Minął prawie rok.......
Do końca czerwca było nawet ok. Był seks w różnych odstępach czasowych, raz 1x tydzień innym 3x w tygodniu.
I czar prysł........Mój mężuś przeniósł się zaś ze spaniem na piętro..... i tak do połowy lutego......nic- zero seksu........
Nauczyłam się z tym żyć - sama siebie zaspakajałam i nawet nie było mi z tym źle - z czasem się do tego przyzwyczaiłam - z tego przynajmniej miałam przyjemność ;-)
Wielokrotnie próbowałam rozmawiać - zawsze słyszałam jakieś burknięcie pod nosem i na tym się kończyło ......, aż do czasu kiedy to po wypitemu wielce mu się zachciało. Na pytanie - "gdzie byłeś przez 7 m-cy?" dowiedziałam się, że biedny nie wiedział jak do mnie podejść - hihihi biedny nastoletni chłopczyk ...... .
Od 2-ch tygodni postanowił spać w sypialni. Tak - ale tylko spać ..... Stwierdził, że tam się wreszcie wysypia .... Przyjdzie, położy się i tak zasypia - bardzo często w ubraniach, tak jak chodzi po domu i wyjściowo.
Mam go serdecznie dość - pies ogrodnika sam nie zje i drugiemu nie da ;-(
Smutek i żałość. Jak to zwykle z wymuszonym seksem bywa