Nie jestem w typie mojego partnera - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie jestem w typie mojego partnera

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 16 ]

Temat: Nie jestem w typie mojego partnera

Jesteśmy razem już 5 lat, od 4.5 mieszkamy ze sobą.

Wcześniej nie byłam w związku. Zanim go poznałam, miałam same przelotne znajomości. Ta z nim miała być taka sama - jakieś wyjście do pubu, wspólne oglądanie filmów, spacer, seks... Aż on wyznał mi miłość. Był cudownym facetem, szczerym, uczuciowym, inteligentnym. Również coś do niego czułam, więc czemu nie, spróbujmy być razem!

On zanim mnie poznał nie miał szczęścia w miłości, że tak powiem. Mimo, że bliżej mu było do 30tki niż 20tki, nie miał dziewczyny, jestem jego pierwszą partnerką.

Pomimo, że zawsze cieszyłam się zainteresowaniem płci przeciwnej, czułam się atrakcyjna, lubiana... Mogąc przebierać w kandydatach na partnera, nie miałam nigdy wielkich oczekiwań co do potencjalnego partnera. Właściwie to głównie takie, żeby była to prawdziwa, odwzajemniona miłość. No i podobne podejście do życia ogólnie.

Myślałam, że to znalazłam, ale ostatnio coraz częściej się zastanawiam czy nie popełniłam błędu...

Przez lata dostawałam od niego delikatne sygnały, że on nie docenia moich zalet, przeszkadzają mu moje wady. Że szkoda, że nie interesuję się X, szkoda, że nie chcę z nim porobić Y. Kiedyś to ignorowałam, spychałam to gdzieś, nie chciałam o tym myśleć. Nie są to wady, które mi jakoś przeszkadzają, przez które czuję się gorsza, czy coś. Ot, każdy ma jakieś, ja mam takie. Nigdy nie udawałam, że jestem inna, lubię coś czego nie lubię. Jak to się mówi: wiedziały gały co brały.

Rzecz w tym, że coraz bardziej dociera do mnie, że on chciałby, żebym była inna pod niemal każdym względem. Nie, że miałabym być przeciwieństwem siebie, ale po prostu... inną osobą.

Podczas jednej z prób rozstania powiedziałam mu, że lepiej, żebyśmy odkochali się w sobie, znaleźli sobie oboje kogoś bardziej odpowiedniego, bo ze sobą nigdy nie będziemy szczęśliwi.
Tu, zamiast powiedzieć, że to ze mną chce być, a nie z kimś innym, powiedział po prostu, że on sobie nikogo nie znajdzie, że nie chce być sam...
Tak, powiedział mi prawie wprost, że jest ze mną, bo lepsze to niż nic.

Okazało się(nie dostrzegałam tego przez długi czas), że on ma kiepską samoocenę jeśli chodzi o swoją atrakcyjność ogólnie w oczach kobiet. W sensie, uważa, że nie podoba się kobietom, nie potrafi flirtować, poderwać, itp.

Podczas innego "rozstania", wyrzuciłam mu, że źle mi jest z tym, że ja jego wybrałam na partnera, że gdybym mogła wybierać między milionem różnych mężczyzn wybrałabym jego, bo go kocham, doceniam jaki jest... a z kolei on mogąc wybierać między mną a kilkoma innymi kobietami, pewnie nie wybrałby mnie. Nic mu się we mnie nie podoba i jest ze mną, bo się przywiązał i nie chce być sam. A to dla mnie za mało.
Tu podobnie zareagował, prosił, żebym została, pytał czy go kocham(kocham...) i twierdzi, że to wystarczy, że się kochamy i przecież on chce być ze mną...

Super, ale on bardziej chce być z kimś, a nie ze mną, a przynajmniej tak to wszystko odbieram...

Tu muszę jeszcze dodać, bo nie chcę tworzyć jego nieprawdziwego obrazu, że on mnie dobrze traktuje, stara się, jest czuły, pomocny. Nie mówi mi, że mam być taka czy taka, ale po prostu jest dość otwarty, szczery to mówi, że szkoda, że nie lubię x, że nie jestem bardziej y.
Chociaż od kiedy zobaczył, że chciałam się rozstać z tego powodu to już o takich rzeczach nie wspomina...
I to też mnie boli. Chciałam mieć zawsze związek, w którym partnerzy dzielą się takimi rzeczami, mówią co ich gryzie, czego brakuje, czy takie tam. A teraz widzę, że on boi się czegoś powiedzieć, bo ja odejdę...

Po prostu coraz częściej myślę o tym, że dla innego mężczyzny byłabym "ideałem", w sensie akceptowałby moje wady, nie byłyby takie ważne, a moje zalety byłyby dla niego najbardziej pożądanymi cechami u partnerki. Tak według mnie powinno być(i w drugą stronę też), a widzę, że w moim związku tego nie ma i nigdy nie będzie...

Dodam jeszcze, że jego "typem" nie jest jakiś ideał, po prostu ktoś inny niż ja, ktoś z innym podejściem do pewnych spraw, z innymi zainteresowaniami, wiele kobiet(choć nie większość) pasuje do tego typu. Ale akurat nie ja.

Kiedy jestem bliska podjęcia decyzji o ostatecznym rozstaniu myślę sobie, że przecież ogólnie dobrze jest nam razem, kochamy się(tu niepewność czy dane byłoby mi poznać drugą osobę, którą pokocham ze wzajemnością...)...

Nie wiem co myśleć...

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-05-23 20:34:37)

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera
lela234 napisał/a:

Jesteśmy razem już 5 lat, od 4.5 mieszkamy ze sobą.

Wcześniej nie byłam w związku. Zanim go poznałam, miałam same przelotne znajomości. Ta z nim miała być taka sama - jakieś wyjście do pubu, wspólne oglądanie filmów, spacer, seks... Aż on wyznał mi miłość. Był cudownym facetem, szczerym, uczuciowym, inteligentnym. Również coś do niego czułam, więc czemu nie, spróbujmy być razem!

On zanim mnie poznał nie miał szczęścia w miłości, że tak powiem. Mimo, że bliżej mu było do 30tki niż 20tki, nie miał dziewczyny, jestem jego pierwszą partnerką.

Pomimo, że zawsze cieszyłam się zainteresowaniem płci przeciwnej, czułam się atrakcyjna, lubiana... Mogąc przebierać w kandydatach na partnera, nie miałam nigdy wielkich oczekiwań co do potencjalnego partnera. Właściwie to głównie takie, żeby była to prawdziwa, odwzajemniona miłość. No i podobne podejście do życia ogólnie.

Myślałam, że to znalazłam, ale ostatnio coraz częściej się zastanawiam czy nie popełniłam błędu...

Przez lata dostawałam od niego delikatne sygnały, że on nie docenia moich zalet, przeszkadzają mu moje wady. Że szkoda, że nie interesuję się X, szkoda, że nie chcę z nim porobić Y. Kiedyś to ignorowałam, spychałam to gdzieś, nie chciałam o tym myśleć. Nie są to wady, które mi jakoś przeszkadzają, przez które czuję się gorsza, czy coś. Ot, każdy ma jakieś, ja mam takie. Nigdy nie udawałam, że jestem inna, lubię coś czego nie lubię. Jak to się mówi: wiedziały gały co brały.

Rzecz w tym, że coraz bardziej dociera do mnie, że on chciałby, żebym była inna pod niemal każdym względem. Nie, że miałabym być przeciwieństwem siebie, ale po prostu... inną osobą.

Podczas jednej z prób rozstania powiedziałam mu, że lepiej, żebyśmy odkochali się w sobie, znaleźli sobie oboje kogoś bardziej odpowiedniego, bo ze sobą nigdy nie będziemy szczęśliwi.
Tu, zamiast powiedzieć, że to ze mną chce być, a nie z kimś innym, powiedział po prostu, że on sobie nikogo nie znajdzie, że nie chce być sam...
Tak, powiedział mi prawie wprost, że jest ze mną, bo lepsze to niż nic.

Okazało się(nie dostrzegałam tego przez długi czas), że on ma kiepską samoocenę jeśli chodzi o swoją atrakcyjność ogólnie w oczach kobiet. W sensie, uważa, że nie podoba się kobietom, nie potrafi flirtować, poderwać, itp.

Podczas innego "rozstania", wyrzuciłam mu, że źle mi jest z tym, że ja jego wybrałam na partnera, że gdybym mogła wybierać między milionem różnych mężczyzn wybrałabym jego, bo go kocham, doceniam jaki jest... a z kolei on mogąc wybierać między mną a kilkoma innymi kobietami, pewnie nie wybrałby mnie. Nic mu się we mnie nie podoba i jest ze mną, bo się przywiązał i nie chce być sam. A to dla mnie za mało.
Tu podobnie zareagował, prosił, żebym została, pytał czy go kocham(kocham...) i twierdzi, że to wystarczy, że się kochamy i przecież on chce być ze mną...

Super, ale on bardziej chce być z kimś, a nie ze mną, a przynajmniej tak to wszystko odbieram...

Tu muszę jeszcze dodać, bo nie chcę tworzyć jego nieprawdziwego obrazu, że on mnie dobrze traktuje, stara się, jest czuły, pomocny. Nie mówi mi, że mam być taka czy taka, ale po prostu jest dość otwarty, szczery to mówi, że szkoda, że nie lubię x, że nie jestem bardziej y.
Chociaż od kiedy zobaczył, że chciałam się rozstać z tego powodu to już o takich rzeczach nie wspomina...
I to też mnie boli. Chciałam mieć zawsze związek, w którym partnerzy dzielą się takimi rzeczami, mówią co ich gryzie, czego brakuje, czy takie tam. A teraz widzę, że on boi się czegoś powiedzieć, bo ja odejdę...

Po prostu coraz częściej myślę o tym, że dla innego mężczyzny byłabym "ideałem", w sensie akceptowałby moje wady, nie byłyby takie ważne, a moje zalety byłyby dla niego najbardziej pożądanymi cechami u partnerki. Tak według mnie powinno być(i w drugą stronę też), a widzę, że w moim związku tego nie ma i nigdy nie będzie...

Dodam jeszcze, że jego "typem" nie jest jakiś ideał, po prostu ktoś inny niż ja, ktoś z innym podejściem do pewnych spraw, z innymi zainteresowaniami, wiele kobiet(choć nie większość) pasuje do tego typu. Ale akurat nie ja.

Kiedy jestem bliska podjęcia decyzji o ostatecznym rozstaniu myślę sobie, że przecież ogólnie dobrze jest nam razem, kochamy się(tu niepewność czy dane byłoby mi poznać drugą osobę, którą pokocham ze wzajemnością...)...

Nie wiem co myśleć...


Jak to nie wiesz, co myśleć?
Przecież wszystko już obmysliłaś. Zresztą, śmiem twierdzić, że trafnie wyszła ci twoja analiza partnera, tj. jego niska samoocena, która jest powodem:
- wyboru często na partnera osoby „gorszej” niż może, bo myśli, że nie stać go na więcej
- tego, że osoba niedowartościowana szybko czuje się niedowartościowana związkiem i spostrzega partnera jako gorszego niż partnerzy innych osób.

Mnie nie dziwi, że czujesz się niepewnie, mając świadomość, że nie jesteś pierwszorzędnym wyborem a kimś z braku laku dla swojego partnera. Myślę, że słusznie „przeczuwasz”, że w związku z taką osobą nie będziesz miała poczucia bezpieczeństwa. Przecież w każdym związku pojawiają się kryzysy i co wtedy zrobi twój partner, gdy np. miło zacznie się uśmiechać koleżanka z pracy. Na tym forum pełno jest historii niedowartościowanych osób, które szukały albo szukają dowartościowania poza związkiem, zupełnie zapominając o swoim partnerze.


EDIT: Nawiążę jeszcze do tytułu wątku. To nie jest tak, że ty nie jesteś w typie twojego partnera. Nikt nie jest. Dla kogoś takiego jak on prędzej czy później każdy ideał stanie się kimś, z mnóstwem wad, zawsze będzie coś lepszego, ale nieosiągalnego dla niego. To wynika z jego deficytów. Nie twoich.

3

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera
summerka88 napisał/a:

Przecież w każdym związku pojawiają się kryzysy i co wtedy zrobi twój partner, gdy np. miło zacznie się uśmiechać koleżanka z pracy. Na tym forum pełno jest historii niedowartościowanych osób, które szukali albo szukają dowartościowania poza związkiem, zupełnie zapominając o swoim partnerze.

Ciekawe, że wspomniałaś o koleżance z pracy, to naprawdę taki częsty motyw?

Ostatnio zmieniał pracę i trafił do zespołu z kobietą. W jego branży pracuje głównie z mężczyznami, a tu trafiła się kobieta.
No i rzecz w tym, że nie muszę jej poznawać, by wiedzieć, że on wolałby ją za partnerkę niż mnie, gdyby mógł wybierać. Choćby z racji cech charakteru jakie trzeba mieć by wykonywać ten zawód, no i on bardzo ceni wspólne zainteresowania, tematy... Ludzie w tej branży są zazwyczaj pasjonatami tego czym się zajmują, więc pewnie ma okazje na ciekawe, ożywione rozmowy z nią...
Pare dni przed naszą ostatnią większą kłótnią/rozstaniem wspomniał o niej raz czy dwa. Dosłownie powiedział, że szkoda, że z ludźmi z pracy lepiej mu się rozmawia niż ze mną(wiem, że nie porównywał mnie z kolegami z pracy tylko z nią konkretnie).

Ja, normalnie miałabym ogólnie podejście takie, że dobrze, że ma w pracy ludzi, nieważna płeć, z którymi się dobrze dogaduje, że jak o czymś nie może pogadać ze mną, bo ja się na tym nie znam, to chyba dobrze, że ma takich ludzi przynajmniej w pracy, czy gdzieś. Nie mogę być od wszystkiego. Ważne, żeby to ze mną rozmawiał i robił, że tak powiem najintymniejsze rzeczy.

Nie sądzę by miał mnie zdradzić, bo przede wszystkim on się może jej w ogóle nie podobać, ona może być po prostu miła.
No, ale dziwnie ze świadomością, że mój partner idzie do pracy z kimś na kogo pewnie patrzy i myśli "ech, szkoda, że nigdy nie będę z taką kobietą, no, ale taka wspaniała kobieta nie jest dla mnie...", czy coś w tym stylu.

4

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Kobiety maja intuicje. Jezeli czujesz sama ze nie jestes atrakcyjna w jego oczach, ze on moglby byc wlasciwie z kazda, ze on jest z Toba, bo nic lepszego nie ma na horyzoncie (co zreszta sam Ci zakomunikowal) to odejdz od niego, urwij kontakt. Będąc z nim stracisz poczucie wlasnej wartosci, nie bedziesz czula sie zadowolona. Niech szuka innej, daj mu wolna reke. Co bedzie jezeli przy Tobie nabierze odwagi i nagle zacznie podrywac laski? Zerwij z nim.

5

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera
lela234 napisał/a:

No, ale dziwnie ze świadomością, że mój partner idzie do pracy z kimś na kogo pewnie patrzy i myśli "ech, szkoda, że nigdy nie będę z taką kobietą, no, ale taka wspaniała kobieta nie jest dla mnie...", czy coś w tym stylu.

Sęk w tym, że gdyby to ona była jego partnetką, a ty koleżanką z pracy, to sytuacja wcale by się nie zmieniła.
On zawsze będzie czuł się niedowartościowany i poszukiwał niedostępnych obiektów, które by go mogły w tym poczuciu utwierdzać.

Ale to nie on jest problemem przecież.

6

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

dość enigmatycznie piszesz o tych jego oczekiwaniach- nie wiadomo czy dotyczą Ciebie jako partnerki, czy np tego, że on lubi góry, a Ty morze. bo to różnica w stopniu wpływania na wspolne życie. Druga ciekawa rzecz- razem jestescie juz 5 lat.. takie różnice wyszłyby przecież na początku.. może poprostu rutyna was dopadła,związek się nie rozwija, czegoś Ci brakuje.

7

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera
Ela210 napisał/a:

dość enigmatycznie piszesz o tych jego oczekiwaniach- nie wiadomo czy dotyczą Ciebie jako partnerki, czy np tego, że on lubi góry, a Ty morze. bo to różnica w stopniu wpływania na wspolne życie. Druga ciekawa rzecz- razem jestescie juz 5 lat.. takie różnice wyszłyby przecież na początku.. może poprostu rutyna was dopadła,związek się nie rozwija, czegoś Ci brakuje.

Co do jego oczekiwań -  faktycznie, niepotrzebnie napisałam w taki sposób, no więc on chce kobiety, która jest jego klonem, po prostu. Te same zainteresowania, poglądy na wszystko.


Nie wiem, czy rutyna. Chyba gorzej, a mianowicie przez większość czasu trwania naszego związku byłam po prostu głucha na wszystkie złe sygnały. Dopiero ostatnio, wszystko wróciło do mnie na raz, zaczęło układać się w całość.

I tak jak baardzo rzadko cokolwiek mi się śni, to kilka ostatnich nocy śni mi się, że jesteśmy po rozstaniu i to są takie głupie sny, w których on nagle zdaje sobie sprawę, że mam wszystko czego on chce w partnerce i, że nic więcej mu nie trzeba i wracamy do siebie, jesteśmy szczęśliwi i... to są dobre sny, ale tak nierealistyczne, że budzę się w fatalnym nastroju...

8

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Przykro to pisać, ale dla niego jesteś typową zapchajdziurą. Jak trafi się ktoś inny, w jego oczach lepszy, a na początku każda będzie "lepsza" bo będzie nim zainteresowana i nowa, to zwyczajnie kopnie Cię w odwłok. Jesteście razem juz 5 lat, czy rozmawialiscie w ogóle o wspólnej przyszłości, rodzinie, małżeństwie, dzieciach? Czy to jest taki związek typu pitu pitu, jesteśmy ze sobą, ale tak na serio to nie. On na pewno tak myśli czyli jestem z  Lelą, ale jak trafi się ktoś inny to się rozstaniemy, ciekawi mnie natomiast, czy on w jakikolwiek sposób planuje dalsze, poważniejsze życie z Tobą?

9

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Dziwne. Kolejny temat (dzisiaj już drugi, od świeżo zarejestrowanych osób) na temat znaczenia wyglądu w związku. wink

10

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera
lela234 napisał/a:

Mogąc przebierać w kandydatach na partnera, nie miałam nigdy wielkich oczekiwań co do potencjalnego partnera.

Może trzeba było miec wieksze?

Czy wczesniej ktoś wyznał Ci miłość?

11

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Oj znam ten zakompleksiony typ. "Inna by mnie nie chciała, więc wezmę ciebie, bo mnie kochasz i aż tak źle nie jest." Zasługujesz na więcej. Masz dobrą intuicję, już za dużo lat z nim zmarnowałaś.

12

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Nie będziecie razem szczęśliwi, skoro tyle was dzieli. Lepiej rozstać się szybciej niż później. Jeśli on ma problem z samotnością to zostancie przyjaciółmi lub niech uda się do psychologa. To co was łączy to jedynie przyzwyczajenie. Na pewno spotkasz kogoś z kim będziesz w pełni szczęśliwa. Pomyśl o sobie.

13

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Och zazdroszczę Ci. Tego, ze masz ta intuicje, ktorej pozwalasz dojsc do glosu i tego, ze to dopiero 5 lat.
Nie zazdroszczę, ze to Ty powinnas podjac ta wlasciwa decyzję.
Byłam z facetem 10 lat i mimo, ze wlasnie niby czułam, ale nie pozwalalm temu zagniezdzic sie bardziej to tak bardzo w to szlam. A Ty czujesz. I mysle ze dobrze czujesz, bo wiesz niestety nie tylko w przypadku zdrad jest to kalka zachowań. Czytajac Twój post cofnelam sie o kilka lat. Mój eks podajac powód rozstania (pomijajc zdrade) podal, ze jestem lepsza, ze on zawsze czul sie gorzej, ze u mnie w rodzinie kazdy ma jakis dyplom itp. Nikt nigdy nie dal mu tego odczuć, co później sam przyznal, ale wlasnie wtedy wyszly jego kompleksy. A ta nowa.... No wlasnie "nowa" zawsze jest inaczej,  ta druga osoba jest bardziej zafascynowana. I zdrada gotowa.
Moja rada, jesli faktycznie czujesz, ze jest tak jak odpisalas to urwij to, póki oboje jesteście młodzi.

14

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Kiedy facet przyznaje, że boi się być sam, a jeśli Ty odejdziesz, on najpewniej sobie nikogo nie znajdzie- to najwyższy czas się rozstać.
Na jego plus przemawia troska o Twoją osobę, ale... No, nie o to tu przecież chodzi.

15

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera

Po czym poznajesz,  jakie "znaki"widzisz ze nie jestes w jego typie?

16

Odp: Nie jestem w typie mojego partnera
Ewelina.es napisał/a:

Kobiety maja intuicje. Jezeli czujesz sama ze nie jestes atrakcyjna w jego oczach, ze on moglby byc wlasciwie z kazda, ze on jest z Toba, bo nic lepszego nie ma na horyzoncie (co zreszta sam Ci zakomunikowal) to odejdz od niego, urwij kontakt. Będąc z nim stracisz poczucie wlasnej wartosci, nie bedziesz czula sie zadowolona. Niech szuka innej, daj mu wolna reke. Co bedzie jezeli przy Tobie nabierze odwagi i nagle zacznie podrywac laski? Zerwij z nim.

Intuicja zapomniana przez większość kobiet i zastąpiona wyjaśnieniem "a może jestem jednak przewrażliwiona" sad
Dobra, starczy tego lamentu. Facet chce rozwiać swoje kompleksy, będąc z Tobą jako fajną i ładną kobietą, ale czy na pewno mądrą? Nie jesteś głupia. Tylko po prostu nie wiedziałaś, że zgubisz się w drodze swojego życia. Prostuj drogę, rozstając się z nim. I nie, to nie jest prawdziwa miłość. Możesz śmiało pluć na ten związek.
Ilu chłopaków jest na tej kuli ziemskiej, a Ty patrzysz na twarz jakiegoś świrniętego chłopa. No, przestań, lela. Zamknij tę stronę, wyjdź do parku, włącz ulubioną piosenkę, rób to, co sprawia Ci satysfakcję (ok, chora może być) i pomyśl, czy byłaś tak kiedykolwiek szczęśliwa, będąc z nim? Poza pierwszymi dniami "idealnej" miłości. Wtedy znajdziesz odpowiedź i intuicja pomoże bardziej, a potem możesz już podziękować jej ładnie.

Posty [ 16 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie jestem w typie mojego partnera

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024