Czytałem temat raczej pobieżnie:) i mogłem przeoczyć coś ważnego:) ale nie zauważyłem jednoznacznych argumentów żeby odchodzić od męża, myślę że wszelkie duże zmiany np. miejsc zamieszkania dla dzieci w tym wieku byłyby bardzo trudną okolicznością, a perspektywy wspólnego życia niestabilne. Raczej więc unikałbym rozmów i deklaracji tego typu, a już na pewno czynów, przy tak krótkim okresie znajomości:)
SonyXperia napisał/a:Myszencja123 napisał/a:Być może masz racje. Tak jak pisałam, to wszystko trwa trzy miesiące, trzy razy spaliśmy, naprawdę nie przeprowadzaliśmy rozmów typu gdzie będziemy mieszkać i które dzieci będą z nami , jego czy moje. W ogóle nie było tematu odchodzenia od męża bo on cały czas myśli ze jest wszystko ok w małżeństwie. Oczywiście ze nie jestem pewna czy chce obce dzieci wychowywać, tak samo jak ja nie wiem czy chce dzieciom ojca zmieniać, relax.
Trzy miesiące. Trzy razy?
Jest aż tak dobry w te klocki?Pisałam kilka razy choc nie ma to znaczenia dla całej sprawy. Trzy miesiące temu było pierwsze piwo, pierwszy seks ponad 2 miesiące później.
Myślę, że jednak ma. O ile dobrze pamiętam pierwszy seks był po tym jak on rozszedł się z żoną. Wcześniej jakoś trzymał ręce z dala od Ciebie. A Ty świrujesz po raptem trzech razach jak wylądowaliście w łóżku. Popraw mnie, jeśli się mylę.
Krytyka z mojej strony pojawiła się na początku, raz i wystarczy. Całą reszta to próba skierowania myśli autorki na konsekwencje swojego postępowania. Szkoda, że tego nie widzi...
Autorko, a na jakiej podstawie przyjmujesz, że dzieci zostałyby z Tobą?
Dywagacje nt tego z kim zostaną dzieci zostawię do rozprawy rozwodowej. Póki co nie to jest przedmiotem tego wątku i nie zamierzam w ogóle na ten temat dyskutować.
Dziękuje za zwrócenie uwagi na konsekwencje, tyle tego przeczytałam ze boje się już pomyśleć o kochanku ;-)
199 2019-02-03 16:32:18 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-02-03 16:33:12)
Capricornus napisał/a:Krytyka z mojej strony pojawiła się na początku, raz i wystarczy. Całą reszta to próba skierowania myśli autorki na konsekwencje swojego postępowania. Szkoda, że tego nie widzi...
Autorko, a na jakiej podstawie przyjmujesz, że dzieci zostałyby z Tobą?
Dywagacje nt tego z kim zostaną dzieci zostawię do rozprawy rozwodowej. Póki co nie to jest przedmiotem tego wątku i nie zamierzam w ogóle na ten temat dyskutować.
Dziękuje za zwrócenie uwagi na konsekwencje, tyle tego przeczytałam ze boje się już pomyśleć o kochanku ;-)
I co Ci daje konkretnego kierowanie tego typu uszczypliwości w naszą stronę?
Przecież to Twój kochanek.
Czytanie wypowiedzi nie po drodze z Twoimi ukrytymi pragnieniami wzbudza w Tobie aż taką irytację?
Jest jeszcze jedna sprawa.
On nie zdradził żony.
To Ty zdradziłaś męża.
Myślisz że jeśli będziesz chciała z nim wejść w głębszą relację np. odchodzę do Ciebie od męża to jemu nie pojawi się myśl - zdradziła męża a jeśli i mnie zdradzi, no przecież zdradziła, fakt ze mną no ale jeśli i mnie zdradzi?
Czytałem temat raczej pobieżnie:) i mogłem przeoczyć coś ważnego:) ale nie zauważyłem jednoznacznych argumentów żeby odchodzić od męża, myślę że wszelkie duże zmiany np. miejsc zamieszkania dla dzieci w tym wieku byłyby bardzo trudną okolicznością, a perspektywy wspólnego życia niestabilne. Raczej więc unikałbym rozmów i deklaracji tego typu, a już na pewno czynów, przy tak krótkim okresie znajomości:)
Nie planuje :-) natomiast wiele tu z osób bardzo przejmuje się jak moje dzieci przyjmą nowego tatę podczas gdy ja nawet planuje odejść od obecnego. Mam różne myśli, refleksje, emocje, którymi się tu dziele łapiąc tez inne konteksty całej tej sytuacji.
Jest jeszcze jedna sprawa.
On nie zdradził żony.
To Ty zdradziłaś męża.
Myślisz że jeśli będziesz chciała z nim wejść w głębszą relację np. odchodzę do Ciebie od męża to jemu nie pojawi się myśl - zdradziła męża a jeśli i mnie zdradzi, no przecież zdradziła, fakt ze mną no ale jeśli i mnie zdradzi?
On zdradził żonę podczas małżeństwa. I ona jego. Także taka sytuacja....
Autorko, szczerze to i tak Cię bardzo łagodnie tu ludzie traktują I nie sądzę, że to złośliwość, tylko czasem trzeba pewne rzeczy nazwać po imieniu, by dotarły, szczególnie do osoby, która jest w fazie "motylków" jak Ty teraz.
Ja nie będę się wypowiadać na temat Twojego męża, małżeństwa, rodziny, bo Ty sama znasz ich najlepiej i powinnaś wiedzieć jakie będą dla nich konsekwencje Twojego zauroczenia.
Dlatego wypowiadam się tylko w kontekście romansu/kochanka, którego Ty tak naprawdę nie znasz. A to jest człowiek, który jest tuż po rozwodzie. Ok, on przedstawił Ci swój powód ale mało kto by się przyznał, że to on zawinił. Myślę, że wątek żony pojawił się nie tyle że koniecznie POWINNAŚ z nią porozmawiać, tylko zwyczajnie, że ona mogłaby przedstawić swoją wersję, zupełnie inną od kochanka. Choćby taki, że to przez jego romanse.
On Ci mówi, że chce kogoś na stałe a jednocześnie wie, że od męża nie odejdziesz. Nawet na to nie nalega. Dobrze, że zaczynasz odróżniać "zakochanie" od miłości. Romans w pracy z mężatką to zwykle dla facetów bardzo ekscytująca i wygodna sprawa. Jest adrenalina, ego rośnie, a z drugiej strony jest "bezpiecznie" bo każdemu zależy na dyskrecji. I tak naprawdę nie ma znaczenia czy zrobiliście to raz, trzy czy kilkadziesiąt, bo granica została przekroczona. Ale odpowiedz sobie na pytanie czym Ci ten facet tak zaimponował, że twoje zasady poszły się...
Dobry bajer, pożądanie w oczach?
Fakt jest taki, że on teraz niewiele traci bo jest już po rozwodzie, a w razie gdyby się romans wydał to on i tak spadnie na 4 łapy. Może zdecyduje się być z Tobą, a może nie. To na Ciebie spadnie cała odpowiedzialność za ten wasz romans. I Ty poniesiesz konsekwencje. Ty i Twoi najbliżsi.
Tu było mnóstwo podobnych historii i wiesz jak one w większości się kończą? Po pierwszych motylkach, kiedy nic wokół nie ma znaczenia, przychodzi refleksja, zaczyna doskwierać życie na dwa fronty. Ile będziesz w stanie udawać przed sobą, kochając się z mężem, że seks się poprawił bo fantazjujesz o T.? Co kiedy kochanek rozluźni relacje i będziesz podejrzewać, że ma kogoś? Już pomijam fakt, że romans się może wydać i wtedy wszystko rypnie. Otóż prędzej czy później motylki zamienia się w frustracje, a jak nic z tym nie zrobisz to prosta droga do depresji.
Teraz jak każdy romansujący zrzucasz wszystko na siłę wyższą: "zakochałam się". Ale ile na tym pociągniesz?
I tak jak wiele osób już tu pisało, w takiej sytuacji nie ma dobrego rozwiązania. Odejdziesz czy zostaniesz i tak poniesiesz tego konsekwencje.
I uwierz mi w fazie zakochania, nie jesteśmy w stanie realnie ocenić sytuacji, drugiego człowieka. Teraz on jest na piedestale i bronisz go jak lwica. "On nie jest taki, wiem że też się zakochał, wiem, że bierze mnie całą z dobytkiem...itd." a prawda taka że guzik wiesz. Możesz mówić tylko za siebie ...
Wpadłaś w niezłe bagno i jeszcze nie wiesz, że jeśli facet jest przebiegły to będzie Tobą mógł bez problemu manipulować.
Teraz to Ty masz więcej do stracenia dlatego nie zgadzam się z Szarym i uważam, że powinnaś kochanka trochę przycisnąć i sprawdzić zanim podejmiesz pochopne decyzje. Bo jego "chcę mieć kogoś na stałe a Ty od męża nie odejdziesz", może znaczyć nic innego jak... jest fajnie ale jak znajdę kogoś innego/wolnego nie miej pretensji.
Autorko, a czy tobie przypadkiem nie wydaje się, że skoro on bzykał się tobą, to dlatego że wielce cię kocha i pewnie o niczym nie marzy, jak tylko o tym, by związać się z tobą? Czy ty nie zbudiwalas sobie w głowie mitu tego, co was łączy?
Napisałaś też o tym, że facet spotyka się z innymi kobietami, ale jakoś żadna mu się nie spodobała i dlatego wraca do ciebie. Tak to sobie wytlumaczylas czy też on tak ci powiedział?
Jesteś od niego całkiem sporo starsza. Myślisz, że on, jeśli zechce na nowo układać sobie życie, zdecyduje się akurat na ciebie, że nie weźmie sobie przynajmniej rówieśniczki, jeśli nie młodszej od niego?
Dlaczego zamiast chodzić twardo po ziemi, ty bujasz z głową w chmurach?
Spójrz na rzecz realnie.
Facet dopiero co się rozwiódł, stary jeszcze nie jest, więc na pewno, póki co, dość ma małżeńskich spraw, raczej będzie chciał odpocząć po tych małżeńskich miodach.
Będzie poznawał różne kobiety i nie musi się spieszyć.
Teraz macie jakiś urlop, więc sytuacja wymusiła na was, że nie spotykacie się, nawet do siebie nie telefonujecie.
Skoro tak mu na tobie zależy, to domyślam się, że musi się teraz biedaczek mocno bez ciebie męczyć. Zapewne siedzi sam w domu, zagryza palce i zastanawia się czy sypiasz z mężem. Domyślam się więc, że po tej wymuszonej przerwie on będzie dążył do tego, by raz na zawsze rozwiązać sprawę z tobą, czyli będzie chciał, byś wzięła rozwód, bo on chce żyć z tobą na co dzień i normalnie.
Myślę, że cały problem z tym waszym "związkiem" zrodził się i istnieje tylko w twojej głowie. Na pewno nie w jego głowie.
Zrób więc z tym porządek, teraz zrób, bo jeśli teraz tego należycie nie ocenisz, to potem nacierpisz się dziewczyno jeszcze bardziej niż teraz. Bo teraz też przecież cierpisz. Nie powiesz mi, że jesteś szczęśliwa.
205 2019-02-03 17:01:11 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-02-03 17:02:44)
maku2 napisał/a:Jest jeszcze jedna sprawa.
On nie zdradził żony.
To Ty zdradziłaś męża.
Myślisz że jeśli będziesz chciała z nim wejść w głębszą relację np. odchodzę do Ciebie od męża to jemu nie pojawi się myśl - zdradziła męża a jeśli i mnie zdradzi, no przecież zdradziła, fakt ze mną no ale jeśli i mnie zdradzi?On zdradził żonę podczas małżeństwa. I ona jego. Także taka sytuacja....
To może on tak ma i po prostu lubi ten sport. To jaką masz pewność, że jesteś jedna jedyna w tej roli?
Zrób więc z tym porządek, teraz zrób, bo jeśli teraz tego należycie nie ocenisz, to potem nacierpisz się dziewczyno jeszcze bardziej niż teraz. Bo teraz też przecież cierpisz. Nie powiesz mi, że jesteś szczęśliwa.
Zacytowałam tylko część postu ale zgadzam się ze wszystkimi wypowiedziami Ulle. I pisze to z własnego doświadczenia i obserwacji.
On zdradził żonę podczas małżeństwa. I ona jego. Także taka sytuacja....
I na serio zastanawiasz się czy z takim człowiekiem się wiązać?
Myszencja123 napisał/a:maku2 napisał/a:Jest jeszcze jedna sprawa.
On nie zdradził żony.
To Ty zdradziłaś męża.
Myślisz że jeśli będziesz chciała z nim wejść w głębszą relację np. odchodzę do Ciebie od męża to jemu nie pojawi się myśl - zdradziła męża a jeśli i mnie zdradzi, no przecież zdradziła, fakt ze mną no ale jeśli i mnie zdradzi?On zdradził żonę podczas małżeństwa. I ona jego. Także taka sytuacja....
To może on tak ma i po prostu lubi ten sport. To jaką masz pewność, że jesteś jedna jedyna w tej roli?
Mam. Nie będę tłumaczyć skad wiem ale mam pewosc 100%.
Autorko, a czy tobie przypadkiem nie wydaje się, że skoro on bzykał się tobą, to dlatego że wielce cię kocha i pewnie o niczym nie marzy, jak tylko o tym, by związać się z tobą? Czy ty nie zbudiwalas sobie w głowie mitu tego, co was łączy?
Napisałaś też o tym, że facet spotyka się z innymi kobietami, ale jakoś żadna mu się nie spodobała i dlatego wraca do ciebie. Tak to sobie wytlumaczylas czy też on tak ci powiedział?
Jesteś od niego całkiem sporo starsza. Myślisz, że on, jeśli zechce na nowo układać sobie życie, zdecyduje się akurat na ciebie, że nie weźmie sobie przynajmniej rówieśniczki, jeśli nie młodszej od niego?
Dlaczego zamiast chodzić twardo po ziemi, ty bujasz z głową w chmurach?
Spójrz na rzecz realnie.
Facet dopiero co się rozwiódł, stary jeszcze nie jest, więc na pewno, póki co, dość ma małżeńskich spraw, raczej będzie chciał odpocząć po tych małżeńskich miodach.
Będzie poznawał różne kobiety i nie musi się spieszyć.
Teraz macie jakiś urlop, więc sytuacja wymusiła na was, że nie spotykacie się, nawet do siebie nie telefonujecie.
Skoro tak mu na tobie zależy, to domyślam się, że musi się teraz biedaczek mocno bez ciebie męczyć. Zapewne siedzi sam w domu, zagryza palce i zastanawia się czy sypiasz z mężem. Domyślam się więc, że po tej wymuszonej przerwie on będzie dążył do tego, by raz na zawsze rozwiązać sprawę z tobą, czyli będzie chciał, byś wzięła rozwód, bo on chce żyć z tobą na co dzień i normalnie.
Myślę, że cały problem z tym waszym "związkiem" zrodził się i istnieje tylko w twojej głowie. Na pewno nie w jego głowie.Zrób więc z tym porządek, teraz zrób, bo jeśli teraz tego należycie nie ocenisz, to potem nacierpisz się dziewczyno jeszcze bardziej niż teraz. Bo teraz też przecież cierpisz. Nie powiesz mi, że jesteś szczęśliwa.
Masz racje. Przykro mi ale niestety tez to tak widzę...ja bym na jego miejscu nie pchała się w taki układ. No chyba ze by to była miłość życia ale nie sadze aby to był ten przypadek.
Myszencja123 napisał/a:SonyXperia napisał/a:Trzy miesiące. Trzy razy?
Jest aż tak dobry w te klocki?Pisałam kilka razy choc nie ma to znaczenia dla całej sprawy. Trzy miesiące temu było pierwsze piwo, pierwszy seks ponad 2 miesiące później.
Myślę, że jednak ma. O ile dobrze pamiętam pierwszy seks był po tym jak on rozszedł się z żoną. Wcześniej jakoś trzymał ręce z dala od Ciebie. A Ty świrujesz po raptem trzech razach jak wylądowaliście w łóżku. Popraw mnie, jeśli się mylę.
Rak nie trzymał przy sobie od początku ;-) z żona rozwiódł się kilka miesięcy temu, w sierpniu czy wrześniu. Do listopada nic między nami nie było poza rozmowami o pracy czy czysto koleżeńskimi. Dużo rozmów w pracy i wieczorami na komunikatorze z dwa trzy razy w tygodniu. W listopadzie pierwsze piwo, potem znowu kilka wyjść, wspólna delegacja w styczniu.... to wszystko okraszone masa słów, wyznań itp. I jesteśmy gdzie jesteśmy.
Nie ma o czym mówić ....,
No chyba ze by to była miłość życia ale nie sadze aby to był ten przypadek.
A ja uważam, że nie ma czegoś takiego jak miłość życia, jest dojrzałość emocjonalna, zasady i dopasowanie. Zwykle ludzie wchodzą w relacje pod wpływem chemii, która mija. Jeżeli jednak są w stanie się w tym czasie zgrać, stać przyjaciółmi, partnerami i dbać o sprawy łóżkowe, to idealnie! Wtedy można mówić o miłości życia.. ale to wymaga pracy nad związkiem, chęci, zaufania.
Z tego co piszesz mąż coś zaniedbał, bo choć sprawdza się w roli partnera, ojca, to pożycie seksualne kulało. Chyba, że teraz to sobie wymyśliłaś na usprawiedliwienie siebie? Choć nie sądzę. Nowe to zawsze większy zastrzyk adrenaliny. Tylko nie każdy chce to przeżyć/sprawdzać... z szacunku do partnera. U Ciebie zaczęło się i skończyło na tym że Twój mąż nie zasługuje na zdradę. A wystarczyło że się dowiedziałaś że kolega rozwodzi/rozwiódł, jedno spotkanie na piwie mizianie i potem poszłaś na całość. Tak wiem rok przyjaźni w pracy... To jednak nie jest dobry fundament do "miłości życia", nie sądzisz?
Miłość życia? Nie bądź infantylna.
Co was łączy?
Jest to twój kolega z pracy i trzy razy wyladowalas z nim w łóżku czy tam gdzieś. Nie wiem czy byłaś u niego na ten seks, czy wynajął jakiś hotel, czy bylo to po prostu auto? Nie wiem w jakich warunkach poszłaś z nim na całość.
Nie przeżyłaś z nim pod jednym dachem ani jednego dnia swojego życia. Nie robiliście razem żadnych zakupów. Nie pojechaliście nigdzie, nie przeżyliście razem żadnej trudnej sytuacji, żebyś mogła przekonać się czy możesz na niego liczyć w kłopotach. Nigdy nie balas się o jego życie albo o jego zdrowie, on też takich rzeczy w stosunku do ciebie nie doświadczył. Nigdy nie widział cię w złym humorze, zaniedbana i słabą, ty jego też nie widziałaś w takim położeniu.
Nie masz najmniejszych nawet podstaw do tego, by uważać, że to jest facet dla ciebie na dalsze życie. Nie zjadlas z nim beczki soli. Nie mów więc o miłości życia, bo ani z twojej strony tego nie ma, jak i z jego strony.
Myszencja123 napisał/a:No chyba ze by to była miłość życia ale nie sadze aby to był ten przypadek.
A ja uważam, że nie ma czegoś takiego jak miłość życia, jest dojrzałość emocjonalna, zasady i dopasowanie. Zwykle ludzie wchodzą w relacje pod wpływem chemii, która mija. Jeżeli jednak są w stanie się w tym czasie zgrać, stać przyjaciółmi, partnerami i dbać o sprawy łóżkowe, to idealnie! Wtedy można mówić o miłości życia.. ale to wymaga pracy nad związkiem, chęci, zaufania.
Z tego co piszesz mąż coś zaniedbał, bo choć sprawdza się w roli partnera, ojca, to pożycie seksualne kulało. Chyba, że teraz to sobie wymyśliłaś na usprawiedliwienie siebie? Choć nie sądzę. Nowe to zawsze większy zastrzyk adrenaliny. Tylko nie każdy chce to przeżyć/sprawdzać... z szacunku do partnera. U Ciebie zaczęło się i skończyło na tym że Twój mąż nie zasługuje na zdradę. A wystarczyło że się dowiedziałaś że kolega rozwodzi/rozwiódł, jedno spotkanie na piwie mizianie i potem poszłaś na całość. Tak wiem rok przyjaźni w pracy... To jednak nie jest dobry fundament do "miłości życia", nie sądzisz?
Nie do końca rozumiem do czego zmierzasz....napisałam ze nie sadze aby nasz przypadek można było zaliczyć do miłości życia. Przez te jego zwierzenia ja tez znam jego wady i jest sporo rzeczy które mi się nie podobają i wi ze byłby kłótnie z tego powodu ;-) nawet mu to w żartach powiedziałam, to powiedział ze dla mnie będzie pracował nad sobą;-)
Od pierwszego miziania do pójścia na całość minęły dwa miesiące wiec to chyba nie tak od razu.
Znowu zaczynam się tłumaczyć ale dla mnie to był caly czas kolega z pracy, nie czekałam na rozwód i nir miałam żadnych fantazji na jego temat. Po tym pierwszym piwie uznałam to za pomyłkę i nie chciałam do tego wracać. Ale jakoś tak to wykombinował ze wylądowaliśmy na kolejnym na którym mi powiedział ze jest zakochany i był od dawna, tylko nie wiedział jak podejść do tematu. Szczegółów nie ma co omawiać, jesteśmy dorośli i wiemy jak wyglądają randki ( bez łóżka )....w każdym razie oczarował mnie słowami, dotykiem, wyznaniami..... no i tyle.
Zrobisz jak uwazasz.Nikt z nas nie wie tego co czujesz i mozemy sie tylko domyslac ze nie jest ci latwo.Daj sobie czas i pobadaj go troche w roznych sytuacjach.Zobaczysz kiedy jest powazny a kiedy jest czas na zarty we dwoje.Lozko to dodatek.Musisz zdecydowac co dalej.Zycie postawilo Cie przed wyborem w ktorym ty decydujesz.Wytrwalosci Ci zycze.
Miłość życia? Nie bądź infantylna.
Co was łączy?
Jest to twój kolega z pracy i trzy razy wyladowalas z nim w łóżku czy tam gdzieś. Nie wiem czy byłaś u niego na ten seks, czy wynajął jakiś hotel, czy bylo to po prostu auto? Nie wiem w jakich warunkach poszłaś z nim na całość.
Nie przeżyłaś z nim pod jednym dachem ani jednego dnia swojego życia. Nie robiliście razem żadnych zakupów. Nie pojechaliście nigdzie, nie przeżyliście razem żadnej trudnej sytuacji, żebyś mogła przekonać się czy możesz na niego liczyć w kłopotach. Nigdy nie balas się o jego życie albo o jego zdrowie, on też takich rzeczy w stosunku do ciebie nie doświadczył. Nigdy nie widział cię w złym humorze, zaniedbana i słabą, ty jego też nie widziałaś w takim położeniu.
Nie masz najmniejszych nawet podstaw do tego, by uważać, że to jest facet dla ciebie na dalsze życie. Nie zjadlas z nim beczki soli. Nie mów więc o miłości życia, bo ani z twojej strony tego nie ma, jak i z jego strony.
Mylisz się. Robiliśmy razem zakupy, wyjeżdżaliśmy, przeżyliśmy razem trudna sytuacje, martwię się o jego zdrowie (choruje) a on o moje (tez miałam pewien problem), w złym humorze mnie widział nir raz.
Zreszta o ile sięgnę pamięcią to nie przeżyłam tego wszystkiego co wymienisz z moim obecnym mezem zanim został mezem ;-)
To jest nieważne, powtarzam to co wyżej- napisałam ze to nie jest przypadek miłości życia :-)
Nie do końca rozumiem do czego zmierzasz....napisałam ze nie sadze aby nasz przypadek można było zaliczyć do miłości życia. Przez te jego zwierzenia ja tez znam jego wady i jest sporo rzeczy które mi się nie podobają i wi ze byłby kłótnie z tego powodu ;-) nawet mu to w żartach powiedziałam, to powiedział ze dla mnie będzie pracował nad sobą;-)
Od pierwszego miziania do pójścia na całość minęły dwa miesiące wiec to chyba nie tak od razu.
Znowu zaczynam się tłumaczyć ale dla mnie to był caly czas kolega z pracy, nie czekałam na rozwód i nir miałam żadnych fantazji na jego temat. Po tym pierwszym piwie uznałam to za pomyłkę i nie chciałam do tego wracać. Ale jakoś tak to wykombinował ze wylądowaliśmy na kolejnym na którym mi powiedział ze jest zakochany i był od dawna, tylko nie wiedział jak podejść do tematu. Szczegółów nie ma co omawiać, jesteśmy dorośli i wiemy jak wyglądają randki ( bez łóżka )....w każdym razie oczarował mnie słowami, dotykiem, wyznaniami..... no i tyle.
Do niczego poza tym byś choć trochę swoim patrzeniem na kolegę/kochanka spojrzała dalej niż przez różowe okulary.
Wiele osób tu piszących przez to przechodziło. Ja nie wypowiadam na temat Twojego małżeństwa tylko radzę kubeł zimnej wody na relacje z kochankiem póki odpłyniesz i zaczniesz sobie wmawiać, że to "miłość życia".
napisałam ze to nie jest przypadek miłości życia
A co to jest według Ciebie?
napisałam ze to nie jest przypadek miłości życia
A co to jest według Ciebie?
Zauroczenie, fascynacja, zakochanie....
Skoro to wiesz to w czym jest problem?
Myszencja123 napisał/a:Nie do końca rozumiem do czego zmierzasz....napisałam ze nie sadze aby nasz przypadek można było zaliczyć do miłości życia. Przez te jego zwierzenia ja tez znam jego wady i jest sporo rzeczy które mi się nie podobają i wi ze byłby kłótnie z tego powodu ;-) nawet mu to w żartach powiedziałam, to powiedział ze dla mnie będzie pracował nad sobą;-)
Od pierwszego miziania do pójścia na całość minęły dwa miesiące wiec to chyba nie tak od razu.
Znowu zaczynam się tłumaczyć ale dla mnie to był caly czas kolega z pracy, nie czekałam na rozwód i nir miałam żadnych fantazji na jego temat. Po tym pierwszym piwie uznałam to za pomyłkę i nie chciałam do tego wracać. Ale jakoś tak to wykombinował ze wylądowaliśmy na kolejnym na którym mi powiedział ze jest zakochany i był od dawna, tylko nie wiedział jak podejść do tematu. Szczegółów nie ma co omawiać, jesteśmy dorośli i wiemy jak wyglądają randki ( bez łóżka )....w każdym razie oczarował mnie słowami, dotykiem, wyznaniami..... no i tyle.Do niczego poza tym byś choć trochę swoim patrzeniem na kolegę/kochanka spojrzała dalej niż przez różowe okulary.
Wiele osób tu piszących przez to przechodziło. Ja nie wypowiadam na temat Twojego małżeństwa tylko radzę kubeł zimnej wody na relacje z kochankiem póki odpłyniesz i zaczniesz sobie wmawiać, że to "miłość życia".
Nie wmawiam sobie ale dziękuje za kubły, działają :-)
Skoro to wiesz to w czym jest problem?
W tym ze mam męża i powinnam to zakończyć :-)
maku2 napisał/a:Skoro to wiesz to w czym jest problem?
W tym ze mam męża i powinnam to zakończyć :-)
Skoro to wiesz, to w czym jest problem?
223 2019-02-03 18:45:25 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-02-03 18:47:13)
Nie wmawiam sobie ale dziękuje za kubły, działają :-)
Mam nadzieję mi to forum też pomogło w tym najgorszym czasie - amoku zakochania.
I uwierz jak motyle, czy też różowe okulary opadły.. aż się sama sobie dziwiłam, że tak bez pamięci się zakochałam w tym facecie.
Ja żeby nie było nie jestem za ciągnięciem na siłę nieudanych związków/małżeństw, ale tylko uczulam że możesz mieć bardzo skrzywiony obraz kolegi bo "motylki". I to widać bo bronisz go jak lwica... ja też to robiłam...
A nie napisałabyś na forum gdybyś się dobrze w tym czuła i była go pewna..
Myszencja123 napisał/a:Nie wmawiam sobie ale dziękuje za kubły, działają :-)
Mam nadzieję mi to forum też pomogło w tym najgorszym czasie - amoku zakochania.
I uwierz jak motyle, czy też różowe okulary opadły.. aż się sama sobie dziwiłam, że tak bez pamięci się zakochałam w tym facecie.
Ja żeby nie było nie jestem za ciągnięciem na siłę nieudanych związków/małżeństw, ale tylko uczulam że możesz mieć bardzo skrzywiony obraz kolegi bo "motylki". I to widać bo bronisz go jak lwica... ja też to robiłam...
A nie napisałabyś na forum gdybyś się dobrze w tym czuła i była go pewna..
Masz racje we wszystkim, dzięki. Chętnie poczytam Twoja historie, jest tu jeszcze na forum?
Myszencja123 napisał/a:maku2 napisał/a:Skoro to wiesz to w czym jest problem?
W tym ze mam męża i powinnam to zakończyć :-)
Skoro to wiesz, to w czym jest problem?
Ze tylko w teorii to jest proste :-)
Masz racje we wszystkim, dzięki. Chętnie poczytam Twoja historie, jest tu jeszcze na forum?
Jest, ale nie wiem czy to dobry wątek bo napisałam go mając problem z ówczesnym facetem i fascynacja nowym. Dlatego napisałam, że właściwie nie masz tu złośliwości bo ja miałam mnóstwo... mój wątek trwał długo...
Naprawdę forum pomaga. Na tym etapie co Ty... najbardziej rozszerza perspektywę.
227 2019-02-03 19:15:55 Ostatnio edytowany przez Wzl (2019-02-03 19:16:48)
SonyXperia napisał/a:Myszencja123 napisał/a:On zdradził żonę podczas małżeństwa. I ona jego. Także taka sytuacja....
To może on tak ma i po prostu lubi ten sport. To jaką masz pewność, że jesteś jedna jedyna w tej roli?
Mam. Nie będę tłumaczyć skad wiem ale mam pewosc 100%.
Szkoda, że nie chcesz wytłumaczyć. Myślę, że byłoby zabawnie.
To niesamowite, że kobieta 40+, która powinna być dojrzała życiowo jest w stanie bezgranicznie zaufać facetowi, którego w zasadzie nie zna, który ją bzyka bez zobowiązań, który zdradzał swoją żonę i który zapewnia, że jest tą jedyną.
Niesamowite.
Oj tyłek będzie bolał.
Nie od zabawy.
Od twardego lądowania.
Ze tylko w teorii to jest proste :-)
Zastanawianie się nad tym, czy decyzja jest prosta czy trudna skutecznie oddala moment jej podjęcia. I może o to chodzi, ale przecież... brak decyzji też jest decyzją.
Myszencja123 napisał/a:SonyXperia napisał/a:To może on tak ma i po prostu lubi ten sport. To jaką masz pewność, że jesteś jedna jedyna w tej roli?
Mam. Nie będę tłumaczyć skad wiem ale mam pewosc 100%.
Szkoda, że nie chcesz wytłumaczyć. Myślę, że byłoby zabawnie.
To niesamowite, że kobieta 40+, która powinna być dojrzała życiowo jest w stanie bezgranicznie zaufać facetowi, którego w zasadzie nie zna, który ją bzyka bez zobowiązań, który zdradzał swoją żonę i który zapewnia, że jest tą jedyną.
Niesamowite.
Oj tyłek będzie bolał.
Nie od zabawy.
Od twardego lądowania.
Tak w innych aspektach moge mieć wątpliwości tak w tym nie mam. Po prostu wiem i mam ku temu podstawy. Nie zamierzam pisać czegoś co ma ci poprawić humor.
Myszencja123 napisał/a:Ze tylko w teorii to jest proste :-)
Zastanawianie się nad tym, czy decyzja jest prosta czy trudna skutecznie oddala moment jej podjęcia. I może o to chodzi, ale przecież... brak decyzji też jest decyzją.
Teoretycznie oboje korzystają. Póki nikt się nie dowie i nie trzeba będzie ponosić konsekwencji.
Myszencja123 napisał/a:Ze tylko w teorii to jest proste :-)
Zastanawianie się nad tym, czy decyzja jest prosta czy trudna skutecznie oddala moment jej podjęcia. I może o to chodzi, ale przecież... brak decyzji też jest decyzją.
Może....
Teoretycznie oboje korzystają. Póki nikt się nie dowie i nie trzeba będzie ponosić konsekwencji.
Ale autorka już teraz, mimo że wieść o romansie się nie rozniosła, ponosi konsekwencje. Chyba, że... historia jest stworzona na potrzeby forum.
Wielokropek napisał/a:Myszencja123 napisał/a:Ze tylko w teorii to jest proste :-)
Zastanawianie się nad tym, czy decyzja jest prosta czy trudna skutecznie oddala moment jej podjęcia. I może o to chodzi, ale przecież... brak decyzji też jest decyzją.
Teoretycznie oboje korzystają. Póki nikt się nie dowie i nie trzeba będzie ponosić konsekwencji.
Nie do końca Roxann, bo tak jak razem nam jest bosko tak jak jesteśmy osobno to przychodzi logiczne myslenie i wniosek ze to nie ma sensu.
Roxann napisał/a:Teoretycznie oboje korzystają. Póki nikt się nie dowie i nie trzeba będzie ponosić konsekwencji.
Ale autorka już teraz, mimo że wieść o romansie się nie rozniosła, ponosi konsekwencje. Chyba, że... historia jest stworzona na potrzeby forum.
Możliwe, choć nie sądzę sama wiem, jak kobiecie wtedy może "odbić"
Nie do końca Roxann, bo tak jak razem nam jest bosko tak jak jesteśmy osobno to przychodzi logiczne myslenie i wniosek ze to nie ma sensu.
Brawo! Widzisz to już teraz. Ile oczy można mącić?
Wzl napisał/a:Myszencja123 napisał/a:Mam. Nie będę tłumaczyć skad wiem ale mam pewosc 100%.
Szkoda, że nie chcesz wytłumaczyć. Myślę, że byłoby zabawnie.
To niesamowite, że kobieta 40+, która powinna być dojrzała życiowo jest w stanie bezgranicznie zaufać facetowi, którego w zasadzie nie zna, który ją bzyka bez zobowiązań, który zdradzał swoją żonę i który zapewnia, że jest tą jedyną.
Niesamowite.
Oj tyłek będzie bolał.
Nie od zabawy.
Od twardego lądowania.Tak w innych aspektach moge mieć wątpliwości tak w tym nie mam. Po prostu wiem i mam ku temu podstawy. Nie zamierzam pisać czegoś co ma ci poprawić humor.
Mylisz wiarę z tym czym jest pewność 100%
Nie mieszkasz z nim. Spotykał się z innymi kobietami a wiesz tyle ile ci powie.
Reszta to wiara i naiwność.
Jestem w szoku, że kogoś ten wątek dziwi. Takich kobiet jest masa, nie wiem dlaczego wciąż się je uważa za bardziej święte od mężczyzn, bo na pewno tak nie jest. A zdradzający zawsze w jakiś głupi sposób to usprawiedliwia. Zawsze to tak samo wygląda i szybko się kończy. Wow nowy partner taki super, bo... jest nowy. Zapomina się o ogniu, który był na początku relacji z mężem/żoną i dochodzi wmawianie sobie, że ten nowy taki super, że na pewno ten ogień nigdy nie zgaśnie. Nie wiem jak to jest możliwe, że mamy już 2019 rok, a ludzie dalej robią te same bzdury, a nawet coraz częściej i mają te same problemy...
Aż zarejestrowałem się na forum, jak zobaczyłem ten temat. Przeczytałem cały wątek i muszę stwierdzić, że opinia Wzl jest najtrafniejsza. Oczywiście równie trafna co niewygodna dla autorki, dlatego zapewne ją przemilczała.
A teraz dodam coś od siebie. Szukasz tutaj romantycznej historii kogoś innego, która pokaże Ci, że jest dobre wyjście z obecnej sytuacji. Otóż nie ma. Swoją zdradą zabiłaś miłość do męża, a miłość męża do Ciebie zabijesz w chwili, gdy tylko dowie się prawdy. Jeśli zostaniesz przy mężu, a prawda nie wyjdzie, już zawsze będziesz czuć niedosyt, za który winić będziesz męża (w końcu kochanek był taki super). Jeśli odejdziesz - przeżyjesz piekło rozwodu, które obrzydzi Ci kochanka. A teraz najmniej prawdopodobna opcja - ułożenie życia z kochankiem - w tym wariancie, prędzej lub później, wkradnie się do związku rutyna, a historia zatoczy koło.
Mam nadzieję, że jesteś na tyle perfidna, żeby zniszczyć męża informując go o zdradzie. A musisz wiedzieć, że Twoje wyobrażenie o tym, jak Ci przebaczy, leży daleko od prawdy.
Podsumowując - nie unikniesz cierpienia. Żyj z mężem i cierp każdego dnia, że nie wybrałaś kochanka, albo odejdź i pluj sobie w brodę na starość, że rozbiłaś rodzinę i dobre życie.
Niedzielne ofiary i oprawcy niedzielni
Każdy ponad każdym - wszyscy najmądrzejsi
Stara Janina w bujanym fotelu w domu
Przypomina sobie Grzesia i rozmyśla, czemu to zrobiła
Bez pewności, ale wymierzyła palcem
Dziś była górą w nierównej walce
Roxann napisał/a:Teoretycznie oboje korzystają. Póki nikt się nie dowie i nie trzeba będzie ponosić konsekwencji.
Ale autorka już teraz, mimo że wieść o romansie się nie rozniosła, ponosi konsekwencje. Chyba, że... historia jest stworzona na potrzeby forum.
Konsekwencje emocjonalne póki co. Moje własne.
Myszencja123 napisał/a:Nie do końca Roxann, bo tak jak razem nam jest bosko tak jak jesteśmy osobno to przychodzi logiczne myslenie i wniosek ze to nie ma sensu.
Brawo! Widzisz to już teraz. Ile oczy można mącić?
Nie wiem, ile ?:-)
Myszencja123 napisał/a:Wzl napisał/a:Szkoda, że nie chcesz wytłumaczyć. Myślę, że byłoby zabawnie.
To niesamowite, że kobieta 40+, która powinna być dojrzała życiowo jest w stanie bezgranicznie zaufać facetowi, którego w zasadzie nie zna, który ją bzyka bez zobowiązań, który zdradzał swoją żonę i który zapewnia, że jest tą jedyną.
Niesamowite.
Oj tyłek będzie bolał.
Nie od zabawy.
Od twardego lądowania.Tak w innych aspektach moge mieć wątpliwości tak w tym nie mam. Po prostu wiem i mam ku temu podstawy. Nie zamierzam pisać czegoś co ma ci poprawić humor.
Mylisz wiarę z tym czym jest pewność 100%
Nie mieszkasz z nim. Spotykał się z innymi kobietami a wiesz tyle ile ci powie.
Reszta to wiara i naiwność.
Ale Ty wiesz lepiej nie znając kompletnie ani jego, ani mnie? Nie spał i tyle, gadaj sobie co chcesz.
242 2019-02-03 20:22:40 Ostatnio edytowany przez Myszencja123 (2019-02-03 20:29:22)
Aż zarejestrowałem się na forum, jak zobaczyłem ten temat. Przeczytałem cały wątek i muszę stwierdzić, że opinia Wzl jest najtrafniejsza. Oczywiście równie trafna co niewygodna dla autorki, dlatego zapewne ją przemilczała.
A teraz dodam coś od siebie. Szukasz tutaj romantycznej historii kogoś innego, która pokaże Ci, że jest dobre wyjście z obecnej sytuacji. Otóż nie ma. Swoją zdradą zabiłaś miłość do męża, a miłość męża do Ciebie zabijesz w chwili, gdy tylko dowie się prawdy. Jeśli zostaniesz przy mężu, a prawda nie wyjdzie, już zawsze będziesz czuć niedosyt, za który winić będziesz męża (w końcu kochanek był taki super). Jeśli odejdziesz - przeżyjesz piekło rozwodu, które obrzydzi Ci kochanka. A teraz najmniej prawdopodobna opcja - ułożenie życia z kochankiem - w tym wariancie, prędzej lub później, wkradnie się do związku rutyna, a historia zatoczy koło.
Mam nadzieję, że jesteś na tyle perfidna, żeby zniszczyć męża informując go o zdradzie. A musisz wiedzieć, że Twoje wyobrażenie o tym, jak Ci przebaczy, leży daleko od prawdy.
Podsumowując - nie unikniesz cierpienia. Żyj z mężem i cierp każdego dnia, że nie wybrałaś kochanka, albo odejdź i pluj sobie w brodę na starość, że rozbiłaś rodzinę i dobre życie.
Niedzielne ofiary i oprawcy niedzielni
Każdy ponad każdym - wszyscy najmądrzejsi
Stara Janina w bujanym fotelu w domu
Przypomina sobie Grzesia i rozmyśla, czemu to zrobiła
Bez pewności, ale wymierzyła palcem
Dziś była górą w nierównej walce
Ale Ty wiesz lepiej nie znając kompletnie ani jego, ani mnie? Nie spał i tyle, gadaj sobie co chcesz.
A Ty dalej swoje, staramy się Tobie wytłumaczyć że to co mówi a robi może się różnic.
Przykład?
Zapewne Twój mąż też myśli ba jest pewien że go nie zdradzisz, prawda?
Sama widzisz jak wyobrażenie o innym człowieku może być błędne.
Ale Ty wiesz lepiej nie znając kompletnie ani jego, ani mnie? Nie spał i tyle, gadaj sobie co chcesz.
A Ty dalej swoje, staramy się Tobie wytłumaczyć że to co mówi a robi może się różnic.
Przykład?
Zapewne Twój mąż też myśli ba jest pewien że go nie zdradzisz, prawda?
Sama widzisz jak wyobrażenie o innym człowieku może być błędne.
Ja piernicze, nie moge z Tobą. To nie moje wyobrażenie tylko fakty, a z faktami się nie dyskutuje.
a miłość męża do Ciebie zabijesz w chwili, gdy tylko dowie się prawdy.
Niestety niekoniecznie i to jest naprawdę wielka tragedia męża, bo zazwyczaj zdradzony nie jest w stanie ot tak! na pstryknięcie palcem przestać kochać. Gorzej, wtedy zazwyczaj uświadamia sobie właśnie, jak bardzo kocha. Tylko raczej już nie zdradzającego, tylko tego kogoś, kim był niewierny, zanim dopuścił się zdrady.
PanPeperoni napisał/a:a miłość męża do Ciebie zabijesz w chwili, gdy tylko dowie się prawdy.
Niestety niekoniecznie i to jest naprawdę wielka tragedia męża, bo zazwyczaj zdradzony nie jest w stanie ot tak! na pstryknięcie palcem przestać kochać. Gorzej, wtedy zazwyczaj uświadamia sobie właśnie, jak bardzo kocha. Tylko raczej już nie zdradzającego, tylko tego kogoś, kim był niewierny, zanim dopuścił się zdrady.
Mężowi nie powiem, jaki miałby być cel poza spuszczeniem sobie wyrzutów z wątroby?
Nie planuje kolejnego seksu z T. Planuje to zakończyć. Od wczoraj usłyszałam wiele mądrych i konstruktywnych rad i opinii, niektóre skrajne wiec trudno się ze wszystkimi zgadzać. Ale dało mi to do myślenia, dziękuje.
Tylko teraz mały kłopot - jak dalej razem pracować i trzymać dystans ?
Mam nadzieję, że faktycznie skończysz z tym facetem. Tak będzie lepiej i dla ciebie, i dla twojej rodziny.
Jak masz teraz żyć?
Normalnie żyj. Przemysl czy byłoby możliwe, byś zmieniła pracę. Jeśli tak, byłoby idealnie.
Usiądź spokojnie w fotelu i popatrz na swoją rodzinę, na męża, który na pewno kocha cię i szanuje oraz na dzieci i ciesz się z tego, że ich masz. To dorobek twojego życia. Wielka wartość. Zajmij myśli jakąś robotą w domu, może ugotuj coś fajnego, przestaw meble w pokojach, no wymyśl sobie jakieś zajęcie.
A jeśli chodzi o tamtego faceta, to zachowaj się zwyczajnie, bez urządzania teatru pt wielkie pożegnanie, bo to bez sensu.
Wszystkiego dobrego.
Mam nadzieję, że faktycznie skończysz z tym facetem. Tak będzie lepiej i dla ciebie, i dla twojej rodziny.
Jak masz teraz żyć?
Normalnie żyj. Przemysl czy byłoby możliwe, byś zmieniła pracę. Jeśli tak, byłoby idealnie.
Usiądź spokojnie w fotelu i popatrz na swoją rodzinę, na męża, który na pewno kocha cię i szanuje oraz na dzieci i ciesz się z tego, że ich masz. To dorobek twojego życia. Wielka wartość. Zajmij myśli jakąś robotą w domu, może ugotuj coś fajnego, przestaw meble w pokojach, no wymyśl sobie jakieś zajęcie.
A jeśli chodzi o tamtego faceta, to zachowaj się zwyczajnie, bez urządzania teatru pt wielkie pożegnanie, bo to bez sensu.
Wszystkiego dobrego.
Teatru nie zamierzam robic, oboje zajmujemy dość ważne stanowiska w firmie, trzeba trzymać fason. Pracy nie chce zmieniać ale jeśli nie będę umiała tam być z nim, to będę musiała. Nie wiem jak on, bo twierdzi ze przychodzi do pracy bo wie ze mnie zobaczy i będzie mógł porozmawiać;-) niestety już nie będzie mógł.
Widzimy się dopiero za tydzień...
Na zakończenie mam jeszcze jedna rade dla ciebie.
Otóż nie mów hop dopóki nie przeskoczysz.
Teraz wydaje ci się, że zakończysz to, bo może jesteś troszkę pod wrażeniem rad wszystkich osób, które zaangażowały się w twoja sprawę, ale od jutra możesz już wymiekkac. Licho nie śpi.
Dlatego daj sobie chwilę na uspokojenie się i przemyślenie tej sprawy. Prześpij się z tym, żebyś była pewna, że dobrze postępujesz, ponieważ czy zerwiesz, czy nie zerwiesz, tak czy siak będziesz się męczyła.
Dlatego ważne jest, żebyś miała 100% pewnosci.
Na zakończenie mam jeszcze jedna rade dla ciebie.
Otóż nie mów hop dopóki nie przeskoczysz.
Teraz wydaje ci się, że zakończysz to, bo może jesteś troszkę pod wrażeniem rad wszystkich osób, które zaangażowały się w twoja sprawę, ale od jutra możesz już wymiekkac. Licho nie śpi.
Dlatego daj sobie chwilę na uspokojenie się i przemyślenie tej sprawy. Prześpij się z tym, żebyś była pewna, że dobrze postępujesz, ponieważ czy zerwiesz, czy nie zerwiesz, tak czy siak będziesz się męczyła.
Dlatego ważne jest, żebyś miała 100% pewnosci.
Piszesz chyba z doświadczenia, prawda ?
Te wszystkie etapy i stany no i finały różne . Tez to przeżyłem i nie polecam .
Na zakończenie mam jeszcze jedna rade dla ciebie.
Otóż nie mów hop dopóki nie przeskoczysz.
Teraz wydaje ci się, że zakończysz to, bo może jesteś troszkę pod wrażeniem rad wszystkich osób, które zaangażowały się w twoja sprawę, ale od jutra możesz już wymiekkac. Licho nie śpi.
Dlatego daj sobie chwilę na uspokojenie się i przemyślenie tej sprawy. Prześpij się z tym, żebyś była pewna, że dobrze postępujesz, ponieważ czy zerwiesz, czy nie zerwiesz, tak czy siak będziesz się męczyła.
Dlatego ważne jest, żebyś miała 100% pewnosci.
Kurczę Ulle niezła jesteś. Tak właśnie czuje. Wzmocniona waszym zaangażowaniem i radami. Rzecz w tym ze ja na 100% WIEM ze muszę to zakończyć. Tylko już nie dam pełnej setki ze to CZUJE i ze na pewno uda mi się to zrobić w przyszły poniedziałek.
Tak Szary80, piszę z własnego doświadczenia, ale też z obserwacji życia, znajomych.
Tak Szary80, piszę z własnego doświadczenia, ale też z obserwacji życia, znajomych.
Wyczułem to po Twoich postach i rozumiem Cię .
Ja piernicze, nie moge z Tobą. To nie moje wyobrażenie tylko fakty, a z faktami się nie dyskutuje.
Kobiety oświećcie nas. Autorka nie chce zdradzić skąd wie na 100%, że kochanek tylko z nią się zabawia. Macie jakieś cudowne eliksiry czy może jakieś pasy cnoty dla facetów?
Znam sposoby żeby na 100% być pewnym, że ktoś zdradza. Sposobów na to żeby wiedzieć, że nigdy nie zdradził jeszcze nie poznałem...
Jestem w szoku, że kogoś ten wątek dziwi. Takich kobiet jest masa, nie wiem dlaczego wciąż się je uważa za bardziej święte od mężczyzn, bo na pewno tak nie jest. A zdradzający zawsze w jakiś głupi sposób to usprawiedliwia. Zawsze to tak samo wygląda i szybko się kończy. Wow nowy partner taki super, bo... jest nowy. Zapomina się o ogniu, który był na początku relacji z mężem/żoną i dochodzi wmawianie sobie, że ten nowy taki super, że na pewno ten ogień nigdy nie zgaśnie. Nie wiem jak to jest możliwe, że mamy już 2019 rok, a ludzie dalej robią te same bzdury, a nawet coraz częściej i mają te same problemy...
Bo ludzkie emocje i namiętności sa wszędzie i zawsze takie same, czas nie ma tu nic do rzeczy.
Myszencja123 napisał/a:Ja piernicze, nie moge z Tobą. To nie moje wyobrażenie tylko fakty, a z faktami się nie dyskutuje.
Kobiety oświećcie nas. Autorka nie chce zdradzić skąd wie na 100%, że kochanek tylko z nią się zabawia. Macie jakieś cudowne eliksiry czy może jakieś pasy cnoty dla facetów?
Znam sposoby żeby na 100% być pewnym, że ktoś zdradza. Sposobów na to żeby wiedzieć, że nigdy nie zdradził jeszcze nie poznałem...
Odpuść stary. Co Cię ten temat tak interesuje, ta informacja czy on bzykal tylko mnie czy jeszcze kogoś, nie powinna mieć dla Ciebie znaczenia. I nie ma w ogóle znaczenia dla całej story. Ja wiem ze przez te trzy miesiące byłam jedyna i tyle. To ja jestem główna zainteresowana w tej całej sytuacji.
Z tym, co czujesz nie rozprawisz się w tydzień. Pomeczysz się troszkę dłużej, a może być i tak, że przy najmniejszej irytacji z powodu jakiegoś duperelnego zachowania męża, gdy będziesz po prostu na niego zła, to nieraz jeszcze sobie pomyślisz, że byłaś głupia, bo mogłaś postawić na tego drugiego.
No niestety tak to jest.
Szkoda, że wprowadzilas do swojego życia taki chaos, bo gdyby nie to, dzisiaj miałabyś spokojna głowę.
Życzę twojemu mężowi, by w najbliższych miesiącach nie podpadal ci za bardzo.
Będzie dobrze.
Myślałam, że to męscy zdradzacze są bez jaj... Chcesz motylków uwolnij męża od siebie, oszczędź mu szczegółów i baw się dobrze w nowym związku. Niech chłop ma szansę na kochającą i wartościową kobietę. Ty póki co oszukujesz męża traktując go jako „koło zapasowe” a kochasiowi stwarzasz pozory związku. Obu perfidnie wykorzystujesz, gdzie tu szacunek nie mówiąc już o miłości?
Z tym, co czujesz nie rozprawisz się w tydzień. Pomeczysz się troszkę dłużej, a może być i tak, że przy najmniejszej irytacji z powodu jakiegoś duperelnego zachowania męża, gdy będziesz po prostu na niego zła, to nieraz jeszcze sobie pomyślisz, że byłaś głupia, bo mogłaś postawić na tego drugiego.
No niestety tak to jest.
Szkoda, że wprowadzilas do swojego życia taki chaos, bo gdyby nie to, dzisiaj miałabyś spokojna głowę.
Życzę twojemu mężowi, by w najbliższych miesiącach nie podpadal ci za bardzo.
Będzie dobrze.
Szczera prawda i podpisuje się pod tym w 100% .
Ja wiem ze przez te trzy miesiące byłam jedyna i tyle. To ja jestem główna zainteresowana w tej całej sytuacji.
Ok nie ma problemu - był Tobie wierny, ok.
Ale nas ciekawi skąd ta pewność? Jeśli masz jakiś sprawdzony sposób na sprawdzenie wierności to się podziel może kiedyś się komuś przyda