Mam prawie 30 lat. Od jakiś dwóch, trzech lat cieszę się nawet niezłym powodzeniem i zastanawia mnie to. Wcześniej, pamiętam pzrez cały okres studiów nic. Porównuję swoje zdjęcia z moim sprzed lat. Nie byłem brzydszy, grubszy, nie miałem na twarzy wypisanego autyzmu.
Obecnie czasami podchodzą do mnie kobiety w wieku 18-32 lata. Galerie handlowe, kawiarnie, festyny. Proponują jakieś spotkania, czasami nawet "przygody"
Z jednej strony jest to dla mnie miłe, ale...
Po latach przyzwyczaiłem się do stanu z przeszłości. Nie mam do obecnej sytuacji ani negatywnego, ani pozytywnego nastawienia. Coś wcześniej zgasło i nie chce mi się tego rozpalać od nowa.
Dlaczego więc to piszę? Bo mnie zastanawia dlaczego mam powodzenie od niedawna. Nie zmieniłem stylu ubioru, fryzury. Nie byłem jako 20latek zapuszczony, otyły ect. Na meskich forach dostałem jedynie odpowiedź typu żebym korzystał zatem z życia, ale jakoś nie mam do tego jakiegoś nawet słomianego zapału.
Czuję się jak cukrzyk który dostał możlwiość wstępu co cukierni.
Teoretycznie jeśli już jestem oswojony ze światopoglądem jaki mam jedynie mnie zastanawia czemu tak późno, bardziej jestem ciekaw opinii.
Czyli autyzm ogranicza Cię w poznawaniu kobiet?
Niewiem o co Ci chodzi
Prawdopodobnie dlatego, że nabrałeś męskości.
.
Obecnie czasami podchodzą do mnie kobiety w wieku 18-32 lata. Galerie handlowe, kawiarnie, festyny. Proponują jakieś spotkania, czasami nawet "przygody"
To gdzie są są takie galerie? Hahaha
Papieros123 napisał/a:.
Obecnie czasami podchodzą do mnie kobiety w wieku 18-32 lata. Galerie handlowe, kawiarnie, festyny. Proponują jakieś spotkania, czasami nawet "przygody"To gdzie są są takie galerie? Hahaha
Pewnie w duzych miastach
Papieros123 napisał/a:.
Obecnie czasami podchodzą do mnie kobiety w wieku 18-32 lata. Galerie handlowe, kawiarnie, festyny. Proponują jakieś spotkania, czasami nawet "przygody"To gdzie są są takie galerie? Hahaha
Też mnie to zastanowiło, tylko autor zamilkł.
zwyczajny gość napisał/a:Papieros123 napisał/a:.
Obecnie czasami podchodzą do mnie kobiety w wieku 18-32 lata. Galerie handlowe, kawiarnie, festyny. Proponują jakieś spotkania, czasami nawet "przygody"To gdzie są są takie galerie? Hahaha
Też mnie to zastanowiło, tylko autor zamilkł.
No napisalam ze w miescie sa pewnie
wieka napisał/a:zwyczajny gość napisał/a:To gdzie są są takie galerie? Hahaha
Też mnie to zastanowiło, tylko autor zamilkł.
No napisalam ze w miescie sa pewnie
Patrz, a ja myślałam, że na wsi
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:Też mnie to zastanowiło, tylko autor zamilkł.
No napisalam ze w miescie sa pewnie
Patrz, a ja myślałam, że na wsi
Na wsi nie ma galerii
wieka napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:No napisalam ze w miescie sa pewnie
Patrz, a ja myślałam, że na wsi
Na wsi nie ma galerii
Nie ośmieszaj się, bo czasem w ogóle nie myślisz.
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:Patrz, a ja myślałam, że na wsi
Na wsi nie ma galerii
Nie ośmieszaj się, bo czasem w ogóle nie myślisz.
Ja akurat mysle caly czas po to mam mozg
wieka napisał/a:zwyczajny gość napisał/a:To gdzie są są takie galerie? Hahaha
Też mnie to zastanowiło, tylko autor zamilkł.
No napisalam ze w miescie sa pewnie
Na wyspach Bergamutach
Prawdopodobnie dlatego, że nabrałeś męskości.
raczej kasa się pojawiła
madoja napisał/a:Prawdopodobnie dlatego, że nabrałeś męskości.
raczej kasa się pojawiła
Kobiety nie potrzebuje pieniedzy od swoich partnerow bo moga miec swoje wlasne z pracy albo.z zasilkow
Teoretycznie jeśli już jestem oswojony ze światopoglądem jaki mam jedynie mnie zastanawia czemu tak późno, bardziej jestem ciekaw opinii.
To nie jest kwestia "późno". To jest kwestia mody i wieku. Mając określony wygląd możesz się nie podobać mając lat 20 i możesz być super porywający mając lat 25 czy 30. To samo z ubiorem. Moda się zmienia. Nie tylko względem stylu (ubioru), ale też względem różnych typów urody.
Możesz z tego korzystać, ale nie musisz. Nie ma obowiązku. Rób tak, aby tobie było wygodnie oraz aby nie ranić innych.
Jestem z powrotem, by odpowiedzieć. Takie sytuacje zdarzyły mi się do kilkunastu razy. O ile mogę zrozumieć np, że zagaduje ktoś w moim wieku, o tyle nie rozumiem młodszych. Jak sam byłem młodszy to jeszcze ucieszyłbym się wtedy z takich dziewczyn, ale teraz? Po co jak się mówi w polskim przysłowiu umarłemu kadzidło. Wiem, że mogę brzmieć dziwnie, ale uważam, że jak do 25 roku życie nie miało się jakichkolwiek relacji i przygód to potem można w tym temacie kłaść się do grobu. Prawiczkiem nie jestem, bo cztery lata temu wyłapałem na datezone parę okazji, potem uznając, że odhaczyłem etapy zamknąłem ten temat.
Więc po prostu mnie dziwi, że powodzenie przyszłó później. Moim zdaniem za późno. Może gdybym jeszcze był studentem...
Tylko co Ci po powodzeniu jak widać, że nie jesteś zainteresowany kobietami, więc to musi mieć jakieś inne podłoże /autyzm? /, nie wiek.
Rozmawiaj z psychologiem o tym problemie.
Papieros123 napisał/a:Teoretycznie jeśli już jestem oswojony ze światopoglądem jaki mam jedynie mnie zastanawia czemu tak późno, bardziej jestem ciekaw opinii.
To nie jest kwestia "późno". To jest kwestia mody i wieku. Mając określony wygląd możesz się nie podobać mając lat 20 i możesz być super porywający mając lat 25 czy 30. To samo z ubiorem. Moda się zmienia. Nie tylko względem stylu (ubioru), ale też względem różnych typów urody.
Możesz z tego korzystać, ale nie musisz. Nie ma obowiązku. Rób tak, aby tobie było wygodnie oraz aby nie ranić innych.
Też tak pomyślałam. Jeżeli autor np. ubierał się poważnie, elegancko jako małolat, innym małolatom mógł wydawać się sztywny, nudny, nie na miejscu albo po prostu sztuczny. Z kolei elegancki trzydziestolatek może być odbierany zupełnie inaczej, nawet przez obecne małolaty.
Inna rzecz, że może autorowi się tylko wydawać, że nic się nie zmieniło. Mogły to być np. rysy twarzy, które się wyostrzyły - i już zamiast chłopca widzi się mężczyznę. Albo rzeczy pozornie niepowiązane z wyglądem, ale mające kolosalny wpływ na wrażenie, które się sprawia: sposób chodzenia, postawa, wyraz twarzy itd.
A nawet jeśli autor jest idealną kopią samego siebie sprzed lat (chociaż absolutnie w to nie wierzę), to mógł się zmienić gust płci przeciwnej. Chociaż to akurat nieco naciągane, bo na przestrzeni paru lat aż takie zmiany chyba nie zaszły, biorąc pod uwagę, że i tak żyjemy w czasach, w których właściwie wszystko można.
Mam prawie 30 lat. Od jakiś dwóch, trzech lat cieszę się nawet niezłym powodzeniem i zastanawia mnie to. Wcześniej, pamiętam pzrez cały okres studiów nic. Porównuję swoje zdjęcia z moim sprzed lat. Nie byłem brzydszy, grubszy, nie miałem na twarzy wypisanego autyzmu.
Obecnie czasami podchodzą do mnie kobiety w wieku 18-32 lata. Galerie handlowe, kawiarnie, festyny. Proponują jakieś spotkania, czasami nawet "przygody"
Z jednej strony jest to dla mnie miłe, ale...
Po latach przyzwyczaiłem się do stanu z przeszłości. Nie mam do obecnej sytuacji ani negatywnego, ani pozytywnego nastawienia. Coś wcześniej zgasło i nie chce mi się tego rozpalać od nowa.
Dlaczego więc to piszę? Bo mnie zastanawia dlaczego mam powodzenie od niedawna. Nie zmieniłem stylu ubioru, fryzury. Nie byłem jako 20latek zapuszczony, otyły ect. Na meskich forach dostałem jedynie odpowiedź typu żebym korzystał zatem z życia, ale jakoś nie mam do tego jakiegoś nawet słomianego zapału.
Czuję się jak cukrzyk który dostał możlwiość wstępu co cukierni.
Teoretycznie jeśli już jestem oswojony ze światopoglądem jaki mam jedynie mnie zastanawia czemu tak późno, bardziej jestem ciekaw opinii.
Atrakcyjność mężczyzny rośnie razem z wiekiem (oczywiście do pewnego momentu, nie w nieskończoność) bo my się mężczyznami stajemy poprzez budowanie pozycji, gromadzenie majątku i doświadczenia życiowego. Najprawdopodobniej ogarnąłeś swoje podwórko i nabrałeś przy tym pewności siebie a kobiety to wyczuwają.
Lepszy numer jest taki że kobiety się mną nie interesowały jak byłem sam, a jak zacząłem być w związku nagle zagadują na ulicy. Po prostu jak je ignorujesz i nie dajesz im atencji, to niektóre będą się jej domagać
O ile mogę zrozumieć np, że zagaduje ktoś w moim wieku, o tyle nie rozumiem młodszych.
To jest akurat bardzo zrozumiałe, bo relatywnie często młodsze dziewczyny interesują się starszymi od siebie mężczyznami. I o ile jako nastolatek czy też bardzo młody dorosły mogłeś nie budzić pociągu u swoich rówieśnic, o tyle teraz, kiedy dojrzałeś, właśnie te młodsze dziewczyny mogą jak najbardziej zwracać na Ciebie uwagę, dokładnie tak jak Twoim niegdysiejszym rówieśnicom w oko wpadali ich starsi koledzy.
Ja przez 10 lat nie widziałem swojej kuzynki, obecnie ma 25 lat gdy się spotkaliśmy, był alkohol i wylądowaliśmy w łóżku
23 2024-10-23 10:37:23 Ostatnio edytowany przez Papieros123 (2024-10-23 10:38:24)
Cóż, miałem już nie pisać, ale wczorajszy dialog na mój temat rozwinie trochę wątpliwości. Stoję sobie na przystanku. Siedzą jakieś dwie dziewczyny, na oko 19/20 lat. Rozmawiają. Innych osób nie ma w pobliżu.
- Ile on może mieć lat?
- Ten w czarnej kurtce ( miałem wczoraj czarną kurtkę)
- No tak z 18/19...
Więc przez lata raczej się nie zmieniłem z wyglądu a wszystkie męskie przekleństwa typu siwienie, łysienie, wolniejszy metabolizm omijają mnie szerokim łukiem. Więc jeśli przez prawie 10 lat czas nie ruszył mnie w żadną stronę czemu teraz?
Cóż, miałem już nie pisać, ale wczorajszy dialog na mój temat rozwinie trochę wątpliwości. Stoję sobie na przystanku. Siedzą jakieś dwie dziewczyny, na oko 19/20 lat. Rozmawiają. Innych osób nie ma w pobliżu.
- Ile on może mieć lat?
- Ten w czarnej kurtce ( miałem wczoraj czarną kurtkę)
- No tak z 18/19...Więc przez lata raczej się nie zmieniłem z wyglądu a wszystkie męskie przekleństwa typu siwienie, łysienie, wolniejszy metabolizm omijają mnie szerokim łukiem. Więc jeśli przez prawie 10 lat czas nie ruszył mnie w żadną stronę czemu teraz?
Jezeli wolno sie starzejesz to tylko sie cieszyc... moze 10 lat temu miales inne towarzystwo szkola/studia a teraz jest inaczej inni ludzie zwracaja na Ciebie uwage
Raka nie żeby coś, ale teraz jestes pod jakims innym nickiem możę??;pp
czy w ogóle kapota już ? ; p bez odbioru ;]
Ja przez 10 lat nie widziałem swojej kuzynki, obecnie ma 25 lat gdy się spotkaliśmy, był alkohol i wylądowaliśmy w łóżku
Nie pij wiecej
Gdy skończyłem 30 lat, to też zauważyłem, że czasami takie gówniary po 15 lat mnie ,,obczajają" ale na tym się kończy, nikt mnie nie zagaduje i nikt do mnie nie podbija.
Choć uważasz, że się nie zmieniłeś, być może subtelne różnice w wyglądzie, które sam nie dostrzegasz, są zauważalne dla innych. To może być nowa fryzura, inny sposób ubierania się, czy nawet bardziej pewna postawa.
Czytałam tylko pierwszy wpis, ale mam takie przemyślenia:
miałam kolegę w młodości, który z racji, że pochodził z toksycznego domu sam przejawiał toksyczne zachowania. Był spoko, ale były aspekty że charakternie odpychał. Bez szczegółów w czym dokładnie. I nie wyglądał. Nie dbał o siebie, po prostu. Miał dziecięcą twarz, źle dobrane ubrania, przejawiał toksyczne zachowania- niby niskie poczucie własnej wartości a roszczeniowy jakiś, bo skoro "nie dostał miłości w domu" to inni powinni się nad nim litować. ODPYCHAŁ CHARAKTEREM, WNĘTRZEM. A po latach od znajomych dowiedziałam się, że poszedł na terapię, wyprostował nawyki, granice, charakter, poukładał sobie w głowę, przebolał swoje cierpienia, nie robił projekcji na innych, podniósł poczucie własnej wartości, zadbał o siebie (zapuścił brodę która dodała męskości jego baby face) i... miał branie. On naprawił swój mózg przede wszystkim i stał się atrakcyjny w oczach kobiet bo nie był kolejnym toksycznym, pozbawionym wglądu we własne emocje i uczuciowość osobnikiem który oczekuje, że świat mu da. To była ogromna na plus przemiana. Więc powodzenie zdobył, z tego co wiem, jest zaręczony. Ułożyło mu się, bo ułozył siebie. Wygląd był drugorzędny.
Więc jednak są ludzie, którym terapia może pomóc w takich sytuacjach. Gość musiał trafić na na prawdę dobrego terapeutę. Rita wiesz coś więcej o jego terapii? Pytam bo w niedługim czasie będę musiał zrobić moje drugie podejście do terapii.
To nie tyle efekty terapii, ale po prostu koleś się wyprowadził, dojrzał i zaadaptował się do nowych realiów.
To nie tyle efekty terapii, ale po prostu koleś się wyprowadził, dojrzał i zaadaptował się do nowych realiów.
I to jest przykład twojego naginania treści tak by ci pasowało. Było napisane, że "pochodził z toksycznego domu", nic nie było o tym, że się z niego wyprowadził. Tak samo nic nie było o dojrzewaniu tylko właśnie o terapii i przepracowaniu swoich problemów oraz o zadbaniu o wygląd.
Jack Sparrow napisał/a:To nie tyle efekty terapii, ale po prostu koleś się wyprowadził, dojrzał i zaadaptował się do nowych realiów.
I to jest przykład twojego naginania treści tak by ci pasowało. Było napisane, że "pochodził z toksycznego domu", nic nie było o tym, że się z niego wyprowadził. Tak samo nic nie było o dojrzewaniu tylko właśnie o terapii i przepracowaniu swoich problemów oraz o zadbaniu o wygląd.
Tia, koleś ułożył sobie życie mieszkając dalej u rodziców.
Nie pajacuj.
To po pierwsze.
Po drugie kłania się twój brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. On pochodził z toksycznego domu =/= on mieszka w toksycznym domu. Czas przeszły.
(...) I to jest przykład twojego naginania treści tak by ci pasowało. Było napisane, że "pochodził z toksycznego domu", nic nie było o tym, że się z niego wyprowadził. Tak samo nic nie było o dojrzewaniu tylko właśnie o terapii i przepracowaniu swoich problemów oraz o zadbaniu o wygląd.
Nie no, sorry, ale pochodzić skądś to znaczy dokładnie pochodzić skądś i raczej już nie przebywać w tym samym miejscu.
Dla przykładu - jeśli ktoś urodzi się na wsi, ale mieszka i żyje w mieście, to mówi się o nim, że pochodzi ze wsi, ale jeśli na tej wsi został, to zwykle używa się już pojęcia w typie: jest mieszkańcem wsi/żyje na wsi itp.
Można zresztą zajrzeć do definicji, Słownik Języka Polskiego PWN podaje:
(...)
1. «o człowieku: wywodzić się skądś»
2. «mieć swoje źródło w określonym miejscu, czasie»
3. «powstawać z czegoś»
pochodzenie «wywodzenie się z czegoś»
Wystarczy też zapytać Ritę, zapewne doprecyzuje.
Dokładnie. Ponadto używanie przez osobę ~30 letnią czasu przeszłego i określeń typu ' po latach od znajomych dowiedziałam się, że ' daje stosowny czasookres. Z opisanej historii wynika, że ów chłopak miał problemy w okresie dojrzewania, a kiedy mając lat 20parę usamodzielnił się i wziął swoje sprawy we własne ręce zamiast obarczać winą innych tkwiąc w marazmie, to i wyszedł na ludzi.
Terapia mogła pomóc, ale nie musiała. To samo widziałem u niektórych moich znajomych z czasów szkolnych czy u niektórych chłopaków w czasie jeszcze ZSW. Dlatego zwykło się mawiać, że wojsko komuś życie uratowało.
35 2024-11-15 17:40:04 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-11-15 17:51:27)
Nie no, sorry, ale pochodzić skądś to znaczy dokładnie pochodzić skądś i raczej już nie przebywać w tym samym miejscu.
Dla przykładu - jeśli ktoś urodzi się na wsi, ale mieszka i żyje w mieście, to mówi się o nim, że pochodzi ze wsi, ale jeśli na tej wsi został, to zwykle używa się już pojęcia w typie: jest mieszkańcem wsi/żyje na wsi itp.Można zresztą zajrzeć do definicji, Słownik Języka Polskiego PWN podaje:
(...)
1. «o człowieku: wywodzić się skądś»
2. «mieć swoje źródło w określonym miejscu, czasie»
3. «powstawać z czegoś»
pochodzenie «wywodzenie się z czegoś»Wystarczy też zapytać Ritę, zapewne doprecyzuje.
Ja na prawdę nie jestem taki głupi jak niektórym się tu wydaje, znam definicję słowa "pochodzenie". Samo pochodzenie z toksycznej rodziny odnosi się do faktu, że członkowie tej rodziny mieli jakieś toksyczne cechy i nie musi mieć nic wspólnego z aktualnym miejscem zamieszkania. W tym przypadku to ludzie są toksyczni, a nie miejsce.
Dokładnie. Ponadto używanie przez osobę ~30 letnią czasu przeszłego i określeń typu ' po latach od znajomych dowiedziałam się, że ' daje stosowny czasookres. Z opisanej historii wynika, że ów chłopak miał problemy w okresie dojrzewania, a kiedy mając lat 20parę usamodzielnił się i wziął swoje sprawy we własne ręce zamiast obarczać winą innych tkwiąc w marazmie, to i wyszedł na ludzi.
Terapia mogła pomóc, ale nie musiała. To samo widziałem u niektórych moich znajomych z czasów szkolnych czy u niektórych chłopaków w czasie jeszcze ZSW. Dlatego zwykło się mawiać, że wojsko komuś życie uratowało.
Dla mnie z tej historii wynika jedynie to, że gość poszedł na terapię, przepracował swoje problemy, zmienił mindset I zaczął dbać o wygląd. Ja tam nie widzę nawet wzmianki na temat zmiany miejsca zamieszkania.
A co oni w tym wojsku zarobili tyle, że im straszyło na mieszkanie czy dom? Nauczyli się słać łóżko i ubierać w ciągu 60s? Nie musisz odpowiadać bo domyślam się jak ta odpowiedź będzie brzmiała. Ja jeszcze nie słyszałem by ZSW komuś uratowało życie.
Priscilla napisał/a:Nie no, sorry, ale pochodzić skądś to znaczy dokładnie pochodzić skądś i raczej już nie przebywać w tym samym miejscu.
Dla przykładu - jeśli ktoś urodzi się na wsi, ale mieszka i żyje w mieście, to mówi się o nim, że pochodzi ze wsi, ale jeśli na tej wsi został, to zwykle używa się już pojęcia w typie: jest mieszkańcem wsi/żyje na wsi itp.Można zresztą zajrzeć do definicji, Słownik Języka Polskiego PWN podaje:
(...)
1. «o człowieku: wywodzić się skądś»
2. «mieć swoje źródło w określonym miejscu, czasie»
3. «powstawać z czegoś»
pochodzenie «wywodzenie się z czegoś»Wystarczy też zapytać Ritę, zapewne doprecyzuje.
Ja na prawdę nie jestem taki głupi jak niektórym się tu wydaje, znam definicję słowa "pochodzenie". Samo pochodzenie z toksycznej rodziny odnosi się do faktu, że członkowie tej rodziny mieli jakieś toksyczne cechy i nie musi mieć nic wspólnego z aktualnym miejscem zamieszkania. W tym przypadku to ludzie są toksyczni, a nie miejsce.
Jack Sparrow napisał/a:Dokładnie. Ponadto używanie przez osobę ~30 letnią czasu przeszłego i określeń typu ' po latach od znajomych dowiedziałam się, że ' daje stosowny czasookres. Z opisanej historii wynika, że ów chłopak miał problemy w okresie dojrzewania, a kiedy mając lat 20parę usamodzielnił się i wziął swoje sprawy we własne ręce zamiast obarczać winą innych tkwiąc w marazmie, to i wyszedł na ludzi.
Terapia mogła pomóc, ale nie musiała. To samo widziałem u niektórych moich znajomych z czasów szkolnych czy u niektórych chłopaków w czasie jeszcze ZSW. Dlatego zwykło się mawiać, że wojsko komuś życie uratowało.
Dla mnie z tej historii wynika jedynie to, że gość poszedł na terapię, przepracował swoje problemy, zmienił mindset I zaczął dbać o wygląd. Ja tam nie widzę nawet wzmianki na temat zmiany miejsca zamieszkania.
A co oni w tym wojsku zarobili tyle, że im straszyło na mieszkanie czy dom? Nauczyli się słać łóżko i ubierać w ciągu 60s? Nie musisz odpowiadać bo domyślam się jak ta odpowiedź będzie brzmiała. Ja jeszcze nie słyszałem by ZSW komuś uratowało życie.
W wojsku to sie nie tylko ubiera i lozka scieli w ciagu 60 sekund
Dla mnie z tej historii wynika jedynie to, że gość poszedł na terapię, przepracował swoje problemy, zmienił mindset I zaczął dbać o wygląd. Ja tam nie widzę nawet wzmianki na temat zmiany miejsca zamieszkania.
Bo kolejny raz widzisz to, co chcesz widzieć i co ci pasuje do obrazka, do twojej własnej wyobraźni. Nie pierwszy raz z resztą.
A co oni w tym wojsku zarobili tyle, że im straszyło na mieszkanie czy dom? Nauczyli się słać łóżko i ubierać w ciągu 60s? Nie musisz odpowiadać bo domyślam się jak ta odpowiedź będzie brzmiała. Ja jeszcze nie słyszałem by ZSW komuś uratowało życie.
W ZSW nie dało się zarobić głupku kapuściany. Żołd żołnierza ZSW to było 100parę złoty miesięcznie, bo wikt i opierunek był zapewniony. Wojsko ratowało życie, bo pozwalało wielu chłopakom wyrwać się z patologicznych środowisk - czy to skrajnej biedy, czy ze środowisk przestępczych, pełnych nałogów itp. I najczęściej tylko tyle im wystarczało do zmiany mentalności. Kilka miesięcy poza ich rodzinnym grajdołkiem i potrafili sobie zorganizować pracę (zostawali nadterminowymi i nierzadko później zawodowymi żołnierzami lub byli w stanie zorganizować sobie pracę w cywilu) i wychodzili na swoje. Ze swojego ZSW kojarzę takich kilku. 5 czy 6 osób na kompanii takich miałem. Tylko dwóch wróciło do domów. Reszta poszła na swoje. W taki lub inny sposób.
38 2024-11-16 15:23:56 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-11-16 15:44:04)
Ja na prawdę nie jestem taki głupi jak niektórym się tu wydaje, znam definicję słowa "pochodzenie". Samo pochodzenie z toksycznej rodziny odnosi się do faktu, że członkowie tej rodziny mieli jakieś toksyczne cechy i nie musi mieć nic wspólnego z aktualnym miejscem zamieszkania. W tym przypadku to ludzie są toksyczni, a nie miejsce.
Ty naprawdę wszystko interpretujesz pod siebie, a to nie jest w żadnej mierze konstruktywne.
To może inaczej. Znasz ludzi, którzy wyszli na prostą pozostając w swoim toksycznym domu? Ja nie.
* edycja z powodu literówki
Shinigami napisał/a:Ja na prawdę nie jestem taki głupi jak niektórym się tu wydaje, znam definicję słowa "pochodzenie". Samo pochodzenie z toksycznej rodziny odnosi się do faktu, że członkowie tej rodziny mieli jakieś toksyczne cechy i nie musi mieć nic wspólnego z aktualnym miejscem zamieszkania. W tym przypadku to ludzie są toksyczni, a nie miejsce.
Ty naprawdę wszystko interpretujesz pod siebie, a to nie ejst w żadnej mierze konstruktywne.
To może inaczej. Znasz ludzi, którzy wyszli na prostą pozostając w swoim toksycznym domu? Ja nie.
Tez nie znam takich ludzi
Bo kolejny raz widzisz to, co chcesz widzieć i co ci pasuje do obrazka, do twojej własnej wyobraźni. Nie pierwszy raz z resztą.
W ZSW nie dało się zarobić głupku kapuściany. Żołd żołnierza ZSW to było 100parę złoty miesięcznie, bo wikt i opierunek był zapewniony. Wojsko ratowało życie, bo pozwalało wielu chłopakom wyrwać się z patologicznych środowisk - czy to skrajnej biedy, czy ze środowisk przestępczych, pełnych nałogów itp. I najczęściej tylko tyle im wystarczało do zmiany mentalności. Kilka miesięcy poza ich rodzinnym grajdołkiem i potrafili sobie zorganizować pracę (zostawali nadterminowymi i nierzadko później zawodowymi żołnierzami lub byli w stanie zorganizować sobie pracę w cywilu) i wychodzili na swoje. Ze swojego ZSW kojarzę takich kilku. 5 czy 6 osób na kompanii takich miałem. Tylko dwóch wróciło do domów. Reszta poszła na swoje. W taki lub inny sposób.
Z mojej perspektywy ty tak widzisz. Obaj jesteśmy randomami z forum, obaj mamy swoje wizje czy interpretacje i obaj mamy ten sam poziom wiarygodności tego co piszemy.
No właśnie "wikt i opierunek był zapewniony", to jest najważniejsza kwestia. Oni mogli wyprowadzić się z domów na kilka miesięcy ZA DARMO i nawet mimo całej tej patologii jaka tam panowała dla wielu osób to faktycznie mógł być ratunek. Dziś coś takiego nie istnieje, gdyby dało się na przykład wynająć mieszkanie i mieszkać w nim kilka miesięcy za darmo ucząc się przez ten czas samodzielności to ludzie podobni do mnie w ogóle by nie istnieli. Nawet gdyby to nie było za darmo tylko na kredyt to też by zadziałało.
Ty naprawdę wszystko interpretujesz pod siebie, a to nie jest w żadnej mierze konstruktywne.
To może inaczej. Znasz ludzi, którzy wyszli na prostą pozostając w swoim toksycznym domu? Ja nie.
Wiem, że nie jest i na prawdę chciałbym choć raz zinterpretować coś nie pod siebie ale tego się nie da zrobić, nie w moim przypadku.
Nie znam takich ale takich, którzy wyszli na prostą po wyprowadzeniu się z toksycznego domu też nie znam. Znam ludzi, którzy mieli w domach nieciekawie, a po wyprowadzeniu się mieli swoje własne wersje toksyczności dziwnym trafem niewiele różniące się od tych domowych. Albo takich, którzy na jakąś tam prostą wyszli ale nie jest to żaden poziom wyższy niż był w ich domach. Jak już wiele razy pisałem nigdy nie widziałem człowieka, który cokolwiek osiągnął sam, bez niczyjej pomocy. Tak samo są ludzie, którzy teraz zarabiają 2-3 razy więcej niż ich rodzice w ich wieku ale dzisiejsze koszty życia są o tyle większe, że ich ogólny poziom życia niewiele się różni od poziomu rodziców w ich wieku. Podobnie jest w kwestii związkowej, gdyby w czasach rodziców mojego pokolenia sytuacja związkowo, relacyjna była taka jak dziś to połowa lub więcej mojego pokolenia nigdy by się nie urodziła.
Z mojej perspektywy ty tak widzisz. Obaj jesteśmy randomami z forum, obaj mamy swoje wizje czy interpretacje i obaj mamy ten sam poziom wiarygodności tego co piszemy.
To nie jest kwestia wiarygodności, tylko umiejętności czytania ze zrozumieniem. Priscilla zwróciła ci uwagę na dokładnie to samo. Ty nie interpretujesz przekazu tylko doszukujesz się w nim wygodnych dla ciebie kwestii często je przy tym dopowiadając.
Oni mogli wyprowadzić się z domów na kilka miesięcy ZA DARMO
Nie ma nic za darmo. To był czas służby ojczyźnie. To nie jest praca w etatowym wymiarze godzin. Kodeks Pracy nie obejmuje służb mundurowych.
Wiem, że nie jest i na prawdę chciałbym choć raz zinterpretować coś nie pod siebie ale tego się nie da zrobić, nie w moim przypadku.
Pierdolenie i wymówki. Kolejny raz te same. Biedny Shini nie potrafi czytać ze zrozumieniem, bo.....skończył studia, na które pchali go rodzince, ma zapewniony dach nad głową, żadnych zobowiązań finansowych, dzieci i spokojną pracę u szwagra. No jak nic - przeszkody nie do przeskoczenia w nauce czytania ze zrozumieniem.
Jak już wiele razy pisałem nigdy nie widziałem człowieka, który cokolwiek osiągnął sam, bez niczyjej pomocy.
Witki opadają.
Podobnie jest w kwestii związkowej, gdyby w czasach rodziców mojego pokolenia sytuacja związkowo, relacyjna była taka jak dziś to połowa lub więcej mojego pokolenia nigdy by się nie urodziła.
Obiektywnie sytuacja była wtedy wielokrotnie gorsza, bo to czas powojennej biedy i kolejnych kryzysów, z którego jeden zakończył się stanem wojennym, a kilka lat później zmianą ustroju z hiperinflacją, że trzeba było zrobić denominację. To był czas powojennej odbudowy kraju zniszczonego ludobójstwem, w czasie którego za budowę realiów (w tym społecznych, międzyludzkich) odpowiadali ludzie, którzy przeżyli najgorsze piekło znane historii ludzkości. I robili to bez dostępu do specjalistycznej pomocy psychiatrycznej czy choćby psychologicznej.
Już tu w dyskusji o prostytucji wrzucałem fragment analizy z PRLu, jak próbowano tuszować, że połowa pielęgniarek trudni się prostytucją, bo wypłaty ustalone centralnie były niższe niż koszt stancji.
Tia...zajebiste czasy. Nie ma co.
Podobnie jest w kwestii związkowej, gdyby w czasach rodziców mojego pokolenia sytuacja związkowo, relacyjna była taka jak dziś to połowa lub więcej mojego pokolenia nigdy by się nie urodziła.
Obiektywnie sytuacja była wtedy wielokrotnie gorsza, bo to czas powojennej biedy i kolejnych kryzysów, z którego jeden zakończył się stanem wojennym, a kilka lat później zmianą ustroju z hiperinflacją, że trzeba było zrobić denominację. To był czas powojennej odbudowy kraju zniszczonego ludobójstwem, w czasie którego za budowę realiów (w tym społecznych, międzyludzkich) odpowiadali ludzie, którzy przeżyli najgorsze piekło znane historii ludzkości. I robili to bez dostępu do specjalistycznej pomocy psychiatrycznej czy choćby psychologicznej.
Już tu w dyskusji o prostytucji wrzucałem fragment analizy z PRLu, jak próbowano tuszować, że połowa pielęgniarek trudni się prostytucją, bo wypłaty ustalone centralnie były niższe niż koszt stancji.
Tia...zajebiste czasy. Nie ma co.
Wiadomo, że nie było łatwo, ale w kwestii relacji międzyludzkich było jednak o niebo lepiej. Może i były zdrady, prostytucja itd., ale przynajmniej tworzyły się relacje, nie tylko związki, ale i przyjaźnie. Teraz jest o to dużo trudniej. Epidemia samotności naprawdę nie jest jakimś wymysłem. Wiele osób po prostu nie ma do kogo otworzyć ust.