Szanowne Panie ! Choć nie jestem jedną z Was, bo jestem mężczyzną, to pozwolę sobie na kilka słów, jako że sam jestem takim nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej (NSKŚ).
Mam 27 lat, i w moim przypadku sytuacja wyglądała nieco inaczej, bo biorąc rok temu ślub ze mną, moja żona wiedziała, że taką funkcję pełnię. Szafarze za dyspensą od wieku zostałem w wieku 24 lat. Byłem już wtedy z moją dzisiejszą żoną - chodziliśmy ze sobą. I konsultowałem z nią tę decyzję
Co do tego, co napisano powyżej, trzeba powiedzieć kilka słów:
1. Smutne jest to, ze mąż nie uszanował zdania żony. Bo to nie tylko dotyczy kwestii bycia NSKŚ, ale przede wszystkim sposobu dochodzenia do pewnego consensusu w małżeństwie. Powinien mąż to zdanie żony uszanować. W mojej diecezji wymagano, by małżonka zgodziła się na pełnienie funkcji NSKŚ. Kiedy co roku biskup przedłuża upoważnienie do pełnienia tej funkcji prosi każdorazowo i pisemną zgodę żony, że nie ma ona przeciwwskazać. To jedno. Jeśli nie przedłuży komuś tzw. misji kanonicznej, ten człowiek przestaje być NSKŚ.
2. NSKŚ powinien być wzorowym katolikiem. Ta wzorowość polega przede wszystkim na gorliwym wypełnianiu zadania małżonka i ewentualnie ojca dzieci. Jeśli ktoś zaniedbuje swoje małżeństwo, dzieci, albo żyje wręcz w separacji czy jest rozwiedziony, nie może pełnić tej funkji. Ta funkcja ma być dla NSKŚ dodatkiem do życia rodzinnego, nie odwrotnie
3. Trochę naiwne jest mówienie, że "przykro Ci, że inne małżeństwa siedzą razem, a Ty sama". Siedzenie razem i pokazywanie się razem publicznie nie jest sposobem manifestowania się malżeństwa. Jak urodziło mi sie dziecko chodziłem przez długi czas z żoną do kościoła na różne msze, bo pilnowaliśmy dziecka na zmianę, a nie chcieliśmy zbyt wcześnie brać na dwór. I w niczym to nie urągało naszemu małżeństwu. To takie "zewnętrzne" podejscie jest moim zdaniem płytkie i wymaga też pewnego przemyślenia. Były takie czasy, kiedy w Kościele kobiety i mężczyni siedzieli w oddzielnych nawach - jedni po prawej, inni po lewej, aby śpiewać pieśni na dwa chóry męskie i żeńskie... i małżeństwa trzymały się, trwały, niczego to nie zmieniało. Taka zachłanność o obecność męża tuż obok i zawsze może być męcząca i zła.
4. Sakrament Komunii Świętej polega na tym, że człowiek otrzymuje łaski w związkuz Przyjęciem Ciała Pańskiego. Niejako zródłem łaski jest nie to, kto nam komunię podaje, ale sama hostia. Więc porówywanie, że lepszą komunię daje papież, nieco gorszą biskup, a ksiądz dobry lepszą, zły gorszą, a szafarz podejrzaną jest po prostu herezją. Ktoś kto tak myśli musi poważnie poćwiczyć katechizm, bo być może nie wie, w co wierzy. A rozumiem, że kogoś może irytować to, że osoba (czy ksiądz, czy świecki) rozdająca komunię jest niegodna - ale to należy krytykować tę osobę, a nie samego Chrystusa obecnego w hostii. Bo to z wiarą ma naprawdę niewiele wspólnego. Omijanie NSKŚ w trakcie mszy świętej, wybieranie osoby, która udziela Komunii ociera się o herezję. Do komunii idzie się do osby najbliżej udzielającej Komunii. To nie jest koncert życzeń, w centrum MSzy jest Bóg, a nie prywatne widzi misię prywatnych osób. Trzeba o tym pamiętać.
5. Jeśli sprawa trudności z mężem potrwa dalej - bo popieram tu w dużym stopniu Panie małżonki szafarzy - należy porozmawiać z proboszczem, a jak to nic nie da udać się na audiencję do biskupa. Jako powód należy podać zaniedbywanie domowych obowiązków przez męża. Gwarantuję skuteczność takiego działania. Zanim to jednak sugeruję szczere uprzedzenie męża o tym zamiarze. Może wcale nie jest konieczna rezygnacja z tej funkcji ale choćby powązne ograniczenie pełnienia tej funkcji, np. raz w niedzielę służysz, a raz siedzisz ze mną w ławce itd.
6. Prawdą jest, że NSKŚ często się nadużywa. Tu polecam parę słów nt. tego jak to powinno wyglądac. Można wydrukować, temu czy owemu NSKŚ dać, księdzu jego też: liturgia.pl/blogi/woland/Zwyczajni-nadzwyczajni-ludzie-niezwyczajni-o-szafarzach-mysli-kilka.html
Jeśli macie jakieś pytania - co do problemu czy też katolickiej teologii - chętnie odpowiem i pomogę...