Jesteśmy razem bardzo dlugo. Bardzo się kochamy (podkreślam - nie mam żadnych wątpliwości, że on mnie kocha), chcemy wspólnie przejść przez życie. Od dawna marzyliśmy o dzieciach - wybraliśmy już nawet imiona. Nie jesteśmy jednak małżeństwem. On jest jeszcze żonaty. Wiele razy pytał mnie, czy jestem już gotowa, żeby zamieszkać z nim, a ja wciąż odpowiadałam, żebyśmy jeszcze poczekali, że tak jak jest, jest na razie dobrze. Szanował moją decyzję. Byłam mu za to wdzięczna, ale widziałam jednocześnie, że źle mu w takim podwójnym związku, że chciałby już, żeby wszystko było jasne. Nieraz mówił, że ma wyrzuty sumienia, że tak ją oszukuje, że chciałby w końcu o wszystkim jej powiedzieć, wyprowadzić się i pozamykać tamte sprawy. A ja głupia go stopowałam. Niedawno powiedział mi, że z tych wyrzutów zrobił z nią "to" jedyny raz i... chyba wpadli. Potwierdził to na razie test. Był w szoku. Po pierwsze, że ona jeszcze może (w tym wieku), po drugie, że może mieć dziecko, o którym tak marzył, nie ze mną. Płakał i błagał o wybaczenie. Wybaczyłam, bo kocham. Ale tak potwornie boję się tego dziecka. On nie chce przyjąć do wiadomości, że badanie może to potwierdzić, a ja już próbuję oswoić się z sytuacją i z tym, że mogę go stracić. On z kolei mówi, że tak łatwo się nie podda i nie zrezygnuje ze mnie. Ludzie, pomóżcie! Już nie mam łez...
2 2009-10-10 20:18:08 Ostatnio edytowany przez marek9876 (2009-10-10 20:28:35)
Rzuć go bez słowa, albo powiedz mu że go rzucasz nic do niego nie czujesz itd, rodzina jest ważniejsza, dziecko wiele zmini w ich zwiążku ale napewno nie gdy Ty tam będziesz w trójkącie, pozatym pogardzam Twoją postawe... Nie powinno się robić takich rzeczy nei wiem ludzie jak Wy możecie nie mieć sumienia... rozumiem ze on tez chcial ale jakbys Ty nie chciała to on by nic nie zrobil ;/
Ludzie tacy jak Ty psujazwiazki innym, bo jakby nie było takich jak Ty to by nie szukał innej i albo wzial rozwod i dopiero to zrobił albo by stwierdził że nie warto i żyli by dobrze... taka moja opinia
A i jeszcze mały edit, jak zdradza żone z Tobą to Ciebie też będzie zdradzał jak się znudzisz to jest pewne...
Nie oceniaj mnie tak ostro, proszę, skoro tak niewiele wiesz o naszym związku. Tamto małżeństwo nie funkcjonowało normalnie od lat. Dopóki się nie poznaliśmy, sądził, ze jego życie jest już przegrane, że nic dobrego nigdy więcej go nie spotka. Wiele zmieniło się, gdy w końcu zostaliśmy parą. Wciąż mi powtarzał i nadal to robi, że ten związek go uskrzydlił, że może teraz góry przenosić. Wiem, że taka miłość jak nasza zdarza się tylko raz w życiu. To coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Nigdy nie czułam, żeby ktokolwiek tak bardzo mnie kochał. Okazuje to codziennie od kilku lat. Dlatego wybaczyłam. Mam jednak świadomość, że będę musiała zniknąć z jego życia, jeśli badania "to" potwierdzą. I boli, gdy mówi, że nigdy na to nie pozwoli, że póki jest życie, póty jest nadzieja...
Odpowiedz sobie sama, czy Twoje dobro jest ważniejsze czy małego dziecka, jeśli jesteś szanującą się kobietą to powinnaś odejść ba nie powinnaś nawet zaczynać jakiegokolwiek związku z kimś kto jest związany na stałe, jak kol wiek by nie było to był zajęty... ciekawe jak Ty byś się czuła jak ktoś by Ci odbijał po kryjomu faceta... nierozumiem takich kobiet, ani mężczyzn ... Jesteś w zwiążku żle Ci to go zakończ i rób co chcesz a nie połowa kręci na boku w tajemnicy ;/
Drogi Marku, przeczytałam Twój post o zerwanych zaręczynach. Mogę tylko starać się wyobrazić sobie twój ból. Stąd pewnie tyle w Tobie jadu... Nie pakuj jednak, proszę, wszystkich do tego samego wora. I czytaj troszkę uważniej: napisałam, że jeśli badania się potwierdzą, usunę się. Chyba jest więc jasne, kto jest ważniejszy. Szkoda tylko, że w Tobie nie ma za grosz empatii i nie wiesz, co ja teraz przeżywam. Ten człowiek to miłość mojego życia...
z wyrzutow poszedl z nia do lozka???dlatego,ze ja oszukuje,to sie z nia przespal?
I myslisz,ze to jest ta wielka milosc,ze on Cie bardzo kocha?
to po jaka cholere szedl z nia do lozka....
Boze,widzisz i nie grzmisz.
Nie bede Cie oceniac,pisac,ze jestes naiwna czy glupia,bo nie o to chodzi.
Ja,gdybym byla na Twoim miejscu,to zastanowilabym sie czy warto bys z kims takim.
Po pierwsze,ukrywal Wasz zwiazek(piszesz ze bardzo dlugo),czyli jestes jego kochanka
(nazywajmy rzeczy po imieniu) on ma zone,Ciebie i kocha sie z Wami objema.
Skoro on jest zonaty,to nie pomyslalas o tym dlaczego on sie nie rozwiodl????
Moze nie chce?Dziwi mnie to,ze przez iles lat moglas z nim byc w takim 'zwiazku'.
TEraz wybaczylas, a jak sie urodzi dziecko chcesz go opuscic?Tylko czemu nie myslalas tak wczesniej?
Carrie...Żal mi Ciebie - ale nie z powodu tego, że Twój kochanek będzie miał dziecko ze swoją żoną, ale dlatego, że jesteś taka naiwna.
Wiesz tylko to, co on Ci mówi o swoim związku. Mówi to, co zawsze tacy panowie zdradzający swoje żony:
Że jego małżeństwo nie funkcjonowało od dawna
Że z nią nie śpi
Ze się nie rozumieją i jej już od dawna nie kocha...
I taki stary chłop nie wie, że dzieci biorą się "ze spania"??
Był w szoku, bidulek, gdy się o tym dowiedział:)) I to od jednego razu!!
Z łaski się z nią przespał, bidactwo, a tu taki numer!
A co to znaczy : "tak łatwo się nie podda"??
Dalej chce was obie, tak?
Carrie, staram sie zrozumieć, co przeżywasz, ale...otwórz oczy...
każdy facet przecież powie kochance "moja żona mnie nie rozumie, między nami się nie układa od lat chyba będę się rozwodził ale to nie ten moment" HALO !!!!!!! NO KURDE JAK MOŻNA BYĆ TAK GŁUPIM !!??
gdyby mu było faktycznie tak źle w tym małżeństwie to przecież po poznaniu ciebie odrazu by rzucił rodzinę bez zastanowienia i bez twojego pozwolenia !! i gdyby mu było tak źle nie zrobił by żonie dziecka. a on cwaniak sypiał z żoną i z tobą.
miej godność i sama go rzuć bo sory ale dzieci przypadkiem się nie robią
If you wanna go somewhere
You better wake up ......
... and pay attention !!!!!!!!
Carrie.. musisz być uswiadomiona ze jesli nadal bedziecie razem, nie bedzie stanowić osobnej rodziny, jaka zapewne sobie wymarzyłaś, ale bedziecie zyc wszyscy razem, łącznie z jego żoną i dzieciakiem. Jeśli jestes skłonna to zaakceptować, nie wahaj sie tylko kochaj, jeśli nie.. nie ma sie co oszukiwać.. Deczja należy do Ciebie
Carrie.. musisz być uswiadomiona ze jesli nadal bedziecie razem, nie bedzie stanowić osobnej rodziny, jaka zapewne sobie wymarzyłaś, ale bedziecie zyc wszyscy razem, łącznie z jego żoną i dzieciakiem. Jeśli jestes skłonna to zaakceptować, nie wahaj sie tylko kochaj, jeśli nie.. nie ma sie co oszukiwać.. Deczja należy do Ciebie
Dzięki, że chociaż Ty wykazałaś się - przynajmniej takie odnoszę wrażenie - minimalnym zrozumieniem. Jeżeli urodzi się to dziecko, to jest dla mnie jasne, że NAS już nie będzie. Wycofam się i nie pozwolę mu na jakiekolwiek próby kontaktu. Będziemy musieli zacząć wszystko od nowa. Osobno. To oczywiste. Gdybyśmy jednak dostali szansę (wiecie, co mam na myśli, a nie chcę pisać tego dosłownie), to będzie to sprawdzian dla niego i jego uczuć. Chciałabym jeszcze raz podkreślić jedną rzecz, której wszystkie oskarżające nas osoby chyba nie doczytały: to on już dawno temu prosił i przekonywał, żebyśmy w końcu byli normalnie ze sobą: mieszkali, wzięli ślub itd. Ale to JA go stopowałam we wszystkim. A on tylko powtarzał, że jeszcze uda mu się namówić mnie na ślub... Poznawał mnie ze swoimi przyjaciółmi, rodziną. Uwierzcie, że to nie była i nie jest taka typowa relacja żonaty facet - kochanka.
Żałuję, że od razu się na to nie zdecydowałam. Gdybym wtedy się tak nie wahała... A dziś... co z tego, że obydwoje mamy pewność, że to jest to...?
Ale to nie zmienia faktu, że on spał z wami obiema!!
I to tylko tamta zaszła w ciążę - podejrzewam, że swoją pierwszą, bo nic nie piszesz, że on ma dzieci.
Pierwszą w tym wieku?? Musieli się długo starać.
A ta szansa to co?? Że ona jednak nie donosi tej ciąży??? A może Ty sie postarasz i dziecko z nim??
Nie zrozumiem albo...rozumiem bardzo dobrze.
Chciałabym jeszcze raz podkreślić jedną rzecz, której wszystkie oskarżające nas osoby chyba nie doczytały: to on już dawno temu prosił i przekonywał, żebyśmy w końcu byli normalnie ze sobą: mieszkali, wzięli ślub itd. Ale to JA go stopowałam we wszystkim. A on tylko powtarzał, że jeszcze uda mu się namówić mnie na ślub... Poznawał mnie ze swoimi przyjaciółmi, rodziną.
To nic nie zmienia wg mnie. Gdyby było mu tak źle w małżeństwie to bez względu na Twoje zdanie rozwiódł by się z nią. A tak wiedział, że ma Twoje przyzwolenie na żonę i romans. Nie ważne byłoby dla niego to, że Ty mówiłaś, żeby z ną został. Jest mi źle z żoną - biorę rozwód - proste. Bez względu na to co inni o tym sądzą.
Carrie_B napisał/a:Chciałabym jeszcze raz podkreślić jedną rzecz, której wszystkie oskarżające nas osoby chyba nie doczytały: to on już dawno temu prosił i przekonywał, żebyśmy w końcu byli normalnie ze sobą: mieszkali, wzięli ślub itd. Ale to JA go stopowałam we wszystkim. A on tylko powtarzał, że jeszcze uda mu się namówić mnie na ślub... Poznawał mnie ze swoimi przyjaciółmi, rodziną.
To nic nie zmienia wg mnie. Gdyby było mu tak źle w małżeństwie to bez względu na Twoje zdanie rozwiódł by się z nią. A tak wiedział, że ma Twoje przyzwolenie na żonę i romans. Nie ważne byłoby dla niego to, że Ty mówiłaś, żeby z ną został. Jest mi źle z żoną - biorę rozwód - proste. Bez względu na to co inni o tym sądzą.
Mylisz się, Delicious. Rozwód nigdy nie jest prosty. I nie mam tu na myśli tylko uczuć, ale też zwyczajnie sprawy majątkowe. Akurat nie dziwię się mu, że go nie wziął. Zawsze powtarzał, że zostawi jej mieszkanie i co tylko będzie chciała, że może wyjść z tego związku z walizką swoich osobistych rzeczy. A ja mówiłam, żeby się wstrzymał, bo nie jestem jeszcze gotowa na wspólne mieszkanie. Lepiej więc było mieszkać w swoim, a nie pod mostem. To była nasza wspólna decyzja. Nie mam zamiaru uspawiedliwiać tej jego "chwili słabości", ale chcę Wam pokazać, że nie każdy taki związek znaczy to samo. Pozdrawiam
Wszystkie dziewczyny mówią: ok, takie są standardy, tak jest - ale u mnie jest inaczej.
A u Ciebie? Majątek, mieszkanie...ważniejsze były od Was???
Czasami wydaje mi się, że niektóre historie są wymyślone dla podkręcenia dyskusji, nie mogę uwierzyć w tak wielką naiwność. Nieszczęśliwy, biedny, chciał odejść od żony - ja nie chciałam, będzie miał z nią dziecko - jestem zrozpaczona! Żal:((
Aż żal mi się robi,jak to przeczytałam Biedny mąż poczuł się odrzucony przez swoją kochankę i szukał pocieszenia u żony
I pech chciał,że niestety wpadli.Zdradzał ją z tobą,a teraz zdradził ciebie z żoną.Biedny facet.Prychylam się do słów Delicious bez względu na twoje zdanie,gdyby nie chciał z nią być to by się rozwiódł.Ale...co tam zawsze trzeba mieć jakieś wyjście awaryjne bo skoro kochanka mnie odrzuci to zawsze mogę wrócić do żony
Kazdy facet, ktory ma kochanke mowi, ze jego malzenstwo istnieje od lat tylko na papierze, ze nie kocha zony, ze jest dla niego zla i okropna. A w rzeczywistosci maja normalna , kochajaca sie rodzine, tylko brak im dreszczyka emocji.Po przyjsciu do domu od kochanki mowia zonie, ze jest dla nich najwazniejsza, ze kocha ja nad zycie. Natomiast kochanki wierza bezgranicznie w ta cala farse!!
Co Ty kochana wierzysz ze on tylko raz zrobil to z zona? I to z wyrzutow sumienia? Pewnie uprawiali seks codzinnie a Tobie glupoty opowiada. Dla mnie ta sytuacja to zenada!!!
Sznujcie sie kobiety!!! Beda mieli dziecko z zona a Ty nadal przy nim tkwisz jakos kochajaca kochanka!!!
Carrie nie będę oceniała ciebie i twojego postępowania bo niestety musiałabym się zgodzić z wieloma wcześniejszymi postami , ale w swoim poście prosiłaś o radę . Na pewno nie jest ci łatwo i nie będzie, ale jeśli urodzi się dzidziuś powinnaś definitywnie zakończyć ten związek, powiem więcej, nawet jeśli okaże się, że jego żona jednak nie jest w ciąży, to też powinnaś z tym skończyć . Jeśli naprawdę cię tak kocha , niech uporządkuje swoje sprawy i wtedy rzeczywiście możecie być razem, w przeciwnym wypadku marnujesz swój czas będąc wciąż tą drugą. Na twoim miejscu dowidziałam bym się czegoś więcej na temat jego relacji z żoną ( piszesz że znasz jego przyjaciół, rodzinę) nie po to by go sprawdzać czy szpiegować ,po prostu nie wierzyła bym tak bezgranicznie tylko jego słowom. Czy jego żona wie o was? Skoro tyle ludzi zna waszą sytuację , dziwne że nic do niej nie dotarło. Po ile macie lat? I jak długo on jest żonaty?
Hmm, masz przed sobą trudną decyzję. Ja bym nie wytrzymała mając świadomość ,że facet, który mówi,że mnie kocha, idzie do lózka z inną kobietą. Nie kocha się z kimś przez przypadek, a poza tym, mając świadomość,że Ciebie to zaboli, nie zobiłby tego. Ja bym bez słowa rzuciła.
I znowu to samo: żonaty facet + dziewczyna + egoistyczne decyzje + głupie tłumaczenia faceta + ... = totalna porażka rozumu i moralności.
Carrie skoro znasz znajomych i rodzinę to dlaczego jego żona o was nie wie?
zastanawia mnie ten fakt?
nie wiem co Ci radzić bo nigdy w takiej sytuacji nie byłam, ale ja nie wierzę żeby akurat tylko raz mu sie "zdarzyło"- takiego kitu to nikt mi nie wcisnie, może jeszcze Ci powiedział że byl akurat pijany?
No i pretensja do Ciebie. Jak mogłaś pozwolic mu na to by żył z Wami obiema??
Ja nie umiała bym się dzielić z nikim ukochaną osobą!
kobieto przejrzyj na oczy, bo narazie nie widzisz tego, co się dzieje wokół ciebie chyba
skoro on bardzo cię kochał i nie chciał być z żona, to mógł mieć ten rozwód dawno i zamieszkać osobno
niekoniecznie od razu z tobą
już teraz powinnaś skończyć tą znajomość
Tworzenie jakiegokolwiek trójkąta JEST ZŁE. Czy nie dlatego mamy na samym starcie wątpliwości? Czy nie z ich powodu wchodzimy na fora szukać podobnych przypadków i raczej zrozumienia niż krytyki?...
Moje życie też nie jest kryształowe.. wręcz przeciwnie.. kompletnie pokręcone...
Jestem żoną, mam męża od 3 lat, maleńkie dziecko z mężem.. i od 2 lat kogoś, z kim zdradzam męża mentalnie - muszę to nazywać po imieniu, chociaż ani nie uprawiam z seksu z tym drugim ani nie fantazjujemy na ten temat... za to wspieramy się w życiu i naprawdę kochamy.
W małżeństwach moze być bardzo różnie. Nie wszystkie małżeństwa są zawierane w odpowiednim stadium dojrzałości i z odpowiednich powodów. Jesli ktoś mieni się katolikiem (ja i mój mąż) nie ma rozwodu w światopoglądzie.. I jest dramatem, kiedy i mąż i żona nie są szczęśliwi, mimo że młodzi, zdrowi i bez problemów materialnych.. Jeszcze większym dramatem jest to, gdy jedno chce poznawać drugie i budować więź, rozmawiać, dzielić się myślami, a drugie jest zamknięte i nic z tym nie robi... Gdy to drugie wie, ze pojawia się ktoś trzeci, z kim żona może np. podzielić się uczuciami związanymi z ciążą, podczas, gdy z mężem nie może... gdy obiecuje, że się postara, pójdzie po jakąś pomoc by ożywić małżeństwo, po czym nie robi niczego.. nawet zasypia obojętnie w czasie rozmowy.. Jest dramatem, gdy światopogląd, wiara, dane słowo i odpowiedzialność za drugiego człowieka (teraz i za dziecko) nie pozwala cieszyć sie tym, że ktoś gdzieś jest.. ten trzeci... Bo jego sie kocha i nie chce wykorzystywać... Codziennie te same pytania.. codziennie ten sam ból... i świadomość bólu innych...
Co robić? Jak żyć? Walczyć dalej o małżeństwo w pojedynkę?
Ja nie chcę być egoistką. Teraz przede wszystkim chcę być dobrą matką. Z mężem nie sypiam od dnia, w którym zaszłam w ciąże. Za wszelką cenę chciałam ratować małżeństwo i odzyskać to, co pokierowało mnie do sakramentalnego "tak". Ten trzeci czekał.. i nadal czeka na moją decyzję.
Czy dobra matka powinna dla dobra dziecka odejść od ojca i stworzyć nowy dom z prawdziwą miłością miedzy dwojgiem ludzi i w takiej atmosferze wychowywac dziecko? Czy tez może dobra matka powinna pozostać wierna zasadom wpajanym jej od dziecka i pozostać z ojcem, wychowując dziecko w domu bez rodzicow spiacych razem, przytulacjacych sie i rozmawiajacych ze soba?
Nie mam kochanka, z ktorym sypiam. Zdradzam męza mentalnie, kochając innego... Sypiam z moim małym dzieckiem.
Jak dla mnie, to ta sytuacja jest trochę dziwna... Mówisz, że sama świadomie namawiałaś go, by został z żoną?! Sory, ale jakoś w to nie wierze... Mówisz, że on chciał być z tobą, żebyście razem zamieszkali, bo mu źle z żoną, mimo to się z nią nie rozwiódł, sypiał z nią i spłodził dziecko.
Owszem, masz rację, rozwód nie jest łatwy, sama się rozwiodłam, bo przestałam kochać męża, bo było mi z nim źle, i spotykałam się z innym facetem będąc jeszcze mężatką, ale nie byłam już ze swoim mężem, nie mieszkałam z nim od ponad roku, wynajęłam sobie pokoik, nie miałam po rozwodzie nic i jaoś mi to nie przeszkadzało, nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, więc dla mnie twoja sytuacja jest nie do pojęcia.
Chciałabym przeprosić Carrie_B za to, że komentując posty Osób, które odpowiadały w Jej wątku, jednocześnie jakby się podpięłam z wątkiem własnym. Nowa tu jestem.. I tak jakoś z rozpędu. Przepraszam.
Tworzenie jakiegokolwiek trójkąta JEST ZŁE. Czy nie dlatego mamy na samym starcie wątpliwości? Czy nie z ich powodu wchodzimy na fora szukać podobnych przypadków i raczej zrozumienia niż krytyki?...
Moje życie też nie jest kryształowe.. wręcz przeciwnie.. kompletnie pokręcone...
Jestem żoną, mam męża od 3 lat, maleńkie dziecko z mężem.. i od 2 lat kogoś, z kim zdradzam męża mentalnie - muszę to nazywać po imieniu, chociaż ani nie uprawiam z seksu z tym drugim ani nie fantazjujemy na ten temat... za to wspieramy się w życiu i naprawdę kochamy.
W małżeństwach moze być bardzo różnie. Nie wszystkie małżeństwa są zawierane w odpowiednim stadium dojrzałości i z odpowiednich powodów. Jesli ktoś mieni się katolikiem (ja i mój mąż) nie ma rozwodu w światopoglądzie.. I jest dramatem, kiedy i mąż i żona nie są szczęśliwi, mimo że młodzi, zdrowi i bez problemów materialnych.. Jeszcze większym dramatem jest to, gdy jedno chce poznawać drugie i budować więź, rozmawiać, dzielić się myślami, a drugie jest zamknięte i nic z tym nie robi... Gdy to drugie wie, ze pojawia się ktoś trzeci, z kim żona może np. podzielić się uczuciami związanymi z ciążą, podczas, gdy z mężem nie może... gdy obiecuje, że się postara, pójdzie po jakąś pomoc by ożywić małżeństwo, po czym nie robi niczego.. nawet zasypia obojętnie w czasie rozmowy.. Jest dramatem, gdy światopogląd, wiara, dane słowo i odpowiedzialność za drugiego człowieka (teraz i za dziecko) nie pozwala cieszyć sie tym, że ktoś gdzieś jest.. ten trzeci... Bo jego sie kocha i nie chce wykorzystywać... Codziennie te same pytania.. codziennie ten sam ból... i świadomość bólu innych...
Co robić? Jak żyć? Walczyć dalej o małżeństwo w pojedynkę?
Ja nie chcę być egoistką. Teraz przede wszystkim chcę być dobrą matką. Z mężem nie sypiam od dnia, w którym zaszłam w ciąże. Za wszelką cenę chciałam ratować małżeństwo i odzyskać to, co pokierowało mnie do sakramentalnego "tak". Ten trzeci czekał.. i nadal czeka na moją decyzję.
Czy dobra matka powinna dla dobra dziecka odejść od ojca i stworzyć nowy dom z prawdziwą miłością miedzy dwojgiem ludzi i w takiej atmosferze wychowywac dziecko? Czy tez może dobra matka powinna pozostać wierna zasadom wpajanym jej od dziecka i pozostać z ojcem, wychowując dziecko w domu bez rodzicow spiacych razem, przytulacjacych sie i rozmawiajacych ze soba?
Nie mam kochanka, z ktorym sypiam. Zdradzam męza mentalnie, kochając innego... Sypiam z moim małym dzieckiem.
kochana smutna ta Twoja historia,każda z nas ma jakieś tajemnice i cierpienia,trzymaj się ciepło głowa do góry
Jesteśmy razem bardzo dlugo. Bardzo się kochamy (podkreślam - nie mam żadnych wątpliwości, że on mnie kocha), chcemy wspólnie przejść przez życie. Od dawna marzyliśmy o dzieciach - wybraliśmy już nawet imiona. Nie jesteśmy jednak małżeństwem. On jest jeszcze żonaty. Wiele razy pytał mnie, czy jestem już gotowa, żeby zamieszkać z nim, a ja wciąż odpowiadałam, żebyśmy jeszcze poczekali, że tak jak jest, jest na razie dobrze. Szanował moją decyzję. Byłam mu za to wdzięczna, ale widziałam jednocześnie, że źle mu w takim podwójnym związku, że chciałby już, żeby wszystko było jasne. Nieraz mówił, że ma wyrzuty sumienia, że tak ją oszukuje, że chciałby w końcu o wszystkim jej powiedzieć, wyprowadzić się i pozamykać tamte sprawy. A ja głupia go stopowałam. Niedawno powiedział mi, że z tych wyrzutów zrobił z nią "to" jedyny raz i... chyba wpadli. Potwierdził to na razie test. Był w szoku. Po pierwsze, że ona jeszcze może (w tym wieku), po drugie, że może mieć dziecko, o którym tak marzył, nie ze mną. Płakał i błagał o wybaczenie. Wybaczyłam, bo kocham. Ale tak potwornie boję się tego dziecka. On nie chce przyjąć do wiadomości, że badanie może to potwierdzić, a ja już próbuję oswoić się z sytuacją i z tym, że mogę go stracić. On z kolei mówi, że tak łatwo się nie podda i nie zrezygnuje ze mnie. Ludzie, pomóżcie! Już nie mam łez...
witaj wiesz co jakiej byś decyzji nie podjeła będzie boleć,czy zostaniesz a jemu się urodzi dziecko będzie ciężko,czy nawet jak dziecka nie bedzie sama tkwie w podobnej sytuacji i jest ciężko,kochamy sie ale mamy swoje drugie życie,trzymaj sie buzka
Chciałabym przeprosić Carrie_B za to, że komentując posty Osób, które odpowiadały w Jej wątku, jednocześnie jakby się podpięłam z wątkiem własnym. Nowa tu jestem.. I tak jakoś z rozpędu. Przepraszam.
Kochana, nie ma za co. Bardzo się cieszę, że właśnie tu to napisałaś. Przeczytałam uważnie Twój post. Czułam się, jakbym czytała list mojego mężczyzny, bo jego życie bardzo przypomina Twoje. Rozmawiałam z nim jeszcze przed chwilą, długo i szczerze. Z jego ust padły po raz kolejny słowa m.in. o zdradzie (głównie) emocjonalnej - w stosunku do niej, bo my w gruncie rzeczy wcale nie sypialiśmy ze sobą często. Robiliśmy też, a może przede wszystkim, milion innych rzeczy, by jak najlepiej się poznać. A oni... dwa niezależne światy, do których jedno drugiego nie wpuszczało. Kiedyś tak spontanicznie pytałam go o jego żonę: czym się interesuje, jakiej słucha muzyki, co lubi. Nie ukrywam, to był mały, dyskretny test. Patrzył na mnie zdziwiony, po czym stwierdził, że nie ma pojęcia. Od lat wieczorami, po pracy nie rozmawiają ze sobą, nie mają wspólnych tematów, ona woli towarzystwo przyjaciółek i ciągłe telefoniczne plotki z nimi. To one ją znają.
Poznałam kiedyś jego żonę. To był nieszczęśliwy przypadek. Nie wiedziała, że jesteśmy razem. Zapytałam, jaki jest jej mąż, czym się interesuje itd. - wiesz, takie babskie gadanie. I ku mojemu zdziwieniu odpowiedziała to samo: "nie wiem i - nie chcę, żeby mnie pani źle zrozumiała - ale nie wnikam w to za bardzo. Każde z nas ma swój świat" - pamiętam tę rozmowę, jakby była dziś.
Przypominam sobie też, jaki był, gdy dopiero się poznawaliśmy. Nie przypuszczałam wtedy, że kiedyś będziemy razem. Szalenie przystojny facet, ale nieprawdopodobnie zgaszony i smutny. Niewiele go cieszyło, żył pracą. Czasem chodził z kolegami na drinka i strasznie przeciągał te spotkania, by za szybko nie wracać do domu. Bardzo mnie to wtedy zastanawiało. Kiedy trochę zbliżyliśmy się do siebie (w sensie emocjonalnym, a nie seksualnym, bo do tego doszło po wielu miesiącach) przyznał mi, że dopiero przy mnie uwierzył, że może jeszcze nie wszystko stracone, że jego życie nie musi być bylejakie, szare, że może mieć także inne barwy. A teraz, po tej sytuacji, wciąż powtarza, że przegrał swoje życie. Serce mi pęka, kiedy patrzę na niego...
Carrie_B napisał/a:Jesteśmy razem bardzo dlugo. Bardzo się kochamy (podkreślam - nie mam żadnych wątpliwości, że on mnie kocha), chcemy wspólnie przejść przez życie. Od dawna marzyliśmy o dzieciach - wybraliśmy już nawet imiona. Nie jesteśmy jednak małżeństwem. On jest jeszcze żonaty. Wiele razy pytał mnie, czy jestem już gotowa, żeby zamieszkać z nim, a ja wciąż odpowiadałam, żebyśmy jeszcze poczekali, że tak jak jest, jest na razie dobrze. Szanował moją decyzję. Byłam mu za to wdzięczna, ale widziałam jednocześnie, że źle mu w takim podwójnym związku, że chciałby już, żeby wszystko było jasne. Nieraz mówił, że ma wyrzuty sumienia, że tak ją oszukuje, że chciałby w końcu o wszystkim jej powiedzieć, wyprowadzić się i pozamykać tamte sprawy. A ja głupia go stopowałam. Niedawno powiedział mi, że z tych wyrzutów zrobił z nią "to" jedyny raz i... chyba wpadli. Potwierdził to na razie test. Był w szoku. Po pierwsze, że ona jeszcze może (w tym wieku), po drugie, że może mieć dziecko, o którym tak marzył, nie ze mną. Płakał i błagał o wybaczenie. Wybaczyłam, bo kocham. Ale tak potwornie boję się tego dziecka. On nie chce przyjąć do wiadomości, że badanie może to potwierdzić, a ja już próbuję oswoić się z sytuacją i z tym, że mogę go stracić. On z kolei mówi, że tak łatwo się nie podda i nie zrezygnuje ze mnie. Ludzie, pomóżcie! Już nie mam łez...
witaj wiesz co jakiej byś decyzji nie podjeła będzie boleć,czy zostaniesz a jemu się urodzi dziecko będzie ciężko,czy nawet jak dziecka nie bedzie sama tkwie w podobnej sytuacji i jest ciężko,kochamy sie ale mamy swoje drugie życie,trzymaj sie buzka
Bardzo Ci dziękuję! Wiem już co robić. Dziecko raczej jest, więc kiedy tylko zostanie to potwierdzone, skończę - od razu i definitywnie. Dam radę. Muszę. Jeśli dziecka by nie było, będę chciała, żeby szybko uporządkował swoje życie. I dam mu na to niewiele czasu. Albo w jedną, albo w drugą stronę. To będzie też ostateczny sprawdzian dla jego uczuć. Nie wątpię w nie, ale po tej sytuacji nie możemy dłużej żyć w takim zawieszeniu.
Jeśli możesz, to napisz coś więcej o swoim związku.
Aha, dla tych, które pytały o kilka spraw: jesteśmy ludźmi w średnim wieku, razem od kilku lat, oni są małżeństwem kilka lat dłużej. Pobrali się pewnie też z miłości, ale także pod presją rodziny, która przekonywała, że w tym wieku - w którym wtedy byli - to już trzeba, że nie można wciąż tak na kocią łapę. Ona wie o nas, poznałyśmy się.
kochana możesz sobie poczytać napisałam dwa posty(moje podwójne życie i chwile smutku i radości) i dlaczego nie możemy być razem więc tam poznasz moja historię pozdrawiam cieplo
Boże, jak ludzie potrafią komplikować sobie życie...
Calineczko, nie rozumiem...wybacz...
Nie podejmuję zbyt prędko decyzji, zastanawiam się, roztrząsam na sto sposobów, szukam za o przeciw. Ale gdybym była w Twojej sytuacji, to decyzja zapadłaby już bardzo dawno.
Jest dziecko, ale ono Was nie związało. Atmosfery rodzinnej i ciepła tez nie będzie miało - po co więc pozostawać w toksycznym związku??
Carrie...też nie rozumiem, choć żyję na świecie już czas jakiś.
Byli "białym" małżeństwem niemal, nie było dzieci, żyli w dwóch odmiennych światach, nie interesowali się sobą, pojawiłaś się Ty, wszyscy wiedzą o Waszym związku, nawet żona o Was wie - i co??
Dalej są razem?? Nawet ciąża się pojawiła???
Wg mnie nie wygląda to zdrowo i szczerze, wybacz...
32 2009-10-12 20:58:21 Ostatnio edytowany przez zrezygnowanaaa (2009-10-12 20:59:14)
A mnie bardzo zastanawia tytuł posta "Mój mężczyzna będzie miał dziecko." tylko ,że ten mężczyzna ma zone i dziecko....o jejku dziecko skąd?
Przecież nie sypialiśmy razem ...no tak raz ale z litości więc się nie liczy(((((((((((((
Fatalna zabawa słowami mój-jej mąż,kocha -zdradza...........
tak naprawde tylko Ty wiesz jak to wszystko wygląda, jakie są relacje między wami, jakie uczucie was łączy..
Cokolwiek ktokolwiek by ci napisał, Ty sama musisz zdecydować, dzieciak niczemu winien nie jest, ale prawdopodobnie przyjdzie na swiat, więc napewno twój partner poswieci mu swego czasu..
Nawet gdybyscie byli razem beda momenty twego załamania, rozczarowania, smutku, wsciekłosci, tesknoty..
Ja postawiłam na Miłość kiedyś i jestem szcześliwa
A mnie bardzo zastanawia tytuł posta "Mój mężczyzna będzie miał dziecko." tylko ,że ten mężczyzna ma zone i dziecko....o jejku dziecko skąd?
Przecież nie sypialiśmy razem ...no tak raz ale z litości więc się nie liczy(((((((((((((
Fatalna zabawa słowami mój-jej mąż,kocha -zdradza...........
Tu się zgadzam
Może lepiej, a napewno prawdziwiej: "Mąż będzie miał dziecko ze swoją żoną" albo "Mój kochanek będzie miał dziecko ze swoją żoną". Ten drugi tytuł w ewidenty sposób naświetla problem Carrie
35 2009-10-12 21:04:46 Ostatnio edytowany przez zrezygnowanaaa (2009-10-12 21:13:58)
iziaaaaak miłość no właśnie dla niej sie pobieramy,zakładamy rodzinę, dzieci...tylko dlaczego miłość zmienia obiekt?
tak naprawde tylko Ty wiesz jak to wszystko wygląda, jakie są relacje między wami, jakie uczucie was łączy..
Cokolwiek ktokolwiek by ci napisał, Ty sama musisz zdecydować, dzieciak niczemu winien nie jest, ale prawdopodobnie przyjdzie na swiat, więc napewno twój partner poswieci mu swego czasu..
Nawet gdybyscie byli razem beda momenty twego załamania, rozczarowania, smutku, wsciekłosci, tesknoty..Ja postawiłam na Miłość kiedyś i jestem szcześliwa
Masz rację, tylko my wiemy, jakie uczucie nas łączy, dlatego staram się nie przejmować wpisami kobiet, które wrzucają mnie do szuflady z napisem "kochanka".
Tak jak już wcześniej napisałam, jeśli dziecko jednak jest, wycofam się od razu i definitywnie. Zrobię to i dla siebie, i dla niego. Martwi mnie tylko jedna rzecz: on tak bardzo marzył o dziecku - wiem, że nie z nią, ale skoro już się stało, to powinien poświęcić się mu w stu procentach. Tymczasem dziś ze łzami w oczach powiedział, że nie będzie umiał, że to dziecko zawsze będzie kojarzyło mu się z rozpadem naszego związku, że nie będzie potrafił obdarzyć go takim uczuciem, na jakie każde dziecko zasługuje, że to wszystko nie tak.
Bardzo mnie to martwi, bo po pierwsze wiem, że mówił szczerze i będzie mu trudno zaakceptować to dziecko, a po drugie zawsze bardzo chciałam, żeby został ojcem (co prawda mojego dziecka, ale wyszło inaczej...) i żeby cieszył się każdą chwilą związaną z maleńką istotką. Chciałam, tak jak on, żeby mógł zupełnie inaczej przeżywać "tacierzyństwo"...
Carrie_B o Waszym uczuciu,związku jak piszesz wie tylko on ,Ty.... i jego zona))))
Masz racje nie jesteś kochanką jesteś ta druga ,którą kocha,bo ta pierwsza,która pokochał wrzucił w "szufladę "z napisem żona.
Nie pamiętam w którym roku wprowadzono słownictwo zona ,kochanka, a kiedy my zaczęliśmy wprowadzać jakże łagodna formę "ta druga"?
Bardzo mnie to martwi, bo po pierwsze wiem, że mówił szczerze i będzie mu trudno zaakceptować to dziecko, a po drugie zawsze bardzo chciałam, żeby został ojcem (co prawda mojego dziecka, ale wyszło inaczej...) i żeby cieszył się każdą chwilą związaną z maleńką istotką. Chciałam, tak jak on, żeby mógł zupełnie inaczej przeżywać "tacierzyństwo"...
Carrie... my dorośli to my dorośli. Dziecko nie jest niczemu winne i ma pełne prawo do startu z czystą kartą.
Nikt nie wie, jak zareaguje na dziecko, dopóki nie weźmie go na ręce, nie zobaczy. Życżę Twojemu mężczyźnie, żeby swoje dziecko zaakceptował w pełni i pokochał. Według psychologów w życiu pełnimy różne, równoległe role. Tak jak ja mam nadzieję, że ja i mój mąż - pomimo tego, że kulawymi jesteśmy dla siebie małżonkami - będziemy dla małej dobrymi rodzicami, tak i Twój mężczyzna może być dobrym ojcem, mimo że mężem idealnym nie jest. Uważam, że będąc w środku tej sytuacji, (pomiędzy żoną i dzieckiem a Tobą) jest najbardziej odpowiedzialny i to on powinien podjąć zasadniczą decyzję, czego dalej w życiu chce. Co będzie dalej, to nie tylko Twoje zmartwienie. Oczekuj rzeczowej rozmowy. Podejmijcie decyzję... co dalej... razem. Tak jak byliście dotąd razem. To jest Ci winien. Jeśli zdecydowałaś, że chcesz odejść, niech i on Cię uwolni. Gdy się kocha prawdziwie, do końca dzieli się wszystko na pół..
Takie jest moje zdanie.
Calineczko wszystko pieknie napisałaś tylko jaka facet ma podjąć decyzje ?Ma dwie panie co go kochaja, dziecko którego pragnął...gdzie mu będzie lepiej?
Gdyby był odpowiedzialnym,dojrzałym i kochającym (no przynajmniej jedna z nich) facetem to by przestał je zwodzić i podjął już dawno decyzję.
Calineczko wszystko pieknie napisałaś tylko jaka facet ma podjąć decyzje ?Ma dwie panie co go kochaja, dziecko którego pragnął...gdzie mu będzie lepiej?
Gdyby był odpowiedzialnym,dojrzałym i kochającym (no przynajmniej jedna z nich) facetem to by przestał je zwodzić i podjął już dawno decyzję.
zrezygnowanaaa, nie wiem, co zrobił Ci mężczyzna, bo - przyznam - nie czytałam Twoich poprzednich postów, ale jest mi przykro, że postrzegasz wszystkich facetów przez pryzmat tego jednego... Nie każdy jest zły i zakłada, że jego celem będzie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Calineczko wszystko pieknie napisałaś tylko jaka facet ma podjąć decyzje ?Ma dwie panie co go kochaja, dziecko którego pragnął...gdzie mu będzie lepiej?
Gdyby był odpowiedzialnym,dojrzałym i kochającym (no przynajmniej jedna z nich) facetem to by przestał je zwodzić i podjął już dawno decyzję.
Dlatego właśnie ostatni dla niego dzwonek na podjecie decyzji.. Jeśli tego nie zrobi, to skrzywdzi wszystkich dookoła. Nowe życie.. w dodatku z własnych genów.. powinno otwierać oczy i budzić odpowiedzialność. Za innych i za siebie.
Pora odróżnić uzależnienie od emocji od prawdziwej miłości.
Życzę Carrie dużo siły i odwagi. Będzie bolało, ale cierpienie ponoć uszlachetnia.
Naprawiajmy błędy i pracujmy na cień szansy na Niebo...
42 2009-10-12 22:42:16 Ostatnio edytowany przez zrezygnowanaaa (2009-10-12 22:51:59)
Carrie_B nie oceniam wszystkich przez pryzmat jednego faceta ,ale oceniam tego jednego...bohatera Twoich wypowiedzi.Spojrz proszę trzeźwo z boku na te sytuacje...gdybys usłyszała od koleżanki czy z radia.Przeciez te zapewnienia Ciebie i realia ,że zaraz będzie miał dziecko to dwie skrajności.Popatrz bez swojej miłości do niego zupełnie racjonalnie.
A gdybym miała patrzec na wszystkich przez pryzmat jednego to napisałbym Tobie ,że sa fajni faceci wolni z zasadami,wartościami i może gdzies tam jest właśnie taki dla Ciebie.
zrezygnowanaaa napisał/a:Calineczko wszystko pieknie napisałaś tylko jaka facet ma podjąć decyzje ?Ma dwie panie co go kochaja, dziecko którego pragnął...gdzie mu będzie lepiej?
Gdyby był odpowiedzialnym,dojrzałym i kochającym (no przynajmniej jedna z nich) facetem to by przestał je zwodzić i podjął już dawno decyzję.Dlatego właśnie ostatni dla niego dzwonek na podjecie decyzji.. Jeśli tego nie zrobi, to skrzywdzi wszystkich dookoła. Nowe życie.. w dodatku z własnych genów.. powinno otwierać oczy i budzić odpowiedzialność. Za innych i za siebie.
Pora odróżnić uzależnienie od emocji od prawdziwej miłości.
Życzę Carrie dużo siły i odwagi. Będzie bolało, ale cierpienie ponoć uszlachetnia.
Naprawiajmy błędy i pracujmy na cień szansy na Niebo...
Droga Calineczko, dziękuję Ci za rozsądne, wyważone i życzliwe komentarze. Ja powoli godzę się z sytuacją, choć boli jak cholera! On co prawda jeszcze nie dopuszcza tej myśli do siebie, ale - wbrew temu co niektóre panie myślą o nim - jest odpowiedzialnym facetem. Wiem, że z czasem zrozumie moją decyzję i skupi się na dziecku, by być dobrym ojcem. Wierzę, że mu się uda. Choć on wciąż powtarza, że musimy wierzyć w siebie. Że jeśli jest zapisane, że mamy być razem, to będziemy. Czas pokaże, co będzie...
Chciałam jeszcze tylko dodać, że bez względu na to, co się stanie, zawsze będę go kochać, bronić i mieć bardzo głęboko w sercu, bo dopiero on pokazał mi, że miłość istnieje. Nikt nigdy nie dał mi tyle, ile dał on. Mimo że finał smutny...
A ja mam tylko takie pytanko: A jakbyś sie czula na miejscu zony tego czlowieka? Jezeli sobie potrafisz to wyobrazic, to znajdziesz odpowiedz na nurtujace Cie pytania. A po drugie, jak mozesz zniesc mysl, ze on sypia z kims innym poza Toba???
Dla mnie żonaty facet oznacza jedno: Nie jest dla mnie!!! I niewazne, co on tam opowiada, czy jest szczesliwy czy nie. Niech sie rozwiedzie jak jest nieszczesliwy i niech wtedy bierze się za inne kobiety. Oj kochana, nie zycze Ci abys kiedys znalazla sie w takiej sytuacji w jakiej jest jego zona.Wiem cos na te temat... Teraz zdradza zonę z Tobą a jezeli kiedys bedziecie malzenstwem w co nie wierze, to po jakims czasie Ty bedziesz ta zdradzona. Te typy tak maja hehe.
uwazam,ze Twoj Przyjaciel skrzywdzil ciebie i tamta kobiete. powinien dawno odejsc jak nic do niej nie czul, np.mogl wynajac mieszkanie i zamieszkac sam i tobie wtedy byloby latwiej podjac w wtedy decyzje czy warto cos razem budowac. teraz nie obwiniaj sie za to co zrobil, rozlal piwo i musi je wypic.
Martwi mnie tylko jedna rzecz: on tak bardzo marzył o dziecku - wiem, że nie z nią, ale skoro już się stało, to powinien poświęcić się mu w stu procentach. Tymczasem dziś ze łzami w oczach powiedział, że nie będzie umiał, że to dziecko zawsze będzie kojarzyło mu się z rozpadem naszego związku, że nie będzie potrafił obdarzyć go takim uczuciem, na jakie każde dziecko zasługuje, że to wszystko nie tak.
Bardzo mnie to martwi, bo po pierwsze wiem, że mówił szczerze i będzie mu trudno zaakceptować to dziecko, a po drugie zawsze bardzo chciałam, żeby został ojcem (co prawda mojego dziecka, ale wyszło inaczej...) i żeby cieszył się każdą chwilą związaną z maleńką istotką. Chciałam, tak jak on, żeby mógł zupełnie inaczej przeżywać "tacierzyństwo"...
A jak uprawiał sex z żoną to nie myślal o konsekwencjach?
jak może mówić że nie będzie w stanie pokochac tego dziecka tak jak by chciał ,że bedzie mu się kojarzylo z rozpadem Waszego związku.
Sorry może i jestem młodsza wiekiem ale chyba bardziej rozsądna emocjonalnie niż ten facet.
i popieram ZREZYGNOWANA w tym co pisze, i wcale nie wyczuwam tu "że wyżywa się na mężczyznach" ona po prostu stoi z boku i realnie patrzy na cała ta sytuację!
ta Wasza historia jest smutna ok nie chciałabym się w niej znależć ale na Boga powiedz mi dlaczego Oni mimo iż "nie sa razem" przespali się???
wogóle co to za chora akcja takie życie w trójkącie choć każdy o każdym wie- dziwie się że jego żona nie zażądala rozwodu.
a co do tego że ich małżeństwo jest puste to nie dokońca w to wierzę, coś ich musiało łączyć skoro do tej pory żyli razem,
gdyby facet bardzo kochał to nie mieszkałby z kobieta do ktorej nic nie czue, nawet jesli ty nie chciałaś z nim zamieszkac mógł narazie zamieszkać sam.... dziwne to wszystko
iziaaaaak napisał/a:tak naprawde tylko Ty wiesz jak to wszystko wygląda, jakie są relacje między wami, jakie uczucie was łączy..
Cokolwiek ktokolwiek by ci napisał, Ty sama musisz zdecydować, dzieciak niczemu winien nie jest, ale prawdopodobnie przyjdzie na swiat, więc napewno twój partner poswieci mu swego czasu..
Nawet gdybyscie byli razem beda momenty twego załamania, rozczarowania, smutku, wsciekłosci, tesknoty..Ja postawiłam na Miłość kiedyś i jestem szcześliwa
Masz rację, tylko my wiemy, jakie uczucie nas łączy, dlatego staram się nie przejmować wpisami kobiet, które wrzucają mnie do szuflady z napisem "kochanka".
Tak jak już wcześniej napisałam, jeśli dziecko jednak jest, wycofam się od razu i definitywnie. Zrobię to i dla siebie, i dla niego. Martwi mnie tylko jedna rzecz: on tak bardzo marzył o dziecku - wiem, że nie z nią, ale skoro już się stało, to powinien poświęcić się mu w stu procentach. Tymczasem dziś ze łzami w oczach powiedział, że nie będzie umiał, że to dziecko zawsze będzie kojarzyło mu się z rozpadem naszego związku, że nie będzie potrafił obdarzyć go takim uczuciem, na jakie każde dziecko zasługuje, że to wszystko nie tak.
Bardzo mnie to martwi, bo po pierwsze wiem, że mówił szczerze i będzie mu trudno zaakceptować to dziecko, a po drugie zawsze bardzo chciałam, żeby został ojcem (co prawda mojego dziecka, ale wyszło inaczej...) i żeby cieszył się każdą chwilą związaną z maleńką istotką. Chciałam, tak jak on, żeby mógł zupełnie inaczej przeżywać "tacierzyństwo"...
Tak bardzo marzył o dziecku nie z nią że aż ją przeleciał.... Przepraszam! Ale nie potrafiłam się opanować. I w dodatku już to dziecko które się na świat nie prosiło oskarża o rozpad związku....CHORE!
50 2009-10-24 22:13:41 Ostatnio edytowany przez Aurora (2009-10-24 22:14:00)
Chciałam jeszcze tylko dodać, że bez względu na to, co się stanie, zawsze będę go kochać, bronić i mieć bardzo głęboko w sercu, bo dopiero on pokazał mi, że miłość istnieje. Nikt nigdy nie dał mi tyle, ile dał on. Mimo że finał smutny...
Nasuwa się jeden komentarz.....Jak można być tak naiwnym....Żenada!
Witaj! Jestem w podobnej sytuacji. Niewiem co robić. Jestem osobą wolną 36 lat , mam ustabilizowane życie,dziecko nastolatka, dobrą pracę i własne mieszkanie, .. no i ponad rok temu poznałam jego- przyczepił się do mnie na imprezie w lokalu,na którym akurat byłam, zaczelismy sie spotykać,choć jak mi powiedział na poczatku ,ze jest zonaty i że ma dziecko to powiedziałam mu,zeby sie zastanowil i dał mi lepiej spokój,że powinien cieszyc sie ,ze ma rodzine.Jednak powiedział,że ma zamiar w ciągu roku złożyc pozew i sie rozwiesc,że nie kocha żony itd. Po jakimś czasie wyznał mi miłość, spotykalismy sie, kochalismy, codziennie wyjezdzal z domu mowiac ,że jedzie do swoich pracownikow ,bo ma agencje ochrony,a lądował w moim mieszkaniu gdzie miał kapcie,i w moim łózku na kilka godzin,a potem przed 24ta jechal do domu po sexie ze mna. Kazdy weekend również przychodził do mnie i spedzał czasem do rana do niedzieli. Było pięknie, i cały czas pytałam kiedy będzie wolny ,prosił nie poruszac tego tematu i,że jedynie jak tylko przejmnie po ojcu firme w najbliszych mcach to bedzie skladal pozew. W ostatniego sylwestra kazał mi czekać w domu,a on mial przyjsc.. nie przyszedl,bo zoną byl u jej brata,ktory mieszka w mojej kamienicy,a ja siedzialam sama jak idiotka w sylwestra,płakałm,po 24ej on dzowni,ze teraz przyjdzie ,powiedzialam nie. Potem po nowym roku znow sie pogodzilismy,bo sie kochamy,i dalej spotykania i kochanie sie.Wiosna wymysli wyjazd na wczasy do egiptu,polecialam, sama zaplacilam za siebie,a jemu tatus zaplacil i byl jego ojciec z nim,a on spal ze mna w moim pokoju,jego ojciec widzial,ze on sie zakochal we mnie ,ale uwazal,ze o jak wroci z wczasow to wroci do rodziny. Potem polecielismy po paru m-cach do turcji ,ale sami ,on oplacil wczasy ,no i zaczelo sie ,dla jego zony bylo dziwne ,ze sam polecial,nie uwierzyla, po mcu mialam glupie telefony,a nastepnie ona pod moimi drzwiami z wyzwiskami, jest prostą kobieta i zrobila mi scene pod drzwiami,a on nic -siedzial w domu i mowil mi,ze mam to olać,że jego zona pogada sobie i pojdzie.Po jakims czasie mialam tez spotkanie z jego matka pod sklepem i tez rozmowa itd, potem rozmowa z nim-oznajmil mi,ze mnie bardzo kocha ,ale zrobil sie problem,bo ona zaszla w ciążę,i,ze musi teraz cos zrobic,namowic ją na usuniecie itd,bo nie chce z nią być,a ciąża nie wie jak to sie stalo,bo nie spi z nią, że chyba z chusteczki wziela sperme,albo wykorzystala go jak kiedys popił ,bo mowi,ze nie pamięta. Mijały nastepne miesiace,wyszlo,ze faktycznie jest w ciązy, aktualnie 6mc,bo nie usunela dziecka choc ją o to prosil,bo mowil jej ,ze jej nie kocha i,ze to nic nie zmieni.. A mi mowi,ze potrzebuje 8my,zeby wszystko poukladac i,ze wezmie rozwod w czerwcu 2010,że mam poczekac. Boje sie,niewiem co robić,kocham go ,bardzo go kocham,ale czy mu zaufac?? i czekać? On dalej mieszka z nią, i dalej przychodzi do mnie,spotyka sie pokryjomu ze mna,lecz nie daje mu sexu,bo nie mogę ,bo nie chce,powiedziałam mu,ze sex bedzie jak bedzie sam ,jak zacznie żyć sam i jak wezmie rozwod. Ciezko mi,serce mnie boli,bo to co zrobił to zranił mnie, a on chce mnie przez te 8mcy widziec i tulic i probuje ,zeby tylko dala mu sex.. i zapewnia mnie ,ze za 8mcy bedzie ze mną juz normalnie.serce mniei boli,ciągle zastanawiam sie co robic,czy czekac te 8mcy? czy przez te 8mcy kochac sie z nim ,czy nie? mam wielką ranę w sercu.
Dziewczyny... jaki głód Wy czujecie, że zadowalacie się cudzą kromką chleba zamiast innym całym bochenkiem??;/
Brak mi słów czasem jak czytam te historie, każda inna ... a jednak wszystkie takie same...
ja nie wiem czym się kierujecie gdy zaczynacie spotykać się z mężczyznami, którzy mają już swoje rodziny. Nie chce Was oceniać, bo nie wiem co mnie w życiu spotka, ale juz napewno nie uwierzyłabym gdyby mi wpierał, że się nie kochają że tylko żyją razem i takie tam. No przecież każdy ma jakiś rozum.
Jak można budować swoje szczęście na czyimś nieszczęściu?
No i jeszcze jedno jeżeli swoją żonę zdradza w ten sposób, to czy potem Ciebie nie będzie zdradzał w sposób identyczny?
mnie bardzo kocha ,ale zrobil sie problem,bo ona zaszla w ciążę,i,ze musi teraz cos zrobic,namowic ją na usuniecie
On też sobie usunął - mózg.
ciąża nie wie jak to sie stalo,bo nie spi z nią, że chyba z chusteczki wziela sperme,
A nie mówiłam, że facet usunął sobie mózg??? )))))))))))))))))))))
Znów jesteśmy razem. Już na dobre. Pewnie domyślacie się dlaczego... Nie życzyłam jej. Ani przez moment...
Znów jesteśmy razem. Już na dobre. Pewnie domyślacie się dlaczego... Nie życzyłam jej. Ani przez moment...
Czyli przeprowadził sie do Ciebie, tak??
Ten facet bez mózgu...
Bo jeżeli nie, to ta jego żona niedługo może znów być wiatropylna;)
Carrie_B napisał/a:Znów jesteśmy razem. Już na dobre. Pewnie domyślacie się dlaczego... Nie życzyłam jej. Ani przez moment...
Czyli przeprowadził sie do Ciebie, tak??
Ten facet bez mózgu...Bo jeżeli nie, to ta jego żona niedługo może znów być wiatropylna;)
Tak, dokładnie tak. I nie pisz w ten sposób o nim, proszę.
Przeprasza, Carrie...Nie miałam zamiaru zrobić Ci przykrości...Ale nie mogę znieść, że facet może kobiecie taką ciemnotę wciskać, a ona mu wierzy.
koma mnie też się to nie mieści w głowie...
60 2009-11-05 23:13:16 Ostatnio edytowany przez Karina (2009-11-05 23:15:51)
dla jego zony bylo dziwne ,ze sam polecial,nie uwierzyla, po mcu mialam glupie telefony,a nastepnie ona pod moimi drzwiami z wyzwiskami, jest prostą kobieta ......................ale zrobil sie problem,bo ona zaszla w ciążę,i,ze musi teraz cos zrobic,namowic ją na usuniecie itd,bo nie chce z nią być,a ciąża nie wie jak to sie stalo,bo nie spi z nią, że chyba z chusteczki wziela sperme,albo wykorzystala go jak kiedys popił ,bo mowi,ze nie pamięta.
Lepiej już uchodzić za prostą niż się szlajać i gzić z cudzymi mężami. Współczuć dziecku które musi obserwować patologie i mamusie latawca ,szlajającą się z jakimś gachem sypiającym raz tu raz tam. Dramat.
Patologia zaczyna dominować na forum. Kochanki staja się już tak pewnie i bezkarne w tym co robią,że zaczynają zwyczajnie szydzić z żon.W głowie sie nie mieści.