Czy powiedzieć żonie o nałogu? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 299 ]

66 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2018-12-25 01:44:50)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Tak sobie myślałem , ze "żyjemy w czasach" gdzie pewne dobra powszechnego użytku są "gloryfikowane" ,ale to jest na zamówienie .
To taki  produkt placement przez dziesięciolecia.

Kiedyś papierosy trzymane w zębach przez gwiazdy kina, potem alkohol w tych wszystkich filmach , wreszcie narkotyki.
Synonimy dobrej zabawy , te cięższe narkotyki i  lżejsze, te gorsze i te lepsze.
Jakby była różnica...

Ekskluzywne trunki , ekskluzywne papierosy , ekskluzywne narkotyki , produkty dla bogatych elit.
Ale czasem też dostępne dla zwyczajnych obywateli , chcących poczuć to w czym elita może się tarzać.
Dla niektórych to symbol statusu , cel wydania zarobionych pieniędzy -tak ciężko pracowałem , teraz mogę wydać tak jak ci z górnej półki ...


Element kultury , jakby na wyciągnięcie ręki...
I właśnie problem jest w tym , ze jest to wszystko na wyciągniecie ręki.
No i sięgamy po te "swojskie" rzeczy , "swojskie" się wydają bo zostały osadzone w kulturze -owszem ale przez dealerów i dystrybutorów nie przez ćpunów i konsumentów.
Jednak trzeba powiedzieć , ze są tam ( w tej kulturze) gdyż ich sprzedaż jest opłacalna.


Czyli dla dystrybutorów tych dóbr jesteśmy konsumentami i jesteśmy im potrzebni.
To nie jest tak , ze my potrzebujemy ich i i to zmienia rachubę.
Przemysł używkowy przeżyje wszystkich konsumentów , po nas przyjdą następni.
To dystrybutorzy obudzili te potrzeby w konsumentach.

1)
I to jest jedna kwestia , gloryfikacja dóbr które jakby stały się elementem swojskim.
Jako konsumenci jesteśmy ofiarami przemysłu , ponieważ nasze postrzeganie produktów zostało zmienione i tym samym postrzeganiem operują nasi poprzednicy czy rówieśnicy.
Gdzieś indziej ktoś by powiedział , czym wy się trujecie jesteście chyba szaleni :]
A tutaj ? Chlanie to norma, już co prawda nie taka jak kiedyś , chociaż to jest dobre.

2)
Inna kwestia jest taka ,  w moim mniemaniu.

Zycie , sytuacje są rożne, ale w miarę możliwości można próbować wypracować sobie takie metody, radzenia sobie z sytuacjami i emocjami ,zeby nie sięgać po zewnętrzne środki .
Po prostu , pozwolić temu przemielić się i przepłynąć.

I to jest to jak ja to widzę, trzeba w miarę możliwości ,nie uciekać od wielu rzeczy, choćby były wyjątkowo nieprzyjemne.
Nie jest to proste, ale chyba tylko takie myślenie pozwoli, z użyciem tego jak działa nasz mózg,  przetrawić problemy.

Narkotyki to przedłużenie chyba tej wirtualnej rzeczywistości, która jest tylko w naszych głowach.
Substancje nakładają wirtualna rzeczywistość i emocje z wirtualnej rzeczywistości na tą prawdziwą.
Niby jest interakcja ale chwilowa ...
Następnego dnia jesteśmy pozbawieni tego miksu.
Było super , a dzisiaj kicha , jest niedosyt.
Najprostszy sposób na naprawę sytuacji to kolejna dawka.

Po prostu trzeba przyjąć rzeczywistość taką jaka ona jest, inne metody to moim zdaniem ucieczka.
I ta ucieczka nie będzie mogła trwać wiecznie.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Czesc, mam za soba ponad 3 tygodnie bez alkoholu i bialego. Az dziwne sie wydaje, ze dopiero tyle. Mam wrazenie, ze znacznie dluzej. Czyje sie dobrze, swietnie. Nie mysle o tym. Male rzeczy przypominaja. Typu, jade samochodem obok miejsca gdzie spotykalem dostawce... jestem w knajpie gdzie wiem ze kiedys wziolem.
W swieta trudno bylo wyjasnic rodzinie dlaczego nie pije. To jest wyzwanie.

@big black bass - pomysl fajny. Moge sobie pozwolic na dlugi czas bez roboty ale szkoda mi jednak. Jak rzuce co mam, to dojscie znowu bedzie bardzo trudne lub nie mozliwe. Nie wiem czy warto. Probuje bez tego elementu.

@paslawek - w punkt, z dnia na dzien. Tak mowi terapeuta. Nie mam myslec czy kiedys wypije, co wydaje sie dosc nierealne. Po prostu dzisiaj nie pije. Dzieki za wsparcie.


@kwadrat - w tym problem. Dzisiaj teledyski mowia ze biale to codziennosc. Dramat jak o tym pomyslec.

Lepiej byc trzezwym. Lepiej sie czuje i nie gram ciagle. To fajne.
Dam znac po sylwestrze. Nastepny test.

68

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Czesc, mam za soba ponad 3 tygodnie bez alkoholu i bialego. Az dziwne sie wydaje, ze dopiero tyle. Mam wrazenie, ze znacznie dluzej. Czyje sie dobrze, swietnie. Nie mysle o tym. Male rzeczy przypominaja. Typu, jade samochodem obok miejsca gdzie spotykalem dostawce... jestem w knajpie gdzie wiem ze kiedys wziolem.
W swieta trudno bylo wyjasnic rodzinie dlaczego nie pije. To jest wyzwanie.

Świetnie, tak trzymaj, każdy dzień to Twoje małe zwycięstwo. Wiesz po co to robisz i jaka jest nagroda na końcu. Masz rację pisząc, że wiele osób dało radę, więc dlaczego Ty miałbyś nie dać. Myślę, że ogromnie ważne w tym wychodzeniu na prostą jest, że dostrzegasz, że świat bez używek smakuje lepiej, bo istotnie one dają, niestety złudne, poczucie czegoś fajnego, ale tylko na chwilę, a potem pojawia się kac i to nie tylko ten rzeczywisty, ale również moralny.

Brother in arms napisał/a:

Dostrzegam co to jest uzaleznienie, na czym polega i jak wiele osob wokol mnie nie ma pojecia ze ma problem.

Możesz to co wytłuściłam przybliżyć? Nie ukrywam, że takie argumenty są mi potrzebne podczas rozmów z kimś, kto ma problem, ale tego do siebie nie dopuszcza. Ty jesteś osobą bardziej wiarygodną ode mnie, pomimo że anonimową, dlatego zapewne widzisz więcej i masz więcej na ten temat do powiedzenia.

69 Ostatnio edytowany przez Alexissixela (2018-12-30 23:35:24)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Tak sobie mysle, ze kazde uzaleznienie ma podobne zrodlo - chec dostarczenia silnych, pozytywnych emocji, ktore zdaje sie dawac tylko dana uzywka.
To jak ktos nieszczesliwie zakochany obiecujacy sobie,ze "juz nigdy wiecej do niej nie napisze"a pozniej w chwili slabosci jednak pisze. Wydaje sie jemu, ze tylko ona da mu szczescie. Co nie jest prawda. To okreslony typ osoby, ktora z jakis powodow (ich moze byc mnostwo,trudne dziecinstwo itp.) aby czuc sie "szczesliwym"potrzebuje silnych emocji.
Z drugiek strony (to nie jest usprawiedliwianie Ciebie tylko proba odkrycia czego Ci potrzeba) piszesz, ze zona od wielu lat ma depresje. Moze z tego wzgledu wasze zycie juz nie jest tak szczesliwe i probujesz zastapic te endorfiny wynikajace z bycie w szczesliwej relacji, wlasnie uzywkami? Moze masz w sobie jakies poczucie pustki. Mysle, ze powinienes najpierw ja czyms zapelnic,aby "z czystym sercem"i na stale zapomniec o uzywkach? Inaczej bedziesz do tego wracac i beda Ci sie one jawic jako raj, ktory jako jedyny daje Ci szczescie. Musisz zastanowic sie czego ,emocjonalnie, tak naprawde Ci brauje i zawalczyc o to. Wtedy zapomnisz o uzywkach

70

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Autorze, i? Jak sobie radzisz?

71

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Cześć Benita smile

72

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hejo smile

73 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-01-12 13:08:42)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Czesc
Dawno nie pisalem bo nie wiele sie dzieje.
Nic nie wziolem od czasu jak mowilem ostatni raz.
Alkohol w sylwestra - 1 kieliszek czerwonego + szampan. Bylem autem.
Powoli przestaje myslec o narkotykach, choc zdarza mi sie. Mialem kilka snow takich namawiajacych do brania, ze to nie takie zle....
Kosmos.
Terapeuta mówi ze to normalne.
Nic nie przesądzam, ale jestem dobrej mysli. Diabelek podpowiada czasami jak bedzie impreza to mozesz...
Nie dyskutuje z nim. Dzisiaj nie biore. Jak bedzie impreza to zobaczymy.
Nie wiem jak z alko. Kompletne zero jest mega trudne bo wszyscy dookola musla ze umieram, pewnie cos mi jest ze nie chce pic
Czesc czuje sie urazona wrecz. 20 lat pilem s teraz sie wyglupial. Paradoksalnie to nie takie latwe powiedziec rodzinie ... odpierdolcie sie. Nawet zona zwrocila mi uwage ze przesadzam. Przeciez nie wiem. Mialem gotowa odpowiedz „ przeciez Ty tez nie pijesz, pije jak Ty. Malo albo wcale”

Ktos zapytal, Alexis co to znaczy ze nie maja pojecie ze pije i biore. Po prostu nikt nie wie jaki mam problem w rodzinie. Nawiaja do picia a grube picie = narkotyki.
Terapeuta mowi, ze mam mowic narkotyki a nie biale, snieg, itd. Jest faktycznie roznica jak sie slyszy i czyta.
Dzieki za zainteresowanie i wsparcie.
Sport pomaga, czy wystarczy? Nie wiem.
Tak, na koniec, mam swiadomosc ze uzywki to substytud szukania szczescia, choc na chwile. To oczywiste. Nie wszystko da sie jednak od razu naprawic. Pracuje na tym by bylo lepiej ogolem, co w przyszlosci mam nadzieje to zaprocentuje. Koszmarny 2018 sie skonczyl. Zona ma swietne rokowania w chorobie. Dzieci zdrowe. Ja lepiej. Chyba dobry start. Tak mysle

74 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-01-12 21:27:25)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

"Alkohol w sylwestra - 1 kieliszek czerwonego + szampan. Bylem autem."

Trudno stało się ,nie sprawdzaj się tak uważaj to jest jak zapalony lont lub tykająca bomba.

"Powoli przestaje myslec o narkotykach, choc zdarza mi sie. Mialem kilka snow takich namawiajacych do brania, ze to nie takie zle....
Kosmos.
Terapeuta mówi ze to normalne."

Terapeuta ma racje sny to tylko sny oczyszczają z obsasji

"Nie wiem jak z alko. Kompletne zero jest mega trudne bo wszyscy dookola musla ze umieram, pewnie cos mi jest ze nie chce pic
Czesc czuje sie urazona wrecz. 20 lat pilem s teraz sie wyglupial.
Paradoksalnie to nie takie latwe powiedziec rodzinie ... odpierdolcie sie "

Klasyczna wymówka przewidywalna do bólu smile

"Nawet zona zwrocila mi uwage ze przesadzam. Przeciez nie wiem. Mialem gotowa odpowiedz „ przeciez Ty tez nie pijesz, pije jak Ty. Malo albo wcale”

Żona przecież nie wie nie dziw się rodzina zrozumie moi się nawet ucieszyli jak się przyznałem ,a nie wszyscy wiedzieli jaki mam problem,z drugiej strony nie musisz się tłumaczyć przed nimi.

"Ja lepiej. Chyba dobry start. Tak mysle"

Start dobry nawet bardzo - uważaj na stany euforyczne to jeszcze nie koniec

Pomyśl o AA uzupełnisz terapię czas znajdziesz jeśli chcesz

Pisz częściej nawet jak wydaje się że spokój pisz jak się czujesz

W dalszym ciągu trzymam kciuki i jak widzisz nie tylko ja

Nie przestawaj działać i nie załamuj się

Trzymaj się

75

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Brother in arms, trzymaj się dzielnie.

pozdrawiam

76

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Brother in arms, świetnie, że się trzymasz i że do nas regularnie zaglądasz.

Nie ulegaj jednak temu diabełkowi, o którym wspominasz, nie układaj się z nim w żadnej mierze, bo każda próba może skończyć się tym, że popłyniesz. Z nałogiem się nie igra, nie sprawdza się czy 'a nuż ten jeden raz niczego nie zmieni'. Uwierz, że zmieni i szkoda tego wysiłku, który już włożyłeś.

Napisałeś, że nikt z rodziny nie wie, nie dziw się zatem ich reakcjom, jeśli Twoje zachowanie z dnia na dzień stało się radykalnie w pewnych kwestiach odmienne. Tym niemniej to Ci na pewno nie pomaga. Obawiam się, że tę opcję odrzucisz, przynajmniej na ten moment, ale osoby uzależnione w dobrze poprowadzonej terapii dochodzą do takiego punktu, kiedy mówią o tym fakcie wprost i otwarcie. To im pomaga, bo z jednej strony otoczenie, nawet wbrew obawom, rozumie i ze świadomością skali problemu przestaje naciskać, a z drugiej mają podwójną motywację do walki z nałogiem, bo nie tylko sobie samym, ale i tym z zewnątrz usiłują udowodnić, że się nie załamią. Paradoksalnie im więcej osób wie, tym łatwiej im w swoim postanowieniu wytrwać, pomijając przy tym, że w większym gronie zawsze łatwiej znaleźć kogoś, kto da realne wsparcie.

Dobrego roku życzę!

77 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-01-18 23:40:15)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Mam wrażenie, ze jak autor się wyluzuje to wszystko mu sie układa.
Aby to zilustrować posłużę się przykładem poniżej.

Moim zdaniem autor dalej stoi w miejscu, tylko uspokaja.
Używa może nawet tej   samej metody , która wypracował sobie ukrywając nałóg, przed osobami postronnymi.
Przed autorem to chyba jeszcze daleka droga , ale obym się mylił.


78

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jeżeli ktos twierdzi ,ze branie śniegu jest na "wyluzowanie" to chyba nigdy nie wiedzial jak dziala :v

79 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-01-18 11:53:31)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
paslawek napisał/a:

Na programie 24h (tylko dziś nie pije nie ćpam ) jadę od 28 lat i nie jestem w tym sam.

czyli co dzień, w sposób utajony myślisz o alkoholu, ćpaniu ?
skracasz odcinek czasu, dając sobie nagrodę zastępczą ?

hmm, dobre i to

a jakieś dodatkowe strategie regulacji emocjonalnej smile poza HALTem

80 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-01-18 15:54:34)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Amethis napisał/a:
paslawek napisał/a:

Na programie 24h (tylko dziś nie pije nie ćpam ) jadę od 28 lat i nie jestem w tym sam.

czyli co dzień, w sposób utajony myślisz o alkoholu, ćpaniu ?
skracasz odcinek czasu, dając sobie nagrodę zastępczą ?

hmm, dobre i to

a jakieś dodatkowe strategie regulacji emocjonalnej smile poza HALTem

Teraz to już mam "we krwi" nie myślę w sposób utajony w ogóle od bardzo dawna nie mam tych obsesji,a wcześniej czyli na samym początku program 24h pozwalał mi odciążać myślenie i sprawiał ulgę ,że do końca życia nie mogę tego czy tamtego bo mogę kto mi zabroni tylko chcę teraz czegoś pożytecznego dla siebie ,było u mnie kilka nawrotów  gdzie cierpliwy upór 24h pozwolił przetrwać bardzo trudne chwile i okresy  ,nagrodą jest bycie tu i teraz przytomne trzeźwe przeżywanie tego co jest nawet jak widzę że popadam w jakiś odlot smile

Strategia jest prosta czyste sumienie nie będąc "świętym", poczucie humoru ,odpuszczanie ,łagodność, uważność ,życzliwe oczy ,akceptacja uczuć swoich braków wad porażek ,małych zwycięstw i ćwiczenie się nieustanne w różnych myśleniach i działaniach bo nie ma nic na zawsze wg mnie nawet po latach ,poznawanie przekonań złudzeń, oczekiwań nie uciekanie w odloty ,nieocenianie surowe i okrutne innych  ,szukanie w sobie  rozwój planowanie celów rozwiązywanie konfliktów tak jak umiem i potrafię itp itd dzień w dzień każdego dnia , ale to już inna historia no i może wielkie słowa smile to cała masa roboty jak pewnie wiesz.Pewnie to nie wszystko i jeszcze nie koniec.Nie czepiaj się tongue

Wierz lub nie daje radę ze sobą ,lepiej poradź coś Autorowi od siebie smile

Pozdrawiam

81 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-01-18 16:10:56)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
paslawek napisał/a:

Nie czepiaj się tongue

Wierz lub nie daje radę ze sobą ,lepiej poradź coś Autorowi od siebie smile

smile

Autor, w dużej mierze potrzebuje własnej decyzji, argumentacja jaka by nie była, jest tylko formą atencji w jego kierunku, co w jakiś sposób i coś, mu daje

trudna droga, jeśli w ogóle wystartuje, przed nim
szybkie ścieżki są pewniejsze niż długie, nudne, niż naturalna ciekawość życia i doświadczania, zejść z wyższej półki kto by chciał, tak czy tak to zawsze jego wybór i jego wola, póki zniewolona to i ślepa wiara w iluzję

symptom choroby (uzależnienia) to tylko ogólne info co pod spodem lezy nie świadome

więc, albo chce poznawać iluzji życie, albo siebie

i tak wszyscy w większym lub mniejszym stopniu jesteśmy uzależnieni
od sposobu własnego myślenia smile

może dlatego warto właśnie żyć tylko dziś, tylko tu i teraz

tyle że to średnio popularna sprawa, no bo jak wybaczyć komuś, sobie, jak oddać coś jak się nawet nie ma czego zamiennego złapać,
a do zrozumienia zasobów i siły drzemiacej w kazdym z nas, którą tak usilnie się próbuje zgłuszyć, zmienić, odciąć to dość ciekawa droga, do wygodnych nie należąca

potem jeszcze uodpornić się na zatrutego systemu przekazy, no kilka latem jest roboty, jakby się komuś znudziło, zabijanie nudy na różne sposoby smile łącznię z przegonieniem sprintem własnego życia

i coś konkretnego w życiu zadziałać, ale to ryzyko co nie? a nóż widelec, hahaha
podśmiechuje się


Dobrego Pogodnego Dnia, życzę smile

82

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Zgadzam się

Wzajemnie

Trzymaj się smile

83 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-02-01 13:46:54)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Coz. Stalo sie. Dzisiaj wziolem. Tak sie ze soba umowilem i tak zrobilem. Rowne 2 miechy przerwy. Bylo alko, impreza, kolega ktory nie mial dac numeru, oczywiscie dal.
Wziolem. Na jakims lewelu czekalem na ten dzien.
Piszecie duzo gornolotnych slow a ja nie wiem dlaczego chcialem. Moze teraz by sobie udowodnic ze znowu stac mnie na dluga przerwe.
Wiem co powiecie... trudno... wiem ze [wulgaryzm], ale stalo sie.
Jeszcze nie zaluje, bo ciagle czuje.
Jutro bede zalowal.
Nie wiem co Wam powiedziec. Nic nie mowie, tylko szczerze sie przyznaje...
Tez nie wiem po co to pisze... Wam obcym ludziom....
Az sie boje komentarzy...
Nie kumam dlaczego to sie stalo.
Moze by sprawdzic czy moge sie kontrolowac.

Ps. Terapie przerwalem na poczatku stycznia. Terapeuta zbyt ostry dla mnie. Mialem trzezwy grudzien ale to za malo i dla terapeuty kieliszek wina to niedopuszczalne w sylwestra. Pewnie ma racje, ale ja tak ograniczony nie dam rady.
Dzisiaj ostre picie i w ktoryms momencie szybka decyzja „[wulgaryzm] to” chce. Terapeuta ma racje, alko = dragi. Pewnie powinno byc zero, ale nie dam rady.
Obiecalem sobie ze juz nigdy w chacie.
Tylko imprezy.
Wiem co powiecie. Sorry ze na darmo trzymaliscie kciuki. Zawiodlem siebie i Was ale nadal nie zaluje. Bede to kontrolowal. Raz na jakis czas wezme.
Prosze nie skreslajcie mnie. Ja tak chce, moj wybor. Mozecie nie marnowac czasu i nie czytac, ale nie oceniajcie. Wolna wola.

Na koniec. Byl taki moment gdy myslalem ze juz nie bedzie co tu Wam pisac. Chcialem nawet watek zamknac bo myslalem, ze to koniec tematu. Jednak poczatek.

Nikomu nie powiem. Nawet tej jedynej przyjaciolce, bo sie zalamie. Ma swoje sprawy. Nie moge jej dolowac.

84

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Brother in arms, umówmy się - głupio zrobiłeś, ale zrobiłeś to, bo taką podjąłeś decyzję, tak jak przez te dwa miesiące trwałeś w swoim postanowieniu podejmując każdego dnia inną, czyli że będziesz 'czysty'. Tak więc stwierdzenia w typie "nie wiem dlaczego" dla mnie brzmią po prostu dziecinnie. I o ile dziecko nie zawsze potrafi przewidzieć następstw swoich czynów, o tyle dorosły, świadomy siebie człowiek powinien co najmniej potrafić przyznać się do popełnionych błędów i znać ich motywy.   
Dobrze, że przynajmniej na koniec napisałeś "ja tak chcę".

Co do całej reszty: to jest przecież Twoje życie, zrobisz z nim co zechcesz, a konsekwencje Twoich wyborów będziesz ponosił Ty sam i ewentualnie Twoi bliscy.

Brother in arms napisał/a:

Obiecalem sobie ze juz nigdy w chacie.
Tylko imprezy.

Sądzisz, że dla nałogu to jakaś różnica? W ten sposób igrasz z ogniem i na pewno się oparzysz.

85

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Ja Ci radzę chłopie zastanowić się dlaczego Twoim zdaniem postępowanie DOKŁADNIE tak samo jak tysiące ludzi z tym nałogiem w Twoim przypadku ma akurat przynieść inne konsekwencje?

86 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-02-02 00:50:36)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Moze by sprawdzic czy moge sie kontrolowac.

Nigdy ale to nigdy nie wróci Ci kontrola tak to działa.Utrata kontroli jest bezpowrotna i tyle ,możesz próbować różnych sztuczek i niby zmian,ale  to nic  Ci nie da - zapętlasz się i będziesz ulegał złudzeniom że ją masz "przez chwilę" to są iluzje błędne koło natręctw przewidywalne i pezsr...ne  lepiej się już porządnie dopić i sięgnąć dna niż tak mordować na raty strata Twojego czasu i energii.
Nie załamuj się na terapię możesz wrócić konsekwencje będą coraz większe wiesz już o tym utrata "komfortu " też .Dla terapeuty to nic nowego czyjeś zapicie czy zaćpanie.
Jeszcze raz duma pycha do kieszeni w piz....... i może jednak zacznij łazić na mityngi.
Nie szukaj wymówek to głupie po prostu ale też część nałogowego myślenia.
Nie Ty pierwszy po euforii miałeś nawrót.Wolna wola z tak potężną obsesją ? Daj spokój.
Trzeźwiejesz dla Siebie nie dla nas.

87

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Szkoda.

Brother in arms napisał/a:

Wiem co powiecie. Sorry ze na darmo trzymaliscie kciuki. Zawiodlem siebie i Was ale nadal nie zaluje. Bede to kontrolowal. Raz na jakis czas wezme.
Prosze nie skreslajcie mnie. Ja tak chce, moj wybor. Mozecie nie marnowac czasu i nie czytac, ale nie oceniajcie. Wolna wola.

Na koniec. Byl taki moment gdy myslalem ze juz nie bedzie co tu Wam pisac. Chcialem nawet watek zamknac bo myslalem, ze to koniec tematu. Jednak poczatek.

.

Stary, powtorze za innymi, my tu jesteśmy bez znaczenia, zawiodles glownie siebie. Marna szanse, ze uda Ci się to kontrolować, to jedynie iluzja kontroli, która się karmisz. Tak naprawdę poddales się, zanim jeszcze walka na dobre się zaczela, co prawda od początku wg mnie miałeś nastawienie  hurraoptymistyczne i pewnie pęklo przy pierwszej byle przeszkodzie.
Cos musi być bardzo nie halo w Twoim zyciu, skoro tak potrzebne Ci sa ucieczki od rzeczywistości.

88

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Ale On tu pisze-może to ma jakieś znaczenie ?
@Brother, terapeuta NIE JEST dla Ciebie za ostry.
Przyznaj się, nie tutaj ale w realu - prawdopodobnie bez tego Ci się nie uda.
A szkoda by było.

89 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-02-04 01:11:53)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Samemu to sie raczej z narkotyków nie wyjdzie.
To , że autor dalej jest tą samą osobą i ma te same możliwości które miał przed braniem narkotyków.
Taką myśl to proponowałbym porzucić na dobre.
Na pewno jakieś zmiany się dokonały , przez spożywanie.

Im więcej będzie brane, tym trudniej będzie wprowadzić rzeczywistość , tam gdzie autor zabarykadował się ze swoim nałogiem.
Ale to trzeba by widzieć cel w tym , chcieć tego.

A nie jakoś jest ,a jak jest zle to prochy pomogą.

Problem jest w tym , że czasem trwa sie w czymś i te prochy to zawór bezpieczeństwa.
Nikt sobie też nie da zabrać deseru po obiedzie, szczególnie jeżeli zawsze był obiad i zawsze był deser.

Ale może jakby tak spojrzeć na ten obiad to całe tłuste albo ze starych rzeczy, wcale nie odżywcze tylko powoli zatruwające.
Warto się zastanowić może ,  czy ten obiad który trzeba zaraz zalepić deserem albo użyć po nim zaworu bezpieczeństwa.
To jest tak jak powinno być ?

Jesteśmy tylko ludźmi , nie jesteśmy zdolni do trwania w nieskończoność w sytuacjach które nie są komfortowe.
Czasem trzeba zmienić całość albo to co złe w tej całości. 

Ale to trzeba chcieć zobaczyć to i owo i chcieć unikać sytuacji które są destrukcyjne.
Nie wiadomo jaki powód miałby autor, gdyby chciał unikać dalszych uszkodzeń ?

Może filozofia jest taka : jest jak jest i tak musi być , bo tak zawsze było , jestem facetem muszę to jakoś znieść bla bla bla ... ?
Przy takim myśleniu , to rejs Tytanica.

90

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
random.further napisał/a:

@Brother, terapeuta NIE JEST dla Ciebie za ostry.

Poza tym terapia wcale nie ma być łatwa, miła i przyjemna, ma być przede wszystkim s k u t e c z n a. Nikt też nie obiecywał, że będzie łatwo i nie musi być łatwo, ważne, żeby było warto.
Czuję po kościach, że prawda okazała się dla Autora zbyt brutalna, stąd rezygnacja. Tyle tylko, że jeśli się o czymś nie mówi, to wcale nie znaczy, że przestało istnieć.

91 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-03-16 03:06:23)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hej, dlugo nie zagladalem. Zarobiony jestem na maksa.
Od tego czasu jeszcze raz mi sie przytrafilo wziac przez te poltora miesiąca. Malo? Duzo? Nie wiem. Problem mam, bo wracam do tego jednak.
Wiem, ze igram z losem.
Dzieki za opinie.
Mysle co dalej.

Wszyscy macie racje. Sam nie wiem dlaczego to robie. W tym problem. Generalnie zycie mam ok, wydaje mi sie ze jestem szczęśliwy. Z zona sie uklada coraz lepiej. Dzieciaki super. Tylko ja odpieprzam glupote.
Szukam odpowiedzi, choc ilosc zajec ogranicza czas na to szukanie.

Ktos napisal czy sie zmieniam. Pewnie tak, jak kazdy. Znam ludzi co biora od 10 lat i fakt, sa dzisiaj dla mnie innymi ludzmi, ale minelo 10 lat. Bez dragow tez by byli inni. Dbam o rodzine, mam priorytety. Biore raz na jakis czas. Martwi mnie to, ale wyrzutow juz nie mam. Raz na miesiac mam postanowienie to maks. Dzisiaj pilem ale nie bralem, bo w tym miechu bylo. Nie da sie tak?

Olinka pisze, ze prawda o nalogu mnie przytloczyla. Szczerze? Nie ma to dla mnie znaczenia, czy ktos mnie nazwal alkoholikiem czy uzaleznionym. Mysle, ze dawno to wiedzialem.  Poza tym jakie to ma znaczenie. Jest jak jest.
Mam sie tym martwic? Po co?
Martwi mnie, ze to mi tak zawrocilo w glowie. To mnie zastanawia, ale mysle, ze daleko jeszcze do upadku, jaki wieszczycie. Z calym szacunkiem. Raz na miesiac czy dwa. Nie codziennie.

Nie wiem jednak po co sie tlumacze Wam dzisiaj. Niby nie mam wyrzutow, ze wziolem w tym miesiacu, ale prawda jest ze sam siebie jakos tam zawiodlem, bo wiem, ze dobre to nie jest.
Jak ktos napisal, czlowiek jest slaby. Ja tez. Wszedzie nie da sie odnosic sukcesow. Tu nawalam. Moze tak musi byc dla rownowagi w przyrodzie.

Ide spac. Dobranoc

92

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hm..., zachowane priorytety rozmiękczone braniem masz...
Naprawdę tak Ci pasuje ? Tak na płytko nie na serio ? Może jednak spróbuj się rozpoznać, może jednak pokaż jaki jesteś...

93

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Najwyraźniej nie sięgnąles jeszcze dna - masz iluzje kontroli.

Pewnie do czasu, kiedy zrobisz jakąs wpadke bardziej spektakularną pod wpływem.

Szkoda mi twojej zony i dzieci.

94 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-03-16 14:26:02)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Benita72 napisał/a:

Najwyraźniej nie sięgnąles jeszcze dna - masz iluzje kontroli.

Pewnie do czasu, kiedy zrobisz jakąs wpadke bardziej spektakularną pod wpływem.

Szkoda mi twojej zony i dzieci.

Wiesz co Benita oczywiście zgadzam się z tym masz rację.
Podejrzewam jednak też że Autor ma się za kogoś słabego a nie chorego to nie to samo dno się pozornie oddaliło sprawdziłeś żonę jeszcze nie ma kochanka jest pod kontrolą ma depresję. załagodziłeś swój dołek odpocząłeś udowodiłeś sobie coś teraz spokojniej może pić i wciągać .
Żonie nie powie o problemie bo najbardziej boi się że żona go uzna za słabego i odejdzie wtedy się może obudzi ale może być za póżno jak zdrady z dragami wyjdą na jaw .Dragi są jak kochanka albo jedno i drugie.Czym ugasić ból po stacie rodziny dragami aż do dna lub śmierci tak bo na to się umiera ale to zawsze ci inni umierają jeszcze słabsi .
Skąd ja to k...a znam.
Bracie nie jest dobrze oj nie jest.
Wszystko przed Tobą cały ten syf i piekło i spawdzisz to na Sobie jedyny sposób 01.Odcieni szarości nich..a już nie ma dawno temu już nie ma powrotu .
Powiało grozą - nie ty jesteś wyjątkowy możesz mieć kontrolę i nie mieć kiedy chcesz ale to niemożliwe złudzenie.
Przekonaj się nikt tego lepiej nie zrobi.Podyskutuj jeszcze bo przecież nikt Ciebie nie zna raz w miesiącu niecodzienne.Ja siebie znam pisałem o. sobie tak na prawdę może z próżności a może nie. Śpij masz czas jutro na zapas.Fajnie było pobyć Feniksem przez chwile co nie Brother.

95

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jak żona się dowie przypadkiem może mieć do Ciebie większy żal, nie o to, że bierzesz, ale o to, że jej nie powiedziałeś. Jak Cię kocha, to na pewno chciałaby Ci pomóc. Chciałbyś, by ona coś takiego przed Tobą ukrywała?

96

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
paslawek napisał/a:

.
Żonie nie powie o problemie bo najbardziej boi się że żona go uzna za słabego i odejdzie..

...albo co gorsza, postawi ultimatum i "kaze" mu się leczyc wink. W tym momencie autor jest w o tyle "komfortowej" (w cudzyslowiu) sytuacji, ze sam decyduje, czy walczy z nałogiem, czy odpuszcza. I caly czas balansując na krawędzi, ma złudne poczucie, ze trzyma nalog w ryzach.
Z zoną (być może ) nie byłoby już tak prosto się oszukiwać.

97

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Hej, dlugo nie zagladalem. Zarobiony jestem na maksa.
Od tego czasu jeszcze raz mi sie przytrafilo wziac przez te poltora miesiąca. Malo? Duzo? Nie wiem. Problem mam, bo wracam do tego jednak.
Wiem, ze igram z losem.
Dzieki za opinie.
Mysle co dalej.

Wszyscy macie racje. Sam nie wiem dlaczego to robie. W tym problem. Generalnie zycie mam ok, wydaje mi sie ze jestem szczęśliwy. Z zona sie uklada coraz lepiej. Dzieciaki super. Tylko ja odpieprzam glupote.
Szukam odpowiedzi, choc ilosc zajec ogranicza czas na to szukanie.

Ktos napisal czy sie zmieniam. Pewnie tak, jak kazdy. Znam ludzi co biora od 10 lat i fakt, sa dzisiaj dla mnie innymi ludzmi, ale minelo 10 lat. Bez dragow tez by byli inni. Dbam o rodzine, mam priorytety. Biore raz na jakis czas. Martwi mnie to, ale wyrzutow juz nie mam. Raz na miesiac mam postanowienie to maks. Dzisiaj pilem ale nie bralem, bo w tym miechu bylo. Nie da sie tak?

Olinka pisze, ze prawda o nalogu mnie przytloczyla. Szczerze? Nie ma to dla mnie znaczenia, czy ktos mnie nazwal alkoholikiem czy uzaleznionym. Mysle, ze dawno to wiedzialem.  Poza tym jakie to ma znaczenie. Jest jak jest.
Mam sie tym martwic? Po co?
Martwi mnie, ze to mi tak zawrocilo w glowie. To mnie zastanawia, ale mysle, ze daleko jeszcze do upadku, jaki wieszczycie. Z calym szacunkiem. Raz na miesiac czy dwa. Nie codziennie.

Nie wiem jednak po co sie tlumacze Wam dzisiaj. Niby nie mam wyrzutow, ze wziolem w tym miesiacu, ale prawda jest ze sam siebie jakos tam zawiodlem, bo wiem, ze dobre to nie jest.
Jak ktos napisal, czlowiek jest slaby. Ja tez. Wszedzie nie da sie odnosic sukcesow. Tu nawalam. Moze tak musi byc dla rownowagi w przyrodzie.

Ide spac. Dobranoc

System zaprzeczeń kwitnie.

98 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-03-30 07:28:54)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hej, wrocilem z balu....
Pije mniej zdecydowanie. Wiecie dlaczego.
@Paslawek - lubie Cie czytac. Widac ze znasz temat.
To jest moj sposob na reset. Zly, na pewno. Nie zakladam grubej wpadki, bo sie mocno pilnuje.
Zona mi dala zielone swiatlo dzisiaj na wyjscie z kumplami. Idz baw sie....
Nie chce testowac czy mnie kocha. Nie ma opcji ze jej powiem.
Oczywiscie jest opcja ze przypadkiem sie dowie ale musialbym bardzo nawalic...
Macie racje ze to gorsze niz gdybym sam jej powiedzial, ale jak ktos napisal zyje sobie w iluzji ze to kontroluje. Na serio mi sie tak wydaje. Kupuje raz na jakis czas i jade jak dzisiaj.
Teraz ide spac. Wstane o 9 i bede tata i mezem. Samochodu nie dotkne, bo zona wie ze pilem.
W poniedzialek bede czysty, zawioze dzieci do szkoly i pojade do pracy....
I tak do nastepnego razu.

99 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-04-12 22:42:46)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Ale ten alkohol i te narkotyki to tak , jakby grać w grę na komputerze i kontemplować że się jest wielkim generałem albo ubiło się jakiegoś potwora.
Albo oglądać jakiś głupi film , czy książkę a potem pól dnia stawiać się w roli jakiegoś bohatera.
W jakimś sensie starać się uwierzyć , ze to jest prawdziwe.

Ale co by nie zrobić, to prawdziwe nie jest.

Chcielibyśmy żeby było , przez chwile znaleźć się w innej roli, albo wyłączyć się z tej rzeczywistości i nałożyć na obecną rzeczywistość to co tam nam zalega w mózgu.
Jakoś to zsynchronizować, ale to jest niemożliwe.


Nawet nawalić się i wziąć te prochy ,żeby w gronie nawalonych i naćpanych poczuć się swojsko ,wybawić sie wygadać o wielkich sprawach wink
Ale gdyby autor poszedł tam i został trzeźwy i nie ćpał, to nie strawiłby tych ludzi, a to co mówią wydawałoby mu się bełkotem.

Każdy z nich chciałby interakcji, takiej która mu odpowiada, a im więcej biorą tym bardziej zanurzają się w swojej bańce...odcinając dopływ tego co z zewnątrz albo zniekształcają to.
Zamiast przyjąć rzeczywistość, to się od niej odcinają negując to co jest, wytworem tego co im się zachciało( w miarę konsumowania kolejnych porcji).
Im więcej zatankowane, im więcej wciągnięte tym większa negacja , walka z wiatrakami smile


To wszystko trwa tylko chwile ,to są produkty dostarczane dla konsumentów.
Producenci znają nasze potrzeby , podsuwają nam pod nos to co może być nam przydatne , to za co możemy zapłacić.
Nawet ten diler wie co się sprzedać komu i za ile.


Ja kiedyś też byłem inny , lubiłem sobie pomarzyć  ale z czasem to dla mnie stało się stratą czasu.
Dla mnie to są nieprawdziwe sytuacje , chęć odczuwania prawdziwości w czymś wyimaginowanym jest w jakimś sensie dla mnie obrzydliwa.

Kiedyś tak nie było , może teraz bardziej sobie cenie czas który mogę spędzić na zupełnym nic nie robieniu.

Są nawet tacy , którzy wierzą iż ich role w pracy , sukcesy i porażki to ich prawdziwe życie wink
Przeżywają 5, 10 lat firma ich wypluwa jak zgniłe jabłko, a oni się budzą , czując ze to jednak nie było prawdziwe życie.
Patrzą w lustro , włosy siwe , gdzie ten czas się podział ...

100

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Nie chce testowac czy mnie kocha. Nie ma opcji ze jej powiem.

Hm..., to może napisz tutaj po tym, jak jednak Jej powiesz... bo pytanie w temacie chyba rozstrzygnąłeś.

101

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jak możesz z tego wyjść skoro nawet udajesz przed sobą że nie wiesz czemu to bierzesz? Żonie nie powiesz bo wtedy byś odczuł konsekwencje a po co se robić problemy ? Mówisz że potrzebujesz resetu coś jest ostro nie tak w twoim życiu skoro tych resetów regularnie potrzebujesz. Musisz znaleźć inny zdrowy sposób na ten reset bo branie jest proste ale prędzej czy później po prostu Cie wykończy. Możesz się oszukiwać że terapeuta nie taki że żony nie chcesz testować ale tak naprawdę część Ciebie po prostu się boi nie chce skończyć z nałogiem i zrobi wszystko aby dalej ćpać.

102 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-04-20 02:18:33)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hej, swieta!
Wielki piatek!
Jakze celnie strzelacie... czekam na ten piatek by zarzyc. Dzisiaj domowka, wiec ostroznie. Tym bardziej ze mam zrodlo z mocnym towarem.
Tak, uleshe, boje sie powiedziec bo to oznacza koniec a ja chce...
@randomdurther - powiem jak to sie stanie a sie stanie bo strasznie walcze i mam wyrzuty sumienia. Wiem ze bez zony nie dam rady, ale jeszcze nie teraz...
Boje sie ze ja tak bardzo zawiode... czy cos takiego w ogole mozna zrozumiec? Wybaczyc?
Zona jest w dobrej formie. Choroba to raczej przeszlosc. Bierze leki ale jest ok. Czy mam juz jej tak walnac?
Jeszcze chwila. Dla mnie i dla niej.
@kwadrat - zwykle biore sam. Tak wole. Nawet bez alko. Zabija efekt. Mozna powiedziec ze sie delektuje...
Ostatnio sprzet jest mocny jak cholera... az zal nie brac.
Dla jasnosci, max 1 raz w tygodniu. Przyznam ze po 3 miesiacach przerwy wrocilem regularnie, co tydzien. Czasami lezy i nie biore, bo wiem ze nie moge. Musi zaczekac. Jak juz moge, to biore.
Absolutna pulapka umyslu.
W robocie max roboty. Mam mega duzo, stres, ale zona nie widzi. Siedze wysoko w firmie/branzy. Sukces teoretycznie i praktycznie. Wszyscy zazdroszcza pozycji. Super kasa. Podrozuje po swiecie, sporo. Robota i prywatnie. Dlatego znikam czasami na dluzej. Czas! Ciagle malo. Wszedzie sie da skolowac. Dilerzy od razu widza kto moze chciec. Szok w sumie. Rzadko jednak decyduje sie na przypadkowe zrodlo. Jesli w ogole to diler musi ze mna testowac, za moje. Jak sam wezmie to raczej nie trucizna.... nie wszyscy sie godza... wtedy nie kupuje. Oczywiscie najlepiej w poludniowej ameryce, potem usa, ale poludnie, nie polnoc czy wschod typu new york. Azja to masakra. Mega ryzyko i drogo. Afryka tez dobrze stoi w rankingu. Tanio i w pakiecie daja sex czasami. Maroko rzadzi, co jasne bo przez nich idzie do
Europy stuff. Europa to dramat. Drogo i jakosc slaba. Polska stoi dobrze w sumie na tle zachodu w sensie cena do jakosci. Taka mapke Wam dalem...
Wiem ze to jest moj sposob na spuszczenie cienienia z roboty.
Wiem, ze bez zony nie wyjde z tego. To juz jasne dla mnie. Boje sie jednak ze juz nigdy mi nie zaufa z niczym. Nie dziwilbym sie.
Dla jasnosci, zero zdrad mimo okazji, kocham ja bardzo. Zona jest super.
Najwiekszy wyrzut mam jednak jak patrze na niewinna corke. Trudno to opisac...
Obiecuje sobie ze przerwa, koniec a potem koluje towar...
Dzieki caly czas za komentarze. Nawet nie wiecie jak dobrze je czytac. Ktos wie... komus mowie, choc to obcy ludzie. Walcie wprost, czasami boli, ale daje do myslenia. Kazde zdanie. Nawet te najsurowsze.
Drodzy, nie jestem debilem. Jestem chory i to wiem. Powiem ktorys raz, sam nie wiem jak to sie stalo...
Nigdy nikogo nie poczestuje jak mnie poczestowano. Zbyt trudno byloby miec kogos na sumieniu... Dobranoc i wesolych swiat
Czas spac

103

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Drodzy, nie jestem debilem. Jestem chory i to wiem. Powiem ktorys raz, sam nie wiem jak to sie stalo...

Dobrze, że to napisałeś, bo pora samego siebie przestać oszukiwać, że masz nad tym kontrolę. Nie masz.
Nie wiesz jak to się stało? Tak jak zwykle się dzieje. Ktoś Cię poczęstował, pewnie mając w tym określony interes, Tobie spodobało się, więc kolejnym razem wziąłeś chętniej, a potem był kolejny i kolejny, i kolejny. Spójrz prawdzie w oczy - albo zaczniesz się poważnie leczyć, albo będzie coraz gorzej.

Brother in arms napisał/a:

@randomdurther - powiem jak to sie stanie a sie stanie bo strasznie walcze i mam wyrzuty sumienia. Wiem ze bez zony nie dam rady, ale jeszcze nie teraz...
Boje sie ze ja tak bardzo zawiode... czy cos takiego w ogole mozna zrozumiec? Wybaczyc?
Zona jest w dobrej formie. Choroba to raczej przeszlosc. Bierze leki ale jest ok. Czy mam juz jej tak walnac?
Jeszcze chwila. Dla mnie i dla niej.

To nie do mnie było co prawda, ale powtórzę co kiedyś już tutaj napisałam - moim zdaniem tu zupełnie nie chodzi o żonę i jej dobro, ale o Twój własny komfort. Kiedy prawda w końcu ujrzy światło dzienne, nie będzie już tak łatwo, jak jest teraz - zaczną się pytania, kontrola, być może będziesz musiał wybierać czy chcesz być z nimi, ale wtedy musisz zacząć leczenie, czy dalej żyjesz jak teraz, ale już bez nich.
Przypuszczam, że powiesz wówczas, gdy dotrze do Ciebie, że dotknąłeś dna i żeby się od niego odbić potrzebujesz kogoś, kto Ci w tym pomoże. Teraz tego nie zrobisz, bo to jeszcze nie jest dno. Dziś być może masz taki przebłysk, ale jutro się obudzisz i kto wie co dzień przyniesie. 

Nie wiem czy życzenie Ci wesołych świąt w tej sytuacji nie zabrzmi cynicznie, więc życzę Ci świąt pełnych mądrych przemyśleń i wynikających z nich decyzji, które mogą dać Ci nowe życie.
Trzymaj się!

104

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Gdybyś nie miał kasy to już pewnie byłbyś na całkowitym dnie. Zaćpany gdzieś pod mostem. Przynajmniej pracy nie zawal bo długo nie pożyjesz gdy ja stracisz.

105 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-04-20 04:45:30)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@Olinka, masz racje. Boje sie kontroli, boje sie zawiezc zone. Czlowiek sukcesu a tu taka akcja. Masz tez racje, ze nadal chce brac. Jestem rozdarty. Boje sie ze zona mnie zostawi...
@M@r - kasa ulatwia. Z pewnoscia nie dam rady przecpac majatku... wczesniej zejde...
W robocie nigdy... mam wyniki. Nikt nie wie. Raz na wigilii wziolem bo nudy byly. Po za tym, ja jestem wysoko... nie ma kto mnie zrzucic w zasadzie. Bezpiecznie raczej.

Zrobilem test. Napisalem kartki i wylosowalem co robic. Byly takie: powiedziec zonie ale nie dzisiaj, nigdy nie mowic, powiedziec teraz, nie mow nie jest gotowa, rob co teraz czujesz.
Losowalem 4 razy: 3 x nigdy + rob co czujesz.
Wiem ze to glupie, ale los mowi zostaw. Serce chcialoby powiedziec ale sie boi. Boi ze mnie skresli, spelnia sie koszmary ze jest ze mna dla kasy bo nie ma opcji

Czasami sie zastanawiam dlaczego ona nic nie widzi. Az bym chcial by mnie zlapala. Mialbym z glowy.
Chyba pogadam z bratem o tym. Bede mial okazje. Moge liczyc na dyskrecje. Ciekawe co powie...
Olinka, swieta beda grzeczne. Jak mowie, max raz na tydzień
Na koniec Olinka. Jestem egoista ale boje sie o zone, jak zareaguje. Nie zapominaj ze jest po raku (rok), miala depresje, itd. Martwie sie na serio o nia. Gdybym bym pewien ze dzwignie to bym powiedzial bo wiem ze to nieuniknione by z tego wyjsc. A kiedys musze z tym skonczyc.
Nie chce by mnie to zrylo, zmienilo a wiem ze to kwestia czasu.
Mam znajomych. Jeden zszedl, drugi jest innym czlowiekiem. Oni jednak 10 lat brali i wiecej. Ja mam 1,5 roku z przerwami typu, 3 miesiace (najdluzej) a potem 2-3 tygodnie. Mam tez jednak serie czyli co tydzien

106

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Martwie sie na serio o nia.

Nie, to wymówka.

107

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
random.further napisał/a:
Brother in arms napisał/a:

Martwie sie na serio o nia.

Nie, to wymówka.

Oczywiście. Autor martwi się tylko i wyłącznie o własny tyłek.

108

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Napisałam to ponad cztery miesiące temu i podtrzymuję tę opinię:

(...) Tak jak na początku Twego wątku, tak i teraz nie widzę śladu Twej decyzji rozstania się z nałogiem. Sporo za to usprawiedliwiania się i mydlenia sobie oczu.

I zdanie, które rozwiewa wszystkie wątpliwości:

Brother in arms Dzisiaj 04:23:02 napisał/a:

(...) nadal chce brac. (...)



Autorze, Twym mottem jest drugie zdanie mej sygnatury.

109

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

W robocie nikt nie wie? Przecież w tak dynamicznych firmach (chodzi o te podróże) i na wysokich stanowiskach każdy bierze. Dziś już nawet ciężko kelnera spotkać, który pracuje w ruchliwym miejscu i nie bierze nic.

110

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Czasami sie zastanawiam dlaczego ona nic nie widzi. Az bym chcial by mnie zlapala. Mialbym z glowy.
Chyba pogadam z bratem o tym. Bede mial okazje. Moge liczyc na dyskrecje. Ciekawe co powie...

Kiedyś już pytałam jak to możliwe, że żyjcie pod jednym dachem i żona niczego nie zauważyła. Wiem, pamiętam, odpowiedziałeś, ale do dziś mnie to dosyć poważnie zastanawia.

Jak minęły święta? Zdobyłeś się na szczerość z bratem? Jak zareagował, jaki był/jest efekt tej rozmowy?

Brother in arms napisał/a:

Olinka, swieta beda grzeczne. Jak mowie, max raz na tydzień.

To czy bierzesz codziennie, raz w tygodniu, miesiącu, czy raz na pół roku być może miałoby znaczenie, gdybyś nie był uzależniony, choć oczywiście zawsze byłoby to igraniem z ogniem i stanowiło zagrożenie. U Ciebie jednak opcja jest już tylko jedna: zero, jesteś czysty i NIE sięgasz po to świństwo w ogóle. W każdym innym przypadku samego siebie oszukujesz i wpadasz w bagno coraz głębiej.

Brother in arms napisał/a:

Na koniec Olinka. Jestem egoista ale boje sie o zone, jak zareaguje. Nie zapominaj ze jest po raku (rok), miala depresje, itd. Martwie sie na serio o nia. Gdybym bym pewien ze dzwignie to bym powiedzial bo wiem ze to nieuniknione by z tego wyjsc. A kiedys musze z tym skonczyc.
Nie chce by mnie to zrylo, zmienilo a wiem ze to kwestia czasu.
Mam znajomych. Jeden zszedl, drugi jest innym czlowiekiem. Oni jednak 10 lat brali i wiecej. Ja mam 1,5 roku z przerwami typu, 3 miesiace (najdluzej) a potem 2-3 tygodnie. Mam tez jednak serie czyli co tydzien

Sam widzisz jakie to jest bagno i jak łatwo stoczyć się na dno, a nawet zakończyć żywot. Myślisz, że jak zupełnie się pogrążysz, to żonie będzie z tym lepiej, lżej, łatwiej? Tylko się oszukujesz, a ją przy okazji, odciągając w czasie tę trudną, aczkolwiek potrzebną i w perspektywie czasu właściwie nieuniknioną rozmowę.

Jeśli jednak na ten moment się na nią nie zdobędziesz, to szukaj wsparcia u kogoś, do kogo masz zaufanie, ale jest silny psychicznie i wiesz, że naprawdę może Ci pomóc. Bo tu nie chodzi o to, by się wygadywać, ale żeby ktoś twardą ręką postawił Cię do pionu. Ty już nie masz czasu na rozczulanie się nad sobą, trzeba działać i to jak najszybciej.

Nie zdziw się jednak jeśli kiedyś, kiedy żona już się dowie, to poczuje się podwójnie oszukana, a nawet sama przed sobą będzie się obwiniać, że niczego nie zauważyła.

111 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-04-27 00:18:52)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hej, dzisiaj trzeźwo.
Slabiej się pisze, to jasne.
Olinka, temat zachowałem dla siebie. Bratu nic nie powiedziałem.
W kwestii domu i ze zona nie widzi? Trudno chyba zobaczyć jak sie nie zna tematu. Ja nie widzialem latami, ze otoczenie brało. Nie przyszło mi do głowy. Tu jest chyba podobnie.
Dzisiaj mialem rozmowę z kimś komu ufam i zna temat. Wniosek był jak wyżej, ze raczej mam problem z decyzja, ze chce to zabić. Tak jest.
Dzisiaj jednak podjąłem decyzje, ze nie biore. To nic nie znaczy. Nie wiem w sumie dlaczego. Może dlatego by udowodnić sobie ze dam rade.
Czas popłynie, zobaczymy co będzie za tydzień.
Wkurza mnie, ze piszecie ze nie boje się o żonę. To nie prawda. Egoizm egoizmem, ale martwię się jak by to zniosła. Nie możecie jednak tego tak czuc jak ja, to jasne. Do następnego spotkania wiec.

112

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Tak. Boisz się o żonę. Do momentu gdy ją zupełnie olejesz biorąc kolejny raz. A potem znowu się o nią boisz. Taka swoista sinusoida z różną amplitudą....

113

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Hej, dzisiaj trzeźwo.
Slabiej się pisze, to jasne.
Olinka, temat zachowałem dla siebie. Bratu nic nie powiedziałem.
W kwestii domu i ze zona nie widzi? Trudno chyba zobaczyć jak sie nie zna tematu. Ja nie widzialem latami, ze otoczenie brało. Nie przyszło mi do głowy. Tu jest chyba podobnie.
Dzisiaj mialem rozmowę z kimś komu ufam i zna temat. Wniosek był jak wyżej, ze raczej mam problem z decyzja, ze chce to zabić. Tak jest.
Dzisiaj jednak podjąłem decyzje, ze nie biore. To nic nie znaczy. Nie wiem w sumie dlaczego. Może dlatego by udowodnić sobie ze dam rade.
Czas popłynie, zobaczymy co będzie za tydzień.
Wkurza mnie, ze piszecie ze nie boje się o żonę. To nie prawda. Egoizm egoizmem, ale martwię się jak by to zniosła. Nie możecie jednak tego tak czuc jak ja, to jasne. Do następnego spotkania wiec.

Hm..., jakoś tak przyszło mi na myśl - to może pisz tutaj dokładnie równo co tydzień i opowiadaj jak jest - spróbujesz ?

114

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@Brother in arms
Prowadzisz tutaj bloga?

115

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Miłycham napisał/a:

@Brother in arms
Prowadzisz tutaj bloga?

smile Maruuuuudzisz...

116 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-05-01 23:59:37)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie wiem czy coś z tego wyjdzie.
Autor  nie widzi zagrożenia, w tym  ze bierze od czasu do czasu.
Z narkotykami to jest tak , że jak raz złapią to już tak zostanie i problem będzie się pogłębiał.

To się samo nie naprawi i nie pozostanie w tej samej formie w nieskończoność.

Pytanie jest , ile czasu zajmie zanim autorowi będzie wszystko jedno ?
Tzn. kiedy zamiast raczyć opowieścią o swoich międzykontynentalnych podróżach i udzielać sobie rozgrzeszenia ze względu na swój status,
powie : wszystko wuj , po prostu chciałem wciągnąć - nawet z podłogi.

Narkotykom przecież wszystko jedno , czy biedny czy bogaty, może pora na szczerość tez przed sobą ?
W zasadzie liczy  się tylko, czy kasa sie zgadza dla dealera.
Autor może sobie ubarwić tą metafizyczną podróż przez życie, ale dla dostawcy jest tylko źródłem dochodu.

Znajomy poleci dealer , da próbkę, potem ma zniżkę na towar dla siebie.

Jedyną lojalność jaką ma ćpun, to lojalność wobec dostawcy.

Póki jest kasa to jest fajnie , jest sie wartościowym klientem.


Może w miarę możliwości, prowadzić  resztę rodziny w to co przeżywa autor ?
Jak oni mu nie pomogą, to nikt mu nie pomoże.

Nawet nie wiadomo ile lat takie wychodzenie i nawroty mogą potrwać - 1 , 2 ,4, 8 - całe życie ?

117 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-05-11 02:51:37)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hej, troche to wyglada jak blog. Na szczescie nie trzeba czytac jak ktos nie chce. Takze random cos tam, nie czytaj.

Dzisiaj poszlo. 3 tygodnie przerwy. Mialem ochote. Ciezki tydzien, bardzo. Zeszlo cisnienie. O to chyba chodzi.

Kwadrat napisal ze dojde do momentu ze bede mial wywalone na wszystko. Trudno mi sobie to wyobrazic, choc terapeuta mowil, ze branie zmienia. Nie wyobrazam sobie jednak odejscia od priorytetow: rodzina, praca, przyjaciele. Nikt inteligentny wedlug mnie nie zleje tego jesli dzisiaj jest to wazne.

Nie mam zludzen ze dla dealera jestem maszynka do kasy. Tu nie ma opcji na jakiekolwiek relacje. To jasne. Generalnie to sa przeciez bandyci. Nie czarujmy sie.
Kontakt ograniczam do minimum. Ryzyko kontaktu z nimi jest naturalnie. Inaczej sie nie da. Oczywiscie nigdy do domu. Nie prawda jest ze klient jest lojalny. Klient podaza za jakoscia. Jest info ze ktos ma dobry towar, grasz z nim. Nie ma lojalnosci. Zmiany sa nawet czeste. Ja dodatkowo boje sie glupkow, co nie kumaja. Nie wiedza jak sie nazywam ale jakby bardzo chcieli to oczywiscie moga namierzyc. Tylko po co. Glupi ruch z ich strony, oznacza koniec zakupow. Kupuje od znanych od lat moich znajomych zrodel, kilku. Cala paczka ludzi kupuje i oni wiedza ze my sie znamy, wiec moga stracic kilku dobrych klientow. Nie sa to naturalnie zbyt ogarnieci ludzie, choc ostatni od jakiego biore jest bystry.
Klei o co mi chodzi i jak chce sie kupic. Ja decyduje. Teraz powiem Wam jedno. Nigdy nie kupuje z reki do reki. Zawsze bez kontaktu, choc wiem jak wyglada. Ryzykuje strate kasy, ale tak jest bezpieczniej dla niego i dla mnie.
Wiem ze napiszecie, ze jak gosc wpadnie to moga do mnie dotrzeć, ale nie ma dowodow na zakup = posiadanie. Nie znamy przypasku wpadki dealera, po za tym medialnym, gdzie jesli prawda jest co sie mówi w mediach jak sprzedawal, to mnie nie dziwi, ze wpadl.
Na koniec bo chce isc spac. Jest serial na hbo polakim „slepnac od swiatel”. Wg mnie tez jednak troche odklejony w zakresie pracy dealera. Dealer nie nawiazuje zadnych relacji wg mnie. Tam pokazano ze wrecz zna dobrze klientow. Trudno sobie wyobrazic taka glupote. Jak ktos napisal. Kasa. Acha! Rabaty? Zapomnij. Jak czuja ze masz hajs to nie ma szans taniej. Cena dla paczki jest jedna. Bez wzgledu na jakosc, niestety

Na koniec. Pisze nieregularnie, bo zwykle jak biore, wiadomo, nie mozna spac. Normalnie to ciezko, ale postaram sie co tydzien, pewnie w piatek. To jedyny dzien gdy mam troche czasu dla siebie.

118 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-05-25 23:39:28)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Co by tam powiedzieć ... : ]
Każdy ma prawo przeżyć swoje życie tak jak mu się podoba.
A skoro tak, to gdzie jest problem , albo czy problem jest może wyimaginowany ?


Jeżeli spojrzy się w morze czy na wysokie góry.
To można poczuć bezkresna potęgę natury ,to budzi respekt czy podziw.
Można wyobrazić sobie też,  że te z  pozoru spokojne rzeczy w określonych warunkach mogą być niebezpieczne.
Rozszalałe morze podczas sztormu czy strome i wysokie góry ...


Jeżeli chodzi o niektóre nałogi i używki, to  patrzy się na to, ale nie widać potencjalnego niebezpieczeństwa.
Widać tzw. plusy i dobrą zabawę, może tam mgliście jakieś minusy.
Właśnie to potęguje problem.

Potem to chyba niebezpieczeństwem (dla nałogowca ) są ci, którzy będą chcieli przerwać nałóg a nie sam nałóg.


Nie chciałbym popadać w moralizatorstwo, nie czuje tez takiej potrzeby żeby bezinteresownie pomagać komuś, kto sam chce sobie zaszkodzić.
Ale właśnie w przypadku nałogów narkotykowych szanse nie są równe.

Narkotyki są teraz naprawdę dobrze skonstrułowane , ponieważ muszą generować dochody dla producentów.
Są tak dobre, żeby mogły doprowadzić do ruiny , do wyprzedaży za bezcen wszystkiego co dany delikwent czy delikwentka zgromadziła.
W miarę szybko. Przy okazji dokonując też dewastacji na innych polach.
To wyspecjalizowana gałąź przemysłu.
Bo to jest przemysł grabieży i transferu dóbr a nie dostarczania rozrywki.

No niech ktoś mi pokaże taki produkt , który małym nakładem kosztów producenta wygeneruje mu takie zyski ?
Gospodarka rabunkowa , ale klientów jak widać nie brakuje.
I to sie nigdy nie skończy, bo jest opłacalne a każdy ćpun bredzi o swojej osobistej wolności.



Tak wiec myślę , ze to iż autor pisze że sobie przyćpa wtedy i wtedy...
To jednak , tak jakby nie ogarniał.
Wznosi echy i achy nad sobą.

Patrzy na te morze i na te góry i się cieszy , ze morze takie zielone a góry takie wysokie.
I nic , żadnej refleksji, jakby instynkt samozachowawczy się wyłączył.

119

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Witaj Brother in arms ! To straszne, że dałeś się wplątać w narkotykową pajęczynę, miłe złego początki jak to się mówi. Narkomani skracają sobie życie dużo bardziej niż nawet alkoholicy... Jeszcze jest dla Ciebie szansa - zwróć swoje serce ku Bogu i Maryi, a zostaniesz uzdrowiony całkowicie. Módl się za żonę, która popadła w stany depresyjne. Dbaj o dzieci. Walcz o swoją rodzinę i o siebie. Wśród "klawiszy" jest takie powiedzenie, że bez nawrócenia więźnia nie ma żadnej resocjalizacji. To prawda i tak jest i u innych - u narkomanów, seksoholików, złodziei... Tylko w Jezusie ich zbawienie i szczęście. Jeśli korpo Cię wyniszcza otwórz swój biznesik i sam bądź sobie szefem, dla pieniądza nie można poświęcać wszystkiego, bo tracisz przez to najważniejsze. Co z tego że Włodki się zgadzają jak duchowo i emocjonalnie chodzisz w dziurawych skarpetkach ? smile Życzę mądrych decyzji i pozdrawiam wink !

120 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-05-31 08:52:57)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

hej, znowu jestem daleko od domu, wiec u Was noc, tutaj nie. Mogę coś napisać

@kwadrat, mam pełną swiadomość jak to działa i że chodzi o kasę. Lokalski w Kolumbi kupują sztukę za 1 dolara. jakość wybitna, nigdzie nie ma lepszej. wiemy ile to kosztuje w Europie, USA... zyski są niewyobrażalne... ale to nie ma znaczenia dla mnie, ze oni robią te kase. jestem jednym z tysiecy ktorzy im ją dają, bo chce. mam kase, wiec jakos o tym nie mysle ile wydalem, pewnie jakis niezly samochod... w pewnym sensie to jest problem, ze nie musze liczyc, bo gdybym nie mial kasy, trudniej bylo by kupowac
czy zyje w iluzji? pewnie troche tak, ale czy nie wszyscy zyjemy w jakims bablu?

@pomocna, dzieki ale ten temat nie dla mnie. szanuje wierzacych, ale jakos Bog mnie zawiadl i zawodzi na calej linii... sorry. za duzo gowna jest dookola, by jemu zaufac.
korpo jest dla mnie dobre, ale oczywiscie buduje cisnienie. lubie to jednak. nie wyobrazam sobie zycia bez roboty. pieniadze szczescia nie daja, ale bez nich trudno byc zadowolonym z zycia... nie zawsze madrze je wydajemy. one prowokuja rozne glupoty. wiara jednak to nie dla mnie. dawno stracilem wiare, powoli trace wiare w ludzi tez niestety... ludzie sa czasami straszni, zli. w biznesie morduja nawet rodzine... widzialem wiele i dlatego nie wierze, ze wiara moze pomoc.
tylko przyjaciele, rodzina. oby oni nie zawiedli, choc juz sie zdarzalo ze najblizsi zdradzali dla kasy, wiec nikomu do konca nie mozna ufac... w sumie, sobie jak widac tez do konca nie ufam smile
2 tygodnie spokoj z tematem, ale ten weekend pewnie bedzie. delikatnie. jak wroce do domu.

121

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

czy zyje w iluzji? pewnie troche tak, ale czy nie wszyscy zyjemy w jakims bablu?

Zycie w iluzji to wybor, a potem konsekwencje takiego wyboru. Ale jeśli tak wybierasz, to pozostaje tylko nie przeszkadzać.

122

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Myślę, że warto ją wprowadzić w ten temat. Skoro ma depresję to pewnie bierze leki i też chodzi do psychologa? Wsparcia Wam nie zabraknie a w zespole siła. Po co masz marnować siebie i swoje życie? Kochasz ją, więc powinna wiedzieć o tak poważnym problemie. Nałóg paskudny, ale nie poddawaj się! Bez tego życie też może być super!
Trzymam kciuki za Was!

123

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

@pomocna, dzieki ale ten temat nie dla mnie. szanuje wierzacych, ale jakos Bog mnie zawiadl i zawodzi na calej linii... sorry. za duzo gowna jest dookola, by jemu zaufac.
korpo jest dla mnie dobre, ale oczywiscie buduje cisnienie. lubie to jednak. nie wyobrazam sobie zycia bez roboty. pieniadze szczescia nie daja, ale bez nich trudno byc zadowolonym z zycia... nie zawsze madrze je wydajemy. one prowokuja rozne glupoty. wiara jednak to nie dla mnie. dawno stracilem wiare, powoli trace wiare w ludzi tez niestety... ludzie sa czasami straszni, zli. w biznesie morduja nawet rodzine... widzialem wiele i dlatego nie wierze, ze wiara moze pomoc.
tylko przyjaciele, rodzina. oby oni nie zawiedli, choc juz sie zdarzalo ze najblizsi zdradzali dla kasy, wiec nikomu do konca nie mozna ufac... w sumie, sobie jak widac tez do konca nie ufam smile
2 tygodnie spokoj z tematem, ale ten weekend pewnie bedzie. delikatnie. jak wroce do domu.

Dzięki za odpowiedź ! Staram się na tym forum jakoś chociaż jednym postem zachęcić ludzi do zaufania Bogu, ale prawie wszyscy mnie olewają i prawie nikt nie odpisał, więc dzięki za Twoją odpowiedź jaka by nie była wink Myślę, że masz w głowie jakiś zniekształcony obraz Boga tak jak wielu ludzi... Wielu myśli, że Bóg jest od skracania cierpień, od dawania przyjemności i powodzenia w tym życiu. Judasz też tak myślał, zawiódł się, że Jezus jednak nie odkupi Izraela z rąk Rzymu (byli wtedy pod zaborem przecież) i wielu innych też się zawiodło, gdy umarł na krzyżu jak najgorszy skazaniec. Myśleli, że jednak jakoś ich zawiódł, oszukał. Tym czasem Jego chwała jest właśnie w służbie i przyjęciu cierpienia na ziemi - nagroda będzie dopiero na drugim świecie. Zrozumieli to pozostali apostołowie i umierali dla Niego nie w ciepłym łóżeczku, tylko śmiercią okrutną i męczeńską.
Nie musisz już nic odpisywać smile Pozdrawiam, wszystkiego dobrego !

124 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-06-09 23:36:25)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Tak sobie myślę , że czynniki materialne czy cele finansowe , prestiżowe czy inne ...
One mogą występować, w różnych mniejszych i większych społęcznościach z roznaitym nasileniem.
Bo jednak żyjemy w pewnym kręgach , w pewnej grupie ludzi  która to grupa nas ocenia ,i  my oceniamy ja przy okazji.

Gdyby tak może się nad tym zastanowić....
To w zasadzie, dana osoba może różnie postrzegać  czynniki czy cele ,w zależności od tego gdzie się urodzi i w jaki sposób zostanie ukształtowana.

Gdyby autor np. pochodził z innego miejsca i z innej grupy mógłby być :
-  ćpunem zupełnym , takim który kradnie na prochy i żyje na ulicy
-  być osobą która odrzuca nałóg , ponieważ nie potrzebuje uciekać od czegoś
-  ćpunem rujnującym życie swoje i osób najbliższych
-  osobą szukającą rozrywki od czasu do czasu
-  osobą która z innych powodów niż autor szuka czegoś w narkotykach
-  być dilerem narkotyków
- synem dyrektora korporacji


Jest trochę możliwości. Mogło być różnie.
Tutaj pojawił się taki splot sytuacji, gdzie branie narkotyków wydaje się autorowi optymalne.

Jednak byłoby wiele sytuacji, gdzie branie narkotyków nie byłoby  potrzebne, albo nie byłoby możliwe.
Może to wszystko, czego podjął sie autor jest za ambitne (nie chodzi mi ambicje w rodzaju - jak to ja nie dam rady) ?

Wiele rzeczy , które wydaje się że mają sens , po latach okazuje sie tylko jakaś zabawa - rolą do odegrania.
Rolą którą chcieliśmy zagrać , żeby się spełnić , żeby może coś zaleczyć, albo po prostu taka rola przypadłą nam w udziale.
Rolą którą ktoś nam przydzielił , mówiąc że to jest ważne.


Jednak czasem przychodzi taka refleksja , ze to trochę jednak taki cyrk.
Wszyscy widzą się jako dyrektorzy cyrku, ale czy naprawdę jest jakiś dyrektor ? 
A nawet jeśli. 
To czy sposób w jaki jest postrzegany ,  ma większe znaczenie dla dyrektora cyrku czy dla osób postronnych które na niego patrzą  ?
Wydaje sie , ze dla tego który chciał być dyrektorem.
Uwierzył w to tak bardzo , ze to coś zmieni - ta nowa rola.

I autor może też w coś chciał uwierzyć, bo akurat było mu to potrzebne.
Ale to moim zdaniem jest złudzenie - te role , ta potrzeba bycia potrzebnym, to poczucie władzy , te pieniążki które płyną.

Dokładanie do tego narkotyków może sprawić , ze złudzenie nigdy się nie skończy.
Bo narkotyki uwiarygodnią cała sytuacje  - jako działanie zaradcze.
Bo skoro musimy cos naprawiąć - to na pewno coś ważnego.

To jest po prostu, dla mnie, pijacki albo ćpuński sen o byciu ważnym , byciu potrzebnych i desperackich metodach utrzymania sie na powierzchni.


Ja uważam , że we wszystkim powinien być kompromis : w wymaganiach , możliwościach i profitach.
Inaczej sami siebie zniszczymy, przy okazji niszcząc to co chcieliśmy zbudować.

125

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jak chcesz odstawić to przeżuć się najpierw na efedryne. Jest nielegalna ale nie jest psychoaktywna. Często do kupienia pod ladą w sklepach dla sportowców. Ew. poproś o pomoc kolegę, który ćwiczy na siłowni. Najgorszey przy odstawieniu fety jest zjazd fizyczny. Zjeżdżaj powoli miesiąc, dwa. Z fety na prawdę łatwo wyjść.

126 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2019-06-10 08:28:34)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Kwadrad, niby to wszystko prawda, co piszesz, ale jednak te wywody, moim zdaniem, nie sa niczym więcej niż tylko jednym wielkim usprawiedliwianiem osob bedacych w nalogu (taki trochę adwokat dlabla). I o ile fajnie się czyta takie filozoficzne wywody w skali makro ( bo fajnie i ciekawie), to jednak konkretnemu człowiekowi, borykającemu się z uzależnieniem, chyba nie pomoga.

Oczywiście, ze ksztaltuje nas dziecinstwo, rodzina, potem srodowisko, wpływ kultury i co tam jeszcze, ale na samym końcu zawsze jest to, co my sami chcemy zrobić ze sobą czy swoim życiem. Zgadzam się ze stwierdzeniem, ze w dzisiejszych czasach naprawdę mamy dużo prościej niż np. pokolenie naszych rodzicow, bo nauka - psychologia, socjologia sa w dużo większym stopniu usystematyzowane, jest dostep do netu, informacji, grup wsparcia, można poczytać, jak postepuje nalog, jak się wyrwac, poszukać ludzi, którzy tego dokonali.
Poczytac, jak wyglądaja zdrowe relacja, jak zadbac o zdrowie psychiczne. Poziom wiedzy jest dużo wyższy niż kiedys. Wcale nie trzeba się poddawac, plynąc z nurtem, można isc wlasną drogą.
Udzielam się w tym watku od początku, bo wydaje mi się, ze autor jeszcze moglby zawrocic z tej sciezki, z w miare niskimi kosztami. Im więcej czasu upłynie, tym może być trudniej.
pozdr

127 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-06-15 08:24:41)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Tak, masz absolutną rację że jestem pewnego rodzaju rzeczywistości stworzonej przez samego siebie że jestem doceniony.Cześć, myślę że wszystko to co piszecie jest trochę zbyt górnolotnie. Ja nadal chce brać, wtedy kiedy uznaje że mogę. Czasami nie mam możliwości to w ogóle mnie to nie boli. Jak tylko mam, to jadę.
Właśnie wracam do domu z kolejnej podróży służbowej. Jestem gdzieś w połowie drogi postanowiłem poczytać.
Dostałem awans. Będę miał jeszcze więcej stresu i więcej do upuszczania tego stresu. Myślę że na końcu dnia  to branie jest dla mnie jakimś sposobem na odreagowanie, bo żona kompletnie nie rozumie co się dzieje w mojej pracy. Jestem  ambitnym gościem a ona po prostu tego co mamy nie docenia, co dla mnie jest trudne. Co więcej czasami ma żal że mnie nie ma.  Tutaj rozjeżdżamy się. Czasami ona mówi, że mógłbym pracować na poczcie. To jednak tylko słowa, bo myślę że Standard naszego życia  od wielu lat po prostu jest bardzo wysoki według mnie nie potrafilibyśmy wrócić do mniejszego. Trudno jest np. wrócić do podróżowania np. w ekonomii, kiedy od wielu lat lata się w klasie biznes. Dla mnie to oczywiście też jest wygodne. Ona również zgubiła kompletnie kontakt z rzeczywistością. Potrafi zapłacić sprzątaczce za kilka godzin pracy 300-400 zł, bo dla niej to jest niewiele. Opiekunce do dzieci 200 zł za 3 h opieki, jak gdzieś musimy wyjść. Nie wnikam, bo generalnie stać nas na to, ale ona kompletnie tego nie czuję. To pułapka, ja pracuję, zarabiam kasę a ona tego kompletnie nie docenia. Jej rodzina mówi co chwila że w głowie jej się kompletnie przewróciło, ale tak to już jest. Generalnie pochodzi z dość biednej rodziny. Chyba tutaj tkwi sedno problemu, że jako samiec alfa nie jestem po prostu dowalony. Dla niej nasze życie stało się standardem.  Oczywiście są pewnie ludzie bogatsi od nas, ale na pewno nie jesteśmy standardową rodziną. Dodam, że kobiety pchają się do mnie grając na mojej słabości, próżności ale nigdy nie pozwoliłem sobie na skok w bok. To naprawdę trudne, jeśli ma się charakter jaki mam, a nie jestem doceniany przez najważniejszą osobą w moim życiu. Rozmawiałem o tym z nią, ale ona twierdzi że mnie bardzo bardzo ceni, tylko nie potrafi tego pokazać. Do tego teściowa dokłada 3 grosze mówiąc że jej córka jest nieszczęśliwa. To strasznie boli. Tak wiele staram się robić dla niej, a ciągle ponoszę niejako porażkę. Myślę że dlatego biorę, bo nie umiem niejako zadowolić mojej żony, która naprawdę szczerze kocham, a ona nie umie mnie docenić. Tak po prostu jest. Niby to wiem, ale to jest głębsze w podświadomości. Wina jest oczywiście po mojej stronie. To ja mam problem, że nie czuję się dowalony mimo tego że naprawdę odnoszę duze sukcesy zawodowo. Chciałbym by była ze mnie dumna a dla niej to standard. Po prostu zawsze tak było.
Dzieciaki są super, mam z nimi dobry kontakt. Kocham je ponad życie, one mnie też.  Choroba żony jest na dzisiaj przeszłością, więc teoretycznie wszystko jest super. Ona jednak cały czas jest niespokojna, ciągle się bada, co jest zrozumiałe. Żona bardzo stara się być dobrą żoną, jeśli rozumiecie o co mi chodzi. To był kiedyś mega problem (Pisałem o tym w drugim wątku), ale teraz po prostu jest ok, ale ona po prostu robi to bo wie ja tego potrzebuję. Nie lubi seksu. Bierze jakieś leki, które są związane z rakiem, który mega obniżają libido. Kiedyś nawet powiedziała, żebym sobie bezpiecznie kogoś znalazł. Dla mnie to był mega cios. Dała mi zielone światło na seks poza małżeństwem. Powiem tylko że jest naprawdę bardzo atrakcyjna kobietą. Bardzo dba o siebie i strasznie mnie kreci. Froud łobuz miał sporo racji w swoich teoriach. Facet pewnie zawsze chciałbym więcej seksu, ale rozumiem że wiele lat małżeństwa oznacza określone standardy w tym zakresie. Wiecie, wracamy do wątku niedowalenia. Oczywiście zająłem się tematem metodycznie, to seksuolog poradził terapię żonie  uznając oczywiście że nie jest jej zachowanie normalne, a mi polecil w oddzielnych sesjach, że powinienem zaspakajać się poza związkiem. Nie potrafię. Chociaż można od ręki, bo władza i pieniądze dają to szybko. Nie wierzę że dochodzę do takich wniosków, ale zastanawiam się czy cały mój problem nie opiera się na braku docenienia mnie jako faceta, ogólnie, na wielu poziomach, w tym na poziomie seksu.
Oczywiście znające temat wiedzą, że branie w krótkim terminie bardzo napędza checi. Dają sobie jednak jakoś z tym radę.
Kończę, bo zaraz ląduję.
Cieszę się że ciągle przelewacie swoje myśli w tym wątku. Jakoś raz na jakiś czas dobrze jest poczytać i mieć przekonanie że ktoś chciałby pomóc, komuś zależy. Złuda, ale pomaga.

@patrycja912 Podjąłem decyzję że jej nie powiem. Nie mogę jej tego zrobić, zachwiać jej poczucia bezpieczeństwa. Przegadałem to z przyjacielem i wspólnie uznaliśmy, że to byłoby bardzo złe rozwiązanie.
@pomocna88  szanuję twoje zdanie i wiem że są ludzie którym wiara pomaga. Ja jednak tego kompletnie nie czuję. Mam kolegę uzależnionego od hazardu i wiem że on w wierzeszuka pomocy. Spoko, szanuję, jeśli komuś to pomaga to super. Zawsze możesz pisać i próbować mnie przekonać, ale za dużo widziałem gówna na świecie, by Zaufać Bogu
@ kwadrat  wszystko co osiągnąłem osiągnąłem sam. Pochodzę ze wsi, rodzice raczej nie stawiali na mnie jako tego który coś osiągnie, bo była relatywna bieda.  Przypadek sprawił, że jednak mimo braku pomocy przebiłem się na studia, otrzymałem pomoc od kogoś z zewnątrz. Może i to jest jakimś problemem, że rodzice postawili na rodzeństwo bo wszystkich wykształcić nie mogli. To pewnie potęguje moją wolę bycia docenionym.
@benita  ja też mam cały czas przekonanie że jestem w stanie zrezygnować z tego. Wybieram jednak kontynuację, mi dobrze z tym. Dziękuję że jesteś w tym wątku, twoja opinia jest dla mnie ważna. Nie pomaga oczywiście fakt środowiska w jakim się znajduje. Nie dalej jak wczoraj na kolacji służbowej, ktoś po cichu po alkoholu zaproponował i oczywiście było grane. Trochę traktujemy to jak picie alkoholi. Po prostu raz na jakiś czas się zdarza i już. Wiem że to chore, ale tak naprawdę ludzie nie traktują tego jako coś złego. Ja jednak czuję zmęczenie, konsekwencje. A wrażenie że przez ostatnie dwa lata szybciej się postarzałem. To okres kiedy bawię się tym gównem.
@palaquito Mówisz o wyjściu z koksu? Chcę się upewnic gdybym zmienił zdanie, ale narazie ja nie chce z tego wychodzić. Nie mam pomysłu jak się odprężać

128 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-06-30 20:52:06)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Czasem jest tak , ze patrzy sie na rzeczy, na które sie nie ma wpływu.
Nie jest łatwo , wykształcić sobie taką umiejętność zrozumienia tego , ze z czasem coś jest poza zasięgiem , poza możliwościami.

Jednak kiedy taką umiejętność  się zdobędzie, to ona dużo ułatwia , powiedziałbym że ona uwalnia.
Pozwala przejść czasem nad wieloma utrapieniami , sprawami , zobaczyć je w mniej angażujący sposób.

Ja bym powiedział , ze każdego w życiu napędza wiele rzeczy.
Czasem są takie potrzeby które nigdy nie zostaną zrealizowane.
A czasem są takie które "wypłyną" dopiero kiedy dyplomacja zawiedzie.


Zdolność do mówienia o swoich potrzebach , o rzeczach które sie zrobilo , to jednak istotna umiejętność.
Zwracaniu uwagi, na swój wkład w to czy tamto.

Jeżeli istnieje mechanizm postrzegania i dostarczania informacji zwrotnej ,  w jakimś układzie (kilku /kilkunastu osób).
To bez wprowadzania do niego "poprawek" , w miarę rozwoju sytuacji ,na pewno dojdzie do poczucia pokrzywdzenia.

Autor sie tak zasłania tymi pieniędzmi , no ale ..tak na zdrowy rozsądek.
To owszem dają one poczucie pewnej władzy ale w pewnych sytuacjach przy braku innych umiejętności , będą takim wytrychem jak te narkotyki.

Nie pisze tego jakbym chciał odkrywać Amerykę ...
Ale sporo sytuacji w których grzęźniemy i one stają się niekomfortowe, pojawia się z jakiegoś powodu.

Może  dlatego że wizje bohaterów kreowana przez Mickiewicza czy Słowackiego ( na potrzeby ówczesnej sytuacji politycznej)
zmieniły się w bohaterskiego konsumenta, który bierze wszystko na kredyt.
Kupuje , zdobywa i rządzi.

To są obrazy którymi jesteśmy karmieni czy tam mamieni od małego.
Obrazy cudzych potrzeb i oczekiwań.
Wiele z nich , z tych obrazów, nie jest to kompatybilne z każdą naturą.


Czasem tez warto przemyśleć , czy to co robimy i to co chcemy jest nasze czy cudze ?
Wszystko i tak sie rozpadnie kiedyś w proch , może to jest wskazówka : ] ?

129

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

oczywiscie, że żona powinna wiedzieć

130 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-12 01:24:20)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
migdalowaaa napisał/a:

oczywiscie, że żona powinna wiedzieć

Dawno tutaj nie zaglądałem , skąd wiadomo że żona nie wie lub się nie domyśla może tak jej wygodnie żyć w niewiedzy .
Autor poczciwy ,pracowity, ambitny ,zaradny ,nie szaleje ,nie awanturny ,policja się nie czepia ,żadnych kłopotów przez ćpanie i picie nie ma - należy mu się trochę od życia .
W jego pracy wielu tak postępuje - powszechne po co ma się wyróżniać i odmawiać kolegom ,może nawet mityczni "wszyscy"tak postępują  na razie wybywa z domu cisza spokój .Nie zdradza jeszcze nawet ma pozwolenie jakby chciał skoczyć w bok od żony i psychologa  po co pytać i wiedzieć o resztę. Znane mi są takie przypadki (a może zmyślam ?) oczywiście wszystko do czasu na razie może żona czeka patrzy zajmuje się sobą i dziećmi lubi wygodę pozycję jest zależna była chora mąż był OK wtedy-  to się zdarza też coś tam próbuje kontrolować a mąż poczciwina pieniądz przynosi patrzy z uwielbieniem idealizuje taki zakochany , głowy za bardzo o seks  nie suszy ma przyzwolenie w razie  czego  można się przyzwyczaić .Taka wzajemna zmowa milczenia może tak może nie - normalka .Prawdopodobne czy nie ?
Na pewno wszystko jest inaczej na pewno wszystko dobrze.Żaden tam toksyczny związek na pewno wyjątek a ja marudzę ponury człek smile Za to nie było chyba zbyt górnolotnie ? Może się wywyższam i zazdraszczam po naszemu hmm.

Posty [ 66 do 130 z 299 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024