aurora borealis napisał/a:Bardzo dobrze, że tu piszesz CS. Bo jeśli wrócisz do swoich wcześniejszych postów, to zobaczysz, że pomimo poczucia powrotu do punktu wyjścia, amplituda tej porozstaniowej sinusoidy wyraźnie faluje. W zasadzie z dni, które opisujesz, można nawet sporządzić wykres jej drgań ; - )
Nawet nie mam odwagi wracać do swoich wcześniejszych postów, ale może kiedyś.
aurora borealis napisał/a:Pozwolę sobie wrócić do pytania, które postawiłam Ci w poprzednim poście. Czy w ostatnim czasie teściowie kontaktowali się z Tobą w sprawie wnuków? Czy je widują lub interesują się nimi?
Przepraszam, rzeczywiście zapomniałam odpisać. Nie, aktualnie teściowie nie widują wnuków. Widywali dopóki to ja inicjowałam kontakt, a potem przestali. Teściowa zawsze wydawała mi się mądrą i rozsądną kobietą, więc dziwi mnie jej postawa. Nie próbowałam dopytywać dlaczego nie chcą kontaktu i w sumie nie mam pojęcia czy jm czegoś im nie nakłamał (bardzo możliwe, że tak było). W każdym razie ani dziadkowie, ani ciocia (jm ma siostrę) nie widują dzieci. Ostatnio jak rozmawialiśmy, to 3 razy wykręcali się brakiem czasu i powiedzieli, że "odezwą się". Nie odezwali się, a ja już nie będę zabiegać, bo ile można? Przecież ich decyzja na ten moment jest jasna.
MonkaIska napisał/a:Myślałaś, żeby zapisac się na jakiś fitness? Mieć odskocznię tylko dla siebie?
Tak, chodzę. Również na jogę, bo kilka osób mi polecało.
MalaMe napisał/a:Niemniej jednak, między Bogiem a prawdą, nie możemy wykluczyć, że także i my sami, w sposób niezawiniony, jesteśmy poniekąd częścią tej przyczyny. Tylko że uświadomienie sobie tego boli do maksimum.
Według mnie warto spojrzeć obiektywnie na takie fakty jak: czy było się toksycznym, zazdrosnym, czy słuchało się partnera i jego potrzeb, czy wydzielało się seks jako nagrodę, czy żyło się tylko dziećmi a mąż poszedł w odstawkę itp. W takich przypadkach owszem, dobrze jest umieć spojrzeć na siebie obiektywnie po to, aby wyciągnąć wnioski i unikać błędów w przyszłości. Uświadomienie sobie takich rzeczy może boleć. Ja już zrobiłam rachunek sumienia pod tym kątem i nie mam sobie niczego do zarzucenia, chociaż czasami chciałabym mieć co sobie zarzucić, bo to byłoby jakimś wyjaśnieniem. Jm nie może powiedzieć, że nie okazywałam mu zainteresowania, że nie liczyłam się z jego uczuciami, nie słuchałam go, byłam toksyczna, nie dbałam o jego potrzeby itp. Jedyne, co mógłby mi powiedzieć to to, że dbałam inaczej niż on chciał, bo chciał czegoś innego (np. kupowałam mu z przyzwyczajenia te poziomki, a on od jakiegoś czasu wolał truskawki, tylko ja nie odgadłam jego pragnień). Nawet jeśli chciał czegoś innego, to nie powiedział mi o tym i bardzo dobrze udawał. Nie zarzucę sobie tego, że nie umiem czytać w czyichś myślach. Jm nie jest zamkniętym w sobie typem, który nie mówi o emocjach i o tym, co mu pasuje, a co nie. Mówił bardzo dużo i wiele rzeczy okazywał. Jeśli one nie zgadzały się ze stanem faktycznym, to celowo kłamał i wprowadzał mnie w błąd. Jasne, że nagle mogły mu zacząć odpowiadać inne cechy w kobiecie, ale akurat takie wnioski nie są mi do niczego potrzebne, bo niczego konstruktywnego z nimi nie zrobię. Nie zmieniałabym się dla faceta tylko po to, żeby mnie nie zostawił. Skoro on woli teraz kobiety bardziej "spontaniczne", które uwielbiają tańczyć pogo na koncertach i kempingi w lesie, to nie zacznę na siłę tego lubić w imię "spontaniczności". Za rok czy dwa znowu mu się odmieni i co wtedy?