O tej chorobie można pisać długo. Ale ja się postaram napisać moje objawy, bo już choruję od kilku lat a mimo zmiany leków lekarza i otoczenia wciąż jest to samo. Dzień jest dla mnie normalny (są tylko momenty, w których się denerwuję i się trzęsę). Moje objawy to lęki nocne przez które nie mogę spać i sypiam po 4 góra 5godzin dziennie. Drgawki są tak silne że nie mogę mich powstrzymać a zdarzają się tylko wtedy jak się zdenerwuję lub leki przestają działać, ale są one wtedy tak silne że mam problemy z chodzeniem, zaczynam się jąkać i nie mogę nic utrzymać w rękach. Najgorzej mnie martwi nie dobór snu bo momentami czuję się słabo i mam zawroty głowy. Spanie w dzień jest dla mnie nie możliwe bo mogę leżeć cały dzień i tak nie zasnę. W dzień też pojawiają się leki ale nie są one tak silne jak nocą i da się z nimi wytrzymać. Chodzę do: lekarza (leczę się), do psychologa, na psychoterapię i chyba już wszystko zrobiłam co mogłam już momentami mam dość ale wiem że muszę być silna i się nie poddaję. Czy ktoś ma jakiś pomysły lub sposób? Bo ja już nie wiem czy to już tak będzie zawsze bo już kilka lat z tym walczę i nic.
Czym się najczęściej stresujesz? Czy próbujesz jakoś wyeliminować takie najbardziej stresogenne czynniki? Zrobiłaś jakieś zmiany w swoim życiu np. zmiana pracy, środowiska?
Wiem jaka jest przyczyna mojej nerwicy. I staram się o niej w ogóle nie myśleć. Dniami często zapominam o niej, ale noce są dla mnie okropne, bo płacze bez powodu i nie mogę nawet określić czego się tak naprawdę boje. Nie boje się śmierci, bo każdy mnie o to pyta. Lęki przychodzą same i bez przyczyny i nie umiem sobie z nimi poradzić i to jest najgorsze. Słysze tylko DAJ SPOKÓJ CZEGO TU SIĘ BAĆ, O CO CI CHODZI JESTEŚ POJ....A, WIDAĆ ŻE MASZ COŚ Z GŁOWĄ itp. (mnie takie coś nie rusza i się tym nie przejmuję). Chodzi mi o to czy te lęki w końcu ustaną.
Masz kogoś bliskiego, kto może Ci pomóc?
Mam, ale nikt mi nie chce pomóc, bo każdy twierdzi że jestem stuknięta.
Ja w sumie to nie potrzebuję jakiegoś konkretnego wsparcia. Chciałabym po prostu normalnie się położyć i zasnąć i nawet nie wiem czy to jest możliwe. Ja zawsze jestem dobrej myśli i zawsze jestem pogodna wesoła i uśmiechnięta, ale jednym słowem mam już dość tych lęków z byle powodu tego czegoś czego się boje. Dużo ludzi mi mówi TO MINIE, ZOBACZYSZ BĘDZIE OK itp. Ale ja tego w ogóle nie rozumiem bo skoro mam leki na tą chorobę to czemu one mnie działają? Zaczynam się zastanawiać czy to faktycznie nerwica lękowa. Ale każdy lekarz, u którego byłam mówi że to z pewnością to. innej opcji nie ma. Byłam zbadać sobie tarczyce wyniki lepiej niż super. Morfologia idealna. Serce w porządku. Wypadków ani urazów nigdy nie miałam. Więc już sama nie wiem co jest nie tak. Może na prawdę mam coś z głową nie tak.
Nerwica lękowa spowodowana jakimś silnym urazem, zapewne. Leki są do kitu, bo nie zmienią tego, co spowodowało chorobę, ani tego, jak się teraz czujesz (to moje zdanie, ktoś może zechcieć z nim polemizować).
Może i tak tylko jak już mówiłam nie miałam żadnego urazu nigdy. A tak szczerze to boje się od zawsze ale dopiero leczę się od ok 4 lat, a nawet więcej.
Może i tak tylko jak już mówiłam nie miałam żadnego urazu nigdy.
Ale ja nie mówię o urazie fizycznym, tylko o tym:
Wiem jaka jest przyczyna mojej nerwicy. I staram się o niej w ogóle nie myśleć.
aha no psychiczny no miałam ale nie uraz tylko wstrząs bardziej. Ale to stare dzieje i w sumie to nie wiem czy to od tego. Ale mnie ciekawi czy można się wyleczyć z tego.
Można. Jestem tego przykładem.
Aha a możesz mi coś poradzić bo ja jestem w kropce.
Ja zawsze olewałam przeszłość. Jestem zadnia co było już nie wróci. Nigdy się nie przejmowałam tym co mówią inni zawsze byłam dobrej myśli. Zawsze każdemu mówię, że nawet najgorszy problem da się rozwiązać i zawsze po złych chwilach w życiu przyjdą dobre, Ciesze się z życia nawet jak mi jest źle i ciężko. Każdemu pomagam i zawsze przez życie idę z "podniesiona głową". I zawsze była i jestem optymistką. I nie rozumiem z kąt te lęki i panika i to zawsze w nocy. Mi nigdy wspomnienia nie wracają jak się boje ani nic w tym stylu. Ja po prostu się boje i nawet nie znam tego przyczyny.
To kompletnie nie jest tak, jak myślisz. Nerwica może być reakcją organizmu na przeżyty uraz/wstrząs. Może też być właśnie przez to, co opisujesz - uśmiech na buzi i heja do przodu, nawet jak jest ciężko. Ludzka psychika potrzebuje zdrowego przeżywania rzeczy takimi, jakie są, czyli jak np. zawalasz rok na studiach, to płaczesz, smucisz się, złościsz, wściekasz na siebie/wykładowców, a nie uśmiechasz i mówisz "Co tam, jutro będzie lepiej". Po latach takiego bagatelizowania problemów organizm wreszcie mówi "Stop, nie będę już udawał, że wszystko jest dobrze" i srrrru! - rozpada się na kawałeczki, zaczyna wszystko odczuwać zupełnie inaczej i tego nie da się zrozumieć, nazwać ani zamknąć w jakichś sztywnych schematach.
Ja się na przykład panicznie bałam iść do sklepu Ubierałam się, brałam torbę na zakupy i portfel, podchodziłam do drzwi mieszkania i... wybuchałam płaczem. Zaczynałam się trząść w panice, cofałam się do pokoju tak, jakby mnie ktoś gonił, i chowałam się pod stół.
Aha no OK ale jak się pozbyć lęków bo mnie bardziej interesuje pozbycie się leków niż ich skutek.
Załamania nerwowe już też mam za sobą, płacz, gniew, złość, smutek. Pewnie myślicie że nie umiem okazywać złych uczuć, a to nie prawda ja po prostu staram się zawsze korzystać z życia. Nie ciesze się z nieszczęścia itp. Po prostu jestem takiej myśli że będzie wszystko w porządku.
Moj, lęk to nie wiem czy uwierzycie ale powrrocil do mnie po prawie 9 latach,ten sam boje sie przestac koncentrować na sobie bo pewnie coś jest znowu nie tak jestem za spokojna.Bralam kiedyś udział w terapi ale tak sie bałam być sobą że załamałamałam się i teraz znowu to powrociło,staram sobie przypomnieć jak sie zachowywałam po wyjściu ze szpitala ,ale brakuje mi kogoś z kim bym mogla pogadać.Chciałam iść na terapie ale trzeba czekac na nią pół roku i kanał a ja potrzebuję jej jeż teraz musze przecież wrocić do pracy.Co robić?
Ja w sumie to nie potrzebuję jakiegoś konkretnego wsparcia. Chciałabym po prostu normalnie się położyć i zasnąć i nawet nie wiem czy to jest możliwe. Ja zawsze jestem dobrej myśli i zawsze jestem pogodna wesoła i uśmiechnięta, ale jednym słowem mam już dość tych lęków z byle powodu tego czegoś czego się boje. Dużo ludzi mi mówi TO MINIE, ZOBACZYSZ BĘDZIE OK itp. Ale ja tego w ogóle nie rozumiem bo skoro mam leki na tą chorobę to czemu one mnie działają? Zaczynam się zastanawiać czy to faktycznie nerwica lękowa. Ale każdy lekarz, u którego byłam mówi że to z pewnością to. innej opcji nie ma. Byłam zbadać sobie tarczyce wyniki lepiej niż super. Morfologia idealna. Serce w porządku. Wypadków ani urazów nigdy nie miałam. Więc już sama nie wiem co jest nie tak. Może na prawdę mam coś z głową nie tak.
czesc joasiu z pewnoscia masz nerwice lekowa ja znia walcze 3 lata nienawidze jej ciesze sie ze moge otym pisac
A jak organizm reaguje na brak snu?
Do autorki- trochę z uporem maniaka chcesz iść na skróty- nie interesuje mnie przyczyna choroby, ale nie chcę jej objawów.
Jak dla mnie brniesz w ślepą uliczkę, uciekasz i bronisz się przed konfrontacją z tym co było dla Ciebie bolesne. Z jednej strony zrozumiałe są te mechanizmy obronne, ale z drugiej strony- zobacz sama jak Twój organizm.
Ciało nie zapomina. Polecam tak przy okazji książkę "Ciało zna odpowiedź" i też ostatni numer Sensu, gdzie jest ciekawy artykuł o tym jak ciało zapisuje nasze emocje, przeżycia.
Podpisuję się pod tym co napisała BabaOsiadła.
Nadzieje dla nerwicowcow.
Poradzilam sobie I obecnie jestem juz w ?normalnym stanie?. Ten tekst postanowilam napisac bo wiem jak wazne dla mnie bylo czytanie o osobach ktorym sie z nerwicy wyjsc udalo. Moj pierwszy atak paniki mialam w wieku 15 lat tylko za cholere nie wiedzialam wtedy co sie stalo.Pamietam ze lubowalam sie w ksiazkach o tematyce obozow koncentracyjnych. Pewnego wieczoru jak juz lezalam w lozku zaczelam sobie wyobrazac ze nagle jak wpadaja do mojego domu niemcy I zaczynaja mordowac moja rodzine,zabieraja mnie I wywoza do obozu. I nagle poszla zylka I dostalam ataku. Bylam wtedy z siostra u babci. Moja siostra byla przerazona jak zaczelam chodzic do okola stolu I krzyczalam ze wariuje I nie wiem co mi jest.po 20min sie uspokoilam,dlugo mi zajelo zasypianie I przez kolejne pare dni mialam dziwne uczucie nierealnosci ktore minelo I zapomnialam o calym incydencie. Ogolnie cale moje zycie to byl balagan:ojciec psychopata I alkoholik ktory wychowal mnie I moje 2 siostry w ciaglym stresie przed nim samym. Bobuty zle wyczyszczone,bo zle sie na niego spojrzalysmy:duzo by opisywac ale pamietam ze jak mialam 7lat wyobrazalam sobie ze moim najszczesliwszym dniem w zyciu bedzie dzien kiedy ktos przyjdzie z wiadomoscia ze tatus mial wypadek I nie zyje. Z tego co uslyszalam od moich siostr same mialy takie wizje. Moja mama to zlota kobieta I jedyna normalnosc w naszym zyciu ale sama byla zastraszana przez ojca. W koncu nadszedl dzien po 16 latach kiedy moja matka sie zdecydowala na zawsze usunac ojca z naszego domu. Oczywiscie nie obylo sie bez akcji. Ojciec sie upil,narobil wstydu,pobil matke,przyjechala policja,zakuli go ale w koncu myslalam ze bedziemy szczesliwe. Blad. Mimo wszystko kochalam ojca I bylam podatna na jego wplywy. I tak oto zaczal sie okres mojego buntu. Ojcec domnie wydzwanial I spotykal sie ze mna ipowiedzial ze teraz to co sie bedzie dzialo u nas w domu bez niego to decyzja mojej matki. I tak oto dostalam przyzwolenie od niego na palenie papierosow,picie I wagarowanie(mialam 12lat).Powiedzial ze zabierze mnie do hiszpanii I niewazne czy bede chodzic do szkoly czy nie I tak wyjade. Wiec nie chodzilam. I owszem pojechalam do hiszpani. W wieku 12 lat moj ojciec zrujnowal mnie do konca. Opinia matki mnie nie interesowala ,ojciec powiedzial ze to I tak jej win abo go z domu wyrzucila ima to co chciala. A ja po protu byla glupia. Rok czasu w obcym kraju z alkoholikiem. Rycie beretu na maksa. Po roku czasu prania mozgu wrocilam do polski (moja mama powiedziala ze bala mi sie cokolwiek powiedziec I skomentowac bo bylam zwichrowana,inna osoba). Wrocilam do polski a passport zniszczylam bo powiedzialm ze nigdy tam nie wroce.
Ale zniszczona juz bylam. Dalej pilam,palilam,probowalam trawki. Haj lajf:]w wieku 18 lat pojechalam do siostry do irlandii na wakacje. Bylo pieknie. Mieszkalam z samymi zajebistymi ludzmi,picie palenie trawy I imprezy. Tak poznalam ojca mojego syna. Po wakacjach wrocilam do polski,mialam do zdania ostatnia klase maturalna-ale dalej dzwonila I kontaktowalam sie z moim partnerem.Przyjezdzal mnie odwiedzac z Irlandii I tak oto po 3miesiacach zaszlam w ciaze. Moja matka byla jak zwykle ogromnym wsparciem ale po latach tez mi sie przyznala ze sie przestraszyla bo codziennie przed ciaza wychodzilam na piwko,na fajeczke I bala sie ze sie nie zmienie. Ale sie zmienilam bo gardzilam kobietami ktore pija I pala w ciazy. Zdecydowalismy z parnterem ze po maturze przyjade do irlandii. Wiec w wieku 18 lat przyjechalam do irlandii,obcego w sumie goscia,bez rodziny I jezyka rodzic dziecko I zyc tam. On pracowal a ja siedzialam dniami w domu. W koncu porod,dziecko ?caly czas sama ale I tak pierwszy rok bylo spoko. Potem zaczely sie problem,klotnie-walka o to zeby nie chodzil do znajomych,zeby nie palil,rzeznia non stop. W koncu sama zaczelam palic trawe codziennie jak tylko syn szedl spac. I dalej rzeznie w domu. Zaczynalam powoli siadac psychicznie. I wtedy zaczela sie prawdziwa przygoda z nerwica. Atak paniki a potem jazda. Bez spania,w uczuci nierealnosci,zero zrozumienia od partnera,biegunki,ciagly starch,jazda non stop! Pojechalam resztkami sily do polskiego psychiatry. 4 godziny pociagiem,szukanie przychodni-MASAKRA!bylam tam doslownie 5min. baba sie na mnie popatrzyla,spytala sie co jest ,powiedzialam co sie dzieje. Wyciagnela recepte I dostalam efexor. I bralam go mimo ze jazdy dalej.po 2,3 tygodniach poprawa I zapomnialam o nerwicy ale jak nie bralam leku przez dwa dni zawroty glowy itd. W kazdym razie dopoki bralam bylo ok. Po jakims czasie odstawilam I bylo ok. Do czasu. Okazalo sie ze syn ma niedosluch. W domu z partnerem ciagle jazdy. Bilismy sie I kiedys przesadzil I po prostu sie wyprowadzilam. Bylam sama z dzieckiem,ze specjalnymi potrzebami. Znow ataki. I znow to samo,leki I poprawa. Ale wtedy zaczelam powoli czytac fora. I widzialam juz co to jest. Nerwica lekowa. No dobra tyle osob ma ale widze ze ludzie sie zala,mowia ze zyc nie moga-sama przez to przechodzilam I jak czytalam takie posty to jeszcze bardziej morda przy ziemi. Ale zyc trzeba bylo,dziecko to ogromnamotywacja. Bylo troche lepiej. Zrobilam prawo jazdy, wynajelam ladne mieszkanko-z dzieckiem dosyc sporo wizyt u lekarza ale nie powiem mojego bylego parnetnera nienawidzilam ale kochalam:](ah te baby). I jezdzil ze mna,wiele negatywnych rzeczy mialam do powiedzenia na jego temat ale syna kochal I kocha I sie interesowal chociaz finansowa raczej nas nie wspieral. Z synem chodzilam do logopedy I nosil aparaty ale po roku czasu postepy byly znikome. Zaczeli interesowac sie nim psychologowie ?diagnoza AUTYZM. Kolejny raz mlotem w twarz. Kolejny atak paniki-znow internet ale tym razem znalazlam cos cudownego-bloga, HISTORIA PEWNEJ NERWICY I NADZIEJE I ZROZUMIENIE CHOROBY. I po parukolejnych atakch mialam juz wyczajone:ok czuje sie jak gowno. Nic nie jem w ciagu tygonia schudlam 6,7kg. wymioty,biegunki-strach przed wariowaniem. Napiecie-drzace nogi,wszyscy to znaja,nie musze mowic. Siedzialam na kanapie jak zombie. Poprosilam ojca syna zeby bo zabral na pare dni bo wiedzialam ze sama soba nie moge sie zajac co dopiero dzieckiem. On jeszcze mi mowil ze jak dziecko ma byc normalne jak ma matke czuba. I dobijal mnie jeszcze bardziej. Mialam dno-konkretne dno. Znow powrot do lekow antydepresyjnych ale wtedy juz wiedzialam ze potrzebuje czegos wiecej. Przede wszystkim sie zmuszalam. Mimo ze to byl koszmar. Zmuszalam sie do wyjscia do skelpu,zmuszalam sie do wyjscia do pracy. Do wcisniecia pol banana z rana. Do wszystkiego. Ale oprocz tego wycwiczylam sobie rutyne. I widzialam ze musze czym zajac mysli. Czytanie biblii,ksiazek I komedie te glupie ktorych w sumie nie lubilam nigdy ale byly lekkie. I prysznic,rumianek I swieza pizamka. Oczywiscie zasniecie to byl koszmar,w nocy budzilam sie po 7razy a pierwsza rzecza z rana byl papieros. Fajki palilam jak smok. Ale powoli,powoli widzialm roznice. I tak jak mowie,ty razem bylo innaczej. Tym razem chcialam juz zrozumiec co sie dzieje. I zrozumialam. Co mi pomoglo:tak jak pisalam wyzej leki mi pomogly,najpierw bralam efexor potem sertraline. Ale oprocz tego zrozumienie nerwicy. W tym mi pomogl blog Histori pewnej nerwicy I forum zaburzeni.pl naprawde bardzo polecam ich metody I zrozumienie tego co sie dzieje z nami. Po drugie for a. przeczytalam kiedys cos madrego ze na forach zazwyczaj siedza osoby ktore sa w konkretnej nerwicy I doluja sie nawzajem. A jak sie im poprawia przestaja na te for a wchodzic I zyja normalnym zyciem. I wiecie co,kiedys weszlam na forum I obserwowalam paru uzytkownikow ktorzy zaczeli swoja przygode z lekami I terapia. Na samym poczatku pisalai ze umieraja wariuja-ze nie dadza rady. Potem pisali coraz rzadziej a potem nie bylo ich wcale. Pamietam ze kiedys wlasnie jeden z takick uzytkownikow co sial panike na calym forum po miesiacu napisal tylko czy na lekach moze sie napic piwa. I to byl ostatni jego wpis.
Dzisiaj mam 25lat. Dalej mam problemy I niedawno dostalam kolejnego ataku paniki po tym jak dostalam informacje ze musze sie wyprowadzic z wynajmowanego mieszkania. Ale juz to znalam.
Ataku dostala w piatek a w sobote mialam isc do pracy(pracuje jako kelnerka ). Chcialam wziasc dzien wolnego ale widzialam ze to nic nie da. Poszlam do pracy I powiedzialam swojemu szefowi co sie dzieje. Ze mam nerwice I czasami nawroty,ze sie czuje fatalnie I ze jak naprawde bedzie zle to chce isc do domu. Na moje szczescie mam super szefa. Moi znajomi tez wiedza ze mam nerwice ale nie traktuja mnie jak psychola bo wytlumaczylam im na czym to polega. Na codzien jestem otwarta,szczera osoba moze dlatego latwiej sobie mi z tym radzic. Pisze ten tekst ludziom ktorzy mysla ze nie dadza rady. Dadza ale musze walczyc I musza CHCIEC WYJSC Z NERWICY. Ja wiem ile to pracy kosztuje I wiem ze czasami sie ma dosyc. Powiem szczerze ze nie boje sie samych atakow paniki tylko tego co sie po nich dzieje. Tej nierealnosci I ciaglego napiecia ale wiem juz z doswiadczenia ze po 2,3tyg wracam do normy. Nie bez wysilku ale skoro potrafilam swoj organizm nauczyc nerwicy I takich reakcji to wiem ze potrafie tez sie tego oduczyc. I nie wierze ze z nerwicy nie mozna wyjsc. Mozna tylko to wymaga pracy nad samym soba. Przede wyszstkim musimy sie pogodzim z tym jacy jestesmy. Naprawde nerwicowco jest duzo,I rozni ludzie roznie sobie z tym radza ale najwazniejsze to sie nie poddawac bo Z TEGO MOZNA WYJSC. Zycze wam wszystkim powodzenia I sily. I nadzieji-ze to co sie z name dzieje to tylko wyuczona reakcja organizmu,normalna reakcja na ktora dlugo pracowalismy I z ktora dlugo bedziemy sie zmagac ale jest warto.
A ja...........słucham sobie the cure i udaję że nic się nie dzieje,,, a dzieje się i to dużo. Czy można tu z kimś pogadać teraz?
Na samym dole forum masz listę użytkowników obecnych/aktywnych w danej chwili.
A ja...........słucham sobie the cure i udaję że nic się nie dzieje,,, a dzieje się i to dużo. Czy można tu z kimś pogadać teraz?
Możesz ze Mną .
Joasia 126p .. mam nerwicę lękową, zmagam się z tym od kilku dobrych lat, moje lęki najczęściej atakują mnie właśnie wieczorami, w dzień rzadko .. miesiąc temu codziennie miałam napady ataków paniki właśnie wieczorem, bałam się kiedy przychodził wieczór, bo wiedziałam że będę mieć lęki, miałam je codziennie przez tydzień, były tak silne że nie dawałam sobie z nimi rady, ale nie poddałam się .. powiedziałam sobie że dam radę, że nie pozwolę żeby te lęki były nade mną górą, parzę sobie miętę przed snem żeby trochę się wyciszyć, wychodzę na balkon przed snem na 10-15 min żeby się dotlenić, czytam jakąś książkę albo coś oglądam w TV żeby zająć jakoś myśli, a jak mam napady to po prostu powtarzam sobie że to chwilowe i mi przejdzie. Ja podczas ataku mam problemy z sercem, bije tak szybko że czasami nie mogę wyrównać oddechu, czuje się tak jakbym się dusiła, jest mi też niedobrze, cała się trzęsę, jest mi strasznie słabo .. masakra .. ale nie poddaję się, Ty też musisz być silna, w razie co to pisz do mnie
dobrze,ze jestescie,,,,ja mam ttosamo,tylko nie wiem zczego,,,,,jestem szczesliwa,niczego naprawde mi nie brakuje,,mam zdrowa 3 dzieci super meza-on zarabia ja siedze w dolmu,,,tak mysle z echyba z nudow,,,,,,,,,,,,,,nie mam konkretnych celow nic nigdy nie mjusze...............moze dlategol>???????????????czasem mysle ze wariuje,,,
i to najczesciej mam drzenia i fatalny mnastroj i leki nie wkiadomo czemu...anajczesciej wtedygdy jest super i prezywam cols na plus,,,,,jakis fajny wyjmazd itp,,,,clo sie dzieje,,,,,,,,,,,,,,,