Olinka
Przepraszam za łamanie regulaminu. Nie miałem pojęcia że to co robię jest z nim niezgodne. Oczywiście dostosuję się. Pisałem post pod postem, by właśnie uniknąć sytuacji która przed chwilą mi się zdarzyła, czyli wywaliło mi tekst który pisałem do was przez 0,5 h. Piszę w zasadzie tylko z telefonu, więc przyklejanie cytatów, inne korekty często kończą się jakimiś błędami i utratą myśli.
Wracając jednak do tematu, to zawsze wydawało mi się, że aby skutecznie skończyć to trzeba dotknąć dna. Oczywiście pojęcie dna dla każdego znaczy coś innego. Jak to teraz czytam korygując tekst, to sam się zastanawiam dlaczego tak myślę, że muszę sobie rozwalić głowę, wydaje mi się że musi poleci krew, żeby zrobić coś, co na końcu dnia chcę zrobić.
Jak opisałeś swojego przyjaciela sportowca, byłego alkoholika, to dokładnie tak sobie to wyobrażałem. Chciałbym zastosować mechanizmy, że ja pojawi się pomysł by dzwonić do dostawcy, to wtedy włącza się automatycznie pomysł idę na trening.
Wielokropek... Tak tak tak, oczywiście że słowa a cóż innego? Nie wiem czy próbujesz mnie sprowokować do działania zamiast gadania? Czy po prostu ze mnie się nabijasz że dzielę się swoimi przemyśleniami?
Paslawek
Dziękuję Ci za ten post. Oczywiście jesteś pożytecznym człowiekiem, co udowadniasz chociażby to tutaj pisząc do mnie. Przeczytałem twój tekst i znowu wydaje mi się że nie znajduje się tam gdzie ty się znalazłeś. Jak czytam to byłeś bardzo młody wtedy a ja jednak jestem w innej fazie życia. Nigdy nie myślę o niczym więcej niż o śniegu. Oczywiście zakładam że u ciebie moglo być tak samo na poczatku. Trudno mi sobie wyobrazić to co piszesz, czyli omamy, paranoje czy samookaleczenia. Wydaje się to tak mocne, że nierealne. Znowu jednak coś mi się wydaje i oczywiście zakładam że mogę się mylić i któregoś dnia po prostu coś się zmieni i może cos takiego zrobie. Oczywiście bardzo bym nie chciał. Chciałem ci też pogratulować za odwagę pójścia na odwyk.
Dla mnie zniknięcie na sześć tygodni wydaje się nie wchodzić w rachubę, bo oczywiście nie chcę by dowiedziała się żona. Wydaje mi się też że jednak jestem w stanie sobie jakoś poradzić bez tego. Za chwilę, w przyszłym tygodniu mam kolejne spotkanie z terapeutą i spróbuję o tym pogadać. Czy już jestem takim przypadkiem że muszę to zrobić czy może jednak nie. Najgorsze w tej zabawie ze swoim umysłem jest to, że ciągle sam się dziwię, że jestem w stanie racjonalizować sobie pewne rzeczy. Mówi się że właśnie tak to działa, że przekracza się kolejne granice i ciągle szuka wymówek. Nie wyobrażam sobie jednak Dojścia do etapu o którym napisałeś. Ale może ty też sobie nie wyobrażałaś na początku. Myślisz że nie widzę tego, co nieuchronne?
Dzisiaj jestem na trzeźwo. Jest mi nawet z tym dobrze. Jak na tę godzinę (9:21 rano), to w ogóle nie miałem ochoty na jakąkolwiek zabawę. Wiem jednak że za parę godzin pewnie zacznie się inne myślenie. Nie sądzę jednak by cokolwiek się wydarzyło, bo nie będę miał dostępu. To też chyba jedna z bardziej kluczowych kwestii, czyli żeby odciąć się od źródeł. Niestety zauważyłem, że ludzie którzy biorą mają jakby wmontowany jakiś radar wyszukiwania ludzi którzy też biorą albo sprzedają i zawsze jakoś kurwa okazuje się że jednak się da zalatwic. Jak to jest możliwe? Tylko brak kasy realnie jest wylacznikiem. Na końcu więc zastanawiam sie, że odcięcie od zrodel, chyba nie jest możliwe, bo te źródła, nawet jak ich nie szukasz, to same zaczynają iść w twoim kierunku, niby przypadkiem, ktoś coś powiedział, Ty coś odpowiedziałeś, bo ci się skojarzyło i nagle pada odpowiedź „spoko jest”
Dziękuję wam wszystkim za odpowiadanie wsparcie i popychanie mnie w stronę lepszej motywacji do zmiany. Pozdrawiam i życzę miłego dnia i weekendu.