Hej dziewczyny,
Chciałabym się wygadać. Jestem z facetem juz 9 lat. Mieszkamy razem od 4. On ma 32 lata ja 26.
Nie ufam mu. Parę razy przyłapałam go na kłamstwie. Od kilku lat pracuje w nowym miejscu, poznał tam pare koleżanek. Poznałam te dziewczyny gdy była zorganizowana impreza firmowa z osobami towarzyszącymi. Z jedną z nich miał wyjątkowo dobry kontakt. Prawie codziennie do niego pisała, dzwonili do siebie - niby w sprawach służbowych ale rozmowa o pracy trwala 5 mi reszta okolo 40 min to rozmowy na prywatne sprawy. Dziewczyna wysylala mu swoje zdjęcia, pisała gdzie jest, co robi, czasami proponowała spotkanie. Wiecznie się o nią kłóciliśmy. Nie czułam się już najważniejsza. On cały czas powtarzał, że to tylko koleżanka, że nie potrzebnie się czepiam. Być może... Ale chyba nikt mnie tak nie irytował jak ta dziewczyna. Przykladowa sytuacja - jedziemy samochodem i on daje mi swój telefon i prosi żebym wysłała gdzieś smsa, biorę telefon i w tej chwili wiadomość od niej na fb, wysyłałam do siebie od niego zdjecia z galerii, a tam zdjęcia jej - które mu wysłała. Czekałam aż któregos razu wyskoczy mi z lodówki...
Raz przy większej kłótni obiecał mi, że ograniczy z nią kontakt, że ona tez juz go zaczyna denerwowac tym wszystkim. Uwierzyłam, zaufałam. Po czym dowiaduje się, że kontakt dalej mają tylko przede mną to ukrywa, że powiedział jej ze to JA go denerwuje bo robię mu awantury o ich kontakt itp. Jednym słowem upokorzyl mnie bo wiedział, że nie chce żeby mówił jej coś na mój temat, że to on sam z siebie powinien wiedzieć, że to chyba nie jest do końca w porządku. Między nami było coraz gorzej, co chwilę widziałam rozmowy ich (tak, sprawdzałam go...), gdy chciałam z nim porozmawiać zaczynał być agresywny - krzyczał mówił, że mam obsesję. Może miał rację, zaczynałam sama tak myśleć. Chciałam z nim na spokojnie porozmawiać, powiedzieć, że boki mnie taki ich kontakt, że nie zabraniam mieć z nią kontaktu ale to chyba wychodzi poza granicę, że chciałabym czuć się najważniejsza i przede wszystkim lepsza - to mi wykrzyczal, że nie jestem lepsza tylko gorsza bo cały czas mu robie awantury... Dziewczyny ja na prawdę mówiłam spokojnie i bez pretensji.
Pomyślałam sobie, że ok, być może przesadzam. Być może on nie uważa tego za coś złego i tylko dlatego tak się denerwuje. Ale teraz jesteśmy w takim momencie związku, że jestem przegrana...on może wszystko, nie informuje mnie gdzie wychodzi, co robi, co ma w planach. Wiecznie mnie krytykuje. We wszystkim co zrobię. Nawet gdy robię coś dla niego o co mnie poprosił, nie usłyszę głupiego dziękuję tylko np. że mogłam to zrobić inaczej... Natomiast w drugą stronę - ja nie mogę powiedzieć nic. Jak mi się coś to nie podoba to mam się pakować... pierwsza lepsza sprzeczka i on mi mówi, że nie chce ze mną być, doprowadza mnie specjalnie do płaczu a później się nasmiewa i mówi że tylko to potrafię.
Nie przytula mnie, nie mówi, że kocha. Gdy ją chce się przytulic wiecznie wymyśla ze musi zadzwonić, że już śpi, ze ogląda film albo niby w" zartach" mówi żebym odeszła. Seks - jak mu się zachce to potrafi być miły i sypnąć dobrym słowem a ja głupia stęskniona uczuć wierzę, że to coś zmieni... zmienia na parę godzin. Później wszystko wraca. Nie poznaje tego człowieka. Myslę, że już mnie nie kocha i chciałby odejść ale ja nie potrafię tego zrobić. Na samą myśl zaczynam panikować.
chciałabym też poznać Waszą opinię na temat tej koleżanki - bo mam wrażenie, że tak już mi zrył mózg ze zaczynam siebie obwiniać.
Dodam tylko, że jeszcze ze dwa lub trzy lata temu to on się denerwował gdy jakikolwiek kolega do mnie napisał. Ale taki kolega napisał raz na miesiąc co słychać a nie wysyłał mi codziennie swoich zdjęć i nie zdawał relacji z kazdego dnia swojego życia. Nieważne. Wyszło tak, że w tej chwili ja nie mam zdanych znajomych bo zawsze stawiałam jego na pierwszym miejscu a on kiedyś był odludkiem. Teraz się pozmieniało i ja nie mam nikogo a on nagle stał się duszą towarzystwa i bardzo kontaktowym czlowiekiem. Zmienił mnie ten związek. Niestety na gorsze. Kiedyś byłam pewną siebie zadowoloną dziewczyną. Teraz moja samoocena sięga dna, nie mam znajomych i wiecznie płacze przy nim...
2 2017-03-27 23:18:30 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-03-27 23:19:17)
Nie naleze do zazdrosnych osob, nie zabraniam mezowi pogaduch z kolezankami, tak jak on mi z kolegami, ale wszystko ma swoje granice. Twoj chlopak najwyrazniej je przekroczyl juz dawno temu. Szkoda, ze zamiast zwolnic miejsce zaczelas podswiadomie porownywac sie z ta dziewczyna, a zachowanie chlopaka sprawilo, ze poczulas sie od niej gorsza.
Chlopak nie ma do Ciebie szacunku, skoro pozwala, by ktos zaklocal w ten sposob Twoj spokoj oraz nie slucha Twoich uwag. Tym bardziej, ze sam na cos takiego z Twojej strony by sie nie zgodzil (podwojne standardy). Juz wystarczajaco sie natlumaczylas, on nie chcial zrozumiec. Czas zyczyc mu szczescia i wyjsc z tego zwiazku z podniesiona glowa.
3 2017-03-27 23:27:16 Ostatnio edytowany przez SmutnaCoRobic (2017-03-27 23:31:38)
Dziękuję za odpowiedz. On kiedyś mi nie pozwalał na kontakty z kolegami - teraz twierdzi, że nie miałby z tym problemu i ze nie sprawdza mnie. Tylko, że on doskonale wie, że ja z żadnym kolegą nie utrzymuje już kontaktu. Czego obecnie bardzo żałuję.
Napisałaś żeby wyjść z tego związku z podniesioną głową. Na to już chyba jest niestety za późno. Nigdy przed nikim tak się nie upokarzałam jak przed nim. Gdy tak mieszał mi w głowie to czasami ja go przepraszałam za to wszystko... byleby już tylko było między nami dobrze ale było tylko na chwilę.
Jego koleżanka to nie jest jedyny problem w tym związku. On wiele mi kiedyś zarzucał, po części miał rację. Że jestem taka i taka nie robię tego i tego. Zmieniłam się bo dojrzałam, w chwili obecnej teoretycznie jestem taka jaką zwasze chciał żebym była. Ale teraz to już nie wystarcza. Codziennie praktycznie słyszę, że mam okropny charakter, że nikt ze mną nie wytrzyma, že nie myślę, že znowu coś źle zrobiłam. Krytyka na każdym kroku. Natomiast ja w jego stronę nie mogę powiedzieć nic bo od razu jest awantura, że się czepiam i że potrafię się tylko kłócić.
No cóż, jeśli nie trafia do Niego Twoje tłumaczenie i Cię unika - chyba pozamiatane, próbuj to udźwignąć, skup sie na sobie.
Uciekaj z tego związku. Poczytaj wątki o toksykach i narcyzach. Z Twojej strony to już nie jest miłość tylko uzależnienie. Ile można żyć w bólu i upokorzeniu? Jesteś z nim szczęśliwa? Co Ci daje Ci radość w tym związku? Wypisz to sobie na kartce w punktach. Ktoś mi tak kiedys poradził (też byłam w chorym związku gdzie wszystko było ważniejsze ode mnie). Siedziałam godzinę nad pustą kartką i nic nie napisałam. Wtedy to do mnie dotarło. Teraz jestem sama ale juz nie bolą upokorzenia bo zniknęły razem z nim. Uciekaj. Teraz może być już tylko gorzej kiedy wie że może robić co chce.
Na to już chyba jest niestety za późno. Nigdy przed nikim tak się nie upokarzałam jak przed nim.
Rozumiem Cie, ale moze byc jeszcze ciag dalszy np. gdy on oznajmi Ci, ze Cie zegna, a tamta lub inna zajmuje Twoje miejsce. Ocal resztki swojej godnosci, a z tego zwiazku wyciagnij wnioski na przyszlosc.
Dziewczyny powoli dochodzę do tego, że ten związek nie ma sensu. Obchodzę się z nim jak z jajkiem żeby tylko go nie zdenerwować i "zasłużyć" na mile słowo. A ich jest juz coraz mniej.
I zdaję sobie sprawę, že jestem uzależniona. Więc jak z tego wyjść jak napawa mnie to takim ogromnym przerażeniem ?
8 2017-03-27 23:39:13 Ostatnio edytowany przez SmutnaCoRobic (2017-03-27 23:40:15)
Uciekaj z tego związku. Poczytaj wątki o toksykach i narcyzach. Z Twojej strony to już nie jest miłość tylko uzależnienie. Ile można żyć w bólu i upokorzeniu? Jesteś z nim szczęśliwa? Co Ci daje Ci radość w tym związku? Wypisz to sobie na kartce w punktach. Ktoś mi tak kiedys poradził (też byłam w chorym związku gdzie wszystko było ważniejsze ode mnie). Siedziałam godzinę nad pustą kartką i nic nie napisałam. Wtedy to do mnie dotarło. Teraz jestem sama ale juz nie bolą upokorzenia bo zniknęły razem z nim. Uciekaj. Teraz może być już tylko gorzej kiedy wie że może robić co chce.
Dziękuję. Jestem nowa na forum ale zaraz poszukam tych wątków.
Co daje mi radość ? Właściwie już nic. Bo dobrych chwil jest coraz mniej, a nawet jeśli są, ja podświadomie wiem, że to chwilowe i czekam aż on znowu wybuchnie, skrytukuje mnie...
Hm, układaj codzienny dzień bez Niego, pierwszy, drugi.. i tak dalej.
Skup sie TYLKO na sobie, na tym wszystkim co robisz bez Niego, nie dzwoń, nie odbieraj tel od Niego, wypełnij czas zajęciami (sport, wolontariat jakiś - pojecia nie mam co do Ciebie pasuje), otaczaj sie ludźmi, żyj bez Niego - bo i tak zmierzasz w tym kierunku, musisz tylko znaleźć w sobie siłę.
Czego bardzo życzę.
Daj sobie tydzień lub dwa na wizualizacje swojego świata bez niego ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Odszukaj czynności, które robiłaś przed nim. Poukładaj to sobie jak biznes plan. Zacznij się tym cieszyć. Książki, spacery, polowanie na ciuchy, spacery z psem i zero upokorzeń. Wszystko z pozycji zwycięzcy, nie przegranego. A potem po prostu zerwij te znajomość bez oglądania się za siebie. I nigdy (to jest ważne!) nie dawaj mu drugiej szansy. Ja dałam i dostałam słoną nauczkę. Upokorzył mnie tak, ze przez dwa miesiące nie umiałam się pozbierać. Bo tylko o to chodziło, że decyzja musiała być jego.
A najgorsze jest chyba w tym wszystkim to, że wszyscy dookoła uważają go za cudownego człowieka. Nikt by mi nie uwierzył gdybym powtórzyła to jak on się do mnie odzywa, to jak mnie traktuję w czasie kłótni czy wreszcie to jaki jest pod względem finansowym. Cała moja rodzina, jego rodzina i jego znajomi - bo tak jak pisałam ja praktycznie znajomych juz nie mam, jedynie koleżanka i ona wie o sytuacji - myślą, że lepiej trafić nie mogłam. Odpowiedzialny, zaradny, z dobrą pracą i przede wszystkim dla innych najmilszy człowiek na świecie. Na prawdę, czasami aż za bardzo. Natomiast jego rodzina czy znajomi uważają mnie za tą zła - niby im nic nie mówi na mój temat, choć teraz po sytuacji z koleżanką już w to nie wierzę. Ale ja się nie dziwię jego rodzinie i innym, że tak myślą.
Przykładowa sytuacja - wychodzimy gdzieś się z kimś spotkać, szykujemy się i nagle on zaczyna, że to źle zrobiłam , tamto źle zrobiłam, jestem do niczego, on nie chce być ze mną już w związku itp po czym wychodzimy (wiem, powinnam wyjść ale sama) i jak już jesteśmy u tych znajomych to ja nie tryskam humorem ale też nigdy nie poruszałam tych spraw poza domem. Natomiast on jak zwykle uśmiechnięty i przemiły dla innych i dla mnie. Nagle jestem skarbem, kochaniem. Więc oni mają mnie za mruka a jego za cudownego faceta.
Jeżeli chodzi o finanse. On zarabia z 5 razy więcej ode mnie. Pożycza pieniądze innym, zawsze czeka, mówi, że nie ma problemu. Natomiast ostatnio gdy byłam chora chciałam żeby pojechał do sklepu mi po wodę. Kazał mi dać sobie pieniądze bo nie będzie mnie sponsorował... Szczerze chyba do tej pory jestem w szoku.
Wiej, po prostu wiej.
Hm, układaj codzienny dzień bez Niego, pierwszy, drugi.. i tak dalej.
Skup sie TYLKO na sobie, na tym wszystkim co robisz bez Niego, nie dzwoń, nie odbieraj tel od Niego, wypełnij czas zajęciami (sport, wolontariat jakiś - pojecia nie mam co do Ciebie pasuje), otaczaj sie ludźmi, żyj bez Niego - bo i tak zmierzasz w tym kierunku, musisz tylko znaleźć w sobie siłę.
Czego bardzo życzę.
My niestety mieszkamy razem. Chociaż nawet we wspólnym mieszkaniu jak się postaram to mogę go nie widzieć a on raczej się tym nie przejmie.
Dziękuję, bardzo potrzebuję takich słów. Niby proste rady ale dla mnie znaczą dużo
Daj sobie tydzień lub dwa na wizualizacje swojego świata bez niego ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Odszukaj czynności, które robiłaś przed nim. Poukładaj to sobie jak biznes plan. Zacznij się tym cieszyć. Książki, spacery, polowanie na ciuchy, spacery z psem i zero upokorzeń. Wszystko z pozycji zwycięzcy, nie przegranego. A potem po prostu zerwij te znajomość bez oglądania się za siebie. I nigdy (to jest ważne!) nie dawaj mu drugiej szansy. Ja dałam i dostałam słoną nauczkę. Upokorzył mnie tak, ze przez dwa miesiące nie umiałam się pozbierać. Bo tylko o to chodziło, że decyzja musiała być jego.
Wiesz, jestem przekonana, że on nie chciałby drugiej szansy. Jemu byłoby na rękę moje odejście.
Przecież według niego to tylko moja wina, że ten związek wygląda tak jak wygląda. Gdybym tylko była inna to by było inaczej. I przyznam, że nieraz się zastanawiałam czy on nie ma racji.
Nawet to, że pisze z tą koleżanką też jest moją winą. Bo gdybym była inna (znam to na pamięć ) to by nie musiał z nią pisać. To straszne, wiem.
Czy możecie mi powiedzieć co myślicie o tej sytuacji z koleżanką z pracy? Czy według Was takie relacje są normalne i ja na prawdę przesadzałam?
Nie wymyślaj. Dasz rady. A jesli chodzi o ten "czar" - to jest typowy narcyz. Czuły, zaradny, zadbany - w oczach innych. Kokietuje wszystkie laski dookoła, a jak popatrzy na Ciebie, to stalowe ostrze jego zimnego wzroku przeszywa Ci serce ? Mylę się?
Autorko a boisz się odejść bo....?
Będziesz tęsknić za czym?
Upokorzeniem?
Zaszczuciem?
Niską samooceną?
Krzykami?
Kłamstwami?
.....
Jestes KKZB (kobieta kochająca za bardzo)
O tej przypadłości też sobie poczytaj.
Dopóki nie zdasz sobie sprawy w czym tkwisz(jako kto) nie masz szans sie z tym zmierzyć.
Pracujesz?Czy jesteś od niego zależna finansowo?
Nawet to, że pisze z tą koleżanką też jest moją winą. Bo gdybym była inna (znam to na pamięć ) to by nie musiał z nią pisać. To straszne, wiem.
Czy możecie mi powiedzieć co myślicie o tej sytuacji z koleżanką z pracy? Czy według Was takie relacje są normalne i ja na prawdę przesadzałam?
Według mnie to nie jest normalne. Wszystko ma swoje granice. Zwłaszcza jak się jest z kimś w związku. Gdybyś Ty robiła dokladnie to co on - uwierz że robiłby dantejskie sceny. A co do drugiej szansy to nie bądź taka pewna. On zawsze będzie odgrywał te same sceny. Z każdą kobietą ale nie każda to zaakceptuje. Ty się zgodziłaś i tak łatwo Cię nie wypuści. A jakiego stanu jest koleżanka?
Nie wymyślaj. Dasz rady. A jesli chodzi o ten "czar" - to jest typowy narcyz. Czuły, zaradny, zadbany - w oczach innych. Kokietuje wszystkie laski dookoła, a jak popatrzy na Ciebie, to stalowe ostrze jego zimnego wzroku przeszywa Ci serce ? Mylę się?
Aż mi ciarki przeszły, bo to w 100% prawda. Przy czytaniu tego poczułam się tak jak zawsze się czuję w takich sytuacjach z nim.
Autorko a boisz się odejść bo....?
Będziesz tęsknić za czym?
Upokorzeniem?
Zaszczuciem?
Niską samooceną?
Krzykami?
Kłamstwami?
.....
Jestes KKZB (kobieta kochająca za bardzo)
O tej przypadłości też sobie poczytaj.Dopóki nie zdasz sobie sprawy w czym tkwisz(jako kto) nie masz szans sie z tym zmierzyć.
Pracujesz?Czy jesteś od niego zależna finansowo?
Pracuję, nie jestem od niego zależna finansowo. Ostatnio rozlicza mnie z każdego grosza.
Za czym będę tęsknić ? Nie wiem, nie mogę nawet powiedzieć, że za dobrymi chwilami bo ich już teraz prawie nie ma. Czuje się uzależniona, tyle lat razem. Wiem, że to żadne wytłumaczenie, nie umiem wyjaśnie tego lęku przed rozstaniem z nim
SmutnaCoRobic napisał/a:Nawet to, że pisze z tą koleżanką też jest moją winą. Bo gdybym była inna (znam to na pamięć ) to by nie musiał z nią pisać. To straszne, wiem.
Czy możecie mi powiedzieć co myślicie o tej sytuacji z koleżanką z pracy? Czy według Was takie relacje są normalne i ja na prawdę przesadzałam?Według mnie to nie jest normalne. Wszystko ma swoje granice. Zwłaszcza jak się jest z kimś w związku. Gdybyś Ty robiła dokladnie to co on - uwierz że robiłby dantejskie sceny. A co do drugiej szansy to nie bądź taka pewna. On zawsze będzie odgrywał te same sceny. Z każdą kobietą ale nie każda to zaakceptuje. Ty się zgodziłaś i tak łatwo Cię nie wypuści. A jakiego stanu jest koleżanka?
Koleżanka wcześniej była w związku ale im się też, jak on to mówił, nie układało. Teraz jest sama. Też resztkami rozsądku uważam, że wszystko ma swoje granice. Ma też inne koleżanki ale widzę, że te kontakty są normalne. Czysto koleżeńskie.
Miałam okazję raz widzieć te dziewczyny. Tmate wydawały mi się bardzo sympatyczne i w normalny sposób ze mną rozmawiały. A ona niby tez była dla mnie miła ale czułam się tak jakby się ze mnie naśmiewała.
Trafił swój na swego. Koleżanka... Jest super książka, którą przeczytałam ostatnio. Maja Friedrich," Moje dwie głowy" Polecam bardzo. Na dzisiaj wystarczy. Trzymaj się. Dobranoc
Trafił swój na swego. Koleżanka... Jest super książka, którą przeczytałam ostatnio. Maja Friedrich," Moje dwie głowy" Polecam bardzo. Na dzisiaj wystarczy. Trzymaj się. Dobranoc
Dziękuję. Dobranoc
24 2017-03-28 01:21:08 Ostatnio edytowany przez jaMajkaa (2017-03-28 01:21:56)
Czyli detox by się Tobie przydał.
Wiem jak trudno jest odejsc z toksycznego zwiazku.Mialam ten problem kilka lat temu
Rozumiem że Twoje "przebudzenie" nie spowoduje spakowania walizek i odejścia.
(Chociaz fajnie by było-głównie dla Ciebie )
Ucięlo mi post..
Więc w telegraficznym skrócie...
Znam z doświadczenia relacje w toksycznym związku.
Wiem, że odejsc nie będzie łatwo.
Czeka Cie walka tym razem o siebie..chyba warto zawalczyć?
Partner będzie używać roznych czarow(tak jak kiedys
I teraz pytanie.Czy masz jakiś bliskich?Przyjaciół?Rodzinę?
Ich wsparcie moze byc ogromne dla sprawy.
Ja popełniłam błąd.Ukrywalam przed bliskimi moje piekło.Dałam rade wyjść z tego..chociaż wstydząc się przed bliskimi utrudnialam sobie cały proces.
Trafił swój na swego. Koleżanka... Jest super książka, którą przeczytałam ostatnio. Maja Friedrich," Moje dwie głowy" Polecam bardzo. Na dzisiaj wystarczy. Trzymaj się. Dobranoc
SmutnaCoRobic, j.w. jest także blog o tym samym tytule, zacznij czytać, uświadomisz sobie jak działa i niszczy Narcyz.
Jesteś w o tyle trudnej sytuacji, że związałaś się z nim w wieku 17 lat, więc całe Twoje dorosłe życie jest związane z nim. Owinął Cię wokół palca, uzależnił, ukształtował, a raczej zniszczył dla własnej wygody i satysfakcji, ale nigdy nie będzie dobrze, on zawsze znajdzie powód żeby niszczyć dalej.
Nie pytaj dlaczego? bo nie znajdziesz odpowiedzi. To człowiek zaburzony. Jedynym wyjściem z tej koszmarnej sytuacji jest Twoja ucieczka, nie zwlekaj, bo gorzej już być nie może.
Opowiedz swoim najbliższym o tym jak naprawdę wygląda Twój związek, z pewnościa pomogą Ci.
SmutnaCoRobic, byc może czeka Cię terapia, żeby odnaleźć siebie taką, jaka byłaś kiedyś.
Uciekaj, wykonaj ten wysiłek dla własnego dobra i przyszłości. Szkoda kążdego Twojego dnia spędzonego z tym typem.
Spakuj się dziewczyno, podczas jego nieobecności (po co Ci dodatkowa konfrontacja i stres) i uciekaj do rodziny, a następnie odtnij sie od niego zupełnie.
Musisz liczyć się z tym, że on może namawiać Cie na powrót, obiecywać złote góry, ale nie daj się nabrać, nic się nie zmieni, będzie jeszcze gorzej, po to, żeby zemścić sie na Tobie za Twój odważny krok.
Narcyza się nie rzuca (w jego przekonaniu), to on ewentualnie porzuca, on rządzi, rozdaje karty, depcze i wysysa całą energię i poczucie własnej wartości ze swojej ofiary.
Ratuj się.
Wiele informacji znajdziesz w sieci, choćby tu :
http://www.kobieceserca.pl/uzaleznienie-od-milosci/
28 2017-03-28 08:42:12 Ostatnio edytowany przez Pirx (2017-03-28 08:46:56)
SmutnaCoRobic napisał/a:Nawet to, że pisze z tą koleżanką też jest moją winą. Bo gdybym była inna (znam to na pamięć ) to by nie musiał z nią pisać. To straszne, wiem.
Czy możecie mi powiedzieć co myślicie o tej sytuacji z koleżanką z pracy? Czy według Was takie relacje są normalne i ja na prawdę przesadzałam?Według mnie to nie jest normalne. Wszystko ma swoje granice. Zwłaszcza jak się jest z kimś w związku. Gdybyś Ty robiła dokladnie to co on - uwierz że robiłby dantejskie sceny. A co do drugiej szansy to nie bądź taka pewna. On zawsze będzie odgrywał te same sceny. Z każdą kobietą ale nie każda to zaakceptuje. Ty się zgodziłaś i tak łatwo Cię nie wypuści. A jakiego stanu jest koleżanka?
Potwierdzam niestety
Smutna, nie masz szans 'naprawić' tego związku. To raz.
Dwa, masz psychofaga/narcyza za partnera.
Już Ciebie to zniszczyło.
Odejść będzie trudno.
Przeczytaj 11 kroków wyjścia z toksycznego związku.
Inna sprawa że po przeprowadzce, zmień numer telefonu,najlepiej razem z aparatem.
Po co? Aby nie mieć kontaktu, oraz nie kusiło Ciebie samej się skontaktować.
Łabędzi śpiew będzie na pewno.
Na mnie,kiedy stopniowo odchodziłem od 'Narcyza', też działał ,Mimo że uważam siebie za wmiarę normalnego człowieka i na skakanie po głowie od razu reaguję.Wystarczyło że dostrzegała że mogę odejść- cuda robiła i obiecywała.Włącznie z tym że nie będzie mnie 'destabilizować' ani źle do mnie odnosić- że przyrzeka.Wakacje zaplanowała wspólne...
itp - i co? Powtórka z rozrywki jak tylko poczuła się pewnie.
Każde swoje złe zachowanie uzasadniał mój 'Narcyz' moim.
"Narcyza się nie rzuca (w jego przekonaniu), to on ewentualnie porzuca, on rządzi, rozdaje karty, depcze i wysysa całą energię i poczucie własnej wartości ze swojej ofiary." - to prawda. Ba- nawet jak Ty porzucisz to i tak znajomym opowie że to on.
Nawet jeśli odejdziesz lub w trakcie próby odejścia - będzie Cię namawiał itp. Po to aby po krótkim czasie znów Ciebie czarować
i/lub porzucić. I oczywiście wytłumaczy to Twoją winą lubą dobrem .Dlaczego tak to działa. Bo w normalnym świecie tak własnie bywa.
Narcyz tworzy sztuczne okoliczności aby posługiwać się poczuciem winy.I powoli wykrzywia Twoją optykę.
A potem będzie jakby nic się nie stało kontaktować z Tobą.
Dlatego mimo że bedzie Ci cięzko - zniknij.Weź urlop po cichu i spakuj rzeczy jak tylko wyjdzie.Na razie do rodziny/znajomych.
SmutnaCoRobić,
też miałam takiego partnera, który miał zażyły kontakt z koleżanką z pracy, sytuacja 1:1 jak u Ciebie. Ja się denerwowałam, on się denerwował, wieczne awantury, zarzucał mi, że się czepiam, że przesadzam, że to to tylko koleżanka z pracy. Okazało się, że mieli regularny romans, on jej obiecywał, że skończy związek ze mną, oczywiście nie zamierzał, w końcu jak wyszło szydło z worka i tak się rozstaliśmy, ale powinnam była to zrobić o wiele wcześniej. Rozumnych decyzji życzę..
Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi. Czytam i lecą mi łzy bo wiem, że macie rację. W moim otoczeniu nikt nie wie jak wygląda nasz związek. Jedynie moja koleżanka, ale ona mieszka 600km ode mnie. Ale nawet ona zna tylko część prawdy. Dlaczego ? Dlatego, że zwyczajnie mi wstyd. Okropnie się wstydzę i myślę, że moze mi nie uwierzą ? Bo jak to jest możliwe, że człowiek, który na zewnątrz jest taki cudowny w domu robi zupełnie coś innego ? On mnie nie upokarza ani nie wbija szpilek przy innych, tak jak czytałam w innych wąkach. On przy innych jest dla mnie najcudowniejszym facetem pod słońcem, chwyci za rękę, poda wszystko, nawer nie zwraca się do mnie po imieniu tylko zawsze kochanie. A ja sirdzę wśród tych osób i cały czas mam w głowie jak godzinę wcześniej w domu wzywał mnie od chorych psychicznie, krzyczał, że mam się leczyć i do niczego się nie nadaje. Więc wśród znajomych to ja wychodzę na tą "złą". Chociaż staram się zachowywać normalnie to po prostu widać, że jestem cały czas smutna.
Sytuacja, która otworzyła mi oczy i pomyślałam pierwszy raz, że z nim jest cos bardzo nie tak :
Było między nami w miarę ok, ja staram się od czasu przygotować, zrobić coś dla niego co wiem, że go ucieszy. Jakaś niespodzianka, drobny upominek. kiedyś powiedziałam mu, że chciałabym żeby on od czasu do czasu też mnie czymś miłym zaskoczył. Następnego dnia wraca z pracy i widzę, że kupił moje ulubione ciasto (nigdy tego nie robil). Nic nie powiedział tylko położył na stole. Bardzo się ucieszyłam, było mi miło że wziąl do siebie moje słowa. Zrobiłam obiad, zjedliśmy i mowię do niego to teraz na deser ciasto. Uśmiechnięta i zadowolona. Na co on żebym sobie coś innego zjadła bo on ciasto kupił na jutro. Pytam czy bedzieny mieć gości a on, że nie ale on sobie zaplanował, że ciasto zjemy jutro. Trochę mnie zaskoczył ale jeszcze smiejąc się mówię, że ja mam teraz ochotę a on z krzykiem, że g*** go to obchodzi, że on nie kupił tego ciasta dla mnie, że powiedział, że jutro zjem to jutro i koniec dyskusji...
I jak mam powiedzieć to komuś z mojej rodziny ? Przecież chyba bym umarla ze wstydu, że daje się tak po prostu tresować...
SmutnaCoRobić,
też miałam takiego partnera, który miał zażyły kontakt z koleżanką z pracy, sytuacja 1:1 jak u Ciebie. Ja się denerwowałam, on się denerwował, wieczne awantury, zarzucał mi, że się czepiam, że przesadzam, że to to tylko koleżanka z pracy. Okazało się, że mieli regularny romans, on jej obiecywał, że skończy związek ze mną, oczywiście nie zamierzał, w końcu jak wyszło szydło z worka i tak się rozstaliśmy, ale powinnam była to zrobić o wiele wcześniej. Rozumnych decyzji życzę..
Może jestem naiwna ale ja nie podejrzewam go o to, že on mnie zdradza z nią. Przynajmniej fizycznie. Tylko nieraz mu tłumaczyłam, że boli mnie aż taki ich super kontakt. Że do mnie powie oschle dobranoc albo i nie a do niej śpij dobrze, wyspij się itp. Że rozmawia z nią więcej niż ze mną, że jak ona mu wysyla swoje zdjęcia to zawsze miło skomentuje a jak ja czasami wyjeżdżam i wysyłalam mu swoje (juz tego nie robię) to pisał zawsze w stylu jaka mina haha, albo coś komentował w tle, coś zawsze dociął choć zawsze w "żartach"
Przepraszam, że tak piszę post pod postem ale wkoncu mogę się komuś wygadać. Wiecie co mnie najbardziej boli ? Jak jest jakaś sytuacja w której się nie zgadzamy on zawsze ma dwa sposoby zachowania. Albo krzyczy, obraża i kończy związek - co prawda na następny dzień ani tego nie odwołuje ani nie przeprasza ale zachowuje się tak jakby nic nigdy takiego nie padło. Albo, dla mnie chyba ta gorsza wersja - po chwili zaczyna milczeć. Mówię do niego "porozmawiajmy, po co mamy się znowu kłócić, marnować dzień". On milczy. Ja mówię dalej (wiem, że mój bląd), proszę. Najpierw spokojnie później juz przestaje nad sobą panować, wręcz błagam go o jakieś słowo. Wiem, że to w moim zachowaniu tez nie jest normalne. On nie reaguje, cały czas milczy. Jak zaczynam płakać wtedy on zaczyna krzyczeć, że zachowuje się jak wariatka, że nie potrafię nad sobą zapanować, zaczyna mnie wyśniewać. I faktycznie, w takich momentach czuję się tak i zaczynam go przepraszać...
Dziewczyno to co robi ten facet to przemoc psychiczna. To jest despota musi być tak jak on chce nie zmienisz tego.
Przepraszam, że tak piszę post pod postem ale wkoncu mogę się komuś wygadać. Wiecie co mnie najbardziej boli ? Jak jest jakaś sytuacja w której się nie zgadzamy on zawsze ma dwa sposoby zachowania. Albo krzyczy, obraża i kończy związek - co prawda na następny dzień ani tego nie odwołuje ani nie przeprasza ale zachowuje się tak jakby nic nigdy takiego nie padło. Albo, dla mnie chyba ta gorsza wersja - po chwili zaczyna milczeć. Mówię do niego "porozmawiajmy, po co mamy się znowu kłócić, marnować dzień". On milczy. Ja mówię dalej (wiem, że mój bląd), proszę. Najpierw spokojnie później juz przestaje nad sobą panować, wręcz błagam go o jakieś słowo. Wiem, że to w moim zachowaniu tez nie jest normalne. On nie reaguje, cały czas milczy. Jak zaczynam płakać wtedy on zaczyna krzyczeć, że zachowuje się jak wariatka, że nie potrafię nad sobą zapanować, zaczyna mnie wyśniewać. I faktycznie, w takich momentach czuję się tak i zaczynam go przepraszać...
Smutna, przerabiałem to samo. Z tym ze byłem odporniejszy.Nieustępliwy w wyjaśnianiu sprawy.Miałem trening "z domu".
Despoci mną nie umieją rządzić.Nie udaje im się.
Nie dziw się że zaczęło Cię to wyprowadzać z równowagi.KAŻDEGO z wyjątkiem niewrażliwych socjopatów by to wyprowadzało.
I tak sie potem dowiesz że jesteś psychopatką,chwiejną emocjonalnie która nie umie nad sobą zapanować.
A postępujesz jak normalny człowiek...
On jest despotą,agresorem, on to lubi.Wyprowadzać Ciebie z równowagi.Bo ma władzę.
Ilekroć odcinałaś się .Zaczynał byc słodki. - prawda?
Dziewczyno to co robi ten facet to przemoc psychiczna. To jest despota musi być tak jak on chce nie zmienisz tego.
Kiedyś przeczytałam o pomocy psychicznej, były punkty, które miały to potwierdzić. Postanowiłam mu to przeczytac, te punkty. Dla mnie wszystkie się zgadzały. On słuchał i milczał. Bałam się jego reakcji. Ale zaskoczył mnie, prawie płakał, przyznał się, że to o nim, że on te wszystkie punkty może potwierdzić w stosunku do mnie. Byłam w szoku. Przepraszal mnie, obiecał, że to zmieni. Naprawdę byłam szczęśliwa bo pomyslalam, że dotarło coś wreszcie do niego. Jego zmiana trwała chyba tydzień. Po czym znów wróciło wszystko do normy. Gdy po jakimś czasie gdy znowu mnie skrytykował i obraził zapytałam czy pamięta to co czytaliśmy. Wykrzyczał, że to o mnie było a nie o nim, že to przeze mnie tak się zachowuje, że ode mnie nauczył się być złym człowiekiem. Mimo wszystkich upokorzeń, kłótni, i doprowadzania mnie naprawdę do nieciekawych stanów ja nigdy go nie wyzywałam czy celowo słownie zraniłam
Smutna, przerabiałem to samo. Z tym ze byłem odporniejszy.Nieustępliwy w wyjaśnianiu sprawy.Miałem trening "z domu".
Despoci mną nie umieją rządzić.Nie udaje im się.Nie dziw się że zaczęło Cię to wyprowadzać z równowagi.KAŻDEGO z wyjątkiem niewrażliwych socjopatów by to wyprowadzało.
I tak sie potem dowiesz że jesteś psychopatką,chwiejną emocjonalnie która nie umie nad sobą zapanować.
A postępujesz jak normalny człowiek...On jest despotą,agresorem, on to lubi.Wyprowadzać Ciebie z równowagi.Bo ma władzę.
Ilekroć odcinałaś się .Zaczynał byc słodki. - prawda?
Za każdym razem to słyszę. Czy zaczynał byc słodki ? Kiedyś tak, teraz już nie. Teraz gdy widzi, że jestem smutna po kolejnej kłótni, gdzieś tam poleci mi łza, nie odzywamy się do siebie przez dzień, dwa, on udaję, że ja nie istnieje. Natomiast zauważyłam, że w identycznej sytuacji, gdy ja zamiast siedzieć w domu i płakać w poduszkę ubiorę się, wyjdę ma spacer, poromawiam z kimś przez telefon i się z tym kimś pośmieje to wtedy on zaczyna się do mnie zbliżać. Ale zawsze udaje, że wcześniej nic się nie stało.
anicorek87 napisał/a:Dziewczyno to co robi ten facet to przemoc psychiczna. To jest despota musi być tak jak on chce nie zmienisz tego.
Kiedyś przeczytałam o pomocy psychicznej, były punkty, które miały to potwierdzić. Postanowiłam mu to przeczytac, te punkty. Dla mnie wszystkie się zgadzały. On słuchał i milczał. Bałam się jego reakcji. Ale zaskoczył mnie, prawie płakał, przyznał się, że to o nim, że on te wszystkie punkty może potwierdzić w stosunku do mnie. Byłam w szoku. Przepraszal mnie, obiecał, że to zmieni. Naprawdę byłam szczęśliwa bo pomyslalam, że dotarło coś wreszcie do niego. Jego zmiana trwała chyba tydzień. Po czym znów wróciło wszystko do normy. Gdy po jakimś czasie gdy znowu mnie skrytykował i obraził zapytałam czy pamięta to co czytaliśmy. Wykrzyczał, że to o mnie było a nie o nim, že to przeze mnie tak się zachowuje, że ode mnie nauczył się być złym człowiekiem. Mimo wszystkich upokorzeń, kłótni, i doprowadzania mnie naprawdę do nieciekawych stanów ja nigdy go nie wyzywałam czy celowo słownie zraniłam
Nawet jak przyzna Ci rację że jest agresywny to i tak zwali winę że to twoja wina. Skuteczne urabianie, zmniejszanie poczucia wartości przemoc i szantaż psychiczny. On wie co robi, nie stara się bo i po co skoro nie musi i nie czuje potrzeby. Jemu już nie zależy na tobie a czasami przeprosi czy ciasto przyniesie bo chce żebyś wróciła do jego łask na jego zasadach.
SmutnaCoRobic napisał/a:anicorek87 napisał/a:Dziewczyno to co robi ten facet to przemoc psychiczna. To jest despota musi być tak jak on chce nie zmienisz tego.
Kiedyś przeczytałam o pomocy psychicznej, były punkty, które miały to potwierdzić. Postanowiłam mu to przeczytac, te punkty. Dla mnie wszystkie się zgadzały. On słuchał i milczał. Bałam się jego reakcji. Ale zaskoczył mnie, prawie płakał, przyznał się, że to o nim, że on te wszystkie punkty może potwierdzić w stosunku do mnie. Byłam w szoku. Przepraszal mnie, obiecał, że to zmieni. Naprawdę byłam szczęśliwa bo pomyslalam, że dotarło coś wreszcie do niego. Jego zmiana trwała chyba tydzień. Po czym znów wróciło wszystko do normy. Gdy po jakimś czasie gdy znowu mnie skrytykował i obraził zapytałam czy pamięta to co czytaliśmy. Wykrzyczał, że to o mnie było a nie o nim, že to przeze mnie tak się zachowuje, że ode mnie nauczył się być złym człowiekiem. Mimo wszystkich upokorzeń, kłótni, i doprowadzania mnie naprawdę do nieciekawych stanów ja nigdy go nie wyzywałam czy celowo słownie zraniłam
Nawet jak przyzna Ci rację że jest agresywny to i tak zwali winę że to twoja wina. Skuteczne urabianie, zmniejszanie poczucia wartości przemoc i szantaż psychiczny. On wie co robi, nie stara się bo i po co skoro nie musi i nie czuje potrzeby. Jemu już nie zależy na tobie a czasami przeprosi czy ciasto przyniesie bo chce żebyś wróciła do jego łask na jego zasadach.
Podpisuję się pod tym. Dzień ,dwa, tydzień po - 180 stopni. To Ty, nie on (ona) .Obrócenie ról.
Przyzna Ci rację, powie że już coś z tym zrobi.I ... nie robi. Ba... Ty odpowiadasz za to że on się źle z tym czuje.Z tym co robi.
A tematu nie było, w ogóle.
" Natomiast zauważyłam, że w identycznej sytuacji, gdy ja zamiast siedzieć w domu i płakać w poduszkę ubiorę się, wyjdę ma spacer, poromawiam z kimś przez telefon i się z tym kimś pośmieje to wtedy on zaczyna się do mnie zbliżać. Ale zawsze udaje, że wcześniej nic się nie stało."
Bo stracił władzę. Tak jak dziecko. Kiedy ignorujesz focha.
Smutna, wiesz co robić.
Wiesz z kim masz do czynienia. Z czasem nauczyłabyś z nim sobie radzić. Tylko...po co?
ty jesteś doskonałym workiem treningowym. Po tej sytuacji, którą opisałaś z ciastem, po prostu nie sposób tego inaczej skomentować. To jest jakieś surrealistyczne! Uważam, że osoby rozmawiające z tobą w tym wątku robią ci krzywdę, bo ty chcesz odreagować pisemnie, bo tak łatwiej, niż wziąć się do roboty w realu. Ty chyba potrzebujesz, by ktoś porządnie tobą potrząsnął, bo inaczej się nie ogarniesz... Jedyne co mogę powiedzieć, to że jeśli ty siebie nie będziesz szanować, to nikt nigdy cię nie uszanuje. Ale ty doskonale wszystko wiesz, jedyne, czego tobie brakuje to DZIAŁAŃ. Ale czy zdecydujesz się na nie kiedykolwiek?... to tylko i wyłącznie twoje życie i ty możesz je sobie na własne życzenie zbabrać lub żyć godnie.
Wiem jak trudno Ci odejść bo byłam tylko rok młodsza od Ciebie kiedy po 10 latach mój ex zostawił mnie również dla koleżanki.
Więc ja Ci powiem czego się boisz.
Boisz się tego że nie wiesz jak życie bez niego wygląda, wieczory, weekendy święta, wakacje itp.
I właśnie to jest twój strach. Nic więcej.
Jedyną radą jest to żebyś zanim odejdziesz zaczęła organizować sobie czas tak jakby jego już zwyczajnie nie było. Znajdź nowych znajomych, odśwież stare znajomości, zacznij wychodzić do kina, na rower, wyjedź z koleżanką na weekend. Rób wszystko tak jakbyś już była sama.
Wtedy zobaczysz jak piękny może być świat po takim związku. Jak fajnie można spędzić wakacje jak nie ma takiego faceta u boku.
Tylko to zrób. Skoro ja dałam radę, to Ty też dasz!
Wiem jak trudno Ci odejść bo byłam tylko rok młodsza od Ciebie kiedy po 10 latach mój ex zostawił mnie również dla koleżanki.
problemem nie jest to, że gość zostawi Autorkę dla koleżanki - bo w tej sytuacji to nie byłoby takie złe,
problemem jest to, że jeżeli Autorka nie odejdzie od niego, to będzie miała przes*...ne życie
a biorąc pod uwagę, że w wieku 26 lat jeszcze wszystko przed człowiekiem, to nie warto zwlekać
ty jesteś doskonałym workiem treningowym. Po tej sytuacji, którą opisałaś z ciastem, po prostu nie sposób tego inaczej skomentować. To jest jakieś surrealistyczne! Uważam, że osoby rozmawiające z tobą w tym wątku robią ci krzywdę, bo ty chcesz odreagować pisemnie, bo tak łatwiej, niż wziąć się do roboty w realu. Ty chyba potrzebujesz, by ktoś porządnie tobą potrząsnął, bo inaczej się nie ogarniesz... Jedyne co mogę powiedzieć, to że jeśli ty siebie nie będziesz szanować, to nikt nigdy cię nie uszanuje. Ale ty doskonale wszystko wiesz, jedyne, czego tobie brakuje to DZIAŁAŃ. Ale czy zdecydujesz się na nie kiedykolwiek?... to tylko i wyłącznie twoje życie i ty możesz je sobie na własne życzenie zbabrać lub żyć godnie.
Masz rację. Potrzebuję żeby ktoś mną mocno potrząsnął. Masz rację z tym, że ja wszystko wiem tylko boję się działać. Ale pierwszy raz to sobie uświadomiłam tak dobitnie i pierwszy raz komuś o tym opowiedziałam. Co prawda, tylko Wam, obcym osobom. Chciałabym się z tego uwolnić. Chciałabym byc z kimś kto będzie mnie szanował, kochał i będzie ze mną a nie przeciwko mnie.
Ja nie boję się tego, że nikogo po nim nie znajdę. Teraz boję się tego, że ktoś inny może okazać się jeszcze gorszy. Wiem, to głupie.
43 2017-03-28 11:18:34 Ostatnio edytowany przez SmutnaCoRobic (2017-03-28 11:20:03)
Wiem jak trudno Ci odejść bo byłam tylko rok młodsza od Ciebie kiedy po 10 latach mój ex zostawił mnie również dla koleżanki.
Więc ja Ci powiem czego się boisz.
Boisz się tego że nie wiesz jak życie bez niego wygląda, wieczory, weekendy święta, wakacje itp.
I właśnie to jest twój strach. Nic więcej.
Jedyną radą jest to żebyś zanim odejdziesz zaczęła organizować sobie czas tak jakby jego już zwyczajnie nie było. Znajdź nowych znajomych, odśwież stare znajomości, zacznij wychodzić do kina, na rower, wyjedź z koleżanką na weekend. Rób wszystko tak jakbyś już była sama.
Wtedy zobaczysz jak piękny może być świat po takim związku. Jak fajnie można spędzić wakacje jak nie ma takiego faceta u boku.
Tylko to zrób. Skoro ja dałam radę, to Ty też dasz!
Dziękuję za rady. Powiedz mi proszę, jak sobie poradziłaś zaraz po rozstaniu ? Wiem, wyjścia ze znajomymi, organizacja dnia żeby nie myśleć. Ale po tym wszystkim wraca się do pustego mieszkania. Nie pisałaś do niego ? Zerwałaś całkowicie kontakt? Boję się, że nie dam rady i bym napisała głupie co słychać i wszystko by wracało
Malineczka00 napisał/a:Wiem jak trudno Ci odejść bo byłam tylko rok młodsza od Ciebie kiedy po 10 latach mój ex zostawił mnie również dla koleżanki.
problemem nie jest to, że gość zostawi Autorkę dla koleżanki - bo w tej sytuacji to nie byłoby takie złe,
problemem jest to, że jeżeli Autorka nie odejdzie od niego, to będzie miała przes*...ne życiea biorąc pod uwagę, że w wieku 26 lat jeszcze wszystko przed człowiekiem, to nie warto zwlekać
Nie warto zwlekać... moja mama, która nie wie o tym jak wygląda mój związek i jest osobą, która uszanuje każdą moją decyzję i nigdy się nie wtrąca tylko raz mi powiedziała - ze skoro do tej pory nasz związek nie posunął się dalej to już się nie posunie. Bo to nie jest tak, że obydwoje mamy podejście, że niepotrzebny nam ślub, dzieci. Kiedyś obydwoje tego chcieliśmy. I wiem, że on dalej chce mieć rodzi nę, ja również. Tylko chyba on nie chce ze mną skoro przez tyle lat nie zrobił żadnego kroku. A w swoich "żartach" mówił, że nigdy mi się nie oświadczy bo ja nie nadaje się na żonę. Naprawdę tak tym wszystkim zniszczył moją samoocenę, że czuję się nic nie warta.
45 2017-03-28 11:30:41 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-03-28 11:31:23)
Nie traktuj tego forum jako rzeczywistej terapii - tutaj wiele sie możesz dowiedzieć - ale działać musisz Ty w prawdziwym życiu .
Dobrze że sie tu otwierasz ale otwieraj się realnie przed bliskimi i rodzina i prostuj im myslenie (na tyle na ile zdołasz i pogódź się, że wszystkiego nie zdołasz wyprostować).
Żyj niezależnie, żyj sama, po prostu żyj bez rozpamietywania, bez Niego.
Malineczka00 napisał/a:Wiem jak trudno Ci odejść bo byłam tylko rok młodsza od Ciebie kiedy po 10 latach mój ex zostawił mnie również dla koleżanki.
Więc ja Ci powiem czego się boisz.
Boisz się tego że nie wiesz jak życie bez niego wygląda, wieczory, weekendy święta, wakacje itp.
I właśnie to jest twój strach. Nic więcej.
Jedyną radą jest to żebyś zanim odejdziesz zaczęła organizować sobie czas tak jakby jego już zwyczajnie nie było. Znajdź nowych znajomych, odśwież stare znajomości, zacznij wychodzić do kina, na rower, wyjedź z koleżanką na weekend. Rób wszystko tak jakbyś już była sama.
Wtedy zobaczysz jak piękny może być świat po takim związku. Jak fajnie można spędzić wakacje jak nie ma takiego faceta u boku.
Tylko to zrób. Skoro ja dałam radę, to Ty też dasz!Dziękuję za rady. Powiedz mi proszę, jak sobie poradziłaś zaraz po rozstaniu ? Wiem, wyjścia ze znajomymi, organizacja dnia żeby nie myśleć. Ale po tym wszystkim wraca się do pustego mieszkania. Nie pisałaś do niego ? Zerwałaś całkowicie kontakt? Boję się, że bym nie dała rady i bym napisała głupie co słychać i wszystko by wracało
Zaraz po pierwszym szoku, bo ja miałam o tyle gorzej ze to ja zostałam zostawiona i nie miałam szans się przygotować, kazałam mu się wyprowadzić i zniknąć z mojego życia. Uprzedzilam że jeśli ktoś z jego rodziny do mnie zadzwoni to zmienię od razu numer. Twarda byłam na początku serio.
Tylko później po półtora miesiąca on zaczęł się odzywać a ja nadal cierpiałam. Schudłam 10 kg itp. No i mieszal mi w głowie... W końcu po kolejnych dwóch miesiącach powiedziałam mu żeby spadał.
I cholernie żałuję tyle czasu ile straciłam motajac się z nim.
Ale nie było łatwo bo też się bałam, też byłam od niego uzależniona.
Dlatego Ci mówię, przygotuj się! Jak tylko możesz! Zrób już teraz to co będziesz musiała robić jak się rozsatniecie.
I wiesz co? Pierwsze moje samotne wakacje były tymi które wspominam najlepiej z całego życia
Nie warto zwlekać... moja mama, która nie wie o tym jak wygląda mój związek i jest osobą, która uszanuje każdą moją decyzję i nigdy się nie wtrąca tylko raz mi powiedziała - ze skoro do tej pory nasz związek nie posunął się dalej to już się nie posunie. Bo to nie jest tak, że obydwoje mamy podejście, że niepotrzebny nam ślub, dzieci. Kiedyś obydwoje tego chcieliśmy. I wiem, że on dalej chce mieć rodzi nę, ja również. Tylko chyba on nie chce ze mną skoro przez tyle lat nie zrobił żadnego kroku. A w swoich "żartach" mówił, że nigdy mi się nie oświadczy bo ja nie nadaje się na żonę. Naprawdę tak tym wszystkim zniszczył moją samoocenę, że czuję się nic nie warta.
jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, ciesz się, że nie jesteś z nim na etapie rodziny (czyli ślub, dzieci etc.) - wtedy byłoby dużo trudniej,
poza tym chciałabyś mieć takiego męża?
ja myślę, że wiesz, co należy zrobić,
będzie trudno? będzie, ale to jedyny sposób
wystarczy, ze włączysz nagrywanie w telefonie podczas takiej kłótni - zawsze będziesz potem mogła odtworzyć.
Ja tak zrobiłam i ostatnie kłótnie zaczęłam nagrywać.
49 2017-03-28 11:57:20 Ostatnio edytowany przez Pirx (2017-03-28 11:57:57)
To też dobra metoda.
Trzykrotnie mówiłem że nagram, folgowała się potem.Raz nagrałem,wiedząc na wejściu że będzie afera.
Kiedy zaczęła się wypierać po kilku dniach - odtworzyłem.
Szok, zażenowanie, płacz.
A przede wszystkim - nie dawaj sobie wmówić że było inaczej i nie dyskutuj z tym.
Teraz weź pół dnia oddechu, i zacznij DZIAŁAĆ.
Smutna ja też pomyślałam o nagraniu paru jego akcji.
Masz niesamowite szczęście ,że masz oparcie w mamie.Otwórz się i opowiedz jej jak to wygląda.Ewentualnie puść jej to co nagrasz .Masz niesamowite szczęście ,że masz taką mamę.
Ja też przeszłam bycie z narcyzem.Powiem Ci , że później sama już nie wiesz co jest normalne a co nie więc nagranie jego akcji i puszczenie komuś zaufanemu aby wiedział co tak naprawdę się dzieje bardzo Ci pomoże.
Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi. Choć praktycznie przy każdej lecą mi łzy. Może więc naprawdę jestem histeryczką jak on mi to cały czas wmawia ?
Myslałam juz kiedyś o tym żeby go nagrać. Nie po to żeby później mu pokazać bo wiem jaka byłaby jego reakcja. Kolejna awantura i ze go specjalnie prowokowałam. Nie po to reż żeby to komuś puszczać bo by mi było zwyczajnik wstyd. Ale po to żeby odsłuchwiać to gdybym znowu chciała go za coś przepraszać . Ale wtedy pomyslalam, że to bez sensu. Bo ja nie muszę tego mieć nagranego bo niektóre jego słowa caly czas mam w głowie. Nawet gdy jest chwilowo dobrze i on mówi, że mnie kocha. To nie mam uczucia blogosci tylko takie spięcie i myśl "kochasz mnie a wczoraj wykrzyczałeś, że jestem taka i taka, że nie możesz na mnie patrzeć".
Ale teraz gdy chcę zmienić swoje życie nagram jakąś kłótnię. Może nawet odważe się ją komuś puścić. Może będę pewniejsza z tym nagraniem i wtedy jego słowa, że każdy znajomy czy jego rodzina dziwią się, że on ze mną jest nie będą już tak boleć ? Może zachowam się tak jak on - wrednie i powiem mu, ze pokaże to nagranie jego siostrze i jej mężowi ? Dla których by zrobil wszystko a oni mają go wręcz za bóstwo...
mój psychol trochę zbastował jak mu powiedziałam, ze mam nagrane kłotnie
choć te kłótnie wygladały tak, ze on mnie przez trzy godziny wyzywał, a ja ryczałam
Smutna, z czasem pamieć zaciera pewne wydarzenia
nagrywac zeby w razie czego odsłuchiwać to bardzo dobry pomysł i polecany
przeniesiesz się od razu do tamtego momentu i znów poczujesz to, co czułaś wtedy - zwykłe wspomnienie tego nie da, ani nawet zapisana kartka papieru
po drugie - gdyby ktoś mi wprost powiedział, ze nie wierzy, ze on stosował wobec mnie przemoc psychiczną czy fizyczną, nie miałabym oporów, zeby te nagrania puścić
ale do tego musiałam zwalczyc w sobie ten wstyd. bo to on najbardziej powstrzymuje nas przed działaniem.
wszyscy moi znajomi na fb teraz juz wiedzą co przezyłam, bo przestałam to ukrywac
Myslałam juz kiedyś o tym żeby go nagrać. Nie po to żeby później mu pokazać bo wiem jaka byłaby jego reakcja. Kolejna awantura i ze go specjalnie prowokowałam. Nie po to reż żeby to komuś puszczać bo by mi było zwyczajnik wstyd. Ale po to żeby odsłuchwiać to gdybym znowu chciała go za coś przepraszać .
To jest bardzo dobry tok myślenia. Poza tym, ze obiektywnie rzecz ujmując będziesz miała dowód, który w razie potrzeby będziesz mogła przedstawić, to tez takie nagranie bardzo dużo Ci da.
Ja tak właśnie zrobiłam - jest prawie pewne że gdyby nie te nagrania to już dawno odpowiedziałabym którąś z prób kontaktu.Szczegóły wraz z upływem czasu lubią sie zacierać. Twoje emocje też w danej sytuacji będą na poczatku bardzo gorące a potem zaczną blednąć. Wtedy dobrze mieć coś, co przypomni Ci jak wielki był tamten ból. I nie chodzi o to, zeby rozpamietywać, rozdrapywać rany, tylko o coś, co szybko i skutecznie przypomni Ci, jak się wtedy czułaś. Ja osobiście mam 3 takie nagrania, trwające od 2 do 4 minut; sa to rozmowy w których mnie w żywe oczy okłamuje. I to mi wystarcza. Choć były tez rozmowy z wyzwiskami itp. to zwyczajnie je usunęłam z wyżej wymienionych przyczyn, żeby się nie biczować tymi słowami, żeby już nigdy tego nie musieć wysłuchiwać, żeby nie rozgrzebywać. Żeby się już po prostu nie babrać w g***ie. To co mam mi w zupełności wystarcza.I muszę powiedzieć że ta metoda jest naprawdę skuteczna. Teraz już jest mi dużo łatwiej, ale na początku detoksu za każdym razem jak miałam ochote napisać, albo on się odezwał i czułam "obowiązek odpisania" to przesłuchiwałam któreś z nagrań i przypominałam sobie jak bardzo nie ma sensu.
Macie rację. Przy następnej sytuacji nagram coś. Myślę, że niestety nie będę musiała długo czekać. Chociaż postanowiłam się odciąć, nie będę się do niego odzywać, prosić o przytulenie czy odrobinę uwagi. Jeżeli o coś zapyta odpowiem normalnie. A i tak wiem, że z tego również wyjdzie kłótnia.
No i za przeproszeniem miej wywalone i nie reaguj na jego kłótnie.
Zacznij żyć jakby jego już nie było
No i za przeproszeniem miej wywalone i nie reaguj na jego kłótnie.
Zacznij żyć jakby jego już nie było
I tego zamierzam się trzymać.
Smutna...ja Cię proszę.Nie wstydź się...to nie Twój wstyd-a jego.
Pomysl logicznie-on się nie wstydzi dzieki Tobie...to Ty ukrywasz to piekło,które ktoś Tobie robi.
I on doskonale to wie.Dlatego dalej wpędza Ciebie tam gdzie teraz jesteś.
Jak nie zawlczysz sama o siebie-nikt tego za Ciebie nie zrobi...a na pewno nie człowiek któremu poświęciłas blisko dekadę swojego życia.
Obudź się.
Pisz tutaj.
I działaj..dla siebie samej.
58 2017-03-29 00:15:19 Ostatnio edytowany przez SmutnaCoRobic (2017-03-29 00:16:40)
Smutna...ja Cię proszę.Nie wstydź się...to nie Twój wstyd-a jego.
Pomysl logicznie-on się nie wstydzi dzieki Tobie...to Ty ukrywasz to piekło,które ktoś Tobie robi.
I on doskonale to wie.Dlatego dalej wpędza Ciebie tam gdzie teraz jesteś.
Jak nie zawlczysz sama o siebie-nikt tego za Ciebie nie zrobi...a na pewno nie człowiek któremu poświęciłas blisko dekadę swojego życia.
Obudź się.
Pisz tutaj.
I działaj..dla siebie samej.
Dziękuję. Takie słowa wiele dla mnie znaczą. Jestem na takim etapie, że moje myślenie co chwilę ucieka w inną stronę a to co napisałaś sprawia, że wraca na normalne tory.
Dzisiaj było ok, tzn jak ze współlokatorem. Za wiele się nie odzywałam, on probowal cos zagadywac, humor miał oczywiście doskonały. Nasza rozmowa trwała z 10 minut, chociaż to nie rozmowa - raczej jego chwalenie co znowu super udało mu się zrobić w pracy. Ale później nawet się nie zainteresował czemu leżę w innym pokoju, poszedł spać i mnie nie zawołał. To też wiele mówi. 10 minut rozmowy, 4 godziny ciszy i bez słowa poszedł spać.
Mam spokój, przynajmniej obyło się bez kłótni
Nie ma za co ☺
Super po blisko 10latach -10 min rozmowy.
Ile Twoj humor i samopoczucie będzie uzależnione od tego co on z Tobą robi?
Nie wspominam nawet o Twojej samoocenie.
No i co teraz?
Co postanowilas?
Musisz podjąć jakieś kroki.
Nie ma za co ☺
Super po blisko 10latach -10 min rozmowy.
Ile Twoj humor i samopoczucie będzie uzależnione od tego co on z Tobą robi?
Nie wspominam nawet o Twojej samoocenie.
No i co teraz?
Co postanowilas?
Musisz podjąć jakieś kroki.
Postanowiłam tak jak dziewczyny mi wcześniej radziły dać sobie czas - dwa tygodnie. Od wczoraj próbuje żyć tak jakbym juz z nim nie byla. Co w sumie nie jest trudne patrząc na jego zachowanie. Widzę, że to, ze rozmawialiśmy, wychodzilismy na spacery czy choćby siedzieliśmy obok na kanapie było tylko z mojej inicjatywy. Ciekawa jestem czy przez te dwa tygodnie chociaż zapyta co jest grane. Na weekend mielismy zaplanowany wyjazd ze znajomymi. Nie wiem co robić. Pojadę i znowu będę patrzeć na to jak udaje, że jest najlepszym facetem na świecie. Myślę, że chyba zostanę i powiem, że źle się czuję.
Co do rozstania - czy to głupi pomysł jak któregoś dnia po prostu się spakuje i nic mu nie mówiąc się wyprowadzę?
Co do rozstania - czy to głupi pomysł jak któregoś dnia po prostu się spakuje i nic mu nie mówiąc się wyprowadzę?
nie, to nie jest głupi pomysł,
biorąc pod uwagę jego zachowanie, to najlepsze, co możesz zrobić,
pamiętaj o jednym - nie musisz się z niczego tłumaczyć,
SmutnaCoRobic napisał/a:
Co do rozstania - czy to głupi pomysł jak któregoś dnia po prostu się spakuje i nic mu nie mówiąc się wyprowadzę?nie, to nie jest głupi pomysł,
biorąc pod uwagę jego zachowanie, to najlepsze, co możesz zrobić,
pamiętaj o jednym - nie musisz się z niczego tłumaczyć,
Po tym wszystkim co mi mówił to czuję, że się wyprowadzę a on nawet nie zadzwoni zapytać dlaczego czy cokolwiek. Boję się, że wtedy poczuje się zupełnie do niczego skoro po tylu latach tak to wyjdzie. Ale z drugiej strony juz się nauczyłam, że rozmowa z nim nie ma sensu. Powiedziałabym mu, że między nami koniec bo czuje się w tym związku tak i tak to by skończyło się kłótnią, stwierdzeniem, że to wszystko moja wina, moim płaczem i z doświadczenia wiem, że na koniec jeszcze bym go przepraszała i prosiła o szansę...
Po tym wszystkim co mi mówił to czuję, że się wyprowadzę a on nawet nie zadzwoni zapytać dlaczego czy cokolwiek. Boję się, że wtedy poczuje się zupełnie do niczego skoro po tylu latach tak to wyjdzie. Ale z drugiej strony juz się nauczyłam, że rozmowa z nim nie ma sensu. Powiedziałabym mu, że między nami koniec bo czuje się w tym związku tak i tak to by skończyło się kłótnią, stwierdzeniem, że to wszystko moja wina, moim płaczem i z doświadczenia wiem, że na koniec jeszcze bym go przepraszała i prosiła o szansę...
odpowiedz sobie sama na pytanie - chciałabyś, aby po twoim odejściu zadzwonił? (a myślę, ze zadzwoni, bo tacy ludzie nie pozwalają odejść na warunkach drugiej osoby),
64 2017-03-29 12:24:59 Ostatnio edytowany przez jaMajkaa (2017-03-29 12:28:40)
Kochana a teraz nie czujesz się do niczego?
Przecież on się nie ocknie.
Plus dla Ciebie,że Ty to zrobilas.
Moze jakiś mały krok na początek?
Gdy on wyjedzie na weekend..może wykonasz do swojej rodzicielki tel?
Nie bój się-...pewnie i tak czuje,że zToba coś nie tak.Przecież to Twoja matka.
Sama pisałaś,że się nie wtrąca w Twoje decyzje.
Uwierz mi,że ona będzie mieć więcej sił do walki o Ciebie niż Ty teraz.
Nie wstydź się jego wstydem.
Nie bój się nawet rozplakac przy matce.Ona jako pierwsza słyszała Twój płacz-i jakoś nie uciekła -jest do dziś dzień.
SmutnaCoRobic napisał/a:Po tym wszystkim co mi mówił to czuję, że się wyprowadzę a on nawet nie zadzwoni zapytać dlaczego czy cokolwiek. Boję się, że wtedy poczuje się zupełnie do niczego skoro po tylu latach tak to wyjdzie. Ale z drugiej strony juz się nauczyłam, że rozmowa z nim nie ma sensu. Powiedziałabym mu, że między nami koniec bo czuje się w tym związku tak i tak to by skończyło się kłótnią, stwierdzeniem, że to wszystko moja wina, moim płaczem i z doświadczenia wiem, że na koniec jeszcze bym go przepraszała i prosiła o szansę...
odpowiedz sobie sama na pytanie - chciałabyś, aby po twoim odejściu zadzwonił? (a myślę, ze zadzwoni, bo tacy ludzie nie pozwalają odejść na warunkach drugiej osoby),
Nie wiem. Po prostu boję się tego jak będę się czuła. Może podświadomie bym chciała żeby zadzwonił zapytac a ja mogłabym wtedy go zignorować, może chciałabym choć raz nie poczuć się jak nic nie warte dla niego zero i chociaż raz mieć nad nim "przewagę". Wiem, że to nie brzmi racjonalnie, wiem co powinnam zrobić i zrobię to, ale nic nie poradzę na to, że boję się swoich reakcji juz po.