Wlasnie o to chodzi-nic sie nie stanie. Tak,boli,cierpisz..no ale zyjesz dalej,inaczej niz do tej pory ale jednak. Musisz wstac,wypic kawe,zjesc sniadanie,pojsc na zajecia..i tak to bedzie lecialo. A ty musisz byc silna,musisz sie trzymac bo nie masz wyjscia. Gdy przyjdzie potrzeba zeby poplakac to pozwol sobie na to,poplacz,potem i tak sie bedziesz musiala zajac innymi sprawami no bo jednak zycie toczy sie dalej. To potrwa wszystko jakis czas i zadna z nas nie oszukiwala mowiac ze to minie po miesiącu i bedzie super. Ale musisz troche byc w tym wszystkim silna i nie zatracac sie calkowicie w tym rozstaniu bo to tylko przedluzy te meczarnie. Placz kiedy musisz ale tez probuj brac sie w garsc i walczyc z tym wszystkim..
3,706 2017-10-05 10:55:58
3,707 2017-10-05 13:57:11 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-10-05 14:01:49)
Pytam bo nie wiem ile jeszcze fizycznie i psychicznie wytrzymam taki stan jaki jest teraz...
Ile jeszcze wytrzymasz? Tyle co każda - czyli tyle, ile będzie trzeba. Wkleiłam ci kiedyś mój długi tekst opisujący jak to u mnie wyglądało, który Kamci jakiś czas temu napisałam. Widziałaś ile mnie, to wszystko kosztowało, w jakim byłam stanie i nadal żyję więc tyłek w troki i idziesz przez to.
A co do twojego wczorajszego pytania, to u mnie najgorsze były pierwsze trzy miesiące. Co prawda, stan w którym można było walić głową w ścianę z bezsilności i bólu nie trwał aż trzy miesiące, ale nie jestem w stanie powiedzieć ile, bo wtedy tak mnie rozpierdzielały różne, skrajne emocje, że na chwilę obecną nie jestem w stanie każdej z tych emocji podać w czasie. Co do apetytu, to też zaczęłam jeść w miarę normalnie jeszcze zanim minął trzeci miesiąc. W każdym razie trzy pierwsze miesiące, to była największa masakra dla mnie. Masa eksplodujących we mnie emocji. Od rozpaczy, bólu, bezsilności, braku sensu w czymkolwiek, stanów jakbym miała depresję, po tęsknotę, smutek, żal, niesprawiedliwość, złość, nienawiść, a nawet myśli, że jestem totalnie beznadziejna, bo gdybym nie była, to by mnie nie zostawił. Raz wyłam, innym razem waliłam w coś rękami z wściekłości, jeszcze w innych momentach czułam, że za chwilę wewnętrznie eksploduję. Były też momenty kiedy po prostu siedziałam gdzieś zwinięta i gapiłam się bez sensu w ścianę. W każdym razie około trzeciego miesiąca zaczęły pojawiać się malutkie chwile, kiedy czułam się odrobinę lepiej. Na początku czwartego miesiąca zajrzałam na jego profil i zobaczyłam zdjęcia z jego urlopu, który mieliśmy spędzić razem, a oprócz tego były tam też zdjęcia z jego chrześniaczką w domu jego rodziców i tak, to we mnie uderzyło (ten widok), że przeryczałam kilka dni, a jak skończyłam ryczeć, to w tym czwartym miesiącu pierwszy raz po rozstaniu poczułam takie większe "ufffff". Można powiedzieć, że w czwartym miesiącu część z tych emocji, które mnie tak roz...ły uszło ze mnie. Wtedy też pierwszy raz umówiłam się z facetem. Nie randka, ale coś w rodzaju oswajania się na nowo w kwestii facetów. Aktualnie minęło pięć miesięcy. Nie mogę powiedzieć, że wyleczyłam się już z tego faceta, bo to jeszcze we mnie siedzi. Taka skamielina, która potrafi bardzo zaboleć, kiedy się ją poruszy, ale na pewno nie jest to już otwarta rana, tak jak kilka miesięcy temu. Przeszłam bolesną, długą drogę i jestem z siebie dumna, że dałam radę ją przejść. Także jak ktoś mi powie, że nie da rady, to ja tę osobę znajdę
3,708 2017-10-05 15:47:09
Edyszka i jak najbardziej mozesz byc z siebie dumna w ogole mysle ze wyjsc na prosta po takich przezyciach to jest niezly wyczyn..ja stanelam na nogi nieco szybciej. Zabawne jest to ze po zyczrniach urodzinowych od niego dotarlo do mnie ze ja nie chce juz naprawde nie chce miec z nim nic wspolnego,te zyczenia bardziej mnie wkur....zyly niz wzruszyly czy cos..mialam przez moment lzy w oczach ale z nerwow nie dlatego ze mi sie zrobilo smutno ze on jest juz tak dalego ode mnie. To byl dla mnie ten moment w ktorym powiedzialam sobie ze to koniec juz i z mojej strony(jesli wiecie o co mi chodzi). Tez jeszcze jak to ladnie Edyszka nazwala mam ta skamieline ktora zaboli gdy ja rusze,ale to juz nie jest to co bylo kiedys. Zaczelam nowe zycie bez niego i mimo tegp co mi zrobil. I coraz lepiej mi z ta swiadomoscia..
3,709 2017-10-05 16:33:27
Ania, dodam jeszcze, że ja do tej pory mam jakieś objawy na tle nerwowym, np. nerwobóle czasem itp. (już mniejsza o listę tych objawów ) , ale w tej kwestii mną się nie sugeruj, bo mi nie tylko rozstanie, ale i związek dały w kość. Mój związek trwał dwa lata, ale tylko pierwsze pół roku było udane, a kolejny czas, czyli półtora roku, to już była moja męka psychiczna. Już miałam przed rozstaniem do tego stopnia zjechany organizm, że czasem kręciło mi się w głowie jakbym na karuzeli była. Oczywiście oprócz tego były też inne objawy. No i potem rozstanie było gwoździem do trumny, także mój organizm jeszcze długo będzie dochodził do siebie po atrakcjach jakie mi ex zapewnił. A teraz spójrz na Kamcię. Ona jest dwa, czy ponad dwa miesiące po rozstaniu, a mniej więcej w tym samym miejscu co ja, mimio, że ja jestem o trzy miesiące dłużej niż ona po rozstaniu. Kiedy u mnie minęły dwa miesiące, tak jak aktualnie u Kamci, to byłam w o wiele gorszym stanie. Jakoś się trzymałam na nogach dzięki postawie jaką przyjęłam i tylko dzięki niej, mówiąc w przenośni, chyba nie zdechłam. Ale emocjonalnie byłam jeszcze krzyżem na ziemi. Także jak widzisz wiele jest kwestią indywidualną i też dużo zależy od tego jak bardzo dostałyśmy po dupie. Kamcia miała to szczęście (w nieszczęściu), że facet odszedł po pół roku więc w sumie zaraz po tym kiedy zaczęło się psuć. Ja miałam tego pecha, że dopiero półtora roku później aż mnie psychicznie zjechał. Tak, mogłam przecież odejść, ale tylko teoretycznie mogłam, bo w praktyce byłam uzależniona emocjonalnie i nie byłam w stanie. Wierzyłam w cuda.
3,710 2017-10-05 16:58:55
No duzo w tym prawdy. Moj mnie wymeczyl tylko trzy tygodnie zanim mnie zostawil wiec tak naprawde musialam odchorowac "tylko"samo rozstanie i te trzy tygodnie. Tez dxiwne rzeczy sie ze mna dzialy..czasem wszystko mnie po prostu tak bolalo ze nie mialam sil na nic..ale przeszlam przez to..wiem ze to jeszcze nie koniec bo te emocje jeszcze calkiem nie umarly..jest zal,zlosc..czasem moze jeszcxe przez moment zatesknie za tym co bylo..ale za nim juz nie tesknie..on juz dla mnie nie istnieje..
3,711 2017-10-05 19:37:20
O masakra....czytam i to wszystko sie zgadza, co do joty (opis tych wszystkich emocji), aż mnie to uderzyło, naprawdę!
Jesteście niesamowicie silne! Mam nadzieje, że za kilka miesięcy jeszcze tu będziecie, albo zajrzycie i będę mogła Wam napisać, że też jest lepiej u mnie i, że to już nie jest taka jazda bez trzymanki, ale że teraz czegoś się juz trzymam
3,712 2017-10-05 21:19:23
Hej dziewczyny
Widze że przypominacie sobie te 'cudowne etapy'. Ania, ja będąc po takim czasie po rozstaniu co Ty to dopiero zaczynałam jazdę - było okropnie i nawet nie chce o tym juz myśleć. Każda z nas musi przejść to na swój sposób - jednej zajmie to 3 miesiące, drugiej rok a jeszcze innej 3 lata - jedno jest pewne - trzeba z tym walczyć ! Jak sie nie da samemu to trzeb iść po pomoc do specjalistów (mi pomogły leki). Nie mozna sie w tym zagnieździć bo jak to wciągnie to tyle nas widzieli. Jest cieżko i czasem nie chce sie żyć ale to mija, i pisze to ja - osoba która ryczała i tarzała sie po podłodze i bałagala Boga aby zabrał ją z tego świata. Także uwierz mi Kochana ze to minie - musisz dać sobie czas i ale tez musisz walczyć. Trzymam za Ciebie kciuki.
Ja sie dzis zdenerwowałam znowu z powodu mojej mamy. Wyboraźcie sobie ze postanowiłam wybrać sie z koleżanka do kina i mowię dzis mamie ze jutro ide a ona: 'to co, nudzi Ci sie w domu ? Co ty wymyślasz ?!' Po prostu opadły mi ręce. Wychodzę po pol roku od rozstania, po raz pierwszy z domu, do ludzi, czując sie dobrze a ona zamiast powiedzieć 'super ! Idź i baw sie dobrze' to mnie zdolowała, na tyle ze prawie sie popłakałam. Ale to moja mama - powinnam sie przyzwyczaić...
3,713 2017-10-06 06:14:30
Emczii mam nadzieje ze wypad do kina udany. Ja ide za tydzien na horror na ktory mialam jechac w urodzinybz tym fiutkiem,a ide sobie z przyjaciolka z liceum z ktora odnowil mi sie niedawno kontakt-kiedys ktoras z Was pisala o tym zeby odnowic stare znajomosci i powiem ze calkiem fajna rada
Aneczko,widzisz ze sie da przez to piekielko przebrnąć. Zawsze gdy bedziesz miala chwile zwatpienia to sobie przypomnij o nas. My tu jeszcze czasem piszemy ze ta skamielina boli ale to juz zupelnie inny bol,taki ktory daje zyc normalnie a nie tylko wegetowac. Jak widzisz emocje po rozstaniu sa u kazdej z nas wlasciwie te same,tylko zmienia sie czas ich trwania. Ja wiem ze gdyby nie nowa praca jeszcze bym byla w kiepskiej formie. Dla mnie to wlasnie praca z dziecmi byla tym czego sie uchwycilam zeby z tego szybciej wyjsc bo chcialam sie do tych dzieciakow szczerze usmiechac,bawic sie z nimi ..nie chcialam byc smutna i wsciekla na przemian..czasem trzeba znalezc sobie wlasnie takie kolo ratunkowe i sie go trzymac ze wszystkich sil..takze Aniu znajdz moze cos takiego..
A mnie po 2 w nocy obudzil ból-okresik. Moja macica tak wrzasnela ze az sie obudzilam musze sie zaopatrzyc w tabletki przeciwbólowe..
3,714 2017-10-06 10:17:15
Emczii dziękuję za słowa otuchy! czytam co piszecie i wiem, że da się z tego wyjść, to pomaga naprawdę. Ból bywa nie do zniesienia, ale wierzę, że to minie i w końcu zacznę jakoś normalnie żyć.
Strasznie mi przykro, że Twoja mama tak powiedziała bo co jak co, ale w mamie powinno się mieć oparcie choćby nie wiem co się działo.
Kamcia masz rację muszę znaleźć sobie coś co pomoże mi nie myśleć o tym wszystkim non stop, to chyba jedyne wyjście.
3,715 2017-10-06 10:50:12
U mnie dziś jakoś lepiej , zauważyłam , że z każdym dniem jakoś mniej myślę i zajmuję się swoimi sprawami .
Odebrałam wczoraj książkę " Kobiety , które kochają za bardzo" i muszę wam powiedzieć , że jest tak dużo ciekawych przypadków i historii oraz wyjaśnień dlaczego w danej relacji z męzczyznami zachowujemy się tak a nie inaczej . Aniu polecam ci ją mam nadzieję , że ci pomoże.
3,716 2017-10-06 12:22:51
Mam tą książkę na półce kupiłam sobie już dawno, ale jeszcze po nią nie sięgnęłam.
Czy u Was też wczoraj była taka masakryczna nawałnica?
Ja miałam iść na koncert, ale ostatecznie zostałam w domu, bo wiało tak, że stołki mi jeździły po balkonie.
3,717 2017-10-06 12:24:10
O masakra....czytam i to wszystko sie zgadza, co do joty (opis tych wszystkich emocji), aż mnie to uderzyło, naprawdę!
Jesteście niesamowicie silne! Mam nadzieje, że za kilka miesięcy jeszcze tu będziecie, albo zajrzycie i będę mogła Wam napisać, że też jest lepiej u mnie i, że to już nie jest taka jazda bez trzymanki, ale że teraz czegoś się juz trzymam
Kiedyś sama się zastanawiałam czy jestem słaba czy silna, bo jednak byłam słaba jak cholera będąc w związku. Nie potrafiłam odejść od kogoś przy kim się kończyłam. A z drugiej strony kiedy odszedł, to pomimo tego, że ledwo żyłam, to ciągnęłam siłę chyba spod ziemi i szłam przez to z zaciśniętymi zębami, a to wymagało ogromnego zaparcia psychicznego. Także nadal nie wiem czy jestem słaba, czy silna. Aniu, jeśli za jakiś czas będzie z kim tu pisać, to ja nadal będę i chętnie poczytam o twoich postępach Wiele dziewczyn jest tu do momentu aż się lepiej poczują i później już tu nie piszą. W sumie, to już nie ma tu żadnej z dziewczyn z którymi pisałam kilka miesięcy temu. Nawet emczii od chwili kiedy jej pomogły tabletki, to już tu prawie nie zagląda
I w sumie dobrze, bo jak to kiedyś @V napisała, takie "miejsce" może działać jak papierek lakmusowy na osoby, którym jest już lepiej. Z tym, że u mnie pod tym względem jest inaczej, bo ja co prawda jeszcze leczę się z ex, ale nie jest to już otwarta rana i dałabym już radę sama. Nawet zauważyłam, że kiedy tu piszę o moim ex, to bardziej w kontekście tłumaczenia komuś jak to wyglądało, żeby ta osoba nie myślała, że nie da rady, bo taka Edyszka mimo, że konała, to przeżyła
Piszę tu bo po prostu lubię. Lubię was, lubię udzielać się w kwestii waszych problemów, a czasem nawet piszę o czymś co nie ma nic wspólnego z problemami
Także jeśli ktoś tu będzie za jakiś czas, to ja też będę.
3,718 2017-10-06 12:29:52
Mam tą książkę na półce
kupiłam sobie już dawno, ale jeszcze po nią nie sięgnęłam.
Czy u Was też wczoraj była taka masakryczna nawałnica?
Ja miałam iść na koncert, ale ostatecznie zostałam w domu, bo wiało tak, że stołki mi jeździły po balkonie.
No była masakra. Ja na temat pogody, to nawet się nie wypowiadam, bo u mnie jak zaczęły się ulewy od połowy sierpnia, to z drobnymi przerwami trwają do teraz. Oprócz tego od czasu do czasu silny wiatr jak wczoraj i zimno jak cholera.
3,719 2017-10-06 12:49:45
Emczii mam nadzieje ze wypad do kina udany. Ja ide za tydzien
na horror na ktory mialam jechac w urodzinybz tym fiutkiem,a ide sobie z przyjaciolka z liceum z ktora odnowil mi sie niedawno kontakt-kiedys ktoras z Was pisala o tym zeby odnowic stare znajomosci i powiem ze calkiem fajna rada
![]()
Aneczko,widzisz ze sie da przez to piekielko przebrnąć. Zawsze gdy bedziesz miala chwile zwatpienia to sobie przypomnij o nas. My tu jeszcze czasem piszemy ze ta skamielina boli ale to juz zupelnie inny bol,taki ktory daje zyc normalnie a nie tylko wegetowac. Jak widzisz emocje po rozstaniu sa u kazdej z nas wlasciwie te same,tylko zmienia sie czas ich trwania. Ja wiem ze gdyby nie nowa praca jeszcze bym byla w kiepskiej formie. Dla mnie to wlasnie praca z dziecmi byla tym czego sie uchwycilam zeby z tego szybciej wyjsc bo chcialam sie do tych dzieciakow szczerze usmiechac,bawic sie z nimi ..nie chcialam byc smutna i wsciekla na przemian..czasem trzeba znalezc sobie wlasnie takie kolo ratunkowe i sie go trzymac ze wszystkich sil..takze Aniu znajdz moze cos takiego..
A mnie po 2 w nocy obudzil ból-okresik. Moja macica tak wrzasnela ze az sie obudzilammusze sie zaopatrzyc w tabletki przeciwbólowe..
A ja miałam dziś jakieś koszmary, brrr....
Dokładnie tak jak napisałaś, da się z tą skamieliną funkcjonować, a nie tak jak wcześniej z otwartą raną jedynie wegetować.
Kamcia, widzę że wolisz kino z koleżanką niż piwo z kolegą I bardzo dobrze!
Jak się człowiek umówi z koleżanką, to nie ma tego "problemu" (w cudzysłowie, bo taki problem, to nie problem) co z moim obecnym "amantem", że uj wie czy to aktualne, czy nie, czy on się odezwie, czy odwidziało mu się. A może ja powinnam coś napisać, ale jednak nie, bo nie chce wyjść na desperę
Relacje damsko-męskie, to chyba nie dla mnie
Tylko moje koleżanki, to osoby, które mają już mężów i dzieci więc nie da rady już umawiać się z nimi jak za czasów kiedy jeszcze nie założyły rodziny, bo jest duża różnica w spędzaniu wolnego czasu osób które są singlami, a tych, które mają rodzinę. Oczywiście widuję się z nimi, ale to już nie jest to co kiedyś i absolutnie mnie to nie dziwi i nie mam o to pretensji, bo to oczywiste, że jeśli pojawia się rodzina (w sensie, mąż i dzieci), to jednak życie się zmienia.
3,720 2017-10-06 15:06:07
U mnie tez kolezanki juz raczej maja rodziny,ta kolezanka rowniez. Nie przeszkadza mi to wcale. Mi sie ulozylo tak jak widac i tyle..ciesze sie ze kontakt sie odnowil
A czy wole z kolezanka niz z kolega?w sumie nie wiem..nie bede odwolywac na pewno kina bo kolega ma ochote na piwo..jeszcze zdazymy wyskoczyc bo pewnie tez sie wybiore..juz dea razy sie pytal. Ja tez nie bede sie upominala o spotkanie. Jesli spyta raz jeszcze to juz sie chyba ugadam. Z tym kolega wiaze sie pewna historia,troche krecilismy ze soba zanim zwiazalam sie z tym glupkiem dlatego sie waham..ale teraz jestesmy tylko kumplami ktorzy lubia sobie popsioczyc na nieudane zwiazki..
3,721 2017-10-06 15:08:37
Cześć i czołem, moje kluseczki z rosołem
daaawno mnie tu nie było, aczkolwiek czytam na biężąco. Bardzo się cieszę (jeśli można to tak określić) że już są etapy skamieliny a nie świeżej rany. Przynajmniej u starszej ekipy, bo za te dziewczyny na początku drogi mocno trzymam kciuki
W sumie nie wiem co napisać, etapy opisane, life haki na radzenie sobie ze stresem porozstaniowym też, cóż dodać Fajnie, że nadal się tak wspieracie, Edyszka jak matka kwoka stada
bez urazy za kwokę
ale lubię poczytać jak fajnie piszesz, bo i czasami jeszcze mi potrzeba powrotu do pionu.
Dziewczyny, jestem skamieliną. Bałam się tego, radzę sobie z depresyjką bez leków, ale mam tak mało prawdziwych emocji w sobie. Tzn. jakieś tam mam, ale czuje je jak za mgłą, jakbym nie była dawną sobą. Bardzo nie lubię tego stanu. Dodatkowo wyprowadzam się z tego dotychczas wspolnego mieszkania, przenoszę firmę, mam sporo na głowie. Niby zaczynam nowy etap życia, już zupełne i totalne odcięcie, ale gdzieś tam jeszcze coś boli, jeszcze czasami potrafi być dobijająco smutno. Chyba potrzebuję waszego supportu, bo boję się cofnąć do poprzednich stanów
3,722 2017-10-06 17:12:44
Cześć i czołem, moje kluseczki z rosołem
daaawno mnie tu nie było, aczkolwiek czytam na biężąco. Bardzo się cieszę (jeśli można to tak określić) że już są etapy skamieliny a nie świeżej rany. Przynajmniej u starszej ekipy, bo za te dziewczyny na początku drogi mocno trzymam kciuki
W sumie nie wiem co napisać, etapy opisane, life haki na radzenie sobie ze stresem porozstaniowym też, cóż dodaćFajnie, że nadal się tak wspieracie, Edyszka jak matka kwoka stada
bez urazy za kwokę
ale lubię poczytać jak fajnie piszesz, bo i czasami jeszcze mi potrzeba powrotu do pionu.
Dziewczyny, jestem skamieliną. Bałam się tego, radzę sobie z depresyjką bez leków, ale mam tak mało prawdziwych emocji w sobie. Tzn. jakieś tam mam, ale czuje je jak za mgłą, jakbym nie była dawną sobą. Bardzo nie lubię tego stanu. Dodatkowo wyprowadzam się z tego dotychczas wspolnego mieszkania, przenoszę firmę, mam sporo na głowie. Niby zaczynam nowy etap życia, już zupełne i totalne odcięcie, ale gdzieś tam jeszcze coś boli, jeszcze czasami potrafi być dobijająco smutno. Chyba potrzebuję waszego supportu, bo boję się cofnąć do poprzednich stanów
Kwoka haha Cześć rybeńko
Przypomnij mi, ile czasu minęło od twojego rozstania? Coś mi się kojarzy, że więcej niż u mnie, ale niewiele więcej. Dobrze pamiętam? Nie bój się, że cofniesz się do poprzednich stanów. Ty też wiele przeszłaś. Pamiętam jak pisałaś, że na początku wręcz wymiotowałaś ze stresu po rozstaniu. Mimo tego dałaś radę pójść dalej, już bez niego i wiele razy pisząc tu udowodniłaś, że jesteś silną babką, która we właściwy sposób podchodzi do tego co się stało i wie co należy robić, żeby przez to przejść. A to w jak mistrzowski sposób asertywnie odmówiłaś byłemu, kiedy chciał się z tobą spotykać, mi osobiście zaimponowało i wtedy wiedziałam, że nie ma co się o ciebie martwić
Robisz wrażenie bardzo dojrzałej osoby. Mimo że jesteś młodsza ode mnie, to kilka miesięcy temu, w momencie kiedy tego potrzebowałam, wiele wyniosłam z twoich tekstów. Także jeszcze raz powtarzam - nie, nie cofniesz się w tym co już osiągnęłaś, bo jesteś mądrą i twardą babką. No, ale... Ale polega na tym, że tak jak ja przebrnęłaś przez okropne początki, ale jeszcze leczysz się z tego faceta. Jeszcze nam się zejdzie zanim ta skamielina w środku przestanie zupełnie boleć i uciskać na serce. Nie bój się tych gorszych stanów. One nie oznaczają, że się cofasz. One znaczą, że kochałaś i potrzebujesz jeszcze czasu, bo bliska osoba cię zawiodła. Musiałabyś nie mieć serca, żeby to po tobie spłynęło jak po kaczce. Kiedyś będziesz taka jak dawniej. Nie od razu Rzym zbudowano i nie od razu Qaqa czy Edyszka będą wyleczone na sto procent. To był zbyt duży cios, który czuję do tej pory i który ty też czujesz, ale będzie dobrze. A kiedyś się zakochasz i gwarantuję, że będziesz szczęśliwsza niż z ex, bo na to zasługujesz. Kibicuję ci całą sobą
<3
3,723 2017-10-06 17:22:11
Tez mysle ze juz sie nie cofniesz..zbyt dluga droge przeszlas. A ze sie boisz to normalne. W koncu zaczelas nowe zycie. Tez czasem sie boje jak to tam mi sie ulozy w przyszlosci. Ale wierze ze bedzie tak jak mowi Edyszka-zakochasz sie i bedziesz szczesliwa jak nigdy do tej pory!
3,724 2017-10-06 18:41:58
Zgadzam się z Edyszką, ale qaqa, to, że czujesz się jakbyś była za mgłą nie jest dobre. Może warto zrobić sobie badania w kierunku poziomu hormonów? TSH, prolaktyna szczególnie, bo zaburzenia w tym miejscu skutkują taką mgłą. A na stany depresyjne polecam witaminę D. Podobno większość ludzi w Polsce ma niedobory i warto to uzupełniać, chociaż badanie samo w sobie niestety kosztuje koło 80zł.
3,725 2017-10-06 19:20:12
Dzięki dziewczyny za słowa otuchy bardzo budujące. Właśnie się pakuję w kartoniki i jest mi jakoś tak dziwnie. Piszę w przerwie między pakowaniem książek i skarpetek. Naprawdę surrealistyczne uczucie. Wewnętrznie mam ochotę wyć, a włączyłam dobrą muzykę i jestem dziwnie spokojna, nawet chyba nie umiałabym się popłakać w tym momencie. Pierwszy raz od dawna ugotowałam sobie w mieszkaniu obiad i otworzyłam piwo. Jest mi bardzo dziwnie. Wiem, że to naturalne, zaczynam nowy etap, duża zmiana i człowiek skołowany. Rozsądkowo wiem, że to już najwyższy czas i wyprowadzka będzie moim takim prawdziwym nowym początkiem i że w gruncie rzeczy dobrze mi zrobi. Bo życie we wspomnieniach nie pomaga. Boję się tylko tak po prostu. Jadąc miastem przez tyle lat kierowałam się w daną stronę, bo tam był mój "dom". A teraz ani mój, ani już dłużej nie "dom". To chyba tak budzi mój strach, ten brak domu. Mam nadzieję, że jest we mnie jeszcze trochę dobrej energii i ciepła i będę umiała urządzić swój własny dom w nowym miejscu, taki dla mnie
Problem mam, bo prawie wszystko kupowaliśmy wspólnie i nie wiem co mogę spakować. Niby mogę wziąć co uważam za stosowne. A biją się we mnie myśli "a weź to zostaw, kupisz sobie nowe, tylko twoje", z drugiej "przecież to jest twoje, lubisz tę rzecz, wiec pozbądź się tego namaszczenia, ze to wspolne i pakuj do kartonu kobieto, wszystkiego nowego nie kupisz." I tak siedzi Qaqa i duma co pakować, żeby Romeło nie okraść z souvenirów ^^
Edyszka od rozstania mineło 9 miesięcy. Pękło drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia i jak zawsze na nie czekałam, tak teraz się ogromnie ich boję.
Loczko, robiłam badania. Prolaktynę mam wysoką już kilka lat i leczę ją. Witaminę D łykam, twarz na słońce też wystawiam. Staram się dbać o siebie w miarę możliwości, bo teraz to o siebie tylko pozostało dbać A nawet polubiłam parzenie sobie kawy rano i puszczanie muzyki. Wcześniej rzadko miałam na to czas i trakowałam jako rarytas, a teraz lubię siebie porozpieszczać. Wstaję rano i nawijam do lustra "siemka Qaqa, ładnie wyglądasz
" i jakoś to na mnie działa. Albo "no to ruszamy na szoping po nową kieckę". Na codzień mam dobry humor, staram się dużo żartować i trzymać dystans do życia. Ta mgła to chyba ta skamielina, czuję rózne emocje, tylko nie jest to normalne odczuwanie, wszystko jest takie płytkie. A nie jestem przyzwyczajona do płytkiego odczuwania
3,726 2017-10-06 19:33:45
Qaqa u ciebie peklo w boze narodzenia a u mnie sie zaczelo wszystko..tzn zaczelismy sie do siebie zblizac..jeszcze razem nie bylismy ale juz coraz blizej. Oprocz wigilii to swieta spedzalismy juz razem i tez sie bardzo boje bo na bank moj zdradziecki mozg nie da mi o tym nie myslec..
Rozumiem twoj dylemat co ze soba zabrac a co nie..ja na tym etapie co jestem nic bym zapewne nie zabrala..ja nawet wywalilam rzeczy ktore on mi pomogl wybrac a sama za nie placilam hehe!czyli tak naprawde sama je sobie kupilam hihi ale i tak ich nie chcialam ogladac..zreszta nawet za kilka miesiecy nie moglabym na to wszystko patrzec..nie mam pamiatek po nim..nie wszystko wywalilam,niektore schowali przede mna na wypadek gdybym kiedys stwierdzila ze juz mi przeszlo i moge na to patrzec i uzywac..czy do tego dojdzie?nje wiem..mam nadzieje bo dostalam od niego ostatnia plyte mojej ukochanwj kapeli i nie sluchalam jej od rozstania..
3,727 2017-10-07 09:27:41
Cześć wszystkim, postanowiłam tutaj napisać, bo sobie nie radzę, chociaż od mojego rozstania minęło już wiele, wiele miesięcy. Za nie tak długo będzie rok.
To był trudny związek, w trudnym czasie. Trwał 4 lata, dużo łez wylalam, ale przeważnie czułam się cudownie- kochana, jak na skrzydłach, mogłam wszystko. Jestem osobą zamkniętą w sobie, wcześniej spotkałam paru facetów, ale nigdy nie poczułam czegoś więcej. Mój związek to było chyba moje jednocześnie największe przekleństwo i szczęście. Mam wrażenie, że partner się uczył związku ze mną i to była często bolesne dla mnie.. ostatecznie rozstał się ze mną, po czym tego żałował, ale może dzięki Bogu postanowił, że nie mógłby już wrócić. Zostałam również zdradzona.
Mój partner nie był złym człowiekiem, ale popełnił masę błędów, po których chyba dopiero przejrzał na oczy, że: tak się nie robi, to kogoś może zranić, nie było warto itd. Bardzo go kochałam i stałam zawsze za nim murem. Nadal kocham i chyba zawsze będę mieć do niego duży sentyment, bo jestem bardzo uczuciowa i sentymentalna.
Jednak nie radzę sobie.. ciągle jest w mojej głowie, pojawiają mi się obrazy jego zdrady w głowie.. echem odbijają się różne przykre rzeczy, które powiedział mi w złości. Straciłam zupełnie zainteresowanie ludźmi i zaufanie do mężczyzn. Czuję się kompletnie wyprana z uczuć, zostałam bardzo zraniona za nic. Czuję, że świat jest podły i niesprawiedliwy..
3,728 2017-10-07 10:24:14
cozaczas przede wszystkim pamiętaj, że to wszystko jest już za Tobą i nie wróci. Rok to dużo czasu i podejrzewam, że masz tak jak ja i Edyszka, że po prostu czasami odbijają się w głowie obrazy tego co było. Najważniejsze jest to, żebyś sobie teraz znalazła cel. Np. fitness, spacery, studia, cokolwiek. Coś, co sprawi, że będziesz szczęśliwa i zajęta SOBĄ.
Musisz wyrzucić jego ze swojej głowy. Nie ma, nie wróci, nie będzie. Wyrzuć sentyment, zostaw sobie co najwyżej te lepsze wspomnienia. Porozmawiaj ze swoim mózgiem, żeby zrobić w głowie miejsce na innych ludzi, a nie Twoją miłość do niego.
Mam wrażenie, że to wypranie z uczuć i brak zaufania wynikają właśnie z tego, że pozwalasz, żeby on Ciągle w Twojej głowie był na pierwszym miejscu.
3,729 2017-10-07 10:50:16
Lady Loka ma racje,on jest caly czas w twojej glowie. Nie wyrzucasz go bo masz do niego sentyment..odrzuc w koncu te sentymenty. Ja tez jestem sentymentalna ale nie do niego. Trzymasz sie kurczowo tego co bylo,przez co stoisz mimo wszystko w miejscu. Kazda z nas tutaj myslala ze nasi faceci to milosci naszego zycia,kazda z nas oddala by za swoich bylych zycie. I kazda z nas zostala potraktowana jak niepotrzebna juz rzecz,inaczej by nas tu nie bylo. Ale spojrz,my nie trzymamy sie na sile tego wszystkiego,porzucilysmy tamto zycie z naszymu facetami juz na zawsze i idziemy do przodu. Sama piszesz ze mimo ze bylas szczesliwa to mialas okropnie..on na tobie eksperymentowal co moze skrzywdzic kobiete a co nie..no i cie zdradzil..a ty dalej masz do niego sentyment i kochasz?bo caly czas trzymasz go w glowie i tym sobie szkodzisz..
3,730 2017-10-07 12:01:24
Dziękuję Wam za odpowiedzi. Chyba moim problem jest to, że kompletnie straciłam wiarę w ludzi i miłość. Gdy w końcu się zakochałam, czułam się bezpiecznie (widać tylko pozornie), patrzyłam na kryzysy w związkach znajomych, na zdrady, na rozstania i czułam, że mnie to nie dotyczy. Po czym okazało się, że sama byłam ze zdrajcą i tkwiłam w niezłym bagnie. Patrzę wokół i widzę, że miłość jest bardzo tymczasowa. Nie widzę sensu wchodzić w związek, dawać coś z siebie, wiedząc, że za ileś lat to się skończy. Czasami ludzie są podli, oszukują i sami wszystko niszczą, a innym razem coś po prostu mija.. Nie rozpamiętuję tak tego, ale czasem niespodziewanie uderza we mnie wspomnienie jego zdrady i jak wtedy mnie oszukiwał, przychodził i brał ode mnie miłość łopatami, a ja byłam nieświadoma. Nie jestem ideałem, ale naprawdę staram się być dobrym człowiekiem. Nigdy nikogo celowo nie skrzywdziłam ani nie oszukalam. Przeraża mnie jak łatwo przychodzi to innym.
Mam swoje zainteresowania i zajęcia, ale tak w głębi duszy wciąż czuję duże rozczarowanie:(
3,731 2017-10-07 12:24:19
Kochana,tez mam czasem mysli ze milosc nie istnieje,albo ze mnie juz to nie dotyczy..ale odrzucam te mysli bo nie chce w ten sposob zyc,nie chce byc rozgoryczona samotna kobieta..
Masz w sobie takie emocje bo zostalas zdradzona i dlatego sie boisz ponownie zaufac..najblizszy ci czkowiek bardzo cie zawiodl..bardzo ci wspolczuje..jestes juz dlugo po rozstaniu,dlatego musisz z takimi myslami walczyc. Nie mowie ze od razu po to by kogos poznac-na to musisz byc gotowa,ale po to by zaczac czuc sie dobrze sama ze soba,zeby czuc sie dobrze w otaczajacym cie swiecie. Jesli bedziesz w taki sposob na wszystko patrzyla to nigdy nie poczujesz sie szczesliwa..Milosc nie jest tymczasowa..to nam sie nie udalo. Jesl tez mnostwo kobiet ktore tu nie pisza ale przechodzily przez to samo..ale jest tez cale mnostwo ludzi ktorzy sa ze soba cale zycie i sa szczesliwi,uklada im sie. Nie mozesz tak calkiem nie wierzyc w milosc..ja przyznaje ze tez zwatpilam ale wierze ze mi sie jeszcze uda,kazdej z nas sie uda..trzeba tylko byc otwarym na ludzi..
3,732 2017-10-07 12:43:23
Co do tego o czym pisały wczoraj Qaqa i Kamcia, czyli odnośnie wspominek w stylu "mam dół, bo rok temu było tak siak i owak", to ja do tej pory miałam trzy takie momenty. Pierwszy w chwili, kiedy ten związek jeszcze trwał, ale już był "na wylocie", czyli pierwszego kwietnia. Wtedy mieliśmy rocznicę i pamiętałam, że rok wcześniej było tego dnia cudownie, a w tym roku, nie dość, że nawet nie pamiętał, to jeszcze zadrwił z tego, że w ogóle mu o tym wspominam. Później szybko skończył rozmowę ze mną, bo musiał gdzieś tam jechać, coś tam zrobić (taaaa...). Wyłam pół dnia. Jak się okazało, to był ostatni dzień, kiedy miałam z nim jakiś pożal się Boże kontakt, bo następnie zniknął na miesiąc przed oznajmieniem, że związku nie będzie. Kolejnym momentem był jego urlop, bo mieliśmy go spędzić razem, tak jak rok temu i miałam porządny kryzys kiedy na fb zobaczyłam jego zdjęcia z wakacji. I trzeci, ostatni moment był w sumie niedawno. Pod koniec września, bo równy rok temu miał jakiś przebłysk i zaczęło się układać. Jak się okazało tylko na miesiąc, ale wtedy byłam w skowronkach, bo w pełni przekonana, że moje starania przyniosły efekt i te męki psychiczne będą mi wynagrodzone. A od listopada, to już była istna masakra. Chyba jedynie dwa dni były ok - Wigilia i sylwester. Ale zarówno w jednym jak i drugim przypadku scenariusz był taki sam, czyli już na drugi dzień, zarówno po Wigilii, jak i sylwestrze byłam olana po całości. Także podsumowując, mnie bardziej dobijają dni o których mam świadomość, że rok temu o tej porze było fajnie. Jak nastanie mi "cudowny dzień" 6go maja, czyli równy rok po rozstaniu, to wątpię żebym tego dnia rozpaczała. Bo niby po czym? Czego ma być mi żal? Tego, że rok wcześniej dostałam taki cios, że padłam na glebę, a wieczorem idąc się myć więcej wody lało mi się z oczu niż prysznica?... Jeżeli tego dnia będę miała gorszy stan, to ewentualnie w ramach małego użalania się nad sobą, kiedy przypomni mi się co wtedy czułam i w jakim stanie byłam. Na pewno nie dlatego, że jaśnie pan Łukasz postanowił po miesiącu ciszy odezwać się do mnie tego dnia, żeby mi oznajmić, że związku nie będzie, a następnie książę pogalopował hen przed siebie rzucając mi z oddali, że na pewno szybko kogoś znajdę. Uj w dupe tej całej znajomości.
3,733 2017-10-07 13:24:45
Wiecie co dziewczynki?ja nie chce tak rozpamietywac tego wszystkiego..ale wiem ze tego nie omine bo nawet jak ze wszystkich sil sie czyms zajme to i tak bede miala co chwile przeblyski co bylo..jednoczesnie moge mowic ze cala mrozna zime bylo mi dzieki niemu cieplutko,a cala wiosne moge myslec czy naprawde juz cos sie miedzy nami zmienialo czy tylko mi sie zdawalo?a latem to juz mam tylko jedno wielkie wspomnienie-niewyobrazalne cierpienie przez jego zasrana osobe..ale naprawde nie mam ochoty o tym myslec..no pierwsze takie wspomnienia mam wlasnie od bozego narodzenia i mam nadzieje ze do tej pory juz calkiem sie znieczule na jego osobe..
3,734 2017-10-07 14:14:27
Wiecie co dziewczynki?ja nie chce tak rozpamietywac tego wszystkiego..ale wiem ze tego nie omine bo nawet jak ze wszystkich sil sie czyms zajme to i tak bede miala co chwile przeblyski co bylo..jednoczesnie moge mowic ze cala mrozna zime bylo mi dzieki niemu cieplutko,a cala wiosne moge myslec czy naprawde juz cos sie miedzy nami zmienialo czy tylko mi sie zdawalo?a latem to juz mam tylko jedno wielkie wspomnienie-niewyobrazalne cierpienie przez jego zasrana osobe..ale naprawde nie mam ochoty o tym myslec..no pierwsze takie wspomnienia mam wlasnie od bozego narodzenia i mam nadzieje ze do tej pory juz calkiem sie znieczule na jego osobe..
Nie będziesz rozmyślać. Pierwsze razy po rozstaniu są najgorsze. Pierwsze święta, pierwszy sylwester, pierwsza rocznica itp. Później, to już chyba nie jest tak dotkliwe.
3,735 2017-10-07 14:51:52
U mnie za miesiąc równo wypadłaby pierwsza rocznica, później święta, i ten cholerny sylwester, którego szczerze nie znoszę. Poprzedni był z nim i jego znajomymi a teraz ? znowu sama pewnie...do bani to wszystko
3,736 2017-10-07 16:17:26
cozaczas wydaje mi się, że Twój problem wziął się stąd, że szukałaś bezpieczeństwa dopiero w związku. A tymczasem związki wyglądają najlepiej wtedy, kiedy są dwie spełnione jednostki. Wtedy nikt nie przerzuca swoich niespełnionych oczekiwań na drugą stronę. Ale oczywiście to wersja idealna, która pewnie się nie zdarza. Niemniej jednak zadaj sobie pytanie, czy dobrze Ci samej ze sobą. Bo dopiero jak sama ze sobą będziesz się czuła dobrze jest czas na związki.
A wiecie, że ja mam zupełnie inaczej niż Wy? poprzedniego sylwestra chciałam przespać i tylko przez marudzenie byłego wyszłam z domu. W sumie grudzień był dla mnie czasem totalnego doła, więc nie żal.
A sylwestra albo prześpię, albo zgarnę planszówki i znajomych i będzie cała noc grania. I niczego nie będzie mi żal
Zrobiłam sobie kartkę z nawykami (znaczy znalazłam szablon na jakiejś stronie). Jest podziałka z dniami 1 - 31 i lista rzeczy, które chcę robić. I jak je w danym dniu miesiąca zrobię, to koloruję. Motywująca sprawa, a na początek w niektórych przypadkach można nawet napisać "przeżyć spokojnie kolejny dzień" i patrzeć ile już za nami
3,737 2017-10-07 18:39:05
Właśnie byłam szczęśliwa sama ze sobą i nie miałam parcia na związek. Ileś lat spotykałam się z różnymi facetami, nigdy nie strzeliła mnie strzała amora, więc szłam dalej. Jakoś w końcu wplatalam się w coś poważnego i zakochałam się bardzo. Z przykrością muszę stwierdzić, że ten związek dużo mi zabrał. Gdyby skończyło się na wypaleniu uczuć, to byłoby inaczej. A że jednak trochę złego mnie w nim spotkało, to coś stracilam. Świat jest dla mnie piękny, ale bardziej mam na myśli naturę. Ludzie są.. No różni. A ponieważ związek- dla większości- jest sporą składową szczęścia w życiu, to czuję, że to się nie uda. Naprawdę nie wierzę w prawdziwą miłość. Wszystko wokół prędzej czy później się rozpadło lub było wątpliwej jakości.
3,738 2017-10-07 21:13:04
A wiecie, że ja mam zupełnie inaczej niż Wy?
poprzedniego sylwestra chciałam przespać i tylko przez marudzenie byłego wyszłam z domu. W sumie grudzień był dla mnie czasem totalnego doła, więc nie żal.
A sylwestra albo prześpię, albo zgarnę planszówki i znajomych i będzie cała noc grania. I niczego nie będzie mi żal
W przypadku sylwestra, to ja też nigdy nie byłam wymagająca. Mało tego, czasem wolę go spędzić przed tv w fajnym towarzystwie niż balując.
3,739 2017-10-07 22:22:29
Uwaga - mój "amant" się właśnie odezwał. No wiecie, ten o którym niedawno wam pisałam, że teoretycznie mam się z nim spotkać, ale póki co cisza. No i on przed chwilą napisał, żeby zapytać czy w przyszłym tygodniu będę miała czas, bo (uwaga!) jego znajoma ma domek z działką gdzieś tam nad rzeką i jedzie tam ze swoim chłopakiem. Zaprosili go i on oczywiście chciałby kogoś ze sobą zabrać i od razu pomyślał o mnie. No kurde! Nawet pierwszego spotkania jeszcze nie było, a ja mam jechać do jakiegoś domu nad rzeką z nim i jego znajomymi? Przecież ja nawet jego nie znam, a o jego znajomych nie wspominając... Czy tylko dla mnie, to jest dziwna propozycja? W sensie niezbyt przemyślana z jego strony? No i w jaki sposób mu odmówić, żeby nie poczuł się olany?
3,740 2017-10-07 22:37:29
Uwaga - mój "amant" się właśnie odezwał. No wiecie, ten o którym niedawno wam pisałam, że teoretycznie mam się z nim spotkać, ale póki co cisza. No i on przed chwilą napisał, żeby zapytać czy w przyszłym tygodniu będę miała czas, bo (uwaga!) jego znajoma ma domek z działką gdzieś tam nad rzeką i jedzie tam ze swoim chłopakiem. Zaprosili go i on oczywiście chciałby kogoś ze sobą zabrać i od razu pomyślał o mnie. No kurde! Nawet pierwszego spotkania jeszcze nie było, a ja mam jechać do jakiegoś domu nad rzeką z nim i jego znajomymi? Przecież ja nawet jego nie znam, a o jego znajomych nie wspominając... Czy tylko dla mnie, to jest dziwna propozycja? W sensie niezbyt przemyślana z jego strony? No i w jaki sposób mu odmówić, żeby nie poczuł się olany?
Mega dziwne... ja bym się nie zgodziła na coś takiego, nie znasz gościa, nigdy się z nim nie spotkałaś a masz jechać z nim i jego znajomymi na jakąś działkę ? No way .. Jak odmówić ? Ja bym powiedziała szczerze, że mi coś takiego nie pasuje bo nie znamy się i nie uważam tego za stosowne..A czy poczuje się olany ? Jeśli tak to juz jego problem.
3,741 2017-10-07 22:39:05
Edyszko ja to bym powiedziała wprost, że się nie znacie i że za wcześnie na takie akcje normalnie i konkretnie. Przecież Ty nawet nie wiesz czy wytrzymasz z nim godzinę w kawiatni, a co dopiero imprezę gdzieś daleko
3,742 2017-10-07 22:44:59
Kurde a ja dzisiaj miałam kryzys i co najgorsze nie w domu, ale pojechałam z rodzicami na zakupy. Minęło 10 min i nagle jak mnie "uderzyły" jakieś wspomnienia, (oczywiście samo fajne momenty) to nie wytrzymałam musiałam wyjść i się popłakałam... ta świadomość, że juz tak nigdy nie będzie spada na mnie czasami jak jakiś straszny ciężar...
chciałabym być silniejsza
3,743 2017-10-07 22:49:24
Dzięki dziewczyny, bo ja nie należę do osób spontanicznych i w związku z tym, często to co dla innych jest normalne, to dla mnie dziwne i chciałam sprawdzić jak wy to widzicie. Okazuje się, że tak samo jak ja. Jutro mu odpiszę, bo dziś już mi się nawet nie chce. Ania, masz rację, jeśli strzeli focha, to już jego problem. Lady, też prawda że może się okazać, że będziemy mieli problem, żeby godzinę przy kawie ze sobą wytrzymać, a co dopiero weekend i to z jego znajomymi.... Przecież się nie znamy. Może się okazać, że super będziemy się czuć ze sobą, a równie dobrze możemy się męczyć ze sobą więc gdzie na pierwsze spotkanie wymyślać weekend z jego znajomymi.
3,744 2017-10-07 22:51:09
Kurde a ja dzisiaj miałam kryzys i co najgorsze nie w domu, ale pojechałam z rodzicami na zakupy. Minęło 10 min i nagle jak mnie "uderzyły" jakieś wspomnienia, (oczywiście samo fajne momenty) to nie wytrzymałam musiałam wyjść i się popłakałam... ta świadomość, że juz tak nigdy nie będzie spada na mnie czasami jak jakiś straszny ciężar...
chciałabym być silniejsza
Ja miałam momenty, że w galerii musiałam skręcać do kibla, żeby zamknąć się tam i popłakać, bo zaczynały mi łzy lecieć w miejscu publicznym. To się zdarza na początku. Będzie dobrze.
3,745 2017-10-07 23:35:58
Ania - tak już nie będzie, będzie inaczej. Nie myśl o tym na zasadzie, że było tak dobrze i się skończyło. Jakby było dobrze, to by się nie skończyło i już! Stawiasz siebie w pozycji "przegrałam życie", a wcale tak nie jest. Właśnie wygrałaś, bo wygałaś możliwość poznania w przyszłości kogoś lepszego. Nie neguję kryzysów, bo one będą, ale nie wpędzaj się w myślenie, że wszystko co dobre, to już Cię spotkało.
3,746 2017-10-07 23:40:57 Ostatnio edytowany przez kamcia5556 (2017-10-07 23:57:07)
Ja przez miesiac od rozstania wlasciwie nigdzie nie wychodzilam bo nie bylam w stanie..nigdzie.tyle co smignelam do siostry i raz pojechalam nad jezioro.. pod koniec sierpnia musialam pojsc juz do pracy na chwile no i musialam isc do lekarzy..nawet tu pisalam ze bylam w poblizu jego mieszkania co przeplacilam wysokim cisnieniem i jak szlam to plakalam..dobrze ze mialam okulary przeciwsloneczne..a potem juz musialam wyjsc do ludzi chociaz bylo mi ciezko..ale nie mialam wyjscia..i dobrze bo nie wiem w jakim bym byla teraz miejscu..na pewno jeszcze bym byla w ciemnej dupie..
3,747 2017-10-08 11:38:05
Apropo wczorajszej propozycji na najbliższy weekend, to ja nie odczytałam całej wiadomości tylko więcej niż połowę ( co wystarczyło, żeby wiedzieć o co mu chodzi ), bo napisał do mnie na fb, a nie chciałam tam wchodzić i robić się aktywna, bo nie miałam wczoraj weny na rozmowie na ten temat. No, a jak messenger mi wiadomość przesłał, to mogłam tylko część rozwinąć na wyświetlaczu. W każdym razie, dziś doczytałam resztę. Dalej było, że moglibyśmy posiedzieć nad rzeką, zobaczyłabym jego strony itp. I najlepsza była końcówka, bo napisał, że w ten sposób chce mi pokazać, że (uwaga!) można mu ufać. Khmm, khmm, khmm... A to sposób, żeby pokazać, że komuś można ufać... No naprawdę... Coś takiego mógł wymyślić tylko facet ( bez obrazy dla wszystkich facetów, którzy tu zaglądają i czytając to poczuli się dotknięci
) Ex dwa lata znałam i okazało się, że nie można mu ufać, bo nawet nie potrafił z szacunkiem do mnie tej znajomości zakończyć, a tu pojechałabym do domu nad rzeczką i już bym miała zaufać?.... :)Dziś mu napisałam, że to co wymyślił, to fajny pomysł, ale na dalszy etap znajomości. Od razu weekend i to ze znajomymi, to zbyt dużo jak na pierwsze spotkanie i dodałam, że mam nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi. Niby odpisał, że bardzo dobrze to rozumie, ale uznał, że spróbować nie zaszkodzi.
3,748 2017-10-08 12:11:49 Ostatnio edytowany przez kamcia5556 (2017-10-08 12:16:24)
Edyszka dobrze mu odpisalas. Gdzie takie propozycje na poczatku znajomosci?oszalal czy co?nie wie nawet czy wam w ogole rozmowa sie bedzie kleila a od razu proponuje wyjazd nad jeziorko..dziwne..inaczej jak juz sie dobrze poznacie,bedziesz wiedziala juz cos o nim to wtedy mozna wyjechac..oj dziwny dziwny..
Z tym zaufaniem to pojechal..Moj tez mi mowil ze teraz moze zycie mi wynagrodzilo wczesniejsze nieudane znajomosci i ponownie postawilo na mej drodze jego..hahaha! Szkoda tylko ze wlasnie od niego dostalam najwiecej cierpienia..to w takim razie chyba jesli znajomosc z nim wcale nie okazala sie nagroda to mozna zapytac za co zostalam ukarana?mi sie zdawalo ze nie jestem az tak zla osoba wiec za co ja sie tak nacierpialam?
3,749 2017-10-08 12:35:29
Kamcia, no genialny tekst ci rzucił Powiem ci, że ja na tym etapie na którym jestem jak sobie przypomnę czasem co mój pierdzielił, to czasem śmiać mi się chce. Nie wiem czy bardziej z niego czy ze swojej głupoty, że w to uwierzyłam, ale z perspektywy czasu, biorąc pod uwagę jak mnie potraktował, to te jego teksty, które rzucał kiedyś, to jeden wielki bełkot człowieka na haju i nie miało to nic wspólnego z rzeczywistością. I ja na twoim miejscu bym się nie zastanawiała za co cię to spotkało, bo wiesz ile ja po dupie dostałam i też przeszłam przez zastanawianie się za co mnie to spotkało skoro tyle z siebie dałam i na to pytanie nie ma odpowiedzi. Po prostu stało się. Możemy być z siebie dumne, że to nie my kogoś skrzywdziłyśmy. To oni mają na sumieniu zabawienie się kimś. Nie ma co się nad tym zastanawiać. To ich sumienie, a my musimy wynieść z tego lekcję, żeby omijać takich typków.
3,750 2017-10-08 12:46:22
Masz racje Edyszka,jak zawsze ja to w ogole teraz jak sobie czasem przypiminam pewne jego teksty czy zachowania to tez nie wiem czy smiac sie czy plakac..plakac juz w sumie nie chce wiec pozostaje sie posmiac..no przyznaje ze czasem jeszcze mnie nachodza mysli za co ja to wszystko otrzymalam od losu ale tak jak mowisz,to nie ma sensu..bylo minelo..szkoda ze nie da sie tego wszystkiego wymazac z pamieci ( i pozostawic tylko to co pozwoli na przyszlosc takich typkow omijac ).
3,751 2017-10-08 13:34:23
Ja oczywiście nie mogę powiedzieć, że to co mnie spotkało było sprawiedliwe, bo jednak jak człowiek da komuś serce na dłoni i robi wszystko dla tej osoby, a ten ktoś odpłaci się kopem w dupe, to ciężko, to nazwać sprawiedliwością. Z czego nawet mój ex psychofag zdawał sobie sprawę skoro walnął, że nie powinno mnie to spotkać i że jest złym człowiekiem. No, ale cóż... Stało się i mialam do wyboru albo przez to przejść, albo do końca życia cierpieć, że mnie to spotkało. Wybrałam to pierwsze. Wiele przeszłam i idę dalej. Są na świecie ludzie, których gorsze rzeczy spotkały. Dziś oglądałam "Kobietę na krańcu świata". W tym odcinku Martyna Wojciechowska była w Pakistanie. To miejsce w którym kobiety są traktowane masakrycznie, jak śmieci. Oprócz tego praktycznie każdego dnia trafia tam do szpitala bądź umiera kobieta, która została oblana kwasem. A za co spotyka je taka kara? A to kobieta zdaniem męża i jego rodziny za mało posagu wniosła po ślubie, a to mąż był zazdrosny, a to mąż zakochał się w innej i obecnej chciał się pozbyć itp.... Także kobiety - tyłki w troki i nie jęczmy A jeśli, to przynajmniej jęcząc idźmy dalej w tych jękach.
3,752 2017-10-08 14:02:55 Ostatnio edytowany przez kamcia5556 (2017-10-08 14:07:27)
Moj tez zdawal sobie sprawe jak mnie ranil przez ten lipiec i jak mnie skrzywdzil na koniec bo jednak mnie tak och och przepraszal i mowil ze nie chce mnie wiecej ranic,ze nie jest dla mnie odpowiednia osoba. Tez uwazam ze na to nie zasluzylam bo dawalam mu z siebie wszystko,mial we mnie wsparcie i mogl na mnie liczyc,na kazdym kroku dawalam mu odczuc ze jest dla mnie wazny..no i co z tego..
No fakt,kobiety maja gorzej. Ja ide do przodu czasem tylko sobie pojęcze chwilke..ale i tak to co bylo jeszcze miesiac temu a teraz to jest ogromna roznica. Mysle ze tez wlozylam cale mnostwo sily i pracy w to zeby przez to przejsc i isc dalej..nawet jestem z siebie troche dumna..
3,753 2017-10-08 14:43:35
O to widzicie wasi jeszcze zdawali sobie sprawę, że was ranią a mój to kompletnie nie To tak jakbym wchodząc w ten związek powinna była liczyć się z tym, że kiedyś może mnie tak kopnąć w dupę i powiedzieć "zakończyłem to uczciwie, to była dobra decyzja" ...Egoista pieprzony;/
3,754 2017-10-08 15:58:56
O to widzicie wasi jeszcze zdawali sobie sprawę, że was ranią a mój to kompletnie nie
To tak jakbym wchodząc w ten związek powinna była liczyć się z tym, że kiedyś może mnie tak kopnąć w dupę i powiedzieć "zakończyłem to uczciwie, to była dobra decyzja" ...Egoista pieprzony;/
No nie powiedziałabym, żeby mój czy Kamci ex nie byli egoistami. Zresztą o czyimś byłym nie będę się wypowiadać, ale mój w związku widział jedynie czubek własnego nosa. A oprócz tego był ze mną póki jako tako było mu wygodnie (nie póki kochał, bo wg mnie nie kochał nigdy, tylko póki było mu wygodnie). A że na koniec walnął, że nie powinno mnie, to spotkać... Co z tego, że to powiedział? Tzn. napisał na fb po miesięcznym zniknięciu. To tylko słowa. Musiałby być jakiś nieświadomy, żeby nie wiedzieć, że mnie zranił, ale to że to wiedział nie oznacza, że nie zrobił mi krzywdy. Jeszcze tego samego dnia co ze mną zerwał umawiał się na piwo i ognisko, żartował ze znajomymi więc chyba ta jego świadomość nie spowodowała, że jakoś przykro mu było. Zresztą nawet nie oczekuję, żeby było mu przykro po tym co zrobił. Jego tekst "na pewno szybko kogoś znajdziesz", najlepiej opisuje jak podszedł do tematu. Nie trzeba nawet tego komentować.
3,755 2017-10-08 16:18:10
Edyszka ja nie twierdzę, że nie byli, co więcej, po tym co usłyszałyście to chyba nawet nie trzeba się zastanawiać czy byli czy nie.. niestety;/.
Ja też usłyszałam np:" umów się z kimś". Nie dzięki, nie skorzystam! Co to w ogóle za durny tekst, już lepiej jakby nic nie mówili.
3,756 2017-10-08 16:23:56
No moj tez byl egoista..byl ze mna bo byl..tez nie byl we mnie zakochany. Gdyby bylo inaczej nie walczylabym teraz z myslami ze nie jestem warta by ze mna byc,by dla mnie zostac w naszym nieduzym miescie,nie musialabym teraz na nowo budowac w sobie poczucia jakiejkolwiek wartosci..co z tego ze przepraszal i ze mowil ze jestem cudowna kobieta?mysle tak mowil zeby wyjsc z tego z twarza,nie dlatego ze faktycznie bylo mu przykro. On tez zaraz pojechal sie bawic,pozbyl sie zbednego balastu i mial mnie z glowy. Co z tego ze ja juz za nim nie tesknie i sie jakos po rozstaniu podnioslam. I tak czuje sie nic nie warta..
3,757 2017-10-08 16:46:02
Ja też usłyszałam słowa skruchy, kajał się, że większego świństwa już nie można zrobić kobiecie i że bardzo żałuje. Tylko to już niczego nie zmienia, krzywda już się stała.
Nigdy nie byłam z tej drugiej strony i nie wiem, co czuje potem osoba, która krzywdzi. Bo jeśli ktoś ma chociaż przebłyski dobra i empatii, to nie ma bata, żeby nie cierpiał. Co z wyrzutami sumienia? Mam nadzieję, że je mają i to uchroni ich przed skrzywdzeniem kogoś jeszcze raz. Nie wyobrażam sobie skrzywdzic kogoś bliskiego, czulabym się ze sobą strasznie..
3,758 2017-10-08 16:53:37
Ja nie usłyszałam żadnych słów, bo mój chłopak był przekonany, że to ja go krzywdziłam przez miesiące poprzedzające rozstanie i w sumie to on mnie rzucił przeze mnie nie mam żadnych przebłysków swojej winy i nie mam wyrzutów sumienia. Fakt faktem, jakbym mogła cofnąć czas to popracowałabym nad wspólną komunikacją, ale ogólnie nie czuję, żebym zrobiła coś złego.
3,759 2017-10-08 17:20:02 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-10-08 17:21:32)
No moj tez byl egoista..byl ze mna bo byl..tez nie byl we mnie zakochany. Gdyby bylo inaczej nie walczylabym teraz z myslami ze nie jestem warta by ze mna byc,by dla mnie zostac w naszym nieduzym miescie,nie musialabym teraz na nowo budowac w sobie poczucia jakiejkolwiek wartosci..co z tego ze przepraszal i ze mowil ze jestem cudowna kobieta?mysle tak mowil zeby wyjsc z tego z twarza,nie dlatego ze faktycznie bylo mu przykro. On tez zaraz pojechal sie bawic,pozbyl sie zbednego balastu i mial mnie z glowy. Co z tego ze ja juz za nim nie tesknie i sie jakos po rozstaniu podnioslam. I tak czuje sie nic nie warta..
Wycuwam golsy humolek Kamcia, tu nie ma co się czuć nic nie wartą, bo są faceci z którymi po prostu by nie wyszło choćby nie wiem co, bo albo z nim coś nie tak, albo totalnie nie pasowali z daną osobą do siebie. Widzisz, że ja zrobiłam wszystko co mogłam bądź prawie wszystko, a i tak to nic nie dało. Ty miałaś podobny typ faceta więc jestem pewna, że u ciebie też by to nic nie dało i to nie ma nic wspólnego z tym, że z tobą coś nie tak.
3,760 2017-10-08 17:23:59
Ja też usłyszałam słowa skruchy, kajał się, że większego świństwa już nie można zrobić kobiecie i że bardzo żałuje. Tylko to już niczego nie zmienia, krzywda już się stała.
Nigdy nie byłam z tej drugiej strony i nie wiem, co czuje potem osoba, która krzywdzi. Bo jeśli ktoś ma chociaż przebłyski dobra i empatii, to nie ma bata, żeby nie cierpiał. Co z wyrzutami sumienia? Mam nadzieję, że je mają i to uchroni ich przed skrzywdzeniem kogoś jeszcze raz. Nie wyobrażam sobie skrzywdzic kogoś bliskiego, czulabym się ze sobą strasznie..
A cóż innego im pozostało oprócz kajania się. Gdybym ja miała świadomość, że kogoś bardzo zraniłam i dowaliłam psychicznie komuś, to też bym się kajała. Co nie zmienia faktu, że wg mnie dzień, dwa i otrzepali się po tej skrusze.
3,761 2017-10-08 17:26:40
Ja nie usłyszałam żadnych słów, bo mój chłopak był przekonany, że to ja go krzywdziłam przez miesiące poprzedzające rozstanie i w sumie to on mnie rzucił przeze mnie
nie mam żadnych przebłysków swojej winy i nie mam wyrzutów sumienia. Fakt faktem, jakbym mogła cofnąć czas to popracowałabym nad wspólną komunikacją, ale ogólnie nie czuję, żebym zrobiła coś złego.
Jeśli to był tylko jego wymysł i nie masz sobie nic do zarzucenia, to bardzo dobrze, że nie dałaś się wciągnąć w poczucie winy.
3,762 2017-10-08 17:35:11
No mam cos jakis golsy humolek hihi. Ale to chyba dlatego ze niedziela sie powoli konczy..i nie chce mi sie zaczynac nowego tygodnia..wychodzi teraz ze mialam ciezkie wakacje,ktore przesiedzialam w domu i przeplakalam..jest dopiero pazdziernik a ja jestem zmeczona..i to bardzo..nie odpoczelam przez wakacje,nie naladowalam akumulatorow tylko wrecz przeciwnie-wyczerpalam sie do zera..
3,763 2017-10-08 18:11:13
No mam cos jakis golsy humolek hihi. Ale to chyba dlatego ze niedziela sie powoli konczy..i nie chce mi sie zaczynac nowego tygodnia..wychodzi teraz ze mialam ciezkie wakacje,ktore przesiedzialam w domu i przeplakalam..jest dopiero pazdziernik a ja jestem zmeczona..i to bardzo..nie odpoczelam przez wakacje,nie naladowalam akumulatorow tylko wrecz przeciwnie-wyczerpalam sie do zera..
Ej, użalaczu Przypomnieć ci ile czasu ja ledwo pikałam? Bo u mnie, to w latach można liczyć, a nie miesiącach
Nadal jestem zmęczona. Nie zregeneruje się tak szybko.Ps. Właśnie w tv jest mecz i wiecie, że kiedy to zobaczyłam, to pomyślałam o ex, że zapewne po pracy ogląda... Czasem mi jeszcze odbija.
3,764 2017-10-08 18:20:43
A ja sobie popłakuje, smutno mi tak strasznie:(
3,765 2017-10-08 18:35:15
Oj i tak rzadko sie nad soba uzalam wiec chyba mi dzis wolno chwilke nie musisz mi przypominac. Hehe!no moze i odbija. Moj pewnie nie oglada bo nie lubi hehe
3,766 2017-10-08 19:03:36
Wszystkiego najlepszego z okazji setnej strony Kto idzie po tort, a kto po szampana?
3,767 2017-10-08 19:09:09
Ja ide po szampana!!ladnie,100 stron juz zapisane
3,768 2017-10-08 19:10:09
Czy to wystarczająco dobra okazja żeby się upić dzisiaj ? Bo jak tak to ja chętnie;p
3,769 2017-10-08 19:11:07
Aniu, coś dla ciebie
"(...) czas nie leczy ran, ale życie płynie dalej. Tak samo jak wcześniej musisz rano wstać, musisz zjeść, ubrać się, umyć zęby i wyjść z domu. Tak jak wcześniej mijasz tych samych sąsiadów, pogoda jest różna a autobusy się spóźniają. Może Ci się wydawać, że słonce świeci jakby mniej. Możesz myśleć, że świat jakiś taki bardziej szary i bez werwy...ale tak na prawdę wszystko dookoła jest identyczne. To tylko Ty jesteś już całkiem inna... Ludzie Cię mijają nie wiedząc co masz w środku. Spotykasz znajomych, którzy poklepują Cie po ramieniu i czasem na szczęście nic więcej nie mówią. Wszyscy się uśmiechają do Ciebie i Ci współczują.
Czasem kiedy już czujesz, że może jest ciut lepiej, za chwile się okazuje, że wcale nie...że Ci się zdawało bo na moment zajęłaś czymś ręce lub myśli.
Duże straty wymagają dużej cierpliwości i dłuższej żałoby. Czasem czegoś uczą, czasem wnoszą coś do twojego życia, a innym razem są a potem mijają jakoś i tylko raz na jakiś czas o sobie przypominają. Tak, świat dalej się kręci a Ty dalej żyjesz...tylko jest trudniej bo trzeba wierzyć w to, że kiedyś będzie lepiej. W tym momencie ciężko sobie to wyobrazić (...)"
Tak to mniej więcej wygląda na poczatku. Od siebie tylko dodam, że nie zgadzam się z początkiem, że czas nie leczy ran. Wg mnie, czas i nasza postawa, to główni "lekarze". Nie wiem jak będzie z blizną, jak bardzo będzie dawała o sobie znać, ale wiem, że otwarta rana z czasem przestaje być otwarta.
3,770 2017-10-08 19:12:27
Ja ide po szampana!!ladnie,100 stron juz zapisane
Zostawimy coś po sobie ludzkości