chomik9911 napisał/a: Bo ja miałam wspaniałą opiekę porodową i poporodową w szpitalu, położną która trzymała mnie za rękę i powtarzała , że sobie poradzę
Zawsze jak czytam takie opisy to mam wrażenie, że kobieta leżała podczas porodu (fazy parcia). Chyba trzymanie za rękę to właśnie oznacza?
adiaphora napisał/a:Szpital to jest taka asekuracja. Cos, co wielu daje poczucie bezpieczeństwa.
Powinna być tylko tym, a zazwyczaj nie jest. Porody, w które nie ingerują należą do mniejszości. Stanowcza większość kobiet (praktycznie 80-90 procent) gdy opisuje swój poród, to zawsze była jakaś ingerencja, a niewłaściwe pozycje tym bardziej.
adiaphora napisał/a:no to jest fakt, ze - przynajmniej kiedyś - rodziło się leżąc na plecach a to jest wybitnie nienaturalna pozycja.
Nie tylko kiedyś, ale również obecnie i dotyczy to 80-90 procent rodzących. Zresztą nie tylko w Polsce. Nawet w USA większość szpitali nie pozwala kobietom na inne pozycje.
adiaphora napisał/a:odpowiadala cos w stylu, ze porod to nie jest przyjemnosc i musi bolec.
Nie miała racji.
http://www.netkobiety.pl/t7906.html
Oczywiście nie liczcie na to w szpitalu.
adiaphora napisał/a:Nie umiałam przeć dobrze i lekarz się denerwował.
A obecnie można łatwo przeczytać, że w ogóle nie trzeba przeć gdy rodzisz w pozycji pionowej, bo wystarczy sama siła grawitacji i skurczów samoistnych. Poza tym o wiele lepsze jest parcie spontaniczne, a nie sterowane gdy położna lub lekarz mówią ci kiedy masz przeć. Każda kobieta umie urodzić. Tego się nie uczy.
A jak wyglądają statystyki? Beznadziejnie. Znowu nieliczny procent kobiet rodził naturalnie.
adiaphora napisał/a:ale kiedyś takie były w większości standardy, ze nikt się nie piescil z kobietami. Było troche jak w fabryce, poród, nastepna, następna, następna...
A głupiutkie kobiety się na to zgadzały (i nadal zgadzają), bo jednak szpital to super sprzęt, lekarze, położne.
A ile porodów kończyło się komplikacjami, traumami (a nawet śmiercią) to jakby normalka. Jak sporadycznie wydarzy się problem w domu, to od razu wina kobiety bo rodziła w domu, a w szpitalu no cóż tak się zdarza. Zwróćcie uwagę że do mediów przenikają tylko nieliczne i najpoważniejsze przypadki dramatów w szpitalu (głównie niektóre kontrowersyjne śmierci), a ile jest innych powikłań związanych z wymuszaniem porodu, porodami zabiegowymi, parciem na siłę pod górkę?
Wolą być źle traktowane, ale rodzić w szpitalu. I te żenujące teksty, że "najważniejsze moje dziecko, po porodzie gdy widzisz swoje dziecko zapomina się o bólu" itp. Tak naprawdę to kobieta, która rodzi jest zawsze ważniejsza od swojego dziecka. I owszem o bólu po porodzie można zapomnieć, ale gdy jest to ból naturalny, a nie spowodowany ingerencjami medycznymi (masaż szyjki, baloniki, amniotomia, oksytocyna, epizjotomia). Jeśli poród jest przedstawiany jako coś strasznego, to znaczy ogromny ból, rzeźnia itp to osoba nie mająca o tym pojęcia stwierdzi, że na tym polega poród naturalny (i będzie zdesperowana żeby mieć cesarkę). Jest to oczywiście całkowita bzdura, bo poród naturalny, a poród medyczny to nie to samo.
Żadna kobieta nie musi się zgadzać na bolesne interwencje medyczne, ale naiwność i brak wiedzy robi swoje. Lekarz ci powie poród przebiega za wolno (albo że po terminie), rozwarcie nie postępuje, więc będziemy go wywoływać, a kobieta oczywiście ze strachu się na to zgadza, bo uważa że lekarz jest mądry i wie co należy robić, a że postępuje rutynowo i chce mieć problem (kolejną rodzącą) z głowy to mniejsza z tym.
Obecnie jest podobnie.