Kurcze szkoda strasznie, że tak wyszło, dawno to było ?
Utrzymujecie kontakt z którymś ze swoich byłych partnerów/partnerek ? Macie kogoś takiego ?
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Strony Poprzednia 1 … 66 67 68 69 70 … 83 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Kurcze szkoda strasznie, że tak wyszło, dawno to było ?
Utrzymujecie kontakt z którymś ze swoich byłych partnerów/partnerek ? Macie kogoś takiego ?
Ania a po co?jesli zwiazek byl prawdziwy to i wszystkie emocje byly prawdziwe..gdy zwiazek sie konczy znaczy to,ze jedna ze stron zostala skrzywdzona..czyli jesli emocje i uczucia byly prawdziwe to i cierpienie bylo prawdziwe..a jak ktos cie skrzywdzil nie chcesz tego kogos widziec na oczy prawda?ja nie wierze ze da sie po czyms takim utrzymywac kontakt. Ja po rozstaniu mialam nadzieje ze sie z moim bede kontaktowac,ale mi przeszlo..bylam w porozstaniowym szoku. Kontakt ze soba utrzymuja tylko te pary,ktore maja ze soba dziecko a i oni nie sa z tego powodu szczesliwi..tak jak moja kolezanka musi ogladac swojego bylego i myslisz ze sie z tego cieszy?oczywiscie ze nie. Wiadomo ze zaraz tu ktos napisze ze jasne oczywiscie,ma kontakt z bylą lub byłym..ale..:/
Wiesz co Kamcia pytam z ciekawości w sumie, ja też myślałam, że ten kontakt z byłym będzie możliwy, ale no nie... nie ma takiej opcji, jeszcze bardziej się cierpi utrzymując kontakt. Jednak są pary, które rozstają się w zgodzie, czy to jest wtedy faktycznie możliwe ? Oboje stwierdzają "hej to jednak nie to, rozstańmy się, będzie tak lepiej", nie wiem, nie byłam nigdy w takiej sytuacji.
Większość ludzi jednak twierdzi, że nie ma przyjaźni po rozstaniu.
Ja nie wierze w taka przyjazn..nawet gdy para rozstaje sie w zgodzie i oboje chca sie rozstac. Gdy konczy sie zwiazek,konczy sie wszystko co łączyło dwojke ludzi..po co to utrzymywac. Mozna przy okazji swiąt lub urodzin zlozyc zyczenia bo moze wtedy nie jest to bolesne..ale poza tym to drogi sie rozchodza. Przyjazn po rozstaniu to wymysl filmowców..
Ja na teksty o przyjaźni / znajomości z ex odpowiadam zawsze gdzieś usłyszanym tekstem, że przyjaźń z ex jest jak Yeti - niby wszyscy o niej słyszeli, ale niewielu widziało na własne oczy.
Ja miałam w swoim życiu 4 związki razem z tym teraz i z 3 mam dobre relacje. Oczywiście nastąpiło to po paru latach od zakończeniu związku. Nie jesteśmy przyjaciółmi ale czasami wymieniamy się informacjami ci u kogo . Oni mają już swoje związki i życie i jest ok. Nie ma żalu ani nic ale jak mówiłam nastąpiło to parę lat od zakończenia związku.
Ja pojechałam do mamy , nie mogłam wysiedzieć u siebie. Jestem już zla na siebie, jego i cały świat. Jeszcze przyjaciółka mi mówiła że go wczoraj widziała i jak ja zobaczył to zwiał. Był sam więc dobre i to.
Jak to usłyszałam to chciało mi się płakać. Już nie mam.sily o tym wszystkim myśleć.
Utrzymuję kontakt z jednym. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, współpracowaliśmy przy różnych projektach, fajna sprawa, ale mocno się namęczyliśmy. Lubię jego żonę, a on jako pierwszy usłyszał o tym, że rzucił mnie facet.
Swoją drogą moja sytuacja się dzisiaj pięknie unormowała, bo usłyszałam, że on mnie bardzo lubi, ale do tej pory nie wiedział, czy to już pora na oznajmianie takich rzeczy. Ogólnie mówił mi to jak podjęłam życiową decyzję, żeby się przytulić, więc miałam chwilę zawału, że usłyszę, że on nie chce nic poza przyjaźnią i że posunęłam się za dalekk, ale z drugiej strony miałam dość podchodów, a teraz w sumie mam tyle bliskości ile potrzebuję, co mnie bardzo cieszy
Mam nadzieję, że on się cieszy tak samo jak ja
Fajnie lady. Może to ten jedyny
Lady trzymamy kciuki!
Dziękuję jestem w takiej bańce nierealności, śnią mi się jakieś skrajne głupoty, ale bardzo bardzo bardzo nie chcę tego zepsuć.
Aniu, a co u ciebie? Jak się czujesz? Jakieś postępy?
Wczoraj minęły 2 miesiące od rozstania ( mówię 2 miesiące bo pod koniec sierpnia mi to oznajmił, już nie patrzę na ten kontakt z nim późniejszy..mniejsza z tym), myślę, że jestem już w innym miejscu niż na początku, faza wycia, braku snu, bolącego serca minęła. Miewam różne momenty, lepsze i gorsze. Czasami jest mi strasznie smutno, tęsknota nadal jest, jak łapie mnie wkur* to wychodzę biegać, oczyścić głowę na chwilę.
Walczę codziennie, próbuję
Dziękuję, że pytasz:)
Aniu bo to bedzie jeszcze bolalo,ja jestem po rozstaniu trzy miesiace i chociaz juz najgorsze za mna,uwazam ze juz prawie stanelam na nogach,to tez jeszcze czasem boli..inaczej ale jednak nie jest jeszcze tak,ze jest mi to wszystko obojetne..mnie boli teraz raczej to ze tak zostalam potraktowana,plakac mi sie chce jak sobie przypomne te dni po rozstaniu..za nim juz nie tesknie,jego juz w moim zyciu nie ma i nie bedzie. Dobrze ze u ciebie tez juz lepiej. Mowilysmy,potrzeba czasu
Tak domyślam się, że będzie jeszcze bolało. W końcu jak człowiek się tak mocno angażuje i mu zależy to nie ma bata żeby później nie bolało. Chciałoby się żeby ten czas płynął szybciej, żeby już wyjść "na czysto" z tego, mieć spokojną głowę, ale no tak się nie da, nie tak szybko:)
Jakoś trzeba żyć.
Ania, u mnie niedawno minęło pół roku od rozstania i od czasu do czasu zdarzają się gorsze dni. Nie są to jakieś masakryczne kryzysy czy leżenie krzyżem na glebie, ale zdarzają się mniejsze czy większe smutki wywołane zwykle czymś tam. Tak jak napisałaś, jak się człowiek zaangażuje i mu mocno zależy, to nie ma bata, żeby nie bolało. W każdym razie widzę, że ruszyłaś do przodu i to najważniejsze. Brawo
czołem kluseczki z rosołem
widzę nowe twarze, siemki Ania i Coombs. Cześć Edyszka, Kamcia, Kamiś i Loka Foka sry nie mogłam się powstrzymać
i emczii nawet pisała
dawno nie zaglądałam. Od momentu przeprowadzki dużo się działo, czasami poczytywałam ale nie mogłam nic naskrobać. Posypałam się zupełnie i totalnie. Po przeprowadzce widziałam go 3 razy w ciagu jednego tygodnia i 2 razy rozmawialismy przez telefon. Wystarczyło na 2 tygodnie doła. Na szczeście smutne rocket fuel się skończyło i wracam do świata żywych. Widzę, że wszyscy z Was jako tako idą do przodu
Super superaśnie
Nie dać się deszczom i chmurkom jesiennym i kiece w górę i do przodu
w przypadku Coombsa to chyba nogawki
Ściskam Was mocno i ślę buziaczki :*
Loka Foka, jej jak to genialnie brzmi
czołem kluseczki z rosołem
widzę nowe twarze, siemki Ania i Coombs. Cześć Edyszka, Kamcia, Kamiś i Loka Fokasry nie mogłam się powstrzymać
i emczii nawet pisała
dawno nie zaglądałam. Od momentu przeprowadzki dużo się działo, czasami poczytywałam ale nie mogłam nic naskrobać. Posypałam się zupełnie i totalnie. Po przeprowadzce widziałam go 3 razy w ciagu jednego tygodnia i 2 razy rozmawialismy przez telefon. Wystarczyło na 2 tygodnie doła. Na szczeście smutne rocket fuel się skończyło i wracam do świata żywych. Widzę, że wszyscy z Was jako tako idą do przodu
Super superaśnie
Nie dać się deszczom i chmurkom jesiennym i kiece w górę i do przodu
w przypadku Coombsa to chyba nogawki
Ściskam Was mocno i ślę buziaczki :*
Cześć Słońce. Widzieć ex trzy razy w tygodniu i rozmawiać z nim dwa razy to zdecydowanie za dużo jak na głowę, która się z niego leczy. A czemu z nim rozmawiałaś? Nie rób sobie tego. Również cię ściskam.
Loko Foko, moja kreatywna dusza się poleca
Pierwszy raz rozmawiałam przed wyprowadzką, żeby ustalić które gary brać, później widziałam go jak oddawałm klucze. Później jeszcze raz widziała i rozmawiałam w związku z sytuacja która wyniknęła u naszych znajmych a była wspólną sprawą i musiałam zająć stanowisko. Ostatni raz jak przyniósł mi list, bo aktualizacja adresu w ceidg poszła z opoznieniem i przyszly moje dokumenty na stary adres, gdzie on teraz mieszka. Ale starczy już tego dobrego.
Czytałam że ostatnio przyleciała kometa z innego układu gwieznego, mógłby skołować sobie jakieś lejce, wsiąść i lecieć na niej dalej ale chyba na to nie wpadnie
Jakoś do siebie dochodzę, ale fakt za dużo kontaktów, tym bardziej że nie widzieliśmy się pół roku. Więcej sobie tego nie zrobię
Trzymaj się qaqa będzie lepiej. Nie wszystkich sytuacji można uniknąć (niestety).
Jak rzucił mnie facet i zaczęłam chodzić na randki, to byłam pewna, że jakby to, że z żadnym z tych facetów nie pykło, zupełnie na mnie nie działa. Że nie działa na mnie to, jak urywają kontakt, bo w sumie też tak robiłam. Że to, że kolejny mnie rzucił po miesiącu "bo nic nie czuje" też mnie nie rusza, bo i czemu miałoby ruszać? Guzik prawda. Dopiero teraz widzę, jak mocno i głęboko to wszystko we mnie siadło i jak bardzo mi teraz przeszkadza w cieszeniu się tym, co mam, bo cały czas mam w głowie "jesteś dobra na miesiąć".
Hej qaqa podziwiam ja bym padła emocjonalnie na twoim miejscu.
Kolejny tydzień i żyje .. w weekend miałam doła strasznego, te myśli o nim których nie potrafiłam ogarnąć były straszne, ale już lepiej . Nadal u mamy. Do miasta wracam w środę;)
cześć qaqa podziwiam, 3 spotkania, rozmowy, odważnie!
. Masz taki styl pisania, że jak czytałam jakieś starsze posty to zawsze banan na twarzy, tak jak wczoraj we fragmencie o komecie
Mój były tez by mógł dołączyć i odlecieć w siną dal.
Mózg mi dzisiaj zafundował taki sen z byłym, że ja podziekuję... naprawdę. Chyba bezpieczniej będzie nie kłaść się spać
Ja swoją Larwę widziałem po rozstaniu dwa-trzy razy. Jakoś złość we mnie była tylko. I wywalałem ją jej. I nie ma w tym problemu, bo uważała, że ona robiąc świństwa, to ja byłem "be" a ona "cacy"... Ale minęło. Teraz nic. Nic i nic.
Reszta mych ex... to tylko na "cześć", z dwoma mam fajny kontakt. Jedna sama mówiła mi, że najlepszym facetem jakiego miała, to byłem ja;-)
A ta ze snu... odnowiliśmy kontakt. Szału nie ma. Ale.. rozumiem, że wiele przeszła. To uczuciowa kobieta, i po rozwodzie będzie się podnosić długo.
Przez ten cholerny sen nie mogę się dziś ogarnąć, nastrój podły, tęsknota za tym dziadem jeszcze większa...:/ już nie wiem jak odganiać te wszystkie natrętne myśli
To może... zastąp go innym? Nie dziadem.. a facetem?
To może... zastąp go innym? Nie dziadem.. a facetem?
Coś Ty, nie w głowie mi żaden nowy związek. Rana jeszcze świeża, boli. Nie mogłabym i nie umiała zaangażować w nic nowego.
Nie polecam. Metoda klin klinem jest bardzo zdradziecka i można źle na niej wyjść. Trzeba najpierw się ogarnąć po rozstaniu i pewne rzeczy w głowie ułożyć. Dopiero wtedy można "na trzeźwo" wejść w kolejną znajomość tak żeby nie zrobić krzywdy sobie lub komuś.
Ale ja nie mówię o związku. Ja nie umiałem. Ale o spotykaniu się, zwyczajnym, kino, kawa, spacer, pogadanki... by wyjść z kręgu "snów i koszmarów" i zmuszenia mózgownicy do innego myślenia.
moim zdaniem takie spotykanie się z facetem tylko na kawki , kino itp nie jest dobrym pomysłem . A jeśli on coś poczuje , a my z racji swoich ran nie będziemy umiały tego odwzajemnic? Radze się nie pakować chyba , że ktoś ma niezłą psychikę
No na takie "zwyczajne" spotkania to też nie jestem gotowa jeszcze
Osz matko jedyna z dyni robiona!;-) Do ludzi wyjść, znajomych, z kokonu się wyrwać znaczy;-) Po prostu dać myślom odpocząć;-)
Pisałeś o zastąpieniu "dziada" facetem, później o wyjściu niezobowiązujacym, a teraz twierdzisz, że o ogólne wyjście do ludzi ci chodziło Coombs, zdecyduj się
W każdym razie to jest dobre co komu pomaga. Czasem trzeba dać sobie chwilę na samotność, innym razem wyjść do ludzi, a jak przyjdzie na to pora, to można umawiać się z facetami. Kiedy przyjdzie ta pora, to już kwestia indywidualna i każda to odczuje we właściwym momencie.
Ja zastępowałam faceta facetem. Odrzucałam i byłam odrzucana i chociaż wtedy mi to pomagało, bo nie myslałam o samotności, to na dłuższą metę nie polecam.
Na kawkę ze znajomymi, a na spotkania z facetami po ogarnięciu się
Zastąp "dziada" facetem, by znów się oswoić z terminem "facet" i że facet nie oznacza, że każdy to "dziad". A wyjście niezobowiązujące to z tym facetem właśnie. Ogólne wyjście do ludzi. Osz matko, jak składanie mebli z Ikea;-)
A zastępowanie faceta facetem i sex... Moja znajoma po rozwodzie tak miała. W pół roku... 9 sztuk zaliczyła. A inna około... 20. Taki sport.
Ja nie umiałem. Bo żadna inna nie była.. nią.
Są etapy indywidualne. Bo my jesteśmy różni po prostu. Nie ma normy. Tak po prostu.
Dokładnie, najpierw posprzątać swój cyrk a potem dopiero nawiązywać nowe romanse Chociaż zdarzają się przeskoki ekspres w nowe znajomości i kończą się ślubami
Też się trochę umawiałam na randki, randeczki po zerwaniu. Chyba bardziej żeby coś sobie udowodnić, że nie jestem beznadziejna i że mogę. Poza tym że czułam się jak wypłoch, bo ex to był mój pierwszy facet, to było w porządku. Nawet z niektórymi panami się koleguję do tej pory. Ale na związki nawet teraz za wcześnie. Trochę to dziwne, bo mam serduszko pełne miłości i wiem że nadal potrafię kochać, a jednak czuję się zablokowana i jakaś taka obolała emocjonalnie. Czyli chyba jednak za wcześnie. No i randkować nie umiem to muszę stwierdzić z przyrkością. Ktoś będzie musiał się mną zauroczyć jak będę dokręcać koła w samochodzie bo inaczej to nie pójdzie
Co do wcyhodzenia, to racja. Wychodzić ze znajomymi, nawet jak się nie chce. Za jakiś czas jak się obejrzycie za siebie to stwierdzicie, że to ogromnie pomaga. Gwarantuję.
Misie moje, takie ogólne przemyślenia. Z moją nadwrażliwością radzę sobie poczuciem humoru. Bo inaczej nigdy bym się nie podniosła, nawet czupryny do góry bym nie zadarła. Boli mnie jeszcze tyle rzeczy, chociaż nie mam żalu, tylko smuteczek. Piszecie o tym bananie na twarzy jak pisze, o tym że sobie radzę, ale to jest duży wysiłek. Z miesiąca na miesiąc mniejszy, ale nadal. Chyba to moje poczucie humoru to my secret weapon mój wniosek na ten moment po zerwaniu, to nie brać tego na serio. Wszystkiego nie brać tak na serio, siebie, swojego ego, gadania rodziny, znajomych, świata i problemów też nie. Jasne, jak trzeba to się działa, ale jak nie można to odpuścić, bo to największa mądrość. Wiedzieć kiedy odpuścić
Ludzie się pojawiają na chwilkę, na dłużej w naszym życiu, ale każdy ma prawo odejść, taki lajf, czy coś. Teraz skupiam się na sobie, trochę się rozpieszczam, trochę więcej rozrywkuję, ale nie w takim złym znaczeniu. Zauważyłam że im więcej uwagi poświecam sobie, tym chyba lepiej żyję się też ludziom naokoło mnie. I to póki co jest mój sposób radzenia sobie. Dlatego nawet jak boli i się nie chce, to na spacer. Kanapki rano wjeżdżają na salon jak dla królowej. Herbata też przesmaczna i aromatyczna i dużooo. Książki same dobre. No teraz to trzeba kochać samego siebie - zdrowo i szczerze. A pojawi się ktoś w naszym życiu z kim będzie można współdzielić szczęście
Czego nam wszytkim bardzo bardzo życzę
Tak, nie brać na serio.. ;-) Tak serio, serio;-)
Ja wiem, to głupie.. ale moja pierwsza myśl po zakończeniu z Larwą... co ja powiem znajomym? ;-) Paranoja.
Ale prawda, po zakończeniu, porzuceniu, zdradzie...można czuć się nikim, niczym. I odbudowanie tego to hard work. I zablokować się można.. na lata.
Dlatego wychodzić trzeba. Myśli przewietrzyć. Bo wieje!!!
Tak, serio, serio
wiem, że to głupio brzmi. Jestem mocno poraniona, albo inaczej. Mocno mnie boli to co się stało, wpłynęło na mnie mocno i na moje myślenie i światopogląd też.
Mi wyrobiło się dziwne podejśce "co z tego?" Może wygląda jakbym olewała wydarzenia, czy wypierała pewne rzeczy, ale to chyba nie to. Po prostu, jest dupnie, co tu ukrywać, bajki nie będzie. Ale co z tego? co mam teraz zrobić? usiąść i rozpaczać? tak, jasne, przez wiele miesięcy. Ale nie siedziałam, wychodziłam choćby po worki na śmieci do biedronki, a to był wyczyn. Mogę resztę życia siedzieć i rozmyślać i tarzać się w smutku, ktorego zapasy mam chyba na lot na marsa i znów na ziemię. ale po co? co to zmieni? Czy zamiast skupiać się na tym co zły niedobry/ niedobra zrobił bo odszedł, nie lepiej skupić się na sobie? Myślę nawet o tym pierwszym momencie po rozstaniu. Ja nie byłam na tyle silna i leżałam jak skóra z borsuka przed kominkiem ^^ Ale im szybciej zdamy sobie sprawę, że ich już nie obchodzi co się z nami dzieje, i zostają nasze serca, dusze, głowy i emocje, ale w naszych rękach, to tym lepiej.
Ja nigdy z kolei nie przezywałam co powiedzą znajomi czy rodzina. Skupiłam się na tym żeby żyć, bo mysli samobójcze nie opuszczały mnie na krok. Co z tego co powiedzą? Jak kochają i cenią, to będą współczuć i zrozumieją wszystko, a nie będą oceniać. A nawet jeśli będą chrzanić głupoty... to co z tego? Coś to zmieni w rzeczywistości? Nic. Dlatego urodziło mi się dziwne podejście, żeby nie brać tego wszystkiego na serio. Bo co mam zrobić ze swoim pękniętym sercem? Pogodzić się że tak się stało i próbować żyć dalej
Qaqa masz racje,trzeba kochac samą siebie..tylko to nie jest takie proste gdy poczucie wartosci spadlo do zera..ale probuje,nawet wydaje mi sie ze jestem calkiem silna bo jestem trzy miesiace po rozstaniu a juz sie w miare podnioslam..boli jeszcze jak o tym pomysle,chyba jestem gdzies pomiedzy zlością a smutkiem bo te uczucia pojawiaja sie u mnie tak naprzemian..jakos w sobote wieczorem dopadl mnie dołek,a od wczoraj mam kryzys,ale to nie tylko chodzi o ta sprawe z rozstaniem,tak sie kilka spraw na siebie nalozylo i po prostu chyba w koncu pękłam..przejdzie,tylko musze sobie troszke popłakać..
A co do tematu ktory tu podjeliscie..sa ludzie,ktorzy dlugo po rozstaniu nie sa w stanie umawiac sie z innymi,a sa tacy ktorzy bardzo szybko nawiazuja nowe znajomosci. Kazdy odreagowuje inaczej..ja od trzech miesiecy nie bylam nigdzie z innym facetem i to sie raczej nie zmieni w najblizszym czasie,a w knajpie bylam raz z kolezanką..w wolnym czasie wole isc do siostry, czasem wpadają tez do siostry i jej meza znajomi albo my idziemy do nich,raz tez poszlam w odwiedziny do kolezanki i raz poszlysmy do kina z tą kolezanka..czyli mozna opisac trzy miesiace zycia w jednym zdaniu hahaha
Ja nie mam potrzeby informowania rodziny i znajomych. Najbliższy krąg wiedział o byłym, o drugim nie wiedział prawie nikt, o obecnym jeszcze nie wiedzą, chociaż niektózy go już poznali. Będzie okazja, będą jakieś wspólne spotkania, to poznają. Tak samo nie mam parcia na to, żeby szybko poznawać przyjaciół faceta. Będzie okazja, to poznam i wyjdzie wszystko naturalnie.
Jasne, że nie jest. To bardzo trudne i rzadko kto z nas ma to naturalnie, z przydziału, nie licząc ludzi zapatrzonyc w siebie, oni mają samomiłości w nadmiarze. Ale no z kim tu trzymać sztamę jak nie ze sobą ? Cholernie trudne biorąc pod uwagę poczucie wartości, które jest podeptane. Mi pomogła duża doza wyrozumiałości. Do innych ludzi mam jej dużo, wybaczam szybko i prawie wszystko, a samą siebie lubiłam zdołować. A po co? To sobie mam przybić piateczkę z rana. Nawet jak mam doła jak rów mariański, to chociaż dresy wybiorę jakieś wyjściowe do tej rozpaczy
Teraz jestem na etapie że lubię siebie, ale to nie było łatwe. Na pewno nie mam zamiaru być dla siebie punkiem-wpierdolkiem z kijem bejblowym, czekającym na gorszy nastrój. Mam zamiar głaskać się po swojej grzywce aż dziewczę w środku poczuje, że jest już dobrze.
Loka Foka, ale jasne że tak, bez ciśnienia, naturalnie. Bardziej chodziło mi o reakcję Coombsa, że co on powie znajomym No powie co się stało, a to że sobie coś pomyślą? Co z tego? i tak nie mamy na to wpływu co wyprodukuje czyjaś głowa. Jedyne co można zrobić to spóbować się otaczać ludźmi którzy jednak produkują super myśli i nie będą sobie uzywac na cudzym nieszczęściu
No ale właśnie ja o tym że czasami bez sensu mówić wszystkim tak szybko. Miałam dwoje znajomych, którym mówiłam o ludziach, z którymi umawiałam się w międzyczasie. Oboje na mnie krzyczeli, że robię sobie krzywdę, ale też pocieszali mnie, kiedy kolejny facet puszczał mnie kantem, przestawał się odzywać po tygodniu, albo coś w ten deseń. I w pewnym momencie nawet nie chciało mi się im mówić, bo wiedziałam, jaka będzie reakcja, ale wracałam, bo czasami musiałam poprzeżywać.
A teraz po prostu spędzam czas razem z facetem, chodzimy na kawę, na jedzenie, spacerujemy po mieście, trzymamy się za ręce. Spotkamy znajomych to przedstawię. Na pewno nie będę uciekać w inne uliczki, bo ktoś idzie on ma podejście podobne. A dla mnie fakt takich spacerów już oznacza, że niejako coś się razem buduje.
Qaquś, fajnie cię poczytać Mądre rzeczy piszesz, bardzo pomocne. A poza tym również przeszłaś wiele więc przede wszystkim - wiesz o czym piszesz. Dajesz nadzieję wielu dziewczynom młodszym stażem po rozstaniu od ciebie, że nawet z największego gó...na można wyjść jeśli człowiek zaciśnie zęby. Chciałabym wiedzieć ile takie "pełne wyleczenie" potrwa u mnie czy u ciebie, ale to tylko czas może na to pytanie odpowiedzieć.
Ja nie mam potrzeby informowania rodziny i znajomych. Najbliższy krąg wiedział o byłym, o drugim nie wiedział prawie nikt, o obecnym jeszcze nie wiedzą, chociaż niektózy go już poznali. Będzie okazja, będą jakieś wspólne spotkania, to poznają. Tak samo nie mam parcia na to, żeby szybko poznawać przyjaciół faceta. Będzie okazja, to poznam i wyjdzie wszystko naturalnie.
ok, teraz zczaiłam hmm, chyba mam podobnie. Nabrałam jakiejś ostrożności, jesli tak to mozna okreslić, też nie mówię wszystkiego przyjaciołom, bo jak coś zrobię to już sama wiem, że nie do końca racjonalnie działam. Ale na początku małe kopy się od nich przydawały, duże kopy też. Teraz się nie spowiadam ze swoich poczynań. Raczej spontan. Nie wiem jak to będzie jak poznam kogoś na poważnie, tak żeby przedstawić tę osobę , ale tez lize na spontaniczne poznania.
Kurcze nie wiem co się dzieje, ale czuję jakiś niepokój straszny, jakieś złe przeczucia, że za chwilę znowu zacznie się jazda, nie płakałam już nie wiem z tydzień będzie i byłam w miarę spokojna, a teraz tak dziwnie się czuję, nieswojo. Nie chcę żeby to wróciło...cholera:/
Kurcze nie wiem co się dzieje, ale czuję jakiś niepokój straszny, jakieś złe przeczucia, że za chwilę znowu zacznie się jazda, nie płakałam już nie wiem z tydzień będzie i byłam w miarę spokojna, a teraz tak dziwnie się czuję, nieswojo. Nie chcę żeby to wróciło...cholera:/
Pogoda. Mówię Wam, że to pogoda. Mnie taki słaby nastrój trzyma od tygodnia, chociaż zamiast być gorzej, to jest lepiej...
Spróbuj porozmawiać sama ze swoimi myślami. U mnie to pomaga. Tłumaczę im, że nie ma co preżywać, że przeczucia to tylko przeczucia i to ja kontroluję to, co się dzieje. W miarę pomaga. Jak nie to czekolada, spanie, muzyka, spacer, nie wolno siedzieć bezczynnie.
Jak czytam Lady, że na spokojnie można poznawać, bez parcia, bez przymusów i żądań, wżerania się mi w życie... to pytam, dlaczego ja poznaję same idiotki, które od razu muszą WIEDZIEĆ O MNIE WSZYSTKO?;-) Dlaczego? Whyyyyyy?;-)
A to, że miałem dylematy, co powiem znajomym..? I co z tego? Jak na złość, ludzie mi... gratulowali, że z nię nie jestem. Dziwne.
Tak, miałem doła, czułem się nic nie wart... ale z drugiej strony czułem taka... lekkość, że już bez jej humorków będą dni, bez manipulowana, wyżywania się na mnie, kantowania... Tak, brakowało mi jej. Tęskniłem, czasami płakałem. No, ale jakoś tak zawsze się dzieje, że spotykasz innych ludzi. I że się zmienia. Ale to dostrzegasz z czasem...
Bo musisz znaleźć normalną. Bez parcia na związek ja tak obecnego znalazłam. Miałam dość wszystkiego i rzutem na taśmę on do mnie napisał. Najpierw przez miesiąc tylko pisaliśmy, bo byliśmy w rozjazdach i dzięki temu mieliśmy już punkty styczne, kiedy się spotkaliśmy. Interesujemy się podobnymi zagadnieniami, więc praktycznie na ten temat potrafimy przegadać kilka godzin.
A reszta wychodzi w trakcie na spokojnie. Przynajmniej u mnie im więcej ze sobą rozmawiamy, tym więcej wiemy, tym bardziej przesuwają się nam granice rzeczy, o których chcemy mówić.
Wydaje mi się, że mnie to przyszło po prostu z czasem. Dużo nawyków w sobie wyrobiłam rozmawiając z tymi wszystkimi facetami, którzy się przewijali przez moje życie i chociaż przez to też muszę się wybrać na terapię, żeby walczyć z poczuciem odrzucenia, to jednak oni wszyscy sprawili, że moje podejście do związku zrobiło się zdrowsze niż było kiedyś. Chociaż i tak pewnie sporo mi brakuje i wiele się muszę nauczyć
Znaleźć normalną.. brzmi jak "wejdź do transportowca Hana Solo". Jak i same powalone się trafiają.
Moja ex... manipulantka straszna. Inne... cóż. Ideałem nie jestem, i nie szukam ideału. Jedna, ze snu, kłamała... Niedawna... wżerała się w życie, sprawdzała maile po Ip. "Znajdź normalną";-)
Wiem, czego nie chcę.. to już wiem. Ale biorę korektę na to, że me doświadczenia nieco wykrzywiają patrzenie. Wiem,że ideałów nie ma..
Jestem na czasie, w weekend oglądałam Łotra i 4 część Star Warsów Han był spoko.
Wiem, że jest ciężko. Każdy ma jakiś swój bagaż doświadczeń i ten bagaż na pewno będzie wpływał na związek. Pytanie wtedy tylko, czy zależy Ci aż tak, żeby wspólnie nad tym bagażem pracować tak, żeby Wam już nie przeszkadzał.
Dużo jest normalnych tylko jak normalna raz i drugi trafi na psychola to potem też się boi.
Ech.. u mnie nie ma "My", tzn. nie ma mnie i jej.
Każdy ma bagaż, taki czy inny. Ale sek w tym, że jeden ma świadomość jego istnienia, a inny nie. Moja niedawna.. we wszystkich widziała siebie, swe wady. Nawet nie wiesz, jak to męczyło, dusiło.
Wiem, czego chcę. Miłości, radości. I spokoju.
No ale następnym razem jak już będzie "MY" to będziesz wiedział.
I popatrz, Ty zaczynasz być świadomy swojego bagażu a to już progres.
No ale następnym razem jak już będzie "MY" to będziesz wiedział.
I popatrz, Ty zaczynasz być świadomy swojego bagażu
a to już progres.
Świadomość bagażu mam od lat, chyba... 15-tu. Ale czułem, że coś jest nie tak znacznie wcześniej. I chyba jest tak, że czasami wszystko dochodzi do punktu, w którym masz dwa wyjścia. Zrobić coś z tym, albo.. uciekać dalej, choć nie ma już gdzie...
Nie da się ciągle uciekać. I też w związkach trzeba słuchać intuicji. A intiucja czasami wręcz krzyczy, że to nie jest to, czego chcesz. Możesz ją uciszyć, a możesz posłuchać i mieć wcześniej z głowy. Ja miałam tak, że chodziłam na randki i już na pierwszym spotkaniu najczęściej czułam, że to nie to. Czasami przeciągałam, czasami nie, ale i tak i tak się kończyło.
A jeżeli to będzie ta osoba to wyczujesz
Nie da się ciągle uciekać. I też w związkach trzeba słuchać intuicji. A intiucja czasami wręcz krzyczy, że to nie jest to, czego chcesz. Możesz ją uciszyć, a możesz posłuchać i mieć wcześniej z głowy. Ja miałam tak, że chodziłam na randki i już na pierwszym spotkaniu najczęściej czułam, że to nie to. Czasami przeciągałam, czasami nie, ale i tak i tak się kończyło.
A jeżeli to będzie ta osoba to wyczujesz
Mam to samo. Intuicja. Moja krzyczała, a ja jej nie słuchałem. I bokiem mi to wychodziło. Bo trzeba dać szansę, bo ta potrzeba bliskości, bo to i tamto... i siamto;-) A nie bierzesz pod uwagę, że zanim poczujesz, że to TA osoba... to życie minie?;-P
hmm. Trochę. Ale na to też trzeba czasu w relacji. Czasami intuicja nie krzyczy, ale nie jesteś pewien i dopiero po czasie wychodzi czy coś będzie czy nie.
Ja ogólnie powiedziałam sobie, że do 30tki mam czas na znalezienie faceta i relacji. I paradoksalnie okdeślenie deadline'u mi pomogło wstać na nogi.
Jejku, wyznaczenie terminu na zamążpójście;-) Fajnie brzmi;-) Planowo;-)
Wiesz, jak pierwszy raz przyszło mi to do głowy i tak z głupia napisałam mojemu obecnemu, jeszcze nie byliśmy razem, tylko dużo rozmawialiśmy, to mi powiedział "to jak nie znajdziesz nikogo, to przyjdź do mnie"
ogólnie nie wnikam czy deadline jest dobrym czy złym pomysłem, ale działa jak wkurzała mnie samotność, to sobie mówiłam "jeszcze 4.5 roku, ogarnij się, dasz radę". I poprawiało się
Mi znajoma psycholożka mówiła, żeby wyznaczać sobie cele i terminy. I to robić.
Ja miewam sny... edukacyjne. Raz miałem sen, gdzie byłem na uniwerku. I siedzę u sora w jego gabinecie, starego i mądrego. I pytam go, dlaczego mam tak ch... życie. A on wziął kartkę, i pisze. I wypunktował całą listę. I podaje mi kartkę. A na pierwszym miejscu... SAMOUTRUDNIANIE. Rewelacja...
Hahaha no to podświadomość Ci zasadziła kopa z rodzaju gigantycznych
Ale to jest tak, że najbardziej wszystko utrudniamy sobie sami a z drugiej strony gdyby nie to, że działasz, to połowy rzeczy byś nie zrobił w życiu. Każda czynność ma swoje plusy i minusy.
Oj.. te sny. Raz miałem taki, że stałem na peronie, i podjeżdżały pociągi, takie jednoosobowe, tylko dla mnie. I ktoś mnie z tyłu tam wpychał na siłę, a ja się broniłem... bo się bałem wsiąść..
A inny, ostatnio. Moje miasto. Chodzę z psem wieczorem. Noc bezchmurna, gwiazdy. Latarnie na ulicy. I mówię w myślach "dlaczego nic mi nie dajesz?"...a z góry głos "ale ja ci wiele daję, ale ty nie chcesz wziąć". Rewelacja!
A te czynności... od jakiegoś czasu marazm jakiś mam. Nie chce mi się nic. Choć wiem, że gdybym ruszył d**ę.. to by zmieniło się wiele.
hmm mnie ostatnio się śniło, że byłam w ciąży, ale zorientowałam się dopiero, jak zaczęłam rodzić.
Nie wiem czy chcę wiedzieć, co on oznacza
z marazmu najlepiej wyjść robiąc coś
hmm
mnie ostatnio się śniło, że byłam w ciąży, ale zorientowałam się dopiero, jak zaczęłam rodzić.
Nie wiem czy chcę wiedzieć, co on oznacza
z marazmu najlepiej wyjść robiąc coś
Jak nie wiesz, co oznacza sen.. ja wiem. COŚ CI SIĘ URODZI;-)
Hahaha:D w sumie nie popatrzyłam na to w ten sposób. A Ty wsiadaj do tego pociągu zamiast stać w miejscu!:P
No tak jak myślałam, znowu ryk...nie dam rady
No tak jak myślałam, znowu ryk...nie dam rady
dasz, dasz. Jesteś na dobrej drodze. Powiedz tylko dokładnie i konkretnie co się dzieje, co czujesz, z jakiego powodu i czemu?
Strony Poprzednia 1 … 66 67 68 69 70 … 83 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024