Pomóżcie proszę:(
Niby ustalamy jak co po kolei robić, itd. Ale widzę że on cierpi. Naprawdę. Coś mi uświadomił o czym w zasadzie nie myslalam chociaż jest prawdziwe.
Ślub był prawie rok temu. Cywilny. Oświadczył mi się nie przez ciążę tylko szybciej. Ciąża była chciana. Ślub jak bylam w 3 miesiącu. No i powiedział że wyjdzie na to jakbyśmy wpadli, szybko hajtneli i nawet roku nie wytrzymali. Znowu mówił to w środku nocy budząc mnie. No ale już olałami gadaliśmy o tym. Twierdzi ze zawalil ze byłabym inna gdyby nie on ale ze też go oszukiwalam bo już go dłużej nie kocham, a to nie tak, czuje ze to we mnie zaczęło wygasac gdzieś w okolicach listopada, grudnia.. cholera przykre to ale nie stalo się z dnia na dzień. Gdzieś z tylu glowy mialam jakieś myśli że ten związek chyba nie będzie tym na całe życie. No ale żal mi się robi jak pomyślę jak to serio wygląda. Jak chcialam iść na terapie małżeństw mówił że nie, a jak o tym teraz mówię twierdzi że nie mówiłam, oczywiście ze mowilam. Widzi ze zawalil, ale co ja mam zrobić? Przepychanki były już prędzej, a mimo to się hajtnelismy i zrobiliśmy dziecko. Eh. Żal mi się zrobiło że się tak czuje bo chcąc nie chcąc psyche ma zrabana i mówię mu żeby poszedł na stacjonarne leczenie, ze go tam przypilnuja itd. I się przytuliłam i zasnelsimy.
Wcześniej jeszcze za dnia mówił że nie będzie widział jak dziecko sie rozwija, jak wszystko odkrywa, dorasta.. kurczę to jest naprawdę przykre. Nie wszystko co mowi to manipulacja, wierzcie. Mowil ze jest mu zle ale nje nie potrafi tego wyzwolic, ze tlumi w sobie, ze niby oglada śmieszne seriale ale mu nie do śmiechu, czuję się paskudnie ze zdecydowalam sie odejsc, bo sam sie o taki bagaz nie prosil przychodząc na swiat, a z rozwodem i tak trzeba czekać bo nie mamy pieniędzy na to na razie..myślę że gdybym go kochała inaczej bym reagowała na jego chęci zakładania kont itd płakałabym, była zazdrosna bardzo, itd ..nie potrafię.. seksu też nie umiałam uprawiać bo jakby stał mi się obojętny.. czuję się okropnie. Taka porażka. Wiadomo, czemu człowiek nie zerwał, po co dziecko itd.. uzależnilam się od złych emocji z poprzedniego związku i weszły w ten, podobny jak widać.
Do 2-3 lat chciałabym wrócić do kraj, ale nie tak to sobie wyobrażałam.
A może jednak spróbować terapii małżeńskiej? Może ten ostatni krok uczynic? Nie wiem, to strasznie ciężkie, ale nie chciałabym rzucać tak tym wszystkim od razu. Z drugiej strony jeśli on ma już gdzieś te konta to czy mu zaufam jeszcze? Nie wiem czy kieruje mna żal, współczucie, czy coś jeszcze do niego czuje, nie potrafię tego odkryć.
Masakra. Jestem tak zagubiona i boję się co będzie.
To wszystko przykre co piszesz. Ja też jestem w tej sytuacji, ale wiem również, że tyle złego się już wydarzyło, że już lepiej nie będzie. Ja swojemu mężowi już nie ufam, jestem strasznie podejrzliwa a z drugiej strony obojętna. Jak można komuś zaufać kto już raz nas zawiódł. Jedynie co widzę, to to, że on teraz stał się bardziej ostrożny. Wszystko chowa, pozakładał blokady na telefon, pozmieniał hasła. Jakby nie miał nic do ukrycia to by tak nie robił. Mysli,że mnie w ten sposób oszuka. A to już nic nie daje, widząc te jego wysyłki jest mi to coraz bardziej obojętne i coraz bardziej mnie upewnia w tym, że rozwód to jedyne dobre rozwiązanie.
Kobietkataka ja bym się nie łudziła, że terapia coś zmieni, najpierw musiałby się zgłosić aj jak widzę nie podejmuje żadynch kroków ku lepszemu jedynie nie daje ci spać, wzbudza w Tobie poczucie winy i bierze na litość. i pamiętaj, że skoro już cię uderzył to uderzy znowu, następnym razem może mocniej. Do tego sam wyznaje, że sobie ze sobą nie radzi a Ty nadal chcesz przy nim trwać, chcesz z nim cierpieć i przez niego, w imię czego?