Ja również uważam że depresji poporodowej prędzej uniknie się (bądź szybko ja opanuje) będąc pod okiem specjalisty niż po usłyszeniu parę razy "jakoś to będzie"
Ja również uważam że depresji poporodowej prędzej uniknie się (bądź szybko ja opanuje) będąc pod okiem specjalisty niż po usłyszeniu parę razy "jakoś to będzie"
Dziękuję, bo już zaczynałam myśleć, że może to mi odbiło, skoro nikt kompletnie nie rozumie, co ja próbuję przekazać...
Dziękuję Wam za pomoc. To dla mnie ważne. Co do womanonweb nie do końca mam do nich zaufanie. Pisałam do nich z pytaniami np o blok glikokortykoidowy po tabletkach. W odpowiedzi była kopia tego co jest na stronie. Szukałam więc info w sieci. Znalazłam. Wywołują blok glikokortykoidowy w dawce większej niż te 200mg Ru. Partner jakoś wczuł się w sytuacje stara się wesprzeć. Moje doświadczenie z chorobą i lekarzami sprawia, że myślę, że jak mi się pogorszy to oni będą nieporadnie leczyć. W efekcie umrę i ja i dziecko.Pomijając chorobę przewlekłą już mam drugi nawrót zapalenia cewki. Nie dostałam skierowania na posiew. Tylko monural. Nawet nie w 2 dawkach. Dziś pójde jednak po drugą i wyżebram ten posiew. Z kolei jeśli usunę to mogę żałować, bo jest to dla mnie już życie. Może takie jest przeznaczenie jeśli już jest. Ale czy takie jest przeznaczenie, że ja mam umrzeć? Niby niekoniecznie. Poza tym jestem katoliczką. Było by to sprzeniewierzenie się planom Boga.
Musisz wraz z partnerem przemyśleć, co jest dla Was najlepsze, jakie wyjście z sytuacji wybrać...
Fajnie by było, żebyś pogadała z psychologiem o swoich wątpliwościach. Na pewno nie zaszkodzi.
Jak pomyslę o nawrocie choroby to jestem przerażona. Kiedyś sama już wzięłam lek spironol, bo tak mi potas spadał. Miałam go po odstawieniu do badań chyba wtedy. W ciąży go brać nie można. Jeśli potas mi będzie tak spadał to moge nie wytrzymać i go zażyje. Oczywiście potas też bym przyjmowała ale kiedyś nie wystarczał. W ciąży choroby przewlekłe się ponoć nasilają. I co i tak będzie moja wina i tak. Dziecko się urodzi z wadami. Tak lekarze mówią. Ale chyba nie ma jednoznacznych przesłanek
Salomonka napisał/a:Cyngli napisał/a:Głaskanie po głowie i zakłamywanie rzeczywistości to żadna pomoc.
Autorce potrzebna jest realna pomoc terapeutyczna, zanim urodzi dziecko, a nie wciskanie kitu, że miłość do dziecka na pewno przyjdzie sama i jakoś to będzie. Sorry, ale "jakoś", to się dziecka nie wychowa.Możecie dalej pisać Autorce, że "jakoś" będzie. Jak widać, do tej pory nic się od tego gadania w jej życiu nie zmieniło.
Ja wolę namówić ją na udanie się po realną pomoc, zanim dostanie depresji poporodowej albo dojdzie do innej tragedii. To za poważna sprawa jest. Możesz mi pisać, że kopię leżącego, jakoś to przeżyję.Cyngli, bardzo szanuję twoją troskę o autorkę teamtu, ale przesadzasz...sorry.
Jakie zakłamywanie rzeczywistości? Już ci kiedys pisałam, że masz jakieś własne uprzedzenia i tutaj je manifestujesz. Kobiety od początków swiata rodzą i nie ma innej opcji przyjścia na świat nowego człowieka. Są kobiety, które z tym faktem się godzą i rodzą z godnością, a są takie ktore całą ciążę będą wydziwiać i twierdzic potem, ze rodziły za karę boską. Myslisz że jedne i drugie coś różni? Piszesz tutaj o swoich cierpieniach, potokach krwi itd. Myslisz, że inne kobiety rodziły inaczej? Że nam pozwolono urodzić bez bólu, bez cierpienia, bez krwi? Nie! Tylko ja na przykład podeszłam do tego, jak do zadania które mnie czeka i musze je wykonać. Przygotowałam się do tego zadania i pól godziny po porodzie, zarzuciłam ręcznik na szyję i poszłam pod prysznic się wykąpać! Położne mnie zrugały, ale ja czulam się brudna i chciałam się wykąpać. Był lipiec, goraco jak cholera, a ja czułam się oblepiona i spocona. Tak, wiem! Zaraz powiesz, że ja rodzilam łatwiej, a ty miałaś gorzej. A nie uwazasz, że wszystko zależy od naszej psychiki? Od nastawienia?
I to ty powodujesz, że autorka może dostać depresji nie tylko poporodowej, ale juz wczesnociążowej. Nie dołuj jej więcej, proszę.
Salomonko, skoro Cię denerwują moje posty, to nie odpowiadaj na nie i będziemy obie zadowolone. Ja już napisałam kilka razy bardzo wyraźnie, co próbuję przekazać. Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem, a uprzedzenia do mojej osoby odłożyć na bok.
Fajnie, że Ty podeszłaś do swojego porodu zadaniowo, odbębniłaś i jesteś zadowolona. Jednak dalej nie bierzesz pod uwagę, że nie każda kobieta jest taka silna.
Tu mamy Autorkę, która rodzić nie chce, ale zrobi to, bo jej partner tego od niej oczekuje. Inną motywację ma kobieta, która chciała ciąży, a inną taka, która zaliczyła wpadkę i będzie chciała urodzić wbrew sobie... Autorka teraz potrzebuje pomocy specjalisty. I to jej będę doradzała, bo jej zdrowie jest najważniejsze, a nie to, jak Ty mnie tutaj będziesz postrzegać.Bialakarta napisał/a:Chciałabym wyrzucić to z siebie. Rozważam aborcję, bo uważam, że zagraża to mojemu zdrowiu. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak podjąć decyzję sama. Na lekarzy raczej liczyć nie można. Ale nie jestem wyrocznią. Może z obaw za bardzo wyolbrzymiam problem. Nie wiem czy w takim temacie w ogóle człowiekowi wolno decydować ( takie katolickie podejście). Z punktu widzenia etyki jest to zachowanie zdrowia osoby, która już przyszła na świat czyli matki. Tak mi źle.
Czy masz wsparcie kogoś z bliższej rodziny, mogłabyś z kimś porozmawiać o swoich wątpliwościach?
Nie chcę tu linkować, ale jest taka fundacja women on web, tam możesz poczytać historie kobiet, które poddały się aborcji z różnych powodów.Uważam, że decyzja, którą chcesz podjąć jest najtrudniejszą z możliwych, ale na pewno masz swoje powody. Nigdy nie daj się nikomu przekonać, że wie lepiej niż Ty sama, co dla Ciebie dobre.
Cyngli, nigdzie nie napisałam, że autorce nie jest potrzebna profesjonalna pomoc, wprost przeciwnie. Odniosłam się tylko do twoich bardzo obrazowych opisów porodu. I tylko tyle.
72 2018-10-11 08:54:47 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-10-11 09:07:51)
Cyngli.....nie ucz ojca dzieci robic.
Prowadze od wielu, wielu lat poradnictwo. Temat/obszar niewazny.
Nie znam metody terapeutycznej ani poradniczej, w ktorej kopie sie lezacego. Jestes fajna kobitka i lubie twoje wpisy, ale tu sie zagalopowalas.
Jesli przychodzi do mnie dziewczyna, ktora ma problemy, wielkie problemy w domu rodzinnym, to nie moglabym zastosowac twojej "metody", bo wylecialabym z pracy.
Zaufaj komus, kto sie na tym zna, pracuje w zawodzie od 20 lat.....
Co to wg.ciebie "zaklamywanie rzeczywistosci"? w fachowej literaturze nie uzywa sie takiej terminologii.
Czy dziewczynie z anoreksja powiesz" jenyyy...alle jestes chuda...wez sie za jedzenie". Bo wszystko inne to zaklamanie stanu rzeczywistego? Komus w depresji powiedziec: " byc moze z tego nie wyjdziesz, bo wielu ludzi sie leczy latami, a potem i tak popelniaja samobojstwo". Takie sa realia-niezaklamana rzeczywistosc. I co z tego? tego oczekuje czlowiek w glebokim kryzysie???
Powiem wiecej: twoje "rady" moga miec dramatyczny skutek (" milosc do dziecka moze nie pojawi sie nigdy" itp.). Czemu sluza takie slowa?
Czlowiekowi przechodzacemu kryzys trzeba dac dwie rzeczy: wskazac droge, metode, jak moze sobie SAM POMOC. W trakcie terapii wskazywac malutenkie kroczki do dobrej zmiany. Te kroczki musi zrobic sam.terapeuta jest tylko podpora.
I dac nadzieje, ze bedzie lepiej.
Lezacego sie nie kopie.
Lezacego nie glaszcze sie po glowie, bo to nie jest forma pomocy.
Lezacemu podaje sie reke, by wlasnymi silami powstal. Mam nadzieje, ze przenosnie zrozumialas.
Nie rob tego wiecej.
To Forum ma pomagac, a nie szkodzic.
73 2018-10-11 09:42:27 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-10-11 09:50:24)
Sorry Gosia, ale zamiast nieudolnie bawić się w terapeutę, wolę Autorkę do niego wysłać, bo to jest jej teraz potrzebne.
A rady typu "Nie przejmuj się, wszystko się na pewno ułoży, dasz sobie radę" nie będą miały dramatycznego skutku? Dasz sobie rękę uciąć, że Autorka sobie poradzi po porodzie? Zastanów się, serio. A co, jeśli sobie nie poradzi?
Ja naprawdę tu nie jestem po to, by kopać leżącego. Jedynie po to, by wskazać Autorce, że te wszystkie dobroduszne rady i pocieszenia typu "jakoś to bedzie" są o kant dupy potłuc. Żadna z Was za nią nie urodzi i nie weźmie się za nią w garść. Nie wiecie, jaki będzie miała poród, życzę jej oczywiście by miała jak najłatwiejszy, ale na każdą sytuację się trzeba przygotować.
Dlatego, wyciągając wnioski z powyższego, Autorka MUSI iść po realną pomoc, a nie liczyć, że jakoś wszystko się samo ułoży. W życiu nic się samo nie układa.
Posiadanie dziecka zmienia życie, trzeba się przygotować, nastawić. Uregulować wiele spraw. Nie można witać nowego życia będąc zupełnie na to nieprzygotowanym. Nie piszę tego po to by straszyć, to jest zwyczajny fakt, piszę z własnego doświadczenia jako matki.
Naprawdę szkoda, że tak postrzegacie moje wypowiedzi, jako szkodzenie Autorce wątku. Nie takie są moje zamiary i mam nadzieję, że Autorka wyciągnie z nich to, co chciałam przekazać.
74 2018-10-11 10:24:03 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-10-11 10:26:33)
cyngli...tu nie chodzi, by bawic sie w terapeute. Nie zrozum mnie zle...
Ale rada, ktora na samym poczatku zaklada najgorszy rozwoj wypadkow, nie jest dobra rada.
I nie ma to nic a nic wspolnego z nierealistycznym spojrzeniem na swiat.
NIGDZIE NIE TWIERDZILAM, ZE SAMO SIE ULOZY.
Moja rada, to psycholog.
Bo czlowiek, ktory znajduje sie w ciezkim kryzysie nie spoglada na swiat realistycznie.
Nie gniewaj sie, ale jestes w ciezkim bledzie.
Nie bede rozwijac tematu, bo to nie ma sensu. To nie nasz watek.
Moze mi po prostu zaufaj?
Wyciagnelam juz dziesiatki ludzi z kryzysu. Tego sie nauczylam, za to mi placa. Lubie to.
Daje rade.
Daj i ty- zrozumiec sedno.
Tak po prostu.
75 2018-10-11 10:28:05 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-10-11 10:31:41)
Bo czlowiek, ktory znajduje sie w ciezkim kryzysie nie spoglada na swiat realistycznie.
No właśnie. Dlatego trzeba mu pomóc spojrzeć realistycznie. A nie wciskać kit, jak wyżej, w wielu postach, że ''jakoś to będzie''. Ty może tak nie twierdziłaś, ale inni owszem i głównie do tych właśnie osób kierowałam swoje słowa. Widziałam też rady typu ''weź się w garść''...no ludzie, jakby potrafiła sama się wziąć w garść, to by się wzięła...
Skończyłam, bo naprawdę nie ma sensu nikogo przekonywać na siłę.
P.S. Jeśli jesteś dobrym terapeutą i uważasz, że możesz pomóc Autorce, to może napisz do niej na priv, może ona się krępuje o wszystkim nam tutaj pisać.
P.S 2 Oczywiście, że się nie gniewam, nie ma o co.
76 2018-10-11 10:53:07 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-10-11 11:03:12)
Ale Cyngli....realistyczne spojrzenie terapeuty nie ma wolnego biletu na dolowanie.
Co- powiesz komus, kto ma beznadziejna sytuacje (chociaz tak moze odczuwasz):
"pana sytuacja jest bez wyjscia. Rozumiem, ze pan ma depresje. Nie ma sensu jej leczyc, bo na moj gust pan i tak bedzie dazyl do samobojstwa.".
Oj, Cyngli....Cyngli....
PS.
Porad na priv nie udzielam. Nie wolno mi. Taka zasada.
Tu pisze i podczytuje, bynajmniej nie udzielajac porad rozleglych, bo malo znam polskie realia. Ale temat mnie interesuje. Pracuje w DE.
A jeszcze poczytaj- skopiowalam, moze cie zainteresuje. To zasady (na calym swiecie takie same) poradnictwa.
Kluczowe punkty: optymizm, nadzieja na powodzenie, poczucie bezpieczenstwa.
Czujesz to? Czy czlowiek poczuje sie bezpieczny, kiedy mu rozwiniesz palete jego nieszczescia i podstawisz pod nos?Bedzie mial nadzieje na poprawe sytuacji, kiedy ja mu przedstawisz w jeszcze czarniejszych barwach, niz on je sam widzi? A co z optymizmem? powiesz dziewczynie, ze ciaza, macierzynstwo, jej cala sytuacja jest STRASZNA i ona nabierze sily i optymizmu, by kryzys przetrwac?
Upierasz sie Cyngli, nie majac pojecia.
To tak jak ja dyskutowalabym na temat budowy elektrowni atomowej....
Na forme pomocy kryzysowej składa się kilka określonych etapów:
1. Tworzenie warunków sprzyjających rozwiązywaniu problemu.
Osoba przeżywająca kryzys w kontakcie z psychologiem powinna poczuć się bezpiecznie. Głównym celem tego etapu jest możliwość swobodnego wyrażenia uczuć i emocji przeżywanych w związku z określoną trudnością i wzbudzenie nadziei na powodzenie
2. Poznawcze przeformułowanie problemu powodującego aktualne trudności.
Ten etap ma na celu zmianę sposobu myślenia o własnym problemie. Często osoby doświadczające kryzysu rozwojowego mają poczucie że są bezsilni i nic już nie da się zrobić. Chodzi o to, aby osoba zaczęła patrzeć na swój problem nie jako na porażkę, ale szansę na nowe doświadczenie. Dla przykładu, pracownik który nie radzi sobie z nowymi obowiązkami przydzielanymi przez swojego szefa, zamiast myśleć o odejściu z pracy może rozejrzeć się za nowymi sposobami podnoszenia swoich kwalifikacji.
4. Poszukiwanie czynników utrudniających rozwiązanie problemu.
Czynniki, których należy poszukiwać dotyczą cech indywidulanych oraz okoliczności zewnętrznych. Do cech indywidualnych należą: poczucie własnej wartości, poczucie wpływu na swoje życie, optymizm. Niski poziom którejś z tych cech, stanowi istotną trudność w radzeniu sobie z sytuacją kryzysową. To samo dotyczy okoliczności zewnętrznych, którymi najczęściej w tym przypadku są relacje z innymi ludźmi. Brak wsparcia ze strony najbliższych, czy niechęć do jego przyjmowania, może być ważnym utrudnieniem.
5.
Poszukiwanie nowych sposobów rozwiązania problemu i opracowanie programu działania.
Ustalenie problemu oraz czynników, które utrudniają jego rozwiązanie ostatecznie prowadzi do wyróżnienia nowych sposobów rozwiązywania problemów. Psycholog pomaga pacjentowi dostrzec i zastosować sposoby, których do tej pory nie brał pod uwagę.
7. Wprowadzenie programu do realizacji.
Na tym etapie, pacjent znając już swój problem oraz dostępne strategie radzenia sobie z nim stara się wprowadzać je na co dzień w swoim życiu. Dalsza praca polega na wzmacnianiu w pacjencie poczucia wpływu na swoje życie i utrwalaniu właściwych sposobów radzenia sobie z określonym problemem.
77 2018-10-11 10:56:55 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-10-11 11:04:36)
Nie ma sensu lej leczyc, bo na moj gust pan i tak bedzie dazyl do samobojstwa.
Teraz to Ty popłynęłaś... Nawet nie będę tego komentować.
powiesz dziewczynie, ze ciaza, macierzynstwo, jej cala sytuacja jest STRASZNA i ona nabierze sily i optymizmu, by kryzys przetrwac?
Wskaż, gdzie jej napisałam, że jej sytuacja jest STRASZNA.
Ja jej wyraźnie napisałam, że może być gorzej, jeśli nie poszuka pomocy przed rozwiązaniem ciąży!!
Gosia, ja nie jestem terapeutą. Więc szkolenia nie potrzebuję. Pomocy potrzebuje Autorka wątku.
Ludzie są różni, do jednych przemawia terapia szokowa, z innymi trzeba się pieścić. Ale powtórzę - tu jest forum, gdzie każdy ma prawo swoją opinię wyrazić, dopóki robi to w sposób kulturalny.
A specjalistyczna pomoc jest w realu i to po nią Autorka się powinna zgłosić.
P.S. Szkoda, że na priv nie rozmawiasz, bo prawdę mówiąc, miałabym do Ciebie kilka pytań, skoro siedzisz głębiej w temacie.
cyngli...to byly przyklady. PRZYKLADY!!! Rozumiesz?
Przejaskrawione, by przyblizyc ci temat.
Twoja zasada pomocy na Forum to zrezygnowac z optymizmu, to drastyczne, obrazowe potraktowanie sytuacji. Negatywny scenariusz.
Zero nadziei
Zero bezpieczenstwa na Forum.
A tego tu pytajacy o porade pragna. Chca poczuc sie bezpiecznie w kryzysie. Otrzymac nadzieje na lepsze jutro.
Autorka wie, ze ma nielatwa sytuacje, przeciez by tu nie pisala.
Ale sytuacja nie jest bez wyjscia, ba! powiem nawet, ze jest niezle.
I trzeba pomoc jej wlasnie to zrozumiec.
Ty dolujesz- i nie tylko ja tak to odebralam.
79 2018-10-11 11:15:11 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-10-11 11:24:19)
Tak... wysłanie dziewczyny do psychologa, to faktycznie drastyczne potraktowanie sytuacji.
Ja nie jestem słodko-pierdząca, nie byłam i nie będę. Wiele osób z tego forum doceniło moje rzeczowe podejście do tematu.
Nie każdy lubi słodko-optymistyczne gadanie. Tu chodzi już o 2 ludzkie życia, szkoda czasu i energii się spierać.
To, co kilka z Was odebrało jako dołowanie, ja odbieram po prostu jako nazwanie rzeczy po imieniu. Niektórym to pomaga.
Od paru lat walczę z tym, by tematy ciąży, porodu i połogu były przedstawiane realnie i rzetelnie. I nie chodzi bynajmniej o straszenie, tylko o to, by kobieta mogła się odpowiednio przygotować do sytuacji, w której się znajdzie.
Na tym kończę, bo ani Ty mnie nie zrozumiesz, ani ja Ciebie, a może Autorka chciałaby jeszcze coś napisać.
Cyngli...nie chodzi o slodkopierdliwosc....jestem od tego bardzo daleka.
Owszem, napisalas o wizycie u psychologa. To dobrze.
Ale napisalas tu tez wiele innych rzeczy, przedstawilas jej sytuacje/sytuacje ciezarnych/ macierzynstwo w bardzo negatywnym swietle. To niepotrzebne, to w kryzysie czlowiekowi nie pomaga, a bardzo szkodzi. Uwierz mi.
Takie traktowanie sprawy nie ma nic wspolnego z realistycznym spojrzeniem na sytuacje.
A tym bardziej, gdy ta sytuacja absolutnie nie jest bez wyjscia. Dziewczyna ma kryzys- szok, ciaza niechciana, dolek hormonalny, nieprzygotowanie psychiczne na przyjecie i akceptacje ciazy.
Taki dylemat ma wiele kobiet.
Trzeba sie skupic na POZYTYWNYCH aspektach sytuacji, a jest ich niemalo.
Malowanie czarnymi kredkami nikomu nie pomaga.
81 2018-10-11 12:02:41 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-11 12:07:28)
To może na powiem to w inny sposób niz Cyngli aczkolwiek mam to samo co ona na myśli.
Autorko jesteś w sytuacji w jakiej jesteś. Ja i chyba wszyscy inni mamy nadzieję że ułoży się jak najlepiej bo faktycznie wiele kobiet w ciąży ma różne myśli a po urodzeniu okazuje się że kocha swoje dziecko i jakoś sobie radzi - czasem sama czasem z porada bliskich czasem z pomocą matki, przyjaciół, ojca dziecka. Nie martw się na zaś że coś pójdzie nie tak bo jest duża szansa że jak w przypadku wielu kobiet koniec końców wszystko pójdzie bardziej tak niż nie tak
Natomiast jesteś też dorosła i nie możesz żyć w iluzji że istnieją tylko dobre zakończenia bo niestety może się skończyć tak że macierzyństwo nie będzie dla Ciebie takie jak dla większości kobiet. Dlatego jako osoba dorosła mając sygnały ostrzegawcze od samej siebie ze sytuacja może Cie przerosnac I masz takie a nie inne reakcje na myśl o macierzyństwie zadbaj o siebie i poszukaj pomocy. Bo jasne może się samo ułoży ale może się nie ułoży a przynajmniej mniej kolorowo niż wszyscy Ci tu życzymy. Dlatego idź po pomoc nawet profilaktycznie bo to jest rozwiązanie które nie moze Ci zaszkodzić a może tylko pomóc.
82 2018-10-11 12:07:01 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2018-10-11 12:11:39)
Dodam Cyngli, jeszcze, ze owszem, bywasz rezolutna i piszesz fajnie. I twoje rady bywaly czesto dobre i pozyteczne. Zgadzalam sie z toba.
Ale w tym przypadku nie moge przyznac ci racji.
Piszesz, ze chodzi o 2 zycia- no wlasnie.
I jak pomagasz, zeby to zycie przetrwalo?
Podstawiajac pod nos lustro, w ktorym odbija sie beznadzieja? Piszac, ze macierzynstwo jest trudne i niefajne, i ze moze ona NIGDY nie zaakceptuje czy pokocha dziecko (=cos w tym stylu).
Takie gadki (nie nazwe tego radami) nie maja nic wspolnego z realistycznym spojrzeniem na swiat. Nic a nic.
W kategoriach: optymista-realista-pesymista nie jestes w srodku, bynajmniej.
Jesli to jest pomoc na uratowanie 2 istnien, to ja wysiadam......
Nawiasem dziewczyny wiem że to forum do dyskusji ale jeśli coś ma tu zaszkodzić autorce to na pewno zrobi to przepychanka kto chroni dwa życia, kto mówi że macierzyństwo jest beznadziejne, kto daje szkodliwe porady a kto nie i tak dalej.
Jak chcecie o tym pogadać to może załóżcie nowy wątek bo to w tym pomocne nie będzie.
Nawiasem dziewczyny wiem że to forum do dyskusji ale jeśli coś ma tu zaszkodzić autorce to na pewno zrobi to przepychanka kto chroni dwa życia, kto mówi że macierzyństwo jest beznadziejne, kto daje szkodliwe porady a kto nie i tak dalej.
Jak chcecie o tym pogadać to może załóżcie nowy wątek bo to w tym pomocne nie będzie.
Ja już skończyłam ;-)
cyngli...to byly przyklady. PRZYKLADY!!! Rozumiesz?
Przejaskrawione, by przyblizyc ci temat.Twoja zasada pomocy na Forum to zrezygnowac z optymizmu, to drastyczne, obrazowe potraktowanie sytuacji. Negatywny scenariusz.
Zero nadziei
Zero bezpieczenstwa na Forum.A tego tu pytajacy o porade pragna. Chca poczuc sie bezpiecznie w kryzysie. Otrzymac nadzieje na lepsze jutro.
Autorka wie, ze ma nielatwa sytuacje, przeciez by tu nie pisala.
Ale sytuacja nie jest bez wyjscia, ba! powiem nawet, ze jest niezle.
I trzeba pomoc jej wlasnie to zrozumiec.Ty dolujesz- i nie tylko ja tak to odebralam.
Sorry, ale w mojej opinii Cyngli nie dołuje, cyngli napisała jak MOŻE być, a nie musi, tak jak potem pisała- tak jak i inni piszą, że MOŻE być super, ale nie musi. i to jest realistyczne podejście.
Nikt nie jest wróżem Maciejem i nie powie będzie dobrze/ źle, można powiedzieć, ze będzie albo tak albo tak, a konieczna jest terapia skoro dziewczyny sobie same nie radzą. Cyngli, jako kobieta która urodziła przedstawiła jak to było u niej nie zarzekając się, ze tak musi być u wszystkich to przeciez oczywiste. I nie, nie jestem adwokatem cyngli, po prostu nie lubie jak ludzie nie czytaja ze zrozumieniem, a potem drążą i drążą wmawiając innym co niby napisali.
Przyjęliśmy do wiadomości, że u Cyngli było strasznie, paskudnie i nikomu stanu ciązy nie poleca. A teraz możemy napisać w końcu, że nie u wszystkich tak jest? Że bywa inaczej, nawet jesli nie jest fajnie, to nie jest strasznie? Że można to przeżyć, a czasami bywa super? Nawet u tych, ktore chciały w początkowej fazie ciążę usunąć, ale dzięki takim jak to napisala Cyngli; słodko - pierdzącym, odpusciły ten temat? Jeżeli możemy, to bardzo dziękuję . W imieniu swoim i innych kobiet.
ale przecież cały czas to piszemy/ piszecie, wraz z Cyngli, że u niektórych jest tak, a u innych inaczej
88 2018-10-11 18:24:53 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-10-11 18:26:23)
Przyjęliśmy do wiadomości, że u Cyngli było strasznie, paskudnie i nikomu stanu ciązy nie poleca. A teraz możemy napisać w końcu, że nie u wszystkich tak jest? Że bywa inaczej, nawet jesli nie jest fajnie, to nie jest strasznie? Że można to przeżyć, a czasami bywa super? Nawet u tych, ktore chciały w początkowej fazie ciążę usunąć, ale dzięki takim jak to napisala Cyngli; słodko - pierdzącym, odpusciły ten temat? Jeżeli możemy, to bardzo dziękuję . W imieniu swoim i innych kobiet.
Ty naprawdę nie możesz poświęcić 5 minut na ponowne przeczytanie ze zrozumieniem moich postów? Jaka różnica, czy u mnie było dobrze, czy źle?
Naprawdę mogłabyś już sobie darować jakieś osobiste animozje i spojrzeć z dystansem na to, co napisałam.
Chodzi mi o to, że może być zarówno dobrze, jak i źle, dlatego TRZEBA się przygotować psychicznie na obie te wersje...
89 2018-10-11 18:31:55 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-11 18:34:00)
Salomonka ale jaki jest Twój problem właściwie ? Nie chce żeby zabrzmiało to jakbym na Ciebie naskakiwala bo nie taki jest mój cel ale naprawdę nie rozumiem chyba. Przecież Cyngli nie pisze że na pewno będzie koszmarnie na pewno sobie nie poradzisz ja miałam źle doświadczenia więc ciąża jest okropna. Ona od początku walkuje że autorka powinna się przygotować na każdą ewentualność czyli w domyśle oznacz a to i ta dobra i ta zła.
Nie do końca rozumiem Twój bulwers przyznam szczerze. Nawet jak jakiś jedem konkretny Post miał wg Ciebie zły wydźwięk to przecież wszyscy łącznie z Cyngli doprecyzowali już ze ciąża i macierzyństwo może być przyjemne i szczęśliwe a może też odbywać się z pewnymi problemami po drodze. Dosłownie wszyscy to tu przyznali
ale przecież cały czas to piszemy/ piszecie, wraz z Cyngli, że u niektórych jest tak, a u innych inaczej
No właśnie Z nutką ironii przytoczyłam jej własne słowa.
Dobrze innym zarzucać brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, a wystarczy wrócić do poczatku wątku i pierwszych wpisów, żeby zauważyć, że nikt Cyngli nie atakuje, wprost przeciwnie. To Cyngli nie umie się pogodzić z faktem, że nie wszyscy przyznają jej rację.
Jestem przekonana, że dobre psychiczne nastawienie w ciąży to podstawa zdrowia kobiety i dziecka.
Rozumiem, że zdarzają się ciąże powikłane i długie porody, ale teraz chyba nie o tym mówimy? Autorka ma inny problem, nie chce ciąży usunąć ani oddać dziecka do adopcji.. Ogólnie jest zdrowa fizycznie i wszystko jest dobrze. Wlanie w nią odrobiny pozytywnego myślenia, na pewno jej nie zabije.
Nic nie działa gorzej w tym stanie, niż stres. Autorce potrzebna jest profesjonalna pomoc lekarska, ale też dobre słowo nie zaszkodzi. Resztą powinien zająć się lekarz psychiatra.
Salomonko, ja Cię nie zaatakowałam. Ja jedynie śmiałam się nie zgodzić z Twoim twierdzeniem, że ciąża to najpiękniejszy czas dla kobiety...bo właśnie od tego zaczęła się ta nasza dyskusja...
Dziewczyny dajcie spokój, to nie wątek o Cyngli Każda wyraziła swoją opinię, mamy przekrój różnych zdań i Autorka sama powinna sobie przeczytać wszystko na spokojnie i pomyśleć racjonalnie czego jej naprawdę potrzeba, co zrobić w obecnej sytuacji - dla niej strasznej - żeby jakoś to rozwiązać.
Bo to , ze dziecka nie chce na ten moment musi być dla niej też straszne, wyobrażam sobie tą gonitwę myśli i wyrzutów sumienia. Myślę, że warto porozmawiać z psychologiem, przepracować kilka tematów, emocji - Autorko masz na takie rozmowy kilka miesięcy, a ich końcem może być podjęcie decyzji czy na pewno jesteś gotowa podołać czy np dziecko oddasz do adopcji czy zostanie pod opieką ojca. Jeśli naprawdę go nie będziesz chciała, to psycholog Ci pomoże jakoś emocjonalnie się na to przygotować, a może rozmowy doprowadzą do tego, że jednak się zdecydujesz wychowywać swoje dziecko. No i też nie jesteśmy w stanie przewidzieć co będzie po porodzie, bo może pokochasz dziecko i wszystkie wątpliwości odejdą na bok, a może jednak się upewnisz , że nie.. tak czy siak nie duś tego w sobie. Chodzi nie tylko o Twoje życie..
moze po prostu sa ludzie ktorzy nie powinni miec dzieci
moze po prostu sa ludzie ktorzy nie powinni miec dzieci
absolutnie się z Tobą zgadzam. są kobiety, mężczyźni którzy nigdy dzieci mieć nie powinni.
Oczywiście, że nie każdy się do tego nadaje. Tylko zastanawiam się dlaczego Autorka założyła ten wątek , bo do dyskusji się nie odnosi, posty ignoruje w zasadzie, tylko jojczy..
Oczywiście, że nie każdy się do tego nadaje. Tylko zastanawiam się dlaczego Autorka założyła ten wątek , bo do dyskusji się nie odnosi, posty ignoruje w zasadzie, tylko jojczy..
Jestem tego samego zdania. No ale co tu dużo pisać wolno wandeczce. Poza jojczeniem niewiele ma do powiedzenia.
moze po prostu sa ludzie ktorzy nie powinni miec dzieci
Pewnie, że są tacy ludzie.
Dlatego istnieje coś takiego jak antykoncepcja, również awaryjna, a w najgorszym wypadku aborcja.
Jeśli się nie chce mieć dziecka, to się go nie ma.
Ty postanowiłaś urodzić. Więc bądź teraz odpowiedzialna i zadbaj o swoje zdrowie psychiczne, bo 9 miesięcy minie bardzo szybko, zobaczysz.
Ja jestem taką osobą. Nigdy nie chciałam, nie miałam potrzeby. Instynkt opiekuńczy od zawsze przekładał się na zwierzęta. Chciałabym wybrać aborcję ale blokuje mnie tylko jedno słowo. Morderca. Nie wiem jak miałabym z tym żyć później. Z punktu widzenia biologicznego jak społecznego trochę też ale przede wszystkim z powodu wiary. Jestem już wykończona psychicznie. Mam wrażenie, że żadne wyjście nie jest lepsze. U psychiatry muszę uważać co mówię, (leczę się, zaburzenia depresyjno-lękowe, nieprawidłowa osobowość )bo zechcą mnie wziąć na oddział i odstawić antydepresant, bo ciąża.
Ja jestem taką osobą. Nigdy nie chciałam, nie miałam potrzeby. Instynkt opiekuńczy od zawsze przekładał się na zwierzęta. Chciałabym wybrać aborcję ale blokuje mnie tylko jedno słowo. Morderca. Nie wiem jak miałabym z tym żyć później. Z punktu widzenia biologicznego jak społecznego trochę też ale przede wszystkim z powodu wiary. Jestem już wykończona psychicznie. Mam wrażenie, że żadne wyjście nie jest lepsze. U psychiatry muszę uważać co mówię, (leczę się, zaburzenia depresyjno-lękowe, nieprawidłowa osobowość )bo zechcą mnie wziąć na oddział i odstawić antydepresant, bo ciąża.
Uważam, że powinnaś powiedzieć o ciąży psychiatrze. Jak on ma pomóc, jeśli nie będziesz szczera?
100 2018-10-12 11:42:46 Ostatnio edytowany przez Bialakarta (2018-10-12 11:43:28)
Powiem, ale nie mogę się rozwodzić nad emocjami, bo będzie chciał mnie dać na oddział
Powiem, ale nie mogę się rozwodzić nad emocjami, bo będzie chciał mnie stać na oddział
Nie wyśle Cię na oddział bez Twojej zgody.
moze po prostu sa ludzie ktorzy nie powinni miec dzieci
Właśnie. Wtedy coś takiego jak antykoncepcja, nawet taka z pozbyciem się swojej płodnosci na zawsze. Jednak zauważ, że teraz juz jesteś w ciąży i dziecko na świat przyjdzie. Na filozofowanie zrobiło się nieco za późno... Teraz tylko głowa do góry i do przodu. Możliwe jest że dziecka nie pokochasz, ale ono jeszcze będzie miało ojca. Dziś nawet ojcieć może wziąc urolp "tacierzyński" czy jak on tam się nazywa. Mozesz zatrudnić etatową nainie, albo skorzystać z pomocy babci, cioci lub kogoś innego. Wyjść jest kilka, jesli nie chcesz ciąży usunąć ani oddać dziecka do adopcji. Narzekanie i dołowanie się niczego już nie zmieni, przynajmniej na lepsze w twoim odczuciu.
Gosia jakbym miała trafic do takiego terapeuty jak ty, to wole szukac informacji na wlasna reke.
Cyngli piszesz sensownie i nie rozumiem ataków Gosi na ciebie.
A terapeutą w Internecie może się każdy nazwać....
Ciężka sprawa. Który to tydzień? Jeśli jest to pierwszy trymestr, najlepiej byłoby usunąć. W końcu to na razie nie jest człowiek, tylko zlepek komórek.
A jaka jest szansa, że z tego "zlepku komórek" będzie owca albo słoń? Żadna, bo ten zlepek to JUŻ jest człowiek.
105 2018-10-12 12:39:58 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-12 12:43:41)
puchaty34 napisał/a:Ciężka sprawa. Który to tydzień? Jeśli jest to pierwszy trymestr, najlepiej byłoby usunąć. W końcu to na razie nie jest człowiek, tylko zlepek komórek.
A jaka jest szansa, że z tego "zlepku komórek" będzie owca albo słoń? Żadna, bo ten zlepek to JUŻ jest człowiek.
Idąc ta logika to równie dobrze jaka szansa jest ze wgl cokolwiek z tego zlepku będzie? Przecież może ten zlepek nawet się nie rozwinie (np poronienie). Kwestia sporna jest zakładanie że coś już jest człowiekiem dlatego że potencjalnie za 9 miesięcy się nim stanie
puchaty34 napisał/a:Ciężka sprawa. Który to tydzień? Jeśli jest to pierwszy trymestr, najlepiej byłoby usunąć. W końcu to na razie nie jest człowiek, tylko zlepek komórek.
A jaka jest szansa, że z tego "zlepku komórek" będzie owca albo słoń? Żadna, bo ten zlepek to JUŻ jest człowiek.
Czasem się zastanawiam, co jest lepsze dla takiego dziecka? Usunięcie tego "zlepku komórek" ,czy jego życie w ciągłym poczuciu, że jest się niekochanym i niechcianym przez najbliższą osobę.
I jest to tylko moja gorzka refleksja, żadne moje stanowisko w tej sprawie, ani tym bardziej szczere przekonanie.
Jeśli jest 100% pewności, że się dziecka nie chce, nie pokocha się go - to moim zdaniem lepiej usunąć.
Nie ma NIC gorszego, niż życie z poczuciem, że nikt Cię nie chciał...
Zaraz tu zrobicie kolejną dyskusję światopoglądową na temat aborcji - a nie na tym polega problem Autorki. Ja bym proponowała, żeby osoby, które nie mają ochoty lub możliwości nic Jej doradzić, po prostu się nie wypowiadały, bo i po co? Po co kolejna rozkmina, czy to jest zlepek komórek, czy nie, w czym to ma pomóc Autorce?
Zaraz tu zrobicie kolejną dyskusję światopoglądową na temat aborcji - a nie na tym polega problem Autorki. Ja bym proponowała, żeby osoby, które nie mają ochoty lub możliwości nic Jej doradzić, po prostu się nie wypowiadały, bo i po co? Po co kolejna rozkmina, czy to jest zlepek komórek, czy nie, w czym to ma pomóc Autorce?
Fakt, Autorka podjęła decyzję, że urodzi dziecko.
Zgadzam się pietruszko, faktycznie polecielismy trochę w off top.
W zasadzie ma już ludzkie geny, żyje, bo ma metabolizm oraz bijące serce. Jest jakby prymitywną formą człowieka. Myślę, że dopóki układ nerwowy nie pozwala czuć najpierw pewnie bólu to ta istota nie ma kontaktu z otoczeniem. Może coś na zasadzie chorego ze śmiercią kory mózgu? Czy on jest człowiekiem? Czy procesy ewentualnej żyjącej części mózgu sa wyższe niż tworzącego sie mozgu zarodka? (W zależności od tygodnia rozwoju) Później jeszcze zostaje kwestia tego na ile płód jest zdolny do przeżycia w świecie. Poza matką od któregoś tygodnia jeśli faktycznie. Zależy od osobnika. Ale po to jest medycyna by pomagać słabszym. Zastanawiam sie tez nad definicja zabójstwa. Jest to w celach korzyści. A w przypadku gdy zdrowie, psychika matki jest na tyle słaba, to mozna mówić o korzysciach? Czy raczej o instnkcie samozachowawczym? Wiadomo, ze nie chodzi o takie cos nie, bo mi sie nie chce.
112 2018-10-12 13:06:59 Ostatnio edytowany przez jjbp (2018-10-12 13:07:44)
Białakarta strasznie mi przykro że musisz zmagać się z takimi przemyśleniami i decyzjami w czasie kiedy nie czujesz się silna psychicznie (przez wspomniane problemy które leczysz u psychiatry). Naprawdę podwójnie ciężka sytuacja. Według mnie nie ma wyjaśnia jak powiedzieć lekarzowi o tym że jesteś w ciąży i o tym co Ci chodzi po głowie. To jest lekarz psychiatra przecież to jest jego obszar pracy poniekąd. Jestem pewna że jeśli to dobry specjalista to pomoże Ci w podjęciu decyzji, zaproponuje terapię, udzieli porady.
A o zdjęcie Cie z leków i wysłanie na oddział się nie martw przecież o ile nie jesteś ubezwlasnowolniona to nikt ani jednego ani drugiego siła zrobić Ci nie może.
113 2018-10-12 13:08:45 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-10-12 13:09:47)
W zasadzie ma już ludzkie geny, żyje, bo ma metabolizm oraz bijące serce. Jest jakby prymitywną formą człowieka. Myślę, że dopóki układ nerwowy nie pozwala czuć najpierw pewnie bólu to ta istota nie ma kontaktu z otoczeniem. Może coś na zasadzie chorego ze śmiercią kory mózgu? Czy on jest człowiekiem? Czy procesy ewentualnej żyjącej części mózgu sa wyższe niż tworzącego sie mozgu zarodka? (W zależności od tygodnia rozwoju) Później jeszcze zostaje kwestia tego na ile płód jest zdolny do przeżycia w świecie. Poza matką od któregoś tygodnia jeśli faktycznie. Zależy od osobnika. Ale po to jest medycyna by pomagać słabszym. Zastanawiam sie tez nad definicja zabójstwa. Jest to w celach korzyści. A w przypadku gdy zdrowie, psychika matki jest na tyle słaba, to mozna mówić o korzysciach? Czy raczej o instnkcie samozachowawczym? Wiadomo, ze nie chodzi o takie cos nie, bo mi sie nie chce.
Ja myślę, że powinnaś jak najszybciej powiedzieć o ciąży swojemu psychiatrze. Być może on pomoże Ci podjąć najlepszą dla Ciebie decyzję. I wcale nie musi to być odstawienie leków i skierowanie Cię na oddział...
Przykladowo, gdy moje dziecko bylo by kochane, pomijając moje załamania z powodu choroby przewlekłej i słabej psychiki. Czy mam decydować sie na heroizm, wiedzac ile mnie czeka z powodów terapii i cierpienia z powodu choroby, słabego zdrowia? Czy mozna odebrac szanse na życie tego dziecka z powodu mojej słabej woli?
Nie chciałam nigdy ale jesli chodzi o to jak juz bedzie obok, bedzie rosło nie miałabym potrzeby oddawać. Owszem łatwo nie bedzie, nie skakalabym ze szczęścia ale posiekanym sie opieki na tyle ile zdrowie pozwoli. W reszcie pomoże partner albo ewentualnie babcia. Największy problem dla mnie to ta ciąża i poród. Wielka niewiadoma kto wyjdzie żywy. Moze oboje ale ryzyko jest.
Macie rację, nikt mnie bez zgody nie zamknie. Jest tylko taki problem, że aborcja jest nie legalna, a psychiatra z troski o płód może zdecydować, że leki trzeba odstawić. I co z tego, że ja mu powiem, że myślę o aborcji i na razie nie podjęłam decyzji? Odpowiedzieć moze różnie. Idę za tydzień w czwartek do kogoś innego, bo moja prowadząca nie przyjęła mnie bez terminu, bo nie miała czasu. Jak powiedziałam, ze jestem w ciąży to mogę za dwa tyg. Do innego termin był dłuższy o tydzień wiec to wybrałam.
117 2018-10-12 13:30:24 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-10-12 13:35:19)
Jest tylko taki problem, że aborcja jest nie legalna, a psychiatra z troski o płód może zdecydować, że leki trzeba odstawić. I co z tego, że ja mu powiem, że myślę o aborcji i na razie nie podjęłam decyzji? Odpowiedzieć moze różnie.
Odpowiedzieć może różnie. Z tym, że jeśli zaistnieje jakiekolwiek zagrożenie dla Twojego zdrowia, ciążę możesz przerwać legalnie. Nie wiem, na co chorujesz poza tym (pewnie dość poważnie, tak wynika z Twoich postów), ale z daleka widać, że ta ciąża ma straszny wpływ na Twoją psychikę. Dlatego przede wszystkim jak najprędzej powinnaś porozmawiać o tym z psychiatrą. I z lekarzem prowadzącym od tej przewlekłej choroby. A czy ginekologowi wspomniałaś o swoich chorobach i lekach, które bierzesz?
Trzymam za Ciebie kciuki
Powiem, ale nie mogę się rozwodzić nad emocjami, bo będzie chciał mnie dać na oddział
Rozumiem zawirowania hormonalne, ale jeżeli nie będziesz szczera ze swpim lekarzem, to ta terapia nie będzie mieć najmniejszego sensu. Nie chcesz wyzdrowieć?
To prawda. Jest już źle, ponieważ obawiam się o zdrowie. A dylemat donosic czy przerywać wykańcza. Jeśli chodzi o psychikę mam zaburzenia lękowo-depresyjne zaleczone oraz nieprawidłowa osobowość. Z somatycznej to przewlekła hipokaliemia, guzek nadnercza, kiedyś nadciśnienie, nadmiar aldosteronu leczyłam się przez 8 lat spironolem, teraz po diagnostyce podejrzewają coś jak zespół Barttera. Ale przeszłam ledwo od endokrynologów do nefrologa i pojawiła się ciąża. Co prawda teraz już nie jest tak źle. Nie mam bardzo nasilonej choroby ale bezpośredniej przesłanki do legalnej aborcji raczej nie bedzie
Mówiłam ginekolog. Pocieszała mnie, że nie musi się dziać nic złego. Dała skierowanie na patologię ciąży by skierowali do nefrologia. Termin mam na 30. Z nefrolog prowadzącą chciałam porozmawiać ale na pytanie jak będzie mogło to przebiegać aldosteron i progesteron, bo progesteron hamuje aldosteron to nie skończyłam pytania a powiedziała, że nie to jest teraz najważniejsze. Owszem dla mnie jest, bo mogę być odwodniona lub nasilić się hipokaliemia. Więc cóż, we wtorek wybieram się prywatnie do profesora, który ponoć miał takie pacjentki w ciąży.
Myślę jednak, że powiem o wszystkim, może akurat coś podpowie.
Bialakarta napisał/a:Powiem, ale nie mogę się rozwodzić nad emocjami, bo będzie chciał mnie dać na oddział
Rozumiem zawirowania hormonalne, ale jeżeli nie będziesz szczera ze swpim lekarzem, to ta terapia nie będzie mieć najmniejszego sensu. Nie chcesz wyzdrowieć?
Wizyta trwała 5 min. Leki odstawić i oddział dzienny albo zamknięty. Kolejnego terminu nie dostałam. Kropka
Wizyta trwała 5 min. Leki odstawić i oddział dzienny albo zamknięty. Kolejnego terminu nie dostałam. Kropka
Przykro mi.
Co zmierzasz?
Wizyta trwała 5 min. Leki odstawić i oddział dzienny albo zamknięty. Kolejnego terminu nie dostałam. Kropka
To idż tam. Daj sobie pomóc.
No cóż. Nie mogę się do końca zdecydować co do zabiegu. Pierwsza wizyta za tydzień. Na zamknięty nie pójdę, bo nie polepszy to mojej sytuacji
No cóż. Nie mogę się do końca zdecydować co do zabiegu. Pierwsza wizyta za tydzień. Na zamknięty nie pójdę, bo nie polepszy to mojej sytuacji
Jak to nie polepszy? Ciąży nie, ale stan psychiczny tak. No chyba, że nie chcesz wyzdrowieć. Bo jak urodzisz to średnio będziesz miała możliwość skorzystania z takiej formy terapii.
No cóż. Nie mogę się do końca zdecydować co do zabiegu. Pierwsza wizyta za tydzień. Na zamknięty nie pójdę, bo nie polepszy to mojej sytuacji
Nie mogę Ci powiedzieć, co powinnaś zrobić, ale gdybym była na Twoim miejscu, a ciąża zagrażałaby mojemu życiu lub zdrowiu, to nie miałabym skrupułów. Są sprawy ważne i ważniejsze...
wszystko po wyobrazam sobie jako pasmo udreki i nic po za tym, mam ciekawe zycie ktore czuje ze z wlasniej winy sobie przekreslilam
Zastanawia mnie skąd u Ciebie takie podejście.
Podobno nasze dorosłe życie to lustrzane odbicie naszych rodziców i dzieciństwa. Jak Twoja mama znosiła macierzyństwo? Jakie podejście do własnych dzieci mieli rodzice?
Jeżeli nasłuchałaś się przez całe życie od uciemieżonych ciotek i własnej matki, jak to jest ciężko, nieszczęśliwie, ze dzieci odbierają pasje, radosć, ze to wyrzeczenie i poświęcenie... to prawdo podobnie tkwi to w Tobie na tyle silnie, że stało się obsesją.
Na podstawie własnych doswiadczeń nie będę cukierkować, ale tez nie będę obrzydzać. Miałam depresję poporodową, mimo, ze ogromnie się cieszyłam na narodziny dziecka, bo było planowane i wyczekane. Nie miałam wsparcia ani oparcia w nikim, nawet w mężu. Leczyłam się po porodzie 2,5 roku, chociaż ciąża przebiegła cudownie. Jednak moja depresja ... moze z powodu braku pomocy i wsparcia psychicznego, może z powodu chorowitości niemowlaka, nieustannego płaczu (bo dziecko było straszliwym beksą przez dobre 12 lat życia)... to nie utożsamiam macierzyństwa tak jak Ty.
Fakt, że moja mama postrzegała macierzyństwo właśnie w kontekście poświęcenia, ale z tego akurat powodu nie doznałam traumy. Moze dlatego, ze mi tego nigdy nie wyrzucała (nooo moze kilka razy w moim dorosłym życiu, ale jako dziecko nigdy). Nawet powiem więcej... żadna matka nie powinna się dziecku poświęcać w 100%. To jest błąd z jakiego się trudno potem wygrzebać. Tak wiec wnioskuję, ze to ci nie grozi ;) .
Reasumując: zastanów się jakie jest podłoże takiego Twojego podejścia, znajdź przyczynę, spróbuj coś z tym zrobić. Jeśli nie umiesz sama, to koniecznie zapisz się na terapię. Następnie nie rozgrzebuj swoich niechęci, bólu, złego samopoczucia. Po prostu żyj tu i teraz. Nie ma nakazu żeby dziecko kochać już w łonie. Najważniejsze by nie skupiać się na negatywach, ale szukać pozytywów, bo są na 100%. Choćby fakt posiadania dobrego ojca dziecka, ze będziesz mogła na niego liczyć. To jest naprawdę wiele! Wygląda jakbyś tego nie doceniała.
Nie chcesz dziecka, ale już za późno, by się nad tym rozczulać, bo dopuściłaś do tego, ze jest. Nie chcesz zabić ani oddać do adopcji, więc jakieś sumienie masz. Moim zdaniem podłoże Twojego samopoczucia jest inne niż myślisz i dlatego przestań się nad dzieckiem użalać. Ono nie jest niczemu winne, znajdź prawdziwy powód i się z nim rozpraw.
Olinka> ja znam jedną taką matkę, która nie pokochała nigdy i bardzo mi dziecka żal. Powinna je była oddać do adopcji po urodzeniu, to może dziecko byłoby szczęśliwe, bo ewidentnie nie jest :( . Tylko ta kobieta była sama, bo partner się od niej odwrócił gdy zaszła. Moze obwiniała o to dziecko ... nie wiem, ale takie rzeczy-choć rzadko- zdarzają się. W wątkowej historii nie ma raczej ryzyka, że tak się stanie, bo ojciec dziecka jest i cieszy się z potomka, więc już jest oparcie jakiego wielu kobietom brakuje.
Nie polepszy, bo muszę iść do pracy jeśli zdecyduję się donosić. Lekarze nie widzą tragedii jak to określił ostatni. Znam swój organizm. Już samo podanie oksytocyny może być u mnie niebezpieczne. Nie wiem już sama czy przesadzam czy mam słuszne obawy, a oni olewają. Na pewno wiem, że psychika mi się rozwali jak zacznie się coś dziać i dojdą czynności medyczne. Tak było jak zaczęłam chorować. Nikt z lekarzy nie zapytał z czym się wiązalo pogorszenie. Ani psychiatra ani nefrolog.
130 2019-03-19 15:10:00 Ostatnio edytowany przez gelia (2019-03-19 15:14:31)
Hej dziewczyny