Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Strony Poprzednia 1 17 18 19 20 21 83 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,171 do 1,235 z 5,371 ]

1,171

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:
Edyszka napisał/a:
agatek2501 napisał/a:

@Eiko, ja mam dokładnie to samo. Słysząc komplementy typu "Jesteś wyjątkową i prześliczną kobietą" przez myśl mi czasem przechodzi "Gdyby tak naprawdę było to nie byłabym teraz sama".
No kurde hmm

Bycie singlem nie jest wyznacznikiem tego czy ktoś jest wartościowy,czy nie smile Po moim rozstaniu już zdarzyły mi się dwie propozycje spotkania,ale odmówiłam,bo po pierwsze nie jestem gotowa,a po drugie ci faceci nie byli w moim typie,ale oznacza to że nie jestem taka tragiczna mimo,że facet odszedł i ty też nie jesteś mimo że nie mamy facetów.

Bycie singlem nie, ale to jak zostalam potraktowana przez swojego juz tak. Wmawial mi cale zlo i grzechy tego swiata, na koniec ograbil z godnosci. Stad takie poczucie u mnie. Skoro Ex kiedys uwazal ze jestem jego "cudem" a skonczylo sie jak skonczylo to mam odczucie ze juz kazdy bedzie tak myslal hmm

To jak ex mąż potraktował Ciebie to tym bardziej nie jest wyznacznik w Twoim przypadku, tylko w jego. Eiko, czytałaś jaką lekcję masz do odrobienia, codziennie o poranku? Napisałam Ci kilka postów wyżej.
Zacznij budować swoje poczucie własnej wartości.

Zobacz podobne tematy :

1,172

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
olive-olive napisał/a:

Czytając posty tutaj dochodzę do wniosku, że nie da się wejść w związek trzymając dystans. Przynajmniej dla mnie, nie potrafię udawać kogoś kim nie jestem. Trudno. Zawsze się będę angażować. Tutaj chyba sprawdzi się przysłowie "kto ma miękkie serce, musi mieć twardy tyłek". Ale nie powiem, żebym nie obawiała się kolejnych nowych znajomości. Trochę strach mam sad

A ogólnie, dziewczyny, u mnie mija właśnie miesiąc i wyczuwam na horyzoncie wspomniany przez którąś z was, kryzys. A przy okazji pytanie z innej beczki. Czy bywałyście zazdrosne o waszych (teraz już byłych) chłopaków? Ja się przyznam, że byłam chociaż nie często. Między innymi jeśli chodzi o dobrą przyjaciółkę mojego ex, o której mi wspomniał bardzo późno dodając, że to była jego pierwsza miłość. Dalej jestem o nią zazdrosna i zła gdzieś w środku bo wiem, że się widują. Strasznie ją faworyzował, mimo, że pojawiła się w jego życiu po raz drugi kilka miesięcy temu po bardzo długiej przerwie.

To chyba ja pisałam o kryzysie.No niestety,żałoba po rozstaniu nikogo nie ominie i tak czułam,że ci się pogorszy.U mnie po miesiącu dopiero zaczęło następować najgorsze.Co do zazdrości,to oczywiście że jest.To normalne.Wolę sobie nawet nie wyobrażać byłego z inną.

1,173

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny odpowiadając na Wasze pytania:
1. nie, nic nie ćpałam lol , nie jestem po żadnych dopalaczach ani pod wpływem alkoholu lol
2. tak, mój ex nie odkrył moich nowych ścieżek i bardzo mnie to cieszy
3. mój dobry humor nie był spowodowany jakimś wydarzeniem, ja teraz jestem sobą, taka jaka byłam zanim exa poznałam. Takie mam energiczne i pozytywne nastawienie. Wiem, że ja to JA, dobrze się czuję, o exie nie myślę i nie obchodzi mnie on.

1,174

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:
Eiko napisał/a:

Karina zeby Ci ten nastroj zostal!:D Widze ze Twoj Ex jeszcze nie odkryl nowych sciezek i Ciebie nie widuje?:)

Haha lol Tak,też mi się wydaje,że jeszcze jej nie dorwał i stąd euforia lol

Ale z Was Małpeczki!! lol

1,175

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

Staram się jak mogę nie grzebać w tym tylko żyć z nastawieniem,że i tak już nic nie zmienię,widocznie tak miało być.Bywa lepiej,gorzej,a czasem bardzo źle,ale jakoś czas mija i idę do przodu w żałobie.Wydaje mi się,że jak na niespełna dwa miesiące po rozstaniu,to i tak dobrze daję radę.Pisząc "dobrze"nie mam na myśli,że jestem już na prostej,bo do tego daleka droga,ale biorąc pod uwagę jak go kochałam,to i tak z godnością udało mi się "pozwolić" mu odejść(tylko zdrowie moje ucierpiało w uj i przez rozstanie i roczną walkę).Jak porównuje opis twojego stanu kiedy byłaś na moim etapie,to wydaje mi się że u ciebie było gorzej.Ps.Bardzo dobrze odpisałaś koleżance smile Na bank jej ten tekst pomógł,tak jak szalenie pomógł tobie po rozstaniu smile A moja "przyjaciółka" wczoraj na fb napisała do mnie "Co się nie odzywasz?"Nie odp.jej,a ona po chwili SMS-a "Żyjesz?".No patrz,jak zaczęli sobie o mnie przypominać.

Tak! Ty sobie radzisz o niebo lepiej ode mnie, stąd moja prognoza, że po siedmiu miesiącach od rozstania wspomnienia exa to będzie bardzo mglista przeszłość. Rozstałaś się z godnością, tego Ci zazdroszczę. Ja miałam dużo bólu, upokorzenia, tego poczucia niesprawiedliwości.
Najważniejsze to nie pozwolić, aby jakakolwiek rzecz związana z ex mogła nas jeszcze zranić. Wspomniałaś w którymś poście o zazdrości i o tym, że nie wyobrażasz sobie exa z nową dziewczyną. Słuchaj, ja to przeżyłam, za pierwszym razem to emocjonalna masakra piłą mechaniczną, ale później jakoś tak patrzyłam na niego i te jego "bla bla bla księżniczko, cukiereczku" i sobie pomyślałam "łaaaał, co za sztuka aktorska, kunszt, normalnie Ryan Gosling w wersji pato... - że ja się dałam na to nabrać" lol
Za żadne skarby świata bym do niego nie wróciła, nawet mój organizm reaguje na niego alergicznie...

1,176

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:

Ja o swojego bylam zazdrosna ale tak zwana zdrowa zazdroscia. Dopiero pod koniec juz jak mi gadal o tym ile on dup nie wyrwie na miescie. Wtedy odczuwalam zazdrosc i troche obrzydzenie...
W samej zazdrosci nic zlego nie widze.

A ja tam byłam bardzo zazdrosna o mojego ex, jak mi mówił, że ta koleżanka ładniejsza, tamta fajniejszy ma charakter to mnie normalnie roznosiło i robiłam mu takie akcje, że polsatowskie produkcje "Trudnych spraw" i "Dlaczego ja" to mi powinny grube miliony płacić za scenariusz.
I jeszcze Wam powiem, że gdyby mnie tak nie podpuszczał to by było wszystko okej. Pamiętam, że na początku bardzo mu ufałam, że nie miałam problemu z żadną dziewczyną. Później on zapytał się mnie: dlaczego nie jesteś zazdrosna?, a ja na to, że nie jestem bo mu ufam i że wiem, że mam taką naturę, że jak poczuję się zazdrosna to będzie ... niewesoło. On z premedytacją poszedł jeszcze na kilka imprez sam, z których dodawał foty jak się super bawi z dziewczynami, wtedy pękłam. On był bardzo zadowolony z tych awantur, mówił, że dopiero wtedy widać, że mi zależy. Więc z czasem poza zdjęciami zaczął wychwalać atuty koleżanek, ubliżając mi przy tym.
Pewnego dnia wracaliśmy razem z kolacji (na którą ja go zaprosiłam, ale to szczegół) i on bardzo się przyglądał dziewczynie, która szła ulicą. Zaczął komentować, żebym popatrzyła, jaka ona jest ładna, ma świetne nogi itp. Ja prowadziłam samochód i zatrzymałam się na środku przejścia dla pieszych (ona miała wtedy czerwone światło więc stała), otworzyłam okno i mówię: rzeczywiście świetna dziewczyna, a później do niej: "podobasz się bardzo mojemu koledze, chciałby wymienić z Tobą nr tel". Dziewczyna go wyśmiała, a on zrobił mi dziką awanturę, że go upokorzyłam. No cóż, człowiek wytrzymuje ile może i tak się składa, że akurat ja nie mam w sobie pokładów cierpliwości wielkości złóż ropy w Emiratach Arabskich. lol

1,177

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
olive-olive napisał/a:

Czytając posty tutaj dochodzę do wniosku, że nie da się wejść w związek trzymając dystans. Przynajmniej dla mnie, nie potrafię udawać kogoś kim nie jestem. Trudno. Zawsze się będę angażować. Tutaj chyba sprawdzi się przysłowie "kto ma miękkie serce, musi mieć twardy tyłek". Ale nie powiem, żebym nie obawiała się kolejnych nowych znajomości. Trochę strach mam sad

A ogólnie, dziewczyny, u mnie mija właśnie miesiąc i wyczuwam na horyzoncie wspomniany przez którąś z was, kryzys. A przy okazji pytanie z innej beczki. Czy bywałyście zazdrosne o waszych (teraz już byłych) chłopaków? Ja się przyznam, że byłam chociaż nie często. Między innymi jeśli chodzi o dobrą przyjaciółkę mojego ex, o której mi wspomniał bardzo późno dodając, że to była jego pierwsza miłość. Dalej jestem o nią zazdrosna i zła gdzieś w środku bo wiem, że się widują. Strasznie ją faworyzował, mimo, że pojawiła się w jego życiu po raz drugi kilka miesięcy temu po bardzo długiej przerwie.

W związku to jest piękne, że można się zaangażować. Tylko rozróżniaj zaangażowanie od poświęcenia. Ty też masz swoje potrzeby, uczucia, więc nie stawiaj na piedestale faceta i nie czcij go niczym bożka. Nie warto. Na pierwszym miejscu jesteś Ty, później reszta świata a wśród niej partner.

1,178 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-06-26 19:40:58)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny a ja po wczoraj, gdy to zobaczyłam ze 'nasze' mieszkanie jest do wynajęcia dzis czuje sie lepiej, rano była lekka masakra ale teraz myśle ze strasznie mnie to meczy, postanowiłam próbować z tym walczyć. Mam w sobie strach przed dołem ale będę tak sobie organizować dzień zeby cały czas cos robić, zacznę ćwiczyć, czytać, robić zdjęcia, biegać. Wiem ze juz tyle razy pislam ze 'to koniec!' ale tylko pisałam, teraz czas na czyny. Jutro mam egzamin wiec dzis sie cos tam uczę. Nie chce mi sie ale musze przciez.
Myśle sobie ze marnuje życie na osobę która mnie nie chce, i wiecie co ? Teraz cos tam mi sie rozjaśnia, ze to wcale nie była tylko moja wina, ze on był mało zaangażowany w ten zwizek, na początku owszem, ale od jakiegoś roku, coraz mniej. Pózniej juz widział ze będę z nim mimo wszystko wiec przestał robić cokolwiek, byłam to byłam.

Ja byłam zazdrosna o jego siostrę, bo tak jak pisałam to on mnie do niej porównywał. A ja nie cierpie porównań. Nie byłam za to zazdrosna o jego 'przyjaciółkę' do której poszedł w czasie 'przerwy' i z która pisał jak to zle mu ze mną i ze zaluje ze z nią tak to zakończył. Teraz podejrzewam ze jest z nią. Tez fajna dziewczyna, facet ma laske a ta ma to w dupie, pisała sama do niego, nawet jak nie odpisywał to sie nie poddawała, hmmm osiągnęła cel. Trudno, ja wiem ze czegoś takiego nie zorbilabym innej dziewczynie. Dla mnie zajęty facet jest jak ksiądz, także tego... nie ruszyłabym.

Na dzień dzisiejszy dziewczyny, czuje ze faceci mnie obrzydzają. Nie wyobrażam sobie aby jakies facet mnie dotykał, całował i mówił te wszystkie czule słówka. Za wcześnie. Jak sobie przypomnie jak on mnie czarował na początku, jak wrócił z rodzinnych wakacji aby pobyć ze mną, jak były kolacyjki, kina, kwiatki... i zderzając to z tymi zimnymi, obojętnymi oczami przy rozstaniu, to uwierzcie mi, ze chce mi sie rzygac.

1,179

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:
Eiko napisał/a:

Ja o swojego bylam zazdrosna ale tak zwana zdrowa zazdroscia. Dopiero pod koniec juz jak mi gadal o tym ile on dup nie wyrwie na miescie. Wtedy odczuwalam zazdrosc i troche obrzydzenie...
W samej zazdrosci nic zlego nie widze.

A ja tam byłam bardzo zazdrosna o mojego ex, jak mi mówił, że ta koleżanka ładniejsza, tamta fajniejszy ma charakter to mnie normalnie roznosiło i robiłam mu takie akcje, że polsatowskie produkcje "Trudnych spraw" i "Dlaczego ja" to mi powinny grube miliony płacić za scenariusz.
I jeszcze Wam powiem, że gdyby mnie tak nie podpuszczał to by było wszystko okej. Pamiętam, że na początku bardzo mu ufałam, że nie miałam problemu z żadną dziewczyną. Później on zapytał się mnie: dlaczego nie jesteś zazdrosna?, a ja na to, że nie jestem bo mu ufam i że wiem, że mam taką naturę, że jak poczuję się zazdrosna to będzie ... niewesoło. On z premedytacją poszedł jeszcze na kilka imprez sam, z których dodawał foty jak się super bawi z dziewczynami, wtedy pękłam. On był bardzo zadowolony z tych awantur, mówił, że dopiero wtedy widać, że mi zależy. Więc z czasem poza zdjęciami zaczął wychwalać atuty koleżanek, ubliżając mi przy tym.
Pewnego dnia wracaliśmy razem z kolacji (na którą ja go zaprosiłam, ale to szczegół) i on bardzo się przyglądał dziewczynie, która szła ulicą. Zaczął komentować, żebym popatrzyła, jaka ona jest ładna, ma świetne nogi itp. Ja prowadziłam samochód i zatrzymałam się na środku przejścia dla pieszych (ona miała wtedy czerwone światło więc stała), otworzyłam okno i mówię: rzeczywiście świetna dziewczyna, a później do niej: "podobasz się bardzo mojemu koledze, chciałby wymienić z Tobą nr tel". Dziewczyna go wyśmiała, a on zrobił mi dziką awanturę, że go upokorzyłam.

Ależ cię prowokował żeby widzieć te emocje uzależnienia w stosunku do jego osoby.Podejrzewam,że go to podbudowywało.Czuł się wtedy ważny.

Karina.Julia.8 napisał/a:

No cóż, człowiek wytrzymuje ile może i tak się składa, że akurat ja nie mam w sobie pokładów cierpliwości wielkości złóż ropy w Emiratach Arabskich. lol

A ja kur....a miałam lol Ktoś jeszcze chce mnie wykorzystać? big_smile

1,180

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Jak sobie przypomnie jak on mnie czarował na początku, jak wrócił z rodzinnych wakacji aby pobyć ze mną, jak były kolacyjki, kina, kwiatki... i zderzając to z tymi zimnymi, obojętnymi oczami przy rozstaniu, to uwierzcie mi, ze chce mi sie rzygac.

Skądś to znam...Jak sobie przypomnę jego w momencie jak o mnie zabiegał i jego minę kiedy ostatni raz go widziałam,to bez komentarza.Mimo,że kiedy ostatni raz się widzieliśmy,to jeszcze mi nie powiedział,że chce odejść.Dopiero miesiąc później przez fb.Ta jego mina wtedy wskazująca na to,że męczy się spędzając czas ze mną - bezcenne.

1,181

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Dziewczyny a ja po wczoraj, gdy to zobaczyłam ze 'nasze' mieszkanie jest do wynajęcia dzis czuje sie lepiej, rano była lekka masakra ale teraz myśle ze strasznie mnie to meczy, postanowiłam próbować z tym walczyć. Mam w sobie strach przed dołem ale będę tak sobie organizować dzień zeby cały czas cos robić, zacznę ćwiczyć, czytać, robić zdjęcia, biegać. Wiem ze juz tyle razy pislam ze 'to koniec!' ale tylko pisałam, teraz czas na czyny. Jutro mam egzamin wiec dzis sie cos tam uczę. Nie chce mi sie ale musze przciez.
Myśle sobie ze marnuje życie na osobę która mnie nie chce, i wiecie co ? Teraz cos tam mi sie rozjaśnia, ze to wcale nie była tylko moja wina, ze on był mało zaangażowany w ten zwizek, na początku owszem, ale od jakiegoś roku, coraz mniej. Pózniej juz widział ze będę z nim mimo wszystko wiec przestał robić cokolwiek, byłam to byłam.

Ja byłam zazdrosna o jego siostrę, bo tak jak pisałam to on mnie do niej porównywał. A ja nie cierpie porównań. Nie byłam za to zazdrosna o jego 'przyjaciółkę' do której poszedł w czasie 'przerwy' i z która pisał jak to zle mu ze mną i ze zaluje ze z nią tak to zakończył. Teraz podejrzewam ze jest z nią. Tez fajna dziewczyna, facet ma laske a ta ma to w dupie, pisała sama do niego, nawet jak nie odpisywał to sie nie poddawała, hmmm osiągnęła cel. Trudno, ja wiem ze czegoś takiego nie zorbilabym innej dziewczynie. Dla mnie zajęty facet jest jak ksiądz, także tego... nie ruszyłabym.

Na dzień dzisiejszy dziewczyny, czuje ze faceci mnie obrzydzają. Nie wyobrażam sobie aby jakies facet mnie dotykał, całował i mówił te wszystkie czule słówka. Za wcześnie. Jak sobie przypomnie jak on mnie czarował na początku, jak wrócił z rodzinnych wakacji aby pobyć ze mną, jak były kolacyjki, kina, kwiatki... i zderzając to z tymi zimnymi, obojętnymi oczami przy rozstaniu, to uwierzcie mi, ze chce mi sie rzygac.

Ej Kochana... czasu jeszcze trochę Ci potrzeba. Nie przejmuj się tamtym mieszkaniem. Nie jest Twoją własnością, nie możesz się tak do niego przywiązywać. Mój ex mieszka ze swoją w mieszkaniu, które razem wybraliśmy lol o ironio! No i co ja mam zrobić? Usiąść i płakać? Nie. Sama ogarniam temat swojego mieszkania i uwierzcie, że szukam w miasteczkach oddalonych o 20 km od miasta, w którym mieszkamy (bo mój ex i ja z jednego miasta pochodzimy ). Emczii nie szukaj winy ani w swoim zachowaniu ani w jego. Jakie to ma teraz znaczenie? Jeśli uznasz, że on był w 100% winny, to czy to coś zmieni teraz? No nic nie zmieni, ewentualnie jest opcja, że go znienawidzisz, a nienawiść to też uczucie, więc radzę Ci nie osądzaj tylko wygoń tego dekla ze swojego życia. Szybciutko!
Masz teraz sesję, skup się na egzaminach, szkoda aby wisiał Ci do września jakiś egzam do poprawki. Później ciesz się wakacjami (wiem, że będziesz w jego okolicach, ale nie bój się spotkania). Zamiast mówić "biorę się za siebie (od jutra)" to weź się za siebie. (p.s. ponoć dieta "od jutra" daje największy efekt w postaci nadwyżki zbędnych kg - stąd też moje porównanie, jak masz coś zrobić to zrób a nie mów, że to zrobisz). Kiedy można się rozczulać to można, ale NIE MOŻNA tak cały czas. W sumie jesteśmy wolne i nikt nam nie powie, co można a co nie, ale permanentne rozczulanie robi się po prostu nudne, a szkoda na to życia smile
Zobaczysz jaka możesz być szczęśliwa jak się odetniesz od exa. A prosty sposób na to aby się odciąć: nie interesować się nim, jego mieszkaniem, jego rodziną. Zapewne jesteś na etapie, kiedy każdy newsik o jego życiu elektryzuje Twoje emocje. Dowiedziałaś się, że on chce wynająć mieszkanie i już pojawił się kryzys z tego powodu. No bo jak to tak: "wasze mieszkanie, w którym Ty mieszkałaś z nim, a on je teraz wynajmuje" - no wynajmuje. Taka kolej rzeczy. Może nie ma monety aby samemu się w nim utrzymać. Zresztą to nie jest ważne. Wiem, że to miejsce było dla Ciebie azylem od spraw, które miały miejsce w Twoim rodzinnym domu, ale Emczii - ty już od dawna tam nie mieszkasz i to już NIE JEST Twój azyl. Nie bądź małostkowa, to tylko szczegóły... Głowa do góry!

1,182

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:
emczii napisał/a:

Jak sobie przypomnie jak on mnie czarował na początku, jak wrócił z rodzinnych wakacji aby pobyć ze mną, jak były kolacyjki, kina, kwiatki... i zderzając to z tymi zimnymi, obojętnymi oczami przy rozstaniu, to uwierzcie mi, ze chce mi sie rzygac.

Skądś to znam...Jak sobie przypomnę jego w momencie jak o mnie zabiegał i jego minę kiedy ostatni raz go widziałam,to bez komentarza.Mimo,że kiedy ostatni raz się widzieliśmy,to jeszcze mi nie powiedział,że chce odejść.Dopiero miesiąc później przez fb.Ta jego mina wtedy wskazująca na to,że męczy się spędzając czas ze mną - bezcenne.

Dziewczyny!! Wy dzisiaj potrzebujecie ambulansu emocjonalnego w postaci KARINKI. ( <- wypowiedziane tonem Króla Juliana lol )
Jak dobrze, że ja mam dzisiaj powrót do normalności, także tak: przybywam na ratunek. big_smile

1. Edyszka! Po co Ty wałkujesz te jego puste oczy, zimne spojrzenie i jego męczarnie. JEGO... Powinno to być tak: "jak sobie przypomnę, że pomimo moich starań on nie podjął walki o ratowanie związku to jestem pewna, że gdybyśmy jednak się nie rozeszli, to przy pierwszym poważnym kryzysie on zostawiłby mnie samą z problemem. Dobrze dla mnie, że odszedł. Jestem świetną kobietą i znajdę mężczyznę, który mnie w potrzebie nie zostawi".

2. Akurat dzisiaj jak czytam Wasze posty to sobie myślę "Boże, takie fajne kobiety dały się urabiać za cenę kwiatków i kolacyjek, które dostały notabene tylko na samym początku". No bo tak to wygląda. Co mi chcecie przekazać? Że wystarczy dać Wam kilka razy bukiet róż, zaprosić na kilka kolacji a później niczym woły będziecie ciągnąć na swoich barkach przez całe życie związek z facetem, który przestał się starać? Baaa, żeby tylko ciągnąć związek! To będzie prawdziwa droga po wybojach, bo ów hrabia/ baron von leń będzie jeszcze rzucał kłody pod nogi, żeby zbyt łatwo nie było.
Ejj... Początki u KAŻDEJ z nas były takie same. Halo! !!

Dajesz - wymagaj w zamian. Postaw sobie granice czego oczekujesz od partnera i uświadom przyszłego pretendenta do Twojej ręki, że te kwiatki i kolacyjki to dopiero miły początek, bo później jest tzw. "tyra we dwojga". smile

1,183

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Karinka, po pierwsze to nie bukiety tylko pojedyczne róże kilka razy. A po drugie to jeszcze zapomniałam tam dopisać ze w czasie, w którym było tak cudownie on pisał do kolegi ze 'wiesz, to nie jest dziewczyna którą jak widzisz to Ci serce szybciej bije'. Nie powiem, trochę zabolało. Juz nawet nie chodzi o to ze pisał mu to w czasie kiedy czułam ze mu zależy ale o to ze tak napisał o mnie. Ja nie jestem jakąś Krysią ze wsi (z całym szacunkiem dla każdej Krysi) bo nie jestem tapeciarą, interesuje sie modą co przekłada sie na styl ubioru, jestem zadbana i nie uważam siebie za osobę brzydka ! Nie, nie, nie. Ale jak widzisz ze ktos kto był z Tobą przez prawie dwa lata, i na początku pisał cos takiego, to sobie myślisz: Hm, moze serio jestem przeciętna, brzydka, nie warta zachodu. Tak po ludzku mi przykro wiecie...

1,184

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Karinka, po pierwsze to nie bukiety tylko pojedyczne róże kilka razy. A po drugie to jeszcze zapomniałam tam dopisać ze w czasie, w którym było tak cudownie on pisał do kolegi ze 'wiesz, to nie jest dziewczyna którą jak widzisz to Ci serce szybciej bije'. Nie powiem, trochę zabolało. Juz nawet nie chodzi o to ze pisał mu to w czasie kiedy czułam ze mu zależy ale o to ze tak napisał o mnie. Ja nie jestem jakąś Krysią ze wsi (z całym szacunkiem dla każdej Krysi) bo nie jestem tapeciarą, interesuje sie modą co przekłada sie na styl ubioru, jestem zadbana i nie uważam siebie za osobę brzydka ! Nie, nie, nie. Ale jak widzisz ze ktos kto był z Tobą przez prawie dwa lata, i na początku pisał cos takiego, to sobie myślisz: Hm, moze serio jestem przeciętna, brzydka, nie warta zachodu. Tak po ludzku mi przykro wiecie...

E tam, ktoś kto był ze mną przez dwa lata odwalał gorsze akcje (pewnie czytałaś moje opisy) i serio takie myślenie, że ze mną jest coś nie tak to było u mnie, owszem, ale do czasu kiedy nie uświadomiłam sobie, że ze mną jest wszystko w porządku. I teraz egzystuje sobie w moim pięknym życiu i jestem z niego zadowolona. A że ktoś tak o mnie powiedział, znieważył mnie czy ogólnie miał w dupie to znaczy, że z tym kimś jest coś nie tak.
Pomyśl, był z Tobą, czułaś, że jemu zależy a on TAKIE teksty do kolegi walił. No dekiel. Tu nie ma co więcej komentować. Fałszywy, zakłamany, egoistyczny dekiel!

1,185

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Obiecuję, że przeczytam wszystko to, co dzisiaj pisałyście tongue i nadrobię odpowiadając

ja nawet nie tęsknię do jakichś konkretnych chwil, po prostu tęsknię za związkiem. Głupie to potwornie. Jako wyznawczyni tego wszystkiego, co tutaj Wam napisałam, nie mam żadnych wspólnych zdjęć, więc na szczęście nie mam czego oglądać wink pracuję nad sobą i mam nadzieję, że to zaowocuje.

Co do tego rozwodnika, to w sumie bardziej on narzeka na ex żonę niż ja na byłego. Fundowałam mu takie same stwierdzenia, jak Wam tutaj. Że po prostu trzeba iść dalej i w pewnym momencie on stwierdził, że ja po prostu wydaję się niesamowicie szczęśliwa i we mnie pękło, bo wcale tak się nie czuję. Więc chwilę pomarudziłam i tyle.
Co do oczekiwań, to też raczej on pyta o to, co by było gdyby. Ja nie wiem. Z taką tęsknotą jaką mam nie czuję się na siłach budować coś nowego.

Co się stało, że jest tęsknota? Nie wiem.  Czuję, że pora ruszyć dalej, poznać kogoś, zaangażować się, może z tego.

1,186 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-06-26 21:10:10)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dokładnie. DEKIEL - polubiłam to słowo. No właśnie, on jest zakłamany.
Dzis kuzynka mi powiedziała, ze widziała go kiedyś w sklepie, jak jeszcze ze mną był, bo ona mieszka na tym osiedlu gdzie jego rodzice, i on stał w kolejce i ona tak patrzy na niego i myśli sobie: co to za burak ? (Ona wiedziała jak wyglada a on jak ona nie) mowila ze on tak stał i z twarzy wydawał sie taki 'patrzcie na mnie i mnie podziwiajcie', sprawiał wrażenie az za bardzo pewnego siebie. I taki był. Jest. To Król Życia.
To niech sobie żyje w tym swoim idealnym świcie do którego ja nie pasowałam. Ja kiedyś tez będę szczęśliwa !!!!

1,187

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny,ale mi się samoocena podniosła!Otóż wyszłam sobie na wieczorny spacer i podczas spaceru podszedł do mnie facet po pięćdziesiątce - pan Staś,nasz okoliczny pijaczek i plączącym się językiem powiedział JAKBYM BYŁ MŁODSZY,TO BYŚ BYŁA MOJA lol Czuję się dowartościowana lol

1,188

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Dokładnie. DEKIEL - polubiłam to słowo. No właśnie, on jest zakłamany.
Dzis kuzynka mi powiedziała, ze widziała go kiedyś w sklepie, jak jeszcze ze mną był, bo ona mieszka na tym osiedlu gdzie jego rodzice, i on stał w kolejce i ona tak patrzy na niego i myśli sobie: co to za burak ? (Ona wiedziała jak wyglada a on jak ona nie) mowila ze on tak stał i z twarzy wydawał sie taki 'patrzcie na mnie i mnie podziwiajcie', sprawiał wrażenie az za bardzo pewnego siebie. I taki był. Jest. To Król Życia.
To niech sobie żyje w tym swoim idealnym świcie do którego ja nie pasowałam. Ja kiedyś tez będę szczęśliwa !!!!

Skup się na tym co TY, a nie co on. Nie ważne jak on wygląda i jak się zachowuje. Ważne jaką kobietą Ty chcesz być. Nie potrzebujesz jego żeby żyć. Nie potrzebujesz go do realizacji marzeń. Niech on będzie sobą, niech robi co mu się podoba. Zastanawiasz się i ANALIZUJESZ wciąż, że on był taki, tak wyglądał, tak się zachowywał, to pisał, to miał, etc. No i co z tego? Już Ci pisałam, taka analiza nie wniesie żadnej wartości pozytywnej do Twojego życia. Zaczepiłaś się jego jakbyś miała wrażenie, że puścisz te wszystkie myśli i co... przestaniesz oddychać? Moja droga ja WIEM o czym Ty piszesz i WIEM co w tej chwili Ci radzę. Doskonale Cię rozumiem. Gdy przeżywałam rozstanie tak jak Ty teraz to rady typu moja mnie Wku#wiały!! No bo jak mam przestać o nim myśleć?! On mnie skrzywdził, on źle mnie traktował, a inną lepiej, on jest taki... ON, ON, ON. Ciągle on. Grałam tę melodyjkę jak stara pozytywka. A teraz PUŚCIŁAM go wolno. Nic mu nie życzę (no chyba, że wszystkiego dobrego), nic od niego nie chcę, nie obchodzi mnie co on robi, myśli, czuje, jak go inni widzą. I tak jest łatwiej żyć. BEZ NIEGO. Rozumiesz? Bez myśli o nim. Przestałam robić tą przeklętą analizę exa i o dziwo: żyję, oddycham, mam się wyjątkowo dobrze i ... wymądrzam się tu na forum. smile
Emczii ja chętnie porozmawiam, ale O TOBIE, to Ty trafiłaś tutaj na forum i Ty szukasz pomocy. Nie on. I chcę abyś TY się wzięła w garść. Bo bez sensu jest pisać o nim, jak możemy pisać o kimś dużo ciekawszym i wartościowym - tak, o TOBIE!!

1,189

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

Dziewczyny,ale mi się samoocena podniosła!Otóż wyszłam sobie na wieczorny spacer i podczas spaceru podszedł do mnie facet po pięćdziesiątce - pan Staś,nasz okoliczny pijaczek i plączącym się językiem powiedział JAKBYM BYŁ MŁODSZY,TO BYŚ BYŁA MOJA lol Czuję się dowartościowana lol

No kochana, starszy człowiek ma gust. A taki komplement to też komplement. Może jest pijaczkiem, jest starszy, ale docenia piękną kobietę smile

Ja poszłam pobiegać i mój ex też "przypadkowo" wyszedł pobiegać... No cóż. Będziemy teraz tak sobie biegać razem, tzn.: ja przed nim a on za mną. lol lol no chyba, że znowu się zgubi po 500m, bo "przypadkowo" go zgubiłam smile

1,190

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:
Edyszka napisał/a:

Dziewczyny,ale mi się samoocena podniosła!Otóż wyszłam sobie na wieczorny spacer i podczas spaceru podszedł do mnie facet po pięćdziesiątce - pan Staś,nasz okoliczny pijaczek i plączącym się językiem powiedział JAKBYM BYŁ MŁODSZY,TO BYŚ BYŁA MOJA lol Czuję się dowartościowana lol

No kochana, starszy człowiek ma gust. A taki komplement to też komplement. Może jest pijaczkiem, jest starszy, ale docenia piękną kobietę smile

Ja poszłam pobiegać i mój ex też "przypadkowo" wyszedł pobiegać... No cóż. Będziemy teraz tak sobie biegać razem, tzn.: ja przed nim a on za mną. lol lol no chyba, że znowu się zgubi po 500m, bo "przypadkowo" go zgubiłam smile

Czekaj,jak chłopak podrasuje kondycję,jak cię ścignie lol

1,191 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-06-26 22:26:50)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Haha Edyszka ! Ty nawet na spacer nie możesz spokojnie wyjsć bo wszędzie adoratorzy big_smile

Karina, masz racje! Wcale mnie nie wkur*iają twoje rady, są dla mnie bardzo pomocne. Za niecały tydzień miną 3 miesiące, boję sie ze doły wrócą, a Ty w jakim byłaś stanie po 3 miesiącu ?
Dzis mam dobry dzień, nie czule sie zle, dół  był jakiś - moze 2-3 razy w ciągu dnia i krótki, odbijam myśli. Jestem z sobie dumna, bo serio zaczęłam cos robić zeby go wywalić z życia w końcu ! smile

1,192

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Haha Edyszka ! Ty nawet na spacer nie możesz spokojnie wyjsć bo wszędzie adoratorzy big_smile

Karina, masz racje! Wcale mnie nie wkur*iają twoje rady, są dla mnie bardzo pomocne. Za niecały tydzień miną 3 miesiące, boję sie ze doły wrócą, a Ty w jakim byłaś stanie po 3 miesiącu ?
Dzis mam dobry dzień, nie czule sie zle, dół  był jakiś - moze 2-3 razy w ciągu dnia i krótki, odbijam myśli. Jestem z sobie dumna, bo serio zaczęłam cos robić zeby go wywalić z życia w końcu ! smile

Myślę, że jesteś na dużo lepszym etapie, bo ja w 3 miesiącu po rozstaniu byłam w czarnej d... Nie jadłam, nie umiałam się ogarnąć, ogólnie: wszystko na nie. Zwalałam winę a to na siebie (bo mogłam być bardziej... lub mniej...) a to na niego (bo przecież zachowywał się tak, że ja nie mogłam postąpić inaczej). Wówczas byłam swoim największym wrogiem. Źle się czułam sama ze sobą. Pamiętam, że to był taki straszny ból, potrafiłam iść ulicą i nagle się rozpłakać, bo widziałam coś, co mi go przypomniało. Trzęsłam się jak jakiś narkoman na głodzie. Szukałam jego wszędzie, a gdy go widziałam to aż dech w piersiach mi zapierało.
Akurat trzeci miesiąc wypadł w lutym a więc były walentynki i jeszcze jego spotkałam z nią. Ona z bukietem kwiatów szła, z takim jakiego ja od niego nigdy nie dostałam. Przytulona do niego, on jej kaptur na głowę założył, zmarznięte ręce ogrzewał. Przeszli obok mnie bez słowa, on nie przywitał się ze mną. Zignorował mnie jak papierek na chodniku. Wiesz... wtedy mnie to bolało, bo ja nawet na walentynki nigdy nic nie dostałam. Zawsze wtedy pokłócił się ze mną o coś i "nie zasłużyłam" na prezent, a już nie wspomnę, żeby mnie gdzieś zaprosił. Pamiętam, że przez dwa lata mówiłam znajomym, że "ja nie obchodzę walentynek, bo to komercyjne święto", a strasznie chciałam je obchodzić z nim. Tylko wstyd było przyznać się przed znajomymi jak jest.
Teraz mówię o tym tak, jakbym opowiadała jakiś film. Zero emocji.
Ale jeśli chodzi o analizę jego zachowania to trwała u mnie od 2 do 4/5 miesiąca i była bardzo intensywna. Ja wtedy tylko o nim chciałam rozmawiać, to był mój cel, aby wstać, spotkać się z ludźmi i móc się wygadać o nim i najlepiej usłyszeć co inni na to wszystko. Jak zostawałam gdzieś sama to z nim na głos rozmawiałam - tzn nie z nim dosłownie, tylko tak, jakby on był. Później to sporadycznie analizowałam sytuację (jak go spotkałam to się zastanawiałam "po co on to robi"). Tak 4/5 miesiąc pojawiła się niesprawiedliwość.
Dzisiaj: nie analizuje nawet jego wieczornego joggingu ( a to dopiero ubaw, bo to człowiek, który unika sportu). Jak zaczął ten cyrk robić to strasznie się posypałam emocjonalnie, bo znowu było rozważanie "po co?, na co?".I pomyślałam tak: jeśli takie akcje mają miejsce to jedynym ratunkiem dla mnie jest bagatelizowanie tego. Nie zastanawiam się wcale po co on to robi. Traktuje go jako tło: o jakiś tam dawny znajomy biegnie sobie. I koniec tematu. Oczywiście jak mogę to staram się go zgubić, ale kieruje się tu własnym samopoczuciem, bo nie chcę aby on biegł za mną i np. patrzył mi na tyłek czy na nogi.

1,193

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Cześć i czołem kluski z rosołem smile
Cześć dziewczyny po krótkiej - długiej przerwie, ale się rozpisałyście, czytałam i czytałam. Widzę, ze u Was różnie.
Karina.Julia jak czytałam o pogoniach i pościgach to fiufiu, miałaś ostatnio przeżyć, ale widzę, że już pozbierana i na haju smile strasznie się cieszę, że tak szybko wróciło wszystko do normy po zmianie ścieżek.
Edyszka, co do znajomych to będą sobie powoli przypominać, ale ładnie to kiedyś ujełaś w którymś poście, że jak sami się wynieśli to nie ma co do domu ich znów wnosić, czy jakoś tak. To po prostu słabe nie okazać wsparcia, poczekać aż opadnie kurz i dopiero sobie przypomnieć o istnieniu koleżanki.
Eiko, cześć w kraju smile fajnie, że urlop pomógł nadal iść do przodu. Widziałam pomysł z założeniem czegoś swojego - świetnie że takie pomysły zaczynają przychodzić do głowy. Jak już zaczynamy planować to znaczy, ze najgorsze minęło.

Nie wiem, co tu napisać jeszcze, bo tyle "warstw" porozstaniowych bojów się przewinęło przez ostatni tydzień smile U mnie dziś mija równo pół roku od rozstania. Ah ten drugi dzień świąt to chyba musiał wybrać, żeby było symboliczne ^^ Naszło mnie dziś na jakieś podsumowania i inne historie. Chciałam napisać, że jeszcze boli, że zdarzają się dołki, czarne myśli i napady małej beznadziejności, ale paradoksalnie pomyślałam sobie "hola, hola droga koleżanko", dla odmiany zrób to dziś inaczej. Tak więc po pół roku napiszę co mi się polepszyło smile Zaczynam normalnie jeść, co mnie strasznie cieszy, biorę mniej leków na uspokojenie, staram się dużo ruszać, biegam i jeżdżę na rolkach (u mnie objawy fizyczne to była masakra), jem witaminki i uzupełniam magnez. Także jest już lepiej. Baaaardzo doceniam moich przyjaciół, którzy byli dla mnie ogromnym oparciem, odnawiam kontakty, poznaję nowe osoby. Staram się już nie poruszać tematu rozstania i exa, bo i po co. Polepszył mi się kontakt z rodzicami, nawet mój tata z którym relacje przebiegają różnie, bardzo mnie wspiera.
Widzę u siebie duży postęp. Nie chce zapeszać, ale może za jakiś czas będę umiała się uśmiechąć do wspomnień i już nie oglądać się za siebie z żalem. Może nauczę się patrzeć już tylko  w przyszłość i maksymalnie korzystać z teraźniejszości. Przeszłość już należy zostawić. Tłukę to sobie do głowy bardzo często. Dziś myślę czego się nauczyłam w tym swoim pierwszym związku, za co jestem wdzięczna temu człowiekowi, bo jestem wdzięczna za wiele rzeczy. Staram się dostrzec, że tak miało być i tak być powinno, on poszedł swoją drogą, a ja też powinnam znaleźć swoją ścieżynkę i nią podążać. Jak przypomnę sobie swój stan z pierwszych dwóch miesięcy, to teraz czuję jakiś spokój. Nawet przestaję się już obwiniać i dostrzegam swoje zalety, które zawsze przecież ze mną były, tylko je pogubiłam w tym porozstaniowym biegu.
Czuję, że mogłabym napisać to dziś epopeję, ale chyba tylko jeszcze napiszę, że będzie dobrze dziewczyny smile

1,194

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Bardzo się cieszę, że jest u Ciebie coraz lepiej.
Będę trzymał kciuki aby ten stan był ciągle narastający wink
Życzę samych przyjemności w "nowym" życiu

1,195

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:
Edyszka napisał/a:
agatek2501 napisał/a:

@Eiko, ja mam dokładnie to samo. Słysząc komplementy typu "Jesteś wyjątkową i prześliczną kobietą" przez myśl mi czasem przechodzi "Gdyby tak naprawdę było to nie byłabym teraz sama".
No kurde hmm

Bycie singlem nie jest wyznacznikiem tego czy ktoś jest wartościowy,czy nie smile Po moim rozstaniu już zdarzyły mi się dwie propozycje spotkania,ale odmówiłam,bo po pierwsze nie jestem gotowa,a po drugie ci faceci nie byli w moim typie,ale oznacza to że nie jestem taka tragiczna mimo,że facet odszedł i ty też nie jesteś mimo że nie mamy facetów.

Bycie singlem nie, ale to jak zostalam potraktowana przez swojego juz tak. Wmawial mi cale zlo i grzechy tego swiata, na koniec ograbil z godnosci. Stad takie poczucie u mnie. Skoro Ex kiedys uwazal ze jestem jego "cudem" a skonczylo sie jak skonczylo to mam odczucie ze juz kazdy bedzie tak myslal hmm

To chyba bardziej chodzi o to że po każdym rozstaniu spada kazdej z nas poczucie własnej wartości. Nie uważam się za jakąś beznadziejną, bo jestem mądra, wykształcona, sama sobie się podobam (i nie tylko sobie) smile Czuję się wartościowa. I chyba przez to że tak się czuję to nie szukam pierwszego lepszego żeby tylko ktoś był bo po co? A że czasem mam myślenie takie a nie inne - no cóż, tak bywa a z czasem przejdzie smile

O, i wiecie co? Wydawało mi się że rozstanie to koniec świata. Ale w moim przypadku mniej więcej w tym samym czasie dowiedziałam się o nawrotach choroby u bliskiej mi osoby. Wiecie jaką poczułam złość na samą siebie, że ubolewam nad jakimś niewartym mnie dupkiem podczas gdy ktoś mi bliski musi się zmierzyć z czymś o wiele poważniejszym? Bo o ile w moim przypadku ja mam duży wpływ na to żeby było lepiej, tak w przypadku choroby te szanse zawsze są 50 na 50 albo nawet i mniejsze.

Poza tym uważam, że to co my jako kobiety teraz przeżywamy to tego nie byłby w stanie udźwignąć niejeden twardziel.

1,196

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Myślę, że jesteś na dużo lepszym etapie, bo ja w 3 miesiącu po rozstaniu byłam w czarnej d... Nie jadłam, nie umiałam się ogarnąć, ogólnie: wszystko na nie. Zwalałam winę a to na siebie (bo mogłam być bardziej... lub mniej...) a to na niego (bo przecież zachowywał się tak, że ja nie mogłam postąpić inaczej). Wówczas byłam swoim największym wrogiem. Źle się czułam sama ze sobą. Pamiętam, że to był taki straszny ból, potrafiłam iść ulicą i nagle się rozpłakać, bo widziałam coś, co mi go przypomniało. Trzęsłam się jak jakiś narkoman na głodzie. Szukałam jego wszędzie, a gdy go widziałam to aż dech w piersiach mi zapierało.
Akurat trzeci miesiąc wypadł w lutym a więc były walentynki i jeszcze jego spotkałam z nią. Ona z bukietem kwiatów szła, z takim jakiego ja od niego nigdy nie dostałam. Przytulona do niego, on jej kaptur na głowę założył, zmarznięte ręce ogrzewał. Przeszli obok mnie bez słowa, on nie przywitał się ze mną. Zignorował mnie jak papierek na chodniku. Wiesz... wtedy mnie to bolało, bo ja nawet na walentynki nigdy nic nie dostałam. Zawsze wtedy pokłócił się ze mną o coś i "nie zasłużyłam" na prezent, a już nie wspomnę, żeby mnie gdzieś zaprosił. Pamiętam, że przez dwa lata mówiłam znajomym, że "ja nie obchodzę walentynek, bo to komercyjne święto", a strasznie chciałam je obchodzić z nim. Tylko wstyd było przyznać się przed znajomymi jak jest.
Teraz mówię o tym tak, jakbym opowiadała jakiś film. Zero emocji.
Ale jeśli chodzi o analizę jego zachowania to trwała u mnie od 2 do 4/5 miesiąca i była bardzo intensywna. Ja wtedy tylko o nim chciałam rozmawiać, to był mój cel, aby wstać, spotkać się z ludźmi i móc się wygadać o nim i najlepiej usłyszeć co inni na to wszystko. Jak zostawałam gdzieś sama to z nim na głos rozmawiałam - tzn nie z nim dosłownie, tylko tak, jakby on był. Później to sporadycznie analizowałam sytuację (jak go spotkałam to się zastanawiałam "po co on to robi"). Tak 4/5 miesiąc pojawiła się niesprawiedliwość.
Dzisiaj: nie analizuje nawet jego wieczornego joggingu ( a to dopiero ubaw, bo to człowiek, który unika sportu). Jak zaczął ten cyrk robić to strasznie się posypałam emocjonalnie, bo znowu było rozważanie "po co?, na co?".I pomyślałam tak: jeśli takie akcje mają miejsce to jedynym ratunkiem dla mnie jest bagatelizowanie tego. Nie zastanawiam się wcale po co on to robi. Traktuje go jako tło: o jakiś tam dawny znajomy biegnie sobie. I koniec tematu. Oczywiście jak mogę to staram się go zgubić, ale kieruje się tu własnym samopoczuciem, bo nie chcę aby on biegł za mną i np. patrzył mi na tyłek czy na nogi.

Aż mi się smutno zrobiło jak to przeczytałam...ale powiem ci,że gdybym ja miała "przyjemność" posiadania ex w mojej okolicy,baaa mieszkającego tuż koło mnie i po rozstaniu widywała jego,a do tego razem z nową dziewczyną,w czułościach itp.to chyba bym tego nie wytrzymała i teraz byłabym w gorszym stanie niż ty wtedy.Co do obchodzenia różnych świąt,to u mnie też z tym bywało licho.O rocznicy naszej zapomniał,ale pal licho,że zapomniał,to nie rocznica ślubu tylko spotkania,a faceci nie mają głowy do dat.Bardziej chodzi o to jak zareagował kiedy mu o tym wspomniałam i dawałam mały upominek.Odpowiedział mi YYYY KOBIETY TO MAJĄ TE GŁOWY.GWOŹDZIA TAKA NIE WBIJE A DATĘ KAŻDĄ ZAPAMIĘTA.Ps.Nasza rocznica była 1go kwietnia.Od początku wszystko wskazywało na to,że ta znajomość,to będzie żart smile

1,197

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

Cześć i czołem kluski z rosołem smile
Cześć dziewczyny po krótkiej - długiej przerwie, ale się rozpisałyście, czytałam i czytałam. Widzę, ze u Was różnie.
Karina.Julia jak czytałam o pogoniach i pościgach to fiufiu, miałaś ostatnio przeżyć, ale widzę, że już pozbierana i na haju smile strasznie się cieszę, że tak szybko wróciło wszystko do normy po zmianie ścieżek.
Edyszka, co do znajomych to będą sobie powoli przypominać, ale ładnie to kiedyś ujełaś w którymś poście, że jak sami się wynieśli to nie ma co do domu ich znów wnosić, czy jakoś tak. To po prostu słabe nie okazać wsparcia, poczekać aż opadnie kurz i dopiero sobie przypomnieć o istnieniu koleżanki.
Eiko, cześć w kraju smile fajnie, że urlop pomógł nadal iść do przodu. Widziałam pomysł z założeniem czegoś swojego - świetnie że takie pomysły zaczynają przychodzić do głowy. Jak już zaczynamy planować to znaczy, ze najgorsze minęło.

Nie wiem, co tu napisać jeszcze, bo tyle "warstw" porozstaniowych bojów się przewinęło przez ostatni tydzień smile U mnie dziś mija równo pół roku od rozstania. Ah ten drugi dzień świąt to chyba musiał wybrać, żeby było symboliczne ^^ Naszło mnie dziś na jakieś podsumowania i inne historie. Chciałam napisać, że jeszcze boli, że zdarzają się dołki, czarne myśli i napady małej beznadziejności, ale paradoksalnie pomyślałam sobie "hola, hola droga koleżanko", dla odmiany zrób to dziś inaczej. Tak więc po pół roku napiszę co mi się polepszyło smile Zaczynam normalnie jeść, co mnie strasznie cieszy, biorę mniej leków na uspokojenie, staram się dużo ruszać, biegam i jeżdżę na rolkach (u mnie objawy fizyczne to była masakra), jem witaminki i uzupełniam magnez. Także jest już lepiej. Baaaardzo doceniam moich przyjaciół, którzy byli dla mnie ogromnym oparciem, odnawiam kontakty, poznaję nowe osoby. Staram się już nie poruszać tematu rozstania i exa, bo i po co. Polepszył mi się kontakt z rodzicami, nawet mój tata z którym relacje przebiegają różnie, bardzo mnie wspiera.
Widzę u siebie duży postęp. Nie chce zapeszać, ale może za jakiś czas będę umiała się uśmiechąć do wspomnień i już nie oglądać się za siebie z żalem. Może nauczę się patrzeć już tylko  w przyszłość i maksymalnie korzystać z teraźniejszości. Przeszłość już należy zostawić. Tłukę to sobie do głowy bardzo często. Dziś myślę czego się nauczyłam w tym swoim pierwszym związku, za co jestem wdzięczna temu człowiekowi, bo jestem wdzięczna za wiele rzeczy. Staram się dostrzec, że tak miało być i tak być powinno, on poszedł swoją drogą, a ja też powinnam znaleźć swoją ścieżynkę i nią podążać. Jak przypomnę sobie swój stan z pierwszych dwóch miesięcy, to teraz czuję jakiś spokój. Nawet przestaję się już obwiniać i dostrzegam swoje zalety, które zawsze przecież ze mną były, tylko je pogubiłam w tym porozstaniowym biegu.
Czuję, że mogłabym napisać to dziś epopeję, ale chyba tylko jeszcze napiszę, że będzie dobrze dziewczyny smile

Cześć i czołem,kluski z rosołem pod stołem smile Cieszę się,że w wielu aspektach jest u ciebie poprawa.Z każdym miesiącem będzie jeszcze lepiej.A jakie objawy fizyczne miałaś?Bo ja też mam z tym problemy.

1,198

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
agatek2501 napisał/a:

O, i wiecie co? Wydawało mi się że rozstanie to koniec świata. Ale w moim przypadku mniej więcej w tym samym czasie dowiedziałam się o nawrotach choroby u bliskiej mi osoby. Wiecie jaką poczułam złość na samą siebie, że ubolewam nad jakimś niewartym mnie dupkiem podczas gdy ktoś mi bliski musi się zmierzyć z czymś o wiele poważniejszym? Bo o ile w moim przypadku ja mam duży wpływ na to żeby było lepiej, tak w przypadku choroby te szanse zawsze są 50 na 50 albo nawet i mniejsze.

Nie czuj się zła na siebie.Też czasem mi się zdarzało pomyśleć KURCZE JA TAK ROZPACZAM PO FACECIE,A NIEKTÓRZY LUDZIE O ŻYCIE WALCZĄ i aż mi się wstyd wtedy robiło,ale,ale,ale...jak odchodzi od nas człowiek którego kochamy,to wstępuje w nas rozwalający ból i wtedy nie myślimy kto ma lepiej od nas,a kto gorzej.Jakby w chwili rozstania można było sobie powiedzieć EEE TAM,NIEKTÓRZY MAJĄ GORZEJ i pominąć etap cierpienia po rozstaniu,bo przecież są ludzie mający gorsze problemy...Tak się nie da.

agatek2501 napisał/a:

Poza tym uważam, że to co my jako kobiety teraz przeżywamy to tego nie byłby w stanie udźwignąć niejeden twardziel.

Zgadzam się.W większości przypadków faceci inaczej przechodzą przez rozstanie,bo nie są tacy emocjonalni i inaczej do tego podchodzą niż my(o tych którzy sami odeszli nie wspominając).Gdyby na któregoś taki ból spadł jaki tu kobiety opisują,to ciekawa jestem jakby sobie poradził.

1,199

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:
qaqa napisał/a:

Cześć i czołem kluski z rosołem smile
Cześć dziewczyny po krótkiej - długiej przerwie, ale się rozpisałyście, czytałam i czytałam. Widzę, ze u Was różnie.
Karina.Julia jak czytałam o pogoniach i pościgach to fiufiu, miałaś ostatnio przeżyć, ale widzę, że już pozbierana i na haju smile strasznie się cieszę, że tak szybko wróciło wszystko do normy po zmianie ścieżek.
Edyszka, co do znajomych to będą sobie powoli przypominać, ale ładnie to kiedyś ujełaś w którymś poście, że jak sami się wynieśli to nie ma co do domu ich znów wnosić, czy jakoś tak. To po prostu słabe nie okazać wsparcia, poczekać aż opadnie kurz i dopiero sobie przypomnieć o istnieniu koleżanki.
Eiko, cześć w kraju smile fajnie, że urlop pomógł nadal iść do przodu. Widziałam pomysł z założeniem czegoś swojego - świetnie że takie pomysły zaczynają przychodzić do głowy. Jak już zaczynamy planować to znaczy, ze najgorsze minęło.

Nie wiem, co tu napisać jeszcze, bo tyle "warstw" porozstaniowych bojów się przewinęło przez ostatni tydzień smile U mnie dziś mija równo pół roku od rozstania. Ah ten drugi dzień świąt to chyba musiał wybrać, żeby było symboliczne ^^ Naszło mnie dziś na jakieś podsumowania i inne historie. Chciałam napisać, że jeszcze boli, że zdarzają się dołki, czarne myśli i napady małej beznadziejności, ale paradoksalnie pomyślałam sobie "hola, hola droga koleżanko", dla odmiany zrób to dziś inaczej. Tak więc po pół roku napiszę co mi się polepszyło smile Zaczynam normalnie jeść, co mnie strasznie cieszy, biorę mniej leków na uspokojenie, staram się dużo ruszać, biegam i jeżdżę na rolkach (u mnie objawy fizyczne to była masakra), jem witaminki i uzupełniam magnez. Także jest już lepiej. Baaaardzo doceniam moich przyjaciół, którzy byli dla mnie ogromnym oparciem, odnawiam kontakty, poznaję nowe osoby. Staram się już nie poruszać tematu rozstania i exa, bo i po co. Polepszył mi się kontakt z rodzicami, nawet mój tata z którym relacje przebiegają różnie, bardzo mnie wspiera.
Widzę u siebie duży postęp. Nie chce zapeszać, ale może za jakiś czas będę umiała się uśmiechąć do wspomnień i już nie oglądać się za siebie z żalem. Może nauczę się patrzeć już tylko  w przyszłość i maksymalnie korzystać z teraźniejszości. Przeszłość już należy zostawić. Tłukę to sobie do głowy bardzo często. Dziś myślę czego się nauczyłam w tym swoim pierwszym związku, za co jestem wdzięczna temu człowiekowi, bo jestem wdzięczna za wiele rzeczy. Staram się dostrzec, że tak miało być i tak być powinno, on poszedł swoją drogą, a ja też powinnam znaleźć swoją ścieżynkę i nią podążać. Jak przypomnę sobie swój stan z pierwszych dwóch miesięcy, to teraz czuję jakiś spokój. Nawet przestaję się już obwiniać i dostrzegam swoje zalety, które zawsze przecież ze mną były, tylko je pogubiłam w tym porozstaniowym biegu.
Czuję, że mogłabym napisać to dziś epopeję, ale chyba tylko jeszcze napiszę, że będzie dobrze dziewczyny smile

Cześć i czołem,kluski z rosołem pod stołem smile Cieszę się,że w wielu aspektach jest u ciebie poprawa.Z każdym miesiącem będzie jeszcze lepiej.A jakie objawy fizyczne miałaś?Bo ja też mam z tym problemy.

Niestety przeszłam to wszystko bardzo ciężko fizycznie, w sumie to nadal jeszcze nie wszystko wróciło do normy. Na początku ogromne trudności ze spaniem, spałam przez pierwsze 2 miesiące po 3 lub 4 godziny na dobę, ciągle myślałam. Dopiero po pół roku jem śniadanie i obiad normalnie, bo wcześniej mogłam żyć na bułce cały dzień. Biorę dużo leków ziołowych i nie tylko na uspokojenie bo ciągle trzęsą mi się ręce, to niestety jeszcze sie utrzymuje. Mam też ścisk w żołądku jeszcze czasami. No i trudności w umyciu zębów bo mam z nerwów silny odruch wymiotny. Staram się aktywnie spędzać czas żeby zająć sobie czymś myśli, biegam i jeżdżę na rolkach ale ogólnie po tylu miesiącach nerwów jestem osłabiona.
A jak to wygląda i Ciebie Edyszka?
Wiem, że pewnie też jesteś zmęczona bo objawy fizyczne wyczerpują, ale warto czasami zmusić sie chociażby do krotkiego spaceru ☺

1,200 Ostatnio edytowany przez Eiko (2017-06-27 14:04:54)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:
Edyszka napisał/a:
qaqa napisał/a:

Cześć i czołem kluski z rosołem smile
Cześć dziewczyny po krótkiej - długiej przerwie, ale się rozpisałyście, czytałam i czytałam. Widzę, ze u Was różnie.
Karina.Julia jak czytałam o pogoniach i pościgach to fiufiu, miałaś ostatnio przeżyć, ale widzę, że już pozbierana i na haju smile strasznie się cieszę, że tak szybko wróciło wszystko do normy po zmianie ścieżek.
Edyszka, co do znajomych to będą sobie powoli przypominać, ale ładnie to kiedyś ujełaś w którymś poście, że jak sami się wynieśli to nie ma co do domu ich znów wnosić, czy jakoś tak. To po prostu słabe nie okazać wsparcia, poczekać aż opadnie kurz i dopiero sobie przypomnieć o istnieniu koleżanki.
Eiko, cześć w kraju smile fajnie, że urlop pomógł nadal iść do przodu. Widziałam pomysł z założeniem czegoś swojego - świetnie że takie pomysły zaczynają przychodzić do głowy. Jak już zaczynamy planować to znaczy, ze najgorsze minęło.

Nie wiem, co tu napisać jeszcze, bo tyle "warstw" porozstaniowych bojów się przewinęło przez ostatni tydzień smile U mnie dziś mija równo pół roku od rozstania. Ah ten drugi dzień świąt to chyba musiał wybrać, żeby było symboliczne ^^ Naszło mnie dziś na jakieś podsumowania i inne historie. Chciałam napisać, że jeszcze boli, że zdarzają się dołki, czarne myśli i napady małej beznadziejności, ale paradoksalnie pomyślałam sobie "hola, hola droga koleżanko", dla odmiany zrób to dziś inaczej. Tak więc po pół roku napiszę co mi się polepszyło smile Zaczynam normalnie jeść, co mnie strasznie cieszy, biorę mniej leków na uspokojenie, staram się dużo ruszać, biegam i jeżdżę na rolkach (u mnie objawy fizyczne to była masakra), jem witaminki i uzupełniam magnez. Także jest już lepiej. Baaaardzo doceniam moich przyjaciół, którzy byli dla mnie ogromnym oparciem, odnawiam kontakty, poznaję nowe osoby. Staram się już nie poruszać tematu rozstania i exa, bo i po co. Polepszył mi się kontakt z rodzicami, nawet mój tata z którym relacje przebiegają różnie, bardzo mnie wspiera.
Widzę u siebie duży postęp. Nie chce zapeszać, ale może za jakiś czas będę umiała się uśmiechąć do wspomnień i już nie oglądać się za siebie z żalem. Może nauczę się patrzeć już tylko  w przyszłość i maksymalnie korzystać z teraźniejszości. Przeszłość już należy zostawić. Tłukę to sobie do głowy bardzo często. Dziś myślę czego się nauczyłam w tym swoim pierwszym związku, za co jestem wdzięczna temu człowiekowi, bo jestem wdzięczna za wiele rzeczy. Staram się dostrzec, że tak miało być i tak być powinno, on poszedł swoją drogą, a ja też powinnam znaleźć swoją ścieżynkę i nią podążać. Jak przypomnę sobie swój stan z pierwszych dwóch miesięcy, to teraz czuję jakiś spokój. Nawet przestaję się już obwiniać i dostrzegam swoje zalety, które zawsze przecież ze mną były, tylko je pogubiłam w tym porozstaniowym biegu.
Czuję, że mogłabym napisać to dziś epopeję, ale chyba tylko jeszcze napiszę, że będzie dobrze dziewczyny smile

Cześć i czołem,kluski z rosołem pod stołem smile Cieszę się,że w wielu aspektach jest u ciebie poprawa.Z każdym miesiącem będzie jeszcze lepiej.A jakie objawy fizyczne miałaś?Bo ja też mam z tym problemy.

Niestety przeszłam to wszystko bardzo ciężko fizycznie, w sumie to nadal jeszcze nie wszystko wróciło do normy. Na początku ogromne trudności ze spaniem, spałam przez pierwsze 2 miesiące po 3 lub 4 godziny na dobę, ciągle myślałam. Dopiero po pół roku jem śniadanie i obiad normalnie, bo wcześniej mogłam żyć na bułce cały dzień. Biorę dużo leków ziołowych i nie tylko na uspokojenie bo ciągle trzęsą mi się ręce, to niestety jeszcze sie utrzymuje. Mam też ścisk w żołądku jeszcze czasami. No i trudności w umyciu zębów bo mam z nerwów silny odruch wymiotny. Staram się aktywnie spędzać czas żeby zająć sobie czymś myśli, biegam i jeżdżę na rolkach ale ogólnie po tylu miesiącach nerwów jestem osłabiona.
A jak to wygląda i Ciebie Edyszka?
Wiem, że pewnie też jesteś zmęczona bo objawy fizyczne wyczerpują, ale warto czasami zmusić sie chociażby do krotkiego spaceru ☺

Podziwiam, ze w ogole do czegos sie zmuszacie. Ja na poczatku praktycznie nie wychodzilam z pokoju. Lezalam, plakalam lub spalam. Po 6 mc funkcjonuje normalnie. Znowu zyje smile na poczatku schudlam 9 kg, od tamtej pory przytyłam 2kg mimo ze odzywiam sie normalnie smile
Co do poczucia swojej wartosci. Tez nie czuje ze jestem glupia czy brzydka ale zostalo to ale... w moim przypadku mysle sobie jak moglam byc tak glupia zeby sie tak dac traktowac wink mam nauczke na cale zycie !:D

1,201

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

Aż mi się smutno zrobiło jak to przeczytałam...ale powiem ci,że gdybym ja miała "przyjemność" posiadania ex w mojej okolicy,baaa mieszkającego tuż koło mnie i po rozstaniu widywała jego,a do tego razem z nową dziewczyną,w czułościach itp.to chyba bym tego nie wytrzymała i teraz byłabym w gorszym stanie niż ty wtedy.Co do obchodzenia różnych świąt,to u mnie też z tym bywało licho.O rocznicy naszej zapomniał,ale pal licho,że zapomniał,to nie rocznica ślubu tylko spotkania,a faceci nie mają głowy do dat.Bardziej chodzi o to jak zareagował kiedy mu o tym wspomniałam i dawałam mały upominek.Odpowiedział mi YYYY KOBIETY TO MAJĄ TE GŁOWY.GWOŹDZIA TAKA NIE WBIJE A DATĘ KAŻDĄ ZAPAMIĘTA.Ps.Nasza rocznica była 1go kwietnia.Od początku wszystko wskazywało na to,że ta znajomość,to będzie żart smile

Smutno to było mi kiedyś, teraz jest mi to obojętne gdzie on mieszka, co i z kim robi. Przeszłam już wszystko. Traumę świąt Bożego Narodzenia, kiedy przyprowadził ją do domu (wtedy miałam nadzieję, że to jakaś kuzynka), walentynki, dzień kobiet, moje urodziny, ich widok razem, jego ignorancję w stosunku do mnie, ich wspólne wyjazdy, mieszkanie. Ten moment, gdy sama muszę ich minąć lub wspólne imprezy.
Mam nadzieję, że moje doświadczenia okażą się pomocne dla którejś z Was.

Edyszka Twój nie pamiętał 1go kwietnia, a to ciężko zapomnieć, przecież prima aprilis wtedy jest smile Mój nie pamiętał 6 grudnia, ale tylko raz miał okazję się wykazać, bo rozstaliśmy się 03.12.2016, czyli na 3 dni przed naszą drugą rocznicą.

1,202

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny a dzisiaj jak z waszym nastawieniem do życia? Humory dopisują? smile

1,203 Ostatnio edytowany przez qaqa (2017-06-27 17:02:39)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Dziewczyny a dzisiaj jak z waszym nastawieniem do życia? Humory dopisują? smile

Dziś już jest inaczej smile Może nie mam jakiegoś znacznego pogorszenia humoru, ale dotarły do mnie jakieś śladowe informacje na jego temat i prawie znów wsiadłam na karuzelę myśli. Ciągle jeszcze reaguje emocjonalnie na jakąkolwiek wzmiankę o nim. Ale, aleee ... patrzymy na to z drugiej strony i widzimy dzielną qaqę, która nigdy do niego nie napisała, nie zadzwoniła, nie poszła pod pracę, po prostu pięknie i szybko zwinęła się z jego życia. I może to  z boku wydaje się, że no to normalne, koniec związku, koniec kontaktu, ale... Pamiętam jak kiedyś powiedział, ze wie że go kocham tak bardzo, że jakby mnie zostawił to przyszłabym pieszo do jego rodzinnego domu (30 km od miasta gdzie mieszkaliśmy!). Wiedział o moich uczuciach, o ich sile i uważam że to bardzo słabe takie podkreślanie że bym za nim na koniec świata poszła. Dlatego to, że potrafiłam tak szybko i bez robienia żadnych głupot się odciąć, znaczy dla mnie w tym momencie dużo. I nie chodzi o to, że myślę sobie "ja ci pokaże, nigdy się do Ciebie nie odezwę", tylko że pomimo tego jak mocno cierpiałam i cierpię to potrafiłam opanować sama siebie i zrobić to co dla mnie w tym momencie najlepsze, czyli zero kontaktu smile

Ja to Cię Karina podziwiam, z takimi przebojami jak on Ci fundował to chyba bym brzydko mówiąc zdechła. A Ty mu nie pokazałaś nigdy słabości. Przeżywać możesz w domu i tutaj na forum, a jemu nic nie pokazujesz. Pisałaś wcześniej, że przed nim uciekłaś raz będąc poza domem i że byłaś zła na siebie. I tak podziwiam, bo nie miałaś za co być zła na siebie. Po prostu racjonalnie próbowałaś uniknąć niepotrzebnego, kolejnego spotkania na chodniku. Wcześniej się o nim nie wypowiadałam, ale w ogóle odnośnie twojego eks to mam masę brzydkich epitetów na myśli. Rozstaliście się a jemu, jako zakładając dorosłemu facetowi (xD) chce się poświęcać czas i energię, żeby niejako podręczyć Cię swoim widokiem i zachowaniem. Idiota do kwadratu. Jesteś mega babka, że ogarniasz pomimo tego smile
Po 5 miesiącach zobaczyłam exa w sklepie, minął mnie między półkami i nie powiedział nawet zwykłego "cześć". Wiadomo, że byśmy beztrosko nie plotkowali o pogodzie, ale po tylu wspólnych latach minął mnie jak obcą osobę. Aleeee się zbierałam, chyba przez dobry tydzień byłam w dolinie nastroju. A to było zwykłe miniecie w sklepie. Jakby robił takie rzeczy jak twój były, to bym go chyba musiała rozjechać samochodem dla własnego dobra wink

Eiko, muszę się zmuszać. Z czasem to może już nawet nie zmuszam się, tylko wiem że to jest dla mnie dobre. Zamiast poświęcać czas na daremne rozmyślanie to lepiej iść na rolki, pośladki chociaż skorzystają smile Przez długi czas byłam wrakiem człowieka. Ale miałam firmę na głowie, bieżące problemy do ogarnięcia i jakoś z tego mieszkania wyjść musiałam. Łatwe nie było, nadal trochę nie jest, bo mam lekkie stany lękowe przed wyjściem z mieszkania rano. No ale dusza wojownika nie pozwala mi się poddać big_smile Dlatego pisałam do Edyszki, że nawet jak się mocno nie chce, leży się w tym łóżku jak te wygniecione dresy, to warto chociażby się zmusić i wyjść na spacer. Później można leżeć dalej jak pogniecione dresy smile 

Albo wiem! Niedawno skończyłam 25 lat, ale dziś to się czuję jak taka staro-mądra babuleńka big_smile brakuje tylko siwych włosów i mogłabym uczyć karate i sypać mądrościami jak ten dziadek z Karate Kid ^^ Tak chyba wygląda nabywanie życiowego doświadczenia smile

1,204

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

qaqa tez na dniach mialam urodziny smile

Moj dzisiejszy nastroj dobry smile spotkalam na miescie sporo znajomych i kazdy mowil ze ciaza i rozstanie z Exem bardzo mi sluzy. Mowili ze dawno nie wygladalam na tak szczesliwa jak teraz smile
Moje stany lekowe przed wyjsciem na miasto zniknely. Juz nie boje sie ich spotkac smile

1,205

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

Niestety przeszłam to wszystko bardzo ciężko fizycznie, w sumie to nadal jeszcze nie wszystko wróciło do normy. Na początku ogromne trudności ze spaniem, spałam przez pierwsze 2 miesiące po 3 lub 4 godziny na dobę, ciągle myślałam. Dopiero po pół roku jem śniadanie i obiad normalnie, bo wcześniej mogłam żyć na bułce cały dzień. Biorę dużo leków ziołowych i nie tylko na uspokojenie bo ciągle trzęsą mi się ręce, to niestety jeszcze sie utrzymuje. Mam też ścisk w żołądku jeszcze czasami. No i trudności w umyciu zębów bo mam z nerwów silny odruch wymiotny. Staram się aktywnie spędzać czas żeby zająć sobie czymś myśli, biegam i jeżdżę na rolkach ale ogólnie po tylu miesiącach nerwów jestem osłabiona.
A jak to wygląda i Ciebie Edyszka?
Wiem, że pewnie też jesteś zmęczona bo objawy fizyczne wyczerpują, ale warto czasami zmusić sie chociażby do krotkiego spaceru ☺

Do spacerów zaczęłam się zmuszać już kilka dni po rozstaniu.Nawet biegałam trochę ostatnio,ale coś mnie kolana zaczęły boleć więc chwilowo zrobiłam przerwę.Po pierwszym biegu myślałam,że padnę - tak osłabiony mam organizm.Na początku nie mogłam nic jeść.Zmuszałam się,ale na widok jedzenia bądź zapach mdliło mnie.Teraz już jem choć apetytu jeszcze zbytnio nie mam,ale w porównaniu z tym co było,to i tak dużo lepiej.Niestety przytyłam,bo zaczęłam się pocieszać słodyczami,no wiesz typowy syndrom kobiety porzuconej "Mogę brzydnąć,w końcu on i tak mnie nie chce"(na szczęście już tak nie myślę).Było i czasem nadal jest kołatanie serca,jestem osłabiona,przy wysiłku fizycznym zaraz zadyszka,no i jakiś czas temu miałam nerwobóle,które mi się dawały we znaki.Glowa mnie też często od stresu bolała.To wszystko nie tylko przez stres po rozstaniu,ale też przez roczną walkę o niego,także dokopałam swojemu organizmowi

1,206

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

Dziś już jest inaczej smile Może nie mam jakiegoś znacznego pogorszenia humoru, ale dotarły do mnie jakieś śladowe informacje na jego temat i prawie znów wsiadłam na karuzelę myśli. Ciągle jeszcze reaguje emocjonalnie na jakąkolwiek wzmiankę o nim. Ale, aleee ... patrzymy na to z drugiej strony i widzimy dzielną qaqę, która nigdy do niego nie napisała, nie zadzwoniła, nie poszła pod pracę, po prostu pięknie i szybko zwinęła się z jego życia. I może to  z boku wydaje się, że no to normalne, koniec związku, koniec kontaktu, ale... Pamiętam jak kiedyś powiedział, ze wie że go kocham tak bardzo, że jakby mnie zostawił to przyszłabym pieszo do jego rodzinnego domu (30 km od miasta gdzie mieszkaliśmy!). Wiedział o moich uczuciach, o ich sile i uważam że to bardzo słabe takie podkreślanie że bym za nim na koniec świata poszła. Dlatego to, że potrafiłam tak szybko i bez robienia żadnych głupot się odciąć, znaczy dla mnie w tym momencie dużo. I nie chodzi o to, że myślę sobie "ja ci pokaże, nigdy się do Ciebie nie odezwę", tylko że pomimo tego jak mocno cierpiałam i cierpię to potrafiłam opanować sama siebie i zrobić to co dla mnie w tym momencie najlepsze, czyli zero kontaktu smile

Śladowe informacje na jego temat niech Cię nie ruszają - jakie to ma teraz znaczenie, co on robi?
Ja tam sobie myślę, że nie mam prawa wpieprz@ć się w życie exa, oceniać go czy krytykować. Sama bym nie chciała, aby on ingerował w moje. Jak coś usłyszę w stylu "oj żebyś wiedziała jaki on teraz jest szczęśliwy" to uśmiecham się w duchu i myślę "dobrze, że jest szczęśliwy, życzę mu wszystkiego dobrego".  I to nie jest tak, że zapomniałam jaki był podły. Pamiętam, ale zrobiłam wszystko aby mnie to już nie ruszało, nie bolało... smile
@qaqa - nasze szczęście też na nas czeka, spokojnie smile


qaqa napisał/a:

Ja to Cię Karina podziwiam, z takimi przebojami jak on Ci fundował to chyba bym brzydko mówiąc zdechła. A Ty mu nie pokazałaś nigdy słabości. Przeżywać możesz w domu i tutaj na forum, a jemu nic nie pokazujesz. Pisałaś wcześniej, że przed nim uciekłaś raz będąc poza domem i że byłaś zła na siebie. I tak podziwiam, bo nie miałaś za co być zła na siebie. Po prostu racjonalnie próbowałaś uniknąć niepotrzebnego, kolejnego spotkania na chodniku. Wcześniej się o nim nie wypowiadałam, ale w ogóle odnośnie twojego eks to mam masę brzydkich epitetów na myśli. Rozstaliście się a jemu, jako zakładając dorosłemu facetowi (xD) chce się poświęcać czas i energię, żeby niejako podręczyć Cię swoim widokiem i zachowaniem. Idiota do kwadratu. Jesteś mega babka, że ogarniasz pomimo tego smile
Po 5 miesiącach zobaczyłam exa w sklepie, minął mnie między półkami i nie powiedział nawet zwykłego "cześć". Wiadomo, że byśmy beztrosko nie plotkowali o pogodzie, ale po tylu wspólnych latach minął mnie jak obcą osobę. Aleeee się zbierałam, chyba przez dobry tydzień byłam w dolinie nastroju. A to było zwykłe miniecie w sklepie. Jakby robił takie rzeczy jak twój były, to bym go chyba musiała rozjechać samochodem dla własnego dobra wink

Pokazałam mu słabość. Dwa razy napisałam do niego, czego bardzo później żałowałam. On nigdy nie odpowiedział mi na te wiadomości. Od momentu rozstania nie zadzwonił, nie napisał ani razu. Jego brak reakcji mnie umocnił, powiedziałam wtedy sobie, że nigdy nie zobaczysz mojego bólu. Danego sobie słowa dotrzymałam. Mijałam go bardzo często, spotykaliśmy się w barze, na ulicy, nawet w kościele. Przez pół roku nawet cześć mi nie powiedział. Nigdy nie przeprosił. Szybko ułożył sobie życie z inną. Bolało wtedy strasznie, przechodząc obok niego zaciskałam pięść tak mocno, że zostawały mi krwawe ślady na dłoni od paznokci. Ale za to szłam z głową uniesioną wysoko, najpiękniej jak potrafię, z uśmiechem. Grałam przed nim silną i obojętną. Duma nie pozwalała mi pokazać słabości, nie po tym jak się zachował wobec mnie. Gdy tylko zostawałam sama to szalałam z rozpaczy. Odtwarzałam w głowie ich widok i nienawidziłam jego, siebie, świata. To była prawdziwa wojna wewnątrz mnie.
Myślę, że pomimo potknięć wygrałam to. Dziś już nie czuję nic, nawet serce mi nie przyspieszy na jego widok. Jest bo jest, kiedyś cały mój świat, dziś: jakiś tam przedstawiciel rasy ludzkiej.

qaqa napisał/a:

Albo wiem! Niedawno skończyłam 25 lat, ale dziś to się czuję jak taka staro-mądra babuleńka big_smile brakuje tylko siwych włosów i mogłabym uczyć karate i sypać mądrościami jak ten dziadek z Karate Kid ^^ Tak chyba wygląda nabywanie życiowego doświadczenia smile

Za to ja dobijam do 30stki i wychodzą skutki uboczne rozstania w postaci zmarszczek... No mAsAkrA!!! Zdobyłam życiowe doświadczenie kosztem własnej urody... hmm

1,207

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:

Do spacerów zaczęłam się zmuszać już kilka dni po rozstaniu.Nawet biegałam trochę ostatnio,ale coś mnie kolana zaczęły boleć więc chwilowo zrobiłam przerwę.Po pierwszym biegu myślałam,że padnę - tak osłabiony mam organizm.Na początku nie mogłam nic jeść.Zmuszałam się,ale na widok jedzenia bądź zapach mdliło mnie.Teraz już jem choć apetytu jeszcze zbytnio nie mam,ale w porównaniu z tym co było,to i tak dużo lepiej.Niestety przytyłam,bo zaczęłam się pocieszać słodyczami,no wiesz typowy syndrom kobiety porzuconej "Mogę brzydnąć,w końcu on i tak mnie nie chce"(na szczęście już tak nie myślę).Było i czasem nadal jest kołatanie serca,jestem osłabiona,przy wysiłku fizycznym zaraz zadyszka,no i jakiś czas temu miałam nerwobóle,które mi się dawały we znaki.Glowa mnie też często od stresu bolała.To wszystko nie tylko przez stres po rozstaniu,ale też przez roczną walkę o niego,także dokopałam swojemu organizmowi

Kolana bolą jak się biega po chodniku. Jak masz możliwość to trenuj jogging w parku lub na polnej drodze, ważne aby powierzchnia była szutrowa.
Ja teraz też przybrałam na wadze, ale to efekt grilli, jedzenia w knajpach i ogólnie przebywania z moimi znajomymi
(z pozdrowieniami dla Was: jeśli mnie czytacie teraz to tak zrzucam na Was całą odpowiedzialność za moje nadprogramowe 3kg) tongue

Organizm Edyszko trzeba zregenerować. U mnie największą zmorą po rozstaniu są zmarszczki, stres nie służy mojej cerze... sad

1,208

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:

qaqa tez na dniach mialam urodziny smile

Moj dzisiejszy nastroj dobry smile spotkalam na miescie sporo znajomych i kazdy mowil ze ciaza i rozstanie z Exem bardzo mi sluzy. Mowili ze dawno nie wygladalam na tak szczesliwa jak teraz smile
Moje stany lekowe przed wyjsciem na miasto zniknely. Juz nie boje sie ich spotkac smile

Eiko, dobrze dla Ciebie, że ex trzyma się jak najdalej. W ciąży powinnaś być wyluzowana i zrelaksowana a nie zestresowana, bo trzeba toksyka pilnować.
A co ja widzę za pozytywną zmianę? - już nie boisz się ich spotkać. big_smile Brawo Kochana, jesteś dzielna, nie bój się. Nie można rezygnować z życia tylko dlatego, że ex biega gdzieś z kochanką po mieście.

1,209

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:
qaqa napisał/a:

Niestety przeszłam to wszystko bardzo ciężko fizycznie, w sumie to nadal jeszcze nie wszystko wróciło do normy. Na początku ogromne trudności ze spaniem, spałam przez pierwsze 2 miesiące po 3 lub 4 godziny na dobę, ciągle myślałam. Dopiero po pół roku jem śniadanie i obiad normalnie, bo wcześniej mogłam żyć na bułce cały dzień. Biorę dużo leków ziołowych i nie tylko na uspokojenie bo ciągle trzęsą mi się ręce, to niestety jeszcze sie utrzymuje. Mam też ścisk w żołądku jeszcze czasami. No i trudności w umyciu zębów bo mam z nerwów silny odruch wymiotny. Staram się aktywnie spędzać czas żeby zająć sobie czymś myśli, biegam i jeżdżę na rolkach ale ogólnie po tylu miesiącach nerwów jestem osłabiona.
A jak to wygląda i Ciebie Edyszka?
Wiem, że pewnie też jesteś zmęczona bo objawy fizyczne wyczerpują, ale warto czasami zmusić sie chociażby do krotkiego spaceru ☺

Do spacerów zaczęłam się zmuszać już kilka dni po rozstaniu.Nawet biegałam trochę ostatnio,ale coś mnie kolana zaczęły boleć więc chwilowo zrobiłam przerwę.Po pierwszym biegu myślałam,że padnę - tak osłabiony mam organizm.Na początku nie mogłam nic jeść.Zmuszałam się,ale na widok jedzenia bądź zapach mdliło mnie.Teraz już jem choć apetytu jeszcze zbytnio nie mam,ale w porównaniu z tym co było,to i tak dużo lepiej.Niestety przytyłam,bo zaczęłam się pocieszać słodyczami,no wiesz typowy syndrom kobiety porzuconej "Mogę brzydnąć,w końcu on i tak mnie nie chce"(na szczęście już tak nie myślę).Było i czasem nadal jest kołatanie serca,jestem osłabiona,przy wysiłku fizycznym zaraz zadyszka,no i jakiś czas temu miałam nerwobóle,które mi się dawały we znaki.Glowa mnie też często od stresu bolała.To wszystko nie tylko przez stres po rozstaniu,ale też przez roczną walkę o niego,także dokopałam swojemu organizmowi


Czyli jest dobrze smile Tak nieśmiało, spacer, bieganie i powoli powoli do przodu. Dopóki nie spróbowałam to nie przypuszczałabym że przebieranie nogami po chodniku tak potrafi oczyścić umysł. Co do jedzenia słodyczy big_smile Też walczyłam około roku o związek, niepewność, motanie się, przytulił - kocha, nie przytulił - nie kocha i inne takie. Niedawno przeglądałam rozmowy z koleżanką z tamtego czasu i wszędzie tylko widziałam "mam zły humor, jestem smutna, ciągle płaczę, to pewnie pms". Za przeproszeniem dupa a nie pms, zwykła niepewność i poczucie wygasających uczuć po drugiej stronie tak na mnie działały. Wtedy to dopiero zajadałam smutki słodyczami, byłam jak wielka słodka kula nieszczęścia. Teraz pomimo dolegliwości fizycznych, zmuszam się do wysiłku to i chociaż dobrze wyglądam. Chyba nigdy wcześniej nie wyglądałam tak dobrze ^^ Mam nową fryzurę, połowę nowej garderoby bo schudłam ok. 13 kg, maluje się jakby zależało od tego moje życie i chociaż to trochę poprawia mi humor. Po słodycze już nie sięgam, chyba że ciastko do kawy bo bez tego ani rusz.

Na nerwobóle i bolącą głowę, tak jak pisała Karina, magnez, potas, witaminy. Przy takim napięciu nerwowym jakie odczuwamy to podstawa. Wieczorem przed snem polecam picie melisy smile Już chyba z przyzwyczajenia przechylam codziennie dwa kubeczki. Z tego co piszesz, żyjesz teraz w jakimś sensie na pół gwizdka, może teraz jest czas, żeby kanapki przygotowywać jakby od tego zależały losy wrzechświata? Wiem, że nie chce się jeść, mi też jeszcze czasami przeszkadza sam zapach jedzenia, ale warto o to zadbać. Jeść warzywa i owoce. Po takiej długiej nerwówce, która nadal trwa dostarczanie sobie potrzebnych elementów jest bardzo ważne. Wszędzie trąbi się o zdrowym stylu życia, prawidłowej diecie. To teraz dla nas są ważne rzeczy smile Powinnyśmy zadbać o nasze ciała, bo zmęczenie, stres daje się niestety we znaki.

1,210

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:
Edyszka napisał/a:

Aż mi się smutno zrobiło jak to przeczytałam...ale powiem ci,że gdybym ja miała "przyjemność" posiadania ex w mojej okolicy,baaa mieszkającego tuż koło mnie i po rozstaniu widywała jego,a do tego razem z nową dziewczyną,w czułościach itp.to chyba bym tego nie wytrzymała i teraz byłabym w gorszym stanie niż ty wtedy.Co do obchodzenia różnych świąt,to u mnie też z tym bywało licho.O rocznicy naszej zapomniał,ale pal licho,że zapomniał,to nie rocznica ślubu tylko spotkania,a faceci nie mają głowy do dat.Bardziej chodzi o to jak zareagował kiedy mu o tym wspomniałam i dawałam mały upominek.Odpowiedział mi YYYY KOBIETY TO MAJĄ TE GŁOWY.GWOŹDZIA TAKA NIE WBIJE A DATĘ KAŻDĄ ZAPAMIĘTA.Ps.Nasza rocznica była 1go kwietnia.Od początku wszystko wskazywało na to,że ta znajomość,to będzie żart smile

Smutno to było mi kiedyś, teraz jest mi to obojętne gdzie on mieszka, co i z kim robi. Przeszłam już wszystko. Traumę świąt Bożego Narodzenia, kiedy przyprowadził ją do domu (wtedy miałam nadzieję, że to jakaś kuzynka), walentynki, dzień kobiet, moje urodziny, ich widok razem, jego ignorancję w stosunku do mnie, ich wspólne wyjazdy, mieszkanie. Ten moment, gdy sama muszę ich minąć lub wspólne imprezy.
Mam nadzieję, że moje doświadczenia okażą się pomocne dla którejś z Was.

Edyszka Twój nie pamiętał 1go kwietnia, a to ciężko zapomnieć, przecież prima aprilis wtedy jest smile Mój nie pamiętał 6 grudnia, ale tylko raz miał okazję się wykazać, bo rozstaliśmy się 03.12.2016, czyli na 3 dni przed naszą drugą rocznicą.

Nie pamiętał,bo od chwili jak mnie zdobył to uznał że już nic nie musi i świat zaczął się kręcić jedynie wobec niego i jego spraw,a ja zaczęłam schodzić coraz dalej w tył kolejki aż znalazłam się na samym końcu po wszystkim i wszystkich.Ps.Wspólne imprezy?Rozumiem,że chodzi o to,że oni razem na imprezy chodzili,a nie że ty trafiałaś na te same co oni.

1,211

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:

Podziwiam, ze w ogole do czegos sie zmuszacie. Ja na poczatku praktycznie nie wychodzilam z pokoju. Lezalam, plakalam lub spalam. Po 6 mc funkcjonuje normalnie. Znowu zyje smile na poczatku schudlam 9 kg, od tamtej pory przytyłam 2kg mimo ze odzywiam sie normalnie smile
Co do poczucia swojej wartosci. Tez nie czuje ze jestem glupia czy brzydka ale zostalo to ale... w moim przypadku mysle sobie jak moglam byc tak glupia zeby sie tak dac traktowac wink mam nauczke na cale zycie !:D

Schudłaś 9kg będąc w ciąży?...Czasem sobie myślę,że nawet jak facet chce odejść,to powinien z tymi nowinami zaczekać do końca ciąży,bo przez takiego uja,to dosłownie można pornić.

1,212

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Śladowe informacje na jego temat niech Cię nie ruszają - jakie to ma teraz znaczenie, co on robi?
Ja tam sobie myślę, że nie mam prawa wpieprz@ć się w życie exa, oceniać go czy krytykować. Sama bym nie chciała, aby on ingerował w moje. Jak coś usłyszę w stylu "oj żebyś wiedziała jaki on teraz jest szczęśliwy" to uśmiecham się w duchu i myślę "dobrze, że jest szczęśliwy, życzę mu wszystkiego dobrego".  I to nie jest tak, że zapomniałam jaki był podły. Pamiętam, ale zrobiłam wszystko aby mnie to już nie ruszało, nie bolało... smile
@qaqa - nasze szczęście też na nas czeka, spokojnie smile

W teorii to ja to wiem smile Nie ma teraz dla mnie znaczenia co on robi. Mam teraz na celowniku siebie, bo jeszcze bałaganu do sprzątania jest niemało. Jasne, że nie mam prawa go oceniać czy krytykować. Siebie to krytykowałam przez długi czas ^^ Nadal go nie oceniam, zrobił co było dla niego dobre, jest wolnym człowiekiem i nie chciałabym żeby był ze mną poświęcając siebie. Życzę mu szczęścia, a dla siebie chciałabym tylko żeby mniej bolało i żebym wykaraskała się z depresji. Tylko tyle, później już sobie poradzę smile Staram się wierzyć , że moje szczęście czeka mnie gdzieś za zakrętem na którym teraz jestem. Ale nie umiem przyjąć na chłodno informacji o nim. Jeszcze nie. Jakoś po tylu latach, po tym jak był najważniejszą osobą w moim życiu nie umiem jeszcze zareagować na nowinki o nim jak na plotki o pani Krysi z warzywniaka. Stan obojętności przyjdzie chyba z czasem. Póki co cieszę się, że ataki rozpaczy nie trwają kilka dni tylko max godzinkę. Popłaczę, wytrę nosek i wio do przodu smile


Karina.Julia.8 napisał/a:

Pokazałam mu słabość. Dwa razy napisałam do niego, czego bardzo później żałowałam. On nigdy nie odpowiedział mi na te wiadomości. Od momentu rozstania nie zadzwonił, nie napisał ani razu. Jego brak reakcji mnie umocnił, powiedziałam wtedy sobie, że nigdy nie zobaczysz mojego bólu. Danego sobie słowa dotrzymałam. Mijałam go bardzo często, spotykaliśmy się w barze, na ulicy, nawet w kościele. Przez pół roku nawet cześć mi nie powiedział. Nigdy nie przeprosił. Szybko ułożył sobie życie z inną. Bolało wtedy strasznie, przechodząc obok niego zaciskałam pięść tak mocno, że zostawały mi krwawe ślady na dłoni od paznokci. Ale za to szłam z głową uniesioną wysoko, najpiękniej jak potrafię, z uśmiechem. Grałam przed nim silną i obojętną. Duma nie pozwalała mi pokazać słabości, nie po tym jak się zachował wobec mnie. Gdy tylko zostawałam sama to szalałam z rozpaczy. Odtwarzałam w głowie ich widok i nienawidziłam jego, siebie, świata. To była prawdziwa wojna wewnątrz mnie.
Myślę, że pomimo potknięć wygrałam to. Dziś już nie czuję nic, nawet serce mi nie przyspieszy na jego widok. Jest bo jest, kiedyś cały mój świat, dziś: jakiś tam przedstawiciel rasy ludzkiej.

Nadal będę twierdzić, że nie pokazałaś żadnej słabości. Patrząc na jego akcje, na to co musiałaś widzieć krótko po zerwaniu to widzę ten twój charakterek big_smile Wiesz, dotychczas nie byłam zwolenniczką tych wszystkich "ja mu jeszcze pokażę co stracił", "nie pokażę słabości" i podobnych hasło-założeń. W swoim przypadku, to on mnie tak dobrze znał, że nawet jakbym go minęła mając figurę i bieliznę aniołka VS, on by wiedział że to poza. Ale jak tak obserwuję, czytam i widzę jak reagują na to faceci, to stwierdzam, że ta prosta psychologia się sprawdza smile Nie umiem do końca dobrze opisać o co mi chodzi. Nie pokazywanie słabości, unoszenie się dumą, ukrywanie rozpaczy. Nie można przy nich tego pokazać, mimo że taka jest rzeczywistość, bo będą patrzeć na nas jak na starego kotleta. Jak pokażesz się w miarę ogarnięta, to chociaż masz tę wewnętrzną satysfakcję, że nie wyglądasz jak ten kotlet. Dziwne jest to że lepiej w  życiu funkcjonują pozy (wyglądam dobrze, ale jestem rozstrzaskana) niż szczere pokazanie tego co się czuje (bo w jego oczach będzie się wyglądało jeszcze gorzej, a i znajomi mogą mieć cie dość po jakiejś tam dawce narzekania).
Fajnie, że jest już dla Ciebie przedstawicielem rasy ludzkiej, obojętność to mój cel smile

1,213

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Edyszka napisał/a:
Karina.Julia.8 napisał/a:
Edyszka napisał/a:

Aż mi się smutno zrobiło jak to przeczytałam...ale powiem ci,że gdybym ja miała "przyjemność" posiadania ex w mojej okolicy,baaa mieszkającego tuż koło mnie i po rozstaniu widywała jego,a do tego razem z nową dziewczyną,w czułościach itp.to chyba bym tego nie wytrzymała i teraz byłabym w gorszym stanie niż ty wtedy.Co do obchodzenia różnych świąt,to u mnie też z tym bywało licho.O rocznicy naszej zapomniał,ale pal licho,że zapomniał,to nie rocznica ślubu tylko spotkania,a faceci nie mają głowy do dat.Bardziej chodzi o to jak zareagował kiedy mu o tym wspomniałam i dawałam mały upominek.Odpowiedział mi YYYY KOBIETY TO MAJĄ TE GŁOWY.GWOŹDZIA TAKA NIE WBIJE A DATĘ KAŻDĄ ZAPAMIĘTA.Ps.Nasza rocznica była 1go kwietnia.Od początku wszystko wskazywało na to,że ta znajomość,to będzie żart smile

Smutno to było mi kiedyś, teraz jest mi to obojętne gdzie on mieszka, co i z kim robi. Przeszłam już wszystko. Traumę świąt Bożego Narodzenia, kiedy przyprowadził ją do domu (wtedy miałam nadzieję, że to jakaś kuzynka), walentynki, dzień kobiet, moje urodziny, ich widok razem, jego ignorancję w stosunku do mnie, ich wspólne wyjazdy, mieszkanie. Ten moment, gdy sama muszę ich minąć lub wspólne imprezy.
Mam nadzieję, że moje doświadczenia okażą się pomocne dla którejś z Was.

Edyszka Twój nie pamiętał 1go kwietnia, a to ciężko zapomnieć, przecież prima aprilis wtedy jest smile Mój nie pamiętał 6 grudnia, ale tylko raz miał okazję się wykazać, bo rozstaliśmy się 03.12.2016, czyli na 3 dni przed naszą drugą rocznicą.

Nie pamiętał,bo od chwili jak mnie zdobył to uznał że już nic nie musi i świat zaczął się kręcić jedynie wobec niego i jego spraw,a ja zaczęłam schodzić coraz dalej w tył kolejki aż znalazłam się na samym końcu po wszystkim i wszystkich.Ps.Wspólne imprezy?Rozumiem,że chodzi o to,że oni razem na imprezy chodzili,a nie że ty trafiałaś na te same co oni.

Chodzi o to, że znaleźliśmy się na jednej imprezie w jednym barze. On, ona, jego znajomi i ja i moi znajomi. Oczywiście na dwóch różnych krańcach sali siedzieliśmy, ale zawsze to pod jednym dachem...

1,214 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-06-27 19:03:10)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:
Edyszka napisał/a:
qaqa napisał/a:

Cześć i czołem kluski z rosołem smile
Cześć dziewczyny po krótkiej - długiej przerwie, ale się rozpisałyście, czytałam i czytałam. Widzę, ze u Was różnie.
Karina.Julia jak czytałam o pogoniach i pościgach to fiufiu, miałaś ostatnio przeżyć, ale widzę, że już pozbierana i na haju smile strasznie się cieszę, że tak szybko wróciło wszystko do normy po zmianie ścieżek.
Edyszka, co do znajomych to będą sobie powoli przypominać, ale ładnie to kiedyś ujełaś w którymś poście, że jak sami się wynieśli to nie ma co do domu ich znów wnosić, czy jakoś tak. To po prostu słabe nie okazać wsparcia, poczekać aż opadnie kurz i dopiero sobie przypomnieć o istnieniu koleżanki.
Eiko, cześć w kraju smile fajnie, że urlop pomógł nadal iść do przodu. Widziałam pomysł z założeniem czegoś swojego - świetnie że takie pomysły zaczynają przychodzić do głowy. Jak już zaczynamy planować to znaczy, ze najgorsze minęło.

Nie wiem, co tu napisać jeszcze, bo tyle "warstw" porozstaniowych bojów się przewinęło przez ostatni tydzień smile U mnie dziś mija równo pół roku od rozstania. Ah ten drugi dzień świąt to chyba musiał wybrać, żeby było symboliczne ^^ Naszło mnie dziś na jakieś podsumowania i inne historie. Chciałam napisać, że jeszcze boli, że zdarzają się dołki, czarne myśli i napady małej beznadziejności, ale paradoksalnie pomyślałam sobie "hola, hola droga koleżanko", dla odmiany zrób to dziś inaczej. Tak więc po pół roku napiszę co mi się polepszyło smile Zaczynam normalnie jeść, co mnie strasznie cieszy, biorę mniej leków na uspokojenie, staram się dużo ruszać, biegam i jeżdżę na rolkach (u mnie objawy fizyczne to była masakra), jem witaminki i uzupełniam magnez. Także jest już lepiej. Baaaardzo doceniam moich przyjaciół, którzy byli dla mnie ogromnym oparciem, odnawiam kontakty, poznaję nowe osoby. Staram się już nie poruszać tematu rozstania i exa, bo i po co. Polepszył mi się kontakt z rodzicami, nawet mój tata z którym relacje przebiegają różnie, bardzo mnie wspiera.
Widzę u siebie duży postęp. Nie chce zapeszać, ale może za jakiś czas będę umiała się uśmiechąć do wspomnień i już nie oglądać się za siebie z żalem. Może nauczę się patrzeć już tylko  w przyszłość i maksymalnie korzystać z teraźniejszości. Przeszłość już należy zostawić. Tłukę to sobie do głowy bardzo często. Dziś myślę czego się nauczyłam w tym swoim pierwszym związku, za co jestem wdzięczna temu człowiekowi, bo jestem wdzięczna za wiele rzeczy. Staram się dostrzec, że tak miało być i tak być powinno, on poszedł swoją drogą, a ja też powinnam znaleźć swoją ścieżynkę i nią podążać. Jak przypomnę sobie swój stan z pierwszych dwóch miesięcy, to teraz czuję jakiś spokój. Nawet przestaję się już obwiniać i dostrzegam swoje zalety, które zawsze przecież ze mną były, tylko je pogubiłam w tym porozstaniowym biegu.
Czuję, że mogłabym napisać to dziś epopeję, ale chyba tylko jeszcze napiszę, że będzie dobrze dziewczyny smile

Cześć i czołem,kluski z rosołem pod stołem smile Cieszę się,że w wielu aspektach jest u ciebie poprawa.Z każdym miesiącem będzie jeszcze lepiej.A jakie objawy fizyczne miałaś?Bo ja też mam z tym problemy.

Niestety przeszłam to wszystko bardzo ciężko fizycznie, w sumie to nadal jeszcze nie wszystko wróciło do normy. Na początku ogromne trudności ze spaniem, spałam przez pierwsze 2 miesiące po 3 lub 4 godziny na dobę, ciągle myślałam. Dopiero po pół roku jem śniadanie i obiad normalnie, bo wcześniej mogłam żyć na bułce cały dzień. Biorę dużo leków ziołowych i nie tylko na uspokojenie bo ciągle trzęsą mi się ręce, to niestety jeszcze sie utrzymuje. Mam też ścisk w żołądku jeszcze czasami. No i trudności w umyciu zębów bo mam z nerwów silny odruch wymiotny. Staram się aktywnie spędzać czas żeby zająć sobie czymś myśli, biegam i jeżdżę na rolkach ale ogólnie po tylu miesiącach nerwów jestem osłabiona.

Eh... Jak to przeczytałam to bardzo mi sie Ciebie szkoda zrobiło, dużo przeszłaś, jak my wszystkie...
Ja jestem juz prawie 3 mies po, jem normalnie, choć czasami przez ścisk w środku mam z tym problem. Na początku to ja nie wiem co jadłam ale 2-3 dni zaraz po to nic, pózniej tez chyba bułka i woda. Odstawiłam juz leki uspokajające na receptę, od jakiegoś miesiąca ich nie biorę, ale mam jeszcze przepisane wiec chyba wykupie to opakowanie, bo czasem różnie bywa.
Wiecie, ja mam wrażenie, ze owszem, fizycznie mnie dotknęło, schudłam, jestem osłabiona, ale bardziej mnie to wszystko przygnębiło psychicznie, ból, tęsknota, lęk, zazdrość, nienawiśc przeplatają sie i rujnują mój świat. Dzis miałam do załatwienia dużo rzeczy na studiach i egzamin, który poszedł mi zle, mimo ze mam co robić to dzis czuje sie fatalnie to miasto wszędzie przypomina mi jego, dzis idąc ulica miałam łzy w oczach... a nie jechałam z takim nastawieniem, wszystko mnie dobiło jak juz byłam w mieście, ciagle przejeżdżam obok tego mieszkania- odwracam głowę, ale każda ulicac restauracja, kamienica przypomina mi o nim. Dzis jeszcze załatwiłam te rożne rzeczy i zawsze ze wszystkim dzwoniłam do niego, teraz juz nie mam do kogo... do tego sa wakacje, mieliśmy plany, dzis w rozmowie z kimś tam wyszło ze wszyscy gdzieś jadą ja nie... ale nie chodzi o to ze nie jadę, bo ja nigdy wakacji nie mailam ale o to ze on mi pokazał inny świat, który mnie zmienił. Staram sie myslec pozytywnie, ale to uczucie w środku jest silniejsze ode mnie... wybaczcie ale dzis sie jemu poddaje sad

1,215

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

@Emczii a z czego miałaś ten egzamin? Kurczę dziewczyno sama mówisz, że masz masę do załatwienia i serio masz czas aby wpaść w otchłań exa i się zatracać w tym?
Jejku, ja mam dzisiaj fatalny dzień. Uprzedzam na wstępie - żaden rozstaniowy kryzys. Wczorajsza energia się skończyła, a wszystko przez pracę. Dopinam projekt i przez to śpię po 4 godz na dobę i czuję się jak jakiś nerd... sad

1,216

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Karina, po prostu ja zawsze mu mówiłam co robie, gdzie jestem i dzis np załatwiałam praktyki i myśle sobie ze chciałabym mi to powiedzieć, pogadać z nim o tym, jak wychodziłam to myslam 'teraz pewnie bym mu to wszystko mowila'. Ja w takich sytuacjach zamiast zakląć sie tym co robie to właśnie na przekór myśle o nim, ze to ze tamto. Czuje sie dobrze w domu teraz, w mówisz szlafroczku i piżamce, gdy mam cos robić czy gdzieś iść ogarnia mnie strach, zwłaszcza ze te rzeczy robie w naszym mieście.
Miałam egzamin z pojęć i systemów pedagogicznych, jak z nim mieszkałam to uczyłam sie na same 4 i 5, nawet dla tego aby był ze mnie dumny, wszystko zdane w pierwszym terminie, na spokojnie, teraz mam same 3,4 nie wiem czy jakaś 5 będę mieć i mam wrzesień juz z jednego przedmiotu. Nie potrafię sie skupić na nauce, jestem leniwa, wiem ze stać mnie na same 5, tym bardziej ze interesuje mnie mój kierunek ale te sytuacje mnie tak dobiły ze na wszytsko miałam wywalone, nie uczę sie a pózniej zaluje. Np teraz, siedzę jak na szpilkach, czekając na wyniki. Boje sie strasznie. Ale wiem ze to moja wina ze zawalam. Większość tez zdałam dzięki  ściągom, dzis tez tak miało byc ale nie dało sie nic a nic. Także studia tez zawaliłam przez ten cudowny okres w moim życiu.

1,217 Ostatnio edytowany przez emczii (2017-06-27 20:40:44)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:
emczii napisał/a:

Haha Edyszka ! Ty nawet na spacer nie możesz spokojnie wyjsć bo wszędzie adoratorzy big_smile

Karina, masz racje! Wcale mnie nie wkur*iają twoje rady, są dla mnie bardzo pomocne. Za niecały tydzień miną 3 miesiące, boję sie ze doły wrócą, a Ty w jakim byłaś stanie po 3 miesiącu ?
Dzis mam dobry dzień, nie czule sie zle, dół  był jakiś - moze 2-3 razy w ciągu dnia i krótki, odbijam myśli. Jestem z sobie dumna, bo serio zaczęłam cos robić zeby go wywalić z życia w końcu ! smile

Myślę, że jesteś na dużo lepszym etapie, bo ja w 3 miesiącu po rozstaniu byłam w czarnej d... Nie jadłam, nie umiałam się ogarnąć, ogólnie: wszystko na nie. Zwalałam winę a to na siebie (bo mogłam być bardziej... lub mniej...) a to na niego (bo przecież zachowywał się tak, że ja nie mogłam postąpić inaczej). Wówczas byłam swoim największym wrogiem. Źle się czułam sama ze sobą. Pamiętam, że to był taki straszny ból, potrafiłam iść ulicą i nagle się rozpłakać, bo widziałam coś, co mi go przypomniało. Trzęsłam się jak jakiś narkoman na głodzie. Szukałam jego wszędzie, a gdy go widziałam to aż dech w piersiach mi zapierało.
Akurat trzeci miesiąc wypadł w lutym a więc były walentynki i jeszcze jego spotkałam z nią. Ona z bukietem kwiatów szła, z takim jakiego ja od niego nigdy nie dostałam. Przytulona do niego, on jej kaptur na głowę założył, zmarznięte ręce ogrzewał. Przeszli obok mnie bez słowa, on nie przywitał się ze mną. Zignorował mnie jak papierek na chodniku. Wiesz... wtedy mnie to bolało, bo ja nawet na walentynki nigdy nic nie dostałam. Zawsze wtedy pokłócił się ze mną o coś i "nie zasłużyłam" na prezent, a już nie wspomnę, żeby mnie gdzieś zaprosił. Pamiętam, że przez dwa lata mówiłam znajomym, że "ja nie obchodzę walentynek, bo to komercyjne święto", a strasznie chciałam je obchodzić z nim. Tylko wstyd było przyznać się przed znajomymi jak jest.
Teraz mówię o tym tak, jakbym opowiadała jakiś film. Zero emocji.
Ale jeśli chodzi o analizę jego zachowania to trwała u mnie od 2 do 4/5 miesiąca i była bardzo intensywna. Ja wtedy tylko o nim chciałam rozmawiać, to był mój cel, aby wstać, spotkać się z ludźmi i móc się wygadać o nim i najlepiej usłyszeć co inni na to wszystko. Jak zostawałam gdzieś sama to z nim na głos rozmawiałam - tzn nie z nim dosłownie, tylko tak, jakby on był. Później to sporadycznie analizowałam sytuację (jak go spotkałam to się zastanawiałam "po co on to robi"). Tak 4/5 miesiąc pojawiła się niesprawiedliwość.
Dzisiaj: nie analizuje nawet jego wieczornego joggingu ( a to dopiero ubaw, bo to człowiek, który unika sportu). Jak zaczął ten cyrk robić to strasznie się posypałam emocjonalnie, bo znowu było rozważanie "po co?, na co?".I pomyślałam tak: jeśli takie akcje mają miejsce to jedynym ratunkiem dla mnie jest bagatelizowanie tego. Nie zastanawiam się wcale po co on to robi. Traktuje go jako tło: o jakiś tam dawny znajomy biegnie sobie. I koniec tematu. Oczywiście jak mogę to staram się go zgubić, ale kieruje się tu własnym samopoczuciem, bo nie chcę aby on biegł za mną i np. patrzył mi na tyłek czy na nogi.

Hm. Tylko troszeczkę jestem na lepszym etapie. Nie przesadzajmy. Tez ciagle o nim gadam z innymi, wiem ze to słabe, ale mowię im o tym jak sie zachowywał w stosunku do mnie i jak słyszę 'dobrze ze tak sie stało, on jest nienormalny, chory, i ty chciałaś z kimś takim być ?? ' to w pewien sposób dowartościowuje sie tym.
Ale widzisz Karina, Sama wiesz ze każdy ma swój czas. Ja Ci zazdroszczę tego co teraz czujesz, moje marzenie to obojętność i możliwość otwarcia sie na nowe znajomosci. Ale to zajmie jeszcze z pare dobrych miesięcy... juz nawet sie śmieje do innych ze najbliższy rok mam z głowy, jeszcze bedzie lekkie piekiełko.
A to ze Ty zachwalas sie z taką klasą jak ich zobaczyłaś w Walentynki to ja bym Ci kupiła bukiet 100 róż i wysłała. Ja bym chyba umarła tam. Pamietasz moja akcje - ja to dopiero nie mam godności i klasy, ale myśle ze jestem jeszcze młoda, niedojrzała, moje emocje szaleją, nie umiem ich opanować, to tez wyniosłam z domu rodzinnego. Mam nadzieje ze terapia cos da. Ale tez myśle, ze kiedyś jednak umiałam sie hamować, nie było tylu negatywnych emocji we mnie co w związku, tyle zazdrości, płaczu... nawet nie potrafię określić co sie działo w mojej głowie i dzieje, istne szaleństwo.

Jak myśle o tym co przeszłyśmy to wierze głęboko ze z tego cierpienia wypłynie wielkie dobro i szczęście dla nas.

Tego bólu nie życzę nikomu. NIKOMU.

Ps. A myślałam ze tylko ja jestem na tyle załamana, ze 'rozmawiam' z nim jakby był... to dziwne, ale juz sie przyzwyczaiłam ze ja do najnormalniejszych to nie należę big_smile

1,218

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
emczii napisał/a:

Karina, po prostu ja zawsze mu mówiłam co robie, gdzie jestem i dzis np załatwiałam praktyki i myśle sobie ze chciałabym mi to powiedzieć, pogadać z nim o tym, jak wychodziłam to myslam 'teraz pewnie bym mu to wszystko mowila'. Ja w takich sytuacjach zamiast zakląć sie tym co robie to właśnie na przekór myśle o nim, ze to ze tamto. Czuje sie dobrze w domu teraz, w mówisz szlafroczku i piżamce, gdy mam cos robić czy gdzieś iść ogarnia mnie strach, zwłaszcza ze te rzeczy robie w naszym mieście.
Miałam egzamin z pojęć i systemów pedagogicznych, jak z nim mieszkałam to uczyłam sie na same 4 i 5, nawet dla tego aby był ze mnie dumny, wszystko zdane w pierwszym terminie, na spokojnie, teraz mam same 3,4 nie wiem czy jakaś 5 będę mieć i mam wrzesień juz z jednego przedmiotu. Nie potrafię sie skupić na nauce, jestem leniwa, wiem ze stać mnie na same 5, tym bardziej ze interesuje mnie mój kierunek ale te sytuacje mnie tak dobiły ze na wszytsko miałam wywalone, nie uczę sie a pózniej zaluje. Np teraz, siedzę jak na szpilkach, czekając na wyniki. Boje sie strasznie. Ale wiem ze to moja wina ze zawalam. Większość tez zdałam dzięki  ściągom, dzis tez tak miało byc ale nie dało sie nic a nic. Także studia tez zawaliłam przez ten cudowny okres w moim życiu.

Emczii, tak było, że mówiłaś mu wszystko. Okej. Teraz mu nie powiesz i co z tego? To nie znaczy, że masz się nie cieszyć z faktu, że załatwiasz sobie praktyki. Dziewczyno brawo dla Ciebie. Chodzisz na zajęcia, uczysz się w domu i jeszcze ogarniasz praktyki, a niebawem pójdziesz do pracy. Masz dużo na głowie, studia są wymagające i mogą dać satysfakcję. Napisałaś, że pasjonuje Cię ten kierunek, więc z powodzeniem możesz znaleźć trochę czasu w domu, aby przeczytać jakąś naukową publikację smile Uczyłaś się wcześniej na 4 i 5. A teraz to niby nie warto? Wcześniej robiłaś to dla niego, aby on czuł się dumny. Dzisiaj zrób to dla siebie. To czego się nauczysz i ile wyciągniesz ze studiów przyda Ci się w pracy. O dobre stanowisko będziesz musiała się postarać i lepiej abyś miała spory zasób wiedzy z tej dziedziny. Domyślam się, że studiujesz pedagogikę - tak? smile
Zbierz swoją energię "do kupy" i zacznij coś robić dla siebie. Zazdrościsz mi mojego stanu obojętności. Tak pisałaś. Podzielę się z Tobą sekretem, który jest sposobem na osiągnięcie tego celu: myślę wyłącznie o sobie. Czytałaś już tą radę nie raz, prawda? To Ty bądź mądrzejsza i zacznij już dziś robić wszystko z myślą o sobie. Nie siedź w swoim szlafroczku i nie taplaj się w porozstaniowym błotku. Jesteś wrażliwa, to piękna cecha. I to nie tak, że nie masz klasy. Może wcześniej nie byłaś zmuszona do kontrolowania emocji w ekstremalnych sytuacjach. Jeśli mam mówić o sobie to raczej przyznam się, że klasy u mnie na próżno szukać. W związku z exem podczas awantur rzucałam niewybrednymi słowami - a tak kobieta z klasą nie robi. W opisywanej wcześniej walentynkowej sytuacji to też nie był przejaw klasy. Po prostu musiałam się opanować. Nie mogłam zrobić tam sceny, ponieważ: 1) nie mam prawa psuć nikomu związku (poza mną i exem była tam jego obecna dziewczyna a ja chcę szanować jej uczucia, ona nie jest niczemu winna), 2) jakakolwiek emocjonalna reakcja mogłaby zaowocować tym, że oni mieliby ze mnie ubaw. A po co miałam się pogrążać. Ja rozumiem, że "nie to nie", nie trzeba mi tego powtarzać kilka razy.
Reasumując: po co tracisz jeszcze czas na niego? Minęły trzy miesiące, masz święty obowiązek myśleć o sobie. Mi najbardziej szkoda czasu, który poświęciłam na dojście do obecnej formy. W sumie to szkoda mi i czasu i nerwów, bo dużo mnie to kosztowało... Nie powielaj moich błędów, najlepszym lekarstwem na chandrę jest zajęcie. Zajęcie myśli, zajęcie w sensie, że jakiś obowiązek/ praca do zrobienia. Nawet rozmowa, pisanie tutaj na forum lub pisanie pamiętnika. Cokolwiek.
W tej chwili przypomniałam sobie o czymś, co mi pomagało. Może spotkałaś się z kolorowankami antystresowymi dla dorosłych? Jejku, to super sprawa! Wybierz się jutro do sklepu po fajny zestaw kredek (dużą ilość w różnych kolorach) i po te kolorowanki. Ja je kupiłam w Empiku. Taka inwestycja oscyluje w granicy 35zł. Kolorowanie drobnych elementów wciąga, pozwala się wyciszyć. Mam nadzieję, że ten pomysł przypadnie Ci do gustu smile

1,219

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

emczii smile jeszcze do Ciebie nie pisałam. Znów napiszę, że odczucia miałam podobne jak Ty. Swoją drogą ciekawe jak róznymi osobami jesteśmy, spotkałyśmy się tu na forum, bo przeżyłyśmy podobną sytuację  - rozstanie, a jak nasze zachowania i myśli w jakiś sposób się przecinają. Ja widzę w każdej z Was trochę siebie. Wiele razy pisałam Karinie i Edyszce "o u mnie podobnie", "jakbym czytała o sobie".
Jak czytałam twoje posty Emczii, to twoje odczucia też w pewien sposób "przerobiłam". Rozumiem twój ból i smutek, targające Tobą emocje. Nie wiem jak odbierzesz tego posta, ale może napiszę po kolei.
Na początku też miałam ogromne poczucie niesprawiedliwości, tak jak Ty zadawałam sobie milion pytań, a czemu wybrał inną, a że to nie może się tak skończyć. Odnośnie akcji, którą odstawiłaś to i ja miałam takie myśli, że teraz się ich wstydzę. Jesteś młodziutka, popełniłaś błąd pod wpływem emocji - bywa i tak. Błędy należy sobie wybaczać smile
Byłaś z eksem, nie pojechałaś z nim na wyjazd, chciałaś poprawić swój defekt o którym pisałaś, powodowało to różnego rodzaju emocje, spięcia, chciałaś być dla niego lepszą wersją siebie, on się oddalał. Wszystko rozumiem. Ale jak czytam twoje posty to wylewa się z nich taki żal za czymś utraconym. To też rozumiem, bo dla każdej z nas rozstanie, utrata partnera jest bolesna. Ja ze swoim byłam 7 lat, dorastałam z nim, wszystko pierwsze, nigdy z kimś innym, wszystkie znajome pary się pobierają (z naciskiem na wszystkie - na fejsbuku 2 wesela co sobota), miałam też plany i marzenia, mieszkałam z nim 4 lata, też wybierałam meble do naszego mieszkania, zakładałam swoją firmę, wszystko z nim, to jemu opowiadałam co robiłam, jakie mam obawy, z czego się cieszę, co wywołało mój uśmiech, mój eks też mnie nie krzywdził, był dla mnie dobry i pokazał dużo rzeczy, pomógł spojrzeć inaczej na świat. Teraz muszę opuścić mieszkanie w którym kupowaliśmy razem talerze i nawet szczotkę do kibla, muszę zostawić kota którego od niego dostałam, wynająć pokój, firmę przenieść do domu rodziców. Koleżanki się hajtają, wyjeżdżają na wakacje z narzeczonymi, z mężami, a ja jedna ze swojego towarzytwa robię regres. Nie wiem co mnie czeka, jak mi sie poukłada. Popadłam w depresję, mam przepisane leki, które z pewnością są super smaczne, tylko jeszcze nie zamierzam ich brać. Mam ciężki zawód, którym zajmuja się głownie faceci, dużo stresu na głowie każdego dnia. Też w głębi duszy wiem, że ciężko będzie mi spotkać drugiego takiego dobrego chłopaka. Z drugiej strony tak jak pisałaś, co pisał twój eks, że nie jesteś dziewczyną na widok której szybciej bije serce - odczuwałam ze strony swojego eksa taką aurę już dłuższy czas przed rozstaniem. Po co piszę to wszystko? Bo miałam i mam podobnie jak Ty. Z tym, ze jeszcze przez kilka miesięcy mieszkam w mieszkaniu które razem urządzaliśmy, ale to długa historia. Codziennie rano budzę się w dotychczas wspólnym łóżku i jem ze wspólnego talerzyka wink Łatwo nie jest...
I teraz kobieto do sedna. Nie i jeszcze raz nie. Ja wiem, że Ci ciężko, doskonale to rozumiem, ale jeszcze raz nie smile Jesteś młoda, studiujesz, zabrzmi banalnie ale całe życie przed Tobą. Postaram odnieść się do wszystkiego co piszesz, ale to będą tylko moje przemyślenia.
Mieszkanie, dotychczasowe życie, plany i marzenia - to już niestety jest przeszłość. Ciężko i smutno, ale przeszłość. Może napiszę jak ja sobie to tłumaczę, bo twoje posty ładnie obrazują moje myśli z wcześniejszego etapu po rozstaniu. "To niesprawiedliwe" - tak, tak teraz czujesz, że to niesprawiedliwe, ale nikt nie mówił, że życie czy związki są sprawiedliwe. Nikt nam w życiu nie zapewnił wzajemności, że jak my się staramy to i w zamian otrzymamy to samo. Chociaż osobiście wierzę w karmę i  energię, to chyba czasami karma może się spóźnić, a energia poleci nie tam gdzie trzeba. "On ma teraz super życie beze mnie" - no tak, po to się też rozstał, bo chciał dla siebie czegoś innego. Teraz jest już oddzielną jednostką, robi, myśli i czuje co chce, i pewnie w naszych myślach co gorsza Z KIM CHCE. Ale to też naturalna kolej rzeczy. Jak łapię mnie rozpacz, jak on tak mógł, zły niedobry odejść to odwracam w głowie sytuację. Jak ja bym odeszła, jakbym się zachowała, co bym czuła. Jak to ja bym zakończyła związek, to fakt zrobiłabym to ładniej niż każdy z tej opisywanej przez nas bandy wink Ale jeśli taką decyzję bym podjęła, to tego bym się trzymała. I pomimo sentymentu i pewnie też ciepłych uczuć do tej drugiej osoby, jakbym chciała odejść to nic by mnie nie zatrzymało. Dlatego jeśli ja miałabym prawo podjąć taką decyzję, to i twój eks i mój eks też mieli do tego prawo. Jak to zrobili to wiemy i bez komentarza. Boli nas, bo ich straciłyśmy -  to też naturalne. Ale nasze ścieżki się rozeszły. Emczii pisałaś, że twój eks napisał, że nie jesteś dziewczyną na widok której szybciej bije serce. Ja też już od długiego czasu nie czułam się najważniejsza dla mojego eksa, nie byłam jego pierwszym wyborem "tak, jestem pewny, to ta jedyna, urodzi mi syna", chociaż i takie głupoty mówił na głos... Jeśli my nie byłyśmy ich pierwszymi wyborami, których na tamten czas byli pewni, to po co być razem? Zapewniam Cię, że jakbyście byli dłużej, czułabyś się tylko gorzej i gorzej.  "Nie spotkam nikogo takiego" - twoją rodzinę to powinni zakneblować, serio. Tego nie wiemy kogo spotkamy. Mamy szczęście, że miałyśmy fajnych facetów, nie zwichrowali nas za mocno. Spędzliłyśmy jakiś czas w naszym życiu w szczęściu, trzeba to docenić smile "Mieszkałam tam z nim, a teraz to on z kimś innym tam mieszka" - też naturalna kolej rzeczy. Tego posta piszę z "naszego" łóżka. Jak się wyprowadzę to najpewniej on będzie spał na tym łóżku, najpewniej nie sam. Też pewnie mnie zaboli jak się tego dowiem, chociaż zadbam żeby sie nie dowiedzieć. Może i ja kiedyś będę spała w innym już łóżku z kimś innym kogo pokocham. I Ty Emczii też  - w oddzielnym łóżku rzecz jasna wink "Zawaliłam egzaminy, to rozstanie doprowadzi mnie do ruiny"  - rozstanie nigdzie Cię nie doprowadzi. Ale Ty sama możesz się już gdzieś doprowadzić. Po rozstaniu zostałam z firmą na głowie. On nie znał się na moich rzeczach, inna bajka, ale jego zabrakło, wsparcia zabrakło. A ja nie umiałam dodać dwóch do dwóch, a myśleć musiałam żeby ludziom sufit nie spadł na głowy w ich wymarzonym domu. Przez pierwsze 3 miesiące firmę chciałam zamknąć, wyprowadzić się z miasta i pojechać paść owce. I z tymi owcami piszę całkiem serio. Firmy nie zamknęłam, funkcja dodawania wróciła do mózgu, prawdopodobnie umiem też już mnożyć i dzielić wink Emczii, z perspektywy, nie warto. Nie idź myślami w stronę, zawalę studia. Piszesz, że to Cię insteresuje, choćbyś miała zaciskać zęby i nawet poprawić ten dzisiejszy egzamin albo i nie daj boziu, jakieś kolejne - to wszystko jest do ogarnięcia. Może nie masz teraz faceta, kogoś bliskiego, jest Ci ciężko, ale warto skupić się na sobie i myśleć o swojej przyszłości. Kolejny banał - no ale świat się nie skończył i czas nie stanął w miejscu dla nikogo.
Ogólnie myślę, tak jak napisałam wcześniej, że to nasze ego. Karina chyba się z tym nie zgodziła, ale nadal będę się przy tym upierać. Że ten cały ból, żal, poczucie niesprawiedliwości bierze się z naszego poranionego ego. "Jak on mógł MI to zrobić?, Czemu JA?, Co ze MNĄ było nie tak?" Nasze życie się kręci koło tego ego. Pcha nas do rozwoju, do podejmowania decyzji, chce naszej wygody i ogólnie chyba kieruje naszym życiem. Ale czasami chyba trzeba spojrzeć na to szerzej. Nie tylko my tak cierpimy, nie tylko nas spotykają takie rzeczy, to wszystko, każdy rodzaj rozstania dzieje się każdego dnia i na całym świecie. To trochę taka część życia. Każdy chciałby być szczęśliwy i należy do tego dążyć, ale trzeba też umieć być wdzięcznym za to co się ma, pomimo tego że też dużo się straciło. Emczi spróbuj doecnić wspólny czas, zaakceptować koniec. Spróbuj jakoś "puścić" go emocjonalnie. Piszesz, że chciałabyś być obojętna - też bardzo bym tego chciała. Tylko to nie przyjdzie samo z czasem. Możesz nie myśleć, odsuwać to od siebie, ale przerobienie rozstania to też duża praca sama nad sobą. Żeby 'ozdrowieć" trzeba troszkę zmienić myślenie. Może pomyślisz, że się tutaj mądrze, bo już pół roku minęło. Nie odbieraj tego tak smile Chciałam tylko podzielić się swoimi przemyśleniami, bo widzę, że bardzo skupiasz się nad tym co straciłaś, że on, że jakby był to byłoby lepiej, łatwiej, że już nigdy nic z nikim. Myślę, że już powoli sama czujesz, że prawdopodobieństwo na to nie wskazuje. Jeszcze będzie ktoś, z kimś, lepiej, dobrze, bezpiecznie smile Po prostu za jakiś czas. Ale póki co staraj się nie zadręczać myślami. Mieszkanie to mieszkanie, ulice to ulice, miasto to miasto. Skup sie na sobie. Nie pojedziesz na wakacje, ja też nie smile Ale zamierzam przejechać milion kilometrów na rolkach, lepiej poznać najbliższe okolice miasta, popałętać się bez celu i spróbować się z tego cieszyć, pomimo że na fejsiku nie będzie albumu MAJORKA 2017  ^^ Piszesz, że załatwiasz praktyki i normalnie byś zadzwoniła i mu o tym powiedziała. Ja też bym zadzwoniła i powiedziała, że wygrałam przetarg. No ale sobie nie zadzwonimy, a to niczego nie zmieni. Ty nadal pójdziesz na praktyki, tak jak i inne osoby które też nie miały o tym komu powiedzieć, a ja będę mieć robotę, tak samo jak inne osoby które też nie pochwaliśmy się nikomu wygranym przetargiem.
Ogólnie, im wcześniej dotrze do nas, że nic w życiu nie jest dane nam na zawsze tym zdrowiej. Ile pięknych historii, piękniejszych niż nasze związki w fazie rozkwitu, skończyło się w brzyszy sposób niż te nasze związki. Ile spowodowały większego cierpienia. A pomimo to świat kręci się dalej i ci ludzie po jeszcze większym cierpieniu się podnieśli. Może już będą inni, bo zmieniło ich doświadczenie, tak samo jak nas. Ale coby się nie działo nadal można wystawić twarz do słońca i się po prostu uśmiechnąć smile

1,220

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

@qaqa pięknie to opisałaś.
Jutro na spokojnie dodam coś od siebie, choć wydaje mi się, że wypełniłaś już wszystkie możliwe niedogodności wynikające z rozstania.

1,221

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

emczii smile jeszcze do Ciebie nie pisałam. Znów napiszę, że odczucia miałam podobne jak Ty. Swoją drogą ciekawe jak róznymi osobami jesteśmy, spotkałyśmy się tu na forum, bo przeżyłyśmy podobną sytuację  - rozstanie, a jak nasze zachowania i myśli w jakiś sposób się przecinają. Ja widzę w każdej z Was trochę siebie. Wiele razy pisałam Karinie i Edyszce "o u mnie podobnie", "jakbym czytała o sobie".
Jak czytałam twoje posty Emczii, to twoje odczucia też w pewien sposób "przerobiłam". Rozumiem twój ból i smutek, targające Tobą emocje. Nie wiem jak odbierzesz tego posta, ale może napiszę po kolei.
Na początku też miałam ogromne poczucie niesprawiedliwości, tak jak Ty zadawałam sobie milion pytań, a czemu wybrał inną, a że to nie może się tak skończyć. Odnośnie akcji, którą odstawiłaś to i ja miałam takie myśli, że teraz się ich wstydzę. Jesteś młodziutka, popełniłaś błąd pod wpływem emocji - bywa i tak. Błędy należy sobie wybaczać smile
Byłaś z eksem, nie pojechałaś z nim na wyjazd, chciałaś poprawić swój defekt o którym pisałaś, powodowało to różnego rodzaju emocje, spięcia, chciałaś być dla niego lepszą wersją siebie, on się oddalał. Wszystko rozumiem. Ale jak czytam twoje posty to wylewa się z nich taki żal za czymś utraconym. To też rozumiem, bo dla każdej z nas rozstanie, utrata partnera jest bolesna. Ja ze swoim byłam 7 lat, dorastałam z nim, wszystko pierwsze, nigdy z kimś innym, wszystkie znajome pary się pobierają (z naciskiem na wszystkie - na fejsbuku 2 wesela co sobota), miałam też plany i marzenia, mieszkałam z nim 4 lata, też wybierałam meble do naszego mieszkania, zakładałam swoją firmę, wszystko z nim, to jemu opowiadałam co robiłam, jakie mam obawy, z czego się cieszę, co wywołało mój uśmiech, mój eks też mnie nie krzywdził, był dla mnie dobry i pokazał dużo rzeczy, pomógł spojrzeć inaczej na świat. Teraz muszę opuścić mieszkanie w którym kupowaliśmy razem talerze i nawet szczotkę do kibla, muszę zostawić kota którego od niego dostałam, wynająć pokój, firmę przenieść do domu rodziców. Koleżanki się hajtają, wyjeżdżają na wakacje z narzeczonymi, z mężami, a ja jedna ze swojego towarzytwa robię regres. Nie wiem co mnie czeka, jak mi sie poukłada. Popadłam w depresję, mam przepisane leki, które z pewnością są super smaczne, tylko jeszcze nie zamierzam ich brać. Mam ciężki zawód, którym zajmuja się głownie faceci, dużo stresu na głowie każdego dnia. Też w głębi duszy wiem, że ciężko będzie mi spotkać drugiego takiego dobrego chłopaka. Z drugiej strony tak jak pisałaś, co pisał twój eks, że nie jesteś dziewczyną na widok której szybciej bije serce - odczuwałam ze strony swojego eksa taką aurę już dłuższy czas przed rozstaniem. Po co piszę to wszystko? Bo miałam i mam podobnie jak Ty. Z tym, ze jeszcze przez kilka miesięcy mieszkam w mieszkaniu które razem urządzaliśmy, ale to długa historia. Codziennie rano budzę się w dotychczas wspólnym łóżku i jem ze wspólnego talerzyka wink Łatwo nie jest...
I teraz kobieto do sedna. Nie i jeszcze raz nie. Ja wiem, że Ci ciężko, doskonale to rozumiem, ale jeszcze raz nie smile Jesteś młoda, studiujesz, zabrzmi banalnie ale całe życie przed Tobą. Postaram odnieść się do wszystkiego co piszesz, ale to będą tylko moje przemyślenia.
Mieszkanie, dotychczasowe życie, plany i marzenia - to już niestety jest przeszłość. Ciężko i smutno, ale przeszłość. Może napiszę jak ja sobie to tłumaczę, bo twoje posty ładnie obrazują moje myśli z wcześniejszego etapu po rozstaniu. "To niesprawiedliwe" - tak, tak teraz czujesz, że to niesprawiedliwe, ale nikt nie mówił, że życie czy związki są sprawiedliwe. Nikt nam w życiu nie zapewnił wzajemności, że jak my się staramy to i w zamian otrzymamy to samo. Chociaż osobiście wierzę w karmę i  energię, to chyba czasami karma może się spóźnić, a energia poleci nie tam gdzie trzeba. "On ma teraz super życie beze mnie" - no tak, po to się też rozstał, bo chciał dla siebie czegoś innego. Teraz jest już oddzielną jednostką, robi, myśli i czuje co chce, i pewnie w naszych myślach co gorsza Z KIM CHCE. Ale to też naturalna kolej rzeczy. Jak łapię mnie rozpacz, jak on tak mógł, zły niedobry odejść to odwracam w głowie sytuację. Jak ja bym odeszła, jakbym się zachowała, co bym czuła. Jak to ja bym zakończyła związek, to fakt zrobiłabym to ładniej niż każdy z tej opisywanej przez nas bandy wink Ale jeśli taką decyzję bym podjęła, to tego bym się trzymała. I pomimo sentymentu i pewnie też ciepłych uczuć do tej drugiej osoby, jakbym chciała odejść to nic by mnie nie zatrzymało. Dlatego jeśli ja miałabym prawo podjąć taką decyzję, to i twój eks i mój eks też mieli do tego prawo. Jak to zrobili to wiemy i bez komentarza. Boli nas, bo ich straciłyśmy -  to też naturalne. Ale nasze ścieżki się rozeszły. Emczii pisałaś, że twój eks napisał, że nie jesteś dziewczyną na widok której szybciej bije serce. Ja też już od długiego czasu nie czułam się najważniejsza dla mojego eksa, nie byłam jego pierwszym wyborem "tak, jestem pewny, to ta jedyna, urodzi mi syna", chociaż i takie głupoty mówił na głos... Jeśli my nie byłyśmy ich pierwszymi wyborami, których na tamten czas byli pewni, to po co być razem? Zapewniam Cię, że jakbyście byli dłużej, czułabyś się tylko gorzej i gorzej.  "Nie spotkam nikogo takiego" - twoją rodzinę to powinni zakneblować, serio. Tego nie wiemy kogo spotkamy. Mamy szczęście, że miałyśmy fajnych facetów, nie zwichrowali nas za mocno. Spędzliłyśmy jakiś czas w naszym życiu w szczęściu, trzeba to docenić smile "Mieszkałam tam z nim, a teraz to on z kimś innym tam mieszka" - też naturalna kolej rzeczy. Tego posta piszę z "naszego" łóżka. Jak się wyprowadzę to najpewniej on będzie spał na tym łóżku, najpewniej nie sam. Też pewnie mnie zaboli jak się tego dowiem, chociaż zadbam żeby sie nie dowiedzieć. Może i ja kiedyś będę spała w innym już łóżku z kimś innym kogo pokocham. I Ty Emczii też  - w oddzielnym łóżku rzecz jasna wink "Zawaliłam egzaminy, to rozstanie doprowadzi mnie do ruiny"  - rozstanie nigdzie Cię nie doprowadzi. Ale Ty sama możesz się już gdzieś doprowadzić. Po rozstaniu zostałam z firmą na głowie. On nie znał się na moich rzeczach, inna bajka, ale jego zabrakło, wsparcia zabrakło. A ja nie umiałam dodać dwóch do dwóch, a myśleć musiałam żeby ludziom sufit nie spadł na głowy w ich wymarzonym domu. Przez pierwsze 3 miesiące firmę chciałam zamknąć, wyprowadzić się z miasta i pojechać paść owce. I z tymi owcami piszę całkiem serio. Firmy nie zamknęłam, funkcja dodawania wróciła do mózgu, prawdopodobnie umiem też już mnożyć i dzielić wink Emczii, z perspektywy, nie warto. Nie idź myślami w stronę, zawalę studia. Piszesz, że to Cię insteresuje, choćbyś miała zaciskać zęby i nawet poprawić ten dzisiejszy egzamin albo i nie daj boziu, jakieś kolejne - to wszystko jest do ogarnięcia. Może nie masz teraz faceta, kogoś bliskiego, jest Ci ciężko, ale warto skupić się na sobie i myśleć o swojej przyszłości. Kolejny banał - no ale świat się nie skończył i czas nie stanął w miejscu dla nikogo.
Ogólnie myślę, tak jak napisałam wcześniej, że to nasze ego. Karina chyba się z tym nie zgodziła, ale nadal będę się przy tym upierać. Że ten cały ból, żal, poczucie niesprawiedliwości bierze się z naszego poranionego ego. "Jak on mógł MI to zrobić?, Czemu JA?, Co ze MNĄ było nie tak?" Nasze życie się kręci koło tego ego. Pcha nas do rozwoju, do podejmowania decyzji, chce naszej wygody i ogólnie chyba kieruje naszym życiem. Ale czasami chyba trzeba spojrzeć na to szerzej. Nie tylko my tak cierpimy, nie tylko nas spotykają takie rzeczy, to wszystko, każdy rodzaj rozstania dzieje się każdego dnia i na całym świecie. To trochę taka część życia. Każdy chciałby być szczęśliwy i należy do tego dążyć, ale trzeba też umieć być wdzięcznym za to co się ma, pomimo tego że też dużo się straciło. Emczi spróbuj doecnić wspólny czas, zaakceptować koniec. Spróbuj jakoś "puścić" go emocjonalnie. Piszesz, że chciałabyś być obojętna - też bardzo bym tego chciała. Tylko to nie przyjdzie samo z czasem. Możesz nie myśleć, odsuwać to od siebie, ale przerobienie rozstania to też duża praca sama nad sobą. Żeby 'ozdrowieć" trzeba troszkę zmienić myślenie. Może pomyślisz, że się tutaj mądrze, bo już pół roku minęło. Nie odbieraj tego tak smile Chciałam tylko podzielić się swoimi przemyśleniami, bo widzę, że bardzo skupiasz się nad tym co straciłaś, że on, że jakby był to byłoby lepiej, łatwiej, że już nigdy nic z nikim. Myślę, że już powoli sama czujesz, że prawdopodobieństwo na to nie wskazuje. Jeszcze będzie ktoś, z kimś, lepiej, dobrze, bezpiecznie smile Po prostu za jakiś czas. Ale póki co staraj się nie zadręczać myślami. Mieszkanie to mieszkanie, ulice to ulice, miasto to miasto. Skup sie na sobie. Nie pojedziesz na wakacje, ja też nie smile Ale zamierzam przejechać milion kilometrów na rolkach, lepiej poznać najbliższe okolice miasta, popałętać się bez celu i spróbować się z tego cieszyć, pomimo że na fejsiku nie będzie albumu MAJORKA 2017  ^^ Piszesz, że załatwiasz praktyki i normalnie byś zadzwoniła i mu o tym powiedziała. Ja też bym zadzwoniła i powiedziała, że wygrałam przetarg. No ale sobie nie zadzwonimy, a to niczego nie zmieni. Ty nadal pójdziesz na praktyki, tak jak i inne osoby które też nie miały o tym komu powiedzieć, a ja będę mieć robotę, tak samo jak inne osoby które też nie pochwaliśmy się nikomu wygranym przetargiem.
Ogólnie, im wcześniej dotrze do nas, że nic w życiu nie jest dane nam na zawsze tym zdrowiej. Ile pięknych historii, piękniejszych niż nasze związki w fazie rozkwitu, skończyło się w brzyszy sposób niż te nasze związki. Ile spowodowały większego cierpienia. A pomimo to świat kręci się dalej i ci ludzie po jeszcze większym cierpieniu się podnieśli. Może już będą inni, bo zmieniło ich doświadczenie, tak samo jak nas. Ale coby się nie działo nadal można wystawić twarz do słońca i się po prostu uśmiechnąć smile

Nic dodać nic ująć.@Emczii,co do tekstu DRUGIEGO TAKIEGO NIE ZNAJDZIESZ,jeśli usłyszysz to kolejny raz,to odpowiedz im I CHWAŁA BOGU,ŻE NIE ZNAJDĘ DRUGIEGO TAKIEGO,KTÓREMU SERCE NIE BEDZIE SZYBCIEJ BIĆ PRZY TAKIEJ DZIEWCZYNIE JAK JA.Ps.qaqa,dlaczego musisz kota zostawić?Jako miłośniczka kotów i posiadaczka trzech protestuje smile

1,222

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

to, że potrafiłam tak szybko i bez robienia żadnych głupot się odciąć, znaczy dla mnie w tym momencie dużo. I nie chodzi o to, że myślę sobie "ja ci pokaże, nigdy się do Ciebie nie odezwę", tylko że pomimo tego jak mocno cierpiałam i cierpię to potrafiłam opanować sama siebie i zrobić to co dla mnie w tym momencie najlepsze, czyli zero kontaktu smile

Mam dokładnie to samo.Taki ból niewyobrażalny mi zadał i to po tym jak wiele z siebie dałam jemu i temu związkowi,a pomimo tego rozstałam się z taktem i nawet raz po rozstaniu w chwili słabości nie odezwałam się do niego.Nawet na koniec mu napisałam TRZYMAJ SIĘ.Jestem z tego dumna,bo biorąc pod uwagę w jakich emocjach i bólu byłam(nadal jestem,ale teraz to odrobinę inny rodzaj),to wykazałam się siłą charakteru mimo mojej wrażliwości.

1,223

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Ja teraz też przybrałam na wadze, ale to efekt grilli, jedzenia w knajpach i ogólnie przebywania z moimi znajomymi
(z pozdrowieniami dla Was: jeśli mnie czytacie teraz to tak zrzucam na Was całą odpowiedzialność za moje nadprogramowe 3kg) tongue

Widzę,że dałaś znajomym namiary na miejsce twojej twórczości lol

Karina.Julia.8 napisał/a:

Organizm Edyszko trzeba zregenerować. U mnie największą zmorą po rozstaniu są zmarszczki, stres nie służy mojej cerze... sad

Jeśli chodzi o moją cerę,to na nią stres też zawsze źle wpływał.Po mojej cerze od razu można zobaczyć kiedy mam bardziej stresujący moment w życiu.Stres mi meeeeega wysusza cerę.Robi się sucha,ściągnięta i ani picie wody,ani żadne nawilżające cuda nie pomagają.Oprócz tego podrażnienia,zaczerwienienia.Tak nerwy działają na moją cerę z którą z natury nie mam większych problemów.

1,224

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:

qaqa tez na dniach mialam urodziny smile

Moj dzisiejszy nastroj dobry smile spotkalam na miescie sporo znajomych i kazdy mowil ze ciaza i rozstanie z Exem bardzo mi sluzy. Mowili ze dawno nie wygladalam na tak szczesliwa jak teraz smile
Moje stany lekowe przed wyjsciem na miasto zniknely. Juz nie boje sie ich spotkac smile

Brawo Eiko smile Oby tak dalej.

1,225

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

Czyli jest dobrze smile Tak nieśmiało, spacer, bieganie i powoli powoli do przodu. Dopóki nie spróbowałam to nie przypuszczałabym że przebieranie nogami po chodniku tak potrafi oczyścić umysł.

Szczerze mówiąc,to mi na początku,tuż po rozstaniu przebieranie nogami nie oczyszczało umysłu smile Wyprowadzałam się siłą na spacer,bo wiedziałam,że jak będę tylko siedzieć w kącie i cierpieć,to za chwilę depresja mnie dopadnie.Wychodziłam na dwór i szłam przed siebie,ale będąc w amoku i nie kontaktując.Na dodatek tu miejsce gdzie z nim ostatnio szłam,tam miejsce gdzie siedziałam kiedy ostatni raz z nim przez telefon rozmawiałam.Szłam w amoku i na dodatek wszystko mi się kojarzyło co jeszcze bardziej dawało mi popalić,no ale szłam dalej.

qaqa napisał/a:

Co do jedzenia słodyczy big_smile Też walczyłam około roku o związek, niepewność, motanie się, przytulił - kocha, nie przytulił - nie kocha i inne takie. Niedawno przeglądałam rozmowy z koleżanką z tamtego czasu i wszędzie tylko widziałam "mam zły humor, jestem smutna, ciągle płaczę, to pewnie pms". Za przeproszeniem dupa a nie pms, zwykła niepewność i poczucie wygasających uczuć po drugiej stronie tak na mnie działały. Wtedy to dopiero zajadałam smutki słodyczami, byłam jak wielka słodka kula nieszczęścia.

U mnie było to samo z tą różnicą,że będąc w związku jeszcze tak nie zajadałam żali słodyczami,bo co?Bo były był oburzony za każdym razem jak minimalnie przytyłam.Już wtedy przez stres i lęk przed rozstaniem miałam dolegliwości fizyczne.Pisałam kiedyś,że któregoś dnia z łóżka wstać nie mogłam tak mi się w głowie kręciło.Pełne uzależnienie emocjonalne od faceta.Jak okazał odrobinę czułości,to euforia.Jak był zimny i oschły,to dół i teksty JESTEM BEZNADZIEJNA.

qaqa napisał/a:

Teraz pomimo dolegliwości fizycznych, zmuszam się do wysiłku to i chociaż dobrze wyglądam. Chyba nigdy wcześniej nie wyglądałam tak dobrze ^^ Mam nową fryzurę, połowę nowej garderoby bo schudłam ok. 13 kg, maluje się jakby zależało od tego moje życie i chociaż to trochę poprawia mi humor. Po słodycze już nie sięgam, chyba że ciastko do kawy bo bez tego ani rusz.

Brawo! smile

qaqa napisał/a:

Na nerwobóle i bolącą głowę, tak jak pisała Karina, magnez, potas, witaminy. Przy takim napięciu nerwowym jakie odczuwamy to podstawa. Wieczorem przed snem polecam picie melisy smile Już chyba z przyzwyczajenia przechylam codziennie dwa kubeczki.

Biorę magnez z wit.B6.Muszę jeszcze kupić potas i chyba o wit.D Karina pisała.

qaqa napisał/a:

Z tego co piszesz, żyjesz teraz w jakimś sensie na pół gwizdka, może teraz jest czas, żeby kanapki przygotowywać jakby od tego zależały losy wrzechświata? Wiem, że nie chce się jeść, mi też jeszcze czasami przeszkadza sam zapach jedzenia, ale warto o to zadbać. Jeść warzywa i owoce. Po takiej długiej nerwówce, która nadal trwa dostarczanie sobie potrzebnych elementów jest bardzo ważne. Wszędzie trąbi się o zdrowym stylu życia, prawidłowej diecie. To teraz dla nas są ważne rzeczy smile Powinnyśmy zadbać o nasze ciała, bo zmęczenie, stres daje się niestety we znaki.

No niestety,a szczególnie u osób takich jak my,czyli tych dla których nie tylko rozstanie było wielkim ciosem i stresem,ale też miały bardzo trudny czas będąc jeszcze w związku i walcząc o niego.Jedno z drugim,mieszanka wybuchowa.

1,226

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
qaqa napisał/a:

Albo wiem! Niedawno skończyłam 25 lat, ale dziś to się czuję jak taka staro-mądra babuleńka big_smile brakuje tylko siwych włosów i mogłabym uczyć karate i sypać mądrościami jak ten dziadek z Karate Kid ^^ Tak chyba wygląda nabywanie życiowego doświadczenia smile

Ty to masz dar rozśmieszania mnie,zawsze walniesz coś,co powoduje,że się zaśmieje do telefonu lol

1,227

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Dziewczyny macie jakieś sprawdzone sposoby na zły dzień? Pytanie w tym wątku wydaje się być "od czapy", ale dzisiaj nie ogarniam nic. Wszystko leci mi z rąk i nawet znajomi wydają się być wrogo nastawieni ... sad
Któraś pomoże? sad

1,228 Ostatnio edytowany przez Edyszka (2017-06-28 10:44:28)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:

Dziewczyny macie jakieś sprawdzone sposoby na zły dzień? Pytanie w tym wątku wydaje się być "od czapy", ale dzisiaj nie ogarniam nic. Wszystko leci mi z rąk i nawet znajomi wydają się być wrogo nastawieni ... sad
Któraś pomoże? sad

U mnie pomaga kawa,ewentualnie czekolada smile Dzień nie staje się wtedy z marszu super,ale te dwa "dopalacze' pomagają go przetrwać.

1,229

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Śladowe informacje na jego temat niech Cię nie ruszają - jakie to ma teraz znaczenie, co on robi?
Ja tam sobie myślę, że nie mam prawa wpieprz@ć się w życie exa, oceniać go czy krytykować. Sama bym nie chciała, aby on ingerował w moje. Jak coś usłyszę w stylu "oj żebyś wiedziała jaki on teraz jest szczęśliwy" to uśmiecham się w duchu i myślę "dobrze, że jest szczęśliwy, życzę mu wszystkiego dobrego".  I to nie jest tak, że zapomniałam jaki był podły. Pamiętam, ale zrobiłam wszystko aby mnie to już nie ruszało, nie bolało... smile
@qaqa - nasze szczęście też na nas czeka, spokojnie smile


Karina.Julia.8 po jaką cholerę ktoś Ci mówi, że on taki szczęśliwy?! Niektórzy nie mają za grosz wyczucia, chyba, że są tak podli i robią to celowo:((
Trzymajcie się dzielne dziewczyny!!!

1,230 Ostatnio edytowany przez Eiko (2017-06-28 12:37:16)

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Karina ja tez dziś mam słaby humor. Widzialam jak ex robil zakupy ze swoja w hm. Nie chodzi o to ze zakupy jej ale ze dla dziecka nic nie daje hmm od razu dola złapałam hmm u mnie czekolada nie pomoze smile

1,231

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
serce i rozum napisał/a:

Śladowe informacje na jego temat niech Cię nie ruszają - jakie to ma teraz znaczenie, co on robi?
Ja tam sobie myślę, że nie mam prawa wpieprz@ć się w życie exa, oceniać go czy krytykować. Sama bym nie chciała, aby on ingerował w moje. Jak coś usłyszę w stylu "oj żebyś wiedziała jaki on teraz jest szczęśliwy" to uśmiecham się w duchu i myślę "dobrze, że jest szczęśliwy, życzę mu wszystkiego dobrego".  I to nie jest tak, że zapomniałam jaki był podły. Pamiętam, ale zrobiłam wszystko aby mnie to już nie ruszało, nie bolało... smile
@qaqa - nasze szczęście też na nas czeka, spokojnie smile


Karina.Julia.8 po jaką cholerę ktoś Ci mówi, że on taki szczęśliwy?! Niektórzy nie mają za grosz wyczucia, chyba, że są tak podli i robią to celowo:((
Trzymajcie się dzielne dziewczyny!!!

Ex to mi już zwisa i powiewa. Niech będzie szczęśliwy, po to się rozstaliśmy aby każde z nas miało lepiej. Ja dzisiaj mam ciężki dzień pod względem zawodowym a nie kryzys przez rozstanie smile

1,232

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:

Karina ja tez dziś mam słaby humor. Widzialam jak ex robil zakupy ze swoja w hm. Nie chodzi o to ze zakupy jej ale ze dla dziecka nic nie daje hmm od razu dola złapałam hmm u mnie czekolada nie pomoze smile

Eiko taka jest rzeczywistość, że dziecko na ojca liczyć nie będzie mogło. Nie przejmuj się ich widokiem. Ot co - zwykle zakupy w sieciówce. Jestem pewna, że sama dasz dziecku więcej niż by to miało miejsce gdybyś była nadal w związku z nim.

U mnie ciężki dzień powoli mija. Najgorsze za mną...

1,233

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Karina.Julia.8 napisał/a:
Eiko napisał/a:

Karina ja tez dziś mam słaby humor. Widzialam jak ex robil zakupy ze swoja w hm. Nie chodzi o to ze zakupy jej ale ze dla dziecka nic nie daje hmm od razu dola złapałam hmm u mnie czekolada nie pomoze smile

Eiko taka jest rzeczywistość, że dziecko na ojca liczyć nie będzie mogło. Nie przejmuj się ich widokiem. Ot co - zwykle zakupy w sieciówce. Jestem pewna, że sama dasz dziecku więcej niż by to miało miejsce gdybyś była nadal w związku z nim.

U mnie ciężki dzień powoli mija. Najgorsze za mną...

Ja za Exem tez nie rozpaczam, wkurza mnie tylko fakt ze ma dziecko gdzies hmm ale jak mowisz zapewnie mu wiecej niz on moglby,  taka prawda.
Ja zawsze na pogode zly humor zwalalm wink
Karina u Cb sytuacja przejsciowa?:) ciesze sie ze exa nie wspominasz. Ile u Cb minelo?

1,234

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:
Karina.Julia.8 napisał/a:
Eiko napisał/a:

Karina ja tez dziś mam słaby humor. Widzialam jak ex robil zakupy ze swoja w hm. Nie chodzi o to ze zakupy jej ale ze dla dziecka nic nie daje hmm od razu dola złapałam hmm u mnie czekolada nie pomoze smile

Eiko taka jest rzeczywistość, że dziecko na ojca liczyć nie będzie mogło. Nie przejmuj się ich widokiem. Ot co - zwykle zakupy w sieciówce. Jestem pewna, że sama dasz dziecku więcej niż by to miało miejsce gdybyś była nadal w związku z nim.

U mnie ciężki dzień powoli mija. Najgorsze za mną...

Ja za Exem tez nie rozpaczam, wkurza mnie tylko fakt ze ma dziecko gdzies hmm ale jak mowisz zapewnie mu wiecej niz on moglby,  taka prawda.
Ja zawsze na pogode zly humor zwalalm wink
Karina u Cb sytuacja przejsciowa?:) ciesze sie ze exa nie wspominasz. Ile u Cb minelo?

Pytasz o rozstanie? Rozstalismy sie 03.12.3016 r a od jakiegoś tygodnia jestem sobą. Podejrzewam że dużo wcześniej przestało mi na nim zależeć ale nie zorientowałam się:) teraz skupiam się na tym co jest. Mam swoje mniejsze i większe problemy - jak każdy. Cieszę się że jestem sama bo w takich gorszych dniach on mnie tylko dobijał.
Exa wspominam ale bez uczuć. Obojętnie. Rozmawiam o nim tylko tu na forum - z Wami. Mam nadzieję że opisując swoje doświadczenia ktoś kto to czyta wyciągnie szybciej wnioski i że komuś tym pomagam. Szkoda mi tego czasu i nerwów, które pochłonęlo rozstanie. I bardzo mocno trzymam za Was kciuki, abyście szybciutko się ogarnęły.

1,235

Odp: Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia
Eiko napisał/a:

Karina ja tez dziś mam słaby humor. Widzialam jak ex robil zakupy ze swoja w hm. Nie chodzi o to ze zakupy jej ale ze dla dziecka nic nie daje hmm od razu dola złapałam hmm u mnie czekolada nie pomoze smile

Kochanie,nie martw się.Jak mu alimenty przysolą,to sama będziesz kupować dziecku za jego kasę smile

Posty [ 1,171 do 1,235 z 5,371 ]

Strony Poprzednia 1 17 18 19 20 21 83 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie moge sobie poradzić, brak sensu życia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024