radeusz napisał/a:Anderstud, tarzasz się po podlodze, nie?
Czy ja wiem...
Obawiam się, że nie jesteś szczery. Ani z nią, ani z nami tutaj, ani sam ze sobą, co najgorsze.
Obawiam się, że tylko czekasz na jakiś na znak sygnał, który sprawi, że twoje nadzieje odżyją.
Obawiam się, że taki znak sygnał w niedługim czasie się pojawi, bo to też jest jakiś tam schemat.
Obawiam się, że kiedy już będziesz pakował walizki na powrót, układając sobie w głowie przyszłość,
nagle rozpędzony kilof wbije się w twój mózg, a do trzonka będzie przyczepiony liścik o treści:
"Przykro mi, ale jestem już z kimś, nie dzwoń więcej, proszę..." co też niestety należy że tak powiem do kanonu.
Obawiam się, że jeszcze nie dopuszczasz nawet takiej myśli, że to naprawdę już koniec i jest pozamiatane,
dlatego informacja o tym, że już ktoś inny puka twoją królewnę, może ci nieźle pocharatać banię.
Obawiam się, że wpadniesz wtedy w kolejny schemat zachowań z kategorii "zrobię wszystko, żeby ją odzyskać"
co oczywiście niczego nie zmieni w kwestii zasadniczej, że nadal puka ją ktoś inny, ale twój stan znacznie się pogorszy.
Obawiam się, że masz to wszystko gdzieś i zrobisz po swojemu, bo już ona znajdzie sposób, żeby cię przekonać,
mogę ci nawet rozpisać krok po kroku cały misterny plan (jeszcze jeden schemat) a zakończenie historii już znasz.
Obawiam się, że nawet jeśli jestem w błędzie, czego naturalnie wykluczyć nie możemy, to są na to bardzo nikłe szanse.
Obawiam się, że oscylujące mniej więcej gdzieś w granicach błędu statystycznego.
Moim zdaniem od dłuższego czasu jesteś okłamywany, a prawdziwe powody twojej wyprowadzki są całkiem inne
niż te co nam tutaj w punktach wypisałeś, bo to są tak naprawdę duperele, prozaiczne problemy życia codziennego,
które pojawiają się zawsze w każdym jednym związku, gdzie mamy laskę z dzieckiem i faceta który się do nich wprowadza,
prędzej czy później pojawią się zgrzyty, pojawią się tarcia. Jednym się udaje suchą nogą przez to przejść, innym się nie udaje,
bo przy okazji drobnych nieporozumień zaczynają wychodzić inne rzeczy, potocznie nazywane "niedopasowaniem charakterów"
co w tłumaczeniu z pseudo psychologiczno filozoficznego bełkotu na język zwykłych śmiertelników mniej więcej oznacza, że
w moim domu będzie albo tak jak ja chcę, albo pan ładny poszuka sobie innego lokum, nikt tu nikogo na siłę nie trzyma...
I kiedy już do tego dojdzie, to gadki szmatki o jakiejś tam miłości można sobie wsadzić w ... między bajki można sobie wsadzić.
Takie wymęczone siedzenie ze sobą na warunkach, to nie jest żadna miłość, tylko układ w którym cały czas pracuje kalkulator
i oblicza komu na ile się opłaca utrzymywać ten stan, a kiedy bilans zysków i strat którejś ze stron zaczyna wychodzić na minus,
no to wtedy nagle jak króliki z kapelusza zaczynają wyskakiwać obawy, lęki, wątpliwości, coś się wypala, potrzebna jest przerwa...
Wiem, że jestem już z tym nudny, ale po raz kolejny powtórzę słowo SCHEMAT
Nadal podtrzymuję to co pisałem wielokrotnie, że ten jej Eks odgrywa kluczową rolę w tej całej historii i to jest rozgrywka pomiędzy nimi,
pomiędzy Panią Prawnik ze zdeptaną godnością, pomiędzy znienawidzoną partnerką fagasa, no i samym fagasem rzecz jasna.
Ty autorze jesteś tutaj tylko rekwizytem (już to chyba mówiłem wcześniej, no nic) podobnie jak niczego nieświadome dziecko.
Twoje zadanie polegało na byciu przydatnym oczywiście też, ale przede wszystkim twoja obecność miała "wszystkim pokazać"
że Pani Prawnik nie została sama z bękartem, którego jej zrobił jakiś marny żigolak z odzysku, bo głupia baba dała się uwieść
i zapłodnić gołodupcowi, który prowadził równolegle drugie życie, a kiedy sprawa się rypła, wrócił w podskokach do żonki.
Nie za bardzo to koresponduje z wizerunkiem przebojowej i skutecznej Pani Prawnik, no i ogólnie słaba akcja dać się tak wyrolować.
Ty miałeś to przykryć i zatrzeć nieprzyjemne wrażenie, tutaj się wywiązałeś powiedzmy, a zamieszkanie razem dopełniło całości.
Teraz mogła przystąpić do drugiej części planu, a więc zemsty na kochanku, który to nagle zapragnął się sprawdzić w roli tatusia.
Według mnie ta twoja Pani Prawnik ma serdecznie i po całości wywalone na kontakt jej dziecka z biologicznym ojcem (serio w to wierzysz?)
a to co sprawia że chętnie przystaje na jego wizyty, to jest oczywiście wzbudzenie w nim zazdrości (patrz co mogłeś mieć i straciłeś palancie)
oraz odegranie się na jego żonie (widzisz szmato ile czasu u mnie siedzi?) czyli dwie pieczenie za jednym zamachem i nic nie musi robić.
No ale tu pojawił się pewien jakby drobny szkopuł, a mianowicie ty i twoja niewyparzona gęba, co wprowadza pewnego rodzaju dyskomfort
i nie pozwala w pełni napawać się sytuacją, więc najpierw zostajesz upomniany (albo się zamkniesz, albo zapomnij o czułościach i figlach)
a następnie ukarany (skoro nie rozumiesz co się do ciebie mówi i zamierzasz nadal być uciążliwy, to zapraszam wypier*alać z mojego domu)
po czym odkrywa że bez ciebie jest jej znacznie lepiej, ma pełną swobodę i większą kontrolę nas przebiegiem zdarzeń, więc teraz może
praktycznie bez żadnych ograniczeń poświęcić się manipulowaniu byłym kochankiem, szmaciarzem który zrujnował jej życie, a ty no cóż...
sam widzisz, że nawet gdyby chciała, to za bardzo nie ma gdzie cię wcisnąć, swoje już zrobiłeś i na co ty jej teraz możesz się przydać,
tym bardziej że kompletnie nic nie zrozumiałeś z lekcji które otrzymałeś i w dalszym ciągu ci się wydaje, że cokolwiek od ciebie zależy,
mamroczesz coś pod nosem, że się zgadzasz na coś tam o co nikt ciebie nawet nie pytał i zachowujesz się jak obrażony królewicz,
to szkoda na ciebie energię w ogóle marnować, a jak będzie chciała, to bez żadnego wysiłku znajdzie sobie dla ciebie zastępstwo.
No i dobra, myślę że tak bym to mniej więcej widział...
Zeżrę pokrywę własnego laptopa, jeśli coś się tutaj zmieni, pańcia wystawi za drzwi eks kochasia, a ciebie przyjmie z powrotem.
Czy to jest powód do tarzania się po podłodze ze śmiechu, no chyba nie. Jak już pisałem tam wyżej na samym wstępie,
obawiam się że najgorsze jeszcze przed tobą, bo dopóki tli się w tobie nadzieja, możesz jakoś funkcjonować w takim zawieszeniu.
Pojawienie się innego samca przy jej boku, wystrzeli cię w zupełnie inny wymiar odczuwania bólu i moim zdaniem taki będzie finał.
Teraz sobie pomyślałeś - on ma rację, nie mogę do tego dopuścić - nie możesz? A co zrobisz? Nie masz żadnych argumentów.
Możesz ją sobie kochać, tego nikt ci nie zabroni, ale czy ona czuje do ciebie cokolwiek, poza jakimś tam być może sentymentem?
Przeczytaj ten swój wątek od początku. Możesz omijać te fragmenty jak to jeszcze miesiąc temu kochała cię szaleńczą miłością
i skup się raczej na teraźniejszości. Możesz omijać te fragmenty jak to ona mówi i skup się raczej na tym co konkretnie robi.