Ja dostałam dzisiaj złotą radę od dobrej znajomej mojego exa (oboje się z nią znamy, ale on zna ją od dziecka), że "Na nieszczęśliwą miłość najlepsza jest nowa miłość". Ale tak się kurde NIE DA. Mam z nią jakiś kontakt, pyta jak się czuję itp. No ale rada na serio z d**y wzięta
1,236 2017-06-28 14:52:42
1,237 2017-06-28 15:02:05
Eiko napisał/a:Karina ja tez dziś mam słaby humor. Widzialam jak ex robil zakupy ze swoja w hm. Nie chodzi o to ze zakupy jej ale ze dla dziecka nic nie daje
od razu dola złapałam
u mnie czekolada nie pomoze
Kochanie,nie martw się.Jak mu alimenty przysolą,to sama będziesz kupować dziecku za jego kasę
Eiko lepiej zbieraj info o jego majątku. To że ktoś ma orzeczone alimenty to nie znaczy, że będzie chciał płacić. A jak się uprze i będzie pracować na czarno to i komornik nic Ci nie pomoże.
W trakcie rozwodu wnioskuj o zabezpieczenie alimentacyjne jeszcze w trakcie procesu. Jeśli sąd wyda wyrok z orzeczeniem o winie to staraj się o alimenty na siebie też.
Chyba kiedyś Ci pisałam o tym już.
1,238 2017-06-28 15:04:15
Ja dostałam dzisiaj złotą radę od dobrej znajomej mojego exa (oboje się z nią znamy, ale on zna ją od dziecka), że "Na nieszczęśliwą miłość najlepsza jest nowa miłość". Ale tak się kurde NIE DA. Mam z nią jakiś kontakt, pyta jak się czuję itp. No ale rada na serio z d**y wzięta
Co za dupna,bezsensowna parada.Żeby znaleźć "nową miłość",to najpierw sobie w głowie trzeba wszystko poukładać.A poza tym znalezienie odpowiedniego faceta nie odbywa się na pstryknięcie palca.No chyba że ktoś chce mieć kogoś aby mieć,to wtedy raz dwa można być w związku.Niech sobie znajomi darują takie porady.Niektórzy,to lepiej żeby w ogóle się nie odzywali niż dawali swoje złote rady.
1,239 2017-06-28 16:36:31 Ostatnio edytowany przez Eiko (2017-06-28 16:53:41)
Ja dostałam dzisiaj złotą radę od dobrej znajomej mojego exa (oboje się z nią znamy, ale on zna ją od dziecka), że "Na nieszczęśliwą miłość najlepsza jest nowa miłość". Ale tak się kurde NIE DA. Mam z nią jakiś kontakt, pyta jak się czuję itp. No ale rada na serio z d**y wzięta
Masz juz kogos na oku?
A tak serio tez uwazam ze to glupia rada. Byc z kims zeby zapomniec o bylym ,nie w porzadku wobec drugiej osoby i nas samych.
1,240 2017-06-28 16:38:27
Edyszka napisał/a:Eiko napisał/a:Karina ja tez dziś mam słaby humor. Widzialam jak ex robil zakupy ze swoja w hm. Nie chodzi o to ze zakupy jej ale ze dla dziecka nic nie daje
od razu dola złapałam
u mnie czekolada nie pomoze
Kochanie,nie martw się.Jak mu alimenty przysolą,to sama będziesz kupować dziecku za jego kasę
Eiko lepiej zbieraj info o jego majątku. To że ktoś ma orzeczone alimenty to nie znaczy, że będzie chciał płacić. A jak się uprze i będzie pracować na czarno to i komornik nic Ci nie pomoże.
W trakcie rozwodu wnioskuj o zabezpieczenie alimentacyjne jeszcze w trakcie procesu. Jeśli sąd wyda wyrok z orzeczeniem o winie to staraj się o alimenty na siebie też.
Chyba kiedyś Ci pisałam o tym już.
Statam sie cos jum w tym kierunku robic , niestety juz wiem ze to latwe nie bedzie.
Ex zajmuje sie nielegslbyni sprawami i tu bedzie ciezko udowodnic ze ma kase
1,241 2017-06-28 17:41:13
Qaqa pięknie napisane ... czuć, że prosto z serducha. Trzymam kciuki Kochane, żeby każda z nas za jakiś czas (odpowiedni dla siebie) była znów w pełni szczęśliwa;) żebyśmy czuły, że te nasze doświadczenia tylko nas wzmocniły - żebyśmy były z siebie dumne - w końcu wartościowe z nas kobiety i o tym nie możemy zapominać !
1,242 2017-06-28 18:03:54
Karina.Julia.8 napisał/a:Edyszka napisał/a:Kochanie,nie martw się.Jak mu alimenty przysolą,to sama będziesz kupować dziecku za jego kasę
Eiko lepiej zbieraj info o jego majątku. To że ktoś ma orzeczone alimenty to nie znaczy, że będzie chciał płacić. A jak się uprze i będzie pracować na czarno to i komornik nic Ci nie pomoże.
W trakcie rozwodu wnioskuj o zabezpieczenie alimentacyjne jeszcze w trakcie procesu. Jeśli sąd wyda wyrok z orzeczeniem o winie to staraj się o alimenty na siebie też.
Chyba kiedyś Ci pisałam o tym już.Statam sie cos jum w tym kierunku robic , niestety juz wiem ze to latwe nie bedzie.
Ex zajmuje sie nielegslbyni sprawami i tu bedzie ciezko udowodnic ze ma kase
Właśnie tego się obawiałam. Ciężko będzie wyegzekwować pieniądze od niego, jeśli on nie jest zatrudniony legalnie. Jeśli nie przekraczasz dochodu to ewentualnie możesz korzystać z funduszu alimentacyjnego z OPS.
Mówisz, że ex utrzymuje się z nielegalnych źródeł? Ja już dawno bym "rozważała" poinformowanie odpowiednich organów o sposobie zarobkowania exa...
Eiko Ty tęskniłaś i żałowałaś, że taki typek spod ciemnej gwiazdy nie będzie ojcem dla Twojego dziecka? Bozi podziękuj, że masz możliwość wychowania dziecka z dala od takiego elementu. I módl się aby on sobie o Was nigdy nie przypomniał. A może być ciężko, bo o ile teraz się nie wczuwa w rolę tatusia, to wraz z wiekiem może próbować szukać oparcia w córce. Do tego ciekawa jestem jak zareaguje na wieść, że układasz sobie życie z innym. I ten inny mężczyzna będzie wychowywał jego dziecko. Oj... obym się myliła, ale wydaje mi się, że wtedy dopiero może zrobić dym. To, że teraz nie masz nikogo wcale nie znaczy, że już zawsze tak zostanie. To bardzo prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości poznasz kogoś...
Tu nie trzeba wróżyć z fusów ani pytać tarota o przyszłość exa. Zsumuj dwa do dwóch i wyjdzie Ci wynik - oczywista oczywistość: świetlanej przyszłości, ciepłego i rodzinnego gniazdka ani domowej atmosfery to Twój jeszcze "mąż" nigdy nie będzie miał.
1,243 2017-06-28 18:05:24
Karina.Julia.8 napisał/a:Dziewczyny macie jakieś sprawdzone sposoby na zły dzień? Pytanie w tym wątku wydaje się być "od czapy", ale dzisiaj nie ogarniam nic. Wszystko leci mi z rąk i nawet znajomi wydają się być wrogo nastawieni ...
Któraś pomoże?U mnie pomaga kawa,ewentualnie czekolada
Dzień nie staje się wtedy z marszu super,ale te dwa "dopalacze' pomagają go przetrwać.
Ani kawa ani czekolada nie pomogły dziś. To chyba ze zmęczenia już ledwo co kontaktuje i wszystko mnie przygniata
1,244 2017-06-28 18:41:00
Edyszka napisał/a:Karina.Julia.8 napisał/a:Dziewczyny macie jakieś sprawdzone sposoby na zły dzień? Pytanie w tym wątku wydaje się być "od czapy", ale dzisiaj nie ogarniam nic. Wszystko leci mi z rąk i nawet znajomi wydają się być wrogo nastawieni ...
Któraś pomoże?U mnie pomaga kawa,ewentualnie czekolada
Dzień nie staje się wtedy z marszu super,ale te dwa "dopalacze' pomagają go przetrwać.
Ani kawa ani czekolada nie pomogły dziś. To chyba ze zmęczenia już ledwo co kontaktuje i wszystko mnie przygniata
prześpij się
1,245 2017-06-28 19:05:50
Karina.Julia.8 napisał/a:Edyszka napisał/a:U mnie pomaga kawa,ewentualnie czekolada
Dzień nie staje się wtedy z marszu super,ale te dwa "dopalacze' pomagają go przetrwać.
Ani kawa ani czekolada nie pomogły dziś. To chyba ze zmęczenia już ledwo co kontaktuje i wszystko mnie przygniata
prześpij się
Szkoda, ze mieszkamy tak daleko od siebie spotkalybysmy sie na babski wieczor i jedna druga by pocieszala
1,246 2017-06-28 19:34:48
O tak, to byłoby fajne
ale poważnie, ja jak czuję, że nie wyrabiam to robię sobie drzemkę. Fakt faktem powrót do rzeczywistości po niej czasami jest ciężki, ale się udaje. A przynajmniej nie padam na twarz ze zmęczenia.
1,247 2017-06-28 20:01:36
Eiko napisał/a:Karina.Julia.8 napisał/a:Eiko lepiej zbieraj info o jego majątku. To że ktoś ma orzeczone alimenty to nie znaczy, że będzie chciał płacić. A jak się uprze i będzie pracować na czarno to i komornik nic Ci nie pomoże.
W trakcie rozwodu wnioskuj o zabezpieczenie alimentacyjne jeszcze w trakcie procesu. Jeśli sąd wyda wyrok z orzeczeniem o winie to staraj się o alimenty na siebie też.
Chyba kiedyś Ci pisałam o tym już.Statam sie cos jum w tym kierunku robic , niestety juz wiem ze to latwe nie bedzie.
Ex zajmuje sie nielegslbyni sprawami i tu bedzie ciezko udowodnic ze ma kaseWłaśnie tego się obawiałam. Ciężko będzie wyegzekwować pieniądze od niego, jeśli on nie jest zatrudniony legalnie. Jeśli nie przekraczasz dochodu to ewentualnie możesz korzystać z funduszu alimentacyjnego z OPS.
Mówisz, że ex utrzymuje się z nielegalnych źródeł? Ja już dawno bym "rozważała" poinformowanie odpowiednich organów o sposobie zarobkowania exa...Eiko Ty tęskniłaś i żałowałaś, że taki typek spod ciemnej gwiazdy nie będzie ojcem dla Twojego dziecka? Bozi podziękuj, że masz możliwość wychowania dziecka z dala od takiego elementu. I módl się aby on sobie o Was nigdy nie przypomniał. A może być ciężko, bo o ile teraz się nie wczuwa w rolę tatusia, to wraz z wiekiem może próbować szukać oparcia w córce. Do tego ciekawa jestem jak zareaguje na wieść, że układasz sobie życie z innym. I ten inny mężczyzna będzie wychowywał jego dziecko. Oj... obym się myliła, ale wydaje mi się, że wtedy dopiero może zrobić dym. To, że teraz nie masz nikogo wcale nie znaczy, że już zawsze tak zostanie. To bardzo prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości poznasz kogoś...
Tu nie trzeba wróżyć z fusów ani pytać tarota o przyszłość exa. Zsumuj dwa do dwóch i wyjdzie Ci wynik - oczywista oczywistość: świetlanej przyszłości, ciepłego i rodzinnego gniazdka ani domowej atmosfery to Twój jeszcze "mąż" nigdy nie będzie miał.
Myslalam o tym by go zglosic, ale chyba zostawie to czasowi zamiast sie w to bawic...
Wiem tez ze sad juz nie patrzy w kategoriach ile zarabia tylko ile moze zarobic, jest zdrowy i mlody wiec moze dorabiac. To akurat dla mnie na plus
Z biegiem czasu, czyli tych 6 mc jestem przeszczesliwa ze jest dalekooo ode mnie i malej
Mam szczera nadzieje ze jak juz sobie przypomni o nas to juz bede z kims. Latwiej bedzie mi go na kopach pogonic z drugiej strony nawet jak bede juz zawsze sama to i tak lepsze rozwiazanie niz byc z taka osoba jak moj ex.
Mamusiowalam Exowi, teraz bede mamusia dla malej
Tak z innrj beczki, ale bedzie nr jak urodze chlopca
Dziewczyny czy orientujecie sie nad kursami internetowymi? Mysle by kilku nie zrobic.
1,248 2017-06-28 20:41:15
Myslalam o tym by go zglosic, ale chyba zostawie to czasowi zamiast sie w to bawic...
Wiem tez ze sad juz nie patrzy w kategoriach ile zarabia tylko ile moze zarobic, jest zdrowy i mlody wiec moze dorabiac. To akurat dla mnie na plus
Z biegiem czasu, czyli tych 6 mc jestem przeszczesliwa ze jest dalekooo ode mnie i malej![]()
Mam szczera nadzieje ze jak juz sobie przypomni o nas to juz bede z kims. Latwiej bedzie mi go na kopach pogonicz drugiej strony nawet jak bede juz zawsze sama to i tak lepsze rozwiazanie niz byc z taka osoba jak moj ex.
Mamusiowalam Exowi, teraz bede mamusia dla malej![]()
Tak z innrj beczki, ale bedzie nr jak urodze chlopcaDziewczyny czy orientujecie sie nad kursami internetowymi? Mysle by kilku nie zrobic.
Myślisz o kursie językowym czy podnoszącym kwalifikacje zawodowe? Czy może jeszcze coś innego?
Masz bardzo dobre nastawienie. Skup się na tym aby dziecko dobrze wychować. On jest dorosły (pomimo tego, że się tak nie zachowuje). Każdy dorosły odpowiada za swoje błędy. Ja również matkowałam exowi przez co w ostatnich miesiącach związku nie byłam w stanie unieść trudów i odpowiedzialności za moje życie i jego czyny.
Wyciągając wnioski z popełnionych błędów ODRADZAM matkowanie partnerowi.
1,249 2017-06-28 20:43:15
z drugiej strony nawet jak bede juz zawsze sama to i tak lepsze rozwiazanie niz byc z taka osoba jak moj ex.
I każda z nas tak powinna myśleć.
1,250 2017-06-28 20:55:55
Dziewczyny dzisiaj chciałabym Wam coś polecić. Przeglądając kanały na yt znalazłam coś ciekawego, a mianowicie kanał SoftAnnaPL, są to filmiki, które pozwalają się wyciszyć i zrelaksować przed snem. Osoba nagrywająca filmik mówi bardzo cichym głosem, czasami szeptem, jest to metoda ASMR i w moim przypadku wywołuje dreszcze i uczucie odprężenia.
https://www.youtube.com/user/SoftAnnaPL
I koniecznie dajcie znać, czy którejś się spodobało. Jeśli tak, to postaram się poszukać więcej filmików i wrzucić linki.
1,251 2017-06-28 21:01:53
Eiko napisał/a:z drugiej strony nawet jak bede juz zawsze sama to i tak lepsze rozwiazanie niz byc z taka osoba jak moj ex.
I każda z nas tak powinna myśleć.
Edyszko wiesz co jest najśmieszniejsze? Nawet nie zorientujesz się kiedy Ci przeszło/ przejdzie rozstanie. Z przyzwyczajenia zaczniesz dzień myśląc "przeżywam rozstanie" aż przyjdzie takie "pstryk" i uświadomisz sobie, że NIE - nie przeżywam już tego i właściwie... to ex mnie już nie obchodzi. Tak u mnie wyglądał koniec.
Zachęcam Cię abyś zobaczyła kanał na yt, który poleciłam w poprzednim poście. Może dzięki niemu i Ty odprężysz się choć na chwilę?
1,252 2017-06-28 21:17:30
Dziewczyny dzisiaj chciałabym Wam coś polecić. Przeglądając kanały na yt znalazłam coś ciekawego, a mianowicie kanał SoftAnnaPL, są to filmiki, które pozwalają się wyciszyć i zrelaksować przed snem. Osoba nagrywająca filmik mówi bardzo cichym głosem, czasami szeptem, jest to metoda ASMR i w moim przypadku wywołuje dreszcze i uczucie odprężenia.
https://www.youtube.com/user/SoftAnnaPL
I koniecznie dajcie znać, czy którejś się spodobało. Jeśli tak, to postaram się poszukać więcej filmików i wrzucić linki.
Później to zobaczę,ale już teraz mogę powiedzieć,że coś takiego,to fajna sprawa.Kiedyś na yt oglądałam filmik na którym kobieta mówiła wolno cichym,spokojnym głosem i naprawdę można się przy tym zrelaksować.Oczywiście jak ktoś jest w totalnej rozpaczy,to nie pomoże,ale jeśli mowa już o nieco innym etapie,to na bank będzie pomocne.Mi słuchając tego wręcz lekko zaczęło się chcieć spać także naprawdę stres odchodzi przy tym na boczny tor.Też polecam.
1,253 2017-06-28 21:22:39
Edyszka napisał/a:Eiko napisał/a:z drugiej strony nawet jak bede juz zawsze sama to i tak lepsze rozwiazanie niz byc z taka osoba jak moj ex.
I każda z nas tak powinna myśleć.
Edyszko wiesz co jest najśmieszniejsze? Nawet nie zorientujesz się kiedy Ci przeszło/ przejdzie rozstanie. Z przyzwyczajenia zaczniesz dzień myśląc "przeżywam rozstanie" aż przyjdzie takie "pstryk" i uświadomisz sobie, że NIE - nie przeżywam już tego i właściwie... to ex mnie już nie obchodzi. Tak u mnie wyglądał koniec.
Zachęcam Cię abyś zobaczyła kanał na yt, który poleciłam w poprzednim poście. Może dzięki niemu i Ty odprężysz się choć na chwilę?
W piątek miną dwa miesiące od rozstania i wydaje mi się,że zrobiłam postęp przez ten czas.Nie twierdzę,że jest super,bo nie jest i jeszcze długo nie będzie,ale jak porównam siebie sprzed miesiąca i siebie teraz,to widzę progres.Tak jakbym go już tak mocno nie trzymała przy sobie w głowie i sercu.Ps.Od chwili jak go z fb wyrzuciłam,nie byłam na jego profilu.
1,254 2017-06-29 02:12:38 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-06-29 02:21:21)
qaqa, Dziękuje.
emczii
jeszcze do Ciebie nie pisałam. Znów napiszę, że odczucia miałam podobne jak Ty. Swoją drogą ciekawe jak róznymi osobami jesteśmy, spotkałyśmy się tu na forum, bo przeżyłyśmy podobną sytuację - rozstanie, a jak nasze zachowania i myśli w jakiś sposób się przecinają. Ja widzę w każdej z Was trochę siebie. Wiele razy pisałam Karinie i Edyszce "o u mnie podobnie", "jakbym czytała o sobie".
Jak czytałam twoje posty Emczii, to twoje odczucia też w pewien sposób "przerobiłam". Rozumiem twój ból i smutek, targające Tobą emocje. Nie wiem jak odbierzesz tego posta, ale może napiszę po kolei.
Na początku też miałam ogromne poczucie niesprawiedliwości, tak jak Ty zadawałam sobie milion pytań, a czemu wybrał inną, a że to nie może się tak skończyć. Odnośnie akcji, którą odstawiłaś to i ja miałam takie myśli, że teraz się ich wstydzę. Jesteś młodziutka, popełniłaś błąd pod wpływem emocji - bywa i tak. Błędy należy sobie wybaczać
Byłaś z eksem, nie pojechałaś z nim na wyjazd, chciałaś poprawić swój defekt o którym pisałaś, powodowało to różnego rodzaju emocje, spięcia, chciałaś być dla niego lepszą wersją siebie, on się oddalał. Wszystko rozumiem. Ale jak czytam twoje posty to wylewa się z nich taki żal za czymś utraconym. To też rozumiem, bo dla każdej z nas rozstanie, utrata partnera jest bolesna.
Wiem, ze to było głównym powodem rozstania. Przez to ze czułam sie jak gowno, bo on wytknął mi to co było dla mnie ciężkie, cos na co nie miałam wpływu zawładnęło moim życiem, zrezygnowałam z wyjazdu, TYLKO dlatego, niczego bardziej w życiu nie zaluje. Nie potrafię poradzić sobie z tym, ze on był tam z nią, z nią zwiedzał, śmiał sie, robił zdjęcia - a ja siedziałam jak trup w domu. Pisałam jak sie czuje a on pisał ze 'ja mam problemy ze sobą, ze mogłam zrobić wizę' mogłam, ale przez swoja głupotę nie zrobiłam. Moze to materiazlizm ale wtedy poczułam sie jak zero, jak ktos gorszej kategorii, zaczęłam czuć do niej nienawiść - a najgorsze ze do teraz to czuje. Płakałam mu, wściekałam sie a on nic. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Czuje ze straciłam wszystko co dobrego mogło mnie w życiu spotkać i dodatkowo jego. Pisze jak nienormalna ale tak sie czuje. Jak chora psychicznie. Czuje ze bez niego jestem nikim. Nikt mnie nie weźmie na wakacje, nie mam mieszkania, nie mam chłopaka. Mogłam byc na wyjeździe życia, za darmo a strzeliłam sobie w kolano. Boli, boli, boli. Dlaczego on mi wtedy nie pomógł ? Dlaczego ja nie byłam z nim szczera ? W życiu sie z tego nie uwolnię. Jestem głupią zazdrośnicą która została sama.
Ja ze swoim byłam 7 lat, dorastałam z nim, wszystko pierwsze, nigdy z kimś innym, wszystkie znajome pary się pobierają (z naciskiem na wszystkie - na fejsbuku 2 wesela co sobota), miałam też plany i marzenia, mieszkałam z nim 4 lata, też wybierałam meble do naszego mieszkania, zakładałam swoją firmę, wszystko z nim, to jemu opowiadałam co robiłam, jakie mam obawy, z czego się cieszę, co wywołało mój uśmiech, mój eks też mnie nie krzywdził, był dla mnie dobry i pokazał dużo rzeczy, pomógł spojrzeć inaczej na świat. Teraz muszę opuścić mieszkanie w którym kupowaliśmy razem talerze i nawet szczotkę do kibla, muszę zostawić kota którego od niego dostałam, wynająć pokój, firmę przenieść do domu rodziców. Koleżanki się hajtają, wyjeżdżają na wakacje z narzeczonymi, z mężami, a ja jedna ze swojego towarzytwa robię regres. Nie wiem co mnie czeka, jak mi sie poukłada.
Masz ogromną klasę w sobie, ja zrobiłam z sobie idiotkę. Moje prawie 2 lata noe umywają sie do Twoich 7 i aż głupio mi sie wypowiadać na ten temat. Ale podziwiam Cie, dałaś i dajesz sobie radę. Jesteś silna i nie poddajesz sie. Będziesz szczęśliwa.
Popadłam w depresję, mam przepisane leki, które z pewnością są super smaczne, tylko jeszcze nie zamierzam ich brać. Mam ciężki zawód, którym zajmuja się głownie faceci, dużo stresu na głowie każdego dnia. Też w głębi duszy wiem, że ciężko będzie mi spotkać drugiego takiego dobrego chłopaka.
Tez jestem w stanie takim, ze z tego wszystkiego czasem powaracaja myśli samobójcze, tez mam leki przepisane. Ja stresuje sie wszystkim, boli mnie czasem każdy krok. Czasami odpadam z sił...
Ja nawet nie myśle o innym. Rzygac mi sie chce tym wszystkim.
Z drugiej strony tak jak pisałaś, co pisał twój eks, że nie jesteś dziewczyną na widok której szybciej bije serce - odczuwałam ze strony swojego eksa taką aurę już dłuższy czas przed rozstaniem. Po co piszę to wszystko? Bo miałam i mam podobnie jak Ty. Z tym, ze jeszcze przez kilka miesięcy mieszkam w mieszkaniu które razem urządzaliśmy, ale to długa historia. Codziennie rano budzę się w dotychczas wspólnym łóżku i jem ze wspólnego talerzyka
Łatwo nie jest...
Tak, ja od jakiegoś czasu czułam sie zle, ale po tym wyjeździe czułam i czuje sie fatalnie !! Nawet kompleksy wróciły. Ja wolałbym spać na dworcu niż w 'naszym' mieszkaniu, on mnie wywalił, był zimny i oschły a ja płakałam i błagałam. Napisze jeszcze raz - podziwiam Cie i zazdroszczę. Ja nie umiem sie opanować, emocje mną rządzą, zwłaszcza te nagatywne.
I teraz kobieto do sedna. Nie i jeszcze raz nie. Ja wiem, że Ci ciężko, doskonale to rozumiem, ale jeszcze raz nie
Jesteś młoda, studiujesz, zabrzmi banalnie ale całe życie przed Tobą. Postaram odnieść się do wszystkiego co piszesz, ale to będą tylko moje przemyślenia.
Mieszkanie, dotychczasowe życie, plany i marzenia - to już niestety jest przeszłość. Ciężko i smutno, ale przeszłość. Może napiszę jak ja sobie to tłumaczę, bo twoje posty ładnie obrazują moje myśli z wcześniejszego etapu po rozstaniu. "To niesprawiedliwe" - tak, tak teraz czujesz, że to niesprawiedliwe, ale nikt nie mówił, że życie czy związki są sprawiedliwe. Nikt nam w życiu nie zapewnił wzajemności, że jak my się staramy to i w zamian otrzymamy to samo. Chociaż osobiście wierzę w karmę i energię, to chyba czasami karma może się spóźnić, a energia poleci nie tam gdzie trzeba.
Ja dałabym sobie za niego rękę uciąć, dzis byłabym bez ręki. Czuje ogromna niesprawiedliwość. Złość. Nienawiść. Zazdrość. Wstydzę sie tego.
"On ma teraz super życie beze mnie" - no tak, po to się też rozstał, bo chciał dla siebie czegoś innego. Teraz jest już oddzielną jednostką, robi, myśli i czuje co chce, i pewnie w naszych myślach co gorsza Z KIM CHCE. Ale to też naturalna kolej rzeczy. Jak łapię mnie rozpacz, jak on tak mógł, zły niedobry odejść to odwracam w głowie sytuację. Jak ja bym odeszła, jakbym się zachowała, co bym czuła. Jak to ja bym zakończyła związek, to fakt zrobiłabym to ładniej niż każdy z tej opisywanej przez nas bandy
Ale jeśli taką decyzję bym podjęła, to tego bym się trzymała. I pomimo sentymentu i pewnie też ciepłych uczuć do tej drugiej osoby, jakbym chciała odejść to nic by mnie nie zatrzymało. Dlatego jeśli ja miałabym prawo podjąć taką decyzję, to i twój eks i mój eks też mieli do tego prawo. Jak to zrobili to wiemy i bez komentarza. Boli nas, bo ich straciłyśmy - to też naturalne. Ale nasze ścieżki się rozeszły. Emczii pisałaś, że twój eks napisał, że nie jesteś dziewczyną na widok której szybciej bije serce. Ja też już od długiego czasu nie czułam się najważniejsza dla mojego eksa, nie byłam jego pierwszym wyborem "tak, jestem pewny, to ta jedyna, urodzi mi syna", chociaż i takie głupoty mówił na głos... Jeśli my nie byłyśmy ich pierwszymi wyborami, których na tamten czas byli pewni, to po co być razem? Zapewniam Cię, że jakbyście byli dłużej, czułabyś się tylko gorzej i gorzej.
Wiesz, ja nie byłam zazdrosna o koleżankę, pózniej okazało sie ze z nią pisze jak to bardzo jest mu zle ze mną. A dlaczego było mu zle ? Patrz punkt 1 - wyjzd. Robiłam awantury, płakałam, szantażowałam go emocjonalnie, mówiłam ze nienzwiadze jego siostry. Tak, a to wszytsko przez ten wyjazd. On mi zniszczył nie tylko zwizek ale i życie.
"Nie spotkam nikogo takiego" - twoją rodzinę to powinni zakneblować, serio. Tego nie wiemy kogo spotkamy. Mamy szczęście, że miałyśmy fajnych facetów, nie zwichrowali nas za mocno. Spędzliłyśmy jakiś czas w naszym życiu w szczęściu, trzeba to docenić
Zaluje każdego dnia z nim. Każdego. Zaluje ze go poznałam. Z moim teraźniejszym nastawieniem do świata nigdy nikogo nie znajdę. Czuje sie zle sama ze sobą. Szkoda tylko ze przed związkiem było inaczej...
"Mieszkałam tam z nim, a teraz to on z kimś innym tam mieszka" - też naturalna kolej rzeczy. Tego posta piszę z "naszego" łóżka. Jak się wyprowadzę to najpewniej on będzie spał na tym łóżku, najpewniej nie sam. Też pewnie mnie zaboli jak się tego dowiem, chociaż zadbam żeby sie nie dowiedzieć. Może i ja kiedyś będę spała w innym już łóżku z kimś innym kogo pokocham. I Ty Emczii też - w oddzielnym łóżku rzecz jasna
Zastaniwam sie po co była ta szopka z mieszkaniem, zrobiłam to z wygody. Myslam ze sie samo ułoży. Było tylko gorzej. Teraz tylko większe przyzwyczajenie zostało.
"Zawaliłam egzaminy, to rozstanie doprowadzi mnie do ruiny" - rozstanie nigdzie Cię nie doprowadzi. Ale Ty sama możesz się już gdzieś doprowadzić. Po rozstaniu zostałam z firmą na głowie. On nie znał się na moich rzeczach, inna bajka, ale jego zabrakło, wsparcia zabrakło. A ja nie umiałam dodać dwóch do dwóch, a myśleć musiałam żeby ludziom sufit nie spadł na głowy w ich wymarzonym domu. Przez pierwsze 3 miesiące firmę chciałam zamknąć, wyprowadzić się z miasta i pojechać paść owce. I z tymi owcami piszę całkiem serio. Firmy nie zamknęłam, funkcja dodawania wróciła do mózgu, prawdopodobnie umiem też już mnożyć i dzielić
Emczii, z perspektywy, nie warto. Nie idź myślami w stronę, zawalę studia. Piszesz, że to Cię insteresuje, choćbyś miała zaciskać zęby i nawet poprawić ten dzisiejszy egzamin albo i nie daj boziu, jakieś kolejne - to wszystko jest do ogarnięcia. Może nie masz teraz faceta, kogoś bliskiego, jest Ci ciężko, ale warto skupić się na sobie i myśleć o swojej przyszłości. Kolejny banał - no ale świat się nie skończył i czas nie stanął w miejscu dla nikogo.
Cieszę sie ze radzisz sobie z firma, mam nadzieje ze w niedalekiej przyszłości zarobisz swój pierwszy milion, czego Ci życzę z całego serca !!! Ja studiów nie zawaliłam raczej. Wrzesień mam ale nauczę sie i zdam !
Ogólnie myślę, tak jak napisałam wcześniej, że to nasze ego. Karina chyba się z tym nie zgodziła, ale nadal będę się przy tym upierać. Że ten cały ból, żal, poczucie niesprawiedliwości bierze się z naszego poranionego ego. "Jak on mógł MI to zrobić?, Czemu JA?, Co ze MNĄ było nie tak?" Nasze życie się kręci koło tego ego. Pcha nas do rozwoju, do podejmowania decyzji, chce naszej wygody i ogólnie chyba kieruje naszym życiem. Ale czasami chyba trzeba spojrzeć na to szerzej. Nie tylko my tak cierpimy, nie tylko nas spotykają takie rzeczy, to wszystko, każdy rodzaj rozstania dzieje się każdego dnia i na całym świecie. To trochę taka część życia. Każdy chciałby być szczęśliwy i należy do tego dążyć, ale trzeba też umieć być wdzięcznym za to co się ma, pomimo tego że też dużo się straciło. Emczi spróbuj doecnić wspólny czas, zaakceptować koniec. Spróbuj jakoś "puścić" go emocjonalnie. Piszesz, że chciałabyś być obojętna - też bardzo bym tego chciała. Tylko to nie przyjdzie samo z czasem. Możesz nie myśleć, odsuwać to od siebie, ale przerobienie rozstania to też duża praca sama nad sobą. Żeby 'ozdrowieć" trzeba troszkę zmienić myślenie.
To ego podpowiadało tez, JAK ON MOZE BYC NA WYJEŹDZIE SZCZĘŚLIWY Z NIĄ ? JAK MOZE BYC Z NIĄ ? JAK MOZE NIE REAGOWAĆ NA MOJE 'CIERPIENIE ?' Ależ ja jestem żałosna.
No właśnie, tylko jak zmienić to myślenie ? Próbowałam, na prawdę probowalam.
Może pomyślisz, że się tutaj mądrze, bo już pół roku minęło. Nie odbieraj tego tak
Jesteś świetna. Dziekuje Ci za ten post.
Chciałam tylko podzielić się swoimi przemyśleniami, bo widzę, że bardzo skupiasz się nad tym co straciłaś, że on, że jakby był to byłoby lepiej, łatwiej, że już nigdy nic z nikim. Myślę, że już powoli sama czujesz, że prawdopodobieństwo na to nie wskazuje. Jeszcze będzie ktoś, z kimś, lepiej, dobrze, bezpiecznie
Po prostu za jakiś czas.
Szczerze ? Nie wierze. Nie chce. Coraz bardziej czuje ze nie potrafię byc z kimś. Mój charakter jest zbyt ciężki.
Ale póki co staraj się nie zadręczać myślami.
staram, ale zbyt często sie poddaje.
Mieszkanie to mieszkanie, ulice to ulice, miasto to miasto. Skup sie na sobie. Nie pojedziesz na wakacje, ja też nie
Ale zamierzam przejechać milion kilometrów na rolkach, lepiej poznać najbliższe okolice miasta, popałętać się bez celu i spróbować się z tego cieszyć, pomimo że na fejsiku nie będzie albumu MAJORKA 2017 ^^ Piszesz, że załatwiasz praktyki i normalnie byś zadzwoniła i mu o tym powiedziała. Ja też bym zadzwoniła i powiedziała, że wygrałam przetarg. No ale sobie nie zadzwonimy, a to niczego nie zmieni. Ty nadal pójdziesz na praktyki, tak jak i inne osoby które też nie miały o tym komu powiedzieć, a ja będę mieć robotę, tak samo jak inne osoby które też nie pochwaliśmy się nikomu wygranym przetargiem.
wiem ze życie toczy sie dalej, zrozumiałam ze musze sama na siebie zapracować. Nikt mi nic nie da.
Ogólnie, im wcześniej dotrze do nas, że nic w życiu nie jest dane nam na zawsze tym zdrowiej. Ile pięknych historii, piękniejszych niż nasze związki w fazie rozkwitu, skończyło się w brzyszy sposób niż te nasze związki. Ile spowodowały większego cierpienia. A pomimo to świat kręci się dalej i ci ludzie po jeszcze większym cierpieniu się podnieśli. Może już będą inni, bo zmieniło ich doświadczenie, tak samo jak nas. Ale coby się nie działo nadal można wystawić twarz do słońca i się po prostu uśmiechnąć
Sa gorsze tragedie i ja to wiem. Uznacie mnie za wariatkę, ale serio dziewczyny ten ich wyjazd mnie zmienił. Jestem inna, gorsza osoba. Cierpie przez to. A najgorsze jest to, ze kiedyś taka nie byłam... i dzisiaj uświadomiłam sobie ze zostałam sama, samiutenka z tymi wyrzutami, z bólem, z tym wszystkim co było w związku, co mnie dręczyło i teraz doszło jeszcze rozstanie.
Ja chciałam sie zabić, serio chciałam to zabić. Przez niego, przez te wydarzenia, przez jest obojętność, przez swoje błędy...
Za co to to wszystko...
Ta noc jest dla mnie koszmarna. Dawno tak zle sie nie czułam.
1,255 2017-06-29 08:29:40
agatek2501 napisał/a:O, i wiecie co? Wydawało mi się że rozstanie to koniec świata. Ale w moim przypadku mniej więcej w tym samym czasie dowiedziałam się o nawrotach choroby u bliskiej mi osoby. Wiecie jaką poczułam złość na samą siebie, że ubolewam nad jakimś niewartym mnie dupkiem podczas gdy ktoś mi bliski musi się zmierzyć z czymś o wiele poważniejszym? Bo o ile w moim przypadku ja mam duży wpływ na to żeby było lepiej, tak w przypadku choroby te szanse zawsze są 50 na 50 albo nawet i mniejsze.
Nie czuj się zła na siebie.Też czasem mi się zdarzało pomyśleć KURCZE JA TAK ROZPACZAM PO FACECIE,A NIEKTÓRZY LUDZIE O ŻYCIE WALCZĄ i aż mi się wstyd wtedy robiło,ale,ale,ale...jak odchodzi od nas człowiek którego kochamy,to wstępuje w nas rozwalający ból i wtedy nie myślimy kto ma lepiej od nas,a kto gorzej.Jakby w chwili rozstania można było sobie powiedzieć EEE TAM,NIEKTÓRZY MAJĄ GORZEJ i pominąć etap cierpienia po rozstaniu,bo przecież są ludzie mający gorsze problemy...Tak się nie da.
agatek2501 napisał/a:Poza tym uważam, że to co my jako kobiety teraz przeżywamy to tego nie byłby w stanie udźwignąć niejeden twardziel.
Zgadzam się.W większości przypadków faceci inaczej przechodzą przez rozstanie,bo nie są tacy emocjonalni i inaczej do tego podchodzą niż my(o tych którzy sami odeszli nie wspominając).Gdyby na któregoś taki ból spadł jaki tu kobiety opisują,to ciekawa jestem jakby sobie poradził.
Zdziwiła byś się..., ja ze swoją pierwszą poważną dziewczyną byłem 6 lat (kawałek szkoly sredniej + studia). Wszystko bylo ładnie i pięknie, zaplanowany był ślub, sala, orkiestra i wszystko. Pol roku przed ślubem zaczęło być coś nie tak, zaczęło się coś psuć. Walczyłem o ten związek i o nią jak idiota bo tak byłem zakochany. Im bardziej ja walczyłem tym bardziej ona sie oddalała, aż w koncu zerwała. Co się okazało po krótkim czasie..., Jak organizowaliśmy sprawy ślubne to ona wtedy spotykała się i zdradzała z moim znajomym (rozwodnik), trwało to ok pół roku. Z jednej strony byłem ja który walczył o nią z calych sił, może byłem za bardzo natarczywy, za bardzo chciałem i z drugiej strony był on ktory żalił się na byłą żonę i jaki to jest ogolnie nieszczęśliwy. Po 6 latach i planach zostalem potraktowany jak śmieć, którego można wyrzucić bo już jest nie potrzebny. Dochodziłem do siebie chyba z rok czasu. To bylo bardzo dawno bo ponad 10 lat temu, ale dlaczego wam tu o tym napisalem..., wielu facetów było i jest w takiej sytuacji jak wy teraz i tak samo przezywamy takie sprawy, może tylko inaczej to widać na zewnątrz. Dla mnie wtedy zycie straciło cały sens i dzięki rodzinie jakoś sie trzymałem. Gdybym nie miał ich wsparcia to pewnie bym tego posta nie pisał bo miałem różne, najgorsze myśli...
Teraz troche optymizmu
Jak pisalem "chorowalem" rok po tym, ale z perspektywy czasu dziekuje losowi, że tak się stało. Jestem przekonany, że każdej z was się wszystko poukłada i bedziecie miały fajnych facetów. Trochę czasu tylko na to potrzeba
1,256 2017-06-29 09:35:35
Edyszka napisał/a:agatek2501 napisał/a:O, i wiecie co? Wydawało mi się że rozstanie to koniec świata. Ale w moim przypadku mniej więcej w tym samym czasie dowiedziałam się o nawrotach choroby u bliskiej mi osoby. Wiecie jaką poczułam złość na samą siebie, że ubolewam nad jakimś niewartym mnie dupkiem podczas gdy ktoś mi bliski musi się zmierzyć z czymś o wiele poważniejszym? Bo o ile w moim przypadku ja mam duży wpływ na to żeby było lepiej, tak w przypadku choroby te szanse zawsze są 50 na 50 albo nawet i mniejsze.
Nie czuj się zła na siebie.Też czasem mi się zdarzało pomyśleć KURCZE JA TAK ROZPACZAM PO FACECIE,A NIEKTÓRZY LUDZIE O ŻYCIE WALCZĄ i aż mi się wstyd wtedy robiło,ale,ale,ale...jak odchodzi od nas człowiek którego kochamy,to wstępuje w nas rozwalający ból i wtedy nie myślimy kto ma lepiej od nas,a kto gorzej.Jakby w chwili rozstania można było sobie powiedzieć EEE TAM,NIEKTÓRZY MAJĄ GORZEJ i pominąć etap cierpienia po rozstaniu,bo przecież są ludzie mający gorsze problemy...Tak się nie da.
agatek2501 napisał/a:Poza tym uważam, że to co my jako kobiety teraz przeżywamy to tego nie byłby w stanie udźwignąć niejeden twardziel.
Zgadzam się.W większości przypadków faceci inaczej przechodzą przez rozstanie,bo nie są tacy emocjonalni i inaczej do tego podchodzą niż my(o tych którzy sami odeszli nie wspominając).Gdyby na któregoś taki ból spadł jaki tu kobiety opisują,to ciekawa jestem jakby sobie poradził.
Zdziwiła byś się..., ja ze swoją pierwszą poważną dziewczyną byłem 6 lat (kawałek szkoly sredniej + studia). Wszystko bylo ładnie i pięknie, zaplanowany był ślub, sala, orkiestra i wszystko. Pol roku przed ślubem zaczęło być coś nie tak, zaczęło się coś psuć. Walczyłem o ten związek i o nią jak idiota bo tak byłem zakochany. Im bardziej ja walczyłem tym bardziej ona sie oddalała, aż w koncu zerwała. Co się okazało po krótkim czasie..., Jak organizowaliśmy sprawy ślubne to ona wtedy spotykała się i zdradzała z moim znajomym (rozwodnik), trwało to ok pół roku. Z jednej strony byłem ja który walczył o nią z calych sił, może byłem za bardzo natarczywy, za bardzo chciałem i z drugiej strony był on ktory żalił się na byłą żonę i jaki to jest ogolnie nieszczęśliwy. Po 6 latach i planach zostalem potraktowany jak śmieć, którego można wyrzucić bo już jest nie potrzebny. Dochodziłem do siebie chyba z rok czasu. To bylo bardzo dawno bo ponad 10 lat temu, ale dlaczego wam tu o tym napisalem..., wielu facetów było i jest w takiej sytuacji jak wy teraz i tak samo przezywamy takie sprawy, może tylko inaczej to widać na zewnątrz. Dla mnie wtedy zycie straciło cały sens i dzięki rodzinie jakoś sie trzymałem. Gdybym nie miał ich wsparcia to pewnie bym tego posta nie pisał bo miałem różne, najgorsze myśli...
Teraz troche optymizmu
Jak pisalem "chorowalem" rok po tym, ale z perspektywy czasu dziekuje losowi, że tak się stało. Jestem przekonany, że każdej z was się wszystko poukłada i bedziecie miały fajnych facetów. Trochę czasu tylko na to potrzeba
Oczywiście ze faceci tez przezywają. Cierpi prawie zawsze osoba porzucona, niezależnie od płci.
1,257 2017-06-29 10:22:16
W moim przypadku był jeszcze ciąg dalszy o którym nie chciałem pisać bo mógłbym zostać zdemaskowany gdyby przeczytał to jakiś mój znajomy, wszak świat jest bardzo mały..., ale napisze wam to i wydaje mi się, że nie jedna z was pomyśli, że nie macie tak źle...
Pytanie jak dowiedziałem się o koledze z ktorym sie spotykała i zdradzała od pol roku? Kilka dni po ostatecznym rozstaniu pojechalem do niej wieczorem po jakies swoje rzeczy bo mieszkalismy u niej..., pod blokiem zobaczyłem jego auto..., jak poszedlem na gore to nie bardzo chciala mnie wpuscic, ale w koncu wszedlem, w jednym z pokoi byl on, stał sobie ważniak w slipach i podkoszulku. Dostałem takiego nerwa, że zrobiłem cos co by chyba kazdy facet wtedy zrobił...
Po kilku dniach wezwanie na policje w sprawie pobicia..., była narzeczona zeznawała przeciwko mnie... On mimo, że miał kupe kasy chciał ode mnie odszkodowanie i w zamian zgodzi się na ugodę i sąd warunkowo umorzy postępowanie. Na początku nie chciałem sę na to zgodzić bo nie dosc ze wpieprzyl mi sie w zwiazek to jeszcze mam mu placic? Rodzina i adwokat przekonal mnie, że to bedzie lepsze dla mnie na przyszlosc bo jak pojde w zaparte do dostane wyrok w zawieszeniu i bedzie to zawsze w papierach.
Do czego zmierzam..., ludzie są w okreslonych sytuacjach bezwzgledni mimo ze cos ich łączylo kiedyś.
Nawet byla narzeczona potrafi zeznawać przeciw swojemu byłemu bo pozwolił sobie uderzyć w przyplywie emocji frajera, który wpieprzył się w związek.
1,258 2017-06-29 10:38:44 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-06-29 10:40:22)
Wiem, bo ja chciałam na moje ex nasłać kogoś kto mógłby mu zrobić krzywdę. Nie dziwie Ci sie, w takiej sytuacji trudno zachować zimna krew. U mnie tez była osoba trzecia, o która nawet nie byłam zazdrosna a pózniej okazało sie ze jednak mogłam byc, z nią pisał i najprawdopodobniej do niej odszedł. Gdybym zobaczyła exa z nowa dziewczyna w 'naszym' mieszkaniu to tez pewnie rzuciłabym sie na nią.
U mnie mijają 3 miesiące i nie poradziłam sobie z tym co dręczyło mnie w związku - pisałam o tym, męczę sie strasznie, czuje sie jak w amoku. Rok sie leczyles, tez chciałabym zeby to był rok, a nie 5. Ja jeszcze żyje tym związkiem, jeszcze myśle co mogłam mu powiedzieć, jak z nim porozmawiać, co zrobić a czego nie zrobić i jedyne do czego mnie to prowadzi to ból i nienawiść do siebie i do exa.
1,259 2017-06-29 10:59:40
W moim przypadku był jeszcze ciąg dalszy o którym nie chciałem pisać bo mógłbym zostać zdemaskowany gdyby przeczytał to jakiś mój znajomy, wszak świat jest bardzo mały..., ale napisze wam to i wydaje mi się, że nie jedna z was pomyśli, że nie macie tak źle...
Pytanie jak dowiedziałem się o koledze z ktorym sie spotykała i zdradzała od pol roku? Kilka dni po ostatecznym rozstaniu pojechalem do niej wieczorem po jakies swoje rzeczy bo mieszkalismy u niej..., pod blokiem zobaczyłem jego auto..., jak poszedlem na gore to nie bardzo chciala mnie wpuscic, ale w koncu wszedlem, w jednym z pokoi byl on, stał sobie ważniak w slipach i podkoszulku. Dostałem takiego nerwa, że zrobiłem cos co by chyba kazdy facet wtedy zrobił...
Po kilku dniach wezwanie na policje w sprawie pobicia..., była narzeczona zeznawała przeciwko mnie... On mimo, że miał kupe kasy chciał ode mnie odszkodowanie i w zamian zgodzi się na ugodę i sąd warunkowo umorzy postępowanie. Na początku nie chciałem sę na to zgodzić bo nie dosc ze wpieprzyl mi sie w zwiazek to jeszcze mam mu placic? Rodzina i adwokat przekonal mnie, że to bedzie lepsze dla mnie na przyszlosc bo jak pojde w zaparte do dostane wyrok w zawieszeniu i bedzie to zawsze w papierach.Do czego zmierzam..., ludzie są w okreslonych sytuacjach bezwzgledni mimo ze cos ich łączylo kiedyś.
Nawet byla narzeczona potrafi zeznawać przeciw swojemu byłemu bo pozwolił sobie uderzyć w przyplywie emocji frajera, który wpieprzył się w związek.
Ja nie napisałam,że każdy facet przechodzi,to bezboleśnie tylko że wielu z was podchodzi do rozstania inaczej niż kobiety,bo jesteście mniej emocjonalni,ale wiem że faceci też cierpią po rozstaniu i to do tego stopnia,że niektórzy mają myśli samobójcze.Jeśli facet jest tym skrzywdzonym,to nie ma tu podziału na silną i słabą płeć - on też przeżywa,choć w jaki sposób,to już sprawa indywidualna.Cieszę się,że po tak dużym ciosie doszedłeś do równowagi psychicznej.
1,260 2017-06-29 11:00:55
@Emczii,coś ci napiszę wieczorem.
1,261 2017-06-29 11:35:19
Edyszka doszedłem do równowagi psychicznej, ale czasami jak mam złe dni, doła, albo problemowe sytuacje ogólnie międzyludzkie to zastanawiam się czy nie został mi duży "ślad w głowie" po tym co przeżyłem. Zastanawiam sie czasami czy ja potrafię jeszcze tak naprawdę ufać i kochać.
1,262 2017-06-29 19:42:31
Edyszka doszedłem do równowagi psychicznej, ale czasami jak mam złe dni, doła, albo problemowe sytuacje ogólnie międzyludzkie to zastanawiam się czy nie został mi duży "ślad w głowie" po tym co przeżyłem. Zastanawiam sie czasami czy ja potrafię jeszcze tak naprawdę ufać i kochać.
Nie dziwię ci się,bo po czymś takim zawsze zostaje blizna.Nie wiem jak będzie później u mnie,ale póki co alergiczne reaguję na facetów.Czuję się jakby każdy facet był potencjalną osobą,która może mi zrobić krzywdę.Długa droga przede mną zanim z pełnym przekonaniem będę mogła komuś zaufać.Także nie dziwię ci się.
1,263 2017-06-29 20:03:45
@EMCZII,czytam twoje wpisy i wyciągnęłam z nich pewien wniosek.Wg mnie,to nie chodzi o to,że kochasz byłego.Tu nie chodzi o tego faceta,to mieszkanie,tę miłość.Żyjąc z nim miałaś,to czego było ci brak w domu rodzinnym,czyli stabilność i poczucie bezpieczeństwa(w pewnym sensie).Widziałaś w nim nie tylko partnera,ale chłopako-tatusia.Nawet uczyłaś się na 5 żeby był z ciebie dumny.Widziś jak to brzmi?Tak jakbyś chciała,żeby tatuś był z ciebie dumny.On odszedł,a ty poczułaś się nie jak porzucona kobieta tylko osierocone dziecko.Boli,wiem że boli,bo poczucie że jest się osieroconym dzieckiem boli chyba jeszcze bardziej niż poczucie,że jest się porzuconą kobietą.Jakiś czas temu pisałaś z jakimś chłopakiem.Wtedy było super i nawet się uśmiechałaś.Później co prawda znów był dół,ale to dlatego,że okazało się,że chłopak nie jest w twoim typie więc,to inna kwestia.W każdym razie przez jakiś czas,póki nie wiedziałaś,że facet nie spodoba ci się czułaś się już dobrze i nie myślałaś o ex bądź mało myślałaś więc gdzie ta wielka miłość?Przecież gdyby była,to ktoś inny by nie zajął twojej głowy,bo tym kimś nie byłby on.Powiedz tak szczerze czy gdyby na dniach pojawił się chłopak,który byłby dla ciebie idealny pod względem wyglądu i charakteru,to byś jak na pstryknięcie palca przestała cierpieć i zajęła się nową znajomością?Ja znam odpowiedź na to pytanie.Także gdzie ta wielka miłość do byłego?Nie ma jej,bo w tym przypadku nie chodzi o to,że on odszedł tylko że ty masz ogromny problem z byciem singielką.Potrzebujesz kogoś kto będzie obok i kto będzie się tobą opiekował,dawał ci poczucie bezpieczeństwa,ale ...kochanie,żaden partner nie będzie dla ciebie jednocześnie ojcem i nie możesz tego oczekiwać.Także wiesz już gdzie jest problem i że to nie chodzi o to,że ten facet był taki cudowny i jedyny w swoim rodzaju.
1,264 2017-06-29 22:51:04
@Edyszka wydaje mi się, że każda z nas kierowała się/ kieruje się przy wyborze partnera jakimiś doświadczeniami czy to z poprzednich związków czy też z dzieciństwa. Być może Emczii szukała partnera - ojca, czyli kogoś kto da jej miłość jakiej potrzebowała w dzieciństwie (a w jej odczuciu jej nie dostała lub dostała niewystarczająco dużo) a jednocześnie mężczyzny na którym będzie mogła polegać. W moim odczuciu Emczii chce polegać na kimś, niezależność nie jest dla niej atrakcyjna ponieważ ona (chyba) bardziej potrzebuje czuć się doceniona, być powodem do dumy, nie brać na siebie całej odpowiedzialności.
Sama również wpakowałam się w taką relację z osobą, która wydawała mi się być atrakcyjna patrząc przez pryzmat moich wyciagnietych z dzieciństwa kompleksów. Związek z nim stał się lustrem moich głęboko ukrytych problemów. Teraz mam szansę naprawić to, czego jako dziecko nie rozumiałam
"Nie ma tego złego..."
1,265 2017-06-30 12:54:34
Wiem, ze to było głównym powodem rozstania. Przez to ze czułam sie jak gowno, bo on wytknął mi to co było dla mnie ciężkie, cos na co nie miałam wpływu zawładnęło moim życiem, zrezygnowałam z wyjazdu, TYLKO dlatego, niczego bardziej w życiu nie zaluje. Nie potrafię poradzić sobie z tym, ze on był tam z nią, z nią zwiedzał, śmiał sie, robił zdjęcia - a ja siedziałam jak trup w domu. Pisałam jak sie czuje a on pisał ze 'ja mam problemy ze sobą, ze mogłam zrobić wizę' mogłam, ale przez swoja głupotę nie zrobiłam. Moze to materiazlizm ale wtedy poczułam sie jak zero, jak ktos gorszej kategorii, zaczęłam czuć do niej nienawiść - a najgorsze ze do teraz to czuje. Płakałam mu, wściekałam sie a on nic. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Czuje ze straciłam wszystko co dobrego mogło mnie w życiu spotkać i dodatkowo jego. Pisze jak nienormalna ale tak sie czuje. Jak chora psychicznie. Czuje ze bez niego jestem nikim. Nikt mnie nie weźmie na wakacje, nie mam mieszkania, nie mam chłopaka. Mogłam byc na wyjeździe życia, za darmo a strzeliłam sobie w kolano. Boli, boli, boli. Dlaczego on mi wtedy nie pomógł ? Dlaczego ja nie byłam z nim szczera ? W życiu sie z tego nie uwolnię. Jestem głupią zazdrośnicą która została sama.
Emczii dziewczyny Ci już pisały, że jeśli wytknął jakąś wadę, a nie wspierał to jest to bardzo słabe. Może to nie jest typ faceta wspierającego albo zabrakło właśnie szczerej rozmowy. Napisał Ci że mogłaś zrobic wizę, bo dla niego to było takie proste, dla Ciebie z róznych powodów nie.Tak czy inaczej nie zmienisz już tego. Nie ma magicznych pokrętełek które przeniosą nas w czasie i będziemy mieć szanse wszystko naprawić. Popełniałam podobne błędy jak Ty. Njapierw zaplanuję zobie coś żeby było dobrze, żeby było po kolei i tak jak trzeba. A później oglądam się za siebie i widzę stracony czas na wysiłki żeby było dobrze, zamiast zrealizowanych planów. Na szczęście już się tego oduczyłam, szanse się chwyta bo one nie wracają. Ale nauczyłam się tego na własnych błędach i cierpieniu. Jak byłam młodsza to pewnie postąpiłabym tak samo, najpierw usunięcie defektu, żeby on był zadowolony, a dopiero później płacz nad tym że na wyjazd nie pojechałam. Jakbym była młodsza to też pewnie bym mu płakała do słuchawki, że cierpię itd. Od kilku lat już wiem, że moje decyzje to moje konsekwencje, a cierpienie, które jest tego wynikiem to też moja "praca". Nie pisze Ci tego, żeby Cię zdołować czy żebyś się bardziej obwiniała. To było twoje doświadczenie, wyciągniesz z tego jakąś naukę na przyszłość. Będzie bolało i pewnie jeszcze przez jakiś czas, ale nie zmienisz już tego co się wydarzyło. Robiłaś mu jazdy, byłaś zazdrosna - teraz już wiesz żeby tego nie robić. Ale musisz się pogodzić z tym że tego co się stało już nie zmienisz.
Tez jestem w stanie takim, ze z tego wszystkiego czasem powaracaja myśli samobójcze, tez mam leki przepisane. Ja stresuje sie wszystkim, boli mnie czasem każdy krok. Czasami odpadam z sił...
Ja nawet nie myśle o innym. Rzygac mi sie chce tym wszystkim.
Uwierz mi, że baardzo dobrze znam twój stan. Też mam przepisane leki i te "fajne" myśli. Ale... wymyśliłam sobie że pomimo że takie myśli to coś strasznego, to trzeba podejść do tego na miękko. Może głupio napiszę, ale zabić się to zawsze będzie czas. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale chodzi mi o to, że nie można dać się zawładnąć tym myslom. Też się ich bardzo boję, nie cierpię kiedy wracają. Jak już wracają to myślę sobie "dobra, dobra, bez takich numerów, jeszcze nie teraz". Dałam sobie dużoo czasu na pozbieranie, nie przypieszam swojego "leczenia" Boli to boli, pusto to pusto, łapie panika i rozpacz, to za kilka godzin miną. No bo przecież nic nie trwa wiecznie Też często boli mnie wszystko, tak jak napisałaś każdy krok i najprostsze czynności. Ale po tych kilku miesiącach wiem, że i to trochę moja z czasem. Pozwól sobie na opadanie z sił, bo to normalne, ale nie daj sobie lecieć i lecieć w dół, bo ciężko się wraca.
Tak, ja od jakiegoś czasu czułam sie zle, ale po tym wyjeździe czułam i czuje sie fatalnie !! Nawet kompleksy wróciły. Ja wolałbym spać na dworcu niż w 'naszym' mieszkaniu, on mnie wywalił, był zimny i oschły a ja płakałam i błagałam. Napisze jeszcze raz - podziwiam Cie i zazdroszczę. Ja nie umiem sie opanować, emocje mną rządzą, zwłaszcza te nagatywne. Ja dałabym sobie za niego rękę uciąć, dzis byłabym bez ręki. Czuje ogromna niesprawiedliwość. Złość. Nienawiść. Zazdrość. Wstydzę sie tego.
Co do emocji, daj im przepłynąć, nie ma się czego wstydzić. Też się wstydziłam, tego że sobie nie radzę, że targają mną takie negatywne emocje, zwłaszcza zazdrość. Że jemu tak dobrze i lekko a mi tak źle i ciężko. Złości czy nienawiści nie odczuwałam, bo nie można aż tak obwiniać kogoś za podjęcie decyzji. Jakie ja głupoty sobie myślałam, to tylko ja wiem Nie ma kogo podziwiać i zazdrościć, przeszłam wszystko to co Ty przechodzisz teraz. Teraz przechodzę inny etap mojego piekiełka, dobre jest to, że jest ciut lżejszy niż poprzedni. Więc,hej! jest światełko w tunelu.
Wiesz, ja nie byłam zazdrosna o koleżankę, pózniej okazało sie ze z nią pisze jak to bardzo jest mu zle ze mną. A dlaczego było mu zle ? Patrz punkt 1 - wyjzd. Robiłam awantury, płakałam, szantażowałam go emocjonalnie, mówiłam ze nienzwiadze jego siostry. Tak, a to wszytsko przez ten wyjazd. On mi zniszczył nie tylko zwizek ale i życie.
Emczii to zwykła niedojrzałość. Jesteś emocjonalna, ciężko Ci zapanować nad emocjami i nad reakcjami z nimi związanymi też. Wyjazd, a raczej jego brak nic Ci nie zniszczył, a już napewno nie życie. No porąbało się trochę, jest kiepsko, ale już nie pozostaje nic innego niż poczekać. Albo przeczekać i jednocześnie próbować coś robić. Popełniamy te swoje błędy, popełniłaś swoje i jak czytam twoje posty to możesz bardzo dużo się z tego nauczyć. Chociaż jak przeczytasz to co napisałam, to pewnie pomyślisz sobie "taa, czego się nauczę, o jakiej przyszłości ona mówi, ja nie chce żadnej przyszłości" Bo po takich radach myślałam sobie to samo.
Nie żałuj,że go poznałaś. Mówiłaś że było dobrze, tęsknisz za dobrymi chwilami. Za to należy być wdzięcznym, a nie żałować. Stan sprzed związku wróci kiedyś, poczujesz się ze sobą dobrze. Też mam ogrom obaw i czarnych myśli, problemy z poczuciem wartości. Ale już nie pozostało mi nic innego niż zająć się sobą. W innych ludziach zawsze szukam najpierw zalet i ładnych rzeczy, a w stosunku do siebie jestem bardzo samokrytyczna. Mam sobie wiele do zarzucenia i po tym związku zjada mnie poczucie winy, że byłam ogólnie pisząć za kiepska. Też boje się że sobie nikogo nie znajdę, a niemalże fizyczny ból sprawia mi życie samej, bo nie znałam tego stanu dotychczas. No ale to się nie zmieni za pomocą magicznej różdżki, to moja praca do zrobienia. Nauczyć się na nowo żyć, przestać żyć przeszłością, polubić tę dziewczynę z którą teraz będę żyć Wierzę, że jak minie i Tobie i mi to będziemy się tu wymieniać na forum przepisami na babeczki a nie smutami.
To ego podpowiadało tez, JAK ON MOZE BYC NA WYJEŹDZIE SZCZĘŚLIWY Z NIĄ ? JAK MOZE BYC Z NIĄ ? JAK MOZE NIE REAGOWAĆ NA MOJE 'CIERPIENIE ?' Ależ ja jestem żałosna. No właśnie, tylko jak zmienić to myślenie ? Próbowałam, na prawdę probowalam.
Nie jesteś żałosna. Postępowałaś niedojrzale i nieprzemyślanie, to fakt, ale już trudno. Jak miałam te równe 20 lat to bardzo podobnie myslałam. On zrobił coś co mi się nie podobało, to zaraz JAK ON MÓGŁ TAK ZROBIĆ, JA SIĘ PRZEZ TO ŹLE CZUJĘ. Teraz już wiem, że to wycie ego można ładnie uciszyć. Zrobił tak jak zrobił, mogę o tym porozmawiać. Nie muszę załączać wewnętrznej dramaqueen i przeżywać, bo to nakręcanie się i przeżywanie nic nie daje. Ale praca nad zmianą myślenia jest długa i ciężka. Zabrało mi to kilka lat, ale lepiej mi się żyję, jak nie odbieram każdego wydarzenia przez pryzmat mojego ja. Mam swoje granice i jak wydarzy się coś co mnie w jakiś sposób boli to reaguje na to ostro, ale już nie tak wszystko biorę do siebie. Tobie też się to uda, bo chyba przy swojej emocjonalności potrzebujesz takiego "ostudzenia reakcji". Jak widać impulsywność nie pomaga w życiu.
Sa gorsze tragedie i ja to wiem. Uznacie mnie za wariatkę, ale serio dziewczyny ten ich wyjazd mnie zmienił. Jestem inna, gorsza osoba. Cierpie przez to. A najgorsze jest to, ze kiedyś taka nie byłam... i dzisiaj uświadomiłam sobie ze zostałam sama, samiutenka z tymi wyrzutami, z bólem, z tym wszystkim co było w związku, co mnie dręczyło i teraz doszło jeszcze rozstanie.
Ja chciałam sie zabić, serio chciałam to zabić. Przez niego, przez te wydarzenia, przez jest obojętność, przez swoje błędy...
Za co to to wszystko...
Nie wariatka, jesteś po prostu rozemocjonowana. Wsiadłaś na karuzelę i z niej nie wysiadasz. Jeszcze raz, wyjazd nic nie zmienił, nie jesteś gorsza. Nie radzisz sobie z emocjami i nad tym należy popracować. Zostałaś sama z wyrzutami i bólem, jesteś w pokoju Ty i one, jak będziesz tak siedzieć i się nakręcać to miejsca dla Ciebie w tym pokoju zabraknie. Naprawdę wiem co przeżywasz, jest ogromnie ciężko, ale jak sobie same nie pomożemy to lżej nie będzie. Też czuję ogromną pustkę, też nie chce mi się bez niego żyć, też mi ciężko żyć z moimi błędami. Ale już wystarczy. Mam nadzieję, że za kolejne trzy miesiące napiszesz tutaj już spokojniejsza i bardziej pogodzona z sytuacją, będę trzymać kciuki
I zastanów się Emczii nad tym co napisała Edyszka. Bo to też wymaga przemyślenia. Myślałaś że masz już zapewnione bezpieczeństwo i pukładane życie. To bardzo zgubne myślenie.
1,266 2017-06-30 19:52:14
@qaqa pisałaś Emczii że Ty przychodzisz jeszcze przez piekiełko? Co masz na myśli?
Twoje ostatnie posty ukazują Ciebie jako osobę zdystansowaną, która pochodziła się już ze stratą i mocno osiadła w teraźniejszości.
Więc, co u Ciebie?
1,267 2017-07-01 12:44:12
agatek2501 napisał/a:Ja dostałam dzisiaj złotą radę od dobrej znajomej mojego exa (oboje się z nią znamy, ale on zna ją od dziecka), że "Na nieszczęśliwą miłość najlepsza jest nowa miłość". Ale tak się kurde NIE DA. Mam z nią jakiś kontakt, pyta jak się czuję itp. No ale rada na serio z d**y wzięta
Masz juz kogos na oku?
A tak serio tez uwazam ze to glupia rada. Byc z kims zeby zapomniec o bylym ,nie w porzadku wobec drugiej osoby i nas samych.
Nikogo nie mam na oku. Mogłabym mieć gdybym chciała ale PO CO? Nie chcę pierwszego lepszego, za dużo krzywdy sobie tym zrobiłam poprzednio wdając się w luźny związek z P. i sporo mnie to nauczyło. No cóż, dostałam surową lekcję.
1,268 2017-07-01 13:09:57
@qaqa pisałaś Emczii że Ty przychodzisz jeszcze przez piekiełko? Co masz na myśli?
Twoje ostatnie posty ukazują Ciebie jako osobę zdystansowaną, która pochodziła się już ze stratą i mocno osiadła w teraźniejszości.
Więc, co u Ciebie?
Karinoo, długa historia Posty może i ukazują mnie jako zdystansowaną, bo etap na którym jest Emczii już przeszłam, lecz niestety nadal jestem w piekiełku. To chyba piekiełko moich myśli i obaw. Gdzieś w postach emczii przewijają się te moje obawy.
Ja się po prostu boję. Ogólnie uważam, że strach to nic złego, konfrontacja z nim daje doświadczenie i pokazuje że jestesmy silniejsi niż się sobie wydawaliśmy. Ale to chyba tylko umiem przełożyć na realizację zawodową i na realizację marzeń. Jeśli chodzi o moje uczucia to nie umiem spojrzeć temu strachowi do końca w oczy. Ja się cholernie boję Boję się samotności. Zostałam w tym mieście sama, dom rodzinny ponad 100 km stąd, przyjaciołki mieszkają w innym mieście. Dziś moja przyjaciołka, która mieszkała w tym samym mieście przenosi się tam gdzie reszta koleżanek. Koledzy i koleżanki ze studiów powyjeżdżali po ich zakończeniu. Mam tu znajomych, ale to są znajomi, czasami spotkamy się na kawę lub piwo. Chyba w ciągu ostatnich kilku miesięcy jestem najbardziej wdzięczną osobą na świecie za internet i telefony. Tylko tak mogę mieć kontakt z przyjaciołmi.
Mój obecny stan jest pełny sprzeczności. To najlepsze określenie. W ciągu ostatniego pół roku zrobiłam wiele rzeczy, ktorych nie robiłam wcześniej, poznaję nowych ludzi. Nie zabarykadowałam się w samotności. A jednak z drugiej strony mam napady lęku jak wychodze do swojego biura. Nie umiem zrobić zakupów dla jednej osoby, bo od 7 lat robiłam zakupy dla dwojki. Albo kupię za dużo i jedzenie się psuje, albo za mało. Nie unikam kontaktu z innymi ludźmi, a jednocześnie nie jestem dawną sobą, nie wiem jak się odezwać i o czym rozmawiać, czuję się taka nic nie warta, nieinteresująca.
Najgorzej jest jak się zaczynam porównywać do znajomych par z tym samym stażem - oni wszyscy w tym roku lub w kolejnym biorą śluby. To głupie ale czuję się gorsza. Że nie zaslużyłam żeby być z człowiekiem którego kocham.
Jestem głupią romantyczką i idealistką. Jestem strasznie wrażliwa i z bigiem lat uswiadomiłam sobie, że muszę wytworzyć skorpukę i złapać dystans. Emocje rządziły moim życiem, ale o ile dystans jako taki sobie wyrobiłam, tak skorupki nie mam nadal. Ogromnie wierzę w miłość w życiu, jest dla mnie największą wartością. Mogłabym nie mieć nic w życiu, założyć plecak na plecy i iść z nim za rękę w siną dal. Tylko tyle. W tym momencie chciałabym tego najbardziej na świecie. Ale wiem, że nie. Nie łudzę się. Bo ta piękna idealistyczne spojrzenie ma też niestety swoje przeciwieństwo. On mnie już nie kocha i nie kochał pewnie dłuższy czas przed rozstaniem. Chciał od życia czegoś i kogoś innego. A ja wielka żebraczka o strzępki miłości. Nie potrafiłam zrozumieć końca uczucia. Nadal nie rozumiem bo moje uczucia nie zniknęły. Nie wiem jak to jest przestać kochać. Nie rozumiem jak można kogoś nie kochać, a robić te wszystkie małe cegiełki miłości - łapać za rękę prowadząc samochód, całować w czoło wychodząc do pracy, kiedy w jego koszulce smażyłam jajecznicę słyszeć że wyglądam najpiękniej, śmiać się myjąc razem zęby i zostawiać sobie wiadomości na lustrze w łazience, które widac jak zaparuje pomieszczenie. Pomimo tego, że jak twierdzi nigdy mnie nie kochał, albo nie kochał od dłuższego czasu to robił te wszystkie rzeczy do praktycznie ostatnich chwil. A teraz boli mnie to, że muszę to co uważałam za przejawy uczucia odłożyć na bok i powiedzieć sobie cynicznie, że no po prostu był miły. Mieszkał ze mną, był dobrym chłopakiem, więc to były takie o, zwykłe gesty, przyzwyczajenie a nie uczucia. Bardzo boli mnie to porzucenie mojego obrazu miłości i zejście na ziemię. Muszę uczyć się znów jeszcze chłodniej patrzeć na świat. Pocałunki to żadne deklaracje, a spojrzenia w oczy to nie obietnice. Muszę to sobie powtarzać. To jest to moje piekiełko.
Tęsknie. Wiem, że nie mogę a jeszcze mam czasami napady tęsknoty. On był moim przyjacielem, najlepszym jakiego miałam. Ale już nie jest. Czasami mam ochotę zadzwonić, ale sobie myślę 'no lecisz lecisz, głupia romantyczko, dołóż sobie jeszcze bardziej" i już odechciewam. Przypomnę sobie jego oczy pełne złości i takiego jakiegoś obrzydzenia jak mówił, że nie nigdy nie kochał i działa jak zimny prysznic. Nie zadzwonię. Mija mnie jak obcą osobę. Też chyba lepiej dla mnie, chociaż mój mały rozum tego też nie ogarnia. Był związek a jest górska przepaść z której zionie jakiś chłód, żeby nie powiedzieć wrogość. Tak jakbym zrobiła mu coś złego.
I poczucie winy. Już nie takie ogromne jak było na początku ale jest. Zarzucał mi, że nigdy nigdzie nie jeździmy. Zorganizowałam wycieczki zagraniczne, sama ogarniałam wszystko - bilety, noclegi, transport i atrakcje. Kilka wyjazdów w naszej okolicy też. Jak broniłam się od jego zarzutów i zapytałam czemu Ty nigdy sam nic nie zorganizowaleś jesli chciałeś gdzieś wyjeżdzać, usłyszałam "jakbym cię kochał to bym cię gdzieś zabierał". Bolało. Po prostu staram się patrzeć na to racjonalnie. Nie moge się obwiniać, nie mogę żyć jego słowami, bo z argumentem braku miłości nie wygram. Mogę go tylko zaakceptować.
I depresja. Straszna suka no. Nie wiem czy branie leków to rozwiązanie, może dam radę sama to przejść. Meliska, sen, zdrowe jedzenie i radość z małych rzeczy. Byłam tak bardzo wdzięczna, że mam fajną rodzinę, że wszyscy są zdrowi, że on jest ze mną, że mam fajną pracę, którą lubię. Starałam się nie patrzeć tylko na to czego można mieć więcej, czego mi brakuje. Teraz pozostało cieszyć się nadal tym wszystkim tylko bez niego. Dlatego cieszę się małymi rzeczami. A jednocześnie czuję ogromną pustkę. Mam swoje wzloty i upadki i będą trwały jeszcze ileś czasu.
i to tyle u mnie. Dziś niestety płacząco - płaczący dzień. Mam nadzieję że jutro będzie słoneczny.
A jak tam u Was?
1,269 2017-07-01 15:31:29 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-07-01 15:44:30)
Dziewczyny, odpowiem hurtem na Wasze wiadomości.
Prawa jest taka, że to mieszkanie z nim było ucieczką z domu, w którym po ludzku jest mi źle. Gdy się wyprowadziłam, moje relacje z rodzicami poprawiły, teraz jest to samo. "nic nie umiesz, do niczego się nie nadajesz", ciągle pretensje, o to, że to tak nie położone, to źle zrobione... szkoda gadać. Ja czasami nie mam siły, boli mnie każdy krok, od momentu otworzenia rano oczu - boli. I mimo, że te 2 lata temu bylam super szcześliwa, potrafiłam cieszyć się z byle czego, to w domu było zawsze tak samo. Z rodzicami nie rozmawiam, bo się nie da, chodzę na spacery z ciocią, ona dużo mi tłumaczy, jest mi lżej, niestety tylko chwilowo. Także tak, uciekłam, bo chciałam 'normalnego' życia.
Edyszka, masz racje, chciałam aby on mi trochę tatusiował, bo mój tata jest jaki jest. Chciałam, aby był ze mnie dumny, ze mam 4 i 5 na koniec semstru, ze sie staram, chciałam żeby mnie kochał i nie widział świata poza mna, zebym byla najwazniejsza, zeby mnie wspieral... Dlatego boli mnie ten wyjazd, prawda jest taka ze gdyby chciał, to zabrałby mnie, nawet jesli widzial, ze nie garnę się do robienia dokmentow, to zadałby pytanie "dlaczego nie chcesz lecieć ?' a on to zostawił, uznał, ze ok, to siostrę biorę, żadnych wyjaśnień. przez to ja poczułam się odrzucona... A później przeczytałam wiadomości do kolegi, że on się tam nie przejmuje, że jest super na wyjeździe. Gdy przy rozstaniu powiedziałam że ja wiem, że Ty nie chciałeś mnie zabrać - on nic nie odpowiedział. Tylko te oczy pełne obojętności patrzyły na mnie ja na wariatkę.
Ja go kochałam, było tak 'mój', byłam go pewna, po tym spotkaniu z tym chłopakiem, wpadłam w gorszy dół, bo "już żaden nie bedzie taki jak on', że mogę z nim mieszkać w lepiance, pod mostem ale Z NIM.Tęsknie za nim całą sobą, a z drugiej strony żałuje każdego dnia z nim. Każdego. Nie było by mnie teraz tutaj, nie byłoby tego piekła gdyby nie on. Mam gdzieś te dobre chwile, nie były warte tego co teraz przeżywam, tego jak się zmieniłam. Ten ból mnie wykończy.
Defekt - wpędził mnie w kompleksy, takie, że głowa mała, że z domu nie chciałam wychodzić. Powiedział raz, widział, że nie obróciłam tego w żart. Potem drugi, trzeci, szósty... czyli to mu przeszkadzało. to po co ze mna był ? On też nie był idealny, ale nie przyszło mi do głowy żeby mu to mówić, po co robić komuś przykrość. Kochałam go takim jaki jest. Mimo bólu, jaki mi sprawiał, nie potrafiłam go zostawić...
Karina, tak, boję sie samotności, nie lubię jej. Ale to nawet nie samotność ale osamotnienie. Rodzice są ale ich nie ma, on był ale odszedł. A był, spał ze mną, mogłam zadzwonić, mogłam mu powiedzieć, co robię, a czego nie. I troche tak, jak Edyszka napisała, czuje się jak osierocone dziecko, same w wielkim, złym (bo tak go widzę teraz) świecie i nikt nie jest w stanie mi pomóc.
1,270 2017-07-02 12:24:20
@qaqa.
Z wszystkich dziewczyn to ja jestem najdłużej po rozstaniu. Przeżywałam wszystkie te fazy i doskonale rozumiem co czujesz. Chciałabym bardzo, aby moja wiadomość była dla Ciebie taką wyciągniętą ręką, która pomoże Ci wstać. Jednak czasami łatwiej jest opisać sytuacje, które nas bolą, niż to, co pomogło nam się podnieść. Powtarzana maksyma "czas leczy rany" jest prawdziwa, ale każda z nas potrzebuje różnej "porcji" tego czasu, aby zrozumieć i zapomnieć. Im więcej dni upływa tym łatwiej jest się pogodzić ze stratą, przejść przez żałobę po utracie bliskiej osoby. I choć słowo żałoba kojarzy mi się ze śmiercią, a tu przecież wszyscy żyją, to jednak żałoba jest najlepszym określeniem targających nami naprzemiennie: tęsknoty, żalu, poczucia winy i kłopotów z odnalezieniem się w nowej codzienności. Czas nie jest jednak jedynym, co pomaga po rozstaniu. Ważne, aby każda z nas wyciągnęła lekcje z tych bolesnych przeżyć. Kiedy coś nie poszło zgodnie z moimi założeniami myślę sobie "mogłam to zrobić inaczej" lub "mogłam powiedzieć inaczej...". @Qaqa wiesz to Ty i wiem to ja - przeszłości już nie zmienimy. Zawsze można "być bardziej ... lub mniej...", ale właśnie nie o to chodzi, aby być idealnym. My mamy być sobą. A te nasze gdybania, że "mogłam coś zrobić inaczej..." trzeba zamienić na "mogę zrobić to inaczej!" i z optymizmem przyjąć wszystkie nasze wysnute wnioski. Przecież (i na całe szczęście) żyjemy i wszystko jeszcze przed nami Los każdej z nas niczym fortuna - kołem się toczy. I bywa też tak, że mamy gorszy moment w życiu, jest smutek, żal, a za jakiś czas wszystko diametralnie się zmienia. Idziemy przez życie i zbieramy do naszego koszyczka różne doświadczenia. Im więcej mamy w tym koszyczku tym jesteśmy silniejszymi kobietami
Popatrz na to z innej strony. Ile mądrości życiowej będziesz mogła przekazać swoim dzieciom (tylko nie neguj tego, bo przyjdzie czas i na pewno założysz rodzinę).
"Piekiełko myśli i obaw" to tylko stan przejściowy. Boisz się samotności, bo zostałaś sama w mieście, z dala od rodziny i przyjaciół. I pomimo tego, że poznajesz nowych ludzi to nie jesteś w stanie nawiązać z nimi bliskości. Obawiasz się, że nie będziesz miała możliwości spotkać się bezpośrednio z bliską osobą. I ten strach Cię napędza. Posłuchaj... ja po rozstaniu otaczałam się samymi bliskimi osobami, nigdy mnie nie zawiedli. Będąc z nimi chciałam być sama, a gdy zostawałam sama chciałam wyjść gdziekolwiek, aby być z kimś. Nie mogłam znaleźć swojego miejsca. Ty masz możliwość skontaktowania się telefonicznie ze znajomymi. Więc nie jest tak źle, jak Ci się wydaje. A wiesz co jest najzabawniejsze? Mi najbardziej pomagało pisanie tutaj na forum. Nie znamy się przecież, ale nasze emocje stały się wspólnym tematem i połączyły się w jedną drogę Teraz nade wszystko cenię sobie swoje towarzystwo, jest mi dobrze samej. Nie wiem, jak do tego doszłam, nie dam Ci żadnej rady. Mogę Ci jednak obiecać, że Ty też (prędzej czy później) osiągniesz ten stan i będziesz wówczas bardzo szczęśliwa.
Nie porównuj się do znajomych, którzy teraz biorą ślub. To, że jesteście w podobnym wieku, to nie znaczy, że masz powód aby porównywać swoje życie do innych. Jedni szybciej wiążą się, zakładają rodziny, inni później. Jestem pewna, że Ty osiągnęłaś w życiu wiele innych sukcesów, które są przedmiotem zazdrości Twoich znajomych i nawet o tym nie wiesz. Nasza natura jest jednak taka, że zazdrościmy innym tego, czego w danym momencie sami nie mamy, zapominając niestety o własnych osiągnięciach. To co robisz, to subiektywna ocena sytuacji, ponieważ spoglądasz na innych przez pryzmat własnych niepowodzeń i oczekiwań. Ciężko jest się uwolnić od chęci oceny naszego życia, ale zrozum, że taka ocena posiadanego inwentarza do niczego dobrego Cię nie doprowadzi. Nie bądź taką wiewiórką z "Epoki Lodowcowej", która na oślep pędzi za jakimś orzeszkiem Doceniaj to co masz i bądź cierpliwa, bo wszystko inne przyjdzie z czasem. Nie bądź zachłanna - nie można mieć wszystkiego od razu
Jesteś wrażliwa - a wiesz jaka to piękna cecha charakteru? Jesteś wrażliwa, a więc i masz w sobie empatię do innych, jesteś uczciwa, postępujesz w myśl zasady fair-play. Nie jesteś obojętna na cierpienie innych, nie jesteś gruboskórna, chamska, arogancka ani egoistyczna. Nie próbuj tego ukrywać, jakby to był jakiś defekt charakteru. Owszem, osoby wrażliwe łatwo padają ofiarami agresorów, ale tutaj właśnie musisz wykorzystać swoje doświadczenie: naucz się stawiać granice a nie budować pancerz. Stawianie granic ja rozumiem w taki sposób, że wchodząc w relację z mężczyzną to nie robię z siebie tej wspomnianej wcześniej wiewiórki z Epoki Lodowcowej. Nie pomijam lampek ostrzegawczych, które świecą się niczym billboardy w Las Vegas, w pogoni za orzeszkiem. W pełni akceptuję swoją wrażliwość, a więc stawiam swoje dobro jako najwyższą wartość i jeśli coś zwiastuje kiepskie relacje w nowym związku lub jakiekolwiek inne dysfunkcje to mówię pass. Zmienić możemy siebie, zmienić możemy też partnera ( na inną osobę), ale nie możemy zmienić czyjegoś stosunku do nas. Z tym trzeba się pogodzić.
@qaqa - nie rozpamiętuj tego co było, nie analizuj: jak on mógł tak zrobić. Zrobił tak jak zrobił, przecież to nie była Twoja decyzja. Wykorzystaj tę przepaść, która was dzieli, jako naturalną granicę. Coś się skończyło. Nie ważne, czy on mówi Ci teraz cześć, czy on żałuje. To już nie wniesie nic do Twojego nowego życia. Rozpoczęłaś nowy rozdział, więc pora zejść na ziemię, odciąć się od dawnych pragnień i złudzeń. Osiądź w rzeczywistości, rozejrzyj się dookoła i zobacz jak jest pięknie. Tak Qaqa - jest pięknie. Masz świetny materiał na start: jesteś samodzielną kobietą, która realizuje się zawodowo. Jesteś wykształcona, wrażliwa i wierzysz w miłość, a to znaczy, że będziesz dla kogoś cudowną żoną i matką.
Nie przekreślaj dlaszej drogi, tylko dlatego, że raz upadłaś.
Wstań!
A tutaj poniżej link dla Ciebie z piosenką, której właśnie słucham. Mało tego, ta muzyka nastraja mnie pozytywnie, daje wiarę w "lepsze dziś". Kto wie, może już ją słyszałaś?
https://www.youtube.com/watch?v=ws3dd_ZsG5I
1,271 2017-07-03 12:20:48
DZIEWCZYNY KOCHANE !!! RATUJCIE MNIE BO TONE...
Jestem jakąś niedojrzałą masochistką....
Wysłuchajcie mnie proszę, chociaż tyle.
Po całym rozstaniu lada dzień poznałam kogoś. I choć wiem, że to najgorsze z możliwych rozwiązań
przez chwilę było mi lepiej. Już nie było płaczących w poduszkę wieczorów tylko wypady a to na spacer,
a to nad jezioro. Starałam się skupić całą swoją uwagę na kimś innym, było mi duuużo łatwiej.
Któregoś dnia byliśmy umówieni na spotkanie w sprawie firmy. Pojechaliśmy do osoby, która miała nam pomóc
rozwiązać tę sytuację. Padło dużo przykrych słów przez emocje, ale już po kilku godzinach udało nam się dojść
do porozumienia. Już w windzie przeprosiliśmy się za te przykre słowa. Pojechaliśmy do domu, po drodze kupiliśmy
kilka piw, wylądowaliśmy u mnie. Po długich rozmowach znowu sytuacja skończyła się w łóżku.
Następnego dnia to samo i to samo. Wiem, że pewnie uznacie, że się nie szanuję, że mu ulegam czy co tam jeszcze.
Ale każda z Was, która mogłaby mieć swojego ukochanego przy sobie zrobiłaby pewnie to samo. Określiliśmy nawet
znajomość jako " sex friend ". Ale oczywiście były też dni i wieczory bez łózka. Tak po prostu, rozmowa, spacer.
I tak trwał ostatni miesiąc. Ja z kimś pisałam, wiem, że on też. Wiem nawet, że zaliczył dwie "randki" bo sam mi się
przyznał do tego jaka to była porażka.
Przy przedprzedostatnim spotkaniu powiedział coś, co bardzo mnie uraziło. Coś na zasadzie chęci kontaktu fizycznego
z inną osobą [ trochę wyrwane z kontekstu ale emocje górą ]. Wybiegłam w środku nocy z mieszkania. Zaszyłam się
u siebie. Po kilku minutach przyszedł, zaczął pukać. Udawałam, że mnie nie ma - jednak tak mocno walił w drzwi, że pobudził
sąsiadów i musiałam mu otworzyć.
Przyszedł, przytulił się i zasnął. Obudziłam go, mówiąc, żeby szedł spać do siebie. Wstał, powiedział " jak tam chcesz'' i wyszedł.
Jak tylko się obudziłam dostałam wiadomość z prośbą o rozmowę i już za chwilę był u mnie.
Najpierw powiedział, że dla niego to nie był tylko sex, że gdzieś z tyłu głowy miał iskierkę nadziei, że się uda. Jednak on ma problem
ze sobą, nienawidzi siebie i nie będzie niczego budował, bo sam nie wie czego chce. Wymusiłam na nim, żeby mnie " uwolnił".
Powiedz mi w twarz, że to koniec, że mnie nie chcesz i nic się nie zmieni. Powiedział. Życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego i miał
obiecać, że kontakty TYLKO i wyłącznie firmowe.
Wytrzymał do wieczora.
Po Kościele siedziałam pod blokiem na ławce i dostałam wiadomość " Nie będę udawał, że Cię nie widzę. Chodźmy na polanę, mam
dwa piwa, nie musimy rozmawiać". Oczywiście poleciałam.
Na początku nie rozmawialiśmy, później coś tam o pracy a na koniec pod blokiem oczywiście skończyliśmy u niego.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Widziałam jak go rozdziera od środka. W międzyczasie namawiałam go na terapię. Sama uczęszczam,
wiem czym to pachnie i wiem jak jemu jest to potrzebne.
Nagle ni stąd wypalił " Jesteś w stanie się dla mnie zmienić ? " Tak, jestem. Dobrze, zróbmy to, pójdźmy.
Wyraził pierwszy raz chęć naprawy tego wszystkiego. Upiliśmy się mocno. Powiedział, żebym została. W nocy [ był już nieprzytomny]
powiedział mi, że ja jestem jego a on jest mój i że mnie kocha.
Rano dzwonił, zastanawiałam się czy cokolwiek pamięta. Powiedział, że to co ustaliliśmy na tarasie pamięta, później nic.
Czy po raz kolejny mam się łudzić, że jednak uda nam się to odratować ?
1,272 2017-07-03 17:21:51
DZIEWCZYNY KOCHANE !!! RATUJCIE MNIE BO TONE...
Jestem jakąś niedojrzałą masochistką....
Wysłuchajcie mnie proszę, chociaż tyle.Po całym rozstaniu lada dzień poznałam kogoś. I choć wiem, że to najgorsze z możliwych rozwiązań
przez chwilę było mi lepiej. Już nie było płaczących w poduszkę wieczorów tylko wypady a to na spacer,
a to nad jezioro. Starałam się skupić całą swoją uwagę na kimś innym, było mi duuużo łatwiej.Któregoś dnia byliśmy umówieni na spotkanie w sprawie firmy. Pojechaliśmy do osoby, która miała nam pomóc
rozwiązać tę sytuację. Padło dużo przykrych słów przez emocje, ale już po kilku godzinach udało nam się dojść
do porozumienia. Już w windzie przeprosiliśmy się za te przykre słowa. Pojechaliśmy do domu, po drodze kupiliśmy
kilka piw, wylądowaliśmy u mnie. Po długich rozmowach znowu sytuacja skończyła się w łóżku.Następnego dnia to samo i to samo. Wiem, że pewnie uznacie, że się nie szanuję, że mu ulegam czy co tam jeszcze.
Ale każda z Was, która mogłaby mieć swojego ukochanego przy sobie zrobiłaby pewnie to samo. Określiliśmy nawet
znajomość jako " sex friend ". Ale oczywiście były też dni i wieczory bez łózka. Tak po prostu, rozmowa, spacer.I tak trwał ostatni miesiąc. Ja z kimś pisałam, wiem, że on też. Wiem nawet, że zaliczył dwie "randki" bo sam mi się
przyznał do tego jaka to była porażka.Przy przedprzedostatnim spotkaniu powiedział coś, co bardzo mnie uraziło. Coś na zasadzie chęci kontaktu fizycznego
z inną osobą [ trochę wyrwane z kontekstu ale emocje górą ]. Wybiegłam w środku nocy z mieszkania. Zaszyłam się
u siebie. Po kilku minutach przyszedł, zaczął pukać. Udawałam, że mnie nie ma - jednak tak mocno walił w drzwi, że pobudził
sąsiadów i musiałam mu otworzyć.Przyszedł, przytulił się i zasnął. Obudziłam go, mówiąc, żeby szedł spać do siebie. Wstał, powiedział " jak tam chcesz'' i wyszedł.
Jak tylko się obudziłam dostałam wiadomość z prośbą o rozmowę i już za chwilę był u mnie.
Najpierw powiedział, że dla niego to nie był tylko sex, że gdzieś z tyłu głowy miał iskierkę nadziei, że się uda. Jednak on ma problem
ze sobą, nienawidzi siebie i nie będzie niczego budował, bo sam nie wie czego chce. Wymusiłam na nim, żeby mnie " uwolnił".
Powiedz mi w twarz, że to koniec, że mnie nie chcesz i nic się nie zmieni. Powiedział. Życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego i miał
obiecać, że kontakty TYLKO i wyłącznie firmowe.Wytrzymał do wieczora.
Po Kościele siedziałam pod blokiem na ławce i dostałam wiadomość " Nie będę udawał, że Cię nie widzę. Chodźmy na polanę, mam
dwa piwa, nie musimy rozmawiać". Oczywiście poleciałam.
Na początku nie rozmawialiśmy, później coś tam o pracy a na koniec pod blokiem oczywiście skończyliśmy u niego.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Widziałam jak go rozdziera od środka. W międzyczasie namawiałam go na terapię. Sama uczęszczam,
wiem czym to pachnie i wiem jak jemu jest to potrzebne.Nagle ni stąd wypalił " Jesteś w stanie się dla mnie zmienić ? " Tak, jestem. Dobrze, zróbmy to, pójdźmy.
Wyraził pierwszy raz chęć naprawy tego wszystkiego. Upiliśmy się mocno. Powiedział, żebym została. W nocy [ był już nieprzytomny]
powiedział mi, że ja jestem jego a on jest mój i że mnie kocha.Rano dzwonił, zastanawiałam się czy cokolwiek pamięta. Powiedział, że to co ustaliliśmy na tarasie pamięta, później nic.
Czy po raz kolejny mam się łudzić, że jednak uda nam się to odratować ?
Pamiętam jak kiedyś ci odpisywałam odnośnie twojego rozstania.Rozumiem,że wpadłaś z deszczu pod rynnę i z kolejnym masz problem?
1,273 2017-07-03 17:29:14 Ostatnio edytowany przez taniejedyna (2017-07-03 17:36:03)
taniejedyna napisał/a:
Pamiętam jak kiedyś ci odpisywałam odnośnie twojego rozstania.Rozumiem,że wpadłaś z deszczu pod rynnę i z kolejnym masz problem?
Kochana nie, to ciągle ten sam... Pisałam w silnych emocjach. Tam była tylko wzmianka, że przez chwile
zatraciłam swoje myśli w kogoś innego. Od momentu o księgowej wraca wątek ex.
1,274 2017-07-03 17:54:44 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-07-03 17:57:49)
Edyszka napisał/a:taniejedyna napisał/a:
Pamiętam jak kiedyś ci odpisywałam odnośnie twojego rozstania.Rozumiem,że wpadłaś z deszczu pod rynnę i z kolejnym masz problem?
Kochana nie, to ciągle ten sam... Pisałam w silnych emocjach. Tam była tylko wzmianka, że przez chwile
zatraciłam swoje myśli w kogoś innego. Od momentu o księgowej wraca wątek ex.
Myślałam,że opisujesz innego.Ja bym w to nie wchodziła.Za dużo akcji już ci robił żeby powrót do tego był bezpieczny.Ja już się nauczyłam,że jak ktoś chce,to chce bez żadnego niezdecydowana i wydziwiania,a jak ktoś robi podchody,wycofuje się i znów robi nadzieję,to trzeba odciąć się dla własnego dobra,bo inaczej tylko brnie się w masochizm.Tego się nauczyłam Po ostatnim związku.No ale wiem,że teraz u ciebie emocje górą i zapewne nie dostosujesz się do mojej rady
1,275 2017-07-03 18:35:19
taniejedyna napisał/a:Edyszka napisał/a:Pamiętam jak kiedyś ci odpisywałam odnośnie twojego rozstania.Rozumiem,że wpadłaś z deszczu pod rynnę i z kolejnym masz problem?
Kochana nie, to ciągle ten sam... Pisałam w silnych emocjach. Tam była tylko wzmianka, że przez chwile
zatraciłam swoje myśli w kogoś innego. Od momentu o księgowej wraca wątek ex.Myślałam,że opisujesz innego.Ja bym w to nie wchodziła.Za dużo akcji już ci robił żeby powrót do tego był bezpieczny.Ja już się nauczyłam,że jak ktoś chce,to chce bez żadnego niezdecydowana i wydziwiania,a jak ktoś robi podchody,wycofuje się i znów robi nadzieję,to trzeba odciąć się dla własnego dobra,bo inaczej tylko brnie się w masochizm.Tego się nauczyłam Po ostatnim związku.No ale wiem,że teraz u ciebie emocje górą i zapewne nie dostosujesz się do mojej rady
To nie emocje lecz dalej miłość i wiara w to uczucie...
1,276 2017-07-03 18:39:31
Edyszka napisał/a:taniejedyna napisał/a:Kochana nie, to ciągle ten sam... Pisałam w silnych emocjach. Tam była tylko wzmianka, że przez chwile
zatraciłam swoje myśli w kogoś innego. Od momentu o księgowej wraca wątek ex.Myślałam,że opisujesz innego.Ja bym w to nie wchodziła.Za dużo akcji już ci robił żeby powrót do tego był bezpieczny.Ja już się nauczyłam,że jak ktoś chce,to chce bez żadnego niezdecydowana i wydziwiania,a jak ktoś robi podchody,wycofuje się i znów robi nadzieję,to trzeba odciąć się dla własnego dobra,bo inaczej tylko brnie się w masochizm.Tego się nauczyłam Po ostatnim związku.No ale wiem,że teraz u ciebie emocje górą i zapewne nie dostosujesz się do mojej rady
To nie emocje lecz dalej miłość i wiara w to uczucie...
Czyli emocje
1,277 2017-07-03 18:45:56
@Edyszka - co u Ciebie? Ostatnio mało się udzielasz. Jakieś postępy ??
1,278 2017-07-03 18:57:18
DZIEWCZYNY KOCHANE !!! RATUJCIE MNIE BO TONE...
Jestem jakąś niedojrzałą masochistką....
Wysłuchajcie mnie proszę, chociaż tyle.Po całym rozstaniu lada dzień poznałam kogoś. I choć wiem, że to najgorsze z możliwych rozwiązań
przez chwilę było mi lepiej. Już nie było płaczących w poduszkę wieczorów tylko wypady a to na spacer,
a to nad jezioro. Starałam się skupić całą swoją uwagę na kimś innym, było mi duuużo łatwiej.Któregoś dnia byliśmy umówieni na spotkanie w sprawie firmy. Pojechaliśmy do osoby, która miała nam pomóc
rozwiązać tę sytuację. Padło dużo przykrych słów przez emocje, ale już po kilku godzinach udało nam się dojść
do porozumienia. Już w windzie przeprosiliśmy się za te przykre słowa. Pojechaliśmy do domu, po drodze kupiliśmy
kilka piw, wylądowaliśmy u mnie. Po długich rozmowach znowu sytuacja skończyła się w łóżku.Następnego dnia to samo i to samo. Wiem, że pewnie uznacie, że się nie szanuję, że mu ulegam czy co tam jeszcze.
Ale każda z Was, która mogłaby mieć swojego ukochanego przy sobie zrobiłaby pewnie to samo. Określiliśmy nawet
znajomość jako " sex friend ". Ale oczywiście były też dni i wieczory bez łózka. Tak po prostu, rozmowa, spacer.I tak trwał ostatni miesiąc. Ja z kimś pisałam, wiem, że on też. Wiem nawet, że zaliczył dwie "randki" bo sam mi się
przyznał do tego jaka to była porażka.Przy przedprzedostatnim spotkaniu powiedział coś, co bardzo mnie uraziło. Coś na zasadzie chęci kontaktu fizycznego
z inną osobą [ trochę wyrwane z kontekstu ale emocje górą ]. Wybiegłam w środku nocy z mieszkania. Zaszyłam się
u siebie. Po kilku minutach przyszedł, zaczął pukać. Udawałam, że mnie nie ma - jednak tak mocno walił w drzwi, że pobudził
sąsiadów i musiałam mu otworzyć.Przyszedł, przytulił się i zasnął. Obudziłam go, mówiąc, żeby szedł spać do siebie. Wstał, powiedział " jak tam chcesz'' i wyszedł.
Jak tylko się obudziłam dostałam wiadomość z prośbą o rozmowę i już za chwilę był u mnie.
Najpierw powiedział, że dla niego to nie był tylko sex, że gdzieś z tyłu głowy miał iskierkę nadziei, że się uda. Jednak on ma problem
ze sobą, nienawidzi siebie i nie będzie niczego budował, bo sam nie wie czego chce. Wymusiłam na nim, żeby mnie " uwolnił".
Powiedz mi w twarz, że to koniec, że mnie nie chcesz i nic się nie zmieni. Powiedział. Życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego i miał
obiecać, że kontakty TYLKO i wyłącznie firmowe.Wytrzymał do wieczora.
Po Kościele siedziałam pod blokiem na ławce i dostałam wiadomość " Nie będę udawał, że Cię nie widzę. Chodźmy na polanę, mam
dwa piwa, nie musimy rozmawiać". Oczywiście poleciałam.
Na początku nie rozmawialiśmy, później coś tam o pracy a na koniec pod blokiem oczywiście skończyliśmy u niego.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Widziałam jak go rozdziera od środka. W międzyczasie namawiałam go na terapię. Sama uczęszczam,
wiem czym to pachnie i wiem jak jemu jest to potrzebne.Nagle ni stąd wypalił " Jesteś w stanie się dla mnie zmienić ? " Tak, jestem. Dobrze, zróbmy to, pójdźmy.
Wyraził pierwszy raz chęć naprawy tego wszystkiego. Upiliśmy się mocno. Powiedział, żebym została. W nocy [ był już nieprzytomny]
powiedział mi, że ja jestem jego a on jest mój i że mnie kocha.Rano dzwonił, zastanawiałam się czy cokolwiek pamięta. Powiedział, że to co ustaliliśmy na tarasie pamięta, później nic.
Czy po raz kolejny mam się łudzić, że jednak uda nam się to odratować ?
Zastanów się czego szukasz tutaj na forum. Prosisz o pomoc, bo "toniesz" a po opisie waszej sytuacji chciałabyś usłyszeć, czy są jakieś szanse aby zbudować związek z tym facetem.
Pytasz czy uda wam się to uratować, więc ja Ci odpowiem, że nie. Nie uratujesz tego związku, bo jego nie ma. On Cię nie kocha, tylko wykorzystuje i pod byle pretekstem szuka "sex-friend". Pasuje Ci ta rola, prawda? Jeśli by Ci nie pasowała to nigdy byś na to nie pozwoliła. I tu nie chodzi o ocenę czy Ty się szanujesz - ten osąd pozostawiam Tobie... Zgadzasz się na bycie taką panienką do bzykania - to proszę bardzo. Tylko nie wypłakuj się tutaj na forum, bo za swoje błędy trzeba płacić. Niestety koleżanko, ten błąd popełniasz cały czas i nie wyciągasz wniosków. Przykro czytać takie stwierdzenia. Jesteś kobietą a pozwalasz się tak poniżać. I myślę, że napiszę coś, z czym zgodzi się większość dziewczyn: nigdy bym nie pozwoliła na to aby zostać sex-friend mojego exa tylko po to aby mieć go chwilę przy sobie.
Owszem Twój ex ma jakiś poważny problem, ale Ty również. I na Twoim miejscu przestałabym szukać odpowiedzi na pytanie co z nim jest nie tak, tylko skupiłabym się na sobie. Coś musi być z Tobą nie tak, że pozwalasz na takie żenujące zagrywki.
1,279 2017-07-03 19:04:10
taniejedyna napisał/a:DZIEWCZYNY KOCHANE !!! RATUJCIE MNIE BO TONE...
Jestem jakąś niedojrzałą masochistką....
Wysłuchajcie mnie proszę, chociaż tyle.Po całym rozstaniu lada dzień poznałam kogoś. I choć wiem, że to najgorsze z możliwych rozwiązań
przez chwilę było mi lepiej. Już nie było płaczących w poduszkę wieczorów tylko wypady a to na spacer,
a to nad jezioro. Starałam się skupić całą swoją uwagę na kimś innym, było mi duuużo łatwiej.Któregoś dnia byliśmy umówieni na spotkanie w sprawie firmy. Pojechaliśmy do osoby, która miała nam pomóc
rozwiązać tę sytuację. Padło dużo przykrych słów przez emocje, ale już po kilku godzinach udało nam się dojść
do porozumienia. Już w windzie przeprosiliśmy się za te przykre słowa. Pojechaliśmy do domu, po drodze kupiliśmy
kilka piw, wylądowaliśmy u mnie. Po długich rozmowach znowu sytuacja skończyła się w łóżku.Następnego dnia to samo i to samo. Wiem, że pewnie uznacie, że się nie szanuję, że mu ulegam czy co tam jeszcze.
Ale każda z Was, która mogłaby mieć swojego ukochanego przy sobie zrobiłaby pewnie to samo. Określiliśmy nawet
znajomość jako " sex friend ". Ale oczywiście były też dni i wieczory bez łózka. Tak po prostu, rozmowa, spacer.I tak trwał ostatni miesiąc. Ja z kimś pisałam, wiem, że on też. Wiem nawet, że zaliczył dwie "randki" bo sam mi się
przyznał do tego jaka to była porażka.Przy przedprzedostatnim spotkaniu powiedział coś, co bardzo mnie uraziło. Coś na zasadzie chęci kontaktu fizycznego
z inną osobą [ trochę wyrwane z kontekstu ale emocje górą ]. Wybiegłam w środku nocy z mieszkania. Zaszyłam się
u siebie. Po kilku minutach przyszedł, zaczął pukać. Udawałam, że mnie nie ma - jednak tak mocno walił w drzwi, że pobudził
sąsiadów i musiałam mu otworzyć.Przyszedł, przytulił się i zasnął. Obudziłam go, mówiąc, żeby szedł spać do siebie. Wstał, powiedział " jak tam chcesz'' i wyszedł.
Jak tylko się obudziłam dostałam wiadomość z prośbą o rozmowę i już za chwilę był u mnie.
Najpierw powiedział, że dla niego to nie był tylko sex, że gdzieś z tyłu głowy miał iskierkę nadziei, że się uda. Jednak on ma problem
ze sobą, nienawidzi siebie i nie będzie niczego budował, bo sam nie wie czego chce. Wymusiłam na nim, żeby mnie " uwolnił".
Powiedz mi w twarz, że to koniec, że mnie nie chcesz i nic się nie zmieni. Powiedział. Życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego i miał
obiecać, że kontakty TYLKO i wyłącznie firmowe.Wytrzymał do wieczora.
Po Kościele siedziałam pod blokiem na ławce i dostałam wiadomość " Nie będę udawał, że Cię nie widzę. Chodźmy na polanę, mam
dwa piwa, nie musimy rozmawiać". Oczywiście poleciałam.
Na początku nie rozmawialiśmy, później coś tam o pracy a na koniec pod blokiem oczywiście skończyliśmy u niego.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Widziałam jak go rozdziera od środka. W międzyczasie namawiałam go na terapię. Sama uczęszczam,
wiem czym to pachnie i wiem jak jemu jest to potrzebne.Nagle ni stąd wypalił " Jesteś w stanie się dla mnie zmienić ? " Tak, jestem. Dobrze, zróbmy to, pójdźmy.
Wyraził pierwszy raz chęć naprawy tego wszystkiego. Upiliśmy się mocno. Powiedział, żebym została. W nocy [ był już nieprzytomny]
powiedział mi, że ja jestem jego a on jest mój i że mnie kocha.Rano dzwonił, zastanawiałam się czy cokolwiek pamięta. Powiedział, że to co ustaliliśmy na tarasie pamięta, później nic.
Czy po raz kolejny mam się łudzić, że jednak uda nam się to odratować ?
Zastanów się czego szukasz tutaj na forum. Prosisz o pomoc, bo "toniesz" a po opisie waszej sytuacji chciałabyś usłyszeć, czy są jakieś szanse aby zbudować związek z tym facetem.
Pytasz czy uda wam się to uratować, więc ja Ci odpowiem, że nie. Nie uratujesz tego związku, bo jego nie ma. On Cię nie kocha, tylko wykorzystuje i pod byle pretekstem szuka "sex-friend". Pasuje Ci ta rola, prawda? Jeśli by Ci nie pasowała to nigdy byś na to nie pozwoliła. I tu nie chodzi o ocenę czy Ty się szanujesz - ten osąd pozostawiam Tobie... Zgadzasz się na bycie taką panienką do bzykania - to proszę bardzo. Tylko nie wypłakuj się tutaj na forum, bo za swoje błędy trzeba płacić. Niestety koleżanko, ten błąd popełniasz cały czas i nie wyciągasz wniosków. Przykro czytać takie stwierdzenia. Jesteś kobietą a pozwalasz się tak poniżać. I myślę, że napiszę coś, z czym zgodzi się większość dziewczyn: nigdy bym nie pozwoliła na to aby zostać sex-friend mojego exa tylko po to aby mieć go chwilę przy sobie.
Owszem Twój ex ma jakiś poważny problem, ale Ty również. I na Twoim miejscu przestałabym szukać odpowiedzi na pytanie co z nim jest nie tak, tylko skupiłabym się na sobie. Coś musi być z Tobą nie tak, że pozwalasz na takie żenujące zagrywki.
Masz rację, przepraszam Was za swoje wpisy. I dziękuję za sprowadzenie na ziemię. Mam nadzieję, że w końcu zdam się na zamknięcie tego tematu i zdanie sprawy, że nic z tego nie będzie. Miotam się jak głupia...
1,280 2017-07-03 19:29:59
Masz rację, przepraszam Was za swoje wpisy. I dziękuję za sprowadzenie na ziemię. Mam nadzieję, że w końcu zdam się na zamknięcie tego tematu i zdanie sprawy, że nic z tego nie będzie. Miotam się jak głupia...
Przestań!!! Nie chrz@ń tu o przeprosinach. Nikogo swoimi postami nie obraziłaś.
Podejmij decyzję i bądź konsekwentna. My na forum nie prowadzimy grupy wsparcia pt. "jak ratować toksyczny związek". Przeczytaj nasze historie. Każda z nas popełniła większe lub mniejsze błędy. To nie chodzi o ocenianie siebie nawzajem.
W Twoim przypadku to jest ciągłe powtarzanie jednego: nie jesteś z nim a kończysz z exem w łóżku. Chciałabyś czegoś więcej i ZAPRZECZASZ sama sobie. Dajesz mu seks za darmo, za nic. Zero zobowiązań, zero uczucia a może sobie korzystać z Ciebie ile mu się podoba. No weź daj spokój. Związku z tego nie zbudujesz, a jemu jest tylko wygodnie z Tobą. Wiesz dlaczego on tak do Ciebie wraca? Bo nie znalazł innej, która by z nim spała lub innej z którą miałby udany seks.
Słuchaj: wszystko albo nic. Albo masz związek: fajnego faceta, który JEST z Tobą/ przy Tobie, wspiera Cię i szanuje i wtedy jest seks, albo... nie ma nic.
Ty sama siebie krzywdzisz - już nie on, bo on przecież Cię "uwolnił", powiedział Ci, że mu nie zależy. I co z tego? Jak Ty dalej jesteś chętna, aby go zaspokoić. Nie jeden "facet" marzy o takiej ślepo zakochanej w nim kobiecie, która zgodzi się na seks bez zobowiązań, nawet jak prosto z mostu usłyszy, że nic dla niego nie znaczy. Za to żadna kobieta nie chciałaby się znaleźć w Twojej sytuacji. Jaki z tego wyciągniesz wniosek?
Zapraszam na ziemię. Podejmij decyzję i w niej wytrwaj.
1,281 2017-07-03 19:45:06
Mam nadzieję, że jak już się z tym uporam mimo wszystko mi pomożecie.
Uwaga, schodze na ziemię i zaczynam widzieć co ja robię że swoim życiem.
1,282 2017-07-03 20:04:41
DZIEWCZYNY KOCHANE !!! RATUJCIE MNIE BO TONE...
Jestem jakąś niedojrzałą masochistką....
Wysłuchajcie mnie proszę, chociaż tyle.Po całym rozstaniu lada dzień poznałam kogoś. I choć wiem, że to najgorsze z możliwych rozwiązań
przez chwilę było mi lepiej. Już nie było płaczących w poduszkę wieczorów tylko wypady a to na spacer,
a to nad jezioro. Starałam się skupić całą swoją uwagę na kimś innym, było mi duuużo łatwiej.Któregoś dnia byliśmy umówieni na spotkanie w sprawie firmy. Pojechaliśmy do osoby, która miała nam pomóc
rozwiązać tę sytuację. Padło dużo przykrych słów przez emocje, ale już po kilku godzinach udało nam się dojść
do porozumienia. Już w windzie przeprosiliśmy się za te przykre słowa. Pojechaliśmy do domu, po drodze kupiliśmy
kilka piw, wylądowaliśmy u mnie. Po długich rozmowach znowu sytuacja skończyła się w łóżku.Następnego dnia to samo i to samo. Wiem, że pewnie uznacie, że się nie szanuję, że mu ulegam czy co tam jeszcze.
Ale każda z Was, która mogłaby mieć swojego ukochanego przy sobie zrobiłaby pewnie to samo. Określiliśmy nawet
znajomość jako " sex friend ". Ale oczywiście były też dni i wieczory bez łózka. Tak po prostu, rozmowa, spacer.I tak trwał ostatni miesiąc. Ja z kimś pisałam, wiem, że on też. Wiem nawet, że zaliczył dwie "randki" bo sam mi się
przyznał do tego jaka to była porażka.Przy przedprzedostatnim spotkaniu powiedział coś, co bardzo mnie uraziło. Coś na zasadzie chęci kontaktu fizycznego
z inną osobą [ trochę wyrwane z kontekstu ale emocje górą ]. Wybiegłam w środku nocy z mieszkania. Zaszyłam się
u siebie. Po kilku minutach przyszedł, zaczął pukać. Udawałam, że mnie nie ma - jednak tak mocno walił w drzwi, że pobudził
sąsiadów i musiałam mu otworzyć.Przyszedł, przytulił się i zasnął. Obudziłam go, mówiąc, żeby szedł spać do siebie. Wstał, powiedział " jak tam chcesz'' i wyszedł.
Jak tylko się obudziłam dostałam wiadomość z prośbą o rozmowę i już za chwilę był u mnie.
Najpierw powiedział, że dla niego to nie był tylko sex, że gdzieś z tyłu głowy miał iskierkę nadziei, że się uda. Jednak on ma problem
ze sobą, nienawidzi siebie i nie będzie niczego budował, bo sam nie wie czego chce. Wymusiłam na nim, żeby mnie " uwolnił".
Powiedz mi w twarz, że to koniec, że mnie nie chcesz i nic się nie zmieni. Powiedział. Życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego i miał
obiecać, że kontakty TYLKO i wyłącznie firmowe.Wytrzymał do wieczora.
Po Kościele siedziałam pod blokiem na ławce i dostałam wiadomość " Nie będę udawał, że Cię nie widzę. Chodźmy na polanę, mam
dwa piwa, nie musimy rozmawiać". Oczywiście poleciałam.
Na początku nie rozmawialiśmy, później coś tam o pracy a na koniec pod blokiem oczywiście skończyliśmy u niego.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Widziałam jak go rozdziera od środka. W międzyczasie namawiałam go na terapię. Sama uczęszczam,
wiem czym to pachnie i wiem jak jemu jest to potrzebne.Nagle ni stąd wypalił " Jesteś w stanie się dla mnie zmienić ? " Tak, jestem. Dobrze, zróbmy to, pójdźmy.
Wyraził pierwszy raz chęć naprawy tego wszystkiego. Upiliśmy się mocno. Powiedział, żebym została. W nocy [ był już nieprzytomny]
powiedział mi, że ja jestem jego a on jest mój i że mnie kocha.Rano dzwonił, zastanawiałam się czy cokolwiek pamięta. Powiedział, że to co ustaliliśmy na tarasie pamięta, później nic.
Czy po raz kolejny mam się łudzić, że jednak uda nam się to odratować ?
Jak to czytam to aż robi się smutno. Od wspomnień nietety. Co prawda nie miałam tak że rozstaliśmy się i byłam fwb. Ale teraz już wiem, że jeśli kiedykolwiek usłyszę, tak jak Ty usłyszałaś "uwolnienie" to trzeba po prostu spierdzielać gdzie pieprz rośnie.
W życiu odgrywają się iście filmowe historie - rozstania, nowe związki, powroty, odgrzewane kotlety i brazylijskie telenowele. Po jednym rozstaniu na cały tydzień, uslyszałam że to był błąd, że to nie było rozstanie tylko chwilowa wątpliwość, ze to jego wina i inne takie, że nie lubi siebie za to że to zrobił. A po prawie roku po ostatecznym rozstaniu usłyszałam piękną litanię jaką byłam paskudną dziewczyną przez 7 lat związku. To, że twój EX - tak ex, bo on mentalnie jest już daleki od Ciebie, po pijaku powiedział że Ty jesteś jego a on twój, dla Ciebie w tym momencie może znaczyć wszystko, a dla niego nic. Ta różnica w mocy tych słów dla każdego z was to jest oddalenie. Jeżeli on chce żebyś Ty się zmieniła w jego mamę, bo taki ma wzorzec i jako dorosły facet nie umie go nazwać i spróbować przełamać, świadczy o tym, że on uważa że nie jesteś dla niego. Karina napisała Ci ostro, ale ja się z nią zgadzam. Może jakbym trafiła na forum nie prawie pół roku po rozstaniu, a przed, opisała swoją sytuację to może bym coś sobie wzięła do serca. Fajnie by było jakby mnie ktoś tak zrugał porządnie i dał ze dwa razy po gębie na otrzeźwienie. Okeeej, związków idealnych nie ma, takie szopki się odwalają, że hohohoho. Ale albo jesteś pierwszym wyborem albo nie jesteś. Odetnij się. Zrób sobie przysługę. Będzie bolało cholernie. Ale jak ktoś Ci mówi, ze Cię nie chce a Ty wyprowadzasz się kilka pięter niżej to strzelasz sobie w kolana. Oba na raz. Siedzenie na ławce po kościele. Chcesz tam siedzieć, chcesz żeby Cię zobaczył. A później się dzieje co się dzieje. Odpiszesz, ze ukochane otoczenie, że na ławce to siedzieć każdy sobie może itd. Jasne, też jestem mistrzynią wymówek. Ale sabotujesz tym sama siebie. Odpowiedz sobie sama, tak w głębi serca, czy jakbyś wyprowadziła się dalej, uregulowała sytuację z firmą tak żeby go nie widywać, to czujesz że by o Ciebie zawalczył? Że chciałby powrotu? Ja w swojej sytuacji odpowiedź znam i boli jak nic dotychczas.
To że oboje nazwaliście swoją realcję friends with benefits to jest po prostu straszne. Takie rzeczy to się dzieją, jak obie strony są zdystansowane i jedyne czego chcą to się porelaksować. On może tego chcieć, i chcieć tylko i wyłącznie tego. Ale Ty jesteś w emocjonalnej dupie, przepraszam za określenie. Ty go pragniesz, pragniesz bliskości, chłoniesz go. Wiesz co poczujesz jak on pewnego dnia Ci powie że odleciał na planetę NOWA MIŁOŚĆ, że znalazł taką że mu i serce bije mocnijesz i ma stado motyli w bebechach?
Piszesz że jest dobrym chłopakiem, że starał się coś poczuć jak Ty się starałaś być taka jak on chce. Miałam to samo. Dobry chłopak, mogłam tylko zmienić w sobie kilka rzeczy. Ale nie rozmawiał o tym kiedy był na to odpowiedni czas, kiedy poczuł że mu to przeszkadza, tylko zrywał, a później łaskawie wracał. Też mi później powiedział, że się starał, że nie mogę mu nic zarzucić bo to wszystko przez moje wady, że to nie takie uczucie na całe życie. Bądź gotowa, że jak wam się nie uda, to nie obwinisz nikogo, nie znajdziesz nawet małej ulgi w chwilowej złości, bo wiedziałaś na co się piszesz i brnęłaś w to. Ale tak jak Karina pisała, nie pytasz o to co zrobić, żeby może się zdystansować, odciąć nawet na jakiś czas, dać sobie czas do przemyśleń i będzie co będzie. Szukasz nadziei. Ja Cię nie potępiam, przerobiłam to na swojej skórze, minęło pół roku i nie boli mniej, tylko boli inaczej. Chcę tylko napisać, że miej świadomość że robisz to sobie sama. A nie warto.
1,283 2017-07-03 20:09:43
Mam nadzieję, że jak już się z tym uporam mimo wszystko mi pomożecie.
Uwaga, schodze na ziemię i zaczynam widzieć co ja robię że swoim życiem.
Jasne, że pomożemy Czytam to forum już kilka miesięcy i nikt tak nie zrozumie miłosnego rozbitka jak inni rozbitkowie. Przygotuj się, że będzie trudno, tak że będziesz chciała zawracać i biec do niego nie raz nie dwa. Ale czasami lepiej odpuścić w odpowiednim momencie. Jak dla mnie, w twojej sytuacji ten moment już nastapił, teraz czas ratować siebie. Powodzenia
1,284 2017-07-03 20:11:17
@Edyszka - co u Ciebie? Ostatnio mało się udzielasz. Jakieś postępy ??
Właśnie Edyszka. Jak pisałam tu swoje epopeje to się zastanawiałam co u Ciebie, bo milczysz już dłuższy czas. Napisz co słychać, mam nadzieję że ciutkę do przodu A nawet jak nie to też napisz
1,285 2017-07-03 20:35:46
Jak to czytam to aż robi się smutno. Od wspomnień nietety. Co prawda nie miałam tak że rozstaliśmy się i byłam fwb. Ale teraz już wiem, że jeśli kiedykolwiek usłyszę, tak jak Ty usłyszałaś "uwolnienie" to trzeba po prostu spierdzielać gdzie pieprz rośnie.
W życiu odgrywają się iście filmowe historie - rozstania, nowe związki, powroty, odgrzewane kotlety i brazylijskie telenowele. Po jednym rozstaniu na cały tydzień, uslyszałam że to był błąd, że to nie było rozstanie tylko chwilowa wątpliwość, ze to jego wina i inne takie, że nie lubi siebie za to że to zrobił. A po prawie roku po ostatecznym rozstaniu usłyszałam piękną litanię jaką byłam paskudną dziewczyną przez 7 lat związku. To, że twój EX - tak ex, bo on mentalnie jest już daleki od Ciebie, po pijaku powiedział że Ty jesteś jego a on twój, dla Ciebie w tym momencie może znaczyć wszystko, a dla niego nic. Ta różnica w mocy tych słów dla każdego z was to jest oddalenie. Jeżeli on chce żebyś Ty się zmieniła w jego mamę, bo taki ma wzorzec i jako dorosły facet nie umie go nazwać i spróbować przełamać, świadczy o tym, że on uważa że nie jesteś dla niego. Karina napisała Ci ostro, ale ja się z nią zgadzam. Może jakbym trafiła na forum nie prawie pół roku po rozstaniu, a przed, opisała swoją sytuację to może bym coś sobie wzięła do serca. Fajnie by było jakby mnie ktoś tak zrugał porządnie i dał ze dwa razy po gębie na otrzeźwienie. Okeeej, związków idealnych nie ma, takie szopki się odwalają, że hohohoho. Ale albo jesteś pierwszym wyborem albo nie jesteś. Odetnij się. Zrób sobie przysługę. Będzie bolało cholernie. Ale jak ktoś Ci mówi, ze Cię nie chce a Ty wyprowadzasz się kilka pięter niżej to strzelasz sobie w kolana. Oba na raz. Siedzenie na ławce po kościele. Chcesz tam siedzieć, chcesz żeby Cię zobaczył. A później się dzieje co się dzieje. Odpiszesz, ze ukochane otoczenie, że na ławce to siedzieć każdy sobie może itd. Jasne, też jestem mistrzynią wymówek. Ale sabotujesz tym sama siebie. Odpowiedz sobie sama, tak w głębi serca, czy jakbyś wyprowadziła się dalej, uregulowała sytuację z firmą tak żeby go nie widywać, to czujesz że by o Ciebie zawalczył? Że chciałby powrotu? Ja w swojej sytuacji odpowiedź znam i boli jak nic dotychczas.
To że oboje nazwaliście swoją realcję friends with benefits to jest po prostu straszne. Takie rzeczy to się dzieją, jak obie strony są zdystansowane i jedyne czego chcą to się porelaksować. On może tego chcieć, i chcieć tylko i wyłącznie tego. Ale Ty jesteś w emocjonalnej dupie, przepraszam za określenie. Ty go pragniesz, pragniesz bliskości, chłoniesz go. Wiesz co poczujesz jak on pewnego dnia Ci powie że odleciał na planetę NOWA MIŁOŚĆ, że znalazł taką że mu i serce bije mocnijesz i ma stado motyli w bebechach?
Piszesz że jest dobrym chłopakiem, że starał się coś poczuć jak Ty się starałaś być taka jak on chce. Miałam to samo. Dobry chłopak, mogłam tylko zmienić w sobie kilka rzeczy. Ale nie rozmawiał o tym kiedy był na to odpowiedni czas, kiedy poczuł że mu to przeszkadza, tylko zrywał, a później łaskawie wracał. Też mi później powiedział, że się starał, że nie mogę mu nic zarzucić bo to wszystko przez moje wady, że to nie takie uczucie na całe życie. Bądź gotowa, że jak wam się nie uda, to nie obwinisz nikogo, nie znajdziesz nawet małej ulgi w chwilowej złości, bo wiedziałaś na co się piszesz i brnęłaś w to. Ale tak jak Karina pisała, nie pytasz o to co zrobić, żeby może się zdystansować, odciąć nawet na jakiś czas, dać sobie czas do przemyśleń i będzie co będzie. Szukasz nadziei. Ja Cię nie potępiam, przerobiłam to na swojej skórze, minęło pół roku i nie boli mniej, tylko boli inaczej. Chcę tylko napisać, że miej świadomość że robisz to sobie sama. A nie warto.
Nie mogę wyjść z podziwu jak pięknie obierasz sytuacje w słowa. Dziękuje Wam za sprowadzenie mnie na ziemię.
Na własne życzenie czeka mnie trzeci strzał prosto w twarz i zbieranie się od nowa.
A propo siedzenia na ławce, masz rację. Podświadomie chciałam, żeby mnie dojrzał. Dziś znowu znalazł pretekst
do spotkania. Wiem, że muszę zrobić pierwszy krok
- zostawię mu rzeczy w samochodzie, aby się z nim nie spotkać. Zaczęłam też szukać kogoś na moje miejsce do mieszkania.
Nie chcę stracić w obecnej sytuacji kaucji a niestety taka jest umowa. Mam nadzieję, że to się uda.
Teraz dostrzegam, że odcinka jest jedynym wyjściem z zaistniałej sytuacji. A ja głupia jeszcze dzisiaj chciałam mu przypomnieć
co mi wczoraj powiedział, że pójdziemy razem na terapię. Ale jeśli ktoś tu komuś powinien przypomnieć to nie ja jemu...
Ale tak jak napisała Karina, albo wszystko albo nic ! I zdałam sobie sprawę, że nie dam rady prowadzić z nim firmy do końca
roku. Trudno, zamiast własnego mieszkania będzie firma. A jeszcze wczoraj proponował mi wspólny, nowy interes bo wie, że beze mnie
nie jest w stanie nic zdziałać i wielokrotnie to podkreślał w rozmowach. A jak pojawi się nowa miłość sentymenty nie będą się dla niego liczyły.
Trzymajcie za mnie kciuki
1,286 2017-07-03 21:17:03
Milczałam,bo byłam u siostry kilka dni,a tam oprócz niej i jej męża troje dzieci więc było co robić W sobotę zostałam wyciągnięta na imprezę(że tak to określę)
Otóż w szkole do której kiedyś chodziłam,a w której obecnie uczy się syn siostry był organizowany piknik dla rodziców i nauczycieli.Moja siostra wymyśliła,że skoro ona i jej mąż jadą,to fajnie by było gdybym i ja pojechała.W czwartek wieczorem moje ostatnie słowa na ten temat brzmiały COOOO?!A CO JA TAM NIBY BĘDĘ ROBIŁA ...Chodziło mi o to,że ja ani rodzić,ani nauczyciel więc jako jedyna będę tam od czapy i na dodatek wiedziałam,że wszyscy się tam będą znać,a ja nikogo także żadna to atrakcja dla mnie.No i w czwartek na tym się skończyło,a w piątek siostra mi oznajmiła,że dzwoniła już do wszystkich rodziców i nawet dyrektorki szkoły zapytać czy ja będę mogła przyjść i wszyscy są chętni.Myślałam,że ją uduszę.Nie zrobiłam tego tylko dlatego,że wiedziałam,że chciała dobrze
Mimo wszystko moje pierwsze słowa brzmiały NIE JADĘ!NAWET MOWY NIE MA.I dalej monolog o tym po co to zrobiła skoro ja nie powiedziałam,że ten pomysł mi się podoba.Ta mi zaczęła obiecywać,że następnym razem bardziej się ze mną dogada,ale żebym teraz pojechała,bo jak to będzie wyglądać jak już do wszystkich dzwoniła i miejsce dla mnie jest uszykowane.Ostatecznie zgodziłam się,ale byłam tak wściekła,że mnie w takiej niekomfortowej sytuacji postawiła.Na szczęście nie było tak źle.Okazało się,że parę osób znałam,a tych co nie znałam,poznałam po pierwszym piwie.
1,287 2017-07-03 21:24:26
@taniejedyna,my kobiety kiedy jesteśmy zakochane nie używamy mózgu tylko emocje nami kierują.Wiem to z własnego doświadczenia Jesteśmy wtedy w stanie poszarpać swój honor,aby żeby facet którego kochamy dalej był w naszym życiu.Czasem już nawet nie myślimy w jakiej on będzie roli,ale aby żeby był.Wiesz jak się zachował wobec ciebie i jesteś już mądrzejsza o tę wiedzę,masz większą świadomość tego co cię czeka z jego strony jeśli znów w to wejdziesz.Także trzymam kciuki żebyś nie uległa,bo jeśli to zrobisz,to tym razem już nie będziesz mogła mieć pretensji do niego,a jedynie sama do siebie,bo doskonale już wiesz co to za facet i do czego zdolny.
1,288 2017-07-03 22:02:10
Mam nadzieję, że jak już się z tym uporam mimo wszystko mi pomożecie.
Uwaga, schodze na ziemię i zaczynam widzieć co ja robię że swoim życiem.
Mam nadzieję, że tym razem nie skończy się na gadaniu...
Słuchaj, ja sama długo zbierałam się, aby zakończyć znajomość z moim ex toksykiem. Doskonale rozumiem, że masz nadzieję, bo może terapia pomoże, bo "kochasz", bo chcesz tylko jego, bo...,bo...,bo..., jest milion tych "bo" - ja to przerabiałam. To są mrzonki. Moim skromnym zdaniem to Ty jesteś uzależniona emocjonalnie od tego palanta. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że do tej pory nie zebrałaś się w sobie, aby definitywnie zakończyć znajomość. Mało tego... Podświadomie czujesz, że coś jest w tej waszej relacji nie tak, bo rozpaczliwie szukasz odpowiedzi na pytanie "jak to uratować?". Kochana... nie masz czego ratować. Jemu zależy tylko na seksie z Tobą. I niestety, prędzej czy później znajdzie nową wybrankę i zostawi Cię z poczuciem wstydu i upokorzenia. On jest wolnym człowiekiem, nie deklarował Tobie żadnych uczuć. Nawet przyznał, że mu nie zależy. Tutaj żadna terapia nawet nie pomoże. Zaoszczędź sobie takiego przykrego scenariusza...
Musisz (podkreślę MUSISZ) się ratować i jak najszybciej wyjść z chorego układu. Powodów znajdziesz wiele:
1. macie inne oczekiwania względem siebie. Ty chcesz bliskości, ciepła, uczucia. On dąży tylko do zaspokojenia własnych potrzeb.
2. Pozwalając na takie traktowanie SAMA dewastujesz poczucie własnej wartości. Jeśli nawet jakimś cudem teraz nie czujesz, że robisz źle, że sama sobie ujmujesz takim postępowaniem - to niestety, po rozstaniu przyjdzie moment refleksji nad tym co było. I będziesz w czarnej d#pie, bo pretensje możesz mieć tylko do siebie. TY MU POZWOLIŁAŚ na to jak Cię traktuje.
3. Tkwiąc w tej relacji nie rozwiązujesz fundamentalnego problemu: nie szukasz odpowiedzi na pytanie co Cię skłoniło do "związku" z tym palantem. Teraz próbujesz ratować coś, co już dawno się zawaliło. Bezsensu... Nie pracujesz nad sobą, tracisz czas.
4. Blokujesz się na innych. Ale po kolei... Wpierw sama musisz popracować nad sobą. Podjąć decyzję, trzymać się tego i powolutku, małymi kroczkami przejść detoks. Detoks będzie bolesny, nawet bardzo, bardzo, ale jest nieunikniony. Bez magicznej szklanej kuli mogę Ci powiedzieć, że taki układ nie ma przyszłości. Tutaj są dwie opcje: 1) Ty zrywasz natychmiast i na zawsze kontakt (i nie szukaj powodów/ wymówek) lub 2) on za jakiś czas pozna kogoś i epicko skoczy na inny kwiatek.
Przeżyjesz rozstanie, tak jak my, wyciągniesz wnioski. Następnie pozbierasz się i jestem pewna, że spotkasz miłość i to taką pisaną przez duże "M".
Najważniejsze abyś była konsekwentna. Słuchaj... jak to jest? Sama przed sobą chciałabyś pewnie przyznać, że dotrzymujesz danego słowa, tak? Jeśli powiesz koniec - to niech to będzie koniec. Dorośli ludzie tak właśnie postępują. Przecież nigdy nie jest tak, że jakaś opcja jest w 100% zadowalająca. Wybierasz to, co jest dla Ciebie najlepsze, mając świadomość, że przyjdzie Ci to z trudem.
Życzę Ci wytrwałości...
1,289 2017-07-03 22:04:31
Milczałam,bo byłam u siostry kilka dni,a tam oprócz niej i jej męża troje dzieci więc było co robić
W sobotę zostałam wyciągnięta na imprezę(że tak to określę)
Otóż w szkole do której kiedyś chodziłam,a w której obecnie uczy się syn siostry był organizowany piknik dla rodziców i nauczycieli.Moja siostra wymyśliła,że skoro ona i jej mąż jadą,to fajnie by było gdybym i ja pojechała.W czwartek wieczorem moje ostatnie słowa na ten temat brzmiały COOOO?!A CO JA TAM NIBY BĘDĘ ROBIŁA ...Chodziło mi o to,że ja ani rodzić,ani nauczyciel więc jako jedyna będę tam od czapy i na dodatek wiedziałam,że wszyscy się tam będą znać,a ja nikogo także żadna to atrakcja dla mnie.No i w czwartek na tym się skończyło,a w piątek siostra mi oznajmiła,że dzwoniła już do wszystkich rodziców i nawet dyrektorki szkoły zapytać czy ja będę mogła przyjść i wszyscy są chętni.Myślałam,że ją uduszę.Nie zrobiłam tego tylko dlatego,że wiedziałam,że chciała dobrze
Mimo wszystko moje pierwsze słowa brzmiały NIE JADĘ!NAWET MOWY NIE MA.I dalej monolog o tym po co to zrobiła skoro ja nie powiedziałam,że ten pomysł mi się podoba.Ta mi zaczęła obiecywać,że następnym razem bardziej się ze mną dogada,ale żebym teraz pojechała,bo jak to będzie wyglądać jak już do wszystkich dzwoniła i miejsce dla mnie jest uszykowane.Ostatecznie zgodziłam się,ale byłam tak wściekła,że mnie w takiej niekomfortowej sytuacji postawiła.Na szczęście nie było tak źle.Okazało się,że parę osób znałam,a tych co nie znałam,poznałam po pierwszym piwie.
Trochę spontaniczności nikomu jeszcze nie zaszkodziło A jak sprawy sercowe?
1,290 2017-07-03 22:17:53
Jejku... Jeszcze przed chwilą coś pisaliśmy na snapchacie, miałam tam zapisane nasze rozmowy i właśnie go zablokowałam.... RYCZE JAK BOBR ;(;(;(
1,291 2017-07-04 00:46:50
Edyszka napisał/a:Milczałam,bo byłam u siostry kilka dni,a tam oprócz niej i jej męża troje dzieci więc było co robić
W sobotę zostałam wyciągnięta na imprezę(że tak to określę)
Otóż w szkole do której kiedyś chodziłam,a w której obecnie uczy się syn siostry był organizowany piknik dla rodziców i nauczycieli.Moja siostra wymyśliła,że skoro ona i jej mąż jadą,to fajnie by było gdybym i ja pojechała.W czwartek wieczorem moje ostatnie słowa na ten temat brzmiały COOOO?!A CO JA TAM NIBY BĘDĘ ROBIŁA ...Chodziło mi o to,że ja ani rodzić,ani nauczyciel więc jako jedyna będę tam od czapy i na dodatek wiedziałam,że wszyscy się tam będą znać,a ja nikogo także żadna to atrakcja dla mnie.No i w czwartek na tym się skończyło,a w piątek siostra mi oznajmiła,że dzwoniła już do wszystkich rodziców i nawet dyrektorki szkoły zapytać czy ja będę mogła przyjść i wszyscy są chętni.Myślałam,że ją uduszę.Nie zrobiłam tego tylko dlatego,że wiedziałam,że chciała dobrze
Mimo wszystko moje pierwsze słowa brzmiały NIE JADĘ!NAWET MOWY NIE MA.I dalej monolog o tym po co to zrobiła skoro ja nie powiedziałam,że ten pomysł mi się podoba.Ta mi zaczęła obiecywać,że następnym razem bardziej się ze mną dogada,ale żebym teraz pojechała,bo jak to będzie wyglądać jak już do wszystkich dzwoniła i miejsce dla mnie jest uszykowane.Ostatecznie zgodziłam się,ale byłam tak wściekła,że mnie w takiej niekomfortowej sytuacji postawiła.Na szczęście nie było tak źle.Okazało się,że parę osób znałam,a tych co nie znałam,poznałam po pierwszym piwie.
Trochę spontaniczności nikomu jeszcze nie zaszkodziło
A jak sprawy sercowe?
Spontaniczność i ja,to dwie skrajności Ja jestem kobietą,która musi mieć wszystko zaplanowane i trzymać się planu
A co do tej imprezy,to nie chodziło ani o spontaniczność,ani o fakt,że musiałam nos z domu wytknąć,tylko po pierwsze o to,że byłam przekonana,że nikogo tam nie będę znała,po drugie byłam tam jak piąte koło u wozu,bo piknik był dla rodziców i nauczycieli,a ja ani rodzić,ani nauczyciel,a po trzecie były tam same pary...Także podsumowując te trzy kwestie wiadomo,że jadąc tam czułam się cholernie niekomfortowo i byłam wściekła na siostrę.Na szczęście byli tam dość fajni ludze,a do tego szybko popili także mimo,że byłam bez osoby towarzyszącej,to wstańczyłam się,bo nikt się nie trzymał jednej osoby tylko każdy każdego do tańca prosił.Wróciłam do domu o 3ej w nocy.Co do spraw sercowych,to ograniczają się one do palpitacji serca czasem,które jest wywołane stresem
Innych spraw sercowych brak.Mój były to już nie sprawa sercowa,a mój błąd życiowy.Nadal boli z tym że to jest w pewnym sensie inny rodzaj bólu.Czasem w porywie szaleństwa nawet doceniam fakt,że go nie ma,że nie ma osoby przez którą zadręczałam się i prosiłam o miłość każdego dnia.Osoby przez którą nie byłam w stanie z niczego się cieszyć ani śmiać pełną piersią bo zawsze był on,Łukasz który mnie odpychał i olewał więc jak tu można było cieszyć się z czegokolwiek skoro ciągle w głowie,że w taki sposób traktuje człowiek,którego się kocha.
1,292 2017-07-04 00:54:41
Jejku... Jeszcze przed chwilą coś pisaliśmy na snapchacie, miałam tam zapisane nasze rozmowy i właśnie go zablokowałam.... RYCZE JAK BOBR ;(;(;(
Też ryczałam jak wywaliłam ex z fb.Dziewczyny mi wtedy napisały,że chwilowo będzie źle,ale że to dobra decyzja i nie będę jej żałować,bo wyjdzie mi na dobre i tak było.Nie wyleczyłam się z byłego jak za dotknięciem magicznej różdżki kiedy go wywaliłam,ale odcięcie się spowodowało po pewnym czasie,że zdystansowałam się w pewnym sensie.Nic tak nie pomaga w leczeniu głowy jak odcięcie wszystkich nitek,czego na początku bardzo nie chciałam,a co było najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić.
1,293 2017-07-04 12:48:41
taniejedyna napisał/a:Jejku... Jeszcze przed chwilą coś pisaliśmy na snapchacie, miałam tam zapisane nasze rozmowy i właśnie go zablokowałam.... RYCZE JAK BOBR ;(;(;(
Też ryczałam jak wywaliłam ex z fb.Dziewczyny mi wtedy napisały,że chwilowo będzie źle,ale że to dobra decyzja i nie będę jej żałować,bo wyjdzie mi na dobre i tak było.Nie wyleczyłam się z byłego jak za dotknięciem magicznej różdżki kiedy go wywaliłam,ale odcięcie się spowodowało po pewnym czasie,że zdystansowałam się w pewnym sensie.Nic tak nie pomaga w leczeniu głowy jak odcięcie wszystkich nitek,czego na początku bardzo nie chciałam,a co było najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić.
Dzięki Wam podjęłam wczoraj konkretną decyzję. Zaczynam od nowa !
Dzisiaj wieczorem spotykam się z nim po raz ostatni aby zamknąć sprawy firmowe,
odebrać swoje rzeczy, oddać wszystko i raz na zawsze się rozstać.
Macie rację, może zachowam jakieś resztki swojej godności i przestanę pozwalać
sobą miotać jak mu się zachce danego dnia.
Mam nadzieję, że fakt jak radośnie pisał swojej pierwszej miłości o tym, jak cudownie
jest, że się wyprowadziłam da mi siłę aby to zrobić !!!
NIE BĘDĘ SIĘ DLA NIKOGO ZMIENIAĆ !!!! W KOŃCU TO NIE BYŁABYM JA !!!!
1,294 2017-07-05 11:30:16
Edyszka napisał/a:agatek2501 napisał/a:O, i wiecie co? Wydawało mi się że rozstanie to koniec świata. Ale w moim przypadku mniej więcej w tym samym czasie dowiedziałam się o nawrotach choroby u bliskiej mi osoby. Wiecie jaką poczułam złość na samą siebie, że ubolewam nad jakimś niewartym mnie dupkiem podczas gdy ktoś mi bliski musi się zmierzyć z czymś o wiele poważniejszym? Bo o ile w moim przypadku ja mam duży wpływ na to żeby było lepiej, tak w przypadku choroby te szanse zawsze są 50 na 50 albo nawet i mniejsze.
Nie czuj się zła na siebie.Też czasem mi się zdarzało pomyśleć KURCZE JA TAK ROZPACZAM PO FACECIE,A NIEKTÓRZY LUDZIE O ŻYCIE WALCZĄ i aż mi się wstyd wtedy robiło,ale,ale,ale...jak odchodzi od nas człowiek którego kochamy,to wstępuje w nas rozwalający ból i wtedy nie myślimy kto ma lepiej od nas,a kto gorzej.Jakby w chwili rozstania można było sobie powiedzieć EEE TAM,NIEKTÓRZY MAJĄ GORZEJ i pominąć etap cierpienia po rozstaniu,bo przecież są ludzie mający gorsze problemy...Tak się nie da.
agatek2501 napisał/a:Poza tym uważam, że to co my jako kobiety teraz przeżywamy to tego nie byłby w stanie udźwignąć niejeden twardziel.
Zgadzam się.W większości przypadków faceci inaczej przechodzą przez rozstanie,bo nie są tacy emocjonalni i inaczej do tego podchodzą niż my(o tych którzy sami odeszli nie wspominając).Gdyby na któregoś taki ból spadł jaki tu kobiety opisują,to ciekawa jestem jakby sobie poradził.
Zdziwiła byś się..., ja ze swoją pierwszą poważną dziewczyną byłem 6 lat (kawałek szkoly sredniej + studia). Wszystko bylo ładnie i pięknie, zaplanowany był ślub, sala, orkiestra i wszystko. Pol roku przed ślubem zaczęło być coś nie tak, zaczęło się coś psuć. Walczyłem o ten związek i o nią jak idiota bo tak byłem zakochany. Im bardziej ja walczyłem tym bardziej ona sie oddalała, aż w koncu zerwała. Co się okazało po krótkim czasie..., Jak organizowaliśmy sprawy ślubne to ona wtedy spotykała się i zdradzała z moim znajomym (rozwodnik), trwało to ok pół roku. Z jednej strony byłem ja który walczył o nią z calych sił, może byłem za bardzo natarczywy, za bardzo chciałem i z drugiej strony był on ktory żalił się na byłą żonę i jaki to jest ogolnie nieszczęśliwy. Po 6 latach i planach zostalem potraktowany jak śmieć, którego można wyrzucić bo już jest nie potrzebny. Dochodziłem do siebie chyba z rok czasu. To bylo bardzo dawno bo ponad 10 lat temu, ale dlaczego wam tu o tym napisalem..., wielu facetów było i jest w takiej sytuacji jak wy teraz i tak samo przezywamy takie sprawy, może tylko inaczej to widać na zewnątrz. Dla mnie wtedy zycie straciło cały sens i dzięki rodzinie jakoś sie trzymałem. Gdybym nie miał ich wsparcia to pewnie bym tego posta nie pisał bo miałem różne, najgorsze myśli...
Teraz troche optymizmu
Jak pisalem "chorowalem" rok po tym, ale z perspektywy czasu dziekuje losowi, że tak się stało. Jestem przekonany, że każdej z was się wszystko poukłada i bedziecie miały fajnych facetów. Trochę czasu tylko na to potrzeba
Witaj lolek.
dobrze bylo poznac Twoja historie. jednak tak bardzo sie od siebie nie roznimy
Takie historie lamia ludzi na lata i fajnie ze poradziles sobie z tym i z tego co widze wyszedles z tego silniejszy,konkretny.
1,295 2017-07-06 15:57:44
Cześć dziewczyny? Co u Was słychać? Jak się trzymacie?
taniejdyna jak poszła realizacja planu?
1,296 2017-07-06 18:45:22
Cześć dziewczyny? Co u Was słychać? Jak się trzymacie?
taniejdyna jak poszła realizacja planu?
Ja miałam 2 dni temu durny,a nawet baaardzo durny sen.Przyśniło mi się,że mój były doznał olśnienia i przyjechał do mnie ni z tego,ni z owego,z nienacka.Po chwili rozmowy oznajmił mi,że mnie kocha i że mu na mnie bardzo zależy oraz że chce się do mnie przeprowadzić.Na koniec dodał,że co prawda jak zmieni pracę,to w moich stronach mniej będzie zarabiał,ale pal to licho,bo miłość jest ważniejsza.Nawet nie będę komentowała tego co mój mózg stworzył...Nie dość,że scena niczym z telenoweli brazylijskiej,to jeszcze ten tekst na koniec totalnie nie w jego stylu.Ja go poznałam od strony kogoś,kto na pierwszym miejscu stawia swoje sprawy,interesy,zarabianie kasy,a tu tekst że miłość ważniejsza i to miłość do mnie...No cóż, głowa mi zaszalała.To był jeden z tych realistycznych snów,kiedy to po obudzeniu przez chwilę jeszcze nam się wydaje,że to się działo na jawie,a nie w śnie.No i ja tak miałam,że przez kilka sekund myślałam,że to zdarzenie faktycznie miało miejsce.Na szczęście przyśniło mi się to 2 miesiące po rozstaniu,a nie 2 tygodnie więc nie popadłam w histerię i rozpacz kiedy dotarło do mnie,że to tylko sen,ale...przez to miałam wrażenie jakbym przed chwilą się z nim widziała i w związku z tym cały dzień mi było dziwnie,a wieczorem i następnego dnia miałam ryk.
1,297 2017-07-06 18:47:38
taniejdyna jak poszła realizacja planu?
Podłączam się pod pytanie.
1,298 2017-07-06 23:37:59 Ostatnio edytowany przez Eiko (2017-07-06 23:38:55)
qaqa napisał/a:Cześć dziewczyny? Co u Was słychać? Jak się trzymacie?
taniejdyna jak poszła realizacja planu?Ja miałam 2 dni temu durny,a nawet baaardzo durny sen.Przyśniło mi się,że mój były doznał olśnienia i przyjechał do mnie ni z tego,ni z owego,z nienacka.Po chwili rozmowy oznajmił mi,że mnie kocha i że mu na mnie bardzo zależy oraz że chce się do mnie przeprowadzić.Na koniec dodał,że co prawda jak zmieni pracę,to w moich stronach mniej będzie zarabiał,ale pal to licho,bo miłość jest ważniejsza.Nawet nie będę komentowała tego co mój mózg stworzył...Nie dość,że scena niczym z telenoweli brazylijskiej,to jeszcze ten tekst na koniec totalnie nie w jego stylu.Ja go poznałam od strony kogoś,kto na pierwszym miejscu stawia swoje sprawy,interesy,zarabianie kasy,a tu tekst że miłość ważniejsza i to miłość do mnie...No cóż, głowa mi zaszalała.To był jeden z tych realistycznych snów,kiedy to po obudzeniu przez chwilę jeszcze nam się wydaje,że to się działo na jawie,a nie w śnie.No i ja tak miałam,że przez kilka sekund myślałam,że to zdarzenie faktycznie miało miejsce.Na szczęście przyśniło mi się to 2 miesiące po rozstaniu,a nie 2 tygodnie więc nie popadłam w histerię i rozpacz kiedy dotarło do mnie,że to tylko sen,ale...przez to miałam wrażenie jakbym przed chwilą się z nim widziała i w związku z tym cały dzień mi było dziwnie,a wieczorem i następnego dnia miałam ryk.
Edyszka ja też ostatnio mam bardzo realne sny. Śni mi się, że moje życie jest normalne z mężem i dzieckiem u boku. Rano budze sie nerwowa i zdołowana. W ciągu dnia ta frustracja mija , a na drugi dzień to samo. Jestem już zmęczona moja sytuacją
1,299 2017-07-07 07:17:21
Edyszka napisał/a:qaqa napisał/a:Cześć dziewczyny? Co u Was słychać? Jak się trzymacie?
taniejdyna jak poszła realizacja planu?Ja miałam 2 dni temu durny,a nawet baaardzo durny sen.Przyśniło mi się,że mój były doznał olśnienia i przyjechał do mnie ni z tego,ni z owego,z nienacka.Po chwili rozmowy oznajmił mi,że mnie kocha i że mu na mnie bardzo zależy oraz że chce się do mnie przeprowadzić.Na koniec dodał,że co prawda jak zmieni pracę,to w moich stronach mniej będzie zarabiał,ale pal to licho,bo miłość jest ważniejsza.Nawet nie będę komentowała tego co mój mózg stworzył...Nie dość,że scena niczym z telenoweli brazylijskiej,to jeszcze ten tekst na koniec totalnie nie w jego stylu.Ja go poznałam od strony kogoś,kto na pierwszym miejscu stawia swoje sprawy,interesy,zarabianie kasy,a tu tekst że miłość ważniejsza i to miłość do mnie...No cóż, głowa mi zaszalała.To był jeden z tych realistycznych snów,kiedy to po obudzeniu przez chwilę jeszcze nam się wydaje,że to się działo na jawie,a nie w śnie.No i ja tak miałam,że przez kilka sekund myślałam,że to zdarzenie faktycznie miało miejsce.Na szczęście przyśniło mi się to 2 miesiące po rozstaniu,a nie 2 tygodnie więc nie popadłam w histerię i rozpacz kiedy dotarło do mnie,że to tylko sen,ale...przez to miałam wrażenie jakbym przed chwilą się z nim widziała i w związku z tym cały dzień mi było dziwnie,a wieczorem i następnego dnia miałam ryk.
Edyszka ja też ostatnio mam bardzo realne sny. Śni mi się, że moje życie jest normalne z mężem i dzieckiem u boku. Rano budze sie nerwowa i zdołowana. W ciągu dnia ta frustracja mija , a na drugi dzień to samo. Jestem już zmęczona moja sytuacją
Dziś też mi się śnił.Tym razem we śnie rozważał czy odejść ode mnie,czy zostać i znów to był realistyczny sen...Już pal licho co mój mózg tworzy.Najgorsze jest to,że te sny wydają się takie prawdziwe i przez to czuję się jakbym jakiś kontakt z nim miała.@Eiko,tobie śni się ex,czy ogólnie pełna,szczęśliwa rodzina?
1,300 2017-07-07 11:42:34
Dziś na szczeście nie śnił mi się lub nir pamiętam wcześniej śnił mi śię On. Scenki z normalnego życia. Wcześniej za to śniło mi śię jak mnie zdradza i poniżą.
Edyszka mózg płata nam figle.
Jakiś czas temu pytalam o kursy. Chodzi mi i o te jezyczne jak i o podniesienie kwalifikacj. Chcialam coś online z wiadomych wzgledow