cs, niezmiennie budzisz mój szacunek.
jesteś poddana ogromnie ciężkiej próbie, a przechodzisz ją jakbyś ćwiczyła latami...
"regularnie mam ochotę, żeby do niego napisać i choć przez chwilę lepiej się poczuć. A przecież to nic nie da - byłoby tylko gorzej. "
to jest bardzo, bardzo dobry pomysł.
w terapiach różnych nurtów stosuje się z dużym powodzeniem tę metodę.
piszesz co chcesz, jak chcesz, ile chcesz, dowolnym językiem (możesz np. całkiem plugawie...)
potem czytasz na głos i... list spalasz, a reszki spuszczasz w kibelku/puszczasz z balkonu na wiatr.
powtarzasz pisanie tyle razy, ile Ci potrzebne.
w Twoim obecnym stanie nawet kilka razy w tygodniu.
to jest bardzo skuteczna metoda uwalniania emocji, które od tygodni demolują Twoje ciało i psychikę.
jak się uporasz z jm, możesz pisać do pani lafiryndy i kto Ci tam jeszcze zajdzie za skórę.
i jeszcze jedno - jesteś na początku cięzkiej żałoby, bądź dla siebie dobra.
przede wszystkim dla siebie.
kiedy trochę ochłoniesz, zrozumiesz, że cierpisz po swoim umarłym wyobrażeniu, które niewiele miało wspólnego z realnym facetem, którego wybrałaś.
wtedy odetchniesz i wrócisz do siebie.
bo tam od zawsze było Twoje miejsce.
przytulam :-)