Miłychamie, ale wiesz, że to takie uprawianie sztuki dla sztuki? 
Miłycham napisał/a:W jaki sposób mieszam? Napisałem gdzieś nieprawdę? Która z sytuacji nie ma prawa wystąpić? Nie ma prawa znaczy się jest niemożliwa?
Wydaje mi się, że wyjaśniłam dosyć precyzyjnie.
Miłycham napisał/a:3-5 lat w zależności od banków najczęściej występujący prób na szybszą spłatę długu. Co mają do tego raty malejące? Chcesz powiedzieć, że przez pierwsze dajmy na to 3-5 lat, bo mowa jest o szybszej spłacie. Spłacasz coś więcej niż odsetki?
Oczywiście, że tak, bo właśnie w ten sposób skonstruowane są raty malejące, w których część kapitałowa jest równo rozłożona na cały okres kredytowania. Tym samym już od początku spłaty kapitał zadłużenia sukcesywnie się zmniejsza. To przy ratach równych na początku spłaca się niemal same odsetki, by w miarę postępu w spłacie ta proporcja zmieniała się na korzyść kapitału.
Miłycham napisał/a:Nie chce mi się szukać aktualnych danych 
Link łamał regulamin, o czym zresztą powinieneś wiedzieć, dlatego musiałam go usunąć. Zawsze jednak można posłużyć się cytatem.
W każdym razie nie pozostaje mi nic innego, jak się zgodzić, o ile oczywiście można ufać przytoczonym danym. Chyba zgubiła mnie pewność, że informacje dotyczące jednego banku, który znam wystarczająco dobrze, by ferować takimi opiniami, przełożyłam na całość rynku kredytów hipotecznych. U nas ogromny nacisk kładziono na zabezpieczanie się przed takimi sytuacjami i nie było mowy o udzieleniu kredytu osobie, której sytuacja finansowa wydawała się niepewna - wtedy konieczny był współkredytobiorca. Analitycy, którzy zajmowali się spłacalnością zobowiązań zawsze twierdzili, że jest bardzo wysoka. Zresztą analitycy finansowi (oni badali zdolność kredytową klientów) ponosili odpowiedzialność za błędne decyzje, jeśli takiego ryzyka nie przewidzieli.
Weźmy jednak pod uwagę, że w interesie samych banków jest zadbać, by kredyty udzielane były wypłacalnym, rzetelnym klientom, w przeciwnym razie ponoszą podwójne koszty związane z nieregularną spłatą należności, nie wspominając o braku takiej spłaty, bo do kosztu nie spłaconej części długu należy dołożyć koszt utrzymywania rezerwy celowej. Z kolei wysokość tego drugiego wynika tak z terminowości spłaty kredytu, jak i sytuacji ekonomiczno-finansowej dłużnika (służą do tego specjalne wskaźniki), co - logicznie rzecz biorąc - dodatkowo zmusza bank do ostrożności w udzielaniu kredytów.
Miłycham napisał/a:Śmiem wątpić, że wielu coś poczuje. A jak już zacznie czuć to wielki ból głowy.
Niby idą, a w praktyce, nie lepiej ograniczyć dawanie kredytów? A nie tworzyć rozwiązania, jak np. w przypadku frankowiczów. Dla tych co nie mogli.
Jeśli nie poczują, to do kogo mogą mieć pretensje, jak nie do siebie? Są dorośli? Są. Wiedzieli co robią? Przynajmniej teoretycznie - tak.
Oczywiście, że lepiej (lepiej dla wszystkich) ograniczyć dawanie kredytów, co zresztą powyżej delikatnie zasugerowałam, ale zdolności kredytowe w porównaniu z okresem sprzed kilku, kilkunastu lat i tak są mocno zaostrzone. Niemniej pełna zgoda, bo nadwyżka gotówki pozostająca do dyspozycji klienta w chwili przyznania mu kredytu powinna być znacząco wyższa i dawać mu możliwość wypłacalności także w przypadku wahań na rynku (takich, jak choćby to słynne załamanie się wartości CHF).
Miłycham napisał/a:Wygląda jakby pasowało. W końcu sporo w wątku o pójściu na swoje i kredyt też był tutaj poruszany.I nie bawmy się w bycie strażnikiem wątku na forum internetowym. Przecież to takie mało znaczące 
Odpowiedziałam, aby nie wykazać się ignorancją, ale pozwolę sobie mieć inne zdanie - niuanse bankowe nie bardzo pasują do tematu "Czy mieszkanie z rodzicami w wieku 27 lat to porażka?", nawet jeśli - tu powtarzam, co napisałam poprzednio - zagadnienie kredytów hipotecznych pośrednio wiąże się z tym tematem. Zawsze jednak można założyć oddzielny
.