anderstud napisał/a:john.doe80 napisał/a:Beckett się obraził? Czy pracuje nad potomkiem?
Podejrzewam że leży skopany pod łóżkiem i buczy w poduszkę wzdychając "co znów poszło nie tak..."
Szczerze mówiąc ciężko bym się zdziwił, gdyby było inaczej.
Nie, nie leżę skopany.
Sytuacja jest w praktyce bez większych zmian. Od ponad 2 miesięcy żyjemy w naszym związku nie-związku. Zachowujemy się jak rodzina, zajmujemy się wspólnym domem (w którym nie mieszkam...), odwiedzamy rodziców, zabieramy dziecko na różne atrakcje. No i pływamy w amplitudzie uczuć, z obu stron. Po moim powrocie 2 czerwca z 10-dniowego wyjazdu byłem gotów na rozstanie, po uprzedniej obserwacji jej zachowania po moim powrocie. Nie rzuciła mi się na szyję, więc chciałem się rozstać zmęczony zawieszeniem. Okazało się, że ona też. No i spokojnie zaczęliśmy rozmawiać. Finał był taki że zostałem na noc, spędzaliśmy każdy następny dzień ze sobą i wyjechaliśmy na wspólny weekend. Niestety nie umiemy się ze sobą rozstać. Po tej próbie rozstania zbliżyła się do mnie emocjonalnie. Jak na dłoni widzę zależność - gdy się odsuwam, Ona się zbliża. O tym później.
Po dwóch tygodniach od "próby rozstania" mieliśmy poważną rozmowę na temat naszej sytuacji i roli ojca jej dziecka w tym całym galimatiasie. Dowiedziałem się że w marcu, gdy nie byliśmy razem, eks miał z nią serię rozmów, miała moment że zastanawiała się nawet nad powrotem, namącił jej w głowie...i zrezygnowała, bo nie chce dla źle pojmowanego dobra dziecka wchodzić z nim w związek. Wtedy, na początku kwietnia, zaczęła znowu ze mną się spotykać i trwa ta sytuacja do teraz. Wkurzyłem się, czułem się oszukany, zacząłem zarzucać jej że czuje coś do niego. Rozpadła się na kawałki, płakała, mówiła o emocjonalnej schizofrenii, tego że dziecku schrzaniła życie, że jest złą matką...Prosiła żebym został na noc i zostałem. Jakżeby inaczej. Zaproponowała że poznam ojca dziecka, minę się z nim w drzwiach. Ja jednak znowu chciałem skończyć to. Następnego dnia, będąc w złym stanie psychicznym, rozjechana zupełnie, zostawiła dziecko z ojcem i spędziła dzień z mamą. Jej mama później do mnie zadzwoniła i rozmawiała ze mną. Prosiła żebym był cierpliwy, zacisnął zęby jeszcze chwilę .... a nie jestem? Ile czasu to trwa?
Oczywiście nie rozstaliśmy się. Spędziliśmy świetny długi weekend we trójkę. Jest zaangażowana, widzę że się stara.
Ostatnio też zwróciłem uwagę co my najlepszego robimy dziecku. Jesteśmy de facto rodziną, dzieciak w tym dobrze się czuje, wszędzie chce we trójkę, mnie nie odpuszcza na krok, jak wychodzę na chwilę z domu to płacze żebym go nie zostawiał. Jest kuriozalna sytuacja w której dzień spędzamy razem, usypiamy wspólnie dziecko, spędzamy czas we dwoje, po czym ja wychodzę w nocy, bo pani doktor boi się że dziecko (o którym nota bene mówi od niedawna "nasze dziecko", a o mnie np. "to mój mąż pojedzie i załatwi" - pytana powiedziała że czuje się z tym bezpiecznie i to jej pragnienia) będzie miało jeszcze bardziej namącone w głowie widząc śpiących nas razem. Idiotyzm, bo dziecko widzi nas przytulających i całujących się. Wie że jesteśmy razem.
Zahaczę o wątek lęku przed bliskością, zasugerowany tutaj przez kilka osób. Lęk przed bliskością to często skutek stylów przywiązania, wykształconych w dzieciństwie. U mojej pani doktor jak na dłoni widać wykształcony "styl unikający", pasujący idealnie do jej zachowań w relacji jak i jej relacji w dzieciństwie z matką - ambiwalentnej i na dystans.
Zacytuję kilka cech stylu:
Mówienie, myślenie: nie jestem gotowy/wa na związek, ale pozostawanie mimo to w relacji, czasami przez lata.
Skupianie się na drobnych niedoskonałościach partnera: jak mówi, ubiera się, co je/ ___(uzupełnij) i branie tego za przeszkodę dla twoich romantycznych uczuć.
Tęsknota za byłą dziewczyną/chłopakiem.
Flirtowanie z innymi, bolesny sposób na wprowadzanie niepewności do związku.
Nie mówienie: Kocham Cię, jednocześnie sugerowanie, że czujesz coś do drugiej osoby.
Wycofywanie się, kiedy wszystko idzie dobrze (np. nie dzwonienie przez kilka dni po intymnym spotkaniu).
Nawiązywanie związków z niemożliwą przyszłością, na przykład z osobą w związku małżeńskim.
“Mentalne wycofywanie się” kiedy partner do ciebie mówi.
Posiadanie sekretów i pozostawianie spraw we mgle, by zachować swoje odczucia samodzielności.
Unikanie fizycznego kontaktu, np. nie spanie w jednym łóżku, nie uprawianie seksu, chodzenie kilka kroków przed twoim partnerem.
Pani doktor przyznaje że to właśnie Ona. Pyta jak się z tego wydostać. Zastanawia się nad terapią, wspólną.
Ja nie wiem czy my damy radę tak. Ja źle reaguję, niekomfortowo mi w takim związku. Nie jestem osobą, która ma ochotę na grę w niedostępność - a gdy taki się staję, moja kobieta bardziej mnie pragnie. Wg psychologa to powtórzenie relacji z jej matką.
Ponoć świadomość to pierwszy krok. Ale chyba najłatwiejszy.
Jest też odpowiedź dlaczego i ja tkwię w tym układzie. Jestem drugą stroną tej samej dysfunkcji.