Czy powiedzieć żonie o nałogu? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 299 ]

131 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-15 01:25:47)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@kwadrad - rozumiem o czym piszesz, w sensie tej umiejetnosci patrzenia z boku. mam to do pewnego stopnia. nigdy nie mamy do konca wszystkiego co chcemy i z tym sie pogodzilem. zawieram kompromisy. prywatnie i słuzbowo.
nie rozumiem, dlaczego piszesz ze zaslaniam sie kasa... ona jest, nie daje szczescia, pomaga. nie kupie spokoju i szczescia. wiem to przeciez. dlaczego mowisz, ze sie zasłaniam kasa? nie nawidze uzywac wladzy z powodu pozycji czy kasy. to jest mega slabe... pilnuje sie na maksa w rodzinie, wsrod znajomych, by wlasnie tak mnie nie postrzegali, ze jak mam kase i pozycje, to jestem lepszy... nie jestem ale ludzie niestety z jakiegos podowu dokladnie odwrotnie potrzegaja ludzi z wladza i kasa... podswiadomie czuja sie gorsi. ja staram sie byc normalny, nie epatowac niczym, by nie uradzic i nie daj boze naduzyc wlasnie tych rzeczy, wladzy i kasy. szczegolnie prywatnie.
to mega trudne, bo z definicji ludzie zakladają, ze masz lepsze mniemanie o sobie z tych powodow...
czasami chciałbym byc bardziej normalny, pracować w okienku na poczcie i pokazac ludziom, by mnie szanowali za to kim jestem a nie za to ile mam kasy i na jakim stanowisku jestem...
ale jak pisałem boli mnie tez, ze zona przeszla do porzadku dziennego jak wiele poswiecam, troche bym chcial by lechtala maja proznosc, tylko od niej bym tego chcial, nie od obcych, ktorzy to robia a ona nie...
nie wiem czy rozumiesz. mnie nie interesuje opinia ludzi, ale zony tak.
na jej opinii mi zalezy nie klakierow, ale rozumiem, ze nie moge tego od niej wymagac, na prawde. boli mnie to ale zwazywszy na jej sytuacje rozumiem.

@migdalowaaa - pisalem, nie ma opcji by wiedziala. nie mam prawa jej tego robic, tzn zrzucic na nia tego, zabic poczucie bezpieczenstwa, ktore jakies tam ma w tym bąblu w jakim zyjemy

@paslawek - jesli jest jak mowisz, ze ona czuje, podejrzewa, to hmmm, byloby to straszne, ze tez nie ma odwagi zapytac, bo to oznacza, ze nasz zwiazek jest oparty na braku zaufania. ja wiem dlaczego jej nie mowie, jak wyzej napisalem. A ona? jesli wie, to zakladam, ze jednak ufa, ze nie odwale nic tak glupiego, co nas zabije... i jak zakładam dokładnie to - rozsadek w tym co robie, sa granice, ktorych nie przekrocze. moze ona mi ufa na tyle, ze to wie i woli nie pytac...
sam nie wiem, ale moze tak byc.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Brother in arms, mnie tam się wydaje, ze jednak mało rozmawiasz z zoną. Tu piszesz kwiatki-szmatki, jak to Ci na niej zależy, ale z boku to tak nie wygląda, przynajmniej ja mam takie zdanie. Co takiego poswięciles, czego ona nie docenia?

kasa, pozycja, niejeden się na tym przejechal..

133

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Benita72 napisał/a:

Brother in arms, mnie tam się wydaje, ze jednak mało rozmawiasz z zoną. Tu piszesz kwiatki-szmatki, jak to Ci na niej zależy, ale z boku to tak nie wygląda, przynajmniej ja mam takie zdanie. Co takiego poswięciles, czego ona nie docenia?

kasa, pozycja, niejeden się na tym przejechal..

hmm, ciekawa uwaga...
wydaje mi się ze sporo rozmawialismy i co jakiś czas powraca temat związku. Zona jednak nie nalezy do wylewnych i jak rozmawiamy, to zapewnia mnie, ze mnie kocha, ale moze nie umie tego pokazac, jak ja bym oczekiwał... my generalnie mamy dobre zycie, wiec po za choroba nic się nie dzieje. proza zycia, praca, dom, szkola, rutyna, wakacje, itd... nie wiem o czym inni rozmawiają, ale my dużo rozmawiamy na różne tematy... raczej nie mijamy sie

Co ja poświęciłem? troche nie rozumiem, co masz na mysli i moze to problem. Daje jej 100% wolnosci, nie narzucam niczego, bo wiem, ze dla niej wazne. Popre ja we wszystkim co chciala by robic. Ja spelniam swoją role, zajmuje się dziecmi ile moge, staram się odciązać, by miala poczucie, ze nie jest sama z domem i by pokazac wsparcie. nie wiem co moglbym dac jej wiecej, by byla szczesliwa... problem w tym ze ona sama nie wie, co by chciała w zyciu robic tak trochę... bedac w domu mozna zwariowac wg mnie ale ona mowi, ze to dla niej ok. zadnej presji, by np pracowala. umowilismy sie, ze tak jest leiej dla dzieci. co jakis czas wracam z pytaniem, czy nadal tak chce... staram się ja komplementowac, zapewniam, ze jest dla atrakcyjna. kupuje kwiaty bez okazji raz na jakis czas, licze sie z jej zdaniem, konsultuje rozne rzeczy nawet z pracy, bo jest inteligentna i ma fajne, trawne oceny sytuacji..., itd
co moglbym dla niej poswiecic/zrobic wiecej?

chetnie wysłucham

faceci czesto nie widza czego oczekują kobiety, wiec moze tak jest, ze moge wiecej zrobic. na pewno tak jest, ale ja nie wiem, wydaje mi się, ze robie sporo dla niej, domu, dzieci. ... pewnie wiecej niz przecietni faceci, co czasami slysze od rodziny, znajomych...

134

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Sa rozmowy i rozmowy. Ja mam taką teorie, ze jednak nie rozmawiasz (w sensie nie otwierasz się ) z zoną, bo gdyby tak było, to - po pierwsze nie balbys się powiedzieć zonie o tym, z czym masz problem, tylko bylaby osobą, u której szukalbys wsparcia z walce z uzależnieniem, po drugie nie masz zaufania - boisz się, ze nie przyjmie tego dobrze. Z drugiej strony zona tez stracila czujność (jakby się uspila), bo jakos trudno mi wyobrazic sobie, ze w związku, w którym partnerzy sa ze sobą blisko, można czegos takiego nie zauwazyc, albo chociaż nie zainteresować się jakimiś sygnałami. Czyli brak szczerości, związek oparty na powierzchowności czy polprawdach.
To wszystko było już pisane, ale tez Ty sam tez jesteś ciagle w tym samym punkcie.


Brother in arms napisał/a:

Co ja poświęciłem? troche nie rozumiem, co masz na mysli i moze to problem. .

Może zacznij czytac uważniej swoje własne posty big_smile :

Brother in arms napisał/a:

ale jak pisałem boli mnie tez, ze zona przeszla do porzadku dziennego jak wiele poswiecam, troche bym chcial by lechtala maja proznosc, .

Nie jest dobrze w związku, w którym jedno uważa, ze poswięca cos dla drugiego, o to mi chodzilo. Branie i dawanie każdej ze stron powinno się rownowazyc.

135 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-17 01:47:10)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@Benita...
wiem, ze nie piszę tu czesto, ale wydaje mi sie, ze straciłas kontekst mojej sytuacji... wszystkie Twoje watpliwości dlaczego sie tak zachowuje wobec zony tlumaczylem 16 razy...
nie rozumiesz dlaczego się boję powiedzieć? serio ? ciut wiecej bym od Ciebie oczekiwał...
laska jest chora na raka, walczy sama ze swoimi trudnosciami, wczesniej miałą depresję z której wychodiła ale poczciwy "Bóg" jej jebnął chorobą... jest przerażona... ale zajmuje się dziecmi, domem i daje rade...
pomyśl, serio uważasz, ze "jak bym rozmawiał to bym rozmawiał" - mam jej wpierdolić mój kryzys wieku średniego na plecy? i to jak sobie z tym radzę (albo nie radzę)?
no jakoś tego nie czuję, ze mam prawo,...ale jestem tylko facetem... może Ty sądzisz, że takiej w sytuacji można być aż takim egoistą..
no Benita wkurzyłać mnie powierzchownością swojej oceny
napisz wprost o co Ci chodzi. bez zagadek. my faceci tak wolimy. eureka!

Na koniec, czy ja powiedziałem kiedykolwiek ze żona dla mnie nie poświęca wystarczająco dużo ? powiedziałem, ze nie czuję docenienia z jej strony, co pewnie wynika z charakteru, ale równoważenie się "poświęcania" w związku nie ma tutaj znaczenia.
Wg mnie jak w związku trzeba zbyt dużo poświęcać to raczej nie jest dobrze dla każdej ze stron i związku, nawet jak każda robi poświęcenie na +10
Związek nie polega na poświęcaniu (co to w ogóle znaczy?). Poświęcać = tracić dla mnie. Związki buduje się na optymalizacji straty?
Nie! związki buduje się na uwypuklaniu zysków obu stron wg mnie.
My niczego nie poświęcamy dla siebie. Jesteśmy dobrani dobrze a jak ktoś jest to nie musi nic poświęcać.
By była jasność, zawieranie kompromisów jest oczywiste, ale to wcale nie musi oznaczać poświęcania/straty. To oznacza po prostu tolerancję i zrozumienie dla drugiej osoby, czyli ja robię to nie dla tego, ze poświęcam, tylko dlatego, ze rozumiem, ze dla drugiej osoby jest to ważne... to nie musi być równoznaczne z poczuciem poświęcenia czy straty ! patrz = oczekiwania wyrównania tego poczucia wobec drugiej strony wg ciebie? czy jak jak odnotowuję poświęcenie to nabywam prawo do wymagania poświęcenia od partnera? nie czuję tego

136

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Przykro mi w takim razie, ze Cie rozczarowałam swoim podejściem.
Pisales gdzies wczesniej, ze z chorobą zony sobie poradziliście.
Nadal podtrzymuje swoje zdanie, ze jeśli partnerzy sa sobie blisci, nie boja się mowic sobie nawzajem o swoich problemach np. z uzaleznieniami.

137

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Autorze, czytam watek, ale nie pisze, bo tu zostalo juz wszystko powiedziane.
Prawda jest, ze Benita upraszcza sprawe. Nie bede rozwlekac tematu. Porady typu: "powiedziec zonie,a i  Bozia tez pomoze"" nie sa uniwersalne. To takie...sranie w banie ze tak powiem.


Coz ja ci tu bede gadac, Autorze?
Sam wiesz, ze najlepszym wyjsciem byloby zaprzestanie brania.

Ale ta "porada" zakrawa na tani moral.

Jakos sie trzymaj.

138 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-17 19:46:36)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@Benita, poradzilismy z chorobą..., bo teoretycznie jest zdrowa, nie ma przrzutow, mielismy sporo szczescia. Ryzyko nawrotu jest niewielkie, wiemy to też dzieki kasie bo robilismy super drogie badania, by pomoc lekarzom w podejściu do leczenia. Przy okazji przykre jest, ze nie jest standardem w Polsce sieganie po dostepne mozliwości i masakrowanie bez sensu schematem wielu kobiet. mielismy szczescie, ze nas bylo stac na badania i ze lekaz sie w ogole zająknal, ze jest taka opcja. ale nie o tym tu.
Zona jednak cigle sie martwi. Mysli, czy nie wroci, mimo swietnych rokowan. Taka jest. Ja rozummiem, tez sie martwie, ale to gdzies jest w niej. NIe da sie tego wymazac niczym, sesja, konsultacja najlepszych lekarzy. Tym bardziej, ze ona miala depresje i generalnie szybko się wkreca w zamartwianie.
Moze za 5 lat bedzie lepiej, ale na razie? za każdym razem na tydzień przez badaniami rutynowymi po prostu jest nieobecna i odpływa ze stresu. Nic jej nie pocieszy...
nie chce Cię lekceważyć, bo cenie sobie ocenę, ale tutaj jak ktoś nie przeszedł tego, to trudno to zrozumieć.
Co do szczerości. Nie jesteśmy idealnym małżeństwem. Wszystko się zmieniło po urodzeniu pierwszego dziecka. Żona nigdy nie chciała mieć dzieci. Mamy dwójkę. Do tego czasu byla inna osobą.. Dzieci sa najwazniejsze dla niej. Mielismy rozmowy czy dobrze zrobilismy. Ona mowi, ze dobrze, bo są sensem zycia dla niej. To ją jednak kosztuje. Gadamy o wszystkim o czym powinniśmy z wyjątkiem mojego problemu. Innych tajemnic większych nie mam. Czy ona mi wszystko mowi? Pewnie nie. Sa rzeczy ktorych nie potrzeba mowić, nie bo się oszukuje, ale gdyż nic nie wnoszą. Czy pary sa transparentne? Byloby super, ale to dlaczego wiekszosc moich znajomych się rozwiodło...

@Gosia, jasne. nie ma rady dobrej. przestac brac to cel, ale najpierw musze się dowiedziec na 100% dlaczego to robie. podjąlem decyzje, ze jednak musze rozpracowac to z psychologiem. ja czuje, ze wiem - pisalem o tym, ale moze jednak jest cos glebiej. wierze w terapie, zadaja dobre pytania, jak sa dobrzy. Najgorsze jak rozwiązać swoje frustracje, tego nie wiem....
Powiedz co sądzisz, jeśli sledzisz, to czujesz watek. Powiem, ze kazdy post mi pomaga jakoś tam. Cos wnosi. Daje do myślenia. Zaryzykowałabyś na moim miejscu?

Ja wiem, ze bez kontroli to bede raczej to robił. Robię mniej niż pol roku temu, rok temu, ale robie. Jak jestem sam, pozwalam sobie na wiecej. Terapia uzależnien byla zbyt wymagajaca, bo moje srodowisko wymaga picia a picie wlacza dragi. Presja na picie jest straszna. NIe pilem, to rodzina sie obrazila, zona prosila bym sie nie wuglupial. Wtedy nie bralem 3 miesiące, nie pilem miesiac. Terapeutka mowi "zero" i ma racje, bo wiedze jak to dziala. Ale jak to wytlumaczyć otoczeniu? wybralem drogę mniej brać i pic, choć po miesięcznej abstynencji piję dużo mniej. pułapka

Wiem, ze zona by mnie zmobilizowała. Ona wie, ze ja probowałem, bo nawet sobie zartuję czasami, ze jak ide to bedzie na pewno, ale mnie to nie kreci. Boje sie jednak, ze kompletnie sie załamie, bo ma tak dużo na głowie. Przyjaciolka która wie mówi też, ze nie mam prawa tego problemu zrzucac na nia. Muszę sam poradzić sobie, bo ona za mnie go nie rozwiąze. to prawda. Terapeuta tez odradzał mowienie, bo to ja muszę przestać, wiec chyba nie moge tak zaburzyc jej poczucia bezpieczenstwa. to nie fair. Ale... szanuje kazda opinie.
Najgorsze to to, ze Ci ktorzy wiedzą o tym mowia, że to nie jest fajne, ale problem wielki nie jest. Problem bedzie jak zaczne zawalac rzeczy brać w ciągu, czyli relatywizuja. Ja tez mam takie poczucie. Mogę robić przerwe na tygodnie, ale też jak jestem sam pozwalam sobie na więcej. Dla nas to jak alkohol w piątek, czesc normalnej gry. Tylko nie wiem dlaczego mnie to tak martwi i mam wyrzuty sumienia. Np. teraz troche bylo, ale dlatego, ze byla okazja, ale już w weekend nie bedzie i za tydzien raczej tez. kontrola jest złudna ale jednak jakas jest. nie mam poczucia tez bym sie rozpedzal. kiedys 2 szt w weekend teraz raczej 1 szt. przyznaje jednak, ze czasami na zejsciu trudno sie powstrzymac by nie domowic. mam problem wiem. ale zona ma za duzo i ona go nie rozwiaze. ja musze znalezc przyczyne. Tylko znowu, co jej powiedziec, dlaczego chodze do psychologa, czy klamac, ze chodze? robialne...

139 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-17 22:36:56)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Wiesz, gdyby ktos wynalazl odpowiedz na pytanie, czemu niektorzy potrzebuja uzaleznien, a inni nie, to dostalby nagrode Nobla z dziedziny psychologii, moze medycyny.
Jest (a raczej byla) teoria, ze niektorzy maja osobowosc pdatna na uzaleznienia, a inni nie. Ta teoria zostala obalona.

Ja pije chetnie wino- ale nie musze i nigdy sie nie uzaleznie. Natomiast pale fajki i jestem uzalezniona. Mimo naprawde silnego charakteru, lubie zapalic i potrzeba mi tego. O szkodliwosci palenia moglabym chyba napisac prace doktorska. I co ? I gowno. Jaram, jak smok.


Ja jestem zdania, ze ty musisz spasc na (jakies) dno:

Zona zagrozi, ze cie zostawi (jak sie dowie)
Ty zachorujesz i nie wolno.
Pracodawca postawi ultimatum, bo sie (w jakis sposob) dowie
Dostaniesz po braniu jakiegos strasznego odpalu, zabierze cie karetka, ty pobijesz sanitariusza, bedzie policja itp…..


To takie katastrofalne przyklady. I wtedy moze bys przestal. Ale nie z rozsadku, tylko ze strachu.

Mimo wszystko: kazdy powod, kazda motywacja sa dobre, by przestac.
Ale komu ja to mowie.
Ja sama-gdy die do lekarza, zawsze "czekam", ze on powie: noooo...pani Malgosiu (lekarz Polak), palenie trzeba rzucic, bo tu jest tak zle i to i tamto sie u pani  narobilo.

A tu nic. Zdrowa jak kon.

Ja  ciebie rozumiem, bo sama mam uzaleznienie.
Musimy czekac na katastrofe (=patrz wyzej), zeby przestac.

140

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Ja wiem, ze bez kontroli to bede raczej to robił. Robię mniej niż pol roku temu, rok temu, ale robie. Jak jestem sam, pozwalam sobie na wiecej. Terapia uzależnien byla zbyt wymagajaca, bo moje srodowisko wymaga picia a picie wlacza dragi. Presja na picie jest straszna. NIe pilem, to rodzina sie obrazila, zona prosila bym sie nie wuglupial. Wtedy nie bralem 3 miesiące, nie pilem miesiac. Terapeutka mowi "zero" i ma racje, bo wiedze jak to dziala. Ale jak to wytlumaczyć otoczeniu? wybralem drogę mniej brać i pic, choć po miesięcznej abstynencji piję dużo mniej. pułapka

Masz na myśli jakąś kontrolę zewnętrzną?

Jeśli chodzi o tę zależność picie = branie, to po raz kolejny powtarzam, że otworzenie się przed otoczeniem być może pozwoliłoby Ci wyeliminować i to, i to. Jeśli ktoś wie, a przy tym ma choć minimum rozsądku, że masz problem, to odpuści, nie będzie uporczywie namawiał na alkohol. Z drugiej strony Ty sam będziesz odczuwał presję, żeby być 'czystym', bo jesteś obserwowany i każde złamanie się czyni Cię w oczach innych ludzi słabym. Rzecz w tym, że Ty nadal chcesz zostawić sobie komfort, żebyś mógł ćpać kiedy tylko poczujesz taki wewnętrzny przymus i ostatnie czego chcesz, to żeby wówczas ktoś Ci w tym przeszkadzał.

Gosia1962 napisał/a:

Ja jestem zdania, ze ty musisz spasc na (jakies) dno:

Zona zagrozi, ze cie zostawi (jak sie dowie)
Ty zachorujesz i nie wolno
Pracodawca postawi ultimatum, bo sie (w jakis sposob) dowie
Dostaniesz po braniu jakiegos strasznego odpalu, zabierze cie karetka, ty pobijesz sanitariusza, bedzie policja itp…..


To takie katastrofalne przyklady. I wtedy moze bys przestal. Ale nie z rozsadku, tylko ze strachu.

Kiedyś już coś podobnego tutaj napisałam, ale to tak działa u zdecydowanej większości osób uzależnionych, jeśli nie u wszystkich - trzeba dotrzeć do swojego dna (swojego, bo dla każdego może być ono różne), żeby znaleźć w sobie wystarczająco silną motywację do zmiany.

141 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-17 23:51:15)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Gosia1962 napisał/a:

Wiesz, gdyby ktos wynalazl odpowiedz na pytanie, czemu niektorzy potrzebuja uzaleznien, a inni nie, to dostalby nagrode Nobla z dziedziny psychologii, moze medycyny.
Jest (a raczej byla) teoria, ze niektorzy maja osobowosc pdatna na uzaleznienia, a inni nie. Ta teoria zostala obalona.

Ja pije chetnie wino- ale nie musze i nigdy sie nie uzaleznie. Natomiast pale fajki i jestem uzalezniona. Mimo naprawde silnego charakteru, lubie zapalic i potrzeba mi tego. O szkodliwosci palenia moglabym chyba napisac prace doktorska. I co ? I gowno. Jaram, jak smok.


Ja jestem zdania, ze ty musisz spasc na (jakies) dno:

Zona zagrozi, ze cie zostawi (jak sie dowie)
Ty zachorujesz i nie wolno.
Pracodawca postawi ultimatum, bo sie (w jakis sposob) dowie
Dostaniesz po braniu jakiegos strasznego odpalu, zabierze cie karetka, ty pobijesz sanitariusza, bedzie policja itp…..


To takie katastrofalne przyklady. I wtedy moze bys przestal. Ale nie z rozsadku, tylko ze strachu.

Mimo wszystko: kazdy powod, kazda motywacja sa dobre, by przestac.
Ale komu ja to mowie.
Ja sama-gdy die do lekarza, zawsze "czekam", ze on powie: noooo...pani Malgosiu (lekarz Polak), palenie trzeba rzucic, bo tu jest tak zle i to i tamto sie u pani  narobilo.

A tu nic. Zdrowa jak kon.

Ja  ciebie rozumiem, bo sama mam uzaleznienie.
Musimy czekac na katastrofe (=patrz wyzej), zeby przestac.

To Brother rozwiąże Twoje dylematy dno jest pewne tylko kiedy i co się ma z Tobą stać .
Najśmieszniejsze że można być zdrowym jak byk i serce mieć jak dzwon a śnieg plus alko powoduje ni stąd ni zowąd zapaść bez ostrzeżenia żadnego organizm zawodzi mózg się wyłącza fajrant tak było ze mną i to mnie nie ruszyło za bardzo ryzyk fizyk ale wk...rwia nie można polegać na swoim systemie nerwowym osłabiające i dołujące doświadczenie..
Przez rozum rozsądek będąc już uzależnionym nie da się utrzymać kontroli można jedynie wzmóc i utrwalić to złudzenie jej posiadania sam o tym piszesz wiele się poświęci żeby się utwierdzić w tym nawet przez jakiś czas mogłem mniej pic i brać po to żeby sobie wynagrodzić odbić z nawiązką czas posuchy .Walka z fizyką i chemią mózgu to spowoduje bezsilność prędzej czy później
Zmieniałem czasem alkohol na samą marihuanę bo nie odwalało mi po niej tak jak po alko nie czuć było i nie bardzo było widać po mnie do czasu a i tak potem sięgałem po marihuanie po alkohol to samo z amfetaminą znasz już to abstynencja nie przywraca kontroli panowania też żaden jej okres kolejne złudzenie.
Przekonanie że się świadomie weszło w dragi jest błędne padło na Ciebie nie wiadomo dlaczego od groma zmiennych ma na to wpływ jak Gosia napisała jeszcze nie wiadomo do końca co i jak.Ta wymówka służy do tego żeby siebie przekonać że skoro zacząłem brać pod wpływem swojej woli i decyzji to przestanę kiedy chce i odzyskam kontrolę kiedy chce ale jeszcze nie dziś i w sumie jak nic Ci nie jest to poco przestawać .No chyba że celowo się uzależniłeś bo tak chciałeś bzdura tego mimo wiedzy nikt nie przewidzi że straci panowanie.Jedni ludzie się uzależniają inni nie to są oczywiste fakty.Przez rozum to w ogóle jakaś znikoma ilość osób przestaje brać i pić promil a i Ci idą jednak się leczyć.
Chyba że jesteś z tych nielicznych co zostali alkoholikami ćpunami niby "świadomie " tylko co to dla Ciebie jest świadomość czy na poziomie wiedzy intelektu czy to coś głębszego trwalszego ? Poznałem paru takich sami przyznali że to była ściema bo tak naprawdę wcale nigdy nie chcieli być  i nie wiedzieli co znaczy być uzależnionym człowiekiem.Presja otoczenia na picie to już totalny nonsens nic tak dotkliwego nie istnieje nie róbmy z innych ludzi kretynów czyhających z wódką na Ciebie wrednie .
Poczciwy facet jesteś są tacy niewiele stracili niektórzy nawet nie bardzo skrzywdzili bliskich długo im jednak zajmuje doświadczenie tego że krzywdzą głownie samych siebie to dno przekonuje i ten strach czyściutki instynkt jak to olejesz to po Tobie .

142 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-18 03:40:08)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie mogę spać.
Poczytałem wasze wpisy z kilku miesięcy, swoje odpowiedzi i nasuwa mi się jeden wniosek. Większość z Was uważa, że powinienem powiedzieć żonie.

Nawet kilku z was to napisało, ale ja jakoś tego  nie widziałem. Uważacie, że obawa o reakcję żony to moja wymówka, która jest dla mnie wygodna. Tak naprawdę nie martwię się o nią,  tylko nie mówię jej, bo nie chce z tym skończyć.
Chyba macie rację.
Skonstruowałem całą machine tłumaczeń opartych na trosce o żonę, by nie kończyć z tym nałogiem.
To właśnie próbujecie mi powiedzieć?
Wszyscy też zgodnie piszecie, że nie mam szans sobie sam z tym poradzić, a ja ciągle was przekonywałem, że mam.

Czyli jedyna droga, to powiedzieć żonie bez względu na konsekwencje i wrócić na terapię. Tak?

Nie wiem, ale chyba to do mnie dotarło.

Chyba że się mylę w tym wniosku o 03:25 rano ...

Benita, Paławek, Olinka, Kwadrat dobrze to rozumiem?

Jeśli napiszecie, że dokładnie tak jest, to chyba będę miał dość trudny weekend…

Czekam.
Wszyscy nie możecie się mylić. Mylę się ja.

I ten mój pseudo inteligentny bełkot, momentami niespójny... uffff

Czekam.

143

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

smile Czekasz przede wszystkim na siebie.
Tak, powinienes powiedzieć żonie i mierzyć się z zawieruchą.
Tak, powinieneś przestać brać i nie wymyślać wymówek.

144

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Dobrze to rozumiesz.
Szczera rozmowa z żoną, następnie leczenie odwykowe.

145 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-18 08:30:24)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Przynajmniej od listopada masz już obsesje dość silną .
Wszystkie absolutnie wszystkie Twoje racjonalizacje/wymówki są typowe charakterystyczne naprawdę nie są wyjątkowe.Pokonanie większości przeszkód które piętrzysz żeby nie przestać jest do zrobienia załatwienia okazuje się że to łatwizna tak naprawdę .
Zasłaniasz się żona jakby była małym dzieckiem.
Co się stanie jak jej powiesz ? Zobaczysz wiele się dowiesz wtedy o waszym związku więzi .
Co Ona zrobi z tą wiedzą  ? Ja osobiście nie wiem mogę se gdybać  .
Jak Ciebie kocha to zostanie ,ale nie wytrzeźwieje za Ciebie za rączkę nie będzie z Tobą chodzić do psychologa.Ty dla niej też nie wytrzeźwiejesz ,bo  zaczniesz stawiać coraz więcej warunków nie do zrealizowania przez nią za trzeźwienie. Nie ma szczególnej nagrody i specjalnego traktowania przez życie to nierealne oczekiwanie.
Ma też swoje to prawda na głowie osoby chore na raka znam to też z ostatnich miesięcy w mojej rodzinie - jak jeszcze się nie oswoiły z chorobą czy stanem po operacji po chemii immunoterapii myślą bardziej o sobie nic niezwykłego czy złego to instynkt.
Z drugiej strony czy obiecaliście sobie ze będziecie zawsze zdrowi Ty i ona raczej to nie możliwe nikt nie wie takich rzeczy.Uzależnienie to też choroba .
Jak odejdzie to znaczy że była dla kasy wygody i wykorzystała Ciebie na siłę nie zatrzymasz kogoś kto udawał że kocha z resztą po co .
Czy tak bardzo jest zależna od Ciebie czy sobie sama nie poradzi tu się możesz zdziwić na plus lub na minus Ty też za nią życia nie przeżyjesz . Ukrywanie się przed nią jest dziecinne i to część uzależnienia .To prawda masz prawo do swojej przestrzeni wolności i prywatności nawet w związku ona to na swój sposób respektuje ale w nałogach przestrzeń świat kurczy się co raz bardziej z czasem żyje się już tylko piciem ćpaniem wszystko inne służy i jednocześnie przeszkadza w ćpaniu rodzina i praca nawet dzieci.
Wasza miłość nie musi być idealna doskonała zapewniam Cie jednak że jeżeli jest to wystarczy .

146

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Przyznanie sie zonie do nalogu bedzie wlasnie taka katastrofa, ktora moze pomoze, a moze nie.
Na pewno to malzenstwo juz po spowiedzi meza nie bedzie nigdy takie samo.
Moze zona zazada, zeby poszedl na terapie, a moze sie zalamie i znow zachoruje.

Tego nie wiemy.
Nikt tego nie wie.

147 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-18 18:32:13)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jutro będę widział się z żoną i zakładam, że w ten weekend jej opowiem o tym co się dzieje. Oczywiście targa mną strach, ale większość z Was jasno to wielokrotnie sugerowała i ja sam też wewnętrznie czuję, że niestety innej drogi nie ma.
Oczywiście że małżeństwo po takiej spowiedzi nie będzie takie samo. Gosia masz rację. Problem w tym, że alternatywa jest niepewna dla mnie (a dla większości tu piszących w zasadzie pewna) i obawiam się, że jak jej nie powiem, to stanie się dokładnie to co stało się  za pierwszym razem jak poszedłem na terapię, rzuce ją i wrócę do ćpania.
Mam jeden dzień na przemyślenie tego jak jej to powiedzieć, w jakim momencie i czy na pewno w weekend. Rozważam odsunięcie tego o kilka dni i konsultacji z terapeutą w poniedziałek, bo udało mi się zapisać.
Oczywiście zastanawiam się, czy ta myśl by to odłożyć nie jest kolejnym elementem konstrukcji walki nałogu z decyzją, którą wydaje mi się że podjąłem by jej powiedzieć. Z drugiej strony pewnie kilka dni niewiele znaczy.
Gosia, masz na myśli że moja żona popadnie w depresję?  W tym sensie zachoruje?
No nie pomagasz mi tym zdaniem.

Wczoraj wydarzyło się coś, co odczytałem jako moje „dno”. Byłem bardzo blisko i w ostatniej chwili uniknąłem czegoś.  To coś, o czym nie chce pisać, na pewno nie wydarzyłoby się dwa lata temu, przed braniem. To dla mnie jasne że wczorajsza sytuacja jest wynikiem zmiany mojej osobowości i myślenia oraz relatywizowania rzeczywistość. Namacalnie poczułem, że ja  to nie ja sprzed dwoch lat. Tam ja nie lubilby dzisiejszego ja....
Dodam na koniec, że Wasza cierpliwość w czytaniu tego wątku + Wasze opinie oczywiście bardzo mi pomagają i pomogły dojść do wniosku do jakiego doszedłem wczoraj, ale tak naprawdę ja wiem, że żona powinna wiedzieć. Zebyśmy byli w lepszej formie to nie możemy mieć takich tajemnic. W końcu … Na dobre i na złe, prawda?

148

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie myśl. Po prostu powiedz całą prawdę i idź się leczyć bez względu na to, jaka będzie reakcja żony.

149 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-18 19:42:25)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Jutro będę widział się z żoną i zakładam, że w ten weekend jej opowiem o tym co się dzieje. Oczywiście targa mną strach, ale większość z Was jasno to wielokrotnie sugerowała i ja sam też wewnętrznie czuję, że niestety innej drogi nie ma.
Oczywiście że małżeństwo po takiej spowiedzi nie będzie takie samo. Gosia masz rację. Problem w tym, że alternatywa jest niepewna dla mnie (a dla większości tu piszących w zasadzie pewna) i obawiam się, że jak jej nie powiem, to stanie się dokładnie to co stało się  za pierwszym razem jak poszedłem na terapię, rzuce ją i wrócę do ćpania.
Mam jeden dzień na przemyślenie tego jak jej to powiedzieć, w jakim momencie i czy na pewno w weekend. Rozważam odsunięcie tego o kilka dni i konsultacji z terapeutą w poniedziałek, bo udało mi się zapisać.
Oczywiście zastanawiam się, czy ta myśl by to odłożyć nie jest kolejnym elementem konstrukcji walki nałogu z decyzją, którą wydaje mi się że podjąłem by jej powiedzieć. Z drugiej strony pewnie kilka dni niewiele znaczy.
Gosia, masz na myśli że moja żona popadnie w depresję?  W tym sensie zachoruje?
No nie pomagasz mi tym zdaniem.

Wczoraj wydarzyło się coś, co odczytałem jako moje „dno”. Byłem bardzo blisko i w ostatniej chwili uniknąłem czegoś.  To coś, o czym nie chce pisać, na pewno nie wydarzyłoby się dwa lata temu, przed braniem. To dla mnie jasne że wczorajsza sytuacja jest wynikiem zmiany mojej osobowości i myślenia oraz relatywizowania rzeczywistość. Namacalnie poczułem, że ja  to nie ja sprzed dwoch lat. Tam ja nie lubilby dzisiejszego ja....
Dodam na koniec, że Wasza cierpliwość w czytaniu tego wątku + Wasze opinie oczywiście bardzo mi pomagają i pomogły dojść do wniosku do jakiego doszedłem wczoraj, ale tak naprawdę ja wiem, że żona powinna wiedzieć. Zebyśmy byli w lepszej formie to nie możemy mieć takich tajemnic. W końcu … Na dobre i na złe, prawda?

Reakcje Twojej żony po prostu trudno przewidzieć znamy tylko Twój jej obraz równie dobrze może rzucić Ci się na szyje i rozpłakać może się zacznie pakować możesz dostać po ryju może Ciebie spakować i wywalić na zbity pysk ,ja tak nie prowadzę jakiś statystyk ale z doświadczeń moich przyjaciół w podobnej sytuacji do Twojej wynika że jednak  w większości kobiety żony  nie są takie "złe" raczej starają się rozumieć wspierać.To tak na pocieszenie ale gwarancji nikt Ci nie da .

150

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Nawet kilku z was to napisało, ale ja jakoś tego  nie widziałem. Uważacie, że obawa o reakcję żony to moja wymówka, która jest dla mnie wygodna. Tak naprawdę nie martwię się o nią,  tylko nie mówię jej, bo nie chce z tym skończyć.
Chyba macie rację.
Skonstruowałem całą machinę tłumaczeń opartych na trosce o żonę, by nie kończyć z tym nałogiem.
To właśnie próbujecie mi powiedzieć?
Wszyscy też zgodnie piszecie, że nie mam szans sobie sam z tym poradzić, a ja ciągle was przekonywałem, że mam.

Nie pamiętam już kto jeszcze, ale między innymi ja tak napisałam, bo istotnie uważam, że usiłujesz sobie zapewnić maksimum komfortu. Dopóki będziesz go miał, to moim zdaniem nie ma mowy o wychodzeniu na prostą.

Od początku pytasz o żonę - będąc na jej miejscu nie chciałabym nie wiedzieć, a dowiedzieć się dopiero wtedy, gdy będzie już naprawdę trudno. Gdybyś sam do mnie przyszedł z prośbą o pomoc, to bym jej nie odmówiła, ale postawiłabym kilka twardych warunków.

151

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie znam twojej zony, nie wiem, co moze sie stac. Mialam na mysli depresje, zalamanie psychiczne. Jasne, ze taka wypowiedz nie pomga. Ale ja zawsze pisze, co mysle. Dlatego nie jestem tu na tym Forum ani akceptowana, ani lubiana. Znam sie na pewnych rzeczach, pracuje w tym bagnie i pisze z 25 letniego doswiadczenia zawodowego.
Dla niektorych sie wymadrzam.
Niech tak bedzie.

152 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-18 21:16:46)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jakby fajnie bylo, bym widzial inna droge bez mieszania ja w to...
Mam obawy oczywiscie, ktore nazwala Gosia, ktora byc moze ujawnila sie w dobrym momencie... by mnie schlodzic z przyplywem szczerosci. Moja przyjaciolka która zna zone odradza stanowczo, ale ja juz tez krece.... bo mi wstyd....nie zna calego obrazka...
Mam terapie w poniedzialek, secjalista od uzaleznien, w srode psycholog ogolny.
Gosia trafia w punkt niestety w moja najwieksza obawe, ale z drugiej strony zona potrafi byc stanowcza, ostra jak trzeba. Jest inteligentna i raczej oceniam ze w trudnych sytuacjach zachowuje trzezwosc umysłu.
Jestesmy po za domem. To mi daje pewien komfort, ze raczej nie zrobi sceny i jesli bedzie zlosc, nawet taka pierwsza, to ona stłamsi to by przed znajomymi nie zrobic sceny. Tutaj jestem pewien, nie lubi po prostu na zewnatrz wzbudzac sensacji. Wiem ze to straszne i cyniczne, ale byc moze powinienem to wykorzystać.

Olinka to pisze, ze ona i pewnie kazda zona  ktorej zalezy, to nie chcialaby nie wiedziec.
Paslawek dodaje, jesli nie zalezy jej, to po co z nia byc...
To jest przetazajaca logika ale w 100% ja kupuje....
To prowadzi ze strach rysowany przez Gosie moze jedynie odsunac w czasie decyzje po rozmowie z terapeutą.

153 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-18 22:45:25)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Zapytaj terapeuty, co o tym sadzi. Jesli to madry i dobry fachowiec, to ci poradzi, jak trzeba. Kolezanka zony moze ma racje, a moze jej nie ma. To, ze ja dobrze zna, to za malo. Tu trzeba dzialac z wyczuciem, ale i stanowczo. Tylko ty nie mozesz zony traktowac jak deski ratunku- ze jak powiesz, to sie wyleczysz, bo ona wywrze presje. TY MUSISZ CHCIEC.

Nie wiem, czy ci to pomoze- ale faktem jest, ze w nieskonczonosc nalogu ciagnac nie mozesz. Dzieci sa male, one ciebie beda jeszcze dlugo potrzebowac. A za pare lat bedziesz wrakiem psychicznym i fizycznym.
Juz nie dosypiasz, nie dojadasz pewnie.Nie obchodzi cie zapewne zdrowe odzywianie itp. Masz inne priorytety.
Skonczysz sie. Skonczy sie zdrowie, skoncza sie pieniadze, rodzina sie rozpierdzieli. Wtedy pograzysz sie w nalogu na dobre. Zabiora ci prawo do widzenia z dziecmi.

wez sie w garsc i pozbieraj do kupy


Pamietaj, ze jezeli zonie powiesz, nie bedzie odwrotu od terapii.
Jesli na terapie nie pojdziesz, jesli nie dasz rady zyc bez uzaleznienia, to rodzina ci sie rozwali, bo zona bedzie ciagle niuchac, podejrzewac, plakac, marudzic. To juz nie bedzie zycie, jak do tej pory.
Stoisz przed wielkim zadaniem, przed toba milowy krok.

Zrob go.
To twoja szansa. Moze jedyna.

154 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-18 23:51:46)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@Gosia, trudno Ci nie przyznac racji, ze sam fakt powiedzenie zonie z automatu oznacza, ze ja juz na 100% bede oddany terapii. Mozna zalozyc, choc to wlasnie chyba sedno, ze bez powiedzenia tez moge oddac sie terapii. Sek w tym, ze ten scenariusz juz raz nawalil.
Ty pewnie slusznie podpowiadasz konsekwentnie, ze fakt powiedzenia moze utrudnic wrecz wyjscie jesli reakcja zony nie bedzie jak w hollywoodzkim filmie....
To tez mozliwe, co nie musi oznaczac wcale, ze mnie pogoni. To moze sie zamienic faktycznie w slaby klimat w chacie. To jednak tylko jak nie bede konsekwentny w terapii i rozumiem, ze Ty uwazasz, tez z doswiadczenia, ze wcale nie musze bardziej byc konsekwentny jak powiem nie jak nie powiem, tak?

Wszystko sprowadza sie do mojej konsekwencji w terapii i czy musze miec bata nad soba i czy zona jest na pewno tym najlepszym batem...
Dzisiaj znowu mi sie wydaje, ze chce terapii i ze bede konsekwentny, ale juz raz mi sie tak wydawalo...

155 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-19 00:31:16)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Chyba forum juz mam mnie dosyc smile bo nie moge edytowac... swoich postow, nie mam uprawnien, wiec dopisze wyjatkowo wbrew regulaminowi (ten jeden powyzszy post nie chce sie edytowac...dziwne)

Konczac Gosia
Ja musze byc batem dla samego siebie i juz. Moge nim byc rowniez bez wciagania zony, bo jak ja nie bede, to ona tez nie wystarczy. To wydaje sie jesne niby, ale fajnie ze to Gosia uwypuklilas. Niby oczywista oczywistosc, ale jesli mam watpliwosci, to mowienie zony jest glupota....

Mam jeszcze troche czasu do pomyslenia... na szczescie jestem sam i moge dyskutowac sam ze sobą...

156

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Mam obawy oczywiscie, ktore nazwala Gosia, ktora byc moze ujawnila sie w dobrym momencie... by mnie schlodzic z przyplywem szczerosci. Moja przyjaciolka która zna zone odradza stanowczo, ale ja juz tez krece.... bo mi wstyd....nie zna calego obrazka...

Jeśli nie zna, to dobrze, bo nie wyobrażam sobie co można poczuć, kiedy nagle okazuje się, że otoczenie jest świadome problemu, ale żona nie. W zdrowo funkcjonującym związku małżonkowie powinni być sobie przyjaciółmi, dlatego uważam, że to ona powinna dowiedzieć się jako pierwsza, a na pewno nie ostatnia.
Z drugiej strony nadal nie potrafię zrozumieć jak można żyć ze sobą pod jednym dachem i czegoś takiego nie zauważyć. Dla mnie jest to wręcz niewiarygodne.

Niestety nie znamy Twojej żony, ogromnie trudno nam przewidzieć jak zareaguje i czy otrzymasz wsparcie, czy raczej okaże się, że zostaniesz z tym sam, a na dokładkę z nowym problemem. Tym niemniej nawet jeśli pierwsze emocje będą gwałtowne, to nie jest wykluczone, że kiedy już opadną, to nie zmieni nastawienia.

------------

Brother in arms napisał/a:

Chyba forum juz mam mnie dosyc smile bo nie moge edytowac... swoich postow, nie mam uprawnien, wiec dopisze wyjatkowo wbrew regulaminowi (ten jeden powyzszy post nie chce sie edytowac...dziwne).

Po północy dnia, w którym post został napisany, system blokuje możliwość edycji. W takiej sytuacji postów jeden pod drugim nie traktujemy jako naruszenie regulaminu.

157 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-19 09:17:46)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Tak jak pisze Olinka- nie znamy zony, nie umiemy przewidziec jej reakcji. Ja tak troche radze po sobie- ja bym mezowi strasznie trula dupe.

Spowiedz u zony nie oznacza na 100% odwyku? i ona tak to zostawi? jakie to bedzie zycie? bedziesz dalej bral a ona co? bedzie cie obserwowac? marudzic? gniewac sie? plakac? jaki masz na to scenariusz?

Ale chyba najwiekszy problem ludzi uzaleznionych jest strach przed zyciem BEZ uzywki. Jak to bedzie bez brania, bez odlotu, bez "pomocy" narkotyku?

Ja to znam po sobie.
Rzucilabym fajki- ale jak zyc bez papieroska przy kawie, po obiadku, na imprezie z palaczami? Otwiera mi sie jakas pustka.

Jesli udzwigniesz konsekwencje reakcji zony, oraz jesli wiesz, ze sobie poradzisz bez narkotykow- to powiedz zonie.

Ale musisz wiedziec, ze twoje malzenstwo sie zmieni na zawsze.

158

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Moje zdanie jest takie - jeśli nie powie zonie, ryzykuje malzenstwo, choć jak doczytałam o tych roznych przyzwoleniach, to tez jeszcze trochę inny obraz się wylania tego związku.
Na pewno tez terapeuta pomoze podjąc wlasciwą decyzję, ale pamiętajmy, ze ostatnio przy probie terapii terapeuta okazal się "za ostry", ciekawe, co za tym stoi.

159 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-19 10:44:27)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Gosia,
Kumam co mowisz. Tez wiem, ze taka informacja to nie jest ... niedzielny obiadek
Nie wiem czy uda sie juz nigdy nie wziac. Chce sprobowac, ide na terapie, ale oczywiscie nie przewidze splotow sytuacji, dolkow i czy mi znowu sie nie zrelatywizuje i tylko.... raz na imprezce golnę...
Tego nie wiem
Ryzyko o jakim piszesz jest ogromne i racja ze moze warto sprobowac sie leczyc bez informowania zony. Wylania mi sie chyba decyzja ze to spotkania z terapeuta nie powiem. Nie ma znaczenia kilka dni a pokusa szybkiej spowiedzi moze byc zbyt kosztowna. Dla mnie i dla niej.

@Benita, „za ostry” bo powiedzial albo zero alko albo nie przychodzic wiecej.
Ja to rozumiem, bo wiem czy konczy sie odpuszczenie w piciu, ale z drugiej strony nie wyobrazam sobie na wakacjach nie wypic mojito z zona. Jak wytlumaczyc zero alko jak sie pije od 30 lat - trzebaby jej powiedziec. Inna kwestia czy chce strategii zero alko.

@Olinka, piszesz ze nie rozumiesz jak mozna zyc obok siebie i nie widziec.
Postawie kilka tez
- mozna nie chciec widziec, bo sie nie wie co z tym zrobic
- mozna byc za glupim po prostu, nie chce obrazic ale czesc ludzi ma prosta konstrukcje i nie jest sherlokami holmsami
- mozna nie znac tematu i jak ktos (bioracy) jest bardzo ostrozny i kontroluje sie, to wg mnie trudno bardzo dostrzec i MIEC pewność.
Ja przeciez nie robie tego tak by wystawic sie na ryzyko zlapania. Po wzieciu mam swiadomosc jakie odruchy hamowac. Staram sie kontrolowac. Po za tym rzadko sie zdarza jednak bym bral jak jestem tylko z zona. Ostatnio na pewno.

Na koniec. Kobieta i mezczyzna to zupelnie rozne gatunki czlowieka.
Troche mnie smieszy jak piszecie o tej szczerosci zwiazkow, bo to tylko swiadczy jak jestesmy rozni.
Nie znam faceta o ktorym cos tam wiem, ktory nie ma czegos, co zonce nie mowi. Nie mowie, ze musi byc to kaliber mojej tajemnicy. Wiara jednak ze pary mowia sobie wszystko jest dla mnie idealistyczna, zludna i wg mnie w 90% zwiazkow nie ma opcji. Wy drogie kobiety nie uwierzycie, ale uwazam ze zawsze powinnyscie zakladac ze nie wiecie czegos, ze facet Wam czegos nie mowi. Wiara ze mowi, to jest wg mnie naiwnosc. Moze ja zyje w zepsutym swiecie, troche bardziej samolubnych ludzi, pewnie tak i tutaj to bardziej widac. Jednak zwykli ludzie tez sa politycznie poprawni, grzeczni + co ludzie powiedza.... nie ma opcji.

By bylo jasne. Ja uwazam, ze nie ma potrzeby czasami wszystkiego mowic, czasami nawet by nie robic przykrosci w malo znaczacych sprawach. „Kochanie nie lubie jak zakladasz te spodnie” warto mowic czy nie? Po co skoro wiem, ze je lubi a ja ją wole w innych bardziej.
Czasami chyba mozna miec tajemnice. Taka nadmierna szczerosc nie musi robic dobrze. Ale oczywiscie to sie sprowadza do kazdego z nas sposobu na budowanie relacji. To jednak inny kaliber, co jasne. Ja przed tym problemem nie mialem wiekszych tajemnic przed zona. Jestem tez po za tym chyba dosc poprawnym mezem. Staram sie dbac o zone, dzieci, nigdy nie zdradzilem. Te dragi pojawily sie tak szybko i z nienadzka niejako ze ta sytuacja nie udalo mi sie „zarzadzic” niestety najlepiej i tu sie pogubilem

160 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-19 15:25:13)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Czy ja dobrze rozumiem? jestes politoksyczny- bierzesz amfetamine i naduzywasz alkoholu?

Mimo mojego doswiadczenia zawodowego troche sie dziwie, ze zona nie kuma, ze ty masz uzaleznienia.
Co do alkoholu to powiem tak ( i nie wyskoczcie zaraz na mnie):

Polska jest krajem, w ktorym nadmierne picie, upijanie sie jest wybrykiem kawalerskim. Obserwuje 3 kraje pod tym wzgledem: Polske, gdzie bywam b. czesto, Niemcy, gdzie mieszkam i szwajcarie, gdzie mam rodzine, rodzenstwo i bywam czesto, bo mieszkam przy granicy.

W Polsce pije sie duzo, czesto, na umor. Pije sie czesto po to, by sie nachlac.
Bywam w Szwajcarii i w Niemczech na weselach, urodzinach, imprezach zawodowych i rodzinnych. Pija, owszem. Ale nie widze uchlanych, kiwajacych sie, czy zalanych w trzy dupy gosci. Oni jakos pija z fasonem.
Niestety, polskie wesela (wracam swiezo z takiego!) wygladaja inaczej. Juz o 23:00 nie ma z kim gadac. I to nie bylo jakies wiejskie wesele, to bylo wesele mlodych, wyksztalconych prawnikow.
Wiecie, co chce napisac?

W Polsce mozna nalog przeoczyc. Tam pije prawie kazdy, wielu na imprezach sie upija i nie ma z tego sensacji.
Zona mysli: " on pije, ale kazdy tu pije".
Gdyby szwajcarski prawnik na weselu sie upil, bylaby sensacja. Tam trzyma sie fason.

A polski  pan mlody i jego koledzy byli zalani w trzy dupy jeszcze przed polnoca. I to nie bylo moje pierwsze wesele czy inna powazna imperaza w Polsce….
Chodze na polskie urodziny, czy tam inne imprezy.
W PL pije sie nie wino, bo ma fajny smak. Pije sie mocne trunki, bo szybko wchodza do glowy.
Wyobrazdzie sobie, ze moj maz (nie Polak) tez wypije. Pije piwo, wino na imprezach czy w domu. Lubi 2- 3 lampki dobrego wina na weekend, czy zimne piwko po pracy.
Zyjemy ze soba wiele, wiele lat.
Nigdy nie widzialam go pijanego. On by sobie na to nigdy nie pozwolil.

W Polsce nie ma imprezy bez alkoholu. Nawet na chrzcinach i komunii alkohol leje sie strumieniami.
W Szwajcarii, w Niemczech bardzo czesto jestem na urodzinach, czy kolacji, gdzie podaje sie wino na 4 osoby i koniec na tym.


I nie zlosccie sie, ze to napisalam.
Ja zyje w za granica od ponad 30 lat.
Z racji mojej pracy rodzaju doradczego (niewazne) obserwuje zachowania ludzi; tez bo ludzi lubie i mnie interesuja.

Duzo podrozuje miedzy Polska, Szwajcaria. I takie mam spostrzezenia.

I NIC NA TO NIE PORADZE.
Chcialabym, by bylo inaczej, bo nieraz za polskie pijanstwo mi wstyd, gdy jestesmy na odwiedzinach z mezem, jego bratem, szwagierka- i zostajemy gdzies zapraszani. Wodka leje sie strumieniami, oni tego pojac nie moga, jak mozna na chrzcinach czy komunii  pic wodke tak, zeby byc pijanym. ze czesto nie podaje sie dobrego wina czy kieliszka szampana na toast.

W Niemczech i Szwajcari sie tez sie pije ale nie ma to takiego przykrego wizerunku, bo oni (przynajmniej w pewnych kregach, ale przeciez nie mowimy tu o menelskim chlaniu pod budka z piwem) nikt nie upija sie w trupa.

Nagminne chlanie w Polsce zaciera spojrzenie na zachowania, ktore juz sa nalogowe.


Zona mogla nie dostrzec, ze ty jestes uzalezniony, chociaz czesto widzi cie podpitego.

161 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-19 15:20:44)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Napisalam Elaborat, sorry, ze teraz post pod postem, ale by bylo za dlugie i z innej beczki chce dodac, ze ty Autorze po terapii nie mozezsz juz nic pic. Zero alkoholu.
Proby terapii o tzw." piciu kontrolowanym" to bajka z Mchu i Paproci.
Autorem tej formy terapii byl Szwed, sam alkoholik, potem terapeuta, ktory wrocil do nalogu zreszta.


Nie ma takiego czegos, ze mozna troche wypic. Tylko calkowita abstynencja jest ukoronowaniem sukcesu terapii.
Dlatego napisalam, je najwieksza bolaczka ludzi uzaleznionych jest calkowite niepicie. Bo nastaje pustka i dziura w zachowaniu pijacego, ktora trudno wypelnic.

Jak mozna sobie z tym poradzic? w PL bedzie chyba  trudno. Nieprzyjete jest jeszcze pewnie (tego nie wiem) i nieakceptowane, niesalonowe powiedziec: jestem alkoholikiem po terapii, dziekuje, nie pije.

Na Zachodzie to jest normalne i jest to wpajane juz na terapii, by z nalogiem obchodzic sie ofensywnie i otwarcie. Nie budzi to sensacji. Mowi sie- a, ok, i propunuje sie napoje bezalkoholowe. Nikogo to ani nie zdziwi, ani nie ma sensacji.
W PL chyba niemozliwe? Nie wiem.

Mozesz gadac, ze bierzesz antybiotyk, ze masz problemy z zoladkiem, ze prowadzisz samochod.

Ale pic nie bedziesz mogl i nie daj sobie wmowic, ze jest taki fenomen, jak picie kontrolowane.
Bo nie ma.

162 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-19 17:52:56)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Gosia1962 napisał/a:

Napisalam Elaborat, sorry, ze teraz post pod postem, ale by bylo za dlugie i z innej beczki chce dodac, ze ty Autorze po terapii nie mozezsz juz nic pic. Zero alkoholu.
Proby terapii o tzw." piciu kontrolowanym" to bajka z Mchu i Paproci.
Autorem tej formy terapii byl Szwed, sam alkoholik, potem terapeuta, ktory wrocil do nalogu zreszta.


Nie ma takiego czegos, ze mozna troche wypic. Tylko calkowita abstynencja jest ukoronowaniem sukcesu terapii.
Dlatego napisalam, je najwieksza bolaczka ludzi uzaleznionych jest calkowite niepicie. Bo nastaje pustka i dziura w zachowaniu pijacego, ktora trudno wypelnic.

Jak mozna sobie z tym poradzic? w PL bedzie chyba  trudno. Nieprzyjete jest jeszcze pewnie (tego nie wiem) i nieakceptowane, niesalonowe powiedziec: jestem alkoholikiem po terapii, dziekuje, nie pije.

Na Zachodzie to jest normalne i jest to wpajane juz na terapii, by z nalogiem obchodzic sie ofensywnie i otwarcie. Nie budzi to sensacji. Mowi sie- a, ok, i propunuje sie napoje bezalkoholowe. Nikogo to ani nie zdziwi, ani nie ma sensacji.
W PL chyba niemozliwe? Nie wiem.

Mozesz gadac, ze bierzesz antybiotyk, ze masz problemy z zoladkiem, ze prowadzisz samochod.

Ale pic nie bedziesz mogl i nie daj sobie wmowic, ze jest taki fenomen, jak picie kontrolowane.
Bo nie ma.

W Polsce to Brother raczej nie spotka psychoterapii nastawionej na "picie kontrolowane " chyba że trafi na jakiegoś szamana- idiotę.Jeszcze podobno w "hameryce" próbuje się gdzieś tresury pod tym kątem ale szczegółów nie znam tych eksperymentów może to już przeszłość.
Jeśli chodzi o świadomość i ofensywne przyznawanie się do uzależnień to z moich obserwacji na przestrzeni dwudziestu paru lat PL nie różni się znacząco od zachodu mieliśmy (niestety siadło to w ostatnich paru latach ) jedne ze skuteczniejszych programów leczenia alkoholików w Europie Skandynawowie przyjeżdżali się uczyć  o tym się nie mówiło. .Ja tak naprawdę to może parę razy spotkałem się ze złośliwością czy głupimi uwagami z reguły spoko chyba że za plecami ktoś coś gada ale to olewam ciepłym... .Na co dzień nie noszę opaski z napisem alkoholik.Teraz to już w ogóle się nie tłumaczę nie i koniec bo niby dlaczego się mam tłumaczyć nie tłumaczyłem się też z tego że nie odmawiałem kiedy piłem i ćpałem.Odmawianie okazało się dla mnie i wielu moich znajomych jedna z łatwiejszych .przeszkód do pokonania.Niektóre projekcje są przezabawne tak na marginesie wszystkie grupy zawodowe mają z tym kłopoty ja jestem elektrykiem podobnie mają hydraulicy lekarze i prawnicy Ci ostatni mają przegwizdane z "logiką" i racjonalizowaniem sami o tym mówią z resztą Korpo ludki nie są tu wyjątkiem Brother
Myślenie o odmawianiu przed zaprzestaniem to jednak dla większości są straszne Himalaje jedna z wymówek i lęk  że się nie da nie uda .
Polscy alkoholicy tacy co jeszcze nie przetrzeźwieli też widzą w naszych realiach przeszkody nie do pokonania ale jak już zaczną trzeźwieć po terapii wszystko to okazuje się mitami i tworzeniem trudności na wyrost i potrzeby nałogowego myślenia ciągnie do tyłu po prostu.Naprawdę nie jesteśmy gorsi lepsi też nie i nie jesteśmy na pierwszym miejscu nawet jeżeli chodzi o spożycie ale to nie specjalnie istotne bo to nie alkohol amfa koks stanowi największy problem w uzależnieniach odstawienie jednak jest konieczne.
Brother jak chcesz być zdrowy picie odpada już na wstępie cudów nie ma tym bardziej że zastąpienie śniegu alkoholem to utopia nie wypełnisz dziury .Pisałem wcześniej o tym jak ja robiłem to też nic wyjątkowego.
Twoje wątpliwości są również zwyczajne prawie każdy kogo znam miał jak Ty.Może ze dwóch heroinistów znam co mogą pić alko ale i tak nie piją prewencyjnie jak byli młodzi to przez kilka lat brali tylko i wyłącznie kompot ale to rzadkość .
Faktem też jest to co Gośka napisała że jeszcze u nas przyzwolenie picia na umór jest większe co też kiedyś wcześniej pisałeś o swojej żonie że mówiąc o Twoim piciu powiedział że popadasz w skrajności albo dużo albo wcale.
Także w Polsce wcale moim zdaniem nie jest ani trudniej ani łatwiej,ponieważ znam też anonimowych niemieckich alkoholików którzy  "narzekają" smile  na nadopiekuńczość państwa w stosunku do alkoholików.

163 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-19 17:17:09)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Co masz na mysli piszac "nadopiekunczosc"?

Niemieckie metody terapeutyczne sa na bardzo wysokim poziomie, zapewniam cie o tym. terapia jest zawsze bezplatna, porady psychologa i terapeuty zawsze oplaca kasa chorych.
Nie wiem, jak jest w Polsce, ale ostatnio rozmawialam z doswiadczona terapeutka wprawdzie nie od uzaleznien, ona pracuje w osrodku dla chorych umyslowo.

Byly rozne tematy, ja cos wtracilam o zaburzeniu Borderline, ona tego nie znala (!) Nie wiedziala tez, na czym polega schizofrenia paranoidalna (nie objawy, bo je widzi u swoich chorych, tylko skad sie bierze i jak dziala mozg schizofrenika).
Moze to wyjatek, nie wiem.

Na pewno sa w PL doswiadczeni i madrzy terapeuci i Autor na takiego trafi.
Jesli chodzi o spozycie, moze i nie na pierwszym miejscu, ale jesli chodzi o upijanie sie na umor, chlanie na trupa to wygrywa z Polakami tylko Rusek i Ukrainiec.
Polskie oblicze alkoholizmu jest smutne, tragiczne bo nie ma zaplecza socjalnego.
Ciemiezona matka albo zona zostaje po wyroku dalej w mieszkaniu z pijusem, bo nie ma dla niej miejsca.I tak dalej.

164 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-19 19:10:00)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Gosia1962 napisał/a:

Co masz na mysli piszac "nadopiekunczosc"?

To raczej było w formie żartu bardziej właśnie chodzi o procedury postępowania z alkoholikami moi znajomi z Niemiec mięli zastrzeżenia co do takiego traktowania że wiele rzeczy spraw załatwia się za alkoholika a to według niemieckich weteranów AA nie bardzo sprzyja rozwojowi niezależności i samodzielności z którą wielu alkoholików ma problemy.Jak pewnie wiesz tak to bywa z weteranami "za naszych czasów to było "

PS Ta terapeutka to chyba wyjątek o Borderline internety aż huczą teraz co druga osoba (przeważnie jednak zdrowa )ma się za bordera smile
a ze schizo to może młoda jeszcze niedouczona widzisz jak ważna jest wymiana doświadczeń.

165 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-19 22:26:51)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Terapeutka (50-tetnia) w Polsce czyta o Borderline w internecie? ciekawe...w Niemczech ucza o tym na studiach….

a schizofrenia- obok depresji-to najczesciej wystepujaca choroba psychiczna. Jesli nawet bylyby mloda i niedoswiadczona- to normalnie TYMBARDZIEJ  bylaby swiezo po studiach i tematy mialaby obcykane.


Ta proba ratowania zakresu wiadomosci polskich terapeutek sie nie powiodla.
Masz inne pomysly?

166 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-19 23:54:41)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nikogo i niczego nie mam zamiaru ratować widocznie kobieta zaniedbała swoje samokształcenie smile  trafiłaś na taka i już ja akurat trafiałem na bardzo dobre terapeutki ale co po niektórzy zwłaszcza młodzi i świeży w temacie nie mieli takiego farta zmieniali raz lub dwa aż trafili na kogoś kto nie był tylko znudzonym "urzędnikiem" na etacie po "fajnych studiach". Tym niemniej w mojej ocenie jeżeli chodzi o leczenie uzależnień nie jest źle jak ktoś chce to ma mnóstwo możliwości a że partacze się czasem trafią takie życie.
A jak nie ma ochoty na terapię to zostaje "stare dobre" AA najskuteczniej jednak to też moja subiektywna ocena połączyć terapię i grupy wsparcia .

167

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

@Olinka, piszesz ze nie rozumiesz jak mozna zyc obok siebie i nie widziec.
Postawie kilka tez
- mozna nie chciec widziec, bo sie nie wie co z tym zrobic
- mozna byc za glupim po prostu, nie chce obrazic ale czesc ludzi ma prosta konstrukcje i nie jest sherlokami holmsami
- mozna nie znac tematu i jak ktos (bioracy) jest bardzo ostrozny i kontroluje sie, to wg mnie trudno bardzo dostrzec i MIEC pewność.
Ja przeciez nie robie tego tak by wystawic sie na ryzyko zlapania. Po wzieciu mam swiadomosc jakie odruchy hamowac. Staram sie kontrolowac. Po za tym rzadko sie zdarza jednak bym bral jak jestem tylko z zona. Ostatnio na pewno.

Jeśli którykolwiek z tych punktów odnosi się do Twojej żony, to nie jest to najlepsza o niej opinia. Osobiście stawiam na uważność i naprawdę wychwytuję jeśli ktoś z moich bliskich ma problem. W każdym razie choćbyś zaklinał rzeczywistość, to coś musi być na rzeczy, że mieszkacie pod jednym dachem i nikt nie zwrócił uwagi, że z Tobą dzieje się coś naprawdę niedobrego.   
Udawanie, że nie ma problemu, bo nie wie się jak reagować i co z tym robić, to już zupełna dziecinada, bo przecież jest mnóstwo możliwości i miejsc, gdzie można uzyskać wsparcie.

Brother in arms napisał/a:

Na koniec. Kobieta i mezczyzna to zupelnie rozne gatunki czlowieka.
Troche mnie smieszy jak piszecie o tej szczerosci zwiazkow, bo to tylko swiadczy jak jestesmy rozni.
Nie znam faceta o ktorym cos tam wiem, ktory nie ma czegos, co zonce nie mowi. Nie mowie, ze musi byc to kaliber mojej tajemnicy. Wiara jednak ze pary mowia sobie wszystko jest dla mnie idealistyczna, zludna i wg mnie w 90% zwiazkow nie ma opcji. Wy drogie kobiety nie uwierzycie, ale uwazam ze zawsze powinnyscie zakladac ze nie wiecie czegos, ze facet Wam czegos nie mowi. Wiara ze mowi, to jest wg mnie naiwnosc. Moze ja zyje w zepsutym swiecie, troche bardziej samolubnych ludzi, pewnie tak i tutaj to bardziej widac. Jednak zwykli ludzie tez sa politycznie poprawni, grzeczni + co ludzie powiedza.... nie ma opcji.

Oczywiście, że chyba każdy z nas ma jakieś tajemnice, ale są tajemnice i tajemnice, takie, które nie mają większego znaczenia, ale też takie, których odkrycie potrafi podkopać poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, wiarę w związek, w szacunek partnera. Są takie tematy, których ukrywanie może okazać się zgubne i w pewnym momencie rujnuje relację.

Gosia1962 napisał/a:

W Polsce pije sie duzo, czesto, na umor. Pije sie czesto po to, by sie nachlac. (...)
Niestety, polskie wesela (wracam swiezo z takiego!) wygladaja inaczej. Juz o 23:00 nie ma z kim gadac. I to nie bylo jakies wiejskie wesele, to bylo wesele mlodych, wyksztalconych prawnikow.
Wiecie, co chce napisac?

W Polsce mozna nalog przeoczyc. Tam pije prawie kazdy, wielu na imprezach sie upija i nie ma z tego sensacji.
Zona mysli: " on pije, ale kazdy tu pije".
Gdyby szwajcarski prawnik na weselu sie upil, bylaby sensacja. Tam trzyma sie fason.

A polski  pan mlody i jego koledzy byli zalani w trzy dupy jeszcze przed polnoca. I to nie bylo moje pierwsze wesele czy inna powazna imperaza w Polsce….
Chodze na polskie urodziny, czy tam inne imprezy.
W PL pije sie nie wino, bo ma fajny smak. Pije sie mocne trunki, bo szybko wchodza do glowy. (...)

W Polsce nie ma imprezy bez alkoholu. Nawet na chrzcinach i komunii alkohol leje sie strumieniami. (...)

Duzo podrozuje miedzy Polska, Szwajcaria. I takie mam spostrzezenia.

I NIC NA TO NIE PORADZE.
Chcialabym, by bylo inaczej, bo nieraz za polskie pijanstwo mi wstyd, gdy jestesmy na odwiedzinach z mezem, jego bratem, szwagierka- i zostajemy gdzies zapraszani. Wodka leje sie strumieniami, oni tego pojac nie moga, jak mozna na chrzcinach czy komunii  pic wodke tak, zeby byc pijanym. ze czesto nie podaje sie dobrego wina czy kieliszka szampana na toast. (...)

Nagminne chlanie w Polsce zaciera spojrzenie na zachowania, ktore juz sa nalogowe.

Nie wiem w jakim środowisku w Polsce się obracasz, ale w moim na chcinach, komuniach i pogrzebach się NIE pije i to już od dawna. Wesela są zakrapiane, a i owszem, ale też nikt na nich nie chleje na umór i naprawdę nie pamiętam kiedy po raz ostatni widziałam kogoś, kto z tego powodu spał na stole czy ogólnie swoim wyglądem i/lub zachowaniem zniesmaczał innych. Są podpici, czasem wyraźnie, ale nie nachlani. Pan młody pijany? Raz jeden jedyny widziałam takie zjawisko, ale ten akurat jest Anglikiem i żenił się z moją przyjaciółką Polką. Na imprezach się pije, ale w moim otoczeniu nikt już nie upija się tak, żeby się zataczał, bełkotał czy lądował w ubikacji, bo ostro przesadził. W Polsce kultura picia zdecydowanie się zmieniła, a mam porównanie z tym co było dekadę, dwie i trzy temu. No może poza młodymi, którzy głupieją nie wiedząc co z tą jeszcze nieokiełznaną dorosłością zrobić.

168 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-20 00:18:18)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

O@Olinka, szczerze? W dupie mam jak sie w Polsce pije. Wg mnie? Nie zgadzam sie, jest gorzej niz lepiej i powiem dlaczego! W tym kraju jest przyzwolenie na chlanie!
Tak jam na bycie rasistą! Jedno i drugie mnie mdli, chociaz drugie (rasizm) bardziej.
Olinka, kochana brzmisz rozsadnie ale tutaj widze ze nie czujesz i obys nigdy nie zdobyka doswiadczenia by lepiej

Spotkalem sie zoną dzisiaj. Tydzien sie nie widzielismy. Przyjechala po mnie, odebrac mnie. Piekna, usmiechnieta, swieża. Slonce swieci, zaczyna sie weekend. Lekkosc kontaktu, calus, cieplo przytulenia i mile slowa...
Ja mam na plecach worek cegiel postanowien, retoryki ostatnich dni, rozmow z Wami i znajomą...
Ona opowiada z pasją o dzieciach... jak tesknily za mna...
Gadamy o pierdolach (nie o problemie picia w Niemczech czy Szwajcarii, wiec k! dajcie spokoj i zalozcie nowy watek)
Dla mnie to mega, mega trudny moment. Ciemne okulary pomagaja ukryc emocje.

169

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Spotkalem sie zoną dzisiaj. Tydzien sie nie widzielismy. Przyjechala po mnie, odebrac mnie. Piekna, usmiechnieta, swieża. Slonce swieci, zaczyna sie weekend. Lekkosc kontaktu, calus, cieplo przytulenia i mile slowa...

Zakochać się w żonie drugi raz uważaj Brother to jest dopiero drag smile

170 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-20 00:26:54)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

B

paslawek napisał/a:
Brother in arms napisał/a:

Spotkalem sie zoną dzisiaj. Tydzien sie nie widzielismy. Przyjechala po mnie, odebrac mnie. Piekna, usmiechnieta, swieża. Slonce swieci, zaczyna sie weekend. Lekkosc kontaktu, calus, cieplo przytulenia i mile slowa...

Zakochać się w żonie drugi raz uważaj Brother to jest dopiero drag smile

Dzieki za te slowa w tej tragi komediii...


Napisalem poprzednie zdania bo lubie te babe i kurna jestem mega wkur*iony, ze mam taki klimat. To dobra osoba. Nie skomllikowana. Ze swoimi wyzwaniami. Chcialbym jej nie kochac by moc olac temat....ale kur*a nie moge.
Dla mnie decuduje sie zycie. Byc moze dla niej tez.
Nie powiedzialem. Nie umiem.

171

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Wiesz co Brother w sumie to Ciebie naprawdę rozumiem bo chociaż poznałem swoją żonę jak już nie ćpałem i nie piłem parę lat
to po kilkunastu tygodniach spotkań  zadała dyskretnie mi TO pytanie Paweł czemu Ty nie pijesz ? i miałem tęgiego srala przed odpowiedzią naprawdę bo już się zakochałem .

172

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

O@Olinka, szczerze? W dupie mam jak sie w Polsce pije. Wg mnie? Nie zgadzam sie, jest gorzej niz lepiej i powiem dlaczego! W tym kraju jest przyzwolenie na chlanie!
Tak jam na bycie rasistą! Jedno i drugie mnie mdli, chociaz drugie (rasizm) bardziej.
Olinka, kochana brzmisz rozsadnie ale tutaj widze ze nie czujesz i obys nigdy nie zdobyka doswiadczenia by lepiej

Oj, mógłbyś być zaskoczony wiedząc jak wiele doświadczeń mam za sobą. Tak w ogóle. I co prawda to nie ja miałam problem z alkoholem, ale bliskie mi osoby go miały. Widziałam jak się z tego wychodzi, ale i jak się nie wychodzi. Wiem też jak trudnym procesem jest próba życia na trzeźwo i jak niewiele trzeba, żeby na powrót popłynąć. Temat rzeka.
Zapewniam przy tym, że dawno pozbyłam się naiwności, ale z drugiej strony właśnie to, czego dotknęłam, nie pozwala mi wierzyć, że jeśli ktoś naprawdę jest dla nas ważny, to nie zauważa się, że ma problem, a potem jeśli o tym mówi i prosi o pomoc, to się go z tym samego zostawia.

173 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-20 01:19:12)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Gosia ujawnila sie nie wiedziec dlaczego ze dwa dni temu. Wczoraj bylem zdecydowany na droge a dzisiaj nie mam mocy. Ona zadala tyle pytan, tyle watpliwosci, ze az strach sie bac... Dla Was to watek na jakims forum, wszyscy odplywamy w dygresje... dla mnie kluczowa kwestia dalszego zycia.... zona juz spi, dzieciaki takie szczesliwe, bo tata przyjechal po jakims czasie, jak nie raz.
Nie mam odwagi wjechac w te chwile z ta masakra...
Lzy sie cisna. Nie dam rady byc szczery z zona. Sam musze sie naprawic. Nie wiem jak ta historia sie skonczy. Dzisiaj nie dam rady jej zawrocic.
Mam nadzieje ze Wam napisze za chwile, tydzien, dwa, trzy, ze trwam w postanowieniu, terapii i za jakis czas, ze da sie bez burzenia zycia innych (zony, dzieci).  Gdybym wierzył, to bym prosił byście się pomodlili, ale nie wierzę, więc proszę byście po prostu nie oceniali.
Chcialbym obudzic sie za 20 lat jako staruszek z koncem tej opowiesci, ze wyznalem po latach trzezwosci zonie co sie dzialo, jaka mialem jajecznice w glowie.
Czas musi pomoc. Jestem zbyt tchrzliwy by dzisiaj zrzucic temat zonie.
Terapia jest nadzieja.

174 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-20 01:34:21)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie bierz w tej chwili reszty życia na siebie przyszłość w takim stanie przeraża ale to część chorego czarnego myślenia ponieważ przyszłości jeszcze nie ma i nikt jej nie zna .Rano się zobaczy .
Idź spać i trzymaj się.

175 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-20 01:42:41)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Ide. Dzieki Paslawek.
Dla formalnosci ja w sumie nie lubie pic... alko mnie nie bawi. Tylko wszyscy chlaja. Szkoda ze nie ma innego pomyslu na spedzanie czasu razem. Smutne.
Na dzisiaj najwazniejsza jest zasada 24h.
Tyle.

176

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

.
Dla formalnosci ja w sumie nie lubie pic... alko mnie nie bawi. Tylko wszyscy chlaja. Szkoda ze nie ma innego pomyslu na spedzanie czasu razem. Smutne.
.


Hm, być może w Twoim srodowisku wszyscy piją, może i jest ogolne (polskie :rol:), jak to piszesz, przyzwolenie na chlanie, może tak się spędza czas, ale jeśli się przygotujesz psychicznie na inny wariant działania, to nawet i wśród pijących można nie pic. Poczatkowo na pewno będzie trudno się wylamac, bo jakas tam presja będzie, albo i samo zdziwienie, cos trzeba będzie wyjasnic, cos odpowiedzieć, ale mozna się do tego przygotować. Nie można być ciagle tchórzem, który robi tylko to, co inni ( choć wie, ze to mu nie sluzy), tylko dlatego, ze nie chce się wyrozniac.

Ja akurat jestem w tej komfortowej sytuacji, ze mam grupe znajomych, z którymi spędzamy urlopy czy spotykamy się towarzysko, gdzie alkoholu jest coraz mniej, jak zauważam, z roku na rok. Po prostu w ktoryms momencie przestaje to być potrzebne do dobrej zabawy, albo nawet przeszkadza, bo spróbuj sobie kiedyś nie pic w towarzystwie ludzi, którzy się mocno upija i zobacz, jaka masakra w rozmowie i zachowaniu robi się od ktoregos momentu; spojrz swiadomie trzezwym okiem na ten bełkot, zdystansuj sie - .. może ci to pomoze w zobaczeniu takiego towarzarzystwa z innej perspektywy.

Naprawde można zyc inaczej.

177 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-20 12:34:21)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Drogi Autorze...a wiec przeszkadza ci w tancu przyslowiowy rabek od spodnicy?

Ja sie tu znow  pojawilam i teraz ja bede winna, ze nie pogadasz z zona?

Gdybym sie tu nie pojawila, to moze bys napisal, ze "poczekasz na Gosie jak sie tu zjawi, popytam, co ona na to, a potem moze pogadam z zona".


________
Ja wiedzialam, ze jakakolwiek krytyka Polski/Polakow spotka sie ze sprzeciwem.

Doswiadczylam tego niejednokrotnie. To taka patriotyczna solidarnosc: razem mozemy narzekac na PIS, kosciol, pedofilie, polska polityke, pijanstwo, nieudolnosc sluzby zdrowia, na katastrofalne zachowanie polskich kierowcow itp.ale jak ktos juz "obcy"  otworzy gebe, to tworzymy front i jestesmy przeciw.
To nic.

ja to znam.


Bylam niewielka, gdy wyjechalam z Polski, sama nauczylam sie porzadnie jezyka, lubie ten moj kraj z dziecinstwa, szanuje Polakow.

Ale przeciez dostrzegam tez szajs, ktory jest  w Polsce.
W innych krajach, ktore tez dobrze znam, krytykuje inny szajs, zeby nie bylo.


Nigdzie nie jest idealnie, nie jestem zaslepiona cudownym Zachodem, bynajmniej.

PS.
zeby Autorowi bylo beze mnie latwiej, bo podobno skomplikowalam mu spowiedz przed zona, wycofuje sie z dyskusji.
Zycze madrych decyzji i powodzenia.
I tego zycze ci z calego serca.

178

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

To nie jest, Gosiu, sprzeciw, a na pewno nie dla zasady. Ja zwyczajnie opisałam co widzę wokół siebie. Oczywiście nie mogę stwierdzić, że tak jest wszędzie, ale u nas tego alkoholu leje się coraz mniej, a na pewno pije się go w zupełnie inny sposób niż to pamiętam jeszcze z czasów swojego dzieciństwa, a nawet późniejszego okresu. Mam przy tym kontakt z różnymi ludźmi i bawimy się ze sobą często.
A już na uroczystościach kościelnych, na których bywam w bardzo różnych częściach kraju, to poza wspomnianymi weselami procentów nie pije się w ogóle. Ty zaś napisałaś, że alkohol leje się na nich strumieniami. Z tym zgodzić się nie sposób.

179 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-20 20:48:26)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie Gosiu, niczemu nie jesteś winna, sam podejmuje decyzje w oparciu o trafiające do mnie argumenty. Twój punkt widzenia był wyrazisty i faktycznie dał mi do myślenia. Tylko tyle i nic więcej. Uwierz mi, że nie tylko z tego powodu wstrzymuje decyzję. Oddawna mam mieszane uczucia, co prezentowałem tutaj niejednokrotnie jak prawdziwy schizofrenik.…
@Gosia, nie rozumiem Twojego focha i wycofania sie z dyskusji. Wydaje mi sie, ze nie dalem odczuc Ci ani nikomu, ze mi cos utrudnia, komplikuje. Wrecz odwrotnie staram sie doceniac roznorodnosc odcieni palety opinii, ktore sa wartosciowe i niezbedne to zlapania dystansu w sytuacji w ktorej bardzo trudno ten dystans miec, bo jest sie w oku cyklonu.

@Olinka, nie wiem czy pamiętasz, ale cały grudzień nie piłem, włącznie ze świętami i sylwestrem. Wtedy miałem świetną okazję obserwować pijane towarzystwo. Pełna Zgoda, że to kompletna masakra. Piję na pewno mniej i to zdecydowanie, nie bawi mnie to aż tak bardzo. Na pewno łatwo nie jest kompletnie nie pić, ale oczywiście da się.

180

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Gosia, to nie o to chodzi, ze nie można krytykować Polski czy Polakow, ale (przynajmniej w moim odczuciu) robisz to w agresywny i napastliwy sposób.
Z daleka widać, ze masz bardzo zle mniemanie o Polakach jako narodzie, jest w tym jakas pogarda. Było to już widać w wątku o tych kawalerkach czy jakos tak.
Mnie to wlasnie się nie podoba, jak i uogólnienie, nie sama krytyka.
pozdr wink
(sorry, Brathers, za dygresję)

181 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-07-21 21:24:30)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Starałem sie sledzić watek , jestem zdziwiony pojawiającym sie tu trolingiem politycznym.
Myślę , ze Gosia powinna założyć swój własny wątek i umieszczać tam swoje osobliwe przemyślenia.
Widać w tych wypowiedziach , ze Gosia do dzisiaj nieudolnie walczy z wieloma sprzecznymi informacjami, które podziurawiły jak sito spoinę jej trzeźwego osądu.


Co do głównego wątku ...
Autor świadomi czy nieświadomie może doprowadzi do tego , ze teraz zona poświeci mu uwagę ( o którą zawsze zabiegał).
Role może się odwrócą, bo teraz on potrzebuje pomocy.

To jest pytanie czy to będzie satysfakcjonujące doświadczenie czy doświadczenie po którym autor przejrzy na oczy ?
A może doświadczenie po którym zmienią się priorytety ?
Może być rożnie, ale chyba lepsze to czekanie albo ucieczka.

Przestrzegałbym  jednak przed planowaniem przyszłości , w której zakładana jest jakaś idealna wersja.
W której my chcemy by druga osoba zachowała sie tak a tak ...

Ta konfrontacja może otworzyć drogę do ponownego zadawania pytac o rożne  pierwotne przyczyny nałogu.
W teorii jest szansa zeby wiele rzeczy uporządkować i pozbyć sie nałogu.

182

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@kwadrat,
wydaje mi sie ze dawno w zyciu nauczylem sie miec okreslone oczekiwania wobec ludzi. Chcialbym oczywiscie czy wolalbym, by sie w okreslony sposob zachowywali ale wymagac nie moge...
oczywiscie ze moga i pewnie pojawia si pytania dlaczego tak sie stalo. Bez odpowiedzi na nie, naprawy jesli to mozliwe zrodel frustracji to chyba w pelni wyjsc sie nie da.
Kwadrat, nie ma mowy o planowaniu jak to napisales przyszlosci. Oczywiscie ze ona nie ulozy sie po mojej mysli, z prawdopodobienstwem bliskim 100% bedzie trudniej niz bym chcial... w kazdym wzgledzie, relacji z zona, nie brania, podniesienia sie ze wstydu i zawodu jaki sprawie otoczeniu. Na dzisiaj licze sie z tym, bo wg mnie moje dno w jakims sensie nastapilo tydzien temu i wiem ze to nie bedzie przyjemne.
Nie moge sie doczekac na spotkanie z terapeutą dzisiaj.

183

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Zdecydowanie jej powiedz... prędzej czy później i tak się dowie, a lepiej żeby to wyszło od Ciebie inaczej jej reakcja będzie jeszcze gorsza... jeśli się kochacie to przejdziecie przez to razem, ukrywanie problemów to najgorsze co można zrobić w związku... Zawalczcie o siebie razem, uzależnienie to też choroba i trzeba ją leczyć. Powodzenia:)

184 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-28 23:09:48)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Cześć,
minęło kilka dni, jestem po spotkaniu z terapeutą i na razie decyzja jest taka, by temat przegadać, trochę przygotować do tego jak postąpić z żoną. Oczywiście zmierza to w kierunku powiedzenia jej całej prawdy, ale w odpowiedni sposób.
Nie ukrywam że ja się trochę uspokoiłem, tzn. po całym moim „wielkim odkryciu” smile jak bardzo się mylę, jak nie umiałem czytać waszych wypowiedzi, po prostu toczę drug free życie. Nie trwa to jakoś specjalnie długo, bo ze dwa tygodnie... ale  Żyje zgodnie z zasadą, dzisiaj nie biorę.

Niestety w weekend miałem to nie szczęście że było spotkanie rodzinne i jakaś tam impreza. Naprawdę nie wiem o czym niektórzy z Was piszą, ale według mnie kultury picia nie ma. Towarzystwo się pochlało, ja zresztą też.
Z piciem będzie bardzo ciężko, z powodów o których pisaliście. Może jednak terapeuta  mnie przekona bym się nie wstydził tej choroby. Narazie ciężko to widzę, by udało mi się wyciąć alkohol do zera i nie pić w ogolę. Oczywiście jak się pije, to najlepiej by byc w sytuacji braku dostępu, by nie zorganizować narkotyku. W weekend było dokładnie tak samo, gdybym miał dostęp… to pewnie by poszlo.... Muszę skończyć z alkoholem, albo pozwolić sobie na picie wyłącznie wtedy kiedy wiem, że na 100% nie mam opcji  załatwienia proszków. Takie troche slabe to rozwiazanie.... i nie na dluga mete, bo na pewno sie wysypie. Pisze to, bo to taki troche klejony na szybko pomysł jak przetrwać nie mowiac zonie, bo potrzebuje pewnie paru tygodni by przepracować te ln temat z terapeuta i jednocześnie nie rzucać picia w tym czasie na 100%, bo byłoby to nadwyraz podejrzane…
Znowu konstrukcja kłamstw i wybiegów. Zakładam jednak ze to chwilowe. Drogę do domu juz znam!
Dobrej nocy

185

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Brother, trochę dziwnie siebie postrzegasz. Chyba przez to, że masz coś na sumieniu (narkotyki) swoje zachowanie (próba nie picia alkoholu) postrzegasz jako podejrzane. Podejrzane jest to tylko dla Ciebie, żona może by się zdziwiła, ale nic podejrzanego by nie pomyślała (to tylko moje zdanie). Pewnie zapytała by tylko, czemu już nie pijesz.
Musisz trochę przestać myśleć przez pryzmat swojej osoby.

Trochę sam sobie zaprzeczasz. Niby alkohol Cię nie bawi, ale jak jest okazja to chlejesz.

Ja nie byłam w stanie upojenia alkoholowego przez dwa lata już. Nie dlatego, że mam jakieś problemy, tylko dlatego, że nie chcę smile.

186

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hm..., jak to możliwe, że żona nie widzi co się z Tobą dzieje ?

187 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-07-29 23:34:23)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@random.further, nie rozumiem.... normalnie. Ja pije wtedy gdy inni piją, na imprezach lub spotkaniach rodzinnych. Zona widzi ze pije, bo to normalne... nic tu jej nie ma prawa dziwić. My nie znamy w zasadzie osób które nie pija.  Jeśli zdarza mi się brać, to robię to tak, że ona nie widzi, a że zwykle piję w tym samym czasie to tym bardziej nie widzi pod wpływem czego jestem…
Naprawdę nic wielkiego się nie dzieje.  Dla jasności dodam że większość czasu jestem trzeźwy. A na te odloty pozwalam sobie raz na tydzień, lub na dwa tygodnie.... to nie jest tak, ze chodzę schlany i nacpany co drugi dzień.

@LubieOwoce, alkohol mnie nie bawi, wole inne zabawki, ale w moim środowisku trudno sobie wyobrazić spotkanie towarzyskie bez niego, więc ja przyłączam się do szerokiego nurtu i pije z resztą ludzi… Tylko tyle
Raczej wiem ze alko musze wygasic, bo inaczej ciezko bedzie z reszta... bylo to mowione wiele razy.
Terapia tez w tym kierunku zmierza.
Ktoś o tym pisał, Gosia chyba. W tym kraju pije się za dużo i w mało elegancki sposób.
W pełni sie z tym zgadzam. Ludzie nie umieja spędzać inaczej czasu razem. Ja i moi znajomi niestety tez. Smutna prawda.

188

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Autorze- i o to mi chodzilo.
Ogolne przyzwolenie na chlanie bez pamieci to w Polsce PRAWIE w kazdym srodowisku normalka.
I za to wlasnie mnie pogonili. Za moje obserwacje, ktorymi sie tu podzielilam i ktore badz co badz maja wiele wspolnego z tematem.

Bo padlo pytanie, czy zona nic nie zauwaza.

Moze nie zauwazyc, bo w twoim srodowisku sie pije.

I podejrzewam, ze nie jest to bezrobotne srodowisko menelskie......

189 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-30 12:35:33)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Gosia już nie przesadzaj z tymi napadami to że w niektórych środowiskach rodzinach(w takich środowiskach faktycznie trudniej rozpoznać że ktoś ma problem dopóki osoba nie przegnie a prędzej czy później przegnie i coś nawywija  i z takim ostrym chlaniem wtedy to i inni zauważą odchył od nawet wysoko postawionej "normy" przyzwolenie na chlanie jest oczywiste generalizowanie jest niesprawiedliwe po prostu .Mieszkam w Warszawie i już od pewnego czasu nie widzę tabunów pijanych ludzi w dni popularnych imienin "śledzików" itp tak jak to było za komuny to obiektywnie się trochę zmieniło inaczej bywa w weekendy tu już robi się "europejsko" jak w np Londynie.
To że Brother jeszcze trochę sobie racjonalizuje "zewnętrzne"trudności w zaprzestaniu picia mnie kompletnie nie dziwi wielu ludzi z problemem to robi to część nałogowego myślenia wyszukiwanie przeszkód po to żeby odwlec w czasie na jutro odstawienie alkoholu między innymi jest to takie udowadnianie sobie że się nie da przestać bo to bo tamto sramto system, społeczeństwo ,praca rodzina wszyscy się sprzysięgli - spisek normalnie na biednego Brothera.

190

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Paslawku...ja tu nie o menelskim piciu pod warsiawska budka nadaje, tylko o piciu w gronach- rodzinnych, przyjacielskich, pracowniczych.

No chyba ze nasz Autor to menel spod budki.

Przyzwolenie na picie od zony i przyjaciol ma- bo tam sie pije. I ona mogla nie zauwazyc, ze cos z nim nie tak.

191

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Akurat ja też nie pisałem o menelach .
Dawno chyba nie byłaś w Warszawie smile

192

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Bylam, bylam...:-)

W kazdym razie Autorze: co nagle, to (czasami) po diable.
Do rozmowy z zona musi cie ktos, kto sie na tym zna, troche przygotowac.


Ale ze powiedziec musisz w niedalekiej przyszlosci (bardzo niedaleczkiej), to jest dla mnie jasne.

Z wizja konsekwencji tej "spowiedzi", bo wasze malzensto bedzie juz potem inne- musisz sie pogodzic.

Ale nie panikuj. Moze bedzie lepsze? moze poczujesz ulge i ci to w pewnych decyzjach pomoze?
Ze taka rozmowa z zona nie jest jednoznaczna z pojsciem na terapie (np. zamknieta?), tez jest jasne.


Wszystko jest w Twoich rekach i to cie najbardziej wkurza.
Wizja zycia, imprez, odpoczynku itp. bez  brania i alkoholu tez jest do dupy, prawda?

Od tego jest terapia, zeby ci powiedziec, jak sobie z tym poradzic.
Ale gadke z zona musisz odbyc samodzielnie.

193 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-30 14:05:10)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Gosia1962 napisał/a:

Wszystko jest w Twoich rekach i to cie najbardziej wkurza.
Wizja zycia, imprez, odpoczynku itp. bez  brania i alkoholu tez jest do dupy, prawda?

Od tego jest terapia, zeby ci powiedziec, jak sobie z tym poradzic.
Ale gadke z zona musisz odbyc samodzielnie.

1000 % zgody .Gośka no na reszcie w punkt .Za to i taką konkretną Cię lubię autentycznie smile  tongue

194

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
LubięOwoce napisał/a:

(...) Ja nie byłam w stanie upojenia alkoholowego przez dwa lata już. Nie dlatego, że mam jakieś problemy, tylko dlatego, że nie chcę smile.

I to, owo "nie chcę", różni Cię od autora, który jak dotąd wykonuje pozorne ruchy służące uspokojeniu swego sumienia.

195

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Powiedz żonie, skoro Cię kocha powinna to 'zaakceptować' i towarzyszyć Ci ze skończeniem z tym świństwem.

Posty [ 131 do 195 z 299 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024