Moge tylko powiedzieć co on mówi. Jest rozdarty bo chciałby być ze mną ale wie ze mam męża, którego nie zostawię. Kocha mnie ale nie może mieć na stałe. Powinien się wycofać ale nie potrafi.
I tak się szamoczemy.
Myszencja, a czy Ty przypadkiem sama siebie nie oszukujesz i nie dopowiadasz pewnych rzeczy?
Napisałaś w pierwszym poście:
Nie pyta mnie czy odejdę od męża bo jeszcze kiedyś mówiłam ze mi w domu dobrze i ze moj mąż nie zasługuje na zdradę. A jednak to zrobiłam. Nie mam wyrzutów sumienia, jeszcze nie.
Oczywiście wiadomo, że dla tłumaczenia siebie, sytuacji taka wersja co w pierwszym cytacie jest najbardziej wygodna. Ale czy tak rzeczywiście jest? Rok czasu to wcale nie tak długo. Wiadomo razem pracujecie itd., ale Wasza relacja niczym nie przypomina związku, tylko zwykły romans. To tylko emocje "zatruwają' Ci realną ocenę sytuacji. Jest chemia, jest adrenalina itd. Ale pożądanie to jeszcze nie miłość. Też nie sądzę, że facet tuż po rozwodzie tak bardzo chce od razu brać na "kark" nową kobietę z dziećmi. Jemu po prostu może być wygodnie. Wie, że nie odejdziesz od męża, ale nie masz skrupułów by go zdradzać. Idealny "układ" na romans.
Spróbuj nie dopowiadać czegoś czego być może nie ma. Spojrzeć na chłodno na ten wasz romans. Ja bym nawet Ci poradziła sprawdzić kochanka poprzez deklarację "kochanie, nie mogę tak dalej, chcę być z Tobą na stałe, zdecydowałam odejść od męża". Choćby dlatego by zobaczyć jego reakcję. Przecież nie wiesz dlaczego on się rozwiódł? Może to recydywista?
Spróbuj w sobie znaleźć resztki zdrowego rozsądku, póki jeszcze nie ma zgliszczy...