Po 25 latach związku. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Po 25 latach związku.

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 131 ]

1

Temat: Po 25 latach związku.

Witam.
Jestem po 40, a mąż przed 50-tką, jesteśmy razem od 25lat. Jak to w życiu bywa, raz z górki a raz pod ale ogólnie wszystko jest ok.
Na początku związku jak to zwykle bywa było bardzo dobrze, ale inicjatywa zawsze wychodziła od strony męża. Próbowaliśmy pomalutku wszystkiego ale na tym się kończyło. 
Z biegiem czasu przestałam całkowicie potrzebować seksu, Wielokrotnie zastanawiałam się nad sobą - czy ze mną jest wszystko ok ? Teraz po latach doszłam do wniosku, że przyczyny tego stanu rzeczy były dwie:
1- od początku pragnęłam dziecka - niestety nigdy się nie udało zajść w ciążę - godziłam się na "rutynowy stosunek" tylko z powodu "a może się uda" - potem stwierdziłam, że skoro się nie da to: "kochać się nie ma potrzeby"
2- rutyna męża przez całe powiedzmy 24 lata : masaż pleców (owszem dawał mi przyjemność, odprężenie ale nie podnietę) , od razu penetracja i bardzo szybkie jego zaspokojenie, a moje udawanie do czego przez te wszystkie lata weszłam w dużą wprawę, a mąż uważał to za standard, że tak ma być.
Mąż zawsze chciał być aktywny, zawsze to on chciał - a ja nie - odpychałam go od siebie. Nasze zbliżenia były coraz rzadsze. Najpierw 1x na miesiąc, później raz na pół roku, aż mąż przestał się wogóle do mnie zbliżać, ok. 4 lat temu przeniósł się ze spaniem do innego pokoju. "Dorwał mnie" dosłownie raz na pół roku - ale to wyglądało j/w.
Z tą potrzebą też to wyglądało różnie - inni mężczyźni mnie bardzo podniecali , i gdyby nie to, że nie chciałam zdradzić męża, z nimi bym się bardzo chętnie kochała - podejrzewam, że "rutyna męża" nie dawała mi dodatkowych, nowych bodźców, a ja też nigdy mężowi nie umiałam (nie odważyłam się) o tym powiedzieć. Nie rozmawialiśmy nigdy na ten temat . Dla męża zawsze był to temat tabu - tak był w domu tego nauczony - cóż dawne czasy. "Robić ale nie rozmawiać" ;-)

Teraz, nasze życie się w miarę ustabilizowało, 3 adoptowanych dzieci już sporo odrosła, ok roku gdy stuknęła mi magiczna 40 zaczęłam odczuwać wreszcie tą potrzebę. Gdy mąż już raz na te pół roku chciał - godziłam się bez problemów, jednak przez męża rutynę nadal  bez satysfakcji z mojej strony.
Przez ten rok, coraz bardziej odczuwam potrzebę seksu. Postanowiłam ostatnio, urozmaicić w końcu nasze życie erotyczne - stwierdziłam, że dość milczenia. Wzięłam sprawy w swoje ręce. Zakupiłam kilka nowych rzeczy typu żel (jak już tak lubi robić ten masaż - niech robi nie tyłu a z przodu ) , żel stymulujący - przy nakładaniu może troszkę w końcu mnie tam w końcu popieści  , prezerwatywy z prążkami. Ale cóż z tego, jak zakupione gadżety musiały czekać aż do wczoraj, kiedy to mąż dostał długo oczekiwany przez siebie prezent w postaci nowego sprzętu RTV - podeszłam do niego, zabrałam mu pilota z ręki i stwierdziłam, że ma mi teraz ślicznie za niego podziękować. On stwierdził, że co - jedynie może (jak to od wielu lat nazywał) "zgwałcić swoją żonę" - więc ja mu na to, że nie wiem nad czym się jeszcze zastanawia. Całe pół wieku nie widziałam na jego twarzy takiego zdziwienia ;-). No ale cóż - zaczął od rutyny - powiedziałam dość - w czasie trwania - zaczęłam stopniowo wyciągać i podawać mu stopniowo, co chwilę nową rzecz. Powiedziałam wprost, że skoro on nic nie umie urozmaicić to wzięłam sprawy w swoje ręce (zresztą jemu jest to na rękę, bo zawsze cały dom był i jest tylko na mojej głowie). Mówiłam i grzecznie tłumaczyłam co kiedy ma robić, czego potrzebuje w danej chwili. W końcu po 24 latach po raz pierwszy przeżyłam swoje spełnienie. Mężowi także się bardzo podobało - stwierdził, że wreszcie żona po 40-sce stała się demonem seksu - ale zastanawia mnie jedna rzecz - po wszystkim wzięłam się zwyczajnie obróciłam i uśmiechnęłam - po czym stwierdził "o nie ja już stary jestem - nawet nie myśl o powtórce". Nie ukrywam, że dzisiaj chciałabym powtórzyć, jednak obawiam się, że zaś będę musiała czekać długo. Nie ukrywam, że teraz jakby mąż chciał, to mogłabym i kilka razy dziennie - chyba mój organizm chce nadrobić te wszystkie stracone lata - ale teraz już mąż nie daje lub nie chce dać rady. Oczywiście, ostatnio dość dużo przeglądałam nowinek, postanowiłam nawet zakupić swój pierwszy w życiu wibrator i w chwilach kiedy mąż nie jest zainteresowany korzystam z niego z wielką ale inną przyjemnością. Nie chcę z niego sama korzystać - jeżeli on nie daje rady- chciałabym aby on nim pokierował, dał mi spełnienie w inny sposób - ale on a nie ja sama. Nie wiem czy męża problemy są spowodowane, dość rzadkimi w ostatnich latach zbliżeniami i tu nagle szok - nie daje rady - czy innymi sprawami.
Napisałam tego posta nie tylko z tego powodu, abyście doradzili co dalej - bo wiem co napiszecie : "masz babo oddane za pożyczane"- "sama sobie jesteś winna" itp. ale po to by nowym budującym się związkom doradzić, by byli otwarci wobec siebie od początku, rozmawiali o swoich bolączkach, problemach, co chcieliby albo nie - a w razie potrzeby zwrócili się do odpowiednich specjalistów. Ja teraz bardzo żałuję tych straconych lat, nie jestem już młodą osobą i nie wiem co będzie dalej - ale wiem, że jakbym poszła z problemem psychicznym do choćby psychologa to byłoby napewno dużo lepiej.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez aksamitek (2017-02-25 21:26:25)

Odp: Po 25 latach związku.

Sorry Viki że trafiło na Ciebie ale jesteś ofiarą swojej głupoty i nastawienia do tej sfery życia.
Kobiety żyją w przeświadczeniu że seks jest bee ale okazuje się że miłosne uniesienia są jednak ważne i bez tego każdy związek prędzej czy później ulega rozpadowi (słowa Garego, nie dosławnie ale myślę że oddałem sens wypowiedzi)
dobrze że ocknęłaś się , lepiej późno niż wcale
czeka Cię szczera rozmowa z mężem na temat Twoich jak i jego potrzeb(z drugiej strony ciekawe jak on się czuł jak miał seks 2 razy do roku) - bez tego nie da się rozwiązać problemu
poruszę jeszcze temat porno i wielu poradników z sieci, wbrew kobiecemu nastawieniu można bardzo wiele rzeczy się nauczyć/dowiedzieć
pamiętajmy że jak wszystkie filmy są różnego typu od komedi poprzez dramat do horroru, także porno dzielimy na kategorie - kwestia kto i po co ogląda

pozdrawiam i życzę owocnej rozmowy

3

Odp: Po 25 latach związku.

Mąż nie jest typem, który lubi seks. Gadżety i wibratorki na chwilę poprawią sytuację. Na krótką chwilę. Poza tym zostaniesz z problemem seksu sama. Będziesz się męczyć, bo to uwłaczające, że kobieta musi się prosić o pożądanie męża. Ale cóż... tak kobiety kobietom gotują ten los -- matki uczą córki, że seks jest zły, potem one myślą, że małżeństwo bez seksu dalej jest fajne, potem je coś boli, dochodzą do wniosku że to seks, cierpią, zaczynają się zastanawiać gdzie był błąd, lata mijają i one mają 30+ albo 40+.

4

Odp: Po 25 latach związku.

No cóż - zostaliśmy wychowani w czasach gdy "te tematy" były całkowicie tabu a dostęp do jakiejkolwiek "edukacji" bardzo skąpy.
Próbuję rozmawiać z mężem ale niestety w ciągu dnia nie ma szans - każdy mój nawet uśmiech w jego kierunku zbywa nawet wrogością - syknie coś niemiłego do mnie.
Przedwczoraj sam ze swojej inicjatywy przyszedł spać do sypialni i było super - tylko podczas seksu można z nim rozmawiać - nawet już po nie - "a daj już mi spokój".
Wczoraj - pozostał na noc w innym pokoju ;-(.
Zastanawia mnie też inna sprawa. Kilka dni temu odruchowo chciałam wejść do łazienki (nie wiedziałam, że on tam jest a drzwi były otwarte). Jak tylko otworzyłam drzwi - zaczął potwornie krzyczeć, że mam w tej chwili zamknąć drzwi, czy nie widzę, że jest goły (kąpał się przed wyjściem do pracy). Kiedyś np. po kąpieli bez najmniejszych oporów szedł do pokoju na golasa po ubrania - a teraz się zrobił "wielkim prawiczkiem". Nic czas pokaże co będzie dalej.

5 Ostatnio edytowany przez viki43 (2017-04-13 12:09:13)

Odp: Po 25 latach związku.

Co ja mam z tym moich facetem zrobić ?

1 - od ostatniego postu niewiele się zmieniło.  W prawdzie przez ok. miesiąca wrócił ze spaniem do sypialni jednak z seksem bywało bardzo różnie. Raz był 2-3 dni pod rząd a później tydzień-półtorej brak. Zawsze wtedy kiedy on chce. Jak ja chciałam - burknął coś pod nosem, a właściwie krzyknął, odwracał się 4 literami i zasypiał. Czasami specjalnie pozostawał spać w salonie tłumacząc się, że zasnął przed telewizorem - a wcale tak nie było.

2- jak pisałam zaopatrzyłam nas w kilka nowości jak żele czy prezerwatywy (których nigdy stosować nie musieliśmy). Prezerwatywy specjalnie zakupiłam stymulujące i opóźniające ponieważ mój bardzo szybko zawsze dochodzi.
       - Żele - jak dla mnie po 40 super - ale mój idzie już na totalną łatwiznę - zamiast gry wstępnej dać żelu, kilka razy się ruszyć i gotowy. A ja ?
       - Prezerwatywy - te Penformens - nawet fajne - bo przynajmniej ja coś też z tego mam, ale ich nie zawsze chce - bo nie zawsze on może dojść. Więc przeważnie chce abym mu dała zwykłe intense a raz na 5x performax. Na mnie zaś nie działają (a właściwie nie zdążą zadziałać) , i szczerze powiedziawszy wolę całkowicie bez, ale on chce, prezerwatywę za każdym razem ?
Dziwi mnie to, bo nie jeden facet chciałby mieć taki komfort, że spokojnie może bez - a jemu po 30 latach się zmieniło, i chce w prezerwatywie. Jak się pytam - po co ? To twierdzi, że nie ma "marasu" i nie zabrudzimy łóżka - jak dla mnie idiotyczna odpowiedź.

Myślałam,że coś w końcu się zmieni - próbowałam - ale nic.  Jak dla mnie to to mój teraz idzie na totalną łatwiznę. Kiedyś przynajmniej miałam masaż - teraz tylko - złapać mnie za cycka (oznajmiając mi w ten sposób, że mu się chce)  - obrócić na plecy - nałożyć żelu (on już w pełnej gotowości) - wsadzić i poruszać kilka razy - i on zadowolony ;-(. Po czym - biegiem wstać - trzeba od razu pozbyć się dowodów, umyć się - położyć się 4 literami i zasnąć.

Tym bardziej, że teraz jak wie, że dostanie kiedy chce (bo teraz ja mam dużą potrzebę) - to już się wogóle nie musi starać - kiedyś jak dostał raz na pół roku to się przynajmniej częściej starał - leń jeden.

Przez ostatni tydzień zaś śpi w salonie. I powiem szczerze, że mi to bardziej odpowiada. Skoro widzę, że nie ma szans na poprawę - to nie ma sensu abym się denerwowała w sypialni.
Nauczyłam się ostatnio sama zaspokajać, kiedy mam potrzebę. A jak leży obok - to nic z tego i nerwy większe.

I stwierdziłam, że mam go głęboko gdzieś - niech nawet mi nie wchodzi do sypialni - nie dostanie - do czasu, aż nie zacznie szanować.

6

Odp: Po 25 latach związku.

Jak tak czytam to co piszesz to zastanawiam się jak to się ma do mojej sytuacji. U mnie od jakiegoś czasu intymność też całkowicie zamarła. Seks i to niezbyt udany był ostatnio latem zeszłego roku. W sumie to w całym zeszłym roku było tego może ze 3 razy. Dwa lata temu raz na cały rok. W tym roku jeszcze nic nie było. Żona twierdzi, że nie czuje kompletnie potrzeby seksu. Aha... ja mam 45 lat, a ona 39. Ale poza tym, że nie czuje seksu to twierdzi też, że nie lubi się całować. Można odnieść wrażenie, że niczego nie lubi. Ale kiedyś nie było z tym takiego problemu.
Wiem, że znaczna część winy jest po mojej stronie. U mnie z seksem zawsze był problem. Późno zacząłem. Do tego pierwsze próby były nieudane. Tak naprawdę to dopiero z żoną zaczęło być lepiej, ale i tak są ciągle problemy. Nie czuję się generalnie mocny w tym temacie. To mnie mocno hamuje. Dodatkowo myślę, że jednak nie jesteśmy z żoną pod tym względem za dobrze dopasowani. Ona woli raczej być zdominowana w seksie, a ja nie jestem typem dominującym. Pewnie więc, podobnie jak w Twoim przypadku, przyczyniłem się do tego, że utraciła zainteresowanie seksem. Lekarz przepisał mi w zeszłym roku na próbę lek viagropodobny, ale do tej pory nie było okazji go wypróbować. Mimo tego, że uważam, że seks jest przereklamowany to jednak cała sytuacja mnie uwiera. Czuję się jak w "zimnym chowie". Też śpię już osobno, ale to z uwagi na moje chrapanie (mam mieć zabieg, który coś pomoże, ale dopiero na jesieni). Chciałbym iść z żoną na terapię, ale mam duże wrażenie, że jej już nie zależy i terapia nic nie pomoże. Przyszło mi do głowy, że w przypadku Twojego męża też mogą istnieć jakieś blokady w głowie, jakiś duży kompleks związany z seksem. To już jest ten wiek, który zaburza te sprawy. Ja na dodatek biorę leki na ciśnienie i antydepresant, które niestety też mają realny wpływ na libido i potencję.

7

Odp: Po 25 latach związku.

Nie rozumie twojego zdziwienia autorko, przeciez ty przez te wszystkie lata po prostu wykastrowalas swojego meza.
Pogodzil jest z tym ze seksu nie bylo tyle lat to i dalej nie bedzie.
Wiesz jak milo sie gwalci kobiete? Ja wiem i rozumie co twoj maz czuje wstret do siebie do ciebie itd.
Wy to juz przeszlosc...

8 Ostatnio edytowany przez mrd (2017-04-13 16:31:24)

Odp: Po 25 latach związku.

Przyzwyczajenie jest drugą naturą...
Po prostu mąż przez Twoją wieloletnią oziębłość stracił chęci i wenę.
Teraz nawet gdyby bardzo chciał,  zwyczajnie może nie być w stanie - miękkim wiele nie zwojuje.
Masz dwa wyjścia -zaciągnąć go do specjalisty - ale nie ma gwarancji że to coś zmieni,  albo pogodzić się z losem - tak jak Twój mąż godził się przez te wszystkie lata.
Sama sobie taki los zgotowałaś.

Swoją drogą - ten temat powinien być wyróżniony, jako przestroga dla wszystkich kobiet które twierdzą że seks nie jest ważny i mogą żyć bez niego...

9

Odp: Po 25 latach związku.

Temat fajny. Ja uważam, że nie jest 'za późno'. Nie teraz jeszcze. Tak, trochę go wykastrowałaś. Teraz on się boi Ciebie - po prostu. Weszłaś do łazienki i biedny stwierdził, że możesz czuć potrzebę i się przestraszył. Zrozum, jak to opisałaś to 100% po prostu się boi... Twojej aktywności. Na Twoim miejscu poszedłbym do specjalisty. Z nim. Nalegaj. Widzisz, możesz postawić na to, aby się mniej spinał - to podstawa. Jeśli facet ma zdrowe serce to są i żele i pigułki dla niego. Pamiętaj, one nie działają tak, że facet będzie od razu chciał ale tak, że będzie w stanie utrzymać podniecenie. A Ty go podniecisz - jakoś prosto to z facetem. Nawet jakaś moda teraz i zdrowi faceci to stosują bo są i pewniejsi i lepiej im wychodzi.
Ambaras abyście się dogadali, żeby Twój facet zrozumiał, że nagle to może być ważne. Uwierz, facet może odczuwać nawet wielką satysfakcję, jak widzi, że kobieta dochodzi i to on daje tą przyjemność. A mieć jeszcze tak otwartą kobietę to z jednej strony strach (dla facetów z mojego pokolenia) i przyjemność, bo nie trzeba w kółko pytać co robić. Tylko przestań udawać... To może popsuć sporo, bo nie będzie wiedział, czy Ci dobrze czy nie - zgubi się i nie będzie odczytywał prawidłowo sygnałów. Nagradzaj tymi pewnymi sygnałami, jak idzie w dobrym kierunku ale nie przesadzaj smile. I nie jest za późno. To biologia. Jak emocjonalnie przerobicie temat... Wytłumacz mu, że będziesz mu wierna, że jesteś jego i to on musi zadbać o Ciebie - że nie ma i nie będzie nikogo innego, więc on musi hihihi smile. Dodaj pewności siebie. I on może być szczęśliwszy i Ty. Przestańcie chrzanić, ze za późno. Miałem sąsiadkę, chyba 60 lat jej było (dla niektórych to zaraz będzie nieakceptowalne, ale Bóg z nimi) jak facet 70 lat (niestety) zszedł z nią podczas seksu... Hej! Piękna śmierć... Nie poddawaj się, co będziecie robić z resztą życia? Hobby szukać? tongue

10

Odp: Po 25 latach związku.

Dzisiaj powróciłam do swojego wątku z racji odpowiedzi na sąsiednim wątku - dlaczego to kobieta może nie chcieć seksu ?
Napisałam cyt: "Ja doskonale pamiętam kiedy mnie mój mąż przytulił ostatni raz - ot tak - było to 07.05.2011r., w chwili kiedy dowiedziałam się, że obroniłam specjalizację i krzyknęłam z radości. A przedostatni raz przytulił mnie po śmierci mojej mamy - czyli we wrześniu 2001r.
Nie pamiętam kiedy pocałował mnie, czy dał zwykłego całusa choćby w policzek - ot tak - bez seksu, czy wziął za dłoń. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz powiedział do mnie zdrobniale, jak mnie woła to albo po imieniu albo "matka"..... ."

Wiem, wiem, wiem każdy napisze moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Jak to kolega ujął - "wykastrowałaś go", masz tego czego chciałaś - ok - święta racja.

Tylko: czy związek polega na uległości jednej osoby drugiej ? Czy na partnerstwie ?
Skąd to się wzięło i dlaczego się tak stało, dlaczego tak było a nie inaczej ?

Nie uważam też, aby mój nie lubiał seksu- bo lubi. Nigdy nie miał problemów z erekcją (do tej pory jak widzę, na samą myśl już jest gotowy) - jedynie od początku - od zawsze bardzo szybko dochodził. Mimo prawie 50 lat jest wysportowanym, aktywnym człowiekiem z duszą góra 30-latka. Może nie uprawia wyczynowo żadnego sportu, ale z dziećmi próbuje wszystkiego - jeżdżą na rolkach, rowerach, nartach, snowboardzie, łyżwach, basen itp.... . A i ma swoje hobby, które cały czas pielęgnuje, ja go w tym wspieram. Nie choruje na nic.

Zdradzać mnie na pewno nie zdradził bo z drugiej strony jest domatorem. Po pracy całe życie jak w zegareczku do domu, a każdy wypad lub wyjazd jest z którymś dzieckiem albo wszyscy razem.

Co do wyznawania uczuć i miłych gestów - jak właśnie buziak czy przytulenie - uważam, że wyniósł to z domu. U teściów, także tego nigdy nie widziałam. Oni zawsze wszystko robią nie z potrzeby serca tylko z tego, że tak wypada, tak należy zrobić. Ogólnie uczuciowo są bardzo oschli. I mąż poprostu tak był nauczony - a ja od początku chciałam pokazać, że jestem " silną babą", która tego nie potrzebuje - i tak się przez te lata wszystko kumulowało.
Ja mu nie pokazałam czego bym chciała, czego pragnę - wolałam od tego uciec. Więc on był /jest przekonany, że tak to ma wyglądać.
Nie jesteśmy też pierwszymi swoimi partnerami. Mąż przede mną był w 1 związku (także miał 1 partnerkę)  ja w kilku. Tak ja jak i on nie mamy żadnych seksualnych urazów (na początku na te tematy rozmawialiśmy - to by powiedział).


Co do specjalisty - ja owszem, ale wiem, że jego nawet wołami bym nie zaciągnęła.

11 Ostatnio edytowany przez Matix (2017-04-14 01:06:43)

Odp: Po 25 latach związku.

Ty autorko naprawde jestes tak malo inteligetna ze nie zrozumialas tego co ci napisalismy.
Uprawialas seks z mezem bardzo zadko jeszcze dodatkowo z przymusu(myslisz ze on tego nie widzial), i jeszcze jedno bylas w wielu zwiazkach wczesniej to co myslisz ze to ze powiedzialas ze w reszcie zwiazkow zamiast uprawiac seks graliscie w gry planszowe to myslisz ze on w to uwierzyl.
Naprawde dziwie sie po co on w tym zwiazku tkwil, wspolczuje mu z calych sil.
Bo tak po co komu zona ktora uprawia z toba seks z przymusu i nie dosc ze z przymusu to 2 razy do roku, naprawde nie widzisz w tym nic dziwnego.
Zapytam z ciekawosci to ile seksu bylo z poprzednimi partnerami? Cos czuje ze maz byl zapchaj dziura i tyle, biedny chlop.

Do jakiego specjalisty, po co zeby znowu mial zobaczyc to co widzial przez caly ten czas. Myslisz ze on wierzy w ta cudowna przemiane? Moim zdaniem nie, ja tez bym nie uwierzyl. I cos mi tu nie pasuje nagle taka wielka zmiana ot tak? Cos sciemniasz autorko.

12 Ostatnio edytowany przez viki43 (2017-04-14 04:08:58)

Odp: Po 25 latach związku.
Matix napisał/a:

Ty autorko naprawde jestes tak malo inteligetna ze nie zrozumialas tego co ci napisalismy.

hohoho nie zapędzaj się kolego za daleko !!! Więc mało inteligentna kobieta poświęci inteligentnemu koledze trochę czasu i ponownie odpowie na pytania skoro czytać ze zrozumieniem nie potrafi :

Matix napisał/a:

Uprawialas seks z mezem bardzo zadko jeszcze dodatkowo z przymusu(myslisz ze on tego nie widzial)

Oczywiście, że widział dlatego:

viki43 napisał/a:

mąż przestał się wogóle do mnie zbliżać, ok. 4 lat temu przeniósł się ze spaniem do innego pokoju.

Matix napisał/a:

jeszcze jedno bylas w wielu zwiazkach wczesniej to co myslisz ze to ze powiedzialas ze w reszcie zwiazkow zamiast uprawiac seks graliscie w gry planszowe to myslisz ze on w to uwierzyl.

viki43 napisał/a:

Tak ja jak i on nie mamy żadnych seksualnych urazów (na początku na te tematy rozmawialiśmy - to by powiedział)

- czytaj - czyli mieliśmy udany seks z poprzednimi partnerami - bynajmniej ja - o dokładne odczucia męża - to już jego musisz spytać - ale nie skarżył się na to.

Matix napisał/a:

Naprawde dziwie sie po co on w tym zwiazku tkwil, wspolczuje mu z calych sil.

- po co ? Może by mieć osobę, która przejmie pałeczkę po mamusi, poprowadzi za rączke przez resztę życia. Mieć osobę, która zawsze go wysłucha, doradzi, wesprze, wyciągnie z tarapatów itp.  Mieć służącą, praczkę, sprzątaczkę, kucharkę, kelnerkę, ekonoma, księgową, opiekunkę, palacza, zaopatrzeniowca, nauczycielkę, mechanika, elektryka, ogrodnika itd, itd., itd........

viki43 napisał/a:

zresztą jemu jest to na rękę, bo zawsze cały dom był i jest tylko na mojej głowie

Matix napisał/a:

Bo tak po co komu zona ktora uprawia z toba seks z przymusu i nie dosc ze z przymusu to 2 razy do roku, naprawde nie widzisz w tym nic dziwnego.

jak wyżej i jak poniżej  - powtarzasz się ;-) Choćby po to, żeby koebieta mu kupowała prezerwatywy - bo nie ma zielonego pojęcia co wogóle jest na rynku !

viki43 napisał/a:

Wielokrotnie zastanawiałam się nad sobą - czy ze mną jest wszystko ok ?

Matix napisał/a:

Zapytam z ciekawosci to ile seksu bylo z poprzednimi partnerami?

  Dużo - poprzednie moje małżeństwo trwało 5 lat. Zresztą czytaj uważnie

viki43 napisał/a:

Z tą potrzebą też to wyglądało różnie - inni mężczyźni mnie bardzo podniecali , i gdyby nie to, że nie chciałam zdradzić męża, z nimi bym się bardzo chętnie kochała - podejrzewam, że "rutyna męża" nie dawała mi dodatkowych, nowych bodźców, a ja też nigdy mężowi nie umiałam (nie odważyłam się) o tym powiedzieć. Nie rozmawialiśmy nigdy na ten temat .

Matix napisał/a:

Cos czuje ze maz byl zapchaj dziura i tyle, biedny chlop.

przypominam, że małżeństwem jesteśmy od ponad 20 lat - dodam, można powiedzieć bardzo udanym. Podejrzewam, że masz dużo krótszy staż -

Matix napisał/a:

Ja tez mam nie dosluch i tez jestem sam ale nie z powodu ze nie mam kandydatek ale ze niestety sa one nie w moim stylu...

więc proszę odezwij się jak będziesz miał przynajmniej taki, bo jak narazie czytam, że jesteś sam!

Matix napisał/a:

Do jakiego specjalisty, po co zeby znowu mial zobaczyc to co widzial przez caly ten czas. Myslisz ze on wierzy w ta cudowna przemiane? Moim zdaniem nie, ja tez bym nie uwierzyl.

  Jaką przemianę ? Pisze o swoich doświadczeniach i odczuciach. Nikogo (bo nawet męża) do niczego nie zmuszam - nikt nie musi wierzyć w żadną przemianę. Sposobów na rozładowanie napięcia jest wiele - nawet lepszych i przyjemniejszych niż rutynowy - 2 minutowy seks z zaspokojeniem tylko i wyłącznie jednej ze stron. A my kobiety to co ? Jasne my nie mamy uczuć, nie liczymy się - tylko mamy nogi rozkładać ponieważ Panu i Władcy się chce ?

Matix napisał/a:

I cos mi tu nie pasuje nagle taka wielka zmiana ot tak? Cos sciemniasz autorko.

viki43 napisał/a:

Teraz, nasze życie się w miarę ustabilizowało, 3 adoptowanych dzieci już sporo odrosła, ok roku gdy stuknęła mi magiczna 40 zaczęłam odczuwać wreszcie tą potrzebę.

viki43 napisał/a:

Napisałam tego posta nie tylko z tego powodu, abyście doradzili co dalej - bo wiem co napiszecie : "masz babo oddane za pożyczane"- "sama sobie jesteś winna" itp. ale po to by nowym budującym się związkom doradzić, by byli otwarci wobec siebie od początku, rozmawiali o swoich bolączkach, problemach, co chcieliby albo nie - a w razie potrzeby zwrócili się do odpowiednich specjalistów. Ja teraz bardzo żałuję tych straconych lat, nie jestem już młodą osobą i nie wiem co będzie dalej - ale wiem, że jakbym poszła z problemem psychicznym do choćby psychologa to byłoby napewno dużo lepiej.

A na koniec chciałabym inteligentnemu koledze przypomnieć, że jest gościem na kobiecym forum i nie wypada mu praktycznie w każdym poście ich obrażać . Proponuję znaleźć sobie forum "męskich szowinistów" i tam się wypowiadać o kobietach w ten sposób :

Matix napisał/a:

"Ty autorko naprawde jestes tak malo inteligetna ze nie zrozumialas tego co ci napisalismy"; "Ja w pewnym momencie wyluzowalem zobaczylem jakie sa kobiety i stwierdzilem ze nie warto..."; "Autorko jaka ty jestes wyrachowana..."; "Bije od ciebie typowa mentalnosc puszczalskiej, nie otwartej seksualnie ale puszczalskiej"; "Wspolczuje twojemu chlopakowi oraz twoim przyszlym partnerom brawa za szczerosc... "; "Z reszta jak widze jak teraz wygladaja zwiazki dziewczyna jest z jednym ale dalej wspomina bylego... aha jaki on byl cudowny naprawde chce mi sie wymiotowac na takie cos, z reszta nie wspominajac juz o paniach ktore poza zwiazkiem uprawiaja duzo seksu a w zwiazku juz jest z tym duzo gorzej i jeszcze pan musi sie starac bo stara sie nie wystarczajaco(szczyt hipokryzji)"; "Tlumacze ci jak bardzo jestes pusta, i wlasnie tylko to udowodnilas po raz kolejny bo chwytasz sie wszystkiego aby pokazac co to nie ty... Smieszna jestes."; "Zaraz napiszesz ze wiesz lepiej, nie jestem takim typem faceta jak tam opisany ale ciesze sie ze tak sadzisz przynajmniej beda mnie omijaly kobiety takie jak ty, co za ulga."; "Klio co ty masz z tym az taka pusta jestes ze musisz zawsze pokazac ze ty masz niby racje"

I wybacz ale to Ty kolego masz typowy uraz do kobiet po pierwszym razie, kiedy to partnerka Cię odrzuciła z "niby" powodu prawictwa. Dlatego nie jesteś, w stałym związku, korzystasz z usług prostytutek, nie umiesz zbudować normalnych relacji z kobietą, bo każda jest "nie warta Twojej inteligencji.  No ale skoro zamiast udać się do specjalisty wolisz mierzyć wszystkich swoją miarą, obrażać kobiety na każdym kroku to tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Ale proszę nie odzywaj się więcej w moim temacie, bo nie masz zielonego pojęcia wogóle o związku , nie mówiąc już o tak długotrwałym jak mój.

13

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

Jestem po 40, a mąż przed 50-tką, jesteśmy razem od 25lat.

viki43 napisał/a:

Dużo - poprzednie moje małżeństwo trwało 5 lat. Zresztą czytaj uważnie

Zakładając, że liczba w Twoim nicku to Twój wiek to... 43-25 = 18 lat, to kiedy byłaś 5 lat w poprzednim małżeństwie? Mając lat 12? tongue

Czy może zdradzałaś poprzedniego męża z obecnym przez kilka lat zanim ten pierwszy oprzytomniał? A może to był związek poliamoryczny?

Sorry, ale ta historyja się kupy nie trzyma.

14 Ostatnio edytowany przez viki43 (2017-04-14 10:38:19)

Odp: Po 25 latach związku.

Chłopie - od 17r.ż byłam z 1 mężem - ślub w 1992 - rozwód 1995r. Obecnego męża poznałam pół roku po rozwodzie (ale znaliśmy się wcześniej z widzenia i w tym pół roku  kilkakrotnie spotkaliśmy się już wcześniej), od razu zamieszkaliśmy razem, po pół roku wzięliśmy ślub - jest już ponad 20 lat i 25 lat ? Może mam ksero dowodu wstawić i aktów ? A w tym roku skończę jak już 44 - policz sobie. Mąż był przede mną tylko z pierwszą żoną.
A no i dziewictwo straciłam na miesiąc przed ukończeniem 18r.ż. z pierwszym mężem. Później miałam 2 partnerów. A z 2 mężem pierwszy stosunek miałam w pierwszy dzień, kiedy przyjechał do mnie i już został u mnie na stałe.
Litości !!! Coś jeszcze chcesz wiedzieć z mojego życiorysu ? Szkoły, praca , dzieci - to Cię też interesuje zamiast temat wątku ?

15

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

Chłopie - od 17r.ż byłam z 1 mężem - ślub w 1992 - rozwód 1995r. Obecnego męża poznałam pół roku po rozwodzie, od razu zamieszkaliśmy razem, po pół roku wzięliśmy ślub - jest już ponad 20 lat i 25 lat ? Może mam ksero dowodu wstawić i aktów ? A w tym roku skończę jak już 44 - policz sobie.
A no i dziewictwo straciłam na miesiąc przed ukończeniem 18r.ż. z pierwszym mężem. Później miałam 2 partnerów. A z 2 mężem pierwszy stosunek miałam w pierwszy dzień, kiedy przyjechał do mnie i już został u mnie na stałe - ale znaliśmy się i kilkakrotnie spotkaliśmy się już wcześniej.
Litości !!! Coś jeszcze chcesz wiedzieć z mojego życiorysu ? Szkoły, praca , dzieci - to Cię też interesuje zamiast temat wątku ?

Wymiary ? wink

16

Odp: Po 25 latach związku.
wilczysko napisał/a:

Wymiary ? wink

156 oczywiście w kapeluszu - czyli "małe i wredne" ;-)

17

Odp: Po 25 latach związku.

Viki... Z facetami głównie gadasz, spokojnie. Wkurzamy się, że przez 20 lat niby ok, niby spokój a nagle mamy być casanova. Że, my porządni, pracowici, niezdradzający, niepijący, święci mamy nagle podwórko jakieś jeszcze do ogarnięcia. 'Przecie' było ok... Więc tutaj albo akceptujesz, albo idziesz w ścieżkę zaspokojenia się z innym (ale od razu dostaniesz kontrę, że wtedy męża poinformuj i się rozwiedź) albo próbujesz przepracować. A grę seksem sobie odpóść. Mam i nie dam smile. Cudowne...
Stawiaj na swoim i próbuj kompromisów. Powoli.. Tłumacz, 'nie bij'. Jak on taki zdrowy i nie ma problemów i jeszcze Ty zawsze 'zabawki' kupujesz... Nie wiem, niech zwolni w pracy, dzieci już piszesz odchowane, więc też niech trochę uwolni czasu... Powoli ale swoje bo jakoś krzywdy faceta w tym mi trudno dostrzec....

PS. aha, doczytałem... bierz kapelusz do łóżka... może i coś da. Są środki na przedłużanie u faceta stosunku. Jest pewna technika u faceta aby mógł dłużej... Jej! Idź pogadać do specjalisty, choćby sama i mu przekaż te informacje, jeśli wszystko za niego już robisz... tongue

18

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Wymiary ? wink

156 oczywiście w kapeluszu - czyli "małe i wredne" ;-)

Mi się zawsze takie małe podobały. Sam też jestem niski

19

Odp: Po 25 latach związku.
wilczysko napisał/a:
viki43 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Wymiary ? wink

156 oczywiście w kapeluszu - czyli "małe i wredne" ;-)

Mi się zawsze takie małe podobały. Sam też jestem niski


Hahaha big_smile Wilczysko... Nie Twoje! A siooo! big_smile

20

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:
wilczysko napisał/a:
viki43 napisał/a:

156 oczywiście w kapeluszu - czyli "małe i wredne" ;-)

Mi się zawsze takie małe podobały. Sam też jestem niski


Hahaha big_smile Wilczysko... Nie Twoje! A siooo! big_smile

Luzik. Tak mi się powspominało dawne czasy smile

21

Odp: Po 25 latach związku.

Nie no Panowie - bez przesady -nie jedno człowiek w życiu przeszedł i dał radę - więc spokojnie - damy radę i teraz - w końcu po to się jest w związku aby razem iść przez życie i razem pokonywać przeszkody, razem się cieszyć.

Piszę na tym wątku - głównie dla młodych - aby zrozumieli jak ważna jest rozmowa, zrozumienie, zwykła serdeczność w związku! Jestem jedną z nielicznych jak widzę tutaj, z tej drugiej strony - "która nie chciała".
A jak wyraźnie widać 90% postów tutaj jest pytaniami - "dlaczego on/ona nie chce" ?
Dlatego opisałam swoje odczucia w tej dziedzinie - dlaczego ja nie chciałam!
Nie potrzebuję rad, pomocy, waszego wsparcia - jestem jak już napisałam "małą, wredną" i zawsze szukam rozwiązania problemu - choćby sposobem -"jak mnie wyrzucą drzwiami- to wejdę oknem" ;-)

A z tym kapeluszem to dobry pomysł - hihihi - dzięki - wypróbuję !

22

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

Nie no Panowie - bez przesady -nie jedno człowiek w życiu przeszedł i dał radę - więc spokojnie - damy radę i teraz - w końcu po to się jest w związku aby razem iść przez życie i razem pokonywać przeszkody, razem się cieszyć.

Piszę na tym wątku - głównie dla młodych - aby zrozumieli jak ważna jest rozmowa, zrozumienie, zwykła serdeczność w związku! Jestem jedną z nielicznych jak widzę tutaj, z tej drugiej strony - "która nie chciała".
A jak wyraźnie widać 90% postów tutaj jest pytaniami - "dlaczego on/ona nie chce" ?
Dlatego opisałam swoje odczucia w tej dziedzinie - dlaczego ja nie chciałam!
Nie potrzebuję rad, pomocy, waszego wsparcia - jestem jak już napisałam "małą, wredną" i zawsze szukam rozwiązania problemu - choćby sposobem -"jak mnie wyrzucą drzwiami- to wejdę oknem" ;-)

A z tym kapeluszem to dobry pomysł - hihihi - dzięki - wypróbuję !

No i bardzo dobrze, że to opisałaś.

23

Odp: Po 25 latach związku.
wilczysko napisał/a:
rh72 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Mi się zawsze takie małe podobały. Sam też jestem niski


Hahaha big_smile Wilczysko... Nie Twoje! A siooo! big_smile

Luzik. Tak mi się powspominało dawne czasy smile

Hahaha - z jednej strony nie ukrywam, że ta alternatywa nie raz przeszła mi przez głowę - ale  trzymam się swojej zasady : "lepszy swój wróg - niż obcy" :-)

24

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

Nie potrzebuję rad, pomocy, waszego wsparcia - jestem jak już napisałam "małą, wredną" i zawsze szukam rozwiązania problemu - choćby sposobem -"jak mnie wyrzucą drzwiami- to wejdę oknem" ;-)

No ale dalej nie rozumiesz, że jednym ruchem nie załatwisz wieloletnich zaległości i rutyny w związku.

25

Odp: Po 25 latach związku.
voxpopuli napisał/a:
viki43 napisał/a:

Nie potrzebuję rad, pomocy, waszego wsparcia - jestem jak już napisałam "małą, wredną" i zawsze szukam rozwiązania problemu - choćby sposobem -"jak mnie wyrzucą drzwiami- to wejdę oknem" ;-)

No ale dalej nie rozumiesz, że jednym ruchem nie załatwisz wieloletnich zaległości i rutyny w związku.

Ale gdzie ja napisałam, że chcę załatwić jednym ruchem ? Co ma być to będzie - ja wytrzymam czy z seksem z mężem, czy z samozaspokajaniem, czy nawet bez.
Owszem może i bym w tej chwili chciała - ale to są jedynie moje marzenia ( chyba każdy je ma ?) - ale patrzę na życie realnie - znam swojego męża i wiem, że mam się cieszyć z tego co np. jest w tej chwili, bo raczej do osób kreatywnych nie należy, i cudów po nim nie mogę się spodziewać.

26

Odp: Po 25 latach związku.

Autorko - mówisz że radości z seksu z mężem nie miałaś,  bo było krótko i z przyjemnością tylko dla jednej strony.
Ale - mówiłaś mu o tym?
Próbowałaś coś zmienić?
Przecież on nie jest głupi - widział że robisz to z nim niezbyt chętnie,  więc uznał że po co ma Cię męczyć?
Szybko zrobił swoje i tyle.
A teraz?
Jak już pisałem - przyzwyczajenie jest drugą naturą.
I bardzo trudno je zmienić.

Tak to jest jak ludzie ze sobą nie gadają.
Gdybyście rozmawiali o tym wcześniej,  wtedy gdy Ty nie miałaś ochoty na seks,  być może dzisiaj byłoby inaczej.
On Cię do specjalisty nie zaciągnął,  co było błędem.
Teraz Ty nie zaciągniesz jego.
Błędne koło.

I modelowy przykład dla innych - czym się kończy olewanie spraw seksu w związku.

27

Odp: Po 25 latach związku.
mrd napisał/a:

Autorko - mówisz że radości z seksu z mężem nie miałaś,  bo było krótko i z przyjemnością tylko dla jednej strony.
Ale - mówiłaś mu o tym?
Próbowałaś coś zmienić?
Przecież on nie jest głupi - widział że robisz to z nim niezbyt chętnie,  więc uznał że po co ma Cię męczyć?
Szybko zrobił swoje i tyle.
A teraz?
Jak już pisałem - przyzwyczajenie jest drugą naturą.
I bardzo trudno je zmienić.

Tak to jest jak ludzie ze sobą nie gadają.
Gdybyście rozmawiali o tym wcześniej,  wtedy gdy Ty nie miałaś ochoty na seks,  być może dzisiaj byłoby inaczej.
On Cię do specjalisty nie zaciągnął,  co było błędem.
Teraz Ty nie zaciągniesz jego.
Błędne koło.

I modelowy przykład dla innych - czym się kończy olewanie spraw seksu w związku.

100% Racji - kolego super to podsumowałeś !!! 
Ja w tej chwili mogę tylko pogodzić się z tym co jest,  zrozumieć swoje błędy - i ostrzec innych aby ich unikali - i temu ten temat jest poświęcony !!!

Najważniejsza jest szczerość, wzajemne zrozumienie, otwartość na potrzeby drugiej osoby, rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa - czego niestety od początku w naszym związku zabrakło.

28 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-14 13:30:41)

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

100% Racji - kolego super to podsumowałeś !!! 
Ja w tej chwili mogę tylko pogodzić się z tym co jest,  zrozumieć swoje błędy - i ostrzec innych aby ich unikali - i temu ten temat jest poświęcony !!!

Najważniejsza jest szczerość, wzajemne zrozumienie, otwartość na potrzeby drugiej osoby, rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa - czego niestety od początku w naszym związku zabrakło.

I kapelusz w łóżku tongue Podpowiadam ponownie... big_smile

29

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:

I kapelusz w łóżku tongue Podpowiadam ponownie... big_smile

A to na 100% - i obiecuję relację na żywo ;-)))

30 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-14 13:42:39)

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

Nie potrzebuję rad, pomocy, waszego wsparcia...

smile
Viki? Dokładnie to może się gubię... big_smile jednak to my nie Ciebie 'wspieramy' tongue Ale wspieramy, oooooo....
EDIT: więc przekaż, wiesz...

31

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:
viki43 napisał/a:

Nie potrzebuję rad, pomocy, waszego wsparcia...

smile
Viki? Dokładnie to może się gubię... big_smile jednak to my nie Ciebie 'wspieramy' tongue Ale wspieramy, oooooo....
EDIT: więc przekaż, wiesz...

rh72 - no, cóż Ci mam napisać ? Że jestem tylko kobietą ..... z jednej strony twardą "babą", która zawsze ze wszystkim da sobie radę,  z drugiej -  "puchem marnym"......, która niby nie chce .... ale jednak gdzieś tam by chciała ....... wsparcia, porady, pocieszenia, miłego słowa, przytulenia .............

32

Odp: Po 25 latach związku.

Aha... smile Kolejna marzycielka... aha big_smile

33

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:

Aha... smile Kolejna marzycielka... aha big_smile

Nie - absolutnie - z marzycielką się nie zgodzę, całe życie twardo stąpam po ziemi, nigdy nie planuję, żyje z dnia na dzień, godzę się z tym co przyniesie następny dzień - jednak z natury jestem potworną optymistką - a  to, że czasami mam gorszy dzień ........ i wtedy właśnie może bym i chciała ........ - ale to chyba ma każdy ? Choć zdarza się to bardzo, bardzo rzadko.

34

Odp: Po 25 latach związku.

Jeśli już można swobodniej... To... 'Po ziemi' mówisz? tongue Spoko, doszliśmy do sedna... Miłego dnia...

http://img.joemonster.org/i/2017/04/moment_06.jpg

35

Odp: Po 25 latach związku.

viki43, sex a raczej jego brak jest zwykle symptomem głębszego problemu w związku.  Twój mąż z jakiegoś powodu nie szuka fizycznej bliskości z tobą, wręcz unika jej.  Nie całuje ciebie, nie przytula, nie bierze za rękę, nie lubi być nagi w twojej obecności.  Czy on prawi ci jakiekolwiek komplementy nt. twojego wyglądu, zapachu, ubrania?  Zastanów się co jest nie tak w tym związku.  Kto nosi spodnie w twoim małżeństwie?  Czy jesteś feministką?  Czy twój mąż jest manginą?  Czy jest męski?

36 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-04-14 18:29:38)

Odp: Po 25 latach związku.

Mało która para uprawia jeszcze seks po 25-latach życia razem. Na ogół jest tak że po ok. 3-5 latach wspólnie ludzie tracą ochotę.

Inna sprawa - oboje z mężem nie jesteście juz nastolatkami, wiec to normalne, że on nie ma już takiej chęci. Ludzie w tym wieku już seksu na ogół nie uprawiają.

37

Odp: Po 25 latach związku.
lilly25 napisał/a:

Mało która para uprawia jeszcze seks po 25-latach życia razem. Na ogół jest tak że po ok. 3-5 latach wspólnie ludzie tracą ochotę.

Inna sprawa - oboje z mężem nie jesteście juz nastolatkami, wiec to normalne, że on nie ma już takiej chęci. Ludzie w tym wieku już seksu na ogół nie uprawiają.

lilly25, to jest tak "normalne" jak wiejski pies kulący się przed człowiekiem podnoszącym kamień.  Zwierze które nie wie co oznacza kamień w ręku człowieka (czyli nie doświadczyło kamienia) nie będzie reagować strachem, bo jest to nienaturalne.  Tak samo brak seksu w małżeństwach, o ile jest powszechny, nie jest w ludzkiej naturze.

38

Odp: Po 25 latach związku.

Lily.. Skąd to wzięłaś? Jeśli z własnego doswiadczenia współczuję..
Viki.. Na miejscu męża wkurzyłąbym się na Ciebie wiele lat temu- święty człowiek albo znalazł gdzie indziej. Traktujesz go instrumentalnie sorry. Ale moze macie szansę na nowo , jak para nieznajomych, kto wie?
Wilczysko.. W klawiaturę klikasz, więc palce masz.. Jak to było w Casino Royale o tym małym palcu Bonda? wink

39

Odp: Po 25 latach związku.

Lili - co Ty za bzdury piszesz?
W wieku 40 - 50 lat mało która para uprawia seks?
Raczej mało która go nie uprawia.
Przynajmniej ja nie znam żadnej takiej...

40 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-15 00:29:33)

Odp: Po 25 latach związku.

Może pokolenie 40 latków których wczesna młodość przypadła na lata przedinternetowe to ostatni, którym na tym zależy? A młodsi wolą klikać myszką? A seks nudzi im się po 5 latach? straszne...

41 Ostatnio edytowany przez viki43 (2017-04-15 02:49:37)

Odp: Po 25 latach związku.
KaktusTX napisał/a:

viki43, sex a raczej jego brak jest zwykle symptomem głębszego problemu w związku.  Twój mąż z jakiegoś powodu nie szuka fizycznej bliskości z tobą, wręcz unika jej.  Nie całuje ciebie, nie przytula, nie bierze za rękę, nie lubi być nagi w twojej obecności.  Czy on prawi ci jakiekolwiek komplementy nt. twojego wyglądu, zapachu, ubrania?  Zastanów się co jest nie tak w tym związku.  Kto nosi spodnie w twoim małżeństwie?  Czy jesteś feministką?  Czy twój mąż jest manginą?  Czy jest męski?

Tak jest jak napisałeś - ale też nigdy od początku nie szukał - teście zachowują się w identyczny sposób. I tak samo zachowują się w stosunku do wnuków - nigdy nie przytulą, nie pocałują itp. Jak dzieci były mniejsze - głównie córy jak, któraś nie podleciała i sama nie usiadła teściowej na kolana, to ona nigdy żadnego nich nie zawołała, a już nie mówiąc o przytuleniu. Jej ręce zawsze były z boku jakby ją dzieci parzyły, ona sama była bierna. Jedynie jak już np. wychodziliśmy od nich i dzieci poleciały nacisnąć przycisk od windy to zawsze były rzucone słowa - "a co ty babci buzi nie dasz na pożegnanie ?"(po to by sąsiedzi widzieli i słyszeli). Teściu już jest troszkę pod tym względem inny - zawsze okazywał więcej sympatii wnukom - ale to wszystko jest niczym w stosunku jak powinno być normalnie. Nigdy nie widziałam aby teściu, teściową przytulił, a o np. buziaku już nawet nie wspomnę. Mąż z jedyną swoją siostrą nie utrzymuje praktycznie żadnych kontaktów, widują się tylko jak ona przyjeżdża 2-3 razy w roku do Polski - to musimy zrobić obowiązkowego grilla bo przyjadą odwiedzić z teściami i "aby mamie nie było przykro". Przez te wszystkie lata, byliśmy u nich tylko 2x po 2 doby (2tyś. km.odległości m/nami) - na komuniach ich dzieci. Siostra nigdy nie zaprosiła brata do siebie (poza komuniami dzieci), nie dzwonią do siebie, nie rozmawiają ot- tak z racji przywiązania, więzi, zapytania o zdrowie czy nawet co u jednego, czy drugiego słychać. Zresztą teście praktycznie z nikim z rodziny nie utrzymują kontaktów, teraz  nawet nie mają bliższych znajomych (mimo, iż oboje są po 70-tce są w pełni samodzielni i bardzo aktywni - prowadzą normalne życie, są w pełni mobilni.
I tak samo zachowuje się mąż w stosunku do mnie. Szczerze mówiąc to nie wie o mnie nic np. jakie leki na codzień zażywam, na co choruję, jaki rozmiar ubrania noszę (nie wspominając o np. biuście),  jakbym go wysłała np. po podpaski - to na 100% przywiózłby mi pampersy. Nie raz mu mówiłam, że jakby mi się coś stało, to nawet nie wiedziałby co lekarzom przekazać.
O perfumach ? - zapomnij - hahaha - on nie wie nawet chyba co to jest - nie wspominając o tym, że nie ma zielonego pojęcia, jakich używam - swoje (a kupuję dobre, markowe rzeczy) to używa w swoim aucie jako zapachu. Zresztą o czym tu mówić - ja mu nawet benzynę w kanistrze przywożę do jego auta.
Na mojej głowie jest wszystko - nawet części do auta (ja muszę wiedzieć jaką potrzeba).
Nie ma zielonego pojęcia gdzie ile, i kiedy zrobić jakąkolwiek opłatę - ba nawet nigdy nie korzystał ze swojego konta bankowego, nie używa karty. Nigdy nie kupił sobie nawet spodni czy butów - oj, przepraszam kupił -1x, około 20 lat temu - i nie chodził bo były ciasne ;-)
Dom, samochód itp. sama praktycznie kupiłam, jego wyciągnęłam przed dokonaniem transakcji aby chociaż obejrzał czy mu się podoba.
Tak - niestety tak spodnie jak i spódnicę (chociaż nie- bo nie lubię) od początku związku to ja niestety noszę. Wiem, wiem jest to moja wina, ponieważ od początku go do tego przyzwyczaiłam - ale wtedy pracował w innej firmie, bardzo często w delegacjach, wracał tylko na weekendy do domu. Więc innego wyjścia nie było - musiało wszystko spaść na mnie i tak pozostało - do dobrego się szybko przyzwyczaił.
Na moje ubrania zwraca bardzo rzadko uwagę - chyba, że mu się coś spodoba, to powie " tak powinnaś się ubierać, ładnie ci w tym" no i jeszcze na zmianę fryzury też zareaguje. Ale na nic więcej.
Co do prezentów, to przez te wszystkie lata - owszem z racji uroczystości (urodziny i 8 marca) dostaję kwiaty. Ale nic i nigdy więcej - twierdzi, że ja rządzę pieniędzmi i mam sobie sama coś kupić. Ale o rocznicy ślubu nie pamięta (hihihi za równe 2 tygodnie) jakby go spytać - to nie odpowie kiedy.
Tutaj bym skłamała jakbym powiedziała, że czegokolwiek mi zabrania. Nigdy nie miał nic przeciwko, moim wypadom  (np. impreza z pracy, czy spotkanie koleżeńskie, czy nawet wyjazd samej czy z dziećmi na wczasy ). Ale też się nie interesuje wogóle - gdzie jestem, kiedy wrócę. Kilka lat temu jeszcze studiowałam w mieście oddalonym o 100km. i czasami zostawałam na noc tam u rodziny - nigdy nie zadzwonił, czy żyję, czy mi się nic nie stało po drodze - "przecież wiedziałem, że zostałaś na noc, że ci się nie opłacało przyjeżdżać". Czy po 12h pracy jeszcze muszę np. zrobić zakupy, czy załatwić jakąś sprawę i wracam np. po 15h. czy więcej - nie zapyta nawet gdzie byłam.
On o pracy opowiada bardzo dużo (zresztą o wszystkim), potrafi godzinami gadać, gadać, gadać - ja go mam słuchać, ale nigdy jeszcze się nie zapytał co u mnie w pracy słychać, czy jak gdzieś byłam - jak było? Zawsze z góry zakłada, że u mnie jest wszystko ok.: "ty ma państwówce nie masz się czym martwić, jakbyś poszła do prywaciarza to byś wiedziała co to jest".

Jest za to wspaniałym ojcem - dzieci są jego oczkiem w głowie. Poświęca im bardzo dużo czasu, rozumieją się bardzo dobrze. Wiem na 1000%, że jak mnie nie ma dzieciom się krzywda nie stanie. Teraz już są duże, ale jak były małe zrobił przy nich wszystko - nakarmił, wykąpał, zmienił pampersa itp...Pomaga w lekcjach, w nauce. I dzieciom okazuje bardzo dużo miłości, potrafi przytulić - do dzisiaj "ich wygłupy" nie mają końca. Często z nimi wyjeżdża- uprawiają razem bardzo dużo sportów. Jeździ z nimi na długie wycieczki rowerowe, na rolki, basen. Zimą praktycznie każdy weekend spędzamy na stoku, na lodowisku czy basenie. Fakt jak na nasz wiek - dzieci mamy jeszcze małe (większość naszych znajomych ma już wnuki) ale mój przy dzieciach młodnieje (zresztą nie dość, że wygląda bardzo młodo, to zawsze był i duchem młody) - czasami się zastanawiam, kto jest rozsądniejszy - dzieci czy tata? Teraz sobie wymyślili ściankę wspinaczkową i im się bardzo spodobało.
Bardzo dużo jeździmy - podróżujemy, dla nas nie ma problemu się spakować i ot- tak jechać sobie na weekend na drugi koniec Polski.
Prowadzimy normalne życie towarzyskie, mamy dużo znajomych, chodzimy na zabawy, imprezy, jeździmy na koncerty, staramy się 2 razy w roku wspólnie wyjeżdżać na 2-tygodniowe wczasy (lato, zima).

Jak już pisałam, jestem z natury potworną optymistką, pełną werwy i energii, mąż zaś potwornym pesymistą. Dla niego zawsze czy jest dobrze, czy źle - to jest źle !!! Zawsze i we wszystkim szuka "dziury w całym". Dla niego najmniejszy problem, jest problemem nie do przejścia. Dlatego czasami wolę ani nie wspominać mu o wielu rzeczach ponieważ by był "wyłączony" z życia przez kilka dni (wtedy leży i patrzy w sufit, a podstawowe rzeczy wykonuje machinalnie), mówię mu dopiero gdy jest sprawa załatwiona. Większość decyzji (właściwie to wszystkie) podejmuję samodzielnie a jego stawiam przed faktem dokonanym. On by się na nic nigdy nie zdecydował - do dzisiaj nie mielibyśmy domu, dzieci itp.... Nic.
Wielokrotnie stwierdziłam, że on był chyba " miękkim h... robiony". U niego albo coś jest białe, albo czarne - nie ma nic pośrodku. Całe życie popada ze skrajności w skrajność. Po tylu latach już się do tego przyzwyczaiłam i nauczyłam jak postępować czy reagować.

Ale jak każdy człowiek ma swoje wady i zalety - bardzo go kocham. Jest bardzo dobrym człowiekiem, nikomu by krzywdy nie zrobił, zawsze chce aby wszystko było dobrze (czasami aż za dobrze, bo często jest przez to wykorzystywany przez innych). Spokojny, nie pali , pije okazjonalnie + piwko (jak każdy normalny mężczyzna), całe życie ciężko pracuje aby zapewnić nam normalne warunki życiowe.
I co na pewno Was zaskoczy - przez te wszystkie lata nie mieliśmy ani jednego tzw. "cichego dnia" - ba - ani nawet godziny!
Ja jestem osobą dość wybuchową, łatwo wpadającą w złość, nie dającą "sobie w kaszę dmuchać", więc jak już wybucham to na całego, ale i on w obronie swoich racji wtedy potrafi krzyknąć - więc wykrzyczymy sobie nawzajem co nas boli i za 5 minut jest wszysko ok.
Ale też nigdy u nas nie było tzw. seksu na zgodę - nawet takiej inicjatywy z żadnej ze stron.

Feministką nie jestem na 100%. Muszę przyznać, że u mnie w domu tata pracował na rodzinę, a mama rządziła. Także też chyba "dominację" odziedziczyłam w genach. Ale nas łączyła silna więź, czuliśmy się wszyscy kochani, widzieliśmy miłość m/rodzicami, tak i ich do nas (do mnie i do mojej siostry). Do tego ponad 20-letnia praca zawodowa - gdzie muszę dominować nad prawie 60-cioma mężczyznami, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Gdzie nie mogę sobie pozwolić, na najmniejszą słabość, muszę użyć w/c nich czasami głosu a czasami i siły. Gdzie praca nauczyła mnie stanowczości, oziębłości, nieustępliwości, szybkiego reagowania i podejmowania odpowiedzialnych szybkich decyzji.

Także mąż nie jest absolutnie manginą - jest w 100% męski, przystojny, tak z wyglądu jak i z zachowania, we wszystkich dziedzinach życia. Tylko leniwy, przyzwyczajony do wygody, do tego, że to ja wszystko zrobię, załatwię, wezmę w swoje ręce, zadecyduję o tym czy o tamtym. Jeżeli jemu jest z czymś dobrze (on się zaspokaja) to po co ma coś zmieniać ? Więc po co on ma się w czymkolwiek wysilać?

Mąż zawsze powtarza, że u mnie w rodzinie jest inaczej i on by chciał aby tak było w jego - moi rodzice już dawno nie żyją, ale z resztą rodziny minimum 3-4x w roku spotykamy się praktycznie wszyscy  (całe kuzynostwo - w tej chwili już jesteśmy najstarszym pokoleniem), raz u jednych, raz u następnych itd. - teraz w niedzielę wielkanocną będzie nas ok. 30 osób (licząc z dziećmi) przy świątecznym stole i tak jest w każde święta. Moja siostra także mieszka bardzo daleko, ale staramy się odwiedzać nawzajem minimum raz na rok - są telefony - więc rozmawiamy kilka razy w tygodniu.

42

Odp: Po 25 latach związku.

smile viki43
Coś mi z Twojego opisu wygląda, że to tylko kwestia niedługiego czasu aż swój cel osiągniesz smile.

43

Odp: Po 25 latach związku.
random.further napisał/a:

smile viki43
Coś mi z Twojego opisu wygląda, że to tylko kwestia niedługiego czasu aż swój cel osiągniesz smile.

Jakbym chciala to już dawno bym go osiągnęła - tylko do czego by to prowadziło ? Czy jest warta skórka wyprawki ? ;-)

44

Odp: Po 25 latach związku.

skoro nie jestes feministka i lubisz model patriarchalny rodziny, to czemu teraz marudzisz?

przeciez on właśnie tak wyglada - wiec naprawde nie rozumiem skad to marudzenie

45

Odp: Po 25 latach związku.
_v_ napisał/a:

skoro nie jestes feministka i lubisz model patriarchalny rodziny, to czemu teraz marudzisz?

przeciez on właśnie tak wyglada - wiec naprawde nie rozumiem skad to marudzenie

Lubisz ? Tak się stało, tak już jest i chyba sobie zdajesz sprawę, że zmiana tego jest/byłaby bardzo trudna, czasochłonna i minimalistyczna. Co mam lubić ? To, że zamiast po nocce położyć się spać, muszę załatwić kilka spraw, zamiast obejrzeć TV - muszę jechać np. po zakupy ? Czy jakby wykonał za mnie te kilka "pierdół' nie byłoby mi lżej ?
Chociaż w tej chwili już i tak jest dużo lepiej, bo dzieci starsze, bardzo dużo pomagają i mnie wspomagają. Dodam, że mieszkamy na wsi i do najbliższego miasta mamy 20km., do sklepu 6, stacji benz. 15km. To nie jest, że sobie wyskoczę w przysłowiowych papciach na dół do sklepu po chleb - jest to czasochłonne.

Od 15 lat mąż pracuje po 8h, jak w zegareczku o tej i o tej jest w domu. Nie pracuje ciężej od innych. Więc ma czas, nawet po odpoczynku po pracy ma go jeszcze dużo. Z obowiązków domowych ma tylko i wyłącznie, obsługę pieca (raz na tydzień wyczyścić i zasypać), latem skosić trawę, na jesień zgrabić liście, zimą odśnieżyć. Raz na x miesięcy, wymienić coś przy aucie (w razie potrzeby). Czy to tak dużo?

46

Odp: Po 25 latach związku.

no bardzo mi przykro, ale to co piszesz właśnie czyni Cię tą wstretna feministka,ktora ponoc nie jesteś smile

a skoro jednak nie jesteś to przyjmuj z pokora swój los i tyraj do śmierci smile

47

Odp: Po 25 latach związku.

Przecież to trol, serio nie widzicie tego? Podstarzala 40 latka z psychika 6 łatki, a historia jest tak głupia że aż dziw że nikt nie widzi że ktoś sobie robi jaja.

48

Odp: Po 25 latach związku.
mrd napisał/a:

Lili - co Ty za bzdury piszesz?
W wieku 40 - 50 lat mało która para uprawia seks?
Raczej mało która go nie uprawia.
Przynajmniej ja nie znam żadnej takiej...

Po 40-stce na ogół zaczynają się dość poważne problemy chorobowe, a wiadomo że cierpiący o seksie nie myśli. Poza tym - proszę tego nie odbierać jako złośliwość, ale jak patrzę na ludzi czterdziestokilkuletnich-pięćdziesiątletnich to większość (ok. 70%) nie wygląda zbyt dobrze, dlatego ja sobie nie wyobrażam że oni są w stanie rozebrać się przed drugą osobą.

---

Nie wiem czy Wy żyjecie w jakiejś bajce gdzie nie ma chorób, i ludzie ciągle mają ochotę, ale w świecie w których ja żyję tak nie ma.

49

Odp: Po 25 latach związku.

smile
lilly, da radę... jeśli chęć jest to da radę... tongue Za dużo albo za mało sobie wyobrażasz...I jednak bardziej zależy od kobiety, aby chciała. Jak chce to... da radę tongue

50 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-04-15 13:47:07)

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

Jakbym chciala to już dawno bym go osiągnęła - tylko do czego by to prowadziło ? Czy jest warta skórka wyprawki ? ;-)

smile viki43,

Skórka nie warta wyprawki. Prześlizgnęłam się za szybko po tym temacie. Wróciłam i przeczytałam uważnie.

Bardzo ładnie o funkcjonowaniu rodziny piszesz ale to TYLKO funkcjonowanie, nie chodzi raczej, że zaniedbałaś seks – zaniedbałaś, hm…, jakby to ująć u licha, urokliwość dyskretnych emocji, poufnej i nastrojowej więzi w relacji…

Leń, leń z Ciebie (nie wiem czy z Niego jest leń choć tak go określiłaś), u którego natura własna charakteru pozwoliła ułożyć ramki spełnionego życia i NIE zbudować relacji. Do tego wykreowałaś życie dla wygodnictwa partnera i teraz masz dylemat – a JA ?

Przemyśl to dobrze zanim ruszysz lawinę zmian – Ty temu sprostasz, On nie sprosta na pewno, i co by jasne było – sobie samej ten mętlik zawdzięczasz to teraz pij, i nie męcz Go za bardzo jeśli mogę coś podszepnąć.


viki43 napisał/a:

I stwierdziłam, że mam go głęboko gdzieś - niech nawet mi nie wchodzi do sypialni - nie dostanie - do czasu, aż nie zacznie szanować.

A nie traktujesz go, hm…, przedmiotowo za bardzo – jako TYLKO odpowiedź na Twoje potrzeby ? On właśnie tak robił do tej pory z Tobą – wyznaczył swoją potrzebę i ją sobie realizował (z Twoją pomocą bo było to dla Ciebie wygodne i no, dopasowaliście się wink ). Teraz Ty przejęłaś kontrolę w podobny sposób – oczywiście potrzeby inne mają być realizowane bo to Twoje potrzeby. Jak nie zwiał po tych gadżetach to nie jest źle – tyle że azyl w łazience znalazł jednak wink - gonisz króliczka wink ale serio bardziej – chyba trzeba dużo ostrożniej.


viki43 napisał/a:

Tylko: czy związek polega na uległości jednej osoby drugiej ? Czy na partnerstwie ?

Hm…, coś na rzeczy jest, czasem może i lepiej,  że również na uległości, proszę mnie nie objeżdżać  jeśli powiem, że partnerstwo momentami może być przereklamowane  wink.


viki43 napisał/a:

Ja mu nie pokazałam czego bym chciała, czego pragnę - wolałam od tego uciec. Więc on był /jest przekonany, że tak to ma wyglądać.

No to trzeba to zrobić – tyle, że nie tak jak do tej pory próbowałaś. Myślę…, myślę… co by tu ? Na pewno zrezygnuj z tej całej zadaniowości, jakoś tak mi to w Twoim tekście przebija – ale może się mylę.


viki43 napisał/a:

A my kobiety to co ? Jasne my nie mamy uczuć, nie liczymy się - tylko mamy nogi rozkładać ponieważ Panu i Władcy się chce ?

smile Nie polecam, tak właśnie wcześniej robiłaś dla niego – teraz tak właśnie jego chcesz potraktować.


viki43 napisał/a:

Ale proszę nie odzywaj się więcej w moim temacie, bo nie masz zielonego pojęcia w ogóle o związku , nie mówiąc już o tak długotrwałym jak mój.

O rany, viki43, no opinie różne mogą być i to raczej dobrze, że różne.


viki43 napisał/a:

Piszę na tym wątku - głównie dla młodych - aby zrozumieli jak ważna jest rozmowa, zrozumienie, zwykła serdeczność w związku! Jestem jedną z nielicznych jak widzę tutaj, z tej drugiej strony - "która nie chciała".

Bóg zapłać (zawsze to miło mimo, że dla młodych głównie wink) , mi się wydawało, że o co innego chodzi.


viki43 napisał/a:

Ale gdzie ja napisałam, że chcę załatwić jednym ruchem ? Co ma być to będzie - ja wytrzymam czy z seksem z mężem, czy z samozaspokajaniem, czy nawet bez.

I może tu jest problem ? Że Ty zawsze wytrzymasz – czy dobrze czy źle – może być byle jak ale On ma być dla funkcjonowania rodziny – chyba odsłania się brak szacunku dla Niego – z tym to raczej należy uważać.


viki43 napisał/a:

Najważniejsza jest szczerość, wzajemne zrozumienie, otwartość na potrzeby drugiej osoby, rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa - czego niestety od początku w naszym związku zabrakło.

Ale tam, nie tylko wink


viki43 napisał/a:

I co na pewno Was zaskoczy - przez te wszystkie lata nie mieliśmy ani jednego tzw. "cichego dnia" - ba - ani nawet godziny!

No i co z tego ? Brawo Ty, brawo Ja wink - scalenie jest,  fundamentu brak – a intymność – ta własna delikatnie wypracowana otwartość na okazaną słabość w potrzebie…, braków jest dużo więcej.

51 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-15 13:30:41)

Odp: Po 25 latach związku.
random.further napisał/a:
vicky43 napisał/a:

Tylko: czy związek polega na uległości jednej osoby drugiej ? Czy na partnerstwie ?

Hm…, coś na rzeczy jest, czasem może i lepiej,  że również na uległości, proszę mnie nie objeżdżać  jeśli powiem, że partnerstwo momentami może być przereklamowane  wink.

smile
Random, mnie zaniepokoiłaś... smile Objeżdżać...? Ależ nie... Wytłumaczyć smile Przecież wiesz, że niektórzy wolą uległość, niektórzy odwrotnie. I że na tym właśnie polega... partnerstwo? A nie że po równo tongue

52

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:

Przecież wiesz, ...

smile
Hm...?
Każdemu według potrzeb nie zadziała raczej smile

53 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-15 17:58:10)

Odp: Po 25 latach związku.
random.further napisał/a:
rh72 napisał/a:

Przecież wiesz, ...

smile
Hm...?
Każdemu według potrzeb nie zadziała raczej smile

smile
Najbardziej ewolucyjną cechą człowieka jest adaptacja. Nigdy jednak nie będzie pełnego dopasowania, pełnego partnerstwa, czy socjalizmu albo komunizmu... tongue
Najlepsza forma związku to dalej: ja się staram Ty się starasz a wychodzi i tak bokiem... I co z tego? Aby coś wychodziło...
big_smile Nie nadąłem się... jak zwykle mnie podpuszczasz. Po jakimś czasie człowiek rozumie pewne rzeczy... Rozumie też że na coś jest 'za późno' a w niektórych sprawach może być cudownie, bo jeszcze 'nie'
I może być tak, że się jemu tylko wydaje. I po to może tutaj gadamy...

EDIT: dyskutujemy i mam nadzieję, na poziomie... właśnie oglądam roastowania różnych osób i mi się może poziom obniżyć, więc przepraszam w razie czego za nieporozumienia tongue
I aby nie było lubię gadać ale też cholernie lubię przekonywać i przekonać... big_smile

54

Odp: Po 25 latach związku.

smile
Partnerstwo z wbudowaną uległością w odpowiedzi na potrzeby partnera nazwiemy partnerstwem smile
viki43 starała się jak mogła - poukłdała co było konieczne no i pozostało jej : i co z tego dziś masz ?
rzecz nie w tym chyba smile, ale to temat na nocne rozważania smile

55 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-15 14:33:44)

Odp: Po 25 latach związku.
random.further napisał/a:

smile
Partnerstwo z wbudowaną uległością w odpowiedzi na potrzeby partnera nazwiemy partnerstwem smile

TAK! smile  Partnerstwo nie jest przereklamowane! To seks jest!

random.further napisał/a:

smile
viki43 starała się jak mogła - poukłdała co było konieczne no i pozostało jej : i co z tego dziś masz ?

Poczekaj, daj szansę facetowi... Tłumaczenie czasami pomaga. big_smile Rzadko, zwykle ja wiem najlepiej big_smile (jeśli się pytasz o mnie?) Wiem....

random.further napisał/a:

smile
rzecz nie w tym chyba smile, ale to temat na nocne rozważania smile

Viki! smile Nie rozważaj tylko nic w nocy! tongue

Random... Zgodziłaś się czy nie? Jak zwykle musisz mi wytłumaczyć... smile

56

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:

Viki! smile Nie rozważaj tylko nic w nocy! tongue

Kiedy w nocy mam głównie na to czas ;-)
Teraz wpadłam tylko na 5 minutek kawusią się wzmocnić, i kręgosłup wyprostować - jak to Lily25 skwitowała - w końcu już zniedołężniałą babcią jestem ;-)
Późniejszym wieczorem poczytam na spokojnie i przemyślę ;-)

57 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-04-15 17:52:00)

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:
random.further napisał/a:

smile
Partnerstwo z wbudowaną uległością w odpowiedzi na potrzeby partnera nazwiemy partnerstwem smile

TAK! smile  Partnerstwo nie jest przereklamowane! To seks jest!

random.further napisał/a:

smile
viki43 starała się jak mogła - poukłdała co było konieczne no i pozostało jej : i co z tego dziś masz ?

Poczekaj, daj szansę facetowi... Tłumaczenie czasami pomaga. big_smile Rzadko, zwykle ja wiem najlepiej big_smile (jeśli się pytasz o mnie?) Wiem....

random.further napisał/a:

smile
rzecz nie w tym chyba smile, ale to temat na nocne rozważania smile

Viki! smile Nie rozważaj tylko nic w nocy! tongue

Random... Zgodziłaś się czy nie? Jak zwykle musisz mi wytłumaczyć... smile

Przekonano mnie smile, oprócz tego kto wie lepiej ... smile smile smile

58 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-15 18:14:10)

Odp: Po 25 latach związku.
random.further napisał/a:

Przekonano mnie smile, oprócz tego kto wie lepiej ... smile smile smile

smile
No tak, rozmowa z kobietą... Zawsze 'tak' ale nie do końca... tongue Viki, bez obrazy, ale Ty pewnie też tak masz... tongue Czytam te komentarze i obu Wam uległości to brakuje! Ponownie uśmiech tongue

http://img.joemonster.org/i/2017/04/moment_11.jpg

59

Odp: Po 25 latach związku.

rh72
Ja widzę cały czas intensywnie myślisz - jakoś nie daję Ci spokoju  :-P
W nocy wytłumaczę Ci, kto tu ma rację  :ja:

60 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-15 18:52:54)

Odp: Po 25 latach związku.
viki43 napisał/a:

rh72
Ja widzę cały czas intensywnie myślisz - jakoś nie daję Ci spokoju  :-P
W nocy wytłumaczę Ci, kto tu ma rację  :ja:

smile
Nie, spoko. Spodobała mi się pewna myśl. Nie rozkminiam (jakby młody napisał) jej jednak namiętnie. Po prostu jeszcze w coś wierzę. big_smile A z Random czasami muszę, zwykle się z kobietą zgadzam ale nie zawsze. smile
Aloizy (w innym temacie) napisał: peace, więc Spokojnych Świąt. Swój światopogląd już mam i nie zmienię go pewnie prędko... Na razie próbuję go tłumaczyć ale...

Na statku pasażerskim:
- Panie kapitanie, dlaczego większość statków nosi kobiece imiona?
- Człowieku, jeżeli byś wiedział jak ciężko się nimi kieruje, to byś nie zadawał głupich pytań!

61

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:

A z Random czasami muszę, zwykle się z kobietą zgadzam ale nie zawsze. smile

smile Hm... ?
Ale co muszę ?
Się zgodzić ?
Prawda niezbita smile

62 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-15 19:59:00)

Odp: Po 25 latach związku.
random.further napisał/a:
rh72 napisał/a:

A z Random czasami muszę, zwykle się z kobietą zgadzam ale nie zawsze. smile

smile Hm... ?
Ale co muszę ?
Się zgodzić ?
Prawda niezbita smile

smile
Muszę 'tak mieć' tongue Różnicę zdań... big_smile nie poglądów... poglądy zbliżone jak widzę... poziom niedopasowania w sferze delikatności jest niewątpliwy...(acha, ja ten mniej aby jasność była dla czytających) smile Reszta zbyt duży offtopic...

63

Odp: Po 25 latach związku.
rh72 napisał/a:
viki43 napisał/a:

rh72
Ja widzę cały czas intensywnie myślisz - jakoś nie daję Ci spokoju  :-P
W nocy wytłumaczę Ci, kto tu ma rację  :ja:

smile
Nie, spoko. Spodobała mi się pewna myśl. Nie rozkminiam (jakby młody napisał) jej jednak namiętnie. Po prostu jeszcze w coś wierzę. big_smile A z Random czasami muszę, zwykle się z kobietą zgadzam ale nie zawsze. smile
Aloizy (w innym temacie) napisał: peace, więc Spokojnych Świąt. Swój światopogląd już mam i nie zmienię go pewnie prędko... Na razie próbuję go tłumaczyć ale...

Na statku pasażerskim:
- Panie kapitanie, dlaczego większość statków nosi kobiece imiona?
- Człowieku, jeżeli byś wiedział jak ciężko się nimi kieruje, to byś nie zadawał głupich pytań!


znam statek o męskim imieniu, co przecenił swoje możliwości i szybko poszedł na dno... bulbul bul....

64 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-15 20:15:08)

Odp: Po 25 latach związku.
Ela210 napisał/a:

znam statek o męskim imieniu, co przecenił swoje możliwości i szybko poszedł na dno... bulbul bul....

smile
Ha! Ale z jaką klasą?! big_smile Film nakręcili ale tam tyle miłości było, że, przyznam się, nie obejrzałem... smile I w Titanicu to się zagapili... Statek sam z siebie prowadził się 'jak marzenie', trzeba było tylko wcześniej skręcać big_smile

EDIT: oj tam... pogadałem sobie, jakoś trzeba było wybrnąć z 'sytuacji'... Tu chodzi o liczbę statków - zawsze jest wyjątek tongue

65

Odp: Po 25 latach związku.
random.further napisał/a:

i co z tego dziś masz ?

Wspaniałe najukochańsze dzieci !!! No i zawsze rację ;-) Ale ten temat dokończymy we wtorek.

Zdrowych i Wesołych !

Posty [ 1 do 65 z 131 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Po 25 latach związku.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024