Jako facet, który rysopisem trochę przypomina opisywanych przez Autorkę facetów, którzy nie bardzo garną się do dziewczyn, wytłumaczę, skąd się to u mnie bierze. Przy czym zaznaczam, że mówię o sobie, u innych facetów może to wyglądać inaczej:
- większa wybredność kobiet niż kiedyś- z jakąkolwiek koleżanką bym o tym nie rozmawiał, każda przyznaje, że w całym swoim życiu podrywało ją łącznie 50-500 facetów. Jak się pytałem co w takich sytuacjach robiły, najczęściej odpowiadały "mówiłam, że mam już chłopaka, nawet, jak to nie było prawdą". Dzisiaj większość mężczyzn się większości kobietom nie podoba, stąd nawet podrywacze PUA mają kilkuprocentową skuteczność. Jeśli więc koleżanki mówią mi, że dają szansę tylko nędznemu procentowi facetów, którzy do nich podchodzą, to już wiem, że nie opłaca się podchodzić i zarywać do pierwszej lepszej poznanej na imprezie. Dlatego, coby uchronić się przed seryjnymi koszami, robię sobie selekcję i zagaduję tylko do dziewczyn, które wykazują choć minimalne zainteresowanie moją osobą.
- coraz wyższe wymagania wobec mężczyzn i coraz mniejsze wobec kobiet - w skrócie - facet powinien podrywać, zagadać, kupić kwiaty, płacić na randce, zarabiać więcej, dbać o kobietę bo "tak zawsze było", a jednocześnie wymaga się od nas prasowania, gotowania, sprzątania itp. "bo mamy XXI wiek". Dzisiaj od mężczyzn wymaga się nawet, by znali się na modzie. Dodajmy do tego, że kobiecie nie można powiedzieć, że źle wygląda, z kolei z facetów można się nawet naśmiewać, bo przecież pewny siebie mężczyzna powinien być odporny na takie rzeczy i się nie przejmować co o nim mówią. Wymaga się od nas stalowych nerwów i psychiki, nie możemy okazać słabości, ani nawet gniewu. To powoduje poczucie wewnętrznego buntu "skoro wymaga się od nas tak dużo, to kobietom bardziej powinno zależeć na zdobyciu faceta niż na odwrót, bo taki facet więcej oferuje kobiecie niż kobieta mężczyźnie.
I w moim przypadku bierze się to właśnie z jakiejś takiej społecznej sprawiedliwości - skoro od nas facetów wymaga się coraz więcej, to ja też od kobiet zaczynam wymagać więcej, także tego, by umiały podejść i zagadać do mnie, by dobrze zarabiały itp. Sam przyłapałem się kilka razy na tym, że imponują mi koleżanki, które nie boją się podejść i zagadać do kolegi na korytarzu czy na imprezie, z kolei o tych bardziej konserwatywnych, które same nie podchodzą do mężczyzn, mówię, że są oschłe i chłodne.