Mam 25 lat od 5 jestem związana ze wspaniałym człowiekiem. Od tygodnia jesteśmy narzeczeństwem. I wszystko wydawałoby sie bajeczne gdyby nie nasza wczorajsza rozmowa...
Obuził mnie w środku w nocy, swoimi pocałunkami i pieszczotami na które znowu nie miałam ochoty. Spojrzał na mnie łagodnie i jak zwykle zapytał o co chodzi a ja milczałam, zawsze milczę gdy pyta i tak patrzy.. Nigdy nie wiem co mam odpowiedzieć.. Zawsze czuję sie skrępowana i winna.
Nigdy nie potrafiłam z nim rozmawiać o tym co mnie boli i czego chcę zawsze myślałam, że mnie nie zrozumie. Każdego dnia witam go tym samym uśmiechem, odbywamy te same rozmowy o pogodzie, rachunkach, przyszłych wakacjach, codziennych zakupach albo milczymy patrząc w telefony. Czuję, że cały czas przed nim gram, bo gdy tylko nie ma go w pobliżu czuję sie sobą, otwartą i wesołą co sprowadza się do jeszcze większego poczucia winy, że nie potrafię być taka dla niego.. Bo przecież on jest takim wspaniałym facetem ! Przystojny, inteligentny z pasją traktuje mnie jak księzniczkę i zawsze niezależnie od okoliczności wiem, że mogę na niego liczyć. Dlaczego jestem taka oschła ?
Wracając do poprzedniej nocy powiedział mi, że wie że jest mnie dwie że widzi że chcę uciec od naszego związku.. Zabolało bardzo ! Myślałam, że dobrze sie maskuję przed nim i myślę, że przed sobą też.. Zawsze byłam wolnym duchem kocham Pawła i naprawdę chcę ulożyć z nim życie ale moja natura bywa silniejsza i dusi sie w tak małej przestrzeni jakim jest związek..
Boję się ze jak zechcę odejść żeby złapać trochę przestrzeni stracę go na zawsze a z drugiej strony jeśli zostanęi już zawsze będę nieszczęśliwa i obojętna?
Kocham Go i nie chcę go krzywdzić ale nie chcę też krzywdzić siebie...
Jesteś naprawdę dziwna. 25 lat w tym 5 lat w związku z jednym fajnym gościem, zobacz na forum jakie są tematy z jakimi patologiami żyją dziewczyny, tracą głowę dla pijaków, narkomanów, złodziei, kryminalistów. A ty sobie wmawiasz jakieś głupoty o braku przestrzeni. 5 lat to dużo, zaręczyny i ślub. To jest życie. Jeśli będziesz robić głupoty, to szkoda faceta. JAK SIĘ ożenisz też będziesz robić cyrki w postaci jakichś przerw?
Konto dzisiaj zarejestrowane śmierdzi mi prowokacją.
Jeśli to nie prowokacja, to i tak prędzej czy później go zdradzisz, bo z tego co piszesz to aż czuć jak Cię nosi żeby tylko mieć troszkę emocji, podbije jakiś koleś w Twoim typie, zafunduje Ci to czego Ci brakowało i bye bye Pawlo.
Widzisz też byłam wcześniej w związku z agresywnym kolesiem który pił i ćpał na potege. Ten związek trwał prawie rok, byłam gówniarą i nie widziałam poza nim świata, bił mnie krzywdził i upokarzał a ja i tak do niego lgnełam .. To jest to co było i nie chciałam poruszać tego tematu w tym poście ale fakt jest taki, że może to skrzywiło trochę mój punkt widzenia na związek, angażowanie się itp. niewykluczone. W każdym razie pytasz czy po ślubie też będę chciała przestrzeni, nie chce brać ślubu z takim poglądem na ten związek jaki jest dzisiaj, chce się z tym uporać jak najszybciej żeby już go nie krzywdzić.
I post nie jest prowokacja. Chciałam anonimowo podzielić się tym z kimś i poszukać jakies rady albo toru, a może po prostu to z siebie wyrzucić.
Polecam wizytę u psychologa - problem może nie leżeć w związku, w Twoim chłopaku, ale bardzo głęboko w Tobie. Rozmowa z kimś kto jest obeznany w takich tematach na pewno Ci pomoże zrozumieć siebie a póki co, nie podejmuj pochopnie decyzji, bądź z nim, bo możesz bardzo dużo stracić..
Raven knight z męskiego punkt widzenia co myślisz jeśli bym mu powiedziała, że brakuje mi tego ognia i tych emocji czy to by pomogło czy umniejszylo jego poczucie męskości? I nie zdradziłabym Pawła za cholere! Nie mogłabym go skrzywdzić.
dominika0607
Twoim zdaniem powinniśmy iść na terapię razem czy lepsza byłaby indywidualna sesja? Oj wiem, że mogę stracić i nie chce go tak łatwo puścić, chce żeby to wszystko grało
dominika0607
Twoim zdaniem powinniśmy iść na terapię razem czy lepsza byłaby indywidualna sesja? Oj wiem, że mogę stracić i nie chce go tak łatwo puścić, chce żeby to wszystko grało
Polecam żebyś najpierw poszła sama, a później zdecydujecie czy warto iść razem
Tak to już jest z kobietami, że czasem nie potrafią docenić osoby, z którą są - tego dobra, codziennego ciepła, czułości.
I marzą sobie o tym białym koniu, o tych emocjach, o tym słynnym ogniu, którym chyba nigdy nikt nie płonął...
Wydaje mi się, że chyba się znudziłaś.
Tak się czasem zdarza, ale ja już facetowi współczuję: z tego co piszesz jest świetnym, wartościowym gościem, więc pewnie długo będzie się z tego leczył.
dreepano - nie przesadzajmy, ich wspólny los nie jest jeszcze przesądzony Wszystko można poukładać, tylko trzeba odrobinę dobrej woli i wiary.
Idź do psychologa autorko!
a wiec wreszcie wyczuł fałsz? A ty szukasz spokojnego portu, kogoś kto cię będzie wspierał, nosił na rękach i pomagał?
choć go nie kochasz? bo ja w tę twoja ściemę o miłości to akurat nie wierzę, swojemu pawełkowi możesz wciskać kit bo biedak zakochany to ślepy
Na tym polega miłość - na bliskości, na dzieleniu się z drugim człowiekiem swoimi zmartwieniami, radościami. Na wzajemnym zaufaniu, szacunku. Mówieniu o potrzebach. Jeśli komuś bardziej zależy na tym, by mieć swój odrębny świat to może lepiej, aby nie wchodził w żadne relacje. Skoro ja coś daje od siebie to chciałabym otrzymać coś w zamian, to chyba normalne. Poza tym zbytnia wolność w związku prowadzi ma ogól do zdrady