennego z brakiem opieki do dzieci czy finansowe. Więc mniemam, na tym polu mąż pomoc. Odszedł z Twojego życia ktoś, kto nie był wart Twojej miłości i zaufania, a Ty nie potrafisz tego odebrać jako pozytyw, dar od losu, tylko jako krzywdę. Z tego co pamiętam masz 30 lat, masz przed sobą najpiękniejsze lata życia, małe dzieci (wiem, że to straszne że są bez ojca, nie umniejszam tego) ale na tyle plastyczne emocjonalnie, że dużo łatwiej jest im i choć sama tego nie doceniasz i Tobie. Chyba nie ma nic gorszego, niż dziecko w wieku np.szkolnym, które płacze wniebogkosy za ojcem. Przeżyłam. Nie kłamię. To jest horror. Może źle odbieram. Może ja zbyt mało oczekuje od życia, i dla mnie zdrowe dzieci, dobra praca, pomoc rodziny i spokój finansowy to luksus. Może za bardzo patrzę przez swój pryzmat. Może generalnie czujesz się świetnie, a tutaj przekazujesz tylko te smutne i negatywne odczucia, ale rysuje mi się obraz ciekawej, mądrej, poukładanej kobiety, która nie chce pozwolić sobie na szczęście. Takie w środku. Że sama jest wartością. Mam nadzieję że nie odbierzesz tego źle, życzę Ci jak najlepiej, ale chciałam trochę inne światło pokazać. Pozdrawiam

Podpisuję się. Też tak odbieram CS, z tego co pisze. Z postów Cs wynika tylko żal, smutek, niby pogodzenie się z losem, przyzwolenie na to co się stało, taka bezczynność i bezwolność emocjonalna. Brak mi we wpisach energii, działania, zdrowej złości, gniewu, również szczęścia z wyzwolenia się z takiego układu. Brak zastanowienia się nad sobą, bo wiadomo do tanga trzeba dwojga.  W moim odczuciu ciągle rozkminianie byłego partnera (nadal po tak długim czasie) i ciągłe zabieganie o poprawne relacje w imię dzieci, on tego nie doceni. Mam wrażenie, że ciągle silne są halucynacje na temat tego małżeństwa, jakie ono było. A to tylko halucynacje i wyobrażenie. Bo nie było dobrze, w dobrych związkach takie rzeczy się nie dzieją, że nagle partner tak diametralnie się zmienia. On taki był tylko partnerka nie umiała tego dostrzec, na wiele pozwalała i tłumaczyła zachowanie partnera (takie zaprzeczanie rzeczywistości). Dalsza terapia, jak najbardziej, z doświadczonym psychoterapeutą. I popracowanie nad kontaktem z samym sobą, nad lepszą samoświadomością.
Cs musisz w sobie znaleźć złość i gniew do partnera to popchnie Cię dalej, w dobrym kierunku. Skoncentruj się na sobie, wsłuchaj się w swoje emocje, rób to co ci sprawia przyjemność. Ciesz się dniem codziennym i dziećmi. Trzymam kciuki

1,127

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Ten żal i smutek to coś zupełnie normalnego.
Potrzeba duuuużo czasu, żeby się pozbierać po czymś takim.

Uważam, że Cslady jest bardzo dzielna.

1,128

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Cyngli napisał/a:

Ten żal i smutek to coś zupełnie normalnego.
Potrzeba duuuużo czasu, żeby się pozbierać po czymś takim.

Uważam, że Cslady jest bardzo dzielna.

Wiem, bo jestem na tym etapie również, wiem że cholernie boli. 5 miesięcy temu rozstałam się z hukiem z mężem o rysie psychopatycznym. I to są słowa mojego terapeuty, że już dość smutku, użalania się nad sobą. Ze trzeba już to zakończyć, nie rozgrzebywać tego bo to aby szkodzi już obecnie. Nic to nie daje a jedynie trzyma w miejscu i nie pozwala iść dalej.
Też uważam, że Cs jest dzielna ale chciałam ją zmusić do refleksji i zagrzać do walki, do walki o własne szczęście.

1,129

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Tonia nie zgadzam się z Tobą w jednej kwestii, że w związku musiało być źle,albo CS czegoś nie dostrzegała. Wcale nie musi tak być.Mogło być dobrze,ale coś czasem wyłazi złego pod wpływem też okoliczności.Czasem patrzę na kolegów z pracy i się dziwię.Niektórych znam naście lat i są tacy sami,a inni których uważałam za świetnych facetów dziś unikam bo pod wpływem awansów,poprawy sytuacji materialnej wychodzi dziadostwo.Szczerze się zastanawiam czy ci ludzie tacy byli i pokazali swoją prawdziwą twarz czy poprostu pewne okoliczności możliwości wyzwoliły w nich ich ciemną stronę. Może nigdy kogoś do końca nie znamy a może ludzie się zmieniają pod wpływem innych albo okoliczności.Według mnie to nie tak że zawsze od początku ktoś był zły czy związek był zły!!!

1,130

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Chio napisał/a:

Tonia nie zgadzam się z Tobą w jednej kwestii, że w związku musiało być źle,albo CS czegoś nie dostrzegała. Wcale nie musi tak być.Mogło być dobrze,ale coś czasem wyłazi złego pod wpływem też okoliczności.Czasem patrzę na kolegów z pracy i się dziwię.Niektórych znam naście lat i są tacy sami,a inni których uważałam za świetnych facetów dziś unikam bo pod wpływem awansów,poprawy sytuacji materialnej wychodzi dziadostwo.Szczerze się zastanawiam czy ci ludzie tacy byli i pokazali swoją prawdziwą twarz czy poprostu pewne okoliczności możliwości wyzwoliły w nich ich ciemną stronę. Może nigdy kogoś do końca nie znamy a może ludzie się zmieniają pod wpływem innych albo okoliczności.Według mnie to nie tak że zawsze od początku ktoś był zły czy związek był zły!!!

Chio- jeśli chodzi o kolegów z pracy- uwierz- byli tacy. Jak ktoś taki awansował, zawsze śmiałam się pod nosem bo wiedziałam, że będzie jazda. Znajomi mówili, że mam paranoję jak twierdziłam, że sądzę po sposobie w jaki się witał z ludżmi będąc szeregowym pracownikiem.. smile
Znaki są - zawsze

1,131 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-09-05 00:18:46)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Tonia80 napisał/a:

Też tak odbieram CS, z tego co pisze. Z postów Cs wynika tylko żal, smutek, niby pogodzenie się z losem, przyzwolenie na to co się stało, taka bezczynność i bezwolność emocjonalna. Brak mi we wpisach energii, działania, zdrowej złości, gniewu, również szczęścia z wyzwolenia się z takiego układu. Brak zastanowienia się nad sobą, bo wiadomo do tanga trzeba dwojga.  W moim odczuciu ciągle rozkminianie byłego partnera (nadal po tak długim czasie) i ciągłe zabieganie o poprawne relacje w imię dzieci, on tego nie doceni. Mam wrażenie, że ciągle silne są halucynacje na temat tego małżeństwa, jakie ono było. A to tylko halucynacje i wyobrażenie. Bo nie było dobrze, w dobrych związkach takie rzeczy się nie dzieją, że nagle partner tak diametralnie się zmienia. On taki był tylko partnerka nie umiała tego dostrzec, na wiele pozwalała i tłumaczyła zachowanie partnera (takie zaprzeczanie rzeczywistości). Dalsza terapia, jak najbardziej, z doświadczonym psychoterapeutą. I popracowanie nad kontaktem z samym sobą, nad lepszą samoświadomością.
Cs musisz w sobie znaleźć złość i gniew do partnera to popchnie Cię dalej, w dobrym kierunku. Skoncentruj się na sobie, wsłuchaj się w swoje emocje, rób to co ci sprawia przyjemność. Ciesz się dniem codziennym i dziećmi. Trzymam kciuki

Zapomniałaś tylko dodać, że Tobie samej dotarcie do miejsca, w którym obecnie jesteś zajęło pięć lat... Nie rozumiem zatem dlaczego wymagasz, aby inna osoba osiągnęła to w ciągu pięciu miesięcy i usiłujesz wpędzić ją w poczucie winy, że jest tu, gdzie jest, a nie tam, gdzie Ty chciałabyś ją widzieć.

Twoje małżeństwo, jest diametralnie innym przypadkiem niż opisywane w tym wątku. Jedziesz na adrenalinie. Podjęłaś radykalne kroki wyzwolenia się z wieloletniego życia z silnie uzależnionym, ustawicznie wyniszczającym Waszą rodzinę człowiekiem i osiągnęłaś pewność, że jest to najlepsza droga dla Ciebie. OK. A masz świadomość, że gdy bitewny kurz opadnie, kiedy już po tej zaciętej walce jaką prowadzisz i zdobędziesz to, czego oczekujesz, mimo to, możesz mieć tak wielki psychiczny zjazd, jak ze skoczni w Oberstdorfie? I że znowu cofniesz się do pierwszych porozstaniowych faz? Więc może pozwól CS na przeżywanie rozpadu jej małżeństwa w taki  sposób i w czasie właściwym dla niej?

1,132 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-05 00:30:06)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Może Ty też pozwól Aurora CSLady  by otrzymała te wszystkie przemyślenia i sugestie tutaj, a skorzysta kiedy będzie chciała i będzie gotowa. Wątek zostaje.
I jak się tak martwisz o samopoczucie CS Lady to czy  powinnaś dowalać Toni? Jej sytuacja ze świadomymi tego co się dzieje dziećmi, nie była łatwa i ma się czym podzielić. Tak- będzie mieć zjazdy i wzloty a dzięki temu, że przerabia to w głowie, szybciej się podniesie- to uczy się skakać na skoczni.
Piszesz w tym wątku, jak zaznaczyłaś, z pozycji dziecka z rodziny gdzie był rozwód-sama takich doświadczeń nie masz, dlaczego zabraniasz wypowiedzi Toni czy innym, które szły nie Twoją, a CSLAdy ścieżką.?
Ja jestem wdzięczna wszystkim dziewczynom, które pisały w moim temacie- nawet jak się wtedy z nimi nie zgadzałam.
Nie wiesz co jej się przyda.

1,133

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:

(...)
Znaki są - zawsze

Tak, zawsze otrzymujemy znaki, tylko ich nie odczytujemy, lekcewaźymy/nie przywiązujemy do nich uwagi, a one nas ostrzegają przed niebezpieczeństwem, przed zgubnymi dla nas znajomościami. Znaki mają swój "termin ważności", dają określony czas na właściwą reakcję. Nie reagujesz, to brniesz dalej.
Często refleksja przychodzi  dopiero po czasie.

1,134

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Była kiedyś taka dziecięca piosenka: "Czarne wrony, czarno kraczą, w czarnych barwach widzą świat... " : - )))

1,135

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Nie zawsze te znaki i sygnały są.Ela w mojej pracy chyba z 10lat temu był chłopak który uczył mnie pracy.Świetny chłopak,pracownik,ideał wręcz człowieka z charakteru.Odszedł do innej pracy bardziej prestżowej razem z innym kolegą.Nie dawno się spotkaliśmy w nowej pracy.To nie ta sama osoba ,knująca,intrygująca,zarozumiała,która nogę mi podkłada.Drugi Kolega rozmawiając ze mną śmiał się, że jestem pewnie w szoku, że tak się pomyliłam i że on też się mocno pomylił.Nie było żadnych sygnałów ,że ten chłopak tak się zmieni.Być może gdyby został w poprzedniej pracy nadal byłby tym miłym koleżeńskim chłopakiem a nowa praca,możliwośsci,większy prestiż wyzwoliły w nim negatywne zachowania a może i tak by się zmienił albo pokazał prawdziwe oblicze.Ludzie siebie do końca nie znają a co oczekiwać że drugiego człowieka rozpoznają.Poza tym według mnie nie da się przeżyć życie SZCZĘŚLIWIE ciągle wypatrując zagrożenia,sygnałów,znaków:)

1,136

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:

Może Ty też pozwól Aurora CSLady  by otrzymała te wszystkie przemyślenia i sugestie tutaj, a skorzysta kiedy będzie chciała i będzie gotowa. Wątek zostaje.
I jak się tak martwisz o samopoczucie CS Lady to czy  powinnaś dowalać Toni? Jej sytuacja ze świadomymi tego co się dzieje dziećmi, nie była łatwa i ma się czym podzielić. Tak- będzie mieć zjazdy i wzloty a dzięki temu, że przerabia to w głowie, szybciej się podniesie- to uczy się skakać na skoczni.
Piszesz w tym wątku, jak zaznaczyłaś, z pozycji dziecka z rodziny gdzie był rozwód-sama takich doświadczeń nie masz, dlaczego zabraniasz wypowiedzi Toni czy innym, które szły nie Twoją, a CSLAdy ścieżką.?
Ja jestem wdzięczna wszystkim dziewczynom, które pisały w moim temacie- nawet jak się wtedy z nimi nie zgadzałam.
Nie wiesz co jej się przyda.

Bardzo trafna riposta.

Do Chio:
Nie chodzi o "wypatrywanie zagrożenia, sygnałów, znaków".
"Znaki losu" pojawiają się na naszej drodze same. Często ich doświadczałam w różnych życiowych sprawach, ale też  często pozostawały bez mojego "odbioru".
CS też myślę, że je otrzymywała.

1,137

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

To zazdroszczę Wam Dziewczyny daru rozeznania bo ja mam 40lat na karku i nie zawsze wiem co będzie dobre.Ba nawet ostatnio zagłębiałam się w aspekty religijne i nawet księża modlą się o takowy dar bo żyjąc w pokorze wiedzą że pycha idzie przed upadkiem i nie są pewni od kogo dar pochodzi.Stąd nawet tam rozłam:inną drogą idzie ksiądz Szustak,inną ksiadz Glass czy nawet Natanek.W chaosie informacji zazdroszczę wszystkim którzy potrafią odczytywać właściwie znaki,uniknąć każdego zagrożenia.Ja nie potrafię i pewnie nie raz się jeszcze przekażę ale w sumie wolę myśleć o ludziach dobrze, nie dopatrywać się złych intencji bo tak mi jednak lepiej w życiu:)

1,138

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Poza tym ja myślę,że nie ma sensu się w życiu "biczować" bo POKOCHAŁO SIĘ CZŁOWIEKA I MU ZAUFAŁO!!!

1,139 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-05 11:58:50)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Oj, złe intencje to chwała Bogu mało kto ma i przed takimi ludżmi trudno się obronić.
Mnie życie nauczyło nie ufać tzw. miłym ludziom.. Dlaczego? Bo są zwykle skryci i po prostu trudniejsi do odczytania.

Co do małżonków, co niby nagle zmieniają oblicze to chyba kwestia tego, że nie byli sprawdzeni w ogniu i w boju.. czyli coś się zaczyna dziać, gdy to Oni muszą coś z siebie dać.
Sygnały egoizmu są zwykle, tylko w takich drobnych i subtelnych sprawach, że to zlewasz..
Rysy pojawiają się, gdy drugi człowiek przestaje pasować do idealnego obrazka, albo potrzebuje wsparcia.
Bez zaufania to w ogóle nie ma mowy o budowaniu związku-  ale pozostaje w głowie takie przekonanie, że do końca 2 osoby nie poznamy i dystans do tego, że może nam coś dawać, ale może też przestać i nie ma sensu oczekiwać.

1,140 Ostatnio edytowany przez Tonia80 (2019-09-05 13:13:44)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
aurora borealis napisał/a:
Tonia80 napisał/a:

Też tak odbieram CS, z tego co pisze. Z postów Cs wynika tylko żal, smutek, niby pogodzenie się z losem, przyzwolenie na to co się stało, taka bezczynność i bezwolność emocjonalna. Brak mi we wpisach energii, działania, zdrowej złości, gniewu, również szczęścia z wyzwolenia się z takiego układu. Brak zastanowienia się nad sobą, bo wiadomo do tanga trzeba dwojga.  W moim odczuciu ciągle rozkminianie byłego partnera (nadal po tak długim czasie) i ciągłe zabieganie o poprawne relacje w imię dzieci, on tego nie doceni. Mam wrażenie, że ciągle silne są halucynacje na temat tego małżeństwa, jakie ono było. A to tylko halucynacje i wyobrażenie. Bo nie było dobrze, w dobrych związkach takie rzeczy się nie dzieją, że nagle partner tak diametralnie się zmienia. On taki był tylko partnerka nie umiała tego dostrzec, na wiele pozwalała i tłumaczyła zachowanie partnera (takie zaprzeczanie rzeczywistości). Dalsza terapia, jak najbardziej, z doświadczonym psychoterapeutą. I popracowanie nad kontaktem z samym sobą, nad lepszą samoświadomością.
Cs musisz w sobie znaleźć złość i gniew do partnera to popchnie Cię dalej, w dobrym kierunku. Skoncentruj się na sobie, wsłuchaj się w swoje emocje, rób to co ci sprawia przyjemność. Ciesz się dniem codziennym i dziećmi. Trzymam kciuki

Zapomniałaś tylko dodać, że Tobie samej dotarcie do miejsca, w którym obecnie jesteś zajęło pięć lat... Nie rozumiem zatem dlaczego wymagasz, aby inna osoba osiągnęła to w ciągu pięciu miesięcy i usiłujesz wpędzić ją w poczucie winy, że jest tu, gdzie jest, a nie tam, gdzie Ty chciałabyś ją widzieć.

Twoje małżeństwo, jest diametralnie innym przypadkiem niż opisywane w tym wątku. Jedziesz na adrenalinie. Podjęłaś radykalne kroki wyzwolenia się z wieloletniego życia z silnie uzależnionym, ustawicznie wyniszczającym Waszą rodzinę człowiekiem i osiągnęłaś pewność, że jest to najlepsza droga dla Ciebie. OK. A masz świadomość, że gdy bitewny kurz opadnie, kiedy już po tej zaciętej walce jaką prowadzisz i zdobędziesz to, czego oczekujesz, mimo to, możesz mieć tak wielki psychiczny zjazd, jak ze skoczni w Oberstdorfie? I że znowu cofniesz się do pierwszych porozstaniowych faz? Więc może pozwól CS na przeżywanie rozpadu jej małżeństwa w taki  sposób i w czasie właściwym dla niej?

Nie 5 lat, tylko 5 miesięcy minęło od rozstania. Nigdzie nie pisałam, że 5 lat. Nie wiem jak jest z Cs lady ale mi głaskanie po głowie wcale nie pomaga. Wręcz teraz lubię jak ktoś mi rzuci coś odnośnie mojej sytuacji nad czym muszę pomyśleć. Przeważnie jest to bolesne ale w sumie wychodzi to dla mnie na plus. Nie mam jazd na adrenalinie, mam góry i doliny, naprzemiennie. Wcale jej nie zakazuję przeżywać bólu jak chce i nie wpędzam w poczucie winy. Moją intencją było pokazanie, że trzeba zawalczyć o siebie, żeby dalej ruszyć z miejsca. Ból będzie jeszcze długo niestety.
Odnośnie znaków to mogę teraz przyznać, że owszem były. Ale ja je wtedy celowo ignorowałam, nie dopuszczałam do swojej świadomości.

1,141

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:

Może Ty też pozwól Aurora CSLady  by otrzymała te wszystkie przemyślenia i sugestie tutaj, a skorzysta kiedy będzie chciała i będzie gotowa. Wątek zostaje.
I jak się tak martwisz o samopoczucie CS Lady to czy  powinnaś dowalać Toni? Jej sytuacja ze świadomymi tego co się dzieje dziećmi, nie była łatwa i ma się czym podzielić. Tak- będzie mieć zjazdy i wzloty a dzięki temu, że przerabia to w głowie, szybciej się podniesie- to uczy się skakać na skoczni.
Piszesz w tym wątku, jak zaznaczyłaś, z pozycji dziecka z rodziny gdzie był rozwód-sama takich doświadczeń nie masz, dlaczego zabraniasz wypowiedzi Toni czy innym, które szły nie Twoją, a CSLAdy ścieżką.?
Ja jestem wdzięczna wszystkim dziewczynom, które pisały w moim temacie- nawet jak się wtedy z nimi nie zgadzałam.
Nie wiesz co jej się przyda.

Dzięki smile

1,142 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2019-09-05 18:39:47)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

1A ja sie podpisuje pod slowami Aurory. Mysle ze piszac o 5 latach miala na mysli nie okres od rozstania tylko czas od momentu kiedy Tonia powziela informacje o romansie jm z kuzynka. Mimo tak grubego kalibru sprawy kilka lat zajelo jej zdjecie calkowicie rozowych okularow wzgledem meza. Miala przy tym duzo powazniejsze i jaskrawe dowody na to ze ten czlowiek nie jest wart zachodu(agresja, picie i narkotyki, nie wracanie na noc do domu). Duzo latwiej jest w takiej sytuacji otrzezwiec i naprawde ucieszyc sie ze ma sie takiego mezulka z glowy. A mimo to trwalo to 5 lat.. I ok miala prawo dojsc do tego w swoim tempie. Takie samo prawo ma teraz cslady a jest go w pewien sposob pozbawiana niecierpliwymi komentarzami i zarzutami co do idealizowania meza, kierowanymi przez ludzi ktorzy dzis sa juz tam gdzie ona dopiero sobie dotrze.  Latwo sie doradza i "pogania" z tej perspektywy. No i nie jest  to dowalanie tylko stwierdzenie faktu. Jesli juz doradzamy obiektywnie to badzmy obiektywni w kazdym przypadku.

1,143

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
aurora borealis napisał/a:

Kiedyś dostałam książkę z dedykacją. Książka dotyczyła mariażu matematyki z informatyką. Mnóstwo algorytmów, odniesień do języków programowania i różnych skomplikowanych zastosowań metod informatycznych w rozwiązywaniu problemów matematycznych. To, czym zajmowałam się w tamtym czasie miało tylko jedną jedyną styczną z tematyką tego dzieła, którego w ogóle nie byłam zdolna pojąć, ale które ceniłam ze względu na serdeczną więź łączącą mnie z autorką tej publikacji.
Wspominam o tej książce z dwóch powodów: po pierwsze, ku mojemu zdumieniu, pośród wykresów, grafik, informatycznych komend potrzebnych do pisania procedur, odkryłam wiele ciekawych cytatów, inicjujących każdy z kolejnych rozdziałów, co w tego typu książce wydało mi się dość niezwykłe. Byłam wtedy w kompletnej rozsypce, bo właśnie dobiegła końca relacja, która miała zakończyć się ślubem, a nie rozstaniem. Pamiętam, że zwaliło mnie to z nóg na wiele dni, a balansując pomiędzy niedowierzaniem, wściekłością i bólem wydawało się, że mam na głowie jakiś niewidzialny hełmofon, który odgradza mnie od różnych spraw zewnętrznych i w ogóle mało do mnie dociera. Życie toczyło się gdzieś z boku, a ja rejestrowałam jedynie jakieś strzępy z tego, co działo się wokół i co mnie obchodziło. Odnosiłam wrażenie, że oderwałam się od glównego nurtu mojego istnienia i sunę bezwiednie jakąś równoległą ścieżką. Zaczęłam wówczas czytać nałogwo Kępińskiego, bo sądziłam, że to chyba początek schizofrenii...  W ogóle nie wiedziałm jak się po tej mojej nowej, samotniczej rzeczywistości poruszać. Wtedy właśnie dostałam w prezencie książkę, o której wspomniałam na początku. Co ja mam robić? Jak mam z tego wyjść? Co się ze mną teraz stanie? zadręczałam się pytaniami. I tak oto trafiłam na fragment z jakiejś baśni, po który, dziś jeszcze, też czasem sięgam, gdy wyjątkowo mi trudno.
"Ale jak ja się tam dostanę?" - zapytał Boots.
"To łatwe" - odpowiedział starzec. "Po prostu stawiaj jedną nogę przed drugą i idź tam, gdzie wskazuje Ci nos."
Po drugie piszę o tym dlatego, że ciągle głęboko wierzę, iż pojawienie się takich osób, takich słów, takich wydarzeń, potrafi zmienić optykę spojrzenia i nigdy nie jest to przypadkowe...

Powodzenia CS. Każdy dzień, to jeden albo kilka kroków oddalających Cię od "miejsca zbrodni na Twoim małżeństwie". Kroków, którymi kieruje nie umysł, ale nos, czyli intuicja...

Dzięki. Też często zadaję sobie pytanie co teraz ze mną będzie. A przecież moje nowe życie już chwilę trwa i obiektywnie nie mam powodu do tego, by się bać o swoją przyszłość w jakichkolwiek kategoriach. Jednak żeby słuchanie rozsądku było takie proste.

Czasami nie wiem czy tęsknię za dawnym życiem czy za jm. Prościej byłoby powiedzieć, że za dawnym życiem, poczuciem szczęścia itp. Ale to chyba nie do końca tak. Tutaj już chyba tylko czas pomoże, gdy nabiorę dystansu i ostatecznie poukładam sobie wszystko w głowie. Przegadywanie już mi nic nie daje, bo o czym tu gadać? Terapię zakończyłam - urlop się skończył, ale już podjęłam decyzję, że nie wracam.

A co do jm to oczywiste, że nadal go kocham i w jakiś sposób zależy mi na nim. Co nie jest równoznaczne z faktem, że go lubię czy szanuję po tym, co odwalił. Nie czuję już też w stosunku do niego małżeńskiej lojalności. Do niedawna sądziłam, że czuję, ale jednak nie.

1,144

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Nie czuję już też w stosunku do niego małżeńskiej lojalności. Do niedawna sądziłam, że czuję, ale jednak nie.

Możesz to jakoś rozwinąć? Ostatnio dosyć wnikliwie myślałam nad zagadnieniem lojalności, przy okazji zapoznając się z tym, co fachowcy na ten temat mówią, ostatecznie dochodząc do wniosku, że jest ono znacznie szersze niż intuicyjnie do tej pory mi się wydawało.

1,145

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Ela mi się wydaje że nie jest się w stanie sprawdzić człowieka we wszystkich sytuacjach. Oczywiście jeśli ktoś na początku pije bije to lepiej nie będzie i naiwnością jest oczekiwanie że się zmieni.Ja piszę o sytuacjach gdzie ludziom jest ze sobą dobrze ale przychodzi czas "próby" i nie ma symptomów że ktoś takiej nie przejdzie.Z mojego ogródka Ex troskliwy,opiekuńczy a narodziny Dzieci go przerosły.Jako rodzić się nie sprawdził.Czy mogłam to rozpoznać? Nie.Wobec rodziny swojej kochający,opiekuńczy,uwielbiający zwierzęta.Pojawienie się Dzieci,więcej obowiązków ujawniły wszystkie negatywne cechy Ex i te cechy mi nie pasowały.Byłam samotną matką w związku. Innym przykładem jest np.pojawienie się osoby trzeciej w związku. Na pewno na początku każdy zna poglądy na zdradę partnera.Za poglądami pewnie też idzie obseewacja.Jeśli naście lat nie ma sygnałów zainteresowania osobami poza związkiem to czemu ktoś miałby dopatrywać się złych intencji. Może być tak że ktoś naście lat ukrywał swoje poglądy, może być tak że spotkał taką jedną osobę na milion która tak na niego zadziałała itd. Nie zawsze według mnie musi być ten kryzys który ma symptomy i objawy.Sytuacje są różne jak różni są ludzie.Myślę, że sytuacja CS jest zupełnie inna niż Toni.Mam też taką refleksję, że jeśli związek fajnie naście lat funkcjonował to nie był zły. Ja sobie dzielę na przed i po.Przed mam fajne wspomnienia, cudowne Dzieciaki, po etap który wyniszczał i trzeba było zakończyć!

1,146

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Poza tym mam takie jeszcze przemyślenia że my kobiety lubimy same sobie dopierdzielać.Wymagamy od siebie często za dużo.Perfekcyjna matka żona kochanka, perfekcyjny pracownik, nie pozwalamy sobie na słabości, ledwo ciągniemy jak załadowane lokomotywy ale dalej siebie obwiniamy bo sygnały,znaki, bo nadwaga cellulit,nasza wina zaniedbałyśmy się i co tam jeszcze:). No i obligatoryjnie poczucie winy i biczowanko bo coś nie dałyśmy radę:)

1,147 Ostatnio edytowany przez JMY7 (2019-09-06 09:48:02)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Znaki dotyczące tego, że coś szwankuje, które powinny budzić czujność lub podejrzenia, że nie dzieje się dobrze na pewno występują, lecz te znaki zazwyczaj są świadomie lekceważone w imię miłości i bycia razem, to nic innego jak wybór co do tego aby trwać przy określonej osobie mimo wszystko, to kompromisy w związku, to tolerowanie określonych cech i zachowań.

Natomiast nikt nie jest w stanie przewidzieć zdarzeń z zewnątrz ,które wywołają burzę w związku. Pojawienie się nowej kobiety musi paść na podatny grunt u mężczyzny, aby mogło zburzyć jego dotychczasowy związek, wywołać u niego zachowanie zmieniające status quo o 180 stopni. I to może być wszystko począwszy od możliwości spełnienia ukrytych marzeń i oczekiwań dotychczas ukrywanych gdzieś głęboko, skończywszy na zwykłym olśnieniu, ze to co było w jego życiu do tej pory, to nie było to.

Nie każda burza nadciąga pod postacią ciemnych chmur na horyzoncie wink

1,148 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-06 10:34:35)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Chio napisał/a:

Ela mi się wydaje że nie jest się w stanie sprawdzić człowieka we wszystkich sytuacjach. Oczywiście jeśli ktoś na początku pije bije to lepiej nie będzie i naiwnością jest oczekiwanie że się zmieni.Ja piszę o sytuacjach gdzie ludziom jest ze sobą dobrze ale przychodzi czas "próby" i nie ma symptomów że ktoś takiej nie przejdzie.Z mojego ogródka Ex troskliwy,opiekuńczy a narodziny Dzieci go przerosły.Jako rodzić się nie sprawdził.Czy mogłam to rozpoznać? Nie.Wobec rodziny swojej kochający,opiekuńczy,uwielbiający zwierzęta.Pojawienie się Dzieci,więcej obowiązków ujawniły wszystkie negatywne cechy Ex i te cechy mi nie pasowały.Byłam samotną matką w związku. Innym przykładem jest np.pojawienie się osoby trzeciej w związku. Na pewno na początku każdy zna poglądy na zdradę partnera.Za poglądami pewnie też idzie obseewacja.Jeśli naście lat nie ma sygnałów zainteresowania osobami poza związkiem to czemu ktoś miałby dopatrywać się złych intencji. Może być tak że ktoś naście lat ukrywał swoje poglądy, może być tak że spotkał taką jedną osobę na milion która tak na niego zadziałała itd. Nie zawsze według mnie musi być ten kryzys który ma symptomy i objawy.Sytuacje są różne jak różni są ludzie.Myślę, że sytuacja CS jest zupełnie inna niż Toni.Mam też taką refleksję, że jeśli związek fajnie naście lat funkcjonował to nie był zły. Ja sobie dzielę na przed i po.Przed mam fajne wspomnienia, cudowne Dzieciaki, po etap który wyniszczał i trzeba było zakończyć!

Sprawdzić się nie da- ale czy przed narodzinami dzieci nie miałaś sygnałów, że ex żle reaguje na stres, trudniejsze sytuacje, nie stawia im czoła, wycofujee się?
Co do poglądów na zdradę to inna sprawa- bo przyczyną może być seks, albo całkiem co innego.

JMY7  pewnie to prawda, ze mężczyznom ciężej się oprzeć bo dużo rzadziej się spotykają np z kobietą, co ich adoruje.
Nie porównuję do związku Toni związku CSlady-- chodziło mi o sytuację psychologiczną a ta jest podobna w momencie rozstania.

1,149

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Olinka napisał/a:
cslady napisał/a:

Nie czuję już też w stosunku do niego małżeńskiej lojalności. Do niedawna sądziłam, że czuję, ale jednak nie.

Możesz to jakoś rozwinąć? Ostatnio dosyć wnikliwie myślałam nad zagadnieniem lojalności, przy okazji zapoznając się z tym, co fachowcy na ten temat mówią, ostatecznie dochodząc do wniosku, że jest ono znacznie szersze niż intuicyjnie do tej pory mi się wydawało.

Chodziło mi o to, że jeszcze do niedawna - nawet już po zdradzie i zerwaniu - przez myśl by mi nie przeszło, żeby iść na randkę z innym mężczyzną. Wkurzały mnie same słowa, że jeszcze kiedyś kogoś znajdę i zwiążę się z kimś innym. No bo jak to, skoro mimo wszystko kocham jm? A ostatnio uświadomiłam sobie, że ok, nadal kocham jm - kocham go jak rodzinę, bo jest moją rodziną, nawet jeśli to olał. Jednak nie czuję już do niego sympatii, szacunku i lojalności. Teraz jeżeli z nikim się nie spotykam, to dzieje się tak dlatego, że mam świadomość emocjonalnego bałaganu, który jest w moim życiu. Powodem już nie jest jm.

1,150

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:
Olinka napisał/a:
cslady napisał/a:

Nie czuję już też w stosunku do niego małżeńskiej lojalności. Do niedawna sądziłam, że czuję, ale jednak nie.

Możesz to jakoś rozwinąć? Ostatnio dosyć wnikliwie myślałam nad zagadnieniem lojalności, przy okazji zapoznając się z tym, co fachowcy na ten temat mówią, ostatecznie dochodząc do wniosku, że jest ono znacznie szersze niż intuicyjnie do tej pory mi się wydawało.

Chodziło mi o to, że jeszcze do niedawna - nawet już po zdradzie i zerwaniu - przez myśl by mi nie przeszło, żeby iść na randkę z innym mężczyzną. Wkurzały mnie same słowa, że jeszcze kiedyś kogoś znajdę i zwiążę się z kimś innym. No bo jak to, skoro mimo wszystko kocham jm? A ostatnio uświadomiłam sobie, że ok, nadal kocham jm - kocham go jak rodzinę, bo jest moją rodziną, nawet jeśli to olał. Jednak nie czuję już do niego sympatii, szacunku i lojalności. Teraz jeżeli z nikim się nie spotykam, to dzieje się tak dlatego, że mam świadomość emocjonalnego bałaganu, który jest w moim życiu. Powodem już nie jest jm.

doskonale to rozumiem smile

1,151

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Ela kiedyś wiele razy zastanawiałam się czy były sygnały i stwierdzałam,że nie.Czy mogłam przewidzieć? Nie.Co najwyżej mogę uderzyć się w pierś że zachowanie rodziny Exa dawało sygnały, które ignorowałam ale trudno osądzać osobę za zachowanie rodziny. Myślę że ten związek nadal by trwał i może byłby udany bez dzieci, niemniej moje oczekiwania wobec Ojca Dzieci nie sprowadzały się do minimum. Poza tym jeśli jest coś niepokojącego w związku to się o tym rozmawia. Nie mam wpływu na zachowanie innego człowieka. Domyślnie się jeszcze w domu który dla mnie jest oazą spokoju, bezpieczeństwa czy są jakieś znaki stwarzał by sytuację fronu i chodzenia po polu minowym.Dla mnie dom rodzina to stabilizacja,poczucie bezpieczeństwa,komfortu a nie system znaków sygnałów. Znam małżeństwo,które jest ze sobą 40lat wychowali 8dzieci a przerosło kupno mieszkania!Wymarzone mieszkanie na które odkładali latami stało się koszmarem.Czy można mówić tu o czarnych chmurach wcześniej nad nimi czy oznakach,sygnałach.Myślę że nie.Poprostu różne są sytuacje w życiu w których ludzie się rozmijają

1,152

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Ela210 napisał/a:

JMY7  pewnie to prawda, ze mężczyznom ciężej się oprzeć bo dużo rzadziej się spotykają np z kobietą, co ich adoruje.

To też. Aczkolwiek w mojej wypowiedzi nie miałam na myśli tego że mężczyzna poddaje się adoracji kobiety po której następuje takie " wkręcenie się" w znajomość, że już tylko równia pochyla dla jego związku, lecz o sytuację, w której ta inna kobieta staje się dla niego "objawieniem" wink Piszę w cudzysłowie, bo to objawienie może mieć negatywny wymiar, zwykłego romansowania, lecz także pozytywny (dla niego) w sensie rzeczywistego spotkania "tej" osoby.
Przepraszam, nie piszę tego w odniesieniu wprost do sytuacji autorki - proszę aby tego nie obierała w ten sposób, że twierdzę ze w jej przypadku zdarzyła się ta druga sytuacja wink

1,153

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
JMY7 napisał/a:

To też. Aczkolwiek w mojej wypowiedzi nie miałam na myśli tego że mężczyzna poddaje się adoracji kobiety po której następuje takie " wkręcenie się" w znajomość, że już tylko równia pochyla dla jego związku, lecz o sytuację, w której ta inna kobieta staje się dla niego "objawieniem" wink Piszę w cudzysłowie, bo to objawienie może mieć negatywny wymiar, zwykłego romansowania, lecz także pozytywny (dla niego) w sensie rzeczywistego spotkania "tej" osoby.
Przepraszam, nie piszę tego w odniesieniu wprost do sytuacji autorki - proszę aby tego nie obierała w ten sposób, że twierdzę ze w jej przypadku zdarzyła się ta druga sytuacja wink

Mogła się zdarzyć ta druga sytuacja, nie byłoby w tym niczego dziwnego. Przyznam, zabolałoby mnie to dodatkowo, chociaż obiektywnie nie powinno mnie to obchodzić. Możliwe, że ona jest dla niego tą jedyną osobą. Tylko czy ja bym w ogóle chciała być dla niego "tą" osobą wiedząc do jakich zachowań jest zdolny? Nawet gdyby to nie spotkało mnie, tylko jakąś kobietę przede mną, jak mogłabym szanować takiego "mężczyznę" (tutaj określenie "mężczyzna" jest mocno na wyrost)? Tej obecnej wersji jm, którą dostała ona, wcale jej nie zazdroszczę. Moje problemy są gdzie indziej.

1,154

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
cslady napisał/a:

Chodziło mi o to, że jeszcze do niedawna - nawet już po zdradzie i zerwaniu - przez myśl by mi nie przeszło, żeby iść na randkę z innym mężczyzną. Wkurzały mnie same słowa, że jeszcze kiedyś kogoś znajdę i zwiążę się z kimś innym. No bo jak to, skoro mimo wszystko kocham jm? A ostatnio uświadomiłam sobie, że ok, nadal kocham jm - kocham go jak rodzinę, bo jest moją rodziną, nawet jeśli to olał. Jednak nie czuję już do niego sympatii, szacunku i lojalności. Teraz jeżeli z nikim się nie spotykam, to dzieje się tak dlatego, że mam świadomość emocjonalnego bałaganu, który jest w moim życiu. Powodem już nie jest jm.

To już jest duży, powiedziałabym nawet, że bardzo duży krok do przodu. Emocjonalne uniezależnianie się od jm pozwoli Ci stopniowo odcinać się od przeszłości, by swoją przyszłość budować bez nadmiernego balastu w postaci tego, co masz w pamięci, bez czego wciąż Ci trudno, ale co raczej już nie ma prawa powrócić. Nie ma prawa choćby dlatego, że nawet gdyby jm pewnego dnia stanął w progu Twoich drzwi i bijąc się w piersi prosił o wybaczenie, to on w Twoich oczach już nigdy nie będzie tym samym człowiekiem.

1,155

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Szacunek i zaufanie traci się często bezpowrotnie!!!

1,156 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-09-06 21:53:51)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Tonia80 napisał/a:

Też tak odbieram CS, z tego co pisze. Z postów Cs wynika tylko żal, smutek, niby pogodzenie się z losem, przyzwolenie na to co się stało, taka bezczynność i bezwolność emocjonalna. Brak mi we wpisach energii, działania, zdrowej złości, gniewu, również szczęścia z wyzwolenia się z takiego układu. Brak zastanowienia się nad sobą, bo wiadomo do tanga trzeba dwojga.  W moim odczuciu ciągle rozkminianie byłego partnera (nadal po tak długim czasie) i ciągłe zabieganie o poprawne relacje w imię dzieci, on tego nie doceni. Mam wrażenie, że ciągle silne są halucynacje na temat tego małżeństwa, jakie ono było. A to tylko halucynacje i wyobrażenie. Bo nie było dobrze, w dobrych związkach takie rzeczy się nie dzieją, że nagle partner tak diametralnie się zmienia. On taki był tylko partnerka nie umiała tego dostrzec, na wiele pozwalała i tłumaczyła zachowanie partnera (takie zaprzeczanie rzeczywistości). Dalsza terapia, jak najbardziej, z doświadczonym psychoterapeutą. I popracowanie nad kontaktem z samym sobą, nad lepszą samoświadomością.
Cs musisz w sobie znaleźć złość i gniew do partnera to popchnie Cię dalej, w dobrym kierunku. Skoncentruj się na sobie, wsłuchaj się w swoje emocje, rób to co ci sprawia przyjemność. Ciesz się dniem codziennym i dziećmi. Trzymam kciuki.

aurora borealis napisał/a:

Zapomniałaś tylko dodać, że Tobie samej dotarcie do miejsca, w którym obecnie jesteś zajęło pięć lat... Nie rozumiem zatem dlaczego wymagasz, aby inna osoba osiągnęła to w ciągu pięciu miesięcy i usiłujesz wpędzić ją w poczucie winy, że jest tu, gdzie jest, a nie tam, gdzie Ty chciałabyś ją widzieć.

Twoje małżeństwo, jest diametralnie innym przypadkiem niż opisywane w tym wątku. Jedziesz na adrenalinie. Podjęłaś radykalne kroki wyzwolenia się z wieloletniego życia z silnie uzależnionym, ustawicznie wyniszczającym Waszą rodzinę człowiekiem i osiągnęłaś pewność, że jest to najlepsza droga dla Ciebie. OK. A masz świadomość, że gdy bitewny kurz opadnie, kiedy już po tej zaciętej walce jaką prowadzisz i zdobędziesz to, czego oczekujesz, mimo to, możesz mieć tak wielki psychiczny zjazd, jak ze skoczni w Oberstdorfie? I że znowu cofniesz się do pierwszych porozstaniowych faz? Więc może pozwól CS na przeżywanie rozpadu jej małżeństwa w taki  sposób i w czasie właściwym dla niej?

Tonia80 napisał/a:

Nie 5 lat, tylko 5 miesięcy minęło od rozstania. Nigdzie nie pisałam, że 5 lat. Nie wiem jak jest z Cs lady ale mi głaskanie po głowie wcale nie pomaga. Wręcz teraz lubię jak ktoś mi rzuci coś odnośnie mojej sytuacji nad czym muszę pomyśleć. Przeważnie jest to bolesne ale w sumie wychodzi to dla mnie na plus. Nie mam jazd na adrenalinie, mam góry i doliny, naprzemiennie. Wcale jej nie zakazuję przeżywać bólu jak chce i nie wpędzam w poczucie winy. Moją intencją było pokazanie, że trzeba zawalczyć o siebie, żeby dalej ruszyć z miejsca. Ból będzie jeszcze długo niestety.
Odnośnie znaków to mogę teraz przyznać, że owszem były. Ale ja je wtedy celowo ignorowałam, nie dopuszczałam do swojej świadomości.

Nie zrozumiałyśmy się Toniu. Jednak w związku z tym, iż Feniks, bardzo trafnie sparafrazowała to, co chciałam Ci nieudolnie przekazać, nie będę powielać bytów, pozostając nadal na stanowisku, iż Twoje małżeństwo i jego długotrwały rozpad oraz środki jakie podjęłaś decydując się na rozstanie nie tylko ze zdradzającym od wielu lat, ale i krzywdzącym Ciebie i Twoją Rodziną człowiekiem, nie mają żadnego wspólnego mianownika z sytuacją, w której znajduje się obecnie CS i między innymi z tego powodu Twój i Jej sposób odczuwania, przeżywania i radzenia sobie z rzeczywistością, są tak odmienne. Natomiast i Ty i  CS macie szansę osiągnąć zamierzone cele przechodząc zupełnie inną emocjonalnie, psychicznie i mentalnie drogę. Dobrze, że jesteś na terapii, bo stałaś się ofiarą, kogoś, kto według Twojego opisu, posiada wiele cech osoby dysfunkcyjnej. 

cslady napisał/a:

Dzięki. Też często zadaję sobie pytanie co teraz ze mną będzie. A przecież moje nowe życie już chwilę trwa i obiektywnie nie mam powodu do tego, by się bać o swoją przyszłość w jakichkolwiek kategoriach. Jednak żeby słuchanie rozsądku było takie proste.
Czasami nie wiem czy tęsknię za dawnym życiem czy za jm. Prościej byłoby powiedzieć, że za dawnym życiem, poczuciem szczęścia itp. Ale to chyba nie do końca tak. Tutaj już chyba tylko czas pomoże, gdy nabiorę dystansu i ostatecznie poukładam sobie wszystko w głowie. Przegadywanie już mi nic nie daje, bo o czym tu gadać? Terapię zakończyłam - urlop się skończył, ale już podjęłam decyzję, że nie wracam.
A co do jm to oczywiste, że nadal go kocham i w jakiś sposób zależy mi na nim. Co nie jest równoznaczne z faktem, że go lubię czy szanuję po tym, co odwalił. Nie czuję już też w stosunku do niego małżeńskiej lojalności. Do niedawna sądziłam, że czuję, ale jednak nie.

Nie ośmielę się komentować.
Powiem tylko tyle, że łyżkami można Cię jeść ; - ))) A to, co pozwoliłam sobie wyboldować, jest sztuką, jest formą miłości, którą udaje się osiągnąć nielicznym. Level master - mało tu na Forum takich...   

Twoje słowa znalazły dzisiaj bardzo podatny grunt... W wypowiedziach Forumowiczów trafiałam już kilka razy na nazwisko profesora Wojciszke i jego naukowej, ale bardzo przystępnej w lekturze książki. W końcu i ja wyszperałam w bibliotece rekomendowaną "Psychologię miłości". Zobacz, co znalazłam w intro: "Jakkolwiek zwykle pragniemy kochać dobrze, to jednak najczęściej robimy to źle, przynajmniej zdaniem tych, których kochamy. Nierzadko ponosimy klęskę w miłości nie z powodu braku starań, lecz właśnie dlatego, że się staramy". "Myśl przewodnia jest prosta: miłość ulega nieuchronnym zmianom. Nie z powodu słabości charakteru czy zewnętrznych trudności, lecz dlatego, że taka jest natura tego uczucia. Od pewnego momentu większość tych zmian jest szkodliwa dla kochających się ludzi, a ich związek skazany jest na cichą zagładę lub głośną katastrofę, jeżeli zmianom tym nie potrafią zapobiec. Problem jednak w tym, że tylko niektórym zmianom zapobiec można. Próby zapobiegnia innym narażają nas tylko na niepotrzebne frustracje i bezsilne przekonanie, że nic się nie da zrobić." ; - )))

1,157

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Aurora te oczko to chyba do mnie;) tak związki się zmieniają,ludzie w związkach się zmieniają,prioirytety. Cytat powyżej w sporej części wyczerpuje moją dyskusję:)

1,158

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Olinka napisał/a:

To już jest duży, powiedziałabym nawet, że bardzo duży krok do przodu. Emocjonalne uniezależnianie się od jm pozwoli Ci stopniowo odcinać się od przeszłości, by swoją przyszłość budować bez nadmiernego balastu w postaci tego, co masz w pamięci, bez czego wciąż Ci trudno, ale co raczej już nie ma prawa powrócić. Nie ma prawa choćby dlatego, że nawet gdyby jm pewnego dnia stanął w progu Twoich drzwi i bijąc się w piersi prosił o wybaczenie, to on w Twoich oczach już nigdy nie będzie tym samym człowiekiem.

Może nie czuję już wierności czy lojalności w stosunku do jm, ale nie sądzę, bym była emocjonalnie uniezależniona. To trochę jak walenie głową w mur - wiem, że nic nigdy z tego nie będzie i nawet nie chciałabym, żeby było, ale... nie tak prosto wyrzucić go całkowicie z głowy. Co do przyszłości, to po prostu nie wierzę, że jakąś jeszcze mam. A przynajmniej nie w kwestiach związkowych.

Z tym ostatnim zdaniem masz 100% racji - jm nigdy nie będzie dla mnie tym samym człowiekiem, którego kiedyś szanowałam i podziwiałam.

1,159

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

CS może nie trzeba wyrzucać całkowicie z głowy. Podziękuj w myślach za fajne lata za super Dzieci, hehe swoim Dzieciom ostatnio próbowałam wyjaśnić że bez Taty to by jednak ich nie było:) i w takich kategoriach pozostawić we wspomnieniach przeszłość i iść sobie swoim krokiem dalej. Ja myślę,że zawsze Jm będzie miał gdzieś tam miejsce w Twoim sercu, chociażby ze względu na to jest ojcem Dzieci a tego nie da się wyrzucić z głowy.Kiedy kurz opadnie czy jest czy nie ma w głowie  nie będzie robiło wrażenia. Aurora pisała o przebaczeniu, no ja akurat wzorcem w tej materii nie jestem:)ale myślę,że sama akceptacja sytuacji to już połowa sukcesu:)

1,160

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Z czasem (długim) więź emocjonalna 'odpadnie', to naturalna kolej rzeczy, jesteś narażona smile na wypełnienie życia nowymi ludźmi, nadejdzie czas gdy tego zaczniesz potrzebować.
On dalej nie widuje dzieci ? Dziadkowie też nie ?

1,161

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
random.further napisał/a:

On dalej nie widuje dzieci ? Dziadkowie też nie ?

Nic się nie zmieniło w tej kwestii. Teściowa niedawno do mnie dzwoniła - rozmowa była bardzo niezręczna. Czuć było, że jest skonfliktowana, ale też że cała sytuacja jest dla niej trudna. Poprowadziłam rozmowę na tyle, na ile uprzejmość wymagała. Zaprosiłam ją, żeby odwiedziła wnuki, choć spodziewałam się, że się wymiga (tym razem wymówką był urlop, na który następnego dnia rzekomo miała wyjechać). Byłam miła, ale to nie moja rola, by poprawiać jej humor i zapewniać, że "wszystko u mnie ok, u dzieci również".

1,162

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

No pewnie, że nie. Jeśli Oni sobie z czymś nie radzą - niech sami nad tym popracują. Również nad samą formą kontaktu. Zachowujesz rozsądek i jesteś otwarta - super, przyda się.
Wychodzi na to, że wszelkie zobowiązania wynikające z rodzicielstwa spadają na Ciebie.

1,163

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Taka moja dosyć luźna refleksja, że różnie w życiu bywa, ale po prostu nie wierzę, że do Twojego, Cslady, jm kiedyś nie dotrze, że zmarnował tych kilka lat, kiedy dzieci dorastały, a jego przy tym nie było. Przecież więzi będą się rozluźniać i to w takim stopniu, że kiedyś dojdzie do wniosku, że nie da się już tego w pełni odbudować. Obserwuję różne postawy i nawet jeśli komuś wydaje się, że to nie ma znaczenia, to okazuje się, że owszem, nie miało znaczenia, ale chwilowo, a w końcu przychodzi moment, kiedy się tego gorzko żałuje.
Ojciec mojego męża dotarł do takiego punktu bardzo późno, kiedy żony, która była przy nim zawsze i pomimo wszystko, w końcu zabrakło. I niby był w życiu tej rodziny obecny, a jednak nie uczestniczył ani w wychowywaniu dzieci, ani nie dbał o więzi, zawsze miał swoje sprawy, które były dla niego ważniejsze. Ostatecznie doszedł do etapu, kiedy żałował, ale dzieci stały się dorosłe, założyły własne rodziny i odwiedzały go bardziej z poczucia obowiązku niż czuły emocjonalną potrzebę podtrzymywania kontaktu.

Wiem, że w Twojej osobistej sytuacji nie ma to znaczenia, bo przecież nie ma takiej siły, która jm mogłaby do czegokolwiek zmusić, chodzi mi wyłącznie o fakt, że sam sobie robi ogromną krzywdę i nawet nie ma tego świadomości.

1,164 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2019-09-08 23:33:20)

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku
Chio napisał/a:

Aurora te oczko to chyba do mnie;) tak związki się zmieniają,ludzie w związkach się zmieniają,prioirytety. Cytat powyżej w sporej części wyczerpuje moją dyskusję:)

Do Ciebie, Chio :- ) Jedna z definicji inteligencji mówi o niej jako zdolności i adaptacji do wszelkich zmian. Choć myślę, że o ile do sfery poznawczej to pasuje, tak świat uczuć, zwłaszcza wyższych ma jednak swoją odmienną specyfikę.

W dalszej części tej książki jest ciekawie opisana przemiana każdego ze składników miłości oraz rozwój relacji od zakochania do związku pustego i do jego rozpadu. Ale ja dopiero jestem w drodze...

Chio napisał/a:

Aurora pisała o przebaczeniu, no ja akurat wzorcem w tej materii nie jestem:)ale myślę,że sama akceptacja sytuacji to już połowa sukcesu:)

Jeśli pisałam o przebaczeniu, to chyba użyłam złego sformułowania. Miałam wrażenie, że nazwałam to życzeniem szczęścia i powodzenia, temu kto zrywa z nami więź, bo to pomaga odcumować niewidzialne liny myśli - tych pozytywnych lub negatywnych - spajające nas nadal z tym człowiekiem i przygotować miejsce na nowe życie już bez balastu przeszłości. Pamiętam, jak po wielu miesiącach walki ze sobą o tę przestrzeń, w którymś momecie odkryłam, że ani razu w ciągu dnia nie pomyślałam o nim i nie zasmucił mnie jego brak ani na chwilę. Początkowo, to chyba się nawet tego trochę przestraszyłam ; - )))

1,165

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Tak Aurora taka forma odcięcia się jest mi zrozumiała i bliska. Muszę przeczytać książkę:)

1,166

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Urlop chyba średnio mi służy. Niby coś tam robię i odpoczywam, ale dużo też muszę ze sobą walczyć, żeby nie popadać bez reszty w natrętne myśli.

1,167

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

CS wychodzi na to że nie jest to jeszcze dobry moment na zostanie sam na sam z myślami. Spróbuj sobie może maksymalnie wypełnić czas,jako że urlop to nie polecam obowiązków:)może coś co zmęczy Cię fizycznie a odpoczniesz psychicznie

1,168

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Hm... coś z czego koncentracja na tym - cieszyłaby, wtedy byłaby kontynuacja i może jakoś by szło do przodu... za licho nie wiem co to mogłoby być

1,169

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

Wycieczki rowerowe:),spacery po górkach, zwiedzanie, wyprawy w ciekawe miejsca o ile da radę bo nie pamiętam ile Dzieci CS mają lat:)

1,170

Odp: Rozstanie po ponad 10 latach związku

I może nie koniecznie w samotności,jeśli myśli wracają

Posty [ 1,106 do 1,170 z 1,211 ]

Strony Poprzednia 1 16 17 18 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po ponad 10 latach związku

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024