Konflikt dotyczący parafialnego chóru - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 360 ]

66

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Jezu, jak lata temu pracowałam poza domem i trafiłam do szpitala z ostrym zapaleniem migdałków, to następnego dnia praktycznie wszyscy ludzie z mojego biura przyszli do mnie z każdym znanym cytrusowym owocem, soczkami i czym tam jeszcze, chociaż to byli zwykli współpracownicy, a nie jacyś bliscy przyjaciele.

Z Twoich kolejnych postów wynika, że osoby z chóru nie tylko nie są Twoimi przyjaciółmi, ale nawet dobrymi znajomymi, więc tym bardziej nie powinno Cię dziwić, że nie zachowali się tak, jak na przyjaciół przystało.

Jeśli zaś chodzi o e-mail, to w moim odczuciu jego treść brzmi jak przyodziana w białe rękawiczki szpileczka, która w założeniu powinna zaboleć. Pozornie grzecznie, ale tak, żeby wylać z siebie całą gorycz, a przy okazji pokazać, że nie zachowali się tak, jak tego oczekiwałaś, czyli żeby "dało im do myślenia". Zapominasz niestety, że to od każdego z osobna zależy czy Cię lubi i troszczy się o Twoje zdrowie. Jeśli nikt tego nie okazał, to wyraźnie liczysz na więcej niż druga strona chce ofiarować. Mało tego, Ty się tego wręcz domagasz, choć na dobrą sprawę nie masz ku temu żadnej podstawy. W tych okolicznościach treść wiadomości brzmi nie tylko pretensjonalnie, ale wręcz arogancko.

Beyondblackie napisał/a:

Chcą być zamkniętą kliką- ich problem. Starałam się, wysilałam, zapraszałam, piekłam, i wielkie NIC. Już nie mój problem.

Wyraźnie chcą i wyraźnie jest im z tym całkiem dobrze. Niestety oni nie mają z tym żadnego problemu, za to Tobie sprawili przykrość.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Źle traktuję odrzucenie, szczególnie jeżeli w coś się angażuję. Jestem też zbulwersowana nie okazywaniem pomocy osobom, które jej potrzebują. Jak, na jasną cholercię, dyrygent nie łapie za telefon do pogotowia z osobą z objawani ostrego zapalenia splotu barkowego, a nawet nie odprowadza jej 100 metrów do domu by narzeczony wezwał karetkę, a zamiast tego wypuszcza tylnymi drzwiami i nawet nie wysyła smsa jak się czuje???

Dla mnie to jest szokujące, nawet jeżeli w grę wchodzą kompletni nieznajomi.

68

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Źle traktuję odrzucenie, szczególnie jeżeli w coś się angażuję. (...)

I to jest Twój problem. Postawa członków chóru i dyrygenta wobec Ciebie nie jest sprawą nawet drugorzędną.

69

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Przepraszam, nie zaregowałabyś jak ktoś obok ciebie miałby nagły atak bólu? Nie zadzwoniłaśby po karetkę, a przynajmniej na adres lub numer męża/ żony? Dla mnie byłoby to normalne zachowanie w sytuacji, nieważne jak dobrze znam osobę. A jeżeli to znajoma/ znajomy, następnego dnia, od razu wysyłam smsa, albo jeżeli mogę, odwiedzam w domu bądź w szpitalu.

Chyba, według Was, jestem dziwna hmm

70

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Zareagowałabym. Znam jednak osoby, które postąpiłyby tak samo, jak dyrygent i członkowie chóru.
Wniosek? Ludzie są różni i różnie reagują. smile


Nie uważam Cię za dziwną osobę, myślę jednak, że masz do wyboru dwie drogi: albo udawać będziesz, że poradziłaś sobie z problemem odrzucenia, albo faktycznie stawisz mu czoła i wówczas sytuacje podobne do opisanej nie będą wywoływały u Ciebie tak gwałtownych reakcji.

71

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Nie jesteś dziwna.
Masz tylko problem z zaakceptowaniem tego, że ludzie z Twojego otoczenia nie reagują tak, jakbyś tego chciała.
Nie Ty jedna i nie ostatnia.

72

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Okej, może w pewien sposób, wyjaśnię lepiej o co mi chodzi.

Rozumiem, że nie wszyscy ludzie wszystkich muszą lubić i akceptować. Tak już czasem jest, że osoby się nie dogadują. Też przecież w życiu spotkałam kogoś, kto po kilku rozmowach działał mi na nerwy.

Problem leży raczej w tym, że nie jestem w stanie zrozumieć, że odrzuca się człowieka, NAWET BEZ MINIMALNEJ chęci poznania go przez ponad dwa lata, TYLKO dlatego, że nie miał okazji urodzić się czy mieszkać tam większość swojego życia. A już zupełnie przekracza poziom mojej miałkiej inteligencji, po co zapraszać kogoś do śpiewania w chórze, jeżeli zamierza się go traktować jak członka drugiej kategorii??? Jeżeli uważali swoją grupę za samowystarczalną, to po co mnie przyjeli? Zawsze przecież można było powiedzieć, że chór ma pełny skład i nikogo więcej nie potrzebują.

Słuchajcie, ja zdaję sobie sprawę, że mam bezpośredni charakter i potrafię mieć cięty język, ale do konfliktu nie dochodzi bez powodów zewnętrznych. Jeżeli jakoś od początku irytowałam 24(!) osoby, czy ze względu na pochodzenie, wiek czy osobowość, to nie łatwiej by było mi wprost powiedzieć, że się nie dogadujemy?

73

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Beyondblackie, szczerze napisze, ze z zazenowaniem czytam ten watek a konkretnie Twoje wypowiedzi w nim. Zawsze mialam Cie za dosc ostrą ale konkretną i trzezwomyslacą kobiete a tymczasem we wlasnej sprawie zachowujesz sie jak rozkapryszona ksiezniczka, ktorej sie cos nalezy.
Po pierwsze to ja juz nie rozumiem czy oni Cie do tego choru zaprosili czy Ty sama zglosilas bo w ostatnim poscie raz piszesz o zapraszaniu a raz o tym ze nie zglosili sprzeciwu co do Twojego czlonkostwa. Jest to jednak spora roznica.
W sumie niezaleznie od tego nie oznacza to ze masz prawo dyktowac im swoje warunki a tymczasem z postow wynika ze wlasnie nie sluchanie Twoich pomyslow i uwag odbierasz jako brak szacunku. Tylko dlaczego oni mieliby obowiazek uwzglednic Twoje pomysly? Bo znasz biskupa, arcybiskupa i kogos tam jeszcze? Bo Twoj maz ma wklad finansowy w rozwoj parafii? Oj brzydki obraz Twej osoby wylania sie z tego wszystkiego. Nie pierwszy raz podkreslasz Wasze wplywy i status finansowy i mam wrazenie ze troche Ci to uderzylo do glowy i przelozylo na myslenie ze lokalna spolecznosc powinna sie przez to z Toba bardziej liczyc niz z przecietnym obywatelem. Nie wypada Ci jednak tego wprost powiedziec wiec znalazlas motyw zastepczy w postaci braku troski o Twoje zdrowie. Troski do ktorej po raz kolejny nikt poza Twoimi najblizszymi zobowiazany nie jest a juz na pewno nie obcy ludzie, ktorzy Cie na dodatek ewidentnie i jawnie nie trawią. Uwazam ze duzo bardziej fair jest wlasnie nie czynienie sztucznych, wymuszonych gestow ktore nie plyna z serca. Szczegolnie ze nie jestes starsza, schorowana, samotna babinką o czym zapewne wszyscy wiedzą.
Dodatkowo nadmienie, ze czlowiek naprawde ciezko chory to ma wywalone na zachowania obcych ludzi takze chyba nie bylo z Toba tak zle skoro mialas sile ekscytowac sie takimi bzdetami.

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Okej, może w pewien sposób, wyjaśnię lepiej o co mi chodzi.

Rozumiem, że nie wszyscy ludzie wszystkich muszą lubić i akceptować. Tak już czasem jest, że osoby się nie dogadują. Też przecież w życiu spotkałam kogoś, kto po kilku rozmowach działał mi na nerwy.

Problem leży raczej w tym, że nie jestem w stanie zrozumieć, że odrzuca się człowieka, NAWET BEZ MINIMALNEJ chęci poznania go przez ponad dwa lata, TYLKO dlatego, że nie miał okazji urodzić się czy mieszkać tam większość swojego życia. A już zupełnie przekracza poziom mojej miałkiej inteligencji, po co zapraszać kogoś do śpiewania w chórze, jeżeli zamierza się go traktować jak członka drugiej kategorii??? Jeżeli uważali swoją grupę za samowystarczalną, to po co mnie przyjeli? Zawsze przecież można było powiedzieć, że chór ma pełny skład i nikogo więcej nie potrzebują.

Słuchajcie, ja zdaję sobie sprawę, że mam bezpośredni charakter i potrafię mieć cięty język, ale do konfliktu nie dochodzi bez powodów zewnętrznych. Jeżeli jakoś od początku irytowałam 24(!) osoby, czy ze względu na pochodzenie, wiek czy osobowość, to nie łatwiej by było mi wprost powiedzieć, że się nie dogadujemy?

Dziewczyno zrozum, wchodzisz w grupę starych znajomych, dobrze się czujących że sobą......i chcesz to wywrócić do góry nogami. Chcesz im narzucić swój punkt widzenia .....i to w "bezpośredni" sposób.
Mogli cię nie polubić.....ich prawo. I nie masz prawa się na to obrażać. Oni cię tolerowali, ale nie chcieli wchodzić w bliższe relacje. To starsi ludzie i tu trzeba wyczucia i dyplomacji ......nieraz więcej efektu się osiąga idąc naokoło niż bezpośrednio.
Życie nie jest proste smile

75 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-28 17:11:55)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Feniks, do chóru zostałam zaproszona jak się w jakiejś pierwszej rozmowie okazało, że śpiewałam w innych. Zaproszenie przyjęłam, bo czemu nie? Na początku wcale się tam jakoś nie rządziłam, bo uważałam (i nadal uważam) dyrygenta za profesjonalistę. Starałam się poznać ludzi, być przyjacielską, miłą i jeszcze wtedy ich dystans tłumaczyłam sobie różnicą wieku i powolną aklimatyzacją do kogoś nowego. Śpiewałam co dostawałam w nutach, o nic się nie wykłócałam i tyle.

Z biegiem czasu jednak ten "dystans" zaczął mi się przedstawiać jako po prostu stawianie muru i towarzyskie "wymrażanie" mnie nie tylko z jakiś tam klachów, ale również z decyzji dotyczących repertuaru. Zaczęłam zauważać jak np. córka dyrygenta, dziewczyna o głosie jak marcowy kot, dostaje solo w zeszłe Boże Narodzenie, a mnie nawet nikt nie podziękował raz za to jak mieliśmy stan awaryjny, specjalnie ratowałam sekcję altów na wyjeździe, choć mogłam wypiąć cztery litery, bo nikt nie ma obowiązku stawiać się na zawołanie na ostatnie pięć minut.

Jeżeli tak okropnie im WTEDY niewygodnie ze mną było, to trza było mnie do chóru nie zapraszać, albo mi podziękować za współpracę. Zaznaczam, to jeszcze były te czasy, kiedy w nic się nie wtrącałam i o nic nie miałam pretensji.

Co do tego, że to starsi ludzie, co beczkę soli z sobą zjedli, to wcale nie o wiele młodsze osoby są w Klubie Rotariańskim, a tam regularnie chodzimy na proszone kolacje, i te oficjalne i prywatnie z różnymi członkami, zawsze dobrze się bawiąc. Nigdy nie doświadczyłam tam nawet cienia niechęci i odrzucenia (chociaż z pewnością znajdzie się tam parę osób, które mnie nie lubią). A co do tego, że jakoś tylko bliscy znajomi interesują się czyimś zdrowiem, to mi dziś, przy inspekcji bojlera, hydraulik, którego jedynie okazyjnie widuję na siłowni, wyskoczył z :A jak tam z pani barkiem, pani Asiu, bo słyszałem, że źle z panią było? (poloniuzuję tekst oczywiście).

I gwoli ścisłości, moja znajomość z jakimś biskupem nigdy nie była tematem konwersacji, a tym bardziej koneksje finansowe mojego partnera. Także wypraszam sobie insynuowanie mi jakiejś próby imponowania tym ludziom.

76

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Feniks, do chóru zostałam zaproszona jak się w jakiejś pierwszej rozmowie okazało, że śpiewałam w innych. Zaproszenie przyjęłam, bo czemu nie? Na początku wcale się tam jakoś nie rządziłam, bo uważałam (i nadal uważam) dyrygenta za profesjonalistę. Starałam się poznać ludzi, być przyjacielską, miłą i jeszcze wtedy ich dystans tłumaczyłam sobie różnicą wieku i powolną aklimatyzacją do kogoś nowego. Śpiewałam co dostawałam w nutach, o nic się nie wykłócałam i tyle.

Z biegiem czasu jednak ten "dystans" zaczął mi się przedstawiać jako po prostu stawianie muru i towarzyskie "wymrażanie" mnie nie tylko z jakiś tam klachów, ale również z decyzji dotyczących repertuaru. Zaczęłam zauważać jak np. córka dyrygenta, dziewczyna o głosie jak marcowy kot, dostaje solo w zeszłe Boże Narodzenie, a mnie nawet nikt nie podziękował raz za to jak mieliśmy stan awaryjny, specjalnie ratowałam sekcję altów na wyjeździe, choć mogłam wypiąć cztery litery, bo nikt nie ma obowiązku stawiać się na zawołanie na ostatnie pięć minut.

Jeżeli tak okropnie im WTEDY niewygodnie ze mną było, to trza było mnie do chóru nie zapraszać, albo mi podziękować za współpracę. Zaznaczam, to jeszcze były te czasy, kiedy w nic się nie wtrącałam i o nic nie miałam pretensji.

Co do tego, że to starsi ludzie, co beczkę soli z sobą zjedli, to wcale nie o wiele młodsze osoby są w Klubie Rotariańskim, a tam regularnie chodzimy na proszone kolacje, i te oficjalne i prywatnie z różnymi członkami, zawsze dobrze się bawiąc. Nigdy nie doświadczyłam tam nawet cienia niechęci i odrzucenia (chociaż z pewnością znajdzie się tam parę osób, które mnie nie lubią). A co do tego, że jakoś tylko bliscy znajomi interesują się czyimś zdrowiem, to mi dziś, przy inspekcji bojlera, hydraulik, którego jedynie okazyjnie widuję na siłowni, wyskoczył z :A jak tam z pani barkiem, pani Asiu, bo słyszałem, że źle z panią było? (poloniuzuję tekst oczywiście).

I gwoli ścisłości, moja znajomość z jakimś biskupem nigdy nie była tematem konwersacji, a tym bardziej koneksje finansowe mojego partnera. Także wypraszam sobie insynuowanie mi jakiejś próby imponowania tym ludziom.

Na forum jakos wspominasz o tym ze wraz z biskupem z Dover i jeszcze jednym jestescie w dobrych stosunkach i omawialiscie sposoby przeprowadzenia reform w parafii. Jakos nie chce mi sie wierzyc ze nie nadmienilas na spotkaniach choru ze Twoje pomysly sa owocem wspolnych rozwazan z tymi duchownymi.

77

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Motto:

Antoine de Saint-Exupéry napisał/a:

Mowa jest źródłem nieporozumień.


Fragmenty z dzisiejszego posta, które zwróciły mą uwagę.

Beyondblackie napisał/a:

(...) Na początku wcale się tam jakoś nie rządziłam, bo uważałam (i nadal uważam) dyrygenta za profesjonalistę. (...) Śpiewałam co dostawałam w nutach, o nic się nie wykłócałam i tyle. (...)

to jeszcze były te czasy, kiedy w nic się nie wtrącałam i o nic nie miałam pretensji. (...)



Może, tak jak w przypowieści A. de Mello, metoda aplikacji tranu była nieodpowiednia?

78

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Te rozmowy pewnie były omawiane, ale nie przeze mnie, nie z chórem, a jedynie z proboszczem parafii, Bo to proboszcz tak naprawdę jest odpowiedzialny jak budżet parafialny jest rozkładany i jak poszczególne części parafii funkcjonują. W pewnym sensie można uważać to z mojej strony za lobbowanie w pewnym kierunku, ale nie robiłabym tego gdyby ci duchowni się ze mną nie zgadzali. Zresztą to się nie zdarzyło po 5 pięciu minutach od przybycia tutaj, ale było wynikiem wnikliwych obserwacji i rozmów od ponad roku.

To jest wielka różnica od podchodzenia do dyrygenta, grożenia mu paluchem i stwierdzania: Zrobi pan jak ja chce, albo naślęna pana znajomego biskupa!

79

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Byond, nie wiem czy zwróciłaś uwagę, ale wszyscy w tym wątku piszemy, że Twoje podejście do tematu jest delikatnie rzecz ujmując niezdrowe. Nie sądzisz, że skoro tyle osób z chóru i my tutaj na forum... twierdzimy, że coś w Twojej postawie zgrzyta, to może jednak powinnaś przemyśleć sprawę ? Nie twierdzę, że kierowały/kierują Tobą złe intencje, ale nie zmienia to faktu, że z nami też się dogadać nie możesz wink Do mnie Twoje argumenty nie przemawiają. Czuje drugie dno.

80

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Volver napisał/a:

Byond, nie wiem czy zwróciłaś uwagę, ale wszyscy w tym wątku piszemy, że Twoje podejście do tematu jest delikatnie rzecz ujmując niezdrowe. Nie sądzisz, że skoro tyle osób z chóru i my tutaj na forum... twierdzimy, że coś w Twojej postawie zgrzyta, to może jednak powinnaś przemyśleć sprawę ? Nie twierdzę, że kierowały/kierują Tobą złe intencje, ale nie zmienia to faktu, że z nami też się dogadać nie możesz wink Do mnie Twoje argumenty nie przemawiają. Czuje drugie dno.

1) Jak nie chcą "obcych" w chórze, a tylko "swojszych", to po co zapraszali?
2) Jak im ze mną nie było po drodze po kilku miesiącach, to zamiast robić ze mnie głupa, powinni mi byli grzecznie podziękować za współpracę.
3) Jeżeli totalny towarzyski "wymróz" jest spowodowany jakimiś moimi prywatnymi rozmawami, tak na marginesie, z tym czy innym duchownym (którzy w końcu są tylko moimi znajomymi, a nie współpracownikami) i wyobrażeniami o jakimś mega lobbowaniu, to było naprawdę wieeele czasu by urządzić spotkanie w parafii i wyrazić swoje zdanie na ten temat w obecności proboszcza i rady parafialnej.
4) Bardzo nie lubię jak ktoś nie gra ze mną w otwarte karty, a jeszcze jak dokłada wisienkę na torcie w postaci jawnego olewania, to ja dziękuję.

Czego tu nie rozumieć?

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Ech......quidquid agis, prudenter agas et respice finem.....jak mawiali starożytni.

82 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-28 20:49:38)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Ostrożność, ostrożnością, a jak się rzeczy kończą, to różnie bywa.

Jakbym tam w*ebała w ten chór w 2016 roku i po 5 minutach zaczęła rozstawiać ludzi po kątach, narzucając swoje książęce widzimisię, to wcale bym się nie zdziwiła, że ludzie by się ode mnie odwrócili i ani nie mieli ochoty na bliższe poznawanie mnie, ani na kooperację.

Natomiast, wręcz przeciwnie, chciałam każdego poznać, zakolegować się, zrozumieć rodzaj repertuaru. Oczywiście wiedziałam, że nie każdemu przypadnę do gustu, ale żeby trafić w mur 24 ludzi (?!), poza jedną panią??? (która też jako "nieswoja" była izolowana)??? No, ludzie, jakie wnioski się tu nie narzucają, jak nie zwykłe wsiowe Kargulstwo.

Żal mi, bo śpiewać lubię, a poziom ogólnie był niezły. Żal mi, bo to lokalna parafia spacerkiem od domu. Żal mi też straconego czasu na walenie łbem w mur. Widać Pcim Dolny nie tylko w Polsce istnieje hmm Jeno w Pcimiu Dolnym to by mi od razu drzwi zamknęli, a nie marnowali mojej energii. Czasami to nie cierpię tej angielskiej udawanej grzeczności.

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Wiesz, jest różnica między PL i GB. W Polsce na skutek wojen i migracji wieś się zmieniała. W Anglii od setek lat nie smile

Jeśli widziałaś, że po pół roku nie da się nawiązać kontaktu, trzeba było wtedy odpuścić. Podziękować grzecznie za współpracę i odejść. Jak piszesz - walenie głową w mur jest bez sensu. I szukać szczęścia gdzie indziej.
Po co się chandryczyć.

84 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-28 23:02:12)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Ja dawałam im trochę taryfę ulgową, bo po pierwsze, tam gdzie mieszkałam wcześniej (miasto powiatowe i miasto uniwersyteckie), nigdy się z taka sytuacją nie spotkałam, a po drugie, brałam korektę na  ich wiek i przyzwyczajenia. Pomyślałam, że może im to zabrać jakiś czas by się przyzwyczaić.

Zresztą, wszędzie indziej mnie w miasteczku zaakceptowano: sąsiedzi, właściciele i bywalcy lokalnych pubów, Klub Rotariański, inni członkowie mojej parafii. Często z Miśkiem urządzamy w domu proszone kolacje, jesteśmy na takowe zapraszani i stanowimy trzon imprez charytatywnych, na których nawet dziadkowie i babcie wywijają na parkiecie. Latem w moim małym ogródku były grille na 15 osób big_smile

Stąd moje niedowierzanie, że podczas kiedy proboszcz u nas popijał piwko przy kiełbaskach i jakoś z zadowoleniem spedzał czas, dyrygent i członkowie chóru jego własnej parafii potrafili znaleźć 150 wymówek by do nas nie przyjść.

No chyba, że problem leży w tym, że tam jest jakiś odwieczny konflikt pomiędzy proboszczem a dyrygentem, a ja w to wlazłam jak głupia łajza...

85

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Krejzolka82 napisał/a:

Przeczytałam tytuł wątku i od razu myśl, to temat Beyondblackie i trafiłam. tongue tongue tongue

To są słowa napisane przeze mnie w pierwszym moim poście w tym wątku, tylko, że dzisiaj, jakby je pisała na końcu nie byłoby tych emotikonek (czy, jak to się zwie).

I to jest mój cały komentarz do tego wątku.

86 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-29 12:52:42)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Krejzolka82 napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Przeczytałam tytuł wątku i od razu myśl, to temat Beyondblackie i trafiłam. tongue tongue tongue

To są słowa napisane przeze mnie w pierwszym moim poście w tym wątku, tylko, że dzisiaj, jakby je pisała na końcu nie byłoby tych emotikonek (czy, jak to się zwie).

I to jest mój cały komentarz do tego wątku.

Acha, czyli uważasz, że jestem osobą konfliktową, wredną, narzucającą własne zdanie, nieprzyjemną, bezkompromisową i ogólnie jak Cruella de Ville, a wszyscy ludzie w moim chórze to chodzące anioły, którzy ze świętą cierpliwością mnie tolerowali. No, super.

Ty chyba całego wątku nie czytałaś. Nigdzie nie napisałam, że chodzę z aureolą nad głową. Jestem niecierpliwa i mam temperament raczej krewki, ale to nie znaczy, że nie potrafię się kontrolować. Trzeba naprawdę DŁUGIEGO czasu by czyjeś nieprzyjemne zachowanie spowodowało mój wybuch. W tym wypadku, ponieważ brałam pod uwagę wiek tych ludzi i fakt, że stanowili grupę od wielu lat, a ja w chórze z chęcią śpiewałam, starałam się poznawać ludzi, komplementować (szczerze), zapraszać, piec ciasteczka przez rok czasu, a spotkał mnie MUR. Od kiedy bycie miłym dla kogoś jest przejawem wredoty??? Jeszcze rozumiałabym gdyby po prostu nie lubiło mnie parę osób, bo to normalne w każdej grupie, ale jak wszyscy traktują cię jak powietrze, to zaczynasz chyba się zastanawiać, co za tym stoi.

Zresztą, proszę, wyjaśnij mi, dlaczego Elizabeth, która też w chórze była "nowa" (staż 5 lat), a jest kobietą tak miłą, spokojną i ogólnie zupełnie do mnie niepodobną z charakteru, też została potraktowana z buta, jako ta "obca"?

87 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-29 14:05:23)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Beyond mało która użytkowniczke forum lubię jak Ciebie ale przypominasz mi osobę z mojej rodziny która też uważa że troska i sympatią jej się należą i powiem szczerze że absolutnie każdy członek rodziny, czy stary czy młody, z dużą niechęcią podchodzi do wszelkich kontaktów z tą osobą bo już wie, że może spodziewać się pretensji i pouczen.
Co do grilla i proszonych kolacji - powiedz mi jaki Ty masz cel w ich organizowaniu? Bo ja pomyślałabym że mile spędzenie czasu z osobami które lubisz tymczasem Ty traktujesz to jako obowiązek i "umowę" że za to zaproszenie oni muszą Cie lubić i rewanzowac się tym samym. Powiem Ci szczerze że po tym co tu piszesz ja również nie przyjelabym zaproszenia do Ciebie bo miałabym wrażenie że jakiś kontrakt zawieram.
Nie zależy Ci bardziej na zaproszeniu czy rosołku z dobrego serca? Zadowoli Cie wymuszona grzecznosc pod plaszczykiem równie wymuszone sympatii?
I nie pisze swoich przemyśleń żeby Ci dopiec czy Cie skrytykowac ale żeby może dać Ci inna perspektywę na tą sytuację. Jak bedziesz chciała to skorzystasz chociaż wątpię. Życzę pomyslnego rozwiązania całej sytuacji smile

88

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

W tym wypadku, ponieważ brałam pod uwagę wiek tych ludzi i fakt, że stanowili grupę od wielu lat, a ja w chórze z chęcią śpiewałam, starałam się poznawać ludzi, komplementować (szczerze), zapraszać, piec ciasteczka przez rok czasu, a spotkał mnie MUR. Od kiedy bycie miłym dla kogoś jest przejawem wredoty???

A może byłaś po prostu zbyt miła i zbyt nachalna z tymi ciasteczkami, komplementami i zapraszaniem wszystkich do siebie? Taka nachalność, zwłaszcza w celu zjednania sobie drugiej strony, bywa odbierana jako nieszczera, staje się irytująca i zwykle działa przeciwnie do zamierzeń osoby, od której wychodzi.
Być może też zdarzyło się coś, o czym zwyczajnie nie wiesz. Na przykład komuś wybitnie nie przypadłaś do gustu (bywa), a że miał swoje wpływy w grupie, to ich użył.

Edit:
Kiedy pisałam swój post, pojawił się kolejny - Jjbp w zasadzie potwierdza to, co starałam się zasugerować w pierwszej części.

89 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-29 22:22:09)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Ludzi zapraszałam do domu bo lubię przyjmować gości, a moim hobby jest gotowanie. Praktycznie każdy, kto u nas był (spoza chóru, oczywiście), wracał i wraca wielokrotnie i zaprasza zwrotnie do siebie, bo dobrze się bawimy i lubimy swoje towarzystwo. Czasem są to nawet totalnie spontaniczne spędy, takie, że wpadnę na znajomego w sklepie, poklachamy, a wieczorem on i jego żona są u nas z butelką wina i pichcimy jakieś proste spagetti. To samo dotyczy ciast i ciastek- piekę, bo lubię, a że ani ja ani Miś rzeczy słodkich nie za bardzo trawimy, to rozdaję gdzie popadnie

Mnie się wydawało naturalnym, że jak kogoś zapraszam, to przyjmuje to w dobrej wierze.  I nawet zrozumiałabym, gdyby zaproszeni członkowie chóru przyszli, okazałoby się drętwo, a potem nastąpiło jakieś towarzyskie "wymrożenie". Przynajmniej w tym byłaby jakaś dobra wola zapoznania się z nową osobą, a że nie wyszło, to cóż, tak czasem się zdarza. Mnie zadziwia TOTALNA niechęć do nawet minimalnej towarzyskiej interakcji.

Co do kogoś, kto wybitnie mnie tam nie lubi, to są takie dwie osoby. O ile reszta była chłodna, na dystans, ale grzeczna, ten facet i jego koleżanka zawsze rzucali w moim kierunku złośliwe komentarze, i jeżeli Wy myślicie, że ja jestem zjadliwa, to to były takie szpile, że głowa mała. Ponieważ było to zwykle po mszy i uważałam, że to nieodpowiednie miejsce na pyskówki, gryzłam się w język i zwykle z uśmiechem tylko odpowiadałam: Jeżeli pani/ pan tak myśli. Ale ludzie, przecież dwie osoby nie mogą magicznie przekabacić reszty 22...

Edit: Żeby nie było, to że jakaś babka i jej kolega nabrali do mnie niemal natychmiastowej antypatii, nie jest podstawą moich wontów i rozczarowania chórem. To jest normalne zjawisko i zdarza się w większej grupie ludzi. Nie mogę oczekiwać, że każdy będzie mnie lubił. Fakt, że CAŁY chór (oprócz jednej osoby), choć mnie do siebie, bez przymuszenia zaprosili, traktował mnie jak trędowatą, jest dla mnie niewytłumaczalnym fenomenem. Szczególnie, że tak dobre mam stosunki z resztą kościoła i miasta.

90

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

autorka, dośc trzeźwo komentująca sytuacje innych osób, tutaj kompletnie nie przyjmuje do wiadomości, żeby się jednak zastanowiła nad sobą...

fascynujące, jak nasze własne emocje odbierają rozum smile

wszyscy tu widzimy, że epatujesz swoją "pozycją i predyspozycją" i nie możesz wyjśc ze zdziwienia, że ktoś może takiej fajnej panny i jej spiewu nie uwielbiać, a nawet z grilla się wymigiwać.

Beyond, kto w życiu tak Cię wcześniej potraktował i do dziś nie możesz tego przeboleć?
bo ten chór to tylko wyzwalacz jakiejś starej, nieprzerobionej historii.
sięgającej pewnie czasów dzieciństwa.

na ile lat się czujesz, gdy teraz do nas piszesz?

91 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-30 02:27:30)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Doroya napisał/a:

autorka, dośc trzeźwo komentująca sytuacje innych osób, tutaj kompletnie nie przyjmuje do wiadomości, żeby się jednak zastanowiła nad sobą...

fascynujące, jak nasze własne emocje odbierają rozum smile

wszyscy tu widzimy, że epatujesz swoją "pozycją i predyspozycją" i nie możesz wyjśc ze zdziwienia, że ktoś może takiej fajnej panny i jej spiewu nie uwielbiać, a nawet z grilla się wymigiwać.

Beyond, kto w życiu tak Cię wcześniej potraktował i do dziś nie możesz tego przeboleć?
bo ten chór to tylko wyzwalacz jakiejś starej, nieprzerobionej historii.
sięgającej pewnie czasów dzieciństwa.

na ile lat się czujesz, gdy teraz do nas piszesz?

Jak zupełnie dorosła osoba, która jest pouczana jak dziecko i lekceważona, ponieważ małomiasteczkowy chórek żyje w swojej bańce mydlanej i jest przerazony, że jakiś "obcy" może wejść w ich szeregi. Nie chcę by ktokolwiek się mną zachwycał ( po co?- jestem przeciętna alcistką), ale głos mam o wiele lepszy od zawsze wybieranych solistek i czasami to mi aż w uszach zgrzyta jak muszę słuchać "Świadectwa Jana" Gibbonsa śpiewanego przez 60- letnią kobietę, która ledwie wyzipia niższe nuty.

A na grilla to chyba każdy raz może przyjść, a jak mu nie pasi, rozluźnić kontakty później.

Nie mam problemu z tym, że Marysia czy Krzysio mnie nie lubią, ale mam poważną obiekcję co do zapraszania kogoś dorosłego do chóru i później traktowania go jak smarkacza.

Istnieje coś takiego jak plemienna ostracyzacja, oparta na ksenofobii.

92

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

A na grilla to chyba każdy raz może przyjść, a jak mu nie pasi, rozluźnić kontakty później.

Zauważ, że to jest Twoja osobista opinia i pobożne życzenie, jednak wyraźnie, czego zresztą sama doświadczyłaś, nie każdy patrzy na tę kwestię tak samo. Może warto to po prostu przyjąć do wiadomości i zaakceptować? Nie byłoby Ci z tym tak zwyczajnie łatwiej? <pytanie retoryczne>
Z drugiej strony zastanawiam się co ten jeden wymuszony (jak wnioskuję całokształtu wzajemnych relacji) grill miałby zmienić? A gdyby nawet się odbył, to czy potem przypadkiem nie pojawiłyby się pretensje, że nie było rewanżu albo że ten ów 'każdy' pojawił się u Ciebie tylko ten jeden jedyny raz?

Uwierz, Beyondblackie, że powoli zaczynasz brzmieć, jakbyś miała pretensje do całego świata, że jest inny niż to sobie zaplanowałaś. Ja z kolei coraz mniej rozumiem tok Twojego myślenia.

93

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Napiszę jak ja to rozumiem i w jakiej kulturze się wychowałam: jest nowa osoba w mieście, przychodzi do koscioła, rozmawia, okazuje się, że spiewa i chór ją do siebie zaprasza. Ponieważ to ktos nowy i ciągle miasto mało znający, to zapraszamy do kawiarnii, pokazujemy jakieś osobliwości, pytamy o męża/ rodzinę/ zainteresowania. Staramy się budować relację poprzez wymianę telefonów i majli. Poznajemy męża/ rodzinę. Zapraszamy do siebie na drinki czy kolację. Idziemy na siłownię czy jogę. Socjalizujemy się, innymi słowami.

Dopiero jak okazuje się, że jesteśmy mega niekompatybilni, to ochładzamy kontakty do grzecznego pozdrowienia.

94 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-01-30 06:29:33)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Beyond, czyli wolałabyś wymuszoną socjalizację, ale z niewolnika nie ma pracownika.
Oni nie chcieli się z Tobą socjalizować. Popraw koronę i do przodu.

95 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-30 11:14:48)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Beyond ale po pierwsze: opisana przez Ciebie sytuacja jak być powinno zakłada, że każdy chce się z tą nową osoba zaprzyjaźnić a nie każdy musi chciec szukać nowych kontaktów. Wymagasz przypominam od osób 70 letnich (a więc często skostnialych babć) że będą miały ochotę na drinki i kawiarnie z każdą nowa osoba w mieście. Jasne że byłoby miło jakby miały ale w żadnym wypadku mieć nie muszą, no nie jest to obowiązek. Po drugie: nie każdy się wychowal w takiej kulturze jak Ty i nie wiem skąd zdziwienie że ludzie są różni. Zresztą pisałaś o analogicznych sytuacjach bulwersu że ktoś zachowuje się inaczej niż Ty zakładałas w którymś ze swoich poprzednich wątków (z jakąś bratowa czy coś). Trochę już żyjesz na tym świecie i dalej Cie dziwi, że ludzie bywają inni niż Ty? Zdaj sobie z tego sprawę i że tak powiem get over it. Będziesz sobie psuć krew o każdą sytuacje gdy okaże się że ktoś żyje inaczej niż Ty i według innych zasad? Toż to maszynka do produkcji niechęci, jadu i żalu.
Zresztą założę się, jak już mówiła olinka, że jakbyś ich zaprosiła i by przyszli na tego nieszczęsne grilla to później by było czemu nie zrewanzowali się tym samym I nie zaprosili do siebie.

96 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2019-01-30 11:40:33)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Doroya napisał/a:

autorka, dośc trzeźwo komentująca sytuacje innych osób, tutaj kompletnie nie przyjmuje do wiadomości, żeby się jednak zastanowiła nad sobą...

fascynujące, jak nasze własne emocje odbierają rozum smile

Bo zawsze łatwiej jest nam radzić komuś niż samemu te rady przyjmować.

Moim zdaniem, pisząc o swoich problemach na takim forum trzeba naprawdę mieć nerwy z żelaza a przede wszystkim potrafić przyznać, że ktoś inny może mieć racje w mojej sprawie niż ja sam.

I dlatego na przykład ja nie nadaję się do "publicznego prania swoich brudów", to by była wręcz masakra. big_smile big_smile big_smile
A poza tym byłoby mi wstyd, że ludzie chcą mi pomóc, tracą swój cenny czas na rozwiązanie moich problemów, a ja nie przyjmowałaby ich konstruktywnej krytyki, więc także z szacunku do Użytkowników forum nie mogłabym założyć swojego tematu z problemem, którego oczywiście, jak na razie nie mam. tongue tongue tongue

P.S. Jestem zdania, że tak naprawdę samemu sobie trzeba pomóc, bo nikt tego nie zrobi, lepiej niż Ty sam.

97

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Mam skrzywienie kulturowe, to prawda. Jako młoda dziewczyna spędziłam rok w Ameryce. Mieszkałam w miasteczku uniwersyteckim Cambridge, Massachusetts na programie studenckim, z normalną rodziną, a nie w akademiku i byłam bardzo zaangażowana w lokalny kościół. Wy myślicie, że to są filmy i cukierkowe fantazje,ale prawda jest taka, że tam do głowy by nikomu nie przyszło traktowanie kogokolwiek w kościelnym chórze, a nawet sąsiada na ulicy, jak trędowatego (no chyba, że ktoś był prawdziwym pustelnikiem i nie życzył sobie kontaktu). Każdy był wszędzie zapraszany, ciągle były jakieś fety by zebrać pieniądze na kościół, ciasta piekło się na porządku tygodniowym, a jak ktoś nowy się wprowadził, to praktycznie każdy sąsiad przynosił mu prezent do nowego domu. Odmowa przyjścia na grilla była traktowana jak najwieksza obraza.

Wiem, że ludzi w małym angielskim miasteczku nie zmienię w inny model społeczności. Dlatego też, po dwuletnim waleniu łbem w mur, się wycofałam. Ale ciągle nie potrafię zrozumieć, że reszta ludzi w TYM SAMYM mieście dogaduje się ze mną świetnie i mamy normalne towarzyskie kontakty (pomimo, że wcale, w wiekszości, młodsi nie są), a ten zakichany chór to taki ksenofobiczny monolit.

98

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Szczerze to nie chciałabym żyć w takim świecie jak Ty opisujesz życie w Ameryce.
Przymus przyjmowania każdego zaproszenia pod groźba wielkiej obrazy. Brrr

99

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
jjbp napisał/a:

Szczerze to nie chciałabym żyć w takim świecie jak Ty opisujesz życie w Ameryce.
Przymus przyjmowania każdego zaproszenia pod groźba wielkiej obrazy. Brrr

Mnie się tam całkiem fajnie żyło i z przyjemnością wspominam te czasy. Ludzie byli grzeczni, zawsze się uśmiechali i zasada społeczności i podtrzymywania jej była bardzo ważna. Nawet na uniwersytecie byłam członkiem bractwa (siostrzeństwa, w zasadzie). Oczywiście nie wszyscy ludzie się lubili, ale takie prywatne niesnaski nie miały wpływu na to jak działała społeczność.

Dla mnie był to niesamowicie pozytywny szok kulturowy kiedy przyjechałam tam z Polski. U nas uśmiechniesz się do człowieka w autobusie, a on od razu myśli, że masz coś z głową.

100

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Dla mnie był to niesamowicie pozytywny szok kulturowy kiedy przyjechałam tam z Polski. U nas uśmiechniesz się do człowieka w autobusie, a on od razu myśli, że masz coś z głową.

Jako bardzo radosny człowiek żyjący w Polsce mogę powiedzieć że aż tak źle nie jest haha wink

101

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Ameryka to inny świat. Tam wszyscy to imigranci smile

Zresztą ludzie są różni, lokalne społeczności też są różne.....nieraz trzeba kilku lat by się zorientować kto z kim i dlaczego smile
Choć z początku wszystko wydawało się idealne. Nawet taka serdeczność może się okazać na pokaz.....bo tak wypada.

Nie ma sensu już dzielić włos na czworo. Wnioski wyciągnąć i dalej do przodu.

102 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-30 15:34:40)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Jasne, że taka przyjazność amerykańska jest często bardzo powierzchowna i wogóle nie przekłada się na prawdziwą przyjaźń, ale za to niesamowicie ułatwia życie. Nikt nie czuje się wykluczony i społeczność zbiera benefity współpracy. W takim systemie jakoś też szanuje się ludzi z nowymi pomysłami, jeżeli pomagają one wspólnocie.

W kontraście do tego, jak zaproponowałam naszemu dyrygentowi zorganizowanie specjalnego koncertu (oczywiście z płatnymi biletami) by zebrać pieniądze na fundusz chóru (wyjazdy, profesjonalne czyszczenie chóralnych strojów i nuty kosztują), to popatrzył się na mnie jak na ufoludka. On wogóle był obrażony, że pytałam się o budżet i jak wydajemy pieniądze, które pochodzą z diecezji, tak jakby ten budżet mnie nie dotyczył.

A dla mnie byłoby normalny nie tylko płatny koncert, ale również śpiewanie na ślubach, sobotnia feta ze sprzedarzą domowych wypieków i promowanie chóru poza miastem, nie tylko jakoś okazyjnie w katedrze w Canterbury czy Westminster, ale regularnie poza naszym kościołem. Istniała też możliwość połączenia naszego chóru z chórem lokalnej szkoły średniej, która jest blisko związana z naszą parafią jako szkoła kościelna, co spotkało się z totalnym przerażeniem w oczach dyrygenta i opadniętą szczeką do podłogi.

103

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Wiesz, ty im jednak niezłą rewolucje zaproponowałaś smile
Oni tu dyskutują w co się ubrać do trumny, a ty im o  wyższości WIN 10 nad Androidem Oreo.....
Dwa równoległe światy.

Jak masz tyle energii to spróbuj może założyć własną grupę?

104 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-30 22:36:41)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Do trumny to oni sie jeszcze nie kładą- najmłodszy ma 48 lat, najstarszy chyba z 72. Większość to ludzie około sześćdziesiątki (w dół i w górę). Okej, mogliby być moimi rodzicami, ale to nie robi z nich zniedołężniałych staruszków z kompletną nieumiejetnością przystosowania się do nowych wyzwań.

To wszystko jest kwestią podejścia, a nie wieku. Mój Misiek ma 51 lat, a raczej stara zramolałość jest mu obca. Znajomy były biskup ma 83 lata (!), a każdego zagada pod stół, jest pierwszy do wpadania do pobliskiego baru winnego i jest na bieżąco z polityką.

Ja nie mam kwalifikacji by prowadzić chór. Już zostałam przyjęta w Canterbury i bardzo się cieszę, bo składa się z normalnych ludzi, którzy od pierwszego wrażenia dzisiaj wydają się przyjaźni i wyluzowani. Mamy nieformalne spotkanie w pubie w Deal w sobotę by się lepiej poznać big_smile

105

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Do Moderacji: przepraszam za posta pod postem, ale mam ważne nowiny.

Otóż po wysłaniu oficjalnego mejla do dyrygenta, który już czytaliście, wysłałam też wczoraj mejl do członków chóru prosto stwierdzjący, że o ile uwielbiam śpiewać, to atmosfera wykluczenia i alienacji mnie przerosła. I co się stało? Dosłownie po ósmej rano mam mejla od Elizabeth, która zaprasza mnie na kawę, stwierdzająć, że mnie totalnie rozumie, bo ma dokładnie takie samo doświadczenie.

I co, dalej myślicie, że ze mnie taka histeryczna księżniczka?

106

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Uważam że wysyłając takiego maila członkom chóru pokazujesz tylko brak dojrzałości. Ogromny brak dojrzałości.

107 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-01-31 11:22:23)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Do Moderacji: przepraszam za posta pod postem, ale mam ważne nowiny.

Otóż po wysłaniu oficjalnego mejla do dyrygenta, który już czytaliście, wysłałam też wczoraj mejl do członków chóru prosto stwierdzjący, że o ile uwielbiam śpiewać, to atmosfera wykluczenia i alienacji mnie przerosła. I co się stało? Dosłownie po ósmej rano mam mejla od Elizabeth, która zaprasza mnie na kawę, stwierdzająć, że mnie totalnie rozumie, bo ma dokładnie takie samo doświadczenie.

I co, dalej myślicie, że ze mnie taka histeryczna księżniczka?

Tak. ;-)
Lubisz siać ferment wokół siebie, nie mogłaś po prostu odejść?

108

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Nie zgadzam się z Wami.

Odejście po cichu, to po prostu zamiatanie problemu pod dywan. To zresztą chciał zrobić dyrygent, nie informując nikogo o zastrzeżeniach jakie miałam, ani nawet o tym spotkaniu, które mieliśmy. Dla mnie to przejaw ogromnej hipokryzji, takie maskowanie smrodu obornika dezodorantem. Bo realny problem istnieje: chór składa się z zamkniętej grupy ksenofobów, którzy w centrum kościoła mają tyle wspólnego z chrześćijaństwem co ryba z rowerem.

109 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-31 13:15:15)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Blackie ale najwidoczniej to co opisujesz jako problem jest problemem wyłącznie dla Ciebie (no, może jeszcze Elisabeth).
Poza tym szczerze wątpię żeby Twój mail spowodował w nich jakieś przemyślenia/zmiany
Trzeba wiedzieć kiedy gra jest warta świeczki i w co warto władować swoją energię

110

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Twoje zachowanie ma z chrzescijanstwem dokladnie tyle samo wspolnego Blackie. Jestes tego swiadoma?

Jakbys odeszla z pracy poklocona z przelozonym to tez bys wyslala wszystkim maila z opisem klotni?

To co zrobilas bylo po prostu dziecinne i tyle.
Nikt nie lubi jak mu sie mowi co ma robic. Ty tez. Reagujesz zawsze na to agresywnie. A teraz probujesz zrobic to samo innym i dziwisz sie ze zareagowali akurat w taki sposob.

111 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-31 14:04:48)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
jjbp napisał/a:

Blackie ale najwidoczniej to co opisujesz jako problem jest problemem wyłącznie dla Ciebie (no, może jeszcze Elisabeth).
Poza tym szczerze wątpię żeby Twój mail spowodował w nich jakieś przemyślenia/zmiany
Trzeba wiedzieć kiedy gra jest warta świeczki i w co warto władować swoją energię

Ale dla mnie to już koniec drogi. Jestem w nowym, z wczorajszego spotkania wnioskując, normalnym, przyjaznym chórze (zaprosili mnie na integracyny lunch w sobotę). Jednak uważam, że ludzie mają prawo wiedzieć dlaczego odeszłam, a nie być karmieni jakimiś bajkami dyrygenta. Co z tym zrobią, to już ich sprawa.

Wątpię, że spowoduje to nich jakieś głębsze przemyślenia, ale kto wie, może ktoś lepiej przyjrzy sie sobie w lustrze i doprowadzi to do jakiejś refleksji. Dla mnie najważniejsze jest to, że prawda wyszła na jaw.

112

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Nie zgadzam się z Wami.

Odejście po cichu, to po prostu zamiatanie problemu pod dywan. To zresztą chciał zrobić dyrygent, nie informując nikogo o zastrzeżeniach jakie miałam, ani nawet o tym spotkaniu, które mieliśmy. Dla mnie to przejaw ogromnej hipokryzji, takie maskowanie smrodu obornika dezodorantem. Bo realny problem istnieje: chór składa się z zamkniętej grupy ksenofobów, którzy w centrum kościoła mają tyle wspólnego z chrześćijaństwem co ryba z rowerem.

Ale problem masz tylko Ty, pozostali mają wywalone. Zrozum.

113

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Już mniejsza z tym kto ma problem - dla mnie byłaby to zwyczajna strata czasu. I tak ten mail nic nie zmieni. Skoro trafiamy w jakieś towarzystwo, z którymi nie idzie się dogadać a i nie możemy tego nijak zmienić, to zwyczajnie się z niego wymiksowujemy bez dramy dla własnego zdrowia psychicznego i spokoju ducha. Tak ja bym zrobiła.

114

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Cyngli napisał/a:

Ale problem masz tylko Ty, pozostali mają wywalone. Zrozum.

Ależ ja to rozumiem, jednak dla mnie są bardzo istotne zasady na jakich POWINNA się opierać współpraca kościelnych grup. Jestesmy wszyscy tylko ludźmi, ale zjawiska takie jak ksenofobia, hipokryzja, faworyzowanie i nepotyzm nie są czymś na co powinno się przymykać oko.

Ja i tak sprawę potraktowałam lajtowo, bo przy tak szokującym stanie rzeczy, mogłam napisać oficjalny list do biskupa Dover. Ja oczywiście wcześniej z nim rozmawiałam, ale tylko prywatnie i właściwie tylko o sprawach związanych z brakiem komitetu w chórze i niejasności związanych z budżetem i wyborem repertuaru.

115

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Serio? Chciałaś pisać oficjalną skargę do biskupa, że Cię ludzie w chórze nie polubili i nie zapraszają Cię na grilla? Nie przesadzasz?

116 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2019-01-31 16:02:18)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Jeju.
Ja założyłam ostatnio ze znajomymi mały chor. Zapraszamy do niego nowych ludzi.
Ale repertuar wybieramy my z pierwotnego skladu. Tak samo z solowkami, wlasciwie na poczatek ze wszystkim. I tak samo byloby z budzetem. Jak nam nowa osoba podpasuje to ok, bedzie włączona powoli w procesy. Jak zacznie wyburzac od razu bo ona chce to na pewno NIE zostanie w nic wlączona.
Nikt nie lubi takiego typu ludzi.
Wchodzisz w grupe to sie dostosuj do grupy. I zaakceptuj ze nie wszyscy od razu chca przychodzic na grille i koktaile.

Mysle ze oni juz zrozumieli błąd jakim było zaproszenie Cię do choru.

117

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
santapietruszka napisał/a:

Serio? Chciałaś pisać oficjalną skargę do biskupa, że Cię ludzie w chórze nie polubili i nie zapraszają Cię na grilla? Nie przesadzasz?

Bez kitu. Chyba by się biskup uśmiał jak norka.

118 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-01-31 16:27:31)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Santa To nie chodzi o to, że ktoś mnie lubi czy nie lubi, ale o generalna atmosferę alienacji, dyskryminacji i braku chrześijańskich wartości. Poza tym, nakładaja się na to zaniedbania organizacyjne (brak komitetu) i niejasności finansowe.

Loka Chór prywatny kieruje sie zupełnie innymi zasadami. Możesz dawać solówki tylko własnemu mężowi i kuzynkom, jak Ci się podoba, a przyjmować do niego tylko ludzi z jednej dzielnicy miasta.

Poza tym, jak już wielokrotnie pisałam, to nie było tak, że przyszłam i od razu zaczęłam się szarogęsić. Wręcz przeciwnie. Przez ponad rok starałam się zakolegować z każdym, śpiewałam co mi dawano, praktycznie dawałam z siebie 120%, byłam zawsze gotowa zastąpić kogoś w każdej awaryjnej sytuacji. I co? Mur. Jak zaczęłam robić jakieś sugestie, podkreślam PO ROKU, co do repertuaru, to dyrygent mnie potraktował jak smarkacza, podczas gdy każdy inny członek chóru mógł sobie gadać co mu ślina na język przyniesie i ich sugestie były zawsze brane pod uwagę.

Cyngli, znam dobrze tego człowieka. On byłby wstrząśnięty tą sytuacją.

119

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Ja i tak sprawę potraktowałam lajtowo, bo przy tak szokującym stanie rzeczy, mogłam napisać oficjalny list do biskupa Dover. Ja oczywiście wcześniej z nim rozmawiałam, ale tylko prywatnie i właściwie tylko o sprawach związanych z brakiem komitetu w chórze i niejasności związanych z budżetem i wyborem repertuaru.

Naprawdę uważasz, że to co miało/ma miejsce w chórze jest aż szokujące? Czy to aby nie zbyt duże słowo?

120 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-01-31 17:29:30)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Jakbyś o to napisała skargę do biskupa to bym uznała że za dużo wolnego czasu masz.
Blackie a powiedz mi czy bralas pod uwagę wersję że Twoje pomysły im się zwyczajnie nie podobały? Że może to nie chodziło personalnie o Ciebie a Twoje inicjatywy?

121

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Do różnych chórów należałam. Prywatnych, publicznych (nawiassm mój obecny też jest parafialny. Tylko z prywatnej inicjatywy). Nigdy naprawdę bym się nie rzucała o repertuar. Założyłabym że oni byli tu wcześniej a mój czas nadejdzie. Zwykle nadchodził i już.

122

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Lady Loka napisał/a:

Do różnych chórów należałam. Prywatnych, publicznych (nawiassm mój obecny też jest parafialny. Tylko z prywatnej inicjatywy). Nigdy naprawdę bym się nie rzucała o repertuar. Założyłabym że oni byli tu wcześniej a mój czas nadejdzie. Zwykle nadchodził i już.

Ja też należałam do wielu chórów, i w Polsce, i w USA i w UK. Były to chóry albo uniwersyteckie albo kościelne i praktyczie wszystkie posiadały swój regulamin i komitet, w którego skład wchodził dyrygent, skarbnik, sekretarz i przedstawiciele członków chóru. Repertuar był proponowany przez dyrygenta bądź jego zastępcę, ale podlegał dyskusji na spotkaniach komitetu. Niektóre chóry miały takie posiedzenia co trzy miesiące, niektóre rzadziej, jednak w jasny sposób kontrolowały nie tylko repertuar, ale również dopuszczały zapytania członków i kontrolowały budżet.

W moim chórze za to panuje czysta samowolka jednego faceta, któremu się wydaje, że jest udzielnym księciem, wspomagana przez sitwiarstwo i klakierstwo jego członków.

123

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
jjbp napisał/a:

Jakbyś o to napisała skargę do biskupa to bym uznała że za dużo wolnego czasu masz.
Blackie a powiedz mi czy bralas pod uwagę wersję że Twoje pomysły im się zwyczajnie nie podobały? Że może to nie chodziło personalnie o Ciebie a Twoje inicjatywy?

Jeżeli nie podobał im się jakiś pomysł, to powinni mi byli o tym powiedzieć. Pogadalibyśmy i może doszli do lepszych rozwiązań. Towarzyskie wymrażanie i protekcjonalizm (czyli po prostu foch) jest marnym sposobem na komunikowanie niezadowolenia z jakiejś propozycji.

124

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

Nie zgadzam się z Wami.

Odejście po cichu, to po prostu zamiatanie problemu pod dywan. To zresztą chciał zrobić dyrygent, nie informując nikogo o zastrzeżeniach jakie miałam, ani nawet o tym spotkaniu, które mieliśmy. Dla mnie to przejaw ogromnej hipokryzji, takie maskowanie smrodu obornika dezodorantem. Bo realny problem istnieje: chór składa się z zamkniętej grupy ksenofobów, którzy w centrum kościoła mają tyle wspólnego z chrześćijaństwem co ryba z rowerem.

Hmmm, tylko nie wpadnij na pomysł by swoje tezy przybić na drzwiach kościoła smile

125

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
zwyczajny gość napisał/a:

Hmmm, tylko nie wpadnij na pomysł by swoje tezy przybić na drzwiach kościoła smile

Do Martinka Luterka to mi jeszcze daleko wink

126 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-01-31 19:01:17)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
Beyondblackie napisał/a:

W moim chórze za to panuje czysta samowolka jednego faceta, któremu się wydaje, że jest udzielnym księciem, wspomagana przez sitwiarstwo i klakierstwo jego członków.

A nie wydaje Ci się, że po prostu wszystkim oprócz Ciebie taki układ pasuje? To "sitwiarstwo i klakierstwo" może po prostu oznaczać, że oni wszyscy tego dyrygenta szanują i szanują jego decyzje, podoba im się dobór repertuaru i solistów, nie mają zastrzeżeń do budżetu itd... A Ty usiłujesz tam przeprowadzić rewolucję i jesteś obrażona, że nikomu się to nie podoba. No bo nie musi. Mają do tego prawo, taką grupę sobie stworzyli i już. To tak, jakby Tobie ktoś wpadł do domu i zaczął gary w kuchni przestawiać, bo uważa, że masz źle poukładane i w ogóle ze złej firmy używasz, powinnaś kupić lepsze... ciekawe, czy byś takiego człowieka zapraszała na grilla i nosiła mu rosołek? Czy on miałby prawo poskarżyć się Twojemu mężowi, że Ty jesteś zaściankowa i nie chcesz zmian, on tak dobrze chce, nawet Ci kupił taki lepszy garnek, ale Ty nie przyjęłaś prezentu, no, jak to tak? I dlaczego mając taki budżet, Ty go wydajesz na masło, a powinnaś na margarynę?
Naprawdę nie przyjmujesz do wiadomości, że gdyby to komukolwiek oprócz Ciebie nie pasowało, to chociaż jedna osoba by Cię poparła? Myślisz, że ten dyrygent im czegoś do jedzenia dosypuje czy co? Przecież to dorośli ludzie są... Po co oni by jakąś sitwę mieli zakładać? Przeciwko jednej biednej Beyondblackie?
Gdyby to były 3 - 4 osoby, a 20 miałoby jakieś zastrzeżenia, to co innego, może można by to było jakąś sitwą czy kliką nazwać. Ale nie, jeśli jednomyślna jest cała grupa...

127

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

To nie jest wcale cała grupa. Inna pani z tego chóru jest też mega niezadowolona i na mój mejl grupowy odpowiedziała długim mejlem opisującym podobne odczucia. Widzimy się jutro na kawę.

Wiesz, co nas łączy? Obie nie jesteśmy z tego miasteczka i mieszkamy tu zaledwie kilka lat, a reszta chóru jest tu od czasów prehistorycznych.Czyli wracamy do wsiowego Kargulstwa, kiedy "nasi", choćby najmniej utalentowani i najdurniejsi, są promowani zamiast, nawet najbłyskotliwszych "inszych". Co tam w końcu może wiedzieć jakaś Polka o tym jak się wymawia polskie słowa w kolędzie, albo jak ta sama Polka, która skończyła podyplomowe studia teologiczne w Anglii, wie cokolwiek o strukturze Kościoła Anglikańskiego...

128 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-01-31 19:47:09)

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Blackie, ale nadal jest to grupa 20 osób, do której Wy dwie weszłyście, a ona już była. Nie pasuje Wam - załóżcie sobie swoją grupę...
Tak szczerze mówiąc, Twoje wyrażenia o tych ludziach nie przekonują do pałania do Ciebie sympatią, wiesz? Nie zgadzają się z Tobą, to od razu kołtuny, wieś, Kargule, sitwa, klika... a oni po prostu mają swoją grupę, w której się dobrze czują i taka im pasuje, nikomu tym krzywdy nie robią, bo wybacz, ale nieprzyniesienie komuś nielubianemu rosołku czy niezaproszenie go na grilla to nie jest jakaś krzywda... Skoro uważasz, że jesteś znacznie lepiej od nich wykształcona i lepiej się znasz, to po co się do nich pchałaś? Żeby udowodnić swoją wyższość? Mieli Cię podziwiać czy co?

129

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Autentycznie jestem zażenowana...   Generalnie wydźwięk tego wątku można podsumować znanym cytatem : "Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!"

130

Odp: Konflikt dotyczący parafialnego chóru
santapietruszka napisał/a:

Blackie, ale nadal jest to grupa 20 osób, do której Wy dwie weszłyście, a ona już była. Nie pasuje Wam - załóżcie sobie swoją grupę...
Tak szczerze mówiąc, Twoje wyrażenia o tych ludziach nie przekonują do pałania do Ciebie sympatią, wiesz? Nie zgadzają się z Tobą, to od razu kołtuny, wieś, Kargule, sitwa, klika... a oni po prostu mają swoją grupę, w której się dobrze czują i taka im pasuje, nikomu tym krzywdy nie robią, bo wybacz, ale nieprzyniesienie komuś nielubianemu rosołku czy niezaproszenie go na grilla to nie jest jakaś krzywda... Skoro uważasz, że jesteś znacznie lepiej od nich wykształcona i lepiej się znasz, to po co się do nich pchałaś? Żeby udowodnić swoją wyższość? Mieli Cię podziwiać czy co?

Wcale nie sądzę, że jestem lepiej wykształcona. Tam jest sporo całkiem profesjonalnych ludzi: nauczycielka śpiewu, nauczyciel pianina, nauczycielka niemieckiego, wyceniacz gruntów rolniczych...itd. Wręcz przeciwnie, to oni mnie traktują jakbym była przygłupim dzieckiem, do bólu protekcjonalnie.

Jak napisałam na początku, jeżeli dobrze im tylko z samymi sobą, trza było mnie do chóru nie zapraszać.

Posty [ 66 do 130 z 360 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Konflikt dotyczący parafialnego chóru

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024