ona powiedziała, że może dopiero po czterech spotkaniach coś poczuję
założenie terapii to spotkania co tydzień przez trzy miesiące w sumie 12 spotkań i wtedy jakaś decyzja co dalej
nigdy nie żałowałam pieniędzy na zdrowie ale już wydałam 300zł bez efektu a każde kolejne spotkanie to kolejne 100zł
wydam je jeśli trzeba ale muszę chyba chociaż znaleźć w sobie nadzieję że mi to pomoże bo inaczej nie ma to sensu, będę tylko bardziej sfrustrowana
50% zależy od Twojego nastawienia. Jeśli już założyłaś, że to Ci nie pomoże, to nie będzie poprawy.
Na razie nic nie założyłam tylko sobie gdybam, gdybym nie była zdecydowana na terapię i nie uważała że mi to pomoże to zapewne wcale nie odważyłabym się pójść. Tylko teraz zastanawiam się czy wybrałam dobrą terapeutkę. Muszę się po prostu zastanowić.
Na razie nic nie założyłam tylko sobie gdybam, gdybym nie była zdecydowana na terapię i nie uważała że mi to pomoże to zapewne wcale nie odważyłabym się pójść. Tylko teraz zastanawiam się czy wybrałam dobrą terapeutkę. Muszę się po prostu zastanowić.
Ona jeszcze nie zaczęła terapii. Na jakiej podstawie chcesz stwierdzić, czy jest dobra?
Słuszne pytanie, masz rację. Widzisz jak perspektywa osoby która miała terapię może wpłynąć na moją ocenę, bo tak naprawdę nie powinnam się zastanawiać tylko spróbować.
Wiem, że się boisz. Po prostu daj sobie czas. Wiem, że terapia kosztuje i to nie mało, ale rzadko kiedy efekty są od razu widoczne. Spokój i cierpliwość teraz są Ci potrzebne.
Zaglądasz tu jeszcze...?
Jasne, że zaglądam. Na razie nic się nie zmienia więc nie ma bardzo o czym pisać dużo zajęć związanych z pracą i w domu. Na szczęście cały dzień dzisiaj się leniłam i jedynym moim osiągnięciem było pomalowanie paznokci
Co u Ciebie? Wszystko dobrze?
Jasne, że zaglądam. Na razie nic się nie zmienia więc nie ma bardzo o czym pisać dużo zajęć związanych z pracą i w domu. Na szczęście cały dzień dzisiaj się leniłam i jedynym moim osiągnięciem było pomalowanie paznokci
![]()
Co u Ciebie? Wszystko dobrze?
Tak. Jest w porządku. Mam aktualnie mega lenia.
to tak jak ja ale dokonałam dzisiaj pokrzepiającego odkrycia około 17 było jeszcze widno to znaczy że wiosna się zbliża i koniec tych zimowych wieczorów zaczynających się o 15
...małe lenie są niegroźne
ja muszę jeszcze chyba włosy dzisiaj rozjaśnić bo już zaczynam wyglądać jak szara mysz
to tak jak ja ale dokonałam dzisiaj pokrzepiającego odkrycia około 17 było jeszcze widno
to znaczy że wiosna się zbliża i koniec tych zimowych wieczorów zaczynających się o 15
...małe lenie są niegroźne
ja muszę jeszcze chyba włosy dzisiaj rozjaśnić bo już zaczynam wyglądać jak szara mysz
Szare myszy są urocze ;-P
Co u Ciebie?
Ja podjęłam decyzję o rezygnacji z terapii oczywiście w porozumieniu z psychologiem. Powiedziała, że mogę się zgłosić w każdej chwili, że muszę być zdecydowana żeby móc osiągnąć efekty, nie pracuje inaczej jak metodą psychodynamiczną, a taka terapia nie jest możliwa z dwóch powodów po pierwsze chyba nie wierzę w taką metodę (to subiektywne i nie powinnam tak myśleć bo nigdy nie próbowałam ale czuję, że to nie to, a chyba powinnam słuchać tego co czuję), a drugi powód nie jestem w stanie pracując na zmiany dopasować się do stałych godzin w każdym miesiącu wypadać będzie jedno albo dwa spotkania które trzeba by przekładać mi to nie przeszkadza ale jej burzyłoby plan innych terapii. Co do szukania innego psychologa chyba nie dam rady opowiadać jeszcze raz o wszystkim kolejnej osobie, bo już tym razem było mi bardzo ciężko i nie dam chyba rady pójść do kolejnego psychologa, co też jej powiedziałam. Od miesiąca nie byłam na żadnym spotkaniu, czuję się lepiej ale dwa trzy razy czułam, że źle zrobiłam. W między czasie raz chorowałam i jakoś udało mi się przejść to spokojnie, chociaż były chwile kiepskie.
Czasem zastanawiam się czy dobrze zrobiłam ale przecież nigdy chyba nie jest za późno na terapię, prawda?
Nie mam w swoim otoczeniu nikogo kto miał styczność z psychoterapią albo mam ale o tym nie wiem, nie bardzo mam kogo się poradzić.
Dni mijają chyba coraz spokojniej są lepsze i gorsze jak chyba u każdego.
Ciekawa jestem co u Ciebie
Pozdrawiam
Moim zdaniem zrobiłaś bardzo źle, zamiotłaś problem pod dywan. Nic się nie zmieni, będziesz miała lepsze momenty, ale powrócą też te gorsze, by ostatecznie rozłożyć Cię na łopatki.
Na Twoim miejscu poszukałabym innego terapeuty.
U mnie ok. Syn miał mały wypadek, trochę spanikowałam, ale kompletnie NIC mu nie jest.
Poza tym duże mrozy, mało wychodziłam... Zdążyłam pokłócić się i pogodzić z matką...
Życie się toczy...
W terapii istnieje pojęcie gotowości do pracy nad sobą, do zmiany. Być może tego jeszcze Ci brak ? Trudności, które powodują, że terapii podjąć nie możemy - bo praca, bo brak kasy, bo jeszcze sto innych powodów od nas niezależnych (czyżby ??)
- być może za tym kryją się zupełnie inne powody ??
Przeszłam terapię psychodynamiczną. Trwała ponad 6 lat. Spotkania raz, okresowo nawet dwa razy w tygodniu. Trwałe zmiany po kilku spotkaniach ? Nie wierzę
Moim zdaniem zrobiłaś bardzo źle, zamiotłaś problem pod dywan. Nic się nie zmieni, będziesz miała lepsze momenty, ale powrócą też te gorsze, by ostatecznie rozłożyć Cię na łopatki.
Na Twoim miejscu poszukałabym innego terapeuty.U mnie ok. Syn miał mały wypadek, trochę spanikowałam, ale kompletnie NIC mu nie jest.
Poza tym duże mrozy, mało wychodziłam... Zdążyłam pokłócić się i pogodzić z matką...
Życie się toczy...
Poszukam w takim razie, chociaż nie wiem czy dam radę opowiadać o tym kolejnej osobie, tu jest mój problem. W tej chwili wstyd wygrywa z potrzebą pomocy. Miałam czekać już tylko na lepsze czasy, a tu wróżysz mi raczej gorsze wiem, że pewnie mi tego nie życzysz, przedstawiasz tylko swój punkt widzenia. Mam nadzieję, że nie masz racji i nigdy Ci nie napiszę, że jednak ją miałaś. Rozejrzeć się za innym terapeutą mogę i tak zrobię, bo mimo, że wierzę, że sobie zaczynam radzić to faktycznie lepiej mieć zaplecze.
Dobrze, że maluchowi nic nie jest, a co do mrozów idzie podobno wiosna
W terapii istnieje pojęcie gotowości do pracy nad sobą, do zmiany. Być może tego jeszcze Ci brak ? Trudności, które powodują, że terapii podjąć nie możemy - bo praca, bo brak kasy, bo jeszcze sto innych powodów od nas niezależnych (czyżby ??)
- być może za tym kryją się zupełnie inne powody ??
Przeszłam terapię psychodynamiczną. Trwała ponad 6 lat. Spotkania raz, okresowo nawet dwa razy w tygodniu. Trwałe zmiany po kilku spotkaniach ? Nie wierzę
Problem z czasem nie leży po mojej stronie tylko terapeutki którą wybrałam, ciężko to zrozumieć osobom pracującym od poniedziałku do piątku w stałych godzinach ale moja praca wymaga ode mnie wykonywania jej w ściśle określonym harmonogramie którego nie mogę modyfikować. Nie da się spotykać o stałych porach w konkretnym dniu co tydzień załóżmy wtorek o 11, nawet gdybym wybrała inny dzień i inną godzinę, nie mam takiej fizycznej możliwości, żebym każdego tygodnia w tym konkretnym dniu i godzinie była wolna, a terapeutka wyraźnie powiedziała że to stanowi problem, bo ma innych pacjentów w terapii i nie może dowolnie kształtować pory spotkań z nimi, bo zaburzyć to może schemat terapii i mieć na nich niekorzystny wpływ.
Co do pieniędzy na zdrowiu nigdy nie oszczędzam i to się nie zmieni.
Nie jestem naiwna nie oczekuję zmian na pstryknięcie palcami a Twoje słowa o gotowości pracy nad sobą przekładam na siebie jako przynjamniej nadzieję, na powodzenie terapii i odczuwalne dla mnie pozytywne skutki w perspektywie kilku/nastu spotkań a jakoś tego nie widzę w tej konkretnej koncepcji. Może się mylę ale moje odczucia i komfort pozytywnego podejścia jest istotny zarówno dla mnie jak i dla powodzenia terapii. Liczyłam na konkretne metody, które ćwicząc mogłyby doprowadzić mnie do wypracowania wynikającej ze zrozumienia emocji reakcji ułatwiającej mi uspokojenie się i odcięcie spirali negatywnego myślenia. Rozmowa o tym co zdarzyło się w minionym tygodniu i jak się z tym czułam jako forma terapii, mnie nie przekonuje a tak zostało mi to przedstawione. Czułam trochę że mówię do ściany Pani owszem zadawała pytania, spotkania były w celach diagnostycznych i ewentualnie miały stwierdzić czy potrzebna jest terapia, a ja usłyszałam tylko "myślę, że mogę Pani pomóc" nie przekonało mnie to, a kosztowało bardzo dużo emocji i odwagi.
Zdanie mogę zmienić zawsze, nie wiem czy w tym temacie istnieje takie pojęcie jak za późno myślę, że nie, na pomóc nigdy nie jest za późno. Może też się zraziłam. Przychodzi mi czasem na myśl kiedy dopada mnie smutek albo strach, że powinnam spróbować ale jeżeli jako jedyny argument używam wtedy bez przekonania słów, że może by pomogło to nie wiem czy to wystarczający powód.
Cyngli napisał/a:Moim zdaniem zrobiłaś bardzo źle, zamiotłaś problem pod dywan. Nic się nie zmieni, będziesz miała lepsze momenty, ale powrócą też te gorsze, by ostatecznie rozłożyć Cię na łopatki.
Na Twoim miejscu poszukałabym innego terapeuty.U mnie ok. Syn miał mały wypadek, trochę spanikowałam, ale kompletnie NIC mu nie jest.
Poza tym duże mrozy, mało wychodziłam... Zdążyłam pokłócić się i pogodzić z matką...
Życie się toczy...Poszukam w takim razie, chociaż nie wiem czy dam radę opowiadać o tym kolejnej osobie, tu jest mój problem. W tej chwili wstyd wygrywa z potrzebą pomocy. Miałam czekać już tylko na lepsze czasy, a tu wróżysz mi raczej gorsze
wiem, że pewnie mi tego nie życzysz, przedstawiasz tylko swój punkt widzenia. Mam nadzieję, że nie masz racji i nigdy Ci nie napiszę, że jednak ją miałaś. Rozejrzeć się za innym terapeutą mogę i tak zrobię, bo mimo, że wierzę, że sobie zaczynam radzić to faktycznie lepiej mieć zaplecze.
Dobrze, że maluchowi nic nie jest, a co do mrozów idzie podobno wiosna
Oczywiście, że Ci nie życzę, ale przechodziłam przez to i wiem, co Cię czeka, jeśli nie będziesz kontynuowała terapii lub nie zaczniesz nowej.
Potrzebujesz pomocy i nie ma się czego wstydzić. Ludzie z gorszymi rzeczami przychodzą.
Rozważ możliwość pisania listów do terapeuty.
O listach nie wspominała. Poszukam innego terapeuty. Chociaż poczucie wstydu mnie przeraża
Dziękuję za rady, napewno je przemyśle!
O listach nie wspominała. Poszukam innego terapeuty. Chociaż poczucie wstydu mnie przeraża
Dziękuję za rady, napewno je przemyśle!
To jakaś lewa ta terapeutka... Moja od razu zaproponowała na początku, że jeśli czegoś nie potrafię wprost powiedzieć, to mogę to napisać w liście, ewentualnie w mailu.
Nie wiem, czego się tak wstydzisz. Pomyśl sobie, że bez terapii całe Twoje życie stoi pod znakiem zapytania, bo nie będziesz w stanie normalnie funkcjonować. Mnie takie myślenie pomogło, chociaż ja raczej nie miałam problemu z opowiadaniem o sobie i swoich problemach, tak mnie wychowano, że jestem raczej otwartą i kontaktową osobą. Jedyną osobą, z którą wiecznie się ścinam, jest moja matka. Ale to już inna historia i dość skomplikowana.
Uszy do góry, będzie dobrze, tylko się nie poddawaj.
widzisz wczoraj pisałyśmy że wszystko się może zawalić i tak się właśnie stało, znowu jestem chora i dzisiaj przeszłam to strasznie, nie mogłam się uspokoić
szukam właśnie innej terapeutki
cholera jasna
a jeszcze wczoraj byłam pełna optymizmu i radości a przede wszystkim spokoju
...a teraz kiedy już się uspokoiłam, jestem po prostu zła na siebie
widzisz wczoraj pisałyśmy że wszystko się może zawalić i tak się właśnie stało, znowu jestem chora i dzisiaj przeszłam to strasznie, nie mogłam się uspokoić
szukam właśnie innej terapeutki
cholera jasna
a jeszcze wczoraj byłam pełna optymizmu i radości a przede wszystkim spokoju
...a teraz kiedy już się uspokoiłam, jestem po prostu zła na siebie
Będzie dobrze...
Ja przeżyłam horror, młody złamał palec w przedszkolu, cały wieczór na SOR-ze...
O rany! Jak on to zrobił, przecież był pod opieką. Kurde współczuję Ci stresu i strachu, a maluchowi bólu
No i jeszcze kontaktu ze służbą zdrowia mam nadzieję, że chociaż tam nie ddołożyli Ci stresu.
Zapowiada się wam kilka tygodni razem non stop w domuzasadzie, chociaż sama nie wiemwiem może przedszkole w takiejzasadzie sytuacji nie odpada?
Maluch napewno szybko wyzdrowieje!
Ogólnie to zdjęcia rentgenowskie są niezbyt wyraźne, młody ruszał reką i nie dało się zrobić lepszych... dlatego prawie na pewno złamanie. Ręka po łokieć w szynie, w piątek kontrola u chirurga dziecięcego. Jeśli się potwierdzi złamanie, to gips na 4 tygodnie. Młody całą noc nie spał, raz to bolało, a raz było niewygodnie. Masakra.
O rany, no to 4 tygodnie będzie to droga przez mękę ale dasz radę w końcu chodzi o jego zdrowie. Przejdziesz niezłą szkołę cierpliwości. szybko zleci zobaczysz ...żeby go tylko jak najszybciej przestało boleć.
O rany, no to 4 tygodnie będzie to droga przez mękę ale dasz radę w końcu chodzi o jego zdrowie. Przejdziesz niezłą szkołę cierpliwości. szybko zleci zobaczysz
...żeby go tylko jak najszybciej przestało boleć.
Jutro się dowiem, co i jak u chirurga.
Młody na razie ma szynę i jakoś funkcjonuje.
Najważniejsze, że już go nie boli.
Co u Ciebie?
Wiesz, dzieci mają niesamowitą zdolność do przyzwyczajenie się nawet do niewygód, zawsze mnie to fascynowało, że tak szybko pokonują niedogodności albo zupełnie o nich zapominają. Tak jak (pewnie to głupie) ale maluch który się przewróci nawet jeżeli z boku dla dorosłej osoby wygląda to strasznie, podnosi się po chwili i biegnie dalej nawet chwilę nie zastanawia się co się stało i czy coś boli tylko leci dalej, bo np. piłka ucieka.
Co u mnie?! Średnio niestety, mimo leków choruję już drugi raz w krótkim czasie i o ile pierwszy nawrót psychicznie i fizycznie zniosłam można powiedzieć super, tak ten teraz mnie po prostu rozbił, już się pozbierałam ale tak nie powinno być. Chyba nie będę się oszukiwać, że uda mi się poradzić sobie psychicznie samej, chociaż jak głupia bronię się przed sięgnięciem po pomoc rękami i nogami. Nie przetrawiłam jeszcze myśli, że będę musiała komuś innemu o tym opowiadać, nie bardzo wiem jak do niej podejść, a do poprzedniej terapeutki chyba nie ma co wracać. Dawanie sobie chwili na zastanowienie się nad tym, nad tamtym to chyba tylko odwlekanie w czasie może jest zasadne, a może po prostu bez sensu.
Byłam dzisiaj na herbacie w ulubionej herbaciarni, dostałam kwiaty z okazji jak to powiedział "komunistycznego" dnia kobiet, to był miły dzień. Teraz siedzą przed komputerem i obejrzę jakiś film. Mam wolne w pracy więc mogę się lenić jeszcze do soboty.
Przeczytałabym jakąś dobrą książkę ale o niczym ciekawym nie słyszałam ostatnio, może Ty coś ciekawego przeczytałaś?
Wiesz, dzieci mają niesamowitą zdolność do przyzwyczajenie się nawet do niewygód, zawsze mnie to fascynowało, że tak szybko pokonują niedogodności albo zupełnie o nich zapominają. Tak jak (pewnie to głupie) ale maluch który się przewróci nawet jeżeli z boku dla dorosłej osoby wygląda to strasznie, podnosi się po chwili i biegnie dalej nawet chwilę nie zastanawia się co się stało i czy coś boli tylko leci dalej, bo np. piłka ucieka.
Co u mnie?! Średnio niestety, mimo leków choruję już drugi raz w krótkim czasie i o ile pierwszy nawrót psychicznie i fizycznie zniosłam można powiedzieć super, tak ten teraz mnie po prostu rozbił, już się pozbierałam ale tak nie powinno być. Chyba nie będę się oszukiwać, że uda mi się poradzić sobie psychicznie samej, chociaż jak głupia bronię się przed sięgnięciem po pomoc rękami i nogami. Nie przetrawiłam jeszcze myśli, że będę musiała komuś innemu o tym opowiadać, nie bardzo wiem jak do niej podejść, a do poprzedniej terapeutki chyba nie ma co wracać. Dawanie sobie chwili na zastanowienie się nad tym, nad tamtym to chyba tylko odwlekanie w czasie może jest zasadne, a może po prostu bez sensu.
Byłam dzisiaj na herbacie w ulubionej herbaciarni, dostałam kwiaty z okazji jak to powiedział "komunistycznego" dnia kobiet, to był miły dzień. Teraz siedzą przed komputerem i obejrzę jakiś film. Mam wolne w pracy więc mogę się lenić jeszcze do soboty.
Przeczytałabym jakąś dobrą książkę ale o niczym ciekawym nie słyszałam ostatnio, może Ty coś ciekawego przeczytałaś?
Nie bardzo ostatnio mam czas na czytanie...
Ale lubię sprawy kryminalne różne. Oglądam na Youtube kanał stanowo.com. Albo niediegetyczne.
Mam takie pytanie, jak wybrałaś dobrego terapeutę? Ja mam chyba pecha.
Przepraszam jeżeli zawracam Ci głowę
Pozdrawiam.
Co u Ciebie?
159 2018-03-16 19:19:59 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-03-16 20:44:48)
Mam takie pytanie, jak wybrałaś dobrego terapeutę? Ja mam chyba pecha.
![]()
Przepraszam jeżeli zawracam Ci głowę
Pozdrawiam.
Co u Ciebie?
Hej. Nie zwracasz mi głowy. Miałam po prostu doła. Przez ten wypadek Młodego... szyna już zdjęta i niby wszystko ok, ale nie mogę dojść do siebie. Okropnie ta wizyta na SORZE mną wstrząsnęła, do tej pory mam problem ze spaniem.
Jak wybrałam terapeutę? Najpierw zajął się mną psycholog w ośrodku, ale to była porażka. Wizyta terapeutyczna u niego polegała na jednym pytaniu "Co u Pani słychać". I to wszystko. Po miesiącu zrezygnowałam i zaczęłam wypytywać znajomych i szukać w Internecie namiarów do kogoś innego. I znalazłam fajną terapeutkę. Już na pierwszej wizycie coś "zaiskrzyło". Dobrze mi się z nią rozmawiało i czułam się swobodnie, więc przypuszczam, że to przeważyło.
Jestem ogólnie osobą otwartą i nie mam problemu z opowiadaniem o sobie, więc moja sytuacja różni się od Twojej. Myślałaś kiedyś, dlaczego tak bardzo się wstydzisz mówić o swoich problemach? Myślę, że kluczem do sukcesu w Twoim przypadku jest pozbycie się tej bariery wstydu i krępacji.
Dlaczego uważasz, że masz pecha, kolejny psycholog nie spełnił Twoich oczekiwań?
M2018 napisał/a:Mam takie pytanie, jak wybrałaś dobrego terapeutę? Ja mam chyba pecha.
![]()
Przepraszam jeżeli zawracam Ci głowę
Pozdrawiam.
Co u Ciebie?Hej. Nie zwracasz mi głowy. Miałam po prostu doła. Przez ten wypadek Młodego... szyna już zdjęta i niby wszystko ok, ale nie mogę dojść do siebie. Okropnie ta wizyta na SORZE mną wstrząsnęła, do tej pory mam problem ze spaniem.
Jak wybrałam terapeutę? Najpierw zajął się mną psycholog w ośrodku, ale to była porażka. Wizyta terapeutyczna u niego polegała na jednym pytaniu "Co u Pani słychać". I to wszystko. Po miesiącu zrezygnowałam i zaczęłam wypytywać znajomych i szukać w Internecie namiarów do kogoś innego. I znalazłam fajną terapeutkę. Już na pierwszej wizycie coś "zaiskrzyło". Dobrze mi się z nią rozmawiało i czułam się swobodnie, więc przypuszczam, że to przeważyło.
Jestem ogólnie osobą otwartą i nie mam problemu z opowiadaniem o sobie, więc moja sytuacja różni się od Twojej. Myślałaś kiedyś, dlaczego tak bardzo się wstydzić mówić o swoich problemach? Myślę, że kluczem do sukcesu w Twoim przypadku jest pozbycie się tej bariery wstydu i krępacji.
Dlaczego uważasz, że masz pecha, kolejny psycholog nie spełnił Twoich oczekiwań?
Co się stało na tym sorze, że tak źle to zniosłaś? Odreagowujesz teraz skok adrenaliny potrzebujesz po prostu kilku dni, daj je sobie a spokojny sen powróci. Nie ma większego strachu niż o ukochaną osobą, nawet o siebie samych nie potrafimy się aż tak bardzo bać. Nie mam dzieci ale mogę sobie wyobrazić, że skala strachu jest jeszcze większa. Daj sobie tyle czasu ile trzeba, ciesz się tym, że wraca do zdrowia.
Dzwoniłam do jednej terapeutki i niby ok ale kiedy ją zobaczyłam to głupie co napiszę ale była za atrakcyjna czułabym się gorsza nie wyobrażam sobie powiedzieć jej dlaczego przyszłam, kurde z tym wstydem to naprawdę nie takie proste nie wiem czy dam radę jeszcze komuś powiedzieć, po prostu się czuję gorsza od każdej zdrowej kobiety i nie potrafię przeskoczyć tego. Nigdy tak nie miałam, jakbym się zablokowała Zastanawiałam się dlaczego tak jest ale nawet jeżeli sobie tłumaczę, że to tylko choroba, a chorób jest miliony, to nie przynosi to efektu, nic nie przynosi efektu, po prostu ściana jak okiem sięgnąć ani jej ominąć ani przeskoczyć. Ze strachu już nawet zaczęłam się odsuwać od partnera. Bez sensu.
Cyngli napisał/a:M2018 napisał/a:Mam takie pytanie, jak wybrałaś dobrego terapeutę? Ja mam chyba pecha.
![]()
Przepraszam jeżeli zawracam Ci głowę
Pozdrawiam.
Co u Ciebie?Hej. Nie zwracasz mi głowy. Miałam po prostu doła. Przez ten wypadek Młodego... szyna już zdjęta i niby wszystko ok, ale nie mogę dojść do siebie. Okropnie ta wizyta na SORZE mną wstrząsnęła, do tej pory mam problem ze spaniem.
Jak wybrałam terapeutę? Najpierw zajął się mną psycholog w ośrodku, ale to była porażka. Wizyta terapeutyczna u niego polegała na jednym pytaniu "Co u Pani słychać". I to wszystko. Po miesiącu zrezygnowałam i zaczęłam wypytywać znajomych i szukać w Internecie namiarów do kogoś innego. I znalazłam fajną terapeutkę. Już na pierwszej wizycie coś "zaiskrzyło". Dobrze mi się z nią rozmawiało i czułam się swobodnie, więc przypuszczam, że to przeważyło.
Jestem ogólnie osobą otwartą i nie mam problemu z opowiadaniem o sobie, więc moja sytuacja różni się od Twojej. Myślałaś kiedyś, dlaczego tak bardzo się wstydzić mówić o swoich problemach? Myślę, że kluczem do sukcesu w Twoim przypadku jest pozbycie się tej bariery wstydu i krępacji.
Dlaczego uważasz, że masz pecha, kolejny psycholog nie spełnił Twoich oczekiwań?
Co się stało na tym sorze, że tak źle to zniosłaś? Odreagowujesz teraz skok adrenaliny potrzebujesz po prostu kilku dni, daj je sobie a spokojny sen powróci. Nie ma większego strachu niż o ukochaną osobą, nawet o siebie samych nie potrafimy się aż tak bardzo bać. Nie mam dzieci ale mogę sobie wyobrazić, że skala strachu jest jeszcze większa. Daj sobie tyle czasu ile trzeba, ciesz się tym, że wraca do zdrowia.
Dzwoniłam do jednej terapeutki i niby ok ale kiedy ją zobaczyłam to głupie co napiszę ale była za atrakcyjna czułabym się gorsza nie wyobrażam sobie powiedzieć jej dlaczego przyszłam, kurde z tym wstydem to naprawdę nie takie proste nie wiem czy dam radę jeszcze komuś powiedzieć, po prostu się czuję gorsza od każdej zdrowej kobiety i nie potrafię przeskoczyć tego. Nigdy tak nie miałam, jakbym się zablokowała
Zastanawiałam się dlaczego tak jest ale nawet jeżeli sobie tłumaczę, że to tylko choroba, a chorób jest miliony, to nie przynosi to efektu, nic nie przynosi efektu, po prostu ściana jak okiem sięgnąć ani jej ominąć ani przeskoczyć. Ze strachu już nawet zaczęłam się odsuwać od partnera. Bez sensu.
Skarbie, ale skąd wiesz, że ta kobieta była zdrowa? Przecież chorób intymnych nikt nie ma wypisanych na twarzy...! Spróbuj włączyć logiczne myślenie. Wiem, że to trudne.
Może spróbuj rozmowy z terapeutą za pomocą wiadomości e-mail?
Co było na SORZE? Właściwie nic strasznego, poza tym, że Młody płakał z bólu ponad 2 godziny, zanim ktokolwiek się nami zajął...
I tak krótko czekaliśmy jak na polskie realia... Ja już taka jestem, że wszystko mocno przeżywam, a już na punkcie dziecka mam fioła, co jest dziwne, bo nie jestem nadopiekuńczą matką i traktuję go normalnie. Jednak jak tylko coś mu się stanie i widzę, że cierpi, to wpadam w panikę. Zapewne dlatego, że Młody jest niepełnosprawny i wymaga "specjalnej troski" w wielu dziedzinach życia. Poza tym, nie przepadam za szpitalami, źle się tam czuję... Jak Młody miał 9 miesięcy i złapał rotawirusa, to spędziliśmy tydzień w szpitalu i to było straszne. Wenflon, kroplówka, problem z pobraniem moczu i kału do badania - Młody z racji swoich dolegliwości jest po prostu trudny w obsłudze. Nie potrafi wytrzymać dłużej w jednym miejscu, nie rozumie, że czasem trzeba czekać. Szybko się denerwuje, nie lubi zmian. Jego niepokój mi się udziela i wtedy też jestem niespokojna... Ale fakt, pewnie za jakiś czas mi przejdzie.
W międzyczasie jeszcze pokłóciłam się z matką, a to też strasznie wybija mnie z rytmu za każdym razem. Nie sprzeczamy się często, ale czasem się zdarzy... Ech. Ciągle coś.
Nie wiem dlaczego nie mogę znaleźć dobrego terapeuty, może źle szukam, albo za dużo oczekuję, albo te wszystkie wymówki, które wymyślam.
To normalne, że wpadasz w panikę i się boisz o ukochanego malucha tak działa miłość i troska, nie da się tego wyłączyć, można to tylko chwilowo zagłuszyć w sytuacja kiedy potrzebne jest szybkie racjonalne działanie tak jak kiedy znaleźliście się na sorze albo był w szpitalu, później żeby wrócić do równowagi trzeba te emocje odreagować, przeżyć ten strach i smutek i tu nie ma znaczenia ile to potrwa ważne żebyś dała sobie czas, bo nie ma większego strachu ponad strach o ukochaną osobę.
Ja jeżeli już kłócę się z rodzicami to jakoś szybko dochodzimy później do porozumienia bez złych emocji i konsekwencji, bardziej mnie martwi, że coraz częściej kłócę się z partnerem, podświadomie go odpycham, już dwa razy złapałam się na tym, że wywołałam "spięcie" kiedy chciał być blisko. Odsuwam się i on to widzi, oboje nie możemy zrozumieć co się zmieniło akurat teraz od tych kilku miesięcy, bo przecież choruję od kilku lat. Zadręczam się ale ja zawsze taka byłam, teraz sobie znalazłam po prostu inny powód, bardzo emocjonalnie odbieram rzeczywistość i wiem, że bardzo dużo na tym tracę. W dodatku moja zazwyczaj nieprzydatna cecha liczy na najlepsze a przygotuj się na najgorsze w zasadzie skupia się tylko na przygotuj się na najgorsze, a kiedy nie mogę zapobiec złym konsekwencjom lub ich przewidzieć po prostu się boję, koncentrując na strachu o rzeczy które prawdopodobnie nigdy się nie staną.
Przez palce przecieka mi to co dzieje się tu i teraz myśląc i bojąc się o przyszłość.