Cóż, moje "widełki" nie są jakieś super wąskie - zawsze wolałem ciemnowłose, a tu mi się ostatnio jedna blondynka bardzo spodobała. Zawsze lubiłem niskie, a miałem przez pewien czas romans z wyższą od siebie, 180 cm (ja 175). Tak więc nie mam tych widełek bardzo wąskich, no ale jak się jakaś nie podoba to się nie podoba i co zrobisz.
Jak się nie podoba, to nic nie zrobisz Pytanie było właśnie o te "widełki" Czy z góry zakładasz, że np. czarna to nawet nie zarywam
198 2017-03-03 00:45:05 Ostatnio edytowany przez T-28 (2017-03-03 00:47:22)
Jak się nie podoba, to nic nie zrobisz Pytanie było właśnie o te "widełki" Czy z góry zakładasz, że np. czarna to nawet nie zarywam
Czarnowłose uwielbiam Chyba, że chodzi o murzynki, w nich nie gustuję. Ale już "ciapate" albo Azjatki z Dalekiego Wschodu są całkiem całkiem
Generalnie są pewne typy urody które odrzucam z góry, ale są pewne typy, których nie preferuję, ale ich z góry nie skreślam. Na przykład nigdy nie podobały mi się dziewczyny mocno przy kości (za to mój dobry kumpel gustuje tylko w takich), nigdy i już. Za to uganiałem się za paroma wysokimi, choć wolę takie malutkie. Nigdy nie podobały mi się krótko ostrzyzone, dla mnie krótkie włosy u kobiety są aseksualne. Ale już na przykład ruda czy blondynka potrafi mi się spodobać, choć preferuję ciemnowłose. I tak mógłbym wyliczać.
199 2017-03-03 01:57:03 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-03-03 01:59:01)
Czarnowłose uwielbiam Chyba, że chodzi o murzynki, w nich nie gustuję. Ale już "ciapate" albo Azjatki z Dalekiego Wschodu są całkiem całkiem
Generalnie są pewne typy urody które odrzucam z góry, ale są pewne typy, których nie preferuję, ale ich z góry nie skreślam. Na przykład nigdy nie podobały mi się dziewczyny mocno przy kości (za to mój dobry kumpel gustuje tylko w takich), nigdy i już. Za to uganiałem się za paroma wysokimi, choć wolę takie malutkie. Nigdy nie podobały mi się krótko ostrzyzone, dla mnie krótkie włosy u kobiety są aseksualne. Ale już na przykład ruda czy blondynka potrafi mi się spodobać, choć preferuję ciemnowłose. I tak mógłbym wyliczać.
No i o to mi właśnie chodziło. Że nie odrzuca się na podstawie typu urody, tu nie ma reguły. Uwielbiasz czarnowłose, ale jak się trafi fajna blondynka, to ok. I to nie jest powiedziane, że ona ma być klasycznie piękna, ma być piękna dla Ciebie, prawda? A czy wyjdzie z tego związek, to już zależy od innych czynników. I to nie jest tzw. patrzenie na wygląd, tyko po prostu ktoś - ten konkretny ktoś - musi się spodobać. To samo obowiązuje w drugą stronę. Mój pierwszy chłopak był rudy i piegowaty, jakby coś. I tyle.
P. S. Czarne włosy mam, ale tylko do przyszłego tygodnia, więc jak coś, to się pospiesz
Jeej, ktoś mnie znalazł na Sympatii.
Co do pisania "jak chłopiec", jak to określiła lody miętowe, to na portalu napisałem wszystko w taki sposób, jak zawsze to robię. Bez ściem, bez udawania kogoś innego. To ja. Taki jestem. Dziecinny ? Może. Trudno.
Nie pisałem czegoś, czego kobieta, która ewentualnie odważyłaby się porozmawiać lub spotkać, nie zobaczy i nie usłyszy. Zgodnie z dawaną przez niemal wszystkich radą - bądź sobą. No to jestem.
Niestety, wychodzi na to, że jestem totalnie nieciekawy dla kobiet, może zbyt mało męski, może nie wiem co. W każdym razie tak jest. Niestety. Jest mi z tego powodu oczywiście bardzo przykro i codziennie staczam ciężkie boje z czarnymi myślami, ale jakoś znajduję motywację, żeby zwlekać się rankiem z łóżka i przetrwać kolejny dzień.
W sumie powoli przestaje się łudzić, że kiedykolwiek spotkam kogoś, z kim uda mi się stworzyć jakiś związek, założyć rodzinę, mieć dzieci.
Pozostanę już chyba zawsze takim rozbitkiem życiowym.
Najgorsze jest to, że w ogóle kiedykolwiek byłem w związku. Gdyby nie to, nie miałbym żadnego porównania i może tak byłoby lepiej.
Teraz tak strasznie mi tego brakuje. W zasadzie mam chyba wszystko, czego mi trzeba, oprócz tego, czego najbardziej pragnę. Niby powinienem się cieszyć swoim życiem, ale tak naprawdę jestem bardzo, bardzo nieszczęśliwym człowiekiem.
AdLib
Ale tak to już jest, nie kazdemu się będziesz podobał, po prostu jak to się mówi trzeba trafić na odpowiednią kobietę, z którą się porozumiecie. 9 osobom Twój opis nie podpasuje, 10 tej się spodoba. Nie wiem, co tam umieściłes, więc trudno cokolwiek stwierdzić.
Myślę też, że jak sobie ktoś wmówi, że wie, że nikogo nie poznała itd, to tak będzie. W sumie ciekawy mechanizm.
CZY to podświadomie się wtedy tak działa, aby się spełniło to, czego nie chcemy?Ale w jakiś sposob człowiek dazy do tego, że się nie spełni.
Myślę też, że jak sobie ktoś wmówi, że wie, że nikogo nie poznała itd, to tak będzie. W sumie ciekawy mechanizm.
CZY to podświadomie się wtedy tak działa, aby się spełniło to, czego nie chcemy?Ale w jakiś sposob człowiek dazy do tego, że się nie spełni.
No tak, ale po to założyłem te wszystkie konta na portalach randkowych i po to chodzę na szybkie randki, bo wierzę, że jednak uda mi się kogoś spotkać.
Tylko ile czasu można znosić porażki.
Zaczynam powoli usychać emocjonalnie bez bliskiego kontaktu z kobietą.
rossanka napisał/a:Myślę też, że jak sobie ktoś wmówi, że wie, że nikogo nie poznała itd, to tak będzie. W sumie ciekawy mechanizm.
CZY to podświadomie się wtedy tak działa, aby się spełniło to, czego nie chcemy?Ale w jakiś sposob człowiek dazy do tego, że się nie spełni.No tak, ale po to założyłem te wszystkie konta na portalach randkowych i po to chodzę na szybkie randki, bo wierzę, że jednak uda mi się kogoś spotkać.
Tylko ile czasu można znosić porażki.
Zaczynam powoli usychać emocjonalnie bez bliskiego kontaktu z kobietą.
Moze się za bardzo spinasz, może jeszcze nie Twój czas? Nie wiem, nie znam Cię, ale rozumiem Twoje zdenerwowanie.
Nie ma siły, musi być jakaś przeszkoda, szczerze jest jakaś?
Też się nad tym zastanawiałam(co do siebie oczywiście) i domyślam się, jaka po części może być jeszcze przeszkoda, dlaczego nadal jestem sama.
Ale musze to sobie sama na spokojnie poukładać a myślę, że w końcu będzie dobrze.
Czarnowłose uwielbiam Chyba, że chodzi o murzynki, w nich nie gustuję. Ale już "ciapate" albo Azjatki z Dalekiego Wschodu są całkiem całkiem
Ha, druga czarnula się zgłasza, która za Chiny ludowe nie zmieni koloru włosów.
P. S. Czarne włosy mam, ale tylko do przyszłego tygodnia, więc jak coś, to się pospiesz
Na jaki kolor zmieniasz?
Myślałam, że Pietruszka ma włosy rude albo blond
206 2017-03-03 11:49:58 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-03-03 11:51:22)
Myślałam, że Pietruszka ma włosy rude albo blond
Czarnula.
Ciekawe czemu uważałaś, że ma rude, czyżbyś naszą Pietruszkę uważała za złośliwą?
rossanka napisał/a:Myślałam, że Pietruszka ma włosy rude albo blond
Czarnula.
Wyobraźnia widać mnie zawiodła.
208 2017-03-03 12:08:47 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-03-03 12:10:36)
Ale ja właśnie zmieniam na rude Tzn. - przez rude do blond
Ciekawe czemu uważałaś, że ma rude, czyżbyś naszą Pietruszkę uważała za złośliwą?
Za zardzewiałą ze starości
209 2017-03-03 12:10:40 Ostatnio edytowany przez rossanka (2017-03-03 12:11:00)
Ale ja właśnie zmieniam na rude Tzn. - przez rude do blond
No to po części miałam rację
To ja po niedzieli też idę do fryzjera ale tylko na obcięcie. A kolor w domu może zrobię.
Ja nie wiem, jak to wy dziewczyn macie.
Jeszcze jak byłem z moją byłą, to próbowałem ją przekonać, że miło by mi było, gdyby od czasu do czasu spróbowała zmienić coś w swojej fryzurze - jakoś fajnie podciąć, przefarbować, grzywkę zrobić. Niestety spotkało się to z bardzo mocną krytyką i uzasadnieniem, że ma słabe włosy i tyle.
Nawet wiązanie w kucyk, jakieś fajne mini warkoczyki, czy taki japoński koczek (to chyba koczek jest ) nie wchodził w grę. Bo włosy słabe.
Kurcze, włosy odrastają, sam miałem kiedyś irokeza przez pewien czas.
Są tutaj Panie, które zgodzą się, że ona miała rację ? Nie znam się na włosach, ale mam wrażenie, że nie chciała i tyle.
Ja nie wiem, jak to wy dziewczyn macie.
Jeszcze jak byłem z moją byłą, to próbowałem ją przekonać, że miło by mi było, gdyby od czasu do czasu spróbowała zmienić coś w swojej fryzurze - jakoś fajnie podciąć, przefarbować, grzywkę zrobić. Niestety spotkało się to z bardzo mocną krytyką i uzasadnieniem, że ma słabe włosy i tyle.
Nawet wiązanie w kucyk, jakieś fajne mini warkoczyki, czy taki japoński koczek (to chyba koczek jest ) nie wchodził w grę. Bo włosy słabe.Kurcze, włosy odrastają, sam miałem kiedyś irokeza przez pewien czas.
Są tutaj Panie, które zgodzą się, że ona miała rację ? Nie znam się na włosach, ale mam wrażenie, że nie chciała i tyle.
To jej włosy były, nie możesz jej narzucać.
Chyba, żeby je mylą raz na miesiąc i chodziła w brudnych strąkach to trzeba zwrócić uwagę.
Ja nie wiem, jak to wy dziewczyn macie.
Jeszcze jak byłem z moją byłą, to próbowałem ją przekonać, że miło by mi było, gdyby od czasu do czasu spróbowała zmienić coś w swojej fryzurze - jakoś fajnie podciąć, przefarbować, grzywkę zrobić. Niestety spotkało się to z bardzo mocną krytyką i uzasadnieniem, że ma słabe włosy i tyle.
Nawet wiązanie w kucyk, jakieś fajne mini warkoczyki, czy taki japoński koczek (to chyba koczek jest ) nie wchodził w grę. Bo włosy słabe.Kurcze, włosy odrastają, sam miałem kiedyś irokeza przez pewien czas.
Są tutaj Panie, które zgodzą się, że ona miała rację ? Nie znam się na włosach, ale mam wrażenie, że nie chciała i tyle.
Zależy, jak to Jej komunikowałeś. Jakby mi ktoś komunikował trybem rozkazującym to na złość bym tego nie zrobiła, chociażby miał racje.
Ja uwielbiam grzywkę i z miłą chęcią bym do grzywki powróciła (miałam kiedyś), ale to nie jest na moje włosy.
Moi Bliscy od lat mnie namawiają na zmianę koloru włosów, a ja najlepiej czuję się w czarnych i w takich pozostanę.
Od lat ma taką samą fryzurę i to mi odpowiada.
Od lat zapuszczam włosy.
Wiadomo, że chodzę w rozpuszczonych, kucyku, warkoczu i nawet koku, z tym nie mam najmniejszego problemu.
Przeważnie chodzę w związanych włosach bo tak mi wygodnie.
Długie włosy są super, ale też denerwujące.
W żadnym wypadku nie próbowałem niczego nakazywać.
Czasami mówiłem, że fajnie wyglądałaby w takich czy innych włosach, że mogłaby dla mnie co jakiś czas zapleść, albo związać, albo coś, bo kręcą mnie takie bardziej fantazyjne fryzury i że jej też mogłoby się spodobać, a zawsze można wrócić do prostych włosów.
Niestety zawsze było nie, bo ona lubi tak, jak ma, ale to jeszcze przemyśli. Do zakończenia związku niestety przemyślenia się nie zakończyły.
Nie próbowałem tyranizować, ale wszelkie moje sugestie dotyczące czegoś nowego tak wyglądały.
Ja z drugiej strony deklarowałem pełną otwartość na dodanie nowych elementów garderoby, jakiś tatuaż, kolczyk, zmianę koloru brody, inne podcięcie brody, czy łotewer. Raz się żyję, włosy odrastają, kolczyk można wyjąć, a tatuaż, o ile nie jest w bardzo widocznym miejscu, zakryć.
Z włosami gorzej, bo mam potężne zakole i golę się "na pazdana", ale jakby zażyczyła sobie, że mam zapuszczać, to bym zapuścił. To tylko włosy. Jeżeli miałoby to ją uszczęśliwić, to dlaczego nie ?
W żadnym wypadku nie próbowałem niczego nakazywać.
Czasami mówiłem, że fajnie wyglądałaby w takich czy innych włosach, że mogłaby dla mnie co jakiś czas zapleść, albo związać, albo coś, bo kręcą mnie takie bardziej fantazyjne fryzury i że jej też mogłoby się spodobać, a zawsze można wrócić do prostych włosów.
Niestety zawsze było nie, bo ona lubi tak, jak ma, ale to jeszcze przemyśli. Do zakończenia związku niestety przemyślenia się nie zakończyły.
Nie próbowałem tyranizować, ale wszelkie moje sugestie dotyczące czegoś nowego tak wyglądały.
Ja z drugiej strony deklarowałem pełną otwartość na dodanie nowych elementów garderoby, jakiś tatuaż, kolczyk, zmianę koloru brody, inne podcięcie brody, czy łotewer. Raz się żyję, włosy odrastają, kolczyk można wyjąć, a tatuaż, o ile nie jest w bardzo widocznym miejscu, zakryć.
Z włosami gorzej, bo mam potężne zakole i golę się "na pazdana", ale jakby zażyczyła sobie, że mam zapuszczać, to bym zapuścił. To tylko włosy. Jeżeli miałoby to ją uszczęśliwić, to dlaczego nie ?
Zmieniłbyś kolor brody?
Zmieniłbyś kolor brody?
Lubię cosplay, więc czemu nie - blond, czerwony, biały, albo toksycznie zielony, a może czarny z czerwonymi pasmami, coś rodem z anime.
Niestety tylko weekendowo, bo w pracy bym się tak pokazać nie mógł.
Ale ja za. Jestem otwarty na takie rzeczy, szczególnie, gdy partnerka by chciała. Warunek oczywiście taki, że ona też by coś zmieniła. Warunek wprawdzie trochę dla "picu", bo i tak bym zmienił, ale trzeba pozory równowagi zachowywać, nie.
Ja szczerze mówiąc nie przepasam za tym, żeby facet mi coś sugerował itp. Pewnie od razu miałabym kompleksy, że skoro mu sie podobają kitki a ja nie noszę to podobaja mu się inne laski sama też się nie wtrącam w jego wygląd (no może jak już jest na prawdę czas żeby się ogolił to wspomnę )
Krejzolka82 napisał/a:Zmieniłbyś kolor brody?
Lubię cosplay, więc czemu nie - blond, czerwony, biały, albo toksycznie zielony, a może czarny z czerwonymi pasmami, coś rodem z anime.
Niestety tylko weekendowo, bo w pracy bym się tak pokazać nie mógł.
Ale ja za. Jestem otwarty na takie rzeczy, szczególnie, gdy partnerka by chciała. Warunek oczywiście taki, że ona też by coś zmieniła. Warunek wprawdzie trochę dla "picu", bo i tak bym zmienił, ale trzeba pozory równowagi zachowywać, nie.
Czyli coś za coś?
To nie dla mnie.
218 2017-03-03 13:04:04 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-03-03 13:04:54)
AdLib napisał/a:Krejzolka82 napisał/a:Zmieniłbyś kolor brody?
Lubię cosplay, więc czemu nie - blond, czerwony, biały, albo toksycznie zielony, a może czarny z czerwonymi pasmami, coś rodem z anime.
Niestety tylko weekendowo, bo w pracy bym się tak pokazać nie mógł.
Ale ja za. Jestem otwarty na takie rzeczy, szczególnie, gdy partnerka by chciała. Warunek oczywiście taki, że ona też by coś zmieniła. Warunek wprawdzie trochę dla "picu", bo i tak bym zmienił, ale trzeba pozory równowagi zachowywać, nie.
Czyli coś za coś?
To nie dla mnie.
Nawet bez coś za coś nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mi mówił, jaki kolor włosów mam mieć... Znaczy, wyobrażam sobie, bo mój były mąż próbował Ale m.in. dlatego jest były
No i ja bym też facetowi nie mówiła, jak kolor brody ma mieć czy jak się czesać...
Czyli z tego co czytam, to kobiety są ogólnie (a przynajmniej na podstawie wypowiadających się forumowiczek) absolutnie przeciwne jakimkolwiek sugestiom mężczyzn dotyczącym zmian w wyglądzie.
Wow.
To poważnie otwiera mi oczy na pewne sprawy.
Tego akurat się nie spodziewałem.
moje cialo,moja sprawa
rowniez fryzura
facet se moze sugerowac,a ja i tak będę sie ubierac i czesac jak mi sie podoba
jakby wolal blond (jestem czerwono-ruda) to bym mu poradziła, zeby sie sam przefarbowal
a na pewno nie mialabym kompleksow
jedyny facet jakiego mogłabym posluchac to fryzjer lub stylista i tez tylko pod warunkiem, ze sama bym byla przekonana do zmiany
Czyli z tego co czytam, to kobiety są ogólnie (a przynajmniej na podstawie wypowiadających się forumowiczek) absolutnie przeciwne jakimkolwiek sugestiom mężczyzn dotyczącym zmian w wyglądzie.
Wow.
To poważnie otwiera mi oczy na pewne sprawy.
Tego akurat się nie spodziewałem.
Jak dla mnie można poinformować, ale tylko poinformować, nie naciskać.
Czyli z tego co czytam, to kobiety są ogólnie (a przynajmniej na podstawie wypowiadających się forumowiczek) absolutnie przeciwne jakimkolwiek sugestiom mężczyzn dotyczącym zmian w wyglądzie.
Wow.
To poważnie otwiera mi oczy na pewne sprawy.
Tego akurat się nie spodziewałem.
Ale czemu Cię to tak dziwi? Jesteś z kobietą po to, żeby ją zmieniać na własną modłę?
Związek polega na akceptacji drugiej strony - nie na narzucaniu jej czegoś zgodnego z własnymi oczekiwaniami.
Można jak najbardziej powiedzieć - a nie zastanawiałaś się, jakbyś wyglądała z ciemnymi włosami?
Wtedy kobieta się zastanowi - bo może faktycznie się nad tym nie zastanawiała wcześniej - i odpowie Ci:
a/ a wiesz, faktycznie, sprawdzę
b/ nie, nie lubię tego koloru
Ale sugerowanie, że powinna zmienić kolor włosów jest zdecydowanie nie na miejscu.
Czyli jeżeli partner z którym jesteś w związku mówi coś takiego, to równie dobrze mógłby mówić do ściany ?
Ponownie wow.
Sądziłem, że w związku ludzie powinni czerpać radość ze sprawiania przyjemności drugiej stronie ?
Szczególnie tak drobną sprawą, jaką jest ubiór czy fryzura...
To nie operacja plastyczna, powiększenie piersi (które nota bene w USA dużo kobiet w związkach robi właśnie dla swojego partnera), tunele w uszach, skaryfikacja twarzy, tatuaż na piersiach czy w okolicy łonowej.
To przecież tylko warkocz, kok, inny fryz czasami, trochę inny ciuch...
Natomiast wasze komentarze jak na razie obalają moje pojęcie odnośnie tego, jak powinni się zachowywać ludzie w związku.
Chyba zaczynam rozumieć, czemu rozstałem się z moją byłą...
224 2017-03-03 14:03:56 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-03-03 14:05:10)
Sądziłem, że w związku ludzie powinni czerpać radość ze sprawiania przyjemności drugiej stronie ?
Szczególnie tak drobną sprawą, jaką jest ubiór czy fryzura...
Ale oczywiście, że tak. Tylko powinni to robić dobrowolnie
Swoją drogą, zastanawiam się, co się tak uparłeś, że kobieta koniecznie ma coś zmieniać? Po co z nią jesteś, skoro nie pasuje Ci nawet jej fryzura i ubiór?
Santapiertuszka masz rację "kobietom":) AdLib ale Ci kobietki "pojechały", ale prawda jest taka, że mają rację, jeśli ktoś ze mną jest to zakładam, że mu się podobam, taka jaka jestem, w tym wygląd, sposób ubierania itp. Widzisz to niby tylko włosy, ale ja również na prośbę faceta nie przefarbowałabym się na blond, bo wiem że ten kolor kompletnie do mnie nie pasuję i czułabym się fatalnie. To tak jak ja np.poprosiłabym Cię, abyś zrobił sobie tatuaż z moim imieniem, jako dowód Twojej miłości do mnie, a bardzo by mi na tym zależało? I co zrobiłbyś to? (wiem, że włosy to nie tatuaż, a i zakładam, że nie lubisz tatuaży,no chyba że lubisz, to może nie byłby to dla Ciebie problem, ale dałam taki przykład, bo wg mnie tatuowanie sobie "kocham Anie", to szczyt głupoty)
226 2017-03-03 14:47:42 Ostatnio edytowany przez AdLib (2017-03-03 14:51:03)
Swoją drogą, zastanawiam się, co się tak uparłeś, że kobieta koniecznie ma coś zmieniać?
Po prostu lubię zmiany.
Lubie, jak kobieta nie trzyma się kurczowo jednego trendu mody, tylko eksperymentuje ze swoim wizerunkiem. Owszem, preferuje jakiś styl, ale chce poznać, jak czuje się w czymś innym, do czego jest przyzwyczajona. Nie jest zamknięta na zmiany, nie boi się opuszczać swojej strefy komfortu chociaż w tym wąskim zakresie.
Nie lubię monotonii. Nie lubię dramatycznych i trwałych zmian, ale lubię zmienność.
I nie mówię tylko o kobiecie, ale również o sobie.
Płaszcz krótki, długi, kurtka pikowana, z futrzanym kołnierzem, kożuch, jeansy, chinosy, bojówki, niebieskie, grafitowe, khaki, czarne, piaskowe, marynarka w jodełkę, garnitur w kratę, koszula w paski, t-shirt z nadrukiem, polo, bluza z kapturem, skórzane bransolety, zegarek ze skórzanym paskiem, zegarek z metalowym paskiem, czapka z daszkiem, kaszkiet, wąskie okulary, okulary w szerokiej oprawie, buty skórzane, adidasy, glany, trampki.
Brodę też zmieniam co jakiś czas. To zapuszczam na mega drwala, to przycinam w wąski pasek, to cieniuję, wąsy przycinam na krótko, czasem łączę z brodą, czasem woskuje, żeby sterczały na boki.
Plus dodatki do stroju - chusty, szaliki, łańcuchy, medaliony i amulety.
Piercingu póki co nie mam, ale planuję mieć. Tatuaże również, pewnie jakoś na barkach.
Mam swój preferowany styl, ale lubię oglądać się w różnych odsłonach.
Lubię też oglądać kobiety w różnych odsłonach.
Po co z nią jesteś, skoro nie pasuje Ci nawet jej fryzura i ubiór?
No właśnie już z nią nie jestem, bo nie czułem, że jest otwarta na sprawianie mi przyjemności w taki sposób.
Nic nowego. Nawet od czasu do czasu. Nic bardziej odważnego. Nic trochę innego niż zawsze.
Nie tylko w sferze aparycji...tylko tak ogólnie.
to tak jak ja np.poprosiłabym Cię, abyś zrobił sobie tatuaż z moim imieniem
To zły przykład, bo włosy można chyba odbarwić, a jak nie, to przynajmniej podcinać stopniowo, aż kolor zejdzie. Albo jeszcze raz ufarbować.
227 2017-03-03 14:48:29 Ostatnio edytowany przez Rising_Sun (2017-03-03 14:50:09)
AdLib dobrze, że masz forum, zrobimy z Ciebie super partnera
Ja robię dużo dla mojego partnera, ale nie kosztem siebie/czy zmiana siebie. Np ugotuje mu obiad który lubi, wymyślę jakiś wyjazd, przywiozę ulubione ciasto, a z takich fizycznych rzeczy to np ubiorę się seksownie. Ale jeśli na co dzień chodzę w trampkach,a facet oczekiwałby szpilek, to no cóż, wie gdzie są drzwi
Jedyne, co mogę zmienić dla faceta w sobie to niektóre cechy charakteru - jestem wybuchowa, mu to nie odpowiada (wiadomo), więc się staram zmienić, ale tak na prawdę robie to dla siebie.
EDIT może taki jest Twój problem, że oczekujesz od związku/kobiety ciągłego WOW, kolorów, a życie większość czasu jest szare...
santapietruszka napisał/a:Swoją drogą, zastanawiam się, co się tak uparłeś, że kobieta koniecznie ma coś zmieniać?
Po prostu lubię zmiany.
Lubie, jak kobieta nie trzyma się kurczowo jednego trendu mody, tylko eksperymentuje ze swoim wizerunkiem. Owszem, preferuje jakiś styl, ale chce poznać, jak czuje się w czymś innym, do czego jest przyzwyczajona. Nie jest zamknięta na zmiany, nie boi się opuszczać swojej strefy komfortu chociaż w tym wąskim zakresie.
Nie lubię monotonii. Nie lubię dramatycznych i trwałych zmian, ale lubię zmienność.
I nie mówię tylko o kobiecie, ale również o sobie.
Płaszcz krótki, długi, kurtka pikowana, z futrzanym kołnierzem, kożuch, jeansy, chinosy, bojówki, niebieskie, grafitowe, khaki, czarne, piaskowe, marynarka w jodełkę, garnitur w kratę, koszula w paski, t-shirt z nadrukiem, polo, bluza z kapturem, skórzane bransolety, zegarek ze skórzanym paskiem, zegarek z metalowym paskiem, czapka z daszkiem, kaszkiet, wąskie okulary, okulary w szerokiej oprawie, buty skórzane, adidasy, glany, trampki.
Brodę też zmieniam co jakiś czas. To zapuszczam na mega drwala, to przycinam w wąski pasek, to cieniuję, wąsy przycinam na krótko, czasem łączę z brodą, czasem woskuje, żeby sterczały na boki.
Plus dodatki do stroju - chusty, szaliki, łańcuchy, medaliony i amulety.
Piercingu póki co nie mam, ale planuję mieć. Tatuaże również, pewnie jakoś na barkach.
Mam swój preferowany styl, ale lubię oglądać się w różnych odsłonach.
Lubię też oglądać kobiety w różnych odsłonach.
santapietruszka napisał/a:Po co z nią jesteś, skoro nie pasuje Ci nawet jej fryzura i ubiór?
No właśnie już z nią nie jestem, bo nie czułem, że jest otwarta na sprawianie mi przyjemności w taki sposób.
Nic nowego. Nawet od czasu do czasu. Nic bardziej odważnego. Nic trochę innego niż zawsze.
Nie tylko w sferze aparycji...tylko tak ogólnie.
Koniecznie muszę Cię znaleźć na Sympatii.
No właśnie już z nią nie jestem, bo nie czułem, że jest otwarta na sprawianie mi przyjemności w taki sposób.
o jezusicku! czy ja naprawde przeczytalam to co przeczytalam?
ps. wiesz ile trwa odbarwienie wlosow? szczegolnie z czerni? do blondu? już nie wspominajac o tym ze niszczy wlosy bardziej niz farbowanie.
poza tym dorasla kobieta nie bedzie eksperymentowac jak nastolatka. ona wie w czym dobrze wyglada i w czym dobrze sie czuje. i pewnie tez ma prace w ktorej np nie moze sie pokazać w piersingu na twarzy,rozowych wlosach o spodniach, ktore maja krok w kolanach.a to tylko dlatego,bo Ty uwazasz, ze powinna Ci tak sprawiac przyjemnosc.
230 2017-03-03 15:03:46 Ostatnio edytowany przez AdLib (2017-03-03 15:14:55)
Ja robię dużo dla mojego partnera, ale nie kosztem siebie/czy zmiana siebie.
Kurcze, ja chyba naprawdę jakiś inny jestem.
A co to za koszt jest, jeżeli się chce to zrobić dla partnera, a szczególnie, jeżeli chce się to zrobić dla samego siebie.
Chyba trafiłem na jakiś nieznany dla mnie jak dotąd czuły punkt kobiet. Węszę tutaj jakieś ukryte kompleksy/lęki związane z brakiem akceptacji swojego wyglądu. Tak przynajmniej to odbieram.
Jeżeli lubi się swoje ciało i czuje się w nim dobrze, to nie powinno się obawiać takich zmian. Bo jak na razie cały ten opór odczytuję jako obawę, jakiś lęk przed zmianą, wyjściem ze strefy komfortu.
Hmmm...
Ale jeśli na co dzień chodzę w trampkach,a facet oczekiwałby szpilek, to no cóż, wie gdzie są drzwi
Tak abstrahując od tematu, zalatuje mi to treścią z kilku wątków w stylu "dlaczego on się przestał starać".
W moim przypadku nie chodzi o na codzień. Chodzi mi o jakąś różnorodność. A to pachnie monotonią.
Obcasy raz w tygodniu to jakaś nieprzekraczalna bariera ? Naprawdę ?
A nawet jak nie lubisz obcasów, to zawsze te same trampki ? Seriously ?
Nawet abstrahując od butów, są jeszcze inne elementy garderoby.
I co, codziennie ten sam styl, tylko inne kolory ?
może taki jest Twój problem, że oczekujesz od związku/kobiety ciągłego WOW, kolorów, a życie większość czasu jest szare...
KURDE !! OCZYWIŚCIE, ŻE TEGO OCZEKUJĘ !!
A co jest w tym złego ?
Życie nie jest szare ! Jest tak kolorowe, jakim je uczynisz ! Trzeba jedynie chcieć !
Będąc z kimś starać się dla niego, a nie popadać w coraz głębszy marazm i wygodnictwo.
o jezusicku! czy ja naprawde przeczytalam to co przeczytalam?
ps. wiesz ile trwa odbarwienie wlosow? szczegolnie z czerni? do blondu? już nie wspominajac o tym ze niszczy wlosy bardziej niz farbowanie.
poza tym dorasla kobieta nie bedzie eksperymentowac jak nastolatka. ona wie w czym dobrze wyglada i w czym dobrze sie czuje. i pewnie tez ma prace w ktorej np nie moze sie pokazać w piersingu na twarzy,rozowych wlosach o spodniach, ktore maja krok w kolanach.a to tylko dlatego,bo Ty uwazasz, ze powinna Ci tak sprawiac przyjemnosc.
Nie wiem ile trwa odbarwienie włosów, ale wiem, że można o tym porozmawiać, jeżeli partner daje jakieś sugestie, albo ewentualnie zastanowić się, co można zmienić bez wielkich modyfikacji.
Jak pisałem wcześniej - cokolwiek - po prostu coś zmienić - kucyk, warkoczyki, etc.
Praca nie pozwala ? Dress code jest ? Okej, to jeszcze weekend zostaje i dni wolne. W weekend dla faceta też nie można wyglądać inaczej, bardziej egzotycznie (w końcu wolne, nie) ? To taki wysiłek ? Naprawdę ?
Dorosła kobieta opisywana w taki sposób, to strasznie jakaś nudna kobieta. Wciśnięta w sztywne ramy społecznych konwenansów. Z taką osobą chyba nie chciałbym się spotykać.
I co do tego ma wiek ? Ach, przepraszam, pewnie chodzi o to, że w pewnym wieku nie wypada, tak ?
Jakbym moją mamę słyszał. Przysięgam.
Moim zdaniem mało która kobieta czułaby się komfortowo w związku, w którym nie mogłaby być na 100%sobą, pod presją oczekiwań partnera
232 2017-03-03 15:32:26 Ostatnio edytowany przez AdLib (2017-03-03 15:44:55)
Moim zdaniem mało która kobieta czułaby się komfortowo w związku, w którym nie mogłaby być na 100%sobą, pod presją oczekiwań partnera
Hmmm...to chyba w znaczący sposób odstaje od ogólnie stosowanej, notabene głównie przez kobiety, rady "bądź sobą", nie ?
Nie mam na to danych statystycznych, ale z tego co się ogólnie mówi, to kobiety zazwyczaj chcą coś zmieniać w partnerach.
I faceci mają wtedy trzy wyjścia.
Jeden - bycie męskim i stanowczym, co rzekomo kobiety lubią i powiedzieć nie, będę się ubierał tak, jak mi się podoba.
Dwa - bycie otwartym i podjęcie próby wdrożenia w życie zachcianki partnerki (a nóż widelec faktycznie będę wyglądał fajnie ?).
Trzy - rozstać się, bo partnerka nie pozwala im być w 100% sobą.
Nie chcę wychodzić na jakiegoś cynika, ale w pierwszym wypadku zachowanie będzie albo uznane za seksowne i męskie, albo grubiańskie (na dwoje babka wróżyła). Facet, który zachowa się w drugi z podanych sposobów będzie obwołany niemęską pipą, bo robi co mu kobieta każe. Trzeci przypadek będzie postrzegany jako mega buc, za którego zniknięcie z życia kobieta powinna być wdzięczna niebiosom.
Ponownie podkreślę, że nie chcę, żeby ta wypowiedź była odebrana jako atak na kobiety, ale zauważam, że zaczyna się tworzyć taki ukryty monopol na to, co w związku może kobieta, a co mężczyzna.
I tak na przykład temat zmiany dla partnera staje się jakimś totalnym tabu, wytworem diabła, z którym należy walczyć na każdym kroku o każdej porze dnia i nocy.
To oczywiście subiektywna opinia, ale zaczynam coraz bardziej utwierdzać się w takim przekonaniu.
Wychodzi na to, że niedługo w ogóle nie można będzie oczekiwać niczego od partnera, a jedynie z wielką czcią przyjmować to co partner nam oferuje, jak dar zesłany przez niebiosa.
pod presją oczekiwań partnera
A tak w ogóle, to jeszcze wyleje się w tym konkretnym temacie, a co mi tam.
Pod presją, to są głównie mężczyźni, bo to oni zazwyczaj muszą zabiegać o względy kobiety, a ona tylko wybiera tego, który najbardziej jej pasuje.
I w tym nikt nie widzi nic zdrożnego. Przynajmniej zazwyczaj, taka sytuacja jest przyjęta jako normalna. Bo tak jest. Facet się stara, facet zdobywa. Facet ma się dostosować, bo inaczej umrze kawalerem. Chyba, że CUDEM trafi na partnerkę kompatybilną. Trafi na nią przypadkiem. Co jest tak prawdopodobne jak to, że w przyszłym tygodniu wygram szóstkę w lotka.
W momencie, gdy sytuacja zaczyna się odwracać, momentalnie wyłania się z zakamarka jakiś ukryty, podwójny standard. Jak kobieta jest pod presją, to sytuacja kategorycznie nie do pomyślenia. Kobieta postawiona w takiej sytuacji powinna niezwłocznie odpuścić i rozstać się z partnerem.
Zaraz spadną na mnie pewnie jakieś gromy, ale patrząc na to w taki sposób wychodzi, że kobiecie zazwyczaj mniej zależy na partnerze, niż w drugą stronę, bo większość facetów jest jednak do pewnego stopnia podatna na sugestie partnerki, z obawy właśnie o to, że odejdzie.
W przypadku kobiet sytuacja ma się jakby odwrotnie - w momencie, gdy partner oczekuje zmiany, to odpuść go sobie.
Czyli kobietom na partnerach zależy mniej...
Dziwne...
Moim zdaniem mało która kobieta czułaby się komfortowo w związku, w którym nie mogłaby być na 100%sobą, pod presją oczekiwań partnera
Haha przypomniała mi się jedna randka z Sympatii. Pierwsza randka bardzo fajna, no to się umówiłem na drugą. I na drugiej dowiedziałem się, że powinienem chodzic na codzień w koszulach (oczywiście wyprasowanych), że jeansy to w zasadzie nie bardzo i jeszcze parę innych rzeczy. Oczywiście trzeciej randki już nie proponowałem.
Kiedyś miałem taką dziewczynę, co to jak szliśmy na luźną popijawę do znajomych, to się ze mną wykłócała, że koszulka polo to jest zła, bo powinna być koszula (to nic, że inni znajomi przychodzili ubrani na luzie), a skórzana kurtka też jest zła, bo powinien być płaszcz itp. To po co mi taka kolejna?
Oczywiście dziewczyna ma prawo szukać faceta w koszulach, garniturch itp., spoko. Po prostu ja nim nie jestem, więc się ewakuowałem.
Oczywiście dziewczyna ma prawo szukać faceta w koszulach, garniturch itp., spoko. Po prostu ja nim nie jestem, więc się ewakuowałem.
No tak, T, ale chyba byłbyś w stanie dla partnerki - wiedząc, że jej się to podoba - założyć koszulę raz, czy dwa w tygodniu, nie ?
To jakiś ból by był ? Ujma na męskiej godności ?
T-28 napisał/a:Oczywiście dziewczyna ma prawo szukać faceta w koszulach, garniturch itp., spoko. Po prostu ja nim nie jestem, więc się ewakuowałem.
No tak, T, ale chyba byłbyś w stanie dla partnerki - wiedząc, że jej się to podoba - założyć koszulę raz, czy dwa w tygodniu, nie ?
To jakiś ból by był ? Ujma na męskiej godności ?
W jakiejś umiarkowanej ilości może i mógłbym czasem ubrać się inaczej. Ale nie mógłbym regularnie ubierać się w coś, w czym czuję się źle. Swojej byłej czasem dla świętego spokoju ulegałem w kwestii ubioru, ale potem czułem się źle - wszyscy wyluzowani, a ja w uprasowanej koszuli jak na jakiejś rozmowie kwalifikacyjnej. A jak nie ulegałem, bo awantura i foch. Więc lepiej jednak i w tej kwestii się dobrać. Ale raz na jakiś czas, incydentalnie, to może i mógłbym się ubrać inaczej. Byle nie za często
T-28 właśnie sobie wyobraziłam jak siedzisz "sztywno"w tej wyprasowanej koszuli:) a inni myślą "przesrane ma z tą kobitą":) ludzie naiwnie wierzą(a zwłaszcza kobiety) że da się zmienić partnera na swoją"modłę", a to jest myślenie życzeniowe. Ja Ci się wcale nie dziwię, bo sama miałam podobną sytuację, i również podziękowałam za znajomość. Jak idę np.na koncert ulubionej kapeli, to nie oczekuję, że mój facet(który w takiej muzyce nie gustuje) ubierze się tak, aby wpasować się w klimat, chce iść w dresie to niech sobie idzie, byleby czul się dobrze we własnej skórze, a ja cieszę się bardzo, że w ogóle ze mną poszedł i się troszkę dla mnie "poświęcił".
Swoją drogą masz AdLib ciekawe podejście, że to facet musi się przede wszystkim starać, to facet zdobywa, to facet jest pod presją, a kobieta nic nie musi dawać od siebie, tylko sobie wybiera ten czy może jednak tamten.
237 2017-03-03 20:54:11 Ostatnio edytowany przez Chomikowa (2017-03-03 21:01:12)
AdLib, jak tak cię czytam, to wydaje mi się, że taki niebieski ptak z ciebie trochę. Po co ci kobieta, skoro to dla ciebie tylko ograniczenie i nuda. Życie to nie film akcji, a ty oczekujesz nie wiadomo jakich silnych wrażeń i non stop, jak w kalejdoskopie. Co innego od czasu do czasu zaszaleć, ale tobie się wydaje, że kobieta ma być dla ciebie ucieczką od szarości życia, z takim podejściem nigdy nie uzyskasz satysfakcjonującej relacji. To, co robisz, to pogoń za wiatrem.
Takie odnoszę wrażenie, jakbyś wkręcił sobie zgodnie z obecnymi trendami w naukach wszelkich "mistrzów uwodzenia", że wartościowy = pasjonujący facet ze swoim miliardem pasji. Tak samo wartościowa kobieta i wartościowy związek to tylko to, co jest przeładowane pasjami i szaleństwami. A przesada w każdą stronę jest negatywna.
Edytowane:
O, proszę. W innym temacie trafiłam na twoją wypowiedź:
Sprawa była wałkowana już chyba sto tysięcy razy, nasłuchałem się i naczytałem w tej kwestii już całkiem sporo (kanały Youtubowe "terenerów" podrywu i coachów relacji międzyludzkich, publikacje elektroniczne i papierowe, korespondencja mailowa z kilkoma trenerami, w tym z USA).
http://www.netkobiety.pl/p3037333.html#p3037333
no i powiem ci, że to widać. Poważnie to widać, że masz głowę przeładowaną tymi mistrzami podrywu. Skoro wyczułam to zanim przeczytałam tego twojego powyższego posta.
238 2017-03-03 21:08:27 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2017-03-03 21:15:27)
WOW - wylogowałam się z wątku na parę dni, a tu takie rozkminy filozoficzne a propos wyrażania siebie przez wygląd i dyktatu płci obojga wobec partnerów w tym zakresie.
Wybaczcie, moi mili, ale moim osobistym zdaniem rozdmuchaliście to ponad miarę. I, drogie Forumowiczki, ja nie do końca czuję "presję" w dążeniach AdLiba. Znaczy, wszystko tak naprawdę zależy od sposobu komunikowania pewnych kwestii i osobistej wrażliwości, ale zakładanie, że JAKIEKOLWIEK sugestie partnera co do wyglądu drugiej połówki to opresja, to dla mnie lekka przesada.
Mam taką robotę, że muszę wyglądać poważnie i profesjonalnie, więc jakieś radykalne i permanentne szaleństwa z wyglądem w grę nie wchodzą. Jestem praktyczna, nie lubię ciuchów na jedną okazję, więc siłą rzeczy 90% mojej garderoby to klasyczne spodnie, koszule, spódnice, sukienki i marynarki. Mam swoje preferencje, lubię ciuchy klasycznie eleganckie, ale ciągnie mnie trochę w stronę etno/boho i mam sentymet do trampek i wszelkich sznurowanych butów. Wiem w czym czuję się komfortowo, a w czym idiotycznie (do grzywki i farbowania na blond nie przekonałby mnie żadnym argumentem, podobnie do hiper-mini i do T-shirtu z nadrukiem - jakimkolwiek). ALE lubię czasem pobawić się swoim wyglądem i lubię się podobać mojemu facetowi. Fajnie, że podobam mu się w ciepłym swetrze, dżinsach i trampkach i w biurowym kompleciku. Ale wiem, że lubi wysokie szpilki, więc od czasu do czasu założę. Jak chciał mnie zobaczyć w mocnym makijażu i ulizanym na żel kucyku - to czemu nie, są okoliczności przyrody, w których mogę mu się tak zaprezentować, choć na co dzień noszę makeup super minimalistyczny i grzeczny warkocz. Oczywiście nic na siłę, nie ubieram się w rzeczy, które mi się nie podobają, które są niewygodne, w których czuję się jak w źle dobranym kostiumie. Ale przecież można "negocjować", szukać wspólnego mianownika, wyglądem można się bawić. I serio, zapytanie czy nie założyłabym kolczyków-kół w rozmiarze mega, czy nie umalowałabym ust pod kolor paznokci albo czy uczesałabym się w jakiśtam sposób to nie jest dla mnie atak na moją niezależność, osobowość i honor. To po prostu pytanie. Mogę się zgodzić lub nie, ale obrażanie się z tego powodu uważam za idiotyzm. Jeśli mogę sprawić facetowi przyjemność, gotując mu ulubione jedzenie, oglądając z nim film, który wybrał, to mogę mu ją też sprawić ciuchem czy fryzurą - w granicach własnego komfortu.
239 2017-03-03 23:03:17 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-03-03 23:04:06)
AdLib z czystej ciekawości znalazłam Cię na sympatii, bo chciałam zobaczyć jak wygląda ten Twój profil. I cóż...wcześniej gdzieś tam napisałam, że Twoim głównym problemem może być po prostu nieatrakcyjny wygląd, więc stwierdzam, że nie miałam racji, nie jesteś jakimś brzydalem, w moim odczuciu jesteś przeciętny, ale wiadomo wygląd to kwestia gustu(chociaż nie wiem czy moja ocena jest miarodajna, bo ja mam specyficzny gust jeśli chodzi o męską urodę), ale tak jak T-28 napisał przydałoby się może więcej tych zdjęć, szczerze to wyglądasz za poważnie, przydałby się jakiś uśmiech, a tak w ogóle to dałabym Ci dużo więcej lat, nie wiem czy to plus czy minus. Jeśli chodzi o opis, to wg mnie pozostawia wiele do życzenia, część jest ok., ale część na pewno nie na poziomie dorosłego faceta. Jeśli już koniecznie chcesz umieścić to wszystko, co umieściłeś, to uważam że powinneś "ubrać" to w inne słowa, słowa mężczyzny, a nie chłopca. Reasumując, czy ja napisałabym do Ciebie/odpisałabym, szczerze nie wiem, chociaż widzę że ważne są dla nas te same wartości w życiu i Twój opis wymarzonej partnerki jest zbliżony do mojej osoby.
Dzięki Autorze.
Też mi bardzo brakuje Twojego uśmiechu na zdjęciach, zważywszy na Twój opis.
Opis radosny a Ty do bólu poważny.
A ja się nie zgodzę z Lody Miętowe, dla mnie opis jest zarąbisty.
Taki nietuzinkowy, radosny.
240 2017-03-04 00:13:50 Ostatnio edytowany przez T-28 (2017-03-04 00:17:06)
O Adlib, znalazlem coś dla Ciebie:
...
Opis: "Zwyczajna introwertyczka, lubiąca muzykę, koncerty, podróze, fotografię i planszówki".
Ty masz coś chyba wspólnego z koncertami i planszówkami, to działaj
O Adlib, znalazlem coś dla Ciebie:
Opis: "Zwyczajna introwertyczka, lubiąca muzykę, koncerty, podróze, fotografię i planszówki".
Ty masz coś chyba wspólnego z koncertami i planszówkami, to działaj
Ej, no bez przesady.
Weź zlikwiduj ten link.
DObra, na priva dostanie
Widzę, że ktoś się tu w swatkę bawi:)
AdLib jeśli nie lubię obcasów to w nich nie chodzę, nawet raz w tygodniu. Jak nie lubisz szpinaku to jesz go raz w tygodniu bo sprawi to przyjemność partnerce?
Ja (mój partner też) ubieramy się i wyglądamy jak chcemy, ja się nie zastawiam co ubrać żeby mu się podobać, tylko czy ja czuję się w tym dobrze. Dla mnie (i dla niego też) są ważniejsze sprawy niż wygląd. I na prawdę umiem go zaskoczyć (w pozytywny sposób) i zrobić dla niego o wiele więcej, ważnych, konkretnych rzeczy niż ubiór (co wg mnie jest pierdołą).
Nadal jak piszesz mam wrażenie, jakby to pisał ktoś młodszy. Nie wiem jaką masz pracę itp, ja może mam takie podejście bo mam dość odpowiedzialną (i stresującą) pracę, przez co (chyba) poważniej patrzę na życie.
Ruda102, dokładnie tak jak napisałaś "w granicach swojego komfortu"
Hej, hej, witajcie wszyscy, trochę mnie nie było, because reasons, i teraz, po przeczytaniu waszego wkładu, za który bardzo, bardzo dziękuję, postaram się odnieść do niektórych wypowiedzi.
Na wstępie chciałbym jednak wyrazić szczery i nieskrywany szacunek względem rudej102, która najlepiej zrozumiała jak wygląda sytuacja z mojej perspektywy.
ruda102, oficjalnie zapraszam cię na kawę i ciastko twojego wyboru (chyba, że nie pijasz kawy i nie jadasz ciastek, wtedy się zastanowimy nad jakąś alternatywą ). Jak tylko będziesz Warszawie to daj znać, obiecuję zarezerwować sobie wolne popołudnie na to spotkanie !
Przechodząć dalej
AdLib, jak tak cię czytam, to wydaje mi się, że taki niebieski ptak z ciebie trochę. Po co ci kobieta, skoro to dla ciebie tylko ograniczenie i nuda. Życie to nie film akcji, a ty oczekujesz nie wiadomo jakich silnych wrażeń i non stop, jak w kalejdoskopie.
Kobieta to bynajmniej nie jest ani ograniczenie, ani nuda dla mnie.
Kocham kobiety i uwielbiam sprawiać im przyjemność. Uwielbiam też, gdy kobiety sprawiają mi przyjemność.
I od razu szybka klaryfikacja, bo już czuję te włochate myśli kwitnące w głowach co po niektórych z was, czytających powyższe - przyjemność również w kontekście innym niż seksualny. Naprawdę ! Ja wiem co zboczuchom po głowach chodzi. Skąd wiem ? Bo ja wiem ? Może sam jestem zboczuch i zbereźnik, kto to wie ?
Wracając jednak do meritum.
Życie to film akcji. A dlaczego nie. To wszystko kwestia wyobraźni, a tej mi specjalnie nigdy nie brakowało.
Wszak fantastyka to moja dziedzina ! Jam tu Panem !
Nie oczekuję też, że to partnerka będzie od zapewniania mi wrażeń. O co to, to nie.
Ja mam swój świat. Mam go od prawie dwudziestu lat i dobrze mi w nim. Są tam smoki, jest magia i jest dużo dobrej zabawy. Są książki, są planszówki, są konsole, są wyjazdy na konwenty, są Larpy, są spotkania z przyjaciółmi w weekendowe popołudnia, są wspólne wyjazdy, są spacery po lasach, jest strzelanie z łuku, jest walka mieczem.
Dochodzę jednak do wniosku, że fajnie byłoby wciągnąć kogoś na stałe do tego świata.
Para superbohaterów jest przecież potężniejsza od jednego, nie ?
(No, chyba, że mają taki mały problem jak Hancock. Lol.)
Co innego od czasu do czasu zaszaleć, ale tobie się wydaje, że kobieta ma być dla ciebie ucieczką od szarości życia, z takim podejściem nigdy nie uzyskasz satysfakcjonującej relacji. To, co robisz, to pogoń za wiatrem.
To co napisałem powyżej.
Natomiast w kwestii "od czasu do czasu" - wiem o co ci chodzi, ale nie umiem się do tego ustosunkować.
Ja zawsze byłem jedną nogą tam - w Nibylandii, w Gotham, w Metropolis, w Hogwarcie, w Ziemiomorzu, w Starym Świecie, w Śródziemiu - i zawsze będę.
Wewnętrzny świat towarzyszył mi od kiedy pamiętam. Zawsze był integralną częścią mnie. Nie zawsze ujawniam go otoczeniu, ale wśród znajomych na szczeście nie muszę narzucać sobie takiego ograniczenia.
Na konwentach i laprach, na sesji, przed konsolą, czytając mangę czy oglądając anime, ciałem jestem tutaj, ale duchem przenoszę się tam.
Wracając natomiast do tych strojów, fryzur, etc., bo tego w zasadzie dotyczy twój komentarz, to masz zupełną rację. Z dwiema uwagami z mojej strony.
Po pierwsze w pełni zgadzam się z tym, że chęć eksperymentowania z własnym wizerunkiem musi wychodzić z wewnątrz. Nie może być narzucona wolą partnera. To musi być działanie wynikające z wewnętrznej potrzeby.
Po drugie twoje rozumienie słowa "zaszaleć" znacząco odbiega od mojego rozumienia tego słowa.
Gotów jednak jestem zgodzić się, że codziennie coś nowego nie jest normalne i wcale nie do tego zmierzam. Co jakiś czas coś nowego, coś innego. Miesiąc ma w końcu cztery tygodnie, a każdy tydzień siedem dni, więc tego czasu jest naprawdę całkiem sporo.
Takie odnoszę wrażenie, jakbyś wkręcił sobie zgodnie z obecnymi trendami w naukach wszelkich "mistrzów uwodzenia", że wartościowy = pasjonujący facet ze swoim miliardem pasji. Tak samo wartościowa kobieta i wartościowy związek to tylko to, co jest przeładowane pasjami i szaleństwami. A przesada w każdą stronę jest negatywna.
Nie. Ja zawsze miałem miliard pasji.
Albo inaczej to sformułuję - z moją pasją wiąże się wiele wątków.
Dla przykładu coś takiego:
Muzyka - gatunki muzyczne - historia muzyki - instrumenty muzyczne - muzyka różnych kultur - antropologia - muzyka a samopoczucie człowieka - psychologia - śpiew - techniki modulacji głosu - fale dźwiękowe - akustyka - itd.
Tak w skrócie wyglądają moje procesy poznawcze.
Dla większości to pewnie będzie jakiś totalny chaos.
no i powiem ci, że to widać. Poważnie to widać, że masz głowę przeładowaną tymi mistrzami podrywu. Skoro wyczułam to zanim przeczytałam tego twojego powyższego posta.
To jest absolutnie błędny wniosek.
Od mistrzów podrywu uczę się tylko jednego - jak nawiązać kontakt z kobietą. Nic ponadto.
Jak zagadywać na ulicy, w metrze, w miejscach, gdzie nagle można spotkać kogoś, kto na pierwszy rzut oka nam się podoba i pewnie nigdy więcej tej osoby nie spotkamy, a potem będziemy sobie wypominać, że jednak nie spróbowaliśmy.
Wiadomo - nie musi zaiskrzyć, możemy zostać olani, wyśmiani, potraktowani kulturalnie, acz z dystansem, potraktowani uśmiechem etc.
Ale właśnie po to uczę się tego, co ci ludzie przekazują, żeby dojść do poziomu, gdy taka dziewczyna da mi swój numer telefonu. Choćby po to, żeby spotkać się potem na kawie albo przy planszówce, albo na jakimś wyjściu z moimi/jej/wspólnymi znajomymi.
Nie musi kończyć się w łóżku, nie musi kończyć się namiętnym seksem, nie musi nawet kończyć się jakimś szczególnym zainteresowaniem.
Chodzi o to, żeby pod koniec dnia nie patrzeć w lustro myśląc "kurcze, a mogłem do niej zagadać, może to właśnie była ta jedyna...".
Też mi bardzo brakuje Twojego uśmiechu na zdjęciach, zważywszy na Twój opis. Opis radosny a Ty do bólu poważny.
Jak się uśmiecham, to mam wrażenie, że wyglądam jak ociężały umysłowo albo taki "wujcio pederasta".
Ale spróbuję dodać coś w tym tygodniu, tylko muszę albo do fotografa się udać (a nie uśmiecha mi się wydawać kilkaset złotych na sesję zdjęciową), albo jakiegoś kumpla zagonić, by telefonem coś popstrykał w jakimś miłym dla oka otoczeniu.
Jak nie lubisz szpinaku to jesz go raz w tygodniu bo sprawi to przyjemność partnerce?
Eee...tak ? A dlaczego mam nie robić czegoś dla kogoś, do kogo coś czuję ?
Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego...?
ja się nie zastawiam co ubrać żeby mu się podobać
Wypowiem się subiektywnie i nie traktuj to jako krytyki z mojej strony, ale to dla mnie dosyć smutne podejście. Chyba fajnie jest, jak partner wie, że masz na sobie coś, w czym szczególnie go pociągasz, nie ? Mam wprawdzie minimalne doświadczenie w związkach, ale jeżeli nie robi się pewnych rzeczy dla partnera, to chyba takie trochę "życie obok".
Jeżeli oczywiście świetnie się z tym dogadujecie i żadne z was nie chciałoby takich drobnych gestów z drugiej strony, to nie ma oczywiście problemu.
Dla mnie (i dla niego też) są ważniejsze sprawy niż wygląd. I na prawdę umiem go zaskoczyć (w pozytywny sposób) i zrobić dla niego o wiele więcej, ważnych, konkretnych rzeczy niż ubiór (co wg mnie jest pierdołą).
Ponownie napiszę, że jeżeli jest wam dobrze tak jak jest, to super !
I ubiór faktycznie nie jest najważniejszy. Oczywiście, że nie.
Pokuszę się jednak o uwagę, która mam nadzieję nie zostanie odebrana jako kąśliwa - sama piszesz, że ubiór to pierdoła - czy w takim razie ciężko jest zrobić kilka pierdół, żeby facet uniósł brwi, widząc cię w zupełnie innej niż dotychczas odsłonie ?
Nie mówię oczywiście o twoim związku, ale wpisuję się w kontekst tego, jak sama odniosłaś się do stopnia komplikacji i uciążliwości takiego gestu.
Nadal jak piszesz mam wrażenie, jakby to pisał ktoś młodszy.
33 krzyżyk na początku tego roku.
Nie wiem jaką masz pracę itp, ja może mam takie podejście bo mam dość odpowiedzialną (i stresującą) pracę, przez co (chyba) poważniej patrzę na życie.
Administracja państwowa. Praca biurowa. Centrala dużego, złego urzędu.
No to z tym szpinakiem nie rozumiem. Ja bym nie zjadła. I w życiu żaden partner by tego nie oczekiwał Tak samo ja, bardzo lubię jeść np wątróbkę, mój partner nie znosi, to miałabym się cieszyć że je coś co go brzydzi???
Z wyglądem wiem, kiedy mu się podobam, co ubrać, ale są to rzeczy w których już mnie widział, czyli takie które noszę (czasami), a co za tym idzie- czuję się w nich dobrze.
Chodzi mi o to, że czegoś, czego totalnie nie noszę raczej bym nie założyła dla jego przyjemności.
No a wracając konkretnie do tematu portali - jak Ci idzie? Jakiś progres?
Tak myślę, że poza internetem, studiami, to najwięcej osób poznałam w pubie, gdzie chodzę dość często na piwo ze znajomymi i potańczyć. Bardzo często ktoś zagadywał, dosiadał się bo mało miejsca itp. I zaczynała się rozmowa.
Autorze, o kawie i ciastkach to możemy sobie pogawędzić na privie, szczególnie, że odpisałam na Twoją pierwszą wiadomość.
Rising Sun - i w sumie inni też, ale Ty się chyba jedna ostałaś na polu boju - też dostrzegam pewną niekonsekwencję w argumentacji. Z jednej strony szeroko pojęty styl wyglądu = błahostka, drobiazg, coś niewiele znaczącego, z drugiej strony jakakolwiek suestia partnera w temacie = niemal zamach na niezależność i potwarz, a jakiekolwiek zastosowanie się do tych sugestii = niemożebny wysiłek i dyskomfort.
Wydaje mi się, że to jest kwestia indywidualnego postrzegania kwestii wyglądu. Mam wrażenie, że Ci, którzy negatywnie zareagowali na oczekiwania AdLiba, po prostu mają bardzo wyraźnie zdefiniowane to, co akceptują i w czym czują się dobrze, jeśli chodzi o wygląd - a cała reszta jest dla nich w równym stopniu nie do przyjęcia. I ok. Ale są też ludzie - np. ja i właśnie AdLib (a ze znanych mi, to jeszcze mój facet i moja psiapsióła) - którzy oprócz elementów wyglądu wyraźnie na "TAK" i elementów zdecydowanie na "NIE" mają jeszcze dość szeroką "szarą strefę" - taki wygląd, który w pewnych okolicznościach, np. w czasie prywatnym, na randce, na jakimś evencie (typu np. konwent) czy w sypialni uważają za jak najbardziej ok., ale na co dzień by się tak nie ubrali. Po prostu są różne granice "jedzenia szpinaku" - dla kogoś to będzie wszystko, czego nie ubrałby "normalnie", dla kogoś innego będzie to wąska grupa ciuchów itp., których nie założyłby nigdy w życiu.
I przy takim postawieniu sprawy, to się zgodzę - nie "jadłabym szpinaku" tylko po to, by mojemu facetowi było miło. I nie jem, a zmuszanie do tego uważam za nieporozumienie. A mimo wszystko uskuteczniam różne przebieranki, również po to, by jemu sprawić przyjemność - tyle, że to bawi również mnie. Ani niechęć do takich przebieranek, ani samo ich oczekiwanie, nie jest dla mnie niczym godnym nagany - wszystko dla ludzi, jak to się mówi. Jak zwykle, cały trik polega na tym, by się podejście zgrywało u ludzi w danym związku.
A co do oczekiwania od życia - i w ramach tego również od związku - ekscytacji, nowych bodźców, przyjemności, itp. to chyba normalne i nie kojarzy mi się z niedojrzałością - O ILE idą te oczekiwania w parze ze świadoością, że NIE TYLKO TO się na życie składa. Ale co do zasady, to dużo bardziej negatywnie niż postawę AdLiba odbierałabym postawę odwrotną, że życie to jest krzyż, który każdy nieść musi, jedyne, czego można oczekiwać, to obowiązków, a jedyne, do czego powinno się dążyć, to ich prawidłowa realizacjia. Mam wrażenie, że to, jak się życie odbiera w dużej mierze zależy właśnie od przyjętej perspektywy. Może być dwóch ludzi z tym samym życiorysem, ale jeden skupi się na pozytywach, możliwościach, dobrych chwilach - i dla niego życie to będzie ekscytacja przeplatana prozą. A drugi większą wagę przyłoży do trudów, obowiązków, wyrzeczeń, ciężarów - i dla niego faktycznie życie będzie pasmem prób i walk, którym trzeba sprostać, przerywanym chwilami przyjemności. Nie sądzę, by jedna z tych optyk sama w sobie świadczyła o dojrzałości a druga o jej braku.
Nie czytałem całego wątku, wybaczcie.
Myślę, że problem leży w tym co do tych kobiet piszesz. Niedawno rozstałem się z dziewczyną, ponownie zarejestrowałem na Sympatii i w dwa tygodnie spotkałem się z pięcioma paniami. Nie jestem atrakcyjny fizycznie ani zamożny ale jak widzisz da się.
Krejzolka82, jestem Ciebie strasznie ciekawy (dawno temu wypowiadałaś się w wątku który śledziłem). Dasz link do profilu na PW?
Myślę, że problem leży w tym co do tych kobiet piszesz. Niedawno rozstałem się z dziewczyną, ponownie zarejestrowałem na Sympatii i w dwa tygodnie spotkałem się z pięcioma paniami. Nie jestem atrakcyjny fizycznie ani zamożny ale jak widzisz da się.
Da się, sprawdzone osobiście. Ale podejrzewam, że zdjęcia i opis też masz sensowne.
Krejzolka82, jestem Ciebie strasznie ciekawy (dawno temu wypowiadałaś się w wątku który śledziłem). Dasz link do profilu na PW?
Ja jestem taką normalną (pojęcie względne: P) kobietą.
A zdradzisz co to za wątek, proszę.
A konkretnie o jaki link Ci chodzi?
Viniciuss napisał/a:Myślę, że problem leży w tym co do tych kobiet piszesz. Niedawno rozstałem się z dziewczyną, ponownie zarejestrowałem na Sympatii i w dwa tygodnie spotkałem się z pięcioma paniami. Nie jestem atrakcyjny fizycznie ani zamożny ale jak widzisz da się.
Da się, sprawdzone osobiście. Ale podejrzewam, że zdjęcia i opis też masz sensowne.
Zdjęcia mam dwa i raczej słabe.
W opisie nie ma fajerwerków. Po prostu lubię kobiety, nie jestem seksistą i one to chyba wyczuwają.
Krejzolka, nie pamiętam niestety. Panowie (w tym i ja) narzekali w tym wątku jakie to babeczki są "fe" na portalach randkowych. Chodzi mi o link do Twojego profilu na Sympatii, bo chyba masz tam konto (w którymś z tematów przeczytałem). Wystarczy sam login.
Krejzolka, nie pamiętam niestety. Panowie (w tym i ja) narzekali w tym wątku jakie to babeczki są "fe" na portalach randkowych. Chodzi mi o link do Twojego profilu na Sympatii, bo chyba masz tam konto (w którymś z tematów przeczytałem). Wystarczy sam login.
Już wiem jaki to temat.
Nie daję swojego linku do Sympatii, przepraszam.
Nie szkodzi.
Nie szkodzi.
O i takie podejście mi się podoba.
Dziękuję.
255 2017-03-15 20:00:31 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-03-15 20:01:15)
...ponownie zarejestrowałem na Sympatii i w dwa tygodnie spotkałem się z pięcioma paniami.
Pamiętasz ilość odwiedzin na Twoim profilu, ilu kobietom sie spodobałeś, ile do Ciebie zagadało, ile dodało Cie do ulubionych itp?
Powiedzmy w ciągu pierwszych trzech dni (może być w pprzybliżeniu) ? Chciałem z czymś porównać.
Mam profil ukryty w wyszukiwarce. To ja zaczepiam wybrane kobiety. Generalnie nie mam problemów z umówieniem się. Jestem zabukowany do końca tygodnia. Inna sprawa, że te babeczki poznane w internecie bardzo specyficzne są. Niebawem wiosna, kobitki przestaną naprędce przemykać ulicami, dobry moment aby kogoś poznać w bardziej naturalny sposób.
Na początku trzeba się trochę 'poznać' o ile tak można nazwać zapoznanie przez internet, musisz być zabawny, śmieszkować, dopiero wtedy możesz zaproponować spotkanie, nie możesz być też zbyt nachalny, ale pamiętaj, zawsze humor wygrywa, jak go nie masz i piszesz nudnie to nie masz szans
Schematy od razu odrzuć. To się nie sprawdza, można je wyczuć od razu. Przynajmniej ja potrafiłam to wyczuć, jak facet po prostu ma jedną wiadomość, którą wysyła do różnych dziewczyn, które mu się spodobają. A na jakie wiadomości ja odpowiadałam? Wiesz co, dla mnie było to dość proste, jak facet pisał do mnie na mydwoje, to zwracałam uwagę przede wszystkim na to, czy podchodzi do mnie indywidualnie, w sensie, czy przeczytał moją wizytówkę, czy w jakimś sensie odniósł się do niej. To zawsze wzbudzało moje większe zainteresowanie, bo oznaczało, że poświęcił przynajmniej chwilę, aby zapoznać się z tym, co o sobie piszę. Najchętniej odpisywałam na wiadomości, które mnie w jakimś stopniu interygowały, potrafiły zainteresować, jak mieliśmy jakieś wspólne zainteresowania, wspólne tematy. Myślę, że od tego powinieneś zacząć. Ale bardzo ważną kwestią jest też wybór odpowiedniego portalu. Bo na wielu portalach tak naprawdę możesz trafić po prostu na sztuczne konta, stworzone jedynie przez portal, a nie są one prowadzone przez żywe osoby. Ale z mojego punktu widzenia warto spróbować swoich sił na portalu, ale najważniejsze, żeby wybrać odpowiedni portal.
"W opisie nie ma fajerwerków. Po prostu lubię kobiety, nie jestem seksistą i one to chyba wyczuwają"
Idzie stary byku po łące z młodym byczkiem.
W pewnym momencie młody woła do starego na widok stadka jałówek:
- Chodź podbiegniemy szybciutko i przelecimy parę.
Na co stary:
- Po pierwsze nie podbiegniemy, tylko podejdziemy, po drugie nie szybciutko, tylko powoli, a po trzecie nie parę tylko wszystkie.
Trochę nawiązując do oryginalnego tematu wątku, zapytuję o odczucia odnośnie opisu, który sobie przygotowałem w zamiarze wrzucenia na portal.
Jakie budzi pierwsze wrażenie?
O mnie
Bezproblemowy inżynier
Sprawy związkowe i sercowe pozamykane (pozostały formalności do załatwienia)
Dwójka dzieci z małżeństwa, poprawny kontakt z eks
Lubię sport, głównie siłownię, fitness, kajaki, rowery, kręgle.
Raczej szczupły
Zawodowo ogarnięty, aktywny poza granicami kraju, jednakowoż zainteresowany stałym zajęciem w Polsce w perspektywie dziesięciu – piętnastu miesięcy
Pieszczoch i przytulaśnik
Umiem sobie wyprasować koszule, posortowac odzież kolorami przed praniem i zrobić obiad
Lubię papierosy, wytrawne białe i czerwone, niemieckie piwo pszeniczne, sałatki i steki
W samochodzie mam porządek, w mieszkaniu trzy odporne na brak wody rośliny doniczkowe
Krwiodawca
O Tobie
Jesteś chuda
Nie masz dzieci i ich nie chcesz mieć
Potrzebujesz seksu przynajmniej raz dziennie
Jesteś bezpruderyjna, np. plaża naturystów jest dla ciebie OK
Zarabiasz na siebie, lubisz rozmawiać o filmie, literaturze, muzyce, podróżach, niekoniecznie o promocjach w biedronce czy byłych facetach
Sprawy związkowe i sercowe masz pozamykane
Wiesz czego chcesz
Szybko przechodzisz do działania