Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 201 ]

131

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
Ela210 napisał/a:

Wybacz Marianno, ale.to co Ty nazywasz delikatnością pachnie albo wyrachowaniem, albo zwyczajną głupotą. Po prostu brakiem wyobraźni..Nie chce mi się rozwijać tematu, bo chyba większość to dostrzegla.
Autorowi radzę jasno i spokojnie postawić warunki wobec tej Pani i tego się trzymać.
Póki co chyba nie pisał się na uklad dwóch mężów i żona,. Jak tatuś na jaja to niech zapewni.sobie warunki pobytu z dzieckiem w swoim domu.
A jak niedorosły i niezdolny do opieki nad swoim dzzieckiem, to może Radeusz go adoptuje?
Miłość macierzy'ńska nie zwalnia od używania mózgu..




masz rację kochana....ale nie skreślajmy kobiety

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Nie, nie. Nie skreślajmy

radeusz napisał/a:

bo to nie jest jeszcze ten czas.
napisałem że dajemy sobie dwa, trzy tygodnie. minął tydzień.
zamierzam być, pokazywać dobrą wolę, ale na nic nie naciskać. jeśli od niej nic nie wyjdzie, to podziękuję.
i nie, nie oczekuję deklaracji "kończę z widzeniami ojca u mojego dziecka".

133

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

hmmmm te dwa trzy tygodnie miały być na ochłonięcie jak rozumiem zgaszenie nagromadzonych emocji , to z Twojej strony a z jej na dostrzeżenie problemu i podjęcie decyzji co i kto jest ważniejszy w jej życiu...miała zrozumieć jak bardzo jesteś ważny dla niej jak bardzo Cię kocha i nie chce stracić....a tym czasem okazuje się że te dwa trzy tygodnie to tylko takie przerwy na weekendowe schadzki , po których każde z was  wraca do siebie ...ona do swojego dawnego życia a Ty do " poczekalni ".....no i teraz mamy kolejny weekend smile to jeszcze został jeden smile
Nie wiem czy zauważyłeś ale cały ten " problem " w waszym związku sprowadza się do stałej obecności byłego faceta Twojej kobiety w jej domu...to chyba nie są normalne problemy par ?
Rozumiem strach o dziecko bo sama przeżywałam i nadal przeżywam to samo ale właśnie mój partner uświadomił mi że tata dziecka jest osobą dorosłą i też musi odpowiadać za dziecko i na pewno krzywda mu się tam nie stanie i o dziwo smile dla mnie smile dziecko zawsze wraca całe i zdrowe oraz zadowolone  to po pierwsze a po drugie smile dziecko jest zabierane baaardzo rzadko i najczęściej do kina , obiad i powrót do domu i tyle w temacie ex małżonka. Gdyby u mnie było podobnie jak u Twojej partnerki to mój partner nie dałby mi dwóch trzech tygodni smile bo nie byłoby takiej możliwości , ponieważ wcale nie związałby się z kobietą , w której życiu cały czas istnieje czynnie ex....no ale każdy jest inny widocznie Tobie to nie przeszkadza....mi by przeszkadzało bardzo...wyprowadziłam się nawet ze wspólnego byłego domu tylko po to właśnie żeby ex nie czuł się nadal jak u siebie i nie wchodził do mnie....mówisz że kiedy on zajmuje się dzieckiem to wy macie wychodne , wolne dla siebie - randka do kina itp ...serio ? naprawdę nie stać Was na opiekunkę na te 4 godzinki ?.... wybacz ale nadal uważam ,że w tym związku nie ma Ciebie , wszystko kręci się wokół Twojej partnerki a u niej w zasadzie nie ma żadnego problemu poza tym , który ona sama stwarza...i nadal myślę , że ona niczego nie zmieni , nie dla Ciebie

134

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
ania.now7 napisał/a:

hmmmm te dwa trzy tygodnie miały być na ochłonięcie jak rozumiem zgaszenie nagromadzonych emocji , to z Twojej strony a z jej na dostrzeżenie problemu i podjęcie decyzji co i kto jest ważniejszy w jej życiu...miała zrozumieć jak bardzo jesteś ważny dla niej jak bardzo Cię kocha i nie chce stracić....

Tak, zgadza się.
Miał dać obojgu przestrzeń na zgaszenie negatywnych emocji. I przemyślenie.
U mnie dało to efekt, sporo przemyślałem, podjąłem decyzję co mam robić i jak dalej widzę naszą przyszłość. I czego oczekuję.

Natomiast u niej jest problem. Dlatego temat eksa schodzi na dalszy plan.
Problem polega na tym, że ja ją raniłem agresywnymi zachowaniami, zwiększoną potrzebą kontrolowania tego związku, słowami, krytyką jej wychowania dziecka.
Bliskość między nami jest, ale nie taka jak dawniej, czuję jej dystans. Seksu nie ma, chce się tylko przytulać.
Twierdzi że czuje się jak bryła lodu, że kocha mnie, ale wszystko jest przytłumione, nie ma dostępu do własnych uczuć, czuje się jak zombie, ma blokadę psychiczną na mnie. Boi się mi zaufać, nie wie jak odbudować zaufanie, boi się że teraz się staram, ale moja natura da o sobie znać i znowu zaczniemy mieć spięcia.

W środę mamy iść na terapię par porozmawiać o tym.

Choć mi się wydaje, że ona zwyczajnie mnie przestała kochać, tylko jeszcze sama do końca tego nie rozumie. Powoli mentalnie przygotowuję się do rozstania, być może ja zrobię ten krok pierwszy, żeby oszczędzić nam przeciągania agonii.

135

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

mi się wydaje, że ona zwyczajnie mnie przestała kochać, tylko jeszcze sama do końca tego nie rozumie.

Jesteś pewien, że kiedykolwiek kochała? Mam co do tego bardzo poważne wątpliwości.

136

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Rozstanie wydaje się najlepszym rozwiązaniem, nie widziałem w tym temacie, żeby dziewczyna kiedykolwiek Cię kochała. Może to było jakieś inne uczucie. Nie ma dostępu do własnych uczuć - to może sugerować jakieś zaburzenie, ale nie chciałbym podawać błędnych nazw.

137

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

ta terapia to dobry pomysł, by się czemuś przyjrzeć. Obustronnie.
Co do waszego związku- to albo się kogoś wpuszcza do swojego życia- po zdecydowaniu czy tam pasuje- na 100 %, albo nie. Jak macie żyć razem, to przecież Ty też ponosisz takie same ryzyko- i jak rozumiem- ona może ingerować w Twoje sprawy?

138

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

radeusz, chyba wcześniej pisales, ze twoja partnerka niedawno rozpoczela swoja terapie, a ta ma wpływ na samopoczucie, czasem jest rozbicie, czasem pogubienie, być moze ona sama nie wie jeszcze, czego chce.

139 Ostatnio edytowany przez radeusz (2019-02-25 17:10:35)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
anderstud napisał/a:
radeusz napisał/a:

mi się wydaje, że ona zwyczajnie mnie przestała kochać, tylko jeszcze sama do końca tego nie rozumie.

Jesteś pewien, że kiedykolwiek kochała? Mam co do tego bardzo poważne wątpliwości.

Jesteśmy ze sobą niezbyt długo żebym mógł mówić o prawdziwej miłości. Na pewno była we mnie zakochana po uszy, rozpływała się we mnie. Nie przypominam sobie, żeby jakaś kobieta była we mnie tak zakochana. To było świetne. I trwało do początków stycznia, bez zmian. Bardzo dużo mi dawała, bardzo o mnie zabiegała, pierwsza powiedziała że mnie kocha, że chce mieć ze mną dziecko, snuła plany...Tak, jestem pewien że była zakochana bardzo. Nie zauroczona, zakochana.

Pytałem ją dziś czy na pewno widzi sens w pójściu na terapię w środę, czy chce tego tak samo jak ja. Usłyszałem że przecież ustaliliśmy że idziemy. I ma dużo pytań na temat nas, mnie zwłaszcza, moich zachowań których się obawia w przyszłości.

Swoje zablokowanie psychiczne na mnie porównała do zablokowania po zdradzie. Brak zaufania, niechęć. Lęk. Rozbicie, zmęczenie psychiczne, wypalenie emocjonalne. Najchętniej uciekałaby w sen.

140

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

ech tak patrząc z zewnątrz to wychodzi teraz na to że jednak anderstud od początku miał rację....trąci to wszystko manipulacją ...

141 Ostatnio edytowany przez radeusz (2019-02-25 18:08:52)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Niestety z bólem serca przyznaję, że dałem jej popalić i mówiłem w złości rzeczy, których się wstydzę i mam wyrzuty sumienia. Nie wyzywałem, nie krzyczałem, ale mówiłem coś, co było bardzo bolesne. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że cała trudna sytuacja z jej eksem doprowadziła mnie prawie do załamania nerwowego. Byłem strzępkiem nerwów. Zacząłem reagować agresją.
Jakoś mnie zawsze ciągnęło do bardzo wrażliwych, kobiecych partnerek. Delikatnych, które bardzo łatwo zranić. Najdłuższy, wieloletni związek miałem z dziewczyną silną, która sama potrafiła rozpętać niezłą burzę, ale szybko jej przechodziło. Niestety tam uczucia się wypaliły, zresztą nigdy nie były mocne po mojej stronie, kulała zwłaszcza namiętność. Tu, teraz...przepadłem z kretesem.

142

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

uhmu ...wiesz...cały czas obarczasz winą siebie za wszystko zauważyłeś ? Nie przepadłeś z kretesem tylko wpadłeś w miłosny trójkąt...tam się raczej nigdy nic nie zmieni...i na pewno nie ze słabości i lęków Twojej partnerki smile przyczyny raczej są inne..
Mamy jeszcze ostatni trzeci weekend smile ciekawe czy Twoja kobieta myśli tyle o Tobie ile Ty o niej......ciekawe czy zmieni cokolwiek dla Ciebie dla Was...jeśli kocha w co bardzo wierzysz to na pewno zmieni ...wiele.....jeśli nic to wszystko jasne

143

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

sugerujesz że istnieje związek uczuciowy między nią a ojcem jej dziecka? wątpię. on przyjeżdża tylko do dzieciaka, gdy ona wraca, on wychodzi. nawet jak mnie nie ma, wiem o tym.
no i wie że jesteśmy nadal razem, w jej domu jest mnóstwo moich rzeczy.

nie wiem czy nadal kocha, wiem że kochała mnie bardzo jeszcze miesiąc temu.
wątpliwości mam czy to nie umarło. i czy ona sama zdaje sobie z tego sprawę.

144

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:
Salomonka napisał/a:
radeusz napisał/a:

Nie osądzaj, nie znając faktów.
Pojęcia nie miała o tym że ma rodzinę. Okłamywał ją. Po tym jak się dowiedziała, pokazała mu drzwi i kazała iść do żony.
Jej duża wyrozumiałość, brak tendencji do "osaczania" i zaborczości sprowadziły ją na manowce. W jej mniemaniu to był normalny, dobrze zapowiadający się początek relacji.

poza tym nie to jest przedmiotem dyskusji.

Brak zaborczości? a teraz skąd się jej bierze ta chęć rozdzielenia ojca z dzieckiem? Przy tobie tak się zmieniła?


Tyle piszesz o dobru dziecka, a skąd wiesz, co będzie dla niej dobre? Skąd wiesz, że dziewczynka kiedyś nie wystawi wam, czyli tobie i swojej matce rachunku, za tę zniszczoną więź z ojcem? Bo wam się wydaje, że będziecie dla niej lepsi? Może ona sama kiedyś zadecyduje, kogo nazwie tatą? Pozwolisz jej na to, czy będziesz dalej przekonywal, że jesteś dla niej jedyną alternatywą?

Wydajesz bardzo kategoryczne i krzywdzące opinie, bezpodstawnie. Wiesz, cnotą jest umiarkowanie. I tyczy się to również osądów.

Stajesz w obronie człowieka, który ma gdzieś alimenty, który wdał się w romans oparty na kłamstwie, który zdradził swoją rodzinę, który przebywając z dzieckiem gapi się przez większość czasu w telefon, o którym dziecko przez 2 tygodnie wakacji nawet nie wspomni, bo więź jest nikła, o ile jakakolwiek.

Tak, nie wiem co jest dobre i co będzie dobre dla dziecka. Dlatego się nad tym zastanawiam.

Kontaktów na pewno nikt nie będzie zabraniał, o ile będzie taka wola biologicznego ojca.

Nie staje w obronie człowieka, ktory ma gdzieś alimenty, ale w obronie ojca i jego praw. Sama byłam  matką samotną, ale nie napiszę tutaj niczego wiecej, abym nie była shejtowana.
Wciąż uważam, że ojcowie nadużywają swoich praw, ale czy na pewno? Czy każdego ojca niepłacącego alimentów można wrzućić do jednego wora?
Są ojcowie mocno kochajacy swoje dzieci, ale niezbyt przedsiębiąrczy, ledwie wiążący koniec z końcem, biedni po prostu. Czy można ich pozbawić kontaktów z dziećmi? NIE!!
Kopbiety wzbudzają politowanie, uzyskuja pomoc państwa, zasiłki, pomoc sąsiadów. Facet placący alimenty, to gościu z marginesu..Itp.

145

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

sugerujesz że istnieje związek uczuciowy między nią a ojcem jej dziecka? wątpię. on przyjeżdża tylko do dzieciaka, gdy ona wraca, on wychodzi. nawet jak mnie nie ma, wiem o tym.
no i wie że jesteśmy nadal razem, w jej domu jest mnóstwo moich rzeczy.

nie wiem czy nadal kocha, wiem że kochała mnie bardzo jeszcze miesiąc temu.
wątpliwości mam czy to nie umarło. i czy ona sama zdaje sobie z tego sprawę.


kochała ??? czy raczej takie składała deklaracje ?

Nie zapomnij że to Ty przedstawiasz obraz pani… i my na podstawie Twoich opowieści  uważamy ją za manipulantkę … Ty tez to wiesz ale nie masz wpływu na nią i związek...stąd u Ciebie te "złe zachowania ". … bo próbujesz mieć wpływ …
Pani Cię odcina …. mami ... i robi z siebie ofiarę ....  że taka wrażliwa ...  że nie ma dostępu....  HEH .
Pani adwokat ....  w czym się specjalizuje ? z ciekawości pytam .
i pytanie jeszcze  - czy idziecie do jej psychologa ? czy do nowego nie znającego żadnej ze stron ???

146 Ostatnio edytowany przez radeusz (2019-02-26 13:50:12)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

wiem że mnie kochała, bo ona umiała to okazywać. bliskość była wyjątkowa. to się wie, tego nie da się udawać - chyba że ma się 16 lat i nie wie jak miłość wygląda. ale ja wiem.
specjalizuje się w spółkach gospodarczych.
idziemy do mojego psychologa, który mnie zna. przeszedłem terapię półtora roku temu, która mnie wyciągnęła z trudnego rozstania i początków depresji.
niedawno zacząłem do niej znowu uczęszczać w celu konsultacji trudnej sytuacji związkowej i problemów emocjonalnych - czyli rozładowywania frustracji przez agresywne zachowania w związku i jak słusznie zauważasz - próby kontroli związku.

147

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

....uhmu....właśnie ....nie macie po 16 lat ...miesiąc temu kochała smile ...no tak smile

148

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

twierdzi że nadal kocha. ale ja w to nie wierzę.

149

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

smile no mamy ten magiczny 3 tydzień , który Wam wyznaczyłeś smile przekonamy się za parę dni czy naprawdę kocha smile czekamy na czyny bo słowa już znamy ...

150

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

jutro wiele się wyjaśni na terapii. przynajmniej mam taką nadzieję.

151 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-02-26 21:52:02)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
ania.now7 napisał/a:

smile no mamy ten magiczny 3 tydzień , który Wam wyznaczyłeś smile przekonamy się za parę dni czy naprawdę kocha smile czekamy na czyny bo słowa już znamy ...

Ciebie to chyba bawi ?
Wkręcilas się coraz bardziej ?

152

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Wyjaśni się kiedy zmieni coś dla Ciebie dla Was , kiedy Ty będziesz dla niej równie ważny jak ona  dla Ciebie ...lub kiedy nic nie zrobi...wtedy się wyjaśni

153

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

masz rację.

154 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-02-27 02:49:50)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

jutro wiele się wyjaśni na terapii. przynajmniej mam taką nadzieję.

Powiem ci tak kolego, wszystko już zostało wyjaśnione w chwili opuszczenia przez ciebie mieszkania,
a przynajmniej ona miała jasność, że już tam nie wrócisz, no i jeszcze ja, bo do ciebie to nadal nie dociera mam wrażenie.
Tak, oczywiście że trzymała cię jeszcze w niepewności przez jakiś czas wykonując ruchy pozorowane, bo może nie była pewna
czy jej się nie odmieni za tydzień czy za dwa i nie zatęskni... no jak widać nie zatęskniła, a w każdym razie nie aż tak.
Gra dobiegła końca i moim zdaniem nawet się nie nastawiaj na to, że cokolwiek zmieni jutro, pojutrze, jeszcze jeden tydzień czy kolejne trzy.
O ile ona w ogóle podejmie tą terapię w co osobiście wątpię, to tylko z litości, żeby jakoś złagodzić ból sufitu spadającego na twoją głowę,
gdy już się zorientujesz co się wokół ciebie dzieje, a dzieje się źle i to wcale nie od miesiąca, tylko póki co masz jeszcze zamglony obraz.

Ostatnie co byś chciał teraz usłyszeć, to: słuchaj stary, nie przejmuj się, na jednej dupie świat się nie kończy...
ale ponieważ akurat ja mam gdzieś co ty byś tam sobie chciał, to powiem ci tak: słuchaj stary, nie przejmuj się, na jednej dupie świat się nie kończy,
potraktuj to po prostu jak kolejną lekcję od życia i kolejne bezcenne doświadczenie, które już zawsze w przyszłości będzie tylko procentować.
Następnym razem jak wyczujesz podobną akcję, będziesz już wiedział, że nie należy się wprowadzać i jeszcze bardziej angażować w jakiś szajs,
tylko jak najszybciej wyjaśniasz kwestię i w razie jakichkolwiek wątpliwości zawijasz kitę, bo gdy są jakieś wątpliwości, to nie ma żadnych wątpliwości.

Edit
Jutro po tym psychologu tutaj przyjdziesz i napiszesz jak to postanowiliście wspólnie (o pardą, ty postanowiłeś, tak, oczywiście)
podtrzymywać te farsę nadal w najlepsze, no bo ona wiadomo (zagubiona mała myszka) no a ty też wiadomo (bohater ostatniej akcji)
czyli ty sobie dajesz kolejne tygodnie nadziei na to że coś jednak drgnie, a ona kupuje sobie czas na spokojne wygaszenie emocji,
po czym nastąpi któraś już tam z kolei nie pamiętam która ostatecznie rozstrzygająca rozmowa, a po niej jeszcze jedna i kolejna...
tak przeleci najpierw miesiąc, potem drugi, a potem ona w końcu nie odbierze telefonu i dowiesz się przez sms, że kogoś poznała.
Wiesz jak się będziesz wtedy czuł? Jakieś trzysta osiemdziesiąt sześć razy gorzej niż teraz. Zrób to dla siebie i nie idź tą drogą.
Zakończ tą błazenadę jak najszybciej i urwij natychmiast wszelki kontakt. Co tam znów bełkoczesz? Że sobie tego nie wyobrażasz?
No to czas najwyższy, żebyś zaczął sobie wyobrażać, póki jeszcze możesz zejść z boiska o własnych siłach, zanim cię wyniosą.

155

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
anderstud napisał/a:
radeusz napisał/a:

jutro wiele się wyjaśni na terapii. przynajmniej mam taką nadzieję.

Powiem ci tak kolego, wszystko już zostało wyjaśnione w chwili opuszczenia przez ciebie mieszkania,
a przynajmniej ona miała jasność, że już tam nie wrócisz, no i jeszcze ja, bo do ciebie to nadal nie dociera mam wrażenie.
Tak, oczywiście że trzymała cię jeszcze w niepewności przez jakiś czas wykonując ruchy pozorowane, bo może nie była pewna
czy jej się nie odmieni za tydzień czy za dwa i nie zatęskni... no jak widać nie zatęskniła, a w każdym razie nie aż tak.
Gra dobiegła końca i moim zdaniem nawet się nie nastawiaj na to, że cokolwiek zmieni jutro, pojutrze, jeszcze jeden tydzień czy kolejne trzy.
O ile ona w ogóle podejmie tą terapię w co osobiście wątpię, to tylko z litości, żeby jakoś złagodzić ból sufitu spadającego na twoją głowę,
gdy już się zorientujesz co się wokół ciebie dzieje, a dzieje się źle i to wcale nie od miesiąca, tylko póki co masz jeszcze zamglony obraz.

Ostatnie co byś chciał teraz usłyszeć, to: słuchaj stary, nie przejmuj się, na jednej dupie świat się nie kończy...
ale ponieważ akurat ja mam gdzieś co ty byś tam sobie chciał, to powiem ci tak: słuchaj stary, nie przejmuj się, na jednej dupie świat się nie kończy,
potraktuj to po prostu jak kolejną lekcję od życia i kolejne bezcenne doświadczenie, które już zawsze w przyszłości będzie tylko procentować.
Następnym razem jak wyczujesz podobną akcję, będziesz już wiedział, że nie należy się wprowadzać i jeszcze bardziej angażować w jakiś szajs,
tylko jak najszybciej wyjaśniasz kwestię i w razie jakichkolwiek wątpliwości zawijasz kitę, bo gdy są jakieś wątpliwości, to nie ma żadnych wątpliwości.

Edit
Jutro po tym psychologu tutaj przyjdziesz i napiszesz jak to postanowiliście wspólnie (o pardą, ty postanowiłeś, tak, oczywiście)
podtrzymywać te farsę nadal w najlepsze, no bo ona wiadomo (zagubiona mała myszka) no a ty też wiadomo (bohater ostatniej akcji)
czyli ty sobie dajesz kolejne tygodnie nadziei na to że coś jednak drgnie, a ona kupuje sobie czas na spokojne wygaszenie emocji,
po czym nastąpi któraś już tam z kolei nie pamiętam która ostatecznie rozstrzygająca rozmowa, a po niej jeszcze jedna i kolejna...
tak przeleci najpierw miesiąc, potem drugi, a potem ona w końcu nie odbierze telefonu i dowiesz się przez sms, że kogoś poznała.
Wiesz jak się będziesz wtedy czuł? Jakieś trzysta osiemdziesiąt sześć razy gorzej niż teraz. Zrób to dla siebie i nie idź tą drogą.
Zakończ tą błazenadę jak najszybciej i urwij natychmiast wszelki kontakt. Co tam znów bełkoczesz? Że sobie tego nie wyobrażasz?
No to czas najwyższy, żebyś zaczął sobie wyobrażać, póki jeszcze możesz zejść z boiska o własnych siłach, zanim cię wyniosą.



na Bożenkę , powinny być lajki …. anderstud - prawdziwe uczucie z mojej strony do Ciebie tongue … dziś Cię kocham . tongue

156

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

uhmu...nic dodać nic ująć

157 Ostatnio edytowany przez radeusz (2019-02-27 14:37:08)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Anderstud, nie wiem czy tęskni czy nie. Sama szuka kontaktu ze mną, dzwoni, chce pogadać codziennie wieczorem. Stawiałem sprawę jasno. Jeśli już wie że to koniec, to dla obojga będzie lepiej uciąć to już teraz. Zarzeka się że nie, nie wie, prosi o czas na dojście do siebie i pracę ma terapii. Terapia to też wspólna decyzja, jasno pytałem czy wierzy że ma to sens, bo w innym wypadku szkoda czasu i nerwów.
Oczywiście biorę pod uwagę, że jest pogubiona i sama jeszcze nie wie, że jest pozamiatane. Ale przynajmniej terapia pomoże podjąć decyzję z jej strony. Albo z mojej, jeśli otrzymam odpowiednie dane.

I tak, wiem że nie ta to inna. Nie mam problemów z powodzeniem u kobiet. Tylko moja aktualna partnerka jest wyjatkowa i trochę będzie szkoda. Ale taki lajf.

158

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Ale weź mi pomóż, bo ja czegoś nie rozumiem.
Ty się rzucasz, bo nie chcesz widzieć typa w waszym domu.
Ona się zapiera nogami i rekami, żeby nic nie zmieniać, bo tak jak jest teraz jest dobrze.
I tutaj mamy jasno określony punkt w którym przebiega oś sporu. Tu i tu, czarno na białym.
Ty chcesz tak, ona chce inaczej. Im bardziej ty naciskasz, tym szybciej ona ucieka. I w porządku, ja to rozumiem.
Do tego miejsca jeszcze wszystko rozumiem. Kłopoty z pojmowaniem rozpoczynają się u mnie dopiero w chwili,
gdy ty opuszczasz mieszkanie, wyznaczasz kolejne terminy ostatecznej rozmowy, czekasz kolejny tydzień na nie wiadomo co,
podczas gdy zostałeś poinformowany już dawno, że w materii Eks nic w dającej się przewidzieć przyszłości się nie zmieni.
Mijają kolejne tygodnie (zwodzenia ciebie tylko i odwlekania tego co nieuniknione, no nie oszukujmy się) i nagle jak królik z kapelusza
pojawia się magiczne hasło "terapia" która to terapia ma załatwić co dokładnie? To mi weź objaśnij wytłumacz, bo sam sobie nie poradzę.

Ja to widzę tak, ona działa zgodnie z założeniami scenariusza, o którym już pisałem kilka tygodni temu. Zesłanie cię w miejsce odosobnienia,
gdzie sobie wszystko przemyślisz i zrozumiesz, że nie tędy droga i ostatecznie ugniesz kark godząc się na obecność Eks w waszym życiu ...
miało też jej dać odpowiedzi na kilka pytań - Czy będzie mi go brakować? Czy on mi jest w ogóle potrzebny? Czy ja coś do niego czuję?
I obawiam się, że ona już zna te odpowiedzi, ale tak jak mówię, być może ciężko jej zakończyć to jednym precyzyjnym cięciem, dlatego się cacka.
Tak czy inaczej, to co się dzieje między wami, to jest jedna sprawa, a całkowicie odrębną kwestią jest problem obecności Eksa.
Nie wiem, nie znam się na psychologii i terapiach tym bardziej, ale jakoś nie widzę tutaj pola do popisu dla terapeuty...

159

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

Tylko moja aktualna partnerka jest wyjatkowa

wyjątkowa;) w tym, jak łatwo udaje jej się pozostawać w sytuacji, którą uważa za korzystną dla siebie

160

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Moje obie żony miały na drugie imię Wyjątkowa

161

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Anderstud, sprawa z eks została ustalona między nami. Jest kompromis, na który jestem gotów się zgodzić.

Nie to jest teraz na pierwszym planie. To o czym rozmawialiśmy na terapii to jej lęk, nasze różnice osobowościowe, to jak polegliśmy, dlaczego pojawiły się takie napięcia, dlaczego oboje staliśmy się nieszczęśliwi. Tak, wiem. Tarzasz się w tej chwili ze śmiechu na podłodze, ale i dla mnie to co się stało, jak się odsunęliśmy i dlaczego, jest obecnie pierwszoplanowe.

Sytuacja wygląda tak, że dobrnęliśmy do punktu, gdzie niestety decyzja jest po mojej stronie. Moja partnerka jest pogubiona, ma problemy z zaufaniem naszemu związkowi, ja zresztą też. Były ogromne emocje. I nie, nie były teatralne, były szczere. Ona potrzebuje czasu, chce się ze mną widywać, nie umie podjąć decyzji. Nie chce się też ze mną rozstawać definitywnie.

Nie wiem na co jestem gotów, nie wiem co mam robić w tej chwili. Mogę siebie ratować i odejść. Mogę czekać, spalając się i inwestując w niewiadomą.
Na razie poprosiłem o zero kontaktu, potrzebuję pobyć sam z własnymi myślami. Obiecałem że podejmę decyzję w ciągu tygodnia.

162

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

Anderstud, sprawa z eks została ustalona między nami. Jest kompromis, na który jestem gotów się zgodzić.

Nie to jest teraz na pierwszym planie. To o czym rozmawialiśmy na terapii to jej lęk, nasze różnice osobowościowe, to jak polegliśmy, dlaczego pojawiły się takie napięcia, dlaczego oboje staliśmy się nieszczęśliwi. Tak, wiem. Tarzasz się w tej chwili ze śmiechu na podłodze, ale i dla mnie to co się stało, jak się odsunęliśmy i dlaczego, jest obecnie pierwszoplanowe.

Sytuacja wygląda tak, że dobrnęliśmy do punktu, gdzie niestety decyzja jest po mojej stronie. Moja partnerka jest pogubiona, ma problemy z zaufaniem naszemu związkowi, ja zresztą też. Były ogromne emocje. I nie, nie były teatralne, były szczere. Ona potrzebuje czasu, chce się ze mną widywać, nie umie podjąć decyzji. Nie chce się też ze mną rozstawać definitywnie.

Nie wiem na co jestem gotów, nie wiem co mam robić w tej chwili. Mogę siebie ratować i odejść. Mogę czekać, spalając się i inwestując w niewiadomą.
Na razie poprosiłem o zero kontaktu, potrzebuję pobyć sam z własnymi myślami. Obiecałem że podejmę decyzję w ciągu tygodnia.

A nie możesz tak poprostu do nie wrócić?!

163

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

Sytuacja wygląda tak, że dobrnęliśmy do punktu, gdzie niestety decyzja jest po mojej stronie. Moja partnerka jest pogubiona, ma problemy z zaufaniem naszemu związkowi, ja zresztą też. Były ogromne emocje. I nie, nie były teatralne, były szczere. Ona potrzebuje czasu, chce się ze mną widywać, nie umie podjąć decyzji. Nie chce się też ze mną rozstawać definitywnie.

164

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

Anderstud, sprawa z eks została ustalona między nami. Jest kompromis, na który jestem gotów się zgodzić.

Zdaje się, że z tym tutaj przyszedłeś, o ile mnie pamięć nie myli.
Potem z każdym twoim wpisem "sprawa z Eks" zaczyna maleć do w zasadzie błahostki, której poświęcasz ledwie niecałą jedną linijkę,
żeby na tym samym wdechu przejść do roztrząsania po raz pierdyliard dwudziesty ósmy much w nosie twojej królewny.
Tak już wszyscy wiemy jaki dramat ta kobieta przeżywa za każdym razem gdy ciebie widzi i wracają do niej te wszystkie straszne lęki
(jak to nie miłość, to nie wiem co) dlatego jeszcze tydzień może dwa (albo dwadzieścia lub może czterdzieści) musisz jeszcze poczekać...
Wiesz co to jest sztuka dyplomacji? Sztuka dyplomacji, to powiedzieć komuś "spier*alaj" tak, żeby poczuł podniecenie przed czekającą go podróżą.
Mówi ci to coś? Nie? No nic, to może za tydzień ci to bardziej szczegółowo objaśnię, a teraz jednak wróćmy do kwestii której tak unikasz
i opowiedz nam coś więcej o tym waszym kompromisie, na który jesteś gotów się zgodzić. Da radę? Mógłbyś to dla mnie zrobić? Proszę?

165

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Jakie to ma znaczenie jak ona w ogóle nie wie czy chce ze mną być?

Ale OK, skoro prosisz. Akceptuję obecność, wracam z nią do domu, on ma określone jasno godziny i wychodzi od razu jak my wracamy. Z czasem zaczyna zabierać dziecko do siebie.

Tylko jak pisałem, to nie ma znaczenia w tej chwili. Mógłbym nawet nie stawiać żadnych warunków, a ona i tak wahałaby się czy chce ze mną być.
Cały ten burdel emocjonalny zaszedł za daleko.

166

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Mi się wydaje, ze emocje są normalne w takiej sytuacji i po prostu ludzkie. Co nie zmiania faktu,że trzeba pracować nad tymi emocjami dla dobra partnerki , małej i samego siebie.
Ojciec teraz przyjezdza,ale czy zawsze tak będzie?Moze jak mala podrośnie będzie ja zabieral gdzieś na miasto.
Może odezwal się w nim pies ogrodnika i jak zobaczy, ze Ty jesteś na horyzoncie będzie chciał wrocic do kochanki i dziecka..Bywa i tak. Musisz wiedzieć czego chcesz i wziąć odpowiedzialność za nową rodzinę. Rozumiem biologia biologią, ale dla mnie ojciec to przede wszystkim to ten który wychowuje, stawia wzor, uczy zycia .
Dla mnie to niepojęte ,ze on nie placi alimentów, ok -dobra sytuacja finansowa-ale dziecku się należy. Po prostu ten ojciec uchyla się od obowiązku, co dobrze o nim nie swiadczy.

167

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

Jakie to ma znaczenie jak ona w ogóle nie wie czy chce ze mną być?

Ale OK, skoro prosisz. Akceptuję obecność, wracam z nią do domu, on ma określone jasno godziny i wychodzi od razu jak my wracamy. Z czasem zaczyna zabierać dziecko do siebie.

Tylko jak pisałem, to nie ma znaczenia w tej chwili. Mógłbym nawet nie stawiać żadnych warunków, a ona i tak wahałaby się czy chce ze mną być.
Cały ten burdel emocjonalny zaszedł za daleko.

Ty tak serio?

168

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Niestety tak.
I skłaniam się ku temu, że nie będę czekał aż ona się ogarnie i zerwę wszelki kontakt, by chronić siebie i swoją godność.
Choć żal, bo kocham.

169 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2019-02-27 23:26:11)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Pytałam, czy serio wierzysz w to, że nagle Twoja luba ma załamanie miłosne, bo nie pasują Ci warunki, na jakich ma Cię kochać...

Bo jak tak, to niestety skłonię się ku poprzednikom, którzy pisali, że brak Ci jaj smile

170 Ostatnio edytowany przez radeusz (2019-02-27 23:32:00)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
santapietruszka napisał/a:

Pytałam, czy serio wierzysz w to, że nagle Twoja luba ma załamanie miłosne, bo nie pasują Ci warunki, na jakich ma Cię kochać...

Bo jak tak, to niestety skłonię się ku poprzednikom, którzy pisali, że brak Ci jaj smile

Może za mało poświęciłem tekstu na napisanie jak ostatnie pół roku było pełne napięcia między nami.
To cykliczne kłótnie na tle eksa, frustracja przenoszona na inne sfery życia, moje wycofywanie się, ciche dni, złe słowa, presja.
Nie jestem bez winy, choć leży ona po obu stronach, bo zrozumienia ze strony partnerki wiele nie miałem - skupiliśmy się oboje na własnym poczuciu krzywdy.
Ostatni miesiąc to już w ogóle była równia pochyła.

171 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-02-28 00:58:25)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

I skłaniam się ku temu, że nie będę czekał aż ona się ogarnie i zerwę wszelki kontakt, by chronić siebie i swoją godność.

A ja skłaniam się ku temu, że to jeden wielki bulszit. Zerwiesz wszelki kontakt, by zasypiać z telefonem przyklejonym do powiek i czekać,
może napisze, może zadzwoni, może zatęskni, może przemyśli... Powiem tak, choć bardzo nie lubię tego mówić na tym forum... A nie mówiłem?
Wszystko idzie jak po sznurku zgodnie z planem i scenariuszem, który wam tutaj napisałem kiedy... dwa tygodnie temu, trzy tygodnie temu?
Już nie chce mi się kopać i szukać, ale chyba nawet poszczególne kwestie wszystkim rozpisałem, co kto w którym momencie zrobi i powie...
Mówiłem ci wtedy, że to jest ograny do bólu klasyczny schemat, dlatego z dużym prawdopodobieństwem da się przewidzieć co będzie dalej.
Ale ty nie chcesz słuchać, ani nawet przemyślec tego co się do ciebie mówi, bo laska robi ci sieczkę z mózgu udostępniając swe wdzięki.
Dopiero zacząłeś przecierać oczy, kiedy zaczęła unikać już nawet seksu (tego cudownego i najwspanialszego pod słońcem z tego co pamiętam)
i nagle palą ci się styki, no bo jak to... Ale co jak to? A tak to. Kiedy już się ciebie pozbyła z chaty i ma z tobą święty spokój, logicznie uznała,
że już nie ma potrzeby chodzić z tobą do łóżka, bo niby po co? Po pierwsze nie ma już nic do ugrania, a po drugie nie obraź się przyjacielu,
ale poprzez swoją postawę uległej sieroty, straciłeś w jej oczach wszelkie atrybuty męskości i przestałeś być dla niej seksualnie atrakcyjny.
Kumasz bazę? To dlatego nie ma seksu na spotkaniach, a nie dlatego że ona traumy przeżywa, błagam cię człowieku, weź się w końcu obudź.
Chyba zdajesz już sobie sprawę z faktu, że z pozycji klęczek nie jesteś żadnym partnerem do negocjacji, tylko żałosną karykaturą samego siebie,
stłamszonym, zapędzonym w kozi róg, przerażonym małym chłopcem z bąblem w nosie, który zaraz się rozpłacze, a ja chyba razem z nim.
Nie, nie przyszedłem tutaj wcale po to, żeby ci dokuczać. Przyszedłem do twojego wątku po to, żeby tobą wstrząsnąć. Dlatego jestem złośliwy,
dlatego się z tobą nie pier*olę w tańcu, dlatego zwracam twoją uwagę na sprawy, które próbujesz bagatelizować i wypierać, nie chcąc uwierzyć...

A te cyrki, które odstawiacie teraz, ta terapia tam jakaś, to odgrywanie wielce pokrzywdzonych ofiar losu, zagubionych w swych uczuciach...
to co to ma w ogóle być? Jakiś szkolny teatrzyk w Pierdziszewie Dolnym? Czy co, bo nie wiem. Nie rozumiem również tego fragmentu:

radeusz napisał/a:

Jakie to ma znaczenie jak ona w ogóle nie wie czy chce ze mną być?

Ale OK, skoro prosisz. Akceptuję obecność, wracam z nią do domu, on ma określone jasno godziny i wychodzi od razu jak my wracamy. Z czasem zaczyna zabierać dziecko do siebie.

Tylko jak pisałem, to nie ma znaczenia w tej chwili. Mógłbym nawet nie stawiać żadnych warunków, a ona i tak wahałaby się czy chce ze mną być.
Cały ten burdel emocjonalny zaszedł za daleko.

Wytłumacz mi to tak, żebym zrozumiał... jak wracasz z nią do domu, kiedy ona ciebie w nim nie chce czy no dobrze "jeszcze nie wie czy nie chce"?
Przyznaj się lepiej od razu czyj to jest pomysł. Ona to zaproponowała czy ty sam postanowiłeś się zeszmacić i upodlić przed nią do końca?
Czyli że jak, w zasadzie te twoje warunki de facto nie zmieniają kompletnie niczego, a mimo to ona wciąż nie wie czy chce,
no to zachodzi jakby jakiś konflikt logiczny pomiędzy tym czego ona chce, czego nie chce, a czego nie wie czy chce czy nie chce...
Rozumie ktoś coś z tego?
Bo mi się wydaje, że było raczej tak - nasz bohater sam zaproponował taki dil i bardzo ciężko się zdziwił, gdy usłyszał, że i tak nic z tego.
Czyli mówiąc inaczej ty nie stawiasz żadnych warunków, tylko ty ją prosisz żeby cię przyjęła z powrotem na dogodnych dla niej warunkach.
Czy ja mam właśnie deżawi? Czy ja ci tego nie pisałem od razu na samym początku? Nie. Na początku ci pisałem, że wrócisz na jej warunkach
i tutaj nawet mnie laska zaskoczyła, bo się okazuje, że jednak nie wrócisz wcale, no to tego akurat nie przewidziałem, przyznaję.
Nie wiem, na samym początku tej historii chyba sam w to wierzyłem, że ona coś do ciebie czuje. Tylko wtedy jeszcze nie wiedziałem co konkretnie.
Idź pan w ch*j - cytując klasyka.

172

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

No też jestem w szoku....Ty tak serio na serio ??????? Zdaje sobie sprawę z tego że to bolesne dla Ciebie bo zaangażowałeś siebie i swój czas w ten związek ale zrozum wreszcie , że jeśli kobieta mówi , że NIE WIE czy chce to znaczy że NIE CHCE tylko nie potrafi Ci tego wprost powiedzieć...ogarnij się z tego nic już nie będzie to nie jest Twoje życie daj sobie spokój to jest tylko strata czasu Twojego czasu bo ona ma swoje życie już poukładane i nic nie zmieni....tyle czasu Ci tutaj o tym mówimy i cały czas wszystko się potwierdza....czy Ty sam czytasz to co piszesz ?

"Akceptuję obecność, wracam z nią do domu, on ma określone jasno godziny i wychodzi od razu jak my wracamy. Z czasem zaczyna zabierać dziecko do siebie."

Przecież to było ustalone między wami na samym początku jak tylko tutaj napisałeś ! Otrząśnij się ..wracasz dokładnie do punktu wyjścia i co z tego że TY kochasz skoro ona Ciebie nie kocha...do tańca trzeba dwojga ...a przepraszam ona kocha tylko nie wie czy chce z Tobą być ...uhmu no tak bo kochała i chciała dopóki żyliścia tak jak jej pasowało a teraz to ona nie wie czy może Ci zaufać....normalnie nie wiem czy się śmiać czy płakać ...wiesz zakochana osoba bardzo długo potrafi siebie oszukiwać ..no ale chyba już czas zobaczyć prawdę ....i o jakich swoich lękach mówisz ? Jedyny Twój lęk to ex facet wiecznie obecny w waszym domu i życiu....może przypomnę Ci tyt Twojego wpisu ? " Ja , ona , jej dziecko i biologiczny ojciec" ......

173

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Szczerze mówiąc, to nawet nie chce mi się tego mielić.
W przyszłym tygodniu zabieram swoje rzeczy. Bez widzenia się z nią.

174

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

W przyszłym tygodniu...
Bo żeby zrobić to jeszcze w tym, na przeszkodzie stoi?

175

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

To że nie chcę żeby w domu było dziecko. Za tydzień nie będzie, bo będzie na zajęciach.
Nie chcę widzieć małej, tęskni do mnie.

176

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

No dobra, odpuszczę tym razem.
Trzymamy wszyscy kciuki, żeby ci tylko rura nie zmiękła jak w sobotę znów do ciebie przyjdzie na przytulanki.

177

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Nie będzie żadnej soboty.

178 Ostatnio edytowany przez radeusz (2019-03-02 13:21:59)

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

od środy się nie odzywam. staram się ułożyć siebie.
natomiast...ona dzwoniła dwa razy, bo dziecko chciało do mnie zadzwonić i porozmawiać. bo tęskni. i pyta kiedy do nich wrócę.
moja "eks" (tak już o niej myślę) była ciepła. mi było dziwnie i po rozmowie z dzieckiem kończyłem rozmowy.

takie akcje burzą mój spokój. i przykro mi, bo żal mi i tęsknię do małej.
zachowanie mojej partnerki jest co najmniej dziwne.

179

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Kolejna manipulacja z jej strony. Teraz pogrywa dzieckiem, "tęsknota" tej Małej ma za zadanie Cię zmiekczyć i spowodować u Ciebie jeszcze większe poczucie winy.

180

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

ona wie, dlaczego relacja między wami osłabiła się, teraz jej decyzja czy będzie wolała dokonać zmian dla Ciebie, czy pozostać w obecnej sytuacji ze swoim byłym mężem:) powodzenia i wytrwałości:)

181

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
kjim napisał/a:

Kolejna manipulacja z jej strony. Teraz pogrywa dzieckiem, "tęsknota" tej Małej ma za zadanie Cię zmiekczyć i spowodować u Ciebie jeszcze większe poczucie winy.

wątpię, jak Ania słusznie zauważyła, byłem na etapie że chciałem zaakceptować istniejącą sytuację, więc nie trzeba było mnie zmiękczać.

stawiam raczej na jej emocje z powodu tego, że się przestałem odzywać, że domyśla się że podjąłem decyzję żeby zerwać kontakt definitywnie.
klasyczne tango oddalania się i przybliżania. wg mnie moja wybranka ma problem z budowa relacji, przyciąga ją niedostępność, odsuwa bliskość.
ale to już inna opowieść.

182

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
kjim napisał/a:

Kolejna manipulacja z jej strony. Teraz pogrywa dzieckiem, "tęsknota" tej Małej ma za zadanie Cię zmiekczyć i spowodować u Ciebie jeszcze większe poczucie winy.

A to dziecko nie może tęsknić? No masakra jakaś.

183

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Śledzę ten wątek od początku, i jak najpierw się zdziwiłam dlaczego jest taki nalot na tą kobietę,  tak z czasem zrozumiałam. Chyba dlatego,  że sama jestem podatna na wpływy i manipulacje.  Ale to inna bajka.

Wg mnie, to ona teraz albo coś zmieni, albo nie ma sensu. Bo to wiecznie będzie trwało w pewnym zawieszeniu. Szkoda, że tak to wygląda. Szkoda dziecka, ale to mamusia musi się ogarnąć.

Wątek sledzilam z racji tego,  że sama kiedyś bym chciała sobie życie poukładać po rozwodzie. Sama mam małe dziecko. Widzę więc, czego po prostu NIE robić.

184

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Ja przyznam szczerze, jeszcze do zeszłej niedzieli (tydzień temu) postawiłbym dolary przeciwko żołędziom, że historia skończy się tak:
Radeusz sobie ogarnie jakiś kwadrat, pańcia przywiezie mu tam jego rzeczy, odegra wzruszającą scenę z Romeo i Julia czy innego gniota,
po czym wspólnie ustalą (tak, można się śmiać, bo przecież to od początku komedia jakaś jest) że na razie tak musi zostać i zobaczymy.
Że będą się spotykać tak jak przed wspólnym zamieszkaniem, a więc randeczki, spacerki, kolacyjki, wycieczki, jakieś bzykanko jak najbardziej,
żeby było tak jak kiedyś czyli miło i sympatycznie, ale bez tych wszystkich uciążliwości wynikających z mieszkania pod jednym dachem.
Bo że nie pozwoli jemu wrócić, to ja wiedziałem od razu, tylko zaskoczyły mnie opisy tych ich spotkań, które bardziej przypominały pożegnanie
niż schadzki kochanków chwilowo rozdzielonych przez niesprzyjające okoliczności i po raz pierwszy autentycznie zrobiło mi się szkoda autora,
który jeszcze wierzył w jej kłamliwe zapewnienia o chęci podjęcia prób naprawy czegokolwiek (terapia srapia) podczas gdy ona już z nim skończyła
i z zimną krwią wbijała mu sztylet w plecy patrząc prosto w oczy... Tutaj muszę jej oddać, aczkolwiek z niechęcią, że dobra jest. Bardzo dobra.
Ciekawe czy ten były fagas już zaczął u niej pomieszkiwać czy może jakiś nowy zdążył pojawić się na horyzoncie. Tak czy siak już mu współczuję.
Jest taki typ kobiet, które nie cofną się przed niczym, żeby dostać to czego chcą i albo będzie po ich myśli, albo żegnam do widzenia i następny proszę.

185

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Nie, nie mieszka. Przyjeżdża do dziecka zgodnie z harmonogramem. Ja natomiast słyszę, że jestem niecierpliwy, że ona chce czasu, że tęskni ale czuje też lęk z którym musi się uporać. Żebym jej zaufał, że ma trudne życie, trudną sytuację i musi sie poukladać na terapii.
Anderstud, tarzasz się po podlodze, nie?

186

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

... Babka bzykała się z facetem, z którym zaszła w ciążę i okazało się, że jest to notoryczny kłamca i oszust (ma nadal! rodzinę, żonę, dzieci w innym związku). Nie odebrała kolesiowi praw rodzicielskich i gdzieś w swoim życiorysie spotkała Ciebie. Wszystko ładnie, pięknie, ale koleś rozpłodowy przychodzi do niej kilka razy w tygodniu "opiekować się" swoją córką. Zamiast zabierać ją do siebie, do swojej żony i dzieci (tam jest odpowiedzialnym ojcem i mężem).
Nie wytrzymujesz powoli sytuacji, bo jakiś fagas ciągle przesiaduje u niej w mieszkaniu, w którym też mieszkasz. Ona chce związku z Tobą, ale z rozpłodowca w roli niańki ciężko jej zrezygnować. Mało tego, mimo, że chce związku z Tobą, to robi się zazdrosna o rodzącą się relację między Tobą i jej dzieckiem, którego drugim tatusiem miał byś w domyśle zostać. Zabrania Ci wkładu w wychowanie jej dziecka i odsuwa się od Ciebie, gdy jednak chcesz bardziej zaistnieć w życiu małej.
Puszczają Ci nerwy i wówczas to Ty jesteś wszystkiemu winny.
Teraz wykorzystuje uczucia dziecka żeby zwabić cię na powrót, mimo, że jeszcze niedawno była o tę relację zazdrosna. Chce, żebyś jej zaufał, ale nie okazała takiego zaufania Tobie. Natomiast wciąż okazuje to zaufanie niańce rozpłodowcowi (jestem ciekawa, czego on nauczy to dziecko).

To jest normalnie patologia hmm Na twoim miejscu zwiewała bym, gdzie pieprz rośnie i w nosie bym miała jej czułe zapewnienia o wątpliwej miłości. Tylko dzieciara mi żal.

187

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

Anderstud, tarzasz się po podlodze, nie?

Czy ja wiem...
Obawiam się, że nie jesteś szczery. Ani z nią, ani z nami tutaj, ani sam ze sobą, co najgorsze.
Obawiam się, że tylko czekasz na jakiś na znak sygnał, który sprawi, że twoje nadzieje odżyją.
Obawiam się, że taki znak sygnał w niedługim czasie się pojawi, bo to też jest jakiś tam schemat.
Obawiam się, że kiedy już będziesz pakował walizki na powrót, układając sobie w głowie przyszłość,
nagle rozpędzony kilof wbije się w twój mózg, a do trzonka będzie przyczepiony liścik o treści:
"Przykro mi, ale jestem już z kimś, nie dzwoń więcej, proszę..." co też niestety należy że tak powiem do kanonu.
Obawiam się, że jeszcze nie dopuszczasz nawet takiej myśli, że to naprawdę już koniec i jest pozamiatane,
dlatego informacja o tym, że już ktoś inny puka twoją królewnę, może ci nieźle pocharatać banię.
Obawiam się, że wpadniesz wtedy w kolejny schemat zachowań z kategorii "zrobię wszystko, żeby ją odzyskać"
co oczywiście niczego nie zmieni w kwestii zasadniczej, że nadal puka ją ktoś inny, ale twój stan znacznie się pogorszy.
Obawiam się, że masz to wszystko gdzieś i zrobisz po swojemu, bo już ona znajdzie sposób, żeby cię przekonać,
mogę ci nawet rozpisać krok po kroku cały misterny plan (jeszcze jeden schemat) a zakończenie historii już znasz.
Obawiam się, że nawet jeśli jestem w błędzie, czego naturalnie wykluczyć nie możemy, to są na to bardzo nikłe szanse.
Obawiam się, że oscylujące mniej więcej gdzieś w granicach błędu statystycznego.

Moim zdaniem od dłuższego czasu jesteś okłamywany, a prawdziwe powody twojej wyprowadzki są całkiem inne
niż te co nam tutaj w punktach wypisałeś, bo to są tak naprawdę duperele, prozaiczne problemy życia codziennego,
które pojawiają się zawsze w każdym jednym związku, gdzie mamy laskę z dzieckiem i faceta który się do nich wprowadza,
prędzej czy później pojawią się zgrzyty, pojawią się tarcia. Jednym się udaje suchą nogą przez to przejść, innym się nie udaje,
bo przy okazji drobnych nieporozumień zaczynają wychodzić inne rzeczy, potocznie nazywane "niedopasowaniem charakterów"
co w tłumaczeniu z pseudo psychologiczno filozoficznego bełkotu na język zwykłych śmiertelników mniej więcej oznacza, że
w moim domu będzie albo tak jak ja chcę, albo pan ładny poszuka sobie innego lokum, nikt tu nikogo na siłę nie trzyma...

I kiedy już do tego dojdzie, to gadki szmatki o jakiejś tam miłości można sobie wsadzić w ... między bajki można sobie wsadzić.
Takie wymęczone siedzenie ze sobą na warunkach, to nie jest żadna miłość, tylko układ w którym cały czas pracuje kalkulator
i oblicza komu na ile się opłaca utrzymywać ten stan, a kiedy bilans zysków i strat którejś ze stron zaczyna wychodzić na minus,
no to wtedy nagle jak króliki z kapelusza zaczynają wyskakiwać obawy, lęki, wątpliwości, coś się wypala, potrzebna jest przerwa...
Wiem, że jestem już z tym nudny, ale po raz kolejny powtórzę słowo SCHEMAT

Nadal podtrzymuję to co pisałem wielokrotnie, że ten jej Eks odgrywa kluczową rolę w tej całej historii i to jest rozgrywka pomiędzy nimi,
pomiędzy Panią Prawnik ze zdeptaną godnością, pomiędzy znienawidzoną partnerką fagasa, no i samym fagasem rzecz jasna.
Ty autorze jesteś tutaj tylko rekwizytem (już to chyba mówiłem wcześniej, no nic) podobnie jak niczego nieświadome dziecko.
Twoje zadanie polegało na byciu przydatnym oczywiście też, ale przede wszystkim twoja obecność miała "wszystkim pokazać"
że Pani Prawnik nie została sama z bękartem, którego jej zrobił jakiś marny żigolak z odzysku, bo głupia baba dała się uwieść
i zapłodnić gołodupcowi, który prowadził równolegle drugie życie, a kiedy sprawa się rypła, wrócił w podskokach do żonki.
Nie za bardzo to koresponduje z wizerunkiem przebojowej i skutecznej Pani Prawnik, no i ogólnie słaba akcja dać się tak wyrolować.
Ty miałeś to przykryć i zatrzeć nieprzyjemne wrażenie, tutaj się wywiązałeś powiedzmy, a zamieszkanie razem dopełniło całości.
Teraz mogła przystąpić do drugiej części planu, a więc zemsty na kochanku, który to nagle zapragnął się sprawdzić w roli tatusia.

Według mnie ta twoja Pani Prawnik ma serdecznie i po całości wywalone na kontakt jej dziecka z biologicznym ojcem (serio w to wierzysz?)
a to co sprawia że chętnie przystaje na jego wizyty, to jest oczywiście wzbudzenie w nim zazdrości (patrz co mogłeś mieć i straciłeś palancie)
oraz odegranie się na jego żonie (widzisz szmato ile czasu u mnie siedzi?) czyli dwie pieczenie za jednym zamachem i nic nie musi robić.
No ale tu pojawił się pewien jakby drobny szkopuł, a mianowicie ty i twoja niewyparzona gęba, co wprowadza pewnego rodzaju dyskomfort
i nie pozwala w pełni napawać się sytuacją, więc najpierw zostajesz upomniany (albo się zamkniesz, albo zapomnij o czułościach i figlach)
a następnie ukarany (skoro nie rozumiesz co się do ciebie mówi i zamierzasz nadal być uciążliwy, to zapraszam wypier*alać z mojego domu)
po czym odkrywa że bez ciebie jest jej znacznie lepiej, ma pełną swobodę i większą kontrolę nas przebiegiem zdarzeń, więc teraz może
praktycznie bez żadnych ograniczeń poświęcić się manipulowaniu byłym kochankiem, szmaciarzem który zrujnował jej życie, a ty no cóż...
sam widzisz, że nawet gdyby chciała, to za bardzo nie ma gdzie cię wcisnąć, swoje już zrobiłeś i na co ty jej teraz możesz się przydać,
tym bardziej że kompletnie nic nie zrozumiałeś z lekcji które otrzymałeś i w dalszym ciągu ci się wydaje, że cokolwiek od ciebie zależy,
mamroczesz coś pod nosem, że się zgadzasz na coś tam o co nikt ciebie nawet nie pytał i zachowujesz się jak obrażony królewicz,
to szkoda na ciebie energię w ogóle marnować, a jak będzie chciała, to bez żadnego wysiłku znajdzie sobie dla ciebie zastępstwo.

No i dobra, myślę że tak bym to mniej więcej widział...
Zeżrę pokrywę własnego laptopa, jeśli coś się tutaj zmieni, pańcia wystawi za drzwi eks kochasia, a ciebie przyjmie z powrotem.
Czy to jest powód do tarzania się po podłodze ze śmiechu, no chyba nie. Jak już pisałem tam wyżej na samym wstępie,
obawiam się że najgorsze jeszcze przed tobą, bo dopóki tli się w tobie nadzieja, możesz jakoś funkcjonować w takim zawieszeniu.
Pojawienie się innego samca przy jej boku, wystrzeli cię w zupełnie inny wymiar odczuwania bólu i moim zdaniem taki będzie finał.
Teraz sobie pomyślałeś - on ma rację, nie mogę do tego dopuścić - nie możesz? A co zrobisz? Nie masz żadnych argumentów.
Możesz ją sobie kochać, tego nikt ci nie zabroni, ale czy ona czuje do ciebie cokolwiek, poza jakimś tam być może sentymentem?
Przeczytaj ten swój wątek od początku. Możesz omijać te fragmenty jak to jeszcze miesiąc temu kochała cię szaleńczą miłością
i skup się raczej na teraźniejszości. Możesz omijać te fragmenty jak to ona mówi i skup się raczej na tym co konkretnie robi.

188

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Po co dzwoni do Ciebie ? Powiedzieć , że dziecko tęskni a ona potrzebuje czasu ? To chyba jakaś kpina...dziecko ma tam " tatusia " o co pani bardzo dba żeby było i się nie zmieniło i ma mamusię a więc wszyscy w komplecie . Tam nie ma miejsca dla Ciebie i musisz wreszcie to dostrzec. Jej telefon do Ciebie może być tylko i wyłącznie pt " Ciebie kocham , z Tobą chcę być , pogoniłam ex kochasia, zabiera dziecko do siebie , Ty jesteś dla mnie ważny " .

Oddalanie i przyciąganie ? smile przecież to są właśnie elementy manipulacji ....obudź się

189

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.
radeusz napisał/a:

Nie, nie mieszka. Przyjeżdża do dziecka zgodnie z harmonogramem. Ja natomiast słyszę, że jestem niecierpliwy, że ona chce czasu, że tęskni ale czuje też lęk z którym musi się uporać. Żebym jej zaufał, że ma trudne życie, trudną sytuację i musi sie poukladać na terapii.
Anderstud, tarzasz się po podlodze, nie?

No to kolejny łykęd już niemal za nami. I jak jest? Drgnęło coś?

190

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Nie jesteśmy już razem. Chciała żebym dał jej czas, ale nie potrafiłem. Próbuję się odciąć, prosiłem o brak kontaktu.

191

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Jak ty mnie zaimponowałeś w tym momencie radeusz...
Odnoszę jednak wrażenie graniczące z pewnością, że to jeszcze nie koniec i wkrótce przeczytamy dalszy ciąg tej historii smile

192

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Wysyła do mnie różne sygnały, jesteśmy w luznym kontakcie via sms, chciała się spotkać. Ja nie chcę, choć mi ciężko i tęsknię. Zachcę tylko jeśli wykaże się chęcia zmian. Tak, chciałbym żeby się określiła. Bardzo. W stary układ na pewno nie wejdę.

193

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Manipulacja kobieca straszna rzecz. Weź Ty się rozejrzyj wokół lepiej, a moze dostrzezesz kogoś, kto Ci daruje takie atrakcje. Dla tej jesteś przedmiotem, narzędziem, korzyścią.

194

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Ja myślę, że ona nie traktuje cię poważnie i cały czas jest przekonana o tym, iż wystarczy jedno jej skinienie, a skoczysz nawet w ogień
i dopóki trwa w tym przekonaniu, raczej nic się w twojej sytuacji nie zmieni. No chyba że któreś z was kogoś nowego sobie pozna.
Tak jak pisało tu wiele osób wcześniej, gdyby w niej się tliła jakakolwiek chęć zmian, to już dawno coś by się wydarzyło, a tak to ...
Jest co jest.

195

Odp: Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Nie jestem na każde skinienie, bo odmawiam. Były propozycje spotkań, były sugestie, chęć rozmów o nas.
Był i jest nadal związek uczuciowy między nami, z jej strony też. Na pewno był bardzo silny, jaki jest teraz - nie wiem.
Jej problemem jest to, że chciałaby mieć ciastko i zjeść ciastko. Boi się rewolucji w życiu, boi się odsunięcia ojca biologicznego - a wie że związek ze mną do tego doprowadzi.

Posty [ 131 do 195 z 201 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Ja, ona, jej dziecko i biologiczny ojciec.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024