Och, ja również pisałam list 
Całą duszę wypisałam z siebie wtedy ...
A on, najpierw przez dwa, czy try tygodnie po mojej wyprowadzce - nawet do niego nie zajrzał.
Później gdzieś ten list zapodział, zgubił zwyczajnie.
Jeszcze później odnalazł go i jednak przeczytał. I nie skomentował tego wszystkiego co napisałam choćby jednym słowem !
Nic z tego co przeczytał nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.
Niczego w związku z tym co napisałam nie chciał omawiać czy wyjaśniać.
Potem dowiedziałam się, że ten mój list, z głębi duszy i serca pisany ... czytały inne kobiety (oczywiście to TYLKO przyjaciółki, czy koleżanki były) - bo poniewierał się gdzieś na stole w kuchni, zupełnie na wierzchu. Dostępny dla wszystkich i tylko trochę upaćkany marmoladą.
Później wprosiłam się do niego pod byle jakim pretekstem i podczas tej krótkiej wizyty namierzyłam list i po prostu go zabrałam.
Oczywiście on przez cały ten czas, przez tych kilka tygodni powtarzał mi, że mam przestać się wreszcie wygłupiać, popisywać i że mam wracać do domu ...
A w tym wszystkim, ja ciągle miałam głęboką nadzieję, na to samo czego i Ty teraz pragniesz Autorko.
Że kiedy on przeczyta ten mój list, to wreszcie zrozumie jak wiele zrobił źle. Pojmie jak bardzo mnie ranił i krzywdził, a skrucha sprawi, że jego serce pęknie.
Że dotrze do niego, jak bardzo mnie kocha. Zerwie te jakże bliskie kontakty z koleżankami, sympatiami i przyjaciółkami.
Padnie na kolana, zaleje się łzami, a później ... później to już będziemy żyli długo i szczęśliwie, ament.
Wiem, że właśnie na taki efekt masz nadzieję Autorko, i że w głębi ducha wyobrażasz sobie scenariusze jak to się wszystko odbędzie.
Przepowiadasz sobie role którą odegrasz wtedy, może odpowiesz mu tak, a może siak ...
No cóż. Być może jest jakaś szansa na to, że tak właśnie się stanie. Coś jak jedna ... na miliard.
Mnie jednak tylko żal czasu, który zmarnowałam.
Toksyk nie był wart nawet atramentu który zużyłam pisząc do niego.
Nie zasłużył sobie ani na ten list, ani na żadne wyjaśnienia - że odchodzę, i dlaczego to robię.
Z resztą, powiedzmy sobie szczerze - przecież żaden z nich nie jest jakimś debilem skończonym.
Przecież facet widzi, że kobieta od miesięcy płacze. W ukryciu, później już oficjalnie - przy nim.
Mieliśmy za sobą pierdylion rozmów, dokładnie takich samych jakie Ty uskuteczniasz Autorko.
Więc z pewnością moja wyprowadzka nie była żadnym zaskoczeniem, tak jak i Twoja wyprowadzka nim nie będzie - o ile się na nią zdecydujesz.
I żadne tłumaczenia dlaczego, co z czego wynika, jakie są powody - są zupełnie zbędne.