MuseHudson napisał/a:Nie rozumiem jak się ma zależność finansowa do przemocy fizycznej.
Napisałam to w takim konktekście że dawne żony nie mogły się poskarżyć gdy mąż je bił, bo i tak pomocy by nie uzyskały, więc to że one kiedyś tak jak dzisiaj nie składały skarg, nie oznaczało że rzadziej ulegały przemocy domowej (a tak próbuje sugerować autorka tej książki, o ile dobrze zapamiętałaś), tylko do pewnego momentu kobieta nie miała swoich praw, a odkąd je uzyskała musiały minąć kolejne żeby to doszło do świadomości przeciętnego człowieka. Mężatka nie miała swoich pieniędzy, a nie mając ani praw ani pieniędzy jakie były jej możliwości aby coś z tym tj. byciem źle traktowaną zrobić?
Nie masz praw/własnych pieniędzy/wszyscy wokół uważają że to co się dzieje ma prawo się dziać/jest normą = nie zgłaszasz (bo i gdzie?). Co najwyżej możesz poskarżyć się przyjaciółce/mamie itd.
Oczywiście że obecnie niektóre kobiety (i to również te niezależne) też są bite (mówimy o krajach takich jak np. Polska, bo wiadomo że w niektórych miejscach na świecie nic się nie zmieniło), ale na ogół znajdują się w innej sytuacji - trzyma je często jakiś problem emocjonalny (uzależnienie od tego przemocowca), a nie całkowity brak możliwości zmiany swojego losu.
Istnieje wiele przekazów na temat relacji między członkami rodziny w dawniejszych czasach. Gdzie można o tym poczytać? - np. "Dzieje obyczajów w dawnej Polsce", rozdział - Rodzina. Jeśli chodzi o nie tak odległe czasy to można popytać starszych kobiet (minimum 70-siąt lat).
Liczba "patologii w rodzinie" nie tyle rośnie, co wychodzi na światło dzienne. Dzisiaj wystarczy że napiszesz do jakiegoś redaktora i już Ci telewizja przyjedzie robić wywiady, filmować itd.
Jeszcze coś odnośnie przemocy domowej: chyba zdajesz sobię sprawę że do pewnego momentu również bicie dzieci nie tyle było nawet akceptowane co zalecane? Chyba gdzieś tak dopiero po II Wojnie Światowej (albo trochę wcześniej) psychologowie zaczęli głosić że bić się nie powinno, a drobne czułości wcale nie muszą wpływać negatywnie na dziecko (wcześniej przytulania/głaskania nie pochwalano).
Skoro książka dotyczyła seksualności to pozwolę sobie napisać coś jeszcze: jeszcze w pokoleniu dzisiejszych 60-latków istnieje spora grupa ludzi którzy uważają że coś takiego jak gwałt w małżeństwie nie istnieje (czyli że bycie wziętym bez zgody nie jest wg nich czymś godnym potępienia). Wśród młodych ludzi natomiast taki pogląd bardzo rzadko występuje, i jeśli któryś z nich otwarcie go wyrazi, to zostanie to uznane (i słusznie) za przejaw myślenia patologicznego.
MuseHudson napisał/a:Też poziom testosteronu z wiekiem się zmniejsza, więc wychodzi na to że im starsi tym wybredniejsi(hum jakoś wbrew moim wnioskom wyniesionym z prozy życia big_smile )... sama nie wiem.
Z moimi obserwacjami akurat jest to zgodne, no ale nie mogę powiedzieć czy to co zaaobserwowałam nie jest kwestią natrafienia na takie przykłady które nie są być może reprezentatywne.
Młodemu, nabuzowanemu testosteronem "chłopcu" nie trzeba wiele.
O tym, że kiedy mężczyzna przyjmuje testosteron obniżają mu się wymagania względem kobiet czytałam wiele razy spod klawiatur samych mężczyzn, więc nie wiem... Może tu jest jakiś który mógł by to potwierdzić, bądź zaprzeczyć? Nie chodzi mi oczywiście o to czy testosteron rośnie czy maleje wraz z wiekiem, tylko czy prawdą jest że mężczyzna "zatruty" dużą ilością testosteronu ma mniejsze wymagania.
MuseHudson napisał/a:Nie jestem obeznana z historią, być może w średniowieczu takie praktyki były częste. Mi chodziło jednak a koniec XXw, XXlecie międzywojenne( to chyba czas sporej swobody seksualnej, nawet lobowano poligamię); w PRLu też chyba nikt sobie tym głowy nie zawracał; potem hippisi ten klimat. Czyli jakby od 100 lat ten model został porzucony.
Być może na świecie to się jeszcze praktykuje, ale ja w domyśle mówiłam o Polsce.
No tutaj wiadomo że już małżeństw nie aranżowano, ale warto zwrocić uwagę że kobiety w porównaniu do tego co teraz nie miały takiego wyboru. Dzisiaj jak wejdziesz na odpowiednią stronę i napiszesz że kogoś szukasz to dostaniesz w kilka minut kilkadziesiąt propozycji. 40 lat temu kobieta ze wsi to poznawała tylu mężczyzn prawdopodobnie na przestrzeni kilkunastu lat. Ludzie zwyczajnie nie mieli takiego wyboru jak dziś, więc to nie tak że zdolności komunikacyjne/zawierania znajomości z kobietą współczesnych meżczyzn się pogorszyły, bo nawet chyba polepszyły (ale tego nie mogę udowodnić), ale teraz mają oni większą konkurencję, i wymaga się od nich więcej (zresztą od kobiet np. w kwestii zadbania tak samo).
MuseHudson napisał/a:Aha i w żaden sposób nie odniosłaś się w swojej wypowiedzi do tego, że mężczyzną może przeszkadzać to że nie mają adekwatnych dla swojego wieku zdolności społecznych, żeby się rozwijać w sferze damsko-męskiej. Autorka, wspomniała też o mężczyznach którzy zwierzyli jej się, że boją się inicjować rozmowę, kontakt; z tego co zrozumiałam brak tej umiejętności jest dla nich samych problematyczny, a nie dla autorki postu(kasia5266, wyprowadz mnie proszę z błędu, jeśli źle to zrozumiałam). Co z takimi osobami?
Tak, niektórym z nich może to przeszkadzać. Wierzę w to że autorka może być osobą zwyczajnie zainteresowaną takim tematem (i napisałam o tym przy końcu swojej wypowiedzi), a nie jedną z tych którzy ulegli opisanemu przeze mnie mechanizmowi, ale uznałam że warto go (tj. mechanizm) opisać ponieważ istnieje spora grupa ludzi którzy kierowani nim nawet nie zdają sobie z tego sprawy, a argumenty które podają dość jaskrawo go obnażają.