Może to nie najlepszy dział na to, więc przenieście gdzie uważacie za stosowne.
Jestem w lokalnym parafialnym chórze od ponad dwóch lat. Jeździmy na wyjazdy, śpiewamy podczas mszy i mamy próby raz w tygodniu.
Niestety, mam wrażenie, że większość uczestniczących ma prywatny klub, włączając dyrygenta, który kompletnie lekceważy moje uwagi (nawet w temacie jak poprawnie wymawiać "Lulaj mnie Jezuniu", chociaż jestem Polką) i traktuje mnie protekcjonalnie. Każdy ma głos, a ja jestem traktowana jak smarkacz. Poza tym, że praktycznie nikt nie okazał chęci poznania mnie lepiej czy normalnej przyjazności, która byłaby dla mnie OK. Upiekłam tonę ciast i zapraszałam każdego na piknik, do pubu, do domu- ciasza radiowa. Jasne, są ode mnie przynajmniej 20 lat starsi, ale to jest niegrzeczne.
Mam spotkanie z dyrygenten w sobotę. Co powiedziec?