czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 179 z 179 ]

131

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
infin napisał/a:

Hehe, oj chłopak chłopak, o alpha fucks, beta bucks to ja wiedziałem z 10 lat temu, i wiem o co ci chodzi, owszem takie historie się zdarzają, ale od tego mamy mózg, by uczyć sie na błędach innych. Pieniądze dodają pewności siebie, w dodatku samcem alfa zawsze można się stać, jest to trudne i czasochłonne, ale nie niewykonalne. Poza tym są różne tricki psychologiczne jak wyglądać na większego alfa niż się jest w rzeczywistości.

Wiesz dlaczego te kobiety zdradzają tych bogaczy i robią dzieci samcom alfa? Bo ci bogacze to miękkie faje bez nabiału, którzy poderwali te dziewczyny na hajs. Te dziewczyny dobrze wiedzą, że ich misie wybaczą im ewentualną zdradę, bo są słabi w relacjach z kobietami i musieli uciekać się do szpanowania pieniędzmi, żeby jakąś wyrwać.

Ale uwierz mi - kiedy rozsądna 30-letnia kobieta mająca męża inkasującego 8k na rękę wie, że jej mąż wypieprzy ją z domu jak się dowie o zdradzie i bardzo szybko znajdzie sobie inną - ta dziewczyna ma świadomość, że chwila słabości może ją kosztować bardzo wiele. Kobiety nie lubią obniżać standardów, do których się przyzwyczaiły, a gdzie teraz taka 33 letnia rozwódka znajdzie równie bogatego faceta? W Polsce 60-70% mężczyzn zarabia mniej niż 4 tys. na rękę.

PS Mam znajomą, która zdradziła męża, który zarabia poniżej 2k na rękę. Jej kochanek wcale bogatszy nie jest. Jak widać nie ważne ile zarabiasz - zawsze ryzyko zdrady istnieje.

no skoro kolezanki z ciebie drwily to znaczy ze masz niski poziom testosteronu wiec powodzenia w zmienianiu sie czy udawaniu, no chyba ze zamierzasz sobie wstrzykiwac testosteron ale nie polecam.


owszem zdrada moze byc zawsze. nawet jak jestes 9/10, bo ktos moze byc 10/10 i wlasnie flirtuje do twojej dziewczyny. nie bedziesz 10/10 przez cale zycie. dlatego lepiej miec dwie conajmniej. i/lub sie nie przywiazywac

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

O człowieku, z tobą chyba nie jest za dobrze serio...

Rok temu robiłem sobie badania, poziom teścia mam wysoki (powyżej średniej). Chodzę na siłkę, aktywnie żyję, do tego zdrowe jedzenie, dieta, sen itd.

Ale że jak ktoś jest kujonem to ma niski poziom teścia to pierwszy raz w życiu słyszę hehe. Nie drwiły ze mnie szyderczo, a po prostu swoim zachowaniem pokazywały, że nie za bardzo lubią kujonów, bo to nudziarze. I tyle. Nie obrażały mnie bezpośrednio, nie wyzywały.

133

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
rwaczkobiet napisał/a:

dlatego lepiej miec dwie conajmniej. i/lub sie nie przywiazywac

Może po prostu skorzystaj z usług prostytutki? wink Na dłuższą metę może Ci to taniej wyjść niż stały związek - jeszcze dziecko przypadkiem zmajstrujesz i alimenty trzeba będzie 18 lat płacić...

134

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Pozwolę sobie zauważyć, że nie jesteśmy w kafejce, a wątek ma dosyć wyraźnie sprecyzowany temat, od którego dyskusja coraz bardziej odbiega wink.

135 Ostatnio edytowany przez Szkalownik (2017-11-01 17:23:57)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Ehh sam mam prawie 30 lat i mieszkam z rodzicami i nie jest to dla mnie ujmą i dla autorki tez nie powinno.
Zaczynając swoją karierę przeprowadziłem się do Wrocławia bo tam znalazłem staż zaraz po studiach.
W bieda Rzeszowie wtedy trudno było o staż.
Nawet za darmo mnie nie chcieli bo i tak próbowałem(teraz jest już inaczej i już sporo firm z programowaniem w Rzeszowie jest i do mojej firmy nawet studentów biorą bo jest mega zapotrzebowanie)
Mieszkałem przez rok we Wrocławiu wynajmując pokój z 3 współlokatorami.
Rodzice pożyczyli mi wtedy pieniądze na wpisowe itp a zarobione pieniądze przeznaczałem wtedy na życie, mieszkanie etc. i wychodziłem wtedy na 0.
Przez cały rok udało mi się uzbierać 400 zł i kupić sobie nowy telefon big_smile
Po roku czasu znalazłem prace już w Rzeszowie więc wróciłem do domu i mieszkam dalej z rodzicami.
Po co mam wynajmować mieszkanie i płacić skoro mam możliwość złożenia się groszowych rzeczy na utrzymanie.
+ jest tez taki że nie czuje się samotnie i zawsze mam z kim porozmawiać itp.
To tez musi sobie uświadomić człowiek, że jak się przeprowadzi do innego miasta będzie musiał się odnaleźć w śród nowych ludzi.

Oczywiście jak znalazł bym sobie dziewczynę i poznał ją na tyle, żebym rozważa z nią przyszłe życie nie stoi dla mnie żadnej przeszkody się wtedy usamodzielnić.
Dlatego jak by mnie dziewczyna miała skreślić już po pierwszej randce tylko dlatego, że mieszkam z rodzicami to hmmm jej strata .
Raczej dziewczyna zanim kogoś skreśli z takiego powodu powinna się dowiedzieć co jest powodem dlaczego mieszka z rodzicami a nie z samego widzimisię i takiego głupiego poglądu.

136

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Szkalownik co masz na mysli piszac groszowe kwestie? W sensie ze rzucisz 200 zl a w wiekszosci utrzymuja Cie rodzice czy ze wiecej ale groszowe w porownaniu do wynajmu? Ja odkad pracuje daje tacie 400 zl czynsz i swiatlo woda u nas sa drogie sam czynsz to 450 zl. Jedzenie kupuje dla siebie w wiekszosci sama, tacie byloby ciezko a poza tym tez uwaza ze powinnam byc juz dosc samodzielna zwlaszcza ze tez jeszcze z nim mieszkam i ma racje. Bilety leki jakiez ubrania czasem i kosmetyki wiadomo ze tez sobie kupuje. Nie jest lekko ale na wynajmie byloby jeszcze ciezej. No a nie chcialabym juz byc utrzymywana dluzej przez tate w sensie ze dalabym malo na czynsz a wiecej wydatkow na niego, bo jednak nie byloby to dobre.

137

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

30 letnie "dzieci" na utrzymaniu rodziców...

A mi 40 letni kolega z pracy narzekał na 10 letnie dziecko, że jest jakieś takie niesamodzielne bo posmarować kromki chleba masłem nie potrafił. I weź wytłumacz takiemu, że się z tym bujał będzie przez następne 20 lat... tongue

138

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Dlatego pytam jak to z tym dokladaniem sie bo ja wole dac tyle zeby jednak nie byc utrzymywan  po prostu tu jeszcze mieszkac ale nie ze wiekszosc bedzie placil tata.

139

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Widzisz Truskawko, każdy ma swój plan na życie. Jedni "ciągną" ile wlezie a inni idą na "życie" gdzie rachunki są im nie obojętne wink

A zawsze można poskamlać na internetach jakie to złe wszystko jest wink

140

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
truskaweczka19 napisał/a:

Szkalownik co masz na mysli piszac groszowe kwestie? W sensie ze rzucisz 200 zl a w wiekszosci utrzymuja Cie rodzice czy ze wiecej ale groszowe w porownaniu do wynajmu? Ja odkad pracuje daje tacie 400 zl czynsz i swiatlo woda u nas sa drogie sam czynsz to 450 zl. Jedzenie kupuje dla siebie w wiekszosci sama, tacie byloby ciezko a poza tym tez uwaza ze powinnam byc juz dosc samodzielna zwlaszcza ze tez jeszcze z nim mieszkam i ma racje. Bilety leki jakiez ubrania czasem i kosmetyki wiadomo ze tez sobie kupuje. Nie jest lekko ale na wynajmie byloby jeszcze ciezej. No a nie chcialabym juz byc utrzymywana dluzej przez tate w sensie ze dalabym malo na czynsz a wiecej wydatkow na niego, bo jednak nie byloby to dobre.

Tak mówiąc groszowe kwestie miałem ny myśli płacenie za rachunki. Ja płacę cały rachunek za prąd, gaz, wódę i internet , telefon (~600 zł).
Co do wyżywienia większość też sam sobie robię. Jak bym chciał na własną rękę przeprowadzić się do miasta to koszty: min 1200 zł za mieszkanie + rachunki które pewnie wyszły bo około 300 zł wtedy to minimalnie mam 1500 zł  wiec jest różnica 600 a 1500 i to spora. To jak wyrzucenie 12 tys w błoto rocznie .... tylko po to żeby mieszkać samemu ...

Jak dla mnie to kwestia osobista.
Czujesz że się meczysz i źle ci jest z tym że mieszkasz z rodzicami to bym kombinował żeby się wyprowadzić.
Ja się bardzo dobrze dogaduje z rodzicami , pomagam w koło domu (mieszkam na wsi). Sprzątanie domu, koszenie trawy , przycinanie drzew, roboty ogrodowe  po tygodniu napierdzielania kodu są dla mnie zbawieniem zarówno fizyczym jak i psychicznym bo mam możliwość oderwania się od kompa.
Po prostu rób to co lubisz i nie przejmuj się opiniami innych.

141

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

W miarę czytania tego wątku dochodzę do wniosku, że mieszkanie z rodzicami (po 25 r.ż.) może świadczyć negatywnie o danej osobie, ale nie musi. Jeśli ktoś jest malkontentem, nic mu w życiu nie pasuje i idzie po najmniejszej linii oporu - mieszka z rodzicami, bo mu tak wygodnie, nie pracuje, nie uczy się, lub pracuje, dokłada się mało albo wcale do swojego utrzymania i wydaje pieniądze tylko na przyjemności, to nie najlepiej to świadczy o tej osobie.
Ale jeśli ktoś mieszka z rodzicami, bo służy to realizacji jakiegoś celu, lub jest rozsądne w danym momencie, to jest jak najbardziej w porządku. Przykładowo, jeżeli dzięki mieszkaniu z rodzicami ktoś kupi własne mieszkanie (bo np. odłoży na wkład własny) za 3 lata, a wynajmując wydłuży mu się ten czas do 10 lat, to dla mnie jest to całkowicie uzasadnione i okej. Albo jeśli ktoś mieszka z rodzicami, bo dużo podróżuje i nie opłaca mu się wynajem. To tylko przykłady, ale chcę powiedzieć, że nie można oceniać drugiej osoby na podstawie tylko jednego faktu z jej życia.

Takie mieszkanie z rodzicami może być kłopotliwe przy związku, bo partner/ka może nie czuć się komfortowo przy niedoszłych/ ewentualnych teściach. Więc trzeba kombinować.  :-)

142

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

W dalszym ciągu śledzę przebieg dyskusji i nasunęło mi się pytanie, który moment, Waszym zdaniem, jest tym właściwym, aby od rodziców już się wyprowadzić?

143 Ostatnio edytowany przez Szkalownik (2017-11-02 14:21:47)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Makigigi napisał/a:

Takie mieszkanie z rodzicami może być kłopotliwe przy związku, bo partner/ka może nie czuć się komfortowo przy niedoszłych/ ewentualnych teściach. Więc trzeba kombinować.  :-)

Dokładnie . Wtedy nawet jak idziecie na swoje to finansowo powinno się wszystko rozbić na 2 i nie odbiegać zbytnio od dotychczasowych wydatków.

Olinka napisał/a:

W dalszym ciągu śledzę przebieg dyskusji i nasunęło mi się pytanie, który moment, Waszym zdaniem, jest tym właściwym, aby od rodziców już się wyprowadzić?

Jak dla mnie:
- Poznanie drugiej osoby i chęć bycia razem
- uzbieranie pieniędzy na własne mieszkanie/dom i zamieszkanie wtedy samemu (nawet jak się nikogo nie ma) - przynajmniej ja mam taki plan tongue
- albo zaraz po stabilizacji zawodowej/finansowej i płacenia czynszu, wynajmu

144

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Olinka, chyba nie ma takiego momentu, który byłby właściwy dla wszystkich ludzi. Zależy na przykład, czy dana osoba studiuje, czy nie. Ale powiedzmy, że do 2-3 lat po zakończeniu nauki to byłby taki dobry margines. Jeżeli dana osoba wyjeżdża na studia do innego miasta, to może usamodzielnić się szybciej. Kwestia tylko odcięcia przez rodziców dopływu gotówki. A jeśli ktoś studiuje (dziennie) w mieście zamieszkania, to nie widzę nic złego w tym, że wyprowadzi się wtedy, gdy zacznie zarabiać dość, by się utrzymać.

145

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Różne są sytuacje w życiu, ale "racjonalne" podejście typu "nie opłaca mi się wyprowadzać, lepiej sobie na coś odłożyć" u 30-letniego gościa jest dla mnie niedopuszczalne. Z obiadkiem pewnie to samo - "po co mam stać przy garach, skoro mama i tak robi dla wszystkich". Nie chodzi o sam fakt wyprowadzki, tylko o nastawienie. To tak samo jak bezkontaktowa walka - nie dostaniesz po gębie, to się nie nauczysz, jak się należycie bronić. Jeśli mając te dwadzieścia kilka, czy trzydzieści lat wmawiasz sobie, że samodzielność się "nie opłaca", to znaczy, że po prostu NIE CZUJESZ POTRZEBY pójścia na swoje, czyli jesteś niedojrzały w tej materii. A potem żali się taki w internecie, że nie ma dziewczyny i zawsze będzie sam. U mnie w domu się nigdy nie przelewało, rodzice często wbijali przysłowiowe zęby w ścianę i jakoś człowiek przeżył. Nic tak nie hartuje ducha, jak samodzielność. Zaś doświadczenie i mądrość życiową, nabyte tą drogą, ciężko przeliczyć na pieniądze.

146

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Jak bym chciała zobrazować dlaczego wyprowadzenie się od rodziców po pierwsze pokazuje dorosłość ale i pomaga tę dorosłość osiągnąć, to bym zacytowała w całości post szkalownika.

Odpowiedajac na pytanie: jak najwcześniej należy się wyprowadzać z domu.

147

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

W sumie czemu post Szkalownika? Jezeli chodzi o utrzymanie to utrzymuje sie sam, pomaga rodzicom w gospodarstwie. Oczywiscie  nie ma co przedluzac tego w nieskonczonosc nawet jezeli to wygodne i dazyc do wyprowadzki ale nie widze tez tragedii. Dopoki sie nie wyprowadzamy moj facet tez mieszka z rodzicami i ma 30 lat ale sam sie utrzymuje i do naszej wyprowadzki blizej niz dalej. Jego brat wyprowadzil sie wlasnie w takim wieku, a mamisynkiem nie jest, teraz ma juz zone i sobie radza. Gdyby byl niedojrzaly przez to ze z rodzicami dluzej mieszkal to nie osiagnalby tego i nie usamodzielnilby sie ale to zrobil. Moze nie bardzo szybko ale w swoim tempie i to rozumiem. Dobrze teraz zarabia i z zona dobrze sobie oboje radza juz w swoim mieszkaniu.

148 Ostatnio edytowany przez Brainless (2017-11-02 20:14:16)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Olinka napisał/a:

W dalszym ciągu śledzę przebieg dyskusji i nasunęło mi się pytanie, który moment, Waszym zdaniem, jest tym właściwym, aby od rodziców już się wyprowadzić?

Kiedy zarabia się już taką kwotę, że można swobodnie opłacić mieszkanie i zostaje tyle, że starcza spokojnie na życie i zostaje jeszcze na zachcianki/oszczędności.

149

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Jestem akurat w tym wieku co autorka i mieszkanie w wieku 27 lat z rodzicami nie uważam za porażkę. Powiem więcej sam wynajmuję mieszkanie od 7 lat i uważam, że to frajerstwo wynajmowanie mieszkania. Dlaczego? Bo spłacam komuś jego kredyt. W moim wypadku sprawa jest o tyle skomplikowana, że musiałem wyjechać za pracą, bo u mnie nie było, a ta co była, nawet jak opłacę wynajem to mi więcej zostaje. Jednak dobija mnie, że na wynajem wydałem już tyle co połowa mieszkania... Zwłaszcza, że z innych powodów (trochę mojej głupoty i ambicji) jeżeli moja wypłata się nie zmieni, na wkład własny uzbieram za 5 lat z ogromnymi wyrzeczeniami, a tak by mi to zajęło 3 lata góra... I powiedzcie mi co mi po tym zdaniu, że jestem samodzielny, sam gotuję, jak mieszkam sam i 4 ściany mnie dobijają tak jak finanse... W Polsce ciężko jest się utrzymać singlowi... A Państwo jeszcze promuję 500+ i łaskę robi, że bykowego nie wprowadza... Pensja minimalna powinna być taka, by każdy człowiek mógł się sam utrzymać, wynająć mieszkanie i coś odłożyć...

I te komentarze, że pójście na swoje się nie opłaca to niedojrzałość to głupota, idiotyzm... To czysta ekonomia, a może autorka tego postu (Terrorizer) sama wynajmuję mieszkanie i nabija sobie tak budżet? I te inwektywy niepotrzebne i zaklinanie rzeczywistości, że nigdy ktoś taki nie znajdzie dziewczyny... Prawda jest taka, że wolałbym mieszkać z rodzicami, płacić połowę za jedzenie i rachunki i tą drugą połowę odkładać na własne mieszkanie dodatkowo, niż nabijać budżet obcym. Mieszkanie samemu to w moim wypadku konieczność, tak jak dla wielu ludzi z rodzicami. O ile ktoś ma swój własny pokój w domu, to powiedzcie mi czym to się różni od wynajmowania pokoju? Tyle samo masz własnej przestrzeni, jedynie na plus, że ludzie,z którymi mieszkasz są Ci dobrze znani... Zdaniem Terrorizer powinienem być tak płytki i tak jak ona skreślać jak dziewczyna mieszka z rodzicami? To przecież głupie i dopiero niesprawiedliwe podejście...

150

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:

Kiedy zarabia się już taką kwotę, że można swobodnie opłacić mieszkanie i zostaje tyle, że starcza spokojnie na życie i zostaje jeszcze na zachcianki/oszczędności.

Swoje pytanie zadałam nie przez przypadek, po prostu sama od jakiegoś czasu zastanawiam się kiedy jako matka powinnam już reagować, jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba, a do którego momentu sytuacja jest jak najbardziej zdrowa wychowawczo. Już mówię o co chodzi. Mój syn właśnie zaczął studia na politechnice, zajęć ma sporo, także tych do wykonania w domu, więc przynajmniej przez semestr, dwa, może trzy żadnej pracy nie podejmie, pomimo że z własnej woli poświęcił większą część wakacji na zarobkowanie, co znaczy, że od pracy nie ucieka. Kiedy zadałam mu pytanie czy przypadkiem nie myśli o wyprowadzce z domu, to odpowiedział, że to zdecydowanie nie jest ten moment, a zacznie myśleć dopiero wówczas, gdy będzie go stać na samodzielne utrzymanie się i życie, wcześniej byłoby to pasożytnictwem. Osobiście uważam tak samo, bo nie widzę ani takiej potrzeby, aby miał się już wyprowadzać, ani nie uważam tego za właściwe w tym momencie, jednak znam takich młodych ludzi, którzy studiując mają takie zachcianki, ale jednocześnie uważają, że to rodzice powinni je sponsorować. Dla mnie to żadna samodzielność, nawet jeśli i tak młody człowiek uczy się większej odpowiedzialności za siebie niż pod skrzydełkami i okiem rodziców. Dodam, bo to istotne, że syn ma możliwość dojeżdżać na uczelnię. 

AloneWolf90 napisał/a:

Powiem więcej sam wynajmuję mieszkanie od 7 lat i uważam, że to frajerstwo wynajmowanie mieszkania. Dlaczego? Bo spłacam komuś jego kredyt.

Zgadza się. Ja również uważam, że wynajmowanie mieszkania nie jest rozsądnym posunięciem, zwłaszcza jeśli wynajmuje się je za taką kwotę, że spokojnie można byłoby spłacać kolejne raty kredytu zaciągniętego na własne M. Swego czasu udzielałam kredytów hipotecznych i gorąco swoim klientom polecałam, by swoich lokali nie sprzedawali, a starali się je wynająć, dzięki czemu kredyt sam będzie się spłacał, a oni dodatkowo zatrzymają drugą nieruchomość. Zresztą dokładnie w taki sam sposób nam udało się zatrzymać mieszkanie, które w przyszłości oddam dziecku, to znaczy zamiast je sprzedać - wynajęliśmy, dziś nie tylko nadal jest naszą własnością, nie tylko na siebie zarobiło, ale jeszcze przyniosło niewielki zysk. Ktoś za to jednak zapłacił, prawda?

151

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Zyj tak by to Ci bylo wygodnie a nie innym.Nie przejmuj sie tym co inni mowia.Dla mnie to zaden wstyd i to w kazdym wieku.

152

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Myślę, że cały temat można podsumować w taki sposób, że każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie, bo na podjęcie konkretnej decyzji może wpływać mnóstwo przeróżnych czynników. Ważne, aby domu rodziców nie trzymać się rękami i nogami z czystego wygodnictwa, bo to naprawdę zaczyna o człowieku źle świadczyć.

153 Ostatnio edytowany przez Brainless (2017-11-02 21:58:16)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Olinka napisał/a:

Ja również uważam, że wynajmowanie mieszkania nie jest rozsądnym posunięciem, zwłaszcza jeśli wynajmuje się je za taką kwotę, że spokojnie można byłoby spłacać kolejne raty kredytu zaciągniętego na własne M.

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie spłacać to i tak je stracimy.

154

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
AloneWolf90 napisał/a:

I te komentarze, że pójście na swoje się nie opłaca to niedojrzałość to głupota, idiotyzm... To czysta ekonomia, a może autorka tego postu (Terrorizer) sama wynajmuję mieszkanie i nabija sobie tak budżet? I te inwektywy niepotrzebne i zaklinanie rzeczywistości, że nigdy ktoś taki nie znajdzie dziewczyny... Prawda jest taka, że wolałbym mieszkać z rodzicami, płacić połowę za jedzenie i rachunki i tą drugą połowę odkładać na własne mieszkanie dodatkowo, niż nabijać budżet obcym. Mieszkanie samemu to w moim wypadku konieczność, tak jak dla wielu ludzi z rodzicami. O ile ktoś ma swój własny pokój w domu, to powiedzcie mi czym to się różni od wynajmowania pokoju? Tyle samo masz własnej przestrzeni, jedynie na plus, że ludzie,z którymi mieszkasz są Ci dobrze znani... Zdaniem Terrorizer powinienem być tak płytki i tak jak ona skreślać jak dziewczyna mieszka z rodzicami? To przecież głupie i dopiero niesprawiedliwe podejście...

Po pierwsze to jestem facetem. Co do reszty, to "uderz w stół..." wink O ekonomii to ty facet najwyraźniej pojęcia nie masz, bo takie bzdury wypisujesz, że głowa mała. Ale po kolei:

1. Jak Ci może wychodzić połowa mniej za jedzenie, w przypadku mieszkania z rodzicami? Mniej jesz, czy po prostu rodzice Ci wszystkiego nie liczą? Bo to jest zasadnicza różnica. Oszczędność kosztem osób trzecich to żadna oszczędność.

2. Cena wynajmu mieszkania, jak zapewne wiesz, to nie tylko koszt najmu (zysk właściciela), ale także czynsz i media, które stanowią jakieś 30-40% całej sumy. Także gadanie "gdybym nie wynajmował, tylko odkładał, to miałbym już na połowę mieszkania" też jest trochę bez sensu, bo po prostu oszczędzałbyś tę część kosztem rodziców. Czynsz do spółdzielni, wbrew pozorom, nie zmniejsza się jakoś specjalnie w przeliczeniu na osobę w przypadku zamieszkania większej ilości osób, a często wychodzi nawet tyle samo, co wynajmując kawalerkę. Choć to też zależy chociażby od metody ogrzewania, bo jak rodzice np. mieszkają w domku i sami palą w piecu, to opału idzie tyle samo, bez względu na ilość domowników. Ale w kontekście wyprowadzki syna/córki do kawalerki to też nie są kwoty, które robią jakąś kolosalną różnicę.

3. Skoro ktoś ma nieciekawą sytuację materialną, to mieszkanie z rodzicami nic mu nie da w kategorii ciułania na własne cztery kąty, bo w tempie odkładania dwóch, czy trzech stówek na miesiąc, to się wyprowadzi za kilkadziesiąt lat... o ile jego rodzice do tego czasu nie kopną w kalendarz.

Poza tym, to tak jak napisałem wcześniej - chodzi o tok myślenia, a nie sam fakt wyprowadzki. Z tym "nabijaniem kasy obcym" to jakbym ojca słyszał. Nie tłumacz sobie, że "się nie opłaca", tylko spójrz na tę kwestię szerzej. Dostrzegłeś w moim poście tylko negatywny wydźwięk, a nie zauważyłeś tego, co było sednem - mieszkając samodzielnie uczysz się odpowiedzialności, to zaś wpływa na Twoje podejście do życia, pewność siebie, kształtuje charakter. To jest NAJLEPSZA INWESTYCJA - w siebie, we własny rozwój. Nic Ci po najlepszych studiach i dyplomach, jeśli będziesz życiową ofermą. W tym właśnie kontekście pisałem o chłoptasiach, którzy wylewają żale na forum na "złe kobiety-materialistki", nie zauważając tego, że problem tkwi w nich samych. Zresztą to po prostu się wyczuwa podczas rozmowy, a kobiety wyczuwają to szczególnie. Uważasz, że to "głupie i niesprawiedliwe", że kobieta chce mieć oparcie w mężczyźnie, a nie go niańczyć, prać mu gacie i gotować?

155

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
infin napisał/a:

No i co w związku z tym, że jak ktoś zarabia powyżej przeciętnej to ma kilka punktów na plus u kobiet? To chyba dobrze, ja się całe życie uczyłem dobrze (typ kujona), więc mało zarabiać nie będę, niestety natura poskąpiła mi pewności siebie. Dzięki temu, że pieniądze są dla kobiet atrakcyjne osoby, których natura nie obdarzyła hojnie wyglądem czy pewnością siebie również mają szansę na założenie rodziny.

Nie rozumiem co złego jest w tym, że kobieta nie chce męża zarabiającego 1500 zł miesięcznie.

A z tym że facet patrzy obojętnie to mów za siebie, ja nie po to całe życie się uczyłem i znosiłem drwiny koleżanek z kujonów, żeby teraz utrzymywać jedną z nich. Uważam, że kobieta jak i mężczyzna powinni być w stanie się sami utrzymać. Mezalianse nigdy dobrze w związkach nie wychodzą, więc ja patrzę również na pracowitośc, ambicje i zarobki u kobiet i owszem, może nie mam jakichś wielkich wymagań, no ale jednak z dziewczyną zarabiającą 1800 zł bez perspektyw na zmianę pracy/stanowiska/rozwój bym się się nie chajtnął.



Masz prawo wyboru i swoje zdanie ktoer szanuje.Ja szanujaca mnie i kochajaca i z 1800 zl /miesiecznie z mila checia bym wzial.Ktos powie ze slabe mam ambicje albo wygorowania i ma do tego prawo ale w zyciu sa wazniejsze rzeczy jak tylko kasa i kasa.Wole zyc biednie ale szczesliwie z wsparciem ktore dla mnie jest najwazniejsze.

156

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie spłacać to i tak je stracimy.

Nie masz racji. To Ty widniejszesz w akcie notarialnym jako właściel i to Ty mieszkaniem dysponujesz, problem zaczyna się wyłącznie wtedy, gdy przestajesz spłacać kredyt, ale mieszkanie z kredytem też w każdej chwili można sprzedać i w ten sposób odzyskać zapłaconą część. W przypadku wynajmowania tych pieniędzy już nigdy nie zobaczysz.

157

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Olinka napisał/a:
Brainless napisał/a:

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie spłacać to i tak je stracimy.

Nie masz racji. To Ty widniejszesz w akcie notarialnym jako właściel i to Ty mieszkaniem dysponujesz, problem zaczyna się wyłącznie wtedy, gdy przestajesz spłacać kredyt, ale mieszkanie z kredytem też w każdej chwili można sprzedać i w ten sposób odzyskać zapłaconą część. W przypadku wynajmowania tych pieniędzy już nigdy nie zobaczysz.

Znaczy jak - sprzedać mieszkanie, które spłacasz i za kasę, którą otrzymasz dokonujesz całkowitej spłaty kredytu, a resztę zachowujesz dla siebie? A bank czasem nie nalicza za to jakiejś kary albo dodatkowej opłaty/prowizji?

158 Ostatnio edytowany przez Patryk1991 (2017-11-02 22:30:07)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:
Olinka napisał/a:
Brainless napisał/a:

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie spłacać to i tak je stracimy.

Nie masz racji. To Ty widniejszesz w akcie notarialnym jako właściel i to Ty mieszkaniem dysponujesz, problem zaczyna się wyłącznie wtedy, gdy przestajesz spłacać kredyt, ale mieszkanie z kredytem też w każdej chwili można sprzedać i w ten sposób odzyskać zapłaconą część. W przypadku wynajmowania tych pieniędzy już nigdy nie zobaczysz.

Znaczy jak - sprzedać mieszkanie, które spłacasz i za kasę, którą otrzymasz dokonujesz całkowitej spłaty kredytu, a resztę zachowujesz dla siebie? A bank czasem nie nalicza za to jakiejś kary albo dodatkowej opłaty/prowizji?

Jak weźmiesz kredyt na 300 000 i za taką kwotę kupisz mieszkanie, a po roku przestaniesz płacić, to komornik zlicytuje Ci mieszkanie powiedzmy za 200 000 i jeszcze musisz oddać 100 000 plus odsetki. To tak mniej więcej. Jeśli spłacasz kredyt powiedzmy z 10 lat, a masz kredy na 20 to wtedy jak Ci zlicytują mieszkanie to możesz wyjść jeszcze na plusie bo dużo oddałeś już bankowi w ratach. To tak w skrócie, nie jestem ekspertem.

159

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:
Olinka napisał/a:

Ja również uważam, że wynajmowanie mieszkania nie jest rozsądnym posunięciem, zwłaszcza jeśli wynajmuje się je za taką kwotę, że spokojnie można byłoby spłacać kolejne raty kredytu zaciągniętego na własne M.

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie to i tak je stracimy.

Nie zgadzam się tym razem, Brainless. Po pierwsze wpis hipoteki na rzecz banku nie oznacza, że bank jest właścicielem, bo jest nim kredytobiorca. Bank też nie ma interesu w zajęciu nieruchomości i w razie problemów ze spłatą, masz dostępne prolongaty i restrukturyzacje, nawet masz wakacje kredytowe na życzenie. A po drugie załóżmy, że wynajmujesz mieszkanie przez 30 lat i płacisz 1000zł na miesiąc. Za 30 lat okazuje się, że wydałeś 360 tysięcy i nic nie zyskałeś. Załóżmy, że bierzesz kredyt na 180 tysięcy i kupujesz mieszkanie w kredycie na 30 lat a rata wynosi 1000zł - spłacisz powiedzmy drugie 180 tysięcy kosztów kredytu, razem wydasz 360 tysięcy i na koniec zostajesz z własnym mieszkaniem. Oczywiście ten przykład to tylko baaardzo wielkie uproszczenie. Ale sama jakiś czas temu nabyłam mieszkanie i moja rata plus rachunki wynosi mniej, niż koszty wynajmu kawalerki w standardzie meliny (bo na wynajem lepszego mieszkania w mieście akademickim mnie nie było stać tongue ). Do tego zakładając niewielki poziom wzrostu inflacji, podnoszenie się standardu życia w Polsce i korzystne stopy wibor (daj Boże), prawdopodobnie za 10 lat moja rata w stosunku do mojej pensji będzie mniej odczuwalna, niż jest teraz. A rynek najmu, cóż, dostosuje się do warunków i ceny najmu nie spadną.

160

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Patryk1991 napisał/a:
Brainless napisał/a:
Olinka napisał/a:

Nie masz racji. To Ty widniejszesz w akcie notarialnym jako właściel i to Ty mieszkaniem dysponujesz, problem zaczyna się wyłącznie wtedy, gdy przestajesz spłacać kredyt, ale mieszkanie z kredytem też w każdej chwili można sprzedać i w ten sposób odzyskać zapłaconą część. W przypadku wynajmowania tych pieniędzy już nigdy nie zobaczysz.

Znaczy jak - sprzedać mieszkanie, które spłacasz i za kasę, którą otrzymasz dokonujesz całkowitej spłaty kredytu, a resztę zachowujesz dla siebie? A bank czasem nie nalicza za to jakiejś kary albo dodatkowej opłaty/prowizji?

Jak weźmiesz kredyt na 300 000 i za taką kwotę kupisz mieszkanie, a po roku przestaniesz płacić, to komornik zlicytuje Ci mieszkanie powiedzmy za 200 000 i jeszcze musisz 100 tys plus odsetki. To tak mniej więcej. Jeśli spłacasz kredyt powiedzmy z 10 lat, a masz kredy na 20 to wtedy jak Ci zlicytują mieszkanie to możesz wyjść jeszcze na plusie bo dużo oddałeś już bankowi w ratach. To tak w skrócie, nie jestem ekspertem.

Ale Olinka pisała o sprzedaży, a nie o czekaniu, aż wypowiedzą umowę kredytu, oddadzą sprawę do sądu i komornika.

161

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:

Znaczy jak - sprzedać mieszkanie, które spłacasz i za kasę, którą otrzymasz dokonujesz całkowitej spłaty kredytu, a resztę zachowujesz dla siebie? A bank czasem nie nalicza za to jakiejś kary albo dodatkowej opłaty/prowizji?

Dokładnie tak.
Obecnie większość umów kredytów hipotecznych zawiera zapis, że w przypadku wcześniejszej spłaty bank nie pobiera żadnej prowizji/opłaty, ale jeśli standardowa umowa tego zapisu nie przewiduje, to zawsze można się o to postarać. Mówi się o tym szumnie "negocjować", ale zapewniam, że jest to zwykła formalność.

Brainless napisał/a:

Ale Olinka pisała o sprzedaży, a nie o czekaniu, aż wypowiedzą umowę kredytu, oddadzą sprawę do sądu i komornika.

Otóż to. Poza tym kiedy już naprawdę nie ma innego wyjścia, to zanim dojdzie do sytuacji konieczności zlicytowania mieszkania, zawsze można najpierw próbować z bankiem negocjować i ustalić warunki ugody, czyli nowe warunki spłaty zadłużenia. Bank naprawdę nie ma w tym żadnego interesu, aby się z klientem i jego długiem użerać. Kolejną kwestią jest fakt, że jeśli dług po 10 czy 15 latach płacenia się zmniejszył, to całą nadwyżkę oddaje się klientowi. Tu warto jednak pamiętać, że niestety bankowi wcale na tym nie zależy, aby kwota uzyskana z licytacji była wysoka, dlatego pewnie nie będzie się specjalnie starał, tym samym ta nadwyżka może być symboliczna, o ile w ogóle.

Edit:
W ogóle przykład podany przez Patryka nie ma prawa mieć miejsca, bo zabezpieczenie w postaci nieruchomości musi stanowić co najmniej równowartość kredytu, zwykle też wymagany jest wkład własny albo ubezpieczenie niskiego wkładu, ale to już zupełnie inna bajka smile.

162 Ostatnio edytowany przez Brainless (2017-11-02 22:38:28)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Makigigi napisał/a:
Brainless napisał/a:
Olinka napisał/a:

Ja również uważam, że wynajmowanie mieszkania nie jest rozsądnym posunięciem, zwłaszcza jeśli wynajmuje się je za taką kwotę, że spokojnie można byłoby spłacać kolejne raty kredytu zaciągniętego na własne M.

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie to i tak je stracimy.

Nie zgadzam się tym razem, Brainless. Po pierwsze wpis hipoteki na rzecz banku nie oznacza, że bank jest właścicielem, bo jest nim kredytobiorca. Bank też nie ma interesu w zajęciu nieruchomości i w razie problemów ze spłatą, masz dostępne prolongaty i restrukturyzacje, nawet masz wakacje kredytowe na życzenie. A po drugie załóżmy, że wynajmujesz mieszkanie przez 30 lat i płacisz 1000zł na miesiąc. Za 30 lat okazuje się, że wydałeś 360 tysięcy i nic nie zyskałeś. Załóżmy, że bierzesz kredyt na 180 tysięcy i kupujesz mieszkanie w kredycie na 30 lat a rata wynosi 1000zł - spłacisz powiedzmy drugie 180 tysięcy kosztów kredytu, razem wydasz 360 tysięcy i na koniec zostajesz z własnym mieszkaniem. Oczywiście ten przykład to tylko baaardzo wielkie uproszczenie. Ale sama jakiś czas temu nabyłam mieszkanie i moja rata plus rachunki wynosi mniej, niż koszty wynajmu kawalerki w standardzie meliny (bo na wynajem lepszego mieszkania w mieście akademickim mnie nie było stać tongue ). Do tego zakładając niewielki poziom wzrostu inflacji, podnoszenie się standardu życia w Polsce i korzystne stopy wibor (daj Boże), prawdopodobnie za 10 lat moja rata w stosunku do mojej pensji będzie mniej odczuwalna, niż jest teraz. A rynek najmu, cóż, dostosuje się do warunków i ceny najmu nie spadną.

Dobrze, może trochę przesadziłem w stwierdzeniu, że jest to ta sama sytuacja, ale jaka jest właściwie różnica pomiędzy człowiekiem, który mieszkanie wynajmuje od człowieka, który płaci raty hipotecznego w sytuacji, kiedy on straci pracę i tak szybko nowej nie udaje mu się znaleźć? Ile mogą trwać maksymalnie wakacje kredytowe? 6 miesięcy? Z doświadczenia wiem, że nieraz szukanie nowej roboty trwa dłużej.
W pierwszym przypadku można się jakoś dogadać z właścicielem, choć też niekoniecznie.

A właśnie, zapomniałem - niektórzy ludzie posiadają negatywną historię kredytową i wcale takich niemało. Oni wyjścia nie mają, muszą wynajmować.

163

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:

A właśnie, zapomniałem - niektórzy ludzie posiadają negatywną historię kredytową i wcale takich niemało. Oni wyjścia nie mają, muszą wynajmować.

BIK można wyczyścić, ale to już jest temat na zupełnie inną dyskusję wink. Nawet założyłam kiedyś taki wątek, do którego zainteresowanych odsyłam.

164

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:
Makigigi napisał/a:
Brainless napisał/a:

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie to i tak je stracimy.

Nie zgadzam się tym razem, Brainless. Po pierwsze wpis hipoteki na rzecz banku nie oznacza, że bank jest właścicielem, bo jest nim kredytobiorca. Bank też nie ma interesu w zajęciu nieruchomości i w razie problemów ze spłatą, masz dostępne prolongaty i restrukturyzacje, nawet masz wakacje kredytowe na życzenie. A po drugie załóżmy, że wynajmujesz mieszkanie przez 30 lat i płacisz 1000zł na miesiąc. Za 30 lat okazuje się, że wydałeś 360 tysięcy i nic nie zyskałeś. Załóżmy, że bierzesz kredyt na 180 tysięcy i kupujesz mieszkanie w kredycie na 30 lat a rata wynosi 1000zł - spłacisz powiedzmy drugie 180 tysięcy kosztów kredytu, razem wydasz 360 tysięcy i na koniec zostajesz z własnym mieszkaniem. Oczywiście ten przykład to tylko baaardzo wielkie uproszczenie. Ale sama jakiś czas temu nabyłam mieszkanie i moja rata plus rachunki wynosi mniej, niż koszty wynajmu kawalerki w standardzie meliny (bo na wynajem lepszego mieszkania w mieście akademickim mnie nie było stać tongue ). Do tego zakładając niewielki poziom wzrostu inflacji, podnoszenie się standardu życia w Polsce i korzystne stopy wibor (daj Boże), prawdopodobnie za 10 lat moja rata w stosunku do mojej pensji będzie mniej odczuwalna, niż jest teraz. A rynek najmu, cóż, dostosuje się do warunków i ceny najmu nie spadną.

Dobrze, może trochę przesadziłem w stwierdzeniu, że jest to ta sama sytuacja, ale jaka jest właściwie różnica pomiędzy człowiekiem, który mieszkanie wynajmuje od człowieka, który płaci raty hipotecznego w sytuacji, kiedy on straci pracę i tak szybko nowej nie udaje mu się znaleźć? Ile mogą trwać maksymalnie wakacje kredytowe? 6 miesięcy? Z doświadczenia wiem, że nieraz szukanie nowej roboty trwa dłużej.
W pierwszym przypadku można się jakoś dogadać z właścicielem, choć też niekoniecznie.

Masz rację, że szukanie pracy bywa dłuższe niż pół roku. Natomiast rzadko kredytobiorcy biorą kredyt mieszkaniowy samodzielnie (już nie da się ukryć, że też miałam taką pracę tongue), czasem biorą z rodzicami i to jest dla głównego kredytobiorcy jakieś wsparcie, że jeśli coś Ci się stanie, to oni Ci te raty spłacą. Najczęściej wnioski składają małżeństwa i konkubinaty, więc jeśli jedno straci pracę, to nie są całkiem na lodzie. Banki nie przyznają kredytu, jeśli rata miałaby przekraczać określony procent dochodów gospodarstwa domowego, więc to też zmniejsza ryzyko wpadki.  Ponadto możesz wykupić ubezpieczenie na wypadek utraty pracy (nie orientuję się, czy każdy jeden bank takie oferuje, ale mój chlebodawczy tak) i masz wtedy szansę na wypłatę iluś tam rat przez ubezpieczyciela. Z resztą narzędzia są, nie ma co się rozpisywać, po prostu musisz trafić na dobrego doradcę hipotecznego, który Ci to załatwi :-)
No i jeszcze kredyty mieszkaniowe to są najlepiej spłacające się kredyty, o ile nic się ostatnio nie zmieniło to około 3-4% klientów ma problem ze spłatą. To bardzo mało.

Tak się rozpisałam, że zastanawiam się, czy to przypadkiem nie była moja niesłusznie porzucona pasja [wstydzioł]. Nie żebym Ci wciskała kredyt, bo akurat sprzedażą się nie zajmowałam tongue

165 Ostatnio edytowany przez Brainless (2017-11-02 23:03:39)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Makigigi napisał/a:

Tak się rozpisałam, że zastanawiam się, czy to przypadkiem nie była moja niesłusznie porzucona pasja [wstydzioł]. Nie żebym Ci wciskała kredyt, bo akurat sprzedażą się nie zajmowałam tongue

Spoko, ja już do końca życia nie będę mógł niczego wziąć na kredyt wink Możesz spokojnie agitować.

PS. Akurat wzięcie kredytu hipotecznego razem z rodzicami to bardzo nieszczęśliwy przykład w świetle tego tematu wink

166 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-11-02 23:16:16)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Olinka napisał/a:
Brainless napisał/a:

A właśnie, zapomniałem - niektórzy ludzie posiadają negatywną historię kredytową i wcale takich niemało. Oni wyjścia nie mają, muszą wynajmować.

BIK można wyczyścić, ale to już jest temat na zupełnie inną dyskusję wink. Nawet założyłam kiedyś taki wątek, do którego zainteresowanych odsyłam.

Po co mieszać. Usunięciu informacji na temat niespłaconego kredytu, gdzie i tak musi być spłacony, można po 5 latach. Jeszcze ze skutecznym wnioskiem. Powodzenia. Co i tak skutecznie na lata zepsuje historię. Chyba że ktoś ma na myśli zmianę danych błędnych, albo brak zgody na przetwarzanie danych co jest samo w sobie idiotyzmem.

Olinka napisał/a:

Obecnie większość umów kredytów hipotecznych zawiera zapis, że w przypadku wcześniejszej spłaty bank nie pobiera żadnej prowizji/opłaty, ale jeśli standardowa umowa tego zapisu nie przewiduje, to zawsze można się o to postarać. Mówi się o tym szumnie "negocjować", ale zapewniam, że jest to zwykła formalność.

3-5 lat, gdzie przez ten czas spłacasz i tak same odsetki. Więc nic nie zyskujesz. Podobnie jak na wynajmie. Co jednak przy kupnie, może powodować wyższe koszty. Od samego zaciągnięcia kredytu włącznie. Oczywiście jeśli ktoś ma zamiar sprzedawać po tym czasie. Renegocjacja kredytu? Na pewno zacznie się gdy stopy procentowe wzrosną, szczególnie że marże są wysokie. Już to widzę oczami wyobraźni jak ludzie biegają do innego banku, by wykazać korzyść przy negocjacjach. Szczególnie tych co zadłużyli się na swoje pełne możliwości. big_smile

167 Ostatnio edytowany przez Makigigi (2017-11-02 23:14:18)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:
Makigigi napisał/a:

Tak się rozpisałam, że zastanawiam się, czy to przypadkiem nie była moja niesłusznie porzucona pasja [wstydzioł]. Nie żebym Ci wciskała kredyt, bo akurat sprzedażą się nie zajmowałam tongue

Spoko, ja już do końca życia nie będę mógł niczego wziąć na kredyt wink Możesz spokojnie agitować.

PS. Akurat wzięcie kredytu hipotecznego razem z rodzicami to bardzo nieszczęśliwy przykład w świetle tego tematu wink

Spójrz na to optymistycznie - nie wydasz ani złotówki na koszty kredytu, a po drugie na wszystko sobie zapracujesz, a nie że wszystko na raty i niespokojny sen, czy na wszystko wystarczy :-)

Nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać, że BIK i BIGi przetwarzają Twoje dane przez określony prawem czas, zatem jeśli nie narozrabiasz, to konto Ci się samo wyczyści za parę lat ;-) No i jak pisze Olinka, BIK można wyczyścić.

168

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Makigigi napisał/a:
Brainless napisał/a:
Makigigi napisał/a:

Tak się rozpisałam, że zastanawiam się, czy to przypadkiem nie była moja niesłusznie porzucona pasja [wstydzioł]. Nie żebym Ci wciskała kredyt, bo akurat sprzedażą się nie zajmowałam tongue

Spoko, ja już do końca życia nie będę mógł niczego wziąć na kredyt wink Możesz spokojnie agitować.

PS. Akurat wzięcie kredytu hipotecznego razem z rodzicami to bardzo nieszczęśliwy przykład w świetle tego tematu wink

Spójrz na to optymistycznie - nie wydasz ani złotówki na koszty kredytu, a po drugie na wszystko sobie zapracujesz, a nie że wszystko na raty i niespokojny sen, czy na wszystko wystarczy :-)

Nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać, że BIK i BIGi przetwarzają Twoje dane przez określony prawem czas, zatem jeśli nie narozrabiasz, to konto Ci się samo wyczyści za parę lat ;-) No i jak pisze Olinka, BIK można wyczyścić.

Jestem szczególnym przypadkiem, tzw. "trudnym", ale dosyć o tym, bo się jeszcze odpowiednie organa zbiegną... wink

169

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Terrorizer napisał/a:
AloneWolf90 napisał/a:

I te komentarze, że pójście na swoje się nie opłaca to niedojrzałość to głupota, idiotyzm... To czysta ekonomia, a może autorka tego postu (Terrorizer) sama wynajmuję mieszkanie i nabija sobie tak budżet? I te inwektywy niepotrzebne i zaklinanie rzeczywistości, że nigdy ktoś taki nie znajdzie dziewczyny... Prawda jest taka, że wolałbym mieszkać z rodzicami, płacić połowę za jedzenie i rachunki i tą drugą połowę odkładać na własne mieszkanie dodatkowo, niż nabijać budżet obcym. Mieszkanie samemu to w moim wypadku konieczność, tak jak dla wielu ludzi z rodzicami. O ile ktoś ma swój własny pokój w domu, to powiedzcie mi czym to się różni od wynajmowania pokoju? Tyle samo masz własnej przestrzeni, jedynie na plus, że ludzie,z którymi mieszkasz są Ci dobrze znani... Zdaniem Terrorizer powinienem być tak płytki i tak jak ona skreślać jak dziewczyna mieszka z rodzicami? To przecież głupie i dopiero niesprawiedliwe podejście...

Po pierwsze to jestem facetem. Co do reszty, to "uderz w stół..." wink O ekonomii to ty facet najwyraźniej pojęcia nie masz, bo takie bzdury wypisujesz, że głowa mała. Ale po kolei:

1. Jak Ci może wychodzić połowa mniej za jedzenie, w przypadku mieszkania z rodzicami? Mniej jesz, czy po prostu rodzice Ci wszystkiego nie liczą? Bo to jest zasadnicza różnica. Oszczędność kosztem osób trzecich to żadna oszczędność.

2. Cena wynajmu mieszkania, jak zapewne wiesz, to nie tylko koszt najmu (zysk właściciela), ale także czynsz i media, które stanowią jakieś 30-40% całej sumy. Także gadanie "gdybym nie wynajmował, tylko odkładał, to miałbym już na połowę mieszkania" też jest trochę bez sensu, bo po prostu oszczędzałbyś tę część kosztem rodziców. Czynsz do spółdzielni, wbrew pozorom, nie zmniejsza się jakoś specjalnie w przeliczeniu na osobę w przypadku zamieszkania większej ilości osób, a często wychodzi nawet tyle samo, co wynajmując kawalerkę. Choć to też zależy chociażby od metody ogrzewania, bo jak rodzice np. mieszkają w domku i sami palą w piecu, to opału idzie tyle samo, bez względu na ilość domowników. Ale w kontekście wyprowadzki syna/córki do kawalerki to też nie są kwoty, które robią jakąś kolosalną różnicę.

3. Skoro ktoś ma nieciekawą sytuację materialną, to mieszkanie z rodzicami nic mu nie da w kategorii ciułania na własne cztery kąty, bo w tempie odkładania dwóch, czy trzech stówek na miesiąc, to się wyprowadzi za kilkadziesiąt lat... o ile jego rodzice do tego czasu nie kopną w kalendarz.

Poza tym, to tak jak napisałem wcześniej - chodzi o tok myślenia, a nie sam fakt wyprowadzki. Z tym "nabijaniem kasy obcym" to jakbym ojca słyszał. Nie tłumacz sobie, że "się nie opłaca", tylko spójrz na tę kwestię szerzej. Dostrzegłeś w moim poście tylko negatywny wydźwięk, a nie zauważyłeś tego, co było sednem - mieszkając samodzielnie uczysz się odpowiedzialności, to zaś wpływa na Twoje podejście do życia, pewność siebie, kształtuje charakter. To jest NAJLEPSZA INWESTYCJA - w siebie, we własny rozwój. Nic Ci po najlepszych studiach i dyplomach, jeśli będziesz życiową ofermą. W tym właśnie kontekście pisałem o chłoptasiach, którzy wylewają żale na forum na "złe kobiety-materialistki", nie zauważając tego, że problem tkwi w nich samych. Zresztą to po prostu się wyczuwa podczas rozmowy, a kobiety wyczuwają to szczególnie. Uważasz, że to "głupie i niesprawiedliwe", że kobieta chce mieć oparcie w mężczyźnie, a nie go niańczyć, prać mu gacie i gotować?

Sorry kolego, Moje rozważania są teoretyczne, dlatego nie ma tam ekonomii to czysta teoria, bo od 8 lat nie mieszkam z rodzicami.... Wiem ile płacę za mieszkanie i rachunki to dużo mniej niż mówisz...   
Z punktem trzecim zgoda, przy beznadziejnej pracy to można do śmierci odkładać mieszkając z rodzicami.. I jestem samodzielny i odpowiedzialny... Nigdy nie płakałem jakie to kobiety są złe i materialistki...

Co do wątku o kobietach materialistkach, no cóż chodziło mi tylko i wyłącznie, że wszystko zależy od konkretnego człowieka i nie można uogólniać...

170

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Nie znam sie na tym moze tak dobr jak Wy, ale tez mysle ze nie ma to jak mieszkanie ktore chociaz moze byc wlasne niz wynajmowane. No i wynajmowac cale zycie byloby chyba ciezko.

Z mieszkaniem na kredyt faktycznie niezle jest to, ze jednak zazwyczaj dwie osoby sa ze soba jak jedna osoba straci prace to i tak pewnie na kredyt starczy. Moj tata za bardzo nie uznaje kredytow, chyba wolalby zebym starala sie o komunalne czy jakies takie i zeby miec bez kredytu to na co mnie stac niz z kredytem. Zwlaszcza ze tez nie ma duzo kasy, mamy to jedno mieszkanie i tyle, wiec nie wezme z tata kredytu ani nie bedzie raczej na mieszkanie dokladal co rozumiem. Nie kazdego stac. No i woli tez bym byla samodzielna co tez jest dobre ;-) Niektorzy sobie radza sami musza i jest w porzadku. No i zreszta jak sie wyprowadzac to lepiej za swoje pieniadze chyba ze rodzice moga pomoc to inna sprawa. No ale kiedys wypada zaczac sobie radzic samemu.

171

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Miłycham napisał/a:

Po co mieszać. Usunięciu informacji na temat niespłaconego kredytu, gdzie i tak musi być spłacony, można po 5 latach. Jeszcze ze skutecznym wnioskiem. Powodzenia.

Przykro mi, ale to Ty mieszasz, bo logicznie rozumując taka sytuacja niemal nie ma prawa wystąpić. Albo inaczej - doświadczenie uczy, że zdarza się niezmiernie rzadko.
Sam fakt wystąpienia opóźnień nie skreśla klienta jako potencjalnego kredytobiorcy (a pozwolę sobie zauważyć, że mowa była o takiej sytuacji, w której osoba starająca się o kredyt z powodu negatywnej historii starać się nie może), po prostu dostanie kredyt na gorszych warunkach. Jeśli zaś wystąpiły opóźnienia powyżej 60 dni, to i tak następują działania, które ostatecznie prowadzą do uregulowania długu, a jak dług zostanie uregulowany i w systemie widnieje status "zamknięty", to informację o zobowiązaniu, w którego spłacie wystąpiły opóźnienia, jak najbardziej można usunąć. Co prawda pod pewnym warunkiem, który wynika z ustawy, ale akurat ten warunek niezmiernie rzadko jest przez banki spełniany. To dlatego, wbrew pozorom, nie jest to wcale takie trudne, co niedowiarkom udowodniałam już wiele razy.

Miłycham napisał/a:

3-5 lat, gdzie przez ten czas spłacasz i tak same odsetki. Więc nic nie zyskujesz. Podobnie jak na wynajmie.

Ale kto mówi o okresie 3-5 lat? Uprawiasz czepianie się dla czepiania się? A nawet jeśli, to niekoniecznie same odsetki, istnieje jeszcze coś takiego jak raty malejące, kiedy to kapitał "schodzi" równo i od samego poczatku spłaty. Małe jest zresztą prawdopodobieństwo, aby bank udzielił długoterminowego kredytu hipotecznego, co do którego spłaty istnieje ryzyko, że już po kilku latach przestanie być spłacany.

Miłycham napisał/a:

Renegocjacja kredytu? Na pewno zacznie się gdy stopy procentowe wzrosną, szczególnie że marże są wysokie.

Nie to miałam na myśli pisząc swój post, bo nie chodziło mi o żadne aneksy do umowy w celu zmiany ich warunków na korzystniejsze, ale negocjacje lub ugody z bankiem, kiedy klient wyraźnie czuje, że zaczyna mieć problemy ze spłatą. Istnieje tutaj naprawdę całkiem spory wachlarz możliwości, a banki raczej idą klientom na rękę, o ile ci wystąpią we właściwym momencie.   

Niemniej raz jeszcze powtarzam - ten wątek poświęcony jest innemu zagadnieniu, nawet jeśli pośrednio także z tym się łączy, dlatego wróćmy, proszę, do właściwego.

172 Ostatnio edytowany przez Olinka (2017-11-04 23:05:59)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Olinka napisał/a:

Przykro mi, ale to Ty mieszasz, bo logicznie rozumując taka sytuacja niemal nie ma prawa wystąpić.

W jaki sposób mieszam? Napisałem gdzieś nieprawdę? Która z sytuacji nie ma prawa wystąpić? Nie ma prawa znaczy się jest niemożliwa?

Olinka napisał/a:

Ale kto mówi o okresie 3-5 lat? Uprawiasz czepianie się dla czepiania się? A nawet jeśli, to niekoniecznie same odsetki, istnieje jeszcze coś takiego jak raty malejące, kiedy to kapitał "schodzi" równo i od samego poczatku spłaty.

3-5 lat w zależności od banków najczęściej występujący prób na szybszą spłatę długu. Co mają do tego raty malejące? Chcesz powiedzieć, że przez pierwsze dajmy na to 3-5 lat, bo mowa jest o szybszej spłacie. Spłacasz coś więcej niż odsetki?

Olinka napisał/a:

Małe jest zresztą prawdopodobieństwo, aby bank udzielił długoterminowego kredytu hipotecznego, co do którego spłaty istnieje ryzyko, że już po kilku latach przestanie być spłacany.

Nie chce mi się szukać aktualnych danych smile
[nieregulaminowy link]

Olinka napisał/a:

Nie to miałam na myśli pisząc swój post, bo nie chodziło mi o żadne aneksy do umowy w celu zmiany ich warunków na korzystniejsze, ale negocjacje lub ugody z bankiem, kiedy klient wyraźnie czuje, że zaczyna mieć problemy ze spłatą. Istnieje tutaj naprawdę całkiem spory wachlarz możliwości, a banki raczej idą klientom na rękę, o ile ci wystąpią we właściwym momencie.

Śmiem wątpić, że wielu coś poczuje. A jak już zacznie czuć to wielki ból głowy.
  Niby idą, a w praktyce,  nie lepiej ograniczyć dawanie kredytów?  A nie tworzyć rozwiązania, jak np. w przypadku frankowiczów. Dla tych co nie mogli.

Olinka napisał/a:

Niemniej raz jeszcze powtarzam - ten wątek poświęcony jest innemu zagadnieniu, nawet jeśli pośrednio także z tym się łączy, dlatego wróćmy, proszę, do właściwego.

Wygląda jakby pasowało. W końcu sporo w wątku o pójściu na swoje i kredyt też był tutaj poruszany.I nie bawmy się w bycie strażnikiem wątku na forum internetowym. Przecież to takie mało znaczące big_smile

173

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Olinka napisał/a:

W dalszym ciągu śledzę przebieg dyskusji i nasunęło mi się pytanie, który moment, Waszym zdaniem, jest tym właściwym, aby od rodziców już się wyprowadzić?

Istotne pytanie Olinko.
Otóż z moich obserwacji wynika, że im dłużej ktoś mieszka z rodzicami, tym większy ma problem z wyprowadzeniem się.
Znam też przypadek, że osoba mogłaby wiele więcej z siebie wykrzesać, ma spory potencjał zawodowy, ale to by wymagało przeprowadzki i rozpoczęcia samodzielnego życia poza domem rodziców - do tego brakuje odwagi. Przy czym stale narzeka na wtrącanie się rodziców i nie potrafi też sobie ułożyć prywatnego życia, bo żadna kobieta nie chce spotykać się z facetem z teściami za ścianą. 
W tym przypadku jest to uzasadnione ekonomicznie, ale moim zdaniem niezależność i samodzielność są dużo więcej warte, niż te odłożone pieniądze.

174 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-11-04 00:05:16)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Brainless napisał/a:
Olinka napisał/a:

Ja również uważam, że wynajmowanie mieszkania nie jest rozsądnym posunięciem, zwłaszcza jeśli wynajmuje się je za taką kwotę, że spokojnie można byłoby spłacać kolejne raty kredytu zaciągniętego na własne M.

A moim zdaniem opłacanie wynajętego przez siebie mieszkania to w zasadzie to samo, co płacenie raty kredytu hipotecznego. W tym pierwszym przypadku właścicielem mieszkania jest wynajmujący, w drugim - bank. To tylko pozornie własne mieszkanie, bo jak się je przestanie spłacać to i tak je stracimy.


Nie do końca, bo jednak spłacasz i z każdą ratą jesteś bliżej swojego. Takie mieszkanie może stać się jednak kulą u nogi, nie tylko w sensie finansowym, bo koszty kredytu cały czas takie niskie nie będą.
Osobiście na początku drogi zawodowej wolałabym wynajmować. Dziś jestem tu, jutro będę tam. Może w Polsce, może za granicą, może jakiś awans albo ciekawa propozycja na drugim końcu Polski? A może atmosfera jest tak fatalna, że trzeba rzucić daną pracę w cholerę i znaleźć coś innego? Z hipoteką na karku człowiek staje się mniej elastyczny.

175

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Warto też zastanowić się, gdzie człowiek chce wylądować docelowo tongue
no bo po co ja mam teraz kupować jedno czy dwupokojowe mieszkanie, jak chcę wyjść za mąż i mieć 3 dzieci. To się zamęczymy w tym mieszkaniu, które i tak trzeba będzie potem zmienić. Warto patrzeć realnie na to, jakie się ma plany i marzenia. Jak chcesz mieć dom z ogródkiem za miastem, to najlepiej znaleźć mieszkanie po taniości, a pieniądze odkładać na inny cel.

176

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Lady Loka napisał/a:

Warto też zastanowić się, gdzie człowiek chce wylądować docelowo tongue
no bo po co ja mam teraz kupować jedno czy dwupokojowe mieszkanie, jak chcę wyjść za mąż i mieć 3 dzieci. To się zamęczymy w tym mieszkaniu, które i tak trzeba będzie potem zmienić. Warto patrzeć realnie na to, jakie się ma plany i marzenia. Jak chcesz mieć dom z ogródkiem za miastem, to najlepiej znaleźć mieszkanie po taniości, a pieniądze odkładać na inny cel.

To akurat nie jest problem, bo zawsze można po min 5 latach sprzedać, a te małe mieszkania zwykle z zyskiem. Gorzej jest moim zdaniem z określeniem lokalizacji.

177

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Miłychamie, ale wiesz, że to takie uprawianie sztuki dla sztuki? wink

Miłycham napisał/a:

W jaki sposób mieszam? Napisałem gdzieś nieprawdę? Która z sytuacji nie ma prawa wystąpić? Nie ma prawa znaczy się jest niemożliwa?

Wydaje mi się, że wyjaśniłam dosyć precyzyjnie.

Miłycham napisał/a:

3-5 lat w zależności od banków najczęściej występujący prób na szybszą spłatę długu. Co mają do tego raty malejące? Chcesz powiedzieć, że przez pierwsze dajmy na to 3-5 lat, bo mowa jest o szybszej spłacie. Spłacasz coś więcej niż odsetki?

Oczywiście, że tak, bo właśnie w ten sposób skonstruowane są raty malejące, w których część kapitałowa jest równo rozłożona na cały okres kredytowania. Tym samym już od początku spłaty kapitał zadłużenia sukcesywnie się zmniejsza. To przy ratach równych na początku spłaca się niemal same odsetki, by w miarę postępu w spłacie ta proporcja zmieniała się na korzyść kapitału. 

Miłycham napisał/a:

Nie chce mi się szukać aktualnych danych smile

Link łamał regulamin, o czym zresztą powinieneś wiedzieć, dlatego musiałam go usunąć. Zawsze jednak można posłużyć się cytatem.

W każdym razie nie pozostaje mi nic innego, jak się zgodzić, o ile oczywiście można ufać przytoczonym danym. Chyba zgubiła mnie pewność, że informacje dotyczące jednego banku, który znam wystarczająco dobrze, by ferować takimi opiniami, przełożyłam na całość rynku kredytów hipotecznych. U nas ogromny nacisk kładziono na zabezpieczanie się przed takimi sytuacjami i nie było mowy o udzieleniu kredytu osobie, której sytuacja finansowa wydawała się niepewna - wtedy konieczny był współkredytobiorca. Analitycy, którzy zajmowali się spłacalnością zobowiązań zawsze twierdzili, że jest bardzo wysoka. Zresztą analitycy finansowi (oni badali zdolność kredytową klientów) ponosili odpowiedzialność za błędne decyzje, jeśli takiego ryzyka nie przewidzieli.

Weźmy jednak pod uwagę, że w interesie samych banków jest zadbać, by kredyty udzielane były wypłacalnym, rzetelnym klientom, w przeciwnym razie ponoszą podwójne koszty związane z nieregularną spłatą należności, nie wspominając o braku takiej spłaty, bo do kosztu nie spłaconej części długu należy dołożyć koszt utrzymywania rezerwy celowej. Z kolei wysokość tego drugiego wynika tak z terminowości spłaty kredytu, jak i sytuacji ekonomiczno-finansowej dłużnika (służą do tego specjalne wskaźniki), co - logicznie rzecz biorąc - dodatkowo zmusza bank do ostrożności w udzielaniu kredytów. 

Miłycham napisał/a:

Śmiem wątpić, że wielu coś poczuje. A jak już zacznie czuć to wielki ból głowy.
  Niby idą, a w praktyce,  nie lepiej ograniczyć dawanie kredytów?  A nie tworzyć rozwiązania, jak np. w przypadku frankowiczów. Dla tych co nie mogli.

Jeśli nie poczują, to do kogo mogą mieć pretensje, jak nie do siebie? Są dorośli? Są. Wiedzieli co robią? Przynajmniej teoretycznie - tak.

Oczywiście, że lepiej (lepiej dla wszystkich) ograniczyć dawanie kredytów, co zresztą powyżej delikatnie zasugerowałam, ale zdolności kredytowe w porównaniu z okresem sprzed kilku, kilkunastu lat i tak są mocno zaostrzone. Niemniej pełna zgoda, bo nadwyżka gotówki pozostająca do dyspozycji klienta w chwili przyznania mu kredytu powinna być znacząco wyższa i dawać mu możliwość wypłacalności także w przypadku wahań na rynku (takich, jak choćby to słynne załamanie się wartości CHF). 

Miłycham napisał/a:

Wygląda jakby pasowało. W końcu sporo w wątku o pójściu na swoje i kredyt też był tutaj poruszany.I nie bawmy się w bycie strażnikiem wątku na forum internetowym. Przecież to takie mało znaczące big_smile

Odpowiedziałam, aby nie wykazać się ignorancją, ale pozwolę sobie mieć inne zdanie - niuanse bankowe nie bardzo pasują do tematu "Czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?", nawet jeśli - tu powtarzam, co napisałam poprzednio - zagadnienie kredytów hipotecznych pośrednio wiąże się z tym tematem. Zawsze jednak można założyć oddzielny wink.

178 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-11-04 22:56:55)

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?
Olinka napisał/a:

Wydaje mi się, że wyjaśniłam dosyć precyzyjnie.

No właśnie nie.  Są 3 możliwości, które wymieniłem. Czyszczenie w dosłownym rozumieniu nie istnieje. Poza poprawą błędnych danych. Nie zapłaconym kredytem można świecić przez 5 lat. Chyba ze punkt dwa, który wymieniłem.

Olinka napisał/a:

Oczywiście, że tak, bo właśnie w ten sposób skonstruowane są raty malejące, w których część kapitałowa jest równo rozłożona na cały okres kredytowania. Tym samym już od początku spłaty kapitał zadłużenia sukcesywnie się zmniejsza. To przy ratach równych na początku spłaca się niemal same odsetki, by w miarę postępu w spłacie ta proporcja zmieniała się na korzyść kapitału.

300k zaciągniętego kredytu. Przeciętnie oddajesz  przynajmniej 500k rozłożone na 30lat. Czyli w sumie prawie drugie tyle. Ile spłacisz po tych 3-5 tej sumy? Poważnie poza odsetkami coś jeszcze? smile Można policzyć przez lata i sumę, kiedy naprawdę spłacasz zobowiązanie. Przy każdego rodzaju ratach. Sama matma bez żadnej innej wiedzy wystarczy. Szkoda czasu. Jeśli już brać kredyt to na maks 20lat. Jeśli kasy brak to dozbierać na większy wkład. Chyba że pod wynajem to i 40 będzie świetnym pomysłem.

Olinka napisał/a:

Link łamał regulamin, o czym zresztą powinieneś wiedzieć, dlatego musiałam go usunąć. Zawsze jednak można posłużyć się cytatem.

Mój błąd, nie czytałem regulaminu. Ale klnę się, że to nie była agitacja z mojej strony smile

Olinka napisał/a:

Z kolei wysokość tego drugiego wynika tak z terminowości spłaty kredytu, jak i sytuacji ekonomiczno-finansowej dłużnika (służą do tego specjalne wskaźniki), co - logicznie rzecz biorąc - dodatkowo zmusza bank do ostrożności w udzielaniu kredytów.

Tyle jest zmiennych na gorszy kredyt, tych niezależnych od danej osoby, że i tak bez tragedii bym się nie przejmował. Są śmieszniejsze rzeczy na gorszy kredyt typu wiek (+30) w stosunku do (-30) czy kurioza typu brak historii, brak długów = gorsze warunki. Sprawdzanie historii = gorszy kredyt.

Sytuacja frankowiczów pokazała, że to regulację, a nie chęci banku. Z jednej pisząc kolokwialnie, szuka się lepszych kredytobiorców. Z drugiej udzielano "frankowych" osobom niemogącym brać złotówek. Ale koniec końców bank to firma jak każda. Nastawiona na zysk. Nawet zaległości dla banku lepiej sprzedać, niż samemu windykować. Nie będą ścigać własnego klienta. W końcu image też ważny smile


Olinka napisał/a:


Jeśli nie poczują, to do kogo mogą mieć pretensje, jak nie do siebie? Są dorośli? Są. Wiedzieli co robią? Przynajmniej teoretycznie - tak.

Nie każdy musi się znać na wszystkim. Można kogoś odwieść od decyzji. Tylko czy to w interesie banku? Po prostu nie wierzę, nawet u osoby dorosłej, że zawsze myśli racjonalnie. Nie w dobie obecnej nauki. Ba, nawet czytając te forum big_smile To w bankach podczas nagrywania nie szurało się, żeby nagranie było nieczytelne? Naciąganie w banku? I te plany na ilość kredytów. Ale ja nic nie wiem smile
5 rat na koncie w razie potknięcia w życiu. Inaczej lepiej się nie bawić w zbyt duży kredyt. A konsumenckie to zło.

Olinka napisał/a:

Odpowiedziałam, aby nie wykazać się ignorancją, ale pozwolę sobie mieć inne zdanie - niuanse bankowe nie bardzo pasują do tematu "Czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?", nawet jeśli - tu powtarzam, co napisałam poprzednio - zagadnienie kredytów hipotecznych pośrednio wiąże się z tym tematem. Zawsze jednak można założyć oddzielny wink.

Miła Pani, dostosuje się więc i już ucinam temat kredytu wink Ale przy okazji odpowiem na zadanie pytanie autora wątku, że to żadna porażka. Każdy wybiera swoją drogę na życie. Najlepiej żeby pozwoliła mu godnie żyć i skorzystać w życia, a nie jedynie egzystować. Dobrze żeby się też dobrze przy tym czuł. Przepisów na życie jest wiele. A tych co szydzą, można jedynie potraktować lekko, bo szkoda na więcej i stwierdzić, że żyją w swoim zamkniętym otoczeniu czy świecie. Historie ludzi różnie się układają. A ciężka praca nie gwarantuje godnego życia. Ale to jak z bogaczami, którzy zapominają, że na ich sukces pracowali inni, twierdzą że sami do wszystkiego doszli i to bez sprzyjających okoliczności.

179

Odp: czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Moim zdaniem samo mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat wcale nie musi być porażką. Ale to zależy od relacji i zasad panujących w domu. Jeśli są ustalone jakieś zasady i obie strony się ich trzymają to ok. Jakiś podział rachunków, ewentulnie osobne wejście. Wtedy można mieszkać. Jesli jednak jest tak, że rodzice ingerują w życie córki/syna, zasypują złotymi radami, krytykują, oceniają, wpadają do pokoju itd , to chyba szkoda nerwów. Lepiej sie odseparowac.

Posty [ 131 do 179 z 179 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024